Lyyndra Lichwerk pochodzi z majętnej i wielodzietnej rodziny. Jak każdy czarodziej mający sposobność i talent do władania magią, zostaje wysłany na nauki. A jako, że rodzina Lyyndry szczyciła się wysokim prestiżem wśród praktykujących czarodziejów, to przyszłe pokolenia musiały nieść ciężar przodków, by nie przynieść hańby rodzinie.
Lyyndra została wcześnie wysłana do Akademii Czarodziejek gdzie niezbyt się sprawdzała w porównaniu do swoich sióstr i rówieśniczek. Umiejętności szybkiego uczenia się nowych zaklęć, nie szło w parze z jej buntowniczym charakterem. Ponadto umiejętnie potrafiła oszukiwać, kłamać i przekonywać do swojej racji, co pozwalało jej zawyżać swoje oceny i mniemanie o sobie. Była pewna siebie, a bardziej tego, że wysoko postawiona rodzina ją wesprze na każde zawołanie.
Coraz bardziej bezczelne dziewczę pozwalało sobie na wagarowanie i balowanie, pociągając za sobą rówieśniczki do wspólnej zabawy. A te, które nie zgadzały się na lekceważenie nauki, były gnębione przez Lyyndrę i jej koleżanki. Od młodu miała talent do wyżywania się na słabszych i zbieraniu sobie zaplecza zaufanych znajomych do robienia psikusów. Ale dobra passa musiała minąć. Jej wybryki były coraz częściej dostrzegane, a umiejętności i charakter już nie pomagały w oszukiwaniu. Znalazła sobie nawet wroga w postaci uczennicy Justynii, która donosiła za każdym razem, jak tylko Lyyndra lub któraś z jej przyjaciółek zrobiły coś nieregulaminowego. Oczywiście doszło do bójki, gdzie później się okazało, że była zaaranżowana przez Justynię na pokaz władz. Lyyndra musiała ponieść konsekwencje swoich czynów.
Pierw wydalona z jednej akademii, później z drugiej. Dzięki rodzinie udało się ją umieścić na prywatnych lekcjach, które nie przyniosły skutku. Nauka w domu była jeszcze gorsza. Nic nie potrafiło utrzymać rebelianckiej Lyyndry w ryzach. Chyba każdy wiedział, że prędzej czy później skończy w celi, co się i tak stało.
Zaczęło się niewinnie od drobniejszych rozrób. Później było coraz gorzej. Rodzina Lichwerk nie mogła sobie pozwolić na ciągłe pomaganie Lyyndrze i całkowicie ukróciła wsparcie dla buntowniczej czarodziejki...
Lyyndra jak na czarodziejkę, została bezdomna i porzucona przez rodzinę co obiło się wielkich echem wśród innych czarodziejów. Sytuację postanowiła wykorzystać Marzen, Baronowa pławiąca się w bogactwie pozostawionym po zmarłym mężu a w dodatku zawzięta rywalka Lichwerk'ów. Przygarnęła dziewczę pod swoje skrzydła obietnicą zapewnienia jej wiktu i opierunku w zamian za usługi. Dokument przygotowany przewidywał, wieloletnią służbę i został podpisany przez Lyyndrę. Nie miała większego wyboru.
Lyyndrze przypadło zostać służącą Baronowej Marzen, straszliwej suce i zamożnej jędzy jak się okazało, która wpychała swoje grube łapska wszędzie gdzie się da. Uznała, że upokorzenie jedynej córki rodziny Lichwerk będzie idealnym pokazem dla innych. Miała swoją zabawkę od czyszczenia wychodków i sprzątania z stołu resztek. Lyyndra zawsze stała u boku Marzen, w każdej chwili o każdym czasie. Nawet kiedy spała siedziała w pokoju obok oczekując jej rozkazu. Gdyby mogła, udusiła by tą krowę poduszką, ale była sprytniejsza, chroniły ją czary i straż.
Lata mijały, a Lyyndra coraz więcej się uczyła z obserwacji. Marzen, mimo bycia tym kim jest, była sprytna jak lis. Wykorzystywała wszelkie kruczki w prawie, dokumentach i wykorzystywała je jak tylko mogła. Nielegalne interesy stawały się legalne, kiedy ktoś regulował prawo ona wykorzystywała inny sposób. Całe dnie spędzała w raportach maklerskich, w listach od ''przyjaciół'' i księgowała swoje wydatki. Była kobietą biznesu, nietykalną przez prawo i konkurencję. Lyyndra podziwiała ją za to, w momentach kiedy nie dusiła tego robala łańcuchem w myślach.
