Włości Balora - Kerezjos'a.
: Nie Maj 02, 2010 2:04 pm
Ogromne połacie terenu, będące otoczone dwoma potokami wartkiej żadkiej lawy, które zaraz za główną cytadelą łączyły się w jedną "rzekę". Występują tu głównie piekielne psy, żyjące w stadach po kilkanaście osobników, istoty te rozmiarami przewyższają bizony, a siła ich szczęk jest kilkukrotnie większa niż krokodyli, zręczne, szybkie, o wyczulonych zmysłach, w stadach niesamowicie niebezpieczne nawet dla potężnych podróżników. Służą one Kerezjos'owi, tak więc nie atakują jego "przyjaciół", no na ogół, jeśli nie są zbyt głodne. Poza tym występują tutaj także liczne impy oraz żywiołaki ognia o różnej mocy.
Diabeł wyszedł z portalu, całą drogę zastanawiał się czy będzie musiał przywoływać Kuronos'a rytuałem, czy będzie on gdzieś w pobliżu. Tak czy siak nie był to główny problem. Teraz trzeba było coś przekąsić. Trafną decyzją okazało się wybranie miejsca docelowego koło potoku lawy. Kaiba wyciągnął w jego stronę lewą rękę, prawie natychmiastowo w jej stronę uniosły się grube języki ognia. Zaczęły one ją oplatać, a następnie wnikać w ciało czarownika. Białowłosy po kilkunastu sekundach skończył posiłek, odwrócił się, dopiero teraz zwracając jakąkolwiek uwagę na to czy Cyrus podążył za nim czy nie.
Edit:
Diabeł nie chcąc marnować czasu postanowił rozpocząć trening nad pewną umiejętnością którą już od dawna miał na myśli. Zaprawdę, jeśli jakiś z rozmówców zaczął by czytać mu w myślach, ah, zapewne doszło by do walki. Białowłosy miał swój własny cel, a raczej cele, oscylujące we wszystkich kierunkach które można dostrzec. Jednak teraz nie miał ochoty na rozmyślanie o tym wszystkim oraz o takich bzdurnych sprawach jak sens istnienia i innych egzystencjalnych problemach.
Usiadł spokojnie, usiadł, unosząc się w powietrzu. Wytworzył ognistą sferę wokół samego siebie. Powoli przesunął się nad potok lawy. Czuł jak wysoka temperatura obmywa powłokę ochronną. Co ciekawe, nie powodowała ona jej osłabienia, wręcz przeciwnie. Kaibie przyszło coś na myśl. Wyobraził sobie okrągły kamień, oraz płaski kamień. Następnie wyimaginował, że oby dwa są polewane wodą kiedy on je trzyma w swoich rękach. Nie było to w sumie nic niezwykłego, jednak można było dostrzec pewną zależność. Kamień kulisty, kamień płaski, jeden z nich był trudniejszy do utrzymania pod strumieniem wartkiej wody, a nie był nim oczywiście ten kulisty. Diabeł powoli zaczynał rozumieć, ochrona samego siebie, swojego ciała, powłoka w kształcie kuli była nie tylko łatwiejsza do stworzenia i utrzymania, była także o wiele praktyczniejsza.
Teraz czekało go jednak trudniejsze zadanie, nie zwyczajne rozmyślanie. W jaki sposób można stworzyć barierę na swoich myślach? Nie lada problem. Jedynym sposobem jest znalezienie swojej świadomości jak i podświadomości, a następnie otoczenie ich płomieniami piekielnymi. Nie łatwe zadanie, lecz leżące w zasięgu Arcymaga sztuk ognia.
Czarnoksiężnik zwolnił swój oddech, zamknął oczy, wytłumił wszystkie zmysły, prócz tego jednego, magicznego. Powoli zapadał w stan pół-świadomości. Gdy jesteśmy pomiędzy światem realnym, a wyśnionym, gdy wiemy o czym myślimy, pamiętamy o tym, jednak nie kontrolujemy przepływu doznań, który zachowuje się jak wiatr. Raz zawieje w jedną stronę, raz w inną, innym razem ucichnie zupełnie. Pośrodku tego chaosu, jedna myśl, głębokie postanowienie nauczenia się czegoś więcej o sobie samym, o istocie swojego rozumu.
Nikły promień światła, zaraz, a może blask świecy? Czy to jest to? Jedno wyraźne, oscylujące spokojnie i pozornie stałe, drugie zmieniające się tak szybko jak ubrania na kobiecie w przebieralni. Świadomość, podświadomość, tak się one zwały. Jedno będące jasnym promieniem światła, drugie niestałym i smaganym przez wiatry płomyczkiem świecy.
Co teraz? Po co ja tu jestem? Co ja chciałem zrobić? Co?... Płomień... Moje ciało, otacza je bariera z ognia, a może nie? Cóż to za dziwne odczucie być zarazem nigdzie jak i wszędzie, jak wiele istot doświadczyło czegoś podobnego? Kilka, najwięcej kilkanaście. Cóż za niesamowity stan to jest w którym się znajduję. Mogę zrobić wszystko a zarazem nie mogę zrobić nic. Ale muszę zrobić, muszę zrobić to po co tu przyszedłem.
Kaiba zaczął wyobrażać sobie, jak dwa obszary jego procesów myślowych są otaczane przez ogniste powłoki, tak... Ogniste. Jedynie bardzo potężni magowie umysłu będą mogli szybko dostać się do umysłu Diabła, tak, to bardzo mu odpowiadało. Jeszcze przez chwilę dopieszczał energię i kształt ochrony, następnie przerwał medytację, wrócił do zwykłego stanu świadomości. Uśmiechnął się diabolicznie sam do siebie. Stanął na twardym gruncie, czekał.
Diabeł wyszedł z portalu, całą drogę zastanawiał się czy będzie musiał przywoływać Kuronos'a rytuałem, czy będzie on gdzieś w pobliżu. Tak czy siak nie był to główny problem. Teraz trzeba było coś przekąsić. Trafną decyzją okazało się wybranie miejsca docelowego koło potoku lawy. Kaiba wyciągnął w jego stronę lewą rękę, prawie natychmiastowo w jej stronę uniosły się grube języki ognia. Zaczęły one ją oplatać, a następnie wnikać w ciało czarownika. Białowłosy po kilkunastu sekundach skończył posiłek, odwrócił się, dopiero teraz zwracając jakąkolwiek uwagę na to czy Cyrus podążył za nim czy nie.
Edit:
Diabeł nie chcąc marnować czasu postanowił rozpocząć trening nad pewną umiejętnością którą już od dawna miał na myśli. Zaprawdę, jeśli jakiś z rozmówców zaczął by czytać mu w myślach, ah, zapewne doszło by do walki. Białowłosy miał swój własny cel, a raczej cele, oscylujące we wszystkich kierunkach które można dostrzec. Jednak teraz nie miał ochoty na rozmyślanie o tym wszystkim oraz o takich bzdurnych sprawach jak sens istnienia i innych egzystencjalnych problemach.
Usiadł spokojnie, usiadł, unosząc się w powietrzu. Wytworzył ognistą sferę wokół samego siebie. Powoli przesunął się nad potok lawy. Czuł jak wysoka temperatura obmywa powłokę ochronną. Co ciekawe, nie powodowała ona jej osłabienia, wręcz przeciwnie. Kaibie przyszło coś na myśl. Wyobraził sobie okrągły kamień, oraz płaski kamień. Następnie wyimaginował, że oby dwa są polewane wodą kiedy on je trzyma w swoich rękach. Nie było to w sumie nic niezwykłego, jednak można było dostrzec pewną zależność. Kamień kulisty, kamień płaski, jeden z nich był trudniejszy do utrzymania pod strumieniem wartkiej wody, a nie był nim oczywiście ten kulisty. Diabeł powoli zaczynał rozumieć, ochrona samego siebie, swojego ciała, powłoka w kształcie kuli była nie tylko łatwiejsza do stworzenia i utrzymania, była także o wiele praktyczniejsza.
Teraz czekało go jednak trudniejsze zadanie, nie zwyczajne rozmyślanie. W jaki sposób można stworzyć barierę na swoich myślach? Nie lada problem. Jedynym sposobem jest znalezienie swojej świadomości jak i podświadomości, a następnie otoczenie ich płomieniami piekielnymi. Nie łatwe zadanie, lecz leżące w zasięgu Arcymaga sztuk ognia.
Czarnoksiężnik zwolnił swój oddech, zamknął oczy, wytłumił wszystkie zmysły, prócz tego jednego, magicznego. Powoli zapadał w stan pół-świadomości. Gdy jesteśmy pomiędzy światem realnym, a wyśnionym, gdy wiemy o czym myślimy, pamiętamy o tym, jednak nie kontrolujemy przepływu doznań, który zachowuje się jak wiatr. Raz zawieje w jedną stronę, raz w inną, innym razem ucichnie zupełnie. Pośrodku tego chaosu, jedna myśl, głębokie postanowienie nauczenia się czegoś więcej o sobie samym, o istocie swojego rozumu.
Nikły promień światła, zaraz, a może blask świecy? Czy to jest to? Jedno wyraźne, oscylujące spokojnie i pozornie stałe, drugie zmieniające się tak szybko jak ubrania na kobiecie w przebieralni. Świadomość, podświadomość, tak się one zwały. Jedno będące jasnym promieniem światła, drugie niestałym i smaganym przez wiatry płomyczkiem świecy.
Co teraz? Po co ja tu jestem? Co ja chciałem zrobić? Co?... Płomień... Moje ciało, otacza je bariera z ognia, a może nie? Cóż to za dziwne odczucie być zarazem nigdzie jak i wszędzie, jak wiele istot doświadczyło czegoś podobnego? Kilka, najwięcej kilkanaście. Cóż za niesamowity stan to jest w którym się znajduję. Mogę zrobić wszystko a zarazem nie mogę zrobić nic. Ale muszę zrobić, muszę zrobić to po co tu przyszedłem.
Kaiba zaczął wyobrażać sobie, jak dwa obszary jego procesów myślowych są otaczane przez ogniste powłoki, tak... Ogniste. Jedynie bardzo potężni magowie umysłu będą mogli szybko dostać się do umysłu Diabła, tak, to bardzo mu odpowiadało. Jeszcze przez chwilę dopieszczał energię i kształt ochrony, następnie przerwał medytację, wrócił do zwykłego stanu świadomości. Uśmiechnął się diabolicznie sam do siebie. Stanął na twardym gruncie, czekał.