Dalekie Krainy[Cieniste Bory] Próby Wiary

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Ruszył dalej. Musiał. Mimo wszystko, miał misję, która skierowała go właśnie w to miejsce. Misję, która sprawiała, że cały czas szedł do przodu. Niepokoiły go głosy, które usłyszał, gdy poruszał się po podziemnym labiryncie. Starał się ich nie słuchać, choć nie było to łatwo – w końcu odzywały się bezpośrednio w jego głowie. Dlatego i tak do niego docierały, a on… nie był tak naprawdę pewien, co o tym myśleć. Pokręcił przecząco głową, sam do siebie. Nie. To nie jest czas i miejsce na zastanawianie się nad tym, czy głosy w jakimś stopniu mówią prawdę. Czy może sięgają gdzieś głęboko w jego umysł, wydostają stamtąd najbardziej skrywane obawy i wypowiadają je „na głos”.
Musiał iść dalej, przedrzeć się przez ten labirynt, żeby w końcu znaleźć to, czego poszukiwał. Gdzieś tu ukryte były zapiski związane z Krwawą Matką, może nawet pergaminy, na których zapisane były rozmowy z nią. Przypomniał sobie nagle, że raz ją spotkał, raz w życiu widział ją i słyszał jej głos. Tylko, że… wtedy był w takim stanie, że równie dobrze mogły być to halucynacje osoby rannej i jednocześnie w „coś” wierzącej, której mogło wydawać się, że niedługo umrze. Dlatego nie do końca ufał sobie i temu, co wtedy widział.

        ”Kolejny śmiałek…” – usłyszał w głowie Seviron. Ktoś jeszcze wszedł do labiryntu, ale dlaczego usłyszał ten komentarz? Czy może tyczyło się to jego i trafił na „nowy” głos?
        ”Czy przezwycięży to, co ukrywa głęboko w sobie…?” – głosy komentowały nadal. Brzmiało to tak, jakby kilka osób jednocześnie zadało to jedno pytanie. Zaczął zastanawiać się, dlaczego to wszystko słyszy. Magia tego miejsca była, cóż, dziwna. Nie był pewien, w jaki sposób to działało, ale zaczynał wierzyć w to, że naprawdę są tu uwięzione dusze kapłanów i ofiar tego labiryntu. Dusze, które od początku wiedzą o jego obecności w tym miejscu i na pewno nie będą pomocne, wręcz przeciwnie, bo mogą chcieć, aby do nich dołączył. Czy poddanie się swoim największym strachom było równoznaczne z pozostaniem tu na zawsze? Nie wiedział tego i, tak naprawdę, nie chciał się dowiedzieć. Miał zamiar opuścić to miejsce, bez różnicy, czy prawdą okaże się, że te zapisku są tu przechowywane, czy może okaże się, że była to jedynie plotka; opowieść, która dotarła, aż do Zakonu.
A jeśli miałby rozumieć te słowa inaczej, to mogłoby to oznaczać, że ta kobieta – która kontaktowała się z nim przez telepatię – zdecydowała się, aby zejść do labiryntu. Nie wiedział, kim była, jak silną miała wolę i czego mogła się bać, dlatego ciężko było mu przewidzieć to, czy kobieta poradzi sobie, czy może głosy ją pokonają. Ostrzegał ją już wcześniej, żeby tu nie wchodziła. Tutaj zresztą też pojawiało się pytanie: Czy powinien na nią poczekać? Czy, gdyby ponownie powiedział, żeby zawróciła, to dałoby to coś? Wydawało mu się, że nie, ale chyba powinien spróbować. Tak, cóż, należało zrobić. O sobie wiedział, że da radę. Nie będzie słuchał głosów i nie będzie wierzył w to, co mu mówią.

         – Eh, tak to jest, jak próbuje się być „tym dobrym” – powiedział sam do siebie. I zaprzestał marszu, aby wrócić się do zniszczonego mostu. Rozejrzał się po ścianach, na których nie było niczego poza oznaką tego, że zostały one stworzone ludzkimi – prawdopodobnie wspomaganymi magią – rękoma, a nie, że są one naturalnym tworem.
Gdy tak spojrzał na ten fragment, który został zniszczony, gdy nie tak dawno temu tędy przechodził, pomyślał, że może to właśnie on będzie przeszkodą, której tamta kobieta nie będzie w stanie przekroczyć. A innej drogi nie było. Może w ogóle nie będzie musiał namawiać jej na to, żeby odwróciła się i wróciła na powierzchnię? Może ta przepaść ciągnąca się nieskończenie w ciemność i ta odległość między miejscem, w którym stał, a ostatnim fragmentem mostu, który nie spadł w ciemność, odstraszy ją na tyle, że nie będzie musiał przejmować się dodatkową osobą, która idzie gdzieś obok? Tak, to byłoby czymś dobrym.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Trudno powiedzieć, czy to przez wyobraźnię, czy magię umysłu, ale pokusa w chwili, gdy zbliżała się do ruin budynku, ujrzała siebie zmierzajacą przez zniszczony most. Zobaczyła też kilka innych rzeczy, między innymi wygląd świątyni, opary swojego oddechu, co mogło świadczyć o niskiej temperaturze wewnątrz. Jej świadomość zatem dzieliła się na przyszłość i teraźniejszość. Nie sposób było tego nie zauważyć. Idąc tym tokiem rozumowania, pokusa podzieliła się na dwie istoty. Jedna zgrabnie manipulowała wizjami przyszłości, podsuwając umysłowi (coraz bardziej ciekawskiemu, skądinąd, co warto odnotować) kolejne obrazy, a druga komentowała w swojej głowie to, co dostrzegła pierwsza część jej osoby. Komuś postronnemu mogłoby się to wydać dziwne, wszak najczęściej mamy tylko jedną perspektywę na dany problem. W tym przypadku magiczna sfera osobowości widziała przyszłość związaną z działaniami, zaś realistyczna część krytycznie patrzyła na te zjawiska. Aaliya szła więc dalej szybkim krokiem. Będąc szczerym, nie do końca był to chód w pełnym rozumieniu tego słowa. Raczej... przesuwanie się coraz bliżej świątyni niby senna mara. Aaliya wówczas przybrała postawę wysuniętą trochę do przodu z ugiętymi kolanami. Gdyby spojrzeć przez parę sekund na ową nocną eskapadę, można by pomyśleć, że wędrująca postać przypomina cień nieposiadający ludzkiej powłoki. W każdym razie, pomijając te szczegóły, wędrówka szła diablicy całkiem sprawnie i szybko. Ani się obejrzała, a znalazła się przed budynkiem. Musiała przemyśleć plan działania. O ile takowy istnieje. Chaotyczność piekielnej istoty była czymś, bez czego nie szło się obejść- to istniało, i już. Nie ma na to rady.

Aaliya dokonała bilansu zysku i strat. Biła się z myślami. Istotnie głupota to jej drugie imię. Porzuciła misję dla całkiem odmiennej, to po pierwsze. Po drugie, była przecież całkiem blisko wykończenia dość prostego zadania! Wystarczyło poświęcić jeszcze trochę energii i czasu.
Nie w tym przypadku.

Aaliya podreptała korytarzem, który z jakiegoś powodu wydał jej się jasny. A przynajmniej, niedostatecznie ciemny, jeżeli można to tak ująć. Kolejna myśl urwana z choinki czyhała za rogiem: tym razem zrobię coś całkiem inaczej... po swojemu. Za tamtą misję otrzymałabym jakieś ochłapy. Nędzne coś. Nie będę chłopcem na posyłki. Zobaczymy, co też uda mi się tutaj odkryć.
Poczuła odór, jakby się coś paliło. Wyciągnęła sztylet, który miała przytwierdzony do pasa. Nasłuchiwała. Wiedziała, że gdzieś dalej będzie kroczyć po moście. Mogła dokonać przemiany i w naturalnej postaci unieść się nad nim przy pomocy skrzydeł. To poprawiło jej nastrój. Przystanęła i nie przestając nasłuchiwać, starała się zachować spokój, a jednocześnie chciała się dowiedzieć jaka czeka ją przyszłość. Uznała, że nie będzie czerpać z magicznej energii, wolała zachować coś na potem. Nie wiedziała dokąd ma iść. Chwilę po tym, jak przedarła się przez zarośla, straciła trochę orientację w terenie. Sprawę utrudniał fakt, iż widziała w umyśle głównie to, co ma się wydarzyć za jakiś czas. Widziała most. Ten obraz nie mógł opuścić jej głowy. Wrył się tam a gdy próbowała zastąpić go czymś innym, powodowało to ból głowy i dyskomfort wraz z rozdrażnieniem. Poczuła, że gałąź krzewu przecięła jej policzek. Po pewnym czasie rana powinna zniknąć, jak zawsze. Chyba... Nie tym razem? Dotknęła swojej twarzy. Na palcach pokazała się krew. Następnym uczuciem było coś na kształt zamroczenia, jakby kac. Usiłowała to zignorować. Towarzyszyło jej skołowanie. Może lepiej będzie wyjść i to przeczekać. Ponownie znalazła się w zaroślach, lecz tym razem nie skaleczyła się. Przed oczami widziała tylko ciemnozieloną barwę krzewu, jakieś kółka i ruszające się kształty. Wzrok płatał jej figle. Usiadła na kamieniu, chcąc przeczekać negatywne odczucia i nasilające się boleści w ciele. To powinno pomóc.

Pokusa zorientowała się, że wewnątrz ruin twierdzy czeka na nią labirynt. Uśmiechnęła się kpiarsko, sądząc, iż posiada przewagę. Na co komu jakiś tam labirynt. Dobre sobie. Szkoda, że nie znała magii ognia, bo mogłaby to po prostu podpalić i nie byłoby problemu, ani konieczności szwędania się po tym miejscu. A gdyby tak wykorzystać magię umysłu w komunikacji z nieznajomym? Mogłaby na przykład kazać mu telepatycznie spalić tu co nieco, wówczas labirynt przestałby istnieć i cała zabawa byłaby o wiele prostsza. Aaliya z tymi szalonymi myślami usiadła pod drzewem. Wyciągnęła nogi przed siebie. To był całkiem dobry plan. Ale za piękny. Na pewno ogień niewiele by tu pomógł. Coś innego musiała wymyślić. Najlepiej, gdyby te paskudne ruiny obróciły się w pył. Chciałaby spotkać nieznajomego i połączyć siły co do tego niecnego przedsięwzięcia. Umysł diablicy co i rusz płatał figle, raz fundując omamy, raz chaos tak wielki, iż jeszcze nigdy myśli nie zmieniały się niczym w kalejdoskopie w jej świadomości. Zaczęła majaczyć. Mówić do siebie. Z czoła kapał pot. Od tej pory towarzyszyło jej uczucie lekkiego chłodu, świadomość tego, co się dzieje była ograniczona, wydawało jej się, że śni. Na ciele pojawiła się gęsia skórka stopniowo wnikająca do tkanki podskórnej. Zamknęła oczy i zatopiła się w swym odrętwieniu. Przez te wszystkie lata czuła się jak niepotrzebny marny puch wznoszący się bez sensu nad równinami. I gdzieś tam skrycie liczyła jeszcze, że coś w końcu da jej sens i zrozumienie wszystkiego wokół. Pomyślała też, że może w ruinach świątyni czeka na nią zasadzka zastawiona przez mężczyznę i to dlatego stawiał opór na drodze telepatii. Zmarszczyła czoło. Całość wydała jej się szalona, jednak gen szaleństwa zaczął kiełkować w jej wnętrzu i już nie było od tego odwrotu...

***

Mijały minuty. Aura pokusy dawała o sobie znać bardziej niż do tej pory pokrywając się w całości niemal bursztynową poświatą, wydając dźwięki zawodzenia słyszalne z daleka. Aaliya stwierdziła, że wzmocnienie emanacji to idealny sposób na zwabienie mężczyzny. Nim ponownie ruszy do wejścia świątyni, musi dokonać wstępnych oględzin rewiru. A zatem przed jej obliczem jawił się sporych rozmiarów krzew porośnięty dzikim owocem. Zerwała kilka z nich podobnych do jeżyn, zacisnęła pięść i patrzyła z dziwnym wyrazem twarzy (jakby otępiałym?), jak soki ciekną po dłoni wzdłuż palców po nadgarstek aż do przedramienia. Westchnęła a następnie skręciła w lewo na przeciwko wejścia. Schowała owoce do kieszeni, mogą się do czegoś przydać. Najlepiej byłoby nie wchodzić do twierdzy i zostać na świeżym powietrzu, za którym Aaliya przepadała. Podobało jej się tutaj. Tymczasem aura produkowała w najlepsze smród palonych włosów. Wydawało jej się, iż słyszy kaszel. A może to ona kaszlała? Wszystko się poplątało. Miała być w środku a ufundowała sobie spacer, jak zwykle chaos zdominował wszystko inne a o reszcie decydował wyłącznie przypadek. Ostatecznie diablica odnalazła nieopodal wejścia do świątyni klepisko, na którym usiadła, by posilić się owocami. Nie wiedziała, że skutki tego czynu będą opłakane. Nad pokusą unosiła się już spora chmura dymu zawierająca w sobie siarkę. Aaliya siłą woli skierowała więc śmierdzący dym w stronę labiryntu oraz mostu.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Zaczęło wydawać mu się, że to nie ma sensu. Miał misję, powinien stawiać ją na pierwszym miejscu, a nie stać tu i czekać na to, aż ktoś może tu przyjdzie. I robił to tylko po to, żeby spróbować namówić tamtą osobę, żeby sobie poszła; żeby nie narażała się na niebezpieczeństwa, z którymi on sam nie był pewien, czy sobie na pewno poradzi. A teraz jeszcze zaczął też wątpić, czy aby na pewno ktoś tu przybędzie. Dlatego postał tak chwilę, jeszcze raz przyjrzał się ścianom i zdecydował, że idzie dalej. Zanim to zrobił jednak, postanowił, że zrobi coś – tak w razie, gdyby jednak ktoś niedługo tędy przechodził albo przynajmniej chciał przejść. Wyciągnął niewielki nóż, który posłużył mu za narzędzie, którym zaczął kreślić litery na ścianie. Na tej znajdującej się na lewo od przepaści, przy miejscu, w którym znajduje się skraj podłoża, na którym teraz stał kapłan. Litery były na tyle duże, że dało się je dostrzec z drugiego końca mostu, od którego oddzielała go odległość długiego skoku. Składały się one na jeden wyraz, choć jego znaczeniu było daleko do ukrytego i nieoczywistego. Brzmiał on: „ODEJDŹ”.
Seviron przyjrzał mu się raz jeszcze, a później zaczął ostrożnie iść przed siebie. Wrócił do tego, co powinien robić od samego początku i, co powinien stawiać na pierwszym miejscu, przynajmniej aktualnie, gdy był w trakcie wykonywania tego zadania i, kiedy wolałby nie przebywać tu więcej czasu niż musiał. Już ten czas – liczony od tego, jak jego stopa postawiła pierwszy krok w podziemiach – nie wpływał szczególnie dobrze na jego psychikę. A przecież nawet nie był blisko znalezienia tego, po co tu przyszedł. Światło pochodni dawało poczucie bezpieczeństwa wśród otaczającej go ciemności, dlatego nie chciał, żeby ta przestała się palić. W zanadrzu miał też magiczną pochodnię, która, co prawda nie paliła się w nieskończoność, ale nie dało się jej zgasić tak łatwo, jak zwyczajne pochodnie.

Po kilku krokach, skierowanych w stronę nieznanego, do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach dymu połączonego z czymś, co nie do końca był w stanie zidentyfikować. Dopiero chwilę później, w przeliczeniu na kroki były to trzy, gdy tamten zapach przebił się przez dym, dopiero wtedy dotarło do niego, że jest to siarka. Wzruszył ramionami, nie spodziewał się tutaj takiego zapachu, ale nie przejął się nim – miał wrażenie, że nie był to zwiastun pożaru, a bardziej jakiegoś innego niebezpieczeństwa. O ile w ogóle takowe istniało, bo równie dobrze mogła to być kolejna rzecz, którą robi mu „labirynt” albo mogło też oznaczać, że jakaś pułapka przestała działać albo nagle się zepsuła. W każdym razie, nie czuł zagrożenia, które wynikałoby z nagłego pojawienia się tych zapachów.
Szedł przed siebie, wiedziony chęcią dotarcia do ukrytego tu… cóż, pomieszczenia, w którym miały znajdować się interesujące go zapiski. Nie wiedział, czy będzie to bardziej wyglądało jak skarbiec, czy może jak biblioteczka. Będzie za to wiedział, gdy dotrze w odpowiednie miejsce. Póki co, korytarz prowadził cały czas prosto, a na żadnej ze ścian nie znajdowały się zapiski, rysunki czy inne rzeczy, które mogłyby w jakiś sposób – niekoniecznie dla niego zrozumiały – oznajmiać lub ostrzegać przed tym, co znajduje się z przodu. Zatrzymał się nagle, gdy coś błysnęło w świetle pochodni; coś odbiło je od siebie. Cofnął się o krok, rozejrzał i znalazł to, czego szukał, a czego na początku nie dostrzegł – nisko nad podłogą znajdowała się linka, rozciągnięta od jednej ściany do drugiej, w którym znikała. Na pewno aktywowała ona jakąś pułapkę. Jaką? Seviron wolał nie sprawdzać. Jedną ręką przytrzymał pochodnię, a drugą znów zaczął pisać na ścianie – najpierw na jednej, a później na drugiej. Na obu pojawił się napis „LINA” i strzałka skierowana w dół. Następny krok, który zrobił, był duży. Tak, żeby upewnić się, że nie dotknie przypadkowo tego, przed czym ostrzeżenie właśnie napisał i nie aktywuje pułapki. Gdy spojrzał w górę, zauważył tkwiące w suficie gruba, pordzewiałe ostrze. Cóż, teraz już wiedział, co stałoby się, gdyby nie dostrzegł aktywatora w odpowiednim momencie. Pułapki magiczne i te niemagiczne, na oba rodzaje musiał uważać jednakowo.

A poza pułapkami wszelakiej maści, jak to bywało w tego typu podziemnych konstrukcjach, różne rozwidlenia i skrzyżowania także sprawiały, że eksploracja stawała się wolniejsza. I właśnie coś takiego Seviron znalazł za pierwszym zakrętem, na jaki trafił. I to tuż za nim, zaledwie kilka kroków po tym, jak wyszedł zza ściany, jego oczom ukazały się trzy drogi. Mógł iść w lewo, w prawo albo prosto przed siebie.
Zatrzymał się na samym środku skrzyżowania. Spojrzał w każdą z dróg, lecz zauważył tam jedynie ciemność. Zrobił kroki w każdą, próbował złapać jakieś bodźce słuchowe, które mogłyby mu wskazać, gdzie powinien iść. Albo gdzie nie powinien. Tylko, że nic z tego. Żadnych podpowiedzi. Musiał zdecydować i zdać się, tak naprawdę, na los. Dlatego poszedł w lewo. Oznaczył jeszcze ten korytarz jako „1”. I właśnie tam ruszył. Tunel ten nie zaprowadził go daleko – był prosty i kończył się ścianą z groźnie wyglądającym łbem czegoś, co kiedyś można byłoby nazwać smoczym łbem. Mógł aktywować jakieś tajne przejście lub mogła to być jakaś pułapka. Wystarczył krok bliżej, żeby przekonać się, która odpowiedź jest poprawna. Oczy rzeźby nagle zaświeciły się na czerwono, jakby wyczuła jego obecność. Paszcza kamiennego łba zaczęła się świecić, choć nadal była zamknięta. Kapłan odwrócił się nagle i zaczął biec, z powrotem w stronę skrzyżowania. Nie widział, kiedy paszcza otworzyła się, jednak czuł zwiększającą się za nim temperaturę. Skoczył w bok, w środkowy tunel, lecz nie ten, z którego przybył. Na szczęście tutaj nie aktywował żadnej pułapki, ale okazało się, że zrobił to w tym pierwszym tunelu – strumień ognia rozświetlił korytarz, z rykiem przedarł się od jednego do drugiego. Na szczęście nie rozstąpił się jakoś magiczne na boki, wtedy Seviron byłby w niebezpieczeństwie.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

W głowie pokusy po zjedzeniu owoców pojawiły się niezbyt przychylne całej ludzkości myśli. Wiedziała, że musi jakoś sobie z nimi poradzić tak, aby móc zacząć działać. Jej impulsywność powodowała, że nie była w stanie myśleć logicznie. Próbowała skupić się, zaplanować coś i zrealizować rzecz do końca. Pomyślała, że wejdzie do świątyni ponownie i zbada, czy ktoś znajduje się wewnątrz niej. Wstała i czujnym wzrokiem rozejrzała się dookoła. Przekraczając wejście budynku, wilgoć i nieprzyjemne zapachy były wyczuwalne dla pokusy, która pokonywała ostrożnie niewielkie odległości.
- Jest tu ktoś? - spytała w ciemność i zeskanowała otoczenie. Mimo dobrego wzroku, nie była w stanie zobaczyć zbyt wiele. Miała ponadto wrażenie, iż w tym miejscu jej wzrok się trochę pogorszył, więc musiała zdać się na intuicję, by poruszać się w głąb ciemnych zakamarków.
Nagle Aaliya stanęła jak wryta. Nie była w stanie się poruszyć. Coś jej nie pozwalało. Nie miała pojęcia co tkwi w ruinach świątyni, co ją tu czeka. Czuła się tak jakby pewna część magii uleciała z niej. Przymrużyła oczy, by lepiej widzieć, ale to pomogło tylko częściowo. Dotknęła ściany i szła wzdłuż niej, badając dłońmi fakturę powierzchni. Bała się poczynić większe kroki w obawie przed niespodziankami niezbyt przyjemnymi.

Po jakimś czasie oczy pokusy przywykły do ciemności. Szła, nie wiedząc gdzie, lecz wciąż kierowała się tylko i wyłącznie naprzód. Raz zawróciła, bo trafiła na ślepy zaułek. W paru miejscach dostrzegła wnękę, w której znajdowały się tajemnicze przedmioty, jednak nie chciała tu niczego dotykać. Do mostu był kawał drogi, mimo że znajdowała się na początku świątyni, to miała wrażenie, iż przeszła już sporą odległość. Aaliya odkryła, że za każdym razem, gdy zawracała, położenie korytarza zmieniało się, zaobserwowała to, gdy po zawróceniu zamierzała skręcić w lewo, a tymczasem możliwy był jedynie skręt w prawo. Myślała, że ma zwidy, lecz sytuacja miała miejsce trzykrotnie. Gdy tylko lekko zabłądziła w ślepy zaułek, korytarz przemieniał się za jej plecami w labirynt z wieloma zakrętami i bardzo wąskimi przejściami. Doszło do tego, że musiała przechodzić bokiem do kolejnego korytarza, inaczej nie zmieściłaby się tam. Wejście przypominało szczelinę skalną, więc Aaliya zastanawiała się, czy zdoła przedostać się na drugą stronę. Gdy tak się stało, odetchnęła z ulgą.

- Halo? Jest tu ktoś? - zawołała. Wówczas nie posiadała już żadnej nadziei, że kogokolwiek tu spotka.
- Czy ktoś mnie słyszy? - ponowiła okrzyk. Liczyła, że po jakimś czasie może odnajdzie w tym miejscu jakiekolwiek ślady życia albo chociaż dowody, iż ktoś tu dotarł w przeszłości. Szła dalej, nie poddając się. Cóż mogłoby ją tu spotkać? Zastanawiała się nad tym. Czy jest tu bezpiecznie? Zapewne nie do końca. Ale co mogłoby znajdować się w ruinach, w których nikt nie przebywał od lat? Aaliya nie znała odpowiedzi na to pytanie.
Pokusa nie wiedziala gdzie podział się zakapturzony mężczyzna. Postać ta do niedawna budziła ciekawość w diablicy, jednak ze względu na obecne położenie, skupiała się głównie na sobie.

Cofnęła się o kilkanaście kroków i pochwyciła zapaloną pochodnię, która znajdowała się tuż przy złączeniu jednego korytarza z drugim. Poczuła się pewniej. Miała większy ogląd na sytuację. Nie była wcale zdziwiona, gdy układ pomieszczeń zmienił się, bo już parokrotnie była ta sama sytuacja. Jeżeli uwierzyć swoim dawnym "widzeniom", ze jakiś czas napotka zniszczony most, jednak zdawała sobie sprawę, że będzie w innym położeniu, niż w przypadku osób, które dotarły aż tutaj. Nie podobało jej się to, ale nie miała nic do gadania, musiała przyjąć do wiadomości to, że ruiny są zaczarowane a już na pewno dotknięte w jakiś sposób magią. Nastrój pokusy stopniowo się poprawiał a ona sama nabierała kolorów na twarzy. Poprawiła swoje blond pukle, które w wybranej przez siebie ludzkiej postaci prezentowały się prostolinijnie, zwyczajnie. Wyglądała jak zwyczajna kobieta. Nie zamierzała nikomu zdradzać swojej tożsamości, chyba że będzie mieć nóż na gardle. W tej sytuacji musiałaby wybrać, wóz albo przewóz. Czuła, że jeżeli pójdzie drogą, którą wybrała, trafi wreszcie w okolice mostu. Sama nie potrafiła przed sobą odpowiedzieć dlaczego tak jej na tym zależało. Być może, jak już się znajdzie w wybranym przez siebie miejscu, to uzyska odpowiedź na to pytanie. Na razie przemierzała kolejny odcinek korytarza pochłoniętego głuchą ciszą.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Szedł dalej. Sam. Towarzyszył mu jedynie jego własny cień, który zdawał się poruszać wtedy, gdy ogień palący się na pochodni również został wprawiony w ruch. Poza tym labirynt korytarzy przemierzał samotnie. Nie dla każdego było to czymś dobrym, w końcu sprzyjało to pojawianiu się myśli, na których już łatwo było się skupić i pozwolić się im porwać. Seviron tego nie chciał. Nie teraz. Nie w miejscu, które ponoć szeptało ci w głowie i wyciągało na powierzchnię najbardziej skrywane obawy. Dlatego swe myśli skupiał – a przynajmniej starał się to robić – na swojej misji, na miejscu, w którym się teraz znajdował i na niebezpieczeństwach, które tu na niego czyhały. Na pułapkach – tych magicznych i tych bardziej zwyczajnych – i na tym, jak sprawić, że będzie miał najmniejszą szansę na wpadnięcie w nie. W końcu, chciał przecież przeżyć tą wyprawę.
I właśnie dlatego zatrzymał się nagle, gdy tylko zauważył, że ma przed sobą dwie ścieżki. Skręcały tylko odrobinę, lecz na pewno prowadziły w inne miejsca; w inne części labiryntu. Jedna w lewo, a druga w prawo.
        „W prawo” – usłyszał w głowie, wypowiedziane męskim, lekko zachrypniętym głosem.
        „W lewo” – powiedział głos kobiecy. Nieco ciepły, kojarzący się z matczynym tonem. Tyle tylko, że nie z własnej matki, lecz matki najlepszego kolegi, która traktuje cię jak swe kolejne dziecko, lecz jednocześnie wie też, że nie jesteś jej rodzonym dzieckiem.
        „W prawo” – powtórzył echem głos męski. Tym samym tonem, z takim samym naciskiem.
        „W lewo” – powtórzył głos kobiecy, nieco bardziej zawzięcie i z naciskiem, lecz nadal zachowując ten zbliżony do matczynego ton.
        „W lewo” – tym razem, o dziwo, wypowiedziane zostało to przez głos męski, ten bardziej, może i nawet, straszniejszy. Na pewno też mroczniejszy i taki, którego może niekoniecznie chciałoby się słuchać, bo ma się wrażenie, że przyniesie to zgubę.
        „W prawo” – powiedział mu głos kobiecy, przecząc temu, co sugerował mu jeszcze przed chwilą.
Seviron nie był pewien, co robić. Gdyby nie te zmiany, gdyby nie to, że głosy te zmieniały się i to, co mówiły, może i poszedłby za „radą” tego kobiecego. Teraz wiedział, że nie może tego zrobić. Z tym problemem musiał poradzić sobie sam. Tylko w jaki sposób? Tego jeszcze nie wiedział.

Tkwił tak w jednym miejscu już dobre parę minut, nadal nie był pewien, co i jak chce zrobić. W jaki sposób powinien dowiedzieć się, które przejście jest bezpieczne. A może… Może jedno i drugie skrywa niebezpieczeństwa i nie istnieje sytuacja, w którym jedno jest dobre, a drugie złe i czekające tylko na to, aż jedna z pułapek zabierze komuś życie.
Szukał znaków, śladów, tekstów – po prostu czegoś, co przynajmniej w pewnym stopniu mogłoby nakierować go na to, gdzie powinien iść. Ostatecznie, jeśli niczego nie znajdzie, po prostu wybierze drogę, kierując się jedynie przeczuciem. Nie będzie słuchał próbujących go zwieść głosów, które ciągle mówiły w jego myślach. Wiedział, że były one częścią największej pułapki, jaka była tu zastawiona i, która aktywowała się w momencie, w którym zeszło się na dół. Dlatego starał się ich nie słuchać, co było nieco łatwiejsze, gdy w jego głowie ciągle pojawiała się świadomość tego, że nie są one prawdziwe i podają mu też sprzeczne informacje. Oświetlał pochodnią ściany, podłoże i nawet sufit, jednak nie znalazł tam niczego poza pyłem. Żadna z odnóg nie była oznaczona większymi wgłębieniami w podłodze, które mogłyby wskazywać na to, że jedna z nich była o wiele częściej uczęszczana – a co za tym idzie, bezpieczniejsza. Tylko, że niczego takiego nie znalazł. A ściany również były pozbawione napisów – nawet wytartych przez czas – rycin i innych oznaczeń. Musiał wybierać sam, nie było innego sposobu. Dlatego poszedł w prawo. Nic nim nie kierowało, ta decyzja była podyktowana wyłącznie tym, że musiał wybrać jedną z tych dróg.

Szedł przed siebie, a droga nie była długa, zanim trafił na pierwszą zmianę w otoczeniu. Podłoga z wyrównanego podłoża zmieniła się nagle na takie wyłożone płytkami. Były one na tyle duże, że bez problemu dało się stanąć na nich jedną stopą, jednak nie obiema. Kapłan zmrużył oczy. Wywęszył tu pułapkę, podpowiadało mu to przeczucie. Mógł się wrócić, to prawda, jednak zmiana ta nie musiała też koniecznie oznaczać niebezpieczeństwa. Może akurat był na dobrej drodze i płytki te oznaczały to, że dociera do archiwum, skarbca lub innego pomieszczenia, w którym ukryta była zapomniana – lecz zapisana – wiedza. Dlatego ruszył. Ostrożnie, ale szedł przed siebie.
Po kilku krokach poczuł jak jego stopa jakby zapada się w podłoże, a także usłyszał zgrzyt mechanizmu. A później zauważył przed sobą kolejne źródło światła, które z chwili na chwilę zdawało się być coraz bliżej. Seviron odwrócił się nagle i zaczął biec w stronę rozwidlenia. Biegł szybko, choć czuł zbliżające się ciepło, które później przerodziło się nawet w gorąco. Czuł podnoszącą się temperaturę za plecami. Czuł, jak ogień powoli zbliżał się do niego, a on biegł, ile sił w nogach, aby mu uciec i nie pozwolić na to, aby zostać spalonym. W końcu skoczył w bok, w drugą odnogę, a ogień jakby odbił się od ściany i polecał gdzieś dalej, korytarzem, który kończył się zniszczonym nieco mostem. Możliwe, że nawet dotarł gdzieś tam, ale raczej nie wpadł w przepaść. A może…? W każdym razie, zaledwie kilka uderzeń serca później, ogień nagle zniknął. A on pomyślał, że jednak pójdzie tą odnogą, w której stał teraz. Czy była bezpieczniejsza? Nie wiedział.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Dalsze wydarzenia działy się dość szybko. Oczywiście, nie na tyle, żeby powiedzieć, że Aaliya ledwie mrugnęła i już nie mogła się poruszyć ani wydobyć z siebie dźwięku, ale jednak. Pokusa po chwili zawahania w każdym razie wybrała kolejny skręt, tym razem w prawo i jej oczom ukazał się osobliwy cień. Zawisł między górną a dolną częścią ściany i lekko poruszał się na boki. Diablica poczuła jak oblewa ją zimny pot świadczący o strachu. Starała się oddalić od tajemniczego czegoś, co wibrowało delikatną poświatą, lecz nic z tego. Cień zbliżał się do niej albo to ona zbliżała się do niego, trudno było jednoznacznie stwierdzić. Aaliya zaufała swojemu przeczuciu, które mówiło, żeby zawróciła. Mimo że szła przed siebie z pozytywnym nastawieniem, zaczęła się trochę denerwować. Niecierpliwiła się. Dokąd prowadzi droga? Z jej głowy gdzieś ulotnił się fakt, że musiała odnaleźć artefakt dla Czarnego Pana. To wszystko jakby przestało mieć znaczenie. Po pewnym czasie kobieta przystanęła i zaczęła wpatrywać się intensywnie w punkt przed sobą. Wydawało jej się, że cień ponownie jawi się przed jej obliczem.

Później czas jakby przyspieszył a wszystko wokół stało się czymś w rodzaju antymaterii. A przynajmniej stanowiło tajemniczą cząstkę czegoś równie nieodgadnionego i niebezpiecznego. Aaliya nie obawiała się o swój los. Mogła zginąć, liczyła się z tym z chwilą przekroczenia progu ruin. Czy to miało dla niej znaczenie? Nie. Jej życie nie jest zbyt przydatne, tak to widziała. Nic nie było w stanie uczynić, by zmieniła zdanie. Za długo chodziła po tym świecie.

Cień powoli pochłaniał ją kawałek po kawałeczku. W pierwszej kolejności pomieszał zmysły a później odebrał mówę. Aaliya nie wiedziała, że aby czary na nią rzucone przestały działać, musiała wyjść z labiryntu. Skąd mogła wiedzieć. Chciała coś wypowiedzieć, ale nie mogła tego zrobić i to tylko potęgowało bezsilność, która na dobre wykiełkowała w jej świadomości. Osunęła się na ziemię i zapadła w sen. Nie straciła przytomności, a właśnie zasnęła. Cień przedtem ruszył jej śladem. Aaliya nie mogła uwolnić się od tej magicznej sfery. Nie miała też dokąd uciec.
Śniła jej się kraina pachnąca lasem i miodem. Mieszkały w niej elfy i inne przyjazne stworzenia. Słyszała w oddali harfę. Sen był krótki, mimo że trwał kilkanaście minut nie przyniósł Aaliyii żadnych przydatnych informacji co do swojej sytuacji i położenia. Niedługo miała zapaść w następny sen, o czym w chwili obecnej nie wiedziała. Niewiele myśląc ruszyła w dalszą wędrówkę i po chwili dokonała oględzin dziwnie wyglądającej ściany. Była z innego materiału niż reszta labiryntu, a mianowicie porośnięta w całości roślinnością. Aaliya gdyby potrafiła wypowiedzieć choć słowo, wydałaby z siebie okrzyk zdumienia. Milczała jednak, bo tego chciał od niej cień. Nie potrafiła się mu przeciwstawić. Okazało się, że ściana jest ruchoma. W łatwy sposób pokusa popchnęła ją i dostała się na drugą stronę. Labirynt zmalał, posiadał mniej przejść i skrętów a po chwili po prostu zmienił swój wygląd oraz strukturę, gdyś prawie całkowicie się wyprostował. Oznaczało to, że przemienił się w prostą drogę. Aaliya niewiele myśląc ruszyła dalej. Po jakim czasie zaobserwowała migotliwe światło. Zastanawiała się co to takiego. Chciała być ostrożna, ale ciekawość była znacznie silniejsza. Zaczęła powoli zbliżać się do światła. Ogarnęło ją olbrzymie zmęczenie. Jednak nie dotarła tam, gdzie chciała, bo nogi ugięły się pod nią. Po raz drugi zasnęła.

Jedyne, co pamięta, to przeświadczenie, że nie jest tutaj sama oraz podejrzenie dokąd udał się tajemniczy nieznajomy w kapturze. Tak, to musiało być tam...
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Moment, w którym udało mu się uniknąć pierwszej prawdziwej pułapki, uznał jednocześnie za chwilę wytchnienia. Oparł się plecami o ścianę i uspokoił oddech. Był to przynajmniej drugi raz od momentu, w którym postawił stopę na schodach, gdy mógł rzeczywiście zginąć. W jego głowie pojawiło się nawet pytanie – czy, aby na pewno jest to tego warte? Czy warto poświęcać się i ryzykować życie dla tekstu – co prawda, ważnego tekstu – który nawet nie miał pewności, czy aby na pewno się tutaj znajduje? Westchnął raz jeszcze, gdy zdał sobie sprawę, do czego doprowadzić mogę te pytania i, co mogą one oznaczać. Zgodził się na wzięcie udziału w tej samotnej wyprawie, a słowa starał się dotrzymywać. Powiedział, że sprawdzi to miejsce i przyniesie do Klasztoru to, co tu znajdzie – jeśli to znajdzie – i miał zamiar zrobić właśnie to.
Zebrał się w sobie i zmotywował się nieco do działania. Pokona pułapki i inne niebezpieczeństwa, a później dotrze do centralnego pomieszczenia. Przeszuka je, weźmie stamtąd to, po co tu przyszedł i na koniec opuści ten przeklęty labirynt. Tak, właśnie to miał zamiar zrobić. Już miał ruszać przed siebie, kierując się do przodu korytarzem, w którym się schronił. Tylko, że coś mu tu nie pasowało. I nie chodziło tu o to, że w międzyczasie – nawet nie wiedział, kiedy konkretnie – zniknęły głosy mówiące mu, gdzie (według nich) powinien się udać. Gdzie, prawdopodobnie, czekałaby go śmierć, jeśli pozwoliłby im przejąć pałeczkę chociaż na krótką chwilę i przez to posłuchałby ich.

Co mu nie pasowało? Cóż, miał wrażenie, że ktoś za nim podąża. Ktoś… rzeczywisty. Nie popadał w obłęd, nie wydawało mu się, że śledzą go dusze tych, którzy na przestrzeni lat weszli tu – z wiedzą na temat tego miejsca lub przypadkowo – i padli ofiarą wszelakiej maści pułapek. Bardziej chodziło tu o to, że może dotarł tu ktoś jeszcze. Dlatego jego myśli dość szybko podążyły w stronę kobiety, którą spotkał na zewnątrz, a która później rozmawiała z nim za pomocą wymiany myśli. Ostrzegł ją, co prawda, że nie powinna tu schodzić; że jest to niebezpieczne, ale nie zrobił nic więcej. Nie czuł w końcu, że musi coś takiego zrobić. Nie mógł jej związać i zakneblować, ewentualnie przepędzić siłą. Nie była dla niego kimś wrogo nastawionym, więc nie uważał, że powinien uciekać się do czegoś takiego. Mimo wszystko, zaczęło towarzyszyć mu uczucie, że kobieta ta zdecydowała się jednak go nie posłuchać i teraz kroczy po tym podziemnym labiryncie, może nie do końca świadoma, w co się wpakowała.
Westchnął ponownie, może tym razem przez to, że przez nią będzie musiał spędzić tu więcej czasu; że zamiast iść przed siebie, musi wrócić się i sprawdzić, czy ma rację, czy może się myli. Dlatego odwrócił się i zaczął iść tam, skąd przyszedł. Gdy dotarł na skrzyżowanie, zatrzymał się na chwilę z dwóch powodów – po to, żeby sprawdzić, czy aktywowana wcześniej pułapka została wyłączona, czy może wypuszcza ogień raz na jakiś czas, a także po to, żeby sprawdzić, czy głosy powrócą i znów zaczną przedrzeźniać się i mówić mu o różnych kierunkach, w których powinien iść. Nie stało się ani jedno, ani drugie, więc, przyświecając sobie wcześniej rozpaloną ponownie pochodnią, zaczął się ruszać.

Światło pochodni oświetlało ściany i podłoże korytarza, który był mu już znany. Dlatego nie rozglądał się po nich uważnie, bo wiedział, że nie znajdzie tam niczego, co mogłoby go zainteresować lub pomóc w zadaniu, którego się podjął. Szukał kogoś innego, a raczej sprawdzał czy może znajdzie taką osobę.
         – Jest tu ktoś oprócz mnie? – zapytał w przestrzeń, prosto w ciemność, która jakby wiła się przed blaskiem ognia, a także kształtowała się na nowo za nim, gdzie blask ten ponownie już nie sięgał. Nie liczył na to, że usłyszy jakąś odpowiedź, dlatego nie zdziwił się, gdy odpowiedziała mu cisza.
Ruszył dalej, choć zaledwie po przejściu kilkunastu kroków, na granicy światła rzucanego przez pochodnię pojawił się jakiś kształt. Seviron zatrzymał się, gdy tylko jego oczy zarejestrowały tą zmianę. W pierwszej chwili chciał podejść i sprawdzić, o co chodzi, ale ostatecznie tego nie zrobił. Powstrzymał się myślą, że równie dobrze mógłby to być ktoś, kto mógłby mieć wobec niego złe zamiary. Dlatego, zanim jeszcze zrobił kolejny krok do przodu, wyciągnął włócznię i przygotował ją do dźgania. Zamaszyste cięcia nie sprawdzą się w takim miejscu.
         – Wszystko w porządku? – zapytał, a jego oczy uważnie obserwowały zarys postaci, który częściowo znajdował się już w świetle jego pochodni, lecz częściowo nadal ukrywał się w mroku. Nie widział też twarzy, a sylwetka ujawniała zbyt mało szczegółów – z tej odległości przynajmniej – aby jednoznacznie stwierdzić, z kim miał do czynienia.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości