Oglądasz profil – Rheasenda

Ta postać nie została jeszcze zaakceptowana
Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Rheasenda
Rasa:
Mroczny Elf
Płeć:
Kobieta
Wiek:
297 lat
Wygląda na:
25 lat
Profesje:
Ochroniarz, Zabójca, Najemnik
Majątek:
Dostatni
Sława:
Rozpoznawalny

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Rheasenda
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Rheasenda

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Rejestracja:
11 miesiące temu
Ostatnio aktywny:
7 godziny temu
Liczba postów:
0
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, nie do zdarcia
Zwinność:bardzo zręczny, bardzo szybki, dokładny
Percepcja:dobry wzrok, czuły słuch, przytępiony smak, wyostrzone czucie
Umysł:b. silna wola
Prezencja:nieokrzesany

Umiejętności

Podstawowy

Cechy Specjalne

Klątwa

Magia: Rozkazy

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Wygląd

Historia

	Iruvia słynęła z bycia elfim miastem. Miastem zbudowanym przez elfy, dla elfów. Wiele pokoleń istot tegoż gatunku miało w Iruvii swój dom. Azyl. Bezpieczną przystań. Kto z różnych przyczyn wybywał w dłuższą podróż poza Lasy Eriantur, zazwyczaj ciepło wracał myślami do rodzinnych stron i z nostalgią wspominał dzieciństwo w tej pełnej wdzięku leśnej ostoi, w której każdy elf był zawsze mile widziany.
… No, może prawie każdy.
Gdzie do głosu dochodzi polityka, konwenanse i zaściankowość, tam kończy się idylliczna wielka szczęśliwa rodzina, a granic tych nie sposób przekroczyć. W każdym razie Bernard Rhamnus nie zamierzał tego zrobić. Gdy powinęła mu się noga i przelotny romans przerodził się w gaworzący problem, bynajmniej nie kwapił się do wcielenia mrocznego bękarta w swój szacowny ród leśnych elfów. Od zawsze posiadając jednakowoż łeb do interesów, nie odrzucił całkowicie swojego potomka, bo choć zaledwie półkrwi niedojda, to jednak miał się w przyszłości okazać przydatny.
Dziewczynka została oddana na wychowanie służbie. Pokojówki nadały jej imię Rheasenda i zadbały o jej podstawowe potrzeby, aby jako dziecko mogła poprawnie się rozwijać. Próżno jednak było oczekiwać, by obdarzyły cudzego bękarta czułością czy ciepłem. Od samego początku elfka znała prawdę o swoim pochodzeniu i niczego nie pragnęła tak bardzo, jak bycia częścią rodziny, którą przez lata obserwowała z ukrycia. Marzyła o spotkaniu z ojcem, o tym jak weźmie ją w ramiona i zrozumie, że tak naprawdę kocha swoją małą córeczkę. A potem wyprawią wspaniałą ucztę, podczas której będzie mogła zasiąść przy stole razem z resztą rodzeństwa. Gdy jednak w końcu doszło do owego spotkania - w dniu dziesiątych urodzin Rheasendy - dziewczynka przeżyła bolesne zderzenie z rzeczywistością, która nijak się miała do jej dziecięcych fantazji.
“Bądź dobrym dzieckiem i pracuj ciężko, a być może kiedyś zasłużysz na miejsce w tej rodzinie.”
Pierwsze słowa, jakie Bernard do niej skierował, na zawsze wryły się w świadomość mrocznej elfki. Podjęła ona wówczas postanowienie. Zasłuży na to. Da z siebie wszystko i pewnego dnia, pewnego pięknego dnia, stanie się jedną z nich. Ojciec uzna ją za córkę i pozwoli jej przyjąć swoje nazwisko. Ach, jakże piękne to było marzenie…
Zakasała więc rękawy i wzięła się ostro do pracy, ucząc się wszystkiego, co było dla niej przewidziane. Od podstawowych umiejętności, przez szkołę przetrwania, aż po różne rodzaje wojaczki. Bernard bowiem miał plan iście sprytny. Mamiąc naiwne dziecko obietnicą świetlanej przyszłości, mógł ją zmusić, by zrobiła dla niego wszystko, toteż zamierzał wykorzystać ją do najbrudniejszej roboty. Miała być jego ostrzem. Odbierać życie tym, których on wskaże palcem. Nie szczędził pieniędzy na nauczycieli sztuk walki, co Rheasenda odbierała za przejaw jego zaangażowania w rolę ojca; dla niego była to czysto ekonomiczna inwestycja.
Kolejne lata upływały jej głównie na nauce, a w przerwach między nią snuła się po dworze. Mogła to robić, pod warunkiem, że pozostawała niezauważona, w związku czym nawyk cichego poruszania się wszedł jej w krew. Bernard jasno stawiał granicę między swoją formalną, prawdziwą rodziną, a nieślubnym dziełem przypadku, zresztą pozostali członkowie rodu Rhamnus, mówiąc delikatnie, też nie pałali sympatią do mrocznego intruza. Pani domu, Anasthasia, patrzyła na nią z pogardą, ilekroć skrzyżowały się ich ścieżki, synowie zaś udawali że jej nie widzą, choć Rheasenda słyszała ukradkowy śmiech i szepty, za każdym razem gdy próbowała zejść z ich pola widzenia. Jedynie prawowita córka Bernarda, Nightingale, przyglądała się mrocznej elfce z zaciekawieniem. Kilka razy nawet próbowała ją gonić korytarzami posiadłości, jednak Rheasenda była od niej zwinniejsza i zawsze umykała zanim zdążyło dojść między nimi do konfrontacji. Do czasu, gdy któregoś razu podczas takiej ucieczki potknęła się o zwinięty kawałek dywanu i przygrzmociła twarzą w kamienną posadzkę. Nightingale, korzystając z jej zdezorientowania, zabrała ją wówczas do swojej prywatnej łazienki i pomogła jej zatamować krwotok z nosa.
“Proszę, nie uciekaj przede mną, mała Rheo. Chciałabym cię poznać. Mam czterech braci, których nie znoszę. Zawsze marzyłam o młodszej siostrze.”