SosnówkaNiespokojne trawy

Nieduża wioska znajdująca się na południe od Rododendronii. Swoją nazwę otrzymała od licznie występujących tu małych ptaszków - sosnówek. Urocze, ciche i spokojne miejsce, w którym mieszkańcy pomagają sobie nawzajem i dalecy są od gnębienia kogokolwiek. Nieliczne domy noszą po sobie ślady dawnej architektury, która nie należała do najskromniejszych, zaś na skraju wioski stoi opuszczony chram. Przez centrum przepływa rzeczka, jest tu mnóstwo drzew i często można się natknąć tu na dzikie zwierzęta, które bez obaw przechadzają się między budynkami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Krognal
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Centaur
Profesje: Szaman , Łowca , Uzdrowiciel
Kontakt:

Niespokojne trawy

Post autor: Krognal »

"Czas leczy rany" - tak mawiają. I często mają rację. Opuszczone Królestwo jest właśnie taką raną, która z wolna zaczyna się zabliźniać. Najlepszym tego dowodem jest mała miejscowość - Sosnówka, której mieszkańcy, nie bacząc na ponurą historię okolicy, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i odmienić los tej ziemi. Jednak nie wszystko zawsze układa się tak, jak byśmy tego chcieli. Kraj, który nie cieszy się dobrą sławą, przyciąga do siebie przeróżnej maści nieszczęścia. Nie tylko nieszczęśliwych podróżników, czy wyjętych spod prawa odszczepieńców. Zdarzenia o niejasnych źródłach bywają tutaj także częstymi gośćmi. A, o ile nie powtarzają się zbyt często, ludzie o życzliwych charakterach, wspierający się nawzajem, potrafią sobie z nimi poradzić. Klepią się po plecach powtarzając "czas leczy rany". Owszem, leczy. Ale tylko wtedy, gdy cierń nie rani kilkukrotnie tego samego miejsca.

Ostatnimi czasy mieszkańcom Sosnówki życie toczyło się dostatnio. Zwierzęta hodowlane nie chorowały i mnożyły się na potęgę. Lato było ciepłe, a deszcze dopisywały. Płody rolne z okolicznych gospodarstw były bogate, dlatego część rolników już szykowała wozy, żeby wywieźć i sprzedać nadwyżkę na targu w jakimś większym mieście.
Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Cień trwogi położył swą łapę na miasteczku, gdy od okolicznych rolników zaczęły napływać plotki o zaginionych zwierzętach.

Wieczorami nikt nie wychodzi już na drogi. Każdy pilnuje swojego domostwa. Nawet sosnówkowa karczma - zwykle pełna mieszkańców odpoczywających po pracy - teraz świeci pustkami. Zbłąkanych dusz także niewiele. Jakby historie o niebezpieczeństwie działały lepiej, niż najlepsza palisada, odstraszając potencjalnych gości. A na poszukiwaczy przygód, jak świeże próchno na korniki...

Szczególną popularnością zaczęła się cieszyć "bestia", gdy zaginęła córka jednego z mieszkańców. Wyznaczono nagrodę. Niewielką, jednak na więcej nie stać było nieszczęśliwych rodziców. Kto na cierpieniu chciał się wzbogacić lub z czystego serca pomóc, próbował wytropić potwora. Niestety nikt żywy nie wrócił.
***
Centaur stał na niewielkim pagórku, chłonąc melodię traw. Była cicha i rześka jak cały świat, budzący się o pierwszym brzasku. Wciągnął w nozdrza powietrze, ogrzane pierwszymi promieniami słońca i zamknął oczy. Chciał lepiej zrozumieć o czym tej nocy śniła, rozpościerająca się przed nim łąka.
Strach. Źdźbła trawy drżały. Z niepokojem zrzucały rosę na kopyta Krog'Nala. Krople w pośpiechu, szybko spływały do gruntu. Ziemia chłonęła wodę, jak matka, tuląca swoje dziecko - chroniąc je przed okropieństwami nocy.

Według relacji podejrzliwego chłopa, którego kopytny spotkał dzień wcześniej, to właśnie tutaj ostatni raz widziano stadko dzikich kóz - najprawdopodobniej jakichś potomków dawnej trzody, która uciekła z zagród w odległych czasach niepokoju. Co najmniej dwa tuziny zwierząt zostały rozgromione w jednej mrożącej krew w żyłach chwili. Ryk, podobny do gromu - jak relacjonował świadek - odbił się echem od pobliskich wzgórz. Niektóre ze zwierząt rozbiegły się w popłochu. Część z nich, a właściwie części, pozostały na polanie. Rozrzucone bez ładu. Kaleczące zieleń, zaschniętą brunatną skorupą. Będące pokarmem dla robactwa i padlinożernych ptaków.

Krog'Nal wiedział, że w tym miejscu drapieżnik dopadł swoją zwierzynę ale... to nie wyglądało na naturalny bieg wydarzeń. Świadectwo brutalności, jaki pozostawił po sobie sprawca, wykluczały polowanie dla zaspokojenia głodu. Był to przejaw okrucieństwa. Gwałt zadany Matce Naturze i zbrodnia Jej prawom. Centaur wiedział, że nie bez powodu to właśnie tutaj Duchy skierowały jego kopyta. Ze spokojem, charakterystycznym dla tego osobnika, zaczął stąpać w dół wzgórza, by lepiej przyjrzeć się śladom i poszukać jakichś tropów.
Awatar użytkownika
Feno
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Wędrowiec , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Feno »

To nie było łatwe pożegnanie. Dla Feno - ostatnie chwile w Szepczącym Lesie. Kto wie, czy kiedykolwiek do niego wróci? Czy kiedykolwiek zobaczy drzewa, które widziały jego dzieciństwo, dorastanie i przeistaczanie się w dorosłego elfa? Czy będzie dane mu spojrzeć chociaż raz na rodzinny dom?
Dla rodziców - wypuszczenie z gniazda swojego jedynego i ukochanego syna. Czy kiedyś tu jeszcze powróci? Czy będą mieli możliwość cieszyć się z wnucząt?
Zeno i Fhaertala, rodzice Feno, domyślając się planów swojego pierworodnego, od dłuższego czasu odkładali pieniądze, aby kupić mu wierzchowca, którym syn będzie mógł się przemieszczać w swojej planowanej podróży. Udało im się dokonać zakupu od wędrownego kupca, który akurat posiadał dodatkowego konia wraz z ekwipunkiem na sprzedaż.
Feno otrzymał od ojca także pierścień. Był on w jego rodzinie od pokoleń i zgodnie z tradycją został przekazany kolejnemu potomkowi. Z dumą nałożył go na palec, pożegnał się z rodzicami i wyruszył na zachód w kierunku Ekradonu, by przez Smoczą Przełęcz udać się do Opuszczonego Królestwa.
***
Po kilku dniach podróży Feno znajdował się na rozległych równinach wzdłuż rzeki Dihar. Z każdym kolejnym dniem świat zdawał się być coraz piękniejszy. Otaczająca go fauna i flora, wzgórza oraz rzeki były spełnieniem jego marzeń. W końcu był prawdziwie wolny! Nie otaczały go żadne drzewa, ani kultura Leśnych Elfów, którą szanował, ale nie do końca rozumiał.
W ciągu kolejnych kilku dni zwrócił uwagę na pewną dziwną zależność. Przestał spotykać inne osoby. Wędrówców na szlaku było coraz mniej, a ci spotkani raczej nie odwzajemniali pozytywnych pozdrowień Feno. Coś dziwnego wisiało w powietrzu.
Gdy po odpoczynku ruszył w kierunku pobliskiego wzgórza, zaczął czuć się bardzo nieswojo. Śpiew ptaków ucichł, nie było słychać żadnych innych zwierząt, a rośliny zdawały się mieć w sobie znacznie mniej życia. Na szczycie zauważył dziwną postać zmierzającą w dół drugiego zbocza. Pół człowiek, pół koń.
"To centaur!" - pomyślał podekscytowany Feno i ruszył szybciej w jego kierunku.
- Witaj wędrowcze! Zwą mnie Feno. Co sprowadziło cię w te rejony?
Po tych zdaniach i szybkim spojrzeniu na twarz centaura, dostrzegł okropieństwa, które jakaś bestia zostawiła niemalże przed ich stopami.
Awatar użytkownika
Quinn
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Przewodnik
Kontakt:

Post autor: Quinn »

        Czubki drzew silnie kołysały się na wietrze. Szumiące echo liści przemierzało gęsty las, jakby ogromny niewidzialny wąż pełzał między konarami drzew. Liście porwane przez silny wiatr niósł je w wirze powietrza. Niesione w dalsze zakątki niosły ze sobą niespokojne wieści: została przelana krew, którą teraz gleba sączy z niesmakiem...

        Przez kołyszące się liściaste gałęzie, słupy słonecznego światła oświetliły lico śpiącej elfki. Znajdowała się wysoko ponad ziemią, w hamaku utworzonym przez jej magiczną pelerynę, która też służyła jako tarp.
Powieki elfki drżały, jeszcze stawiały opór, by wybudzić kobietę ze snu, ale do tego przyczynił się liść, który opadł na jej twarz, delikatnie łaskotając czubek jej nosa. Otworzyła złociste oczy, które o poranku przypominały barwą świeżo zebrany miód. Przeciągnęła się rozprostowując kości i spojrzała przed siebie, w stronę wschodzącego słońca. Dłuższa drzemka przed dalszą podróżą jej pomogła odzyskać siły. Swój ekwipunek zawiesiła na kilku gałęziach wokół jej hamaka. Zręcznie wszystko chwyciła pod pachę i zeskoczyła na dół a wraz z nią hamak, który odwinął się samoczynnie i wrócił do postaci pelerynki elfki.

Czas ruszać


        Quinnevere pierwszy raz zawitała do sosnówki od dawien dawna. Jak dobrze pamiętała, pierwszy raz, jak tu była, to jedynie, co mogła zastać, to obozowiska kolonistów, szykujących się do osiedlenia. Teraz stała tu nieduża wioska, a założycieli pewnie mało kto pamięta. Teraz się rozrośli jak pokrzywy i stojąc na wzgórzu dostrzec można było jak bardzo ludziom zależy na szybkiej ekspansji. Tartak pracował na okrągło, a bycie drwalem w tej okolicy było najlepszym zawodem, którego można było się podjąć. Pracowali jak mrówki tylko po to, by wybudować kolejne domy, założyć rodziny a kolejne wiekowe drzewa znikną z egzystencji. W imię czego? Quinnevere z grymasem szła dalej. Czuła w powietrzu coś nieprzyjemnego i nie było to tylko skupisko jętek, ale coś jeszcze. Tylko jeszcze nie wiedziała, co. Wyostrzyła swoje zmysły i wzięła głęboki oddech, wiatr chciał jej coś przekazać, ale jeszcze był zbyt słaby. Nie zostało jej nic innego jak ruszyć dalej.

        Elfka zapuściła się w te strony nie bez powodu. Doszły ją słuchy, że w okolicy panoszy się zwierzyna, która sprawia problemy mieszkańcom a przy tym nikt jej nie widział. Utrzymuje się w cieniu i atakuje niepostrzeżenie. Opis wskazywał, że ma dorównywać jętkom intelektem, czyli musiała mieć zalążek inteligencji. Los jętek nie za bardzo interesował Quinn, ale jeśli faktycznie będzie miała styczność ze zwierzęciem, to warto sprawdzić, czy to jakiś nowy twór natury, alchemii, magicznych eksperymentów, czy zakazanej miłości jętki z... czymś.

        Quinnevere znalazła się na głównym szlaku. Minęła pierwsze drogowskazy i już miała się udać w głąb wioski, ale silny podmuch wiatru uderzył w nią znienacka. Liście zatańczyły wokół przepatrywaczki o krwi górskich elfów. Zaszeptały do jej ucha kierując ją w innym kierunku nie zdradzając szczegółów. Ale Quinn wiedziała, że wiatr nie niesie kłamstw, więc postanowiła usłuchać się i udać się w nowym kierunku. Jakież jej było zdziwienie, kiedy na jej drodze napotkała swojego ziomka w towarzystwie centaura, dumających nad krwistym truchłem.
Awatar użytkownika
Krognal
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Centaur
Profesje: Szaman , Łowca , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Krognal »

Co czujemy, gdy jakiś wędrowiec zbliża się do nas w zupełnie obcym miejscu? Chyba najczęstszą reakcją jest obawa o jego zamiary. Nigdy nie wiesz, czy to nowy przyjaciel, czy też wróg. W głowie rysuje się nagle nieskończenie wiele scenariuszy, odpowiadających na pytania; "kto to?", "czego chce?", "czy mnie skrzywdzi?", "czy coś mi da?". W miejscu tak okrutnej masakry, emocje działają szybciej niż myśli, barwiąc wizje przyszłości szkarłatem i ciemnością.
Ale myśli centaura nie były skupione na analizowaniu przyszłych wydarzeń. Wciąż tkwił przy roztrząsaniu okropieństw minionej nocy. Szybkie spojrzenie na przyjazną twarz Elfa, utwierdziło Krog'Nala, że przybysz nie ma złych zamiarów. I chociaż mógłby się mylić, postanowił zaufać swojej intuicji. W końcu do tej pory nigdy go jeszcze nie zawiodła.
Centaur zagadnięty o imię i cel wizyty, zastanawiał się chwilę czy w jakiś sposób nie oszczędzić potwornego widoku nowoprzybyłemu. Zrobił poważną minę ale było już za późno na podjęcie jakichkolwiek kroków, chroniących spokój ducha "gościa". Okropne wizje jatki, jaka musiała mieć tutaj miejsce, mogły się już wygodnie rozsiąść w umyśle Elfa. Kopytny przedstawił się, chociaż nie był pewien czy poruszony dziełem domniemanej bestii chłopak go usłyszał. Tak to właśnie bywa, gdy w obliczu wielu zdarzeń, wpływ na nas wywierają tylko te najsilniejsze i najbardziej wyraźne. Delikatne i drobne zwykle milkną gdzieś w eterze. Jedyna szansa - jak pomyślał Naturianin - w tym, że jego spokojny i stanowczy ton wyprowadzi chłopaka z krainy koszmarnych wyobrażeń i pomoże powrócić mu do "tu i teraz".
- A ciebie, Feno, co tutaj sprowadza? - zapytał, stojąc spokojnie. Nie chciał przecież spłoszyć chłopaka. Wodził wzrokiem od niespodziewanego towarzysza aż do krwawych strzępów, ścielących się na łące.
Nie minęła chwila, a wiatr przygnał kolejnego pielgrzyma. Tym razem kobietę. Krog'Nal zauważył ją chyba tylko dlatego, że jego wzrok od czasu do czasu zaprzątnięty był widokiem Feno.
- Wędrujecie razem? - spytał gdzieś w przestrzeń. Trochę za głośno dla samego Elfa, a jednocześnie nieco za cicho, by usłyszała go Elfka... gdyby była człowiekiem.
- Może nie powinna tego oglądać? - Tym razem skierował swoje słowa wyraźnie do Feno, a na powitanie uniósł dłoń w pozdrawiającym geście i, jak poprzednio, postanowił nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Nie żeby Elfka wydała mu się jakaś specjalnie wrażliwa czy płochliwa. Sprawiała wrażenie "zahartowanej" - cokolwiek to mogło znaczyć. Być może to coś w ubiorze lub sposobie poruszania się kazało Centaurowi pozostać na uboczu i nie rzucać się za bardzo w oczy. O ile można tak powiedzieć o koniopodobnym stworzeniu, wysokości siedmiu stóp, wyraźnie odznaczającym się swym ciemnym kolorem skóry od zieleni traw.

Stali tak długo, próbując namacać wśród domysłów cień minionej sceny. Kurtyna tajemnicy skutecznie przesłaniała wszelki widok. Nieokreślone kształty, których fragmenty dało się dostrzec w swych wyobrażeniach, zachłannie broniły swojej anonimowości.
Nie było o czym rozmawiać. Śmierć, która nas bezpośrednio nie dotyczy, nie jest tematem do pogawędek przy ognisku, ani nawet nad mogiłą. Po prostu czasem nie wypada wbijać drzazg w rany, które jeszcze nie zaczęły się goić.
Zrozumiałym jest, że czasem, by przetrwać, trzeba coś życia pozbawić. Krąg życia. Element w nieskończonym łańcuchu przemijania. Ale gdy wydarzenie wyrywa się ujęciu naturalnego biegu, wprowadza chaos i zwątpienie.
Chociaż Krog'nal nie chciał zostawać obojętnym wobec bezsensownych aktów przemocy, nie był w stanie odkryć, co też się wydarzyło w tym miejscu. W chwili niemej niezręcznej ciszy, jaka zapadła pomiędzy trójką przybyszy, Centaur uznał, że odpowiednim będzie, by przerwać ciszę, więc zabrał głos.
- Uważajcie na siebie w czasie podróży. Nigdy nie wiadomo, co sprawiło tyle złego i czy znów nie przybędzie, by sprawić go więcej.
Odszedł nieśpiesznie. Postanowił, że pozostanie na tym terenie przez jakiś czas. Być może domniemana bestia znów się objawi i kopytny będzie mógł powstrzymać tragedię. Niestety... A może na szczęście, stworzenie nie dopuściło się dalszych mordów.
...lub po prostu wieść o nich nie dotarła do odpowiednich uszu.

Ciąg dalszy Krognal
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sosnówka”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości