Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór] Nie czas żałować róż

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael w oczach Tristana była trochę bardziej swobodna niż ona w swoich własnych. Zwłaszcza na początku swojej wizyty w Lawendowym Dworze cały czas miała z tyłu głowy, że swoim zachowaniem łamie etykietę i czasami przysparzało jej to trosk, ale im dłużej znała Tristana tym mniej na to zważała. A teraz… Już zupełnie przestała. W końcu to był jej ukochany, przyszły mąż, ojciec ich dzieci - przed nim już nie musiała niczego ukrywać ani niczego udawać. Zwłaszcza, gdy tak jak teraz mieli okazję nacieszyć się sobą sam na sam.

        Rael była zachwycona jego uśmiechem i tym jak błyszczały jego oczy, gdy mówił o rodzinie, o dzieciach. Wierzyła, naprawdę wierzyła w to, że to są jego pragnienia - nie musiał jej o niczym zapewniać… Choć oczywiście i tak miło było to słyszeć. I to jak żartował również rozgrzewało serce niebianki, no bo przecież jeszcze kilka dni temu był poważniejszy, jakby… Przygaszony. Żartował, ale nie tak szczerze, prosto z serca. Teraz ta wzmianka o jego wieku sprawiła, że i jej udzielił się wesoły nastrój.
        Błogosławiona jakoś z początku nie myślała o tym, by rozmawiać z Ais w pojedynkę - jakoś wydawało jej się to naturalne, by poszli do niej we dwójkę… Później jednak dotarło do niej, że to przecież nie była jej matka ani nawet kuzynka, to była przyjaciółka i nie musieli jej oficjalnie prezentować swojego narzeczeństwa.
        - Wiesz, chyba ona po prostu wcześniej od nas wiedziała, że to się uda - zauważyła w odpowiedzi na wzmiankę o swobodzie, jaką mieli przy takiej przyzwoitce. Teraz tylko kwestia: rozmawiać z nią razem czy osobno?
        - Chodźmy do niej oboje - zaproponowała. - To twoja przyjaciółka, chciałabym, żeby usłyszała to od nas!
        Rael zdawała się być wyjątkowo zapalona do tego pomysłu, jakby chciała podzielić się swoim szczęściem z dyplomatką, a później z całą resztą. Nawet już korciło ją, aby napisać do siostry… Ale pomyślałam, że odłoży to na później. Albo napisze teraz, a list wyśle za kilka dni. Z ich rodziny to Gallel powinien dowiedzieć się pierwszy.
        - Może pójdziemy już? - zaproponowała, zerkając w stronę drzwi, choć nie sprecyzowała przy tym gdzie mają się udać: do Ais, do dzieci Tristana, do dziewczynek.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan kiwnął głową na znak, że się zgadza. Chodziło rzecz jasna o rozmowę z Ais. Podał ramię swojej ukochanej i wyszli z biblioteki na korytarz. Lord zamierzał udać się do komnat dyplomatki - zakładał, że właśnie tam będzie. Chociaż z nią to nigdy nie było wiadomo. Mieli szczęście, bo gdy zeszli piętro niżej spotkali jedną ze służek, która potwierdziła założenia Tristana. Tak, lady Ais była u siebie, więc tam pośpieszyli. Ciemnowłosy otworzył drzwi przed swoją przyszłą żoną i wpuścił ją przodem, gdy usłyszeli „Proszę” wypowiedziane głosem lady Ais.

Elfka siedziała przy rzeźbionym, okrągłym stoliku, na wyściełanym krześle. Miała nienaganną postawę – jak zwykle - i jak zwykle była perfekcyjna. Kasztanowe włosy poprawione, suknia wygładzona, bez najmniejszego zagniecenia, plecy wyprostowane. Tak, Ais była perfekcjonistką. Kobieta wstała chcą przywitać Rael i Tristana. Jako szpieg dostrzegała najdrobniejsze szczegóły – a powiedzmy sobie wprost – uśmiech lorda i rumiane policzki jasnowłosej wcale nie były „najdrobniejsze”. Raczej świeciły jak księżyc, podczas pełni. Szybko domyśliła się, że oboje przychodzą do niej z dobrymi wieściami i raczej nie dotyczyły one dziewczynek ani dzieci lorda. Ręka mężczyzny położona na plecach (nie mylić z talią!) błogosławionej, wyrażała znacznie więcej niż można było przypuszczać.

- Witajcie. – Uśmiechnęła się, podchodząc do pary. Tristan ucałował rękę elfki, a potem dyplomatka wykonała przyjazny gest w stronę Rael, uchylając głowę i delikatnie dotykając jej ramienia. Następnie zaprosiła ich oboje do środka. Ais usiadła w dużym fotelu, a Rael i Tristan na szerokiej sofie. Rzecz jasna Rael siedziała bliżej swojej opiekunki, a lord zasiadł tuż obok ukochanej.
- Jak mniemam przyszliście mi coś powiedzieć – zagadnęła kasztanowo włosa.
- Tak – odparł mężczyzna. Choć bardzo się starał, nie potrafił przestać się uśmiechać.
- Poprosiłem Rael by została moją żoną, a ona się zgodziła – oświadczył. Ais była uradowana, aż klasnęła w dłonie, chociaż nie wiadomo było na ile jest to jej teatr, a na ile szczerość. Tristan jednak był przekonany, że elfka rzeczywiście bardzo się cieszyła - nareszcie udało jej się znaleźć dla niego żonę. W głębi serca mistrzyni przecież nie była zła i bardzo zależało jej na Tristanie i jego rodzinie. Czuła z nim więź. Owszem, był człowiekiem, ale traktowała go jak młodszego brata, choć ciut innej rasy. O niewielu osobach szczerze myślała „to mój przyjaciel”, on jednak zaskarbił sobie jej zaufanie. Choć smutny i poważny, zawsze był szczery. Tak naprawdę nie miał żadnych interesów w państwie, nie był zagrożeniem. Był trochę jak sierota, we własnym kraju nie miał żadnych bliskich, więc postanowił zostać gdzieś, gdzie nikt go nie znał i żyć spokojnie. Ais poznała go pierwszego dnia po przybyciu i, rzecz jasna, przebadała na prawo i lewo. Wiedziała o tym tylko ona, ale w jego awansie także maczała palce. I nie dlatego by sobie czy komuś coś udowodnić, nie dlatego, że liczyła na jakieś profity w przyszłości. Nie. Po prostu go polubiła, a to nie zdarzało się często.

- Bardzo się cieszę – powiedziała z uśmiechem.
- Od początku miałam taką nadzieję. Jesteście dla siebie stworzeni. Ty – zwróciła się bezpośrednio do Rael. – Trochę go rozchmurzysz. A ty. – I tu spojrzała na Tristana. – Dobrze się nią zaopiekujesz.
Nie trzeba było w tej chwili ceregieli z etykietą. W końcu Ais była jakby matką chrzestną tego związku. I przyjaciółką ich obojga.
- Postanowiliście już coś więcej? - spytała, najpierw zerknęła na Tristana, a potem na niebiankę.
- Rozumiem, że powinnam wysłać stosowny list do twojego ojca? - Była ich swatką i przyzwoitką, a więc pierwsze, oficjalne powiadomienie powinno wyjść od niej. To była formalność i jej powinność. Korespondencja Rael z ojcem była prywatna. Ais oficjalna. W zasadzie to Gallel już wkrótce powinien otrzymać trzy listy. Pierwszy i oficjalny od Ais, drugi - również oficjalny - od Tristana, z zaproszeniem na dwór. Normalnie to on powinien udać się do ojca ukochanej, ale Gallel często był gdzieś w świecie i już wcześniej ustalono, że to on przyjedzie w miejsce pobytu córki. I trzeci list, od samej Rael, już prywatny.
Tristan nie odpowiedział na pytanie elfki, ponieważ było ono skierowane bezpośrednio do Rael. Nie zamierzał się wtrącać. Ona była najważniejsza.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Uśmiechnięta promiennie Rael przyjęła ramię Tristana, gdy je zaoferował. Póki byli sami, pozwoliła sobie przytulić się do jego ręki, gdy szli koło siebie, lecz już w bardziej uczęszczanej części posiadłości odsunęła się na bardziej stosowną odległość. Nie to, że zamierzała sztywno trzymać się etykiety - po prostu wolała, by na razie nie było plotek, bo chciała z Tristanem podzielić się wieścią o ich zaręczynach osobiście, nim jeszcze ktokolwiek będzie o tym głośno mówił. Później pozwoli sobie na więcej czułości. Nadal nie na tyle co jakaś wiejska dziewczyna ze swoim narzeczonym, bo to też nie o to chodziło, ale po prostu wtedy już wszyscy będą widzieć, że jest szczęśliwa ze swoim wybrankiem. A była tak bardzo szczęśliwa, że nie umiała powstrzymać promiennego uśmiechu, choć walczyła o chociaż odrobinę powagi.

        Już w komnatach Ais była w stanie względnie się opanować, ale no właśnie - względnie, bo gdyby mogła to by złapała ją za ręce i powiedziała od razu co się stało, taka była szczęśliwa. Nie liczyła zresztą nawet na to, że elfia dyplomatka się czegoś nie domyśla - mogła zostawić sobie pewną dozę niepewności, ale na pewno miała jakieś przeczucie.
        Na delikatną sugestię Ais Rael zareagowała przytakującym ruchem głowy i zerknęła zaraz na Tristana - niech to on mówi. Na moment ich spojrzenia się spotkały, a później lord powiedział z czym przyszli. Uśmiech błogosławionej jeszcze się poszerzył, a radość ich przyjaciółki tym bardziej ją ucieszyła. Na krótki moment uścisnęły sobie dłonie, choć niewiele brakowało, by się wyściskały - a przynajmniej ze strony szczęśliwej świeżej narzeczonej.
        Gdy Ais rozdawała im role w związku, Rael spojrzała na Tristana z miłością i ujęła go za palce. A co tam, byli w takim gronie, że mogła sobie pozwolić na tę poufałość. Nie miała wątpliwości, że on się nią dobrze zaopiekuje, a ona zamierzała dołożyć wszelkich starań, by jej ukochany był szczęśliwy - jako mąż, kochanek, ojciec. Zamierzała sprawić, by zapomniał o tym jak gorzkie potrafią być relacje z kobietami.
        No i w końcu nadszedł moment na pytania o ich dalsze plany
        - Tak - odpowiedziała niemal natychmiast, gdy tylko dyplomatka zaproponowała, że napisze do jej ojca. - Tak, proszę - powtórzyła zaraz. Wiedziała, że tak to powinno wyglądać i nie zamierzała naruszać protokołu, pomijając w wymianie wiadomości Ais, swoją przyzwoitkę i swatkę w jednym. Faktem było jednak, że tego wieczoru zasiądzie do sekretarzyka w komnacie i napisze do ojca, matki i siostry, by podzielić się szczęśliwą nowiną, choć już wiedziała, że każdej z tych osób będzie przekazywała wieści nieco inaczej. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy do mamy nie napisze dopiero po tym jak Tristan rozmówi się z ojcem… Ale przemyśli to pisząc do Siriel.
        - Z tego co się orientuję, Gallel jest znowu w okolicy z wizytą dyplomatyczną, jeśli będziemy mieli szczęście, może odbierze wiadomość i odpowie w przeciągu tygodnia albo i szybciej - zagaiła, mówiąc o swoim rodzicu po imieniu, co czasami jej się zdarzało w gronie bliskich znajomych, a tych dwoje było przecież najbliżsi jej zaraz po rodzinie… No a Tristan wkrótce stanie się pierwszy, najważniejszy.
        - Nie ustaliliśmy jednak jeszcze żadnych innych szczegółów… - przyznała z pewną powściągliwością, zerkając na narzeczonego. Rozmawiali co prawda o kształcie ich rodziny, ale to było zbyt prywatne, by mówić o tym z Ais. Zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię Prim.
        - Całe wesele będziemy musieli zaplanować - zagaiła, patrząc na ukochanego z czułością. - W moich stronach tradycyjnie wesele robi się u panny młodej, ale wydaje mi się, że ze względu na dzieci i babcię lepiej byłoby zorganizować wszystko w Rododendronii. Moi najbliżsi bez problemu przyjadą, tego jestem pewna - zapewniła z uśmiechem. Matka nie była jeszcze aż tak stara, a dziadków nie miała, zaś rodzeństwo z dziećmi sobie poradzi.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

We wszystkim co powiedziała Rael było jedno słowo, które aż odbiło się echem w jego głowie. „Babcia”. Zastanawiał się, czy dobrze zrozumiał, czyżby niebianka nazwała babcią Anastazję? Oczywiście musiało chodzić o dzieci i ich relację z nią, ale czy na pewno to miała na myśli? Jeśli tak i jeśli to było możliwe to kochał ją jeszcze bardziej. Była niesamowita. Aż trudno było mu wierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Przez drobną chwilę był tak zaskoczony, że dało się zauważyć pauzę. Szybko jednak podjął:

- W Lirien jest nieco inaczej. Ale w mojej ojczyźnie jest wiele rzeczy i obyczajów, których nie ma tutaj. Na szczęście. – Tradycje w jego kraju były czasem skrajne, niektóre romantyczne, inne wręcz przeciwnie.
- Ale Rael ma rację, łatwiej byłoby zorganizować wszystko tutaj. I jeżeli jej rodzina nie będzie miała nic przeciwko, to tak zrobimy. – Uścisnął dłoń swojej ukochanej. Czasem patrzył na nią, czasem odwracał wzrok w stronę Ais, w końcu rozmawiali właśnie z nią.

- Szczegóły musimy jeszcze ustalić. W zasadzie wiemy tylko tyle, że oboje tego chcemy. – Uśmiechnął się po raz kolejny.
- Wszystko zaplanujemy razem. Nie chcę by Rael miała na głowie cały ślub i wesele. Poza tym nie powinno tak być, że tylko jedna strona jest zaangażowana w przygotowania. W końcu jesteśmy w tym oboje.
Nie mówił tego od tak, naprawdę tak uważał. Chciał by ten ślub był tym jedynym, ostatnim i z prawdziwej miłości. Nie miał dobrych doświadczeń, jeśli chodziło o jego poprzednie małżeństwa. Ślub z Anną organizowali wszyscy poza zainteresowanymi. Tristan nie chciał tego małżeństwa, Anna też nie. Ceremonia i wszystko co potem były dla niego złymi wspomnieniami. Ślub z Tantris był chyba jeszcze gorszy. Zorganizowany na szybko, zanim elfka zaczęła się zaokrąglać. Tristan ją kochał, miał nadzieję, że ona też go pokocha, ale kiedy przypominał sobie jej wzrok w chwili ślubu wiedział, że robiła to tylko dlatego, że nie miała innego wyjścia. Tym razem miało być inaczej. Musiało być inaczej. A on pragnął być w tym małżeństwie na równi ze swoją ukochaną.

- Cieszę się – rzekła Ais, ale wyraźnie nie chciała pytać o szczegóły. Nie była osobą, która wypytałaby ich teraz jak Tristan się oświadczył, co powiedział dokładnie, gdzie, kiedy, czy się pocałowali, gdzie pierścionek. Oj, Ais zdecydowanie nie była tego typu osobą. Ale naprawdę bardzo cieszyła się, że tych dwoje odnalazło wspólną drogę.

- Myślę, że moglibyście urządzić wesele nawet w Twierdzy, ale uważam, że najlepiej będzie je jednak zrobić tutaj. Z dala od zgiełku i sztywnej etykiety dworu. Ceremonię można urządzić na zewnątrz, a wesele w sali balowej. Chyba, że chcecie zaprosić większą liczbę gości? - spytała i tym razem patrzyłam na Tristana, więc uznał, że to on powinien odpowiedzieć jako pierwszy.

- Z mojej strony w grę wchodzą tylko moi przyjaciele z Rododendronii. Nie chcę zapraszać nikogo z rodziny. To zbyt daleko, zresztą wątpię, by ktokolwiek przyjechał. Napiszę tylko do matki, ale dopiero po ślubie. Mówiąc szczerze, to nawet gdyby ktokolwiek z nich się zjawił, to jedyne co mógłby zrobić to zepsuć nam ten dzień i mnóstwo kolejnych. Teraz tu jest moja rodzina. – Nie musiał tego mówić, ale Ais wiedziała, że między innymi ma na myślą ją. Pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- A ty, Rael? Jakie masz plany odnośnie gości, oprócz rodziny? - spytała spoglądając na niebiankę.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael uśmiechnęła się do Tristana. Chętnie dowiedziałaby się jakie zwyczaje ślubne panowały w Lirien, ale to nie była pora na takie rozmowy - na ciekawostki etnograficzne przyjdzie czas później. Ale kto wie, może wplotą jakieś tamtejsze zwyczaje w ich wesele? Teoretycznie oboje byli bardziej związani z lokalną kulturą, ale nie mogli zaprzeczyć, że Tristan pochodził z dalekich krain - może będzie się dało to jakoś subtelnie pokazać. Ale to później - na razie była mowa przede wszystkim o miejscu i gościach.
        - Na pewno nikt nie będzie miał nic przeciwko - zapewniła po raz kolejny, patrząc Tristanowi w oczy. Cały czas się uśmiechała.
        Jej ukochany był cudownym mężczyzną. Kto inny na jego miejscu tak by deklarował, że też chce brać udział w organizacji ślubu? W większości zajmowały się tym kobiety - trochę przez własne chęci, a trochę przez to, że panom z reguły nie chciało się bawić w te “pierdoły”, jak jadłospis, dekoracje, stroje… Wiedziała, że w nim będzie miała wsparcie - Tristan był naprawdę wyjątkowy. Rael oczywiście i tak nie byłaby pozostawiona własnemu losowi, bo miała matkę i siostrę, które na pewno będą chciały czynnie brać w tym udział, ale wsparcie przyszłego męża będzie na pewno cudowne. I będzie też stanowiło pierwszą próbę ich małżeństwa - jak będą się dogadywać i wspierać nawzajem. Była pewna, że będzie dobrze.
        - Och, tak! - Rael najwyraźniej bardzo spodobała się wizja wesela w Dworze. - Moglibyśmy je wtedy zrobić w takim swobodnym stylu. Wiejskim, że tak to ujmę. Wiesz, tak żeby było dużo zieleni, kwiatów, stoły rozstawione na zewnątrz, może jakieś przejażdżki dorożką po okolicy… - rozmarzyła się, ale zaraz wróciła na ziemię. Spojrzała jednak z uśmiechem na Tristana, jakby bardzo go prosiła, aby się zgodził. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby uznał, że z jakiś względów lepsza byłaby Twierdza, ale jej podobała się ta okolica, tu było tak pięknie i romantycznie.
        - Och… - Rael wyglądała jednak na trochę zakłopotaną pytaniem o liczbę gości. – Jeszcze nie wiem… Będę musiała to dobrze przemyśleć. Ale sądzę… - Zamyśliła się na chwilę, by sporządzić w głowie wstępną i bardzo zgrubną listę gości ze swojej strony. Sami moi najbliżsi to piętnaście osób. Sądzę, że z najbliższymi przyjaciółmi powinno mi wyjść jakieś trzydzieści osób, może troszkę ponad to. Ale trudno mi o tym mówić teraz, przed rozmową z ojcem. Ais, wiesz jak to jest w dyplomacji - zwróciła się do elfki. - Czasami niektórych po prostu trzeba zaprosić, przez wzgląd na swoją pozycję… Ale jestem dobrej myśli - dodała. - Wiecie, jestem czwartym dzieckiem, nawet jeśli jestem ulubienicą ojca to już nie jest tak ważny ślub jak pierworodnego dziecka, więc pewnie będę miała dużą swobodę. A wolałabym uroczystość w gronie najbliższych, tych osób naprawdę dla nas ważnych niż spęd ludzi, których widziało się raz w życiu.
        Rael do tej pory przerabiała to już trzy razy: cała trójka jej starszego rodzeństwa miała bardzo huczne wesela. Jej bracia byli jednak pierworodnymi rodziny Biennevanto, zaś w przypadku Siriel to jej mąż był pierworodnym, a co więcej: również jedynakiem, dlatego tym huczniej obchodził swój ożenek.
        - Chciałabym, by nasz ślub był taką intymną, ciepłą, rodzinną uroczystością - wyjaśniła Tristanowi. - Później możemy zaprosić dalszych znajomych albo sami ich odwiedzić, ale na samym ślubie niech będą ci, którzy są dla nas ważni. Ais… wiem, że to może trochę za wcześnie, ale zrobiłabyś mi ten zaszczyt i została moją druhną? - zwróciła się do elfiej dyplomatki z nadzieją. To nie była decyzja podjęta pod wpływem chwili, niebianka miała to wbrew pozorom przemyślane. Z siostrą nie były wzajemnie swoimi druhnami: doszły swego czasu do wniosku, że wolały powierzyć sobie role matek chrzestnych, a na druhny wybierać przyjaciółki. Rael z Ais nie znały się może długo, ale ich relacja była bardzo ciepła, a poza tym panna Biennevanto chciała w ten sposób uhonorować ją za to, że poznała ją z Tristanem.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Ais uśmiechnęła się łagodnie.
- Oczywiście - odpowiedziała spokojnie na pytanie Rael. Po pierwsze była dyplomatką, po drugie za dużo już spaprała - tak, spaprała - w sprawach Tristana, żeby teraz odpuścić. Lubiła niebiankę, a lorda darzyła szczególnym uczuciem, niewiele bowiem było osób, którym ufała tak jak jemu. Chciała i musiała dopilnować, by wszystko się udało. Za Rael czuła się odpowiedzialna i wiedziała, że jest jej powierniczką. Nie traktowała tego wszystkiego jak przykry obowiązek, po prostu chciała otoczyć opieką osoby, na których jej zależało. Wbrew plotkom, elfka nie była bez serca - owszem miała swoje mroczne sprawy i nie chciała pakować się w małżeństwo, czy jakiś szczególnie trwały związek, ale potrafiła zatroszczyć się o najbliższych.

Tristan pragnął uszczęśliwić Rael, ale sam też widział ich raczej tutaj na ślubnym kobiercu niż w samej Rododendronii. Zdecydowanie wolałby małe grono osób niż tłum gości. Wiedział jednak, że pewne osobistości musi zaprosić.
- Prawdę mówiąc - odezwał się. - Nie widzę naszego ślubu w stolicy. Wolę zorganizować go tutaj. Miejsca jest wystarczająco. W razie niepogody goście zmieszczą się w sali balowej. Choć... - Spojrzał na niebiankę i uśmiechnął się. - Wolałbym, żeby wszystko odbyło się na wolnym powietrzu. Dobry parkiet można zbudować w kilka dni - dodał pragmatycznie. - A i dzieci miałyby więcej swobody. Zresztą wesele w ogrodzie wydaje mi się znacznie bardziej przyjazne, niż te w pałacu. - Nie chciał już dodawać, że jego poprzednie odbyły się w sztywnej, dworskiej atmosferze i chciał uniknąć powtórki z rozrywki. Zresztą...
- To bardziej do nas pasuje, niż ślub w czterech ścianach. - Trudno było mu to ująć inaczej. Jakoś nie wiedział, jak dobrać słowa, by wyjaśnić, że sam uważa, że taki ślub jest bardziej romantyczny.

- Niestety z mojej strony z pewnością przybędzie więcej gości, jako urzędnik muszę zaprosić niektórych, bo tak wypada. Ale postaram się, by nie była ich więcej niż setka. - Spojrzał w stronę Ais. - Pomożesz?
- Coś wymyślę - odparła elfka. - Nie unikniemy niektórych osób, ale myślę, że najbardziej niechcianych uda mi się przekonać, by nie przyjeżdżali - zaśmiała się.
- Najbardziej zależy mi na Edgarze, przecież wiesz.
- Wiem, na pewno cię nie zawiedzie. Nie wybaczyłby sobie nieobecności w takim dniu. - Ais wiedziała, że Edgar i Tristan są najlepszymi przyjaciółmi i choćby stary generał miał poruszyć niebo i ziemię, to z pewnością przybędzie.
- Więc postanowione, ślub i wesele zorganizujemy tutaj - oznajmił lord. - Dzieciom powiemy dopiero, kiedy spotkam się z twoim ojcem i kiedy on wyrazi zgodę, tak będzie najbezpieczniej - zaznaczył, pragnął uniknąć sytuacji, w której dzieci miałby zostać wprowadzone w błąd.
- Napiszę swój list jeszcze dzisiaj - rzekła Ais. - Wy też możecie napisać swoje, jeśli czujecie się na siłach. Wtedy dotrą wszystkie razem. Najważniejsze przecież, żeby wasze nie przyszły przed moim, wiem, że plan był inny, ale kiedy na was patrzę, czuję, że nie potrzebujemy tych kilku dni zwłoki - Ais była pełna optymizmu i widziała, że ci dwoje, choć cierpliwi, woleliby nie czekać ze ślubem zbyt długo. Chciała im to ułatwić.
- Poślę po swojego gońca, będzie wiedział w jakiej kolejności powinien podać listy twojemu ojcu.
Tristan tylko uśmiechnął się i pokiwał głową. Tak, to rzeczywiście mu pasowało. Mówiąc szczerze chciał już mieć za sobą rozmowę z Gallelem. Mieć sprawę przypieczętowaną przez jej ojca, co równało się z pewnością, że nikt już nie odbierze mu Rael.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael uśmiechnęła się promiennie - odpowiedź dyplomatki naprawdę sprawiła jej dużą radość. Zrozumiałaby, gdyby Ais odmówiła, bo mogła widzieć ich relację trochę inaczej, a poza tym jej wysoka pozycja na dworze trochę ją mimo wszystko ograniczała, ale taka zgoda sprawiła niebiance wielką radość. Nie dopadły jej żadne wątpliwości - elfka miała zbyt pewny głos. Niebianka była pewna, że będzie miała w niej nieocenioną pomoc. Ais dobrze znała miasto, pewnie też lokalnych krawców i rzemieślników, więc będzie mogła na nią liczyć w kwestii sukni, aranżowania wesela i tak dalej… Nie zamierzała oczywiście tego nadużywać. No i w pewnym momencie będzie też pewnie mogła liczyć na matkę i siostrę, więc nie będzie odrywać dyplomatki od jej obowiązków.
        Och, chyba zaczynała się ekscytować myślą o przygotowaniach do ślubu.
        - Jeśli zorganizujemy wszystko za rok o tej samej porze powinniśmy mieć ładną pogodę - niejako przytaknęło słowo Tristana, bo sama chciała, by ślub odbył się w ogrodzie. Wśród tych pięknych róż, będzie tak romantycznie… Dzieciaki będą miały gdzie szaleć, a wszyscy będą czuli się swobodnie.
        - Wieczorem będzie można rozwiesić lampiony, na stołach rozstawić świece i siedzieć praktycznie do rana - rozmarzyła się, patrząc na Tristana roziskrzonymi oczami. Już sobie to wyobrażała: zespół gra, a oni tańczą na drewnianym parkiecie w ciepłym świetle rzucanym przez kolorowe lampki, powietrze jest rześkie i nadal ciepłe, jak to latem i wokół nadal unosi się woń kwiatów, które już stuliły płatki na noc… Pod wpływem tej wizji uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
        Na ziemię sprowadził ją powrót do kwestii gości. Rozumiała, że Tristan ma więcej zobowiązań i jego lista osób, które “wypada zaprosić” jest dłuższa. Ona nie miała z tym problemu - byleby były to osoby, które on chciał widzieć w ten dzień. Nie ma nic gorszego niż zapraszanie kogoś, kogo wypada, ale wcale się nie chce. Najwyraźniej jednak od razu zawiązał się mały spisek między nim i Ais, przez co Rael była już całkowicie spokojna o to, że lista gości będzie zawierała naprawdę tylko najważniejsze dla jej narzeczonego osoby.
        - Oczywiście, to dobra myśl - zgodziła się z Tristanem, gdy ten zdecydował kiedy przekażą dobrą nowinę dzieciom. Była pewna, że jej ojciec nie będzie robił problemów i zgodzi się na ich ślub, ale fakt, lepiej dmuchać na zimne i zachować odpowiednią kolejność.
        - To może od razu się do tego zabierzemy? - zaproponowała, gdy już doszło do kwestii listów. Chyba całej trójce było to na rękę, więc nadeszła pora, aby się rozeszli do siebie, by pisać. Gdy żegnali się z Ais, Rael zapewniła ją, że bardzo się cieszy, choć nie musiała tego mówić - to po prostu było widać.

        Po tym jak Tristan odprowadził Rael do pokoju, niebianka odetchnęła zamykając drzwi. Nie było to jednak westchnienie ulgi, a takie, które miał dodać jej animuszu. Pewnym krokiem skierowała się w stronę sekretarzyka i usiadła przy nim. Szybko przygotowała papeterię, pióro, atrament i… czekała. Była tak podekscytowana, że nie wiedziała od czego zacząć. Kilka razy przymierzała się do pisania, ale za każdym razem zabierała rękę. W końcu zdecydowała się w pierwszej kolejności napisać list do siostry - w nim mogła sobie pozwolić na wylanie całej swojej ekscytacji. Nie napisała jednak mimo wszystko wiele - przekazała, że Tristan jej się oświadczył, a ona go przyjęła i jest najszczęśliwszą kobietą na świecie, zdradziła, że już planują wesele, ale nie wchodziła w szczegóły, a na koniec zaznaczyła, że teraz zaprosili ojca, by Tristan mógł oficjalnie poprosić o jej rękę. Wiedziała, że ta wiadomość dotrze do Siriel gdy już będzie po wszystkim, dlatego tak spokojnie zdradzała niektóre szczegóły. A gdy już przelała swoją ekscytację na papier, odłożyła list na bok, aby naturalnie wysechł i sięgnęła po nową kartkę, by w końcu napisać do Gallela.

”...Już zapewne otrzymałeś zaproszenie od Tristana i pewnie wiesz w jakim celu Cię zaprosił. Chciałam Cię zapewnić, że te kilka tygodni w Lawendowym Dworze pokazały mi czym jest prawdziwe szczęście - takie, które nie trwa chwilę, a będzie trwało latami. Tu znalazłam swoje miejsce: w tym domu, u boku tego mężczyzny. Bez ogródek Ci się zwierzę, że pokochałam Tristana i jego rodzinę. Bądź dla niego łagodny, gdy będziesz z nim rozmawiał i wiedz, że naprawdę chcę spędzić z nim życie. Z nim, z żadnym innym mężczyzną…”

        Niektóre ze zdań napisanych przez Rael brzmiały z pozoru niewinnie, ale miały w sobie ukryty przekaz, który rozumiała tylko ona i jej ojciec. Na przykład to, jak podkreślała wyjątkowość Tristana - czuła, że Gallel może mieć wątpliwości co do prawdziwości głosu jej serca. W końcu już kiedyś Rael miała ukochanego. Dlatego chciała przekazać ojcu, że to uczucie jest znacznie silniejsze i wytrzyma też znacznie dłużej, a tamten mężczyzna był już tylko przeszłością. Jej serce dojrzało, a miłość nie była tak płomienna jak tamta, ale na pewno trwalsza - miała nie zgasnąć przez całe dziesięciolecia. Póki śmierć nas nie rozłączy, a może nawet dłużej…
        Po skończeniu listu Rael odetchnęła, jakby miała za sobą bardzo trudne zadanie. Jeszcze raz przeczytała treść i uznała, ją ona satysfakcjonuje. Z tą świadomością sięgnęła po kolejną kartkę, by tym razem napisać do matki, do której list będzie szedł na pewno najdłużej. Pisząc zastanawiała się, czy powinna się wyrywać przed ojca, ale uznała, że ta wiadomość im obu się należy - w końcu przekazywała jej swoje uczucia i swoje szczęście, a Gallel z pewnością będzie bardzo formalny, jak zawsze w wyjątkowych chwilach…
        W końcu i list do matki był gotowy. Rael schowała wszystkie trzy listy do kopert i odpowiednio je opisała. Później zabrała je i wyszła z pokoju, by zanieść je do Ais, której goniec miał przekazać dobre wieści zainteresowanym.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan nie od razu usiadł do pisania listu. Najpierw musiał uspokoić emocje. Był szczęśliwie zakochany, wybranka odwzajemniała jego uczucia. Po raz pierwszy w życiu wiedział, że to co czuje nie jest jednostronne. Jednocześnie przypomniał mu się pierwszy romans z Tantris. Był szczeniakiem, ale przez wiele lat nie potrafił przyznać sam przed sobą, że elfka nigdy go nie kochała. Teraz wyraźnie widział różnicę między dawnymi uczuciami, a tymi, które czuł dzisiaj. I zdawały mu się one całkowicie odmienne.

Żeby ostudzić swój ogromny entuzjazm postanowił przejść się na wieczorny spacer po posiadłości. Chciał pooddychać świeżym powietrzem i poukładać myśli. Ten dzień był pełen wydarzeń - nieraz kilka tygodni nie przynosiło tylu wrażeń i zmian. Ciemnowłosy potrzebował chwili w samotności. Jak zwykle splótł ręce na plecach i powoli przebył drogę z dworu do ogrodów i dalej, do parku. Kiedy zaczął wracać słońce zniknęło już za horyzontem. Przyspieszył, chciał jeszcze zdążyć ułożyć dzieci do snu. Wróciwszy do posiadłości udał się od razu do pokoju Elowena i Prim. Dziewczynka już spała, więc tylko ucałował ją i poszedł do syna. Przeczytał mu na dobranoc krótką bajkę, a kiedy chłopiec zaczął zasypiać, przykrył go, pocałował w czoło i pozwolił zasnąć na dobre.

Po wizycie u swoich dzieci udał się jeszcze do dziewczynek. Okazało się, że już spały. Porozmawiał ze służbą, by dowiedzieć się jak one się czują. Powiedziano mu, że nic nowego się nie wydarzyło, Arina i Sara nadal były przestraszone i obolałe, ale zjadły kolację i zasnęły w miarę spokojnie. Służki pilnowały ich na zmianę, by w razie przebudzenia zaopiekować się, uspokoić, przynieść wody czy pomóc wstać.

Dopiero kiedy upewnił się, że w jego dworze nie nastąpiły żadne rewolucje udał się do swojego gabinetu, by popracować nad listem do ojca Rael, ale najpierw usiadł do listu, który wydawał mu się znacznie trudniejszy.

"Droga Matko,
Piszę do Ciebie, ponieważ chciałbym podzielić się z Tobą i Ojcem ważną wiadomością. Postanowiłem ponownie się ożenić. Moją wybranką jest Rael Biennevanto, błogosławiona, którą poznałem dzięki wspólnej przyjaciółce. Nie jest to ślub z rozsądku, a z miłości. Nie mamy jeszcze wyznaczonej daty. Kiedy będę znał termin ślubu powiadomię Was o tym. Mam nadzieję zobaczyć Was na ceremonii.

Elowen i Prim chowają się zdrowo.

Wasz syn,
Tristan an Anlagorth"


Tak naprawdę Tristan nie chciał widzieć rodziców na ślubie. Nie byli mu w tym dniu do niczego potrzebni, jeszcze zniszczyliby całą ceremonię. Ale napisał to kurtuazyjnie - wiedział, że nie przyjadą. Zresztą wątpił nawet w to, że dostanie odpowiedź. Podejrzewał nawet, że w Astron-Oris nikt już o nim nie pamiętał. Jednak za każdym razem kiedy miał posłać list do Lirien, było mu ciężko. Nie lubił tego. Ojczysty kraj nie kojarzył mu się z niczym dobrym. Nie wróciłby tam za żadne skarby.

Na list do ojca Rael poświęcił bardzo dużo czasu. Musiał odpowiednio dobrać słowa, zwroty grzecznościowe, tak by treść była oficjalna, ale też nie zbyt oficjalna, w końcu to nie było pismo urzędowe. Kiedy skończył, było już bardzo późno. Na niebie lśniły gwiazdy, a lord czuł, że jest naprawdę zmęczony. Schował listy do kopert, zapieczętował i udał się na spoczynek.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Po siedmiu dniach nadjechał posłaniec ze stolicy, przywożąc trzy listy napisane tym samym pismem - wszystkie pochodziły od Gallela, bo jak Rael słusznie przypuszczała, jej ojciec przebywał aktualnie w okolicy. W krótkiej wiadomości do Tristana - i bardzo podobnej do Ais - podziękował za zaproszenie i zapowiedział, że zjawi się trzy dni po doręczeniu listu. Pisał w sposób bardzo elegancki, ale naturalny - lata prowadzenia dyplomatycznych korespondencji wiązało się z nabraniem lekkości w posługiwaniu się oficjalnym językiem. Ais zresztą mogła potwierdzić, że to był sposób, w jaki anioł również prowadził rozmowy, więc jego listów nie można było uznać za oziębłe. Do Rael zaś Gallel napisał bardzo krótką wiadomość, którą można było streścić do jeszcze krótszego “zaufaj mi, będzie dobrze”. Oczywiście nie napisał, że to tylko formalność albo wręcz przeciwnie, zrobi wszystko, by uchronić ją przed ewentualnym nieszczęśliwym małżeństwem, w które mogła się pakować pod wpływem zauroczenia. Taki był Gallel - nie obiecywał nigdy czegoś, czego nie był w stanie dotrzymać, zapewniał o swoich dobrych intencjach, ale nie ręczył za efekt końcowy. Wszak to był pierwszy raz, gdy miał się spotkać z lordem Anlagorthem. Można by mu zarzucić, że już trochę za późno na wątpliwości, bo przecież wcześniej pozwolił, by jego córka przez kilka tygodni mieszkała z tym mężczyzną, ale przecież anioł ufał swojej przyjaciółce - Ais - która na ludziach znała się pewnie jeszcze lepiej niż on.

        Zapowiedziane trzy dni minęły jak z bicza trzasnął. Gallel zapowiedział się w godzinach południowych i faktycznie ledwo słońce stanęło w zenicie, na podjeździe do posiadłości dało się dostrzec powóz. Był to nie byle jaki wehikuł - duży, już na pierwszy rzut oka wygodny, wytrzymały i bezpieczny. To nim lord Biennevanto - przez jakiś czas razem z córką - przemierzał całą Alaranię, więc nie mogła to być pierwsza lepsza karoca. No i poza tym sam podróżnik również był nietuzinkowy - Gallel należał do tych aniołów, które prawie nigdy nie chował skrzydeł, o ile nie były do tego zmuszone. O tym zresztą można było się przekonać chwilę później - gdy powóz zajechał już pod wejście posiadłości i lord Biennevanto w końcu z niego wysiadł. Był on mężczyzną niezbyt wysokim, ale dostojnym i bardzo prosto się trzymającym, co dodawało mu nieco wzrostu. Białe jak śnieg skrzydła trzymał stulone, przez co jego sylwetka wyglądała jakby otaczała ją nienaturalna poświata. Ze względu na letnią aurę był ubrany w białą koszulę z luźnymi rękawami i stójką oraz jasnoniebieską kamizelkę, której kolor wydawał się śmiesznie blady przy jego intensywnie lazurowych oczach. Gdy patrzyło się na tego oczy i całokształt oblicza Gallela, widać było rodzinne podobieństwo między nim a Rael. Te same nosy, ten sam prosty, lekko szpiczasty nos, identyczny kolor włosów, choć krótka fryzura anioła zdradzała pewne skłonności do układania się w fale. Wyraz twarzy miał bardzo łagodny, uśmiechał się lekko patrząc na tych, którzy przyszli go powitać. Jak etykieta nakazywała, najpierw przywitał się z Tristanem.
        - Mnie również miło, lordzie Anlagorth - odpowiedział na jego słowa. - Gallel Biennevanto - przedstawił się dla formalności. Podał gospodarzowi dłoń i jednocześnie lekko się skłonił, zgodnie z panującymi na południu Alaranii zwyczajami. Później przywitał się z Ais, kłaniając się przed nią, a na koniec stanął przed Rael.
        - Miło znów cię widzieć - zapewnił. - Pięknie wyglądasz - dodał po chwili, cicho, gdy akurat byli trochę bliżej siebie. Nie oceniał jednak jej stroju, a oblicze - widział, że córka wyglądała kwitnąco, a jej skóra wydawał się jeszcze bardziej promienna niż zwykle.
        - Mieszka pan w przepięknej okolicy, lordzie Anlagorth - skomplementował Gallel, zwracając się do Tristana, by gładko zagaić jakąś rozmowę. - Pochwały dla ogrodnika, bo ogród bardzo dobrze współgra z otoczeniem.
        Rael tymczasem trzymała się z tyłu, obserwując rozmowę Tristana i Gallela. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że jej ojciec jest raczej pozytywnie nastawiony do jej ukochanego - gdyby był uprzedzony, zachowywałby się o wiele bardziej formalnie. I na pewno pierwszym tematem, jaki by zagaił, nie byłyby kwiatki wokół domu.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tego ranka czuł się dziwacznie. Wstał w jakimś innym, obcym mu nastroju. Rozmowy z ludźmi, często rangą wyższymi od niego, nigdy nie stanowiły problemu. O rękę, oficjalnie, prosił już dwa razy. Ojca Anny - choć nie chciał tego ślubu. I królową, ponieważ była opiekunką Tantris. Ale wtedy było to dla niego jakieś inne. Za pierwszym razem czuł zniechęcenie, był przygnębiony i miał dosyć życia. Za drugim starał się być oficjalny, choć królowa była dla niego bardzo miła. Z perspektywy czasu, podczas tamtej rozmowy, już wiedział, a może raczej czuł, że Tantris go nie kocha i dlatego była to zwykła formalność.

Tym razem było inaczej. Prosił o rękę z miłości, zależało mu. I nie wyobrażał sobie, że mógłby dostać odmowę. A jednak. Co by się stało gdyby ojciec jego ukochanej odmówił? Teoretycznie nie miał się czego bać. Był dobrą partią. Był bogaty, miał tytuł szlachecki i pracę w armii. Jego stanowisko było odpowiedzialne i prestiżowe, ale nie wiązało się z ryzykiem posłania na front. Był wzorowym ojcem dwójki dzieci. I kochał Rael. Czego można by chcieć więcej?

Stanął przed lustrem i spojrzał na siebie. Ciągle był jeszcze w nocnym ubraniu. Przeczesał dłonią włosy, przyglądając się swojej siwiźnie. Jakoś z każdym rokiem białych kosmyków przybywało. Przejechał dłonią po twarzy. Nosił krótki zarost, lecz nie na całych policzkach. Przez dłuższą chwilę przyglądał się sobie, ale w końcu coś wyrwało go z tego marazmu. Potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z niej zbędne myśli i wziął się za przygotowania do wizyty Gallela.

Kiedy anioł podjechał pod posiadłość wszyscy czekali na niego przed wejściem. Tristan chciał wyglądać tego dnia elegancko, ale nie zamierzał też przesadzać. Wybrał czarne, wysokie buty i ciemnoszare spodnie. Do tego biała koszula z białym fularem, niebieska kamizelka i okrycie wierzchnie. Była to wariacja na temat fraku, lecz krótszego, uszytego z pięknego aksamitu, w kobaltowym kolorze. Złote hafty zdobiły rękawy i wyłogi. Włosy zaczesane miał do tyłu i związane czarną aksamitką na karku.

- Dziękuję - rzekł po przywitaniu i słowach pochwały wobec ogrodu.
- Nasz ogrodnik Albert i jego żona Livia są wspaniałymi ludźmi. Dzięki nim zieleń wokół posiadłości zawsze jest zadbana. - Uśmiechnął się lekko. Miał ochotę spojrzeć za siebie, by sprawdzić jak ma się Rael, ale wiedział, że to nie na miejscu. Musiał skupić się na przyszłym teściu.

Nim przeszli do oficjalnego spotkania usiedli do herbaty w dużym salonie. On, Gallel, Ais i Rael. Rozmawiali na łagodne tematy. Ale była też mowa o dzieciach Tristana, o dworze, o jego pracy. Rael mówiła sporo o jej odczuciach na temat dworu i pobycie w nim. Dzięki temu zabiegowi - spokojnemu spotkaniu przy herbatce - Gallel mógł dowiedzieć się znacznie więcej niż gdyby od razu był sam na sam z Tristanem. Ais też mogła sporo powiedzieć na temat ostatnich tygodni. Mówiąc szczerze, rozmawiało się im tak dobrze, że dosłownie się "zasiedzieli". W końcu jednak Gallel zaproponował by Ais i jego córka wyszły na spacer po ogrodach, a on i Tristan mieli zostać sam na sam. Cała czwórka ponownie miała spotkać się w altanie, przy wschodniej fontannie. Lord nie sądził, że Gallel tak to rozegra, był przekonany, że sprawa zaręczyn zostanie poruszona przy niebiance. Pomyślał jednak, że być może jej ojciec już dość dowiedział się dzięki całemu spotkaniu, a teraz miał jakieś konkretne pytania tylko dla niego. Zostali w salonie. Służba posprzątała rozgardiasz po herbacie, by później nalać obu mężczyzną wina do kryształowych kieliszków.

Duży salon znajdował się po przeciwległej stronie dworu co sala balowa i jadalnia. Wszystkie kolory jakie zdobiły pomieszczenie były jasne. Ściany kremowe, obrazy w delikatnych złotych ramach. Złoto-zielony dywan. Meble z sosnowego drewna. Okna zdobiły cieniutkie, białe, tiulowe firany aż do ziemi. Bladozielone zasłony dodawały koloru, ale były dość jasne, by nie przytłaczać. Wszelakie ozdoby jak obicia mebli, poduszki, obrusy przykrywające stoliki, miały odcienie lekkiego złota i stłumionej, leciutkiej zieleni. Wzory na tkaninach były wytłaczane, lub tkane w taki sposób, by wpasowywać się w bazowe barwy. Tristan siedział na miękkim fotelu z wysokim oparciem, naprzeciw niego znajdował się przyszły teść. Dzielił ich przeszklony stolik, na którym stały, wspomniane wcześniej, kieliszki z winem. Między mężczyznami zapanowała cisza. Tristan nie mógł odezwać się pierwszy, w obecnej sytuacji, to Gallel miał od niego wyższy status, niezależnie od tytułu jaki posiadali oboje. To do niebianina należał pierwszy ruch. Tristan bowiem swoje intencje wyraził w liście. W tym momencie anioł miał prawo zadać mu wszystkie, nawet najbardziej szczegółowe, czy intymne pytania, jakie tylko chciał. A Tristan miał obowiązek odpowiedzieć.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael była na zmianę zdenerwowana i spokojna. Cały czas mówiła sobie, że jej ojciec chętnie zgodzi się na ślub. Ale co jeśli nie? Ale w sumie dlaczego miałby się nie zgodzić? Targały nią wieczne wątpliwości, a najgorsze było to, że gdy Gallel nie chciał, nie dało się go rozgryźć - był wtedy uprzejmy i sympatyczny, a wszelkie emocje zostawiał dla siebie. Jednak jego z natury dało się łatwo polubić, więc trudno było orzec kiedy jego przyjemna powierzchowność była prawdą, a kiedy maską. Zdawało jej się, że teraz miała do czynienia z tym pierwszym i faktycznie jej ojciec i przyszły mąż (tak o nim cały czas myślała) przypadli sobie do gustu. Była dumna z Tristana, gdy widziała jak pięknie pełni rolę gospodarza i jak dobrze to wszystko rozgrywa. Ona na miejscu Gallela byłaby zachwycona.
        I choć Rael zarzucała swojemu ojcu, że trudno go było rozgryźć, z nią było to samo - cały czas uśmiechnięta, świeża i miła, nie dawała po sobie poznać, że targały nią jakiekolwiek wątpliwości. Brała udział w rozmowie na równi z resztą, choć widać było, że w tym domu czuła się już dość swobodnie.

        Gallel sprawiał wrażenie, jakby wpadł w odwiedziny, a nie na oficjalną rozmowę w tak ważnej prywatnej kwestii jak ślub córki. Rozmowy o ogrodzie, ogrodnictwie, o pogodzie - to było to, co on osobiście zagajał. Z przyjemnością przyjął zaproszenie na herbatę. Znad ramienia lorda Anlagortha spojrzał na swoją córkę. Nie powiedział nic, a ich spojrzenia ledwo się skrzyżowały, ale dał jej w tej krótkiej wymianie znak, że podoba mu się zachowanie potencjalnego nowego zięcia i jak na razie wszystko idzie pomyślnie. Gdyby się uśmiechnął, Rael byłaby już całkowicie pewna jego decyzji. W tej sytuacji jednak… Nadal pozostawała pewna doza niepewności. Błogosławiona niby była pewna, że jej ojciec się zgodzi, bo dlaczego miałby odmówić, ale jednak… Póki tego nie usłyszy, cały czas będzie czuła lekki stres.
        Już podczas herbaty Gallel zaczął zachowywać się jak dawny przyjaciel rodziny - siedział stosunkowo swobodnie, podczas rozmowy gestykulował (oczywiście nie zamaszyście, bo z natury był zbyt elegancki by sobie na to pozwolić). Chętnie przeszedł do tematów bardziej osobistych, a o dzieciach Tristana rozmawiał, jakby sprawiało mu to ogromną przyjemność - w końcu jak sam pozwolił sobie zauważyć, był szczęśliwym ojcem piątki i doczekał się już nawet wnucząt. Jednocześnie nie pozwolił sobie na żadną z tych żenujących uwag, jakie ojciec mógłby czynić w obecności córki - nie wypominał jej żadnych głupich przygód z najmłodszych lat, pozwolił sobie tylko na pojedyncze czułe spojrzenie. W pewnym momencie jednak Gallel trochę spoważniał i choć dalej mówił uprzejmym tonem, dało się poznać po jego głosie, że naprawdę zależy mu na tym, by panie poszły się przejść, bo mężczyźni muszą porozmawiać sam na sam. Rael nie dyskutowała i wyszła razem z Ais do ogrodu, w progu jeszcze zerkając z uśmiechem na ojca i Tristana.

        - Nie spodziewałam się, że to zrobi - wyznała Rael, gdy była już z Ais sama. - To znaczy… To logiczne, wiem, zwłaszcza patrząc na to, że oni się wcześniej nie mieli okazji poznać, ale jednak… Jeju, chyba dopiero teraz do mnie dotarło co się dzieje - oświadczyła z przejęciem błogosławiona, patrząc na idącą obok mistrzynię dyplomacji.
        - Ale Ais, będzie dobrze, prawda? - zapytała. - Ja jestem tego pewna. Ale tak samo jak jestem tego pewna, tak samo czuję, że Gallel teraz przewałkuje Tristana bez litości - wyznała z pewnym współczuciem względem narzeczonego.

        I być może panna Biennevanto się nie myliła, bo anioł faktycznie z początku wyglądał, jakby chciał zacząć przesłuchanie. Nadal się uśmiechał, ale atmosfera zrobiła się poważniejsza, a przedłużające się milczenie mogło potęgować napięcie. W końcu jednak anioł zdecydował się odezwać.
        - Tristanie… Sądzę, że możemy sobie pozwolić na przejście na ty - zastrzegł po chwili, uśmiechając się przyjaźnie. - Mów mi Gallel, proszę.
        Anioł podał gospodarzowi dłoń, by przypieczętować to zacieśnienie stosunków. Wydawało się, że to dobry znak i sposób na rozluźnienie atmosfery, jednak niestety - musieli porozmawiać na poważne tematy.
        - Tristanie, powiem szczerze, mam pewne wątpliwości co do twojej kandydatury - zastrzegł, poprawiając się w fotelu jakby szykował się na dłuższą rozmowę. - Nie jesteś mężczyzną bez zalet, nie będę ci tu kadził, bo sam z pewnością jesteś świadomy swoich walorów. Nie zaprzeczysz jednak, że jesteś też mężczyzną z dużym bagażem doświadczeń życiowych… Trapi mnie twoje pochodzenie. Nie chciałbym, aby w pewnym momencie Rael musiała przeprowadzić się z tobą do Astron-Oris. I nie chodzi mi w tym momencie o to, że ty będziesz chciał tam wrócić - z tego co o tobie wiem i z tego, jak mi się zaprezentowałeś wnioskuję, że to ostatnia rzecz na jaką miałbyś ochotę. Chodzi mi raczej o kwestię twojej powinności. Jesteś pierwszym synem swojej rodziny, to w większości kultur duża odpowiedzialności. Powiedz mi teraz szczerze, jakie jest prawdopodobieństwo, że mogą cię wezwać z powrotem do domu? I nie chodzi mi o to czy cię tam lubią czy nie - pytam wyłącznie o względy prawne.
        Gallel patrzył na Tristana bardzo uważnie, ale nie napastliwie. Martwił się o swoją córkę i miał po tej rozmowie podjąć ważną decyzję o jej przyszłym życiu, nie mógł być pochopny. I choć widział, że tych dwoje doskonale się dogadywało, musiał dmuchać na zimne i być głosem rozsądku podczas gdy oni kierowali się sercem.
        - Jest jeszcze kwestia kształtu waszej rodziny - dodał, gdy już wyjaśnili sobie pierwszą sprawę. - Masz dzieci ze swoich poprzednich małżeństw. Nie wątpię w to, że razem z Rael stworzycie dobrą rodzinę i nie wnikam w to jaki nadacie jej kształt, to wasza prywatna sprawa. Gdybyś jednak zmarł przedwcześnie, czy Rael będzie ich pełnoprawną matką? Czy ze strony twoich poprzednich małżonek nikt nie będzie chciał jej odebrać opieki nad Elowenem i Prim? Albo wtrącać się w ich życie nawet gdy oboje będziecie na posterunku? To okrutne o co pytam, ale zrozum, że to dla dobra was wszystkich. Chcę, by ta kwestia była postawiona jasno.
        A to jeszcze nie był koniec pytań.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Wszystko będzie dobrze - rzekła Ais, uśmiechając się łagodnie do niebianki i obejmując ją ramieniem.
- Gallel jest rozsądny, Tristan również, nie wiem co miałoby pójść nie tak. - Ais była pewna, że wszystko się ułoży, chociaż tam w środku pamiętała jak skończyło się jej swatanie ostatnimi razy. Mimo to, teraz była przekonana, że niczego nie przegapiła. Znała Gallela i wiedziała, że ma naturę, by przemaglować Tristana wzdłuż i wszerz. Znała też Tristana i jego charyzmę, zawsze wiedział co odpowiedzieć i w razie czego, jak wybrnąć z danej sytuacji. Wierzyła, że mężczyźni się dogadają, a później wszyscy zasiądą razem do wieczerzy, w tym Tristan i Rael jako narzeczeni.

Im dłużej siedzieli przy herbacie, tym bardziej Tristan nabierał pewności, że cokolwiek się stanie będzie dobrze. Gallel był przyjaznym mężczyzną, choć czuł, że pod tą miłą aparycją i łagodnym wysławianiem się, tkwi znacznie więcej. Właściwie pewien był, że gdyby ktokolwiek chciał zrobić krzywdę jego córce, nie zawahałby się przed niczym by jej bronić. Lord wiedział, że ten mężczyzna potrafi być wspaniałym i lojalnym przyjacielem, lecz jeśli zaleźć mu za skórę, oj, lepiej nie było mieć w nim wroga.

W końcu nastąpił ten oczekiwany moment, w którym lord i niebianin zostali sami. Ani Tristan, ani jego gość nie wyglądali na spiętych. Oboje siedzieli w fotelach, ich pozycje były wyraźnie rozluźnione. Plecy oparte o obicie, ręce położone luźno na podłokietnikach. Twarze poważne, lecz nie zasępione. Wyglądali trochę jak para zaprzyjaźnionych szachistów, którym zależy na grze i wygranej, ale bez względu na wynik nadal pozostaną przyjaciółmi i chętnie zagrają ze sobą kolejny raz.

- W Astron-Oris przez lata pracowałem jako kasztelan arcyksiążęcego dworu - zaczął ciemnowłosy. - Odsłużyłem swoje w pałacu. Byłem też na wojnie, wróciłem, a właściwie nakazano mi wrócić, ze względu na rany jakie odniosłem. Nie byłem wtedy dłużej zdolny do walki. Co za tym idzie odsłużyłem też swoje w wojsku. W tej chwili w Lirien mam status weterana i nie można mnie ponownie powołać do służby - wyjaśnił.

- Co zaś się tyczy Elowena i Prim. Jak zapewne wiesz, Pirm jest moją córką z drugiego małżeństwa. Tantris, jej matka, nie pochodziła z Lirien, ale z sąsiadującym z nim państwem Dakorn. Była elfką, lecz Prim nie odziedziczyła po niej takich cech jak szpiczaste uszy. Rozwija się i rośnie jak człowiek. Oczywistym jednak jest, że będzie żyła znacznie dłużej, jak Rael. Ale wracając do tematu. Tantris nie miała żadnej rodziny, a na dworze była medyczką. W tej chwili oprócz mnie, nikt nie ma do Prim żadnych praw.

- Sprawa Elowena wygląda nieco inaczej. Moja pierwsza żona, Anna, ma krewnych. Była jedynaczką, ale jej rodzice, czyli dziadkowie Elowena, najprawdopodobniej nadal żyją. Elowen nigdy ich nie poznał. Kiedy wróciłem z wojny, Elowen był już na świecie. Można by się spodziewać, że znajdzie się pod opieką dziadków, jednak odmówili oni opieki nad wnukiem. Stąd pierwszą osobą, która zajmowała się Elowenem, była moja niania. A później oczywiście ja. Rodzice mojej pierwszej żony zrzekli się praw do wnuka - mówiąc delikatnie. Mówiąc wprost, dostałem list, w którym między innymi stwierdzili, że Elowen i ja, zabiliśmy ich córkę - Tristan mówił spokojnie, ale było widać, że te słowa ledwo przeszły mu przez gardło.

- Po wyjeździe z Lirien wysłałem kilka listów do dziadków Elowena, jedyną odpowiedzą jaką otrzymałem była "prośba" bym zaprzestał kontaktowania się z nimi. - Oczywiście ujął to delikatniej niż było w rzeczywistości.
- Moi rodzice również się ze mną nie kontaktują. Wysyłam krótkie listy, jednak odpowiedź otrzymałem tylko raz. Prawdopodobnie zostałem już wydziedziczony i zapomniany. - Nie mówił tego z żalem. I dobrze, niech o nim zapomną, na co mu wspomnienia z Lirien, z czasów, w których był dogłębnie nieszczęśliwy.
- Chciałbym, żeby Rael przysposobiła moje dzieci, jako swoje własne. Nasze - ciągnął. - Oczywiście po ślubie. Tak, by w razie jakiejkolwiek sytuacji nikt nie miał prawa odebrać jej Elowena i Prim. To o co pytasz Gallelu nie jest okrutne. Martwisz się o córkę, to normalne. Kiedy Prim będzie wychodziła za mąż też będę chciała zadbać o wszystko, by była szczęśliwa. - Uśmiechnął się lekko, ale nie dodawał już żadnych zbędnych komentarzy, mając nadzieję, że jego odpowiedź była wyczerpująca.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel słuchał bardzo cierpliwie, jakby miał nieskończenie wiele czasu, cierpliwości i co więcej jakby wcale to nie on zadał to pytanie tylko przysłuchiwał się rozmowie, która nie niosła dla niego żadnego ładunku emocjonalnego. Z początku - gdy Tristan podszedł bardzo rzeczowo do swoich związków z dawną ojczyzną - Gallel siedział ze splecionymi dłońmi i od czasu do czasu kiwał głową patrząc się gdzieś w róg sufitu, jakby słyszał właśnie potwierdzenie informacji, które sam zebrał. Cóż… Może tak, może nie. Na pewno starał się trochę zasięgnąć języka o potencjalnym mężu swojej córki - nie tylko do Ais, która wychwalała go wręcz pod niebiosa, ale też od tych, którzy mogli go potencjalnie nie lubić. No bo przecież Tristan był urzędnikiem - na pewno znalazł się ktoś, kto by za nim nie przepadał. Ale na razie to była kwestia tylko i wyłącznie surowych faktów i wszystko zgadzało się z tym, co na jego temat wiedział anioł.
        Spojrzenie Gallela ponownie skupiło się na lordzie, gdy zaczęli rozmawiać o jego dzieciach. Błękitne oczy patrzyły na niego łagodnie, ale nieustannie, prawie jakby nie mrugał. Kiwnął głową - tak, wiedział czyją córką była Prim, ale nie szukał żadnych szczegółowych informacji, chcąc je usłyszeć z pierwszej ręki. Nie wiedział tego, co już wiedziała jego córka - że Prim z Tristanem nie łączyły żadne więzy krwi, że on nie był jej biologicznym rodzicem. I dobrze, nie musiał tego wiedzieć. Pewnie to nic nie zmieniłoby w jego ocenie kandydata na męża Rael, ale im mniej osób dzieliło się tym sekretem, tym był on bezpieczniejszy. Niech więc tak pozostanie.
        Podsumowanie tematu Prim Gallel przyjął z pojedynczym skinieniem głowy, ale zupełnie innym niż dotychczasowe - to wyglądało jakby był zadowolony z otrzymanych informacji. Rewelacje o Elowenie przyjmował jednak zupełnie inaczej - na jego twarzy odmalowała się subtelna troska. Czym innym wszak była wszak sytuacja, w której dziecko nie miało nikogo na tym świecie poza ojcem, a czym innym… gdy zostało odrzucone przez najbliższych. Gallel był mężczyzna bardzo rodzinnym i w głowie mu się nie mieściło, by posunąć się do czegoś takiego. Chyba nie byłby w stanie przestać kochać wnuka tylko przez to, że jego rodzic… Nie, niemożliwe. Tym większą miłością i troską by je otoczył - aby oddać choć część tego, co bezpowrotnie utraciło. Tym bardziej jednak Tristan zyskał w jego oczach jako ojciec - wiedział, że się rozumieją.
        - Przykro mi - zapewnił zupełnie szczerze, gdy mowa było o mało subtelnych listach od dziadków Elowena. Prawie tak, jakby składał kondolencje… Ale przecież po części tak było. Ta linia rodziny została utracona.
        A gdy była już mowa o przysposobieniu, oczy anioła wręcz zabłyszczały - usłyszał to, co chciał usłyszeć i nie ukrywał, że był zadowolony. To nie była gra w karty na pieniądze, to nie były trudne pertraktacje polityczne. To była rozmowa z potencjalnym przyszłym zięciem i nie trzeba było zgrywać nieczułego gracza. Co więcej, pozwolił sobie nawet na ciepły uśmiech, gdy Tristan tak gładko postawił się w jego miejscu.
        - Zaczynam cię lubić, Tristanie - oświadczył całkowicie szczerze. - Lubię ludzi rodzinnych… I wiem, że Rael potrzebuje kogoś takiego. Powiedz… Tak między nami… Przemyślałeś kwestię tego, że ona jest długowieczna, jak twoja córka? Przemyślałeś co to będzie za dwadzieścia, trzydzieści lat? Czy… Twoje dzieci też będą na to gotowe? Nadejdzie kiedyś ten moment, gdy Elowen będzie wyglądał jak jej starszy brat. I ten dzień nadejdzie prędzej niż później, patrząc na to jak krzepkim młodzieńcem jest twój syn - pozwolił sobie na całkowicie szczery komplement.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan uśmiechnął się. Oczywiście cieszył się z tego, że Gallel zaczynał go lubić, ale jego uśmiech był kierowany do wspomnienia jego pierwszego spotkania z Rael, nie do komplementu. Doskonale je pamiętał. Tak jak pamiętał, że kwestia wieku była jego pierwszym pytaniem.
- Kiedy Rael przybyła do Lawendowego Dworu - zaczął. - Już pierwszego dnia obiecaliśmy sobie szczerość, bo jeśli mieliśmy coś zbudować, to tylko oparte o szczere pytania i szczere odpowiedzi.
- Zapytałem ją o to samo, o co ty pytasz dziś mnie. Dlaczego chce związać się z człowiekiem, choć sama będzie żyła znacznie dłużej. Powiedziała mi wtedy, że ten problem będzie zawsze, chyba, że znalazłby się błogosławiony, w podobnym do niej wieku. Jednak nie to przekonało mnie, że można zbudować związek, choć któregoś dnia jedno z nas umrze, a drugie pozostanie młode. Powiedziała mi wtedy, że jej rodzice są w takiej właśnie sytuacji, że jej ojciec wygląda bardziej jak jej brat, a matka, choć ciągle piękna, zdradza oznaki nadchodzącej starość. Lecz jej rodzice się kochają i okazują sobie czułość, bez względu na to jak wyglądają w oczach innych.

- To Rael przekonała mnie, że choć po mnie przyjdzie śmierć, a ona będzie żyła dalej, to warto zacząć coś budować. Kiedy się kogoś kocha, nie liczy się zmarszczek miarą lat, lecz przeżyć. Elowen ma siedem wiosen i żyje w świecie, w którym jego królową jest anielica, a najlepszym wujem krasnolud. Jeszcze tego nie rozumie, ale za kilka lat sam pojmie, że jedni żyją dłużej, inni krócej. Być może sam weźmie za żonę kobietę, która go przeżyje. Elowen i Prim będą mieli wielkie szczęście, bo ich matka będzie przy nich znacznie dłużej niż inne. Elowen umrze wiele lat zanim jego siostrę i matkę dogoni starość. Ale Prim i Rael będą miały siebie i nie zostaną bez rodziny. Bez względu na to kto dołączy do naszych dzieci, Rael będzie miała córkę i mam nadzieję wnuki, a potem prawnuki. A ja jestem w stanie starzeć się przy boku kogoś, kogo kocham, bez względu na to ile będę miał siwych włosów na głowie i ile zmarszczek będzie zdobiło moją twarz. Jeśli tylko ona będzie ze mną szczęśliwa, choć będę wyglądał jak jej dziadek. Wiek jest tylko liczbą. Można mieć setki lat na karku i czuć się młodo. Można być nastolatkiem i czuć, że życie zbliża się do końca. Skoro Rael chce mnie, mimo iż przyjdzie moment, kiedy będzie musiała mnie pożegnać, to niech tak będzie. Ja mogę jedynie postarać się żyć w sposób, który zapewni mi jak najwięcej lat w zdrowiu i młodości. - Na chwilę między mężczyznami zapadła cisza, jakby każdy z nich analizował słowa, które przed chwilą padły.
- Z tobą Gallelu też jestem szczery. Nikt nie jest idealny, każdy ma swoje wady. Najważniejsze jest to, czy chce z nimi walczyć, czy chce się być lepszym. Nie pokonam śmierci, nikt z nas nie pokona. Jednak będę żył w taki sposób, by moja rodzina mogła być ze mną jak najdłużej, a raczej bym jak mógł być z nią. Moja praca jest w Rododendronii, jestem urzędnikiem i nie można posłać mnie na front. Robienie głupot zostawiłem za sobą, bo nie jestem już nastolatkiem. Teraz, w moim życiu najważniejsza jest rodzina. Ta rodzina.
Tristan nie był gadułą, ale wiedział, że z Gallelem musi być szczery, że jego odpowiedzi muszą być wyczerpujące, ale nie beznamiętne. Dlatego mówił to wszystko. Chciał wyjaśnić aniołowi, że nie w głowie mu szaleństwa, że jeśli przyjdzie taki moment będzie zażywał leki, będzie trenował, jadł zdrowo i robił wszystko, by jak najdłużej być przy Rael i ich rodzinie. To było dla niego teraz najważniejsze. Chciał mieć Rael za żonę, chciał mieć z nią dzieci, chciał by była matką dla Elowena i Prim. Największą głupotę, którą mógł popełnić już popełnił i nie planował powtórki z rozrywki. Ais najwyraźniej nie wspomniała Gallelowi o niedźwiedziu i dobrze, ten epizod należało wymazać z pamięci. Lord nie chciał się podlizywać, nie chciał wychwalać się pod niebiosa. Nie był osobą narcystyczną i wiedział, że jego przyszły teść nie chce słuchać przechwałek. Miał wręcz wrażenie, że to ułomności i świadomość, że każdy je ma, bardziej przekonają Gallela niż wszelakie zwycięstwa i zalety.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel przestał udawać jakiekolwiek emocje, przez co z jego twarzy bardzo łatwo było wyczytać co w danej chwili czuje. Na przykład wcale nie był zaskoczony, że Tristan i Rael już rozmawiali na temat swojej różnicy wieku i długości życia. Sprawiał tylko wrażenie miło zaskoczonego tym, że on i Triana zostali podani jako przykład dobrego, zgodnego małżeństwa, które poradziło sobie z takimi przeciwnościami losu. Oczywiście nigdy by nie twierdził, że było inaczej - mimo skandalu, jaki wywołał ich związek, kochali się przez te kilkadziesiąt lat i Gallel ani przez moment nie myślał o jakiejś innej kobiecie tylko przez to, że jego ukochanej przybyło zmarszczek czy ubyło wigoru. Miło było mu jednak, że jego własne dziecko tak ich chwaliło i podawało za wzór przed wtedy jeszcze obcym mężczyzną.
        A później było już tylko coraz lepiej. Tristan mówił mądrze, ale i z uczuciem, nie była to bezduszna kalkulacja ani klepanie formułek. Używał argumentów, które przekonywały anioła i tak naprawdę już w połowie tej przemowy Gallel mógłby mu przerwać i powiedzieć, że więcej mu nie trzeba. Ciekawość jednak zwyciężyła i anioł dał mu dokończyć, a na koniec uśmiechnął się do Tristana, jakby był z niego dumny. Napił się wina z kieliszka, dając jeszcze wybrzmieć ostatnim słowom lorda, po czym odstawił szkło na stolik i dopiero się odezwał.
        - Przekonały mnie twoje słowa - zapewnił. - Jesteś bardzo racjonalnym, ale nie pozbawiony uczuć. I patrzyć na problem szeroko. Rozumiem, że miałeś sporo czasu na przemyślenie tego tematu, skoro rozmawialiście na ten temat z Rael już kilka tygodni temu, niemniej do niektórych wniosków nigdy się nie dojdzie, jeśli nie ma się otwartej głowy i serca po właściwej stronie. Ale skoro już zacząłeś ten temat… Jakie są twoje wady, Tristanie? - zapytał, nagle mówiąc jakby trochę chytrze, jakby nagle znalazł jakąś skazę na kryształowym wizerunku lorda Anlagortha. Nie by nie słyszał o nim różnych doniesień, ale co innego plotki, a co innego usłyszeć co sam zainteresowany o tym myśli. To dobry sposób, by sprawdzić samoocenę lorda, jego pewność siebie, szczerość. Było to jednak pytanie zadane raczej dla sportu niż po to, by faktycznie miało w jakikolwiek sposób przeważyć. Chyba tak czy siak jakikolwiek poruszony od tej pory temat nie miał zmienić zdania Gallela.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Cierpię na bezsenność – odpowiedział od razu ciemnowłosy. Uważał to za dużą wadę. Przewracanie się z boku na bok, przechadzki po korytarzach, przesiadywanie w nocy w bibliotece nie było zaletą.
- Od dłuższego czasu. Bywa, że wspomagam się ziołową herbatą, ale raczej rzadko. Przesiaduję w nocy w bibliotece. Zaglądam do dzieci. Niestety w ciągu dnia bywam zmęczony. Nie śpię, pracuję, ale czasem wtedy jestem aż nazbyt poważny. Zdarza mi się zamyślać na nazbyt długo. Czasem lubię przez chwilę pobyć sam. Chociaż myślę, że każdy ma takie momenty, Rael również.

- Szukając żony, chciałem znaleźć kobietę, która zostanie matką moich dzieci. Ale także moją partnerką, przyjaciółką, doradcą. Kogoś kto mnie zrozumie i będzie równy ze mną. Z kim stworzę pełną i szczęśliwą rodzinę. Znalazłem znacznie więcej. Nie liczyłem, że jeszcze kiedykolwiek podzielę z kim miłość, ale tak się stało. Jestem wdzięczny niebiosom, że zesłali mi Rael. Żadne małżeństwo nie jest idealne, ludzie różnią się od siebie i nie da się znaleźć kogoś, kto będzie taki sam jak wybranek czy wybranka. To dobrze, bo dwa punkty widzenia są lepsze niż jeden. Najważniejsze by umieć rozmawiać, by dzielić się spostrzeżeniami i zrozumieć, że by tworzyć rodzinę trzeba nie raz wypracować kompromis. Widziałem aż nadto małżeństw, w których kobietę zepchnięto do roli pięknego dodatku do męża. Nie takiego życia chcę dla siebie i dla Rael.

Jego wypowiedź była znacznie szersza niż zapewne przewidywał Gallel. Ale Tristan mówił to co myślał. I choć był w tym dość poważny, to jego głos był pełen przekonania, pełen wiary i swego rodzaju czułości wobec przyszłej żony. Mówił prawdę. Przymusowych małżeństw, które nie miały dla siebie za grosz szacunku, w Lirien było aż nadto. W jego ojczyźnie nie traktowano poważnie kobiet. Mężczyzna miał być wojownikiem i panem domu, kobieta miała rodzić i wychowywać dzieci. A koniec końców dzieci wychowywała niańka, kobieta nie robiła nic, bo była nieszczęśliwa lub wpadała w wir zabawy. A mężczyzna szedł na wojnę, wracał, by po krótkim czasie znów ruszyć na front i tak aż do śmierci, która zazwyczaj przychodziła zbyt wcześnie.

- Chciałbym, żebyś kogoś poznał Gallelu – zmienił temat lord.
- Kogoś, kto jest dla mnie jak matka. Anastazja nie ma tytułu. Przez większość życia zarządzała tym dworem. Teraz jest moją rodziną. Moje dzieci zwracają się do niej „babciu”. Bardzo je kocha, a one kochają ją. Jest troskliwa, uprzejma i na wskroś dobra. Ma już swoje lata. Mieszka z nami tutaj, w Lawendowym Dworze. I będzie mieszkać do końca swoich dni. Niektórzy uważają, że nie powinno się zrównywać ze sobą osoby niższej stanem. Mam co do tego inne zdanie. Dlatego Anastazja zje dzisiaj z nami wieczerzę – oznajmił. Gdyby Gallel miał wobec Anastazji jakieś obiekcje, Tristan był gotowy o nią walczyć. Wiedział, że nie każdy ma takie podejście jak on. Przypuszczał, że ojciec Rael może przyjąć ten fakt ze spokojem. Pewności jednak nie miał. Dlatego postanowił powiedzieć o tym teraz. Nie zamierzał kłamać i przedstawiać Anastazji przy stole, jako swojej babki, czy matki. Przecież anioł wiedział, że te zostały w Lirien. Nie chciał też, w razie czego, wystawiać starowinki na upokorzenie. Musiał więc pewne rzeczy ustalić teraz.
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości