Idąc po śmierć
: Pią Gru 17, 2010 1:39 pm
Nigdy nie byli tak blisko, a zarazem tak daleko, ich serca, tak ukochanego.. Nigdy nie byli tak otwarci na zmiany jak do tej pory... Ale, co z tego? Byli teraz na ziemi, która ich żywota może pochłonąć na wieki, więc czy coś się poza tym liczy? Cel był prosty, odnaleźć bestię klucznika i zgładzić ją, w ten sposób, odzyskując kolejną cześć pryzmatu, tak potrzebnego do uwolnienia ich serc z okowów niewoli... Tak potrzebnego do uwolnienia istoty, która dla nich całym życiem była. Po odpowiednim, wcześniejszym, przygotowaniu i postawieniu bram, grupy rycerstwa róży ruszyły na ziemie swych wrogów. Już podczas przekraczania ich, polała się krew... Jednak cień rycerstwa wciąż był silny, na tyle, by przeciwstawić się wrogim siłom. Po długich przygotowaniach do wyruszenia, nie było mowy o porażce. Prowadzeni przez swych przywódców, dumnie kroczyli w nieznane, ku śmierci lub zwycięstwu. Liczebność ich była spora, nie dałoby się nie zauważyć maszerującej armii, która niejedno istnienie napełniałaby nutą strachu i niepewności...