Niespokojne trawy
: Wto Lip 19, 2022 2:00 pm
"Czas leczy rany" - tak mawiają. I często mają rację. Opuszczone Królestwo jest właśnie taką raną, która z wolna zaczyna się zabliźniać. Najlepszym tego dowodem jest mała miejscowość - Sosnówka, której mieszkańcy, nie bacząc na ponurą historię okolicy, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i odmienić los tej ziemi. Jednak nie wszystko zawsze układa się tak, jak byśmy tego chcieli. Kraj, który nie cieszy się dobrą sławą, przyciąga do siebie przeróżnej maści nieszczęścia. Nie tylko nieszczęśliwych podróżników, czy wyjętych spod prawa odszczepieńców. Zdarzenia o niejasnych źródłach bywają tutaj także częstymi gośćmi. A, o ile nie powtarzają się zbyt często, ludzie o życzliwych charakterach, wspierający się nawzajem, potrafią sobie z nimi poradzić. Klepią się po plecach powtarzając "czas leczy rany". Owszem, leczy. Ale tylko wtedy, gdy cierń nie rani kilkukrotnie tego samego miejsca.
Ostatnimi czasy mieszkańcom Sosnówki życie toczyło się dostatnio. Zwierzęta hodowlane nie chorowały i mnożyły się na potęgę. Lato było ciepłe, a deszcze dopisywały. Płody rolne z okolicznych gospodarstw były bogate, dlatego część rolników już szykowała wozy, żeby wywieźć i sprzedać nadwyżkę na targu w jakimś większym mieście.
Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Cień trwogi położył swą łapę na miasteczku, gdy od okolicznych rolników zaczęły napływać plotki o zaginionych zwierzętach.
Wieczorami nikt nie wychodzi już na drogi. Każdy pilnuje swojego domostwa. Nawet sosnówkowa karczma - zwykle pełna mieszkańców odpoczywających po pracy - teraz świeci pustkami. Zbłąkanych dusz także niewiele. Jakby historie o niebezpieczeństwie działały lepiej, niż najlepsza palisada, odstraszając potencjalnych gości. A na poszukiwaczy przygód, jak świeże próchno na korniki...
Szczególną popularnością zaczęła się cieszyć "bestia", gdy zaginęła córka jednego z mieszkańców. Wyznaczono nagrodę. Niewielką, jednak na więcej nie stać było nieszczęśliwych rodziców. Kto na cierpieniu chciał się wzbogacić lub z czystego serca pomóc, próbował wytropić potwora. Niestety nikt żywy nie wrócił.
Strach. Źdźbła trawy drżały. Z niepokojem zrzucały rosę na kopyta Krog'Nala. Krople w pośpiechu, szybko spływały do gruntu. Ziemia chłonęła wodę, jak matka, tuląca swoje dziecko - chroniąc je przed okropieństwami nocy.
Według relacji podejrzliwego chłopa, którego kopytny spotkał dzień wcześniej, to właśnie tutaj ostatni raz widziano stadko dzikich kóz - najprawdopodobniej jakichś potomków dawnej trzody, która uciekła z zagród w odległych czasach niepokoju. Co najmniej dwa tuziny zwierząt zostały rozgromione w jednej mrożącej krew w żyłach chwili. Ryk, podobny do gromu - jak relacjonował świadek - odbił się echem od pobliskich wzgórz. Niektóre ze zwierząt rozbiegły się w popłochu. Część z nich, a właściwie części, pozostały na polanie. Rozrzucone bez ładu. Kaleczące zieleń, zaschniętą brunatną skorupą. Będące pokarmem dla robactwa i padlinożernych ptaków.
Krog'Nal wiedział, że w tym miejscu drapieżnik dopadł swoją zwierzynę ale... to nie wyglądało na naturalny bieg wydarzeń. Świadectwo brutalności, jaki pozostawił po sobie sprawca, wykluczały polowanie dla zaspokojenia głodu. Był to przejaw okrucieństwa. Gwałt zadany Matce Naturze i zbrodnia Jej prawom. Centaur wiedział, że nie bez powodu to właśnie tutaj Duchy skierowały jego kopyta. Ze spokojem, charakterystycznym dla tego osobnika, zaczął stąpać w dół wzgórza, by lepiej przyjrzeć się śladom i poszukać jakichś tropów.
Ostatnimi czasy mieszkańcom Sosnówki życie toczyło się dostatnio. Zwierzęta hodowlane nie chorowały i mnożyły się na potęgę. Lato było ciepłe, a deszcze dopisywały. Płody rolne z okolicznych gospodarstw były bogate, dlatego część rolników już szykowała wozy, żeby wywieźć i sprzedać nadwyżkę na targu w jakimś większym mieście.
Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Cień trwogi położył swą łapę na miasteczku, gdy od okolicznych rolników zaczęły napływać plotki o zaginionych zwierzętach.
Wieczorami nikt nie wychodzi już na drogi. Każdy pilnuje swojego domostwa. Nawet sosnówkowa karczma - zwykle pełna mieszkańców odpoczywających po pracy - teraz świeci pustkami. Zbłąkanych dusz także niewiele. Jakby historie o niebezpieczeństwie działały lepiej, niż najlepsza palisada, odstraszając potencjalnych gości. A na poszukiwaczy przygód, jak świeże próchno na korniki...
Szczególną popularnością zaczęła się cieszyć "bestia", gdy zaginęła córka jednego z mieszkańców. Wyznaczono nagrodę. Niewielką, jednak na więcej nie stać było nieszczęśliwych rodziców. Kto na cierpieniu chciał się wzbogacić lub z czystego serca pomóc, próbował wytropić potwora. Niestety nikt żywy nie wrócił.
***
Centaur stał na niewielkim pagórku, chłonąc melodię traw. Była cicha i rześka jak cały świat, budzący się o pierwszym brzasku. Wciągnął w nozdrza powietrze, ogrzane pierwszymi promieniami słońca i zamknął oczy. Chciał lepiej zrozumieć o czym tej nocy śniła, rozpościerająca się przed nim łąka.Strach. Źdźbła trawy drżały. Z niepokojem zrzucały rosę na kopyta Krog'Nala. Krople w pośpiechu, szybko spływały do gruntu. Ziemia chłonęła wodę, jak matka, tuląca swoje dziecko - chroniąc je przed okropieństwami nocy.
Według relacji podejrzliwego chłopa, którego kopytny spotkał dzień wcześniej, to właśnie tutaj ostatni raz widziano stadko dzikich kóz - najprawdopodobniej jakichś potomków dawnej trzody, która uciekła z zagród w odległych czasach niepokoju. Co najmniej dwa tuziny zwierząt zostały rozgromione w jednej mrożącej krew w żyłach chwili. Ryk, podobny do gromu - jak relacjonował świadek - odbił się echem od pobliskich wzgórz. Niektóre ze zwierząt rozbiegły się w popłochu. Część z nich, a właściwie części, pozostały na polanie. Rozrzucone bez ładu. Kaleczące zieleń, zaschniętą brunatną skorupą. Będące pokarmem dla robactwa i padlinożernych ptaków.
Krog'Nal wiedział, że w tym miejscu drapieżnik dopadł swoją zwierzynę ale... to nie wyglądało na naturalny bieg wydarzeń. Świadectwo brutalności, jaki pozostawił po sobie sprawca, wykluczały polowanie dla zaspokojenia głodu. Był to przejaw okrucieństwa. Gwałt zadany Matce Naturze i zbrodnia Jej prawom. Centaur wiedział, że nie bez powodu to właśnie tutaj Duchy skierowały jego kopyta. Ze spokojem, charakterystycznym dla tego osobnika, zaczął stąpać w dół wzgórza, by lepiej przyjrzeć się śladom i poszukać jakichś tropów.