[Wielkie Bory Sariańskie] Podróż za jeden uśmiech
: Sob Sie 21, 2021 5:12 pm
Dzień, który dopiero się rozpoczął, zapowiadał się pogodnie. Poranna rosa delikatnie zdobiła trawę i mchy, porastające wszechobecne konary, a przez wysokie i gęste korony drzew prześwitywały promyki złotego słońca. Zapachy wilgotnej flory pobudzała zmysły, dając każdemu wędrowcowi dodatkową energię na nadchodzące godziny.
Aranrhod powróciła do Wielkich Borów Sariańskich nie tylko ze względu na piękno, które można tam zastać. Przede wszystkim doceniała urodzaj zwierzyny łownej, jaką można tam zastać - sarny, króliki oraz ptactwo. Polując na nie, zawsze starała się tym samym nie wyrządzać krzywdy równowadze w naturze, która była bardzo krucha. Poza tym, od prawie sześciu lat nie miała okazji zapuszczać się głęboko w te lasy, jedynie krążyła na ich obrzeżach, poszukując nowych zleceń. Tym razem po prostu wyruszyła przed siebie, mając nadzieję na powrót do jakiegoś miasta ze zdobyczą, dzięki której zarobiłaby trochę ruenów - jednak czas nie grał dla niej roli. Wolała tym razem odbyć podróż bardzo spokojnie, bez pośpiechu i widma kary za spóźnienie bądź niewykonanie zlecenia. Tak też spokojnym krokiem dotarła do nurtu rzeki, zwanej Zoraną, ale z dala od wszelkich osad czy miast, gdzie można było spotkać najbardziej pierwotną naturę.
- Myślisz, że coś tu znajdziemy? - zapytała swoją klacz, która na odpowiedź cicho prychnęła, jakby twierdząco. - Tak, wiem... Powinnyśmy częściej zaglądać do miast. Obiecuję, że tym razem nie będę się ociągała tak bardzo.
Aranrhod powróciła do Wielkich Borów Sariańskich nie tylko ze względu na piękno, które można tam zastać. Przede wszystkim doceniała urodzaj zwierzyny łownej, jaką można tam zastać - sarny, króliki oraz ptactwo. Polując na nie, zawsze starała się tym samym nie wyrządzać krzywdy równowadze w naturze, która była bardzo krucha. Poza tym, od prawie sześciu lat nie miała okazji zapuszczać się głęboko w te lasy, jedynie krążyła na ich obrzeżach, poszukując nowych zleceń. Tym razem po prostu wyruszyła przed siebie, mając nadzieję na powrót do jakiegoś miasta ze zdobyczą, dzięki której zarobiłaby trochę ruenów - jednak czas nie grał dla niej roli. Wolała tym razem odbyć podróż bardzo spokojnie, bez pośpiechu i widma kary za spóźnienie bądź niewykonanie zlecenia. Tak też spokojnym krokiem dotarła do nurtu rzeki, zwanej Zoraną, ale z dala od wszelkich osad czy miast, gdzie można było spotkać najbardziej pierwotną naturę.
- Myślisz, że coś tu znajdziemy? - zapytała swoją klacz, która na odpowiedź cicho prychnęła, jakby twierdząco. - Tak, wiem... Powinnyśmy częściej zaglądać do miast. Obiecuję, że tym razem nie będę się ociągała tak bardzo.