Anaya urodziła się i wychowała w niewielkiej wiosce położonej wysoko w górach Fellarionu. Ta osada stanowiła ostatni punkt szlaku prowadzącego przez góry. Wszyscy, którzy chcieli przeprawić się z południa na północ lub odwrotnie podróżowali właśnie tamtędy. Wioskę zamieszkiwały wyłącznie lodowe elfy, większość z nich trudniła się łowiectwem. Część zdobyczy zostawiali na własny użytek, resztę zwozili karawanami do Rapsodii - miasta leżącego u podnóża.
Surową i nieprzyjazną okolicę prawie cały rok przykrywał śnieg. Wioskę ze wszystkich stron otaczał gęsty, górski las pełen karłowatych drzew i ostrych skał. Przez sam środek wiódł gościniec, którym przejeżdżali wszyscy przekrazający góry podróżnicy. Największym i najokazalszym we wsi była gospoda. Znacznie wyróżniała się spośród małych, drewnianych chat prawie całkowicie zakopanych w śniegu. Zbudowano ją z kamienia, w oknach były drewniane okiennice, a dach kryty gontem górował ponad innymi budynkami. Zatrzymywali się tam prawie wszyscy jadący traktem, ponieważ w okolicy nie było nic innego.
Anaya wraz z matką i piątką rodzeństwa mieszkała na skraju wioski w chatce nad zamarzniętym strumieniem. Ojca nie pamiętała. Z opowieści matki wiedziała tylko, że zginął podczas polowania rozszarapny przez wilki. Nie było im łatwo żyć, ale jakoś dawali radę do chwili, gdy matka zachorowała. Wtedy Anaya jako najstarsza córka musiała zająć się wyżywieniem rodziny. Od tamtej pory jej głównym zajęciem stało się polowanie. Robiła wszystko, by zapewnić swoim bliskim jedzenie i zebrać choć trochę złota na leki, które ulżyłyby matce w ciężkiej chorobie. Sama polowała, zastawiała pułapki i oprawiała zdobycze. Skóry i mięso sprzedawała kupcowi, który zawoził towar do miasta. Nie dostawała zbyt wiele, ale wystarczyło na podstawowe potrzeby.
Podczas jednego z polowań, na polanie, gdzie zwykle pasły się sarny i jelenie ujrzała coś małego i białego w kępie pożółkłej trawy. Potwornie się szarpało i wyło. Gdy podeszła nieco bliżej dostrzegła młodego wilka, który złapał się w sidła. Nigdy nie zadzierała z wilkami. Jak większość elfów z wioski, wiedziała doskonale, że watahy mieszkające w górach są bardzo liczne i niebezpieczne, ale trzymają się swoich terytoriów. Jej ojciec podczas swojego ostatniego polowania naruszył granicę i przypłacił to życiem. Po chwili namysłu postanowiła uwolnić zwierzę. Było ranne - pułapka zmasakrowała tylne kończyny, wilk mocno krwawił. Nie potrafiła go zostawić na pastwę losu, zaniosła więc do siebie i potajemnie opatrzyła rany. Urządziła mu posłanie w piwniczce i dokarmiała, jednocześnie dbając o jego rany. Po kilku miesiącach kości zrosły się, a wilk powoli zaczynał chodzić. W końcu przyszedł czas, by wypuścić go na wolność, opuścił dom Anayi, ale zawsze wracał, nie odstępował jej na krok i zawsze towarzyszył w polowaniach.
Dni w małej górskiej wiosce mijały, jeden podobny do drugiego. Czas płynął powoli i pewnie wszystko dalej zmierzałobyspokojnie do przodu, gdyby nie straszna, krwawa noc sierpniowego nowiu.
Była późna noc, już nawet w gospodzie zgasły światła i cała wioska pogrążyła się w głębokim śnie, ciszę przerwało rżenie koni. Nagle do wsi wjechała galopem casła gromada zamaskowanych postaci. W dłoniach dzierżyli miecze i pochodnie. Bandyci palili i plądrowli wszystko, co napotkali na swojej drodze, mordowali mężczyzn, kobiety i dzieci. Anayę obudził ostry, duszący zapach dymu. Wstała i wybiegła z chaty. Ujrzała ogień ogarniający wszystko dookoła i czarnych jeźdźców wymachujących mieczami, zewsząd dochodziły wrzaski. Wbiegła z powrotem do środka, aby obudzić swoją rodzinę. Po chwili do chaty wpadło czterech bandytów. Jeden z nich uderzył elfkę tak mocno, że zatoczyła się i wpadła do piwniczki. Straciła przytomność. Słyszała tylko stłumione krzyki, rozpoznawała głosy swoich braci i sióstr, a na końcu matki. Później znów zapach dymu, żar dookoła. Usiłowała się podnieść, ale zawroty głowy nie ustępowały. Była pewna, że spłonie razem z domem, gdy nagle ujrzała nad sobą znajomą, białą sylwetkę wilka. Wziął ją na grzbiet i wyniósł z domu. Zmierzali w kierunku lasu. Kiedy wilk przekraczał strumień przechodząc po pniu dawno zwalonego drzewa dojrzał ich jeden z bandytów. Szybko oddał strzał z kuszy - trafił. Zwierzę ugodzone w bok zachwiało się, razem z elfką wpadli do rwącego strumienia, którego nurt poniósł ich daleko, za wioskę. Zatrzymali się dopiero m miejscu, gdzie koryto zrobiło się płytsze. Zwierzę wyciągnęło na wpół przytomną Anayę na brzeg za ubranie i znów wzięło na swój grzbiet. Dotarli na wzniesienie górujące ponad lasem. Dziewczyna zsunęła się z grzbietu wilka na ziemię. Ponownie straciła przytomność. Obudziła się na krótko przed wschodem słońca. Jej towarzysz leżał przy niej. W jego boku tkwiła strzała - krwawił. Uklęknęła przy nim, położyła jego łeb na kolanach. Oddychał ciężko, a z każdym oddechem nabierał mniej powietrza, w końcu przestał się ruszać. Jego wzrok zastygł wpatrzony w twarz elfki. Gdy pierwsze promienie słońca rozświetliły nieboskłon splamione krwią futro rozbłysnęło. Zaczęły otaczać ich smugi błękitnego światła. Robiło się coraz jaśniej. W końcu niebieska poświata oślepiła Anayę. Poczuła wtedy coś, poczuła jak magia wypełnia ją od środka, jak między ciałem, a duchem zapanowała idealna harmonia. Poczuła przypływ sił. Gdy tajemnicze światło zniknęło tak nagle, jak się pojawiło elfka była sama. Wilk zniknął, a na jej lewym nadgarstku pojawił się symbol, przedstawiał on księżyc w pełni przebity mieczem. Dopiero jakiś czas później dziewczyna zrozumiała co stało się tamtego poranka, usłyszała od podróżnego legendę o watasze wilków, które swoim najbliższym oddają po śmierci duszę, co dodaje im sił i mocy. Biały wilk umierając przekazał jej swoją moc. Dzięki temu mogła przybrać postać podobną do niego. Po tych wszystkich wydarzeniach elfka została całkiem sama. Wszyscy jej bliscy, przyjaciele, wszyscy, których znała nie żyli. Ruszyła w podróż, aby odszukać odpowiedzialnych za najazd. Chciała się zemścić za wszelką cenę, to stało się jej jedynym celem. Podczas wędrówki przez Opuszczone Królestwo napotykała wiele niebezpieczeństw na swojej drodze.
Pewnego razu w lesie zastała ją noc. Postanowiła schronić się w pobliskiej jaskini. Okazało się, że w jej czeluściach znajdowało się laboratorium. Jego właścicielem i jedynym mieszkańcem był pewien młody alchemik imieniem Alan. Zwrócił się do niej z prośbą. W dalszej części jaskiń zamieszkała wyverna, która skutecznie uprzykrzała mu życie. W zmian za pokonanie jej obiecał niezwykły łuk i trochę złota. Elfka przystała na propozycję. Potwór okazał się nie lada wyzwaniem. Głównie ze względu na swoje nietypowe zdolności. Potrafił się teleportować w czasie i przestrzeni, gdy ktoś spojrzał mu w oczy. Zwyciężenie tej walki zajęło Anayi dużo czasu. Alchemik po rozpruciu cielska potwora, znalazł w jego żołądku kryształ, który również podarował dziewczynie. To właśnie dzięki niemu wyverna posiadła takie zdolności. Już następnego ranka elfka ruszyła w dalszą podróż w poszukiwaniu zemsty. Samotny alchemik ruszył jej śladem, najwyraźniej chcąc się zaprzyjaźnić.
Ich wspólna podróż z początku bardziej przypominała prześladowanie. Alan szedł za nią mimo wyraźnych zakazów elfki. Później jednak jakoś się dogadali, lepiej poznali i przywiązali do siebie. Powrócili do Rapsodii, skąd pochodził Alan. Tam okazało się, że jej przyjaciele - Cedric i Lena przeżyli straszny pożar wiele lat wcześniej i zamieszkali w mieście u podnóża góry. Miłość do Cedrica na chwilę znów zakwitła w Anayi. Postanowili jak najszybciej wziąć ślub. Alan w tym czasie powrócił do ciotki, która go wychowała. Kobieta ukrywała przed nim straszną tajemnicę, władała bardzo potężną i śmiercionośną magią, nad którą nie panowała. Alchemik nie mogąc się z nią dogadać, wrócił do przyjaciółki i pomagał w przygotowaniach do ślubu. Podczas ceremonii ciotka mężczyzny zjawiła się i wściekła na swego siostrzeńca spowodowała magiczną katastrofę, która zabiła między innymi narzeczonego Anayi.
Elfka ponownie przez ludzi została pozbawiona ukochanej osoby. Tym razem jednak dzięki wsparciu Alana było inaczej. Nie cierpiała aż tak bardzo. Przez lata nie widziała swojego ukochanego, a ślub był impulsem. Gdy zniknął, dotarło do niej, że jest już kimś całkiem innym. Razem z alchemikiem wyruszyli w góry, chciała pokazać mu miejsce, gdzie stała kiedyś jej wioska. Tam zdecydowali, że się rozstaną. Każde miało pójść w swoją stronę, ale obiecali sobie, że kiedyś się spotkają.