Elisia ⇒ Droga ku lepszemu życiu.
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy usłyszał pytanie, włosy stanęły mu dęba. A kiedy już zobaczył w półmroku obrys postaci z maczugą w dłoni, miał przemożną ochotę pryskać. Maczugi to jedna z tych rzeczy, z którymi wolałby nie mieć żadnego kontaktu.
Chciał też również krzyknąć, ale miast tego kichnął, kiedy właśnie otwierał już usta. Zapominając na setną sekundy o przerażającej maczudze w dłoni kogoś, kto zapewne potrafi jej użyć, siąknął cicho nosem. I w tejże chwili do jego zamroczonego i zmęczonego wszystkim umysłu wdarła się myśl, która już od samego początku spojrzenia na pytającego osobnika, głośno krzyczała gdzieś na pograniczu rozsądku domagając się zauważenia. "Cztery nogi, ciało konia i człowieka."
- Em... To ja - odparł nosowo, ponieważ katar zatkał mu nos. Zrobił parę niepewnych kroków do przodu. Chciał coś powiedzieć jeszcze, ale po prostu go zatkało, więc stał tak z otwartymi ustami, niczym ryba wyciągnięta z wody.
Centaur. Stała tam tak, jak... jak... no, jak centaur. Co było samo w sobie niezwykłe, bo przecież centaurów nie widzi się na każdym zakręcie. Niesamowite. Centaur.
W kącikach Yorino zebrały się łzy. Ale nie było tego widać, ponieważ i tak już cały był mokry.
Chciał też również krzyknąć, ale miast tego kichnął, kiedy właśnie otwierał już usta. Zapominając na setną sekundy o przerażającej maczudze w dłoni kogoś, kto zapewne potrafi jej użyć, siąknął cicho nosem. I w tejże chwili do jego zamroczonego i zmęczonego wszystkim umysłu wdarła się myśl, która już od samego początku spojrzenia na pytającego osobnika, głośno krzyczała gdzieś na pograniczu rozsądku domagając się zauważenia. "Cztery nogi, ciało konia i człowieka."
- Em... To ja - odparł nosowo, ponieważ katar zatkał mu nos. Zrobił parę niepewnych kroków do przodu. Chciał coś powiedzieć jeszcze, ale po prostu go zatkało, więc stał tak z otwartymi ustami, niczym ryba wyciągnięta z wody.
Centaur. Stała tam tak, jak... jak... no, jak centaur. Co było samo w sobie niezwykłe, bo przecież centaurów nie widzi się na każdym zakręcie. Niesamowite. Centaur.
W kącikach Yorino zebrały się łzy. Ale nie było tego widać, ponieważ i tak już cały był mokry.
Zmartwiała w bezruchu. Głos jej uwiązł gdzieś w głębi krtani i uciskał teraz nie dając szans wypowiedzenia ani jednego słowa. Powiodła wzrokiem po postaci przybysza a jej usta rozchyliły się lekko. Gdyby nie wzrost ... , ale pierwsze wrażenie minęło. potrząsnęła głową. "Nie to jest nie możliwe, jej brat nie żyje i nie ma co się łudzić". Kilka lat minęło kiedy widziała centaury, gdzieś na północy ich drogi się rozeszły. Czas ten dokuczał i dłużył się aż wreszcie ... . Otrząsnęła się ze wspomnień.
- Witaj. Zwę się A-kaea. Niech mój ogień będzie twoim, a Bogowie niech strzegą twoich ścieżek. Wejdź odpocznij. Głodny jesteś? Mam gorące kozie mleko, ser i trochę dzikiej cebuli. - uśmiechnęła się i poprowadziła gościa w stronę ognia. Trzask ogniska i pobekiwanie kóz w półmroku dawały domową atmosferę, a ciepło rozchodziło się po członkach dając wytchnienie ciału i komfort myślom.
- Witaj. Zwę się A-kaea. Niech mój ogień będzie twoim, a Bogowie niech strzegą twoich ścieżek. Wejdź odpocznij. Głodny jesteś? Mam gorące kozie mleko, ser i trochę dzikiej cebuli. - uśmiechnęła się i poprowadziła gościa w stronę ognia. Trzask ogniska i pobekiwanie kóz w półmroku dawały domową atmosferę, a ciepło rozchodziło się po członkach dając wytchnienie ciału i komfort myślom.
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
- W-witaj. Jestem Yorino - odpowiedział i ruszył za A-kaen, kiedy ta poprowadziła go dalej. Trzaskające polna przypomniały mu jak bardzo jest mu zimno i jak bardzo jest mokry. I głodny, o czym dał znać jego brzuch, który zaburczał głośno. Centaur uśmiechnął się przepraszająco i powiedział: - To ja może się skuszę kozi ser... - wymamrotał.
Przyglądnął się wszystkiemu z zainteresowaniem. Przesunął wzrokiem po malowidłach na ścianach, spojrzał na stadko kóz i rozglądał się jeszcze przez moment. W końcu jego wzrok spadł z powrotem na centaurzyce. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Pomogę co coś spytać...? Kim jesteś? Znaczy, wiesz... Co tu robisz i w ogóle... - spytał i otrząsnął się z wody, po czym usiadł przed ogniskiem.
Przyglądnął się wszystkiemu z zainteresowaniem. Przesunął wzrokiem po malowidłach na ścianach, spojrzał na stadko kóz i rozglądał się jeszcze przez moment. W końcu jego wzrok spadł z powrotem na centaurzyce. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Pomogę co coś spytać...? Kim jesteś? Znaczy, wiesz... Co tu robisz i w ogóle... - spytał i otrząsnął się z wody, po czym usiadł przed ogniskiem.
- Jestem córka Mosz-arha. Przywódcy klanu czarnego ognia, w zasadzie byłam. Ojciec jak większość mężczyzn z naszego klanu osłaniało odwrót naszego klanu z naszych leży na północnym wschodzie Alarani w pobliżu Mrocznego Królestwa. Król Licz postanowił po przegranej przez nas wojnie, unicestwić cały nasz klan. W tym czasie ja z moim oddziałem szarpałam ziemie Króla Licza i wiadomość o jego śmierci oraz moich braci dostałam po fakcie. Walczyliśmy jeszcze przez miesiąc, ale w końcu jedyny sens jaki nam pozostał to umrzeć z honorem. Plan świetny ale gdy nasz klan przestał praktycznie istnieć, rozwiązałam oddział i rozeszliśmy się aby szukać szansy na ucieczkę z ziem Króla Licza w pojedynkę, to dawało większą szansę. Potem czekałam na resztę w wyznaczonym przez rozłąką miejscu... . po 2 miesiącach odeszłam... sama. - głos się jej załamał i odwróciła twarz od ognia aby nie było widać że oczy zaszły jej wilgocią.
- Potem za kilka sztuk broni kupiłam stado kóz. Pies sam się przybłąkał. W końcu dotarłam tu do tego miejsca. - westchnęła głęboko aby powstrzymać napływ łez.
- Totem który stoi tuż koło nas świadczy o tym że jaskinię tę zamieszkiwał Klan Wiatru. - Wysmarkała nos bezpośrednio na ziemię. Podała Yorino miskę ciepłego mleka, dwie cebule i kawałek sera.
- Jedz, widać żeś głodny. Jak zjesz to może powiesz coś o sobie? -
- Potem za kilka sztuk broni kupiłam stado kóz. Pies sam się przybłąkał. W końcu dotarłam tu do tego miejsca. - westchnęła głęboko aby powstrzymać napływ łez.
- Totem który stoi tuż koło nas świadczy o tym że jaskinię tę zamieszkiwał Klan Wiatru. - Wysmarkała nos bezpośrednio na ziemię. Podała Yorino miskę ciepłego mleka, dwie cebule i kawałek sera.
- Jedz, widać żeś głodny. Jak zjesz to może powiesz coś o sobie? -
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Słuchał uważnie co mówiła do niego nowo poznana. W pewnym momencie otworzył usta ze zdumienia i tak już pozostał do końca. Klan Wiatru? Król Licz, samotność, ucieczka... Yorino spoglądnął na nią z podziwem.
Szybka zamiana tematu z jej krótkiej historii na to, żeby dać mu coś do jedzenia zaskoczyła go, więc nieprzytomnie odebrał od niej posiłek.
- To... niesamowite - powiedział w końcu cicho. Pochylił głowę nad strawą i przez chwilę milczał. W końcu zaczął jeść, zastanawiając się jednocześnie nad tym, co usłyszał. Przegryzał cebulę popijając mlekiem i pogryzając serem. Kiedy skończył, podziękował i odstawił miskę na bok.
Utkwił swoje spojrzenie w A-kaenie. Nie odpowiadał na jej pytanie. Coś innego bardziej go ciekawiło.
- Co teraz zrobić? Znaczy, skoro już jesteś w takim miejscu - w tym momencie machnął ręką pokazując wnętrze groty - to chyba nawet trzeba by coś zrobić. Bo przecież, jakby tu nie patrzeć, nie można w takiej sytuacji nie robić nic. Szukasz... ich, czy kogoś innego? Co teraz robisz? - Mówił coraz ciszej, jakby w trakcie swojej mowy uświadomił sobie, że wcale nie powinien o to pytać. W końcu zamilkł. Odwrócił od niej wzrok i wbił go ziemię.
Szybka zamiana tematu z jej krótkiej historii na to, żeby dać mu coś do jedzenia zaskoczyła go, więc nieprzytomnie odebrał od niej posiłek.
- To... niesamowite - powiedział w końcu cicho. Pochylił głowę nad strawą i przez chwilę milczał. W końcu zaczął jeść, zastanawiając się jednocześnie nad tym, co usłyszał. Przegryzał cebulę popijając mlekiem i pogryzając serem. Kiedy skończył, podziękował i odstawił miskę na bok.
Utkwił swoje spojrzenie w A-kaenie. Nie odpowiadał na jej pytanie. Coś innego bardziej go ciekawiło.
- Co teraz zrobić? Znaczy, skoro już jesteś w takim miejscu - w tym momencie machnął ręką pokazując wnętrze groty - to chyba nawet trzeba by coś zrobić. Bo przecież, jakby tu nie patrzeć, nie można w takiej sytuacji nie robić nic. Szukasz... ich, czy kogoś innego? Co teraz robisz? - Mówił coraz ciszej, jakby w trakcie swojej mowy uświadomił sobie, że wcale nie powinien o to pytać. W końcu zamilkł. Odwrócił od niej wzrok i wbił go ziemię.
Zaciśnięte wargi pobielały. Takie pytanie sama sobie już zadała, spodziewała się raczej odpowiedzi od Yorino niż tego że będzie musiała dać odpowiedź. Popatrzyła po ścianach jaskini, na ognisko, na totem i w końcu zatrzymała wzrok na nim.
- Nie wiem jasna cholera. Nie wiem. -
Dotknęła dłonią "Widowmakera" jakby od broni chciała uzyskać pomoc, cofnęła rękę i potarła twarz ruchem wskazującym na psychiczne zmęczenie.
- Zostaję tutaj bo nie mam dokąd iść. Spróbuję urządzić tu swój dom. Może ktoś z Klanu Wiatru tu się pojawi? Może się zestarzeje tutaj? A może któryś ze sługów Króla Licza mnie tu znajdzie? Wtedy będę walczyła... . Nie wiem co mam zrobić. -
Westchnęła, położyła się podkurczając kopyta i zasłoniła dłońmi twarz.
- Nie wiem jasna cholera. Nie wiem. -
Dotknęła dłonią "Widowmakera" jakby od broni chciała uzyskać pomoc, cofnęła rękę i potarła twarz ruchem wskazującym na psychiczne zmęczenie.
- Zostaję tutaj bo nie mam dokąd iść. Spróbuję urządzić tu swój dom. Może ktoś z Klanu Wiatru tu się pojawi? Może się zestarzeje tutaj? A może któryś ze sługów Króla Licza mnie tu znajdzie? Wtedy będę walczyła... . Nie wiem co mam zrobić. -
Westchnęła, położyła się podkurczając kopyta i zasłoniła dłońmi twarz.
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
- Ha - mruknął cicho do siebie. Nastała długa cisza, przerywana tylko pobekiwaniem kóz i trzaskiem polen w ogniu. Nie wiedział co powiedzieć. "Wszystko będzie dobrze?" Ta, jasne. Powiedz to komuś, kto w jednej chwili stracił wszystko. Przyjaciół, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa... Na pewno się ucieszy.
Yorino nie mógł tak siedzieć i nic nie robić, patrząc na A-kaen przed sobą, która nie była w najlepszym stanie. Wstał też więc i obszedł ognisko pochylając się nad nią. Chciał delikatnie złapać ją za dłonie, ale zawahał się i miast tego położył jej swoje dłonie na ramionach.
- A-kaea. Chciałbym ci pomóc, naprawdę. Ale sam nie wiem jak. Nie jestem bohaterem. Na pewno nie takim jak Mon-adhur, taki jeden koleś. Szczerze mówiąc, właśnie się zgubiłem, bo byłem z nim w obozowisku. Więc widzisz, nie jestem Cudownym Dzieckiem Ratunku i Pomocy. Nie jestem posłańcem bogów, ani nikim takim. Ale jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Tylko powiedz jak. Choć obawiam się, że raczej będę przeszkadzał. Wiesz - uśmiechnął się jakby do siebie - mam dwie lewe ręce.
Nie wiedział, czy robi dobrze. Robił to, co uważał za słuszne. A coś mówiło mu, że jej potrzebne jest pocieszenie i trochę nadziei. A taką on miał przynajmniej nadzieje. Nie chciał, żeby była tak smutna.
Yorino nie mógł tak siedzieć i nic nie robić, patrząc na A-kaen przed sobą, która nie była w najlepszym stanie. Wstał też więc i obszedł ognisko pochylając się nad nią. Chciał delikatnie złapać ją za dłonie, ale zawahał się i miast tego położył jej swoje dłonie na ramionach.
- A-kaea. Chciałbym ci pomóc, naprawdę. Ale sam nie wiem jak. Nie jestem bohaterem. Na pewno nie takim jak Mon-adhur, taki jeden koleś. Szczerze mówiąc, właśnie się zgubiłem, bo byłem z nim w obozowisku. Więc widzisz, nie jestem Cudownym Dzieckiem Ratunku i Pomocy. Nie jestem posłańcem bogów, ani nikim takim. Ale jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Tylko powiedz jak. Choć obawiam się, że raczej będę przeszkadzał. Wiesz - uśmiechnął się jakby do siebie - mam dwie lewe ręce.
Nie wiedział, czy robi dobrze. Robił to, co uważał za słuszne. A coś mówiło mu, że jej potrzebne jest pocieszenie i trochę nadziei. A taką on miał przynajmniej nadzieje. Nie chciał, żeby była tak smutna.
Złapała go za rękę aż fala dreszczu przeszła Yorino. Popatrzyła mu w twarz unosząc brwi.
- Mon-adhur? To imię znają wszystkie klany na północy. Legenda centaurów. Znasz go osobiście? -
Pokręciła powoli głową i zamknęła oczy przyciskając jego dłoń do piersi.
- Znasz tego centaura? To nie możliwe. Ojciec opowiadał mi o nom historie. Ludzie na szlakach którzy mają coś na sumieniu oglądają się z lękiem za siebie na odgłos kopyt. A ty mówisz że go znasz. -
Otworzyła oczy i popatrzyła w jego, głęboko i mocno.
- On tu jest blisko? Prawda? -
- Mon-adhur? To imię znają wszystkie klany na północy. Legenda centaurów. Znasz go osobiście? -
Pokręciła powoli głową i zamknęła oczy przyciskając jego dłoń do piersi.
- Znasz tego centaura? To nie możliwe. Ojciec opowiadał mi o nom historie. Ludzie na szlakach którzy mają coś na sumieniu oglądają się z lękiem za siebie na odgłos kopyt. A ty mówisz że go znasz. -
Otworzyła oczy i popatrzyła w jego, głęboko i mocno.
- On tu jest blisko? Prawda? -
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
- Eee... No taki wysoki, barczysty, chodzi z taką widmową wilczycą i w ogóle... - powiedział trochę zaskoczony szybką reakcją A-kae.
- Rzeczywiście, pewnie jest tu gdzieś niedaleko. Nie za długo błądziłem w tej okolicy, więc pewnie daleko nie odeszłem od obozowiska - przyznał, patrząc jak zahipnotyzowany w jej oczy.
- Rzeczywiście, pewnie jest tu gdzieś niedaleko. Nie za długo błądziłem w tej okolicy, więc pewnie daleko nie odeszłem od obozowiska - przyznał, patrząc jak zahipnotyzowany w jej oczy.
Reakcja była spontaniczna przepełniona radością i gwałtowna tak jak jej natura. pocałowała Yorina w usta i pozostała tak przez chwilę, po czym zawstydzona odwróciła głowę.
- Oh. Przepraszam. Dziękuję że tu jesteś. Może jeszcze mleka? -
Powiedziała to zmieszana i zebrała się aby sięgnąć po naczynie koło ogniska.
- Oh. Przepraszam. Dziękuję że tu jesteś. Może jeszcze mleka? -
Powiedziała to zmieszana i zebrała się aby sięgnąć po naczynie koło ogniska.
- Yorino
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 84
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Yorino zastygł w zupełnym bezruchu. I stał tak, patrząc to trochę zdziwiony, zaskoczony, ale zarówno i dziwie zakłopotany tak samo jak A-kaea.
- Ehuh.. Nie trzeba przepraszać, naprawdę - wydukał i uśmiechnął się. W gruncie rzeczy, było to najbardziej miłe i przyjemnie podziękowanie jakie kiedykolwiek ktoś mu złożył. Odgarnął włosy z twarzy i trochę zaczerwieniony odwrócił się. Potrzebował minutki czy dwóch dla siebie.
W końcu popatrzył na A-kae.
- Cóż... skoro już wiemy, że gdzieś w okolicy siedzi sobie żywa legenda, to może warto by przemyśleć dalszy plan działania? -
- Ehuh.. Nie trzeba przepraszać, naprawdę - wydukał i uśmiechnął się. W gruncie rzeczy, było to najbardziej miłe i przyjemnie podziękowanie jakie kiedykolwiek ktoś mu złożył. Odgarnął włosy z twarzy i trochę zaczerwieniony odwrócił się. Potrzebował minutki czy dwóch dla siebie.
W końcu popatrzył na A-kae.
- Cóż... skoro już wiemy, że gdzieś w okolicy siedzi sobie żywa legenda, to może warto by przemyśleć dalszy plan działania? -
Zagarnęła włosy zbierając je w koński ogon i wiążąc rzemykiem, odsłaniając tym samym swoją szyję i dekolt. Uśmiechnęła się do Yorino bardzo ciepło.
- Plan? Może ty masz jakiś pomysł? -
Podeszła do stadka, pogłaskała kilka najbliższych kóz i wzięła na ręce najmłodszą kózkę.
- Jest problem bo najlepszym planem było by poszukać ich, ale właśnie okociły mi się trzy kozy i muszę się nimi zajmować. Same nie dadzą sobie rady. -
Popatrzyła znad maleńkiej główki koziołka na Yorino.
- Plan? Może ty masz jakiś pomysł? -
Podeszła do stadka, pogłaskała kilka najbliższych kóz i wzięła na ręce najmłodszą kózkę.
- Jest problem bo najlepszym planem było by poszukać ich, ale właśnie okociły mi się trzy kozy i muszę się nimi zajmować. Same nie dadzą sobie rady. -
Popatrzyła znad maleńkiej główki koziołka na Yorino.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Wiatr zacinał i wył jak potępieniec. Mon-adhur otuli swoją derką Emitiel tak, aby i Laurendille mogła się pod nią ukryć. Podtrzymywał swoją klacz przy każdym kroku. U pasów wisiało mu kilkanaście królików i jeden srebrny lis którego upolował w drodze. Wyszli na skraj lasu i ich oczom ukazał się mały pokryty liśćmi kopiec. Stary centaur stanął i zapatrzył się przez chwilę w niego. Na szczycie kopca był wbity wysoki pal ozdobiony czaszkami zwierząt.
- To kurhan centaurów. Gdzieś w pobliżu musi być jaskinia. - przytulił mocno Emitiel do siebie. - Gdybyśmy ją odnaleźli można by było tam zamieszkać na Miesiące Umarłych Liści i doczekać "Dnia Narodzin Słońca". Ciepłe i bezpieczne miejsce o ile nie jest zamieszkane. -
Rozejrzał się i powęszył powietrze. Po czym ruszył powoli podtrzymując Emitiel. Po lewej ręce srebrzyła się rzeka Dureid.
- To kurhan centaurów. Gdzieś w pobliżu musi być jaskinia. - przytulił mocno Emitiel do siebie. - Gdybyśmy ją odnaleźli można by było tam zamieszkać na Miesiące Umarłych Liści i doczekać "Dnia Narodzin Słońca". Ciepłe i bezpieczne miejsce o ile nie jest zamieszkane. -
Rozejrzał się i powęszył powietrze. Po czym ruszył powoli podtrzymując Emitiel. Po lewej ręce srebrzyła się rzeka Dureid.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Szukający drogi
- Posty: 30
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: ognista wróżka
- Profesje:
- Kontakt:
Biegli niezwykle szybko. Parę razy Laurendile prawie spadła z ramienia Emitiel, ale trzymała się bardzo mocno. Przed przeziębieniem jej małego ciałka, uratowało ją koc Mon-Adhura. W końcu przystanęli w biegu. Kiedy centaur przytulał swą ukochaną, wróżka mało co nie spadła z jej ramienia.
- Hej, hej! Ja tu wciąż jestem! - rzekła donośniejszym, niż zazwyczaj głosem. Gdy mijali, kurhan, po jej karku przebiegł lodowaty dreszcz.
- Czyli szukamy jakiejś tam jaskini, tak? Duża ona chociaż? - zapytała Mon-Adhura, przelatując na jego ramię.
- Hej, hej! Ja tu wciąż jestem! - rzekła donośniejszym, niż zazwyczaj głosem. Gdy mijali, kurhan, po jej karku przebiegł lodowaty dreszcz.
- Czyli szukamy jakiejś tam jaskini, tak? Duża ona chociaż? - zapytała Mon-Adhura, przelatując na jego ramię.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Mon-adhur zamyślił się patrząc na kurhan. Po chwili zaczął mówić.
- Klan Wiatru to było około pół tysiąca dusz. W okresie zimy jaskinia dawała schronienie wszystkim. Wiec sama spróbuj sobie to wyobrazić. -
Potarł zziębnięte ramiona klaczy.
- W porządku Emitiel? -
- Klan Wiatru to było około pół tysiąca dusz. W okresie zimy jaskinia dawała schronienie wszystkim. Wiec sama spróbuj sobie to wyobrazić. -
Potarł zziębnięte ramiona klaczy.
- W porządku Emitiel? -
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
Oddała koźlę matce i podniosła głowę. Chwile nasłuchiwała.
- Słyszałeś to Yorino? Ktoś chyba się kręci tam na górze niedaleko wejścia. -
Dźwignęła maczugę i łuk. Popatrzyła na ogiera.
- Idziesz to sprawdzić? Czy sama mam iść? -
- Słyszałeś to Yorino? Ktoś chyba się kręci tam na górze niedaleko wejścia. -
Dźwignęła maczugę i łuk. Popatrzyła na ogiera.
- Idziesz to sprawdzić? Czy sama mam iść? -
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości