[Pałac Derionu] Artystka i Włóczęga
: Pią Lis 05, 2021 7:02 pm
Nie wiedział ile czasu dokładnie już podróżuje, gdzieś w trakcie zgubił poczucie czasu. Z nieukrywaną tęsknotą wracał jeszcze myślami do tego okresu, gdy zamieszkiwał swój las, a zwłaszcza do tych ostatnich lat gdy nie był w nim całkiem sam. Teraz to wszystko wydawało mu się niezwykle odległe, po tym jak doświadczył tego jak bardzo świat, który zamieszkuje dojrzał przez te kilka stuleci. Chociaż tak naprawdę to Fallon dawno temu zastygł w czasie i dopiero teraz udało mu się odmrozić. Podróżował gdzie nogi go poniosły, a gdy ciało było już zbyt zmęczone to wspomagał się magią przestrzeni by pokonywać większe dystanse. Jednak w jego obserwacji świata najbardziej kluczowy był jego towarzysz, Auga, duch o postaci kruka, którego oczami elf mógł patrzeć na świat nawet podczas spoczynku. Dawało mu to niezwykłe spojrzenie z innej perspektywy na piękne krainy Alaranii.
Elf śnił w wielu miastach, ruinach, chłonął historię jak największej liczby miejsc jednak niewielką część jego uwagi przyciągały konstrukty zbudowane przez istoty zamieszkujące ten świat, o wiele bardziej interesowało go dzieło sił natury, pierwotnego stworzenia, coś nie dotkniętego przez budowniczych. Tej części jego charakteru nie dało się wykorzenić. Po setkach lat w samotności, bliższe były mu drzewa niż ludzie. I to właśnie ta jego część zaprowadziła go wzdłuż rzeki Derion, gdzie elf mógł obserwować co natura jest w stanie zrobić gdy nienaruszona ma wystarczająco dużo czasu na swoje dzieło. Dzieło pokazujące prawdziwą potęgę czegoś tak codziennego jak płynąca rzeka, która płynąc przez wiele lat doprowadza do erozji i drąży swoje koryto coraz głębiej aż powstanie cyklopowy kanion, z którego krawędzi każdy może spojrzeć na majestat tej naturalnej sztuki. Fallon zatrzymał się zaraz nad klifem tego kanionu i gdy Auga obserwował dalszą drogę, elf zanurzył się we własnych rozmyślaniach na temat upływu czasu i tego jak łatwo można zgubić jego poczucie.
- Pomyśleć, że nikt nie doceni twego wysiłku, a zauważy tylko to co jest tu i teraz - powiedział jakby chciał rozmawiać z samą rzeką, jakby liczył, że pierwotna siła zrozumie jego mowę. Tymi słowami też zakończył swój moment zadumy i nawet nie zauważył tego jak bardzo zmieniła się pora dnia. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Oczami swego towarzysza dostrzegł następny cel swojej podróży. Niedaleko od niego znajdował się pałac położony na klifie, który w oczach Fallona na pewno miał jakąś historię godną opowiedzenia więc nic nie stało na przeszkodzie by spróbować ją poznać, zwłaszcza że budowla ta znajdowała się po drodze i z tego co widział, być może pozwoli mu pokonać kanion bez użycia magii.
- Dobra robota, przyjacielu - powiedział pod nosem, jednocześnie gestem ręki przywołując do siebie kruka.
Tempem z jakim przemieszczał się Opiekun to dotarcie do mostu zajęło mu resztę zachodu słońca i początek nocy, bo gdy już był na miejscu ciężko mu było z daleka, w ciemności, dostrzec szczegóły budowli. Lokacja ta wyglądała jakby mogła być pilnie strzeżona jednak elfowi nie rzucił się w oczy żaden patrol czy stacjonujący strażnik. Niewielki dystans mógł przejść mostem, gdyż na drodze stała mu wysoka brama, której jak się okazało pilnowała straż, jednak strażniczka, odpłynęła w krainę snów oparta o własną włócznię. Niegodne pochwały zachowanie, które jednak wywołało uśmiech na twarzy elfa, gdyż przypomniało mu okres jego własnej nauki - jak zasypiał nad książkami - i jego własna uczennica, którą musiał budzić za każdym razem, gdy tylko kazał jej siedzieć przy co cięższych lekturach.
Przysiadł przy bramie, krzyżując nogi i opierając swoje plecy o kamienną część ściany, do której brama była zamontowana. Niedługo mu zajęło wejścia w pożądany stan snu, w którym miał nadzieję, że objawi mu się historia tego miejsca. Czuł, że nie sięga do bardzo odległej historii, nie był w stanie określić jak dawno temu to było gdyż pałac wyglądał o wiele mniej zadbanie, jakby wiele lat stał opuszczony. Wizja przeszła korytarzami zdegradowanej i zakurzonej budowli aż zatrzymała się w pałacowej kuchni, która musiała zostać niedawno odnowiona. Jakby patrząc oczami służby, która przygotowywała posiłek dla właściciela tych włości. Chwilę później widział jedną ze ścian wewnątrz pałacu, niedawno ugruntowaną, która mieniła się bielą niczym czyste płótno malarskie. Zaś na samym środku tej scenerii, niczym mieniąca się srebrem smuga, stała odwrócona plecami, drobna kobieta o długich do samych kostek i odbijających światło niczym księżyc w bezchmurną noc włosach. Elf nie widział jej twarzy w tej wizji, ale i bez tego był w stanie stwierdzić, że ta osoba wręcz promieniuje swoim pięknem i jest kimś ważnym w tym pałacu. Dłoń kobiety trzymała pędzel, który przesuwając się po ścianie zostawiał smugi farby, zaś one łączyły się w piękne dzieło o tematyce kwiatów, jakby sama natura pchała ten pędzel by tworzył wieczne piękno. Elf mimo tego, że spał to wprawiony w zachwyt poczuł jak bardzo nie na miejscu się znajduje.
Fallon tak siedząc nie przypominał nic innego jak zagubionego włóczęgę, który - cały umorusany błotem, trawą, plamami od owoców,czy też krwią zwierząt, które oddały życie by on mógł się pożywić - znalazł nieodpowiednie miejsce by spocząć na tę noc. Makabry do tego obrazu dodawało to, że na jego szacie, na samym brzuchu widniała czerwona plama, na tyle świeża, że przypominała taką od krwi, a na głowie elfa spoczął kruczy duch, który obserwował najbliższe otoczenie swego pana.
Elf śnił w wielu miastach, ruinach, chłonął historię jak największej liczby miejsc jednak niewielką część jego uwagi przyciągały konstrukty zbudowane przez istoty zamieszkujące ten świat, o wiele bardziej interesowało go dzieło sił natury, pierwotnego stworzenia, coś nie dotkniętego przez budowniczych. Tej części jego charakteru nie dało się wykorzenić. Po setkach lat w samotności, bliższe były mu drzewa niż ludzie. I to właśnie ta jego część zaprowadziła go wzdłuż rzeki Derion, gdzie elf mógł obserwować co natura jest w stanie zrobić gdy nienaruszona ma wystarczająco dużo czasu na swoje dzieło. Dzieło pokazujące prawdziwą potęgę czegoś tak codziennego jak płynąca rzeka, która płynąc przez wiele lat doprowadza do erozji i drąży swoje koryto coraz głębiej aż powstanie cyklopowy kanion, z którego krawędzi każdy może spojrzeć na majestat tej naturalnej sztuki. Fallon zatrzymał się zaraz nad klifem tego kanionu i gdy Auga obserwował dalszą drogę, elf zanurzył się we własnych rozmyślaniach na temat upływu czasu i tego jak łatwo można zgubić jego poczucie.
- Pomyśleć, że nikt nie doceni twego wysiłku, a zauważy tylko to co jest tu i teraz - powiedział jakby chciał rozmawiać z samą rzeką, jakby liczył, że pierwotna siła zrozumie jego mowę. Tymi słowami też zakończył swój moment zadumy i nawet nie zauważył tego jak bardzo zmieniła się pora dnia. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Oczami swego towarzysza dostrzegł następny cel swojej podróży. Niedaleko od niego znajdował się pałac położony na klifie, który w oczach Fallona na pewno miał jakąś historię godną opowiedzenia więc nic nie stało na przeszkodzie by spróbować ją poznać, zwłaszcza że budowla ta znajdowała się po drodze i z tego co widział, być może pozwoli mu pokonać kanion bez użycia magii.
- Dobra robota, przyjacielu - powiedział pod nosem, jednocześnie gestem ręki przywołując do siebie kruka.
Tempem z jakim przemieszczał się Opiekun to dotarcie do mostu zajęło mu resztę zachodu słońca i początek nocy, bo gdy już był na miejscu ciężko mu było z daleka, w ciemności, dostrzec szczegóły budowli. Lokacja ta wyglądała jakby mogła być pilnie strzeżona jednak elfowi nie rzucił się w oczy żaden patrol czy stacjonujący strażnik. Niewielki dystans mógł przejść mostem, gdyż na drodze stała mu wysoka brama, której jak się okazało pilnowała straż, jednak strażniczka, odpłynęła w krainę snów oparta o własną włócznię. Niegodne pochwały zachowanie, które jednak wywołało uśmiech na twarzy elfa, gdyż przypomniało mu okres jego własnej nauki - jak zasypiał nad książkami - i jego własna uczennica, którą musiał budzić za każdym razem, gdy tylko kazał jej siedzieć przy co cięższych lekturach.
Przysiadł przy bramie, krzyżując nogi i opierając swoje plecy o kamienną część ściany, do której brama była zamontowana. Niedługo mu zajęło wejścia w pożądany stan snu, w którym miał nadzieję, że objawi mu się historia tego miejsca. Czuł, że nie sięga do bardzo odległej historii, nie był w stanie określić jak dawno temu to było gdyż pałac wyglądał o wiele mniej zadbanie, jakby wiele lat stał opuszczony. Wizja przeszła korytarzami zdegradowanej i zakurzonej budowli aż zatrzymała się w pałacowej kuchni, która musiała zostać niedawno odnowiona. Jakby patrząc oczami służby, która przygotowywała posiłek dla właściciela tych włości. Chwilę później widział jedną ze ścian wewnątrz pałacu, niedawno ugruntowaną, która mieniła się bielą niczym czyste płótno malarskie. Zaś na samym środku tej scenerii, niczym mieniąca się srebrem smuga, stała odwrócona plecami, drobna kobieta o długich do samych kostek i odbijających światło niczym księżyc w bezchmurną noc włosach. Elf nie widział jej twarzy w tej wizji, ale i bez tego był w stanie stwierdzić, że ta osoba wręcz promieniuje swoim pięknem i jest kimś ważnym w tym pałacu. Dłoń kobiety trzymała pędzel, który przesuwając się po ścianie zostawiał smugi farby, zaś one łączyły się w piękne dzieło o tematyce kwiatów, jakby sama natura pchała ten pędzel by tworzył wieczne piękno. Elf mimo tego, że spał to wprawiony w zachwyt poczuł jak bardzo nie na miejscu się znajduje.
Fallon tak siedząc nie przypominał nic innego jak zagubionego włóczęgę, który - cały umorusany błotem, trawą, plamami od owoców,czy też krwią zwierząt, które oddały życie by on mógł się pożywić - znalazł nieodpowiednie miejsce by spocząć na tę noc. Makabry do tego obrazu dodawało to, że na jego szacie, na samym brzuchu widniała czerwona plama, na tyle świeża, że przypominała taką od krwi, a na głowie elfa spoczął kruczy duch, który obserwował najbliższe otoczenie swego pana.