Mając dwadzieścia lat Lyyndra wykonała swój pierwszy ruch. Marzen czuła się na tyle swobodnie przy służącej, mając ją za głupie dziewczę na usługach, że przestawała patrzeć co robi kiedy nie patrzy. A młoda czarodziejka wykorzystała tą swobodę, by studiować jej księgi i listy. Sprawdzała liczby i nazwiska. Z czasem nawet dopisywała coś od siebie do prywatnych wiadomości.
Po kilku latach sytuacja Marzen zaczęła się pogarszać. Miewała coraz więcej problemów z utrzymaniem kontaktów i znajomości. A to wszystko, dzięki kilku pomyłkom z księgowości. Końcem końców, w ciągu kilku lat Marzen straciła wszystko. A gdy została bez grosza, Lyyndra miała spory majątek, który przelewała z skarbca Marzen na swój, anonimowy depozyt. Wszystko było czyste w świetle prawa, nieistniejące pieniądze Marzen trafiały do kieszeni jej służącej, a ona sama wykupiła swoją wolność i otwarła własny biznes.
Mały lombard na przedmieściach, oferujący niemały grosz za niskim oprocentowaniem. Na początku pracowała uczciwie, musiała być w cieniu i się nie wychylać. Nie miała zamiaru popełniać tego samego błędu co Marzen. Sytuacja się skomplikowała, gdy odwiedzili ją dawni znajomi Marzen. Nie było im na rękę, że ich partnerka w biznesach przestałą istnieć, więc ktoś musiał zająć jej miejsce. I tym kimś byłą Lyyndra. Pod groźbą została pionkiem kartelu a jej lombard stał się pralnią brudnych pieniędzy.
A jak to z pionkami bywa, te najczęściej się zbija z planszy. Lyyndra wpadła i została wtrącana do więzienia na wiele wiele lat. Tam zawarła nowe znajomości w świecie przestępczym i udało się jej uciec raz. Przez kilka lat wraz z poznanymi kolegami i koleżankami ''po fachu'', udawało się jej uciekać przed prawem wzbogacając się na nielegalnym biznesie i pracując dla kogoś o imieniu Krain. Krain miał na pieńku z kartelem, więc Lyyndra wiedząc, że jej działania uprzykrzają życie, tym przez których znalazła się w celi było motywacją.
Pracowała jako złodziejka, przemytniczka i magiczny straszak dla zalegających z opłatami ludźmi. Nie trzeba było długo czekać, jak konflikt miedzy Krain'em a Kartelem przeniesie się na jawne bójki i napaście. Wojna miedzy dwoma potęgami na arenie zamachów, podrabianych dokumentów i szwindli trwał długo, ale nie tak długo jak pobyt Lyyndry w więzieniu... znowu. Pionek ponownie został strącany z planszy, kiedy królowie stali dumnie na planszy oczekując szach matu. Lyyndra miała już dość tego stanu rzeczy i cicho obwieściła, że chce wrócić do kartelu, bo to oni są zwycięzcami w tej zbyt długo trwającej wojnie. Obiecała wydać wszystkie informacje na temat Krain'a i jego działań. Uderz w stół a nożyce się odezwą. Za więziennymi kratami, kartel miał swoich ludzi, którzy byli skłonni do wysłuchania. Ale by dowieść, tego, że Lyyndra mówiła prawdę, musiała dać gwarant swoich intencji. Musiała wyeliminować swoich byłych wspólników odsiadujących karę wraz z nią...
''Kilka lat później''
Lyyndra będąca członkinią kartelu raz jeszcze była bardziej bezwzględna jak wcześniej. Szła po trupach do celu i nic jej nie stawało na drodze. Zdolności magiczne się rozwinęły do poziomu, który sprawnie jej pozwalał na wzbudzanie strachu przed poparzeniem. Bezwzględność Lyyndry byłą doceniona z czasem i została przedstawiona głowie kartelu w mieście. Uzyskała zaufanie i uznanie kartelu, miała otrzymać awans i tak też się stało. Tylko na własnych rachunkach. Lyyndra była śledzona przez Ludzi Krain'a do samego położenia siedziby kartelu i tam doszło do rzezi. Lyyndra od lat pracowała dla Krain'a i wszyscy czekali aż uzyska pozycję pozwalającej jej na odszukanie siedziby kartelu. Doskonały plan, który zostawił na Lyyndrze znamię morderczyni przyjaciół.
Kilka dni później po rzezi kartelu, otrzymała zaproszenie przez samego Krain'a na prywatną audiencję. Nikt o tym nie wiedział prócz samej Lyyndry i Krain'a.
Czarodziejka stawiła się na miejscu, w opuszczonym magazynie oczekując na przybycie swojego pracodawcy. Zwycięski Krain okazał się być kobietą, kobietą, którą znała. Justynia, czarodziejka, prymuska i donosicielka z Akademii, stała na czele półświatka i to ona byłą odpowiedzialna za los, który spotkał Lyyndrę. Justynia podziękowała Lyyndrze za poświęcenie w tak długiej i wymagającej misji bycia podwójną agentką. Nawet jeśli się to wiązało z utratą dziesiątek jej ludzi by wzmocnić pozycję jej szpiega.
Justynia ograła wszystkich siedząc daleko w cieniu i przeprosiła Lyyndrę za szkolne lata. Obiecała jej świetlaną przyszłość, kiedy kartelu już nie ma a miasto i wiele innych czeka na ekspansję. Lyyndra wiedziała, że przeprosiny za dawne dzieje były kłamstwem. Ta kobieta nie dbałą o nikogo tylko o siebie wysługując się innymi. Pozwoliła na mord swoich ludzi i kontrolowane sabotowanie swych działań, w których ludzie tracili domy, życie lub spędzali czas w lochach.
Justynia zaprowadziła Lyyndrę do swojej magicznie ukrytej kryjówki gdzie znajdywał się jej gabinet. Miałą zostać jej prawą ręka w nadchodzącym imperium. Lyyndra widząc wszystkie dokumenty, księgi, obiekty do szantażu i wiele innych przydatnych rzeczy, wiedziała co musi zrobić. Zręczne pchnięcie sztyletem z zaskoczenia w serce Justynii załatwiło sprawę. Kartelu już nie było, a Krain... pozostał. Lyyndra nie mogła pozwolić by znów została pionkiem, została Krain'em. W końcu nikt nie wiedział kim jest i jak wygląda. A z zasobami, które zostały jej przedstawione, miała sporo do nadrobienia jako nowa królowa.
Przez kilka następnych lat, czarodziejka wzmacniała swoją pozycję i zręcznie wykorzystywała zostawione przez Justynię zasoby, przy których zyskiwała także nowe. Ale z jedną różnicą. Nie ukrywała się w cieniu, a ludzi, których zatrudniała byli jej posłuszni nie dlatego, że ich szantażowała, tylko dlatego bo zwracała obciążające ich dowody w ich ręce. Nie chciała być Justynią, która była gotowa do poświęceń swoich ludzi. Nie chciała, sterować pionkami na zbicie, a otaczać się samymi królami i królowymi. Swych ludzi zatrudniała poprzez zaufanie i lojalność. Nie zarabiała ogromnych sum, ale lojalności się nie kupuje. Ją się zdobywa, a czarodziejka miała talent do zdobywania przyjaciół, jak za szkolnych czasów. Po wielu latach dysponowała armią ''przyjaciół'' a nie pracowników.
Lata mijały a Lyyndra oficjalnie została największą lichwiarką pracująca na skraju miasta. Lombard i usługi pożyczkowe kusiły wszystkich szybkim zarobkiem o wielkim ryzyku. Wszystko było tak przygotowane, że nikt nie mógł zarzucić jej oszustwa na tle państwowym i socjalnym. Lyyndra, miała wiele sposobów by wzbogacać się na innych.
Wynajmowała drabów do osób zadłużonych, swoich klientów nękała ''powiadomieniami'' o zapłacie, a czasami wypadki chodziły po ludziach. Wypadki, w których ludzie tracili domy, a ona uzyskała spore pole do sprzedaży nieruchomości. Nieruchomości, sprzedawane jej współpracownikom, gdzie powstały wszelkie zakłady do prania pieniędzy. Lyyndra była bezduszna na krzywdę osób, które dla niej nie pracowały. Dlatego każdy chciał należeć do jej ''rodziny'' by uniknąć losu zwykłego szarego człowieka.
Krain nie zniknął, a imperium się poszerzało. Jednak, zawsze się znajdzie większa ryba...
Kartel podobno wraca i reorganizuje swoje siły.
Ktoś nazywający się Hrabią zaczynał wchodzić na jej terytorium.
Miejscowa władza miała powoli dość poczynań lichwiarki.
Rodzina Lichwerk domyślała się, że Krain to ich córka i kombinowała jak to wykorzystać.
Zniknięcie Justynii zwróciło uwagę jej rodziny, a ci także byli szemrani.
Przed Lyyndrą stało wiele niebezpieczeństw przeszłości jak i przyszłości.
W końcu, nie sztuką jest się wzbogacić, tylko jak te bogactwo utrzymać. A do tego potrzeba przyjaciół.