Na przekór utartym szlakom
: Sob Wrz 02, 2017 9:33 am
Początek podróży
Zachód słońca szybko przeistoczył się w noc. Księżyc jasno przyświecał, jedynie sporadycznie skrywając się pośród chmur. Dla niektórych pora wymarzona na romantyczny spacer, dla innych na łowy. Srebrna łuna majaczyła między gałęziami urokliwie rzucając cienie. Cichy szelest liści poruszanych wiatrem lub głosy nocnych mieszkańców ruszających w swoje terytorium, były jedynymi dźwiękami niosącymi się w okolicy. Wilkołakowi zaś przeszkadzało zarówno piękne księżycowe światło, przez które będą doskonale widoczni na nieosłoniętych drzewami przestrzeniach, jak i sam pomysł gonienia za jakimś demonem.
- Mam nadzieję, że dzieciak wie dokąd idzie - marudził w myślach Luca. Od pierwszego momentu, gdy tylko Deganaan ruszył przed siebie, a oni w ślad za nim, wilk nie opuszczał nawet jednej okazji by wyrazić swoje niezadowolenia. Wilka drażniło poszukiwanie samo w sobie. Irytowało go poleganie na jakimś nieznanym człowieczku i naprawdę wściekał się, iż szli pieszo zamiast kulturalnie zaplanować podróż i wyruszyć powozem. Wędrowali jak jacyś tropiciele. On sam zmieniłby się w wilka i nie wątpił, że znacznie szybciej odnalazłby poszukiwanego jak i sprawniej pokonałby drogę. On był łowcą, ale szefowa... Co tu robiła Elleanore? Jej zadania nie polegały na ściganiu po lasach czegokolwiek. Wampirzycy chyba jednak to nie przeszkadzało. Szła bez problemu utrzymując tempo narzucone przez młodego mężczyznę. Co jakiś czas rozglądała się uważniej po lesie, dużą część drogi jednak zatopiona była we własnych myślach, do których wilkołak nie miał dostępu.
- Również mam taką nadzieję - odparła spokojnie, nie przejmując się ciągłym marudzeniem towarzysza. - To nasz jedyny ślad i mam zamiar go sprawdzić - dodała łagodnie, na wszelki wypadek gdyby Luca znów chciał stroić fochy.
Zmiennokształtny zmrużył oczy i zacisnął szczęki, wyraźnie walcząc ze stopniową utratą cierpliwości. Najchętniej nawtykałby Ell jak mocno zawiódł się na jej roztropności i jak mocno sprzeciwia się całej eskapadzie, jakby to Leonore była tego nieświadoma. Na osobności pewnie by tak zrobił. Dzisiaj ograniczył się do kilku głębszych wdechów. Pytania, które krążyło w jego jaźni od momentu gdy opuszczali Maurię już nie był w stanie sobie odpuścić.
- Co w nim tak ważnego? - zapytał bynajmniej nie kryjąc niezadowolenia.
- Przeszłość - nieodmiennie bez złości odparła Elleanore biorąc wilka pod łokieć. Mężczyzna popatrzył na wampirzycę szukając w jej twarzy jakiejś podpowiedzi. Odpowiedzi na te wątpliwości nie dostrzegał. Twarz Ell pozostawała bez wyrazu a oczy chociaż czujne jak u drapieżnika, jakby nieobecne. "Przeszłość" - to się dużo dowiedział. Jeśli ktoś żył całe millenium to przeszłość stanowiła bardzo szerokie pojęcie. Co takiego miał w sobie ten posążek, że Elleanore porzuciła obowiązki biorąc urlop na czas nieokreślony i wybrała się na pieszą wycieczkę z człowieczkiem za przewodnika? Luca westchnął zrezygnowany i spojrzał na młodzieńca idącego z przodu.
- Masz jakiś dokładniejszy pomysł, czy spacer do Fargoth to cały twój plan? - odezwał się jak zawsze zgryźliwie.
Zachód słońca szybko przeistoczył się w noc. Księżyc jasno przyświecał, jedynie sporadycznie skrywając się pośród chmur. Dla niektórych pora wymarzona na romantyczny spacer, dla innych na łowy. Srebrna łuna majaczyła między gałęziami urokliwie rzucając cienie. Cichy szelest liści poruszanych wiatrem lub głosy nocnych mieszkańców ruszających w swoje terytorium, były jedynymi dźwiękami niosącymi się w okolicy. Wilkołakowi zaś przeszkadzało zarówno piękne księżycowe światło, przez które będą doskonale widoczni na nieosłoniętych drzewami przestrzeniach, jak i sam pomysł gonienia za jakimś demonem.
- Mam nadzieję, że dzieciak wie dokąd idzie - marudził w myślach Luca. Od pierwszego momentu, gdy tylko Deganaan ruszył przed siebie, a oni w ślad za nim, wilk nie opuszczał nawet jednej okazji by wyrazić swoje niezadowolenia. Wilka drażniło poszukiwanie samo w sobie. Irytowało go poleganie na jakimś nieznanym człowieczku i naprawdę wściekał się, iż szli pieszo zamiast kulturalnie zaplanować podróż i wyruszyć powozem. Wędrowali jak jacyś tropiciele. On sam zmieniłby się w wilka i nie wątpił, że znacznie szybciej odnalazłby poszukiwanego jak i sprawniej pokonałby drogę. On był łowcą, ale szefowa... Co tu robiła Elleanore? Jej zadania nie polegały na ściganiu po lasach czegokolwiek. Wampirzycy chyba jednak to nie przeszkadzało. Szła bez problemu utrzymując tempo narzucone przez młodego mężczyznę. Co jakiś czas rozglądała się uważniej po lesie, dużą część drogi jednak zatopiona była we własnych myślach, do których wilkołak nie miał dostępu.
- Również mam taką nadzieję - odparła spokojnie, nie przejmując się ciągłym marudzeniem towarzysza. - To nasz jedyny ślad i mam zamiar go sprawdzić - dodała łagodnie, na wszelki wypadek gdyby Luca znów chciał stroić fochy.
Zmiennokształtny zmrużył oczy i zacisnął szczęki, wyraźnie walcząc ze stopniową utratą cierpliwości. Najchętniej nawtykałby Ell jak mocno zawiódł się na jej roztropności i jak mocno sprzeciwia się całej eskapadzie, jakby to Leonore była tego nieświadoma. Na osobności pewnie by tak zrobił. Dzisiaj ograniczył się do kilku głębszych wdechów. Pytania, które krążyło w jego jaźni od momentu gdy opuszczali Maurię już nie był w stanie sobie odpuścić.
- Co w nim tak ważnego? - zapytał bynajmniej nie kryjąc niezadowolenia.
- Przeszłość - nieodmiennie bez złości odparła Elleanore biorąc wilka pod łokieć. Mężczyzna popatrzył na wampirzycę szukając w jej twarzy jakiejś podpowiedzi. Odpowiedzi na te wątpliwości nie dostrzegał. Twarz Ell pozostawała bez wyrazu a oczy chociaż czujne jak u drapieżnika, jakby nieobecne. "Przeszłość" - to się dużo dowiedział. Jeśli ktoś żył całe millenium to przeszłość stanowiła bardzo szerokie pojęcie. Co takiego miał w sobie ten posążek, że Elleanore porzuciła obowiązki biorąc urlop na czas nieokreślony i wybrała się na pieszą wycieczkę z człowieczkiem za przewodnika? Luca westchnął zrezygnowany i spojrzał na młodzieńca idącego z przodu.
- Masz jakiś dokładniejszy pomysł, czy spacer do Fargoth to cały twój plan? - odezwał się jak zawsze zgryźliwie.