Przybycie do miasta
: Sob Sty 16, 2010 8:18 pm
Kiedy Aurill zapyta³a czy zostanie na kolacji chcia³a siê zgodziæ, ale spojrza³a na Dolharda i zrezygnowa³a. Nie chcia³a im przeszkadzaæ, czu³a ¿e mieli sobie wiele do powiedzenia. Posz³a do pokoju gdzie spa³a wziê³a swoje rzeczy i zesz³a na dó³. Mê¿czyzna gdzie¶ znikn±³.
Aurill jeszcze raz zapyta³a czy napewno nie zostanie, ale Lili by³a ju¿ gotowa do drogi, a nie lubi³a zmieniaæ planów. Po za tym nie mog³a siê doczekaæ spotkania z Alvinem.
Sz³a d³ug±, krêt± ¶cie¿k±. Kiedy zobaczy³a bramy miasta, zatrzyma³a siê na chwilê. Pierwszy raz odk±d zaczê³a podró¿owaæ zawaha³a siê czy aby na pewno chcê wej¶æ do tego miasta. Liczy³a siê z tym, ¿e je¶li dotrze na miejsce i odnajdzie to czego szuka jej ¿ycie mo¿e siê bardzo zmieniæ. Nie wiedzia³a czy tego chce. Przysiad³a na du¿ym, zimnym kamieniu, spojrza³a w niebo i zastanawia³a siê przez jaki¶ czas. Pomy¶la³a, ¿e nigdy nie by³a tchórzem, zawsze ¿y³a chwil± i nie zastanawia³a siê co bêdzie jutro. W koñcu wsta³a i w my¶l swojej zasady, ¿e trzeba braæ co przynosi ¿ycie, odwa¿nym krokiem ruszy³a ku miastu.
Kiedy przesz³a bramy miasta zobaczy³a wiele istot ró¿nych ras. Rozejrza³a siê dok³adnie dooko³a i podesz³a do jednego z przechadzaj±cych siê ludzi. Mê¿czyzna z którym rozmawia³a by³ starszym, zgarbionym cz³owiekiem. Zapyta³a w³a¶nie jego, bo pomy¶la³a, ¿e raczej nie jest podró¿nikiem, a wydawa³ siê byæ mi³ym cz³owiekiem.
- Witaj starcze. Czy znasz mo¿e kogo¶ o imieniu Alvin?
Mê¿czyzna spojrza³ na ni± z nieufno¶ci±, ale skin±³ lekko g³ow± na znak, ¿e wie o kogo jej chodzi.
- Musi panienka i¶æ tam, w stronê tego du¿ego drzewa.
Lili podziêkowa³a za pomoc i skierowa³a siê w kierunku wskazanym przez cz³owieka. St±d gdzie siê znajdowa³a widaæ by³o tylko koronê drzewa. Gdy podesz³a bli¿ej zdziwi³a siê, dlaczego starzec kaza³ jej tam i¶æ. Wokó³ drzewa nie by³o ¿adnego domu, ani hotelu, ale skoro mówi³, ¿e powinna i¶æ w³a¶nie tam to pomy¶la³a, ¿e pójdzie a je¶li staruszkowi naprawdê siê pomiesza³o w g³owie to tam zapyta kogo¶ innego.
Dosz³a do wskazanego drzewa, nikogo w jego okolicy nie by³o.
- Wiedzia³am, temu starcowi siê co¶ pomyli³o. - pomy¶la³a i ju¿ mia³a odej¶æ, ale us³ysza³a nad sob± dziwny szelest li¶ci. Spojrza³a do góry i zobaczy³a zarys mê¿czyzny. O¶lepiona przez zachodz±ce s³oñce nie widzia³a dok³adnie jego twarzy. Zrobi³a krok do ty³u aby li¶cie zas³oni³y o¶lepiaj±ce s³oñce i przypatrywa³a siê postaci czekaj±c, a¿ mê¿czyzna zejdzie z drzewa.
Aurill jeszcze raz zapyta³a czy napewno nie zostanie, ale Lili by³a ju¿ gotowa do drogi, a nie lubi³a zmieniaæ planów. Po za tym nie mog³a siê doczekaæ spotkania z Alvinem.
Sz³a d³ug±, krêt± ¶cie¿k±. Kiedy zobaczy³a bramy miasta, zatrzyma³a siê na chwilê. Pierwszy raz odk±d zaczê³a podró¿owaæ zawaha³a siê czy aby na pewno chcê wej¶æ do tego miasta. Liczy³a siê z tym, ¿e je¶li dotrze na miejsce i odnajdzie to czego szuka jej ¿ycie mo¿e siê bardzo zmieniæ. Nie wiedzia³a czy tego chce. Przysiad³a na du¿ym, zimnym kamieniu, spojrza³a w niebo i zastanawia³a siê przez jaki¶ czas. Pomy¶la³a, ¿e nigdy nie by³a tchórzem, zawsze ¿y³a chwil± i nie zastanawia³a siê co bêdzie jutro. W koñcu wsta³a i w my¶l swojej zasady, ¿e trzeba braæ co przynosi ¿ycie, odwa¿nym krokiem ruszy³a ku miastu.
Kiedy przesz³a bramy miasta zobaczy³a wiele istot ró¿nych ras. Rozejrza³a siê dok³adnie dooko³a i podesz³a do jednego z przechadzaj±cych siê ludzi. Mê¿czyzna z którym rozmawia³a by³ starszym, zgarbionym cz³owiekiem. Zapyta³a w³a¶nie jego, bo pomy¶la³a, ¿e raczej nie jest podró¿nikiem, a wydawa³ siê byæ mi³ym cz³owiekiem.
- Witaj starcze. Czy znasz mo¿e kogo¶ o imieniu Alvin?
Mê¿czyzna spojrza³ na ni± z nieufno¶ci±, ale skin±³ lekko g³ow± na znak, ¿e wie o kogo jej chodzi.
- Musi panienka i¶æ tam, w stronê tego du¿ego drzewa.
Lili podziêkowa³a za pomoc i skierowa³a siê w kierunku wskazanym przez cz³owieka. St±d gdzie siê znajdowa³a widaæ by³o tylko koronê drzewa. Gdy podesz³a bli¿ej zdziwi³a siê, dlaczego starzec kaza³ jej tam i¶æ. Wokó³ drzewa nie by³o ¿adnego domu, ani hotelu, ale skoro mówi³, ¿e powinna i¶æ w³a¶nie tam to pomy¶la³a, ¿e pójdzie a je¶li staruszkowi naprawdê siê pomiesza³o w g³owie to tam zapyta kogo¶ innego.
Dosz³a do wskazanego drzewa, nikogo w jego okolicy nie by³o.
- Wiedzia³am, temu starcowi siê co¶ pomyli³o. - pomy¶la³a i ju¿ mia³a odej¶æ, ale us³ysza³a nad sob± dziwny szelest li¶ci. Spojrza³a do góry i zobaczy³a zarys mê¿czyzny. O¶lepiona przez zachodz±ce s³oñce nie widzia³a dok³adnie jego twarzy. Zrobi³a krok do ty³u aby li¶cie zas³oni³y o¶lepiaj±ce s³oñce i przypatrywa³a siê postaci czekaj±c, a¿ mê¿czyzna zejdzie z drzewa.