Dalekie Krainy[Równina Rafgar i okolice] Wskaż mi drogę

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Aldaren bardzo szybko zaczął się martwić o swojego ukochanego, ledwo ten mu z oczu zniknął i już był pełen obaw. Co prawda, gdy się skupił na pracy po jakimś czasie przestał myśleć o tym, co złego mogło się stać niebianinowi, że jeszcze go nie ma z powrotem, lecz wystarczyło tylko, że przerwał pracę, aby zrobić jedzenie dla Mitry. Od razu znów zaczął się niepokoić dlaczego jego partner tak długo nie wraca. Ciężko mu się przez to było skupić na operowaniu nożem podczas przygotowywania posiłku, przez co skończył z pociętymi palcami. I jeszcze dostało mu się od starej, wstrętnej wiedźmy! Powinna być dumna z powodu zaradności wampira i jego demonologicznych umiejętności, tak to cały czas go tylko krytykowała i od dzieciaków wyzywała...
        Niestety przez to, że mieszkali obecnie u niej, przebywali na jej terenie, nie mógł się staruszce sprzeciwić (nie był samobójcą) i jak tylko dokończył gotować bułki na parze nadziane wiśniami, poszedł spełnić jej polecenie i odesłać swoje demony. I samemu zabrać się z powrotem do pracy, choć pleców i własnych palców już w ogóle nie czuł. Nie marzył o niczym innym, jak tylko położyć się i najlepiej w ogóle nie wstawać przez kolejne pięćset lat. A jeszcze musiał się wykąpać...
        Przez moment się zastanawiał czy Mitra byłby bardzo zły, gdyby skrzypek położył się do spania bez kąpieli. Nie rozmyślał jednak nad tym zbyt długo, bo zaraz doszedł do wniosku, że raczej sam nie czułby się komfortowo układając się do snu brudny, śmierdzący i klejący się od potu, a co dopiero czułby nekromanta w takim wypadku. Z resztą... tych drew do pocięcia zostało jeszcze całkiem sporo. I wcale się to nie zmniejszało. Miał spore obawy czy udałoby mu się to dokończyć do rana. Nie miał co liczyć na spędzenie tej nocy z ukochanym.
        Westchnął ciężko, godząc się ze swym tragicznym losem, gdy nagle usłyszał wzywający go znajomy głos, brzmiący według wampira niczym chór aniołów. Nie musiał długo czekać, by spostrzec zaraz właściciela tego iście anielskiego głosu. Wystarczyło się tylko odwrócić. Widok jaki zastał, gdy Mitra zdjął swoją maskę, był jednak chyba jeszcze słodszy, niż stęskniony ton jego ukochanego. Skrzypek nigdy by się nie spodziewał, że kiedykolwiek dane mu będzie zobaczyć dorosłego faceta rozkosznie uświnionego owocami, niczym małe dziecko. Jeśli to miało być wynagrodzenie jego męki przy tym nieskończonym rąbaniu drewna, to chyba będzie musiał poprosić Amę by wycięła cały Las Driad, aby skrzypek musiał do końca swojego żywota ciąć drwa i móc w nagrodę w nieskończoność widywać Mitrę takiego, jak tego dnia. Nie sposób było skrzypkowi powstrzymać się od uśmiechu.
        - Widzę. Jednak bez ofiar się nie obeszło, co? - zapytał z rozbawieniem w oczach, patrząc na nekromantę z bezgraniczną miłością i szczęściem. Tak niewiele wystarczyło by całkowicie zapomniał o bólu i zmęczeniu.
        Dał się na przywitanie ucałować w policzek i z czułością zgarnął kilka kosmyków z twarzy partnera za ucho.
        - Też tak myślisz? - roześmiał się trochę gorzko i westchnął na powrót zmęczony samą myślą o tym, ile jeszcze roboty go czeka. Zaraz jednak się rozpromienił, bo nie chciał martwić Mitry. Zwłaszcza, że ten był taki radosny i pełny energii w tym momencie.
        - Hmm... no niby nie, ale... Co ty... Hej! - jęknął próbując powstrzymać Mitrę i odwieść go od jego pomysłu z pomocą przy drewnie. Nie miał jednak najmniejszych szans, bo gdy niebianin na coś się uparł to koniec. Mógłby grozić, prosić, błagać, a to i tak by pewnie niewiele dało. Nic innego nie pozostało więc Aldarenowi, jak tylko odpuścić i pozwolić nekromancie postawić na swoim.
        - W porządku najdroższy - westchnął w końcu i razem z partnerem zajął się układaniem szczap leżących wszędzie w około pieńka do rąbania.
        Aldaren kilka razy starał się zakończyć tę pomoc Mitry, starając się go przekonać luźnymi argumentami a nawet podstępem. Niestety zamiast tego nim się zorientował, wszystko mieli już pozbierane i schludnie ułożone na drewnianym stosiku. Nie było sensu już dalej uparcie walczyć i całkiem podporządkował się woli błogosławionego, by na dzisiaj już definitywnie zakończyć pracę.
        Po uprzątnięciu miejsca pracy z drobniejszych kawałków drewna idealnie nadających się na rozpałkę i wrzuceniu ich do worka oraz odłożeniu siekiery na miejsce, Aldaren poszedł z niebianinem do domku wiedźmy. Tam od razu oboje (a zwłaszcza nekromanta) zaatakowani zostali słodkim, orzeźwiającym zapachem parzonych bułek z owocowym nadzieniem. Ciężko był nie zauważyć tego, jak bardzo podekscytowany i ucieszony był Mitra, wonią, która wypełniała całe pomieszczenie. Wampir na moment opuścił swojego partnera, by podejść do garnka, gdzie pod przykryciem schowany był talerz z bułkami i podszedł z nimi do blondyna.
        - To planowałem by była twoja kolacja... - mruknął nieco niepewnie, a już na pewno bardzo skromnie, zaraz podsuwając Mitrze mniejszy talerzyk, by mógł sobie podłożyć pod brodę w razie czego, gdyby z bułki miało mu wylecieć niespodziewanie nadzienie.
        Słysząc uwagę nekromanty, zaśmiał się z rozbawieniem.
        - Obawiam się, że już za późno na zmianę profesji. Poza tym gdybyśmy mieli karczmę, podejrzewam, że bardzo przestałbyś się mieścić w drzwiach, a nasi klienci bardziej byliby głodni, niż najedzeni, patrząc na twój wilczy apetyt - zauważył, patrząc na partnera łagodnie, by ten nawet nie pomyślał o tym, że miałby to być jakiś złośliwy przytyk, czy żeby wampir miał błogosławionemu żałować swoich potraw. On sam i tak nie byłby w stanie przełknąć choćby gryza, więc mógł się jedynie cieszyć z radości Mitry, gdy ten się zajadał.
        Usiadł przy stole i postawił talerz z bułkami bezpośrednio na blacie przed drugim krzesłem, tak by nekromanta po zajęciu miejsca mógł bez zbędnego wyciągania się i jakiegokolwiek skrępowania, częstować się parzonymi bułkami do woli. Oparł głowę na dłoni i przyglądał się z prawdziwą błogością pałaszującemu bułki ukochanemu. Był naprawdę zadowolony, że blondynowi parzone bułki smakowały.
        - Cały wręcz promieniejesz i tryskasz energią - zaczął spokojnie, nie tracąc tego rozmarzonego, pełnego miłości i nonszalancji uśmiechu z twarzy. - Nie żeby mi to przeszkadzało. Jestem szczęśliwy, móc cię widzieć w tak dobrym nastroju, ale ciekawi mnie cóż to takiego wydarzył się w tym lesie, że wróciłeś z niego pełny energii i cały w skowronkach. Powiedz kiedy powinienem zacząć być zazdrosny - parsknął zaraz lekko rozbawiony i mrugnął zaczepnie jednym okiem do partnera, dając tym jasno do zrozumienia, że nie ma wcale nic złego na myśli, a jedynie nieco chce się z ukochanym podroczyć. I choć sam miał dobry humor, to jednak nie dało się do końca ukryć tego, jak bardzo był zmęczony kilkugodzinnym rąbaniem drewna w nieśmiałych promieniach słońca, skromnie przebijających się przez przepływające leniwie po niebie grube, ołowiane chmury.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Mitra przez moment był przekonany, że to czułe rozbawienie na twarzy Aldarena było spowodowane tylko tym, że zobaczyli się po tej chwilowej rozłące, dlatego gdy usłyszał komentarz o ofiarach był troszkę zdezorientowany. Zaraz jednak zwrócił uwagę, że skrzypek patrzy mu na usta – odruchowo podniósł dłoń i dotknął warg. Choć nie poczuł nic pod palcami, w tym momencie dotarło do niego o co mogło chodzić. Roześmiał się.
        - Żaden krzak jagód na mojej drodze nie miał szans – przyznał z taką dumą, jakby mówił o zastępach wrogów. – Bardzo mam granatowe usta? – zapytał po chwili, ocierając je wierzchem dłoni. Daremny trud, ale to było odruchowe.
        Mitra był w bardzo dobrym humorze – w sercu miał spokój, w głowie też mu się uspokoiło, a widok ukochanego wlał w niego całe galony błogości. Na moment wręcz przestał się przejmować tym, że czeka ich poważna rozmowa. Cieszył się tym, że mogli razem pracować (choć Aldaren bardzo starał się go odwieść od wysiłku), a później razem iść do domu, nareszcie odpocząć. Czuł się taki… spełniony. I nie umiał się powstrzymać, by nie spoglądać na swojego ukochanego z uśmiechem. Dopiero woń słodkich bułek była w stanie rozkojarzyć Mitrę i odwrócić jego uwagę od skrzypka. Po tych wszystkich perypetiach był głodny jak wilk!
        - Idealnie trafiłeś w to na co miałem ochotę – oświadczył bez cienia przesady. – Słodkie i kwaśne jednocześnie, tak jak lubię.
        I to powiedziawszy nekromanta włożył sobie do ust kolejny kęs słodkiej parowanej bułki, jednocześnie sięgając po talerzyk, który podał mu wampir. Sam powinien o tym pomyśleć, by nie jeść w powietrzu i nie świnić, ale no – był głodny, a jedzenie wyglądało zbyt apetycznie by przejmować się konwenansami. Zabrał się za pałaszowanie drugiego parowańca, gdy Aldaren zaczął komentować jego pomysł z przebranżowieniem się. Na wzmiankę o tym, że miałby przytyć, momentalnie zrobił komicznie rozgniewaną minę i nadął policzki tak, jakby w każdy wcisnął sobie po jednej takiej słodkiej bułce. Nie za długo wytrzymał z takim grymasem – chwilę później parsknął, w ostatniej chwili zasłaniając usta dłonią by nie napluć na stół ani tym bardziej na swojego ukochanego.
        - Przepraszam – mruknął, gdy już zdołał przełknąć. – Weź mnie tak nie rozśmieszaj jak jem! – uniósł się już chwilę później. – Choć… niechętnie, ale muszę przyznać ci rację – dodał, uśmiechając się do Aldarena. – Więc pozostańmy przy wersji, że będziesz moim osobistym kucharzem.
        To postanowiwszy Mitra sięgnął po kolejną bułkę. Chwilę jadł w milczeniu, ciesząc się tą chwilą spokoju w towarzystwie ukochanego. Nie brał już takich wielkich kęsów, a wręcz w pewnym momencie zaczął się bawić w zdejmowanie skórki, która utworzyła się na parowańcu – zjadł ją osobno, by posmakować jej zupełnie innej tekstury, lekko gumowatej i jakby słonawej. Gdy Aldaren podzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami, poświęcił mu całą swoją uwagę, kolejne kęsy bułki biorąc do ust już bezwiednie. Przeżuwając próbował się uśmiechać, ale zamarł w bezruchu, gdy wampir do niego porozumiewawczo mrugnął. Na Prasmoka, jakiż on był czarujący! Mitra zaraz poczuł ogarniającą go potrzebę bliskości i by uczynić jej chociaż odrobinę za dość, sięgnął przez stół i złapał skrzypka za dłoń.
        - Już teraz mogę cię zapewnić, że nigdy nie będzie takiej potrzeby – zapewnił z przekonaniem, gdy padły słowa o zazdrości. – Za wysoko postawiłeś poprzeczkę, by ktokolwiek poza tobą mógł mnie uszczęśliwić.
        Mitra – upewniwszy się, że Ama jest gdzieś w dalekiej części domu – kiwnął na swojego ukochanego palcem i wychylił się przez stół, by dać mu smakującego wiśniami całusa. W jego głowie pojawiła się krótka myśl czy nie powinien trochę powściągnąć swojej radości, by Aldaren nie zaczął podejrzewać czegoś złego, ale… Przecież nic złego się nie działo. Mitra był w tej chwili wręcz przekonany, że ta rozmowa, która ich czeka, nie będzie wcale taka zła, że da radę powiedzieć swojemu ukochanemu co czuje tak, aby go nie zranić i żeby było między nimi tylko lepiej. Już i tak było przecież tak dobrze, o niebo lepiej niż przed wyjazdem, tyle się zmieniło na lepsze – dlaczego teraz miałoby się pogorszyć?
        - Cieszę się, że nieważne skąd wracam, ty na mnie czekasz – wyznał. Przez chwilę wahał się czy nie pociągnąć tematu dalej i już teraz porozmawiać z Aldarenem o tym, co sobie przemyślał i uświadomił, ale uznał, że nie chce tego robić u wiedźmy w domu. Poczeka aż będą u siebie.
        - Biedaku, wyglądasz na bardzo zmęczonego – westchnął błogosławiony, bo choć jego partner wyglądał na błogo zadowolonego, w jego oczach widać było te przepracowane godziny. Przez chwilę zastanawiał się czy by mu nie odpuścić tej rozmowy, którą tak skrupulatnie cały czas planował. Pozwolić mu by się wykąpał, później dać mu się napić krwi i może na koniec zrobić mu przyjemny masaż, by po nim mógł dobrze wypocząć albo chociaż odprężyć? Ależ kusząca wizja wieczoru… Jednak przy tym nie taka łatwa do zrealizowania. Naprawdę musieli odbyć tę rozmowę. A przecież na pewno nie będzie źle.
        Mitra pochłonął swoją kolację w godnym jego tempie – gdy coś mu smakowało, zawsze jadł niezwykle łapczywie. Teraz jeszcze dodatkowo motywowało go to, że jak najszybciej chciał być ze swoim ukochanym sam na sam. Gdy skończył jeść, zaproponował, że pomoże przy sprzątaniu, a gdy wychodzili z chatki, zostawił w niej torbę z rzeczami, które dała mu na drogę Ama, razem z kłem, który tam był. Później z nią porozmawia i się tym zajmie. Teraz chciał być z Aldarenem. Poszedł z nim do chatki, ale nie zaatakował go od progu swoimi przemyśleniami. Dał mu się odświeżyć, ogarnąć, czegokolwiek potrzebował. Dopiero gdy było już spokojnie podszedł do niego i przytulił się.
        - Ren… - zagaił. – Ostatnio bardzo wiele się dzieje i zmienia, ale na lepsze. Ja… Nie jestem już taki sam jaki byłem w Maurii. Wiele się zmieniło i mam wrażenie, że podczas tego wyjazdu poznałem lepiej i siebie i ciebie.
        Błogosławiony podniósł z czułością wzrok na swojego partnera. Pogładził go po policzku, po czym wypuścił z ramion, ale nie pozwolił się oddalić – wziął go za rękę i pociągnął w stronę łóżka, by mogli wygodnie usiąść. Cały czas trzymał go za dłoń.
        - Nie rób takiej miny – poprosił go, chociaż nie powiedział o jaką minę chodzi. – Po prostu zrozumiałem coś, czego nie potrafiłem wcześniej nazwać, a obiecaliśmy sobie, że będziemy mówić o tym, co nam leży na sercu. Chodzi o to… że chciałbym być twoim partnerem tak… naprawdę. W całej rozciągłości. Byś też czuł we mnie wsparcie i byś mógł polegać na mojej sile. Może nie fizycznej, bo wiadomo, że jesteś silniejszy, ale psychicznej i… tak po prostu na mnie. Chciałbym, byś traktował mnie jak takiego prawdziwego partnera, a nie jakbyś był moim opiekunem. Proszę, ufaj mi, uwierz, że jestem silny i dzięki tobie staję się coraz silniejszy z każdym dniem. Lubię, gdy jesteś dla mnie opiekuńczy, lubię gdy przygotowujesz mi śniadanie i gdy mi pomagasz, ale nie chciałbym, byś mnie wyręczał. Wiem, że chcesz mnie chronić przez to jak dobrze mnie znasz i że wiesz o mojej przeszłości, jednak chciałbym się z nią też czasami zmierzyć. Samemu na przykład rozmówić się z Amą czy z Renadielem. Nawet jeśli ten ostatni mnie uderzył, a tej pierwszej bałem się jak cholera. Żebyś tak się nie martwił, gdy próbuję, bo widzisz, że to się dobrze skończyło. Dobrze, Ren? - upewnił się. W jego oczach widać było jaki był przejęty, jak oczekiwał odpowiedzi swojego partnera, trochę jej pragnął, a trochę się obawiał. Myślał nad wszystkim co powiedział. Układał sobie tę przemowę w głowie, ale teraz wszystkiego zapomniał i mówił spontanicznie. Wszystko było w porządku? Nie przesadził, nie pośpieszył się? Dopiero się przekona.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Ktoś mógłby pomyśleć, że świeżo co wyszedłeś z grobu. Albo zbyt długo siedziałeś w lodowatej wodzie - zażartował z rozbawieniem Aldaren, powstrzymując się, by samemu nie spróbować zetrzeć Mitrze z twarzy mocno farbujących pozostałości po zjedzonych przez nekromantę owocków. Miał jednak strasznie brudne ręce, bo przecież cały czas rąbał drewno i o ile jego pomoc może i być pomogła na granatowe usta niebianina, to mimo wszystko nie byłoby to zbyt higieniczne.
        Aby o tym nie myśleć i by go aż tak nie kusiło, postanowił zająć myśli czym innym i chciał powrócić do pracy, lecz Mitra zarządził inaczej, a wampir nie miał zamiaru mu się sprzeciwić. Z resztą i tak już miał wyrzuty sumienia, że nie uporał się z tym wszystkim do powrotu ukochanego. Nie umiał również przekonać go, że sam posprząta po rąbaniu drewna, a nekromanta niech odpocznie. Nie był to chyba najlepszy dzień skrzypka. Mimo wszystko cieszył się z dobrego humoru niebianina i gdy tylko uporali się z tymi szczapami, od razu udali się do chatki Amy.
        Mitra musiał być naprawdę głodny, skoro tak rzucił się na bułki Aldarena, że nawet nie wziął sobie żadnego talerzyka, którego mógłby podłożyć sobie pod brodę. Skrzypek uśmiechnął się rozbawiony i szczerze rozczulony tą sytuacją, a chwilę po tym usiadł przy stole i tylko bliżej blondyna przysunął cały wielki talerz z ułożoną niewielką piramidą parzonych, słodkich bułek. Był z siebie bardzo zadowolony, że wpadł na pomysł z tymi bułkami, a nie zdecydował się na przygotowanie Mitrze do jedzenia czegoś innego. Szczęście błogosławionego było najlepszą nagrodą dla Aldarena, za trud włożony w przyrządzenie tych bułek.
        - Że to moja wina? - parsknął, chcąc udawać urażonego, ale przez przemawiające przez niego rozbawienie, było to raczej ciężko osiągalne. - Nie mówiłem żebyś się śmiał podczas jedzenia - odparł bardzo niewinnie, choć zaraz zadziornie pokazał mu język.
        - To będzie dla mnie zaszczyt - powiedział szczerze, przestając się wygłupiać i po prostu ciesząc się wspólnym towarzystwem. Wręcz rozkoszował się radością partnera, chyba pierwszy raz odkąd się poznali widział go w tak dobrym humorze.
        By nie siedzieć w ciszy, Aldaren zagaił temat, z ciekawością w końcu zadając pytanie o to, co spowodowało, że nekromanta był w aż tak dobrym humorze po powrocie z lasu. Nie, by mu to jakoś przeszkadzało, czy rzeczywiście żeby był zazdrosny i myślał źle o swoim ukochanym, bo naprawdę cieszył się jego szczęściem, ale po prostu był ciekaw cóż to takiego mogło się stać. Gdyby poznał przyczynę zadowolenia Mitry, wiedział by co zrobić, by ten miał tak dobry humor.
        - Naprawdę? Ale jak to tak bez konkurencji? - mruknął lekko zawiedziony, ale zaraz się rozpromienił, gładząc delikatnie blondyna po dłoni, którą cały czas trzymał w swojej.
        Tego pocałunku chwilę później, w ogóle się nie spodziewał. I to wcale nie chodziło o to, że byli w domu Amy i staruszka w każdej chwili mogła ich nakryć. Po prostu... Chyba naprawdę miał dobry humor. Albo może coś było na rzeczy? Łasił się przecież jak kot odkąd tylko wrócił z lasu, choć z drugiej strony ciężko było Aldarenowi się zgodzić z tymi podejrzeniami, bo przecież Mitra nie był taki. Jeszcze ani razu nie zdarzyło się, by się do wampira przymilał tylko przez to, że czegoś mógłby chcieć.
        - Bo jesteś jedynym sensem mojego życia. Jak mógłbym na ciebie nie czekać? - zapytał, patrząc na partnera z bezgraniczną miłością w oczach, nadal gładząc delikatnie jego dłoń. - Czekałem na ciebie pięćset lat, więc czemu miałbym nie czekać, gdy gdzieś wychodzisz beze mnie? - dodał zaraz, uśmiechając się z czułością do błogosławionego.
        Cały czas podczas tej rozmowy i obserwacji Mitry, kiedy ten zajadał się słodkimi bułkami, Aldaren opierał głowę na swojej dłoni, wspierając się łokciem o blat stołu. Patrzył na ukochanego w prawdziwą miłością w oczach i za wszelką cenę starał się ukryć to jak bardzo był zmęczony, choć i tak doskonale dało się to wywnioskować choćby z samego zachowania wampira. Nie był tak energiczny jak zazwyczaj, a raczej jak na siebie działał bardziej ospale i powoli.
        - Spokojnie, nie padnę ci tu zaraz z wycieńczenia - zażartował lekko i odetchnął głęboko. Błogo, może trochę sennie, ale mimo wszystko Aldaren był zadowolony i spokojny. Czerpał ile tylko się dało przyjemności z powodu szczęścia swojego ukochanego. Nawet przez moment nie domyślał się, że mógł to być jakiś podstęp i że miała go jeszcze czekać poważna rozmowa.
        Kiedy tylko Mitra skończył jeść, skrzypek od razu był gotów do posprzątania po posiłku wspólnie z ukochanym. Tym razem nie miał żadnych obiekcji i nie przekonywał blondyna, że sam się wszystkim zajmie. Jakoś tak... kuchnia ogólnie była wyjątkowym miejscem, w którym wampir wprost uwielbiał przebywać ze swoim partnerem i wspólnie coś robić. Można by uznać, że w ten sposób chciał celebrować z niebianinem przyjemny czas spędzony w tym miejscu, wynagrodzić mu tym to, że nie mógł jeść wspólnie z blondynem, a jedynie mu się przyglądać i towarzyszyć podczas posiłku.
        Jak już wszystko posprzątali, wampir nie miał żadnych przeciwskazań i wraz z błogosławionym udał się do ich chatki by w końcu odpocząć. Choć w sumie nie do końca, bo jednak prawie przez cały dzień pracował i nie czuł się we własnym ciele póki co zbyt komfortowo. Przeprosił więc Mitrę i wyszedł na moment przed chatkę by przemyć się na szybko i z grubsza z najgorszej warstwy brudu i potu. Nie była to co prawda porządna kąpiel i zbyt przyjemna, gdyby nadal był człowiekiem bez wątpienia następnego dnia smarkałby dalej, niż by widział przez przeziębienie, jednak nie miał siły by fatygować się do Kotła. Zmarzło mu się trochę i mimo tego, że chłód towarzyszył mu od czasu śmierci skrzypka, to jednak wrócił do Mitry lekko rozdygotanym planując zaraz założyć na siebie górę od puchatej piżamy od niebianina i okryć się kocem. Co prawda nie zdążył tego zrobić, bo robiąc szybki porządek przy ich torbach, poczuł jak w pewnym momencie Mitra ostrożnie przytulił się do nagich pleców nieumarłego. Skrzypek odetchnął głęboko, ale wcale nie zamierzał narzekać. Było mu bardzo błogo w tych objęciach i wręcz rozkoszował się ciepłem emanującym od jego partnera.
        - Mmm... - mruknął z błogością, nie wietrząc podstępu, gdy Mitra przerwał ciszę. Można było odnieść wrażenie, czy wampir aby nie zasnął na stojąco w ramionach mężczyzny, który zawładnął jego sercem i umysłem, jednakże gdy tylko nekromanta powiedział, że wiele się zmieniło, Aldaren niemalże zaraz oprzytomniał.
        - Oho... - w jego tonie pobrzmiewała lekka obawa, a jak tylko został wypuszczony przez Mitrę, zaraz odwrócił się do niego twarzą i patrzył czujnie na blondyna, delikatnie się uśmiechając, co by od razu nie zakładać z góry najgorszego, ani nie wystraszyć niebianina swoją srogą miną. Nie opierał się jednak, gdy został pociągnięty w stronę łóżka, na którym zaraz ostrożnie usiadł obok swojego lubego. Od razu też zamienił się w słuch, ani myśląc przerywać błogosławionemu.
        Z początku... nie do końca rozumiał co miał na myśli Mitra. Obawiał się czy nekromanta w delikatny sposób nie chce zakończyć ich związku i zaproponować skrzypkowi pozostania wyłącznie w przyjacielskiej relacji, lecz nim zdążył wyciągnąć pochopne wnioski, zaczął powoli rozumieć o co chodziło jego partnerowi. Nadal był zmartwiony, a z każdym kolejnym słowem po prostu było mu wstyd. Najbardziej go chyba jednak zabolało, gdy Mitra wytknął mu, że przez swoją troskę o niebianina, skrzypkowi było bliżej do opiekuna, niż prawdziwego partnera. Jeszcze jak na początku był skory dyskutować, tak teraz jedynie spuścił ze skruchą głowę i lekko splótł ze sobą swoje dłonie. Nie przerywał Mitrze i słuchał go do samego końca. Nie miał do niego żalu za to co powiedział, a jedynie do siebie...
        - Przepraszam... - powiedział cicho z tak dużymi wyrzutami sumienia, że było je słychać w jego głosie. Dało się również wyczuć, że specjalnie starał się nie mówić normalnym tonem, w obawie przed tym, że głos zacząłby mu się zaraz łamać. - Przepraszam, że przez moją troskę... czułeś się jakbyś miał opiekuna, a nie partnera - kontynuował powoli i bardzo ostrożnie, jakby wcale nie rozmawiał z Mitrą, a stąpał rwącej rzece skutej bardzo cieniutkim lodem. - Nigdy nie oczekiwałeś ode mnie niczego więcej... Myślałem, że tak będzie dla ciebie najlepiej... Że tak po prostu byś wolał... - wydukał z wyraźnym trudem. Parsknął cicho pod nosem, gorzko, do swoich myśli. "Nie być Z tobą, lecz DLA ciebie" - przemknęło mu przez myśl, to czego cały czas tak usilnie starał się trzymać od tamtej nieprzyjemnej sytuacji, gdy Mitra pierwszy raz pokazał wampirowi swoje skrzydła, a ten zamiast docenić ten gest wyłącznie sprawił ukochanemu ogromną przykrość. Strasznie nie chciał, by ta sytuacja kiedykolwiek się znów powtórzyła... "Tak bardzo się starałem by było dobrze, a wyszło jak zwykle."
        Odetchnął zaraz głęboko, aby opanować swoje emocje i wziąć się w garść. Otarł oczy przegubem dłoni i podniósł na blondyna swoje szkliste, acz płomienne spojrzenie. Nie był zły na Mitrę, nie miał do niego żalu. Był natomiast bardzo zdeterminowany, by choć raz zrobić tak, aby było dobrze. By ich związek mógł się nadal rozwijać. By Mitra był naprawdę szczęśliwy. Tak jak w chwili, gdy wyszedł tego dnia z lasu i gdy zajadał się słodkimi bułkami przygotowanymi przez wampira...
        Aldaren otworzył nieco szerzej swoje oczy, gdy nagle sobie coś uświadomił, a po chwili wyszczerzył nieco swoje kły i parsknął, łapiąc się za głowę. Był zażenowany swoją ignorancją i tym, że wcześniej tego nie zauważył.
        - Przepraszam najdroższy, że byłem nadopiekuńczą kwoką i podcinałem ci skrzydła - powiedział szczerze, z czułym uśmiechem, ale też miał sobie za złe, że znów tylko sprawił kłopoty. - Naprawdę myślałem, że tylko tego pragniesz, by po prostu mieć kogoś bliskiego, kto mógłby cię wspierać w trudnych chwilach i chronić przed wszelkim złem tego świata, i nic więcej prócz tego. Przepraszam, że kolejny raz wyciągnąłem pochopne wnioski - dodał, patrząc z miłością na nekromantę. Po chwili też wyciągnął dłoń w jego stronę i delikatnie pogładził go po policzku, by niebianin nie pomyślał, że coś mogłoby być nie tak, patrząc mu przy tym głęboko w oczy.
        - Obiecuję, że postaram się być bardziej twoim partnerem i pozwolić ci na większą swobodę oraz samodzielność... choć jesteś dla mnie tak bardzo ważny, że nieraz może być mi ciężko. Proszę, w razie konieczności powiedz mi dosadnie, że potrzebujesz nieco przestrzeni, albo że coś chcesz sam zrobić - zaproponował i chyba pierwszy raz od dłuższego czasu to on pierwszy zainicjował pocałunek. Może nie jakiś długi i namiętny, ot zwykły, symboliczny całus w dowód miłości wampira oraz znak, że mimo tej rozmowy, wszystko było w porządku. Skrzypek zrozumiał swój błąd i naprawdę wykazywał chęć poprawy, choć nie zapomniał przy tym, że to Mitra miał przesuwać granice ich związku.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        - Nekromanta, który wychodzi z grobu to lisz… drżyjcie śmiertelnicy! - zagroził żartobliwie Mitra i tak próbując zetrzeć z ust ślady po jagodach. Niezbyt mu wyszło, ale później, gdy po uporaniu się z drewnem zaczął pałaszować parowane bułki przygotowane przez jego ukochanego, sine plamy same zeszły. A humor miał przy tym tak dobry, że gdy droczył się z Aldarenem i ten pokazał mu język, to odpowiedział mu pięknym za nadobne i również pokazał język. Naprawdę miał wręcz za dobry humor, powinien się hamować, bo jeszcze jego ukochany zacznie się niepokoić… Zaraz więc powściągnął trochę swoją radość i skupił się na jedzeniu. Na niewiele się to niestety zdało, bo chwilę później znowu była okazja, by się trochę podroczyć i okazywać czułość. Chyba naprawdę nieważne co by skrzypek zrobił, Mitra reagowałby teraz entuzjastycznie.
        - Cóż poradzę, że inni się do ciebie nie umywają? - odpowiedział na zarzut, że wygrana bez konkurencji w sumie nie jest specjalnie miła. Mówił jednak prawdę: nikt nie był w stanie zdetronizować skrzypka w sercu Mitry, nikt nie był nawet w połowie tak cudowny jak jego partner. Można by zarzucić, że może mówiłby tak o kimkolwiek innym, kogo by do siebie dopuścił… Ale to chyba nie do końca byłaby prawda. Bo przecież Aldaren bardzo szybko go sobie zjednał, nawet mimo tego, że go zaatakował w kryptach. Po prostu chyba Mitra podświadomie wiedział, że on ma czyste intencje w stosunku do niego, a wszelkie scysje wynikały z tego, że ktoś lub coś mieszało mu w głowie. Był naprawdę cudowny - nekromanta nie mógłby nawet śnić o lepszym partnerze. Tym bardziej jednak zamierzał walczyć o to, by ich związek był jak najszczęśliwszy.

        Mimo to po drodze czekało na Mitrę parę pokus, przez które prawie by zaniechał czekającej ich rozmowy. Przez moment nie chciał męczyć i tak już wyczerpanego Aldarena, później zaś… Gdy jego ukochany wrócił do ich chatki po pobieżnej kąpieli, rozebrany od pasa w górę, z lekko wilgotna, sprężystą skórą…. Mitra chętnie przytuliłby się do niego i tak pozostał. Delikatnie go dotykał i poznawał to piękne ciało, którego nie potrafił się nasycić. Może po przytulaniu się namówiłby Aldarena na masaż, tak by oboje czerpali z tego przyjemność i by jego ukochany mógł się zrelaksować… A to jak skrzypek zamruczał wcale nie ułatwiało! Wiele wysiłku kosztowało Mitrę, by się skupić na tym co ważne, a nie tylko na tym co tak zabójczo przyjemne.
        Początek nie był za dobry - tego błogosławiony był niestety boleśnie świadomy. Widział to chociażby po minie Aldarena, który spojrzał na niego z takim zatroskaniem. Stąd to zastrzeżenie o minie - wydawało mu się, że naprawdę nie ma powodu do obaw, że to tylko rozmowa. Przecież nie zamierzał stawiać mu warunków ani się z nim rozstać, chodziło tylko o to by mógł powiedzieć co czuje i z czego dopiero dziś zdał sobie sprawę. Był pewny, że Aldaren zrozumie. A mimo to bywały ciężkie chwile, gdy mówi - głównie wtedy, gdy jego ukochany przygasał, kulił ramiona. Największym ciosem było to jak skrzypek zabrał ręce - Mitra chciał go cały czas dotykać, by okazać, że to nie jest nic strasznego, że to nie kłótnia, że nadal go kocha, ale nie mógł go przecież trzymać na siłę. Sam nie wiedział w tym momencie co zrobić z rękami. Próbował gestykulować, ale niezbyt mu to wychodziło. W końcu jak zawsze w nerwach zaczął skubać skórki, choć i tego próbował unikać.
        Największy moment napięcia nastąpił jednak, gdy już skończył mówić i nadeszła pora, by to Aldaren ustosunkował się do jego słów. Jego przeprosiny wypowiedziane takim słabym, zbolałym tonem, ścisnęły błogosławionego za serce. Niby się tego spodziewał, ale i tak… Tak bardzo nie chciał robić partnerowi przykrości. Nie powstrzymał się, by nie pogłaskać go po głowie w geście wsparcia - choć tyle był mu winny po tym co mu nagadał. Naprawdę chciał tylko naprawić sytuację między nimi.
        - To było miłe - zapewnił równie cicho jak mówił Aldaren. - Ale dopiero tu zdałem sobie sprawę, że to nie do końca to czego potrzebuję… czego potrzebujemy - podkreślił, patrząc z uwagą na swojego narzeczonego. Wydawało mu się, że Aldaren znowu się zamyślił, więc dał mu czas, nawet starając się go nie dotykać, by go nie rozpraszać. Niech spokojnie przetrawi te słowa, niech powie co sam o tym myśli. Na pewno jakoś się porozumieją - przecież byli dorośli, kochali się. To nie mogło się nie udać. Mitra bardzo głęboko w to wierzył, nawet mimo tych chwil niepokoju, które go od czasu do czasu męczyły.
        Gdy po głębokim westchnieniu Aldaren spojrzał na niego, błogosławiony aż wyprostował się na łóżku. Patrzył na niego z taką uwagą, jakby miał usłyszeć kluczową diagnozę. Był jednak zdezorientowany tym co widział - nie wiedział jak interpretować wyraz oczu swojego ukochanego. Przepełniały go bardzo silne emocje, to na pewno. Ale czy to był smutek? Determinacja? Mitra nie potrafił tego zrozumieć. A gdy nagle skrzypek otworzył oczy jeszcze szerzej, Mitra już totalnie zgłupiał. To było jednak niczym uderzenie pioruna, po którym spadł oczyszczający deszcz - tym deszczem była odpowiedź wampira. Już w samym tonie jego głosu było coś, co sprawiło Mitrze niewypowiedzianą ulgę. Choć już wcześniej padły przeprosiny, tym razem brzmiały one całkowicie inaczej. Mitra aż w pierwszej chwili westchnął, a później nabrał tchu jakby chciał dyskutować, lecz tylko słuchał, zapatrzony w swojego ukochanego jak w święty obraz. Prawie nie mrugał, jakby bał się, że przez to coś go ominie. O ironio - że nie dosłyszy. Poruszył się dopiero, gdy Aldaren pogłaskał go po policzku - rozluźnił się lekko i nadstawił na pieszczoty. Wtedy też na moment przymknął oczy, ale gdy je otworzył, został od razu pochwycony przez głębokie spojrzenie cudownie lazurowych oczu swojego partnera. Zamarł ponownie. W jego oczach po raz kolejny tego dnia pojawiły się łzy, były to jednak łzy szczęścia - tak cieszyło go to wyznanie, tak się cieszył, że ta rozmowa przebiegła w ten sposób. Były momenty, gdy bał się, że będzie z tego kłótnia, że się nie zrozumieją, ale teraz był przeszczęśliwy.
        - Czym sobie zasłużyłem na tak cudownego partnera? - zapytał szeptem. Chciał mówić dalej, ustosunkować się do słów skrzypka, ale wtedy ten zamknął mu usta pocałunkiem. To był chyba drugi pocałunek w ich całym związku, który zaistniał z inicjatywy wampira - pierwszy był ten po jego powrocie, ten, dzięki któremu zostali parą… Mitrze wydawało się to tak szalenie przyjemne. Spodobało mu się to, że jego partner tym razem pierwszy okazał czułości, przez to ich pocałunek wręcz inaczej smakował i gdy wampir spróbował się odsunąć, błogosławiony jeszcze chwilę go przytrzymał. Nie dał się porwać namiętności do cna - po prostu odrobinę go przedłużył. A gdy już faktycznie skończyli, oparł czoło o jego czoło, uśmiechając się przy tym z czułością.
        - To nie do końca tak, że podcinałeś mi skrzydła - wyjaśnił szeptem. - Często było też tak, że to ja je kuliłem, bo faktycznie cieszyło mnie to, że komuś na tym świecie na mnie zależy na tyle, by się mną opiekować… Ale w międzyczasie dałeś mi pewność siebie, którą chcę rozwijać. Nie być tylko damą do ratowania, ale też czasami stać się rycerzem na białym koniu… albo po prostu twoim partnerem - dodał z czułością, choć wcześniejsze nawiązanie do bajek podszyte było rozbawieniem. - Obiecuję, że będę ci mówił, jeśli będę potrzebował więcej przestrzeni. I dziękuję, że… Że po prostu przy mnie jesteś. Że się tak o mnie troszczysz, że rozumiesz i że to dzięki tobie tak się zmieniam. Czuję się jakbym przez te wszystkie lata tkwił w jakiejś skorupie, którą ty rozkruszyłeś i teraz pomagasz mi ją z siebie zdjąć. Jakbym na nowo odżywał. Sądzisz, że z tego kokonu wyjdzie jakiś motyl? - zagaił, ale nim pozwolił Aldarenowi odpowiedzieć, pocałował go z czułością.
        - Kocham cię, Ren - szepnął. - Jesteś całym moim światem. Twoje wsparcie było i nadal jest dla mnie bezcenne, ale chciałbym, byśmy się wzajemnie wspierali, a nie by ciężar dbania o nasz związek spoczywał tylko na tobie. Byśmy byli względem siebie równi, bo wtedy zawsze jeden będzie wspierał drugiego. A chwile, gdy zdarzy się nam coś robić w pojedynkę, będą tylko pozwalały nam cieszyć się swoją wzajemną obecnością, gdy znów się spotkamy. Nawet jeśli będzie to tylko chwila na obchód czy lekcje. Tak jak ten dzisiejszy wieczór. Czy… Mogę liczyć na taki sam pocałunek jak przed chwilą, na przypieczętowanie naszej umowy? - zapytał zalotnie. - Mam wielką potrzebę bliskości z tobą.
        Mitra nadstawił usta do pocałunku, bo nie wątpił, że go od Aldarena otrzyma. I tym razem naprawdę długo go nie puścił, pozwalając sobie na leniwe czułości, przeplatane westchnieniami zadowolenia i błogości. Po chwili odsunął się i spojrzał na skrzypka wzrokiem trochę nieobecnym i zamglonym z przyjemności.
        - Zamknij oczy, najdroższy - szepnął nie dodając już jednak drugiej część “jeśli mi ufasz”. Przecież Aldaren wiedział na czym ta gra polega. Mitra dał mu chwilę na spełnienie swojego polecenia, a później wprosił mu się na kolana. Nie tak jak kiedyś u niego w domu, gdy klęknął nad nim okrakiem, ale siadając bokiem na jego udach. Zaraz wrócił do pocałunków, choć dało się poznać, że teraz były one delikatniejsze, jakby dopiero sprawdzał co mu wolno. Zdecydowanie jednak nie robił tego wbrew sobie - po prostu badał nowe terytorium.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Aldaren ani przez moment w ciągu tego dnia, nie domyślał się, że będzie go czekała kolejna poważna rozmowa ze swoim ukochanym. Na tym wyjeździe zdarzały się one zaskakująco często. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że codziennie. Ten dzień był tak cudowny, że gdy tylko Mitra zaczął swoją wypowiedź, miał wrażenie, że to miałby być już ich koniec. Koniec ich związku. Był tym bardziej przerażony, bo w ogóle nie wiedział co złego mógł zrobić, że doprowadził do tej sytuacji. Co mógł zrobić nie tak, że Mitra musiał z nim porozmawiać. Może i z początku był bardzo przygnębiony przez fakt, że rozmowa dotyczyła tego jak traktował niebianina, że był wobec niego stanowczo zbyt nadopiekuńczy, to jednak po niedługim czasie, po prostu się uspokoił i odegnał ogarniający go powoli smutek. Chciał dla Mitry jak najlepiej.
        Od samego początku starał się jak tylko mógł, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że zamiast naprawdę dać z siebie wszystko, po prostu przechodził ze skrajności w skrajność. A w związku i ogólnie w miłości przecież nie o to chodziło. Najważniejsze jest zachowanie odpowiedniego balansu, którego nie da się osiągnąć w pojedynkę, bez chęci współpracy i zrozumienia drugiej strony. Miłość nie oznaczała przecież całodobowej kontroli i opieki nad drugą osobą, bo ta przecież mogła czasami chcieć spędzić czas po prostu w samotności, oddając się swoim pasjom lub po prostu chcąc się rozwinąć, osiągnąć coś samemu w pojedynkę. Nie być całkowicie zależnym wyłącznie od swojego partnera. Wampirowi było wstyd, że tyle czasu musiało minąć, by pozwolić Mitrze być po prostu sobą i czasami dać mu samemu coś zrobić, czy gdzieś pójść. W końcu nekromanta był jego narzeczonym, nie więźniem.
        - Niestety nie powiem ci, ale musiałeś zrobić coś naprawdę okropnego, skoro jesteś na mnie skazany - zażartował lekko, aby rozwiać resztki napięcia wiszące w powietrzu, a po tym po prostu pocałował swojego ukochanego. Co prawda wiedział, że niebianin nie lubił takich rzeczy znienacka, przez to tak rzadko wampir inicjował czułości, to jednak tym razem po prostu nie mógł się powstrzymać. Miał nadzieję, że Mitra mu to wybaczy.
        I wcale nie musiał długo na to czekać. Chyba nawet od samego początku nekromanta nie miał skrzypkowi za złe tego "ataku", w przeciwnym razie raczej, by tak chętnie nie poddał się łagodnemu pocałunkowi nieumarłego i nie przytrzymałby go, gdy ten chciał zakończyć tę czułość i się odsunąć. Lepszego dowodu na to, że wszystko między nimi jest w porządku, nie można było sobie wymarzyć. Nawet więcej! Aldaren miał wrażenie, że był to dobry znak, iż rzeczywiście będzie między nimi już tylko lepiej.
        Słuchał z uwagą i prawdziwą miłością swojego ukochanego, ani myśląc mu przerwać, choć kilka razy miał nieodpartą ochotę wtrącić mu się w słowo. Zamiast tego słuchał go, niczym najpiękniejszej w świecie pieśni i dopiero, gdy Mitra zakończył, postanowił odpowiedzieć. Choć w pierwszej chwili po prostu stanowczo, z czułym, lekko rozbawionym uśmiechem, pokręcił głową.
        - To na pewno nie będzie żaden motyl - powiedział bez wahania, patrząc z oddaniem w przepiękne oczy nekromanty. - Wyjdzie najpiękniejszy, najpotężniejszy na świecie smok, jakiego jeszcze nikt nigdy nie widział i nie był w stanie sobie wymarzyć - mruknął z miłością, oddając z lubością pocałunek swojemu ukochanemu, delikatnie przy tym podskubując ustami jego wargę. Nie dał się jednak ponieść czułości, ani tym bardziej namiętnościom, bo przecież jakby nie patrzeć nadal byli w trakcie tej poważnej rozmowy. Niegrzecznie więc byłoby tak bezczelnie zapomnieć o temacie. Bez wątpienia Mitra mógłby poczuć się, że wszystkie te ważne kwestie, które chciał poruszyć, zostały po prostu zlekceważone. Aldaren nie chciał by tak się stało.
        - Obiecuję, że od dziś nie będę się wtrącał i pozwolę ci działać samodzielnie, jeśli moja pomoc nie będzie rzeczywiście potrzebna, albo jeśli będziesz po prostu chciał coś zrobić samemu - powiedział szczerze i już bez zbędnych słów, po prostu raz jeszcze pocałował ukochanego z pasją i całą swoją miłością, która darzył nekromantę, gładząc go przy tym łagodnie po policzku.
        To był naprawdę wspaniały dzień i choć był niezwykle wyczerpujący, to teraz, w tej chwili Aldaren w ogóle nie odczuwał tych wszystkich godzin spędzonych na ciężkiej pracy podczas rąbania drewna. Wręcz rozpływał się podczas tego pocałunku z przyjemności, rozkoszując się bliskością ze swoim ukochanym. Zamruczał cicho, co było jednoznacznym dowodem tego, jak dobrze mu obecnie było. Nie pragnął nic więcej, prócz tej chwili i bliskości swojego narzeczonego.
        Kiedy Mitra przerwał pocałunek, Aldaren od razu jęknął zawiedziony z niezadowoleniem. Było mu tak miło... Dlaczego nekromanta był taki okrutny?
        - Hm? - mruknął obrażony i trochę nieprzytomny, a kiedy dotarł do niego sens słów niebianina, aż otworzył szerzej oczy ze zdumienia i powoli coraz bardziej rosnącej ekscytacji. To było ich własne magiczne zaklęcie. Hasło klucz, które potrafiło otworzyć tajemniczą, misterną skrzynię pełną samych niezwykłych rzeczy.
        Bez większego namysłu zaraz zastosował się do polecenia błogosławionego i zamknął swoje oczy. Nie wiedział czego mógł się spodziewać, ale gdy poczuł na kolanach ciężar swojego narzeczonego od razu ze zdumieniem otworzył lekko usta i spojrzał na ukochanego. To było... aż się zarumienił i zaraz instynktownie wyciągnął jedną rękę jakby chciał objąć partnera i asekurować go, aby przez przypadek nie spadł, lecz się zawahał i na moment wstrzymał ze swoim zamiarem. Spojrzał czule, z troską i rozmarzeniem na Mitrę i nabrał powietrza.
        - Mógłbym cię... - zaczął, chcąc zapytać nekromantę o pozwolenie czy mógł go objąć. Albo chociaż chciał go poinformować o swoich zamiarach, ale nie miał tej możliwości, gdyż Mitra na nowo zaczął zasypywać go pocałunkami. Może nie były tak pełne pasji, jak chwilę temu, ale skrzypek zorientował się, że blondyn po prostu oswajał się przez tę delikatność i ostrożność z nową dla niego sytuacją.
        Aldaren bez najmniejszego problemu pozwolił mu się najpierw na spokojnie odnaleźć w tym momencie i dopiero po chwili ostrożnie objął niebianina jednym ramieniem, lekko przyciskając go do swojej piersi, ale nie tak by ten nie mógłby z łatwością mu się wyrwać. Drugą natomiast położył trochę nieśmiało na kolanie nekromanty, ale nie miał przy tym żadnych złych myśli czy niecnych zamiarów. Po prostu... nie wiedział co z tą ręką miałby zrobić.
        - Kocham cię, mój najdroższy Mitro - szepnął z uczuciem i ustami tuż przy jego własnych, muskając go przy tym nimi delikatnie, nim ponownie poddał się pocałunkom narzeczonego. Najlepszy narkotyk na świecie, od którego już szumiało mu w głowie. Prawdziwa, odurzająca ambrozja.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Ta rozmowa była dla Mitry wręcz nierealna – tak dobrze poszło. Bez krzyków, łez, dyskusji, wyparcia, a za to z prawdziwym i szczerym zrozumieniem. Tego był pewny, czuł, że jego ukochany naprawdę pojął w czym rzecz i że nie zbywał go zapewnieniami, że będzie dobrze – naprawdę miał to na myśli. Mitra był taki szczęśliwy. Kolejny element układanki wskoczył na swoje miejsce, ich związek stawał się coraz silniejszy, nabierał rumieńców. Było cudownie, ten dzień nie mógł skończyć się lepiej – tyle się wydarzyło, tyle było napięć od rana, ale przynajmniej teraz byli razem, szczęśliwi, wyjaśnili sobie kolejną sytuację w swoim związku… Chyba naprawdę nie było już niczego, co mogłoby im stanąć na drodze do szczęścia.
        A mimo to gdy Aldaren tak mu zaprzeczył, że nie będzie motylem, Mitra spoważniał. Oczy nadal mu błyszczały, ale minę zrobił lekko nadąsaną. Gdy jednak jak zawsze jego ukochany zaskoczył go niespodziewanym, pięknym komplementem, uśmiechnął się szeroko.
        - Rrr! – zawarczał, choć nie zabrzmiał specjalnie groźnie, gdy był taki wesoły i miał tyle ochoty na czułości. Obu zresztą zebrało się na pieszczoty i chyba ostatkiem sił doprowadzili tę rozmowę do końca nim zajęli się czymś o wiele bardziej przyjemnym. Przynajmniej zdołali dojść do jakiegoś porozumienia i nie musieli mieć wyrzutów przez to, że zajmowali się sobą.
        Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości czy Mitra był w dobrym nastroju, wystarczyło poczekać aż nagle zdecydował się skorzystać z ich tajnego znaku. Rzadko po niego sięgał, z reguły zbyt nieśmiały, by robić swojemu ukochanemu niespodzianki, ale tym razem nie mógł się powstrzymać. Strasznie podobało mu się to, jak przy tym zmieniała się mina Aldarena – najpierw odrobinę obrażona, bo ośmielił się przerwać, później chwile dezorientacji, a po niej już zrozumienie i wręcz coś w rodzaju ekscytacji. Nawet gdyby nekromanta się wahał, teraz nabrałby przekonania, że się nie cofnie. Gdyby jego ukochany był szczeniaczkiem, jak już parę razy został nazwany, z pewnością teraz jego ogon merdałby na wszystkie strony jak szalony, mimo najszczerszych chęci utrzymania powagi. Jaki on był cudowny!
        Mitra wprosił się na kolana Aldarena, cały czas czujnie mu się przyglądając. Odgarnął włosy za ucho, zapatrzony w oblicze wampira dokładnie w chwili, gdy ten ponownie na niego spojrzał. Wyraz jego twarzy był… niesamowity. Absolutnie niesamowity. Błogosławiony kuł żelazo póki gorące i pocałował go po raz kolejny, za późno orientując się, że jego ukochany chciał o coś zapytać. Przez krótki moment chciał się wycofać i pozwolić mu dokończyć pytanie, lecz jego narzeczony również tak zaangażował się w ten pocałunek, że chyba nie było to ważne. A Mitra bez pośpiechu poznawał zupełnie nowe dla niego i na dodatek bardzo miłe doznania. Z każdą kolejną chwilą było mu lepiej, przyjemniej, lepiej się odnajdywał w tej sytuacji. Aldaren idealnie wybrał moment by go objąć – błogosławiony był na to zdecydowanie gotowy, wręcz tego oczekiwał. Zamruczał pod wpływem tego dotyku, ale jeszcze przyjemniej było, gdy poczuł dłoń ukochanego na swoim kolanie. Wtedy aż stęknął.
        - Nie zabieraj – szepnął pośpiesznie, żeby przypadkiem skrzypek nie pomyślał, że był to jęk protestu. Na wszelki wypadek przytrzymał jego rękę w miejscu i spojrzał mu głęboko w oczy z prośbą i pragnieniem jednocześnie. Rozkoszował się tym dotykiem.
        - Ja ciebie też. Tak mi dobrze w twoich ramionach – odpowiedział na czułe wyznanie, ledwie na chwilę przerywając pieszczoty. Nim jednak nabrały one konkretnie na sile, znowu na chwilę przerwał.
        - Wygodnie ci? – zapytał szeptem między pocałunkami. – Nie jestem za ciężki?
        Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego jak jego pytanie było rozkosznie niedorzeczne. Aldaren tyle razy nosił go na rękach, tyle razy podnosił go, trzymał w objęciach – wtedy jakoś się nie skarżył. Był zresztą wampirem, o wiele silniejszym i o wiele lepiej zbudowanym niż jego drobny narzeczony. Tego dnia jednak tak dużo pracował fizycznie, może byłoby mu niekomfortowo – wtedy na pewno by przerwali i niebianin usiadłby obok, nawet jeśli zrobiłby to odrobinkę niechętnie, bo tak było mu bardzo dobrze.
        Zachęcony powodzeniem pierwszego kroku, Mitra trochę się rozochocił i znowu zaczął całkiem śmiało sobie poczynać – oczywiście jak na niego. Jego pocałunki nabrały płynności, z pasją mierzwił Aldarenowi włosy, mruczał. Po chwili przesunął się z pieszczotami na szczękę ukochanego, by prześlizgnąć się po niej i pocałować go w płatek ucha i trochę poniżej, tam gdzie skóra była taka miękka i delikatna. To były tylko delikatne pocałunki, nieśmiałe – całkowicie nieznany dla niego ląd, ale bardzo przy tym ekscytujący. Po chwili zaś, trochę pod wpływem tego jak poruszał się jego ukochany, Mitra odrobinę obrócił głowę, samemu nadstawiając się na pieszczoty – kusząco odsłaniając szyję. Oczywiście, że poza pocałunkami liczył w tym momencie na coś więcej.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Tak jak z początku strasznie się obawiał do czego zmierzała zainicjowana przez Mitrę rozmowa, tak teraz nie było u wampira nawet śladu po niepokoju i zmartwieniu, które towarzyszyły mu jeszcze chwilę temu. Nie zapomniał o tym, co powiedział mu przed chwilą Mitra, ani też nie zamierzał zignorować jego słów. Nadal o tym wszystkim doskonale pamiętał i do tej pory z należytą powagą kontynuowałby ten temat, gdyby Mitra nie zmienił tematu. Oczywiście Aldaren nie miał tego ukochanemu za złe i nie zamierzał na siłę go drążyć, choć wszystko co oboje chcieli powiedzieć w tej sprawie, zostało wypowiedziane. Do tego nawet przez moment nie wyglądał tak, jakby całkiem odsunął ten temat na boczne tory. Doskonałym dowodem na to, było to, że widać było po nim, że naprawdę jest gotowy się poprawić i to nie tylko dla Mitry i przez to, że jego ukochany tak chciał. Był zdeterminowany zmienić się dla ich związku. Dla szczęścia ich obojga.
        Aldaren parsknął szczerze rozbawiony, gdy Mitra zawarczał uroczo, choć bez wątpienie miał być to mrożący krew w żyłach ryk okrutnego pradawnego. Bez wątpienia nie nadawał się na krwiożercza bestię, przed którą drżeli nawet najodważniejsi rycerze. Był za to jednym z tych przeciwników, którzy potrafią rozłożyć na łopatki najgroźniejsze monstra samą swoją dobrocią i urokiem osobistym. Tak jak to właśnie uczynił ze straszliwym krwiopijcą, który całkiem stracił dla niego głowę i już nawet miał coraz większe trudności z racjonalnym myśleniem, gdy tylko ten straszliwie uroczy, nekromancko niebiański smok był przy nim.
        Tego, że Mitra wejdzie mu na kolana, w ogóle się nie spodziewał, a jeszcze bardziej tego, że nekromanta tak szybko odnajdzie się w nowej sytuacji i z prawdziwą łatwością da się na powrót pochłonąć czułościom z tą samą pewnością i spokojem, jakby siedział po prostu obok, a wampir nie był w połowie rozebrany. To było nowe doznanie również dla Aldarena, bo nie tylko bardzo długo nie był w poważnym związku. Przy Mitrze uczył się tego po prostu od samego początku, gdyż prawdopodobnie nawet nie byliby przez chwilę z sobą, gdyby postanowił wykorzystać na nim doświadczenie, które zdobył przez wszystkie swoje lata. Niebianin przez swoje przeżycia i fobie potrzebował innego podejścia, niż znaczna większość mieszkańców Alaranii, lecz Aldarenowi nigdy to nawet w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało.
        Już na samym początku przecież wiedział, że związek z nekromantą nie będzie tym samym co już wampir zdążył przeżyć, że nie będzie to wcale prosty związek, a jednak podjął się tego wyzwania. Nie było lekko, bywały momenty, w których był bliski się poddać, ale nigdy nie żałował podjętej przez siebie decyzji, po powrocie z Thulle. Cieszył się ze wszystkich trudności, jakie spotkały ich oboje aż do tego momentu, bo był przekonany, że bez nich... nie czuliby teraz tego błogiego szczęścia. Nawet jeśli nadal będą zdarzały się im potknięcia, przy dalszym rozwijaniu ich związku, nie obawiał się ich i był na nie gotowy, bo wierzył, że od teraz będzie już wyłącznie lepiej, bez względu na to, jakie przeszkody spotkają na swojej drodze.
        Nie powinno więc dziwić, że choć pozwolił się oddać przyjemności i odwzajemnić czułości ukochanego, to jednak pozostawał ostrożny i sam badał nową sytuację, w której oboje się znaleźli. W pierwszej chwili pogładził Mitrę delikatnie po ramieniu, nim w końcu zdecydował się go objąć i niewiele myśląc, po prostu przez przypadek, dla własnej wygody, oparł drugą dłoń na kolanie niebianina. Choć zaraz ją lekko oderwał, zaalarmowany dźwiękiem, który wydał z siebie nekromanta.
Nie zdążył jednak całkiem zabrać ręki i położyć jej gdzieś indziej, a przy tym szczerze przeprosić partnera, gdyż ten nie tylko uniemożliwił wampirowi całkowite cofnięcie dłoni, ale również z powrotem położył ją sobie na kolanie. Przytrzymał ją przy tym, prawdopodobnie po to, by mieć pewność, że Aldaren jej już nie zabierze.
        Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, po prostu spojrzał z czułością i troską na błogosławionego, chcąc wybadać, czy rzeczywiście nie będzie mu to przeszkadzało. Rozluźnił się po chwili na powrót, gdy nie dostrzegł najmniejszej oznaki protestu czy nie zadowolenia ze strony narzeczonego, a przy tym delikatnie pogładził kciukiem jego kolano, jakby chciał się utwierdzić w prawdziwości tej niezwykłej i nowej dla nich sytuacji.
        - One są przeznaczone wyłącznie dla ciebie - mruknął z pobrzmiewającą w głosie rozkoszą, a gdy chwilę po tym Mitra zadał swoje pytanie, zaśmiał się krótko rozbawiony. Zbliżył swoją twarz do ukochanego i potarł delikatnie swoim nosem jego, uśmiechając się przy tym uwodzicielsko.
        - Nigdy bym nie przypuszczał, że smoki mogą być tak leciutkie - powiedział z miłością, muskając swoimi ustami wargi niebianina, oczywiście nawiązując do porównania Mitry do smoka sprzed kilku chwil.
        Ich czułościom nie było końca, a gdy dłoń błogosławionego zanurzyła się w ciemnych, pozlepianych przez wodę kosmykach nieumarłego, skrzypek specjalnie zaczął się nadstawiać do mierzwiącej jego włosy dłoni, starając się nie odrywać ust od ukochanego, łaknąć po prostu jak najwięcej jego pieszczot i czułości. Nie protestował, gdy jego narzeczony zaczął obsypywać pocałunkami jego twarz i powędrował w stronę ucha wampira. Aldaren poddał się temu, dając wyrozumiale Mitrze możliwość samodzielnego zwiedzania i odkrywania kolejnych zakamarków związanych z okazywanymi wzajemnie czułościami. Spiął się nieznacznie, gdy poczuł usta Mitry nieco poniżej swojego ucha, co spowodowało że zadrżał lekko i odetchnął zaraz głęboko ponownie się rozluźniając. Nawet zamruczał przy tym przez moment.
        Był wręcz oczarowany przez Mitrę i jego pieszczoty... Nie - był jak zahipnotyzowany. Całkowicie dał się pochłonąć czułościom okazywanym przez jego ukochanego i jak pod wpływem jakiegoś zaklęcia, zaczął błogosławionego całować delikatnie i z pasją po szyi. Skubać delikatnie zębami jego skórę na szczęce. Zabrał dłoń z kolana ukochanego by ująć nią jego policzek i by niebianin mógł na niej oprzeć swoją lekko odchyloną głowę. Drugą zaś pogładził jego ramię, powędrował nią łagodnie do karku blondyna, by z niego zsunąć się delikatnie wzdłuż kręgosłupa aż ostatecznie oplótł ukochanego z powrotem w pasie, nieco mocniej przytulając go do siebie, gdy w jednej chwili bez słowa ostrzeżenia, ale przy tym bardzo powoli i niezwykle łagodnie zatopił swoje kły w jego delikatnej szyi.
        Aldaren nie wyjął swoich kłów od razu, jak tylko przebił skórę nekromanty, tak jak to miało miejsce poprzedniego dnia. Przez chwilę spijał krew ukochanego wgryziony w jego szyję, delikatnie przytulając go do siebie i gładząc po policzku, aby po niespełna minucie ostrożnie wyjąć je z szyi Mitry i po prostu posilać się już wyłącznie przez zlizywanie krwi wypływającej z tych dwóch niewielkich ranek. Skrzypek był bardzo rozluźniony i nadal miał przepełnione rozkoszą, rozmarzone spojrzenie. Prawdopodobnie gdyby nekromanta rozegrał to inaczej, wampir odmówiłby napicia się jego krwi tego dnia, a tak nie miał nawet jak odmówić, bo wszystko działo się pod wpływem chwili, gdy zmysły i uczucia grały pierwsze skrzypce, a nie rozsądek.
        Mimo tego, że Aldaren był zrelaksowany i spokojny, bardzo mocno się kontrolował by nie przesadzić. Po krótkiej chwili pocałował czule lekko zaczerwienione miejsce, w które jeszcze chwilę temu się wgryzał, a po tym złożył łagodny, krótki pocałunek na ustach swojego lubego. Oblizując sobie powoli usta, spojrzał na niego z bezgraniczną miłością i nieukrywanym pożądaniem oczami, w których bezkresny, lazurowy błękit pochłaniał pod sobą krwistą czerwień, po której uderzenie serca później nie było nawet śladu.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Któż by pomyślał, że to tak się potoczy? Że w ogóle w trakcie tego krótkiego wyjazdu ich związek nabierze takiego rozpędu? Nie dość, że coraz lepiej się dogadywali i rozumieli, to jeszcze całkiem sprawnie pokonywali kolejne przeszkody związane z bliskością i kontaktem fizycznym. Gdyby Mitra na chwilę się zatrzymał i spojrzał na to z boku, z pewnością sam byłby zaskoczony. Był tak blisko Aldarena, ich kontakt był tak intymny. Siedział na kolanach półnagiego partnera, dotykał go, czuł jego bliskość, a jednak nie powodowało to jego dyskomfortu, a wręcz przeciwnie – zachęcało do czegoś więcej. A że jego ukochany był bardzo czuły, cierpliwy i wspierający, błogosławiony chętnie eksplorował zupełnie nowe dla siebie rejony, samemu starając się dawać odpowiednie sygnały, by oboje mogli cieszyć się tą chwilą. Skrzypek odczytywał go bezbłędnie – doskonale wiedział kiedy może go śmielej dotknąć, objąć, pieścić tak jak nigdy wcześniej. Mitra był wniebowzięty i chyba jeszcze bardziej zakochany niż do tej pory. O ile to w ogóle możliwe.
        Moment ze złapaniem za kolano był trochę krytyczny, bo dla obu stanowił nowość – błogosławiony wiedział, że będzie musiał być bardziej zdecydowany w okazaniu swojej aprobaty, by swoją odruchową reakcją nie zrazić swojego partnera. Ten doskonale go zrozumiał, a to jak delikatnie pogładził go kciukiem stanowiło najmilsze zapewnienie, że nigdzie tej ręki nie zamierza przesuwać. Wtedy Mitra odpuścił i puścił jego nadgarstek, cały czas się uśmiechając, na zmianę czule i radośnie. Wrócił do pieszczot, choć nie odpuścił, by przy okazji zamienić z ukochanym kilka słów. Było mu tak miło, gdy Aldaren zapewniał go o swojej miłości, tak się cieszył. No i to, że jego partner cały czas miał nastrój na żarty i po podszytym szczerą troską pytaniu o to, czy Mitra nie jest za ciężki, odpowiedział nawiązując do tych smoków sprzed chwili. Błogosławiony cichutko się zaśmiał.
        - Rrrr! – spróbował znowu zawarczeć, ale tym razem zabrzmiało to raczej jak mruczenie kota, z groźnym rykiem niewiele miało wspólnego. Nie umiałby udawać groźnego w tej chwili, nawet się nie starał – wolał skupić się na swoich prawdziwych emocjach i pragnieniach. I poznawaniem tego, czego pragnął jego ukochany – to odkrywanie nieznanego było ekscytujące i naprawdę niezwykle przyjemne.
        Głaskanie po głowie Mitra już znał – to była pieszczota, która zawsze była przez Aldarena mile przyjmowana, ale teraz, gdy błogosławiony trochę gwałtowniej mierzwił jego włosy, wyglądało na to, że skrzypkowi było jeszcze milej. Poświęcił na to chwilę czasu, nim spróbował odnaleźć kolejne z jego wrażliwych na pieszczoty miejsc. Tym razem jednak chyba nie trafił za dobrze – może wampir go nie odtrącił, ale nie był też tak zachwycony jak przed chwilą, a przez moment wydawał się być wręcz lekko spięty. Mitra odnotował, że nie tędy droga, ale nie zniechęcił się tak od razu – spróbuje później, nieco inaczej. Na ten moment oddał pałeczkę Aldarenowi.
        Powiedzieć, że skrzypek miał w tym momencie nad nim całkowitą władzę nie byłoby wcale przesadą. Błogosławiony zupełnie poddał się jego pieszczotom, każdy pocałunek wywoływał w nim przyjemne dreszcze, a niektóre wręcz jęki rozkoszy. To delikatne podskubywanie zębami również mu się podobało, choć za pierwszym razem gdy skrzypek się do tego posunął, nekromanta cicho zachichotał – nie przez łaskotki, a po prostu, z przyjemności i tego jakie to było urocze i przyjemne jednocześnie.
        Tego, co Aldaren robił w tym czasie z rękami, Mitra jakby nie śledził. Czuł jak jego dłonie się przesuwały, chętnie oparł głowę na podstawionej ręce, delikatnie poddał się objęciom drugiej – tak jak kot porusza się podczas głaskania, delikatnie wyginając plecy.
        Ukąszenie przyszło niespodziewanie, wyrywając z ust błogosławionego głośny jęk – mieszankę zaskoczenia, lekkiego bólu i rozkoszy. Aż dreszcz przeszył jego ciało, ale zamiast zaprzeć się czy wręcz odepchnąć swojego partnera, objął go mocniej, trochę nawet ciągnąc go za włosy, na których nieświadomie zacisnął palce. Zaraz jednak się rozluźnił i cicho stękając z przyjemności, poddawał się temu jak jego ukochany posilał się jego krwią. Osobliwy ból łączył się z rozkoszą, Mitra wydawał z siebie cichy jęk za każdym razem, gdy jego ukochany brał kolejny łyk. To było wręcz odurzające – choć dość gwałtowny upływ krwi osłabiał błogosławionego, ten chciał by to nigdy się nie skończyło… A może wręcz by Aldaren spróbował trochę mocniej, by zaczął mocniej ssać, by go bardziej do siebie przycisnął albo może przycisnął go do łóżka…
        Nieprzyzwoite, całkowicie dla niego nietypowe myśli, zostały przerwane, gdy jego ukochany wyjął kły z jego szyi. Mitra znowu zakwilił, mocno wtulając twarz w dłoń Aldarena, całując go po palcach, które przez moment znalazły się w zasięgu jego ust. Odrobinę kulił się i zaciskał kolana, nieświadomie tłumiąc w sobie te pragnienia, które tak w nim buzowały i tak bardzo chciały wydostać się na wolność. Jednak tam, gdzie dotykał go jego narzeczony, był rozluźniony i miękko poddawał się objęciom i pieszczotom. Wzdychał pod wpływem pocałunków, a gdy Aldaren skończył się posilać i pocałował go w usta, sprawiał wrażenie jakby wręcz rozpuszczał się w jego ramionach, tak ufny, rozluźniony i zadowolony był. Spojrzał ukochanemu w oczy – w jego własnym spojrzeniu była gorączka, cała burza emocji. Radość, miłość, satysfakcja, ogromne pragnienie, ale też ogromna frustracja, że nie miał absolutnie pojęcia co z tym zrobić. To jak skrzypek oblizał usta wcale nie pomagało, tak samo jak jego spojrzenie. Mitra widział w jego oczach, że wystarczyłby jeden sygnał, by zerwali z siebie ubrania i w końcu skonsumowali swój związek… i jednocześnie pragnął tego i się obawiał. Sfrustrowany przygryzł wargę, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób wcale nie pomaga, bo po tych wszystkich pieszczotach był trochę potargany, blady od utraty krwi, ale z ustami karminowymi od pocałunków. Spojrzenie Aldarena było niby dzikie i namiętne, ale świadome – to od Mitry zależało co zrobią dalej. Tylko… on sam nie wiedział co ze sobą zrobić.
        - Tak bardzo cię pragnę – szepnął. – Ale tak bardzo mnie to przerasta – wyznał, spuszczając lekko wzrok, ale zaraz zerkając ponownie na swojego partnera. Poprawił odrobinę pozycję, w której siedział na jego kolanach, przysuwając się. Pocałował go delikatnie w usta, rejestrując to jak inny miały teraz smak, ale niespecjalnie się tym przejmując. Wtulił twarz w jego dłoń, przymykając przy tym z przyjemnością oczy, a później ujął go za tę rękę i zaczął ją całować. Najpierw palce, później jej wierzch, następnie nadgarstek. Zerkał co jakiś czas na swojego partnera, bardzo uważnie obserwując jego reakcje – jak uczeń pytający swojego drogiego nauczyciela czy dobrze mu idzie. Po chwili dał spokój z ręką i wrócił do jego twarzy, konkretniej do żuchwy i okolic ucha, gdzie wcześniej przerwał. Metodycznie, ale z olbrzymią własną przyjemnością, szukał tych miejsc na ciele partnera, które poruszone sprawiały mu szczególną przyjemność.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Gdyby tylko Mitra wiedział jak bardzo Aldaren go pragnął. Jak bardzo igrał z żądzami wampira. Skrzypek wręcz resztkami szarych komórek trzymał nad sobą kontrolę i nie pozwalał w pełni dać się ponieść wyjątkowości tej chwili. W przeciwnym wypadku przyszłość ich związku zawisłaby na bardzo cieniutkim włosku, łamiącym się od samego patrzenia na niego. Już samo ugryzienie nekromanty w szyję oraz napicie się jego krwi było bardzo ryzykowne i poważnie mąciło nieumarłemu zmysły - jeden nieostrożny ruch i mógłby się dać temu pochłonąć bez reszty, aż nie zorientowałby się, że zamiast swojego ukochanego, trzymałby stygnące, sztywniejące ciało.
        Dlatego, póki nie było jeszcze za późno, Aldaren oderwał delikatnie swoje usta od miękkiej szyi błogosławionego i po prostu przez moment się w niego wpatrywał drapieżnie, odzyskując wewnętrznie panowanie nad sobą. Czuł oczywiście, że Mitra niemalże się rozpływał w jego objęciach z każdą wypitą kroplą krwi coraz bardziej, trudno byłoby nie zauważyć jak dobrze było blondynowi i chociażby z tego powodu wampir postanowił w końcu przerwać ten krwawy pocałunek. Pił krew nekromanty z myślą, że gdyby przeholował, niebianin nie zawahałby się go powstrzymać, aby nie dopuścić do tragedii. Jednakże w przypadku, gdy i Aldaren i Mitra pragnęli więcej... nie było nikogo, kto czuwałby nad bezpieczeństwem błogosławionego, który w tym momencie prawdopodobnie zawdzięczał życie wyłącznie resztkom zdrowego rozsądku nieumarłego.
        - Przestań - powiedział z gorączką w głosie skrzypek, gdy jego ukochany przygryzł sobie wargę. - Bo zaraz stąd wyjdę - zamruczał z groźbą w oczach. Ani trochę nie żartował, ale też nie było wątpliwości, że po prostu kierował się troską o swojego partnera, nad którym prawdopodobnie w tej chwili w pełni przejęły kontrolę emocje. Ujął Mitrę pod brodę i pocałował go jednocześnie łagodnie i zaborczo. Ledwo sam nad sobą panował niemalże znajdując się na skraju szaleństwa.
        - Wiem najdroższy - westchnął z ustami niemalże przy jego własnych.
        Miał mętlik w głowie, bo sam strasznie pragnął w tej chwili niebianina, można by nawet rzec, że boleśnie go pragnął, czegoś więcej. Praktycznie na samym początku ich związku obiecał jednak Mitrze, że to on będzie przesuwał granice i choć skrzypek już kilka razy złamał tę obietnicę, w tak ważnym dla nich momencie, nie zamierzał tego robić. Wiedział, że gdyby za bardzo się pospieszył, jedynie zniszczyłby to, o co przez tyle czasu tak pieczołowicie dbali i rozwijali. Obawiał się jednak przerwać tę chwilę z powodu zwykłej troski, bo aż za dobrze wyryła się w jego pamięci sytuacja, gdy pierwszy raz Mitra pokazał mu swoje skrzydła. Wtedy też Aldaren kierowany był zwyczajnym szacunkiem do swojego partnera oraz troską, a nic dobrego z tego nie wynikło. Nie wiedział jednak ile da radę "spokojnie" wytrzymać i czy jeśli tego wieczoru do czegoś między nimi dojdzie... czy Mitra udźwignie to psychicznie, czy będzie na to gotowy. Sam przecież przed chwilą powiedział, że go to przerasta, a mimo to zamiast przerwać ich bliskość w tym momencie, brnął dalej.
        - Również cię strasznie pragnę, najdroższy - mruknął, gładząc delikatnie jego policzek i patrząc mu z ogromną miłością w oczy, dla niego Aldaren był w stanie zrobić absolutnie wszystko i to bez najmniejszej chwili zawahania. Wystarczyłoby tylko jedno słowo. I właśnie dlatego, zdecydował się przerwać to teraz, póki jeszcze nie stracił do końca zmysłów przez pożądanie.
        - Aniele... - szepnął łagodnie, obserwując z rozmarzeniem, jak nekromanta całował jego palce, dłoń, nadgarstek, przy którym Aldaren lekko zadrżał i stracił na moment wątek.
        Całkowicie się jednak rozkojarzył, gdy Mitra znów zaczął obcałowywać jego twarz i zbliżył swoje usta w okolice ucha i niżej. Mięśnie wampira ponownie się napięły, a on lekko zadrżał, jego oddech stał się jakby cięższy.
        - Przestań - wysapał bardzo cicho, ale z napięciem w głosie. - Doprowadzasz mnie do szaleństwa - dodał, a może raczej ostrzegł nekromantę. Nie wiedział jednak jak mógłby go przekonać, że to wcale nie była jakaś kusząca zachęta do dalszego poszukiwania wrażliwych miejsc na ciele skrzypka.
        W pewnym momencie objął delikatnie partnera i odchylił się do tyłu, pozwalając ciału bezwładnie opaść na posłanie, na którym siedzieli, pociągając przy tym oczywiście blondyna ze sobą. Miał nadzieję, że tym sposobem zdoła ocucić niebianina, chociaż na moment wyrwać go z obecnego stanu.
        - Mitro... proszę. Nie chcę zrobić ci krzywdy. Nie chcę byś miał później tego żałować. Nie chcę niszczyć naszego związku. I nie chodzi wcale o to, że nadal nie traktuję cię w pełni jak swojego partnera. Po prostu nie chcę tego, jeśli ty nie jesteś pewien, że tego chcesz. Jeśli się obawiasz i jeśli czujesz, że cię to przerasta - powiedział łagodnie, patrząc ukochanemu w oczy trzeźwym spojrzeniem i gładząc go delikatnie po policzku. - Mamy przed sobą jeszcze całą wieczność, Prasmok się przecież za godzinę nie obudzi - dodał, mając nadzieję, że to przekona Mitrę do tego, by nieco powściągnąć swoje żądze, o ile na ten moment ich całkowicie nie opanować.
        - Przez ciebie, przez twoje usta, przez twój dotyk tracę zmysły. Kocham cię i nie chcę cię stracić - mruknął z bezgranicznym oddaniem i krótko, niewinnie pocałował Mitrę w usta. Chciał tym zakończyć tę chwilę pełną uniesień i pożądania, a jednocześnie chciał zaznaczyć, że między nimi nic się nie zmieniło, że nadal są parą i jest między nimi po prostu dobrze.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Tak źle chyba jeszcze nigdy między nimi nie było… Albo też tak dobrze, bo i tak można było na to patrzeć. Gdyby Mitra był inny, z pewnością mieliby przed sobą szalenie miły, intymny i zmysłowy wieczór. Nie można jednak w jednej chwili wyzbyć się wszystkich swoich demonów i choć błogosławiony w tym momencie zdawał się o nich zupełnie nie pamiętać to nie wiadomo kiedy to one postanowią o sobie przypomnieć.
        Mitra wbrew pozorom o nich nie zapominał. Mimo iż z zewnątrz wydawał się być całkowicie zatracony, a w środku też czasami myślał tylko o tym, jak mu dobrze w ramionach ukochanego i jak bardzo pragnie jego dotyku, czułości i pieszczot, co jakiś czas odzywał się surowy głos jego podświadomości mówiący na zmianę „przesadzasz” i „nie dasz rady”. Nie po to, by podkopać jego pewność siebie i z niego zakpić, a raczej ze współczuciem osoby, która musi przemówić do osoby po wypadku, że jeszcze potrwa nim wróci do pełni zdrowia. Niech próbuje… ale niech się nie zapędza, jeśli nie chce cofnąć się w swoich postępach do być może wręcz samego początku. Albo by stało się jeszcze gorzej. Pierwszą taką poważną próbą było to jak Aldaren zaczął pić jego krew prosto z szyi – Mitrze było przy tym tak przyjemnie, był tak podniecony. Zdołałby odmówić skrzypkowi, gdyby ten wziął o łyk za dużo? Albo gdyby pragnienie przejęło nad nim kontrolę? Mitra był przekonany, że tak, choć nie wykluczał, że mogłoby mu to przyjść z trudem. Bardzo podobało mu się to uczucie utraty krwi, mógł sam nad tym nie zapanować albo być zbyt słabym, by oprzeć się ukochanemu… rozważania były jednak czysto akademickiej natury, bo wampir sam przestał nim jeszcze w ogóle Mitrze zakręciło się w głowie z osłabienia – o rozkoszy wszak nie mówimy, bo wtedy Ren nie mógłby nawet wziąć pierwszego łyku.
        Im dalej jednak to wszystko szło, tym mniej błogosławiony słuchał głosu rozsądku. To co czuł wręcz paliło go od środka – jak gorączka, ale zdecydowanie taka, której nie chciało się ugasić, a jeszcze podsycać. Gdyby nie cugle własnych lęków już dawno przeszliby do konkretów, a Mitra nie musiałby przyznawać się na głos do tego jak bardzo „chciałby, a boi się”.
        Upomniany przez skrzypka w pierwszej chwili nie wiedział o co mu chodzi, ale szybko to do niego dotarło. Uśmiechnął się niewinnie i przepraszająco, co w zamierzeniu miało ukrócić jego zalotność, ale w rzeczywistości pewnie tylko dolało oliwy do ognia pożądania, jaki buzował w wampirze. Przeprosił i zdecydował się na wyznanie tego co nim wewnętrznie targa. Spotkał się ze zrozumieniem i mylnie uznał, że to wystarczy i że delikatnymi pieszczotami wygasi pragnienie, które oboje odczuwali. Oj bardzo się mylił i to nie tylko przeceniając samokontrolę Aldarena, ale również swoją własną. Wydawało mu się, że taki powrót do niewinnych pocałunków w rejonach, które nie były zakazane, pozwoli mu się uspokoić, ale każde głębsze westchnienie, jęk czy poruszenie skrzypka tylko zaostrzało jego apetyt na więcej. Tak bardzo chciał sprawić mu przyjemność, tak bardzo podniecało go, gdy odnajdywał kolejne czułe miejsca na jego ciele. Podążał tym szlakiem jak spragniony słyszący szum wody, nie bacząc na niebezpieczeństwa szlaku, którym szedł.
        Pierwszą nieśmiałą próbę przerwania tego szaleństwa przez ukochanego Mitra niestety zupełnie zignorował, choć nie zrobił tego specjalnie. Był po prostu przekonany, że to westchnienie skrzypka było tylko dowodem tego, że dobrze się spisywał – tak rozmarzone miał spojrzenie, tak ciepły i miękki głos…
        ”Przestań” wystarczyło jednak, by Mitra pojął, że to wcale nie było westchnienie rozkoszy. Ostrożnie wycofał się z pieszczot, bez gwałtownych ruchów, z lekką tęsknotą jakby robił to wbrew sobie. Mgła pożądania zaczęła mu schodzić jednak z oczu i coraz lepiej pojmował sytuację. Trochę miał do siebie żal – przez to, że prawie doprowadził Aldarena do szaleństwa i jednocześnie przez to, że to przez swoje lęki nie mógł na to pozwolić. Bo gdyby tylko lepiej radził sobie ze swoimi emocjami i złymi wspomnieniami, mógłby powiedzieć „Chrzanić to” i pozwolić by wampir zrobił z nim co chce. I czego pewnie wtedy chcieliby oboje…
        Nekromanta krzyknął krótko z zaskoczenia, gdy nagle Aldaren się przewrócił i pociągnął go na siebie. Wystraszył się czy jego partnerowi coś się nie stało, ale gdy na niego spojrzał od razu pojął, że to nic groźnego – skrzypek zrobił to z premedytacją. Oboje w tym momencie półleżeli na łóżku – wampir na plecach, z nogami spuszczonymi na ziemię, a Mitra korpusem na nim, a nogami obok, w dość niewygodnej pozycji, której jednak nie śmiał zmienić. Trwał w bezruchu, jedną dłonią opierając się o tors ukochanego, a drugą o posłanie obok jego głowy. Ciężko przełknął ślinę - bo choć już wcześniejsze słowa trochę go przywołały do porządku, ten upadek już w pełni wyrwał go z amoku. Patrzył na Aldarena mimo to trochę zdezorientowanym wzrokiem, powoli wycofując się, by na nim nie leżeć. Zamarł jednak ponownie, gdy skrzypek zaczął do niego mówić. Patrzył na niego trochę oszołomiony i z każdym słowem coraz bardziej zmieszany i skruszony aż w końcu spuścił wzrok i wpatrywał się w jego tors. Pocieszające pieszczoty ukochanego pomogły mu na niego zerknąć raz czy dwa razy, ale i tak palił go ogromny wstyd. Dosłownie - policzki miał zaróżowione, a gdyby nie niedawna utrata krwi to pewnie byłyby wręcz czerwone.
        - Ja ciebie też - odpowiedział cicho na jego wyznanie miłości, a pocałunek przyjął bez oporów. Później na chwilę zacisnął wargi.
        - Przepraszam - westchnął, opierając czoło o jego tors i już nie podnosząc głowy, mówiąc do jego piersi. - Poniosło mnie… Tak bardzo tego chciałem i tak bardzo było im dobrze… Ale masz rację. Nie dałbym rady. Nie teraz. Dobrze, że byłeś rozsądny za nas oboje.
        Błogosławiony podniósł wzrok na Aldarena, jakby sprawdzał czy mu wybaczono. Później zsunął się z niego i usiadł na łóżku, drapiąc się z zakłopotaniem po karku, tak jak to czynił często jego ukochany.
        - Nie potrafiłem ci się oprzeć - wyznał. - Znaczy, oczywiście nie tak zupełnie, no bo jak kazałeś mi przestać to usłyszałem, ale… Nigdy nie było mi tak dobrze. Nie wiem jak wiele bym jeszcze był w stanie przyjąć tego dnia, ale to co zrobiliśmy było absolutnie cudowne. Tak bardzo nie chciałem przerywać, ale wiem, że wiele więcej nie byłbym w stanie, że w pewnym momencie bym tego już nie udźwignął. Chyba… Przepraszam, że tak cię kusiłem. To nie było celowe, po prostu tak bardzo mnie cieszył każdy moment, gdy okazywałeś, że jest ci przyjemnie, że czułem jakbym dostawał od tego nowych sił. A… to jak mnie ukąsiłeś… - Mitra aż głębiej nabrał tchu i poruszył się niespokojnie, zaciskając nogi, bo znowu poczuł ten osobliwy dreszcz co wtedy. Dłonią zasłonił miejsce ugryzienia, jakby to miało mu pomóc się uspokoić.
        - Mógłbyś robić to zdecydowanie częściej - wyznał, płoniąc się przy tym i uciekając wzrokiem. - To było… niesamowicie przyjemne. Aż… nie chcesz wiedzieć co mi wtedy przychodziło do głowy - uciął, bo zdawało mu się, że to wyznanie i tak nie przejdzie mu przez gardło, a nawet gdyby to wcale nie poprawiłoby sytuacji. Zamiast tego zebrał w sobie odwagę, by spojrzeć na swojego ukochanego.
        - Sądzisz, że kiedyś… - zagaił. Zaraz jednak parsknął i pokręcił głową jakby ganił własną głupotę. Czule ujął Aldarena za dłoń.
        - Pójdę się przewietrzyć - oświadczył. - Może chłodne powietrze pomoże mi się uspokoić, bym jakoś zdołał zasnąć mimo tych wszystkich dzisiejszych emocji. I przy okazji trochę się przemyję przy studni, nie chce mi się lecieć aż do Kotła…
        To powiedziawszy Mitra usiadł na brzegu łóżka, ale jeszcze nie wstał. Przez ramię zerknął na swojego partnera, uśmiechając się do niego z czułością.
        - Ale… Wiesz, było warto - oświadczył, a jego uśmiech stał się przy tym trochę szelmowski. Niech to, naprawdę uważał, że było warto! Ale nie było warto przeginać, więc szybko wstał i złapawszy tylko za ręcznik, wyszedł na zewnątrz, w progu obracając się do Aldarena i zapewniając, że zaraz wróci.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        To był szalony wieczór, po szalonym dniu... kilku ostatnich dniach. I chyba pierwszy raz od dłuższego czasu dał się tak bardzo ponieść namiętności. Prawdę mówiąc nie pamiętał nawet kiedy ostatnim razem ktoś rozpalił w nim taki żar. Naprawdę wiele by dał, aby dać się temu pochłonąć bez reszty aż nie została by z wampira jedynie kupka popiołu, jednakże nie mógł na to pozwolić dla dobra Mitry i ich związku. Nawet jeśli jego partner obecnie wyglądał tak, jakby sam bardzo wiele namiętności chciał tego dnia doświadczyć. Podejrzewał jednak, że mimo tego jak bardzo niebianin był obecnie zawładnięty tą intymną chwilą, nie dałby rady psychicznie udźwignąć, jeśli doszło między nimi do czegoś więcej. Albo później nie czułby się z tym najlepiej. Jednakże, być może gdyby błogosławiony nie wyznał tego co czuje, że bardzo by chciał, ale go to przerasta, może Aldaren w pewnym momencie by się zatracił w tej wyjątkowej chwili na tyle, by rzeczywiście doprowadzić do skonsumowania ich związku. Na szczęście słowa nekromanty miały ogromną siłę przebicia przez targające skrzypkiem żądze i najwyższy priorytet dla niego.
        To w zupełności wystarczyło by ocucić rozsądek Aldarena i by bardziej ostrożnie podchodził do okazywania swoich czułości ukochanemu. Chciał sprawić, żeby Mitra czuł się dobrze i by było mu miło, ale nie chciał dorzucać kolejnych drew do ognia jego pożądania.
        Być może plułby sobie później w brodę, że znów jest zbyt nadopiekuńczy i nie traktuje narzeczonego w pełni jak swojego partnera, jednakże ostatecznie był z siebie dumny i czuł, że dobrze postąpił. Inaczej ten wieczór mógłby nie skończyć się zbyt dobrze, albo miałby przykre skutki dla jednego z nich, albo nawet dla obu. Szczególnie, że Mitra znów dał się ponieść swoim emocjom i pożądaniu, z nowym zapałem zabrał się do wyszukiwania wrażliwych miejsc na ciele wampira. Było to o tyle niebezpieczne, że niektóre z nich mogły obudzić potwora, którego Aldaren nie chciał, by Mitra kiedykolwiek poznał.
        W końcu trzeba było zakończyć całe to szaleństwo i w tym celu wampir postanowił legnąć się na plecy pociągając ze sobą nekromantę, który po prostu wylądował na torsie nieumarłego. Skrzypek podejrzewał, że być może blondyn będzie po tym strasznie oszołomiony i może też przy tym przerażony, jak kot, który wpadł do misy z wodą, ale dzięki temu mógł mieć pewność, że pomoże to lepiej opanować popędy jego ukochanego. Choć gdy patrzył na to jak oszołomiony, a po tym skruszony był błogosławiony, zaczęły go powoli dopadać wyrzuty sumienia. Westchnął i delikatnie gładząc partnera po plecach, podniósł się ostrożnie i bez pośpiechu na powrót do pozycji siedzącej wraz z Mitrą.
        - Nie masz za co przepraszać aniele, bo nie ma za co. Obu nam było dobrze, obu nas poniosło i obaj bardzo byśmy chcieli czegoś więcej, ale czy jest sens się z tym spieszyć? Nie lepiej po prostu na spokojnie rozkoszować się takimi chwilami i się z nimi oswajać stopniowo? - zapytał łagodnie, delikatnie głaszcząc partnera po głowie.
        - To, że mnie kusiłeś, to tak trochę za mało powiedziane - przyznał Aldaren z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie dodawał jednak nic więcej, bo nie chciał przerywać niebianinowi, więc zaraz słuchał go dalej, a czuły uśmiech nawet przez moment nie zszedł z jego twarzy.
        - Wiesz...będąc z tobą szczerym, to domyślam się o czym mogłeś myśleć - przyznał lekko zawstydzony. - Krew jest nośnikiem wielu informacji - dodał i na tym zakończył, wychodząc z założenia, że raczej nie musi tłumaczyć Mitrze o co dokładnie mu chodziło. W końcu nekromanta również był mieszkańcem Maurii i Aldaren dałby obie rękę uciąć, że nie był pierwszym i jedynym wampirem z jakim jego ukochany miał styczność. Zwłaszcza przed ich poznaniem się.
        Kiedy błogosławiony spojrzał na niego i zaczął mówić z pobrzmiewającą w głosie nadzieją, skrzypek aż nabrał więcej powietrza. Co prawda Mitra nie dokończył tego, co chciał powiedzieć, przez co wampir był lekko zawiedziony, bo naprawdę chciał usłyszeć te słowa z ust swojego narzeczonego, jednakże i bez tego domyślił się o co mu chodziło. Ujął go delikatnie pod brodę i pocałował go łagodnie w usta.
        - Na pewno najdroższy - powiedział krótko i chwilę później pozwolił się ukochanemu od niego odsunąć.
        - Tylko nie zmarznij i uważaj na siebie, mój najsłodszy aniele - odpowiedział po oświadczeniu Mitry, że ten się przejdzie, aby ochłonąć. W prawdzie wampirowi też by się przydało, ale chciał dać ukochanemu więcej swobody i możliwości bycia samodzielnym, odpuścił więc sobie wyjście razem z nim i jakoś inaczej upora się z... ukojeniem własnych emocji.
        - Wiem, dlatego masz jeszcze dziesięć sekund, żeby wyjść z chatki, inaczej nie wypuszczę cię z niej aż do wschodu słońca - zaśmiał się z rozbawieniem skrzypek, odprowadzając ukochanego do wyjścia czułym spojrzeniem.
        Westchnął ciężko, gdy został sam i... kompletnie nie wiedział jak miałby sobie poradzić sam ze sobą. Znaczy niby czysto teoretycznie wiedział, ale... świadomość tego, że Mitra mógłby w każdej chwili wrócić, stanowczo go zniechęcała. Burknął z niezadowolenie i frustracją na samego siebie, po czym ugryzł się w nadgarstek, przebijając swoją własną skórę kłami, tylko po to by skupić się na czymś innym. Odetchnął po tym głęboko i pozwolił ranie zregenerować się w mgnieniu oka dzięki krwi narzeczonego. W sumie to pomogło, aby Aldaren mógł się po chwili położyć z w miarę oczyszczonym umysłem, choć wiedział, że z zaśnięciem i tak będzie miał problemy. Wstał z łóżka i poszedł do swoich rzeczy, aby wyciągnąć jakąś swoją koszulę do spania, którą zaraz w końcu na siebie założył.
        Położył się na swoim miejscu na ich posłaniu i oczekiwał powrotu Mitry, choć miał zamknięte oczy i wyglądał jakby spał.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Głaskanie z reguły było techniką, która pomagała poprawić nastrój Aldarena, ale tym razem podziałało również na Mitrę, który po tym co zaszło potrzebował innego rodzaju czułości, bardziej kojącej. Jak zawsze po takich incydentach naszło go na wylewanie z siebie wszystkiego co czuł i co myślał, by jakoś poradzić sobie z tym natłokiem nowych bodźców. Całe szczęście miał najbardziej wyrozumiałego partnera pod słońcem, który go w tej chwili wspierał i wziął też część winy na siebie, choć błogosławionemu wydawało się, że to wszystko było z jego przyczyny – to on wszystko zaczął, to on nadstawił się do tego ukąszenia, to on nie umiał przestać… Nie zżerało go poczucie winy, ale wiedział przy tym, że to jego brak rozsądku doprowadził ich do tego miejsca. Brak rozsądku i brak odwagi jednocześnie, bo gdyby potrafił swobodnie się poddać chwili, nie byłoby problemu, że musieliby przerywać.
        A gdy Aldaren z rozbawieniem przyznał, że „kuszenie to za mało powiedziane” – jakże jemu zrobiło się wstyd! Nie spodziewał się, że akurat on może być tak… Kuszący. A jednocześnie gdy przypominał sobie co robili przed chwilą widział momenty, gdy z rozmysłem robił coś, by zachęcić ukochanego do pieszczot – choćby to jak nadstawił mu szyję.
        Najbardziej Mitrę rozbroiło jednak to kolejne wyznanie – że krew jest nośnikiem wielu informacji. Jakże niewinne i jakże niecne jednocześnie! Błogosławiony gdyby mógł, z pewnością by się zarumienił.
        - Em… - mruknął niepewnie. – No tak… Aż tak wyraźnie to czuć? – upewnił się. – Czy… od tego krew jest lepsza? – dopytał jeszcze, bo w sumie bardzo go to intrygowało. W końcu jednak musiał się pozbierać, a że przebywając z ukochanym tak blisko nie miał szans się uspokoić, zdecydował się na ucieczkę. Aldaren mu tego jednak nie ułatwił, bo gdy zagroził mu, że nie wypuści go do rana jeśli się nie pospieszy… Błogosławiony miał ochotę skorzystać z tej groźby. Przez chwilę. Później umknął, śmiejąc się cicho pod nosem. Nocne powietrze pozwoliło mu trochę otrzeźwieć i już nie miał takich głupich myśli.

        Po wyjściu na zewnątrz Mitra od razu poszedł do studni, kuląc ramiona i pochylając głowę jakby umykał przed deszczem. W sumie sam nie wiedział czemu przybrał taką postawę – czy była to kwestia wstydu po tym, co zaszło w chatce, czy może tego, że przebywa na otwartej przestrzeni bez maski, choć przecież jedynymi osobami, które mogłyby go teraz zobaczyć, byli Aldaren i Ama, a obojgu im ufał i pokazywał się już z odsłoniętą twarzą.
        Po dotarciu na miejsce błogosławiony złożył ostrożnie swoje rzeczy na niewielkiej skrzynce, która chyba służyła temu, by stara wiedźma mogła wygodniej sięgnąć do kołowrotka. Nim jednak wziął się za pobieżną wieczorną toaletę, zerknął jeszcze w kierunku zabudowań. Po domu wiedźmy jedynie prześlizgnął się wzrokiem, dłużej i intensywniej wpatrując się w ich niewielką chatkę. Nie przez to, że podejrzewał o coś Aldarena… Po prostu nie umiał przestać o nim myśleć. Cały czas czuł na szyi dotyk jego ust, ból towarzyszący spijaniu krwi. To jak ręce wampira przesuwały się po jego ciele, w sposób zdecydowanie intencjonalny, ale nie były to złe intencje. Nie mógł przestać o tym myśleć, choć miał przy tym w głowie absolutny chaos. Było mu od tego gorąco i przeszywały go dreszcze, ale nie kojarzące się z chorobą… Doskonale wiedział co to.
        Nekromanta głęboko westchnął, obracając się w stronę studni. Zaczął wyciągać sobie wiadro z wodą, lecz tylko na chwilę był w stanie się na tym skupić i znowu zaczął przypominać sobie to co robili w chatce. Jego myśli zaczęły uciekać w przód – co by to było, gdyby wtedy, gdy sam tego pragnął, ukochany rzucił go o łóżko? Ile by wytrzymał? A jeśli do końca… co byłoby po? Udźwignąłby to co zaszło w chwili namiętności? To straszne, że emocje tak bardzo mogłyby na niego wpłynąć, zaburzyć jego osąd. Jednocześnie jednak pomyślał, że gdy już będzie gotowy, takie zapomnienie się z Aldarenem będzie najsłodszą rzeczą, jaką w życiu doświadczył.
        Wiadro już stało na ocembrowaniu, błogosławiony jednak westchnął głęboko, zdjął je na skrzynkę i bez wahania włożył do niego głowę. Ogarnęło go wręcz bolesne, ale przy tym otrzeźwiające zimno. Chwilę wytrzymał nim wyciągnął głowę z wody, gwałtownie nabierając powietrza. Lepiej. Nie był jeszcze spokojny, ale już myślał trochę spokojniej i jego myśli nie kręciły się tylko wokół zmysłowych chwil z narzeczonym. Zdjął z siebie bluzę i zaczął się myć, ze szczególną uwagą i ostrożnością oczyszczając okolice ukąszenia. Stęknął – rana była bardziej tkliwa niż poprzedniego dnia, pewnie to przez to, że skrzypek pił z niej bezpośrednio. Błogosławiony nie mogąc jej dojrzeć, ogólnie starał się podleczyć tamtą okolicę. Najwyżej rano poprawi.
        Uspokoił się tylko częściowo. Już raczej nie było szansy, by zaatakował Aldarena, ale nadal czuł rozkoszne dreszcze na wspomnienie ich wspólnych chwil. Strasznie mu się to podobało. Gdy szedł do chatki myślał jeszcze o tym wydarzeniu w kontekście ich dzisiejszej rozmowy. Jego ukochany tak dobrze dał mu do zrozumienia, że wie o co chodzi i czego on od niego oczekuje. Przecież przy innych próbach takiej namiętności zachowywał się zupełnie inaczej, kończyło się niezręcznie i ze wstydem. Dzisiaj… też było niezręcznie, ale też przyjemnie, atmosfera była zupełnie inna. Aldaren był tak cudownym partnerem.
        Do chatki Mitra w pierwszej chwili wszedł normalne, ale gdy dojrzał, że jego partner już chyba śpi, zaraz zaczął zachowywać się ciszej i ostrożniej, by go nie zbudzić. Odłożył swoje przybory toaletowe i bluzę obok plecaka i przebrał się za parawanem w piżamę. Do posłania podszedł na palcach, przyglądając się uważnie skrzypkowi. Uśmiechnął się z czułością.
        - Mój najsłodszy – szepnął, nie kryjąc swojego szczęścia. Wsunął się pod kołdrę i położył na boku, patrząc na oblicze śpiącego wampira. Powoli i bardzo ostrożnie wyciągnął do niego rękę i odgarnął mu włosy za ucho. Uśmiechnął się.
        - Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało – zapewnił szeptem. Jeszcze chwilę go tak głaskał i uśmiechał się, po czym delikatnie pocałował go w czoło. - Dobranoc, mój książę.
        Jednak po tym małym incydencie sprzed chwili Mitra nie miał odwagi, by wtulić się w swojego partnera - pod kołdrą odszukał jego dłoń i to do niej się przytulił, po czym zaskakująco szybko jak na niedawne przeżycia zasnął.

        We śnie wszystko było podobne do rzeczywistości i jednocześnie inne. Mitra patrzył na siebie i swojego ukochanego jak leżeli obok siebie i spali. Nie widział otoczenia, tylko ich dwoje. Zwrócił momentalnie uwagę na to, że byli nadzy - przynajmniej od pasa w górę, bo tyle odsłaniała kołdra. Ren spał spokojnie na wznak, on zaś wiercił się niespokojnie, jakby coś mu się śniło albo go uwierało w plecy. W końcu odwrócił się na bok, twarzą do swojego partnera. Z jego pleców osypywały się białe płatki, które skojarzyły mu się z wylinką, znikały jednak chwilę po tym jak opadły na prześcieradło. Im mniej ich było, tym bardziej jego śpiące ciało wydawało się spokojne, choć jedną dłonią nieświadomie zaczęłó wodzić wokół. A gdy natrafiło w końcu na bark Aldarena, przysunęło się i wtulił w niego mocno. W tym samym momencie skóra pod białą wylinką zaczęła delikatnie jaśnieć, aż rozwinęły się z niej… skrzydła? Nie do końca, nie miały takiego kształtu - coś jak smugi światła, delikatna niczym muślin, półprzezroczysta materia skrząca się złotem. Rozwinęły się na całą długość, po czym delikatnie opadły, nakrywając jego i Aldarena, a na koniec rozpływając się jak mgła. Jego śpiące ciało cicho westchnęło z ulgą i błogością.

        Rano Mitra obudził się o świcie, zaraz rozglądając się po pokoju, jakby sprawdzał, czy to faktycznie ta sama chatka w której zasnął. Nieważne było jednak otoczenie, a to, że obudził się obok Aldarena - jego widok sprawił, że błogosławiony zaraz przysunął się do niego z uśmiechem i przytulił się, ale tak by go nie obudzić, bo nie miał do tego serca po tym, co biedak poprzedniego dnia przeszedł. Chwilę cieszył się tą chwilą, po czym wyślizgnął się z łóżka i ubrał się. Wyszedł z chatki jak najciszej i zaraz skierował swoje kroki w stronę domu starej wiedźmy. Zapukał odruchowo, ale zaraz nacisnął klamkę.
        - Amo? - wezwał gospodynię na tyle głośno, by nie zaskoczyć jej gdyby była na parterze, ale też na tyle cicho, by nie obudzić jeśli spała na górze.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Jest bardziej... pobudzająca - odpowiedział wampir z czułym uśmiechem na twarzy. Jeszcze przez chwilę się zastanawiał czy dałoby się to subtelnie wyjaśnić w jakiś inny sposób, ale po tym co zaszło przed chwilą, miał wyjątkowe trudności ze skupieniem się na czymś innym. A już szczególnie na szukaniu innego wyjaśnienia odnośnie czynników wpływających w znacznym stopniu na zmianę smaku krwi u jednej i tej samej osoby. Zwłaszcza, że Aldaren sam nie do końca rozumiał dlaczego tak się dzieje.
        Pocałował delikatnie ukochanego w czoło i dał mu spokojnie wyjść się przewietrzyć. Co prawda jeszcze się z nim przed tym delikatnie droczył, ale specjalnie nie odwlekał w czasie jego wyjścia. Dobrze wiedział, że oboje potrzebowali w pełni dojść do siebie po tych chwilach pełnych namiętności, które przed momentem miały miejsce. Zwłaszcza, że pierwszy raz w ich związku oddali się tak intensywnym czułościom.
        Kiedy został sam odetchnął głęboko, choć wcale lepiej mu się nie zrobiło. Jakby chwilowe odejście Mitry wcale nie zmniejszyło trawiącego wewnętrznie Aldarena ognia, a jedynie pozwoliło mu nadal płonąć bez najmniejszej kontroli. Tak też w sumie po części było, bo przecież wampir bardzo mocno starł się panować nad swoimi emocjami i żądzami, gdy jego ukochany był w pobliżu, ale teraz... Różne niezbyt przyzwoite myśli przychodziły mu do głowy. W pierwszej chwili rozważał, czy nie uporać się ze swoją frustracją, której "objawów" Mitra na szczęście zdawał się nie zauważyć, jednakże obawiał się, że nekromanta mógłby wrócić... w nieodpowiednim momencie. Ponadto skrzypek był wręcz pewien, że nie byłby w stanie spojrzeć po czymś takim partnerowi w oczy. Nie był już przecież smarkatym nastolatkiem, u którego hormony zaczynały dawać o sobie znać. Zrezygnował więc z takiego rozwiązania problemu i nadal zastanawiał się jak sobie z nim poradzić, w czym nachodzące go co rusz inne wizje tego, jak mógłby skończyć się ten wieczór, gdyby wampir nie powiedział "stop", a błogosławiony by się z nim nie zgodził, wcale nie pomagały.
        W końcu zrezygnował z walki z samym sobą i "upuścił" sobie nieco krwi. Chwała siłom wyższym, że był nasycony dzięki krwi ukochanego, więc rana na nadgarstku po tym jak nieumarły przed chwilą sam siebie ugryzł, zagoiła się w mgnieniu oka i nie było po niej ani śladu. To nieco pomogło Aldarenowi dojść do siebie po tych pełnych namiętności przeżyciach. Nie było do końca idealnie, ale lepsze to, niż rzucić się w środku nocy na niebianina i wykorzystać go w brew jego woli tylko po to, by zaspokoić swoje żądze. Tego akurat nigdy by sobie nie wybaczył i niezależnie od tego czy Mitra by mu wybaczył, czy też nie (najbardziej prawdopodobne), wampir wraz z pierwszymi promieniami słońca leżałby gdzieś w lesie bardziej martwy niż zwykle, przebity na wylot ostrą gałęzią. O ile od razu po swoim samobójstwie nie zmieniłby się w kupkę popiołu. Prędzej wepchnie sobie do gardła cały warkocz czosnku, niż zrobi coś tak okropnego swojemu narzeczonemu. Przecież niczym nie różniłby się od tych, co próbowali Mitrę wykorzystywać, gdy zabrali go z lazaretu. Niczym nie różniłby się także od Fausta...
        Westchnął ciężko bardzo przygnębiony tą myślą i podszedł do swoich tobołów, aby wygrzebać z nich jakąś koszulę, w której mógłby spać. Po założeniu jej poszedł się położyć i po prostu czekał tak na Mitrę z przymkniętymi oczami, ale jeszcze nie śpiąc. Był zbyt przygnębiony tym co mu do głowy przyszło, żeby od tak zasnąć. Strasznie się obawiał zaistnienia takiej sytuacji, przez co zaczął się zastanawiać czy nie poprosić następnego dnia Amy o jakiś specyfik, który mógłby mu choć trochę pomóc. Wiedział, że nie będzie to najzdrowsze wyjście i bez wątpienia będzie Mitrze przykro, gdy się dowie, ale... lepiej żeby było mu przykro, że wampir pije jakieś ziółka na zmniejszenie popędu, niż żeby miał znienawidzić skrzypka za to, że ten którejś pięknej nocy nie wytrzyma i po prostu zgwałci swojego ukochanego. Nie mógł do tego dopuścić i Mitra po prostu będzie musiał mu to wybaczyć.
        W pewnym momencie usłyszał jak drzwi od ich chatki się otwierając z cichym, żałosnym skrzypnięciem, a po tym znajome kroki. W jednej chwili całe ciało wampira zesztywniało, jakby zostało zamienione w kamień i omal się przez to nie zdradził. Zaraz, gdy Mitra chyba coś szperał, albo odkładał, Aldaren odetchnął głęboko, żeby się rozluźnić i przewrócił się na bok, leżąc już bardziej naturalnie i wiarygodnie. Było mu strasznie głupio, że tym udawaniem zachowuje się jak dzieciak, ale przez wnioski, do których doszedł, gdy został sam nie umiałby spojrzeć na ukochanego i uśmiechnąć się czule, z zapewnieniem, że wszystko jest w porządku. Nie było. I to nawet w najmniejszym stopniu nie była wina niebianina. To... definitywnie wampir miał problemy ze sobą i swoimi pragnieniami. Z deszczu pod rynnę, jak to mówią.
        Mimo wszystkich obaw, jakie dręczyły skrzypka, gdy tylko nekromanta położył się obok, wszystkie jak jeden mąż, odeszły na dalsze tory. Aldaren ponownie głęboko odetchnął, tym razem dużo spokojniejszy i bardziej rozluźniony, kiedy poczuł na swojej twarzy kojący dotyk ukochanego. Kilka razy poruszył lekko głową, łasząc się do głaszczącej go dłoni, a kiedy Mitra przytulił się do jego dłoni, nieumarły pocałował go w głowę i już bez żadnych trudności był w stanie spokojnie usnąć.

        Noc mu jednak wcale spokojnie nie minęła. Jego obawy dopadły go bezlitośnie w momencie, gdy miał spuszczoną gardę, a przez to nie spał za dobrze. Wiercił się przez dłuższy czas i mamrotał niezrozumiale przez sen, próbując jakoś uporać się z nieprzyjemnymi snami. Pomagało jedynie jak poczuł obok siebie ukochanego, ale i tak nie był w stanie porządnie wypocząć. Przez to był tylko jeszcze bardziej wykończony psychicznie i fizycznie, niż przed pójściem spać, a to przełożyło się na to, że z rana nawet mimo wpadających przez okno promieni słońca, spał jak zabity. I absolutnie nic nie było go w stanie obudzić. Począwszy od spania praktycznie bez poduszki i w bardzo dziwnej, oraz niewygodnej pozycji - niby to na brzuchu, a jednak bokiem. Nie zarejestrował w ogóle, że Mitra się do niego z rana przytulił, ani też tego, że wstał z posłania i gdy tylko się wyszykował, wyszedł z ich chatki. Niewiele brakowało, by rzeczywiście uznać wampira za martwego nieumarłego.

        W domu Amy było bardzo cicho i panowała taka atmosfera jakby od dawna nie było tu żywego ducha. Jedynie siedzący w głębi domu na belce pod sufitem Ni'hil przywitał nekromantę donośnym, krótkim krakaniem i nic poza tym. Dopiero po tym jak Mitra zawołał staruszkę, ta można powiedzieć, że pojawiła się za nim. Próbowała wejść do swojego domu, ale blondyn stał w wejściu i uniemożliwiał to staruszce z koszem pełnym ziół i leśnych owoców.
        - Mitro - powiedziała dość surowo, patrząc błogosławionemu hardo w oczy. Westchnęła i wcisnęła się jakoś obok niego, do środka, zmierzając od razu do kuchni. - Cóż cię do mnie sprowadza, kochanieńki, tak z samego rana? - zapytała, rozpakowując koszyk na kuchenny blat. Widać po niej było, że coś jeszcze chodziło jej po głowie, ale zachowała to dla siebie. Najwyżej wykorzysta to w strategicznym momencie, gdy będzie chciała pozbyć się nekromanty ze swojego domu.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Mitra nabrał się na to, że jego ukochany śpi - nawet gdy wampir nadstawiał się na pieszczoty i nawet dał mu buziaka, błogosławiony był pewny, że skrzypek robi to wszystko przez sen. Przecież oczy miał zamknięte. No i nie odpowiadał na czułe słówka. Jemu to oczywiście nie przeszkadzało - cieszył się już z samej jego obecności i słodkich wspomnień tego, co się przed chwilą wydarzyło. Jego szczęście tego wieczoru nie znało granic. I nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że jednocześnie jego partner wcale nie jest szczęśliwy. Tyle dobrego, że w nocy Mitra jak zawsze reagował na to jak poruszał się jego ukochany i zawsze, gdy ten się przybliżał, on go tulił, głaskał, obejmował - pocieszał przez sen.

        Na drugi dzień błogosławiony dał się zaskoczyć. Niby wyczuwał aury, ale jakoś zupełnie nie wyłapał momentu, w którym Ama tak po prostu się za nim pojawiła – dopiero, gdy się odezwała coś do niego dotarło. Obrócił się i stanął bokiem, nadal w świetle drzwi, ale już dało się go ominąć. Gdy staruszka ruszyła, on jeszcze trochę się cofnął, by się nie przepychali w ciasnym przejściu. Spiął się, jakby wczorajsza rozmowa w ogóle się nie odbyła i nagle pożałował, że nie ma maski… ale zaraz się rozluźnił, jak na niego oczywiście. Ostrożnie wszedł za wiedźmą do jej domu.
        - Nic… - mruknął w pierwszej chwili, gdy zapytała co się stało. – Nie, w sumie to całkiem sporo – zreflektował się zaraz. Jak to on, gdy musiał zacząć rozmowę, najpierw dość długo milczał. Postąpił dalej i bez zaproszenia, ale też ostrożnie jakby miał zostać przegoniony, usiadł przy stole.
        - Przypuszczam, że wiesz już, że twój przyjaciel odzyskał spokój i jego dusza odeszła do Krainy Wiecznych Łowów – zagaił, dopiero po wypowiedzeniu tych słów orientując się, że to zabrzmiało tak, jakby znowu zarzucał jej grzebanie w swojej głowie. – Jego splugawiona energia była dość wyraźnie wyczuwalna w lesie, przypuszczam, że poczułaś różnicę… Zostawiłem tu wczoraj torbę, którą mi dałaś, w środku był jego kieł – dodał jeszcze, rozglądając się za rzeczonym pakunkiem. – Mógłbym cię prosić o jakieś dłutko i rzemień? Chciałbym go teraz oprawić, jeśli nie masz nic przeciwko.
        Mitra mógłby sobie poradzić i bez jej pomocy w tym, co zamierzał zrobić z tym kłem, ale z jej pomocą na pewno poszłoby mu sprawniej. Liczył, że skoro pomogła mu na początku, to i teraz mu nie odmówi takiej drobnej przysługi.
        - Chciałbym ci jeszcze raz podziękować – odezwał się ponownie po czasie. – Za wczorajszą rozmowę… I to co z niej wynikło. Poważnie wczoraj porozmawiałem z Aldarenem… Całkiem dobrze to przyjął, lepiej niż się spodziewałem. Wyjaśniliśmy sobie wszystko… I wydaje mi się, że teraz już może być naprawdę tylko coraz lepiej.
        To powiedziawszy Mitra spuścił wzrok i uśmiechnął się ciepło, szczęśliwy, że tak się ułożyło i że jego związek ze skrzypkiem tak kwitnie. Przez chwilę pozwolił sobie cieszyć się tą myślą i wspomnieniem słodkiego wieczoru, który spędził w ramionach ukochanego i od którego nadal przyspieszała mu krew. Teraz nawet nie myślał o tym, że Ama mogłaby mu wejść do głowy i zobaczyć to wszystko – to nie było ważne, liczyło się tylko to jak bardzo był szczęśliwy. Szczęśliwszy z każdym kolejnym dniem u boku swojego narzeczonego.
        Nim Mitra zabrał się za oprawianie kła, zaoferował starej wiedźmie pomoc z tymi ziołami, które przyniosła albo z przygotowaniem jakiegoś śniadania – zależnie za jaką pracę się zabrała. Jeśli przystała na jego propozycję, robił czego od niego oczekiwała, a jeśli nie, po prostu nie naciskał. Później usiadł sobie przy stole i zabrał się za oprawianie kła, zabierając się za to z tak typową dla nekromantów swobodą profesjonalisty, na którym żadna część martwego ciała nie robi wrażenia. Najpierw dokładnie go wyczyścił z wszelkiego kamienia i ewentualnych resztek tkanki. Obejrzał go w ostrym świetle poranka, jak jubiler oceniający kamień szlachetny – szukał ewentualnych skaz. Później zabrał się do pracy. Zaczął od przygotowania miejsca na rzemień – nie był pewny, czy jego plan się powiedzie, dlatego wolał sprawdź to na samym początku. Dłutkiem zeskrobał kawałek korzenia zęba i pobudził go następnie magią do regeneracji, wkładając w to stanowczo za dużo energii – świadomie doprowadził do zwyrodnienia. W świeżej, miękkiej kości, mógł rzeźbić jak w drewnie, więc narzędziem ostrożnie wydrążył otwór na tyle szeroki, by wsunąć weń rzemień. Już w trakcie pracy pomyślał, że gdy wrócą do Maurii to kupi jakiś stosowny łańcuszek i może zamówi okucie, by mieć pewność, że naszyjnik będzie trwały. Na razie liczył, że to co zrobił wytrzyma. Nie zamierzał jednak ograniczać się tylko do zrobienia wisiorka – chciał go trochę ozdobić. Wstał i z brzegu paleniska zabrał odrobinę popiołu. Część zmieszał z wodą, by powstała pasta, a część zostawił sypką – nie wiedział z czym będzie mu się lepiej pracowało. Następnie jedną ze swoich chirurgicznych igieł, wspomagając się magią, zaczął ryć w powierzchni kła. Był nad tym tak skupiony, że nic z zewnątrz do niego nie docierało, absolutnie nic. Jego praca przypominała trochę to, co robili tatuażyści – co chwilę moczył igłę w popiele i wracał do rysowania. Powstające dekoracje można było dojrzeć tylko jeśli spojrzało mu się z bliska przez ramię – wszak powierzchnia kła była dość niewielka, a wykorzystywane przez niego narzędzie również dawało dość cienkie linie. Dzięki temu jednak udało mu się stworzyć naprawdę precyzyjne rysunki. Nie miał na nie jakiegoś konkretnego planu, po prostu tworzył co mu przyszło do głowy. Czy też raczej co dyktowało mu serce. Zaczął od szczytu kła, który otoczył pnączem o smukłych czarnych liściach i kwiatach składających się z pięciu wąskich płatków. Później na jednej stronie narysował dwie litery, jedną pod drugą – A i M. Chwilę nad nimi dumał, nie chcąc ich zostawiać takich niewykończonych. Ozdobił je po prostu arabeskami, nawiązującymi do kwiatów, które naniósł wcześniej. Miał jednak jeszcze trochę miejsca i nie mógł tego nie wykorzystać. Przez moment chciał tam narysować serce na pięciolinii, tak jak kiedyś na liściku do Aldarena, ale wpadł na lepszy pomysł. Odłożył na moment kieł i narzędzia, by rozruszać trochę palce i wyprostować kark, po czym przyjrzał się krytycznie igle - była już mocno stępiona od tego skrobania, więc błogosławiony sięgnął po kolejną. Nowym, ostrym narzędziem, zaczął tworzyć kolejny fragment dekoracji - tym razem była to róża z dwiema parami skrzydeł, nietoperzą i anielską. Chciał w ten sposób poniekąd nawiązać do herbu swojego partnera. Ta kompozycja wypełniła już resztę miejsca, które zostało na kle - na koniec Mitrze nie pozostało nic innego, jak przyjrzeć się jeszcze temu co narysował, by upewnić się, że wszystkie linie są wyraźne, po czym skinął sam sobie głową i zamoczywszy palce w popiele wymieszanym z wodą, wtarł go w powierzchnię zęba. Następnie zaś użył magii - zregenerował szkliwo w miejscach, gdzie wcześniej rył, zabezpieczając w ten sposób popiół w rysach. Obrazki nie powinny zejść nawet jeśli Aldaren będzie czyścił ten wisiorek szczoteczką. Teraz pozostało tylko zmycie nadmiaru pasty z popiołu i nawleczenie rzemienia - przy tej okazji Mitra zawiązał na nim kilka węzełków, by ładniej wyglądało. Gdy uznał, że praca jest skończona, ułożył sobie kieł na dłoni i długo się mu przyglądał pod różnymi kątami. Zerknął na Amę, ale nie miał śmiałości zapytać jej o opinię. Wydawało mu się, że wyszło ładnie i liczył, że Aldaren będzie podzielał to zdanie. Teraz tylko musiał mu to wręczyć. Szkoda, że nie miał jakiejś szkatułki, ale już wymyśli, jak to zrobić, by było ładnie.
        Mitrze praca nad wisiorkiem zajęła mniej czasu niż przypuszczał - gdy wrócił do chatki, jego partner jeszcze spał. Uznał, że nie będzie go budził - niech odpocznie po tym jak się wczoraj zmachał. Usiadł na posłaniu obok niego i patrzył na jego śpiące oblicze - był taki cudowny gdy spał, taki rozkoszny i słodki! Mitra z trudem się powstrzymywał, by nie zacząć go pieścić, nie dać mu buziaka albo go nie pogłaskać. Powtarzał sobie, że spędzą ze sobą cały dzień, że przecież tego ranka mieli iść na plażę i znowu tylko cieszyć się swoją wzajemną obecnością…
        Nagle Mitra wpadł na pomysł. I co więcej był to pomysł, który z miejsca uznał za genialny, nie czekał więc ani chwili, by wprowadzić go w życie. Wstał z posłania i szybko zgarnął swoją torbę. Schował do niej koc, jakieś ubranie na przebranie, generalnie wszystko co mogłoby się przydać na plaży. Spomiędzy rzeczy Aldarena ukradł futerał z jego skrzypcami, po czym ze swojego szkicownika wyjął kartkę i skreślił na niej kilka słów. Położył ją na poduszce, po czym cichutko opuścił chatkę w nadziei, że uda mu się zdążyć ze wszystkim nim jego ukochany wstanie. Musiał jeszcze prosić Amę o pożyczenie mu paru rzeczy. Wpadł z powrotem do jej domu i wyłożył czego mu trzeba.
        - Obiecuję zwrócić wszystko w nienaruszonym stanie - zapewnił. - A jeśli coś uszkodzę czy podrę to odkupię.
        Nieważne jednak co obiecywał - najważniejsze było to jakim tonem mówił. Był bardzo podekscytowany i uradowany. Szykował dla swojego ukochanego niespodziankę, z której miał nadzieję, że ten się ucieszy. I dokona tego, z pomocą Amy czy bez.
        Chwilę później opuścił jej dom i udał się drogą w stronę wybrzeża. Szedł tak szybko, że momentami wręcz podbiegał i tylko czasami zerkał przez ramię, czy przypadkiem Aldaren w międzyczasie nie wstał i właśnie nie próbuje go dogonić.
        A co było na kartce? Prosta wiadomość “Twój anioł czeka na ciebie, tam gdzie niebo łączy się z wodą”, bez żadnego podpisu.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nie było wątpliwości, że starej wiedźmie nie spodobało się niecelowe zablokowanie przez Mitrę dostania się do jej domu, zaraz jednak westchnęła pobłażliwie, a wyraz jej twarzy złagodniał. Weszła do środka ze swoim koszem, który postawiła na blacie w kuchni. Zdawała się jakby ignorować obecność nekromanty, bo nie zaprosiła go do środka, ale z drugiej strony nie wyprosiła go ze swojego domu, gdy dołączył do niej w kuchni. Postawiła na ogniu wodę na ziołowo-owocową herbatę dla siebie i niebianina, po czym zajęła się wykładaniem na blat wszystkiego co przyniosła. Jak tylko Mitra zarzucił jej, że mogła już o wszystkim wiedzieć, przerwała i spojrzała na niego z naganą w oczach... w jednym oku.
        - Tak, Ni'hil mi o wszystkim doniósł - odparła zgadzając się z Mitrą, że zadanie od niej zostało wykonane i jednocześnie złośliwie go informując, że wcale nie wygrzebała tych informacji z jego głowy. Powiedziała to takim tonem, jakby chciała wywołać u niebianina wyrzuty sumienia. I rzeczywiście tak było. Wróciła po chwili do wkładania na blat ziół oraz owoców, sortując je i przebierając od razu, a to co się nie nadawało, wyrzucała.
        - Tylko w taki sposób można było mu naprawdę pomóc - mruknęła do siebie w taki sposób, jakby chciała usprawiedliwić swoją decyzję o pozbawieniu go życia. - Mieszkańcy tej części lasu i równin będą mogli czuć się już bezpiecznie - dodała w zamyśleniu, myjąc wszystkie zebrane przez siebie składniki.
        - Leży na krześle, gdzie ją zostawiłeś - poinformowała go, zaraz stawiając przed błogosławionym kubek z gorącym, orzeźwiającym, słodko-kwaśnym naparem. Nie odeszła jednak od blondyna zaraz po tym, a spojrzała na niego nieco łagodniej. Kiwnęła mu lekko głową. - Dziękuję, że zechciałeś mi pomóc. Mi i przede wszystkim Hektorowi - powiedziała ze szczerą wdzięcznością, uścisnęła delikatnie ramię nekromanty, jakby się na nim opierała, aby się przez przypadek nie obalić na starych nogach i poszła poszperać w swoich rzeczach, aby przynieść Mitrze to, czego potrzebował. Przyniosła nawet bardzo jasno świecący kryształ oraz dość dużą, cienką deskę, aby nekromanta nie pobrudził stołu.
        - Jeśli będziesz czegoś jeszcze potrzebował, nie krępuj się poprosić - przekazała blondynowi, wychodząc z założenia, że ich rozmowa dobiegła końca.
        Doskonale pamiętała to, co powiedział jej poprzedniego dnia, o swoich trudnościach w relacjach z innymi ludźmi i dlatego na siłę nie próbowała ciągnąć z nim dyskusji. Nie spodziewała się jednak, że mężczyzna sam z własnej woli zechce kontynuować rozmowę i to jeszcze relacjonując przebieg pogadanki ze swoim partnerem. Aż odwróciła się do niego i słuchała z uwagą.
        - Nie dziękuj, kochanieńki. Cieszę się, że udało się wam dojść do porozumienia. Rozmową można niekiedy naprawdę dużo zdziałać. Nie dziwię się więc, że tak promieniejesz z samego rana - powiedziała i uśmiechnęła się do nekromanty z sympatią. Widać było, że naprawę ją cieszyły słowa Mitry i zależało jej na tym, aby obaj mężczyźni byli ze sobą szczęśliwi.
        Kiedy błogosławiony zaproponował jej swoją pomoc, pozwoliła sobie z niej skorzystać, przygotowując wspólnie z nim śniadanie dla ich dwójki i jeśli nekromanta nie miał nic przeciwko zjadła razem z nim. Później dała mu kilka przydatnych wskazówek odnośnie oprawienia kła. Wspomogła go nawet kilkoma swoimi narzędziami oraz podsunęła Mitrze kilka książek z zaznaczonymi rozdziałami na temat zaklinania wraz z przydatnymi czarami, jeśli mężczyzna zechciałby umagicznić swój podarek dla wampira. I to było w sumie wszystko co mogła dla Mitry zrobić, aby mu jakoś pomóc z tym kłem. Reszta zostawała w jego rękach, w końcu to miał być prezent od niego, nie od niej. Postanowiła usiąść przy swoim stole alchemicznym i zająć się swoimi sprawami, a jednocześnie pozostawać nadal w zasięgu wzroku, gdyby Mitra czegoś potrzebował. Może i była złośliwą, oziębłą, starą wiedźmą, ale bardzo szybko przywiązała się do tej dwójki. Kochała obu mężczyzn jak swoje własne wnuki, a przez to była gotowa zrobić dla nich naprawdę wiele. Oczywiście w granicach rozsądku.
        Ama przechodziła akurat zaparzyć sobie kolejną herbatę, którą również zaproponowała Mitrze, gdy ten skończył już dłubać w wilczym zębie. Zerknęła mu przez ramię, spoglądając na spoczywający na jego dłoni kieł, który sam oglądał i poklepała go z uznaniem po ramieniu.
        - Gdybyście nie byli parą, podejrzewam, że samym tym podarunkiem skradłbyś serce Aldarena. Masz ogromny talent - pochwaliła szczerze niebianina, zazdroszcząc odrobinę wampirowi tak wspaniałego partnera. Była pewna, że cokolwiek by się nie wydarzył między nimi, związek obu mężczyzn będzie w stanie przetrwać wszystko.
        Chwilę później pożegnała się z nim i życzyła udanego dnia, nie spodziewała się przy tym, że Mitra wpadnie do jej domu jak błyskawica i to po niedługim czasie od jego wyjścia. Był bardzo podekscytowany i rozgorączkowany, jakby liczyła się każda sekunda. Oczywiście nie miała serca odmówić mu pomocy, dała mu wszystko, czego potrzebował, bez wchodzenia zbytnio w szczegóły, bo doskonale widziała, że mu się bardzo spieszyło.
        - Ehh... ta dzisiejsza młodzież - mruknęła tylko na odchodnym, gdy nekromanta po otrzymaniu rzeczy od pradawnej, pognał dalej. Uśmiechnęła się jednak subtelnie pod nosem, lekko kręcąc głową i zastanawiając się, co też się urodziło w tej złotej, kędzierzawej głowie.

        Mitra nie musiał się obawiać o to, że Aldaren obudzi się za wcześnie i wyruszy za nim, gdy blondyn jeszcze nie dojdzie na miejsce docelowe. Wampir mimo wypitej poprzedniego dnia krwi był tak wykończony fizycznie i psychicznie, że bez problemów przespałby cały dzień. Dodatkowo wpływ na jego długi sen miała również jego tłumiona przez cały czas, wampirza natura. W końcu część wampirów przesypiała cały dzień w swoich trumnach i budziła się do "życia" dopiero po zachodzie słońca. Co prawda Aldaren od dawna nie spał za dnia i przez długi czas w ogóle nie sypiał, jednakże wczorajszy dzień był dla niego niemalże od samego rana bardzo wyczerpujący. Zaatakował Mitrę jeszcze poprzedniego dnia, w ogóle po tym nie zmrużył oka, nieświadomie przywołał bardzo groźną, cienistą bestię, resztę dnia rąbał drewno początkowo w deszczu, później w ostatnich promieniach słońca, a gdy już został zwolniony ze swojej kary, przeżył bardzo intensywny i wyczerpujący psychicznie wieczór. I jeszcze kiepski sen przez pół nocy. Miał prawo teraz być całkowicie wykończony.
        Prawdopodobnie spałby do południa, o ile nie do wieczora, jednakże jego sen został przerwany. A winę za to ponosiła... nadzwyczajnie irytująca mucha. Skrzypek długo opierał się brzęczącemu okrucieństwu, które zesłał na niego los, lecz w końcu musiał ulec i wyrwać się z niechęcią ze snu. Przewrócił się ni to na bok, ni na brzuch, próbując objąć ramieniem swojego ukochanego, ale jego dłoń natrafiła na pustą poduszkę i coś szeleszczącego. Otworzył leniwie oczy, przesuwając palcami po zostawionej kartce.
        - Mitra? - mruknął sennie i ziewnął szeroko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Jedną dłonią przecierał zaspane oczy, które powoli z czerwonych stawały się naturalnie niebieskie, a w drugiej trzymał tajemniczy liścik, który zastał obok siebie zamiast swojego ukochanego. - Twój anioł czeka na ciebie, tam gdzie niebo łączy się z wodą - przeczytał pod nosem, chwilę jeszcze przecierając oczy, zanim dotarło do niego, co właśnie przeczytał.
        Liścik w mgnieniu oka zamienił się w kupkę popiołu, a jednocześnie mocno zdenerwowany i zaniepokojony wampir zaraz wyskoczył z ich posłania, wyciągając ze swoich bagaży pierwsze lepsze ubrania. Jakieś spodnie, jakąś koszulę. Nie pójdzie przecież na misję ratunkową w samej piżamie. Wsunął błyskawicznie buty i jak opętany wybiegł z ich chatki. Drzwi za nim trzasnęły tak mocno, że zamiast się zamknąć lekko odskoczyły i pozostały niedomknięte, skrzypiąc przepraszająco i żałośnie, jakby błagały o litość. Nieumarły w biegu zapiął swoją koszulę, która wyglądała, jakby został wyciągnięta psu z gardła i wpadł do domu smoczycy niczym taran.
        - Na łuski Prasmoka! Czy nikt w dzisiejszych czasach nie uczy już pukania?! - warknęła na skrzypka staruszka, którą tak zaskoczyło gwałtowne wtargnięcie Aldarena do jej domu, że prawie spadła ze swojego stołka przy stole alchemicznym. Spojrzała na niego karcąco, mając ogromną ochotę obrzucić nieumarłego całym warkoczem czosnku, ale niestety nie miała takiego pod ręką.
        - Amo nie ma czasu, Mitra został porwany! - powiedział rozgorączkowany, na co kobieta zrobiła wielkie oczy.
        - Jak to został porwany? - zapytała zaskoczona.
        - Nie ma go nigdzie. Znalazłem tylko karteczkę, że ktoś go porwał dla okupu. Nie widziałaś, albo nie wyczułaś, żeby ktoś podejrzany się tutaj po okolicy kręcił?
        - Nie, ale twój ukochany anioł był u mnie jakieś pół godziny temu po kilka rzeczy i wyszedł obładowany jak juczny koń - odparła spokojnie i podeszła do wampira tylko po to, by przywalić mu w łeb swoją laską i wywalić go za drzwi. - Ta dzisiejsza młodzież... Dasz palca to odgryzą rękę przy samej rzyci, ehh...
        Zdezorientowany wampir spojrzał na zatrzaśnięte przed jego nosem drzwi od domu staruszki, nie rozumiejąc co to miało być i co powinien teraz zrobić. Nie wiedział już czy jego ukochany został porwany czy nie, ale skoro staruszka nikogo tutaj nie widziała, nie słyszała żadnego wołania o pomoc, a zamiast tego był u niej obładowany bagażami Mitra i gdzieś szedł, może rzeczywiście nic mu nie groziło? A co jeśli po tym czego wampir się poprzedniego dnia dopuścił - to jego śmielsze "obmacywanie" partnera - doprowadziło do tego, że Mitra postanowił od niego uciec? Wybrać się samotnie w taką podróż, żeby wrócić do Maurii? Znaleźć się jak najdalej na ten moment od skrzypka?
        "Mitra nie zrobiłby czegoś takiego, bez wcześniejszej awantury" - pomyślał, stojąc jeszcze chwilę przed drzwiami smoczycy i się zastanawiając, aby nie panikować w pierwszej kolejności. "Twój anioł czeka na ciebie..." - przypomniał siebie i to pomogło mu uspokoić swoje myśli. Skoro czeka, znaczy, że nie uciekł i chciał się z wampirem spotkać. Chyba że rzeczywiście został porwany. Jeśli tak było, przynajmniej wiedział, gdzie powinien w pierwszej kolejności sprawdzić - nad brzegiem morza.
        Odetchnął głęboko i zmienił się w kruka, zaraz podrywając się do lotu i szybując w stronę granicy lądu z wodą.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Mitra skulił ramiona, wyczuwając, że bardzo źle zaczął tę rozmowę z Amą. Nie chciał być wredny, nie tym razem, nie po tym, ile ona dla niego zrobiła. To wyszło całkowicie niezamierzenie, przypadkiem – po prostu miał na myśli, że mogła poczuć taką zmianę w przepływie energii w lesie. Ależ z niego osioł… Całe szczęście wiedźma nie była pamiętliwa i dość szybko odpuściła mu ten afront. Nawet zrobiła dla niego herbatę i podziękowała za to co zrobił. Mitra skromnie spuścił wzrok.
        - Nie ma za co – mruknął. – Cieszę się, że nawet taka mroczna sztuka może się czasami do czegoś przydać – dodał, bo faktycznie, od wczoraj zdarzało mu się myśleć o tym, że naprawdę rzadko miał możliwość uprawiania nekromancji w szczytnym celu. Ten wczorajszy taki był.
        - Dziękuję – odparł, gdy dostał narzędzia do pracy i aż mu się oczy świeciły, gdy patrzył na swoje stanowisko pracy, które zaczęło się przed nim wyłaniać. Nie był jednak aż tak niecierpliwy, by nie porozmawiać wcześniej z Amą i nie zjeść z nią wspólnie przygotowanego śniadania. A jak miło mu się zrobiło, gdy usłyszał o tym, że promienieje! Naprawdę tak się czuł – jakby był znacznie lżejszy, w głowie miał jasno, w sercu lekko. Podświadomie potarł przy tym szyję w miejscu, gdzie poprzedniego dnia ukąsił go Aldaren, nie zdając sobie sprawy, że niechlujnie zaleczona rana przypomina ślad po namiętnym pocałunku i wyraźnie odznacza się na jego białej skórze.
        Po śniadaniu nekromanta chciał od razu zabrać się do pracy, był więc lekko zawiedziony, gdy wiedźma zaczęła mu podawać jakieś książki. Gdy jednak dowiedział się do czego one są, nie potrafił powstrzymać ekscytacji i radości.
        - Na wszelkie arkana, dziękuję – wymamrotał, przeglądając magiczne tomy. – Naprawdę mogę z nimi zakląć ten kieł? O, może mógłby nałożyć nań ochronę przed słońcem – zapalił się momentalnie do tego pomysłu. – Albo lepiej przed srebrem… - mruknął już trochę bardziej stropiony. Osiołkowi w żłobie dano, tak? Mitra miał jednak jeszcze chwilę by się zastanowić jakie zaklęcia nałożyć na kieł i postanowił najpierw uspokoić się przy pracach manualnych, a później do tego wrócić. Jeszcze raz podziękował Amie i zabrał się za rzeźbienie. Jakiś czas później, gdy skończył i wiedźma do niego w tym momencie podeszła, w napięciu oczekiwał na jej opinię. I było mu bardzo, bardzo miło, gdy tak go pochwaliła. Tak bardzo, że nawet nie zwrócił uwagi na to jak został poklepany po ramieniu, choć normalnie pewnie by się trochę spiął.
        - Dziękuję, starałem się – przyznał, zadowolony i skrępowany jednocześnie. – Teraz posprzątam i spróbuję go zakląć. W razie czego mogę cię prosić o pomoc? – upewnił się, choć spodziewał się odpowiedzi twierdzącej.
        Chwilę później Mitra ponownie zasiadł do stołu, tym razem obłożony księgami, z naszyjnikiem w dłoni. Pomyślał, że tak jak z początku chciał zakląć go by chronił przed słońcem, będzie to niezbyt użyteczne w Maurii, a przecież tam będą głównie przebywać, nie zamierzają się przecież wyprowadzać. Zdecydował się więc na ochronę przed truciznami – konkretnie przed czosnkiem i srebrem. Na to mogło się zdarzyć, że jego partner się natknie. Gdyby jednak mógł, władowałoby w ten naszyjnik absolutnie wszystko. Tak by już niczego nie musiał się bać – ochronę przed słońcem, srebrem, przed jego dziką naturą, nawet przeciwko zaklęciom z wszelkich dziedzin. Szkoda, że nie był ani tak utalentowany, ani nie miał tyle czasu i musiał coś wybrać. Może kiedyś zrobi mu kolejne amulety. Na razie miał ten i musiał mu go wręczyć – a miał na to bardzo nietuzinkowy pomysł.

        Mitra ani na moment nie zwolnił kroku, jedynie co jakiś czas podskakiwał, by poprawić sobie torby na ramieniu. Niech to, sporo tego ze sobą wlókł, mógł chyba wymyślić coś innego… Ale liczył, że będzie warto, że jego ukochanemu spodoba się taka mała niespodzianka towarzysząca podarowaniu tego naszyjnika, który wykonał rano. Musiał tylko zdążyć nim wampir wstanie i pośpieszy za nim. Oby nie przyszło mu do głowy przemienić się w kruka i lecieć – wtedy dotrze na miejsce znacznie szybciej i Mitra może być niegotowy… Ta myśl sprawiła, że błogosławiony jeszcze przyspieszył, prawie biegnąc. Zwolnił dopiero przy zejściu z klifu – mimo wszystko nie chciał się wyrżnąć, a z tymi wszystkimi tobołami byłoby o to nietrudno. Po zejściu poszedł od razu w to miejsce, gdzie siedzieli poprzednim razem. Przyjrzał mu się krytycznie, po czym przesunął się kawałek, szukając miejsca z najpiękniejszym widokiem. W końcu uznał, że jest idealnie – zrzucił torby z ramion i nim zaczął pracę zdjął buty, by było mu wygodniej. Szybko zerknął w stronę zejścia, choć nie spodziewał się nikogo tam dojrzeć – miał na tyle czuły zmysł magiczny, że powinien wyczuć obcą osobę na taką odległość, a co dopiero Aldarena, którego aura była taka potężna.
        Wziął się do pracy. W pierwszej kolejności rozłożył koc, wygładzając go dokładnie i wyciągając z piasku wszelkie gałązki, które mogłyby ich później kłuć w plecy. Z torby wyjął poduszki, które zabrał z ich chatki (Aldaren zauważył, że brakuje ich na łóżku?) i prześcieradła pożyczone od Amy. Rozejrzał się w poszukiwaniu budulca i w końcu podszedł do ściany klifu – spomiędzy chaszczy wyjął kilka naprawdę sporych gałęzi. Przywlókł je w okolicę koca i zaczął z nich stawiać konstrukcję – kilka wbił w piasek na sztorc, kilka przywiązał poprzecznie między nimi. W ten sposób uzyskał stelaż na dwie ściany i dach. Szarpnął, by sprawdzić, czy wszystko się trzyma… powinno wytrzymać. Zadowolony zaczął mocować prześcieradła – na dach i ściany, by osłonić ich od wiatru i słońca. Pomyślał, że biały materiał daje jednocześnie światło i osłonę przed nim – całkiem niezły wybór. Przyjrzał się krytycznie swojemu dziełu – wyszło mu najlepiej jak potrafił, ale żałował, że nie ma czasu i środków, by przygotować coś ładniejszego. Nie było jednak czasu na kombinowanie – może później spróbuje coś poprawić. Tymczasem wyjął z torby butelkę wina i pożyczone od Amy kieliszki. Trunek zakopał póki co w piasku, aby się schłodził, żałując przy tym, że nie wpadł na to wcześniej, miałoby wtedy lepszą temperaturę. Ale trudno. Miał jeszcze czas, bo nie wyczuwał Aldarena, więc biegiem poszedł przygotowywać resztę swojej niespodzianki – chyba tę najbardziej czasochłonną. Wspiął się na skały za plażą i z rosnących tam roślin zaczął obrywać płatki kwiatów – różowe, białe, kilka czerwonych. Z tego zaś zaczął usypywać ścieżkę od zejścia z klifu aż do namiotu, który przygotował. Frustrujące było to ile musiał się naskubać, a na jak niewielki odcinek mu to wystarczyło, ale praca posuwała się naprzód i w końcu udało mu się dociągnąć tę ścieżkę aż do końca. Oby tylko nie zerwał się wiatr na tyle silny, by to wszystko rozgonić, bo go chyba szlag trafi.
        Gotowe? Prawie. Mitra zebrał jeszcze trochę kwiatów i poukładał je w namiocie, by zrobić miły klimat, poprawił poduszki i kieliszki. Torby – teraz już prawie puste – schował za ścianami z materiału, by nie psuły kompozycji, po czym wyjął z nich kartkę i napisał na niej wiadomość do ukochanego. Złożył ją w gwiazdkę, bo poza łódeczką był to jedyny kształt, który umiał zrobić z papieru, i położył go na wierzchu jednego z kieliszków. Oby Aldaren wpadł na to, że to wiadomość dla niego, inaczej pomysł się skomplikuje.
        Teraz już chyba wszystko gotowe. Mitra ostatni raz przyjrzał się krytycznie przygotowanemu schronieniu, wygładził koc wewnątrz i postarał się strzepać jak najwięcej piasku z niego. Kiwnął sobie na koniec głową, całkiem zadowolony ze swojego dzieła, po czym szybko pobiegł schować się między skały w miejscu, skąd miałby dobry widok na całą plażę, ale sam nie byłby widoczny. Teraz pozostało mu tylko czekać na Aldarena i liczyć na to, że ten odczyta wiadomość i się do niej dostosuje – na kartce było ich magiczne hasło „Zamknij oczy jeśli mi ufasz”.
Zablokowany

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości