Upadły Anioł
: Nie Cze 21, 2009 4:40 pm
Upadły Anioł
Zbyt zły na niebiańskie progi…
Zbyt dobry na zaświatów rzekę…
Wyrzucony z domu za prawdę ludzkości.
Upada łamiąc skrzydła… zakrwawiając włosy.
Samotny wśród ciemnych, obojętnych twarzy.
Biała szata zaplamiona czernią…
Dłońmi oplata ciało by nikt nie widział cierpienia.
Skulony pod drzewem bólu..
Obmywa rany w rzece nadziei.
Rażony promieniem słońca jak nożem, prosto w serce.
Na nocnym niebie dostrzega swoją radość.
Otulony ciemnością zasypia w blasku księżyca
Czekając na nowy dzień…
Nowy dzień bez nadziei i bez zrozumienia.
Tak często bity i poniżany
Boi się dotknąć delikatnej dłoni…
Tak bliskiej, a tak dalekiej.
Pod drzewem bólu śpi anioł
Gdzie białe lilie okrywają ziemię.
Z każdej anielskiej perły wyrasta nowy kwiat.
I znów w rzece nadziei obmywa kolejne rany..
Kto opatrzy mu skrzydła…
Tak nadal zakrwawione…
Dłoń ciągle wyciągnięta..
Odtrącana ze strachu przed kolejnym ciosem
Cierpliwie czeka z nadzieją
Na nowy lepszy dzień.
Zbyt zły na niebiańskie progi…
Zbyt dobry na zaświatów rzekę…
Wyrzucony z domu za prawdę ludzkości.
Upada łamiąc skrzydła… zakrwawiając włosy.
Samotny wśród ciemnych, obojętnych twarzy.
Biała szata zaplamiona czernią…
Dłońmi oplata ciało by nikt nie widział cierpienia.
Skulony pod drzewem bólu..
Obmywa rany w rzece nadziei.
Rażony promieniem słońca jak nożem, prosto w serce.
Na nocnym niebie dostrzega swoją radość.
Otulony ciemnością zasypia w blasku księżyca
Czekając na nowy dzień…
Nowy dzień bez nadziei i bez zrozumienia.
Tak często bity i poniżany
Boi się dotknąć delikatnej dłoni…
Tak bliskiej, a tak dalekiej.
Pod drzewem bólu śpi anioł
Gdzie białe lilie okrywają ziemię.
Z każdej anielskiej perły wyrasta nowy kwiat.
I znów w rzece nadziei obmywa kolejne rany..
Kto opatrzy mu skrzydła…
Tak nadal zakrwawione…
Dłoń ciągle wyciągnięta..
Odtrącana ze strachu przed kolejnym ciosem
Cierpliwie czeka z nadzieją
Na nowy lepszy dzień.