[Dzielnica Arystokracja Elisi] Dramat? Komedia? Tak czy siak, tragedia!
: Sob Gru 06, 2025 5:51 pm
Oh, coż za emocje przepełniały Elisie! Cóż, może nie całe miasto, głównie dzielnica arystokracka zdawała się nadzwyczaj żywa i działo się to nie z byle powodu. Było popołudnie a cienie na tyle długie, aby zobaczyć początki wieczornej atmosfery. Para evaralskich damien o bladych licach dreptały środkiem ulicy, chichocząc między sobą z przerwami na dyskusję prowadzoną szeptem. Egzotycznie, lecz elegancko ubrany elf, szedł powolnym krokiem na uboczu, co by móc flirtować z towarzyszącą mu przedstawicielką tutejszych dam do towarzystwa, która to zdawała się czerpać radość z faktu, iż była traktowana niczym niewiasta przez długouchego. Grupa młodzieńców w ubraniach sugerujących służbę w lokalnym wojsku śmiała się z sobie tylko znanego żartu, niemalże zataczając się przed siebie, gdy humor między nimi narastał na sile. Przez główne ulice przejeżdżały karoce co zamożniejszych baronów, w czasie gdy najniższe szczeble arystokracji musiały na nogach przemierzać te samą drogę.
Co łączyło te i wiele innych grup? Czas, pieniądze i to, gdzie zamierzali spędzić obydwa te zasoby. Już od tygodni bowiem wiadomo było, iż do Elisi przybyć miała magia, sztuka i historia, splecione w całość przez imię, które znane było od lat w wielu kręgach społecznych Alaranii. Ewaryst Von Mistond po dziesięcioleciach podróży zdołał swoimi przedstawieniami wkupić się w łaski zarówno pospólstwa, jak i wyższych sfer. Ci, którzy o nim słyszeli, wiedzą, iż zaskakuje on zarówno swoim kunsztem, jak i również bezstronnością, stronił on bowiem z dala od zagrań politycznych i fikcji, zamiast tego prezentując w swych przedstawieniach prawdę taką, jaką ona jest. Oczywiście dla tych, co zdołali go zobaczyć i poznać na żywo, był on też znany z wielu innych, często mniej pozytywnych, powodów. Nie sposób ukryć ani jego ekscentrycznego zachowania, ani nienaturalnej aparycji podążającej za nim, którą to on nazywa swoją córką, a która była powszechnie znana jako Muza Von Mistond. Gdyby nie ich pozytywna reputacja i fakt, iż ich przedstawienia często były finansowo opłacalne dla wszystkich dookoła, to pewnie już dawno jakiś naiwny monarcha nasłałby na nich paladynów czy innych zbrojnych w obawie przed czymś, czego nie jest w stanie zrozumieć.
Na całe szczęście ta nieprzeciętna dwójka była wciąż powszechnie lubiana, a każde przedstawienie było uznawane za bezcenne, tak więc wcześniej opisana sytuacja jeszcze nie miała miejsca. Ta sama sława i płynące z tego zarobki sprawiły, iż w obecnych czasach Ewaryst, przy nacisku ze strony córki, zaczął raz na jakiś czas obierać bogatsze miasta i królestwa, gdzie złoto płynęło jak woda, a ludzie o wiele bogatsi od niego byli w stanie pod byle pretekstem podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami z Muzą. I tak oto wyszło, iż ich kolejne przedstawienie miało mieć miejsce w jednym z największych teatrów w tej części środkowej Alaranii, czyli właśnie w Arystokrackiej dzielnicy Elisi. Sam teatr i jego okolice już od wielu dni zdobiły kuszące kolorem i kunsztem ogłoszenia, na każdym z nich kopia tego samego malunku, który przyciągał oczy - Po prawej stronie twarz Mahińskiej kobiety o nieskazitelnej urodzie i oczach pantery, po lewej głowa pantery, z której to spoglądały ludzkie oczy. Staranna kursywa nad malunkiem zdradzała tytuł widowiska “Legenda o Panterołakach”, w czasie gdy ta sama czcionka pod malunkiem zdradzała czas - dziś wieczorem - i miejsce - Królewski Teatr Elisi.
Chętnych do obejrzenia widowiska było do grona w samej Elisi, nie wspominając o tych, co przybili z licznych innych miast i państw. Przedstawienia prezentowane przez rodzinę Von Mistond miały licznych fanów, a nawet i całe rodziny, które były gotowe zrobić wiele by tylko być wśród widowni sceny, na której to rozbrzmi głos Ewarysta i zjawi się magia Muzy. Nic więc dziwnego, iż nawet godzinę przed datą rozpoczęcia przedstawienia, teatr był pod istnym oblężeniem. Tłumy dookoła budynku, podzielone na tych, który mieli szczęście, by kupić bilet, gdy te były jeszcze dostępne, oraz na tych na tyle wpływowych, aby bilet był kwestią formalności. Plotki mówiły nawet, iż sam arcyksiąże miałby być obecny podczas przedstawienia, lecz jak dotąd nikt nie był w stanie tychże plotek potwierdzić. W każdym razie drzwi teatru na chwilę obecną pozostawały zamknięte, tutejsi strażnicy, dzielnie pilnowali, aby żaden wandal czy natarczywy fan nie wszedł do środka przed określonym czasem.
Co w tym czasie robił Ewaryst?
- W końcu się spotykamy! - Głos górskiego elfa rozbrzmiał wściekłym, dramatycznym echem po opustoszałej widowni. W pozie godnej aktora w trakcie dramatycznej sztuki rozprostował swoją rękę, palcem wskazującym celując w obiekt swojego gniewu. - Myślałeś, że ukryjesz się przede mną? Nawet tajemnice arkan nie są mi obce! Wszechświat drży przed moją wolą! Twoja egzystencja jest niczym w porównaniu do mnie! - Gwałtowny ruch jego ręki w bok spowodował, iż jego płaszcz zatrzepotał dramatycznie przez ruch powietrza, dodając adekwatnego (według elfa) dramatyzmu. - Za grzech twej egzystencji ja, Ewaryst Von Mistond, unicestwię cię!
Po chwili dramatycznej ciszy, podczas której nikt elfowi nie odpowiedział, Ewaryst uklęknął na scenie z grymasem skupienia na twarzy, po czym sprawnym ruchem dłoni wyciągnął pióro i fiolkę płynu ze swojego płaszcza. Maczając jedno w drugim, użył tak spreparowanego narzędzia, aby zaatakować swojego rozmówcę, czyli błąd w kręgu rytualnym, który był odpowiedzialny za realistyczną iluzję oświetlenia na scenie. Kilka chwil później wcześniej rozmazany symbol był idealny pod każdym względem, a Ewaryst mógł powstać na nogi i zapozować do sukcesu, który właśnie odniósł.
- Hah! Moja potęga nie zna granic! - Po chwili ciszy, podczas której wszechświat (i Ewaryst) mógł napawać się chwałą górskiego elfa, ten sam elf obrócił głowę w stronę widowni. - Muzo, córeczko najdroższa! Po mojej stronie wszystko dobrze, aczkolwiek martwi mnie jak dużo run musieliśmy poprawić. Czyżby sabotażysta grasował w teatrze? A może w końcu mój arcywróg, kimkolwiek by on był, postanowił rozpocząć swoje niecne plany? A może nawet wszechświat, widząc nasz sukces, postanowił, że potrzebne nam wyzwanie, ażebyśmy to w jego obliczu moglibyśmy osiągnąć jeszcze większą potęgę niż kiedykolwiek wcześniej?
- Wszystko równie prawdopodobnie! Widziałam przynajmniej jednego szczura z brudnymi od reagentu łapami! Ktoś może je kontrolować, by spróbować zaniechać nasze przedstawienie!
Muza, w pełni swej półprzeźroczystej chwały, latała między siedziskami widowni, upewniając się, że runy są nienaruszone. Zrobienie przedstawienia przy pomocy magii iluzji było proste. Zrobienie perfekcyjnego przedstawienia, gdzie każdy widz zobaczy, usłyszy i dozna każdej części iluzji tak, jak powinien to już nieco bardziej skomplikowane, szczególnie iż ze względu na kwestie społeczne byli oni zmuszeni do nieingerowania bezpośrednio ze zmysłami widowni, zamiast tego tworząc iluzje powiązane z samą przestrzenią, a nie z osobami w niej przebywającymi. Dlatego też zarówno ojciec, jak i córka, już od kilku godzin sprawdzali wszystkie aspekty rytuału, którym będzie ich dzisiejsze przedstawienie.
