Ekradon[Miasto] Przyjaciele aż po grób

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Samiel przekaże jej ubranie po tym, jak już załatwią swoje sprawy z Perl - tak zarządziła Skowronek. Dzięki temu będą mieli wygodniejszą trasę do przejścia, a poza tym nie będą musieli chodzić po mieście z tobołami. Elfka miała jeszcze parę tego typu praktycznych argumentów, ale były one raczej zbędne - tak naprawdę nie musiała nikogo przekonywać do swoich racji i na dobrą sprawę wystarczyłoby, aby autorytatywnie stwierdziła “zajmiemy się tym na końcu”. On by zrozumiał - tego była pewna.

        Gdy w drodze powrotnej do miasta Skowronek zagaiła temat opuszczenia Ekradonu przez Samiela, poniekąd zaproponowała mu pomoc, on jednak najwyraźniej uznał, że sam sobie poradzi i to dla niego nic wielkiego - niech więc tak będzie. Miał rację, niech jak najwięcej w tym względzie robi sam, dzięki temu nie będzie żadnej nitki, która mogłaby ich ze sobą powiązać. Nie powiedziała mu jednak, że zamierza poprosić pewnego dobrego znajomego, by miał oko na bramy miasta. Tak… Na wszelki wypadek. ”Bez urazy, Samielu”.
        Za to wieść, że śnieżna pacyna zabiła zleceniodawcę jej kolegi po fachu żywo ją zainteresowała. Spojrzała na niego naglącym wzrokiem - niech opowiada, ona lubiła takie ploteczki. Co więcej: wydawało jej się, że to akurat może być całkiem zabawne. A że było związane z ich fachem to nawet dobrze, żeby zabójca opowiedział wszystko jeszcze zanim wejdą w obręb miejskich murów. No bo po co narażać się na dziwne spojrzenia albo to, że jakiś nadgorliwy strażnik będzie próbował dociekać?
        Co do jednego elfka się zdecydowanie nie myliła - to było przezabawne. To jak Samiel ani trochę nie przejął się losem tamtego mężczyzny, tylko wyciągnął z jego sztywniejącej ręki sakiewkę z pieniędzmi, bo mu się należały… Ją to bawiło. Nie była taka wrażliwa na śmierć innych jak niektórzy, zdążyła się przez te lata uodpornić. Ta anegdotka była dla niej po prostu aktem czarnego humoru w najlepszym wydaniu. Dlatego też zaśmiała się szczerze, jakby zabójca opowiedział jej coś zabawnego i ani trochę nie makabrycznego. Akurat mijali strażników miejskich, a jej zachowanie choć na pewno ściągnęło na nich uwagę stróżów prawa, nie była to uwaga w złym tego słowa znaczeniu - raczej uznali, że Samielowi dobrze idzie podryw.
        - Fargoth to zupełnie nie moje rejony - przyznała, gdy odeszli już od posterunku. - A szkoda, może mogłabym być świadkiem zamieszania, które wtedy nastało… Zabawne. Los czasami jest straszną dziwką - podsumowała, nie zważając na to, że do jej aparycji takie ostre słowa nie pasowały. Przecież i tak nikt tego nie słyszał poza Samielem, który i tak wiedział jaka ona była naprawdę.
        Skowronek prowadziła ich prosto do zakładu Perl, wybierając najkrótszą, choć może niekoniecznie najbardziej reprezentacyjną drogę. Czasami szli wąskimi, zaniedbanymi uliczkami, które prowadziły tylko do bocznych wejść do zakładów czy szynków, czasami zaś wychodzili na szerokie, zadbane bulwary. Ale przynajmniej było szybko - już po chwili dotarli do zakładu krawcowej. Tabliczka na drzwiach jeszcze obwieszczała, że jest otwarte, choć w środku widać było, że sama krawcowa sprząta i pewnie zaraz zamknie… Przerwała jednak, gdy tylko dojrzała Skowronka i Samiela. Podeszła, by im otworzyć.
        - Dobre wyczucie czasu, akurat skończyłam - oświadczyła, witając się z elfką pocałunkiem w policzek, jak to stare znajome.
        - Masz wszystko gotowe? - zapytała Skowronek, gdy krawcowa witała się z Samielem, w jego przypadku ograniczając się tylko do skinienia głową, chyba, że on zainicjował coś więcej.
        - Tak… No, prawie. Wiesz, że to ostatnia przymiarka, więc nie wszystkie szwy są docelowe, w paru miejscach tylko przyfastrygowałam - wyjaśniła, patrząc to na nią, to na niego.
        - No rozumiem - przytaknęła była Przyjaciółka. - No to, mój drogi, za kotarkę i rozbieraj się, nie będzie zabierać Perl więcej czasu - rozkazała, niedbałym gestem każąc Samielowi iść do przebieralni.
        - Zaraz przyniosę strój - oświadczyła przy tej okazji krawcowa.
        Samiel ledwie miał czas, by skryć się w przebieralni i zdjąć z siebie najbardziej wierzchnią część ubrań, gdy Perl uprzedziła, że wchodzi i przepraszając wsunęła do środka stojący wieszak z gotowym strojem. Marynarka, koszula, spodnie - wszystko czarne, oszczędne w kroju, jednak z charakterystycznymi detalami. Usztywniane, szerokie w udach nogawki, szerokie mankiety marynarki obszyte srebrną tasiemką, guziki z siedmioramiennymi gwiazdami, akselbant, w którym jeden ze sznurów był czerwony a pozostałe srebrne… Tak, detale nie pozostawiały wątpliwości. To był mundur. Mundur mauryjskiego oficera.
        Skowronek miała dziwne poczucie humoru.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Reakcja na jego opowieść była właśnie taką, którą chciał zobaczyć, i również usłyszeć, Samiel. Dobrze przewidział, że Skowronek uzna taką historię za zabawną, choć z drugiej strony nieco obawiał się też innej reakcji. Zgrało się to też w czasie z tym, że akurat przechodzili wtedy przez bramę wejściową i obok strażników. Jej śmiech zwrócił ich uwagę na nią i na niego, ale było to krótkie spojrzenie, którym może nawet nie zostaliby obdarzeni, gdyby nie szczery śmiech Skowronka.
         – Zaletą pracowania dla samego siebie jest to, że możesz dowolnie kształtować sobie niewidzialne granice, które nazwiesz swoim regionem. Ja akurat, jak pewnie wiesz, działam właściwie na terenie całej Środkowej Alaranii, choć początkowo nie planowałem, żeby poszło to właśnie w takim kierunku – wyjaśnił po chwili. Nie przechwalał się, jego zdanie na ten temat nie zmieniło się i nadal za tym nie przepadał, zwyczajnie było to związane z tym, o czym rozmawiali. Poza tym, coś związanego z początkami jego działalności wielu mogło określić jako stare czasy, choć jednocześnie były to też informacje, które posiadało niewiele osób.
         – Na początku chciałem działać bardziej miejscowo, może tylko w konkretnej części środka kontynentu. Chciałem też mieć coś w rodzaju „bazy wypadkowej”, w postaci domku na odludziu, w którym trzymałbym zgromadzone kosztowności, broń i w którym mógłbym szykować się do zlecenia i odpoczywać między nimi. Im dłużej pracowałem, tym bardziej podobały mi się podróże od miasta do miasta i przyjmowanie zleceń, które akurat byłby dostępne w danym mieście w momencie, w którym do niego dotarłem. Ekwipunek ograniczyłem do minimum, bardziej skupiłem się na szkoleniu i zdobywaniu reputacji, a zgromadzone rueny i tak trzymam w bardzo bezpiecznym miejscu – dodał jeszcze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie powiedział trochę więcej, niż planował na początku. To wyszło jakoś tak samo z siebie, jedno było połączone z drugim i wyszło na to, że zdradził jej nieco więcej. Właściwie nie był to problem. Nie było to coś, co chciałby ukrywać.

Do zakładu Perl dotarli dość szybko, przynajmniej tak mu się wydawało. Skowronek chyba wybrała najkrótszą drogą, choć ta nie zawsze prowadziła ich głównymi ulicami miasta. Dzięki temu prawdopodobnie zdążyli przed zamknięciem, zauważył, że krawcowa sprząta już w środku i przygotowuje się do tego, żeby skończyć pracę na dziś. Samiel nie znał się z Perl tak dobrze, jak Skowronek, więc również ograniczył się do zwykłego skinienia głową. Nie chciał inicjować niczego więcej.
         – Mhm – mruknął tylko i udał się do przebieralni. Zasunął za sobą kotarę, zakrywał się nią, i zaczął się rozbierać. Pozbył się tylko chusty i kurtki, które odwiesił, gdy usłyszał, jak krawcowa oznajmia mu, że wchodzi. Zostawiła mu strój, któremu od razu się przyjrzał. Chwilę zajęło mu połączenie ze sobą części ubioru i dojście do wniosku, że oto przed nim, na wieszaku, znajduje się strój, który już wcześniej widział. Mundur mauryjskiego oficera. Gdy zdarzało mu się bywać w Maurii, w czasie większości tych pobytów, chociaż raz spotykał – czy to specjalnie, czy przypadkiem – kogoś ubranego właśnie w taki zestaw ubrań. Zmrużył lekko oczy, choć nadal wpatrywał się w mundur. W jego głowie zaczęły pojawiać się pytania i liczył na to, że Skowronek będzie miała na nie odpowiedzi. I nie chodziło tu tylko o to, żeby był z nich zadowolony, a też o to, żeby były tak dobre, że będą wiarygodne i nikt nie będzie ich podważał.
         – Jesteś pierwszą osobą, której uda się wcisnąć mnie w mundur – odezwał się, gdy to chwilowe zaskoczenie minęło, a on wrócił do rozbierania się, ostrożnie ściągał z siebie pozostałe części ubioru i odwieszał lub odkładał je na bok.
         – Nie jestem pewien, jakiego stroju się spodziewałem, ale mundur był zdecydowanie na końcu tej listy – dodał jeszcze. Dobrze też, że miał przy sobie ten sam sztylet, który zabierze ze sobą na bal. Dzięki temu będzie mógł sprawdzić jak leży w ukrytej kieszeni, która chciał, żeby znajdowała się w stroju i, jak najlepiej ułożyć go, żeby – w razie czego – sięgnąć po niego jak najszybciej, najlepiej jednym i płynnym ruchem.
         – I nie chodzi o to, że mi się nie podoba. Pasuje mi kolorystyka i krój… Tylko liczę na to, że masz przygotowaną dobrą historię co do tego, jak Phaeron Achalkaci-Dzodzouaszwili wszedł w jego posiadanie? - dodał jeszcze i od razu zadał też pierwsze i prawdopodobnie najważniejsze ze swoich pytań. Zaczął też nakładać na siebie mundur. To akurat nie było czymś skomplikowanym, rozróżniał części stroju i wiedział, w jakiej kolejności je zakładać. Przy wkładaniu spodni, zauważył w nich ukrytą kieszeń, a gdy miał już całość na sobie, sięgnął po sztylet i ukrył go w niej.
         – Pasuje idealnie – powiedział w końcu. Tuż przed wyjściem zza kotary założył jeszcze buty. Zdawał sobie sprawę z tego, że mogą nie pasować do reszty stroju. Wydawało mu się, że nie będzie trzeba wnosić żadnych poprawek, choć ostateczną ocenę tego pozostawił fachowemu oku Perl. Przy okazji dowiedział się też, że sztylet właściwie sam, już w czasie tylko kilku kroków, które wykonał, ułożył się w sekretnej kieszeni tak, że nie tylko nie przeszkadzał w przemieszczaniu się – dało się też po niego sięgnąć z łatwością.
         – Chyba będę musiał też odwiedzić zakład szewski i dokupić pasujące do reszty stroju buty – oświadczył. Spojrzał na Perl, ale tylko dlatego, że akurat ona też mu się przyglądała, i to uważnie, w dodatku zaczęła go też obchodzić. Wiedział, co robiła. Wiedział, że sprawdzała teraz prawdziwość jego wcześniejszych słów.
         – Chciałabyś mi towarzyszyć? - zapytał w końcu. Pytanie oczywiście skierowane było do Skowronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uśmiechnęła się trochę melancholijnie, a trochę tak, jakby słyszała odpowiedź, którą już znała. Stanowczo zbyt często marzenia i plany rozmijały się z rzeczywistością. Tak było w przypadku zamiarów Samiela… I oby nie stało się tak też z jej planami. Oby ona była wyjątkiem, bo jeśli coś nie wypali… To nawet nie była w stanie przewidzieć jak to się dalej potoczy. Lecz czy to sprawiało, że zamierzała się wycofać? Ależ nie. Już za daleko zabrnęła.

        Gdy Samiel poszedł się przebrać, elfka usiadła w fotelu dla oczekujących i z szerokim uśmiechem oczekiwała na jego reakcję. Rozmawiały o tym wcześniej z Perl – krawcowa zapytała co się stanie, jeśli jej towarzyszowi nie spodoba się taki strój na bal, co się stanie, jeśli kategorycznie odmówi założenia go. Skowronek wzruszyła wtedy ramionami – w najgorszym razie mógł jej po prostu odmówić i wtedy wróciłaby do starego planu. Była jednak przekonana, że nie będzie źle i nawet jeśli zabójca będzie kręcił nosem, ostatecznie nie zerwie współpracy. Przecież będzie wyglądał bosko! A poza tym Mauryjczycy mieli to do siebie, że ich mundury były nie tylko stylowe, ale też bardzo wygodne. Nie by jakikolwiek kiedyś nosiła, ale to był powszechnie znany fakt. Niech więc tylko Samiel nie uniesie się honorem…
        Nie uniósł się, ale jego reakcja była mimo wszystko taka, że Skowronek aż cicho zachichotała, chowając się za złapanym ze stolika katalogiem krojów.
        - Jestem z tego dumna, wpiszę to sobie do życiorysu! – oświadczyła z dumą nastolatki, która wywinęła niezły numer swojej szkolnej miłości. Trochę ją mimo wszystko zaskoczyło, że Samiel nigdy nie miał na sobie munduru. Naprawdę nigdy nie musiał się gdzieś wemknąć w przebraniu? Strażnik miejski to najprostszy kostium otwierający większość drzwi, ona sama wykorzystywała to setki razy! Choć i tak jej ulubionym kamuflażem była niewinna, cnotliwa panna – to zawsze działało. Albo zmiękczało serca, albo usypiało czujność, albo pozwalało myśleć, że łatwa ofiara sama pcha się w łapy – tak czy siak zawsze jakaś korzyść.
        - Oczywiście, że mam, panie pułkowniku – odparła takim tonem, by Samiel sam się domyślił reszty. Zerknęła na Perl – krawcowa nie była wtajemniczona we wszystkie jej sprawki, wolała nie wiedzieć niektórych rzeczy, by nikt nie mógł jej ciągnąć za język. I ta rozmowa właśnie była jedną z tych, których nie chciała być świadkiem – była Przyjaciółka uspokoiła ją gestem.
        - Ale wrócimy do tego później – wyjaśniła Samielowi, by na ten moment już nie dociekał. To bystry facet, na pewno nie będzie drążył i poczeka aż ona uzna, że moment jest odpowiedni. Przecież wiadomo, że elfka nie sabotowałaby swoich starań.
        - Oooo, tak – zamruczała z zadowoleniem Skowronek, patrząc na zabójcę z miną podekscytowanego kota i szczerząc ząbki w uśmiechu. – Wyglądasz idealnie. Prawda, Perl?
        - Ten mundur bardzo ci pasuje – przyznała krawcowa, ale ona patrzyła już na zabójcę nie jak na przystojnego mężczyznę w wyjściowej kreacji a jak na klienta. Szukała wad w mundurze, które jeszcze wymagałyby poprawek. Gdy tylko mogła, zaczęła go obchodzić, czasami prosząc, by wykonał jakiś ruch – na przykład by wyciągnął przed siebie ręce w konkretny sposób. Wbiła w materiał kilka szpilek z perłowymi główkami, które były doskonale widoczne na tle czarnego materiału. Nie zwracała w tym momencie uwagi na rozmowę między zabójcą a elfką.
        - No nie wiem czy dziś jeszcze gdzieś zdążymy wstąpić – mruknęła Skowronek. – Ale jutro rano możemy pójść do jakiegoś szewca.
        - Na końcu ulicy jest dobry zakład – wtrąciła się Perl. Czyli jednak słuchała co się działo wokół! – A do tego munduru potrzebne są zwykłe buty do jazdy konnej, może będą mieli takie od ręki. Mam jeszcze pelerynę do kompletu – oświadczyła, nagle uciekając na zaplecze. Wróciła z okryciem wierzchnim wykonanym z dobrej jakości wełny, czarnym z wierzchu, z czerwoną podbitką i srebrnym zapięciem.
        - Przyda się na zewnątrz – wyjaśniła, pozwalając sobie zarzucić okrycie na ramiona Samiela i od razu sprawdzając czy długość jest odpowiednia. Pociągnęła za materiał po bokach i z tyłu, po czym mruknęła „idealnie”.
        - Marynarka jest do drobnej korekty na plecach, a poza tym reszta jest gotowa – oświadczyła w końcu. - Może się pan przebrać z powrotem, a ja na jutro rano przygotuję wszystko na tip top i dostarczę, zgodnie z umową? - dokończyła niepewnym tonem, zerkając na elfkę, ona jednak potwierdziła wszystko skinieniem głowy.
        - Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz, Perl! - oświadczyła z zadowoleniem. - Najlepsza krawcowa na Łusce!
        - Przesadzasz - odparła skromnie kobieta. - A twoja suknia…
        - Pod ten adres, na który się umawiałyśmy - ucięła, zerkając wymownie na Samiela. Perl w mig pojęła, że elfka chce mu zrobić niespodziankę i nie naciskała.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

         – Śmiało, masz moje pozwolenie – odparł. Tym razem Skowronek nie mogła zobaczyć tego – typowego dla niego – lekkiego uśmiechu. Tym razem ukryty był, razem z nim zresztą, za kotarą, za którą miał się przebierać. I może faktycznie dziwne mogło być to, że nie zdarzyło mu się wcześniej być ubranym w jakikolwiek mundur, ale właśnie tak było. Jego sposoby działania nie zakładały przebieranek, a plan zawsze układał tak, że w ogóle nie brał tego aspektu pod uwagę. Do tej pory wszystko wychodziło mu tak, jak to planował, a jeśli już pojawiały się jakieś niespodziewane problemy, to pozbywał się ich bez narażania pierwotnego planu na zmiany. Działało? Działało, więc nie zamierzał zmieniać tego, jak wykonywał zlecenia. Oczywiście, wiedział, że nie jest to tylko jego doskonałe planowanie – bo nawet nie uważał się za kogoś, kto kreowałby takie właśnie plany – ale dużo też zależało od jego umiejętności, doświadczenia i tego, na co pozwala mu wyćwiczone w wielu aspektach ciało.
         – Pewnie, powiesz mi o tym później – zgodził się z nią. Zrozumiał ukryty tam przekaz i nie dziwił się, że Perl chciała wiedzieć jak najmniej o jej planach i o tym, jak bardzo i w jaki sposób on jest w nie zaangażowany. Na jej miejscu prawdopodobnie postąpiłby podobnie. Po tym, w końcu, nadszedł czas zaprezentowania się przed oczami Skowronka i krawcowej. Oglądanie stroju w katalogu czy na wieszaku, a widzenie go już założonego na ciało osoby, która ma go nosić, to dwie i różne od siebie rzeczy.

Nie był pewien, jakiej reakcji się spodziewać po Skowronku, gdy już wyłoni się zza kotary w nowym ubraniu. Był świadom, że dobrze w tym wygląda. Wiedział, że wszystko jest dopasowane tak, żeby leżało na nim jak najlepiej – ale i tak jej reakcję przyjął raczej z zadowoleniem, choć nie było ono widoczne w mimice jego twarzy.
         – Dziękuję – odparł krótko i szczerze. Zarówno do Skowronka, jak i do Perl. Jedno słowo, ale skierowane do obu osób. Nie przeszkadzało mu to, że krawcowa zaczęła mu się przyglądać i oglądać go z każdej strony. Jeśli poprosiła go, żeby coś zrobił, bo akurat chciała sprawdzić konkretną rzecz, to bez problemu wykonywał czynność, o której wspomniała.
         – Faktycznie… To zostaje jutro. Na pewno chcesz mi towarzyszyć? - zapytał, tak dla pewności raczej. Nie chciał psuć jej planów związanych z kolejnym dniem, bo może akurat miała do zrobienia jakieś rzeczy, które były powiązane z tym, co mieli zrobić. Wtedy wolałby nie zajmować jej czasu, tym bardziej, że wiedział, jakie buty powinien kupić.
         – Pytać o czarne czy wystarczą brązowe? - zadał kolejne pytanie, tym razem bezpośrednio skierowane raczej do krawcowej, choć Skowronek też mogła na nie odpowiedzieć, jej zdanie na ten temat też mógłby usłyszeć. Peleryną też się zainteresował, bo mogła okazać się dobrym dodatkiem do munduru. Dlatego poczekał chwilę na to, aż Perl ją przyniesie. Mógłby już ją sobie założyć samodzielnie, ale nie chciał niepotrzebnie się sprzeczać, więc pozwolił jej na zrobienie tego. I też – tak, jak spodziewał się wcześniej – fachowe oko krawcowej faktycznie dostrzegło miejsca, w których powinna wnieść drobne poprawki. Z drugiej strony, miejsca te znajdowały się na plecach, więc on sam mógł tego nawet nie dostrzec.
         – Jeśli to nie problem, to nie musimy sobie mówić „Pan” albo „Pani”. Może to głupie zważywszy na mój wiek, ale czasami, jak ktoś się tak do mnie zwraca, to czuję się jeszcze starzej niż normalnie – wspomniał tylko, zanim odwrócił się i wrócił w miejsce, w którym się przebierał. Zaciągnął kotarę i zasłonił się nią, a później zaczął ściągać z siebie części munduru i odwieszać je z powrotem na stojący tam wieszak.
         – Czyli nie zobaczę cię dzisiaj w stroju balowym? Szkoda – rzucił, gdy usłyszał, że Skowronek nie będzie przymierzała tego, w co przebrana będzie jutrzejszego wieczora.
Pamiętał też o sztylecie, choć z nogawki wyciągnął go dopiero po tym, jak odwiesił same spodnie. Gdy już ubierał się w swój zwyczajny strój, pochwa ze sztyletem znów znalazła się na wysokości dolnej części jego pleców. Była ukryta pod kurtką, to prawda, ale w taki sposób, że jeśli będzie musiał, to ostrze wydobędzie stamtąd w mgnieniu oka. To również było coś wyćwiczonego, co używał już tyle razy, że nauczył się, jak robić to najszybciej i najlepiej. Gdy kolejny raz odsunął materiał, miał już na sobie ubrania, w których tu przyszedł. Był właściwie gotowy do tego, żeby wyjść i… Właściwie co? A, tak, miał przekazać jej komplet swoich ubrań, tak w razie czego, gdyby musiał się przebrać w coś innego niż mundur.
         – Chyba będziemy wychodzić, prawda? - rzucił do Skowronka. Ruszył nawet w stronę wyjścia krótko po tym, jak ją o to zapytał. Gdy był już bliżej, rzucił jeszcze do Perl „Do zobaczenia”, a później wyszedł na zewnątrz. Prosto na zimno, które wydawało mu się, że stało się mocniejsze w czasie, który spędzili wewnątrz zakładu krawcowej.
         – Teraz do Dębowej… Chciałabyś zjeść kolację w moim towarzystwie? - zapytał o to, gdy już byli na zewnątrz. To była nie tylko propozycja spędzenia ze sobą nieco większej ilości czasu, lecz także ogrzania się wewnątrz karczmy i zjedzenia, a także może i wypicia, czegoś zdecydowanie cieplejszego, niż zimowe powietrze.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek zamiast odpowiedzieć na podziękowania “ależ nie ma za co” - co cisnęło się jej na usta - po prostu uśmiechnęła się łaskawie. Uśmiech Perl był zaś uprzejmy i wyrażał nieśmiałe zadowolenie. Cieszyła się, bo nie wszyscy klienci byli w stosunku do niej na tyle mili, by powiedzieć choćby proste “dziękuję”, jak Samiel. Im dłużej znała zabójcę, tym więcej zyskiwał on w jej oczach. Miała jednak jeszcze robotę do zrobienia, więc nie pozwoliła ponieść się miłym odczuciom i zajęła się dopasowywaniem stroju do swojego klienta.
        - Znajdę czas - przyznała elfka, gdy zapytał, czy będzie chciała na pewno z nim iść po buty. Wydawało jej się, że nie zajmie to wiele czasu, a choć uważała, że powinien sobie z tym poradzić, wolała trzymać rękę na pulsie. Tak na wszelki wypadek. Zresztą, to ona wiedziała jak dokładnie wygląda taki mundur, może pomoże mu dzięki temu w wyborze.
        - Wiesz, nie składałabym ci takiej propozycji, gdybym nie mogła tego wcisnąć w grafik - pozwoliła sobie zauważyć. - Pójdziemy z samego rana, tak by dotrzeć na miejsce zaraz po otwarciu. Jeśli o mnie chodzi to im wcześniej tym lepiej - wyjaśniła i tym samym uznała temat za zakończony. Teraz tylko pozostała kwestia tego jakie buty wybrać…
        - Czarne - odparła natychmiast na pytanie Samiela Perl. I Skowronek też - odpowiedziały chórem, stanowczo. Była to mieszanka wiedzy na temat tego jak taki mundur wygląda z tym, jak najlepiej będzie się prezentował. Elfka poza tym była przekonana, że Samiel i bez ich pomocy dobrze wybrał. Przecież wszyscy wiedzieli, że Mauryjczycy fetyszyzowali śmierć do granic przyzwoitości i czerń była ich ulubionym kolorem. Tak, na pewno w końcu by do tego doszedł.
        Propozycję przejścia na ty Perl przyjęła z cichym “dobrze” i skinieniem głowy. Kolejny powód, by jeszcze bardziej polubiła Samiela, choć chyba cała trójka nie miała wątpliwości, że krawcowej może się jeszcze zdarzać zapomnieć i przez przypadek nazwie zabójcę “panem”.
        - Będziesz miał niespodziankę jutro - oświadczyła elfka, definitywnie gasząc nadzieje swojego partnera w zbrodni. Teraz nie miała butów, zrobionej fryzury, makijażu… Nie chciała pokazywać się taka tylko w połowie zrobiona, bo to nie da odpowiedniego efektu. A zresztą: do wielkiego wieczoru było już bliżej niż dalej, wytrzymają.
        Gdy Samiel już przebrał się w swoje ciuchy i wyszedł, Skowronek do niego podeszła i wsunęła mu rękę pod łokieć w momencie, gdy pytał czy wychodzą - to było takie nieme potwierdzenie. Pożegnała się z Perl słowami “do jutra” i wyszła razem z zabójcą. Na zewnątrz jak zawsze szczelniej opatuliła się szalem, bo mróz nie odpuszczał.
        - Chętnie - odpowiedziała niemal natychmiast na propozycję Samiela. To było… Miłe. Po prostu miłe. Elfka mogłaby się droczyć, ale nawet nie przyszło jej to do głowy. Wtuliła się w jego ramię i pozwoliła się prowadzić do karczmy.
        - Co sądzisz o twoim stroju? - zapytała. - Tak wiesz, szczerze. Wiem, że trochę cię nim wrobiłam - przyznała szczerze. - Pomyśl jednak, komu będzie łatwiej uzasadnić jakiekolwiek blizny na twarzy niż wojskowemu? A Mauria jest tak daleko i jest tak egzotyczna, że mało kto będzie dociekał albo zadawał niewygodne pytania. Poza tym ich mundury są zjawiskowe - oświadczyła i aż oczy jej zaczęły od tego błyszczeć, tak jej się podobały. Nie tylko ubrania, ale również oficerowie je noszący. Nawet - a może szczególnie - tacy przebierańcy jak Samiel.
        - A co do tego co Mauryjczyk robiłby tak daleko od domu… - podjęła temat, skoro byli na ulicy sami. - Wiesz, idziesz na bal jako mój partner, znaczy, że dobrze się znamy. Więc mogłam cię po prostu zaprosić, a ty akurat uznałeś, że zrobisz sobie przerwę. Po co wymyślać coś skomplikowanego? Takie proste historie są najlepsze, bo wymagają najmniej ustalania - oświadczyła, ale wyraźnie zależało jej na jego opinii. Mieli jeszcze okazję, żeby w razie czego coś dodać, poprawić albo nawet całkowicie zmienić swoją bajeczkę, by bardziej odpowiadała Samielowi.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Pokiwał głową, gdy powiedziała, że znajdzie czas na odwiedzenie z nim zakładu szewskiego. Miał zamiar udać się do tego, który poleciła Perl. Uznał, że – w istocie – uda mu się tam kupić parę butów, która będzie pasowała do tego stroju. Zaufa rekomendacji samej Perl, która na tym najpewniej również znała się lepiej od niego.
         – Wolałem się upewnić. Poza tym, to nie jest też coś, z czym nie poradziłbym sobie sam – odparł po chwili, choć na pewno nie miał zamiaru namawiać jej na to, żeby zmieniła zdanie. Co więcej, jej towarzystwo sprawi prawdopodobnie to, że uda im się dobrać buty, które będą pasowały nie tylko tym, że są butami do jazdy konnej, czy są w odpowiednim kolorze, lecz równocześnie ich krój będzie dobrze dopasowany do samego munduru. Mogłoby być tak, że sam nie podołałby temu tak dobrze, jak wtedy, gdy Skowronek będzie mu towarzyszyła. Kupiłby buty, wiedział przecież, jakie powinny być, ale wątpił w to, żeby długo zastanawiał się nad wyborem – najpewniej albo zapłaciłby za takie, które jako pierwsze wpadłyby mu w ręce i pasowałyby kolorem, albo jakieś „najprostsze”, bez ewentualnych zdobień i innych takich. I spodziewał się też, że czarne będą najbardziej odpowiednie do stroju, którego głównym kolorem jest właśnie ten – jedynie potrzebował potwierdzenia. Nie był też pewien, jak Perl zareaguje na jego propozycję przejścia na „ty”. Bardziej chyba spodziewał się tego, że z zakłopotaniem odmówi, jednak tymczasem ona zgodziła się na to, choć wypowiedziane przez nią „Dobrze” usłyszał tylko dzięki ponadprzeciętnemu słuchowi, bo akurat wypowiedziała to w tym samym czasie, w którym zasuwał kotarę, aby móc się za nią przebrać. Nie drążył też następnego tematu, choć był ciekaw, jak Skowronek wygląda w swojej kreacji na jutro. Cóż, będzie musiał zwyczajnie poczekać do następnego wieczora, gdy już będą wybierać się na przyjęcie.

Na zewnątrz zachowanie Skowronka tłumaczył sobie tym, że zimne powietrze naprawdę zaczęło jej dokuczać, a bliskość ciała drugiej osoby – czyli w tej sytuacji jego – mogła sprawiać, że było jej odrobinę cieplej. Kolejnego wspólnego posiłku już nie próbował sobie tłumaczyć, chociażby dlatego, że propozycja wyszła od niego i wiedział, co proponował, a co było ukryte pod taką kolacją.
         – Podoba mi się, naprawdę – odpowiedział, dość krótko. Czy było potrzebne tu więcej słów? Niekoniecznie, według niego przynajmniej. Dlatego, że zwyczajnie nie kłamał. Mógł skończyć w gorszym stroju, mogło okazać się, że Skowronek chce go wpakować w coś, co kompletnie mu się nie spodoba. Tymczasem mundur przypadł mu do gustu, zarówno pod względem kolorystyki, tego, jak leżał już nałożony na jego ciało, a także pod względem kroju. I tracił w nim naprawdę niewiele mobilności, choć – jeśli będzie musiał – to i tak wolałby przebrać się w swój zwyczajny strój. Mundur przyciągał w końcu więcej uwagi niż zwykłe ubrania.
         – Nie jestem też człowiekiem, więc łatwiej będzie uwierzyć w to, że faktycznie mogę być wojskowym z Maurii. Zwykły człowiek nie mógłby zostać tam pułkownikiem – dodał jeszcze. Znał Maurię na tyle, że zdawał sobie sprawę z tego, że jest to miasto nieumarłych, gdzie głównie to właśnie oni zajmują tam wyższe stanowiska – nawet władcy państwa należą do tej właśnie rasy. Demon – najpewniej wcześniej udowadniając swoją wartość – prawdopodobnie mógłby stać się tam kimś o znaczącej pozycji, więc nawet tytuł szlachecki był tu na miejscu i był jednocześnie czymś, co było dobrym dodatkiem do całej historii.
         – Pewnie, pasuje mi coś takiego – zapewnił ją. Proste historie miały to do siebie, że łatwiej było w nie uwierzyć, a także były tak samo łatwiejsze do opowiadania. Jeśli ktoś zapytał o szczegóły, zawsze można było wymyślić je nawet na miejscu i jednocześnie zadbać też o to, żeby nie były wymyślne, tylko w prostocie podobne do ogólnej historii, którą opowiadało się przed chwilą.

Gdy dotarli już pod karczmę, Samiel otworzył przed nimi drzwi wejściowe, najpierw, oczywiście, przepuścił w nich Skowronka, dopiero później do środka wszedł sam i zamknął za sobą drzwi. Poprowadził ich w stronę mniejszej sali, w której było ciszej, nieco bardziej prywatnie i stoliki przeznaczone były głównie dla dwóch osób. W tym pomieszczeniu, o tej porze za ladą stała już Ami. Co prawda, krótko pomachała w ich stronę dłonią, jednak dało się wyczuć, że gest ten bardziej przeznaczony był dla Samiela. Z kolei Skowronek została „zaszczycona” spojrzeniem nieco oceniającym i, gdyby mogło w sobie zawierać jakieś słowa, to zdecydowanie brzmiałyby one „Znowu ona”. Niemniej jednak, elfka nie mogła pozwolić na to, aby spojrzenie miało odzwierciedlenie na całej jej twarzy, którą zdobił lekki, choć profesjonalny, uśmiech, przeznaczony raczej dla każdego, kto zdecydował się spędzić czas tutaj, a nie w większej i głośniejszej sali, która czekała na każdego gościa tuż za drzwiami wejściowymi.
         – Zajmiesz nam stolik, a ja zamówię posiłek? - zaproponował Samiel. I nie była to wymówka, żeby przez chwilę porozmawiać z Ami, bo akurat teraz jakoś niekoniecznie miał o czym. Zresztą, dzisiejszego ranka udało im się rozmawiać dość długo. Poza tym zauważył też, że wolny był stolik, przy którym jedli wcześniej, choć nie oznaczało to przecież, że właśnie ten powinna wybrać jego towarzyszka.
         – Samiel… dlaczego musisz przyprowadzać ją właśnie tutaj? - zapytała go właścicielka karczmy, zanim jeszcze zdążył wspomnieć jej, jaki posiłek chciałby zamówić.
         – Poza faktem, że posiłki tu podawane są jednymi z najlepszych, jakie można zjeść? Znam tę karczmę, znam ciebie i ludzi, których tu zatrudniasz. I oni znają mnie, mniej lub bardziej. Przez to czuję się tu w pewnym stopniu bezpieczniej, niż w innych karczmach, w których właściciele i obsługa są dla mnie nieznanymi ludźmi. Tutaj mogę pozwolić zmysłom na przynajmniej częściowy odpoczynek od stanu ciągłego napięcia i nastawienia na błyskawiczne wyłapywanie zmian w otoczeniu – odpowiedział jej, a uśmiech, który wkradł się na usta kobiety, jasno świadczył o tym, że odpowiedź ta ją satysfakcjonuje.
         – To… co będziecie jedli? - zapytała go po krótkiej chwili ciszy.
         – Hmm… A co polecisz? Co zamawiają klienci tego wieczora? - odpowiedział jej i nawet rozejrzał się po sali, raz jeszcze zresztą. Nie było tu tak tłoczno, jak w większej sali, choć wyglądało na to, że dzisiaj i tak pod tym dachem znajdowało się dużo osób – przynajmniej połowa stolików była zajęta głównie przez pary, choć dwa lub trzy zajmowały nieco dziwne, lecz także podejrzane, osoby. Dwa stoliki zajęte były przez mężczyzn, a jeden przez kobiety i każda z tych par rozmawiała ze sobą przyciszonymi głosami.
         – Dania z mięsem mają dziś branie, szczególnie dania z mięsem z dzika. Może bitki z dzika duszone w sosie z gotowanymi warzywami? Do tego, na rozgrzanie, grzane wino? - Po tych słowach spojrzała na niego w poszukiwaniu reakcji na właśnie taką propozycję. Samiel w potwierdzeniu pokiwał głową, a zamiast zapytać o cenę, po prostu sięgną po sakiewkę i wyciągnął z niej odpowiednią liczbę ruenów. Jeśli chodziło o Dębową, to dość dobrze orientował się w tym, ile i za co należy zapłacić.
         – Dzięki za pomoc – powiedział jeszcze i odwrócił się, aby od razu udać się do stolika, który zajęła im Skowronek. Przeszedł obok jednej z tych podejrzanych par, ale nie próbował usłyszeć tego, o czym rozmawiają. Nie obchodziło go to, a jeśli mówili szeptem, to były to sprawy przeznaczone jedynie dla uszu osób siedzących przy tym konkretnym stoliku.
         – Rozgrzejemy się winem grzanym, a na kolację zamówiłem nam bitki z mięsa z dzika duszone w sosie z gotowanymi warzywami – poinformował ją, gdy tylko usiadł naprzeciw. Trunek na pewno dostaną wcześniej, może nawet już za kilka chwil podejdzie do nich kelnerka z butelką wina i dwoma glinianymi kubkami.
         – Jak czujesz się z tym, że to już jutro? - zapytał nagle, nawet pochylił się odrobinę w jej stronę. Wiadome było o co pyta. Wiedzieli przecież, co stanie się tego dnia i co wtedy ruszy.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek w sumie sprawiała wrażenie jakby oczekiwała, że Samiel powie coś więcej na temat swojego munduru. Domyślała się co prawda jego argumentacji, ale miło byłoby usłyszeć jakieś konkrety… Cóż, on jednak nie zaspokoił jej ciekawości, a ona nie zamierzała dopytywać. Zakładała, że wygrały względy praktyczne - względna swoboda ruchów i możliwość schowania broni pod ręką, ale w całkowicie niewidocznym miejscu. I tak najważniejsze, że mu się podobało - kostium i historyjka, którą dla nich wymyśliła. Co więcej, potrafił sam ją ładnie dopełnić i wzmocnić - idealnie.
        - Wczuwasz się w tę rolę - pochwaliła z zadowoleniem, bo czemużby nie, i mocniej przytuliła się do jego ramienia, jakby to miało jeszcze podkreślić jej radość.

        W karczmie Skowronek od razu skierowała się do tej mniejszej sali, choć jej spojrzenie przesunęło się po gwarnym tłumie głównej izby tak jakby tęskno. Przez moment chciała namówić Samiela do zabawy w tym gronie, ale zaraz przypomniała sobie o tym, że dzień wcześniej trochę balowali, a na następny dzień też ich to czeka, więc odpuściła - niby żadne z nich nie powinno być przez to przemęczone, ale mogą być zblazowani. Lepiej by się skupili, aby dobrze wypaść na balu.
        - Jasne - zgodziła się chętnie z jego propozycją i rozdzieliła się z nim w progu mniejszej sali. Poszła od razu w kierunku stolika, który zajmowali wcześniej, nie kombinując z szukaniem alternatywy. Tam mogli swobodnie porozmawiać i nie pilnować niepotrzebnie pleców. Gdy przystanęła, by zdjąć okrycie wierzchnie, zerknęła w stronę baru, gdzie Samiel rozmawiał z Ami. Zauważyła, że elfia karczmarka była nabzdyczona, ale im dłużej zabójca mówił, tym bardziej jej rysy się wygładzały - poskromił złośnicę swoją argumentacją. Ciekawe tylko o co ona tak się boczyła. Nadal o nią?
        Nie zapytała o to Samiela, gdy do niej przyszedł, uśmiechnęła się do niego i udawała, że wszystko jest w porządku.
        - O, tak, grzane wino to dokładnie to, czego mi trzeba - przyznała z westchnieniem ulgi, bo po tym spacerze chętnie by się rozgrzała, a tutaj trunki i dania były wyśmienite, więc liczyła na coś naprawdę dobrego do picia. Szkoda tylko, że musieli chwilę poczekać, ale co tam, to nie wyścigi. Na pewno grzaniec i tak im dobrze zrobić.
        Gdy zabójca zadał swoje pytanie, atmosfera momentalnie uległa zmianie. Nie pogorszyła się, ale też nie polepszyła - po prostu było inaczej. Skowronek przysunęła się do niego odrobinę, ale nie patrzyła na niego. Wbiła spojrzenie w blat, dając sobie chwilę do namysłu. W końcu wzruszyła ramionami.
        - Myślę o tym jak o robocie zapominając o tym kto był zleceniodawcą - odparła trochę enigmatycznie. Wiadomo, że tym “zleceniodawcą” była ona sama.
        - Łatwiej mi myśleć, że to praca dla kogoś. Poza tym nie wybiegam myślami dalej niż do następnego poranka. Wiesz dobrze, że nie można przewidzieć tego, co wydarzy się później… Więc wtedy będę reagować na bieżąco. Nie bym nad tym wcześniej nie myślała, bo w głowie pojawiły mi się pewnie setki możliwych scenariuszy, ale niczego nie postanowiłam. Wiem, że chcę utrzymać się po wszystkim na powierzchni. Nie zamierzam po nic sięgać, mogę niczego nie ugrać. Chcę tylko widzieć jak moi wrogowie idą na dno i tego zamierzam dopilnować.
        Elfka przerwała i wyprostowała się odrobinę - właśnie podeszła do nich kelnerka niosąca na tacy różne zamówione napoje do poszczególnych stolików. Nawet nie pytając co zamówili postawiła przed nimi dwa pękate kubki, w których parowało czerwone wino, na którego powierzchni unosił się plasterek pomarańczy. Albo cytryny, bo były już tak zabarwione od wina, że trudno odróżnić. Skowronek podziękowała i objęła dłońmi naczynie, po czym ostrożnie podmuchała i upiła łyk. Odetchnęła z ulgą, a na jej twarzy momentalnie wystąpił rumieniec.
        - Tego mi było trzeba - oświadczyła. - Od razu cieplej. I jest naprawdę dobry, piłeś go tu już kiedyś? Taki idealnie słodki i kwaśny jednocześnie.
        Elfka upiłą kolejny, tym razem większy łyk, po czym lekko zacisnęła wargi i odstawiła kubek.
        - Wracając do twojego pytania… Wiadomo, czuję odrobinę stresu czy wszystko dopięłam na ostatni guzik. To duże przedsięwzięcie, intryga pleciona już tygodniami, więc szkoda by to jutro zawalić. Wydaje mi się jednak, że dziś już nie byłabym w stanie niczego poprawić, niczego zrobić inaczej, nawet gdybym dostrzegła jakiś błąd. Teraz… Pozostaje mi trzymać się planu. Popraw mnie, jeśli się mylę - dodała, dość śmiało patrząc mu w oczy, jakby rzucała mu wyzwanie.
        - Nie ustaliliśmy kwoty - zauważyła nagle. Pamiętała, że miała Samielowi zapłacić za każdą część planu osobno i tak jak przysługę zabójca mógł odebrać w dowolnej chwili i w dowolnym wymiarze, tak pieniądz to pieniądz. Nie zaproponowała jednak ceny ani formy przekazania zapłaty - niech on coś zaproponuje, wtedy będą najwyżej negocjować. Wstyd przyznać, ale nie miała wielkich funduszy - jako Przyjaciółka nie gromadziła majątku, a co zarobiła w międzyczasie, poszło na realizację jej planu. Nie, by została bez ruena przy duszy, ale nie była też tak bogata jak mogłaby być osoba z jej doświadczeniem - raczej przypominała początkującego zabójcę.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

On też potrzebował wina grzanego, żeby się ogrzać. Może zimno nie dokuczało mu tak bardzo jak jego towarzyszce, jednak nie było też czymś, co przyjmował z przyjemnością – dlatego, jeśli miał taką możliwość, wolał wykorzystać coś dodatkowego, oprócz samego przebywania w karczmie i ciepłego posiłku, aby się rozgrzać. Nie był też do końca pewien, czy chciał zadać tamto pytanie, ale ono ciągle błąkało się po jego głowie, dopraszając się wręcz tego, żeby je wypowiedział. W końcu zrobił to, akurat wtedy, gdy sytuacja sprzyjała do rozmawiania właśnie o takich rzeczach i to bez obawy o to, że ktoś może ich słuchać. Reakcja Skowronka na to, co powiedział, sprawiła, że na chwilę wrócił myślami do tych wątpliwości, które wyczuwał w głowie już wcześniej. Nie odezwał się, nie, gdy ona właśnie mu odpowiadała. Chciał nawet powiedzieć coś sam, coś oczywiście związanego z tym, co usłyszał od niej, ale zanim zdążył wypowiedzieć choćby jedno słowo, podeszła do nich kelnerka i zostawiła na ich stoliku dwa kubki, w których znajdowało się parujące wino z przyprawami i innymi dodatkami.
         – Ja chyba bym tak nie mógł. Podchodzić do tego tak, jak ty to robisz – odezwał się, gdy dziewczyna odeszła od ich stolika, a oni znów zostali przy nim sami.
         – Wolę być przygotowany na każdą ewentualność, na wszystko to, co może się wydarzyć w czasie wykonywania planu… Dlatego ja też inaczej podchodzę do samego planowania. Robię to… bardziej szczegółowo, biorę pod uwagę każdą możliwość, nawet taką, na której pojawienie się jest bardzo, bardzo niska szansa, i wplatam ją w cały plan. I nie chodzi o to, że uważam twoje planowanie za złe, bo tak nie jest. Bliżej prawdy byłoby to, że moje takie jest, bo nawet, jeśli jestem tak doświadczony i skuteczny, nawet wtedy robię podobnie i przez to zbyt dużo myślenia poświęcam samemu planowaniu właśnie. I dodaję tam rzeczy, z którymi poradziłbym sobie bez problemu, które nawet nie są zagrożeniem lub takie, na które szansa jest tak niska, że już z doświadczenia wiem, że się zwyczajnie nie wydarzą – dokończył swój mały, właściwie, wywód i dopiero wtedy skosztował grzanego wina. Najpierw jego nozdrza uderzył zapach trunku, a później, ostrożnie, napił się go. Pokiwał z uznaniem głową, co zresztą mogło być też odpowiedzią na pytanie, które właśnie mu zadała.
         – Tak, i smakuje dokładnie tak, jak wtedy, gdy piłem je w czasie mojego ostatniego pobytu w mieście i w tej karczmie – do tamtej reakcji dodał jeszcze słowa, a, żeby nie było żadnych niedomówień i złych interpretacji. A z racji tego, że minęło sporo czasu, od tamtego „ostatniego pobytu w mieście”, wyglądało też na to, że Dębowa ma jakąś swoją, unikalną recepturę na ten dobry, rozgrzewający trunek.

         – A, no tak – odparł, gdy poruszyła kwestię zapłaty. Sięgnął po kubek, aby kolejne upicie wina wykorzystać do tego, żeby o tym pomyśleć. Na pewno nie miał zamiaru brać od niej tyle, ile liczył sobie od kogoś, kogo zupełnie nie znał. Poza tym, jedną częścią zapłaty była już ta tajemnicza przysługa, na którą się zgodziła. Samiel sam jeszcze nie był pewien, co mogłoby to być, dlatego zostawi to sobie na później i zgłosi się po taką zapłatę, gdy będzie potrzebował jej pomocy – może akurat też w realizacji jakiegoś planu, może trafi mu się duże zlecenie, które mógłby wykonać tylko z jedną lub dwiema osobami do pomocy, a sam przecież nie mógł sprawić, że nagle rozdwoi się albo, jeszcze lepiej, potroi. Pozostawała jedynie kwestia tego, jak dałby jej wtedy znać… Pamiętał, że istniały przedmioty pozwalające na magiczne połączenie z kimś, kto byłby bardzo daleko, ale nie był pewien, czy w Ekradonie znalazłby kogoś kto albo sprzedałby mu coś takiego, albo wykonałby to. A może, skoro w półświatku niektórzy wiedzą już o jego obecności w mieście, to zapyta tam właśnie o to. Miał dziwne wrażenie, że ktoś byłby w stanie załatwić mu parę takich urządzeń szybciej niż zrobienie tego bardziej legalną drogą.
         – Nie wiem, jak wygląda u ciebie kwestia pieniędzy, a nie chcę zabierać ci też wszystkich oszczędności. Jeśli masz mniej niż trzydzieści złotych gryfów, wezmę jedną trzecią tego, co masz, a jeśli więcej, to… ceną za moje usługi będzie piętnaście złotych monet. Może być? - odezwał się, gdy zorientował się, że ta „chwila zadumy” zaczęła się przedłużać. Musiał dość poważnie się nad tym zastanowić, stąd takie zwlekanie. Dlatego też ten ostateczny werdykt wydawał mu się odpowiedni, choć na sam koniec zapytał ją jeszcze, czy taki układ odpowiednia także jej. W razie czego, mogła też negocjować, w końcu nie powiedział, że nie podlega to dyskusji, choć jednocześnie sprawiał też wrażenie, że może nie zgodzić się na zapłatę wyższą, niż podał jej on sam.
         – Myślałem też trochę o tej przysłudze i wpadłem na pomysł, żebyśmy zaopatrzyli się w jakieś magiczne przedmioty do komunikacji ze sobą. Czy to jednostronną i to ja skontaktowałbym się przez swoje z tobą, gdybym chciał odebrać przysługę, czy obustronną, żebyśmy mogli kontaktować się ze sobą, gdybyśmy wpadli w jakieś kłopoty i potrzebowali swojej pomocy, no i moglibyśmy też wysyłać odpowiedzi w związku z takim kontaktem. – Ta propozycja, cóż, na początku może nie chciał jej tego wyjawiać i najpierw zorientować się, czy udałoby mu się szybko zorganizować coś takiego. Jednak pomyślał, że powinna o tym wiedzieć. Chciał też znać jej zdanie na ten temat, właśnie dlatego, gdy tylko skończył o tym mówić, spojrzał bezpośrednio na nią. Prosto w oczy.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek z początku wydawała się urażona oceną Samiela. Spojrzała na niego z wyrzutem znad swojego kubka, ale tylko jej oczy zdradzały emocje, reszta twarzy pozostawała neutralna, nieruchoma. Dopiero gdy zabójca rozwinął temat, jej spojrzenie się rozpogodziło, a nawet trochę się uśmiechnęła ze zrozumieniem. Jak słusznie zauważył Samiel - obie metody były dobre, tak długo, jak działały dla tego, kto z niej korzystał. Gdyby ona miała oceniać jego planowanie, bez wahania nazwałaby je marnowaniem czasu, kombinowanie i nakręcaniem się. Wiedziała, że nie wszystko przewidzi, nawet jeśli będzie brała pod uwagę najbardziej zaskakujące i nieprawdopodobne scenariusze - po prostu takie było życie. Jemu jednak to zapewniało spokój ducha - i w porządku. Ona wolała marnować czas na inne rzeczy. Choć nie zawsze i nie w każdym przypadku tak było - niektóre elementy skoku miała zaplanowane precyzyjnie. Ot, taka zmienna była. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
        Temat grzańca był jednak bezpieczniejszy dla osób, których praca była zbyt specyficzna i kłopotliwa do poruszania jej tematu w miejscu, gdzie inni mogliby usłyszeć. Winem Skowronek zainteresowała się już - teoretycznie - bardziej.
        - I poprzednim razem i poprzednim też? - zagadnęła zaczepnie. - To też pewnie będzie receptura tej słynnej kucharki? Nie mam pojęcia ile Ami jej płaci, ale chyba musi jej płacić w samorodkach, bo inaczej królewski dwór z pewnością by jej podebrał tak utalentowaną kucharkę - skomplementowała elfka, ciutkę przesadzając, ale nie mając z tego powodu wyrzutów sumienia.
        Szkoda, że nie było czasu, aby dłużej sobie tak swobodnie porozmawiać i musieli przejść do interesów, których nie mogli już odkładać na później, bo wkrótce nie będzie kiedy o nich mówić.
        A mimo to Samiel milczał. Szczerze powiedziawszy Skowronek myślała, że już przygotował sobie odpowiedź na to pytanie. Miał wszystkie dane w ręku - zakres zlecenia, wstępne ustalenia, znał swoje stawki. A jednak milczał… I elfka coś czuła, że w tym równaniu jest jakiś czynnik, który komplikował sprawę i którego nie wzięła pod uwagę. Nie wiedziała tylko co to może być.
        W końcu jednak odpowiedź padła. Elfka słuchała propozycji z twarzą wytrawnego hazardzisty, nie zdradzając się z tym jak wygląda jej sytuacja i jaką kwotą dysponuje. Nie zamierzała odpowiedzieć, póki on nie zapyta wprost. Tym bardziej, że on swoimi zastrzeżeniami pokrył pełne spektrum możliwości, więc jej pozostało tylko wybrać.
        - Gdzie zdeponować zapłatę? - zapytała konkretnie. Już ustalili, że mogą mieć problem by spotkać się po robocie we w miarę bliskiej przyszłości, więc wolała umówić się na jakąś skrytkę, nieważne czy taką bankową, czy po prostu jamę pod kamieniem, trzecie drzewo w prawo od rozstajów.
        - Chcesz jakąś zaliczkę? - upewniła się jeszcze, bardziej dla formalności niż spodziewając się, że faktycznie Samiel o takową poprosi. Na koniec tej części rozliczeń uśmiechnęła się tajemniczo.
        - Będziesz musiał mi zaufać - oświadczyła, mając na myśli i kwotę i to, że faktycznie się z nim rozliczy.
        Później, przy kwestii rozliczenia się za drugą część, elfka okazywała już więcej emocji. Propozycja magicznej komunikacji wydawała mu się bardzo sensowna.
        - Ja ma to załatwić czy ty? - upewniła się. - Do jutra mogę mieć problem się wyrobić, ale w razie czego możemy się umówić na odbiór w wybranym miejscu - zaproponowała. Upiła łyk swojego wina, wcześniej kręcąc trochę naczyniem, by cieplejszy grzaniec z dna wymieszał się z tym chłodniejszym na wierzchu. Gdy odjęła kubek od ust, uśmiechnęła się.
        - Mam wrażenie, że zniżka dla znajomych to u ciebie naprawdę wysoki procent od kwoty wyjściowej - oświadczyła żartobliwym tonem. - Wiem jaka jest twoja sława i mniej więcej znam stawki na rynku. Naprawdę potraktowałeś mnie łagodnie - dodała. Nie zamierzała jednak niczego renegocjować. Zamiast tego pochyliła się do Samiela i podała mu dłoń nad stołem. Prywata prywatą, ale teraz trwały negocjacje handlowe i trzeba było dobić targu.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Grzaniec był dobrym, choć jedynie tymczasowym, tematem. Dobrym i bezpiecznym, takim, którego nie musieli poruszać, szepcząc do siebie przy jednoczesnym pochylaniu się konspiracyjnie w swoją stronę. Nie, żeby ktoś ich podsłuchiwał, bo tak nie było – Samiel upewnił się co do tego już wcześniej. Poza tym w pomieszczeniu tym i tak nie znajdowało się wielu klientów. Niby mogli rozmawiać swobodniej, nawet na takie tematy, jednak lepiej było być ostrożnym.
         – Poprzednim nie, bo akurat wtedy byłem tu w okresie letnim – odparł. Nie był pewien, co prawda, kiedy to było i ile lat minęło od tamtego czasu, ale pamiętał, że był wtedy środek lata. Niby, gdyby poprosił, to może dostałby grzańca, ale poza tym, nie był to trunek, który byłby normalnie wtedy podawany.
         – Nie jestem pewien, może to być też receptura kogoś, kto był tu kucharzem, zanim pracę tą przejęła aktualna kucharka – dodał jeszcze. Nie każdy mógł pozwolić sobie na długowieczność, która była częścią życia jego, Ami, a nawet Skowronka. Chociaż jeśli tylko o niego chodziło, to z tego, co wiedział, mógł żyć bardzo, bardzo długo. Jeżeli nie da się zabić, oczywiście, a on akurat tego nie planował, ani teraz, ani w przyszłości.
         – Może mają tam równie utalentowanych kucharzy? Nie jestem kimś, kogo zaprasza się na jedną kolację z władającymi, więc nie mam pojęcia, jak może to wyglądać – powiedział na koniec. Nie brzmiał, jakby miał z tego powodu jakiś żal, a gdyby w jego głosie pojawiły się jakieś emocje, to może bardziej byłby zadowolony z tego, że takie sytuacje w jego przypadku nie mają miejsca. Był wynajmowany przez wysoko urodzonych, i to niejednokrotnie, w końcu jego reputacja docierała nawet do takich ludzi, jeśli ci byli zainteresowani usługami tych, do których Samiel należy. Nie przeszkadzało mu to wcześniej, bo zlecenia te zawsze owocują wysoką zapłatą. Teraz też mu to nie przeszkadza, choć bardziej patrzy nie na dużą ilość ruenów, a na to, że często są one jakimś wyzwaniem. Mniejszym lub większym, ale zawsze nim są.

Po krótkiej zmianie tematu, ten znów zszedł na interesy, które mieli ze sobą. Tym razem musieli omówić sprawę zapłaty, a raczej drugiej jej części, bo pierwszą – na co oboje się zgodzili – była przysługa. Samiel najpierw sam ze sobą musiał osiągnąć kompromis, aby później wyjawić Skowronkowi to, na co wpadł. Coś, co jednocześnie nie będzie sugerowało, że chce wziąć od niej całkowite minimum, jakby z przymusu, ale też, żeby nie była to kwota wysoka, bo w końcu elfka nie była dla niego kimś nieznajomym.
         – Możesz to zrobić w tutejszym banku, na moje imię i nazwisko. Lub, jeśli wolałabyś to zrobić w ten sposób, możesz zostawić pieniądze poza miastem. Pamiętasz drzewo, z którego spadłby na ciebie śnieg? Możesz zostawić je pod nim – zaproponował. Dwa rozwiązania tego problemu, oba pasowały mu w takim samym stopniu. Chciał jeszcze zaproponować, aby zostawiła je tutaj, w Dębowej, bez różnicy, czy komuś, kto stałby przy ladzie w dużej sali, czy tutaj – on mógłby odebrać je później, ale wydało mu się to zbyt ryzykowne. I nie chodziło tu o to, że mógłby stracić te pieniądze, a o to, że może dla niej samej zbyt ryzykowne byłoby przyjście w to miejsce.
         – Zaliczkę? Nie, co ty – odparł od razu. Kiedyś, dawno temu, zgodziłby się na taką propozycję, ale teraz, gdy już wyrobił sobie reputację i miał też spore oszczędności, rezygnował z zaliczek, gdy ktoś takowe mu proponował. Miał też renomę kogoś, kto wywiązuje się ze zleceń i zawsze doprowadza je do końca, więc przekładało się to na zaufanie zleceniodawców, ale miało też jeszcze inną stronę – nie lubił, gdy ktoś inny nie wywiązywał się ze swojej strony umowy. Życie robiło się nagle nieprzyjemne dla kogoś, kto migał się od zapłaty lub próbował ukrywać się przed nim czy nawet uciekać. Robiło się takie albo… po prostu się kończyło. To, że spora część jego zarobków leżała bezpiecznie w skrytkach bankowych nie oznaczało, że miał pracować za darmo.
Na ostatnią wiadomość po prostu pokiwał głową. Akurat poziom ich znajomości pozwalał mu na to, że może zaufać jej w tej kwestii. Nie spodziewał się po niej tego, że spróbuje go oszukać. Cenił sobie ich znajomość i liczył na to, że ona również.
         – Ja to załatwię, akurat o to nie musisz się martwić. Jedynie zaproponuj miejsce, w którym mógłbym zostawić ci taki przedmiot, jeśli nie uda mi się wręczyć ci go osobiście – powiedział po chwili. Zaczął zastanawiać się, jak szybko udałoby mu się zdobyć takie przedmioty. Wydawało mu się, że lepiej i ciekawiej byłoby wejść w posiadanie takich, które umożliwią obustronny kontakt. Domyślał się, że zdobycie ich będzie wiązało się z wyższymi kosztami, jednak akurat to nie było dla niego żadnym problemem, choć może będzie musiał – tak w razie czego – odwiedzić ekradoński bank, żeby wypłacić nieco funduszy. I to nie w ruenach, a bardziej w kamieniach szlachetnych. Mniejsza waga i łatwiejsze przenoszenie czegoś, co będzie miało większą wartość.
         – Te zniżki są różne i zależne od znajomości z daną osobą – wytłumaczył jej krótko i wzruszył ramionami. Dobrze, że Skowronek nie chciała negocjować tej ceny. Na samym początku może nawet spodziewał się tego, że będzie próbowała to robić i dlatego, w razie czego, przygotował się na to, żeby dość stanowczo powiedzieć jej, że cena ta nie podlega negocjacjom z jej strony. Po chwili uścisnął jej dłoń, co ostatecznie dopięło ich słowną umowę.

Krótko po tym podeszła do nich kelnerka z tacą, na której stały dwie porcje tego, co zamówił Samiel. Bitki z mięsa z dzika, które duszone były w jasnym sosie z dodatkiem różnych warzyw. Talerze z parującym na nich daniem wylądowały na ich stoliku razem ze sztućcami. Kelnerka życzyła im smacznego i oddaliła się z powrotem do kuchni, najpewniej po to, żeby zabrać stamtąd inne zamówienie.
         – To… Smacznego – powiedział, powtarzając to, co przed chwilą usłyszeli z ust pracownicy karczmy. Ciepły i na pewno również sycący posiłek zachęcał do zjedzenia go już samym swoim wyglądem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek mruknęła tylko “aha”, nie zamierzając nawet przepraszać za to, że pomyliła się w swoich przypuszczeniach - w końcu każdy ma prawo, a Samiel nie powinien czuć się z tego powodu obrażony. Choć ona na jego miejscu może miałaby nastrój, by się droczyć, kto wie…
        - A uwierzysz, jeśli powiem, że ja miałam okazję jeść na królewskim dworze? - podłapała momentalnie, gdy zabójca stwierdził, że sam nie miał takiej możliwości. Kwestia talentu tutejszej kucharki momentalnie zeszła na dalszy plan, bo chwalenie jej i tak było tylko biciem piany, skoro komplementy nie miały dotrzeć do jej uszu.

        W rozmowie o interesach elfka doceniała konkrety - ona zadawała proste pytanie, on dawał prostą odpowiedź. Bez niedomówień i cwaniactwa, bo to nie był ten poziom negocjacji. Doceniała też to, że w niektórych momentach dawał jej wybór, bo pewnie wiedział, że nie zawsze to najprostsze rozwiązanie będzie tym odpowiednim.
        - Wybieram drzewo - odparła niemal natychmiast. - Nie bym nie ufała tutejszym bankom, ale jednak… Sam rozumiesz… Może się okazać, że będę musiała na jakiś czas się przyczaić, a wtedy wchodzenie do banku pełnego ludzi i czujnej ochrony nie jest najlepszym pomysłem. No dobrze, może przesadziłam z tą czujną ochroną, bo już miałam okazję sprawdzić, że wcale tacy czujni nie są - zauważyła z tajemniczym uśmiechem. Oczywiście, że okradła kiedyś tutejszy bank. Nie był to spektakularny skok, w którym wyczyściła skarbiec z całej zawartości, dlatego też o nim nie rozpowiadano, jednak z prywatnych skrytek depozytowych zginęły wtedy bardzo, bardzo ważne dokumenty, przez których brak na pewno kilku osobom zawalił się świat. To była naprawdę udana, czysta robota - aż ją nostalgia ogarniała, gdy przypominała sobie tamte wydarzenia.
        Na zaliczkę zaś Skowronek nie nalegała - w sumie to pytanie zadała dla formalności, bo tego wymagał protokół podczas dogadywania wszelkich umów. Na co zresztą byłaby mu potrzebna zaliczka, oczywiście pomijając to, że mogłaby stanowić zabezpieczenie, by nie wyjść z tego z niczym? Ona zapewniła mu wszelkie niezbędne do pracy narzędzia, on musiał tylko dać jej w zamian swoje umiejętności i czas. Nie musiał wykładać na nic pieniędzy… Wyjąwszy oczywiście to, że gdy się spotykali, prawie zawsze to on płacił. Skowronek perfidnie to wykorzystywała. Inna sprawa, że gdyby teraz dała mu część pieniędzy, w razie niepowodzenia on nie wyszedłby z tego tak całkowicie z niczym. No bo skąd pewność, że była Przyjaciółka przeżyje to, co właśnie planowała? Mogła zostać złapana przez straż, mogła zginąć przypadkiem, mogliby dokonać na niej egzekucji ludzie półświatka… Sporo było możliwości, by nie wyjść cało z tej spektakularnej zemsty. Nie powiedziała tego na głos, ale pomyślała w tym momencie, że może jeśli znajdzie następnego dnia chwilę czasu, spróbuje zorganizować zapłatę dla Samiela tak, by dotarła do niego bez względu na to czy przysypie ją ziemia czy też nie.
        - Pod naszym drzewem? - zaproponowała niemal natychmiast miejsce ewentualnego przekazania artefaktu do komunikacji. Nazwanie tego miejsca “naszym drzewem” było jej zdaniem zabawne, bo nadawało skrytce znaczenia emocjonalnego, a przecież to był tylko biznes.
        I tyle. Więcej nie musieli ustalać, nie było sensu się rozdrabniać ani też spisywać umowy - w ich przypadku naprawdę wystarczyło słowo honoru, przypieczętowane uściskiem dłoni. Wszystko poszło tak szybko, że uwinęli się przed posiłkiem i gdy podeszła do nich kelnerka, nie mogła usłyszeć już nic z ich ustaleń. Idealnie. Zadowolona elfka chętnie zabrała się do posiłku.
        - Smacznego - odpowiedziała Samielowi, już łapiąc za sztućce i biorąc się do jedzenia. Nie musiała mówić, że i ten posiłek wybitnie jej smakowało, bo za niepodważalne świadectwo wystarczyła sama jej mina i głębokie westchnienie.
        Przez moment posilali się w milczeniu, co na pewno Skowronka nie krępowało, a pewnie i zabójca nie czuł się przez to niezręcznie, bo ani nie był specjalnie wygadany, ani nie była to randka, by ciszę uznać za niezręczną. Dopiero po zaspokojeniu pierwszego głodu elfka zdecydowała się odezwać.
        - Myślałeś już o tym gdzie się udasz, gdy opuścisz Ekradon? - zagadnęła. - Chwilowo wolne, czy będziesz szukał roboty gdzie indziej?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Aby twierdząco odpowiedzieć na jej pytanie jedynie pokiwał głową, co zresztą zrobił bez zastanawiania się nad tą odpowiedzią i właśnie przez to dawał do zrozumienia, że bez problemu w to uwierzył i nie miał zamiaru podważać tego lub w to wątpić. Pytać też nie chciał, uznał, że raczej niespecjalnie go to interesowało – i mieli też jeszcze inne rzeczy do omówienia, coś, co było ważniejsze od wspominania. Ta rozmowa trwała dłużej, to prawda, jednak jej wynik był zadowalający zarówno dla niego, jak i dla niej. Przynajmniej takie miał wrażenie.
         – W takim razie drzewo. Będę pamiętał, żeby tam zajrzeć, gdy będę opuszczał miasto – odparł po chwili. Akurat to konkretne wydawało mu się dobrym wyborem, bo zdarzyło się pod nim coś, co teraz sprawiło, że oboje wiedzą, o jakie konkretnie chodzi. Było to dziełem przypadku, tak, ale teraz właśnie dzięki temu mieli małą kryjówkę na rzeczy, którą mogli odpowiednio wykorzystać. Rozumiał też jej obawy przed wejściem do banku, zwłaszcza już po tym wszystkim, co planowała zrobić. Coś, w czym jednocześnie on sam również jej pomagał. Rzeczywiście taka „skrytka” przy całej tej sytuacji i jej konsekwencjach była najlepszym i bezpiecznym rozwiązaniem. A temat zaliczki mógłby się nawet w ogóle nie pojawiać. Wydawało mu się nawet, że Skowronek wiedziała, że i tak powiedziałby, że jej nie chce, ale i tak o to zapytała. Nie był to dla niego żaden problem, nie czułby się też źle z tym, że pominęła ten niewielki szczegół. Tylko, że rozmowa i tak na krótką chwilę przeszła na ten temat, a on zrobił to, co i tak by zrobił – zaprzeczył. Dobrze, że nie uraził jej w ten sposób, ale wcześniej wspominał jej też o tym, że ma oszczędności, dość sporo, więc może to też wpłynęło na reakcję na jego odmowę.
         - „Naszym”? - powtórzył pytająco. Na krótką chwilę na jego twarzy pojawił się nawet lekki uśmieszek. Dziwnie to zabrzmiało, w końcu była to jedynie skrytka, którą prawdopodobnie i tak wykorzystają tylko teraz. A gdyby nie łatwość w lokalizacji tego konkretnego drzewa przez to zdarzenie ze śniegiem, to na pewno wybrałby jakieś inne, może takie, które miałoby coś charakterystycznego w swoim wyglądzie.
         – Spróbuję zająć się tym jeszcze dzisiaj. Myślę, że im szybciej to zrobię, tym lepiej – dopowiedział jeszcze. Miał już nawet plan w głowie, który był związany bezpośrednio z tym, co chciał zdobyć dla siebie i dla Skowronka. Nie było to nic skomplikowanego, bo chciał udać się do osoby, która wiedziała już o tym, że przebywa w Ekradonie. Do tego samego osobnika, który wysłał za nim śledzącego go mężczyznę. Ten na pewno do tej pory przekazał już wiadomość dla swojego szefa, która była jedynym powodem, dla którego Samiel nie zabił szpiega. Tak, Kasjusz mógłby mu z tym pomóc. A jeśli nie, to nie był jedyną osobą, do której mógł się z tym zwrócić i którą sowicie wynagrodziłby za szybką i sprawną pomoc z tym zleceniem.

Przez jakiś czas milczeli, czego głównym powodem na pewno było to, że dostali swoje jedzenie. Było bardzo dobre, ale Samiel akurat nie spodziewał się niczego innego po tym konkretnym lokalu. Po tymże czasie Skowronek zdecydowała się przerwać ciszę, co sprawiło, że zabójca spojrzał w jej stronę. Nie z wyrzutem, bez śladów zdenerwowania czy irytacji, po prostu zrobił to po to, żeby wiedziała, że ma jego uwagę; że słucha.
         – Zupełnie o tym nie myślałem – zaczął, gdy tylko przełknął kawałek mięsa z warzywami, które akurat nabierał, gdy zaczęła mówić. Zresztą, sprawiła właśnie, że teraz zaczął to robić. Poświęcił chwilę na to, żeby pomyśleć o tym, gdzie właściwie się uda. Myślał o czymś konkretnym, nawet nie chodziło o miasto, a może o jakąś ogólną lokację lub kierunek, czy może po prostu ruszy przed siebie?
         – Na pewno możemy odrzucić to, że szukałbym kolejnego zlecenia – odezwał się ponownie. Nawet pokiwał głową, jakby chciał potwierdzić, że to jest to, co sobie postanowił i zamierza się tego trzymać.
         – Z drugiej strony, teraz też miałem to w planach, a doskonale wiesz, jak się to skończyło – dodał jeszcze, tym razem uśmiechnął się trochę bardziej widocznie. Chociaż na pewno nie zmieniłby tego planu, gdyby nie spotkał jej i nie powiedziałaby mu o tym, co szykuje dla tego miasta. Może tym razem nie stanie się nic takiego i będzie mógł nieco „odpocząć”. Mógł pozwolić sobie na to, żeby nie gonić za robotą, żeby nie żyć od jednego zlecenia do drugiego.
         – I nie myślałem też o tym, aby udać się w jakieś konkretne miejsce czy miasto. Chyba po prostu, jak już opuszczę Ekradon, wejdę na drogę i pójdę przed siebie – dokończył to w ten sposób. To chyba była zadowalająca odpowiedź, również dla niego. Szybko też wrócił do pozostawionego na chwilę jedzenia, a wszelakich odpowiedzi ze strony Skowronka wysłuchał w trakcie pozbywania się ze swojego talerza tego, co zostało z porcji, którą zamówił dla siebie.

         – To było dobre, jak wszystkie posiłki, które tu jadłem – odezwał się po tym, jak wypił resztę grzanego wina z kubka. Na talerzu stojącym po jego stronie zostało jedynie trochę sosu.
         – Zastanawiam się nad tym, żeby znowu zostawić napiwek dla kucharki – dodał po chwili. Kiedyś już to zrobił, a teraz – jak ostatniego razu – również był pewien, że całkowicie jej się to należy.
         – To teraz wstąpimy na chwilę do mnie, żebym mógł przekazać ci ten strój na przebranie? - zaproponował. Chyba już nic nie trzymało ich przy stole. Porozmawiali i zjedli posiłek w swoim towarzystwie. Oba talerze świeciły też pustkami, więc zapewne niedługo zjawi się też ktoś, kto je zabierze.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        - Nie patrz tak na mnie jak niewiniątko – zripostowała elfka, bo przecież Samiel doskonale wiedział co miała na myśli z tym „naszym drzewem” i że był to żart w jej stylu. No bo chyba już zdążył poznać jej poczucie humoru? Z drugiej strony… on sam raczej nie był typem żartownisia, więc może mu umykały takie rzeczy. Ech… Dobrze, że nadrabiał magnetyzującym spojrzeniem.
        - Doskonale – skomentowała szybko, chowając się za kubkiem, by uspokoić głupie myśli, które ją naszły. – Nawet nie pytam które sklepy są otwarte o tej porze – dodała zaczepnie. Oczywiście, że wiedziała, że Samiel zamierzał skorzystać z nie do końca legalnych źródeł, by pozyskać artefakty do komunikacji. To miało sporo plusów. Jednym z nich była oczywiście cena, bo na czarnym rynku można było czasami wytargować naprawdę dobre kwoty. Kolejnym – być może najważniejszym – była dyskrecja, bo tam nikt nie pyta po co ci to i jak chcesz z tego korzystać. A jeśli nawet pyta, nie oczekuje prawdziwej odpowiedzi, ba, nie oczekuje w ogóle odpowiedzi i z profesjonalnym uśmiechem przełknie „nie twój zasrany interes”. Ach, uroki pracy z ludźmi, którzy cenią sobie pełną sakiewkę i brak kłopotów.
        I już mogli przestać rozmawiać o pracy, zająć się czymś przyjemniejszym – wyśmienitą kolacją i rozmową na bardziej prywatne tematy. Te i tak oscylowały nadal w okolicach ich skoku następnego dnia, ale to było chyba nieuniknione, skoro miała to być tak duża i tak ważna (przynajmniej dla Skowronka) robota.
        Elfka uśmiechnęła się do Samiela, jakby ten wytykał jej jakąś przewinę z przeszłości – no tak, trochę przypadkiem wpakowała go w tę kabałę. Ale nie stawiał specjalnego oporu, więc nie miała wyrzutów sumienia. Zrozumiała tylko, że tak naprawdę jej znajomy po fachu niewiele planował – nawet nie miał określonego kierunku, w którym zamierzał się udać.
        - No weź – zachęciła go mimo wszystko. – Przecież na pewno jest jakiś kierunek, który cię ciągnie. Góry? Morze? Jakieś konkretne miasto? Ja gdybym mogła się teraz wyrwać na parę tygodni, pojechałabym do Efne. Dawno tam nie byłam, a ten artystyczny klimat bardzo mi odpowiada, jeśli chodzi o relaks. Wiesz, oni są… bardziej otwarci niż mieszkańcy innych krajów – oświadczyła, mrugając do Samiela porozumiewawczo i lekko przygryzając dolną wargę. Łatwo można było się domyślić, że Skowronek ma na myśli nielegalne albo chociaż moralnie wątpliwe rozrywki. Przyznała się zresztą jakiś czas temu, że ma drogi gust i lubi też raczej arystokratyczne sposoby na spędzanie wolnego czasu, więc nietrudno było ją sobie wyobrazić w saloniku jakiegoś znanego malarza, z kieliszkiem drogiego kryształowego wina w ręce, uwieszoną ramienia pięknego młodzieńca. Albo i dwóch - jak się bawić to bawić, prawda?

        Po posiłku Skowronek otarła usta serwetką i odsunęła od siebie pusty talerz. Z uśmiechem aprobaty przyjęła pomysł Samiela co do napiwku.
        - Jesteś bardzo hojny – skomentowała miłym tonem, ale nie zachęcała go dodatkowo ani nie odwodziła od tego pomysłu. To jego pieniądze.
        - Chodźmy - zgodziła się z jego propozycją. - Prowadź.
        Oczywiście nie przez to, że nie znała drogi, a po prostu bo tak wypada. Odchodząc od stolika Skowronek zgarnęła jeszcze swój kubek, w którym miała resztkę wina. Co prawda już wystygło, ale w smaku nadal było doskonała, a i tak odrobinę rozgrzewało dzięki dodatkowi przypraw.

        Na piętrze było cicho, więc Skowronek nie zamierzała przerywać tej ciszy. Zresztą w pokoju zabójcy również nie od razu zaczęła rozmowę. Odstawiła swój kubek na bok, zdjęła narzutkę i bez proszenia o zgodę przespacerowała się, by usiąść na jego łóżku. Patrzyła na niego z uśmiechem.
        - Mam się odwrócić czy dasz mi coś czystego? - zapytała zaczepnie. Sięgnęła po swój kubek, zakręciła jego zawartością i napiła się, patrząc na zabójcę znad jego krawędzi. Prawie zalotnie, ale kto ją tam wie. Ona lubiła prowokować i robiła to całkowicie odruchowo.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Zależało im na czasie, wręcz mieli go ograniczoną ilość, dlatego Samiel nawet nie myślał o tym, żeby legalnie pozyskać taki magiczny przedmiot. Domyślał się, że legalne źródła wiązałyby się z wyższą ceną, niż te nie do końca takie będące, jednak nie to mu przeszkadzało. Bardziej chodziło o to, że w ten drugi sposób powinno udać mu się wejść w posiadanie tych magicznych urządzeń do komunikacji szybciej, a cena, którą zapłaciłby u kreomaga lub zaklinacza, tutaj sprawi dodatkowo, że osoba, której zleci pozyskanie ich, zajmie się tym od razu, a same przedmioty trafią do Samiela szybciej. A przynajmniej właśnie na to liczył.
         – Właściwie, dawno nie odwiedzałem jednego z nadmorskich miast – odparł po chwili namysłu. Nadal nie był przekonany co do tego, czy chce obrać sobie jakiś konkretny cel podróży.
         – Może odwiedzę jedno z nich, jak już skończymy to, co mamy do zrobienia tutaj – dodał jeszcze. Kompromis, tak można byłoby to nazwać. Nie podał konkretnej nazwy miasta, ale jednocześnie miał już jakiś kierunek, w którym mógłby wyruszyć po opuszczeniu Ekradonu. I zawsze może też wrócić do tego, co powiedział wcześniej, jeśli jednak rozmyśli się z podróży nad morze. Nie mówił też tego z jakimś przekonaniem, bardziej jakby po prostu rzucił czymś, co wydawało mu się najbardziej prawdopodobne, ale jednocześnie też nie było czymś pewnym.
         – Dobrze wspominam mój ostatni pobyt w Katimie. Udało mi się zupełnym przypadkiem znaleźć niewielką restaurację, w której podają wyśmienite pierogi – dopowiedział na sam koniec. Przez jego oblicze przemknął niewielki uśmiech, zdecydowanie przeznaczony tymże wspomnieniom. Najlepsze było w tym to, że naprawdę znalazł ją sam i to zupełnym przypadkiem, gdy akurat spacerował ulicami miasta i dopadł go głód. Wcześniejsze jego przygody z tym daniem nie były zbyt najlepsze, ale postanowił, że dam im jeszcze jedną szansę i zje je w pierwszym miejscu, na które trafi i, w której je podają. Nie była to żadna tajemnicza i długa opowieść, dodatkowo pamiętał też doskonale, gdzie miejsce to się znajduje, więc nie miałby nic przeciwko nie tylko podzieleniu się z nią samą opowieścią, lecz także mógłby zdradzić jej lokalizację tejże restauracji. Znaczy, jeżeli w ogóle Skowronek zdecyduje się go o to zapytać.

Wzruszył tylko ramionami, gdy powiedziała, że jest hojny. Sam nie był tego pewien, a potwierdzić tą niepewność mogłoby kilka sytuacji, o których mógłby wspomnieć tak z miejsca, bez poświęcania chwili na to, żeby poszukać ich w swoich wspomnieniach. Z pracującą w tym miejscu kucharką było tak, że – według niego – za ogólną jakość dań, które przyszło mu jeść wcześniej i teraz, jak najbardziej należy jej się jakiś napiwek. Sam może nie być w stanie przekazać jej tego bezpośrednio, bo prawdopodobnie nie zostałby wpuszczony do kuchni, ale może przecież zostawić to w rękach Ami. Był pewien, że elfka przekaże zarówno napiwek, jak i słowa uznania, które padłyby z jego ust. Mogli też już udać się do jego pokoju, więc – na polecenie Skowronka zresztą – zaprowadził ich właśnie tam.
Drzwi były zamknięte na klucz, który Samiel wyciągnął z kieszeni i otworzył je nim. W progu przepuścił elfkę i wszedł za nią do środka, zamknął drzwi za sobą, ale tym razem bez udziału w tym klucza. Spojrzał na nią, gdy tak sobie usiadła na łóżku.
         – Planujesz zostać tu na dłużej niż chwilę? - zapytał. Nie było to poważne pytanie, oczywiście, nawet on mógł sobie pozwolić czasami na to, żeby zażartować lub trochę się podrażnić.
         – Tak bardzo chcesz zobaczyć mnie bez nich? - zadał kolejne pytanie, trochę bardziej zaczepnie. Przeważnie nie chciał podejmować tych „gierek”, w które czasem bawiła się Skowronek albo robił to, ale bardzo krótko. Tym razem postanowił, że to zrobi, choć jeszcze nie wiedział, jak długo będzie mógł i chciał to pociągnąć, albo, jak długo będzie robić to ona sama.
Chwilę później podszedł do szafy i otworzył jej drzwiczki. Wyciągnął z niej złożony komplet ubrań, kolorem i wyglądem bardzo zbliżonych do tego, co miał na sobie.
         – Wolę przekazać ci te – odparł i podszedł do miejsca, w którym siedziała. Położył je obok niej, chwilę później sam też zajął miejsce siedzące, również na łóżku. Oddzielała ich od siebie ta nieduża sterta ubrań, które tam zostawił.
         – Nie jestem pewien, ile będą kosztowały te nasze magiczne urządzenia do komunikacji – zaczął po chwili. Krótkim spojrzeniem, którym ją obdarzył, chciał jakby zapytać o to, czy może ona się w tym orientuje. Jednocześnie nie wyglądał na osobę nieprzygotowaną na wysoką cenę takich rzeczy. Przychylił się do tyłu, a jego plecy i głowa spotkały się z nakrywającym łóżko kocem i tym, co znajdowało się pod nim.
         – Do banku raczej już się nie dostanę, chyba, że po to, żeby go okraść, ale i tak chciałbym zająć się tym już dzisiaj – gdy to powiedział, konkretnie przy wspomnieniu o napadzie, jego wargi wykrzywiły się lekko w coś, co powinno ujść za uśmieszek. Przez chwilę wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. Po tym czasie znów się odezwał.
         – Jak myślisz, dlaczego, za każdym razem, gdy przebywam w tym mieście, zawsze wybieram ten konkretny pokój? - zapytał ją, ledwo widoczny błysk w oku Samiela mógłby zdradzać, że coś w istocie kryje się w tym pytaniu. Jakaś jego tajemnica, jedna z wielu, którą może zaraz jej zdradzi. Poderwał się nagle i wstał, aby podejść do komody. Wysunął szufladę znajdującą się najbliżej podłoża, a później niemalże ją wyciągnął. Sięgnął w głąb komody i zastukał lekko w kilka miejsc, aż w oboje mogli usłyszeć ten konkretny dźwięk, który zwiastuje skrytkę będącą drugim dnem. Zabójca przesunął coś i wyciągnął rękę, a w dłoni, którą wcześniej badał wnętrze komody, znajdowała się teraz niewielka sakiewka.
         – Właśnie dlatego – odparł i rzucił ją w jej stronę. Podejrzewał, że elfka ją złapie i będzie ciekawa tego, co znajdowało się w jej środku. A co tam było? Różniej wielkości kamienie szlachetne. Kilkadziesiąt szafirów i szmaragdów, z których najmniejsze były nie większe niż paznokieć palca wskazującego, a największe z nich – były tylko trzy – wielkością dorównywały ruenowi. W tym samym czasie, Samiel znów włożył rękę do wnętrza komody, aby ponownie ukryć swoją skrytkę i umieścił szufladę z powrotem na jej miejscu. Po tym wszystkim, wrócił też na wcześniej zajmowane miejsce, na łóżku. Nic nie wskazywało na to, że jest to jedyna skrytka, którą miał w tym pokoju, ale takie same szanse były na to, że właśnie tak było. W końcu Samiel nie powiedział niczego, co wskazywałoby na jedno lub na drugie. Zwyczajnie usiadł sobie i poczekał na to, aż elfka przekaże sakiewkę ponownie w jego ręce.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek zdawała się być zachwycona tą niewinną wzmianką o restauracji z pierogami – tak czarująco to brzmiało, gdy mówił o tym znany na całej Łusce zabójca do wynajęcia.
        - Domyślam się, że nie byłeś tam za bardzo zapracowany, skoro znalazłeś czas na takie przypadkowe odkrycia – zagaiła. – Czyżby przerwa w pracy, tak jak planowałeś to tutaj?
        W gestii Samiela pozostało jak odpowie na jej pytanie – wylewnie czy też tylko „tak” lub „nie”. Nie spodziewała się po prostu, że z tym komentarzem może wiązać się jakaś ciekawa historia – ot, zakładała, że po prostu idąc ulicą zwrócił uwagę na jakiś lokal, który w ostatecznym rozrachunku przewyższył jego kulinarne oczekiwania.

        Już w pokoju Samiela elfka przyjęła jego zaczepkę z uśmiechem wyrażającym uznanie – czyżby zabójca miał jednak poczucie humoru? Doceniła to.
        - Kto wie, kto wie – odpowiedziała zalotnym tonem, gładząc dłońmi kapę, którą nakryte było łóżko. Ciekawa była czy da radę go sprowokować. Tak po prostu, by się przekonać czy zabójca miał jednak… „prawidłowe odruchy”. Na razie sprawiał wrażenie doskonale zdyscyplinowanego i pewnie gdyby tak naprawdę bardzo jej zależało to musiałaby go ostatecznie prosić.
        - Pytasz, a wiesz – przyznała, gdy Samiel zapytał czy chciałaby go zobaczyć bez ubrań. Jeny, która kobieta by nie chciała? Chyba tylko jakieś najbardziej cnotliwe mężatki, a i to tylko na pokaz, bo w głębi ducha pewnie marzyłyby o mężczyźnie takim jak on. Takie delikatne laleczki nigdy nie wychodziły za prawdziwych mężczyzn tylko za jakieś ofiary losu albo gryzipiórków, na pewno widok pięknie wyrzeźbionego męskiego ciała zrobiłby na nich duże wrażenie.
        Czego by nie powiedzieć, zachowanie zabójcy tego wieczora ją intrygowało – nie był tak sztywny i niedostępny jak zawsze, a gdy skracał dystans między nimi było w tym coś ekscytującego, nie tak jak do tej pory. Nawet to jak usiadł kawałek od niej na łóżku było jakieś inne, bo niby oddzielała ich sterta ubrań, ale niech to, to było tylko kilka kawałków materiału – nic, czego nie można po prostu odrzucić w kąt albo po prostu zignorować, gdyby nagle chciało się skrócić dystans… Pytanie tylko czy Skowronek chciała go skracać? Czy nie jest przyjemniej gonić króliczka niż go złapać? I czy w ogóle o to jej chodziło? Sama zaczęła zastanawiać się nad tym jaki miała cel w tych zaczepkach, gdy zaczęły jej znacznie za dobrze wychodzić. Jak dobrze, że następnego dnia jest bal i wkrótce będą mogli rozejść się każde w swoją stronę – może gdy spotkają się ponownie za jakiś czas będzie im łatwiej uporządkować myśli. JEJ będzie łatwiej. Teraz nie mogła się rozpraszać.
        Z zainteresowanie patrzyła jak Samiel tak swobodnie położył się na łóżku, rozmyślając nad kolejnymi detalami ich planu. Wspomnienie o potrzebnych im magicznych przedmiotach sprawiło, że i jej tok myślenia nastawił się na w pełni profesjonalne tory i już nie patrzyła na niego z takim ogniem w oczach. Palcem powiodła po kapie, kreśląc cyfry układające się w zakładaną przez nią cenę – nie lubiła rozmawiać o pieniądzach na głos i zawsze starała się korzystać z tego typu zabiegów. Spojrzała na zabójcę by upewnić się czy wyłapał ten gest i w razie czego go powtórzyła. Wierzyła w swoją wycenę, znała tutejszy czarny rynek, marże i samą wartość zaklętych przedmiotów.
        - Oczywiście ceny mogą się wahać między kupcami – zastrzegła. – I może dasz radę coś stargować, ale to powiedzmy, że uśredniona cena z metki.
        Wyczuła blef w tej wzmiance o napadzie na bank i nie wzięła tego ani trochę na poważnie. Uśmiechnęła się równie subtelnie co on i czekała co też później powie. Z początku na jego pytanie chciała odpowiedzieć jakąś błahostką – bo ładny widok, bo sentyment, bo lepsze łóżko. Wiedziała jednak, że to będzie pudło, dlatego tylko patrzyła na niego z zachętą, by sam jej odpowiedział i nie kazał jej zgrywać głupiej. Wodziła za nim wzrokiem, gdy wstał i zaczął coś majstrować przy komodzie – już wiedziała co zaraz zobaczy. A w każdym razie obszar jej domysłów gwałtownie się zawęził – w grę wchodziła tylko skrytka albo jakieś tajne przejście, aktywowane przyciskiem w komodzie. Ale jednak to pierwsze – Skowronek pokiwała ze zrozumieniem głową, a w jej oczach widać było uznanie. Zgrabna kryjówka. Nie by dobry złodziej (ona) jej nie odkrył, ale wymagało to trochę czasu.
        Była Przyjaciółka złapała rzuconą jej sakiewkę jedną ręką. Zważyła ją w dłoni – lekka, ale jednak coś zawierała. Trochę z ciekawości, a trochę przez to, że wiedziała, że tak powinna, otworzyła mieszek i wysypała jego zawartość na dłoń. Miriada większych i mniejszych szlachetnych kamieni zrobiła na niej wrażenie. Rozgarnęła je palcem po swojej dłoni i oglądała piękne szlify. Podniosła jeden do oczu, już sobie wyobrażając ten piękny pierścień, w którym by go umieściła. Przez moment była tą próżną dziewczyną, którą była prywatnie i widać było, że te piękne błyskotki zrobiły na niej wrażenie. Zaraz jednak wsypała je z powrotem do sakiewki, zaciągnęła sznurki i oddała wszystko właścicielowi.
        - Dobra inwestycja – pochwaliła. – Bardzo trwała, lekka i stabilna. I co, trzymasz to tutaj tak po prostu, przez te miesiące, gdy cię nie ma? Nieźle ufasz tej Ami i jej pracownicom. A skąd wiesz, że jakiś wścibski gość przypadkiem by tego nie odkrył? Przecież ten pokój jest wynajmowany też innym, gdy ciebie akurat nie ma w Ekradonie, prawda?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Na pytanie związane ze wspomnianą przez niego restaurację odpowiedział, że owszem, wtedy też zrobił sobie krótką przerwę, choć wtedy akurat ta mu się udała. Z drugiej strony w Katimie nie spotkał nikogo, kto by go rozpoznał albo kogoś, kogo znałby on sam i osoba ta nie byłaby dla niego kimś obojętnym. Tutaj, w Ekradonie, sprawa miała się zupełnie inaczej, z czego zresztą Skowronek na pewno zdawała sobie sprawę.
Gdy już byli w pokoju, właściwie nie był pewien, dlaczego zadał jej takie właśnie pytanie. Nie chodziło o to, że może liczył na to, że faktycznie zostanie, może w innych okolicznościach byłoby to mile widziane i mógłby nawet skusić się na stwierdzenie, że zarówno przez niego samego, jak i przez nią. Tylko, że teraz było nieco inaczej – pracowali wspólnie nad realizacją jej planu i wyglądało na to, że nie powinni wykraczać poza wyłącznie profesjonalną relację i nie mieszać jej z tym, co mogliby chcieć, żeby prędzej czy później między nimi zaszło. Co więcej, gdyby nie to, że nie tylko pracowali ze sobą, lecz także to, że miał dziś coś jeszcze do zrobienia, w ogóle nie obraziłby się, jeśli zostałaby nawet do rana… Tylko, że to były wyłącznie myśli, które mogły go nawiedzać, ale on i tak je odpędzał. Już wcześniej postanowił, że sytuacja nie sprzyja przekraczaniu pewnych granic. Tym, które – gdyby oboje chcieli i odpowiednio poprowadziliby rozmowę – mogłyby zostać przekroczone bez problemu. I to teraz, tego wieczora. A rozbierać się i tak nie miał zamiaru, miał przygotowany zapasowy komplet ubrań, który akurat teraz mógł przekazać Skowronkowi, aby gdzieś je ukryła. W czasie, gdy go szukał, zastanawiał się też nad tym, czy przekazać jej też sztylety. Zrezygnował z tego. Postanowił, że w zupełności wystarczy mu ten jeden, który uda mu się przemycić na bal. Para długich sztyletów była potężną bronią, jednak nie pozwalały mu na tymczasową niewidzialność. To gwarantował mu Myrkur, choć jednocześnie można było powiedzieć, że łaknął on krwi i tego, żeby zabijać nim innych. Samiel wiedział, że magiczna moc sztyletu odnawia się szybciej, gdy pozbawia on nim życia innych.
Nie chciał też niczego sugerować, gdy tak usiadł obok niej i, gdy jedynie sterta ubrań odgradzała ich od siebie. Sam też miał pewne myśli związane z tym, że łatwo byłoby zmniejszyć odległość między nimi, ale szybko się opanował. Jednocześnie też położył się na łóżku, gdy akurat zmienił temat. Ponownie na ten związany z pracą, choć bardziej z częścią zapłaty, którą wybrał za swoje usługi.

Podniósł się lekko. Powiódł wzrokiem za jej palcem i dłonią, gdy bez słowa zaczęła kreślić cenę na narzucie.
         – Tak myślisz? Ja obstawiłem, że zapłacę więcej niż to, co zaproponowałaś – powiedział szczerze. Nie przeszkadzało mu to, tak naprawdę, a jeśli cena, którą podała Skowronek, będzie tą rzeczywistą, to może nawet nie będzie musiał się targować. Znaczy, zawsze można spróbować, ale nie był pewien, czy mu się to uda – dlatego, zamiast tego, wolał zaproponować, że zapłaci więcej, jeśli osoba, której zleci pozyskanie tych przedmiotów, zdobędzie je szybciej. Gotów był nawet powiedzieć komuś takiemu, że im szybciej wejdzie w ich posiadanie i mu je dostarczy, tym większa będzie ta dodatkowa zapłata. Pieniądze były dobrą motywacją. A banku w istocie nie miał zamiaru okradać. Był zabójcą, a nie złodziejem. Dlatego zostało mu skorzystać ze skrytki. Nie przejmował się tym, że Skowronek się o niej dowie. Ufał jej, choć, jeśli wyciągnął z niej ukryte oszczędności, to mógł też przecież nie chować ich tam ponownie. Mógł znaleźć inne miejsce na skrytkę, które również znajdowałoby się w ścianach tej kwatery.
         – No tak… Skrytka może nie jest wymyślna i skomplikowana, ale jeśli ktoś nie wie, czego szukać, to nie natknie się na nią przez przypadek – odpowiedział po chwili. Położył sakiewkę gdzieś obok siebie. Pozycji, w której siedział, nie zmienił. Nadal oddzielała ich odległość, którą stanowiła ta nieduża sterta ubrań.
         – Ami wie o tym, że mam w tym pokoju ukryte takie rzeczy. Sam pokój nie jest przeznaczony jedynie dla mnie, pod moją nieobecność w mieście jest wynajmowany innym, choć nie tak często, jak pozostałe – dopowiedział jeszcze. Mogłoby być podejrzane to, że ten jeden, konkretny pokój jest poza możliwością opłacenia go przez gości Dębowej. Sprawiłoby to, że ktoś mógłby chcieć nawet włamać się do niego, żeby sprawdzić, cóż może się tam znajdować.
         – I nie chodzi tu wyłącznie o to, że jest droższy od większości w tym budynku – dodał na sam koniec. Niespecjalnie chciał to rozwijać, a gdyby było inaczej, na pewno nie zakończyłby tego na jednym zdaniu. Podejrzewał, że, znów, elfka domyśli się, o co może chodzić i, że głównie o niewzbudzanie podejrzeń osób, które lepiej, żeby nie wiedziały o jego skrytkach.
         – I nie jest też tak, że w każdym mieście mam pokój w konkretnej karczmie, który wynajmuję za każdym razem, gdy w nim przebywam i w którym chowam sakiewki z kamieniami szlachetnymi. Tutaj mogę pozwolić sobie na to tylko dlatego, że ufam Ami – odparł po chwili, ale też uśmiechnął się lekko. Nie chciał, żeby zabrzmiało to zbyt poważnie, a bardziej, jak w pewnym stopniu zabawny komentarz i wyjaśnienie jednocześnie, bo przecież takie pytanie mogło pojawić się w jej myślach.

         – I to, chyba, byłoby na tyle – powiedział po chwili. Wstał też, już raczej zdecydowany co do tego, że nie muszą dłużej siedzieć w tym miejscu. Na samym początku myślał nawet, że przebiegnie to bardzo szybko. Wejdą do środka, przekaże jej ubrania i wyjdą. Rzeczywistość okazała się inna, ale czy cierpiał z tego powodu? Raczej nie. Nie przeszkadzało mu to.
         – I tak chce jeszcze dzisiaj zająć się kwestią przedmiotów do komunikacji, więc mogę cię odprowadzić – zaproponował. Dopiero teraz sięgnął też po sakiewkę z klejnotami i schował ją do kieszeni. Było właściwie gotowy do wyjścia, no, poza tym, że musiał jeszcze trochę cieplej się ubrać. Bo… przecież nie mieli tu już nic więcej do zrobienia, prawda?
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości