Sevi weszła na rozległy dziedziniec Uniwersytetu Tysiąca Kwiatów z mieszanką ciekawości i ostrożności. Kamienne budowle, w których mieściły się sale wykładowe, biblioteki i laboratoria magiczne sprawiały wrażenie starożytnych, a jednocześnie pełnych życia. Młodzi adepci o różnych rasach przechadzali się w szatach o różnorodnych barwach, rozmawiając, śmiejąc się lub głośno dyskutując tematykę ostatnich zajęć. Sevi zatrzymała się na moment, obserwując ich z lekkim uśmiechem. To miejsce miało być dla niej czymś więcej niż tylko uczelnią. Po wydarzeniach z Iskalerem i Adiraellą, Sevi zrozumiała, że sama walka nie wystarczy - musiała poznać świat, zrozumieć jego mechanizmy, a przede wszystkim zgłębić tajemnicę śmierci, której do tej pory jedynie dotykała w książkach i poprzez Demoniczne Ostrze. Akademia oferowała wiedzę, o jakiej mogła jedynie marzyć w dzieciństwie, kiedy z ciekawością wertowała książki w rodzinnym domu, próbując pojąć to, co niewyobrażalne.
Fellarianka poczuła lekki dreszcz ekscytacji. Była tu, by się uczyć, obserwować, pytać i zgłębiać. Nie straszny jej był tłum ani nieznani ludzie, bowiem zaufanie w dobro w innych pozostało, choć Enid wciąż cicho komentowała każdy jej ruch, gotowa do interwencji, gdyby coś wymknęło się spod kontroli. Akademia w Karelli była kolejnym krokiem w jej wędrówce, w której pragnęła połączyć moc, wiedzę i doświadczenie, aby lepiej chronić tych, którzy sami nie mogli się obronić. Sevi ruszyła więc dalej, zmierzając w stronę pierwszych zajęć, a jej myśli krążyły wokół tajemnic śmierci, które miały wkrótce stać się jej codziennością. Wiedziała, że każdy krok w tej akademii zbliża ją nie tylko do wiedzy, ale i do zrozumienia siebie samej.
- Uważaj, Truskawko, czego sobie życzysz… - rzuciła Enid, co Sevi pozwoliła sobie w pełni zignorować. Fellarianka nie miała czasu na rozmowę z duchem, tym bardziej nie chciała wyjść na obłąkaną już pierwszego dnia. Ostrze jednak nie dawało za wygraną: - Truskawka obrażona, kura zważona, fellarianka wysoka jak topola, głupia jak fasola…
- Ugh, zamknij się! - powiedziała w końcu naturianka, nieumyślnie dość głośno. Na tyle głośno, że kruczowłosa mulatka przed Sevi obróciła się do niej z miną, jakby kobieta co najmniej obraziła jej rodzinę pięć pokoleń wstecz.
- To nie… - zaczęła Sevi, próbując jakoś się wybronić, lecz nie dane jej było dojść do słowa.
- Odzywasz się? Do mnie? Ojej. - Czarnowłosa wydęła usta w grymasie. - Nie wiedziałam, że takie rozrośnięte drągale umieją wydawać dźwięki.
Sevi skrzywiła się lekko, czując, jak wzbiera w niej irytacja. Enid przeżywała komedię życia i zapisywała nowe określenie do swojego dzienniczka obrażania fellarianki.
- Naprawdę? Również mi było niemiło cię poznać - odparła naturianka, marszcząc brwi. Dziewczyna prychnęła jeszcze raz, a Sevi, zirytowana jej wyśmiewającym tonem, gwałtownie wycofała się z korytarza, żeby wyrwać się z tej sytuacji.
Nie zauważyła jednak stojącego na jej drodze mężczyzny, obładowanego stertą książek. Zderzenie było nieuniknione - stos wypadł z jego rąk, a tomy rozsypały się po podłodze.
- Ojej! Przepraszam, to moja wina! - wyrzuciła Sevi, natychmiast pochylając się, by pomóc w zbieraniu lektur.
Chwyciła kilka książek, układając je w stos, a jej mina wyraźnie jeszcze wskazywała na niedawną potyczkę słowną. Z zamyślenia wyrwał ją chłód skóry nieznajomego, gdy kobieta przypadkiem dotknęła jego ręki - oboje bowiem sięgali po ten sam tom w tym samym czasie. To było… dziwne uczucie. Jakby dotknęła zepsutego, zimnego zegara. Fellarianka szybko cofnęła rękę, niespecjalnie zwracając uwagę na ten drobny gest bliskości.
- Jeśli coś zniszczyło się przeze mnie, daj znać, teraz tego nie widać, ale może później wyjdzie… - zaczęła, drapiąc się po karku, a drugą rękę wyciągając do nieznajomego. - Gdyby coś było nie tak, jestem Sevi. Znajdziesz mnie w akademiku dla latających. Miło mi! I raz jeszcze przepraszam!
Dalekie Krainy ⇒ [Karella i Uniwersytet Tysiąca Kwiatów] Piękna i bestia
- Hideki
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 2
- Rejestracja: 1 miesiąc temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Nauczyciel , Mag , Uczeń
- Kontakt:
Hideki był dziś niezwykle zamyślony, musiał dokładnie rozplanować zajęcia, w których miał uczestniczyć i pogodzić je z tymi przez niego prowadzonymi. Niestety częściowo się na siebie nakładały, a przecież praca musiała być na pierwszym miejscu. Z niezadowoleniem postanowił, że opuści część wykładu o teorii dusz nieco szybciej niż reszta. Jednakże największym problem stanowił profesor Sizil, który strasznie tego nie lubił. Przemieniony liczył więc, że jako koledze po fachu choć raz wykaże zrozumienie. Aczkolwiek było to dość naiwne, mężczyzna był już stary i miał swoje zdanie na temat niesfornej młodzieży.
Na dodatek musiał odnieść do biblioteki stos książek, z których przygotowywał notatki na swój wykład, a nie miał czasu biegać po całym uniwersytecie dwa razy, więc wziął wszystkie naraz. Nie było to zbyt komfortowe, ledwo co widział, a stukot jego kopyt był głośniejszy, niżby tego chciał.
Niespodziewanie zderzył się z jedną z uczennic, jakby tego mu jeszcze brakowało. Zdenerwowany głównie na siebie i nieco zawstydzony taką gafą westchnął ciężko.
- Najmocniej przepraszam, to moja wina – powiedział dokładnie w tym samym momencie, co dziewczyna.
Przez kilka sekund spojrzeli na siebie w niezręcznej ciszy, po czym oboje zaczęli zbierać księgi z podłogi. W pewnym momencie oboje sięgnęli po dokładnie tę samą, Hideki czując fizyczny kontakt, natychmiast zabrał dłoń. Nie przepadał, gdy inni wiedzieli, jak zimne jest jego martwe ciało.
- Dziękuje za pomoc w każdym razie – stwierdził, licząc, że dziewczyna nie będzie drążyć tematu – To tylko książki, nie sądzę, aby… - dodał, ale fellarianka mu przerwała – Jasne, miło poznać. Hideki Xemrof – również się przedstawił. Wciąż jeszcze nie przywykł do podawania swojego profesorskiego tytułu.
Po chwili gdzie brunetka poszła, również korytarz opustoszał. Przemieniony zrozymiał, że zajęcia zaczną się lada moment, o ile już nie trwają.
- Cudownie — prychnął, przeklinając swoje gapiostwo.
Pobiegł więc odnieść książki i jak najszybciej skierował się do sali wykładowej. To nie był jego najlepszy dzień. Na szczęście to był ledwo początek roku, profesor Sizil właśnie otwierał drzwi. Udało mu się zdążyć w ostatniej chwili.
Stary czarodziej rozpoczął zajęcia od poinstruowania studentów, jak mają się zachowywać. Dokładnie tak, jak każdego roku. Demon uśmiechnął się pod nosem, gdy długobrody mężczyzna po raz kolejny wytknął, iż zwracanie się do niego bez użycia tytułu będzie karane niższą oceną. Młodzież patrzyła po sobie zmartwiona, niektórzy nawet notowali ów informacje wielkimi literami byle się nie narazić. Kilka osób nawet uciekło do wyższych ławek, nie chcąc być narażonym na spojrzenie przerażającego wykładowcy. Hideki natomiast siedział w pierwszym rzędzie, tam przynajmniej miał spokój, bo mało kto miał na tyle odwagi, aby być tak blisko.
W końcu wrzawa ustała i zaczęło się wprowadzenie do dzisiejszego tematu. Niespodziewanie ktoś spóźniony wszedł do sali. Przemieniony od razu ją rozpoznał i spuścił wzrok, licząc, że go nie zauważy, choć wiedział, że z pewnością rzuca się w oczy, siedząc z przodu.
- No proszę, pani spóźnialska – stwierdził profesor – Nie nauczono panienki szacunku do starszych w domu? – spytał zirytowany, u niego wszystko musiało być na czas – Proszę mi na następny raz napisać referat na temat wędrówki dusz. A teraz proszę zająć miejsce i wracamy do lekcji.
Hidekiemu było trochę szkoda fellarianki, miał wrażenie, że to przez niego podpadła Sizilowi. Niestety nie mógł nic z tym zrobić. Dwie godziny wykładu minęły dość szybko, pradawny nie zamierzał zaczynać roku powoli, co zmusiło wszystkich do robienia bardzo obszernych notatek.
Gdy wreszcie nadszedł czas na przerwę, przemieniony podszedł do pradawnego i dał znać, że będzie musiał wyjść szybciej. Stary profesor pokręcił głową.
- Wy młodzi wiecznie się gdzieś śpieszycie – w tym samym momencie spostrzegł on wychodzącą z sali Sevi – Niech będzie, możesz wyjść szybciej, ale w zamian napiszecie ten referat razem – stwierdził nieco głośniej, tak, aby naturianka usłyszała.
Przemieniony spojrzał z trudnym do ukrycia przerażeniem na czarodzieja, który właśnie zbierał swoje rzeczy, aby również odetchnąć od prowadzenia zajęć. Następnie wyprosił ostatnich uczniów i poszedł w swoją stronę. Hideki zastanawiał się co teraz, musiał porozmawiać z tą dziewczyną, skoro mieli pracować razem. Podszedł więc do niej dość nieśmiało, wykonując nieco nerwowe ruchy końcówką ogona.
- Sevi…? Tak? Wygląda na to, że mamy mały projekt do zrobienia… - zagadał.
Na dodatek musiał odnieść do biblioteki stos książek, z których przygotowywał notatki na swój wykład, a nie miał czasu biegać po całym uniwersytecie dwa razy, więc wziął wszystkie naraz. Nie było to zbyt komfortowe, ledwo co widział, a stukot jego kopyt był głośniejszy, niżby tego chciał.
Niespodziewanie zderzył się z jedną z uczennic, jakby tego mu jeszcze brakowało. Zdenerwowany głównie na siebie i nieco zawstydzony taką gafą westchnął ciężko.
- Najmocniej przepraszam, to moja wina – powiedział dokładnie w tym samym momencie, co dziewczyna.
Przez kilka sekund spojrzeli na siebie w niezręcznej ciszy, po czym oboje zaczęli zbierać księgi z podłogi. W pewnym momencie oboje sięgnęli po dokładnie tę samą, Hideki czując fizyczny kontakt, natychmiast zabrał dłoń. Nie przepadał, gdy inni wiedzieli, jak zimne jest jego martwe ciało.
- Dziękuje za pomoc w każdym razie – stwierdził, licząc, że dziewczyna nie będzie drążyć tematu – To tylko książki, nie sądzę, aby… - dodał, ale fellarianka mu przerwała – Jasne, miło poznać. Hideki Xemrof – również się przedstawił. Wciąż jeszcze nie przywykł do podawania swojego profesorskiego tytułu.