- Zawsze wiedziałem, że szczurom nie wolno ufać! Tak jak wiewiórkom! Przeklęte potwory, kiedyś świat mi uwierzy, że to one zniszczyły strukture czasu!
Muza, w pełni wspierające zarówno poglądy, jak i zachowanie swojego ojca, przytaknęła poważnie, w żałobie wobec naiwności ludności Alaranii. Następnie para powróciła do sprawdzania pozostałych run, okazjonalnie dzieląc się coraz to bardziej absurdalnymi ideami o tym, kto może stać za szczurem ‘sabotażystą’.
Co łączyło te i wiele innych grup? Czas, pieniądze i to, gdzie zamierzali spędzić obydwa te zasoby. Już od tygodni bowiem wiadomo było, iż do Elisi przybyć miała magia, sztuka i historia, splecione w całość przez imię, które znane było od lat w wielu kręgach społecznych Alaranii. Ewaryst Von Mistond po dziesięcioleciach podróży zdołał swoimi przedstawieniami wkupić się w łaski zarówno pospólstwa, jak i wyższych sfer. Ci, którzy o nim słyszeli, wiedzą, iż zaskakuje on zarówno swoim kunsztem, jak i również bezstronnością, stronił on bowiem z dala od zagrań politycznych i fikcji, zamiast tego prezentując w swych przedstawieniach prawdę taką, jaką ona jest. Oczywiście dla tych, co zdołali go zobaczyć i poznać na żywo, był on też znany z wielu innych, często mniej pozytywnych, powodów. Nie sposób ukryć ani jego ekscentrycznego zachowania, ani nienaturalnej aparycji podążającej za nim, którą to on nazywa swoją córką, a która była powszechnie znana jako Muza Von Mistond. Gdyby nie ich pozytywna reputacja i fakt, iż ich przedstawienia często były finansowo opłacalne dla wszystkich dookoła, to pewnie już dawno jakiś naiwny monarcha nasłałby na nich paladynów czy innych zbrojnych w obawie przed czymś, czego nie jest w stanie zrozumieć.
Na całe szczęście ta nieprzeciętna dwójka była wciąż powszechnie lubiana, a każde przedstawienie było uznawane za bezcenne, tak więc wcześniej opisana sytuacja jeszcze nie miała miejsca. Ta sama sława i płynące z tego zarobki sprawiły, iż w obecnych czasach Ewaryst, przy nacisku ze strony córki, zaczął raz na jakiś czas obierać bogatsze miasta i królestwa, gdzie złoto płynęło jak woda, a ludzie o wiele bogatsi od niego byli w stanie pod byle pretekstem podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami z Muzą. I tak oto wyszło, iż ich kolejne przedstawienie miało mieć miejsce w jednym z największych teatrów w tej części środkowej Alaranii, czyli właśnie w Arystokrackiej dzielnicy Elisi. Sam teatr i jego okolice już od wielu dni zdobiły kuszące kolorem i kunsztem ogłoszenia, na każdym z nich kopia tego samego malunku, który przyciągał oczy - Po prawej stronie twarz Mahińskiej kobiety o nieskazitelnej urodzie i oczach pantery, po lewej głowa pantery, z której to spoglądały ludzkie oczy. Staranna kursywa nad malunkiem zdradzała tytuł widowiska “Legenda o Panterołakach”, w czasie gdy ta sama czcionka pod malunkiem zdradzała czas - dziś wieczorem - i miejsce - Królewski Teatr Elisi.
Chętnych do obejrzenia widowiska było do grona w samej Elisi, nie wspominając o tych, co przybili z licznych innych miast i państw. Przedstawienia prezentowane przez rodzinę Von Mistond miały licznych fanów, a nawet i całe rodziny, które były gotowe zrobić wiele by tylko być wśród widowni sceny, na której to rozbrzmi głos Ewarysta i zjawi się magia Muzy. Nic więc dziwnego, iż nawet godzinę przed datą rozpoczęcia przedstawienia, teatr był pod istnym oblężeniem. Tłumy dookoła budynku, podzielone na tych, który mieli szczęście, by kupić bilet, gdy te były jeszcze dostępne, oraz na tych na tyle wpływowych, aby bilet był kwestią formalności. Plotki mówiły nawet, iż sam arcyksiąże miałby być obecny podczas przedstawienia, lecz jak dotąd nikt nie był w stanie tychże plotek potwierdzić. W każdym razie drzwi teatru na chwilę obecną pozostawały zamknięte, tutejsi strażnicy, dzielnie pilnowali, aby żaden wandal czy natarczywy fan nie wszedł do środka przed określonym czasem.
Co w tym czasie robił Ewaryst?
- W końcu się spotykamy! - Głos górskiego elfa rozbrzmiał wściekłym, dramatycznym echem po opustoszałej widowni. W pozie godnej aktora w trakcie dramatycznej sztuki rozprostował swoją rękę, palcem wskazującym celując w obiekt swojego gniewu. - Myślałeś, że ukryjesz się przede mną? Nawet tajemnice arkan nie są mi obce! Wszechświat drży przed moją wolą! Twoja egzystencja jest niczym w porównaniu do mnie! - Gwałtowny ruch jego ręki w bok spowodował, iż jego płaszcz zatrzepotał dramatycznie przez ruch powietrza, dodając adekwatnego (według elfa) dramatyzmu. - Za grzech twej egzystencji ja, Ewaryst Von Mistond, unicestwię cię!
Po chwili dramatycznej ciszy, podczas której nikt elfowi nie odpowiedział, Ewaryst uklęknął na scenie z grymasem skupienia na twarzy, po czym sprawnym ruchem dłoni wyciągnął pióro i fiolkę płynu ze swojego płaszcza. Maczając jedno w drugim, użył tak spreparowanego narzędzia, aby zaatakować swojego rozmówcę, czyli błąd w kręgu rytualnym, który był odpowiedzialny za realistyczną iluzję oświetlenia na scenie. Kilka chwil później wcześniej rozmazany symbol był idealny pod każdym względem, a Ewaryst mógł powstać na nogi i zapozować do sukcesu, który właśnie odniósł.
- Hah! Moja potęga nie zna granic! - Po chwili ciszy, podczas której wszechświat (i Ewaryst) mógł napawać się chwałą górskiego elfa, ten sam elf obrócił głowę w stronę widowni. - Muzo, córeczko najdroższa! Po mojej stronie wszystko dobrze, aczkolwiek martwi mnie jak dużo run musieliśmy poprawić. Czyżby sabotażysta grasował w teatrze? A może w końcu mój arcywróg, kimkolwiek by on był, postanowił rozpocząć swoje niecne plany? A może nawet wszechświat, widząc nasz sukces, postanowił, że potrzebne nam wyzwanie, ażebyśmy to w jego obliczu moglibyśmy osiągnąć jeszcze większą potęgę niż kiedykolwiek wcześniej?
- Wszystko równie prawdopodobnie! Widziałam przynajmniej jednego szczura z brudnymi od reagentu łapami! Ktoś może je kontrolować, by spróbować zaniechać nasze przedstawienie!
Muza, w pełni swej półprzeźroczystej chwały, latała między siedziskami widowni, upewniając się, że runy są nienaruszone. Zrobienie przedstawienia przy pomocy magii iluzji było proste. Zrobienie perfekcyjnego przedstawienia, gdzie każdy widz zobaczy, usłyszy i dozna każdej części iluzji tak, jak powinien to już nieco bardziej skomplikowane, szczególnie iż ze względu na kwestie społeczne byli oni zmuszeni do nieingerowania bezpośrednio ze zmysłami widowni, zamiast tego tworząc iluzje powiązane z samą przestrzenią, a nie z osobami w niej przebywającymi. Dlatego też zarówno ojciec, jak i córka, już od kilku godzin sprawdzali wszystkie aspekty rytuału, którym będzie ich dzisiejsze przedstawienie.
- Zawsze wiedziałem, że szczurom nie wolno ufać! Tak jak wiewiórkom! Przeklęte potwory, kiedyś świat mi uwierzy, że to one zniszczyły strukture czasu!
Muza, w pełni wspierające zarówno poglądy, jak i zachowanie swojego ojca, przytaknęła poważnie, w żałobie wobec naiwności ludności Alaranii. Następnie para powróciła do sprawdzania pozostałych run, okazjonalnie dzieląc się coraz to bardziej absurdalnymi ideami o tym, kto może stać za szczurem ‘sabotażystą’.