Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór]Do trzech razy sztuka.

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Nie, nie pomyślałem tak - odparł krótko. Tristanowi daleko było do prawdziwego lirieńskiego woja. Nie był typem, który lubił rozwiązania siłowe. Wręcz przeciwnie. Zresztą chyba Rael widziała, że nie ma takiej natury i jest pokojowo nastawiony do świata. Owszem był na wojnie, ale to była głupia decyzja. Choć z drugiej strony gdyby nie to, nie byłby tym kim jest. Wojna go zmieniła, na lepsze, bo przestał być uważany za niezdolnego do walki. Poza tym wydoroślał, zrozumiał naprawdę wiele, zwłaszcza to, że agresja rodzi tylko i wyłącznie agresję. Gdyby miał większy wpływ na politykę Lirien na pewno optowałby za wszelkimi rozwiązaniami dyplomatycznymi. Szczerze jednak mówiąc Tristan był tylko wsparciem i niewiele miał do gadania. Zresztą tutaj też działał na zapleczu armii, nie na jej froncie. Ale to mu jak najbardziej pasowało, to było to co mógł i lubił robić.

Komplement, który powiedział Rael, był jak najbardziej celowy i w celowy sposób przekazany tak, a nie inaczej. Takie powiedzenie wprost, że jest piękna byłoby chyba zbyt banalne. A tak przynajmniej miało element zaskoczenia i było piękniejsze. Tristan uśmiechnął się bardziej pogodnie widząc zaskoczenie kobiety, ale nic nie powiedział. Na jej podziękowanie tylko skłonił lekko głowę. Mniej więcej w tym samym momencie dostrzegł ruch na ławeczce w oddali. Anastazja i Ais wstały powoli i zaczęły iść w ich kierunku.

Ais bardzo miło rozmawiało się z Anastazją, staruszka była sympatyczna i znały się nie od dziś. Miały sporo tematów do rozmów. Kiedy wstały, Ais podała ramię starszej kobiecie. Ana niedowidziała i pewniej czuła się trzymając kogoś pod rękę.
- Może już czas na okulary - odezwała się Ais powoli idąc w stronę Tristana i Rael.
- Ach te wasze wynalazki, nie ufam im.
- Ale mogłabyś widzieć i to dobrze. Widziałaś chyba Anabellę, ona nosi okulary i nic złego się nie dzieję.
- Ta wasza magia, wiesz, że to nie dla mnie - oponowała staruszka.
- Zobaczysz, pewnego dnia sama ci je przywiozę i nie będziesz miała wyboru - zażartowała elfka. Anastazja zaśmiała się tylko.

Tristan wstał powoli z ławeczki i podał ramię błogosławionej. Skoro chciała przerwać rozmowę to oczywiście nie zamierzał nalegać. Zresztą naprawdę dużo już sobie powiedzieli, dość jak na jedno popołudnie.
- To była dla mnie sama przyjemność - rzekł.
- Nie martw się proszę o mój czas, mam go dla ciebie tyle ile sobie życzysz - powiedział szczerze. Owszem miał obowiązki, ale w tej chwili najważniejszą sprawą była Rael, ona miała priorytet. Dla niej miał tyle czasu ile zechciała. A papierkowa robota mogła zaczekać. Pergaminami mógł równie dobrze zająć się wieczorem, gdy wszyscy pójdą już spać. I tak wiedział, że nie będzie mógł zasnąć, to była już norma, że spał niewiele.

Ruszyli powoli dróżką okrążając fontannę. Niedaleko za nimi szła Anastazja pod rękę z Ais. Powoli przechadzali się po ogrodzie zmierzając w stronę dworu. Szybko dotarli do schodów prowadzących do głównych drzwi. Tristan poprowadził Rael do środka. W wielkim holu stały dwie służące. Mimi i Ilsa.

Mimi była pogodną, młodą dziewczyną o brązowych włosach splecionych w warkocz. Była uśmiechnięta i bardzo wesoła, może za wesoła. Miała na oko jakieś dwadzieścia pięć, może sześć lat, ale wyglądała bardzo młodo, mając bardzo dziewczęcą urodę. Ubrana była w zwykły strój służącej - brązową spódnicę, szarą koszulę i biały fartuch. Ilsa za to miała smutny wyraz twarzy, wyglądała jak przeciwieństwo pogodnej Mimi. Szczupła, niewysoka, o przeraźliwie smutnych oczach i jasnych włosach upiętych w ciasny kok nisko na karku. Ubrana właściwie identycznie jak Mimi. Nie uśmiechała się, stała lekko wycofana, jakby się czegoś bała. Była bardzo młoda, ledwo co zapewne wyrosła z dziecięcych ubrań. Mogła mieć jakieś siedemnaście lat, może trochę mniej. Obie stały w holu i ewidentnie czekały na dyspozycję od Tristana, kiedy wszyscy weszli do środka.

- Rael - odezwał się mężczyzna. - To jest Mimi. - Wskazał na brązowowłosą. - Będzie ci usługiwać i pomagać. Jeśli będziesz czegoś potrzebować możesz zwracać się do niej lub bezpośrednio do Saury.
- Ais, Ilsę już znasz, jest do twojej dyspozycji.
Obie dziewczyny dygnęły i skłoniły głowy, kiedy je przedstawiano. Choć z ust Mimi nie zszedł pogodny uśmiech, kiedy patrzyła na Rael.
- Mimi, odprowadź panienkę do jej komnaty - grzecznie poprosił Tristan. Był wyjątkowo miły dla swoich służących. Nie żądał, a prosił, był bardzo taktowny nie wydawał rozkazów, jego służba nie była niewolnikami, byli pracownikami, którzy utrzymywali dwór, należał im się pewien szacunek.
- Ilso, odprowadź lady Ais - rzekł, a Ilsa już stała przy Mistrzyni Dyplomacji. Ais puściła Anastazję i ruszyła za młodą służką po schodach.
- Ja odprowadzę Anastazję - dodał i podszedł do staruszki podając jej ramię. Wiedział, że najlepiej zrobi odprowadzając ją do komnat, Ana nie była jeszcze ślepa i trafiłaby do siebie, ale z pewnością nie byłoby to bardzo łatwe. Anastazja i jej wnuczki zajmowały komnaty na dole dworu, tak by Ana nie musiała wchodzić po schodach. Miały dużą komnatę z trzema wygodnymi łóżkami, a nawet kącik salonowy, gdzie stała sofa i fotele. Mieszkały bardzo wygodnie jak na swój status. Tristan pożegnał się krótko z Rael i ruszył wzdłuż korytarza z Anastazją pod rękę. Rael została tylko z Mimi.

- Dzień dobry panienko - Mimi przywitała się po raz drugi z niebianką.
- Zaprowadzę panienkę do komnaty - dodała od razu i ruszyła schodami w górę, oglądając się co jakiś czas, sprawdzając, czy Rael idzie za nią. Weszły na drugie piętro budynku, korytarze były tu wyłożone miękkimi dywanami, na ścianach wisiały obrazy i lustra, które optycznie powiększały pomieszczenia. Gdzieniegdzie na niewielkich stolikach stały świeże kwiaty i różnego rodzaju rzeźby. Po krótkiej podróży szerokim korytarzem kobiety dotarły do wielkich białych drzwi ze złotą klamką. Mimi chwyciła za nią i otworzyła, rzecz jasna wpuszczając Rael przodem.
- To panienki komnata - powiedziała wesoło.
Obie weszły do środka. Pokój był ogromny, ściany pomalowano na ładny jasnożółty, ciepły kolor. Na ścianie naprzeciw wejścia znajdował się rząd wysokich, białych okien, zasłoniętych muślinowymi, białymi firankami, które sięgały od sufitu aż do ziemi. Po bokach wisiały ciężkie, aksamitne, kobaltowe zasłony spięte złotymi sznurami. Na prawo pod oknami znajdowało się wielkie łoże z baldachimem, zrobione z ciemnego, dębowego drewna z rzeźbionymi kolumnami, po drugiej stronie znajdował się marmurowy kominek i część, która była jakby salonem. Stała tutaj sofa i cztery fotele obite chabrowym aksamitem. Wszystkie dodatki, takie jak poduszki czy narzuta na łożu miały kolor niebieski w rożnych jego odcieniach. Na środku pokoju leżał miękki, beżowy dywan, wykończony niebiesko-złotymi frędzlami. A przy oknie znajdowało się coś zaskakującego. Na metalowym manekinie wisiała suknia. Piękna, z obszernym satynowym dołem, w kolorze intensywnej, głębokiej zieleni, ze zdobnym złotymi nićmi gorsetem. Rękawy były zrobione z lekkiego, nieco jaśniejszego tiulu, a suknia odsłaniała ramiona.
- To prezent od lorda Tristana - zaczepnie powiedziała Mimi.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        - Dla mnie również - zgodziła się szczerze Rael wstając z ławeczki. Wsunęła dłoń pod łokieć Tristana, drugą ręką lekko poprawiając suknię, by się o nią nie potknąć. Lekki tiul spódnicy z czasem sam ułożył się wokół jej bioder tak, by nie przeszkadzać w spacerze. Ten para dokończyła w milczeniu, po prostu oswajając się ze swoją bliskością. Biennevanto często spoglądała na twarz Tristana, raz podziwiając ją z profilu, a raz w pełnej okazałości, jeśli akurat on również na nią spoglądał - wtedy to Niebianka lekko się do niego uśmiechała. Przychodziło jej to znacznie łatwiej niż jemu, lecz wcale przez to nie tracił on na znaczeniu. Po prostu jej doświadczenie życiowe, a przez to również usposobienie, było zupełnie inne i przez to pozwalała sobie na częstsze okazywanie radości czy zadowolenia.

        Biennevanto od razu po powrocie do posiadłości dostrzegła czekające na nich służące. Za niemą sugestią Tristana podeszła w ich kierunku, dokładnie im się przyglądając. Były z jednej strony bardzo podobne, a z drugiej zupełnie inne, sprawiały jednak dobre, sympatyczne wrażenie, Niebianka wręcz uśmiechnęła się widząc rozpromienione oblicze jednej z nich - tej z brązowym warkoczem. Na dygnięcie obu dziewczyn Rael odpowiedziała skinieniem głowy, zapamiętując od razu obie z nich, a nie skupiając się tylko na tej, która została jej przydzielona. Mimi przypadła jej do gustu, sprawiała wrażenie osoby energicznej i zaradnej, poza tym zawsze miło jest obcować z kimś w podobnym sobie wieku. Uśmiech służki napawał optymizmem.
        Gdy Tristan wydał polecenie, by dziewczyn odprowadziły niebiankę i elfkę, Biennevanto w końcu puściła jego ramię. Chwilę później wszyscy rozeszli się w swoich kierunkach. Rael w pierwszej chwili po tym jak została sam na sam z Mimi i ta po raz kolejny się z nią przywitała, odpowiedziała jej uśmiechem.
        - Dzień dobry - powtórzyła. - Prowadź proszę - zachęciła ją.
        Rael po raz ostatni spojrzała za odchodzącym z Aną Tristanem i zaraz po tym poszła razem ze służką do swojej komnaty. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać jak wielkim budynkiem był Lawendowy Dwór: lustra zapewniający optyczne złudzenie przestrzeni były praktycznie zbędne. Rodzinna posiadłość Biennevanto była zbudowana w zupełnie innym stylu - bardziej smukła, nie tak monumentalna, nosząca wyraźne znamiona architektury typowej dla Marmurowych Miast. Mówiono, że Gallel z tęsknoty za domem kazał wybudować sobie posiadłość, która będzie mu chociaż odrobinę przypominać Plany Niebiańskie. Wszystko było tam utrzymane w stonowanych barwach, w kamiennych wykończeniach dominował biały i żółty marmur, w dekoracjach szczodrze wykorzystywano kryształ. Gdyby ktoś zapytał Rael o jakieś przemyślenia na temat posiadłości Tristana, z miejsca powiedziałaby, że jest ona znacznie bardziej kolorowa: wzorzysta dywany, tapety, boazerie, kwiaty, rzeźby… Podobało jej się to, cieszyło oko. Z drugiej jednak strony ascetyzm i prosta elegancja jej rodzinnego domu też miały swój urok.
        Po wejściu do swojej komnaty Rael przystanęła kilka kroków za progiem, tak by Mimi również mogła wejść i zamknąć za nimi drzwi. Podziwiała bogate, przestronne wnętrze. Podobały jej się duże okna i lekkie firanki, dzięki którym w środku było przyjemnie jasno i przewiewnie. Zerknęła na łóżko zastanawiając się, czy da radę w nim zasnąć, lecz zaraz straciła nim zainteresowanie. Zaintrygowała postąpiła kilka kroków w przód, kierując się w stronę tego, co tak przykuło jej uwagę. Pięknej, eleganckiej sukni, której soczysta malachitowa barwa odcinała się zdecydowanie na tle bieli i żółci. Rael była zachwycona kreacją i już miała się zapytać skąd ona się tu wzięła, czy może nie pomyliły pokoju i nie weszły przypadkiem do cudzej sypialni, lecz Mimi sama wyrwała się z wyjaśnieniami. Jej słowa sprawiły, że Biennevanto aż przysiadła z wrażenia na łóżku, obok którego akurat stała.
        - Zwariował - szepnęła. Zupełnie ją zaskoczyło to, że otrzymała tak drogi i piękny podarunek już na samym początku znajomości. Aż miała wątpliwości czy powinna go przyjąć. Nagle dotarło jednak do niej, że powiedziała przy Mimi o jedno słowo za dużo.
        - Nie słyszałaś tego - zastrzegła natychmiast, nie jednak surowym tonem, lecz tak jak się mówi do przyjaciółki prosząc ją o trzymanie języka za zębami. Wstała i podeszła do rozciągniętej na stelażu kreacji. Z bliska robiła jeszcze większe wrażenie - materiał spódnicy był tak nieskazitelny, a hafty bogate i niezwykle kunsztowne, aż trudno było oderwać od nich wzrok.
        - Ta suknia to dzieło sztuki - powiedziała, by zaspokoić trochę ciekawość służki i w końcu ubrać w słowa to co czuła. - Jest piękna… Nie myśl proszę, że to co wcześniej powiedziałam było lekceważące w stosunku do lorda Anlagortha, po prostu tak bardzo mnie zaskoczył... To szczodry dar, zwłaszcza jak na to, że dopiero się poznaliśmy...
        Rael westchnęła i splotła dłonie jak do modlitwy. Po bliższych oględzinach doszła do wniosku, że kreacja powinna na nią pasować pod względem wymiarów i jednocześnie stwierdziła, że nie ma sensu odstawiać scen i odmawiać - postanowiła założyć ją wieczorem na kolację. Była co prawda bardzo elegancka i bardziej nadawała się na jakąś uroczystość niż na zwykły posiłek w wąskim gronie, lecz czy początek tej znajomości nie miał być dla nich początkiem nowej drogi? W końcu jeśli wszystko się ułoży, Rael miała zostać nową lady Anlagorth... Ta myśl przypomniała od razu Niebiance o niedawno odbytej rozmowie z lordem. Miała nad czym myśleć. Na razie jednak powinna przede wszystkim doprowadzić się do porządku. Skierowała się w stronę najbliższego fotela, gdzie usiadła i zaczęła wyciągać z warkocza zwiędłe gałązki konwalii.
        - Długo służysz w posiadłości? - zwróciła się przy tym do Mimi tonem wyrażającym faktyczne zainteresowanie. - Pochodzisz stąd czy z Lirien, jak lord Anlagorth?
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan szedł powoli z Anastazją przy boku. Przez dłuższą chwilę milczeli, ale Ana od czasu do czasu spoglądała badawczo na mężczyznę.
- Hm? - odezwał się w końcu lord odwracając głowę w stronę staruszki. Widział kątem oka jak na niego patrzy, ale wcześniej się nie odzywał.
- Ładna i dobra - rzekła powoli kobieta.
- Rael? - spytał zdziwiony.
- Tak - odparła. - Jest niebianką, musi być dobra. Elokwentna, ładnie się wysławia, jest bardzo miła - uśmiechnęła się siwowłosa.
- Tak, masz rację, jest bardzo miła i bardzo ładna.
- Wolę ją od tamtych poprzednich - dodała wprost.
- Ano... tak nie można.
- Och Tristanie, wiesz, że ze mną możesz mówić wprost i ja z tobą też. Osiemdziesiąt wiosen żyje na tym świecie, znam się na ludziach.
Tristan uśmiechnął się pogodnie. Faktycznie Anastazja żyła na tym świecie znacznie dłużej od niego i chyba naprawdę znała się na ludziach.
- Cieszę się - dodała starowinka. - Naprawdę się cieszę, chyba tym razem Ais się spisała.
- Mam taką nadzieję - rzekł lord. - Jak na razie wiem, że widzimy przyszłość w podobnych barwach. Z wieloma rzeczami się zgadzamy, to dobrze. Chce mieć dzieci, ja też. Oboje wolimy dyplomację niż przelew krwi, lubimy czytać i jeździć konno. Wiele nas łączy.
Anastazja uśmiechnęła się i pokiwała głową, jakby mówiła "to dobrze". Potem szli już w milczeniu. Tristan odprowadził Anę do jej komnaty. Pożegnał się z nią krótko i ruszył w swoją stronę.

Ruszył do swojej kancelarii, bo z pewnością miał na biurku stos papierów i listów. Przeszedł przez posiadłość rozmyślając o minionym popołudniu. Rael wydawała się mu prawie doskonała. Owszem mieli małe różnice zdań, ale kto ich nie miał. I przede wszystkim patrzyli w tym samym kierunku. Nie było sprzeczki jak z Meredith, w przeciwieństwie do niej Rael doskonale wiedziała po co tu przyjechała. Mieli się poznać, a w konsekwencji wziąć ślub. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. To było dobre, bo oboje wiedzieli na czym stoją. Jak na razie wszystko szło w dobrym kierunku. Rozmyślając dotarł do kancelarii, gdzie zastał Saurę siedzącą na sofie i studiująca jakiś dokument. Gdy zobaczyła lorda natychmiast wstała i podeszła do niego z pergaminem.
- Zestawienie wydatków i dochodów posiadłości - powiedziała chłodno. Tristan odebrał od niej dokument i powiedział, że może odejść. Saura szybko zniknęła za drzwiami, a Tristan usiadł za wielkim, dębowym biurkiem i zabrał się do pracy.

***

Mimi weszła do pokoju, ale ustawiła się nieco z boku, bu panienka Rael mogła się rozejrzeć. Służąca nie chciała jej przeszkadzać w oglądaniu wnętrza, nie chciała zawadzać, ale jednocześnie była do dyspozycji niebianki. Kiedy zobaczyła jej reakcję na suknię uśmiechnęła się szeroko - to było coś co należało zapamiętać. I było takie ekscytujące, Mimi bardzo chciała zobaczyć reakcję kobiety na ten prezent. Wiedziała, że zrobi wrażenie, ale nie aż takie. Stała z uśmiechem przyklejonym do twarzy i wpatrywała się w niebiankę. Na zastrzeżenie, że nie słyszała tego co powiedziała Biennevanto tylko znów się uśmiechnęła.
- Lord Anlagorth chciał sprawić panience przyjemność, tak myślę - powiedziała otwarcie służąca.
- Ja? Ja jestem stąd, tu się urodziłam. Moja mama jest kucharką, to znaczy tutaj jest kucharką, a tata stajennym. Pracuję odkąd mogę. To znaczy kiedy byłam dzieckiem po prostu się tu wychowywałam, pomagałam mamie, czasem tacie. To znaczy to nie jest mój prawdziwy ojciec, on zginął, a mama ponownie wyszła za mąż, ale nie pamiętam mojego prawdziwego ojca, bo byłam za mała. - Mimi jak zwykle się rozgadała, ale szybko zrozumiała, że nie od tego tutaj jest.
- Pomóc w czymś panience? Chce się panienka umyć? Przebrać? Może uczesać panience włosy?
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael westchnęła i pokiwała głową, gdy Mimi wyraziła swoje zdanie na temat motywacji Tristana.
        - Oj udało mu się - uznała z nutą podziwu w głosie. - Po raz kolejny cieszę się i jednocześnie jestem zupełnie zaskoczona - przyznała, mając na myśli komplement jakim uraczył ją lord. Mimi oczywiście o nim nie wiedziała, ale też nie była to wiedza potrzebna, by zrozumieć sens wypowiedzi niebianki. Może służącą będzie przez chwilę gryzło to, że chciałaby poznać szczegóły tego poprzedniego razu, ale na pewno szybko o tym zapomni.
        W Mimi było coś - chyba ten uśmiech - co sprawiało, że łatwo było nawiązać z nią kontakt. Rael podświadomie mówiła przy niej troszkę więcej niż przy innych służących w innych posiadłościach, które zdarzało jej się odwiedzać. Tamte kobiety były jakby bardziej oziębłe, poważne, profesjonalne, a ona za to sprawiała wrażenie, jakby odpowiednio zachęcona mogła stać się naprawdę dobrą kompanką - może nie przyjaciółką, bo jednak różnica w statusie obu dziewczyn była naprawdę znaczna i chyba niemożliwa do pominięcia, ale ich stosunki mogły być znacznie cieplejsze niż to z reguły miało miejsce. Rael taki układ w głębi ducha pasował - tak naprawdę jedyną osobą w posiadłości, którą chociaż trochę znała, była lady Ais. Tristan się nie liczył - był póki co obcym mężczyzną, a poza tym Biennevanto musiała też mieć szansę mówić czasami o nim bez niego. Nie, by zamierzała go obgadywać, lecz czasami dobrze było mieć kogoś, kto mógłby udzielić jej jakiś informacji - na przykład gdyby chciała go czymś zaskoczyć…
        Rael uśmiechnęła się do Mimi, gdy ta nagle zreflektowała się, że powiedziała (w jej odczuciu) za dużo.
        - Nie musiałaś przerywać - zapewniła, odkładając zwiędłe konwalie na stolik. - Miło się ciebie słuchało. Jeśli dobrze rozumiem, mieszkałaś tu również za czasów poprzedniego państwa? - zachęciła ją, by mówiła dalej.
        - Chciałabym się odświeżyć przed wieczorem - przyznała, gdy Mimi zapytała ją o potrzeby. Rael była przekonana, że służąca była na tyle bystra, że wiedziała iż chodzi zarówno o podstawową toaletę, jak i poprawienie fryzury i przebranie się.
        - Założę tę suknię - zapewniła na wszelki wypadek, wskazując na piękną kreację na manekinie. Przeszło jej przez myśl, że nie ma żadnej pasującej do niej biżuterii, bo nawet kolczyki które miała teraz w uszach były nieodpowiednie, ale może to i lepiej - gdyby wystroiła się razem z naszyjnikiem, butami i fryzurą, wyglądałaby jakby była przebrana.
        - Mimi, powiedz mi, gdybym chciałam nadać jakąś korespondencję, do kogo powinnam się zwrócić? - zapytała. - Ty się tym zajmiesz?
        Kwestia listów była dla Rael istotna przez to, że spotkała się już z wieloma różnymi rozwiązaniami i chyba każdy dwór miał inny system zawiadywania korespondencją: u jednych listy roznosili dowolni służący, u innych zaś zajmował się tym tylko pierwszy lokaj, a bywały też miejsca, gdzie wiadomości zostawiało się w przeznaczonych do tego koszykach gdzieś w gabinecie. A Biennevanto możliwe, że będzie do kogoś w międzyczasie pisała - w końcu nie wiedziała jak długo zabawi w Lawendowym Dworze…
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Mimi była przyjemna w obyciu. Jej gadulstwo było niesamowite, ale nie zdradzała sekretów. Nie obgadywała, po prostu lubiła mówić, o sobie, o dworze, o rodzicach. Oczywiście ploteczki też ją interesowały i to nawet bardzo, ale raczej ich słuchała niż przekazywała dalej, no chyba, żeby były już przebrzmiałe. I tak Rael bardzo łatwo mogłaby wypytać Mimi o Meredith, której już z nimi nie było, oczywiście gdyby tylko chciała wiedzieć. Swoją drogą Mimi całkiem lubiła Meredith, więc nie wypowiadałaby się o niej źle. No może jednak trochę obgadywała, sama nie wiedziała. Tak czy inaczej nie była zwykłą plotkarą, co to robi wszystkim na przekór i rozpowiada niestworzone rzeczy. Nie zamierzała zdradzać Tristanowi tego co powiedziała panienka Biennevanto, zresztą to co powiedziała nie było ważnie, ważne za to było, że suknia zrobiła na niej ogromne wrażenie i że się ucieszyła. To Mimi od razu odnotowała.

