Strona 1 z 1

Na skraju puszczy

: Sob Kwi 24, 2010 7:27 pm
autor: Miedziany
By³ ciep³y, s³oneczny dzieñ, chocia¿ jeszcze z samego ranka teren by³ pokryty gêst± mg³±. Puszcza przypomina³a raczej zwyk³y las, tylko ro¶liny piê³y siê wy¿ej ni¿ zwykle. Rytmiczny krok Miedzianego Kruka nie by³ jedynym odg³osem w okolicy by³a jeszcze cicha mowa ptactwa, która mimo, ¿e dobiega³a z lasu coraz bardziej cich³a. Ju¿ na samym skraju lasu nie by³o jej s³ychaæ. Za to pojawi³ siê szelest z za wielkich rozmiarów paproci.

-Kto tam?! - wykrzykn±³ Kruk. Chwileczkê pó¼niej zorientowa³ siê, ¿e to mog³a byæ lekka g³upota. ¬ród³em szelestu okaza³ siê przero¶niêty bo wielko¶ci psa paj±k o patykowatej budowie cia³a. Nie my¶l±c zbyt du¿o pos³a³ w jego kierunku do¶æ s³aby pocisk magiczny, co jednak wystarczy³o do odstraszenia pajêczaka. Miedziany westchn±³ i zdecydowa³ siê jednak przywdziaæ kaftan, przygotowaæ tarczê i wydobyæ miecz. Na wszelki wypadek.

Parê chwil pó¼niej zmusi³ czê¶æ energii uprzednio zmagazynowanej we w³óczni by sformowa³a siê w niewielk± kulkê która bêdzie pod±¿a³a po jego lewej stronie i wydawa³a bia³e ¶wiat³o. Powinna utrzymaæ siê kilka godzin, przynajmniej w zamierzeniu. Wkroczy³ w puszczê...

I na tym ca³a przygoda skoñczy³aby siê. Ale losowi nie widzia³o siê u¶miercanie Kruka ju¿ teraz, za du¿o mia³o siê jeszcze zdarzyæ.


Paj±k, a raczej... Bestia? Gigant? W ka¿dym razie jego odnó¿e omal nie zmia¿d¿y³o g³owy Miedzianego. Ten b³yskawicznie odwróci³ siê i przemie¶ci³ kulê energii tu¿ przez ¶lepia istoty o wzro¶cie wy¿szym ni¼li ros³y cz³owiek. Wykorzystuj±c chwilowe o¶lepienie wyprowadzi³ cios w okolice tego co mo¿na by³o by nazwaæ g³ow± i zacz±³ wyszeptywaæ inkantacje zaklêcia niszcz±cego. Chwilê pó¼niej ³eb zosta³ magicznie rozerwany, a cielsko bestii osunê³o siê na ziemie.

By³ z³y na siebie, g³upi nie wzi±³ po³owy ekwipunku i w rezultacie straci³ potencjalny sk³adnik do rytua³u. Do tego jego uwaga naprawdê by³a wytê¿ona... No ale osiem dni drogi po tych parszywych b³otnistych traktach to naprawdê daleko. Nie mia³ najmniejszej ochoty wracaæ po resztê sprzêtu. Ruszy³ wiêc sobie znan± ¶cie¿k±.

Ci±g dalszy: