[Obrzeża i okolice] Jak się odnaleźć w nowym życiu?
: Śro Kwi 19, 2023 4:22 pm
Pola od dawna myślała jak to będzie, gdy powróci na kontynent, wśród ludzi. Zastanawiała się, czy ktoś ją powita, może wyląduje w swojej wiosce, może zobaczy swoich bliskich. Marzyła o takim obrocie spraw, ale Pan najwyraźniej miał inne plany, bo gdy tylko jej wzrok przyzwyczaił się do jasnych promieni południowego słońca, odkryła, że stoi na złotym piasku. Natomiast oślepiający blask emanował od przybijających do brzegu fal. Woda połyskiwała jak najdroższe klejnoty, ale nawet one nie mogłyby być lekiem na rozczarowanie anielicy. Stała tu sama, daleko od domu, wprawdzie nie wiedziała jeszcze jak bardzo, ale nawet w najlepszym wypadku nie zdołałaby tam dotrzeć tego samego dnia.
Pola westchnęła ciężko i rozejrzała się wokół, gdzieś w oddali widniał zarys lasu, w przeciwnym kierunku natomiast majaczył zarys portu. Miała misję i obiecała ją wypełnić, więc ruszyła w stronę cywilizacji. Był to jedyny sensowny pomysł, szczególnie że nagle uderzyło ją ostre poczucie samotności.
Przeszedł ją lekki dreszcz spowodowany chłodną bryzą, zdecydowanie odbiegającą od wysokiej temperatury tego dnia. Niebianka szła na piechotę, choć na jej plecach widniała para białych skrzydeł, pragnęła ona poczuć się choć przez chwilę sobą, dawną sobą, jeszcze przed tamtą straszną tragedią. Na tę myśl zacisnęła pięści, Najwyższy dobrze wiedział jaką misję jej powierzyć. Chęć zemsty była silnym motywatorem, poza tym wyplenieniem piekielnego plugastwa z pewnością przysłuży się światu.
Po drodze Pola zbierała różne zioła, które mogły jej się przydać do rytuałów. Umiała dobrze walczyć, ale jedyną bronią, jaką mogła uznać była magia.
- No i proszę, jak tu latać, kiedy wokół tyle świetnych składników – mamrotała pod nosem, snując kolejne wymówki, by nie odrywać się od ziemi, choć zapewne dotarłaby do celu dwa razy szybciej.
Rubidia była niezwykle zatłoczona o tej porze, popołudniowy gwar wypełniał nawet najbardziej skryte uliczki. Każdy człowiek miał tu jakąś ważną sprawę do załatwienia. Mimo to większość zatrzymała się, aby obdarować anielicę choćby przelotnym spojrzeniem.
Wprawdzie Pola preferowała chodzenie od latania, ale nie zamierzała ukrywać tak wielkiego daru, jakim były skrzydła.
Ludzie szeptali z zaciekawieniem, co sprawdza tu służebnice Pana, a tym bardziej, dlaczego jej wygląd jest tak nietypowy. Niebianka słyszała te słowa i tylko uśmiechała się pod nosem, z chęcią odpowiedziałaby na nurtujące tutejszą ludność pytania. Niestety nikt nie miał śmiałości do niej podejść i zagadać.
W pewnym momencie zastała ona niewielki sklepik alchemiczny i jej czarne oczy zabłyszczały srebrzystym blaskiem bardziej niż zwykle. To było dokładnie to, czego szukała. Gdy chwyciła za gałkę i popchała drzwi, gdzieś z góry dobył się melodyjny dźwięk dzwonka.
- Czym mogę służyć? – zapytał mężczyzna w średnim wieku. Całe jego dłonie były pokryte tatuażami przedstawiającymi symbole alchemiczne i magiczne runy.
Przez chwilę nawiązała się między nimi nawet krótka rozmowa na ten temat, przerywana pakowaniem wszelkich składników, które anielica mogła w przyszłości wykorzystać. Pola pakowała je do swojej skórzanej torby noszonej przez ramię. Na szczęście była dość spora. W gorszej sytuacji natomiast znalazł się jej mieszek znacznie uszczuplony o liczne rueny.
Niebianka dostała je przed opuszczeniem Planów na dobry początek. Mogła wydać mniej, ale czuła, że to dobra inwestycja dlatego zaraz po udanej transakcji ruszyła za miasto, aby w spokoju zająć się czarami.
Słońce właśnie zachodziło. Pola szykowała odpowiedni krąg, układając na piasku kamienie. Na każdej z czterech stron świat ułożyła również specjalne runy. Przy każdej z nich nasypała odrobinę siarki zakupionej wcześniej w mieście i wyrwała jedno ze swoich piór.
Ten rytuał był dla niej dość nowy, nauczono jej tego w Planach, więc wciąż potrzebowała małej ściągi w postaci księgi z inkantacjami, która była głównym obciążeniem jej torby.
Przewertowała kilkanaście stron i trafiła na tę zaznaczoną kolorowym sznurkiem. W prawej dłoni wciąż trzymała piórko, w lewej natomiast otwartą księgę. Zaczekała jednak, aż ostatnie promienie słońca znikną za horyzontem. Siarka symbolizowała piekielnych, a nadchodząca ciemność miała być alegorią wszelkiego zła.
Gdy szamanka zaczęła inkantację, zwiększyła ona niebiańską energię drzemiącą w tej lotce, sprawiając przy pomocy demonicznej arkany, aby wszelkie plugastwo ciągnęło do niej niczym ćmy do światła. Runy migotały, a Pola niewzburzona kontynuowała rzucanie zaklęcia. W końcu cały ten blask skupił się na piórku, które otoczył pył siarki, wirując w koło, by ostatecznie w nie wniknąć. Dopiero wtedy wszystko było gotowe.
Niebianka wciąż pozostając w kręgu, splotła cienki warkoczyk, w który wetknęła ów zaklęte pióro. Wiedziała, że jest to nad wyraz ryzykowne, ale wolała, aby to ją atakowano niż osoby, które nie byłyby w stanie się obronić.
Pola westchnęła ciężko i rozejrzała się wokół, gdzieś w oddali widniał zarys lasu, w przeciwnym kierunku natomiast majaczył zarys portu. Miała misję i obiecała ją wypełnić, więc ruszyła w stronę cywilizacji. Był to jedyny sensowny pomysł, szczególnie że nagle uderzyło ją ostre poczucie samotności.
Przeszedł ją lekki dreszcz spowodowany chłodną bryzą, zdecydowanie odbiegającą od wysokiej temperatury tego dnia. Niebianka szła na piechotę, choć na jej plecach widniała para białych skrzydeł, pragnęła ona poczuć się choć przez chwilę sobą, dawną sobą, jeszcze przed tamtą straszną tragedią. Na tę myśl zacisnęła pięści, Najwyższy dobrze wiedział jaką misję jej powierzyć. Chęć zemsty była silnym motywatorem, poza tym wyplenieniem piekielnego plugastwa z pewnością przysłuży się światu.
Po drodze Pola zbierała różne zioła, które mogły jej się przydać do rytuałów. Umiała dobrze walczyć, ale jedyną bronią, jaką mogła uznać była magia.
- No i proszę, jak tu latać, kiedy wokół tyle świetnych składników – mamrotała pod nosem, snując kolejne wymówki, by nie odrywać się od ziemi, choć zapewne dotarłaby do celu dwa razy szybciej.
Rubidia była niezwykle zatłoczona o tej porze, popołudniowy gwar wypełniał nawet najbardziej skryte uliczki. Każdy człowiek miał tu jakąś ważną sprawę do załatwienia. Mimo to większość zatrzymała się, aby obdarować anielicę choćby przelotnym spojrzeniem.
Wprawdzie Pola preferowała chodzenie od latania, ale nie zamierzała ukrywać tak wielkiego daru, jakim były skrzydła.
Ludzie szeptali z zaciekawieniem, co sprawdza tu służebnice Pana, a tym bardziej, dlaczego jej wygląd jest tak nietypowy. Niebianka słyszała te słowa i tylko uśmiechała się pod nosem, z chęcią odpowiedziałaby na nurtujące tutejszą ludność pytania. Niestety nikt nie miał śmiałości do niej podejść i zagadać.
W pewnym momencie zastała ona niewielki sklepik alchemiczny i jej czarne oczy zabłyszczały srebrzystym blaskiem bardziej niż zwykle. To było dokładnie to, czego szukała. Gdy chwyciła za gałkę i popchała drzwi, gdzieś z góry dobył się melodyjny dźwięk dzwonka.
- Czym mogę służyć? – zapytał mężczyzna w średnim wieku. Całe jego dłonie były pokryte tatuażami przedstawiającymi symbole alchemiczne i magiczne runy.
Przez chwilę nawiązała się między nimi nawet krótka rozmowa na ten temat, przerywana pakowaniem wszelkich składników, które anielica mogła w przyszłości wykorzystać. Pola pakowała je do swojej skórzanej torby noszonej przez ramię. Na szczęście była dość spora. W gorszej sytuacji natomiast znalazł się jej mieszek znacznie uszczuplony o liczne rueny.
Niebianka dostała je przed opuszczeniem Planów na dobry początek. Mogła wydać mniej, ale czuła, że to dobra inwestycja dlatego zaraz po udanej transakcji ruszyła za miasto, aby w spokoju zająć się czarami.
Słońce właśnie zachodziło. Pola szykowała odpowiedni krąg, układając na piasku kamienie. Na każdej z czterech stron świat ułożyła również specjalne runy. Przy każdej z nich nasypała odrobinę siarki zakupionej wcześniej w mieście i wyrwała jedno ze swoich piór.
Ten rytuał był dla niej dość nowy, nauczono jej tego w Planach, więc wciąż potrzebowała małej ściągi w postaci księgi z inkantacjami, która była głównym obciążeniem jej torby.
Przewertowała kilkanaście stron i trafiła na tę zaznaczoną kolorowym sznurkiem. W prawej dłoni wciąż trzymała piórko, w lewej natomiast otwartą księgę. Zaczekała jednak, aż ostatnie promienie słońca znikną za horyzontem. Siarka symbolizowała piekielnych, a nadchodząca ciemność miała być alegorią wszelkiego zła.
Gdy szamanka zaczęła inkantację, zwiększyła ona niebiańską energię drzemiącą w tej lotce, sprawiając przy pomocy demonicznej arkany, aby wszelkie plugastwo ciągnęło do niej niczym ćmy do światła. Runy migotały, a Pola niewzburzona kontynuowała rzucanie zaklęcia. W końcu cały ten blask skupił się na piórku, które otoczył pył siarki, wirując w koło, by ostatecznie w nie wniknąć. Dopiero wtedy wszystko było gotowe.
Niebianka wciąż pozostając w kręgu, splotła cienki warkoczyk, w który wetknęła ów zaklęte pióro. Wiedziała, że jest to nad wyraz ryzykowne, ale wolała, aby to ją atakowano niż osoby, które nie byłyby w stanie się obronić.