Rozpacz
: Sob Sty 23, 2010 1:16 pm
No tory poszła wiedziona rozpaczą
Szukając śmierci, z bezsilności płacząc
Czekając na pociąg rozpędzony
Wzdłuż i wszerz przemierzyła tory
Lecz na próżno były jej czekania cierpliwe
Miast Pani w Ciemnej Szacie znalazła się w miłości splocie.
Napotkała chłopaka o wzorku bystrym i kolorowym.
I spoczęli w Wieczorze Listopadowym.
Deszcz miast oziębić, wlał morze namiętności w ich głowy.
I znów poszli na stację.
W głowach mając miłosne wariacje.
Pociąg nadjechał wraz z ognistym pożądaniem.
Wsiedli do pociągu szczęściem zwanym.
Z wiary, nadziei miłości zbudowane były ściany.
Podróż długo trwała lecz celu nie miała.
Upadali co rusz w siebie.
Sycąc nawzajem swe spragnione ciała.
Ktoś jednak wylał wodę w niebie.
Deszcz rzęsisty tym razem ostudził emocje,
wysiedli na stacji Przeszłości.
Tam gdzieś w oddali karoca pełna śmierci majaczyła, zbudowana z poczerniałych kości.
Jej oczy wypełniła od upadku w czerń skłoniła.
Ciało pochłonąwszy duszę zabrawszy, zostawiła tylko oczy
które już przedagonalnym tchnieniem spojrzały na Niego
Szepcąc Kocham Cię Mój Aniele.
Ująwszy jej wpół już martwe ciało.
Całował usta, lecz to nic nie dało.
Wchłonął tylko trujące śmierci tchnienie
i z uśmiechem padł na ziemię.
Znów ścieżką idą razem.
Połączeni Śmiertelnym Miłości Obrazem.
Ot. Takie moje małe dziecię...
Szukając śmierci, z bezsilności płacząc
Czekając na pociąg rozpędzony
Wzdłuż i wszerz przemierzyła tory
Lecz na próżno były jej czekania cierpliwe
Miast Pani w Ciemnej Szacie znalazła się w miłości splocie.
Napotkała chłopaka o wzorku bystrym i kolorowym.
I spoczęli w Wieczorze Listopadowym.
Deszcz miast oziębić, wlał morze namiętności w ich głowy.
I znów poszli na stację.
W głowach mając miłosne wariacje.
Pociąg nadjechał wraz z ognistym pożądaniem.
Wsiedli do pociągu szczęściem zwanym.
Z wiary, nadziei miłości zbudowane były ściany.
Podróż długo trwała lecz celu nie miała.
Upadali co rusz w siebie.
Sycąc nawzajem swe spragnione ciała.
Ktoś jednak wylał wodę w niebie.
Deszcz rzęsisty tym razem ostudził emocje,
wysiedli na stacji Przeszłości.
Tam gdzieś w oddali karoca pełna śmierci majaczyła, zbudowana z poczerniałych kości.
Jej oczy wypełniła od upadku w czerń skłoniła.
Ciało pochłonąwszy duszę zabrawszy, zostawiła tylko oczy
które już przedagonalnym tchnieniem spojrzały na Niego
Szepcąc Kocham Cię Mój Aniele.
Ująwszy jej wpół już martwe ciało.
Całował usta, lecz to nic nie dało.
Wchłonął tylko trujące śmierci tchnienie
i z uśmiechem padł na ziemię.
Znów ścieżką idą razem.
Połączeni Śmiertelnym Miłości Obrazem.
Ot. Takie moje małe dziecię...
