Oglądasz profil – Dinka
Ogólne
- Godność:
- Dinka Gwidêillíad
- Rasa:
- Górski Elf
- Płeć:
- Kobieta
- Wiek:
- 415 lat
- Wygląda na:
- 30 lat
- Profesje:
- Kupiec, Najemnik, Szpieg
- Majątek:
- Majętny
- Sława:
- Sławny
Aura
Emanacja na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie mieniących się niczym gwiazdy na niebie błyskotek. Siła tej aury wydaje się przyciągać latające wokół drobinki złota, jakby zaskarbiając sobie je niczym idealną zdobycz, aby przyozdobić czymś swój żelazny blask. Rubinowa poświata swą wyrazistością przypomina śmiałkom czytającym ową aurę, aby nie dać się zwieść jej miękkości i giętkości - ta emanacja nie ugnie się pod byle czym, co podkreśla mocno gorzkim posmakiem, który przylepia się do podniebienia i nie pozwala zapomnieć o jednym, drobniutkim szczególe - o swych ostrych brzegach, które zdają się przyciskać do gardła niczym świeżo naostrzony nóż. Dla wytrwałych zaś pozostaje zapach świerk i sosen, a towarzyszące im subtelne echo zdaje się naprawdę przenosić do lasu położonego wśród górzystych terenów. Gdy już wydaje się, iż ten błogi spokój aury otula swoją gładkością, ta ponownie zaskakuje odczytujących ją śmiałków kwaskowatością i pozostawia po sobie zapewne znamienny ślad w ich umysłach.Połączone profile
Atrybuty
Krzepa: | niezbyt silny, wrażliwy |
---|---|
Zwinność: | bardzo zręczny, precyzyjny |
Percepcja: | dobry wzrok, czuły słuch, szczątkowe czucie |
Umysł: | niezwykle bystry, błyskotliwy, b. silna wola |
Prezencja: | Ładny, charyzmatyczny |
Umiejętności
Handel | Mistrz |
---|---|
Filverel handlował wszystkim, czym tylko można handlować: przedmiotami, informacjami, usługami. Od młodego wieku Dinka była przez niego uczona, by po śmierci ojca przejąć rodzinny interes. Doskonale wie, czego i gdzie szukać, jak operować cenami, by skutecznie przyciągać zarówno klientów, jak i wykonawców. Jej działalność skupia się głównie wokół zbieraniu zleceń i przekazywaniu ich odpowiednim najemnikom, pełniąc niejako rolę pośrednika. Dzięki szerokiej sieci kontaktów, zapewniających stałe źródło świeżych informacji, jest zorientowana w wielu obszarach życia i oferuje szeroki wachlarz usług. | |
Geografia i kartografia | Ekspert |
Niezbędna rzecz w fachu kogoś prowadzącego działalność na szeroką skalę. Chcąc podejmować się poważniejszych zleceń, musi orientować się w geografii, by znać lokalizację celu misji oraz ludzi, z którymi w danym rejonie może się skontaktować. Znajomość ukształtowania terenu również przydaje się w przygotowaniu i dostosowywaniu planów działania. | |
Matematyka | Ekspert |
Na naukę tej dziedziny wiedzy Filverel kładł największy nacisk. Mała Dinka przeklinała w myślach kolumny liczb, śmiertelnie znudzona ich przepisywaniem, jednak z biegiem czasu doceniła matematyczne biegłości; dzięki nim potrafi błyskawicznie oszacować cenę danej usługi, włączając w to koszty zatrudnienia odpowiednich osób i zapewnienia im niezbędnych środków do wykonania zlecenia. | |
Walka bronią kolną: sai | Ekspert |
Pewna część zleceń, właściwie nawet dosyć spora, wymaga użycia broni. Elfka trenowała pod okiem fachowców, odkąd zdołała utrzymać w dłoni sztylet. Filverel pozwolił jej samej wybrać narzędzie walki, więc dlaczego akurat sai? Odpowiedź była całkiem prosta: lekkie, poręczne, eleganckie. Nie robi tyle bałaganu, co broń obuchowa czy nawet klasyczny miecz, a jest równie skuteczne. Poza tym, jak dobrze pokombinować, dla ostrego szpikulca można wymyślić wiele zastosowań, niekoniecznie związanych z bezpośrednią walką. | |
Otwieranie zamków i unieszkodliwianie mechanizmów | Ekspert |
Mimo braku czucia w dłoniach, Dinka biegle włada wytrychem, choć problemy z percepcją wymusiły na niej nieco inne podejście do jego obsługi. Zamiast dotykiem, kieruje się słuchem i wyćwiczonymi sekwencjami ruchów. Może i zamki różnią się od siebie szczegółami, ale ogólne schematy ich otwierania okiem eksperta są całkiem typowe. | |
Szulerstwo | Biegły |
Dinka jest honorowym kupcem i zawsze dotrzymuje zawartych umów... ale co zawiera w tych umowach, to już inna kwestia. Nie oszukuje klientów - bezmyślne tracenie ich lojalności nie leży w jej interesie - lecz potrafi tak manipulować warunkami umowy, iż wyciąga z tego jak największe korzyści przy równoczesnym zadowoleniu drugiej strony. | |
Pisanie i czytanie | Biegły |
Dość powiedzieć, że sporą część życia elfka spędziła w bibliotece, przepisując treści książek i szukając w nich potrzebnych informacji. | |
Skradanie się | Biegły |
Dinka nie może się poszczycić tężyzną fizyczną, stawia zatem na dyskrecję i przewagę elementu zaskoczenia. | |
Poliglotyzm | Biegły |
Większość archiwalnych źródeł jest zapisana we wspólnym, jednak po bardziej specyficzne informacje zdarza się Dince sięgać do obcojęzycznej literatury. Również zawodowe kontakty i sporadyczne szpiegowskie zadania wymagają sporej wiedzy językowej. Elfka, poza wspólną mową, biegle włada (rzecz jasna) elfickim, Czarną Mową, zna też pobieżnie kilka naturiańskich dialektów oraz język niebian. | |
Szpiegostwo | Biegły |
Misje wywiadowcze to jej ulubiony typ zleceń, więc jeśli zdarzy jej się osobiście jakiegoś podjąć, jest duża szansa, że będzie to właśnie ten typ zadania. W przeszłości zdarzało jej się działać pod przykrywką przez całe miesiące - jak choćby podczas epizodu z Livią - teraz ogranicza długotrwałe wypady, przez wzgląd na obowiązki w stacjonarnym doglądaniu interesów. | |
Uniki | Biegły |
Nikt nie lubi być raniony, a kiedy części tych ran nie jesteś świadomy - robi się z tego poważny problem. Lepiej więc potrafić ich unikać, niż martwić się o przeoczone zakażenie. Nie wspominając już o tym, że utrata kończyny czy dziury w trzewiach nie są szczególnie kuszącą perspektywą. | |
Skrytobójstwo | Zaawansowany |
Najbrudniejszą robotę zrzuca przeważnie na wynajmowanych w tym celu specjalistów, aczkolwiek zdarzało - i zdarza - jej się zakończyć czyjś żywot w celach zarobkowych. | |
Prawo | Zaawansowany |
Nie, żeby sama przejmowała się zbytnio legalnością swoich działań, ale trzeba wiedzieć, kiedy za zlecenia naruszające granice prawa - a tym samym potencjalnie ryzykowne - można policzyć sobie więcej ruenów. | |
Polityka | Zaawansowany |
Znajomość polityki bardzo się przydaje pod kątem planowania działania i dobierania pod nie odpowiednich ludzi. | |
Aktorstwo | Opanowany |
Bez tej umiejętności szpiegowanie pod przykrywką byłoby niemożliwe. | |
Przetrwanie | Opanowany |
Umie poradzić sobie z rozmaitymi przeciwnościami, ale woli nie być zmuszana do kombinowania, jak utrzymać się przy życiu. | |
Kulturoznawstwo i religioznawstwo | Opanowany |
A także wiedza o tym, co dla konkretnych grup społecznych może być cenne. Jak nimi manipulować. Wszak kultura to klucz do poznania, a religia - świetne narzędzie do kontrolowania mas i jednostek. | |
Jeździectwo | Opanowany |
Potrafi utrzymać się w siodle i w razie konieczności oporządzić wierzchowca, choć przeważnie płaci za to miejskim chłopcom szukającym łatwego zarobku. | |
Czytanie aur | Opanowany |
Lubi wiedzieć, z kim ma do czynienia, zwłaszcza jeśli ten ktoś mógłby stanowić potencjalne zagrożenie, jednak w przypadku tej umiejętności musi się jeszcze wiele nauczyć, gdyż jej interpretacje nie zawsze są trafne. | |
Torturowanie | Opanowany |
Głównie w celu wydobywania informacji, rzadziej w ramach zemsty w imieniu klienta. | |
Etykieta | Opanowany |
Wie, jak się należycie zachować, jeśli zachodzi taka potrzeba, lecz przez większość czasu nie zawraca sobie głowy uprzejmościami. Jeśli komuś nie podoba się jej sposób bycia, to taki ktoś nie jest wart jej uwagi. | |
Anatomia z medycyną | Opanowany |
Posiada niezbędną wiedzę do zadawania ran i opatrywania tych lżejszych, ale w poważniejszych przypadkach zachodzi konieczność zwrócenia się do uzdrowiciela. | |
Kaligrafia | Podstawowy |
Zazwyczaj bazgrze jak kura pazurem, przez wzgląd na ilość przepisywanych treści, jednak kiedy odczuwa potrzebę, potrafi naprawdę ładnie pisać. | |
Pływanie | Podstawowy |
Wrzucona do wody nie utonie od razu, choć może mieć lekkie problemy z samodzielnym utrzymaniem się na jej powierzchni przez dłuższy czas. | |
Rysunek | Podstawowy |
Niektóre jej notatki są dodatkowo opatrzone rysunkami. Do idealnych wiele im brakuje, ale oko przypomina oko, da się też odróżnić kota od psa. |
Cechy Specjalne
Zimna krew | Atut |
---|---|
To coś więcej niż zwykłe opanowanie. Choć pozornie żywiołowa i zdecydowanie pyskata daje się nieraz porwać przypływom irytacji, strach jest pojęciem niemal elfce obcym. Poziom, jakiego musiałoby sięgnąć zagrożenie, by wywołać u niej odczuwalny stres, jest praktycznie nieosiągalny. Być może zwyczajnie jest to zasługa pewności siebie, która z wiekiem zdążyła ewoluować do skrajnej arogancji, ale Dinka żyje w przekonaniu, że uda jej się wyjść obronną ręką z każdej sytuacji. A jeśli nie... mówi się trudno. Zwłoki znacznie potężniejszych osób leżą zakopane; dołączenie do grona poległych, którzy zdążyli coś w życiu osiągnąć, nie jest aż tak złą perspektywą. | |
Mowa wiatru | Rasowa |
Za jej pośrednictwem w przeszłości Dinka komunikowała się z ojcem oraz rodzeństwem. Obecnie raczej jej nie używa, choć skrycie żywi przekonanie, iż pozyskanie elfiego wspólnika potrafiącego w ten sposób przesyłać wiadomości, byłoby dość dobrym strategicznie posunięciem. | |
Pakt ze zjawą | Ułomność |
Umowa, na podstawie której elfka od czasu do czasu oddaje swoje ciało w posiadanie Madelynn, w zamian za codzienną pomoc zjawy w zarządzaniu biblioteką. Według tej umowy Madelynn ma prawo opętać Dinkę cztery razy do roku, na maksymalny czas jednej doby, w uzgodnionym przez obie strony terminie; nie może jednak wówczas podejmować szeroko pojętych "działań mogących skutkować znaczącą zmianą w otoczeniu." | |
Zaburzenia sensoryczne | Skaza |
Cielesna kara, jakiej nastoletnia Dinka została poddana po akcie nieposłuszeństwa wobec ojca, sprawiła, iż elfka przestała reagować na część bodźców dotykowych, prawdopodobnie w wyniku spowodowanej nagłym bólem traumy. Praktycznie nie jest w stanie wyczuć różnicy temperatury, jeśli jej zmiana nie sięga ekstremum, co czyni ją podatną na wszelkiego rodzaju odmrożenia i oparzenia. Jej dłonie są niemal całkowicie niewrażliwe na dotyk, dlatego Dinka zwykła nosić rękawiczki (pozbawione palców dla łatwiejszej manipulacji przedmiotami przy wymagających precyzji czynnościach) w celu ochrony przed przypadkowym zranieniem. Nieco lepiej przedstawia się sytuacja w przypadku reszty ciała, gdyż do pewnego stopnia zachowało ono percepcję sensoryczną, jest jednak ona w znacznym stopniu stłumiona. |
Magia: Rozkazy
Przestrzeni | Adept |
---|---|
Podstaw Dinka zaczęła się uczyć w dość wczesnej młodości, później zaś rozwijała nabyte zdolności pod okiem Madelynn, będącej prawdziwą wirtuozką Magii Przestrzeni i jej prozaicznych zastosowań. Umiejętności Dinki skupiają się głównie wokół drobnej telekinezy, ułatwiającej manipulację na odległość prostymi przedmiotami życia codziennego. I sięganie po książki z najwyższych półek archiwum. (Elfka musi przyznać, że zrobiła się przez to trochę leniwa pod tym względem.) Podczas zleceń zdarzało jej się użyć magii na nieco większych lub skomplikowanych mechanizmowo obiektach, nie zawsze z sukcesem. Obecnie dąży do tego, by opanować sztukę bliskiej teleportacji, lecz do tego jeszcze daleka droga. |
Przedmioty Magiczne
Klucz do Drzwi | Zaklęty |
---|---|
Niezbyt wyszukana nazwa dla tak cennego przedmiotu, za to wyryta w umyśle Dinki wielkimi literami. Umożliwia on przywołanie portalu prowadzącego do jaskini Madelynn, stanowiącej główne archiwum rodu Gwidêillíad. Portal ów można otworzyć w dowolnych drzwiach, przekręcając klucz w zamku. Będzie on otwarty do momentu, aż użytkownik klucza nie przekręci go ponownie po drugiej stronie. Za życia Filverela nie był przypisany na stałe do posiadacza, jednak Dinka wyłożyła potężną sumę pieniędzy, by wdrożyć konieczne jej zdaniem środki zabezpieczające bibliotekę przed włamaniem. Obecnie tylko elfka może bez przeszkód aktywować portal; jeśli inna osoba wsunie klucz do zamka, zostanie tymczasowo sparaliżowana. Rozwiązanie to ma jednak pewien mankament: mianowicie, zaklęcie nie jest wystarczająco silne, by utrzymać nieproszonego gościa w bezruchu dłużej niż przez kilka minut (przy czym czas trwania efektu jest odwrotnie proporcjonalny do siły woli intruza). Po ustąpieniu odrętwienia może on już bez problemu majstrować przy drzwiach. | |
Notatnik Bezwysiłkowy | Zaczarowany |
Oprawiony w zdobioną skórę, przypomina zwyczajną książkę. Ma on jedną istotną zaletę: zdolność do zapisywania intencjonalnie pomyślanych rzeczy. Co więcej, chroni zawarte weń słowa przed niepożądanymi oczami. Tylko właściciel notatnika oraz konkretne, wskazane przez niego osoby, mogą dostrzec jego treść; wzrok pozostałych napotka jedynie puste kartki. Ze względu na wygodę użytkowania notatnika, Dinka praktycznie się z nim nie rozstaje. Dzięki niemu mogła na stałe pozbyć się przyrządów kreślarskich z ekwipunku. Wystarczy, że położy dłoń na otwartej stronie i skupi się na jakimś zdaniu (na przykład: “mężczyzna ma bliznę na prawym policzku”) - i zdanie to pojawi się w książce. Po zapełnieniu wszystkich czystych stron notatnik można przywrócić do pierwotnego stanu poprzez odpowiedni rytuał magiczny. Jest on dość kosztowny, ale na brak środków akurat Dinka narzekać nie może. | |
Sygnet rodowy | Wyjątkowy |
Jest dokładnie tym, co mówi o nim jego nazwa. Wykonany ze srebra, nie posiada żadnych magicznych właściwości, stanowi jednak potwierdzenie tożsamości Dinki, umożliwiając elfce korzystanie z posiadanych wpływów. |
Charakter
Pierwsze, co rzuca się w oczy przy spotkaniu z Dinką, to jej arogancja. Trudno właściwie wyczuć, gdzie leży granica między zasłużoną pewnością siebie, a czystą bezczelnością, przy pomocy której elfka lubi podkreślać swoją wyższość od innych, rzeczywistą bądź iluzoryczną. Trzeba jej jednak przyznać, że traktuje wszystkich na równi; tak samo pyskuje do jaśniepanów, kmiotków z ulicy, jak i cenionych powszechnie fachowców. Takie zachowanie u osoby zajmującej się na co dzień kontaktami z klientem może nieco dziwić, lecz Dinka ma wystarczająco stabilną reputację, by sobie na to pozwolić. A jeśli to komuś przeszkadza - jego problem. Jak znajdzie się w potrzebie, przestanie mu przeszkadzać, prawda? Istnieje bardzo ograniczona liczba osób, które elfka darzy prawdziwym szacunkiem, bowiem taki okazuje tylko wobec mistrzowskich umiejętności, a nawet tymi niełatwo jej zaimponować. Widziała w życiu wiele rzeczy, słyszała jeszcze więcej, o czytaniu nie wspominając.
Nie posiada bliskich przyjaciół. Żyje w przekonaniu, iż oparte na emocjonalnych więziach relacje niepotrzebnie wszystko komplikują - a Dinka, jak na kupca przystało, kieruje się praktycznością wszelkich rozwiązań. Jeśli więc decyduje się na jakąś interakcję z drugą osobą, działa to zazwyczaj na wymianie korzyści, zdobywaniu wiedzy lub zaspokojeniu potrzeby rozrywki. Nie jest zamknięta w sobie, po prostu nie przywiązuje większej wagi do przelotnych spotkań i znajomości. Nawet klientów jako osoby traktuje dosyć pobłażliwie - co innego same zlecenia, gdyż do tych podchodzi profesjonalnie, dbając o jakość swoich usług. Starannie dobiera najemników, którym powierza dane zadania, a jeśli któryś zlekceważy jej polecenia i zacznie działać na własną rękę… biada takiemu śmiałkowi. Dinka nie pozwala na szarganie jej autorytetu. Ani na zdrady. I jest w tym absolutnie bezwzględna.
Pojęcie wyrzutów sumienia jest jej obce; dawno już zdystansowała się od szeroko rozumianej moralności. Krążą opinie, że za odpowiednią opłatą elfka jest w stanie załatwić wszystko. Od zdobywania podejrzanych artefaktów, po porwania i zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Zapewnia przy tym pełną dyskrecję, choć do jej prywatnych archiwów trafiają odpowiednie wpisy na temat danej osoby. Są to jednak czysto obiektywne informacje, w przeciwieństwie do jej myśli - niekiedy wyrażanych na głos - które potrafią dość wyraźnie kwestionować może nie tyle słuszność cudzych poczynań, co ich racjonalność. Dinka nie wierzy w jakieś bzdurne ideały i osobiście nie rozumie działań, które nie przynoszą wymiernych korzyści. Uważa takowe za stratę czasu. Ale pieniądze, stanowiące najbardziej oczywistą z rzeczonych korzyści, załatwią sprawę.
Gdyby zapytać ją o życiowy cel, odpowiedziałaby pewnie krótko: kontynuowanie dzieła Filverela. Podoba jej się poczucie wyższości, jakie dają jej majątek i pozycja społeczna. Podobnie motywuje ją obserwacja efektów swoich działań; fakt, że jest potrzebna i jej starania mają faktyczne znaczenie. Obecnie nie czuje jeszcze palącej potrzeby powołania do życia dziedzica, któremu mogłaby powierzyć rodową spuściznę, lecz zdarza jej się czasem w notatkach o danym mężczyźnie zrobić dopisek, iż posiada on cechy pożądane u potencjalnego potomka. Traktowanie przedmiotowe nie jest niczym niespotykanym w jej przypadku; tak w końcu została wychowana. “Każde działanie to inwestycja.”
Z tej samej przyczyny, w przypadku Dinki czas wolny jest właściwie określeniem abstrakcyjnym. Nawet jeśli robi coś dla odpoczynku lub rozrywki, stara się, by nie było to bezcelowym marnowaniem czasu, którego przecież nie da się w żaden sposób odzyskać. Ma ciągoty do hazardu, jako że ten stanowi potencjalne źródło zarobku - nawet jeśli odniesienie strat jest równie prawdopodobne. Elfka lubi napić się i postawić na szali jakąś kosztowność; usiąść w męskim gronie, czasem z takowym zostać na dłużej. W końcu nigdy nie miała w zwyczaju zgrywać niewiniątka, w żadnym tego słowa znaczeniu.
Wygląd
Jeśli istnieje cecha wyglądu, którą Dinka mogłaby komuś zaimponować, na pewno nie jest nią wzrost. Jak na górską elfkę jest wręcz śmiesznie niska, od przeciętnych przedstawicieli swojej rasy niższa niemal o głowę. Zdarzało się, iż z tego powodu nie była traktowana do końca poważnie w niektórych kręgach, lecz zdążyła do tej pory wszem i wobec udowodnić, że nie warto jej lekceważyć. A już, broń Prasmoku, naigrywać się z niej. Mimo małego wzrostu, jej sylwetka jest proporcjonalna; nieco bardziej naturalnie krągła niż smukła, ale nadal szczupła. Sporo czasu Dinka spędza w pozbawionej dostępu do światła słonecznego jaskini, w związku z czym jej cera jest raczej blada.
Rysy jej twarzy są wyraźnie zaznaczone i stosunkowo mało kobiece, choć to głównie sprawka kanciastego podbródka i gęstych brwi, a także faktu, iż jej duże oczy i usta mają zadziorny wyraz, zupełnie odcinający elfkę od delikatnej niewieściej urody. W głębi ciemnoniebieskich tęczówek można dostrzec nieustępliwą iskrę, od razu zdradzającą, z jakim typem osoby ma się do czynienia. Reszta jej wyglądu, jeśli chodzi o głowę, jest raczej zwyczajna. Nieodzowne u elfa długie uszy i gęste, ciemne loki, sięgające talii. Pod kątem powszechnie panujących standardów, można z powodzeniem określić jej urodę jako atrakcyjną.
Została obdarzona dość niskim, mocnym głosem, o przyjemnym dla ucha brzmieniu. Przynajmniej dopóki nie zdecyduje się go podnieść, co na szczęście zdarza się rzadko, gdyż ciężko ją do tego stopnia wyprowadzić z równowagi. Z jej ruchów da się odczytać nonszalancję; każdy z nich wygląda na celowo niedbały, jakby mówiący, że Dinka mogłaby się postarać - ale jej się nie chce. Bo nie musi.
Dzięki wszystkim tym cechom elfka roztacza aurę pewności siebie, dla niektórych onieśmielającą, a drogie ubrania, jakie zwykła zakładać, tylko to wrażenie podkreślają. Nie chodzi bynajmniej o jakieś fantazyjnie zdobione szaty, lecz po prostu o odzież z materiałów najlepszego gatunku. (Tak, jeśli chodzi o rozrzutność, najwięcej pieniędzy elfka wydaje na stroje.) Zazwyczaj nosi kilka warstw ubrań, głównie po to, by chronić swoje niewrażliwe na bodźce ciało przed przypadkowym zranieniem. Są to w przeważającej większości eleganckie koszule, marynarki i kamizelki, z dodatkowo narzuconym na ramiona płaszczem. Jeśli zaś chodzi o kolorystykę, Dinka gustuje w głębokich, acz zgaszonych barwach; brązy, purpura, granat, oraz całej skali czerni i bieli. Koniecznym elementem garderoby są też cienkie, acz wytrzymałe rękawiczki.
Historia
Filverel Gwidêillíad nie był najbardziej szanowanym elfem wśród członków górskiego ludu. Być może pośrednią przyczyną tego była jego gburowatość i ogólna niechęć do dbania o relacje społeczne, być może chodziło o relatywnie luźny stosunek, jaki wykazywał względem tradycji, którym hołdowali jego krewni. Jak każdy górski elf, Filverel łaknął wiedzy, jednak spośród współbraci wyróżniała go niebywała wręcz chciwość, której wiedza sama w sobie nie była w stanie zaspokoić. Może z początku, kiedy jeszcze kierował się wpojonymi przez rodziców ideałami; jednak gdy mężczyzna odkrył, jak cenną walutę stanowią odpowiednio zarządzane informacje, pokusa stała się zbyt silna. Filverel nie szczędził sił na gromadzenie wiedzy i poszerzanie kontaktów, by w ten sposób stopniowo umacniać swoją pozycję w alarańskim społeczeństwie. Nie był typem narwańca, lecz również potrafił podejmować dość radykalne działania w celu zwiększenia zasięgu swoich wpływów.
Do tychże działań zaliczało się między innymi wzięcie na wychowanie czwórki osieroconych dzieciaków, półelfich bękartów, które w przyszłości miały zbierać dla niego informacje i wykonywać brudną robotę. Kellam, Ayas, Ruvyn i Rina. Cała czwórka posłusznie wykonywała jego polecenia, choć każde z nich doskonale zdawało sobie sprawę z tego, iż było tylko narzędziem w rękach Filverela i nie miało co liczyć na odziedziczenie zgromadzonego przez niego majątku czy też dostęp do jego bezcennych archiwów.
One były przeznaczony Dince.
Była jego jedynym biologicznym dzieckiem, elfką czystej krwi. Jedyną osobą, poza samym Filverelem, mającą prawo do posługiwania się nazwiskiem Gwidêillíad. Choć przez sam ten fakt bracia i siostra Dinki mieli święte prawo poczuć się pokrzywdzeni przez ojca i zbuntować się przeciwko narzuconej przez niego hierarchii, tak się nie stało. W rzadkich chwilach, kiedy wszyscy razem gromadzili się w posiadłości Filverela, rodzeństwo wymieniało się zdobytym doświadczeniem, tworząc doskonale działający mechanizm szpiegowsko-egzekucyjny, stanowiący niejako rodową dumę. Oni byli oczami i rękami, Filverel - mózgiem, koordynującym ich działanie. Zapewniającym środki niezbędne do działania.
A tych przez lata zdążył nagromadzić niemało. Począwszy od monet o różnych nominałach, przez rozmaite antyki, po przedmioty magiczne. Można by więc zakładać, iż Dince niczego nie brakowało, jednak ojciec od początku wpajał jej szacunek do wartości każdej rzeczy i każdej informacji. Wczesne lata życia elfki nie były zatem tak usłane różami, jak mogłoby się to wydawać. Gdy tylko nauczyła się trzymać w dłoni pióro, ojciec zmuszał ją do godzin żmudnej nauki pod okiem starannie wyselekcjonowanych guwernantek, kiedy zaś opanowała trzymanie broni - po nauce doszedł obowiązek treningu z mistrzami sztuk walki, również tylko tymi z górnej półki. Filverel nigdy nie szedł w półśrodki.
“Każde działanie to inwestycja” - powtarzał córce. Marnowanie zasobów było w jego przekonaniu niedopuszczalne, pilnował więc, aby każdy dzień Dinki niósł korzyści dla niej, a przez to pośrednio dla niego samego.
“Raz złamana lojalność niewarta jest połówki miedziaka” - mawiał również. Te słowa wryły się w pamięć elfki szczególnie mocno. Raz, w ciągu całego życia, raz tylko sprzeciwiła się ojcu. I natychmiast gorzko tego pożałowała. Filverel nie skąpił jej pieniędzy - właściwie nie skąpił jej niczego - lecz istniała jedna zakazana rzecz, jedna żelazna zasada, której pod żadnym pozorem nie wolno było złamać. A Dinka to zrobiła. Głód wiedzy, notabene podsycany przez samego Fliverela, był w niej zbyt silny, by elfka zignorowała nadarzającą się sposobność do odkrycia największego sekretu ojca.
Sekretu Drzwi.
Klucz do owych drzwi był najpilniej strzeżonym przez niego przedmiotem, który zawsze nosił przy sobie i którego nikomu nie wolno było dotknąć nawet koniuszkiem małego palca. Dinka nie pamiętała, by ktokolwiek poza ojcem kiedykolwiek przekroczył próg do tajemniczego miejsca. Raz, w ciągu całego życia, raz tylko Filverel zostawił klucz bez nadzoru; niepowtarzalna okazja, z której grzechem byłoby nie skorzystać. Prawda? Tak się przynajmniej Dince wówczas wydawało, a nagła ekscytacja sprawiła, iż elfka nie wyczuła podstępu, jaki krył się za tą pokusą. Oczywiście że Filverel to sobie zaplanował. Jeszcze zanim dziewczyna zdołała włożyć klucz do otworu zamka, na rozkaz starego elfa dwóch zakapiorów wbiegło do pomieszczenia. Złapali Dinkę i wymierzywszy jej najpierw kilka mocnych ciosów, powalili ją na ziemię. Nie umiała się bronić, jeszcze nie wtedy.
“Zapamiętaj to sobie, dziecko” - odezwał się Filverel i podniósłszy z ziemi klucz, który wypadł z jej ręki, przewiesił go sobie przez szyję. Tam, gdzie było jego miejsce. “Kiedy ktoś cię zdradzi, nie ma znaczenia, jakie więzi między wami istniały. Zdrada kończy wszystko. Wobec zdrady nie ma litości.”
Po tych słowach wyszedł, zostawiając córkę na pastwę zbirów, którzy skatowali ją do nieprzytomności.
Miała wówczas czternaście lat.
Od tamtego dnia nigdy nie przeszło jej przez myśl, by kwestionować zdanie ojca ani działać za jego plecami. Zrozumiała lekcję. A że bystrości nie można jej było odmówić, nie popełniała tego samego błędu dwa razy. Uczyła się, jak wypełniać polecenia, by w przyszłości potrafić je wydawać - i egzekwować. Od zawsze wiedziała, że pójdzie w ślady ojca i choć trudno było stwierdzić czy pragnienie to było jej własnym, czy też stanowiło jedynie odbicie ambicji Filverela, nie miało to większego znaczenia. Tak po prostu miało być.
Pierwszych zleceń, niewykraczających poza obszar miasta, zaczęła się podejmować po ukończeniu pięćdziesiątego roku życia. Rzecz jasna takich, które aprobował Filverel. Zarządzał jej działalnością, w taki sam sposób jak pozostałym rodzeństwem i wybierał specjalnie takie zadania, które stanowiłyby dla elfki wyzwanie, równocześnie zapewniając możliwość nauki poprzez praktykę. Były to głównie zadania polegające na zdobywaniu informacji o miejscach tudzież osobach, odzyskiwaniu skradzionych dóbr, choć do obowiązków Dinki szybko dołączyło ściganie dłużników i pośrednictwo między informatorami a wykonawcami. Do tego ostatniego była przecież finalnie przygotowywana. Wraz z upływem czasu i wzrostem umiejętności elfki, wzrastała też trudność zlecanych przez ojca zadań. Ich poziom skomplikowania. Czas trwania. Brutalność. Filverel nie krył się z tym, iż spora część jego działalności toczyła się poza panującym powszechnie prawem, jednak już w tamtych czasach sieć jego kontaktów była na tyle rozbudowana, że nikt nie odważyłby się na to skarżyć - a jeśli znajdowali się tacy śmiałkowie, zostawali skutecznie uciszani, stanowiąc tym samym świetną przestrogę dla kolejnych. Straży zaś nie przeszkadzał fakt, że ktoś bierze na siebie część brudnej roboty, którą w innym wypadku motłoch zawracałby im głowę. Był to więc obustronnie korzystny układ, utrzymujący się przez wieki.
“Nie jesteśmy od moralnego oceniania ludzkich potrzeb”, mówił Filverel, wręczając córce dane dotyczące jej pierwszego zlecenia na zabójstwo. “Odpowiedzialność leży u źródła siły sprawczej. Jedyne kryterium, jakie nas interesuje, to wypłacalność klienta.”
Mówił - a Dinka słuchała. Odziedziczyła ambicję ojca, podzielała jego dążenie do umocnienia swojej pozycji, dlatego też dawała z siebie wszystko, by móc kiedyś mu dorównać. A potem przewyższyć. Zdobyć powszechny szacunek. Nawet jeśli miałby się on nierozerwalnie łączyć ze wzbudzaniem strachu.
Pomiędzy większymi i mniejszymi misjami, elfka sporą ilość czasu spędzała u boku ojca, obserwując jego działania i ucząc się. Czasem pozwalał jej samodzielnie przyjąć klienta i dobrać strategię działania stosowną do przyjętego zlecenia. Stał wówczas na uboczu i w zależności od decyzji Dinki kiwał głową z aprobatą lub marszczył czoło w jej braku, przy czym z biegiem czasu częstotliwość tej pierwszej reakcji zdecydowanie wzrosła. Filverel był zadowolony. Jego starania przynosiły owoc, dokładnie tak, jak sobie to zaplanował.
Aż w końcu przyszedł ten dzień. Dzień awansu z podwładnej na wspólniczkę. Dzień, w którym Filverel otworzył przed Dinką drzwi. Te Drzwi. Odkrył przed nią pełnię jej dziedzictwa, tajemnicę rodowych archiwów. Jaskinię Madelynn.
Madelynn była zjawą, duszą ukochanej jednego z elfich przodków. Wieki temu zginęła pod lawiną głazów, których sterta po dziś dzień blokuje jedyne naturalne wejście do jaskini, niegdyś stanowiącej zapewne piękny dom. Obecnie nie dało się do niej wejść inaczej niż za pomocą portalu tworzonego przez klucz Fliverela, nikt poza nim zatem nie miał dostępu do ukrytych w grocie skarbów. I nie chodziło tu bynajmniej o stosy kosztowności czy legendarne artefakty. Bogactwem rodu Gwidêillíad były książki. Setki książek, jak okiem sięgnąć wypełniające każdą przestrzeń na ścianach, od podłogi aż do skalnego sklepienia. Zbiór, jakiego wiele alarańskich bibliotek mogłoby śmiało pozazdrościć. Wszystko to należało do jednego elfa.
“Większość tego, co widzisz, to zwykłe bzdury” - odezwał się Filverel, kiedy Dinka otrząsnęła się z pierwszego szoku. “Ale nigdy nie wiadomo, jaka bzdura może się okazać kluczowa w odniesieniu sukcesu.”
Wszystkimi “bzdurami” zarządzała Madelynn. Schemat działania zawsze był taki sam: Fliverel zbierał informacje i przekazywał je zjawie, która przy pomocy magii segregowała je i podsuwała elfowi w zamian te, które akurat były mu potrzebne. Tak po prawdzie, Madelynn posiadała największą wiedzę z całej ich trójki, lecz równocześnie tylko ona była uwięziona w jaskini. Od czasu do czasu, w zamian za pomoc w archiwizowaniu danych, Filverel zgadzał się użyczyć zjawie swoje ciało, by mogła ona zaznać uroków ziemskiego życia. Dinka zawarła z nią podobną umowę. I w ten sposób funkcjonowało to przez długi czas.
Aż do śmierci Filverela.
Nie wszyscy podzielali jego przekonanie o braku odpowiedzialności za podejmowane działania. Zwłaszcza ci, którzy w wyniku tego odnieśli mniej lub bardziej namacalne straty, nie byli skłonni przyznać mu racji. Mówiąc krótko: Filverel miał wrogów. Co pewien czas zdarzały się wymierzone w niego akty złej woli i elf spodziewał się, iż mimo wpływów, mimo sprytu i zapobiegliwości, znajdzie się w końcu ktoś, kto zdoła położyć kres jego żywotowi. Kiedy Dinka miała lat dwieście trzydzieści, jej mentor został otruty. Niemal natychmiast pomszczony - takie działanie nie miało szans pozostać niewykryte - ale nie zmieniało to faktu, że był martwy.
Można by pomyśleć, że wraz z jego śmiercią skończyła się pewna era w życiu elfki… ale tak nie było. Już dawno stała się samodzielna, dorównała ojcu we wszystkim, w czym dorównać mu mogła - i gdy przyszło jej przejąć rodzinny interes, uświadomiła sobie, że Filverel nie był jej wcale potrzebny. Mogła bez problemu kontynuować jego dzieło, równocześnie rozwijając własne skrzydła. Poczuła się wolna. To była jedyna zmiana. Przypływ poczucia siły. Sprawczości. Kontroli. Wtedy dopiero w pełni zrozumiała marzenia ojca, jego nigdy nienasycone ambicje. Pod jego opieką osiągnęła tak wiele - a zamierzała osiągnąć jeszcze więcej.
Pracowała więc dalej na własną rękę, nie odpuszczając nawet na chwilę. Musiała też rozejrzeć się za nowymi zaufanymi najemnikami pierwszego kontaktu, jako że jej rodzeństwo zdążyło się zestarzeć, Kellama elfka pochowała niecałe dwa lata po ojcu. Ona jednak nie zamierzała wzorem Filverela zawracać sobie głowy wychowywaniem gromadki sierot; po prostu zaproponowała trwałą współpracę kilku wybranym osobom, które zdążyła poznać przez lata pracy w fachu.
W tym czasie jej działania miały głównie charakter stacjonarny. Na jakiś czas porzuciła wyprawy w teren i zajęła się pośrednictwem, dysponowaniem zasobami i organizacją archiwów. Spędzała dużo czasu z Madelynn, która pomagała elfce zagłębiać się coraz dalej w archiwalne zbiory. Filverel miał słuszność. Ogromna część zapisków zdawała się być zupełnie pozbawionym znaczenia bełkotem: o cenach opału w Ekradonie, ulubionych potrawach dawno nieżyjących władców, a nawet kolorze oczu jakiegoś zabójcy, którego imię zostało rozmazane w plamę atramentu. Ale tak jak Dinka moralnie nie osądzała próśb, z jakimi zwracali się do niej klienci, tak samo nie oceniała przydatności konkretnej wiedzy. Jeśli miała wybierać między ilością i jakością… cóż, tylko jedną z tych rzeczy dało się obiektywnie zmierzyć.
Minęło parędziesiąt lat, zanim elfka zatęskniła za swobodą pracy w terenie. Lubiła archiwalną robotę, ale jednak brakowało jej wolności, jaką dawały podróże w ramach zleceń. Nie chciała się też zasiedzieć i wyjść z wprawy, toteż po namyśle zdecydowała się znaleźć jakąś dłuższą misję dla siebie samej, a gdy takowa wpadła jej w ręce - zawiesiła na pewien czas interes i wyruszyła do Karnsteinu. Miała za zadanie prześledzić kontakty pewnego wampirzego szlachcica, co wymagało wniknięcia w szeregi jego służby. Dinka, dumna ze swojego profesjonalizmu, pracowała powoli i dokładnie. Zajęło jej to wiele miesięcy, ale bynajmniej nie narzekała w tym czasie na nudę. Za dnia pilnowała obowiązków, nocami zaś zakradała się do komnat żony hrabiego, Livii le Totervene, która upatrzyła w niej sobie obiekt cielesnych uciech. Nie wychodząc z roli pokornej służki, Dinka ciągnęła tę grę; nie miała w zasadzie nic przeciwko. Zdążyła się nauczyć, że sypialnia była równie dobrym miejscem do zbierania informacji, co sale bankietowe. Jeśli nawet nie lepszym.
Nie spodziewała się jednak tego, jak potoczyły się dalsze losy misji. Którejś nocy bowiem Livia, wodząc długim paznokciem po skórze na ramieniu Dinki, powiedziała coś zupełnie nieoczekiwanego.
“Wiem, czego szukasz. I wiem, jak możesz to zdobyć. Pomogłabym ci, ale gdy to zdobędziesz, znikniesz z mojego życia. A ja nie chcę, żebyś z niego znikała.”
A potem elfka odpowiedziała zdaniem równie zaskakującym, nawet dla niej samej.
“Zniknij więc ze mną.”
Bo właściwie dlaczego nie? Co z tego, że Dinka miała swoje zobowiązania, którymi nie zamierzała się dzielić i co z tego, że Livia była mężatką, i, prawdę mówiąc, nie łączyło ich nic poza czysto fizyczną relacją. Żadna z nich nie była wzorem cnót. Obie chciały żyć na swoich zasadach. Dla obu gra była warta świeczki. Może było to całkowicie irracjonalną, impulsywną decyzją, ale Livia opuściła Karnstein. Zdradziła Dince informacje, których kobieta potrzebowała, i wróciła razem z nią do Meot. Nie dbała o hańbę, na jaką skazywała porzuconego męża, ani o połowę majątku, do której straciła prawo. Spodobała jej się ta pyskata czarnowłosa elfka i spędzanie czasu w jej towarzystwie w zupełności wampirzycy wystarczało. Nawet jeśli Dince zdarzało się znikać na całe dnie za tajemniczymi drzwiami, których Livii nigdy, pod żadnym pozorem, nie wolno było otwierać. Ich relacja, mimo wspólnego mieszkania, była dość luźna, jako że żadna z kobiet nie lubiła ograniczać się niepotrzebnymi zasadami, ale tę jedną rzecz wampirzyca musiała przysiąc. Nie otworzy Drzwi.
Nie było to może nic wielkiego, ale sekret ten stawał się nieraz źródłem kłótni między kobietami. Dinka była uparta. Mogłaby w zasadzie zaprosić Livię do środka, przedstawić jej Madelynn; mogłyby razem czytać sobie co ciekawsze plotkopodobne informacje z archiwów. Ale… nie. Po prostu nie. To była kwestia zasad, które wpoił jej Filverel. Kwestia jej własnych granic. To było j e j, tylko jej. Ta mała - ogromna - część życia, która nie należała do nikogo i elfka nikomu nie pozwoliłaby jej przywłaszczyć. Problem w tym, że Livia czuła się w tej sytuacji pokrzywdzona. W końcu ona porzuciła wszystko, a tym, co jej zostało, dzieliła się z partnerką. W jej odczuciu oddawała wszystko w zamian za pewien ułamek. Ten rachunek nigdy się nie zgadzał, a duma wampirzej arystokratki nie pozwalała jej się z tym faktem pogodzić. Dlatego pewnej nocy Livia przekroczyła granicę. Złamała dane elfce słowo. Raz, w ciągu całego życia, raz tylko Dinka zostawiła klucz bez nadzoru; niepowtarzalna okazja, z której grzechem byłoby nie skorzystać… Livia nie zdołała się powstrzymać.
Powstrzymała ją gwałtowna niemoc, która zawładnęła jej ciałem. Mimo starań, kobieta nie była w stanie drgnąć. Zastygła w bezruchu, z palcami zaciśniętymi na włożonym w zamek drzwi kluczu. W tej pozycji zastała ją Dinka. Elfka weszła do pokoju powoli, mierząc partnerkę mrocznym spojrzeniem. Jej oczy mówiły: to koniec.
“Zdrada kończy wszystko” - odezwała się głucho, dobywając zza pasa sai.
Nie zabiła Livii, chociaż taki początkowo miała zamiar. O odpuszczeniu zawiedzionego zaufania nie mogło być mowy, toteż zadawszy wampirzycy bolesne, acz niebędące śmiertelnymi rany, kazała kobiecie zniknąć jej z oczu. I nigdy więcej nie wracać. Okazała jej litość. Ale nie przebaczenie. Była znana z wielu rzeczy; miękkie serce nie było jedną z nich. Nie zważała na błagania Livii i jej próby racjonalnego tłumaczenia, po prostu przekręciła klucz do końca i stanąwszy w progu, dodała zimno: “Kiedy stąd wyjdę, nie chcę cię tu widzieć. Ciebie i twoich rzeczy” - po czym zamknęła za sobą drzwi, a razem z nimi uczuciowy rozdział w swoim życiu.
Wielokrotnie wracała myślami do tego wydarzenia, zastanawiając się, czy mogła wówczas postąpić inaczej. Za każdym razem dochodziła do tego samego wniosku: mogła - ale nie chciała. Zdarzały się dni, kiedy tęskniła za obecnością Livii, ale honor i zasady nie pozwoliłyby jej przymknąć oczu na tę nielojalność. Jako handlarka informacji potrafiła docenić wiedzę, jaką dostarczyło jej to doświadczenie, i wykorzystać ją, by nie powtórzyć w przyszłości podobnych błędów. Trzymała się więc z daleka od nawiązywania dłuższych relacji - a przynajmniej takich, które mogłyby rodzić jakieś zobowiązania z jej strony - i jeśli w jakąś zdecydowała się wchodzić, to na odgórnie ustalonych zasadach. Z wyraźnym zaznaczeniem, co czeka drugą stronę, jeśli złamie swoją część umowy. Związki więc stały się dla niej kolejną formą transakcji, jedną z wielu, jakimi elfka operowała na co dzień.
Po wszystkim wróciła do roli pośredniczki, trzymając się tegoż przez większość czasu; jeśli już brała osobiście jakieś zlecenia, to krótkie i treściwe. Interesujące. Albo takie, na których dopilnowaniu zależało jej osobiście. Ktoś w końcu musiał dbać na miejscu o to, by interes się kręcił, a jak dotąd Dinka nie dorobiła się potomstwa, które mogłaby zacząć wprowadzać w tajniki rodzinnego fachu. O wciągnięciu do współpracy osoby z zewnątrz nie było mowy. Ale to kobiecie nie przeszkadzało. Nie potrzebowała wspólników. Ani przyjaciół.
“Zabawna jest różnica pomiędzy wartością rzeczy a ich ceną” - Dinka zagadnęła Madelynn któregoś dnia. “Wartości nie da się obiektywnie ustalić, nie da się też jej zmienić, gdyż sama w sobie jest zmienna dla każdego. Coś, co dzisiaj ma dla kogoś ogromną wartość, jutro może nie mieć żadnej. Ale swoją cenę ma wszystko. Dysponując odpowiednią walutą, wszystko da się kupić.”
“Nawet drugą osobę?” spytała zjawa.
Elfka uśmiechnęła się niejednoznacznie.
“Z w ł a s z c z a drugą osobę.”
Posiadłość
Lokalizacja: Meot | Góry DassoMeot - Mieszkanie Dinki
Jego lokalizacja jest wręcz idealna na prowadzenie interesów: nie w ścisłym centrum miasta, ale też nie na uboczu. Zapewniająca dość łatwe odnalezienie, a równocześnie izolująca od zgiełku głównych ulic. Mieszkanie składa się z trzech poziomów, stanowiących odpowiednio: kantor kupiecki (parter), główną część mieszkalną (piętro) oraz sypialnię Dinki (poddasze). Całość urządzona jest w jednakowym stylu, łączącym funkcjonalność i prostotę, a główny motyw stanowi ciemne drewno i równie ciemna skóra, co może sprawiać, że mieszkanie wydaje się nieco ponure. Elfka zrezygnowała z wymyślnych ozdób, mimo że byłoby ją na nie stać, poprzestawszy na porozrzucaniu miękkich poduszek i kocy, tu i ówdzie.
Góry Dasso - Jaskinia Madelynn
Nazwa stanowi pewne uproszczenie, gdyż w rzeczywistości jest to niewielki kompleks połączonych ze sobą grot skalnych w liczbie czterech. Wszystkie wypełnione pieczołowicie segregowanymi przez zjawę książkami oraz poupychanymi w wiklinowe kosze zwojami pergaminu. Na środku głównej groty znajduje się wygodny fotel i biurko - miejsce pracy Dinki, w którym najczęściej przegląda intresujące ją informacje tudzież przepisuje te nowo zdobyte.
Trudno określić dokładne położenie Jaskini Madelynn, jako że jedyne wejście do niej zostało zasypane przez skalną lawinę setki lat temu. Jedyną drogę do środka stanowi otwierany przez Klucz portal, dzięki czemu jaskinia może stać się, w zależności od sytuacji, doskonałą kryjówką - i śmiertelną pułapką, gdyby uwięzić kogoś wewnątrz.
Oba te miejsca dostały się Dince w spadku po Filverelu. Jakkolwiek wiadomo, że mieszkanie elf kupił niemal za bezcen na początku działalności kupiecko-najemniczej, tak droga dziedziczenia Klucza do jaskini stanowi rodową tajemnicę, której Dinka wciąż nie zdołała zgłębić.
-
- Najnowsze posty napisane przez: Dinka
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Data
-
-
Co trzy głowy, to nie dwie - a jedna gdzie?
Elfka nie zaznała tej nocy zbyt wiele snu. Perspektywa tak intrygującego zlecenia pochłonęła ją do tego stopnia, iż kobieta całkowicie straciła poczucie czasu i gdy w końcu oderwała się znad sterty kar… - 10 Odpowiedzi
- 691 Odsłony
- Ostatni post 1 rok temu Wyświetl najnowszy post
-
-
-
Co trzy głowy, to nie dwie - a jedna gdzie?
Czarnowłosa elfka nie wyglądała na groźną. Nieszczególnie wysoka, z aparycją budzącą raczej szacunek niźli strach, nie sprawiała wrażenia osoby niebezpiecznej. Naiwnym jednak byłoby sądzić, iż jej siła… - 10 Odpowiedzi
- 691 Odsłony
- Ostatni post 1 rok temu Wyświetl najnowszy post
-
-
-
Co trzy głowy, to nie dwie - a jedna gdzie?
Zapewne istniało wiele rzeczy, na których Dinka się nie znała, nie ulegało jednak wątpliwości, iż negocjowanie w interesach nie było jedną z nich. Siedziała w tym biznesie wystarczająco długo, by biegl… - 10 Odpowiedzi
- 691 Odsłony
- Ostatni post 1 rok temu Wyświetl najnowszy post
-