- O tak, mieszkałam tutaj jeszcze przed śmiercią państwa del'a Varea. Lady Gabriela była uroczą kobietą, tylko trochę smutną, chyba nigdy nie pogodziła się z tym, że nie miała dzieci. Lord Robert był bardzo miły, dobrze nas traktował. Ale oni umarli jakieś dziesięć... może dwanaście lat temu. Nie pamiętam. Nie mieli potomka ani żadnej rodziny i dwór przeszedł w posiadanie państwa, a właściwie króla. Miałam wtedy naście lat. Lord Robert umarł pierwszy, cierpiał na suchoty, ale i tak swoje przeżył, zachorował już jako staruszek. Ale jego żona nie potrafiła bez niego żyć, myślę, że umarła z żalu. To stało się mniej więcej rok później. Umarła we śnie, ale cały ten rok spędziła w żałobie. Bardzo się kochali, naprawdę. Nigdy wcześniej ani później nie widziałam takiej miłości. Pobrali się jak byli młodzi i zawsze byli sobie wierni. Nawet kiedy się zestarzeli chodzili trzymając się za ręce i dzielili komnatę. Byli... - Mimi trochę posmutniała. - Cudowni. Nie da się wymarzyć lepszych państwa. Niech mi panienka wierzy. To, że dwór dostał lord Tristan to jakby wszystko było zaplanowane z góry. Jest taki jak nasi poprzedni państwo. Nie traktuje nas jak niewolników, jak to bywa w innych dworach. Jest miły, zapewnia nam wszystko czego potrzebujemy. Spodziewaliśmy się, że dwór popadnie w ruinę, ale król odpowiednie o niego zadbał, nikogo nie zwolnił, a Saura zajęła się jego zarządzaniem. Na początku pomagała jej babcia, lady Anastazja. - Przydomek lady był używany przez służących bardziej grzecznościowo, z szacunku dla Any, bo tak naprawdę nie miała przecież takiego statusu. - I jakoś tak wszystko dobrze się ułożyło. Choć trochę to trwało. Przez długi czas byliśmy sami. Czasami przyjeżdżała tu królowa Sevi, jeśli chciała odpocząć od Żelaznej Twierdzy, a nie miała zamiaru wyjeżdżać daleko. Ale to bywało sporadycznie, choć cały dwór stawał wtedy na rzęsach - Mimi mówiła i mówiła i nie mogła przestać, opowiedziała Rael jednym tchem cala historię dworu. Ona po prostu taka była, jak zaczęła gadać to nie mogła przestać, ale panienka Biennevanto była chyba zadowolona z jej paplaniny, bo nie przerwała jej ani na moment. Gdyby tylko podniosła rękę Mimi od razu by się zamknęła.

- Och tak, odświeżyć. - Mimi przerwała swój wywód i skupiła się na słowach Rael. Podeszła do toaletki, która stała na lewo od łóżka, pod oknem, tak by kobieta, która przy niej siedzi miała ładnie oświetloną twarz przez promienie słoneczne. Na toaletce stała porcelanowa misa i porcelanowy dzbanek, a w środku była świeża, ale zimna woda.

- Zaraz każę zagrzać ciepłej i przyniosę panience. - Chwyciła za duży dzbanek i już chciała wychodzić, ale Rael ją zatrzymała.
- Korespondencją... jeśli z kimś we dworze to może panienka dać dowolnej służącej, a jeśli chce panienka wysłać list gdzieś dalej to należałoby się z tym zwrócić do Saury, ona zajmuje się dalszą korespondencją. Chyba, że chce panienka nadać coś szybko do Żelaznej Twierdzy, wtedy też można zgłosić się do Saury albo spróbować znaleźć Emmę, to jej siostra, jest kurierem pomiędzy Twierdzą, a dworem.
- Jak tyko przyniosę ciepłą wodę pomogę panience się odświeżyć, ubrać i uczesać. Może życzy sobie jeszcze czegoś panienka? Może herbaty? Coś małego do jedzenia? Wina? Może chce panienka jakiś olejek do wody? Ma panienka jakieś specjalne życzenia?
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael szybko zorientowała się, że Mimi jest gadatliwa i pewnie mogłaby jej zdradzić wiele na temat byłych i aktualnych mieszkańców dworu... Oraz ich gości. Oczywiście na myśl przychodziły jej od razu Meredith i Mahiri, poprzednie kandydatki na żonę Tristana, lecz choć ciekawość była silna, niebianka potrafiła się powstrzymać przed zadawaniem pytań, przynajmniej na tym etapie znajomości. Była po prostu przekonana, że wypytywanie o niedoszłe narzeczone lorda, na dodatek za jego plecami, byłoby nie w porządku w stosunku do niego. Może kiedyś, w przyszłości, jeśli ich relacja się zacieśni, spróbuje podpytać jego osobiście. Pytania jednak dotyczące jego samego nadal wchodziły w grę - w końcu zawsze warto wiedzieć jakie zdanie o potencjalnym narzeczonym mają inni, chociaż Rael spodziewała się co może usłyszeć na jego temat.
        Pytanie o staż w Lawendowym Dworze okazało się być strzałem w dziesiątkę - Mimi momentalnie się rozgadała i bez ciągnięcia za język opowiedziała całkiem sporo o tym miejscu, poprzednich właścicielach i zmianach, jakie zaszły ostatnimi czasy. Rael słuchała jej z zainteresowaniem, dalej zajmując się wyciąganiem konwalii ze swojej fryzury - teraz już wyłuskiwała spomiędzy splotów wszystkie kwiaty i dzieliła je na grupy według tego czy były zwiędłe, czy też nadal się trzymały. I tak prędzej czy później miała to zrobić, bo zamierzała poprawić sobie fryzurę.
        Historia o przykrej śmierci państwa del'a Varea przypominała pannie Biennevanto losy jej dziadków ze strony matki, tam jednak to śmierć żony pociągnęła za sobą śmierć męża, któremu z żalu serce odmówiło dalszej posługi. W ciągu roku ich jedyna córka Triana została sierotą, która nie miała nikogo z rodziny, kto mógłby się nią zaopiekować - tak trafiła pod opiekuńcze skrzydła mężczyzny, który kilka lat później został jej mężem... A w Lawendowym Dworze śmierć pozostawiła jedynie pustkę. Tyle lat... Aż dziw, że posiadłość była tak zadbana - w końcu co jest zbyt długo nieużywane niszczeje, służba musiała więc dokładać wiele starań, by to miejsce nie popadło w ruinę. Tym większy był podziw Rael dla tych, którzy się do tego przyczynili - pewnie była to większość, jeśli nie wszyscy pracujący w tym miejscu aktualnie. No i zdanie na temat Tristana... wyglądało na to, że wszyscy go tu bardzo lubili i cenili, co nie było dla Biennevanto specjalnie zaskakujące, gdyż lord sprawiał wrażenie bardzo ludzkiego pana, ciekawiło ją jednak czy Mimi bądź ktokolwiek ze służby nie będzie próbował przed nią ubarwiać jakiś historii, by wywrzeć na niej odpowiednie wrażenie - pozytywne bądź negatywne, zależnie od tego co chcieliby osiągnąć.
        - Bardzo wiele mi wyjaśniłaś, dziękuję - zapewniła służącą, gdy ta skończyła mówić. Gdy ona ruszyła w stronę toaletki, Rael wstała ze swojego miejsca, wzięła do ręki bukiecik nadal świeżych konwalii i poszła za nią.
        - Dziękuję - powiedziała, gdy Mimi zadeklarowała, że przyniesie ciepłą wodę. Uznała, że teraz nie ma sensu zatrzymywać dziewczyny, porozmawiają sobie jeszcze później, bo będą miały wtedy aż nadto czasu.
        - Dziękuję - odparła po raz kolejny, tym razem w odpowiedzi na wyjaśnienia dotyczące przepływu korespondencji w Lawendowym Dworze. - Gdybyś mogła przynieść jakiś mały wazonik na te konwalie, byłabym wdzięczna. I jakbyś mogła zabrać te zwiędłe... - Rael postąpiła w stronę stołu, gdzie zostawiła zmarniałe kwiatki, lecz Mimi była od niej szybsza i sama je zabrała. Biennevanto nie pozostało nic innego jak zapewnić, że to wszystko czego potrzebuje i służka może iść.
        Po tym jak została sama, niebianka zasiadła przy toaletce i rozejrzała się wśród tego, co na niej stało. W każdej posiadłości gospodarze zapewniali jakieś podstawowe specyfiki swym gościom, Rael obejrzała więc flakoniki i czasami wąchała ich zawartość. Szczególnie osobiste rzeczy - takie jak na przykład perfumy - przywiozła ze sobą, lecz jeszcze po nie nie sięgała. Machinalnie zabrała się za rozplatanie swojego warkocza, patrząc na swoje odbicie w lustrze i myśląc o popołudniu spędzonym z Tristanem. Lord był przystojny, uprzejmy, elokwentny, w wielu kwestiach się zgadzali - zupełnie jakby byli dla siebie stworzeni. A mimo to Biennevanto miała mętlik w głowie. Chciała zachowywać się przy nim swobodnie, lecz odruchowo trzymała się sztywnych ram etykiety - zdawało jej się, że on miał dokładnie tak samo. No i dzieci Tristana... Rael nie wiedziała, czy Elowen nie będzie do niej zrażony po tym, jak ledwo się do niej odezwał i już dostał burę. Wyglądał co prawda na mądrego chłopca, który powinien pojąć, że między nimi wszystko jest w porządku, ale wrażliwość dzieci wymykała się często pojmowaniu dorosłych... Biennevanto nagle zaczęła się martwić co to będzie, jeśli dogada się z lordem i będą chcieli się pobrać, a ona nie przypadnie jednak do gustu dzieciom mimo najszczerszych starań.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Bagaże Rael stały spokojnie po prawej stronie pokoju tuż obok dużej szafy, wykonanej z ciemnego drewna tak jak łóżko. Szafa była rzeźbiona, jako ozdoby na każdym skrzydle miała namalowane drzewo w nieco jaśniejszym kolorze niż całość. Stała na rzeźbionych nóżkach, a tuż obok niej znajdowała się komoda z głębokimi szufladami wykonana ewidentnie do kompletu pod szafę. Zresztą cała komnata i wszystkie rzeczy w niej były robione w tym samym stylu. To znaczy pasowały do siebie, były z tego samego drewna i rzeźbione w podobnym stylu. Jaśniejszy dywan i słoneczne ściany ładnie rozświetlały pomieszczenie, które ubrane było w chabrowe barwy przy dodatkach, złote zdobienia kontrastowały z kobaltowym kolorem poduszek, narzut i obić. Rząd okien znajdujących się na całej ścianie sprawiał, że w komnacie było bardzo jasno. Promienie słoneczne odbijały się od żółtych ścian i rozświetlały wnętrze.
- Oczywiście panienko - powiedziała Mimi już zbierając zwiędłe konwalie ze stolika.
- Na pewno panienka nic nie chce? - spytała jeszcze na odchodne, ale Rael tylko pokręciła przecząco głową.
- Jeszcze nie zdążyłam rozpakować rzeczy panienki, ale zrobię to jak najszybciej - poinformowała, po czym wyszła z pokoju.

Tristan jakiś czas spędził sam w swojej kancelarii, ale kiedy uporał się z papierami postanowił pójść do dzieci. Przeszedł korytarzami posiadłości, aż w końcu dotarł do drzwi, za którymi mieszkały. Była to duża komnata, w której dzieci spały, z niej można było przejść do równie dużej bawialni. Tristan chciał sprawdzić, czy Elowen i Prim są w komnacie sypialnej, dlatego najpierw wszedł tam, a dopiero później przeszedł do przyległego pokoju. W sypialni nikogo nie było, dlatego Tristan udał się do bawialni. Pokój był przestronny, umeblowany jak salon, z sofą, fotelami, szezlongiem. Okna tutaj były mniejsze niż w sypialni Rael, ale również było ich dużo i odpowiednio oświetlały pomieszczenie. Ten pokój był pomalowany na ładny, leciutko brzoskwiniowy kolor i urządzony w dziecięcym stylu. Pod ścianami znajdowały się jasne, ozdobne półki, na których stały zabawki. Drewniane koniki, niedźwiadki, psy i koty. Rzeźbione figurki rycerzy, szlachcianek w pięknych sukniach. Wszystko ślicznie pomalowane z wielką dbałością o szczegóły. Były też szmaciane laleczki z włosami zrobionymi z włóczki, idealne dla malutkiej Prim, ale też lalki z porcelany o pięknych malowanych twarzach i cudnych, zdobnych sukienkach. W pokoju stały również dwa malowane koniki na biegunach, jeden większy dla Elowena, drugi mniejszy dla Prim. Był też bujany fotel, na którym leżały miękkie, satynowe, haftowane poduszki. Przy kominku, który znajdował się na prawej ścianie, stał stolik do szachów i same szachy wykonane z marmuru. Rozstawienie figur sugerowało, że jakaś partia się jeszcze nie zakończyła. Cały zestaw wypoczynkowy czyli długa sofa, fotele i szezlong były z jasnego drewna i obite aksamitem w kolorze brudnego różu. Poduszki zaś wykonano z satyny w barwach różu, łososia i brzoskwini. Obszyte dookoła wąskimi gipiurowymi koronkami wyglądały prześlicznie. Okna, choć zwykle zakrywały je lekkie tiulowe firany, były teraz zupełnie odsłonięte, tak że słońce wpadało bezpośrednio do komnaty.

Tristan wszedł do środka i uśmiechnął się. Mahiri siedziała na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, oczywiście skrzętnie zakrytymi obszerną spódnicą, na nogach trzymała małą Prim i bawiła się z nią porcelanową lalką o pięknych kręconych, jasnych włosach i haftowanej, czerwonej sukni. Elowen siedział w fotelu, a naprzeciw niego usiadła Anabella z książką na kolanach i w okularach nasuniętych na nos. Czytała chłopcu na głos jakąś książkę dla dzieci. Gdy drzwi do komnaty otwarły się, Elowen od razu się odwrócił i ucieszył na widok ojca. Spojrzał na Anabellę - jego wzrok pytał, czy może wstać, niańka tylko kiwnęła głową. Blondynek wstał z fotela i podbiegł do ojca przytulając się do niego. Tristan objął go mocno.
- Gdzie byłeś? - zapytał chłopiec.
- Pracowałem, przecież wiesz - odparł spokojnie ciemnowłosy.
- Z nową panią?
- Nie, sam, w kancelarii. Panienka Biennevanto nie przyjechała tu żeby pracować, przyjechała do nas jako gość, rozumiesz?
Chłopiec pokiwał głową.
- Długo zostanie? - zapytał.
- Nie wiem, być może na bardzo długo - powiedział dyplomatycznie. Nie chciał mówić nic więcej, bo jeszcze nie było wiadomo jak potoczy się ich los. Mogła zostać na tydzień, a mogła na całe życie. Nie chciał okłamywać chłopca, ale też sam nie był pewien, jak to będzie wyglądać.
- Pobawimy się? - spytał Elowen.
- Oczywiście. - Tristan ukucnął przy chłopcu by ten nie musiał patrzeć na niego pod górę.
- Co chcesz robić?
- Chcę iść do koni.
- Ale wiesz, że niedługo będziemy musieli iść na kolację, może lepiej nie iść do stajni teraz. Może pójdziemy po prostu na dwór, chcesz? - zaproponował ojciec.
- Możemy wyjść, a Prim?
- Prim może iść z nami, jeśli chcesz.
- Wolę sam - przyznał chłopiec.
- Tylko pożegnam się z Prim. - Tristan podniósł się i podszedł do Mahiri siedzącej na podłodze razem z dziewczynką.
- Tata! - ucieszyła się dziewczynka. Mężczyzna pochylił się i pocałował córeczkę w policzek. Mała od razu puściła lalkę i wyciągnęła do niego rączki. Tristan objął ją i podniósł.
- Teraz tata pójdzie z Elowenam, a ty zostaniesz z Mahiri - wyjaśnił, choć córeczka była jeszcze taka mała.
- Z Mahiri - powtórzyła.
- Tak kochanie, z Mahiri. - Jeszcze raz ucałował dziewczynkę, a potem podał ją młodej niani. Po czułym pożegnaniu wrócił do Elowena, chwycił go za rękę i razem wyszli z komnaty.

Za oknami komnaty Rael znajdował się widok na ogród. Mimi wcześniej jej o tym nie powiedziała, ale jedno z okien było tak naprawdę drzwiami wychodzącymi na duży balkon, na którym stały dwa metalowe krzesła, ewidentnie specjalnie zrobione przez kowala, który znał się na kowalstwie artystycznym, bo wszelkie wygięcia były bardzo ozdobne. Zza okna sypialni panienki Biennevanto dało się słyszeć gromki śmiech. Gdyby wyjść na balkon albo chociaż spojrzeć przez okno, można było zobaczyć scenę zupełnie odstającą od etykiety dworu. Pan i lord leżał na trawie śmiejąc się i łaskocząc swojego syna. Choć chłopak były już duży, to Tristan chwycił go pod pachy, sam położył się na plecach i podniósł go do góry. Oboje śmiali się i nie wyglądali jak lord i jego usłużny syn, tylko jak zwyczajny ojciec z dzieckiem. Elowen był w tej chwili zupełnie inny: radosny, śmiejący się, jakby zupełnie odmieniony. Nie było w nim nic z tego smutnego, cichego chłopca, którego wcześniej poznała Rael.