Po chwili gdzie brunetka poszła, również korytarz opustoszał. Przemieniony zrozymiał, że zajęcia zaczną się lada moment, o ile już nie trwają.
- Cudownie — prychnął, przeklinając swoje gapiostwo.
Pobiegł więc odnieść książki i jak najszybciej skierował się do sali wykładowej. To nie był jego najlepszy dzień. Na szczęście to był ledwo początek roku, profesor Sizil właśnie otwierał drzwi. Udało mu się zdążyć w ostatniej chwili.
Stary czarodziej rozpoczął zajęcia od poinstruowania studentów, jak mają się zachowywać. Dokładnie tak, jak każdego roku. Demon uśmiechnął się pod nosem, gdy długobrody mężczyzna po raz kolejny wytknął, iż zwracanie się do niego bez użycia tytułu będzie karane niższą oceną. Młodzież patrzyła po sobie zmartwiona, niektórzy nawet notowali ów informacje wielkimi literami byle się nie narazić. Kilka osób nawet uciekło do wyższych ławek, nie chcąc być narażonym na spojrzenie przerażającego wykładowcy. Hideki natomiast siedział w pierwszym rzędzie, tam przynajmniej miał spokój, bo mało kto miał na tyle odwagi, aby być tak blisko.
W końcu wrzawa ustała i zaczęło się wprowadzenie do dzisiejszego tematu. Niespodziewanie ktoś spóźniony wszedł do sali. Przemieniony od razu ją rozpoznał i spuścił wzrok, licząc, że go nie zauważy, choć wiedział, że z pewnością rzuca się w oczy, siedząc z przodu.
- No proszę, pani spóźnialska – stwierdził profesor – Nie nauczono panienki szacunku do starszych w domu? – spytał zirytowany, u niego wszystko musiało być na czas – Proszę mi na następny raz napisać referat na temat wędrówki dusz. A teraz proszę zająć miejsce i wracamy do lekcji.
Hidekiemu było trochę szkoda fellarianki, miał wrażenie, że to przez niego podpadła Sizilowi. Niestety nie mógł nic z tym zrobić. Dwie godziny wykładu minęły dość szybko, pradawny nie zamierzał zaczynać roku powoli, co zmusiło wszystkich do robienia bardzo obszernych notatek.
Gdy wreszcie nadszedł czas na przerwę, przemieniony podszedł do pradawnego i dał znać, że będzie musiał wyjść szybciej. Stary profesor pokręcił głową.
- Wy młodzi wiecznie się gdzieś śpieszycie – w tym samym momencie spostrzegł on wychodzącą z sali Sevi – Niech będzie, możesz wyjść szybciej, ale w zamian napiszecie ten referat razem – stwierdził nieco głośniej, tak, aby naturianka usłyszała.
Przemieniony spojrzał z trudnym do ukrycia przerażeniem na czarodzieja, który właśnie zbierał swoje rzeczy, aby również odetchnąć od prowadzenia zajęć. Następnie wyprosił ostatnich uczniów i poszedł w swoją stronę. Hideki zastanawiał się co teraz, musiał porozmawiać z tą dziewczyną, skoro mieli pracować razem. Podszedł więc do niej dość nieśmiało, wykonując nieco nerwowe ruchy końcówką ogona.
- Sevi…? Tak? Wygląda na to, że mamy mały projekt do zrobienia… - zagadał.
- Sevi
- Szukający drogi
- Posty: 39
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Fellarian
- Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
- Kontakt:
Ten dzień nie mógł się skończyć dobrze. Sevi już od rana natykała się na same nieprzyjemności - to na wredną koleżankę na roku, to na nieprzyjemne przytyki ze strony Enid, a teraz jeszcze rozwaliła jakiemuś nieszczęśnikowi cały stos książek. Dziewczyna zatrzymała się w tym czasie i uniosła ręce do góry, gotowa się przysłowiowo poddać, a jednocześnie jeśli nie będzie się ruszać, to może nikt nie zrzuci jej na głowę kolejnej afery.
Na sam dźwięk słód chłopaka jednak zaśmiała się lekko, przerywając niezręczną ciszę. Dziewczyna nie widziała w tym kompletnie jego winy, stąd nastawienie nieznajomego rozbawiło ją.
- Przecież to ja na ciebie wpadłam, nie mów, że było inaczej - rzekła, podając mu kolejną książkę do ręki. - Hideki, tak? Liczę, że następnym razem jak na ciebie wpadnę, to nie z takim impetem. - Pomachała mu, biegnąc ponownie w swoją stronę. Oczywiście, że niczego się nie nauczyła.
Na dodatek tak zafascynowała się budynkiem i nowymi lekcjami, że teraz prawdopodobnie spóźni się na kolejne zajęcia.
***
Fellarianka musiała zawitać do akademika, żeby zebrać wszystkie tomy wypożyczonych podręczników. A potem od tak usłyszała głos Enid, który stwierdził, że ”i tak nie zdążysz, może od razu się poddaj”, więc w akcie czystego, instynktownego buntu naturianka zaczęła porządkować książki jeszcze szybciej, aż w końcu obróciła się za szybko i prawie rozbiła sobie nos o półkę na ścianie.
- Zamknij się! - syknęła wtedy półgłosem do sztyletu.
Sevi leciała więc (ponieważ tak było szybciej) przez dziedziniec Uniwersytetu tak szybko, że jej skrzydła piekły ją przy każdym machnięciu. ”No dalej, jeszcze trochę!”, powtarzała sobie w myślach, ignorując fakt, że powinna była dotrzeć na zajęcia co najmniej dziesięć minut temu. Na dodatek rozkład zajęć, który miała, był dla niej trudny do zrozumienia - kolejne pięć minut bowiem szukała dziwnego oznaczenia sali wykładowej, zgodnego z jej planem.
Tak, to nie był dobry poranek.
Drzwi do sali zajęciowej trzasnęły, kiedy je otworzyła, wślizgując się do środka jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Wykład trwał. Wszyscy siedzieli prosto, zapisując coś pilnie w kajetach. Sevi zrobiła krok - i natychmiast okazało się, że to był to najgłośniejszy w całej historii chodzenia krok. Korytarz milczał. Sala milczała. Nawet Enid milczała.
A Profesor Sizil powoli uniósł wzrok znad pergaminu. Podczas surowych słów wykładowcy, Sevi naprawdę chciała udawać, że jest niższa i mniej widoczna niż w rzeczywistości. Przełknęła ślinę.
- Miałam… mały problem z… rzeczywistością?
Kilka osób zachichotało. Sezil nie.
- Oczywiście, przepraszam… - powiedziała cicho, po czym biegiem udała się na miejsce w ostatniej ławce. Jak najdalej od wzroku profesora. Pospiesznie zsunęła się na wolne miejsce pod samą ścianą, czując na plecach szepty, ciekawość i ciche rozbawienie innych studentów. Jej twarz paliła się niemiłosiernie ze wstydu.
- Enid, to twoja wina - pomyślała od razu.
- Może gdybyś potrafiła zawiązać buty bez robienia z tego bitwy, zdążyłabyś na czas… - mruknął duch w jej głowie. Fellarianka zamknęła oczy i policzyła do trzech, żeby go nie cisnąć o ścianę. Znowu.
Nie ma to jak podpaść już pierwszego dnia…
***
Kiedy zajęcia dobiegły końca, wszyscy ruszyli do wyjścia, w tym naturianka. Z racji że siedziała w ostatnim rzędzie, musiała powoli czekać na swoją kolej, żeby wyjść z sali - co nie współgrało z jej potrzebą zniknięcia z oczu profesora jak najszybciej. Gdy większość uczniów już znajdowała się na korytarzu, fellarianka przyspieszyła kroku - lecz kiedy usłyszała głos profesora Sezil, stanęła w półkroku niczym bandyta przyłapany na kradzieży. Uśmiechnęła się do wykładowcy, może nieco przesadnie, lecz i ten mężczyzna wydawał się zignorować. Sevi nie miała szans zabłysnąć w tym semestrze, co już przyjęła do świadomości.
- Czeeeeść… - odparła, zmieszana swoim wcześniejszym spóźnieniem, kiedy Hideki podszedł do niej. Zastanawiała się, w jaki sposób i on może ją wyśmiać, jak to zrobiła reszta.
- No to… – zaczęła cicho, z wymuszonym uśmiechem - chyba będziemy… partnerami od dusz?
Prasmoku, jak to brzmiało. Fellarianka nie była dobra w rozluźnianiu atmosfery, aczkolwiek teraz, skoro miała potencjalnego kolegę na zajęciach, mogła chociaż trochę się otworzyć.
- Czy masz czas zacząć dzisiaj? Mogłabym po kolejnych zajęciach spotkać się w bibliotece, tam chyba się najlepiej pracuje… Tylko! - rzuciła, sięgając do kieszeni spodni i wyciągając zawiniątko. Papier był w tragicznym stanie, lecz kobieta nie za dobrze jeszcze poradziła sobie z układaniem notatek. - Nie umiem rozczytać rozkładu… - Spojrzała na niego z przymrużonymi oczami, zdając sobie sprawę z niedobranej gry słownej, jakiej użyła. - Planu zajęć. Bo no… w sensie, tu są jakieś dziwne kolory, dodatkowe kody, których nie rozumiem… Jeśli nie masz nic przeciwko, możesz mi pokazać, gdzie potencjalnie jest ta sala? Nie chcę podpaść każdemu nauczycielowi ze swoimi spóźnieniami, bo nie wyrobię w referatach… - Wskazała na kartce konkretne oznaczenie, podchodząc nieco bliżej Hidekiego. Może trochę zbyt blisko, bo ramieniem prawie otarła się o jego ramię. Niby subtelny gest, aczkolwiek mógł znaczyć nieco więcej; jak przy ich dłoniach na korytarzu, tak teraz ta nieumyślna bliskość wydawała się tak naturalna, że aż niekomfortowa. Sevi jednak z takich sytuacji potrafiła już wyjść z klasą. Cofnęła się delikatnie i uśmiechnęła przyjaźnie, próbując nie zrazić do siebie kolejnej osoby w tym Uniwersytecie.
***
Sevi siedziała przy jednym z dużych, dębowych stołów, podkurczona jak ktoś, kto nie jest pewny, czy tu powinien być, czy może zaraz zostanie przegnany miotłą przez bibliotekarkę. Przed sobą miała rozłożoną jedną jedyną książkę „Podstawy metafizyki dusz” i wpatrywała się w nią, jakby próbowała wywołać na niej zmianę treści samą siłą woli. Strony jednak nie zmieniały się w nic łatwiejszego.
- No świetnie - mruknęła pod nosem, stukając paznokciem o margines. - Wędrówka dusz, część pierwsza. Może Enid chociaż nauczy się wędrować dalej ode mnie…
Przesunęła wzrok na wejście. Hidekiego wciąż nie było. Od pięciu minut powtarzała to samo: Jest za wcześnie, spokojnie/,A jednak w głowie miała coraz więcej myśli, jakoś dziwnie niesfornych. Może zapomniał. Może pomylił sale. Może profesor go czymś zatrzymał. Może… może jednak się śmiał z wpadki fellarianki. Tylko później.
Sevi spróbowała odgonić tę ostatnią myśl, ale nie dawała jej spokoju. Mimo że Hideki wydawał się spokojny, opanowany i… dziwnie życzliwy, wydawał się jednym z mądrych i ogarniających tu wszystko uczonych. Takich jak on nie łączy się z takimi jak ona - chaotycznymi, zagubionymi i notorycznie spóźnionymi.
Westchnęła, podpierając brodę na dłoniach. I czekała.
Na sam dźwięk słód chłopaka jednak zaśmiała się lekko, przerywając niezręczną ciszę. Dziewczyna nie widziała w tym kompletnie jego winy, stąd nastawienie nieznajomego rozbawiło ją.
- Przecież to ja na ciebie wpadłam, nie mów, że było inaczej - rzekła, podając mu kolejną książkę do ręki. - Hideki, tak? Liczę, że następnym razem jak na ciebie wpadnę, to nie z takim impetem. - Pomachała mu, biegnąc ponownie w swoją stronę. Oczywiście, że niczego się nie nauczyła.
Na dodatek tak zafascynowała się budynkiem i nowymi lekcjami, że teraz prawdopodobnie spóźni się na kolejne zajęcia.
***
Fellarianka musiała zawitać do akademika, żeby zebrać wszystkie tomy wypożyczonych podręczników. A potem od tak usłyszała głos Enid, który stwierdził, że ”i tak nie zdążysz, może od razu się poddaj”, więc w akcie czystego, instynktownego buntu naturianka zaczęła porządkować książki jeszcze szybciej, aż w końcu obróciła się za szybko i prawie rozbiła sobie nos o półkę na ścianie.
- Zamknij się! - syknęła wtedy półgłosem do sztyletu.
Sevi leciała więc (ponieważ tak było szybciej) przez dziedziniec Uniwersytetu tak szybko, że jej skrzydła piekły ją przy każdym machnięciu. ”No dalej, jeszcze trochę!”, powtarzała sobie w myślach, ignorując fakt, że powinna była dotrzeć na zajęcia co najmniej dziesięć minut temu. Na dodatek rozkład zajęć, który miała, był dla niej trudny do zrozumienia - kolejne pięć minut bowiem szukała dziwnego oznaczenia sali wykładowej, zgodnego z jej planem.
Tak, to nie był dobry poranek.
Drzwi do sali zajęciowej trzasnęły, kiedy je otworzyła, wślizgując się do środka jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Wykład trwał. Wszyscy siedzieli prosto, zapisując coś pilnie w kajetach. Sevi zrobiła krok - i natychmiast okazało się, że to był to najgłośniejszy w całej historii chodzenia krok. Korytarz milczał. Sala milczała. Nawet Enid milczała.
A Profesor Sizil powoli uniósł wzrok znad pergaminu. Podczas surowych słów wykładowcy, Sevi naprawdę chciała udawać, że jest niższa i mniej widoczna niż w rzeczywistości. Przełknęła ślinę.
- Miałam… mały problem z… rzeczywistością?
Kilka osób zachichotało. Sezil nie.
- Oczywiście, przepraszam… - powiedziała cicho, po czym biegiem udała się na miejsce w ostatniej ławce. Jak najdalej od wzroku profesora. Pospiesznie zsunęła się na wolne miejsce pod samą ścianą, czując na plecach szepty, ciekawość i ciche rozbawienie innych studentów. Jej twarz paliła się niemiłosiernie ze wstydu.
- Enid, to twoja wina - pomyślała od razu.
- Może gdybyś potrafiła zawiązać buty bez robienia z tego bitwy, zdążyłabyś na czas… - mruknął duch w jej głowie. Fellarianka zamknęła oczy i policzyła do trzech, żeby go nie cisnąć o ścianę. Znowu.
Nie ma to jak podpaść już pierwszego dnia…
***
Kiedy zajęcia dobiegły końca, wszyscy ruszyli do wyjścia, w tym naturianka. Z racji że siedziała w ostatnim rzędzie, musiała powoli czekać na swoją kolej, żeby wyjść z sali - co nie współgrało z jej potrzebą zniknięcia z oczu profesora jak najszybciej. Gdy większość uczniów już znajdowała się na korytarzu, fellarianka przyspieszyła kroku - lecz kiedy usłyszała głos profesora Sezil, stanęła w półkroku niczym bandyta przyłapany na kradzieży. Uśmiechnęła się do wykładowcy, może nieco przesadnie, lecz i ten mężczyzna wydawał się zignorować. Sevi nie miała szans zabłysnąć w tym semestrze, co już przyjęła do świadomości.
- Czeeeeść… - odparła, zmieszana swoim wcześniejszym spóźnieniem, kiedy Hideki podszedł do niej. Zastanawiała się, w jaki sposób i on może ją wyśmiać, jak to zrobiła reszta.
- No to… – zaczęła cicho, z wymuszonym uśmiechem - chyba będziemy… partnerami od dusz?
Prasmoku, jak to brzmiało. Fellarianka nie była dobra w rozluźnianiu atmosfery, aczkolwiek teraz, skoro miała potencjalnego kolegę na zajęciach, mogła chociaż trochę się otworzyć.
- Czy masz czas zacząć dzisiaj? Mogłabym po kolejnych zajęciach spotkać się w bibliotece, tam chyba się najlepiej pracuje… Tylko! - rzuciła, sięgając do kieszeni spodni i wyciągając zawiniątko. Papier był w tragicznym stanie, lecz kobieta nie za dobrze jeszcze poradziła sobie z układaniem notatek. - Nie umiem rozczytać rozkładu… - Spojrzała na niego z przymrużonymi oczami, zdając sobie sprawę z niedobranej gry słownej, jakiej użyła. - Planu zajęć. Bo no… w sensie, tu są jakieś dziwne kolory, dodatkowe kody, których nie rozumiem… Jeśli nie masz nic przeciwko, możesz mi pokazać, gdzie potencjalnie jest ta sala? Nie chcę podpaść każdemu nauczycielowi ze swoimi spóźnieniami, bo nie wyrobię w referatach… - Wskazała na kartce konkretne oznaczenie, podchodząc nieco bliżej Hidekiego. Może trochę zbyt blisko, bo ramieniem prawie otarła się o jego ramię. Niby subtelny gest, aczkolwiek mógł znaczyć nieco więcej; jak przy ich dłoniach na korytarzu, tak teraz ta nieumyślna bliskość wydawała się tak naturalna, że aż niekomfortowa. Sevi jednak z takich sytuacji potrafiła już wyjść z klasą. Cofnęła się delikatnie i uśmiechnęła przyjaźnie, próbując nie zrazić do siebie kolejnej osoby w tym Uniwersytecie.
***
Sevi siedziała przy jednym z dużych, dębowych stołów, podkurczona jak ktoś, kto nie jest pewny, czy tu powinien być, czy może zaraz zostanie przegnany miotłą przez bibliotekarkę. Przed sobą miała rozłożoną jedną jedyną książkę „Podstawy metafizyki dusz” i wpatrywała się w nią, jakby próbowała wywołać na niej zmianę treści samą siłą woli. Strony jednak nie zmieniały się w nic łatwiejszego.
- No świetnie - mruknęła pod nosem, stukając paznokciem o margines. - Wędrówka dusz, część pierwsza. Może Enid chociaż nauczy się wędrować dalej ode mnie…
Przesunęła wzrok na wejście. Hidekiego wciąż nie było. Od pięciu minut powtarzała to samo: Jest za wcześnie, spokojnie/,A jednak w głowie miała coraz więcej myśli, jakoś dziwnie niesfornych. Może zapomniał. Może pomylił sale. Może profesor go czymś zatrzymał. Może… może jednak się śmiał z wpadki fellarianki. Tylko później.
Sevi spróbowała odgonić tę ostatnią myśl, ale nie dawała jej spokoju. Mimo że Hideki wydawał się spokojny, opanowany i… dziwnie życzliwy, wydawał się jednym z mądrych i ogarniających tu wszystko uczonych. Takich jak on nie łączy się z takimi jak ona - chaotycznymi, zagubionymi i notorycznie spóźnionymi.
Westchnęła, podpierając brodę na dłoniach. I czekała.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości