[Dolina Umarłych] Wycieczka w podziemiach
: Wto Sie 20, 2019 7:03 pm
Coraz mniej zaczęło podobać się to miejsce Samancie. Z jednej strony atmosferę nazwałaby przygnębiającą, mroczną. Było tu zdecydowanie za cicho. Z drugiej strony czuła pewną nostalgię. Jakby była w domu. Nie podobał się kobiecie fakt, że czuje to drugie tylko dlatego, że jest zjawą. Najlepiej opisałaby tę dolinę jako narkotyk dla takich jak ona. Nie trudno sobie wyobrazić, że po dłuższym pobycie na tych ziemiach zaczęłaby świrować, więc nie zamierzała przebywać tutaj za długo.
Wiedźma szła przez tą suchą dolinę z zamkniętymi oczami. Nie miała się czego obawiać, gdyż była w swojej astralnej formie. Były ważniejsze sprawy na głowie. Starała się wyszukać wszelkich źródeł magii. Odcięła jeden ze zmysłów, by zwiększyć odczyt. Nie miała jednak szczęścia. Nie była nigdy w Dolinie Umarłych i zdziwiła ją ilość magii w tym miejscu. Całkiem silnej magii. Było to irytującą przeszkodą, bo w takim razie może wykryć tylko magię znacznie silniejszą od tej w otoczeniu. Samanta otworzyła oczy i rozejrzała się. Było pochmurnie, jednak chyba nie zapowiadało się na deszcz. Wiatru też prawie nie było. Idealne warunki na proste sztuczki.
Złożyła parasolkę, która i tak była obecnie bezużyteczna. Samanta postanowiła spróbować różdżkarstwa. Co prawda jej "różdżka" nie powinna być parasolem i bez specjalistycznych materiałów powinna wykonać jakiś prosty rytuał, żeby symulować działanie radiestezji... Nie zamierzała jednak marnować tyle czasu na tak sytuacyjną magię. Użyje prostszej wersji związaną z jej ulubioną dziedziną. Wskazała końcówkę parasola do ku ziemi i zaczęła recytować zaklęcie. Może i nikogo nie było w pobliżu, jednak nie mogła przestać szeptać. Wolną ręką robiła gesty, jakby rysowała morskie fale na niewidzialnym płótnie. Wiedźma improwizowała, nie znała dokładnego zaklęcia na różdżkarstwo. Dlatego starała się łączyć te słowa i gesty co znała i powinny ze sobą współgrać. Już za drugim razem zaklęcie powiodło się i wzory na parasolu mieniły się na żółto. Właśnie za pomocą parasolki będzie szukać miejsca, w którym znajdują się pokłady energii. Przy okazji zmodyfikuje zaklęcie, by ignorować manę otoczenia.
Po 10 minutach skończyła robotę i zaczęła beztrosko, szybkim tempem chodzić po krainie. Zmieniała co jakiś czas czułość swojej "różdżki", by się nie okazało, że coś przegapiła. Chodząc tak zauważyła coś daleko na horyzoncie, ale przy okazji parasolka też zareagowała. Tylko jak nią pomachała, to zaskakująco wskazywała na ziemię niedaleko kobiety. Nastroiła zaklęcie, by dowiedzieć się jaki to rodzaj energii.
- Wykrywa coś... żyjącego? Różni się od energii zwykłych zwierząt - zdziwiła się tym odczytem. Był to odczyt zbyt mały, aby był tym, czego szukała, dlatego tak ją zaskoczył. Z tym prostym zaklęciem nie umiała dokładnie wskazać ile jest źródeł energii, ale powinno być więcej niż jedno.
- Co mam do stracenia? - stwierdziła, że warto to zbadać. Nie miała ochoty jednak na to, co się stanie zaraz. Przerwała zaklęcie i przyjęła całkiem niematerialną formę. Nie lubiła sensacji przechodzenia przez obiekty, ale ciekawość wzięła górę. Samanta dosłownie zanurzyła się w ziemi i leciała w stronę miejsca, które wcześniej wykryła. Chwilkę to trwało, że miała wrażenie, iż pomyliła miejsca, ale w końcu wyszła z ziemi.
Zobaczyła... w sumie nic, bo jest za ciemno. Jest jakaś malutka ilość światła, ale nie na tyle by obadać otoczenie. Mimo że jest zjawą, to niejako ciągle ją ograniczało ludzkie pochodzenie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Mogła za to w pobliżu wyczuć ciepło paru istot. Nie lubiąc przebywać w takiej ciemności, wiedźma przyjęła swoją astralną postać i natychmiast rzuciła zaklęcie. Z końcówki parasola wytworzyła się kula światła, która znacznie rozjaśniła sytuację. Zobaczyła dość nienaturalny duet. Centaurzyca i... myślała, że to człowiek, ale oddaje zdecydowanie za mało ciepła. Gdzie znajdywało się to drugie ciepełko, które wyczuła?
- Muszę przyznać, że widzę dość ciekawą kombinację. Witajcie, co robicie w Dol... a właściwie pod Doliną Umarłych?
Wiedźma szła przez tą suchą dolinę z zamkniętymi oczami. Nie miała się czego obawiać, gdyż była w swojej astralnej formie. Były ważniejsze sprawy na głowie. Starała się wyszukać wszelkich źródeł magii. Odcięła jeden ze zmysłów, by zwiększyć odczyt. Nie miała jednak szczęścia. Nie była nigdy w Dolinie Umarłych i zdziwiła ją ilość magii w tym miejscu. Całkiem silnej magii. Było to irytującą przeszkodą, bo w takim razie może wykryć tylko magię znacznie silniejszą od tej w otoczeniu. Samanta otworzyła oczy i rozejrzała się. Było pochmurnie, jednak chyba nie zapowiadało się na deszcz. Wiatru też prawie nie było. Idealne warunki na proste sztuczki.
Złożyła parasolkę, która i tak była obecnie bezużyteczna. Samanta postanowiła spróbować różdżkarstwa. Co prawda jej "różdżka" nie powinna być parasolem i bez specjalistycznych materiałów powinna wykonać jakiś prosty rytuał, żeby symulować działanie radiestezji... Nie zamierzała jednak marnować tyle czasu na tak sytuacyjną magię. Użyje prostszej wersji związaną z jej ulubioną dziedziną. Wskazała końcówkę parasola do ku ziemi i zaczęła recytować zaklęcie. Może i nikogo nie było w pobliżu, jednak nie mogła przestać szeptać. Wolną ręką robiła gesty, jakby rysowała morskie fale na niewidzialnym płótnie. Wiedźma improwizowała, nie znała dokładnego zaklęcia na różdżkarstwo. Dlatego starała się łączyć te słowa i gesty co znała i powinny ze sobą współgrać. Już za drugim razem zaklęcie powiodło się i wzory na parasolu mieniły się na żółto. Właśnie za pomocą parasolki będzie szukać miejsca, w którym znajdują się pokłady energii. Przy okazji zmodyfikuje zaklęcie, by ignorować manę otoczenia.
Po 10 minutach skończyła robotę i zaczęła beztrosko, szybkim tempem chodzić po krainie. Zmieniała co jakiś czas czułość swojej "różdżki", by się nie okazało, że coś przegapiła. Chodząc tak zauważyła coś daleko na horyzoncie, ale przy okazji parasolka też zareagowała. Tylko jak nią pomachała, to zaskakująco wskazywała na ziemię niedaleko kobiety. Nastroiła zaklęcie, by dowiedzieć się jaki to rodzaj energii.
- Wykrywa coś... żyjącego? Różni się od energii zwykłych zwierząt - zdziwiła się tym odczytem. Był to odczyt zbyt mały, aby był tym, czego szukała, dlatego tak ją zaskoczył. Z tym prostym zaklęciem nie umiała dokładnie wskazać ile jest źródeł energii, ale powinno być więcej niż jedno.
- Co mam do stracenia? - stwierdziła, że warto to zbadać. Nie miała ochoty jednak na to, co się stanie zaraz. Przerwała zaklęcie i przyjęła całkiem niematerialną formę. Nie lubiła sensacji przechodzenia przez obiekty, ale ciekawość wzięła górę. Samanta dosłownie zanurzyła się w ziemi i leciała w stronę miejsca, które wcześniej wykryła. Chwilkę to trwało, że miała wrażenie, iż pomyliła miejsca, ale w końcu wyszła z ziemi.
Zobaczyła... w sumie nic, bo jest za ciemno. Jest jakaś malutka ilość światła, ale nie na tyle by obadać otoczenie. Mimo że jest zjawą, to niejako ciągle ją ograniczało ludzkie pochodzenie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Mogła za to w pobliżu wyczuć ciepło paru istot. Nie lubiąc przebywać w takiej ciemności, wiedźma przyjęła swoją astralną postać i natychmiast rzuciła zaklęcie. Z końcówki parasola wytworzyła się kula światła, która znacznie rozjaśniła sytuację. Zobaczyła dość nienaturalny duet. Centaurzyca i... myślała, że to człowiek, ale oddaje zdecydowanie za mało ciepła. Gdzie znajdywało się to drugie ciepełko, które wyczuła?
- Muszę przyznać, że widzę dość ciekawą kombinację. Witajcie, co robicie w Dol... a właściwie pod Doliną Umarłych?