W tym samym czasie Mimi zdążyła wrócić do komnaty Rael z dzbankiem ciepłej wody i wazonikiem na jeszcze świeże konwalie...
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael siedząc przed lustrem rozplotła swój warkocz i rozpuściła włosy, pozwalając by te swobodnie opadły jej na ramiona i plecy - wyglądały prawie jak gruba peleryna utkana ze złota. Niebianka zebrała je w gruby pęk i na próbę zwinęła z tyłu głowy, jakby chciała z nich ułożyć koka. Byłaby to z pewnością fryzura imponująca i pasująca do podarowanej jej przez Tristana sukni, odpowiednio eksponująca jej kruche ramiona, ale ona wolała jednak tradycyjny warkocz. No i chyba taka fryzura podobała się lordowi…
        Biennevanto usłyszała nagle dochodzący z zewnątrz śmiech. Odruchowo odwróciła się w tamtą stronę - odniosła wrażenie, że rozpoznała oba głosy. Szybko zresztą utwierdziła się w tym przekonaniu, wystarczyło, że trochę dłużej posłuchała. Przez moment walczyła ze sobą, bo bardzo chciała wyjrzeć co się dzieje na zewnątrz, ale z drugiej strony zdawało jej się to nie na miejscu - jakby podglądała coś zbyt osobistego. Lecz co by nie patrzeć cokolwiek się tam działo, działo się tuż pod jej oknami, w miejscu, gdzie każdy mógł spojrzeć. Dlatego też Niebianka w końcu wstała z krzesełka i podeszła do okna. Nie odsłoniła firanek, bo i przez nie doskonale widziała, a przynajmniej sama była niewidoczna bądź bardzo słabo widzialna.
        - Och… - wyrwało jej się, gdy zobaczyła Tristana z Elowenem. Scena była rozczulająca, zwłaszcza dla kobiety, która tak bardzo ceniła sobie wartości rodzinne i sama myślała o macierzyństwie. Kochający ojciec bawiący się z synem, obaj tacy szczęśliwi, roześmiani. ”Tacy inni niż przy obcych”, naszła ją natychmiast refleksja. Od razu zwróciła uwagę na to, że Elowen prawie nie przypominał siebie z momentu rozmowy w ogrodzie, tam był taki smutny i wycofany, a gdy był sam na sam z tatą - wesoły, roześmiany, tak uroczy, że na jego widok usta same rozciągały się w uśmiechu. A Tristan… Uśmiechał się przy niej, to fakt, lecz dopiero teraz Rael spostrzegła, że był to uśmiech blady i niemrawy w porównaniu do radości jaką teraz okazywał. Cieszył ją ten widok i jednocześnie zasiewał w jej myślach ziarenko trosk czy jako obca kobieta będzie w stanie kiedykolwiek stać się częścią tego szczęścia. Dzieci w większości nie dogadywały się ze swoimi macochami, to było wiadome nie od dziś. Prim była jeszcze malutka i ją przekonać do siebie byłoby pewnie stosunkowo łatwo, lecz Elowen był już starszym chłopcem, bardziej świadomym, a na dodatek zrażonym do kobiet. Mógł jej nigdy nie polubić...
        Gdy Mimi weszła do sypialni, mogła zobaczyć Rael jak stała przy oknie, z ciepłym uśmiechem na wargach przypatrującą się czemuś na zewnątrz. Niebianka nie uciekła spłoszona i nie udawała, że nie podglądała Tristana bawiącego się z Elowenem. Wręcz przeciwnie, zamierzała do tego nawiązać.
        - Lord Anlagorth ze swoim synem wyglądają jak z obrazka - stwierdziła po raz ostatni wyglądając na zewnątrz. Uśmiechnęła się do nieświadomych tego, że są podglądani ojca i syna, po czym obróciła się już do wnętrza swojego pokoju i do Mimi.
        - Wiem, że nie zajmujesz się pewnie opieką nad dziećmi, ale może wiesz w co lubią się bawić? - zagaiła podchodząc do toaletki, bo to pytanie zaczęło ją nurtować gdy tak patrzyła na Tristana z Elowenem. Wiedziała, że chłopiec lubi szachy, a dziewczynka figurki zwierzątek, ale była przekonana, że musi być jeszcze coś ponad to. Mogła strzelać i dochodzić do tego na zasadzie prób i błędów, mogła zapytać dzieci przy jakiejś okazji, ale może warto było zasięgnąć rady.
        Już stojąc przy toaletce niebianka w pierwszej kolejności wstawiła konwalie do przyniesionego wazonika i odstawiła go bliżej lustra, między flakoniki. Później poprawiła rękawy i odrzuciła włosy na plecy, by ich sobie nie zamoczyć. Ostrożnie nachyliła się nad miską z ciepłą wodą i myjką zwilżyła twarz, szyję, kark, zwracając przy tym cały czas uwagę by za bardzo nie nakapać. W tym czasie Mimi mogła jej opowiadać co ślina na język przyniesie, bo Rael słuchanie jej sprawiało przyjemność.
        - Mimi, wybacz, że zapytam tak wprost, ale co sądzisz o lordzie? - zapytała nagle, gdy już skończyła pobieżną toaletę. Usiadła przed lustrem by wyszczotkować włosy. - Wiem, mówiłaś, że jest dla was dobry... Ale chciałabym wiedzieć jakim jest według ciebie człowiekiem, a nie pracodawcą. Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz - zastrzegła natychmiast.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Elowen i Prim byli dla Tristana całym światem. To dla nich żył, to dla nich był tym kim był, by zapewnić im szczęście, przyszłość. Chciał by wychowali się w domu pełnym miłości, nawet bez matki. Musiał dać z siebie wszystko co tylko miał w środku, by czuli się kochani. Nie mógł pozwolić by czuli się źle. Dlatego poświęcał im tyle czasu i uwagi, zwłaszcza Elowenowi. Chłopiec miał traumę i Tristan doskonale o tym wiedział. Musiał się nim opiekować, dawać poczucie bezpieczeństwa. Bardzo chciał by dzieci miały matkę, kobietę której by zaufały, którą by pokochały. Ale jak na razie wszystko się sypało, nie tak to miało wyglądać. Meredith organizowała im zabawy, Elowen trochę się do niej przekonał, a ona po prostu zniknęła, to tylko pogorszyło stan chłopca. Do Mahiri jeszcze się nie przyzwyczaił, ale chyba wolał mieć ją jako opiekunkę niż matkę. Mahiri była dobrą kompanką zabaw, lubiła tarzać się po trawie i biegać za dziećmi, śmiać się z nimi. Elowen w miarę ją lubił, ale nie była to jakaś wielka zażyłość. Z Anabellą było podobnie, tolerował ją, słuchał się jej, ale czy lubił? Trudno było powiedzieć. Ale Anabella nie była raczej osobą, którą po prostu się lubi, raczej miało się do niej stosunek neutralny. Tak czy inaczej Tristan bawił się w najlepsze z Elowenem w ogrodzie. Do kolacji pozostało jeszcze sporo czasu, także mógł poświęcić go synowi.

Mimi zaczekała aż Rael się umyje, potem chwyciła za srebrną szczotkę do włosów, która leżała na toaletce i sama zaczęła rozczesywać jasne, gęste włosy niebianki.
- Wie panienka jak jest. Z dziećmi to różnie. Czasem lubią biegać po ogrodzie, a czasem siedzieć w komnatach. Ale panicz Elowen lubi konie, już jeździ, to znaczy lord go przyucza. Chłopiec lubi przebywać w stajni z ojcem. Poza tym ma drewnianych i metalowych rycerzy, którymi się bawi. Konika na biegunach. Lubi się bujać w fotelu. Kiedy się bawi, czasem mówi do siebie, jakby zamykał się w swoim świecie. Powoli uczy się czytać, ale lubi kiedy ktoś czyta mu książki. Lord uczy go też strzelania z łuku i walki mieczem. Ale wszystko w granicach rozsądku.
- A Prim... to znaczy panienka Prim lubi chyba wszystko. Lalki, koniki, niedźwiadki, też lubi bujać się w koniu, w sensie na biegunach. Zasypia ze swoją ulubioną szmacianą lalką. Lubi opowieści, panienka Mahiri jej opowiada. Ma łaskotki, wszędzie - Mimi uśmiechnęła się do siebie. - Nie lubi się czesać, nie znosi tego. Ale nianie jakoś sobie z tym radzą. Cóż, jak to takie maleństwo: zadaje pytania, słucha, bawi się czym popadnie.

Kiedy niebianka zapytała o Tristana, Mimi przez chwilę w milczeniu po prostu przejeżdżała szczotką po pięknych, złotych włosach kobiety, w końcu jednak wzięła głęboki oddech i zaczęła:
- Myślę, że lord jest bardzo smutnym człowiekiem. Wiem, że kocha dzieci, że śmieje się razem z nimi, ale tam w środku, w głębi serca jest bardzo smutny. Pokazuje niewiele emocji, ale sądzę, że jest bardzo samotny, że tak naprawdę nie ma z kim porozmawiać. Lord Edgar, lady Ais, lord Leonard... to wszystko... to... sama nie wiem, to nie wystarcza, moim zdaniem lord przed każdym z nich coś gra, nie otwiera się przed nikim. Zamknął się w sobie po śmierci lady Tantris. Próbował to zmienić przy panience Meredith, może nawet trochę mu się udało, ale potem... potem było jeszcze gorzej. Jest dobry, ale zimny. Panienka Mahiri tego nie zmieniła, tak naprawdę kiedy przyjechała lord był obojętny. Wydaje mi się, że się starał, ale jakby nie miał już w sercu nadziei. Ale niech panienka nie bierze moich słów do siebie, jestem tylko służącą, to wszystko może mi się wydawać, to tylko moje prywatne odczucia, moje obserwacje, może być zupełnie inaczej - Mimi mówiła bardzo poważnie, jakby autentycznie leżał jej na sercu los swojego pana.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Mimi, jak na dobrą służącą przystało, starała się nie przeszkadzać i długo milczała nim odpowiedziała na pierwsze zadane przez niebiankę pytanie - to dla panienki Biennevanto było doskonale zrozumiałe, w końcu sam chlupot wody w misce mógł sprawić, że czegoś by nie usłyszała. Gdy już jednak usiadła przy toaletce nadarzyła się doskonała okazja do rozmowy - czesanie tak imponujące ilości włosów jak na głowie Rael zajmowało dużo czasu, a było przy tym jednocześnie bardzo ciche, siedzenie w takich warunkach w milczeniu mogłoby być dość krępujące. Mimi miała doskonałą okazję by się rozgadać, tym bardziej, że praca choć żmudna, nie była specjalnie trudna. A Biennevanto z przyjemnością jej słuchała, uśmiechając się przy pierwszej jakże błyskotliwej obserwacji - za dziećmi nie dało się nadążyć, ich potrzeby i chęci zmieniały się z minuty na minutę, Rael mogła to zaobserwować chociażby u potomstwa swego starszego rodzeństwa. Lecz to co mówiła jej służąca i tak było bardzo cenne, bo dzięki tej wiedzy wybór się trochę zawężał.
        - Widzę, że panicz odziedziczył chyba zamiłowanie do książek po tacie - zauważyła z uśmiechem pamiętając, że Tristan wymienił czytanie jako jeden ze swoich bardziej lubianych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Jej również to odpowiadało, bo do biegania z patykami się niestety nie nadawała, a do stajni bałaby się pójść z Elowenem bez towarzystwa kogoś bardziej doświadczonego, miała więc ograniczone pole manewru… Ale i tak nie było źle. A w przypadku Prim było już całkiem łatwo, chociaż kto wie, może akurat córeczka Tristana okaże się bardziej wymagająca niż na to wyglądało…
        Rael przez moment zastanawiała się, czy Mimi w ogóle zamierza odpowiedzieć na jej pytanie bądź przyznać, że w istocie wolałaby milczeć czy też po prostu będzie udawać, że nie dosłyszała. Niebianka patrzyła na nią w lustrze i wydawało jej się, że jednak służąca chce coś powiedzieć, tylko się namyśla. I w istocie tak było: Mimi w końcu wyraziła swoje zdanie, dzieląc się przy tym wieloma argumentami i szczegółami. Jej słowa były bardzo mądre, choć ona pewnie tego tak nie odczuwała, niebianka jednak na ich podstawie poparła niektóre ze swoich własnych obserwacji i przy okazji dowiedziała się nowych rzeczy. Gdy jednak służąca na koniec zastrzegła, żeby nie przywiązywać do jej słów wielkiej wagi, Biennevanto na początku lekko zmarszczyła z zaskoczeniem brwi, po czym uśmiechnęła się ciepło, nawet odrobinę obracając głowę, by móc spojrzeć na nią bezpośrednio, a nie na odbicie w lustrze.
        - Mimi, nie mów “tylko służącą” - zwróciła się do niej. - Służysz w tym domu całe życie i znasz jego mieszkańców pewnie tak, jakbyś była ich rodziną, chociaż może faktycznie nie wiecie o sobie wszystkiego. Twoja opinia jest dla mnie wartościowa, bo nawet jeśli jest subiektywna, nie bierze się z niczego. A jako kobieta z pewnością wykazujesz się empatią i intuicją, która jest dla nas taka charakterystyczna - dodała, uśmiechając się po raz kolejny, tym razem już do odbicia Mimi w lustrze. Westchnęła cicho nim zdecydowała się powiedzieć coś więcej.
        - Nie wiem wszystkiego, prawie go nie znam, ale też widzę, że jest skryty - zauważyła cicho. - I że chociaż się uśmiecha, dopiero przed chwilą dostrzegłam jaki jest jego prawdziwy uśmiech - powiedziała, delikatnym ruchem ręki wskazując okno. Nie dodała tego, że uznała go za piękny. - Tak inny od tego, który pokazuje na zewnątrz... Ale nie można mu jednocześnie odmówić szczerości. I pewnej bezpośredniości, ale z zachowaniem dobrego tonu.
        Rael westchnęła lekko. Może mówiła przy Mimi za dużo i pytała ją o rzeczy, których nie powinno się rozpowiadać osobom spoza dworu, ale chyba musiała się z kimś podzielić swoimi przemyśleniami.
        - Czy przed moim przyjazdem lord też był taki obojętny? - upewniła się. - Wiem, że nie przyjechałam tu jako pierwsza, mógł być już zniechęcony... - wytłumaczyła swoje dociekania.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Myślę, że tak - powiedziała Mimi na zdanie Rael o tym, że Elowen odziedziczył chęć czytania książek po ojcu.
- Choć z drugiej strony... lubi uczyć się walki, to znaczy panicz lubi uczyć się walczyć, ale może po prostu tak mają wszyscy chłopcy. Lubią bić się na kije i rzucać w siebie gliną, ale to na wsi. Panicz ma do tego drewniany miecz, którym lubi pomachać. Ale wiem też, że słucha z uwagą wszystkich opowieści. Jest jednocześnie bardzo skryty i bardzo otwarty. Nie wiem jak to wyjaśnić... - Zamilkła na chwilę szukając słów.
- Po prostu boi się wyrażać uczucia, ale z drugiej strony myślę, że jak na chłopca w jego wieku całkiem dobrze wychodzi mu przyjmowanie uczuć innych. Niby jest nieufny, ale mam wrażenie, że chłonie każdą odrobinę czułości. Tak jak z lady Anastazją, ona go kocha jakby był jej wnukiem i on to czuje, dlatego nie boi się jej. Nie mówię, że śmieje się w głos jak z lordem Tristanem, ale ona daje mu dobro i on to widzi. - Mimi oczywiście się rozgadała, choć nie jak to zwykle bywało. Normalnie opowiadała o zwykłych czynnościach, o mamie, o pracy, tymczasem Rael wciągnęła ją w poważne rozważania. Nigdy wcześniej nikt nie wypytywał jej o to co myśli tak naprawdę o ludziach z dworu. Meredith trochę ją podpytywała, ale to nie było to samo co z niebianką. Ona naprawdę interesowała się jej zdaniem.

