Spektakl
: Nie Cze 21, 2009 4:39 pm
Spektakl
Dziewczyna:
Trzymam w dłoni wspomnienia...
Tak mocno, że krew z nich płynie..
Umieram dla zapomnienia...
Niech ciało moje zaginie.
Anioł:
Dla Ciebie żyję, dla Cię stworzony.
Wypuść swą przeszłość w dalekie strony.
Uśpij powietrze z ran twych płynące,
Otwórz drzwi cienia znajdź w sobie słońce!
Dziewczyna:
Zostaw mnie! Zostaw! Zgładź mnie na wieki
Pozwól mi zamknąć kłamstwa powieki!
Pozwól mi odejść w czas mojej winy,
Zawiąż na szyi śmiertelne liny!
Umrzeć mi trzeba, umrzeć wśród nocy!
Zabij mnie! Zgnieć mnie! Użyj swej mocy!
Zdepcz moją głowę grzechem targaną!
Unicestw dusze cieniem skalaną!
Wyrwij mi serce, co już nie bije!
Uczyń co zechcesz - ja już nie żyję...
Umarłam dawno w ramionach mroku.
Nie uczyniłam w złe strony kroku.
W tym świecie zdrady, śmierci, cierpienia,
Żyłam spokojnie wśród świata drżenia.
Ślepa patrzyłam w wiek umierania,
Nadeszły czasy mego konania.
Powolne życie, płynie jak rzeka,
Tak długo człowiek śmierci swej czeka.
Czeka cierpliwie, lat wiele stoi.
Myśli, że śmierć ta go ukoi.
Cierpi i płacze, sam się zabija,
Myśleniem, bólem gwoździe przybija.
Ja też czekałam, zamknęłam duszę,
Wiedziałam, że uczuć wyzbyć się muszę.
Lecz jestem słaba pod cierpień skałą
Odczuwam życie istotą małą.
Spadłam pod cienie skrzydeł wolności.
Uniosłam próchno mych słabych kości.
Martwa za życia, zabita złością
Stara kobieta zmarła młodością!
Anioł:
Ty nie umarłaś, owco zgubiona,
Jesteś w świat cieni mocno wtulona.
Cierpisz katusze dla samej siebie
Boisz się śmierci, nie chcesz być w niebie.
Z wielu wybrana, przez piekieł siły,
Nie chciej by ciało Twoje zabiły.
Uwierz, a czasy twojej zarazy,
Odejdą, przestaniesz czuć już bolesne razy.
Bo czyni cuda nasza dusza,
Topi z serc lody, kamień rozkrusza.
Otwórz ją tylko na światłość świata.
Stopnieje także żelazna krata.
Podaj mi rękę, pójdź za mną drogą,
Moce ciemności tu nic nie mogą.
Widz:
Poszła? czy spadła w czeluście czerni?
Została sama? Byliśmy bierni.
Na pastwę złości ludzkiej zabrana,
Przez wściekłość świata jest rozszarpana.
Widzowie - ludzie - my - słabeusze!
Gdzie są te nasze szlachetne dusze?
Gdzie miłosierdzie, gdzie nasza wiara?
....
Zobaczcie! Idzie... jej duch, jej mara!
Nie! Ona żyję! myśmy umarli!
Myśmy jej dusze na milion podarli!
Niech nas potępią na całą wieczność!
To nie jest prośba! To jest konieczność!
To ona jedna była człowiekiem,
Myśmy uczniami jej cierpień wiekiem!
Powstańcie, spójrzcie na wasze twarze!
Niech sama dusze drogę wam wskaże!
Dziewczyna:
Trzymam w dłoni wspomnienia...
Tak mocno, że krew z nich płynie..
Umieram dla zapomnienia...
Niech ciało moje zaginie.
Anioł:
Dla Ciebie żyję, dla Cię stworzony.
Wypuść swą przeszłość w dalekie strony.
Uśpij powietrze z ran twych płynące,
Otwórz drzwi cienia znajdź w sobie słońce!
Dziewczyna:
Zostaw mnie! Zostaw! Zgładź mnie na wieki
Pozwól mi zamknąć kłamstwa powieki!
Pozwól mi odejść w czas mojej winy,
Zawiąż na szyi śmiertelne liny!
Umrzeć mi trzeba, umrzeć wśród nocy!
Zabij mnie! Zgnieć mnie! Użyj swej mocy!
Zdepcz moją głowę grzechem targaną!
Unicestw dusze cieniem skalaną!
Wyrwij mi serce, co już nie bije!
Uczyń co zechcesz - ja już nie żyję...
Umarłam dawno w ramionach mroku.
Nie uczyniłam w złe strony kroku.
W tym świecie zdrady, śmierci, cierpienia,
Żyłam spokojnie wśród świata drżenia.
Ślepa patrzyłam w wiek umierania,
Nadeszły czasy mego konania.
Powolne życie, płynie jak rzeka,
Tak długo człowiek śmierci swej czeka.
Czeka cierpliwie, lat wiele stoi.
Myśli, że śmierć ta go ukoi.
Cierpi i płacze, sam się zabija,
Myśleniem, bólem gwoździe przybija.
Ja też czekałam, zamknęłam duszę,
Wiedziałam, że uczuć wyzbyć się muszę.
Lecz jestem słaba pod cierpień skałą
Odczuwam życie istotą małą.
Spadłam pod cienie skrzydeł wolności.
Uniosłam próchno mych słabych kości.
Martwa za życia, zabita złością
Stara kobieta zmarła młodością!
Anioł:
Ty nie umarłaś, owco zgubiona,
Jesteś w świat cieni mocno wtulona.
Cierpisz katusze dla samej siebie
Boisz się śmierci, nie chcesz być w niebie.
Z wielu wybrana, przez piekieł siły,
Nie chciej by ciało Twoje zabiły.
Uwierz, a czasy twojej zarazy,
Odejdą, przestaniesz czuć już bolesne razy.
Bo czyni cuda nasza dusza,
Topi z serc lody, kamień rozkrusza.
Otwórz ją tylko na światłość świata.
Stopnieje także żelazna krata.
Podaj mi rękę, pójdź za mną drogą,
Moce ciemności tu nic nie mogą.
Widz:
Poszła? czy spadła w czeluście czerni?
Została sama? Byliśmy bierni.
Na pastwę złości ludzkiej zabrana,
Przez wściekłość świata jest rozszarpana.
Widzowie - ludzie - my - słabeusze!
Gdzie są te nasze szlachetne dusze?
Gdzie miłosierdzie, gdzie nasza wiara?
....
Zobaczcie! Idzie... jej duch, jej mara!
Nie! Ona żyję! myśmy umarli!
Myśmy jej dusze na milion podarli!
Niech nas potępią na całą wieczność!
To nie jest prośba! To jest konieczność!
To ona jedna była człowiekiem,
Myśmy uczniami jej cierpień wiekiem!
Powstańcie, spójrzcie na wasze twarze!
Niech sama dusze drogę wam wskaże!