Strona 1 z 1

Poranek[Kościółek Wszechojca]

: Czw Wrz 30, 2010 11:22 pm
autor: Orpheus
Orpheus zostawił za sobą nieduży kościółek. Dzięki uprzejmości plebana i mieszkowi pieniędzy, uratowana dziewczyna znalazła na kilka dni nocleg na plebanii. Jeszcze przez kilka minut w głowie szumiały mu puste komplementy, jakim wspaniałym człowiekiem jest młody Reventlow i jak zacnie wynagrodzi go Wszechojciec. Jakże to było dziwne, że wielkość łaski Bożej zwiększała się wraz z zasobnością portfela. Czasami chytrość duchowieństwa denerwowała szlachcica, miał też kilka innych zarzutów wobec tej instytucji, jednak postanowił o nich na chwile zapomnieć. Jednak nie mógł powiedzieć, że duchowieństwo było zepsute do szpiku kości. Dwa razy spotkał księży, którym nie był w stanie nic zarzucić. Żar ich wiary płonął głęboko, napełniając ciepłem pozostałe duszyczki.
Saura bo tak się nazywała owa uratowana dziewczyna mogła spędzić na plebanii tydzień, w jednym z nieużywanych obecnie pokoi. Miała dostać także wyżywienie na ten okres. Młodemu Reventlow było trochę przykro, że nie mógł jej towarzyszyć w dalszej podróży. On zmierzał na koniec cywilizowanego świata do Elisi, ona miała inny cel. Chłopak popatrzył na swoich towarzyszy oraz na Malaike. Na szczęście smoczemu jeźdźcowi nie udało się nic jej zrobić. Zbir przepadł jak kamień w wodę tamtego dnia. Orph miał nadzieje, że nie spotka go więcej na swojej drodze.

[Saura mam nadzieje, że się nie obrazisz za takie rozwiązanie z sytuacji, ale dość długo Cie nie było.]

[Zt / Saura pozostaje w tym temacie]