Szepczący Las ⇒ [Gdzieś na północy] Rozszalała zaraza.
- Galanoth
- Zsyłający Sny
- Posty: 328
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Lodowy Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Wszystko zabrzmiało tak niesłusznie i karygodnie... Niejakie "Dziecko Lodu" miałoby uważać, że stworzenie czyste jak biel i piękne niczym ciało dziewicy jest zdolne do walki? Jednorożce nie są bestiami karmiącymi się krwią pokonanych i padliną złupionych ciał. Są magiczne, pełne blasku i chwały bijącej spod kopyt, wyrastającego rogu czy spojrzenia widzącego tak wiele, że aż wszystko. Galanoth bynajmniej nie stwierdził żadnego wniosku a propos waleczności jednorożców. Sam przed chwilą upomniał pobratymca-dziewczynę o zaniechaniu w trzymaniu łuku i celowaniu w niego grotem strzały, zatem słowa stworzenia urodzaju znikomo odpowiadają rzeczywistości pokazanej pierwszorzędnie w kulturalnych gestach i honorowym oddaniu wielkim sprawom przez Galanotha. Lodowy Elf mógł jednak to wybaczyć. Fałszywie oskarżony, a raczej urażony, mógł wyłącznie pomyśleć sobie o dodatkowych skutkach panoszącej się zarazy. Widocznie tajemnicza choroba może oddziaływać również na jednorożce... lub to po prostu stres zgubił na chwilę myśli rumaka troszczącego się głównie o Anielicę.
Rycerz posłusznie kierowany orędziem pomocy poszedł wraz z Leą pod wodospad. Rozglądał się bacznie po całym terenie, badał uważnie okolice zapełnione po brzegi zielenią i niczym nie skażoną przyrodą. Między kamieniami po których stąpał, a jeziorkiem, odnalazł cień wielkiego drzewa. Poznał, że jest to Bukan. Zgodnie z poleceniem Jednorożca postanowił odpocząć zanim znów ruszy w drogę. Plecami oparł się o grubą, mocarną korę drzewa, oczami nie schodząc z widoku Leśnej Niewiasty. Tak ją nazwał w głowie, bo choć drapieżna i posiadająca dobrze skonstruowane strzały gotowe do wystrzelenia, to mimo wszystko zawsze pozostawała atrakcyjną kobietą. Galanoth uśmiechnął się do niej, zaczynając potajemne rozmówki w cztery oczy.
- Czuję się po części jak najemnik. Nic o was nie wiem, nie znam waszych historii ani przywar... Proszę, opowiedz mi coś o sobie.
Lewą dłonią błądził pod jedną z blaszek zbroi, szukając odpowiednio zawiązanego mieszka. W końcu wyciągnął woreczek, wydobyty spod prawej piersi, otworzył go i na prawą rękę wysypał paręnaście zielono-żółtych ziarenek. Kruk siedzący na barku wojownika zsunął się po ramieniu na nadgarstek prawicy i zgodnie z własnym pragnieniem począł dziobać poszczególne drobinki. Karmił się nimi, w ogóle nie zrażając rozmową dwóch Elfów.
***
- Przepraszam, ale muszę ruszać w dalszą podróż. Życzę owocnych łowów, a Tobie, Elfko, znakomitych trafień strzałami. Być może się jeszcze spotkamy, kto wie...
Uśmiechnął się do łuczniczki, po czym wraz z przyjacielskim ptakiem poszedł w swoją stronę.
Rycerz posłusznie kierowany orędziem pomocy poszedł wraz z Leą pod wodospad. Rozglądał się bacznie po całym terenie, badał uważnie okolice zapełnione po brzegi zielenią i niczym nie skażoną przyrodą. Między kamieniami po których stąpał, a jeziorkiem, odnalazł cień wielkiego drzewa. Poznał, że jest to Bukan. Zgodnie z poleceniem Jednorożca postanowił odpocząć zanim znów ruszy w drogę. Plecami oparł się o grubą, mocarną korę drzewa, oczami nie schodząc z widoku Leśnej Niewiasty. Tak ją nazwał w głowie, bo choć drapieżna i posiadająca dobrze skonstruowane strzały gotowe do wystrzelenia, to mimo wszystko zawsze pozostawała atrakcyjną kobietą. Galanoth uśmiechnął się do niej, zaczynając potajemne rozmówki w cztery oczy.
- Czuję się po części jak najemnik. Nic o was nie wiem, nie znam waszych historii ani przywar... Proszę, opowiedz mi coś o sobie.
Lewą dłonią błądził pod jedną z blaszek zbroi, szukając odpowiednio zawiązanego mieszka. W końcu wyciągnął woreczek, wydobyty spod prawej piersi, otworzył go i na prawą rękę wysypał paręnaście zielono-żółtych ziarenek. Kruk siedzący na barku wojownika zsunął się po ramieniu na nadgarstek prawicy i zgodnie z własnym pragnieniem począł dziobać poszczególne drobinki. Karmił się nimi, w ogóle nie zrażając rozmową dwóch Elfów.
***
- Przepraszam, ale muszę ruszać w dalszą podróż. Życzę owocnych łowów, a Tobie, Elfko, znakomitych trafień strzałami. Być może się jeszcze spotkamy, kto wie...
Uśmiechnął się do łuczniczki, po czym wraz z przyjacielskim ptakiem poszedł w swoją stronę.
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Ośnieżone szczyty gór Dasso od dłuższego czasu towarzyszyły im w podróży. Jednak im bliżej gór i im bardziej na zachód, tym bardziej piękna puszcza zamieniała się w przeklęty, plugawy gąszcz. Drzewa błagalnie wyginały zdeformowane konary, jakby chciały schwycić nimi ostatnie krople czystego deszczu i ostatni promyk światła. Szepczącą Puszczę trawiła śmiertelna zaraza. Drzewa, kwiaty, krzewy... wszystko dotknęła choroba. Aileen zaniechała leczenia, gdy na jej drodze pojawiało się coraz więcej poczerniałych roślin. Nie chciała marnować energii. Musiała dowiedzieć się, skąd pochodzi ta zaraza. A dowiedzieć się mogła w tylko jednym miejscu...
Gdy spomiędzy splątanych pni i krzewów wychynęły dwa zdeformowane wilki, elfka błogosławiła fakt, że od pewnego czasu oszczędzała siły. Obrzydliwe, poznaczone szramami i naroślami pyski oraz żądza mordu w zmętniałych oczach upewniły ją, że zaraza dotyka nie tylko rośliny. Wilki nie reagowały na żadne polecenia, jakby w ogóle przestały myśleć. Kierował nimi tylko głód. Po chwili oba leżały w drgawkach z połamanymi karkami i czarną, cuchnącą juchą sączącą się z pysków. Bzura była przerażona.
Aileen zebrała odrobinę czarnej krwi do małej fiolki i zakorkowała ją szczelnie. Jeżeli tylko znajdzie w tej gąszczy bezpieczną drogę, będzie miała czas ją zbadać. Bzura parsknęła, tuląc uszy.
~ Idą tu...
~ Kto? - Aileen zerwała się z ziemi. Rzeczywiście, słyszała z daleka kroki. Jednak nie mogły być to wilki. W serce elfki wstąpiła nadzieja - czyżby ją znalazły?
Klacz nie zdążyła sie odezwać, gdy zza drzew wyjrzały dwa jednorożce - cuda tego świata. Nawet zniszczenia w puszczy nie przytłumiły ich urody, a Aileen po prostu oniemiała z zachwytu. Ilekroć widziała jedną z tych istot, nie mogła się pozbyć wrażenia, że śni. Bzura wydawała się nie mniej zachwycona, ale w jej oczach widać było lekkie uczucie zazdrości. Przy nich wyglądała jak cień.
- Bądźcie pozdrowieni, Śnieżnobiali - rzekła Aileen, skłaniając głowę. Bzura zrobiła to samo.
- Bądź pozdrowiona, Dziecię Lasu - odezwał się jeden z nich. Zerknął na jej konia. - Jak się nazywa twa towarzyszka?
~Jestem Bzura - pospieszyła z odpowiedzią klaczka.
- Witaj więc na naszych ziemiach, Bzuro.
- Co tu się stało? - przerwała jednorożcom elfka. Gdyby tego nie zrobiła "powitania" trwały by jeszcze co najmniej pięć minut.
- Zaraza spadła na puszczę - odezwał się drugi rumak. - Wszystko co żywe dotyka choroba, drzewa czernieją, kwiaty więdną i rozkładają się, zwierzęta ogarnął amok i pragnienie krwi. Nic już nie jest takie jak dawniej, wszystko umiera. Szukamy ratunku. W naszej siedzibie jest już ktoś, kto może nam pomóc, lecz zniszczenia są ogromne, a ich naprawa może być ponad siły jednej osoby. Przybywasz w odpowiednim momencie. W imieniu nas wszystkich, prosimy cię o pomoc. Udaj się z nami do naszego domu, gdzie nie dotarła jeszcze zguba.
- Szukałam was - odparła Aileen. - Chciałam dowiedzieć się, co się tu stało. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by wam pomóc. Weźcie nas ze sobą, szlachetne rumaki. Ja także nie mogę ze spokojnym sercem patrzeć, jak życie w Szepczącym Lesie zamiera.
Feanturi pochylał się nad nieprzytomną anielicą. Usłyszał odgłos kopyt i odwrócił się. W ich stronę zmierzały dwa jednorożce i postać na szarym koniu odziana w płaszcz, z twarzą zasłoniętą kapturem. Kobieta zeskoczyła z konia i pobiegła w stronę leżącej Niary. Kaptur spadł jej z głowy i mógł zobaczyć jej twarz. Była elfką.
Tymczasem Aileen pochyliła się nad nieprzytomną. Po raz pierwszy widziała anioła, jej piękne, białe skrzydła leżały bezwładnie na kwiatowym kobiercu. Wzięła ją za rękę i wysłała do niej swe zmysły.
Jednorożce zrobiły co w ich mocy, by zatrzymać jad który coś wsączyło w jej żyły. Aileen nie mogła zrobić nic więcej poza stłumieniem bólu i naprawieniem drobnych uszkodzeń w strukturze tkanek. Kobieta odzyskiwała przytomność.
Gdy spomiędzy splątanych pni i krzewów wychynęły dwa zdeformowane wilki, elfka błogosławiła fakt, że od pewnego czasu oszczędzała siły. Obrzydliwe, poznaczone szramami i naroślami pyski oraz żądza mordu w zmętniałych oczach upewniły ją, że zaraza dotyka nie tylko rośliny. Wilki nie reagowały na żadne polecenia, jakby w ogóle przestały myśleć. Kierował nimi tylko głód. Po chwili oba leżały w drgawkach z połamanymi karkami i czarną, cuchnącą juchą sączącą się z pysków. Bzura była przerażona.
Aileen zebrała odrobinę czarnej krwi do małej fiolki i zakorkowała ją szczelnie. Jeżeli tylko znajdzie w tej gąszczy bezpieczną drogę, będzie miała czas ją zbadać. Bzura parsknęła, tuląc uszy.
~ Idą tu...
~ Kto? - Aileen zerwała się z ziemi. Rzeczywiście, słyszała z daleka kroki. Jednak nie mogły być to wilki. W serce elfki wstąpiła nadzieja - czyżby ją znalazły?
Klacz nie zdążyła sie odezwać, gdy zza drzew wyjrzały dwa jednorożce - cuda tego świata. Nawet zniszczenia w puszczy nie przytłumiły ich urody, a Aileen po prostu oniemiała z zachwytu. Ilekroć widziała jedną z tych istot, nie mogła się pozbyć wrażenia, że śni. Bzura wydawała się nie mniej zachwycona, ale w jej oczach widać było lekkie uczucie zazdrości. Przy nich wyglądała jak cień.
- Bądźcie pozdrowieni, Śnieżnobiali - rzekła Aileen, skłaniając głowę. Bzura zrobiła to samo.
- Bądź pozdrowiona, Dziecię Lasu - odezwał się jeden z nich. Zerknął na jej konia. - Jak się nazywa twa towarzyszka?
~Jestem Bzura - pospieszyła z odpowiedzią klaczka.
- Witaj więc na naszych ziemiach, Bzuro.
- Co tu się stało? - przerwała jednorożcom elfka. Gdyby tego nie zrobiła "powitania" trwały by jeszcze co najmniej pięć minut.
- Zaraza spadła na puszczę - odezwał się drugi rumak. - Wszystko co żywe dotyka choroba, drzewa czernieją, kwiaty więdną i rozkładają się, zwierzęta ogarnął amok i pragnienie krwi. Nic już nie jest takie jak dawniej, wszystko umiera. Szukamy ratunku. W naszej siedzibie jest już ktoś, kto może nam pomóc, lecz zniszczenia są ogromne, a ich naprawa może być ponad siły jednej osoby. Przybywasz w odpowiednim momencie. W imieniu nas wszystkich, prosimy cię o pomoc. Udaj się z nami do naszego domu, gdzie nie dotarła jeszcze zguba.
- Szukałam was - odparła Aileen. - Chciałam dowiedzieć się, co się tu stało. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by wam pomóc. Weźcie nas ze sobą, szlachetne rumaki. Ja także nie mogę ze spokojnym sercem patrzeć, jak życie w Szepczącym Lesie zamiera.
Feanturi pochylał się nad nieprzytomną anielicą. Usłyszał odgłos kopyt i odwrócił się. W ich stronę zmierzały dwa jednorożce i postać na szarym koniu odziana w płaszcz, z twarzą zasłoniętą kapturem. Kobieta zeskoczyła z konia i pobiegła w stronę leżącej Niary. Kaptur spadł jej z głowy i mógł zobaczyć jej twarz. Była elfką.
Tymczasem Aileen pochyliła się nad nieprzytomną. Po raz pierwszy widziała anioła, jej piękne, białe skrzydła leżały bezwładnie na kwiatowym kobiercu. Wzięła ją za rękę i wysłała do niej swe zmysły.
Jednorożce zrobiły co w ich mocy, by zatrzymać jad który coś wsączyło w jej żyły. Aileen nie mogła zrobić nic więcej poza stłumieniem bólu i naprawieniem drobnych uszkodzeń w strukturze tkanek. Kobieta odzyskiwała przytomność.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Niara
- Pani Snów
- Posty: 2129
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Władca , Mag , Opiekun
- Ranga: Administrator
- Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
- Kontakt:
Nie znalazła się w Planach, ni w Czeluściach, ni w Otchłani, nadal więc żyła. Czuła energię przepływającą przez jej ciało. Jej powieki drgnęły, tak bardzo chciała się obudzić. Wokół niej była ciemność, jedynie gdzieś daleko na horyzoncie widziała małe szczeliny światła. Modliła się i prosiła by móc się przebudzić, nadal miała do zrobienia coś na ziemi. Musiała pomóc tym wszystkim istotom, które tak bardzo cierpiały. Ciemność wokół powoli zaczęła ustępować promieniom jasnego światła. Czuła obecność dobra, istot, które chciały jej pomóc, to właśnie od nich biła energia, która pozwoliła jej żyć. W końcu, wielkim wysiłkiem otwarła oczy, uderzyły ją promienie słońca, do nozdrzy dotarł słodki zapach kwiatów, do uszu szum spadającej wody. Gdzie była? Ani śladu szalonej puszczy i wściekłych wilków. Co się stało? Starała się przypomnieć sobie co się wydarzyło, ale ostatnim co pamiętała była samotność wśród stada wilków.
Musiała minąć dłuższa chwila, zanim dotarło do niej gdzie i z kim jest. Jednorożce... Mityczna kraina przepełniona pięknem i dobrem, to jednak oznaczało tylko jedno, że zaraza jest co raz gorsza. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to właśnie dzięki mocy pochylonego nad nią jednorożca nadal żyje. Dostrzegła pochylonego nad nią Feanturiego, znajoma twarz sprawiła, że poczuła się pewniej. Oprócz elfa był jednak ktoś jeszcze... po raz pierwszy widziała twarz kobiety, była elfką i biło od niej dobro, ale co robiła wśród jednorożców? Tyle pytań pojawiło się w jej głowie. Chciała się podnieść, zapytać o tyle spraw, ale próba anielicy spełzła na niczym. Nadal była bardzo słaba, a kiedy chciała coś powiedzieć, poczuła palący ból w gardle.
Musiała minąć dłuższa chwila, zanim dotarło do niej gdzie i z kim jest. Jednorożce... Mityczna kraina przepełniona pięknem i dobrem, to jednak oznaczało tylko jedno, że zaraza jest co raz gorsza. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to właśnie dzięki mocy pochylonego nad nią jednorożca nadal żyje. Dostrzegła pochylonego nad nią Feanturiego, znajoma twarz sprawiła, że poczuła się pewniej. Oprócz elfa był jednak ktoś jeszcze... po raz pierwszy widziała twarz kobiety, była elfką i biło od niej dobro, ale co robiła wśród jednorożców? Tyle pytań pojawiło się w jej głowie. Chciała się podnieść, zapytać o tyle spraw, ale próba anielicy spełzła na niczym. Nadal była bardzo słaba, a kiedy chciała coś powiedzieć, poczuła palący ból w gardle.
Królowa Niara
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
- Feanturi
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 83
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Widząc niemą prośbę anielicy, Fëantúri sięgnął po bukłak i przytknął go do ust kobiety. Woda zmieszana z ziołami, które sprawiały, że zawsze była świeża, złagodziła nieco ból Niary, która w pierwszej chwili nieomal się nią zakrztusiła. Gdy ugasiła już pragnienie, elf przyjrzał się do nowo przybyłej duszy. Jej umiejętności i uzdrawiająca moc jednorożca przywróciły umierającą towarzyszkę do życia. Był pod wrażeniem, aczkolwiek nie był tym zaskoczony. Wiedział, jaka potęga drzemie w magii życia. Chciałby sam równie dobrze się nią posługiwać, prawda była jednak taka, że o wiele lepiej przychodziło mu odbieranie komuś życia, niźli jego przywracanie.
- Bądź pozdrowiona, Córko Lasów. Jestem Fëantúri, Zwiadowca z Adrionu - przywitał się, lekko pochylając głowę. - Wybacz, że pytam, ale czy mieszkasz tutaj? Z mojej wiedzy wynika, iż jednorożce rzadko pokazują się komukolwiek, a nam objawiły się zapewne tylko przez wzgląd na stan Niary - tu skinął głową w stronę anielicy.
- Bądź pozdrowiona, Córko Lasów. Jestem Fëantúri, Zwiadowca z Adrionu - przywitał się, lekko pochylając głowę. - Wybacz, że pytam, ale czy mieszkasz tutaj? Z mojej wiedzy wynika, iż jednorożce rzadko pokazują się komukolwiek, a nam objawiły się zapewne tylko przez wzgląd na stan Niary - tu skinął głową w stronę anielicy.
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Świeże powietrze, magia jednorożców i pomoc elfki sprawiły, że Niara odzyskała przytomność. Elf, który był przy niej, napoił ją wodą. Aileen poczuła znajomy zapach ziół, gdy otwierał manierkę.
- Bądź pozdrowiona, Córko Lasów. Jestem Fëantúri, Zwiadowca z Adrionu - przywitał się elf, po czym zapytał ją, jak się tu znalazła.
- Witaj, Fëantúri; witaj, Niaro - odpowiedziała elfka. - Nazywam się Aileen.
- Nie, nie mieszkam tu - dodała z uśmiechem, zwracając się jednocześnie do anielicy i elfa. - Kilkadziesiąt lat temu pewien jednorożec uratował mi życie, gdy nieostrożna dotknęłam trującej rośliny. Nie zaprowadził mnie tu, lecz powiedział, że nadejdzie czas, gdy będę mogła spłacić dług życia pomagając im. Niedawno w pobliżu miejsca, gdzie go spotkałam, zobaczyłam, że jakaś zaraza pochłania wszelkie życie w lesie. Szukałam jednorożców, gdyż miałam wrażenie, że oto nadszedł mój czas. Znaleźli mnie i przyprowadzili tutaj. Jestem tu, by was wspomóc.
Zamilkła, poprawiając torbę, która zsunęla jej się z ramienia.
- Jeśli możecie, powiedzcie mi, co się stało. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnymi ranami - co was zaatakowało? I znacie może jakieś przyczyny tej zarazy? Byłam niedawno w Adrion, nikt mi o niej nie wspominał.
Niara wyglądała już trochę lepiej, ale na wszelki wypadek Aileen ponownie sprawdziła, czy czegoś nie ominęła. Nie, nic więcej nie była w stanie zrobić. Nie chciała ryzykować i niepotrzebnie narażać ją na niebezpieczeństwo. Zresztą - jej aura, choć osłabiona i drgająca niczym gasnąca świeca na wietrze, nie pozostawiała wątpliwości, że anielica zna się na magii życia równie dobrze jak Aileen, jeśli nie lepiej.
- Bądź pozdrowiona, Córko Lasów. Jestem Fëantúri, Zwiadowca z Adrionu - przywitał się elf, po czym zapytał ją, jak się tu znalazła.
- Witaj, Fëantúri; witaj, Niaro - odpowiedziała elfka. - Nazywam się Aileen.
- Nie, nie mieszkam tu - dodała z uśmiechem, zwracając się jednocześnie do anielicy i elfa. - Kilkadziesiąt lat temu pewien jednorożec uratował mi życie, gdy nieostrożna dotknęłam trującej rośliny. Nie zaprowadził mnie tu, lecz powiedział, że nadejdzie czas, gdy będę mogła spłacić dług życia pomagając im. Niedawno w pobliżu miejsca, gdzie go spotkałam, zobaczyłam, że jakaś zaraza pochłania wszelkie życie w lesie. Szukałam jednorożców, gdyż miałam wrażenie, że oto nadszedł mój czas. Znaleźli mnie i przyprowadzili tutaj. Jestem tu, by was wspomóc.
Zamilkła, poprawiając torbę, która zsunęla jej się z ramienia.
- Jeśli możecie, powiedzcie mi, co się stało. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnymi ranami - co was zaatakowało? I znacie może jakieś przyczyny tej zarazy? Byłam niedawno w Adrion, nikt mi o niej nie wspominał.
Niara wyglądała już trochę lepiej, ale na wszelki wypadek Aileen ponownie sprawdziła, czy czegoś nie ominęła. Nie, nic więcej nie była w stanie zrobić. Nie chciała ryzykować i niepotrzebnie narażać ją na niebezpieczeństwo. Zresztą - jej aura, choć osłabiona i drgająca niczym gasnąca świeca na wietrze, nie pozostawiała wątpliwości, że anielica zna się na magii życia równie dobrze jak Aileen, jeśli nie lepiej.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Niara
- Pani Snów
- Posty: 2129
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Władca , Mag , Opiekun
- Ranga: Administrator
- Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
- Kontakt:
Niara poczuła się już lepiej. Jej oczy spoglądające na Fëantúriego wyrażały podziękowanie, woda oczyściła piekące gardło i pozwoliła jej w końcu coś powiedzieć. Czuła się bardzo źle, mimo, że rany w większości dzięki mocy magii się zabliźniły, to ona sama czuła się słaba i zmęczona, a jej wygląd tylko potwierdzał to zmęczenie. Szara twarz, opadłe kąciki ust, wpółotwarte oczy. A i jej ubranie wyglądało fatalnie - podarta, zakrwawiona suknia, a właściwie jej strzępki osłaniające zdecydowanie zbyt mało ciała jak dla anielicy. Niara oparła się o pień drzewa, nie był to najlepszy pomysł, bo jak się okazało, rany może i były zagojone, ale plecy miała całe w sińcach od upadku na twarde, przepełnione zarazą gałęzie. Tak czy siak, teraz była bezpieczna, a jej myśli musiały skupić się na czymś ważniejszym niż ona sama.
- Myślę, że chodzi o coś więcej niż tylko mój stan - rzekła cichym, smutnym głosem, a jej szare, wiecznie melancholijne i zatroskane oczy nie zmieniły swego wyrazu.
- Rada Adrionu wysłała mnie tu bym pomogła odeprzeć zarazę, a Kapłani Lasu na pewno nie uratowali mnie przez przypadek – dodała i spuściła głowę na znak oficjalnego powitania z jednorożcami.
- Każdy ma swoje miejsce i każdy jest do czegoś przeznaczony, a Twoja ścieżka jest górskim szlakiem, nie zawsze możesz spędzać czas w dolinach, czasem musisz wspiąć się na szczyt by dojrzeć dalszą część drogi. Nikt z Was, Dzieci Lasu i Bieli, nie trafił tu przypadkiem, to natura wybrała Was byście uleczyli jej ciało, a ja jestem tylko jej posłańcem. Biała Kapłanka ma rację, jest tu by odeprzeć zarazę, tak jak i Wy, Dzieci Lasu – jednorożec przerwał na chwilę by podnieść łeb znad zebranych.
- Jestem Selenrai, Blask Księżyca, Strażnik Porządku i Kapłan Lasu – przedstawił się biały rumak i ponownie pochylił głowę, a jego róg zalśnił teraz błękitnym blaskiem.
- Czas tu jest dla nas sprzymierzeńcem, nie płynie w taki sposób jak na zewnątrz, więc odpocznijcie dzieci, odpocznijcie, słońce zajdzie za góry, a kiedy wyłoni się ponownie zbierzcie się wszystkie przy wodospadzie i niech Aileen będzie waszą przewodniczką. Za bluszczem, w skałach są komnaty, które ona zna i które są do waszej dyspozycji, a znajdziecie tam wszystko czego wam potrzeba. Dzieci Lasu opiekujcie się Białą Kapłanką, a noc niech będzie dla was wszystkich odpoczynkiem – Selenrai skończył swoją przemowę i odszedł.
Niara słuchała z powagą jego słów i z każdą chwilą uświadamiała sobie, jak wielka odpowiedzialność ma spocząć na jej barkach. Tak wiele razy czuła już na nich ten ciężar, ale nigdy nie tak ogromny. Bała się zawieść, bała się własnych słabości, bała się, że jej błędy znów odcisną tak ogromne piętno, jak ten za który żałowała do dziś. Blask Księżyca odszedł, a ona została teraz ze swymi towarzyszami, tak naprawdę nie znała żadnego z nich. Fëantúri cały czas był dla niej zagadką, tak naprawdę nie wiedziała o nim nic, a Aileen, ona… wydawała się być mądra i dobra, Niara czuła, że kobieta jest godna zaufania, nie tylko dlatego, że obdarzyły ją nim jednorożce, po prostu biło od niej to coś, co anielica w swoim długim życiu dostrzegła tylko kilka razy. Nie potrafiła tego nazwać, po prostu to czuła.
- Myślę, że chodzi o coś więcej niż tylko mój stan - rzekła cichym, smutnym głosem, a jej szare, wiecznie melancholijne i zatroskane oczy nie zmieniły swego wyrazu.
- Rada Adrionu wysłała mnie tu bym pomogła odeprzeć zarazę, a Kapłani Lasu na pewno nie uratowali mnie przez przypadek – dodała i spuściła głowę na znak oficjalnego powitania z jednorożcami.
- Każdy ma swoje miejsce i każdy jest do czegoś przeznaczony, a Twoja ścieżka jest górskim szlakiem, nie zawsze możesz spędzać czas w dolinach, czasem musisz wspiąć się na szczyt by dojrzeć dalszą część drogi. Nikt z Was, Dzieci Lasu i Bieli, nie trafił tu przypadkiem, to natura wybrała Was byście uleczyli jej ciało, a ja jestem tylko jej posłańcem. Biała Kapłanka ma rację, jest tu by odeprzeć zarazę, tak jak i Wy, Dzieci Lasu – jednorożec przerwał na chwilę by podnieść łeb znad zebranych.
- Jestem Selenrai, Blask Księżyca, Strażnik Porządku i Kapłan Lasu – przedstawił się biały rumak i ponownie pochylił głowę, a jego róg zalśnił teraz błękitnym blaskiem.
- Czas tu jest dla nas sprzymierzeńcem, nie płynie w taki sposób jak na zewnątrz, więc odpocznijcie dzieci, odpocznijcie, słońce zajdzie za góry, a kiedy wyłoni się ponownie zbierzcie się wszystkie przy wodospadzie i niech Aileen będzie waszą przewodniczką. Za bluszczem, w skałach są komnaty, które ona zna i które są do waszej dyspozycji, a znajdziecie tam wszystko czego wam potrzeba. Dzieci Lasu opiekujcie się Białą Kapłanką, a noc niech będzie dla was wszystkich odpoczynkiem – Selenrai skończył swoją przemowę i odszedł.
Niara słuchała z powagą jego słów i z każdą chwilą uświadamiała sobie, jak wielka odpowiedzialność ma spocząć na jej barkach. Tak wiele razy czuła już na nich ten ciężar, ale nigdy nie tak ogromny. Bała się zawieść, bała się własnych słabości, bała się, że jej błędy znów odcisną tak ogromne piętno, jak ten za który żałowała do dziś. Blask Księżyca odszedł, a ona została teraz ze swymi towarzyszami, tak naprawdę nie znała żadnego z nich. Fëantúri cały czas był dla niej zagadką, tak naprawdę nie wiedziała o nim nic, a Aileen, ona… wydawała się być mądra i dobra, Niara czuła, że kobieta jest godna zaufania, nie tylko dlatego, że obdarzyły ją nim jednorożce, po prostu biło od niej to coś, co anielica w swoim długim życiu dostrzegła tylko kilka razy. Nie potrafiła tego nazwać, po prostu to czuła.
Królowa Niara
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Aileen zawsze myślała, że anioły to istoty zrodzone ze szczęścia, wcielenie dobra i radości. Jednak smutne oczy Niary jakby przeczyły temu wizerunkowi. Oczywiście, stan w którym się znajdowała nie był zbyt optymistyczny, jednak coś w niej było takiego, co miało korzenie nie w ranach i bólu, lecz w czymś innym. Aileen znała się na aniołach mniej więcej na równi z żującym liski zielonym pasikonikiem który przysiadł opodal, więc nic, co mogło by trapić Niebiankę nie przyszło jej do głowy.
W spokoju wysłuchała mowy jednorożca. Te stworzenia uwielbiały wręcz mówić zagadkami, a przy tym swą mądrością przewyższały większość najstarszych Czarodziejów.
- Czas tu jest dla nas sprzymierzeńcem, nie płynie w taki sposób jak na zewnątrz, więc odpocznijcie dzieci, odpocznijcie, słońce zajdzie za góry, a kiedy wyłoni się ponownie, zbierzcie się wszystkie przy wodospadzie i niech Aileen będzie waszą przewodniczką. Za bluszczem, w skałach są komnaty, które ona zna i które są do waszej dyspozycji, a znajdziecie tam wszystko czego wam potrzeba. Dzieci Lasu, opiekujcie się Białą Kapłanką, a noc niech będzie dla was wszystkich odpoczynkiem – Selenrai skończył swoją przemowę i odszedł.
- Ale... poczekaj! - powiedziała w stronę odchodzącego jednorożca. Ten jednak najwyraźniej jej nie usłyszał, bowiem oddalił się.
Feanturi popatrzył pytająco na Aileen.
- Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu - powiedziała do elfa. - Nie wiem gdzie znajdują się te komnaty, jednorożce bardzo skrzętnie ukrywają swe siedziby i plączą ścieżki do nich. Komnaty za bluszczem... ja nawet nie do końca wiem jak się tam znalazłam! - złapała się za głowę.
Coś miękkiego trąciło jej ramię.
~ Mówią, że jak się rozejrzysz, trafisz tam. Jesteś przecież elfem - usłyszała za sobą Bzurę. Pozostałe dwa jednorożce także zniknęły.
Fëantúri podtrzymywał Niarę, która ledwo stała na nogach. Aileen zdjęła z siebie płaszcz i okryła nim anielicę. Jej szata była w strzępach.
- Pewnie jak zwykle mają rację. Chodźmy, na miejscu zajmę się twoimi ranami a ty odpoczniesz. Oszczędzaj energię - powiedziała, starając się nieco pocieszyć kobietę.
~ Połóżcie ją na moim grzbiecie - wtrąciła się Bzura. Elf wziął Niarę i delikatnie ułożył ją na końskim grzbiecie. ~ Chwyć się mojej grzywy. Nie bój się, nie dam ci spaść.
Aileen tymczasem rozejrzała się po polance, szukając jakiegoś znajomego szczegółu. Drzewa na jej obrzeżach rosły bardzo gęsto.
- Poczekajcie chwilkę - powiedziała i podbiegła w stronę skał. Widziała je pierwszy raz w życiu. Jednak spostrzegła, że między drzewami jest dość szerokie przejście. Elfka weszła między drzewa. Chwilę później zobaczyła, że znalazła się jakby po drugiej stronie tych skał - i wtedy poznała to miejsce. Była tutaj, gdy jednorożce prowadziły ją do Komnat, przejście między wiekowym jesionem a skalną ścianą osłaniała girlanda z bluszczu. Dalej powinna już trafić. Wróciła biegiem do towarzyszy, a jej promienny uśmiech utwierdził ich w przekonaniu, że odnalazła drogę. Chwile potem, nieco dziwaczny orszak ruszył w stronę skał. Bzura szła delikatnie, jakby niosła na sobie szklaną, krucha istotkę, która przy najmniejszym wstrząsie mogła rozsypać się w pył. Niara zamknęła oczy opierając się o szyję klaczy. Ach, jakże marzyła w te chwili o odpoczynku!
W spokoju wysłuchała mowy jednorożca. Te stworzenia uwielbiały wręcz mówić zagadkami, a przy tym swą mądrością przewyższały większość najstarszych Czarodziejów.
- Czas tu jest dla nas sprzymierzeńcem, nie płynie w taki sposób jak na zewnątrz, więc odpocznijcie dzieci, odpocznijcie, słońce zajdzie za góry, a kiedy wyłoni się ponownie, zbierzcie się wszystkie przy wodospadzie i niech Aileen będzie waszą przewodniczką. Za bluszczem, w skałach są komnaty, które ona zna i które są do waszej dyspozycji, a znajdziecie tam wszystko czego wam potrzeba. Dzieci Lasu, opiekujcie się Białą Kapłanką, a noc niech będzie dla was wszystkich odpoczynkiem – Selenrai skończył swoją przemowę i odszedł.
- Ale... poczekaj! - powiedziała w stronę odchodzącego jednorożca. Ten jednak najwyraźniej jej nie usłyszał, bowiem oddalił się.
Feanturi popatrzył pytająco na Aileen.
- Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu - powiedziała do elfa. - Nie wiem gdzie znajdują się te komnaty, jednorożce bardzo skrzętnie ukrywają swe siedziby i plączą ścieżki do nich. Komnaty za bluszczem... ja nawet nie do końca wiem jak się tam znalazłam! - złapała się za głowę.
Coś miękkiego trąciło jej ramię.
~ Mówią, że jak się rozejrzysz, trafisz tam. Jesteś przecież elfem - usłyszała za sobą Bzurę. Pozostałe dwa jednorożce także zniknęły.
Fëantúri podtrzymywał Niarę, która ledwo stała na nogach. Aileen zdjęła z siebie płaszcz i okryła nim anielicę. Jej szata była w strzępach.
- Pewnie jak zwykle mają rację. Chodźmy, na miejscu zajmę się twoimi ranami a ty odpoczniesz. Oszczędzaj energię - powiedziała, starając się nieco pocieszyć kobietę.
~ Połóżcie ją na moim grzbiecie - wtrąciła się Bzura. Elf wziął Niarę i delikatnie ułożył ją na końskim grzbiecie. ~ Chwyć się mojej grzywy. Nie bój się, nie dam ci spaść.
Aileen tymczasem rozejrzała się po polance, szukając jakiegoś znajomego szczegółu. Drzewa na jej obrzeżach rosły bardzo gęsto.
- Poczekajcie chwilkę - powiedziała i podbiegła w stronę skał. Widziała je pierwszy raz w życiu. Jednak spostrzegła, że między drzewami jest dość szerokie przejście. Elfka weszła między drzewa. Chwilę później zobaczyła, że znalazła się jakby po drugiej stronie tych skał - i wtedy poznała to miejsce. Była tutaj, gdy jednorożce prowadziły ją do Komnat, przejście między wiekowym jesionem a skalną ścianą osłaniała girlanda z bluszczu. Dalej powinna już trafić. Wróciła biegiem do towarzyszy, a jej promienny uśmiech utwierdził ich w przekonaniu, że odnalazła drogę. Chwile potem, nieco dziwaczny orszak ruszył w stronę skał. Bzura szła delikatnie, jakby niosła na sobie szklaną, krucha istotkę, która przy najmniejszym wstrząsie mogła rozsypać się w pył. Niara zamknęła oczy opierając się o szyję klaczy. Ach, jakże marzyła w te chwili o odpoczynku!
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Niara
- Pani Snów
- Posty: 2129
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Władca , Mag , Opiekun
- Ranga: Administrator
- Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
- Kontakt:
Tak bardzo pragnęła pomóc, tak bardzo pragnęła by coś się zmieniło. Jej kruczoczarne loki spłynęły i lekko zatopiły się w sierści klaczy. Czarne... są czarne... pomyślała anielica. Tak bardzo tęskniła za swoim naturalnym kolorem włosów, nigdy nie przypuszczała, że kiedykolwiek pozwoli komuś tak bardzo się zranić, że ślad tego będzie towarzyszył jej przez wiele lat. Bała się, ale nie zarazy, nie zadań jakie przed nią stanęły bała się... właśnie... czego się bała? Nie dopuszczała nawet do siebie myśli, że jeszcze kiedyś mogłaby komuś tak bardzo zaufać, komuś kto miałby stać się dla niej tak bliski. Jadąc powoli w stronę skał jej rozmyślania były co raz głębsze, a ból wspomnień co raz większy... Elfka i zwiadowca byli dla niej tacy dobrzy i mimo, że Niara widziała kobietę dopiero od paru chwil, już darzyła ją większym zaufaniem niż Feanturiego. Najwyraźniej przeszłość miała na nią nadal ogromny wpływ, choć do tej pory nie zdawała sobie z tego sprawy. Wcześniej zmuszona była do podróżowania z krasnoludem i elfem, musiała im ufać, teraz jakby większość tego zaufania przeniosła na elfkę, czyżby tylko dlatego że była kobietą?
Była tak zmęczona, że nie miała już sił otworzyć oczu, czuła, że ktoś zdejmuje ją z końskiego grzbietu, bierze na ręce i gdzieś niesie. Słońce które ogrzewało jej twarz i lekko raziło w oczy nagle zniknęło, tak jak odgłosy spadającej wody, ptaków, nawet zapach kwiecia stał się mniej intensywny. Najwyraźniej znalazła się w jakimś pomieszczeniu. Niesiono ją przez chwile, słyszała echo kroków dwojga ludzi, potem jakieś głosy, znajome głosy. Skrzypnięcie drzwi. Kroki się zmieniły, nie było ich echa, tylko ciche i delikatne stąpanie, jakby po... drewnianej podłodze? Czuła wszechogarniające zmęczenie, ktoś musiał podtrzymywać jej głowę, nie była wstanie dłużej utrzymać przytomności. Ostatnie co zapamiętała to miękkie łoże... tak, to musiało być łoże, bu cóż by innego i przyjemne ciepło rozchodzące się wokół niej...
Feanturi i Alieen odsuwając zaplątaną zasłonę z bluszczu znaleźli się w skalnym korytarzu oświetlonym jedynie pochodniami. Wszystko wyglądało dość surowo i mało przyjaźnie. Im dłużej jednak szli tym bardziej czuli, że mogą czuć się tu bezpiecznie. Ku ich zdziwieniu korytarz jakby nie miał końca, nagle jednak zobaczyli wmontowane w skałę drewniane drzwi, takiego widoku raczej nikt nie spodziewał się ujrzeć w skalnym korytarzu. Aileen otworzyła drzwi i oboje weszli do środka. Elf nie zwracając uwagi na otoczenie szybko ułożył anielicę na łożu. Kobieta jednak nie omieszkała przyjrzeć się komnacie, która z pewnością zapamiętała inaczej...
Była... szokująca i zapewne zbudowana magiczne. Gdzieś wewnątrz skał, w świecie jednorożców, znajdowała się bowiem komnata wyłożona jasnym drewnem i przeznaczona wyłącznie dla ludzi. W jedynym z rogów pokoju wzniesiono duży kominek, w którym teraz płonął ogień, przy ścianach postawiono regały z książkami, łoże na którym położone anielicę było równie imponujące jak cała reszta. Na stolikach obok niego i kilku półkach przytwierdzonych do ścian płonęły świece, których blask rozświetlał magiczną komnatę. Aż trudno było uwierzyć, że coś takiego ma rację bytu w tej mistycznej krainie koni...
Była tak zmęczona, że nie miała już sił otworzyć oczu, czuła, że ktoś zdejmuje ją z końskiego grzbietu, bierze na ręce i gdzieś niesie. Słońce które ogrzewało jej twarz i lekko raziło w oczy nagle zniknęło, tak jak odgłosy spadającej wody, ptaków, nawet zapach kwiecia stał się mniej intensywny. Najwyraźniej znalazła się w jakimś pomieszczeniu. Niesiono ją przez chwile, słyszała echo kroków dwojga ludzi, potem jakieś głosy, znajome głosy. Skrzypnięcie drzwi. Kroki się zmieniły, nie było ich echa, tylko ciche i delikatne stąpanie, jakby po... drewnianej podłodze? Czuła wszechogarniające zmęczenie, ktoś musiał podtrzymywać jej głowę, nie była wstanie dłużej utrzymać przytomności. Ostatnie co zapamiętała to miękkie łoże... tak, to musiało być łoże, bu cóż by innego i przyjemne ciepło rozchodzące się wokół niej...
Feanturi i Alieen odsuwając zaplątaną zasłonę z bluszczu znaleźli się w skalnym korytarzu oświetlonym jedynie pochodniami. Wszystko wyglądało dość surowo i mało przyjaźnie. Im dłużej jednak szli tym bardziej czuli, że mogą czuć się tu bezpiecznie. Ku ich zdziwieniu korytarz jakby nie miał końca, nagle jednak zobaczyli wmontowane w skałę drewniane drzwi, takiego widoku raczej nikt nie spodziewał się ujrzeć w skalnym korytarzu. Aileen otworzyła drzwi i oboje weszli do środka. Elf nie zwracając uwagi na otoczenie szybko ułożył anielicę na łożu. Kobieta jednak nie omieszkała przyjrzeć się komnacie, która z pewnością zapamiętała inaczej...
Była... szokująca i zapewne zbudowana magiczne. Gdzieś wewnątrz skał, w świecie jednorożców, znajdowała się bowiem komnata wyłożona jasnym drewnem i przeznaczona wyłącznie dla ludzi. W jedynym z rogów pokoju wzniesiono duży kominek, w którym teraz płonął ogień, przy ścianach postawiono regały z książkami, łoże na którym położone anielicę było równie imponujące jak cała reszta. Na stolikach obok niego i kilku półkach przytwierdzonych do ścian płonęły świece, których blask rozświetlał magiczną komnatę. Aż trudno było uwierzyć, że coś takiego ma rację bytu w tej mistycznej krainie koni...
Królowa Niara
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
- Feanturi
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 83
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Niara odpoczywała na łożu, a jej oddech był spokojny, więc zwiadowca bez obaw spuścił ją z oczu i przyjrzał się pomieszczeniu. Zbudowane zdecydowanie na modłę ludzi - tak jak pomieszczenia w Adrionie przeznaczone dla przyjezdnych dyplomatów - nie przypadło mu do gustu. Elf zbliżył się do ściany i wyciągnąwszy przed siebie rękę, delikatniej jej dotknął. Drewno zdawało się być martwe i pozbawione życia. Z drugiej jednak strony, czuł pod palcami lekkie mrowienie, które świadczyło o obecności magi. Fëantúri odsunął się i pokręcił głową. Więcej spodziewał się po jednorożcach i czuł się nieco rozczarowany. Z drugiej jednak strony ta komnata mogła nie być dziełem ich... rąk - elf uśmiechnął się do siebie - lecz mogli ją tutaj zastać gdy już przybyli. "Ciekawe jak długo żyją jednorożce" - przebiegła mu nagle przez głowę myśl. "Zapytam przy najbliższej okazji" - postanowił.
Zwiadowca strzyknął szyją i dopiero wtedy poczuł, jak jego napięte dotąd mięśnie są zmęczone. Rozejrzał się więc w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby spocząć. Jego wzrok padł na miękki fotel stojący przy kominku. Zbyt miękki jak dla niego, dlatego też wybrał miejsce na podłodze, również nieopodal kominka, gdzie usiadł skrzyżowawszy nogi. Być może gdzieś za kolejnymi drzwiami znajdowały się pomieszczenia bardziej przystosowane dla elfa, ten jednak nie miał w tej chwili ochoty na dalszą eksplorację, oraz pozostawianie anielicy samej, gdyby ta miała się obudzić.
- Odpocznij - zwrócił się do elfki. - Wyglądasz na zmęczoną, a ufając słowom jednorożców, będziemy mieli jeszcze sporo czasu by sobie wszystko wyjaśnić.
Zwiadowca strzyknął szyją i dopiero wtedy poczuł, jak jego napięte dotąd mięśnie są zmęczone. Rozejrzał się więc w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby spocząć. Jego wzrok padł na miękki fotel stojący przy kominku. Zbyt miękki jak dla niego, dlatego też wybrał miejsce na podłodze, również nieopodal kominka, gdzie usiadł skrzyżowawszy nogi. Być może gdzieś za kolejnymi drzwiami znajdowały się pomieszczenia bardziej przystosowane dla elfa, ten jednak nie miał w tej chwili ochoty na dalszą eksplorację, oraz pozostawianie anielicy samej, gdyby ta miała się obudzić.
- Odpocznij - zwrócił się do elfki. - Wyglądasz na zmęczoną, a ufając słowom jednorożców, będziemy mieli jeszcze sporo czasu by sobie wszystko wyjaśnić.
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Zasłona z bluszczu odsłoniła kamienny korytarz. Jego koniec ginął w mroku, w dodatku, jego wymiary były wyraźnie przystosowane dla ludzi. Aileen przecież pamiętała, że była w pieczarach razem z jednorożcem i jej białą klaczą, więc coś jej się tu nie zgadzała. Nie wypowiedziała jednak swych obaw głośno.
~ Zdejmijcie ją ze mnie - powiedziała Bzura, oglądając niskie sklepienie. Feanturi zsunął Niarę z konia. Głowa opadła jej na ramię - najwyraźniej znów straciła przytomność.
Długi skalny korytarz zdawał się prowadzić w nicość. Oświetlające go pochodnie rzucały na ściany ich drgające cienie. Po jakimś czasie odnaleźli wmontowane w skałę... drewniane drzwi. Po przekroczeniu ich znaleźli się w pokoju. Był pięknie urządzony, wyłożony drewnem. Pod ścianą stały półki z książkami, w pięknym kominku wesoło trzaskał ogień. To miejsce w żadnej mierze nie pasowało do siedziby jednorożców. Aileen przystanęła, oglądając pokój, natomiast Feanturi ułożył anielicę na wspaniałym łożu. Elfce pomieszczenie nieco przypominało komnaty w wieży Arathaina, aczkolwiek te było skromniej urządzone. Jednakże, takie podobało jej się bardziej - wydawało się jakby bardziej przytulne. Lecz było w nim coś jeszcze. Ze ścian promieniowała dziwna magia, a elfka, wszedłszy tu, poczuła się jakby znalazła się w innym świecie. Pokój aż zapraszał do odpoczynku.
- Zdumiewające - rzekła do siebie. Wszak mogłaby przysiąc, że była w dokładnie tym samym miejscu, a jednak na pewno nie wyglądało ono jak ten pokój.
Niara potrzebowała snu, była śmiertelnie wyczerpana. W chwili, gdy elf ułożył ją na posłaniu, jej twarz jakby odrobinkę się wypogodziła. Poczucie bezpieczeństwa, miękkie łóżko i obecność jednorożców działają cuda.
Feanturi usiadł na podłodze przy kominku. Wcześniej też obszedł pokój, nawet sprawdził ściany. Elf poradził jej by odpoczęła, co zamierzała wkrótce uczynić. Coś jednak nie pozwalało jej w spokoju odpocząć - w pokoju były książki.
W chwili gdy Feanturi rozsiadł się na podłodze, Aileen zaczęła przeglądać tytuły na półkach. Część znała z własnej biblioteki, rozpoznała nawet jedną księgę, której egzemplarz leżał na podłodze w Wieży. Zdecydowanie, księgozbiór składał się z książek niedostępnych zwykłym "śmiertelnikom". Wybrawszy sobie jedną z nich, siadła w fotelu, z którego zrezygnował Feanturi. Ciekawe dlaczego?
Po kilku minutach zaklęła cichutko przypomniawszy sobie że w torbie ma próbkę krwi stwora z lasu. Zapomniała zrobić czegoś, by ją schłodzić. Wyciągnęła z torby fiolkę z czarnym, glutowatym płynem. Zapewne teraz, jucha nie nadawała się już do żadnych badań, ale Aileen pstryknęła w szkło, posyłając odrobinkę energii, by sprawdzić czy cokolwiek się "uchowało". Nic się nie stało - ot, "zwykła" krew nieboszczyka sprzed kilku dni, którego zabiła kilka godzin temu.
- Co to jest? - Feanturi przyglądał jej się od pewnego czasu
- To? - Zakołysała buteleczką. - To krew wilka, którego zabiłam, podróżując tu. Był chory.
- Nie powinnaś była tego dotykać - powiedział.
- Nie martw się, zadbałam, by niczego ani na sobie, ani na Bzurze tu nie przynieść. Myślę sobie, że dobrze by było, gdyby Niara sama spojrzała na tą krew, jednak obawiam się, że skoro jej nie schłodziłam, będzie do niczego. Jakoś nie uśmiecha mi się wizja ponownego polowania na te zdeformowane kreatury.
- Czemu nie przykładałam się do alchemii... - jęknęła w myślach.
~ Zdejmijcie ją ze mnie - powiedziała Bzura, oglądając niskie sklepienie. Feanturi zsunął Niarę z konia. Głowa opadła jej na ramię - najwyraźniej znów straciła przytomność.
Długi skalny korytarz zdawał się prowadzić w nicość. Oświetlające go pochodnie rzucały na ściany ich drgające cienie. Po jakimś czasie odnaleźli wmontowane w skałę... drewniane drzwi. Po przekroczeniu ich znaleźli się w pokoju. Był pięknie urządzony, wyłożony drewnem. Pod ścianą stały półki z książkami, w pięknym kominku wesoło trzaskał ogień. To miejsce w żadnej mierze nie pasowało do siedziby jednorożców. Aileen przystanęła, oglądając pokój, natomiast Feanturi ułożył anielicę na wspaniałym łożu. Elfce pomieszczenie nieco przypominało komnaty w wieży Arathaina, aczkolwiek te było skromniej urządzone. Jednakże, takie podobało jej się bardziej - wydawało się jakby bardziej przytulne. Lecz było w nim coś jeszcze. Ze ścian promieniowała dziwna magia, a elfka, wszedłszy tu, poczuła się jakby znalazła się w innym świecie. Pokój aż zapraszał do odpoczynku.
- Zdumiewające - rzekła do siebie. Wszak mogłaby przysiąc, że była w dokładnie tym samym miejscu, a jednak na pewno nie wyglądało ono jak ten pokój.
Niara potrzebowała snu, była śmiertelnie wyczerpana. W chwili, gdy elf ułożył ją na posłaniu, jej twarz jakby odrobinkę się wypogodziła. Poczucie bezpieczeństwa, miękkie łóżko i obecność jednorożców działają cuda.
Feanturi usiadł na podłodze przy kominku. Wcześniej też obszedł pokój, nawet sprawdził ściany. Elf poradził jej by odpoczęła, co zamierzała wkrótce uczynić. Coś jednak nie pozwalało jej w spokoju odpocząć - w pokoju były książki.
W chwili gdy Feanturi rozsiadł się na podłodze, Aileen zaczęła przeglądać tytuły na półkach. Część znała z własnej biblioteki, rozpoznała nawet jedną księgę, której egzemplarz leżał na podłodze w Wieży. Zdecydowanie, księgozbiór składał się z książek niedostępnych zwykłym "śmiertelnikom". Wybrawszy sobie jedną z nich, siadła w fotelu, z którego zrezygnował Feanturi. Ciekawe dlaczego?
Po kilku minutach zaklęła cichutko przypomniawszy sobie że w torbie ma próbkę krwi stwora z lasu. Zapomniała zrobić czegoś, by ją schłodzić. Wyciągnęła z torby fiolkę z czarnym, glutowatym płynem. Zapewne teraz, jucha nie nadawała się już do żadnych badań, ale Aileen pstryknęła w szkło, posyłając odrobinkę energii, by sprawdzić czy cokolwiek się "uchowało". Nic się nie stało - ot, "zwykła" krew nieboszczyka sprzed kilku dni, którego zabiła kilka godzin temu.
- Co to jest? - Feanturi przyglądał jej się od pewnego czasu
- To? - Zakołysała buteleczką. - To krew wilka, którego zabiłam, podróżując tu. Był chory.
- Nie powinnaś była tego dotykać - powiedział.
- Nie martw się, zadbałam, by niczego ani na sobie, ani na Bzurze tu nie przynieść. Myślę sobie, że dobrze by było, gdyby Niara sama spojrzała na tą krew, jednak obawiam się, że skoro jej nie schłodziłam, będzie do niczego. Jakoś nie uśmiecha mi się wizja ponownego polowania na te zdeformowane kreatury.
- Czemu nie przykładałam się do alchemii... - jęknęła w myślach.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Feanturi
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 83
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Fëantúriemu niezbyt podobał się pomysł noszenia ze sobą zakażonej krwi, i bez tego zbytnio byli narażeni na zapadnięcie na tę przeklętą chorobę. "Z drugiej jednak strony... druidzi potrafią wytwarzać z jadu bestii antidotum. Może z tego też by się dało? W takim razie trzeba by przekazać tą fiolkę doświadczonemu alchemikowi" - tu jego wzrok padł na śpiącą Niarę. - "Ciekawe, czy ona potrafił z niej zrobić użytek? Cóż... przekonamy się gdy nieco odpocznie."
- Lepiej odłóż to w jakieś bezpieczne miejsce - zwrócił się do elfki. - Niara faktycznie może to w jakiś sposób wykorzystać.
Zwiadowca przeciągnął się rozluźniając mięśnie, a następnie zabrał się do zdejmowania pancerza, uznawszy, iż na razie nie będzie mu potrzebny. Wprawdzie zbroja była na tyle wygodna, iż można ją było nosić nie zdejmując przez kilka tygodni, jednakże elf lubił ją zdejmować wtedy gdy mógł, zważywszy na to, iż takie sytuacje nie zdarzały się zbyt często. Proces zdejmowania i zakładania pancerza był dość czasochłonny przez wzgląd na sporą ilość klamer i sprzączek, które pilnowały by skórzane elementy były zawsze na właściwych miejscach.
W końcu elf został w zielonkawej, lnianej koszuli wiązanej pod szyją i szaro-brunatnych spodniach. Zwiadowca w pogładził delikatnie pancerz, w duchu dziękując zwierzęciu, którego skóra chroniła go codziennie. "Każdy kiedyś przysłuży się innemu, a jego ciało powróci do do Matki Natury" - wyrecytował w głowie stare elfie przysłowie, po czym odłożył skórzane odzienie w bezpieczne miejsce, sam zaś przymknął oczy skupiając się na swoim wnętrzu.
- Lepiej odłóż to w jakieś bezpieczne miejsce - zwrócił się do elfki. - Niara faktycznie może to w jakiś sposób wykorzystać.
Zwiadowca przeciągnął się rozluźniając mięśnie, a następnie zabrał się do zdejmowania pancerza, uznawszy, iż na razie nie będzie mu potrzebny. Wprawdzie zbroja była na tyle wygodna, iż można ją było nosić nie zdejmując przez kilka tygodni, jednakże elf lubił ją zdejmować wtedy gdy mógł, zważywszy na to, iż takie sytuacje nie zdarzały się zbyt często. Proces zdejmowania i zakładania pancerza był dość czasochłonny przez wzgląd na sporą ilość klamer i sprzączek, które pilnowały by skórzane elementy były zawsze na właściwych miejscach.
W końcu elf został w zielonkawej, lnianej koszuli wiązanej pod szyją i szaro-brunatnych spodniach. Zwiadowca w pogładził delikatnie pancerz, w duchu dziękując zwierzęciu, którego skóra chroniła go codziennie. "Każdy kiedyś przysłuży się innemu, a jego ciało powróci do do Matki Natury" - wyrecytował w głowie stare elfie przysłowie, po czym odłożył skórzane odzienie w bezpieczne miejsce, sam zaś przymknął oczy skupiając się na swoim wnętrzu.
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Aileen nie zastanawiała się zbytnio nad definicją bezpiecznego miejsca według Feanturiego i schowała fiolkę z powrotem do torby. Buteleczka była szczelna, a skoro wytrzymała drogę, nie powinna nagle rozszczelnić się w pokoju.
Feanturi uwolnił się od pancerza a Aileen wróciła do lektury. Po około kwadransie, gdy doszło do niej, że nie wie o czym czyta, a jej myśli błądzą gdzieś po leśnych polanach, zamknęła książkę i pozwoliła myślom błądzić dalej. Oparła głowę o miękką poręcz fotela i spojrzała na Niarę. Spała.
Feanturi miał całkiem dobry pomysł z tym antidotum - pomyślała. - Oby tylko Niara okazała się bardziej utalentowana alchemicznie niż ja. Ale chyba jednak trzeba będzie się zaopatrzyć w świeższe próbki. To dziwne, że istnieje coś, co atakuje jednocześnie i zwierzęta i rośliny, nie bacząc na gatunki ni tryb życia. - Przed oczami stanęły jej poskręcane i zżarte zarazą gałęzie oraz gnijące kwiaty. Wyrzuciła wszystko z myśli, starając się skupić na czymś weselszym. Po pewnym czasie zaczęło ją to nużyć, toteż wstała z fotela i odłożyła na miejsce książkę. Feanturi nadal siedział przed kominkiem.
- Zaraz wrócę - powiedziała cicho w stronę elfa, po czym opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.
~ Jesteś tam? - posłała swe myśli ku towarzyszce.
~ Nie, nie ma mnie - odpowiedziała po chwili.
Aileen zaśmiała się i poszła korytarzem w kierunku wyjścia. Bzura stała nieopodal i skubała liście z krzewu. Elfka bez żadnej zapowiedzi podbiegła do niej i przytuliła się do jej szyi.
~ Już się znudziło towarzystwo skrzydlatej kobiety i elfa? - zakpiła klacz. - Zaraz mnie udusisz.
~ Wzrusza mnie twoja troska - odpowiedziała, puszczając jej szyję. Oparła się o drzewo obok niej i przez jakiś czas przyglądała się, jak klaczka obgryza krzak z liści.
~ Nie uważasz, że z elfem powinnaś się dogadywać lepiej niż z koniem? - zapytała Bzura, żując soczyste liście.
~ Nie.
~ Ożywione szkielety są bardziej towarzyskie od ciebie - powiedziała po chwili.
~ Odezwała sie, znawczyni nieumarłych...
W tym momencie Bzura uderzyła głową w ramię elfki, posyłając ją na ziemię, po czym odwróciła się i odeszła w kierunku wodospadu.
~ Hej, przepraszam! - krzyknęła za nią, otrzepując się z zeschłych liści i igliwia
Obrażona klacz zniknęła między drzewami.
Poirytowana Aileen weszła z powrotem do kamiennego korytarza, kierując się ku wejściu do pokoju.
Feanturi uwolnił się od pancerza a Aileen wróciła do lektury. Po około kwadransie, gdy doszło do niej, że nie wie o czym czyta, a jej myśli błądzą gdzieś po leśnych polanach, zamknęła książkę i pozwoliła myślom błądzić dalej. Oparła głowę o miękką poręcz fotela i spojrzała na Niarę. Spała.
Feanturi miał całkiem dobry pomysł z tym antidotum - pomyślała. - Oby tylko Niara okazała się bardziej utalentowana alchemicznie niż ja. Ale chyba jednak trzeba będzie się zaopatrzyć w świeższe próbki. To dziwne, że istnieje coś, co atakuje jednocześnie i zwierzęta i rośliny, nie bacząc na gatunki ni tryb życia. - Przed oczami stanęły jej poskręcane i zżarte zarazą gałęzie oraz gnijące kwiaty. Wyrzuciła wszystko z myśli, starając się skupić na czymś weselszym. Po pewnym czasie zaczęło ją to nużyć, toteż wstała z fotela i odłożyła na miejsce książkę. Feanturi nadal siedział przed kominkiem.
- Zaraz wrócę - powiedziała cicho w stronę elfa, po czym opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.
~ Jesteś tam? - posłała swe myśli ku towarzyszce.
~ Nie, nie ma mnie - odpowiedziała po chwili.
Aileen zaśmiała się i poszła korytarzem w kierunku wyjścia. Bzura stała nieopodal i skubała liście z krzewu. Elfka bez żadnej zapowiedzi podbiegła do niej i przytuliła się do jej szyi.
~ Już się znudziło towarzystwo skrzydlatej kobiety i elfa? - zakpiła klacz. - Zaraz mnie udusisz.
~ Wzrusza mnie twoja troska - odpowiedziała, puszczając jej szyję. Oparła się o drzewo obok niej i przez jakiś czas przyglądała się, jak klaczka obgryza krzak z liści.
~ Nie uważasz, że z elfem powinnaś się dogadywać lepiej niż z koniem? - zapytała Bzura, żując soczyste liście.
~ Nie.
~ Ożywione szkielety są bardziej towarzyskie od ciebie - powiedziała po chwili.
~ Odezwała sie, znawczyni nieumarłych...
W tym momencie Bzura uderzyła głową w ramię elfki, posyłając ją na ziemię, po czym odwróciła się i odeszła w kierunku wodospadu.
~ Hej, przepraszam! - krzyknęła za nią, otrzepując się z zeschłych liści i igliwia
Obrażona klacz zniknęła między drzewami.
Poirytowana Aileen weszła z powrotem do kamiennego korytarza, kierując się ku wejściu do pokoju.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Niara
- Pani Snów
- Posty: 2129
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Władca , Mag , Opiekun
- Ranga: Administrator
- Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
- Kontakt:
Minęły trzy dni. Niara była tak wykończona bitwą z wilkami i ranami jakie zostały jej zadane, że większość czasu po prostu przespała. Budziła się na chwilę, by coś zjeść, a potem zmęczona znów zasypiała. Aileen i Feanturi, na zmianę, czuwali przy niej przez cały czas. Pierwszej nocy Niara była bardzo niespokojna, elfka była przy niej od zmierzchu do świtu, anielicy jednak nie dało się ani uspokoić, ani obudzić. Feanturi już tamtej nocy postanowił zwiedzić tajemnicze komnaty jednorożców, nie znalazł jednak nic tak bardzo niezwykłego, by przykuło jego uwagę na dłużej. Jak się okazało, w grocie było kilka komnat przystosowanych jakby dokładnie dla nich. Trzy sypialnie, pomieszczenie z paleniskiem i jadalnią, spiżarnia wypełniona po brzegi... Wszystko jakby przygotowana na przybycie ich trojga. Tego dnia Niara była już zdrowa i w pełni sił. Wstała o świcie i udała się do jadalni by tam spotkać się ze swymi towarzyszami. To co miała im do powiedzenia było bardzo ważne.
Kobieta usiadła u szczytu stołu i oparła dłonie o blat. Spoglądając gdzieś w przestrzeń zastanawiała się, dlaczego wraz z dwójką elfów zostali wybrani by odgonić zarazę. Dlaczego akurat oni? Dziewczyna mogła snuć domysły, ale to przecież nie rozwiązywało problemu. Szybko więc jej myśli obrały inny tor. Wracając wspomnieniami do pierwszej nocy spędzonej tu, u jednorożców, machinalnie chwyciła się za przedramię, jakby skrywało coś o czym wiedziała tylko ona. Miała na sobie ciemnogranatową aksamitną suknię, której długie rękawy zasłaniały całe ręce. Zaciskając dłoń na przedramieniu, po raz kolejny zaczęła zadawać sobie pytanie "Dlaczego ona?". Wiedziała co powinna zrobić, nie wiedziała jednak czy zadanie, które jej powierzono, nie jest zbyt trudne. W końcu oderwała rękę i wzięła głęboki oddech, musiała być silna, przecież ona i jej towarzysze musieli pokonać zło jakie opętało naturę. Czekając na Aileen i Feanturiego, już bardziej pewna, zaczęła jeszcze raz analizować sny, które miały ich poprowadzić ku zwycięstwu...
Kobieta usiadła u szczytu stołu i oparła dłonie o blat. Spoglądając gdzieś w przestrzeń zastanawiała się, dlaczego wraz z dwójką elfów zostali wybrani by odgonić zarazę. Dlaczego akurat oni? Dziewczyna mogła snuć domysły, ale to przecież nie rozwiązywało problemu. Szybko więc jej myśli obrały inny tor. Wracając wspomnieniami do pierwszej nocy spędzonej tu, u jednorożców, machinalnie chwyciła się za przedramię, jakby skrywało coś o czym wiedziała tylko ona. Miała na sobie ciemnogranatową aksamitną suknię, której długie rękawy zasłaniały całe ręce. Zaciskając dłoń na przedramieniu, po raz kolejny zaczęła zadawać sobie pytanie "Dlaczego ona?". Wiedziała co powinna zrobić, nie wiedziała jednak czy zadanie, które jej powierzono, nie jest zbyt trudne. W końcu oderwała rękę i wzięła głęboki oddech, musiała być silna, przecież ona i jej towarzysze musieli pokonać zło jakie opętało naturę. Czekając na Aileen i Feanturiego, już bardziej pewna, zaczęła jeszcze raz analizować sny, które miały ich poprowadzić ku zwycięstwu...
Królowa Niara
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
- Feanturi
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 83
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Fëantúri nie miał zbyt wiele do roboty przez te trzy dni. Szczerze powiedziawszy denerwowała go ta bezczynność, choć za każdym razem gdy nachodziły go takie myśli starał sobie przypomnieć słowa jednego z jednorożców mówiącego, iż czas biegnie tutaj wolniej. Najwyraźniej znajdowali się w jakimś bąblu czasowym. "Przeklęci ludzie. Ostrzegaliśmy ich by nie używali tak potężnej magii, bo jej konsekwencje mogą być okropne" - myślał też za każdym razem, choć w tej chwili powinien się z tego cieszyć. Elf większość wolnego czasu spędzał czuwając nad anielicą. Czuł się odpowiedzialny za jej obecny stan zdrowia i martwił się o nią. Zdążył również polubić Niarę, bardziej nawet niż sam skłonny byłby to przed sobą przyznać. Kobieta na szczęście z każdym dniem wracała do zdrowia, co można było stwierdzić chociażby po zdrowszym odcieniu skóry. Nie chcąc oddalać się zbyt daleko, nie miał możliwości by ćwiczyć. Miast tego albo wpatrywał się w powoli unoszącą się i opadającą pierś Niary, albo czytał.
Zwiadowca wszedł do jadalni niosąc przed sobą wielką michę z gulaszem, do którego ugotowania zabrał się gdy tylko zobaczył Niarę stojącą na nogach. Oczywiście najpierw próbował zawrócić ją z powrotem do łóżka, lecz gdy ta upierała się, że jest już całkiem zdrowa, dał za wygraną i zabrał się do przygotowywania posiłku. Spiżarnia którą oddały im do dyspozycji jednorożce była niezwykle bogata w zapasy. Ba! Fëantúri nie znał nazw nawet połowy z przypraw, owoców i roślin które się tu znajdowały. Elf postawił miskę na środku stołu i rozejrzał się zdziwiony, nie widząc Alieen.
- Jeszcze nie przyszła? - zapytał raczej retorycznie, po czym machnął ręką. Pewnie za chwilę się zjawi, a gulasz zbyt szybko nie wystygnie. Zwiadowca usiadł na brzegu krzesła i zwrócił się do anielicy:
- Cieszę się, że widzę Cię zdrową. Wiesz, wtedy w lesie, bałem się... - tu na chwilę zawiesił głos. - No ale w końcu jesteś aniołem, nie jakimś zwykłym śmiertelnikiem. Zapewne Twój bóg nie pozwoli Ci tak łatwo umrzeć. Powiedz, jak się czujesz?
Zwiadowca wszedł do jadalni niosąc przed sobą wielką michę z gulaszem, do którego ugotowania zabrał się gdy tylko zobaczył Niarę stojącą na nogach. Oczywiście najpierw próbował zawrócić ją z powrotem do łóżka, lecz gdy ta upierała się, że jest już całkiem zdrowa, dał za wygraną i zabrał się do przygotowywania posiłku. Spiżarnia którą oddały im do dyspozycji jednorożce była niezwykle bogata w zapasy. Ba! Fëantúri nie znał nazw nawet połowy z przypraw, owoców i roślin które się tu znajdowały. Elf postawił miskę na środku stołu i rozejrzał się zdziwiony, nie widząc Alieen.
- Jeszcze nie przyszła? - zapytał raczej retorycznie, po czym machnął ręką. Pewnie za chwilę się zjawi, a gulasz zbyt szybko nie wystygnie. Zwiadowca usiadł na brzegu krzesła i zwrócił się do anielicy:
- Cieszę się, że widzę Cię zdrową. Wiesz, wtedy w lesie, bałem się... - tu na chwilę zawiesił głos. - No ale w końcu jesteś aniołem, nie jakimś zwykłym śmiertelnikiem. Zapewne Twój bóg nie pozwoli Ci tak łatwo umrzeć. Powiedz, jak się czujesz?
- Aileen
- Kroczący w Snach
- Posty: 224
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Elf
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Niara potrzebowała aż trzech dni aby dojść do siebie po walce z wilkami. Feanturi opowiedział Aileen, jak zastał ją w lesie, gdy zmutowane zwierzęta chciały rozerwać ją żywcem na strzępy (co też chwilę wcześniej poczyniły z koniem). Na zmianę czuwali przy niej, bowiem budziła się tylko żeby coś zjeść. Elfka polubiła swych nowych towarzyszy, ale kiedy tylko mogła, wychodziła na zewnątrz odwiedzić swą klaczkę, która przestała się obrażać dopiero następnego dnia. Wyglądało na to, że nie nudziło jej się - kilkukrotnie rozmawiała z jednorożcami, a raz nawet widziała dwójkę brykających wesoło źrebiąt.
Elfka była na początku korytarza, gdy spostrzegła jak Feanturi zamyka za sobą drzwi od jadalni. Przed chwilą wróciła od Bzury, która była w wyjątkowo dobrym humorze i poczęła ścigać się z wiatrem. Aileen popędziła kamiennym przejściem za Feanturim.
- Powiedz, jak się czujesz? - zapytał anielicę Feanturi, gdy do jadalni wpadła zdyszana elfka. Wniosła za sobą zapach trawy i świeżego powietrza. We włosach miała wplątany liść, którego zapewne nie zauważyła.
- Przepraszam - powiedziała. - Bardzo się spóźniłam? - Opadła na jedno z krzeseł, starając się uspokoić oddech. Niara tylko się uśmiechnęła.
- Pani, jak się czujesz? - zapytała Aileen, nieświadoma, że elf zapytał przed chwilą o to samo.
Elfka była na początku korytarza, gdy spostrzegła jak Feanturi zamyka za sobą drzwi od jadalni. Przed chwilą wróciła od Bzury, która była w wyjątkowo dobrym humorze i poczęła ścigać się z wiatrem. Aileen popędziła kamiennym przejściem za Feanturim.
- Powiedz, jak się czujesz? - zapytał anielicę Feanturi, gdy do jadalni wpadła zdyszana elfka. Wniosła za sobą zapach trawy i świeżego powietrza. We włosach miała wplątany liść, którego zapewne nie zauważyła.
- Przepraszam - powiedziała. - Bardzo się spóźniłam? - Opadła na jedno z krzeseł, starając się uspokoić oddech. Niara tylko się uśmiechnęła.
- Pani, jak się czujesz? - zapytała Aileen, nieświadoma, że elf zapytał przed chwilą o to samo.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
- Varlein
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Leciał przez krainę jednorożców, a magia, która powinna chronić tą krainę po prostu go rozbawiła. Zdał sobie sprawę kiedy próbowała na niego działać i aby nie latać w kółko jak jakiś anioł z chorobą psychiczną, po prostu ją neutralizował. Jednak na dłuższa metę to było męczące, a on nigdy nie należał do zbytnich pracusiów, jeśli można było uniknąć pracy. Otoczył się kokonem magii chaosu, aby magia jaka próbowała na niego oddziaływać nie potrafiła się przybić, a chaos był zbyt zmienny i nieprzewidywalny, aby sama magia mogła go rozpracować. Zapomniał tylko o jednym bardzo ważnym szczególe. W burzę i deszcz bardzo trudno się lata. Z jednej strony piorun może Ci podsmażyć tyłek, deszcz zasłonić oczy i spowodować bliższe poznanie z drzewem, lub wiatr może zepchnąć na ziemie. Do tego mokre skrzydła są na prawdę ciężkie i trudno nimi wymachiwać w powietrzu. Biorąc pod uwagę Varleina jego szczęście i umiejętności latania, nie stanie się nic dobrego.
Jak na złość od jakiegoś czasu niebo się chmurzyło, wiatr się zmagał a cholerne, mokre krople spadały na niego. "Pięknie się zapowiada" - zawitała mu w głowie niewesoła myśl. To co się działo nigdy nie zapowiadało niczego dobrego. I jak można było się spodziewać wiatr mocniej zawiał, deszcze mocniej zakropił, piorun pieprznął w jego barierę, więc stało się wszystko, żeby runął jak ten upadły anioł. Lecąc na zderzenie z ziemią, przeszukał listę zaklęć i magii mu dostępnej, ale odpowiednie zaklęcia wymagały czasu lub składników, których on akurat nie posiadał. Czas mu się kończył a spadając raczej wywaru nie sporządzi. Jedną część umysłu zaprzątnął do tego, aby zrobiła co tylko może, aby złagodzić upadek, a druga, tu proszę o ciszę oraz spokój, a przede wszystkim się nie śmiać z ironii. Zaczęła się modlić do Boga. Tak, a Bóg na prawdę kocha swoje Upadłe Anioły, a zwłaszcza jednego z najbardziej krnąbrnych. Już sobie wyobrażał jak będą się śmiać z tego w Piekle. "Niby taki odważny i pluje aniołkom w twarz, a tutaj wystarczy wysokość, aby zaczął się modlić" - jeśli to się rozniesie, wolał nie wracać do piekła. Na prawdę ciężko byłoby mu tam żyć po czymś takim. On się modlił a kochana matka Ziemia pragnęła coraz bardziej go przytulić, zbliżając dzielącą ich odległość za pomocą wujaszka Grawitacja.
Jak było do nieprzewidzenia nie miał szczęścia. Oprócz tego oczywistego faktu, że spadł. Za poduszkę nie zrobiły mu korony drzew, czy też miękka ściółka leśna. O nie, mama ziemia, nie jest na tyle ciepła i troskliwa, dla kuzyna swoich dzieci. Mu za poduszkę zrobił ogromny i nierówny głaz. Oczywiście płaski również być nie mógł. Wracając do tematu głównego, pierdyknął w ten głaz, choć pierdyknął to mało powiedziane. Przypierdolił tak, że nikt się nie zdziwi jeśli teraz w uśmiechu będzie pokazywał migdałki, bo zębów nie będzie miał. Ale będzie to robił w szaleńczym uśmiechu, jakieś szufladki w jego głowie na pewno zamieniły się miejscami. Uderzeniu towarzyszył nieprzyjemny chrupot i łaskot. Każdy by się wzdrygnął gdyby był świadkiem tego upadku, łącznie z odsłuchaniem ścieżki dźwiękowej. Będąc bardziej obrazowym. Najpierw uderzył prawym ramieniem o kamień, za ręką poszedł tors, a głowa i nogi z racji tego, że kamień był wygięty w łuk, uderzyły ostatnie. Podsumowując, wyglądał jak zakrwawiona kupa wielkiego gówna. Chociaż nie śmierdział, raczej nikt nie chciałby patrzeć na niego w tej chwili. Choć w gruncie rzeczy, teraz wyglądał jak ten Upadły Anioł z połamanym skrzydłem. Taka przygoda nie zdarzy mu się w najbliższym czasie, gdyż latać przez jakiś okres na pewno nie będzie mógł.
Najgorsze jest to, że Anioły są dużo odporniejsze i wytrzymalsze od ludzi, nie zemdlał przy samym uderzeniu. Zdążył jeszcze pomyśleć "Kurwa, ale ze mnie mają polewkę tam na dole". Gdyby słyszał ich śmiechy, wolałby już się nie obudzić.
Jak to było w jego popierdzielonym życiu. Obudził się nie wiedział kiedy, nie wiedział gdzie. Na początku widział jakąś twarz nad sobą. Po chwili zorientował się, że jest trochę podobna do Niary. To w rzeczywistości była ona, ale on raczej słabo widział. Próbował sobie przypomnieć, dlaczego czuje coś nieprzyjemnego blisko tego, gdzie znajdowało się jego serce.
- Piękna jesteś i podobna do mojej znajomej, ale się pokłóciliśmy, więc jeśli powiesz, że to jest niebo... - tutaj teatralna cisza - Rozp******* te całe Niebo łącznie z Tobą, choć się nie znamy - powiedział, po czym znowu zemdlał. Mimo, że kilka dni był nieprzytomny, złamane żebra, płuca przebite złamanymi żebrami, kilka pękniętych organów, plus złamane skrzydło, prawa ręką i noga, a także i pęknięcie głowy, to nie jest coś z czym Upadły poradzi sobie w parę chwil, nawet z pomocą największego uzdrowiciela z jakiegokolwiek wymiaru.
Następne przebudzenie miało miejsce kilka dni później i już zemdleć, ani zasnąć nie mógł, choć bolało go wszystko tak mocno, że nawet jemu łzy zakręciły się w oczach. "To ja sobie teraz w spokoju, popłaczę" - pomyślał, a jego policzki już były mokre.
Jak na złość od jakiegoś czasu niebo się chmurzyło, wiatr się zmagał a cholerne, mokre krople spadały na niego. "Pięknie się zapowiada" - zawitała mu w głowie niewesoła myśl. To co się działo nigdy nie zapowiadało niczego dobrego. I jak można było się spodziewać wiatr mocniej zawiał, deszcze mocniej zakropił, piorun pieprznął w jego barierę, więc stało się wszystko, żeby runął jak ten upadły anioł. Lecąc na zderzenie z ziemią, przeszukał listę zaklęć i magii mu dostępnej, ale odpowiednie zaklęcia wymagały czasu lub składników, których on akurat nie posiadał. Czas mu się kończył a spadając raczej wywaru nie sporządzi. Jedną część umysłu zaprzątnął do tego, aby zrobiła co tylko może, aby złagodzić upadek, a druga, tu proszę o ciszę oraz spokój, a przede wszystkim się nie śmiać z ironii. Zaczęła się modlić do Boga. Tak, a Bóg na prawdę kocha swoje Upadłe Anioły, a zwłaszcza jednego z najbardziej krnąbrnych. Już sobie wyobrażał jak będą się śmiać z tego w Piekle. "Niby taki odważny i pluje aniołkom w twarz, a tutaj wystarczy wysokość, aby zaczął się modlić" - jeśli to się rozniesie, wolał nie wracać do piekła. Na prawdę ciężko byłoby mu tam żyć po czymś takim. On się modlił a kochana matka Ziemia pragnęła coraz bardziej go przytulić, zbliżając dzielącą ich odległość za pomocą wujaszka Grawitacja.
Jak było do nieprzewidzenia nie miał szczęścia. Oprócz tego oczywistego faktu, że spadł. Za poduszkę nie zrobiły mu korony drzew, czy też miękka ściółka leśna. O nie, mama ziemia, nie jest na tyle ciepła i troskliwa, dla kuzyna swoich dzieci. Mu za poduszkę zrobił ogromny i nierówny głaz. Oczywiście płaski również być nie mógł. Wracając do tematu głównego, pierdyknął w ten głaz, choć pierdyknął to mało powiedziane. Przypierdolił tak, że nikt się nie zdziwi jeśli teraz w uśmiechu będzie pokazywał migdałki, bo zębów nie będzie miał. Ale będzie to robił w szaleńczym uśmiechu, jakieś szufladki w jego głowie na pewno zamieniły się miejscami. Uderzeniu towarzyszył nieprzyjemny chrupot i łaskot. Każdy by się wzdrygnął gdyby był świadkiem tego upadku, łącznie z odsłuchaniem ścieżki dźwiękowej. Będąc bardziej obrazowym. Najpierw uderzył prawym ramieniem o kamień, za ręką poszedł tors, a głowa i nogi z racji tego, że kamień był wygięty w łuk, uderzyły ostatnie. Podsumowując, wyglądał jak zakrwawiona kupa wielkiego gówna. Chociaż nie śmierdział, raczej nikt nie chciałby patrzeć na niego w tej chwili. Choć w gruncie rzeczy, teraz wyglądał jak ten Upadły Anioł z połamanym skrzydłem. Taka przygoda nie zdarzy mu się w najbliższym czasie, gdyż latać przez jakiś okres na pewno nie będzie mógł.
Najgorsze jest to, że Anioły są dużo odporniejsze i wytrzymalsze od ludzi, nie zemdlał przy samym uderzeniu. Zdążył jeszcze pomyśleć "Kurwa, ale ze mnie mają polewkę tam na dole". Gdyby słyszał ich śmiechy, wolałby już się nie obudzić.
Jak to było w jego popierdzielonym życiu. Obudził się nie wiedział kiedy, nie wiedział gdzie. Na początku widział jakąś twarz nad sobą. Po chwili zorientował się, że jest trochę podobna do Niary. To w rzeczywistości była ona, ale on raczej słabo widział. Próbował sobie przypomnieć, dlaczego czuje coś nieprzyjemnego blisko tego, gdzie znajdowało się jego serce.
- Piękna jesteś i podobna do mojej znajomej, ale się pokłóciliśmy, więc jeśli powiesz, że to jest niebo... - tutaj teatralna cisza - Rozp******* te całe Niebo łącznie z Tobą, choć się nie znamy - powiedział, po czym znowu zemdlał. Mimo, że kilka dni był nieprzytomny, złamane żebra, płuca przebite złamanymi żebrami, kilka pękniętych organów, plus złamane skrzydło, prawa ręką i noga, a także i pęknięcie głowy, to nie jest coś z czym Upadły poradzi sobie w parę chwil, nawet z pomocą największego uzdrowiciela z jakiegokolwiek wymiaru.
Następne przebudzenie miało miejsce kilka dni później i już zemdleć, ani zasnąć nie mógł, choć bolało go wszystko tak mocno, że nawet jemu łzy zakręciły się w oczach. "To ja sobie teraz w spokoju, popłaczę" - pomyślał, a jego policzki już były mokre.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel
Miecz Upadłych Varleina
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel
Miecz Upadłych Varleina
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości