Strona 1 z 2

[Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 18, 2011 12:07 pm
autor: Dwayt
Po ciemnym, mrocznym korytarzu przechadzał się mężczyzna w krwisto czerwonej spiżowej zbroi, ciągnął on za sobą po ziemi długi złoty miecz który wydawał przy tym nieprzyjemny, irytujący dźwięk. Dwayt siedział na brudnej ziemi oparty o ścianę, przez długi czas znosił zachowanie strażnika, jednakże teraz nie wytrzymał, wstał i podszedł do krat, oparł się o nie barkiem i obrócił głowę w stronę mężczyzny.
- Długo jeszcze masz zamiar mnie wkurwiać ? - W głosie Dwayta wybrzmiewała wyraźna nuta irytacji i gniewu.
Niestety to był błąd, strażnik jedynie uśmiechnął się szyderczo przewracając przy tym zielonymi oczami. Kontynuował swoją złośliwą grę, teraz Dwaytowi zdawało się, że słyszy nawet ciche piski metalowych części zbroi ocierających się o siebie, pożałował swojego wyczulonego, wilczego słuchu.
- Kiedy tylko stąd wyjdę będziesz pierwszą osobą którą rozszarpie na strzępy. -
Wyciągnął rękę przez kraty i zamachnął się nią w stronę gardła strażnika, jakby chciał je rozerwać pazurami, jednakże strażnik był zbyt daleko, a Dwayt był w swojej ludzkiej postaci, mężczyzna zaśmiał się w twarz wilkołakowi. Zrezygnowany Dwayt usiadł na ziemi rozdrażniony i rozgrymaszony. Do środka celi wpływało intensywne, srebrne światło księżyca w pełni, właśnie w trakcie jego pełnego rozkwitu wilkołaki są najsilniejsze, Dwaytowi niestety zupełnie nic to nie dawało, kraty w jego celi były wzmocnione srebrem, przy nich jest bez silny. Spoglądał przez małe okienko na gwiazdy i ciemny granat nocy, zastanawiając się jak do tego doszło ? To miasto od początku nie było do niego zbyt przyjaźnie nastawione, mieszkańcy dziwnie się zachowywali w jego towarzystwie, prawdopodobnie wyczuli, że nie jest do końca człowiekiem, a raczej pół-zwierzęciem których tutaj nie tolerują, Dwayt się nawet nie spostrzegł, a już urządzono na niego polowanie, co drugi człowiek miał srebrną broń w dłoni. Chwilę później był już zakuty w kajdany i prowadzony przez rozjuszony tłum do lochów.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 4:50 pm
autor: Megaera
Megaera przemierzała ulice miasta szybkim krokiem. Wilkołak... nareszcie go złapali... lochy... - w jej umyśle pobrzmiewały urywki rozmów zasłyszane w karczmie. A zatem miejscowi pojmali wilkołaka. Była pewna, że użyli srebra, żeby nie mógł się przemienić. Ograniczali go, tak jak ją ograniczały niegdyś zaklęte kajdany. I miałaby to tak zostawić?
Naciągnęła kaptur głębiej na głowę i skryła się w cieniu przed nadchodzącym patrolem. Miała jeden cel: dostać się do lochów i uwolnić wilkołaka, kimkolwiek by nie był. Skręciła w boczną uliczkę i przemknęła do baraków, obok których znajdowało się wejście do podziemi. Rozglądnęła się i zeszła na dół. Zobaczyła strażnika, przechadzającego się tam i z powrotem wzdłuż żelaznych krat, za którymi siedział mężczyzna, bez wątpienia ów pojmany wilkołak. Skryła się za zakrętem, gdy żołnierz odwróciła się w jej stronę. Wyjęła zakrzywiony miecz z pochwy i odczekała, aż strażnik odwróci się i wyskoczyła z rozpędem. żołnierz sparował pierwszy cios, drugim przebiła zbroję pod pachą, gdzie była słabsza. Odskoczyła, sparowała kilka cięć, wykonała kilka uników i precyzyjnym uderzeniem wytrąciła miecz z ręki strażnika. Mężczyzna wyciągnął mniejszy nóż, ale Megaera uzyskała czas na zamachniecie się i wbiła miecz w odsłoniętą część gardła przeciwnika. Upadła na podłogę, brocząc krwią. Wytarła swoją broń w jego ubranie i schowała do torby. Odwróciła się w kierunku wilkołaka.
- Chciałbyś się pewnie wydostać, co? - powiedziała z krzywym uśmieszkiem. - Wiem jak to jest, kiedy ktoś uniemożliwia ci używanie naturalnych wrodzonych zdolności, bo jesteś inny - na jej palcach zatańczyły ogniki.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 6:24 pm
autor: Dwayt
Dwayta obudził podniesiony głos strażnika rozkazującego komuś opuścić lochy. Kiedy wstawał usłyszał świst miecza wyciągane z pochwy i przecinającego powietrze, zerwał się szybko do krat i starał się dojrzeć co się dzieje. Niestety kraty ograniczały widoczność, od czasu do czasu widział jedynie błysk stali łączących się ze sobą za sprawą wojennego szały dwójki ludzi. Kilka ataków kobiety zmusiło strażnika do cofnięcia się parę kroków, to dało Dwaytowi możliwość dokładniejszej obserwacji walki. Przez kilka chwil pojawiła się w nim nadzieja, że ktoś przybył go uwolnić, ale szybko odtrącił od siebie tak odważne myśli, bo przecież kto by chciał, nie był nikomu potrzebny. Walka toczyła się w najlepsze, oboje wojowników było równych sobie poziomem, choć zakapturzona postać walczyła z większa gracją, jej ruchy były zwinniejsze i nieco szybsze, choć ciosy słabsze niż strażnika. Kilka błędów mężczyzny przyczyniło się do jego porażki, miecz przeciął jego gardło z którego trysnęła świeża, czerwona krew, postać upadła na ziemie z nieprzyjemnym hukiem i brzdękiem zbroi, a na kamiennej posadzce zaczęła tworzyć się lepka, szkarłatna kałuża. Zakapturzona nieznajoma przykucnęła i wytarła miecz o haftowany, zielony płaszcz strażnika, Dwayt stwierdził iż szkoda plamić tam świetne odzienie krwią, ale nie zaprotestował.
- Dlaczego go zabiłaś, co tu robisz ? - Te pytania tak mocno cisnęły mu się na usta, że nie zdołał ich powstrzymać.
Palce zaciskał na okrągłych, jaśniejących w świetle księżyca srebrnych prętach wystających z posadzki i sięgających aż samego sufitu tworząc cele. Uważnie obserwował kobietę, będąc w każdej chwili gotowym do odskoku gdyby i jego chciała przebić swym ostrzem.
Szybko uzyskał odpowiedzi, choć te wyraźnie go zdziwiły.
- Oczywiście, że chce się stąd wydostać, czy ktokolwiek chciałby być więźniem ? -
Rzekł to choć sam znał taką osobę, Tia na pewno chciałaby móc odgrywać uwięzioną dziewice.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 7:55 pm
autor: Megaera
Ściągnęła kaptur, ukazując burze płomiennych włosów.
- Odsuń się.
Podeszła do krat i chwyciła je rękami. Zamknęła oczy, z jej dłoni buchnął płomień. Nagle w lochach zrobiło się niewiarygodnie gorąco. Kropelki potu pojawiły się na gładkim czole dziewczyny. Pręty zaczęły się topić, więc Megaera je puściła, lecz ciągle trzymała dłonie bardzo blisko. Temperatura podnosiła się, żelazo topniało jak śnieg otwierając drogę ucieczki wilkołakowi.
Otworzyła oczy, w których jaśniał jej własny płomień. Zrobiło się gorąco jak w piecu, temperatura jednak była ledwie zbliżona do tej, przy której Megaera uciekła ze swojego państwa. Teraz był to jedynie ogień, bez tego płomienia nienawiści, który zagotował wtedy kuźnię. Dziewczyna zebrała cały płomień, całe gorąco z pokoju i nagle zrobiło się zimno. Otarła pot z czoła i nałożyła kaptur.
W kratach ziała dość szeroka dziura, wysokości mężczyzny.
- Nie dziękuj - powiedziała, lecz wiedziała, że wilkołak nie ma zamiaru tego zrobić. Odwróciła się. - Nie dla Ciebie to zrobiłam. Jedynie w imię zasady.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 8:31 pm
autor: Amadeusz
Wiedziony ciekawością poruszał się po ulicach. Słyszał o istotach zwanych wilkołakami jednak nigdy owych nie spotkał. I niczym małe dziecko ciekawe świata poruszał się z dość niewiarygodną szybkością w stronę lochów. Unikając patroli i innych niepotrzebnych mu spotkań dotarł w końcu do lochów gdzie wyjął Anara i Exsleun z pochw a potem zszedł po schodach a krok może 2 kroki za nim poruszał się bezszelestnie kot. - Naprawdę aż tak jesteś chętny do spotkania owej bestii?- Zapytał owy kot dość ironicznie wprawiając elfa w zażenowanie.- Owszem musz...- tu nagle przerwał elfowi Anar. - Musimy. Zawsze chciałem pociachać taką bestię.- Po wypowiedzeniu tych słów nastała dość nieprzyjemna cisza a po chwili elf i kot dotarli do celi wilkołaka zastając owego i jakąś nieznajomą.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 9:17 pm
autor: Dwayt
Kiedy kobieta zrzuciła kaptur wydała się Dwaytowi naprawdę interesująca i pociągająca, z pewnością grzeszy swoją urodą, taka myśl przyszła mu do głowy - Na jej rozkaz odsunął się od krat, w pierwszej chwili gdy ona za nie złapała pomyślał, że chce je wyrwać ! Ale to było niemożliwe. Temperatura w pomieszczeniu zaczęła podnosić się niezwykle szybko, w pewnym momencie Dwaytowi zdawało się, że ognistowłosa nieznajoma chce go ugotować, pieczony wilkołak to niespotykane danie. Kraty zostały roztopione, a on był wolny, przekroczył granice swojego więzienia i odetchnął pełną piersią, tak jakby czuł, ze powietrze znajdujące się za kratami było inne... faktycznie tak mu się zdawało miało delikatny i słodki zapach wolności.
- Nie dziękować ? - Jego głos był nieco ochrypnięty. Gdy skończył zdanie zaśmiał się, nie trwało to jednak długo, ponieważ chciał kontynuować.
- Wcale nie miałem zamiaru. Dla zasady mówisz, masz zasadę która nakazuje Ci uwalniać bestie z klatek ? Interesujące. Wyjdźmy stąd, źle się czuje w niewielkich pomieszczeniach. -
Korytach przed celą w którym teraz oboje stali faktycznie taki był, mały i zapyziały, nieprzyjemny, a dodatkowo zapach nie należał do szczególnie przyjemnych.
Ruszył w stronę schodów prowadzących do wyjścia z podziemi, drogę zaszedł mu niestety wysoki mężczyzna. Dwayt nie przepadał za elfami, ich uroda była zbyt kobieca, a uszy wydawały się przynajmniej śmieszne.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Pon Sty 24, 2011 9:29 pm
autor: Megaera
- Nikt nie powinien być ograniczony z powodu swojej odmienności i zagrożenia, które sprawia. Dobrze to wiem - potarła nadgarstki, na których widniały blizny z czasów, gdy praktykowała magię mimo magicznych kajdan, w które zakuła ją jej własna siostra. Zacisnęła pięści na wspomnienie bólu i odcięła się od nieproszonych obrazów.
- Wyjdźmy stąd - poparła wilkołaka i ruszyła obok niego. Nie uszli daleko, gdy zostali zatrzymani przez elfa trzymającego dwa niebezpiecznie wyglądające miecze. Megaera wyjęła swój własny i stanęła w pozycji ułatwiającej obronę. Elf trzymał miecze z widoczną wprawą, nie krępowały jego ruchów. Była pewna, że jest mistrzem w posługiwaniu się nimi, co nie było uspokajające. Odrzuciła ponownie kaptur, aby poszerzyć pole widzenia.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 3:01 pm
autor: Amadeusz
Elf był dość zaskoczony reakcją i wilkołaka i dziewczyny. Szybkim ruchem schował miecze do pochw rozglądając się jednocześnie. A tymczasem kot pobiegł gdzieś dość szybko w stronę wyjścia. - Hej hej spokojnie. Potrzebujecie pomocy?-powiedział elf dość spokojnym ale jednocześnie bardzo charyzmatycznym tonem jakby nie zdając sobie sprawy z tego w jakim położeniu się teraz znajduje. A zaraz po tych słowach zaczęła się dość ciekawa dyskusja mieczy Amadeusza z której można było wywnioskować że Anar był dość niezadowolony z braku walki a Exselun uspokajała go.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 3:54 pm
autor: Dwayt
Elf z obnażonymi mieczami nie wzbudzał w Dwaycie strachu, a raczej politowanie, teraz był wolny, mógł w każdej chwili zmienić się w krwiożerczego wilka i rozszarpać go na strzępy, pewności siebie dodawało mu to, że w ostrzach nie było ani krzty srebra, a przynajmniej tak mu się wydawało. Przypomniał sobie jakże dawno nie był w swojej zwierzęcej postaci, już prawie zapomniał uczuć z tym związanych, przyjemnych doznać takich jak wiatr prześlizgujący się miedzy jego sierść gdy biegł, lub też przyjemnego chłodu towarzyszącemu kąpieli w lodowatej wodzie rzeki.
- Otrzymałem już pomoc, nie potrzebuje jej więcej, a ty elfie, stoisz nam na drodze. - głos Dwayta w tej sytuacji nie należał do szczególnie przyjemnych, trudno było się zorientować czy tak brzmi na co dzień, czy może po prostu chce wystraszyć, lub też zmusić elfa do odwrotu.
Kątem oka obserwował rudowłosą kobietę stojącą w pozycji obronnej z mieczem gotowym do zadania śmiertelnego ciosu, przez moment miał ochotę sprowokować ich do walki, oboje nie wyglądali na nowicjuszy, mogłoby to być ciekawe doświadczenie, jednak zdecydował się powstrzymać swoje pragnienia. Licząc na to, że elf ustąpi, schodząc z drogi, ruszył przed siebie, na moment obracając głowę w stronę swojej wybawicielki, sprawdzając czy idzie za nim.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 4:18 pm
autor: Megaera
Wyprostowała się, ale nie schowała miecza. Mimo, iż nieznajomy schował broń i nie przejawiał chęci do walki, wolała być ubezpieczona. Skupiła się na odczytaniu aury mężczyzny. Nie wydawał się mieć skłonności ku złu, co było dużym plusem. Spojrzała na niego krytycznie. Przy swoich dwóch groźnie wyglądających mieczach byłby trudnym, jeśli nie niemożliwym do pokonania przeciwnikiem. Ale jej przewagą były magia, która podnosiła jej szanse na zwycięstwo ewentualnego starcia. Mimo to nie zamierzała ryzykować.
Spiorunowała wzrokiem nieznajomego, podczas gdy Dwayt mówił to, co w innym wypadku sama by powiedziała. Wilkołak ruszył do wyjścia, a Megaera podążyła za nim ledwie chwilę później. Potrząsnęła głową, burząc swoje sterczące na boki rudy włosy i spojrzała hardo na elfa, oczekując reakcji na słowa towarzysza.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 4:38 pm
autor: Amadeusz
A sam elf postąpił kilka kroków za wilkołakiem.- Coś mi się wydaje, że raczej sami się z miasta nie wydostaniecie.- A w tym samym momencie znowu zjawił się Kartix - Chyba tu pierwszy raz masz racje. Strażników pełno w całym mieście. A teraz jest musztra. - powiedział Kartix po czym zamilkł . - No i co wy na to co?- prychnął szczerze elf a Anar wręcz chyba oszalał ze szczęścia bo wciąż próbował wyrwać się z pochwy a tymczasem Exelun zamilkła.- Musimy działać razem jeśli chcemy przeżyć i się wydostać.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 5:14 pm
autor: Dwayt
Szedł przed siebie czując na swoich plecach wzrok elfa który podążał za nimi, ze swoim kocim pupilem, oboje się do nich przybłąkali. Razem z rudowłosą kobietą nie wyrazili chęci podróżowania z nim, Dwayt nie odczuwał również potrzeby towarzystwa kogokolwiek, stwierdził jednak, że jedną osobę mógłby znieść, ale dwie, to już dla niego o wiele za dużo. Zaczął się zastanawiać, dlaczego idąc za nim, nie wyglądał przecież na nikogo miłego, poza tym powszechnie wiadomo, że wilkołaki są niebezpieczne i nieprzewidywalne ? W dodatkową irytacje wprowadzała go ciągła paplanina elfa, powoli od tego zaczynała go łapać pokaźna migrena.
Dwayt nie wytrzymał, zatrzymał się i nabrał powietrza w płuca, obrócił się do elfa i spiorunował go spojrzeniem swych jasnych, miodowych oczu.
- Nie wydostaniemy się ? Mów za siebie, co mnie obchodzi co się z tobą stanie... Poza tym nie ma żadnych MY, jestem ja, ty i ona -
Kończąc zdanie wskazywał na elfa, a później na ognistowłosą.
- Dlaczego niby oni mieliby chcieć cię złapać ? Domyślam się, że ta dama także nie ma problemów w tym mieście... oczywiście póki nie dowiedzą się, że zabiła tego strażnika w lochach. Jeśli dbacie o swoje bezpieczeństwo, to zróbcie w tył zwrot i ruszajcie przed siebie, nie podążajcie za mną. Ty szczególnie elfie, irytujesz mnie, na dodatek nie wiem skąd wziąłeś się w tych lochach, zapewne śledziłeś tę kobietę, chcąc ją zgwałcić. - głos Dwayta był pełen irytacji, słowa wypowiadał przez cały czas utrzymując swój wzrok na elfie, gdy skończył jego oddech był nieco przyśpieszony, co mogło wskazywać na to, że mówił na jednym wdechu.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 5:28 pm
autor: Megaera
Parsknęła.
- Mam swoje sposoby, żeby wydostać się z niedogodnych miejsc. Wierz mi - na jej palcach zatańczyły samowolne płomyki. Wybuch wilkołaka zaskoczył ją, lecz nie zdziwił. Rasa ta była z natury wybuchowa i kłótliwa, a także niezbyt przyjacielska. Natomiast zachowanie elfa było przynajmniej dziwne... Narażanie się wilkołakowi nie było ani rozważne, ani bezpieczne. Schowała miecz, żeby jej ogień nie poczynił szkody jej ulubionej broni. Dwayt kontynuował monolog, a gdy wypluł z siebie ostatnie przypuszczenie, Megaera aż się zagotowała. W jednej chwili była przy elfie. Wbiła w niego elektryzujące spojrzenie.
- Lepiej dla ciebie, żeby to co mówi wilkołak nie było prawdą - warknęła, chwytając nieznajomego za rękę. W miejscu, gdzie jej skóra dotknęła metalu poleciał dym i stal stopiła się, parząc elfa. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi; chciała jedynie odpowiedzi.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 6:24 pm
autor: Amadeusz
-Nie jest prawdą i nie będzie.-Warknął elf po czym spróbował się wyrwać. - I nie jestem Elfem. Bynajmniej .-jęknął gdyż rozgrzana zbroja już parzyła.- Jeśli nie pasuje wam moje towarzystwo to pójdę jeśli to was zadowoli. A teraz możesz mnie do - tu posypało się sporo przekleństw- PUŚCIĆ!? - widać elf też miał już dość odgrywania spokojnego oraz dyplomatycznego - Chcę wam pomóc a wy się jeszcze do mnie dopierdal**! Owszem argumenty są po waszej stronie ale może czasami ktoś chce pomóc sam z siebie dobra?! Bo może nie każdy uważa że jesteś jeba*** potworem - znowu warknął jeszcze w stronę wilkołaka i jeszcze raz spróbował się wyrwać.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 7:16 pm
autor: Dwayt
Nie zdążył się nawet spostrzec a rudowłosa kobieta już objęła swymi długimi, chudymi palcami nadgarstek elfa. Jego zbroja powoli przybierała jasno czerwonego, rozżarzonego koloru. Dwayt widział już do czego zdolna jest owa dama, trzeba było przyznać, że jest gorąca i to nie tylko ze względu na jej umiejętność manipulowania ciepłem.
- Nie jesteś elfem ? Zatem kim, a raczej czym jesteś ? -
Przerwał swój wywód, aby uważniej przyjrzeć się mężczyźnie, podszedł bliżej, po czym okrążył go i otworzył usta, aby dokończyć.
- Faktycznie, wyglądasz bardziej na krzyżówkę elfa z orkiem. -
Była to jawna prowokacja, nie odpowiadało mu towarzystwo elfa więc chciał go obrzucić obelgami i zniechęcić do dalszego przebywania w swoim towarzystwie.
Przekleństwa elfa dały Dwaytowi poczucie zwycięstwa, choć była to też poniekąd zasługa rudowłosej która można powiedzieć, torturowała elfa zadając mu ból cielesny w postaci nadpalania nadgarstka.
- Może i nie każdy tak uważa, ale nadal nie wyjaśnia to jak się znalazłeś w lochu, poza tym to trochę zbyt dziwny zbieg okoliczności, abyście oboje w tym samym momencie zechcieli mnie ocalić. Zatem dalej pozostaje przy mym domyśle iż chciałeś zgwałcić tę kobietę. Masz może jakiś dowód prócz twego słowa potwierdzający iż tak nie było ?- grał rolę opanowanego i spokojnego.
Widok warczącego na wilkołaka elfa wydawał się, aż nazbyt zabawny, Dwayt powstrzymał na szczęście śmiech, choć nie bez problemów i wysiłku.

Re: [Lochy] Pomoc dla wilkołaka.

: Wto Sty 25, 2011 7:44 pm
autor: Megaera
Puściła żarzącą się zbroję, która zdążyła się już zdeformować. To będzie problem dla naprawdę dobrego płatnerza. Spiorunowała wzrokiem swego wybuchowego znajomego, ciągnącego swe gierki. Oparła się o ścianę i obojętnie przyglądała się wilkołakowi, który słownie atakował mężczyznę. Faktycznie, ma w sobie coś z orka - roześmiała się w myślach, rozbawiona obelgą rzuconą przez Zwierzołaka. Była ciekawa reakcji przybyłego: podda się obraźliwym słowom, odejdzie czy też stanie do słownej walki? Jeśli taka miała się stoczyć, Megaera chciała być sędzią. To byłoby interesujące doświadczenie i pewnie wyłowiła by kilka nowych obelg, których mogłaby użyć kiedy indziej.
- Daj już spokój - powiedziała firmowym, znudzonym tonem, gdy wilkołak skończył swój monolog. - Nawet, jeśli naprawdę chciał to zrobić to i tak nie dopnie swego. I może nawet ujdzie bez większych ran i poparzeń - przewróciła oczami. - A teraz daj mu dojść do słowa. Może ma jakieś alibi czy coś.