- Och panienko, ale taka jest prawda, jestem tu tylko służącą, obserwuję, nic więcej. Moje zdanie jest mało ważne, bo tak naprawdę niewiele znaczę, ale mnie to nie przeszkadza. - Uśmiechnęła się. - Naprawdę. Dobrze mi tu gdzie jestem. Nie pracuję na roli, nie muszę hodować krów czy owiec, zawsze mamy ciepło, nawet zimą, mamy dach nad głową, dobrego pana, czego więcej chcieć? - Mimi mówiła jak najbardziej poważnie, jej było dobrze w tym miejscu, w którym była. Cieszyła się z tego co miała, a miała dużo jak na swój status. Nie było na co narzekać.

- Wie panienka... - zaczęła dosyć tajemniczo. - Kiedy lord przyjechał tu ze swoją żoną, z lady Tantris, był inny. Ona naprawdę była dla niego całym światem, ona i dziecko. Bardzo je kochał. Dbał o nią na każdym kroku. Był... zakochany, bardzo, i szczęśliwy. Nie mógł się doczekać, aż dziecko przyjdzie na świat. Okazywał jej czułość na różne sposoby. Szkoda, że lady Tantris była taka... - Mimi przełknęła ślinę. Nie mówiło się źle o zmarłych, ale nie chciała też urywać w połowie i zostawiać tak całej rozmowy. Przygryzła wargę.
- Myślę, że ona go nie kochała - powiedziała wreszcie spoglądając na twarz Rael w odbiciu w lustrze. - Ani lorda, ani dziecka. Była jednocześnie wyniosła i smutna. Wszyscy skakali wokół niej, a ona była jakby zupełnie nieobecna. Wiem, że nie powinnam tego wszystkiego mówić, ale tak właśnie było. Lord był wpatrzony w żonę, ale ona w niego nie.

- A potem, po jej śmierci, wszystko się zmieniło. Lord zamknął się w sobie, był zupełnie nieobecny. Smutny do granic możliwości. Nie płakał, po prostu zamilknął. Robił co do niego należało, ale nic poza tym. Starał się być dla panicza, ale było mu trudno. Panienki Prim nie chciał widzieć. Z czasem to się zmieniło, jakby lord oprzytomniał. Zajął się dzieckiem, wrócił trochę do życia, wszystkie swoje uczucia przelał na dzieci i odzyskał trochę wigoru. Ale w kwestii kobiet... nie był nimi zainteresowany. Nie wiem dokładnie jak to wszystko wyglądało, ale panienka Meredith przybyła tu sama. Słyszałam od innych służących, że ona nie chciała wychodzić za mąż i wiem, że pewnego wieczoru bardzo pokłóciła się z lordem. To wtedy miał miejsce ten wypadek, wie panienka? - Rael przecząco pokręciła głową.
- Lord wyjechał w nocy i nie wrócił. Po dniu, czy dwóch, już nie pamiętam, do dworu przywiózł go rzemieślnik z wioski. Był w strasznym stanie. Twarz miał przeoraną, nie wiadomo było nawet, czy oko się uratowało. Napadł go niedźwiedź. Lord był wściekły, nie chciał widzieć panienki Meredith, obwiniał ją o wypadek, o tamtą kłótnię. Nie chciał patrzeć na siebie w lustrze, był zły na los, na wszystkich. Kazał panience Meredith wyjechać, ale ona została i opiekowała się nim. A potem zjawiła się królowa, podobno to panienka Meredith do niej napisała z prośbą o pomoc. Królowa przyjechała i uleczyła lorda, dlatego nie ma ani jednego śladu po tamtym wypadku. Wydawało się, że lord i panienka mają się ku sobie, lord nawet trochę wypogodniał, ale potem panienka Meredith po prostu zniknęła i lord znów zamknął się w sobie. Przy panience Mahiri nie zmienił się nic a nic. Jest miłym, dobrym człowiekiem, ale zamkniętym w sobie - rozmawiając Mimi sięgnęła do małej szufladki, która znajdowała się w toaletce. Otwarła ją, a w środku leżały spinki różnego rodzaju, wsuwki i kokówki.
- Co panienka sobie życzy? Możemy zrobić dowolną fryzurę - uśmiechnęła się służąca.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        "Empatyczny" - Rael była przekonana, że to właśnie tego słowa brakowało Mimi, gdy próbowała określić charakter Elowena. Na to wskazywał zarówno jej opis, jak i to co Biennevanto zdołała już sama zaobserwować. Z Tristanem byli do siebie podobni - obaj skrzywdzeni przez los, z powodu kobiety i braku miłości. Oczywiście ich potrzeby różniły się w szczegółach, lord potrzebował uczucia dojrzałego i wsparcia, Elowen zaś opiekuńczych ramion i zrozumienia… Tak czuła to Rael. ”W tym domu naprawdę brakuje matki…”.
        Niebiance nie chodziło o aż tak daleko idącą i szczegółową odpowiedź jak zaczęła udzielać jej Mimi, ale nie śmiała oponować. Chodziło jej tak naprawdę tylko o ostatnie kilka tygodni, może miesięcy, a tymczasem służąca zaczęła swoją historię od poprzedniej żony Tristana, pewnie jakieś dwa lata wcześniej patrząc na to ile lat miała Prim.
        - Nic nie szkodzi, rozumiem - mruknęła cicho Biennevanto, gdy Mimi zaczęła usprawiedliwiać swoje słowa skierowane pod adresem Tantris. - Skoro tak było to nie ma powodu ukrywać prawdę - dodała. - Ja nikomu tego nie rozpowiem, możesz mówić śmiało.
        Fakt, Mimi mogła się obawiać, że Rael przekaże jej słowa Saurze czy Tristanowi, nawet nieświadomie, chcąc na przykład skonfrontować usłyszaną wersję z tym, co oni pamiętają. Niebianka wiedziała jednak, że ta rozmowa stanowi taki mały sekret: padały w niej pytania i odpowiedzi dość poufne, by nie chcieć się nimi dzielić.
        - Wypalił się… - podsunęła Biennevanto, gdy Mimi zaczęła opowiadać o tym, jak Tristan po śmierci żony zamilkł i się wycofał. Tak właśnie jej się to kojarzyło: z wypaloną skorupą. Tak nagła utrata ukochanej musiała stanowić dla lorda naprawdę wielki cios i Rael nie mogła nawet mieć mu za złe tego, że z początku nie chciał widzieć Prim: w żalu podejmuje się różne, niejednokrotnie krzywdzące decyzje. Dobrze jednak, że ostatecznie przejrzał na oczy i zajął się córeczką, ba, stała się ona wręcz oczkiem w jego głowie. Widać było, że kocha dziewczynkę tak samo jak swojego starszego syna.
        Na wzmiankę o wypadku z niedźwiedziem Rael pokręciła głową, gdy jednak Mimi zaczęła jej opowiadać tę historię, niebiance przypomniało się, że faktycznie Tristan wspominał o tym, że został zaatakowany, lecz ona wtedy go o to nie wypytywała, bo było tyle innych tematów do poruszenia… Teraz więc słuchała z uwagą i troską wymalowaną na twarzy. Zaskoczyło ją, że lord nie nosi żadnych widocznych śladów tamtego wypadku, lecz skoro to królowa go uleczyła, sprawa zdawała się być jasna.
        - Musiała darzyć go szczególnym uczuciem, skoro poruszyła niebo i ziemię, aby go uzdrowić. Albo to wyrzuty sumienia… Nie, nie zwracaj proszę uwagi na ten komentarz, był niestosowny. Przepraszam - zreflektowała się zaraz Rael, gdy zdała sobie sprawę z tego, że te słowa wypowiedziane na głos brzmiały znacznie gorzej niż w jej myślach.
        W odpowiedzi na uśmiech Mimi i niejako zmianę tematu, Rael również się uśmiechnęła.
        - Zwykły warkocz, taki jak miałam wcześniej - poprosiła. - Wiem, że do takiej sukni lepszy byłby kok, ale nie zwykłam ich nosić. Jakbyś mogła trochę z boku, bym mogła go wyłożyć na ramię - dodała jeszcze niebianka, wskazując mniej więcej miejsce, gdzie rzeczony warkocz powinien się zaczynać.
        - Jesteś bardzo delikatna, nie szarpiesz za włosy - pochwaliła niebianka, gdy Mimi zaczęła już pleść. - Zawsze się tym zajmujesz? Fryzurami, strojami, gośćmi?
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Często - odparła Mimi.
- Głównie jeśli gościmy tutaj panie. Ale z tym to różnie bywa, bo raczej mało tu kobiet. Czasem przyjeżdża lady Laura z mężem i ich córeczką Eleną. Normalnie mieszkają w Twierdzy, ale lord Leonard przyjaźni się z lordem Tristanem. Lord Leonard jest nadzorcą królewskiej stajni. On i lord Tristan czasami się odwiedzają. Nie wiem jaka jest tak naprawdę ich relacja, ale chyba się lubią, skoro nas odwiedzają. Na pewno panicz Elowen lubi panienkę Elenę, są właściwie równolatkami. No i jest lady Ais, zwykle to ja się nią zajmuję, bo umiem czesać, ale Ilsa też potrafi, zresztą Sara również. Wszystkie umiemy. Kiedyś odwiedzała nas królowa matka, królowa Sevi, wtedy wszystkie trzy opiekowałyśmy się i służyłyśmy jej. Mama mnie nauczyła czesać, każda służąca powinna to umieć. No może nie każda, ale większość. W końcu zajmujemy się gośćmi, musimy wiedzieć co i jak - uśmiechnęła się dziewczyna.

- Moja mama jest kucharką, ale kiedyś, jak była młoda, też była zwykłą służąca, zajmowała się gośćmi dworu i jego panią. Nauczyła więc mnie. Służę tu odkąd pamiętam, odkąd mogę pomagać, a pomagam czasem też w kuchni. Mama jest sama więc pomagamy jej jak możemy. To znaczy w kuchni jest sama, w sensie nie mamy dodatkowego kucharza, chociaż kiedyś było inaczej. Mama opowiadała mi, że kiedyś, kiedy jeszcze były tu urządzane bale ściągano kucharzy z miasta, nie dało by się tutaj urządzić przyjęcia w pojedynkę. Może jeszcze kiedyś będzie tu jakiś bal, chciałabym to zobaczyć. Ale lord Tristan raczej nie organizuje tak dużych uczt by było potrzebne wsparcie. Raz lord chciał urządzić tu bal, na Święto Życia, ale wtedy właśnie wynikała ta sprawa z panienką Meredith i wszystko się posypało. Nie było balu ani uczty. Tylko we własnym gronie. Lord nie świętował za bardzo. - W międzyczasie, kiedy mówiła, zaplatała warkocz na grubych włosach niebianki. Szybko skończyła i związała go na dole białą wstążka.

- No i już - powiedziała uśmiechając się.
- Pomóc panience się ubrać?
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Mimi jak zawsze na zadane pytanie odpowiedziała znacznie obszerniej niż tego od niej oczekiwano, lecz Rael i tym razem jej nie przerywała. A temat bardzo płynnie zszedł z gości Lawendowego Dworu na rodzinę służącej i życie osób tu mieszkających, po raz kolejny zahaczając również o pannę Meredith. Biennevanto twardo nie zamierzała o nią pytać.
        - Jeszcze z pewnością będzie wiele okazji do świętowania i wyprawiania bali - zapewniła zamiast tego, wbrew pozorom bez żadnych insynuacji. Założyła po prostu, że w końcu dwór odżyje, z nią czy bez niej, tego nie wiedziała. Lord jednak wyraźnie starał się wrócić do żywych po przeżytej żałobie, a dzieci szybko rosły. Wkrótce to one zaczną wywierać presję na ojca, by ten urządzał jakieś bale, jeśli on sam się na to nie zdecyduje. Może niekoniecznie Elowen, lecz Prim na pewno będzie miała ochotę trochę się pokazać - sprawiała wrażenie żywiołowego dziecka, które mogło wyrosnąć na równie energiczną kobietę.
        - Dziękuję, bardzo ładnie ci wyszedł - zapewniła błogosławiona, gdy służąca skończyła plecenie warkocza. Jego sploty były równe i gładkie, przez co prezentował się bardzo elegancko mimo swej naturalnej prostoty. Rael była zadowolona.
        - Już pora? - upewniła się, gdy Mimi zapytała o pomoc w ubieraniu sukni. - W takim razie prosiłabym. Tylko najpierw muszę wyciągnąć inne pończochy z bagażu.
        Niebianka podeszła do nierozpakowanych kufrów. Nie chodziło o wyciąganie z nich teraz wszystkich rzeczy, dlatego Biennevanto od razu sięgnęła po te kilka drobiazgów, które miały być jej potrzebne na wieczór. Rzeczone pończochy miały jasny zielony kolor, kojarzący się raczej z jasnym marmurem niż typowym odcieniem świeżego groszku. Nad kostkami zdobił je delikatny haft lilijek. Kolejną rzeczą, którą potrzebowała jeszcze Rael, było małe drewniane pudełeczko, w którym wśród aksamitów spoczywał flakonik z jej perfumami. Pachnidła były bardzo dobrej jakości i miały bardzo intensywny zapach - na skórze Rael utrzymywała się jeszcze woń z kropli, które wtarła w nią rano.
        - Jakbyś mogła… - Mając już wszystko co potrzeba Biennevanto obróciła się plecami do Mimi, jasno dając jej do zrozumienia, by pomogła jej poradzić sobie z zapięciem. Samo zdjęcie sukni nie było trudne, bo była to kreacja przede wszystkim wygodna, przewidziana na kilka godzin jazdy powozem, w trakcie których komfort był najważniejszy. Zdjęcie szat nie było więc trudne, dopiero ubieranie zaczęło nastręczać trudności i to pomimo tego, że obu dziewczynom bardzo dobrze się ze sobą współpracowało. Nim to nastąpiło, Rael zmieniła pończochy i dopasowała do nich podwiązki, dobrała też stosowniejszą bieliznę, która pasowała do sukni bez ramion.
        - Nie wiąż za mocno - poprosiła Mimi, gdy w końcu zabrały się za ubieranie kreacji. - Nie lubię być tak nienaturalnie ściśnięta.
        Biennevanto nie było zresztą sensu ściskać gorsetem - jej naturalna sylwetka i tak cieszyła oko, wystarczyło ją tylko lekko podkreślić. Służąca doskonale pojęła o co jej chodziło i nie zaciągała tasiemek do granic możliwości. W trakcie tej czynności obie kobiety milczały - Rael, bo ciężko jej się mówiło, a Mimi, bo musiała się skupić. Dopiero gdy wiązanie zwieńczyła kokardka, niebianka odetchnęła z ulgą. Od razu poszła przejrzeć się w lustrze.
        - Jeszcze rękawy… - zaczęła Mimi, Biennevanto odpowiadała jej jednak “za chwileczkę” i mimo wszystko stanęła przed lustrem. Efekt onieśmielił ją samą. Patrząc na swoje odbicie naprawdę odnosiła wrażenie, że wystroiła się jak na bal, a kreacja nawet nie była jeszcze gotowa: brakowało rękawów, które w gotowości trzymała Mimi, oraz biżuterii, której i tak nie zamierzała zakładać, by nie było za strojnie. W zamyśleniu wyłożyła warkocz na ramię - złocisty kolor jej włosów dobrze współgrał ze zdobiącymi gorset haftami. Jeśli to lord wybrał tę kreację, miał naprawdę niezły gust.
        - Dobrze, rękawy - zwróciła się do służącej Biennevanto, gdy już się napatrzyła. - Piękna suknia… I wygodna - pochwaliła już po wszystkim. Na sam koniec podziękowała Mimi za asystę, bo bez drugiej osoby przebranie się w taką kreację byłoby niemożliwe albo zajęło trzy razy więcej czasu.
        - Już pora? - upewniła się. - Zaprowadzisz mnie?
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Mimi była zadowolona, że przydzielono ją do panny Rael. Było to urozmaicenie w jej szarym życiu. No może nie takim zaraz szarym, po prostu była to odmiana, od codziennych prac, które się powtarzały. Poza tym kontakt z kimś z poza dworu zawsze był ożywczy. Dawał powiew pewnej świeżości, jak gdyby świat nagle przyjeżdżał do Lawendowego Dworu. Mimi nie narzekała na to, że we dworze jest tak spokojnie, o nie, ale czasem miło było poznać kogoś nowego. Wiedziała, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek przyjaźń z panienką, bo w końcu ich status bardzo się różnił, ale mogły być miłymi towarzyszkami. Oczywiście, gdyby towarzyszyła lady Ais też było by w porządku, ale ją już znała. Ais była raczej powściągliwą kobietą. Nie lubiła paplaniny, a w tym akurat Mimi była przodowniczką, bo gadała dużo i często o pierdołach. A przynajmniej w mniemaniu Ais. Ona nie lubiła słuchać o wszystkich szczegółach z życia dworu. No, chyba, że miała w tym jakiś interes, wtedy bardzo dyplomatycznie potrafiła gadatliwą Mimi wciągnąć w wielką dyskusję i dowiedzieć się wszystkiego czego potrzebowała. Ais była doskonałym szpiegiem, potrafiła bardzo zgrabnie podejść swojego rozmówcę, by dowiedzieć się interesujących ją rzeczy. Przy tym była bardzo miła i wzbudzała zaufanie. Jako Mistrzyni Dyplomacji sprawdzała się doskonale. Oczywiście spotykała się z przedstawicielami ludu i innych krajów, wypełniała swoje oficjalne obowiązki bardzo sumiennie, lecz prawda była taka, iż na służbie była przez cały czas, ale to był jej żywioł.

W czasie kiedy Mimi przebywała z Rael, Tristan próbował uporządkować papiery, które przyniosła mu Saura. Siedział w swojej kancelarii przekładając jedną listę za drugą, ale nie mógł się skupić. Czy aby na pewno dobrze robił zgadzając się na przyjazd niebianki? A co jeśli jeszcze nie był gotowy na ożenek? Czy nadal myślał o Tantris? Oczywiście, że tak, ale nie cierpiał już tak bardzo. Poza tym z czasem, kiedy ból zelżał i bezwarunkowa miłość nie przesłaniała mu już rzeczywistości, powoli zaczynał rozumieć, że Tantris go nie kochała. Przez długie miesiące wmawiał sobie, że było inaczej, ale koniec końców prawda zaczęła docierać do niego. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że to wszystko miało się tak właśnie skończyć, choć takie myślenie samo się nasuwało. On jednak nie potrafiłby tak myśleć. Wierzył, że mogli być szczęśliwi, ale jej już nie było, nie mógł wiecznie rozpaczać. Choć w głębi duszy czuł się po prostu zagubiony. Nie wiedział już w końcu, czy szuka tylko matki dla swoich dzieci, czy też szczęścia dla siebie. Gdzieś tam w środku tliła się jednak w nim nadzieja, że może nie będzie do końca swoich dni cierpiał przez utratę ukochanych. Jednak trzeba było przyznać, że był dość zamknięty w sobie. Nie to, że w ogóle nie potrafił okazywać uczuć, bo w końcu przy dzieciach stawał się zupełnie inny, ale wobec nowo poznanych zachowywał jakiś dziwny dystans.

Przez jakiś czas ślęczał przy papierach, tyle ile musiał, tyle zrobił. Poza tym napisał krótki list do rodziców, o tym co dzieje się we dworze, o dzieciach i zmianach jakie nastąpiły. Wiedział, że za nim list dojdzie mną tygodnie, ale uznał, że warto napisać do rodziny, choć raz na jakiś czas. Może to nie był idealny moment, ale przynajmniej zajął czymś myśli. Nim się spostrzegł słońce chyliło się już ku zachodowi. Zostawił więc sprawy kancelarii i uznał, że należy zacząć się szykować do kolacji. Wstał od wielkiego biurka i ruszył do swoich komnat. Nie miał osobnego służącego od toalety, czy też garderoby. Sam zajmował się sobą najlepiej i sam wybierał sobie ubrania. Oczywiście kąpiel szykowały mu służące, także prały ubrania, ale nie potrzebował dodatkowych sług do przebierania się, inaczej niż kobiety. Te, w odróżnieniu od mężczyzn nakładały na siebie piękne, choć bardzo skomplikowane stroje. Te całe gorsety, wiązania, agrafki, szpilki, wstążki, kokardki, ani się w to ubrać, ani się z tego rozebrać. Nie, nie, na szczęście on nie miał takich problemów.

Obmył się w swojej komnacie i przebrał. Założył na siebie czarne, eleganckie spodnie, ciemnobrązowe długie buty z pięknej, matowej skóry, wiązane skórzanymi paskami wokół łydki. Do tego białą koszulę, na nią tunikę z niebieskiego materiału, zdobną w złotą nić. Na piersi miała wyhaftowane złote drzewo, z szeroką koroną. Do tego założył odświętny, aksamitny kubrak sięgający oprawie kolan. Miał on intensywny kobaltowy odcień i był ozdobiony w złote lamówki, tak by pasował do założonej pod spód tuniki. Wszystko przepasał skórzanym, szerokim pasem, w kolorze podobnym do koloru butów. Klamra paska była zdobna i złota, tak, że wszystko pasowało do siebie idealnie. Wystroił się, to prawda, ale domyślał się, że jego towarzyszka też to zrobi. Może nie spodziewał się, że włoży suknie od niego, ale na pewno będzie elegancka. On sam nie zamierzał odstawać. Jedyne czego nie zrobił to nie związał włosów, zostawił je rozpuszczone, ale zaczesał je na tył głowy. Kiedy był już gotowy wyszedł z komnaty i ruszył w stronę jadalni.

W tym samym czasie Mimi prowadziła już panienkę Rael w tym samym kierunku. Przeszły przez wszystkie korytarze spokojnie i powoli, w końcu niebianka miała na sobie obszerną suknię. W końcu dotarły do jadalni. Za oknami było już szaro, jadalnia znajdowała się obok sali balowej. Był tu ogromny, długi stół przykryty białym obrusem. Wszędzie stały kandelabry z zapalonymi już świecami, a w wielkim kominku płoną ogień, który dodatkowo rozświetlał pomieszczenie. Na stole stały świeże kwiaty, a służba wnosiła właśnie potrawy. Nie było tego, aż tak dużo, jak można by się spodziewać. W dużej wazie wniesiono gęstą zupę z mięsem i warzywami. Na półmisku parowała pieczona gęś. Na desce wniesiono różne sery, a obok postawiono talerz z chlebem i świeżymi bułeczkami, do zupy. Były też pieczone w ziołach ziemniaki, które rozniosły po pomieszczeniu intensywny zapach tymianku. W jadalni siedziała już Ais, na samym końcu stołu, lecz nie w jego górze, bo jak wiadomo, tam, zasiadał pan tego dworu. Na przeciw Ais siedział Elowen, obok niego Anabella, a dalej Mahiri z Prim na kolanach. Dziewczynka była jeszcze sporo za mała by siedzieć samodzielnie przy kolacji. Dalej siedziała Anastazja. Miejsce dla Rael przygotowano obok lady Ais, tak by siedziała blisko lorda, ale nie zbyt blisko, bo oddzielała ich dyplomatka. Ludzie przy stole byli dość zaskakującym widokiem. Posiadali różny status społeczny, a jednak zasiadali do kolacji wspólnie. Tristan nie lubił jeść sam. Często jadał kolację z dziećmi, a co za tym idzie z ich opiekunkami. Lubił też towarzystwo Anastazji, Saura również była zapraszana, ale on zazwyczaj wolała stać z boku i jak to mówiła: nie spoufalać się z państwem. No cóż, taka była, a Tristan i tak nie miał by o czym z nią rozmawiać. Tak czy inaczej miejsca przy stole nie były puste jakby się można tego spodziewać. Mała Prim gaworzyła wesoło siedząc na kolanach u Mahiri, która, mimo, że nie było jeszcze wszystkich gości, szykowała dla dziewczynki na talerzu mus z owoców. Cała ta scena sprawiała, że dwór wydawał się niezwykle żywy.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael podczas podróży z ojcem nabyła pewnego obycia i swobody w przebywaniu na dworach arystokracji, szlachty, a nawet w królewskich pałacach. Wtedy jednak zawsze miała gdzieś w zasięgu wzroku Gallela, Phalela, Igariela, słowem kogoś bliskiego albo chociaż znajomego, na kim mogła polegać. Tutaj, w Lawendowym Dworze, była zdana na siebie i na własne wyczucie - przez bardzo krótki moment ta myśl wywoływała u niej pewne obawy, później jednak przypomniała sobie, że nie była tu na oficjalnej wizycie dyplomatycznej, nie negocjowała pokoju czy czegoś równie istotnego i nawet drobne niedotrzymanie etykiety mogłoby jej pewnie ujść na sucho. Nie, by zamierzała z tego korzystać, gdyż niektóre części protokołu były dla niej bardziej naturalne niż oddychanie. Wiedziała, że najlepsze co może zrobić, to po prostu o tym nie myśleć i działać tak jak będzie nakazywało jej serce i instynkt, pytanie jednak brzmiało czy faktycznie da radę tak postępować…
        - Po drodze zajdziemy do lady Ais czy ona jest już na miejscu? - upewniła się Rael, ledwo uszły razem parę kroków od jej komnaty. No właśnie, to był jeden z tych momentów, gdy ujawniało się jej przywiązanie do etykiety: obecność przyzwoitki w postaci Mistrzyni Dyplomacji była dla niej tak oczywista, że nie zapytała o to czy w ogóle ją spotka, lecz kiedy. Gdyby miała być zupełnie sam na sam z Tristanem… Na tym etapie znajomości pewnie by się przed tym wzbraniała i nie byłaby to kwestia zaufania czy też jego braku, ale zwykłych manier.
        W drodze do jadalni Rael starała się zapamiętać drogę i mijane pomieszczenia, by w razie czego samej móc trafić z powrotem do pokoju albo w późniejszym czasie po prostu swobodnie móc przemieszczać się po posiadłości. Część miejsc już rozpoznawała, bo dwór nie był znowuż wielki jak królewski pałac, ale wiadomo jak to bywa gdy jest się zmęczonym albo idzie się po ciemku…
        - Wiesz może gdzie znajduje się komnata lady Ais? - dopytała jeszcze idącą przodem Mimi. Spodziewała się, że to jeden z pokoi sąsiadujących z jej sypialnią, bo tak z reguły lokowano podróżujące razem damy. A swego czasu, gdy w życiu Rael pojawił się pewien mężczyzna z którym można było wiązać nadzieje, Gallel doprowadził wręcz do sytuacji, gdy jego córka wspóldzieliła apartament z pewną damą, która miała strzec jej czci. Tak, gdyby ktoś pytał jak dużą wagę anielski rodzic przywiązywał do zachowania czystości, właśnie poznał odpowiedź na to pytanie.

        Niebianka wyglądała całkiem swobodnie, gdy weszła do jadalni - oczywiście nadal poruszała się z elegancją, nie za szybko, wręcz może trochę wolniej by móc wyłapać kto gdzie siedzi i gdzie powinna sama usiąść, ale jej wzrok nie był rozbiegany i nie spinała mięśni. Podobał jej się widok, który miała przed sobą: był rodzinny i przyjazny, bez tej arystokratycznej powagi. Niebianka z uśmiechem przywitała się z tymi, którzy już zasiedli przy stole, a gdy patrzyła na lady Ais w jej oczach starała się odnaleźć opinię na temat swojego wyglądu - czy aby na pewno nie była zbyt strojna? Tylko jedna warstwa halki dzieliła ją od kreacji balowej, a chyba nic takiego nie było na ten wieczór przewidziane. Rael znowu ogarnęła myśl, że chyba przesadziła - nie wiedziała jeszcze, że Tristan również wystroił się na ich pierwszy wspólny posiłek - może gdyby była tego świadoma, miałaby tę jedną wątpliwość z głowy.
        - Dobry wieczór - przywitała się, gdy już podeszła wystarczająco blisko stołu. Starszym bardzo lekko się ukłoniła, bo może i Anastazja była gorzej urodzona od niej, ale niebianka doskonale pamiętała, że jest ona przez Tristana traktowana jak babka, była więc poniekąd gospodynią tego miejsca.
        Panna Biennevanto zajęła krzesło obok lady Ais, pilnując by nie przeszkadzać jej swoją obszerną spódnicą. Złożyła razem ręce i zerknęła w stronę pustego miejsca, które miał zająć lord. Stojącymi przed nimi jak i również dostawianymi talerzami z jedzeniem niespecjalnie się interesowała - czuła może głód po podróży, lecz teraz zupełnie inne myśli zajmowały jej głowę. Była ciekawa jakie wrażenie zrobi na lordzie w sukni, którą dla niej wybrał. ”O ile oczywiście on wybierał”, pomyślała jeszcze przelotnie, dopuszczając do siebie myśl, że mogła się tym zajmować na przykład Saura na jego polecenie. Co było dla niej pewne - na pewno nikt nie konsultował jej preferencji czy potrzeb z nią ani z jej rodziną, bo tego zaraz by się dowiedziała, więc był to czysty strzał. Niespodzianka była miła, lecz pytanie jakiego efektu spodziewał się lord Anlagorth… Wkrótce miała się przekonać.
        Było oczywiste, że Rael wstanie na wejście Tristana, nawet jeśli reszta pozostałaby na swoich miejscach - to kwestia szacunku i dobrego wychowania... może też chęci pokazania mu się z lepszej perspektywy, lecz akurat ta motywacja była tak głęboko skryta w myślach niebianki, że ta nawet nie zdawała sobie z niej do końca sprawy.
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości