Równina Maurat[Efne i okolice]Ogniste uczucie

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Pojawienie się ogromnego, czarnego jaszczura wirującego nad miastem wywołało panikę wśród mieszkańców, którzy zaczęli biegać między ulicami podnosząc alarm. Krzyk przerażenia rozdarł powietrze i doleciał we wszystkie zakamarki. Co odważniejsi chwycili za broń i zebrali się na rynku, chcąc przegnać bestię. Ona jednak za nic miała ich groźby i ciskane w jej stronę dzidy i bełty. Większość nawet nie dolatywała, a te, które wydawały się lecieć wprost na smoka w ostatniej chwili były łamane przez podmuchy wiatru potężnych skrzydeł. Conan był nieosiągalny nawet dla balist, które stały na więziennych basztach. Ich pociski przelatywały pod nim i z hukiem lądowały po za miastem lub w jego częsciach, niszcząc budynki. Jaszczur jednak lewitował niewzruszony, obserwując córkę i jej wybranka, wciąż stojących na placu przes więzieniem.

- Ty ledwo chodzisz - stwierdziła Isambre. - W siodle za nic się nie utrzymasz.
Nie była to potrzebna uwaga, w końcu dziewczyna wiedziała jaka duma rozpiera jej partnera, który za nic nie chciał okazać słabości. River zachowywał się jak typowy mężczyzna. Nie prosił o pomoc, emocje trzymał na wodzy i zawsze starał się pokazać gdzie jest jego miejsce. Taka postawa mocno irytowała smoczycę, ale nie chciała by próbował ją zmienić. Takiego go pokochała i z takim chciała być. Gorzej, że teraz, udając twardziela przypominał jej ojca. A z nim nigdy nie podjęłaby dyskusji. River to co innego.
- Będę zaraz za tobą - dodała, przekształcając się w smoczycę i wzlatując w przedstworza.

Nie dołączyła jednak do ojca. Odprowadziła ukochanego wzrokiem i zaczekała aż opuści on bramy Efne na końskim grzbiecie. Wtedy poleciała za nim. Był na wyciągnęcie łap, na tyle daleko by skrzydła mogły odpychać ją od ziemii i na tyle blisko, by Isambre mogła w każdej chwili się przy nim znaleźć. Nic też nie stało na przeszkodzie do rozmowy.
- Wiem, że mu nie ufasz, ale zaufaj mnie - powiedziała, kątem oka zerkając na ojca, którego cień zdawał się ich zasłaniać. Był ich kierunkiem podróży i tylko on wiedział gdzie uciekają. - Jednak nie musisz się o mnie aż tak martwić. To mój ojciec i nie krzywdzi mnie. Nawet jeśli te więzi upadły.

Jakiś czas później i Conan zniżył pułap, aż wylądował ciężko na pagórku pośród stepu, ryjąc łapami ziemię. Gracji nie posiadał żadnej ale rozmiarem mógł uchodzić za szlachetnego. W końcu był z dalekiej północy, a tam liczył się rozmiar i siła, nie szybkość i rozum.
Odczekawszy aż jego córka i River dołączą do niego, starszy smok otoczył pagórek pierścieniem spalonej ziemii i usiadł na trawie, znów przybierając postać starca.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Jeśli spadnę to znaczy, że nie jestem dobrym jeźdźcem i taki miał być mój los. - Odparł jej hardo. Chibi położył po sobie uszy smutny, nie rozumiejąc dlaczego gad jest dla niej taki niemiły i zawarczał na dosiadającego konia chłopaka. Spojrzał ze skruchą na Isambre jakby chciał ją przeprosić za zachowanie towarzysza i wskoczył na smoczycę, nie chcąc zostawać z tym upartym i rozdrażnionym smokiem, dla którego duma była ważniejsza niż zdrowie.
- Jazda! - Warknął na konia ruszając nim gwałtownie przed siebie, zwierze rżąc dziko stanęło dęba zdezorientowane i puściło się galopem przez miasto. Cała jazda była dla Rivera katorgą przez to że na jego ciało oddziaływał każdy ruch konia. Co jakiś czas zerkał w górę by wiedzieć, w którą stronę uliczkę popędzić, aby wydostać się z miasta. Nie zważał na ludzi, ani stoiska po prostu gnał przed siebie coraz to bardziej popędzając ogiera, który tratował wszystko na swej drodze, albo przeskakiwał przeszkody, przez które nie mógł przebiec.

Wyjeżdżając z miasta był znacznie spokojniejszy, ale wciąż drażniła go obecność starszego gada. Nie był mu za nic wdzięczny, ponieważ uważał, że sami by sobie świetnie poradzili. Ponadto cały czas w głowie odbijały mu się echem słowa starca, mówiące, że nie zasługuje na to, aby być z Isambre. Martwiło go to i denerwowało, w pewnej chwili nawet się zastanawiał czy ona nie uważa tak samo. Bolało go, że jeśli by tak było on nie mógłby udowodnić, że jest inaczej, ponieważ taka była prawda. Smoczyca zasługiwała na kogoś lepszego niż jakiś tam kaleka i choć nigdy tak o nim nie mówiła, był pewien, że nie raz tak o chłopaku pomyślała.
- Skoro tak mówisz - odparł jedynie, bo co innego mógł? Nie zamierzał się z nią kłócić, mógłby tym jedynie potwierdzić słowa jej ojca, a ją albo znów zranić, albo zdenerwować. Poza tym miał już dosyć tego piekielnego dnia, chciał jedynie coś zjeść i położyć się spać. Cieszył się w duchu, że zdecydował się pojechać konno i wziąć jedzenie na wynos, które właśnie niosło go na swoim grzbiecie w bezpieczne miejsce.

Kiedy w końcu się zatrzymali zsiadł zziajanego konia, którego poklepał z wdzięcznością po boku szyi dziękując za przejażdżkę, by po chwili skręcić mu kark. Zwierze nawet nie zarżało, a jedynie padło martwe na ziemię. Chłopak usiadł na ziemi i oparł się o martwe stworzenie odwiązując swój bandaż, by płonącą dłonią przypalić ranę. Skrzywił się z bólem starając się to jakoś wytrzymać i nie wydać z siebie żadnego dźwięku, po czym na nowo zaczął się opatrywać, kombinując na wszelkie sposoby, aby poradzić sobie samemu. Nie zamierzał dawać starcowi satysfakcji.
Chibi patrzył na chłopaka jak sparaliżowany nie mogąc uwierzyć, że ten z taką łatwością pozbawił życia ogiera, który go tu przywiózł zaraz po tym jak gad ze szczerą wdzięcznością mu podziękował. W jego małym łebku zaczęły pojawiać się obawy czy kiedy on sam przestanie być Jednookiemu potrzebny, to czy ten z równą obojętnością zabije białego futrzaka. Z tą myślą zwierzak wtulił się zaniepokojony do Isambre, bojąc się w tej chwili choćby podejść do przyjaciela i jakoś go pocieszyć, albo pomóc z bandażem.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Może zacznijmy od początku - powiedział po dłuższej chwili milczenia Conan, wbijając w ziemię ostrze swojego miecza i używając go jako oparcia. Mężczyzna rozsiadł się najwygodniej jak mógł, po czym patykiem nakreślił koło i zmienił w ognisko wszystko, co znajdowało się w jego zasięgu. Kamienie stopiły się z sykiem na wilgotnym piachu, patyki i trawa momentalnie zniknęły, a światło i idące z nim przyjemne ciepło owiało ciała wszystkich trzech gadów.
- Nie będę ukrywać, że z chęcią złamałbym ci kark i patrzył jak próbujesz złapać oddech i zapanować nad swoim ciałem w konwulsyjnych drgawkach. Mógłbym też przebić ci serce tym ostrzem lub poprostu przegryźć ci gardło. Chcę żebyś to wiedział, że tak mogę. Powód, dla którego ja tego nie zrobię i dla którego ty się nie zrewanżujesz ma na imię Isambre i jest moją jedyną córką, którą kocham. Czas na zgrywanie dobrego tatusia skończył się jakieś sześcet lat temu, kiedy nas opuściła, więc nie mam nawet co myśleć o odbudowie tej relacji. Wiedz jednak, że choć i ją mogę zabić, to wciąż pamiętam co znaczy słowo rodzina. To, że wyciągnąłem cię z więzienia nic nie znaczy. Sam byś uciekł. Ja zrobiłem to dla niej, bo choć i ona ma prawo czuć do mnie wrogość, to zawsze będzie krwią z mojej krwi. Nie zależnie od tego co zrobi. Ale dlaczego ja ci to mówię?
- Dlatego, że miłość to poświęcenie. Wielkie poświęcenie i dług. Ja swój spłacam do dziś. Moją żonę chcieli złapać łowcy. Żywa czy martwa nie miało znaczenia. Zasłoniłem ją własnym ciałem i przyjąłem metrowy bełt rtęci prosto w podstawę czaszki. To prawie litr. Przez te wszystkie lata nie pozbyłem się ani jednego miligrama. Rtęć odłożyła mi się w kręgosłupie i atakuje nerwy. Zaczynam słabnąć i ślepne. Stąd te zakrwawione źrenice i czarne białko. Moja obecność w Efne nie była przypadkowa, lęce twoim trope córeczko od roku. Wracam do domu, do twojej matki, by dopełnić żywota i zapaść w wieczny sen. Zanim jednak odejdę, chcę ci wręczyć klucz do mojego skarbca, a od ciebie usłyszeć odpowiedź: czy przyjąłbyś za moją córkę litr rtęci?

Następnie Conan z wielkim wysiłkiem uniósł się i wyciągnął spod płaszcza mały, mosiężny kluczyk, który bez słów podarował dziewczynie.
- Nie powiem gdzie on jest - dodał z bladym uśmiechem. - Chciałem dać ci tylko klucz.
Isambre nie wiedziała jak się zachować ani co powiedzieć. W jej oczach zatańczyły łzy, ale była zbyt zmęczona i zestresowana po dzisiejszym dniu i nie miała siły nawet na to. Przytuliła się do rodzica i ucałowała go w wysokie, zaorane zmarszczkami czoło, a póżniej wróciła do Rivera. Nie chciała by gad czuł się nie swojo, a po za tym potrzebowała go. Własnie się dowiedziała, że ma umierającego ojca, a matka czeka na niego w domu. Choć więzi rodzinne były u smoków kruche, zwłaszcza gdy młode odchodziły w świat, Isambre nie czuła wielkiej wrogości do ojca. Współczuła mu, a nawet myślała nad pomocą. Wiedziała jednak, że to koniec. Rtęć zabija człowieka w kilka godzin, smoka może zabijać i kilkaset lat. Wbrew pozorom te dwie rasy nie róźnią się dużo od siebie.

- Jeśli chcesz nie musisz odpowiadać - szepnęła mu do ucha, kiedy weszła mu pod ramię i pomogła z opatrunkiem. Wiedziała, że River jest dumnym smokiem, ale nie zamierzała patrzeć jak próbuje zgrywać twardego na siłę. Ostrożnie rozwinęła mu bandaż i naciągnęła go prawidłowo na rany, zawiązując wszędzie małe acz wytrzymałe kokardy - jej kobiecy nawyk.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- I vice versa... - Mruknął pod cicho pod nosem kiedy starzec wymieniał jakże przyjemne sposoby na przywitanie gada w swojej rodzinie. Darzył Conana podobną sympatią co on młodszego smoka, miał wobec niego tyle samo szacunku jak on, czyli wcale i najchętniej pozbyłby się dziadka w jak najbardziej okrutny i krwawy sposób, ale nie pozwalało Riverowi na to jego własne ciało. Prychnął jedynie z pogardą przestając go słuchać w momencie kiedy skończyła się przyjemna jak piłowanie zęba papierem ściernym wiązanka, o tym czego by on chłopakowi nie zrobił, oczywiście jako chęć zaprzyjaźnienia się z młodym.
- To życzę rychłego powrotu do zdrowia. - Burknął nieszczerze z obojętnością podnosząc na niego wrogie spojrzenie, na jego twarzy zdało się nawet dostrzec uśmiech, po tym jak mężczyzna wyjawił, że umiera. Nie współczuł mu, takie jest życie, a z tym co każdemu zapisał los nie należy dyskutować. Można przed nim uciekać, ale przeznaczenie i tak dopadnie każdego. River nie potrzebował otrzymać śmiertelnych obrażeń w obronie ukochanej by uświadomić sobie, że nie ważne jakby silnym nie był i tak kiedyś, prędzej czy później zamieni się jedynie w kamień odchodząc z tego świata. Może i igrał często ze Śmiercią i samemu pluł jej prosto w twarz, aby sprowokować okrutny los, ale przynajmniej miał tego pełną świadomość od momentu, kiedy jakimś cudem wygrzebał się z ruin swojego azylu.
- Nie przyjąłbym za twoją córkę litra rtęci. - Odparł poważnym tonem patrząc na niego hardo z ogniem w oku. - Za Isambre co innego. Dałbym się pokroić, zgniłbym w więzieniu, osobiście pozbawiłbym się kończyn, wyrżnął w pień całe życie i spalił cały ten świat, a nawet sam bym sobie odebrał życie, wystarczyło by tylko jedno jej słowo gdyby sobie tego życzyła. Ale gdybym został zatruty od razu bym ją opuścił, by nie musiała widzieć tego jakim cierpieniem jest dla mnie każdy dzień, jak umieram. - Oświadczył z pełną szczerością, już nie czepiając się słówek. Chciał jeszcze dodać słowa swojego ojca, że słaby smok to martwy smok, a okazywanie bólu i pozwalanie bliskim na to patrzeć było nawet gorsze od słabości, jednakże powstrzymał się. Nie zamierzając wspominać swojego opiekuna, a tym bardziej zwierzać się z czegokolwiek ze swojego dzieciństwa. - Jednakże po co w ogóle cokolwiek odpowiadam na to pytanie skoro nie jestem jej wart. - Warknął, po czym zaczął się dymić, jakby płonął. Nie wiedział czy to przez brak ręki, wszyscy go strącali na samo dno i uważali za gorszego od zwykłego bezdomnego psa, czy to z jakiegoś innego powodu, jednakże miał już dość słuchania w kółko, że jest kaleką i zamierzał coś z tym zrobić, nie ważne jaka będzie cena za odzyskanie, albo stworzenie nowej kończyny.

Na tym skończyła się jego dyskusja ze starcem i jedynie klął do siebie paskudnie w nerwach, nie dając sobie rady z bandażem, którego już miał zamiar spalić, przekonany, że nie jest mu już do niczego potrzebny, ale wtedy przysiadła się obok dziewczyna i pomogła mu się opatrzyć. Chciał się jej wyrwać i nie dać sobie pomóc, ale w porę się opamiętał zapominając o dumie, wiedząc, że takie błahostki sprawiają jej przyjemność. Na koniec westchnął jedynie widząc kokardki, jakby był jakimś zwierzakiem na konkurs i bez namysłu zaczął wszystkie palić, tak że zostały po nich jedynie supły i skrawki zwęglonego opatrunku, którego reszta otaczała klatkę piersiową chłopaka. Po tym ją przytulił do siebie myśląc jedynie o niej i zapominając o obecności Conana. Zamknął oko tuląc upajając się jej bliskością i zapachem. Potrzebował jej, potrzebował się uspokoić, nie wiedział dlaczego gniew stał się od ostatniego czasu nie do ujarzmienia jak jęzory płomieni, ale nie chciał się w tym zatracać, obawiając się, że mógłby stracić kontrolę nad sobą i zrobić krzywdę swoim bliskim, a tego nie wybaczyłby sobie nigdy. Ucałował ją w główkę i wstał by odsunąć się od martwego konia.
- Kto głodny niech je. - Mruknął jedynie, choć sam by coś zjadł, wolał poczekać cierpliwie, aż naje się Isambre i jej ojciec, choć nie narzekałby gdyby ten zdechł z głodu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Racja - mruknął Conan, wyszczerzając się paskudnie. - Zawsze byłem przekonany, że moja córka zakocha się w silnym smoku, który położy mnie w walce o skarbiec. Wiedziałbym, że skoro dał radę mnie to bez trudu obroni i ją. Umarłbym dumny. Kiedy jednak patrzę na ciebie, to widzę zapijaczonego kalekę. Śmierdzi od ciebie miodem na mile. Nie zrozum mnie źle, nie podwaźam twojej siły, ale nawet gdybyś wyzdrowiał jesteś dla mnie zerowym przeciwnikiem. Pokonałbym cię w tej formie i z tym mieczem, nie musząc zmieniać się w smoka. To nie przechwałka, a fakt.
- A dlaczego pytałem o rtęć? Dlatego, że to paskudztwo może zabić bardzo szybko i boleśnie w kilka godzin po wstrzyknięciu lub bardzo powoli i bezboleśnie w kilka, a nawet kilkaset lat. To udręka, nie wiedzieć kiedy się umrze. Ja czekam na to już sto lat.

Później starzec przymknął oczy i splótł ręce na chuderlawej piersi, która unosiła się z wyraźnym trudem. Z jego nosa i ust buchała niemrawa para, którą rozwiewał wiatr, a kiedy River udostępnił posiłek nawet się nie poruszył. Siedział tak oparty, co jakiś czas kręcąc nosem.
- River nie musi nic udowadniać - odezwała się po chwili Isambre, ściskając w dłoni kluczyk do ogromnej fortuny, którą jej ojciec zebrał przez te wszystkie lata. Zakładając, że ona instnieje. Fakt iż nie podał jej połoźenia nawet jej nie ruszył. Ojciec zawsze był dość tajemniczy i nieufny wobec wszystkich, a ona nawet nie wiedziała, czy chce to odziedziczyć. - Wystarczy, że ja wiem, że jest tym jedynym i nie masz prawa go oceniać. Sama to będę robić. - dodała, całując partnera w policzek.
- Zupełnie jak matka. Ona jedna wiedziała, gdzie nacisnąć żeby bolało. Krytykowała mnie za wszystko.
- A co u niej? Zdrowa?
- Jak byk - przyznał Conan, uśmiechając się, po raz pierwszy, miło i szczerze. - I nigdzie się nie wybiera. Przynajmniej na ten moment. Wróciła na Smoczą Przełęcz i czeka tam na mnie, dlatego z samego rana was opuszczam.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Gotowało się w nim słuchając jak starzec się wymądrza, ale tuląc do siebie Isambre starał się zachować spokój dlatego nawet cały czas milczał. Nawet kiedy to ona się do niego odezwała. Jeszcze gorzej się poczuł, kiedy to ona broniła jego honoru przed negatywną oceną Conana, o której River wiedział, że jest prawdziwa, ale nie mógł się do tego przyznać i pozwolić sobie na takie traktowanie.

W końcu miarka się przebrała i kiedy smoki gawędziły z sobą radośnie o sytuacji zdrowotnej w rodzinie poderwał się nagle na równe nogi patrząc wrogo w stronę starca. Skrzywił się i zachwiał starając zachować równowagę, a po tym splunął w jego stronę.
- Skoro nie jestem odpowiednim kandydatem dla twojej córki, nie pozwól mi na to. Twoje słowa to jedynie nic nieznaczący bełkot starego dziadka, który powinien szukać sobie miejsc, by zdechnąć w końcu. Udowodnij mi, że nie jestem jej wart. - Warknął w jego stronę nie miał jednak przy sobie żadnej broni i wciąż mu brakowało sił by choć chwilę być we własnej skórze, a jego magia zła mogłaby nie zadziałać na smoka. Zacisnął dłoń w pięść, a cała jego ręka zaczęła się palić. Miał już dość słuchania o tym jaki to on jest słaby i nie traktowania go z szacunkiem, a jedynie wyśmiewania i wytykania palcami. Miał zamiar udowodnić Conanowi i sobie, że mężczyzna nie ma racji. Chciałby w to wierzyć i byłby z siebie ogromnie dumny, gdyby udało mu się pokonać czarnego jak Isambre gada.

Był gotowy do walki i pewny tego co zamierzał zrobić. Był zdecydowanie na wygranej pozycji, ponieważ smoczyca, nie pozwoli, aby jej ojciec zabił chłopaka, jeśli naprawdę kocha Rivera, za to ten w samoobronie będzie mógł wykorzystać moment i skrócić męki dziadygi. Było to podstępne i nieuczciwe, ale w miłości i obronie swojego honoru wszystkie chwyty były dozwolone, a chłopak nie wahał się po nie sięgnąć. Niepokojącym był fakt, że zabiłby smoka, nawet jeśli ukochana zagroziła odejściem i znienawidzeniem towarzysza, za takie posunięcie, River jednak oprócz niej nie miał nic do stracenia, a bardzo wiele do zyskania.
- Walcz, albo odszczekaj swoje słowa na mój temat, a po tym zamilcz na wieki, kmiotku. - Nie zamierzał się poddawać, chcąc pokazać jak bardzo starzec się myli co do niego.

Zwierzak z przerażeniem się wszystkiemu przyglądał, nie mógł pozwolić Riverowi na walkę w takim stanie i z ojcem Isambre. Zagrodził mu drogę i zaczął skamleć z położonymi uszkami prosząc, aby chłopak się opanował i odpoczął. Ten jednak nie chciał słuchać i kopnął od siebie malucha by ten mu nie przeszkadzał. Chłopak cały czas z nienawiścią patrzył na starca gotowy na pojedynek.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Kiedy River wybuchł i poderwał się z ziemii, Conan nawet się nie poruszył. Siedział jak siedział, oparty o nagie ostrze swojego miecza i obserwował poczynania smoka spod lekko przymróżonych powiek. Czerwone źrenice zabłysły mu złowrogo, lecz starzec nie zmienił pozycji. Rozłożył tylko ręce w teatralnym geście i jednocześnie napiął mięśnie nóg, gotowy w każdej chwili skoczyć na młodego gada. Jego przemowa nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia, bardziej przypominał teraz błędnego rycerza, który za wszelką cenę chce zmazać ujmę na honorze, nie patrząc na to, w jakim jest stanie.
- Cóż za hard ducha - powiedział powoli ojciec smoczycy. - Co za wewnętrzna złość. Komu chcesz tym zaimponować? Bo na pewno nie mojej córce. Usiądź za nim rany ci się otworzą.

Isambre przyglądała się temu z niedowieżaniem i niepokojem w sercu. Z jednej strony cieszyła się z wizyty ojca, w końcu planowała odwiedzić jego i matkę w Smoczej Przełęczy, lecz poszukiwacze skarbów i ich zniknięcie jej przeszkodziło. Z drugiej chciała by sobie poszedł, zostawił ją i Rivera w spokoju. Dziewczyna bała się o swojego ukochanego. Nie raz widziała do czego zdolny był Conan, w smoczej jak i ludzkiej formie. W końcu był weteranem Wojny Smoków i rzeczywiście chłopak był dla niego zerowym przeciwnikiem. Wiedziała, że jedyne co może River zrobić to grać na czas z nadzieją, że odłożona w plecach starca rtęć da o sobie znać podczas walki i go uśmierci. Nie życzyła mu tego. W końcy był jej tatą.

- Nie pozwolę wam się pozabijać - warknęła, wchodząc między nich. - Co ty sobie wyobrażasz? Ratujesz mnie z więzienia, oddajesz skarbiec i za wszelką cenę starasz się sprowokować mojego Rivera. Skoro aż tak ci zależy na moim bezpieczeństwie nie trzeba mnie było wypuszczać te sześćset lat temu z domu. Było mnie zamknąć w jaskini pod stałą obserwacją. A ty - zwróciła się do partnera, biorąc na ręce kopniętego zwierzaka, który nadal skamlał. - Obiecałeś że się zmienisz. Dajesz się wodzić za nos mojemu ojcu i postanawiasz od tak z nim walczyć. Do tego kopnąłeś Chibiego. Czy aż tak jesteś zaślepiony... - umilkła tak nagle, że powietrze zdawało się przeciąć wiszącą nad nimi wzburzoną atmosferę i zarzuciło kurtynę ciszy. Isambre momentalnie z oczami pełnymi skruchy popatrzyła na zabliźnione oko Rivera.
- Przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć - wydukała i obtoczyła się mgłą, z której jak strzała wystrzeliła w niebo w smoczej postaci i poleciała w głąb równiny Maurat razem z Chibim, który za nic teraz nie chciał jej puścić. Nie miała przed sobą żadnego celu, chciała poprostu znaleźć się jak najdalej.

Wszystko działo się dość szybko, że nawet jej ojciec nie nadążył i jedyne na co się zmusił to wstanie z trawy. Krew gotowała się również i w nim, lecz nie było tego po nim widać. Nie tak jak u Rivera, który toczył dym z nozdrzy.
Następnie starczec podszedł do młodego smoka i wymierzył mu siarczystego policzka, powstrzymując się przed użyciem większej siły.
- To za łzy, które wyleje moja córka - zaczął, wracając po swoje ostrze, które wyciągnął i przytwierdził spowrotem na plecy. - A teraz leć za nią. - dodał z rezygnacją w głosie, po czym zszedł z pagórka i oddalił się w przeciwną, co ona stronę.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie muszę się ciebie słuchać, starcze. Nie jesteś moim ojcem. - Warknął chcąc rzucić się na niego, ale dziewczyna zastąpiła mu drogę, dlatego przystanął nie chcąc zrobić jej krzywdy.

Cisnęło mu się na język, żeby się nie wtrącała i zostawiła w spokoju bo to sprawa między nimi, ale nie chciał znów doprowadzić do sytuacji takiej jak na wierzbie po skończonym pozowaniu Miriam. Kochał Isambre całym swoim sercem i nie chciał się awanturować, ale nie mógł nad sobą zapanować przez to jak starzec na każdym kroku go obrażał i ciągle powtarzał, że smoczyca zasługuje na kogoś lepszego. Chcąc oczyścić się z zarzutów i udowodnić, że Conan się myli jedynie potwierdzał jego słowa. Nie był zadowolony, że dziewczyna im przeszkodziła i nakazywała się uspokoić, ale spuścił z tonu widząc jej gniew i to jak bardzo się na nich obu zawiodła.
- Isa...? - Spytał zmartwiony kiedy nagle umilkła nie wiedząc, czemu tak nagle urwała swoją wypowiedź. Na punkcie swojego utraconego ślepia nie był w ogóle przewrażliwiony, bo sam był winny brakowi oka, w przeciwieństwie do swojego kalectwa, które zafundował mu los. Widział, że ona się przejęła wytknięciem gadowi tego, że jest półślepy i chciał ją przytulić, żeby się o to nie martwiła, bo nic się nie stało i chciał ją pocieszyć, samemu przepraszając za swoje zachowanie, obiecać, że będzie już spokojny, a jeśli jej ojciec zacznie go prowokować, to po prostu zignoruje starca. Nie zdążył jednak nic zrobić, ponieważ ta zmieniła się i uciekła gdzieś z Chibim.

Był w szoku i jedyne co mógł począć to patrzeć jak jego ukochana znika w przestworzach, nie był jeszcze w stanie się zmienić, choć próbował, jednakże z obłoków dymu wyłaniał się jedynie chłopak. Za wszelką cenę chciał za nią się udać i starał się kilka razy przemienić, jednak zawsze efekt był ten sam, aż w końcu nie zakręciło mu się z wysiłku w głowie i z ledwością ustał na nogach. Kątem oka dostrzegł ruch i odwrócił się w stronę starca patrząc na niego wrogo, przyjmując postawę do walki.
- To wszystko twoja wina! - Ryknął zamierzając rzucić się na mężczyznę, ale policzek otrzymany od Conana zaskoczył gada, który patrzył na niego zdezorientowany z przyłożoną dłonią do palącego od uderzenia miejsca. Zaraz po tym zalała Rivera fala gniewu, jednakże słysząc jego zrezygnowane słowa, odwrócił się od niego i zaczął biec w stronę, w którą poleciała dziewczyna.

Zacisnął mocno pięść w gniewie i bezsilności, potykając się co jakiś przez osłabienie, ale utrzymując równowagę, by się nie obalić.
- Isambre! - Krzyknął za nią głośno z mieszaniną uczuć, a jego postać otoczył ogień, z którego wyleciał smok podobny do żywego wulkanu. Przez gniew spowodowany obecnością Conana bruzdy, niby ogniste rzeczki między jego kamiennymi łuskami rozwarły się i wyglądało miejscami, jakby gada otaczała lawa stygnąca i zmieniająca się z wolna w kolejną twardą powłokę chroniącą ciało gada. Miał problemy w locie i co jakiś czas obniżał go, ale nie zamierzał się poddać dopóki nie odnajdzie ukochanej i włochatego przyjaciela. Zacisnął z bólem zęby i zmusił się do szybszego lotu, kierując się intuicją i śladem po jej aurze powoli znikającym.

Trochę zajęło nim ją dogonił i zobaczył lecącą pod sobą. Objął ją od góry, tak że jej grzbiet przyciskał się do jego piersi obniżył lot, a czując, że dłużej nie da rady już lecieć otoczył ciasno ich oboje swoimi skrzydłami i zarył mocno w ziemię odwracając się w locie na grzbiet, żeby jego ciało przyjęło na siebie całą siłę uderzenia. Rozchylił skrzydła, które bezwładnie opadły po obu jego stronach, a on patrzył słabo na leżącą na nim smoczycę dysząc ciężko.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

I znów uciekała. Ledwo co wyciągnięto ją z więzienia, Isambre już chciała znaleźć się jak najdalej od swoich "rycerzy", którzy postanowili otoczyć ją opieką i ochroną. Za nic smoczyca miała starania i motywy swojego ojca, ale cieszyła się ze spotkania. Była to okazja dowiedzenia się czegoś o nim i o matce, jak im się układa, jak żyją. Chciała żeby wszystko odbyło się w miłej atmosferze, a nie w chaosie, jaki on i River spowodowali. Ten drugi nie był bez winy. Do charakteru Conana dziewczyna przyzwyczajała się czterysta lat i wciąż był dla niej obcy. Z ojcem nigdy się nie dyskutowało, zawsze było tak jak sobie tego życzył. Nie słuchała go tylko żona, dla której, mimo ognistego temperementu, miał anielską cierpliwość i dobroć. Ale smoczyca nie przypuszczała, że River da się w to wciągnąć, że ulegnie prowokacji. Jasne, był dla jej ojca zagrożeniem, a on dla niego, ale to młodszy smok uległ emocjom. Tyle było z jego zmiany na lepsze, choć dziewczyna nie miała się o co wściekać. Sama nie wiedziała jakby zareagowała, gdyby role były odwrócone i to matka Rivera by na nią naskoczyła.

Chcąc zapomnieć, Isambre rzuciła się w głębia Równiny Maurat, chcąc chwilowo uciec od wszystkiego. Towarzyszył jej Chibi, który wystraszony całą sytuacją siedział skulony na jej karku, mocno trzymając się kolców. Martwił się o nią, o siebie, o Rivera, o ich dalszą przyszłość. Widać było, że ta rodzina przechodzi wyjątkowo trudny okres.
Nagle smoczyca poczuła ciepło na skrzydłach, a zaraz potem zniknęła w objęciach swojego ukochanego. Na początku chciała się wyszarpnąć i uciec, lecz coś ją powstrzymało. Pozwoliła ponieść się chwili, by zaraz potem przerwało ją twarde lądowanie. Ciałem smoczycy kilka razy silnie targnęło, ale to gad zebrał całe uderzenie. Gdy ją puścił okazało się że leżą kilka metrów od skalnego urwiska na niewysokiej i zalesionej górze. A dokładniej to ona leżała na nim. W tej pozycji wydał jej się zupełnie inny niż te kilka minut temu na pagórku.
Stracił ten zapał i rządzę krwi, patrzył na nią łagodnym wzrokie, a ona patrzyła na niego. W ciszy. Od żadnej ze stron nie padało ani jedno słówko, aż Isambre złożyła skrzydła i w smoczej formie zwinęła się w kłębek na piersi Rivera.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nie podnosił się, aby zmienić pozycję, albo wrócić do ludzkiej postaci. Chciał jej bliskości i się jakoś zrehabilitować za swoje zachowanie. Poza tym było mu niezwykle miło robiąc za legowisko dla ukochanej. Kiedy spojrzała na niego wyszczerzył kły w łagodnym szarmanckim uśmiechu, objął ją i przytulił do siebie cicho mrucząc. Trącił lekko jej pysk swoim uważając, by nie zranić jej rogiem między nozdrzami, a po tym delikatnie ją polizał po policzku. Po uderzeniu o ziemię bolało go już wszystko od głowy aż po czubek ogona, którym splótł się razem z jej. Kiedy ułożyła się jak kot na jego klatce piersiowej jedynie się cicho zaśmiał i gładził ją dłonią po głowie, samemu składając swoje skrzydła, żeby nie leżały na ziemi niemal rozpięte na całą długość.

- Przepraszam, że dałem się sprowokować, jak jakiś dzieciak. - Zaczął ze skruchą, zastanawiało go ile jeszcze razy będzie musiał ją przepraszać za swoje zachowanie. Myślał, że zmiana swoich nagannych nawyków będzie łatwiejsza niż nauka latania, ale zdał sobie sprawę w jakim był błędzie. To go jednak nie zniechęcało, dla niej chciał być lepszym partnerem. - Z rana polecimy, abyś mogła zobaczyć się ze swoją matką. - Widział jaka była szczęśliwa w pewnym momencie ze spotkania ojca i dostrzegł jak jej się oczy zaświeciły na wspomnienie rodzicielki, dlatego chciał sprawić ukochaną tą przyjemność i udać się z nią do rodziców dziewczyny. Oczywiście on zamierzał na nią jedynie poczekać unikając spotkania z opiekunami swojej partnerki, nie chciał sprawiać kolejnych problemów i powodować zamieszania.
- Co ty na to? - Spytał łagodnie, patrząc czule na jej uroczą mordkę i gładząc ją po policzku.

Zastanawiał się nad poszukaniem wcześniej jakiegoś kowala, albo czarodzieja, którzy mogliby mu zrobić coś co chociaż z pozoru przypominało utraconą kończynę, naprawdę miał już dość słuchania na każdym kroku, że jest kaleką. Wolał jej jednak nic nie mówić na ten temat, gdyby mu się udało zrobić coś w tej sprawie, po prostu postawiłby ją przed faktem dokonanym.

Nie ruszył się z miejsca w smoczej postaci pozwalając jej na sobie leżeć. Po chwili uśmiechnął się zadziornie i lekko skubnął jej pysk swoimi zębami, ale tak żeby nie zranić ukochanej. Wiedział, że to mogło dziwnie wyglądać, skoro przed chwilą był chodzącą wściekłością i żądzą mordu, jednakże kiedy był tylko z nią nic więcej się nie liczyło. Chłopak dopiero, przypomniał sobie o skrzywdzonym zwierzaku, kiedy doszło do jego uszu ciche skomlące szlochanie. Smok zdał sobie sprawę z tego co zrobił i nie był przez to z siebie dumny. Chciał przeprosić przyjaciela i obiecać, że więcej już na niego nie podniesie ręki, a jeśli tak się stanie to ja sobie osobiście odgryzie. Jednakże kiedy chciał go pogłaskać na zgodę ten z piskiem uciekł od zbliżającej się do niego smoczej łapy i schował się pod jednym ze skrzydeł Isambre.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Rytm jego oddechu był kojący i gdyby tylko chwila była właściwsza, smoczyca chętnie by tak zasnęła, poddając się jego dłoni, głaszczącej jej łeb lub głowę. Zależnie od formy, w której by obecnie przebywała. Bliskość jej wybranka uspokajała, dawała poczucie bezpieczeństwa i dodawała otychy. Każda minuta z nim spędzona nie była dla niej minutą straconą. Cały czas dowiadywała się o nim czegoś nowego i vice versa. Każde jego spojrzenie, pocałunek, drobna pieszczota, którymi ją zasypywał, to wszystko było dla niej nowe. River był dla Isambre pierwszą, poważną miłością i dziewczyna nie chciała by coś przeszkodziło jej w tworzeniu z nim szczęśliwej pary. A zwłaszcza nie pozwoli, by to ojciec miał podważać jej wybory. Była już przecież dorosła.

- Doceniam to, naprawdę - powiedziała spokojnie, odpowiadając na jego uśmiech, swoim. - Ale to, co zrobiłeś mieści się jeszcze niżej niż poziom dziecka. Mój ojciec to typowy, ograniczony na świat i pozbawiony empatii samiec. Kiedy poznał moją matkę miał niewiele więcej lat co my, a do moich narodzin przeżyli wspólnie ich ponad dwadzieścia. Dla niego zmiany to temat nierealny. W jakimś stopniu zawiodłam się na was obu. Bo co byś zrobił, gdybym nie uciekła i pozwoliła wam się pozabijać? Ledwo chodzisz, w walce musisz wspomagać się magią, do tego alkohol. Pomyślałeś choćby co by się ze mną stało, gdybyś umarł, czy tylko do twojej głowy docierały obelgi i wizja starcia z moim tatą. Jego śmierć ruszyłaby mnie bardzo, ale nie byłaby powodem, dla którego stoczyłabym się z rozpaczy.

Następnie Isambre odszukała usta Rivera i przywarła do nich, smakując każdy ich skrawek. Jednocześnie objęła smoka za szyję i przycisnęła się do niego silniej, splatając swój ogon z jego. Jej podbrzusze i nogi zawibrowały, kiedy dotknęły rozpalonej skóry gada, lecz nie specjalnie dziewczyna poczuła dyskomfort. Wręcz przeciwnie. Momentalnie poweselała, jej pysk wyszczerzył się w ukazującym białe kły uśmiechu, a motylki w jej brzuchu wręcz rwały się na zewnątrz. To nie czas na żałowanie czegokolwiek. Chwila, jak wszystkie do tej pory, również była nie odpowiednia, ale Isambre chciała poddać się zapomnieniu i miała nadzieję, że tym razem River jej nie rozczaruje.
- Pomyślimy rano - odpowiedziała na jego propozycję, zalotnie się uśmiechając, by pokazać, że wszelkie przeprosiny są zbędne.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Wybacz, nie pomyślałem o tym, że gdybym zginął nie mógłbym z tobą być i cię ochraniać. - Przyznał jej szczerze, ale nie tracił uśmiechu z pyska, ta miła chwila udzieliła się i jemu. Nie chciał tego psuć wyjaśnieniami, kłótnią, czy skruchą. Chciał po prostu być z nią w tej chwili, pokazać jak bardzo ją kocha i być tylko dla niej. Czuł się jakby rzuciła na niego jakiś urok, pogładził dłonią po jej talii i znów skubnął jej pysk, a następnie polizał lekko po szyi.

Nie zamierzał się pod niej ruszać, choć wiedział, że na następny dzień poczuje to wszystko w kościach. Bez wahania odwzajemnił jej pocałunek głaszcząc ją po grzbiecie i boku, aż do zadu. Na początku nie był pewny czy ona tego chce, czy jedynie chciała się tylko mocniej przytulić. Nie zamierzał nad tym długo główkować, ponieważ znów mogłyby się w jego głowie pojawić obawy, od których chcąc uciec powołałby się ponownie na zdrowy rozsądek, moralność i zgrywał rycerza chcącego bronić cnoty ukochanej. Z jej zachowania wywnioskował, że właśnie tego oczekuje od niego Isambre w tej chwili, choć nie należała do najlepszych, w końcu niedawno chciał zabić jej ojca. Z drugiej jednak strony to mogła być najlepsza okazja do odpłacenia za swoje winy, a tak przyjemnej karze nie mógł odmówić. Mógłby się nawet poczuć urażony, że to on leży pod nią ulegle, gdyby nie fakt, że chciał jej tak zapewnić miękkie lądowanie. Nie spodziewał się, że mogłoby dojść do czegoś takiego.

Wszystko było by nawet w porządku, gdyby skamlący i cuchnący strachem zwierzak nie przypomniał o sobie, ale River nie zamierzał zwracać na niego uwagi skoro smoczycy futrzak nie przeszkadzał. Gad nie był zachwycony z obecności Chibiego w takiej sytuacji i krew się w nim gotowała, że po raz pierwszy jak stworek powinien sobie gdzieś pójść, poszukać owoców i zająć się jedzeniem, ten jak na złość zostawał z nimi tuląc się wystraszony do dziewczyny ukryty pod jej skrzydłem. Smok nie chciał się odzywać, aby nie psuć atmosfery, ale też stanowczo nie mógł siłą zmusić malucha do opuszczenia ich na moment. Odetchnął głęboko chcąc przestać się tym przejmować. Tym razem to on zaczął pocałunek cicho mrucząc i otoczył ich swoimi skrzydłami chcąc ukryć przed całym światem, jednak nie zacisnął ich tam mocno jak wtedy kiedy spadali, stworzył jedynie coś jakby otaczającą ich błoniastą kopułę, albo kokon by nie krępować niczyich ruchów. Przez błony skrzydeł ledwo prześwitywały promienie słońca, co powodowało, że nie znajdowali się w idealnej ciemności, a nawet gdyby tak było, to i tak cały mrok byłby zakłócony przez niewielkie światło bijące od stróżek między kamiennymi łuskami gada ukazującymi bardzo delikatną i wrażliwą skórę, którą niemal całkowicie ochraniała ochronna warstwa łusek, wyglądających jak skała wulkaniczna pokrywająca niemal całe ciało Rivera.
- Kocham cię, Isa - mruknął łagodnie, patrząc z miłością w jej żółte oczka. To było jedyne co powiedział, aby zaraz po tym okazać jej należytą miłość i skonsumować ich związek, niejako skazując ich oboje na wspólną wieczność na dobre i na złe, w złości i miłości, zdrowiu i chorobie.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Jego zapach oszałamiał, wzrok przyciągał, a mięśnie nie pozwalały jej uciec. Isambre wiedziała, co się stanie jeśli się teraz podda i wróci do bycia wstydliwą smoczycą. Straci tę pewność siebie, którą zbudowała przy ukochanym, znów będzie uciekać przed jego aurą i wmawiać sobie, że wcale na niego nie działa. Będzie się na siłę bronić przed jego wyznaniami, pocałunkami. Nie, nie chciała tego. Wiedziała, że to prędzej czy później nadejdzie i że musi to wyjść właśnie od niej. Zdecydowała jednak, że pierwszy krok będzie należał do niej, reszta do Rivera. I nie zawiodła się na nim. Smok od razu odwzajemnił jej miłość, a ona wiedziała, że teraz ich relacje ulegną zmianie o sto osiemdziesiąt stopni.

Smoczyca warknęła mu do ucha, kiedy zjechał dłonią na jej zad i momentalnie odpowiedziała uśmiechem, skubiąc łuski na jego szyji. Była chętna zapomnieć i nie żałować. Myślenie, co potem odłożyła na jutro. Teraz była tylko ona i River, niewielkie urwisko i zryta ich lądowaniem ziemia, skryta wśród brzózek i klonów. Noi Chibi, skryty pod jej skrzydłem ze strachu przed przyjacielem. Zwierzak wiercił się nie spokojnie, nawet kilka razy wyjrzał co się dzieje, a kiedy już zrozumiał, w ostatniej chwili wyskoczył przez niewielką szparę, którą zostawiły zamykające się nad nimi skrzydła wulkanicznego smoka. Od razu czmychnął w krzaki, skąd mógł ich bezkarnie podglądać, ale szybko zrezygnował i posłusznie odszedł na stronę, gdzie sekundę później znalazł poziomki.

W tym samym czasie, Isambre opadła przy boku swojego kochanka i pociągnęła go za ramię, by teraz to on znalazł się nad nią. Ujęła jego szyję i podciągnęła się lekko, mrucząc jak kot. Uśmiechała się zalotnie, prowokowała go silniejszymi ugryzieniami w policzek, a nawet kłuła jego pierś swoimi kolcami. Odchyliła głowę, będąc na łasce jego pieszczot. Słowa nie były tu potrzebne, River wyznawał jej miłość czynem, ale jego głos zawibrował w głowie smoczycy, która nie mogła mu nie odpowiedzieć.
- Też cię kocham - powiedziała równie łagodnie, zaciskając swój ogon wokół jego. - Ale nic już nie mów - dodała z uśmieszkiem, wtulając mu się pod brodę.
Ojciec nie miał racji. Jesteś mnie wart. przechodziło jej przez głowę, kiedy mruczała mu do ucha z rozkoszy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Sam także mruczał z przyjemności opierając się dłonią na ziemi obok jej głowy, by nie gnieść jej za bardzo swoim cielskiem. W końcu była drobniejsza od niego. Całował ją, skubał po pysku i szyi i lekko przygryzał nawet jej skórę. Ucieszył się w duchu, że Chibi zrozumiał sytuację i dał im chwilę prywatności, smok bez żadnego dyskomfortu mógł oddać się miłości. Usłuchał posłusznie partnerki i już nic więcej nie powiedział, a z jego pyska wydobywały się jedynie pomruki rozkoszy. W jednej chwili zapomniał o całym bożym świecie, o bólu i zmęczeniu także, choć wiedział, że będzie tego żałował następnego dnia, nie chciał psuć tak wyniosłego momentu, który przypieczętuje ich związek i na pewno wiele zmieni w ich życiu. Liczył się z tym, że teraz ich sprzeczki będą mogły być poważniejsze w skutkach, ale radosne sytuacje będą dostarczały jeszcze więcej szczęścia. Nie był pewien czy dobrze postępują spółkując ze sobą choć znają się praktycznie od niedawna, bo przecież te kilka dni od momentu jak się poznali nie było nawet mrugnięciem oka w porównaniu do tego jak długo oboje żyli, a do tego przed nimi cała wieczność. Chciał być jedynie dla niej, okazać jej swoją bliskość i miłość, a także zadowolić ją jak żadnej innej. Gdyby się zdarzyło, że owocem tej chwili byłby ich potomek, pogodziłby się z tym, może nie czuł się jeszcze gotowy i nie wyobrażał siebie w roli ojca, ale wiedział przynajmniej jaki miałby nie być, choć miał cichą nadzieję, że do tego momentu trochę się wprawi w rodzicielstwo przez opiekę nad Chibim, który może nie był już mały i nierozumny, ale wciąż zachowywał się jak dziecko.

Isambre była pierwszą kobietą, z którą się tak kochał i nie chodzi o to, że oboje byli w swoich naturalnych postaciach, ona była jedyna, z którą to robił z miłości. Innym musiał płacić by choćby na niego spojrzały, a i tak spędzał z nimi noc jedynie dla własnej rozrywki, aby zabić nudę, albo z frustracji, słaniający się na nogach upity miodem. W tej chwili może i dał się ponieść emocjom, ale doskonale pamiętał, że ma pod sobą dziewczynę, której był pierwszym kochankiem, dlatego starał się pozostać delikatnym, aby jego pieszczoty były dla niej jedynie przyjemne.

Kiedy oboje skończyli polizał ją po pysku, a po tym skradł łagodnego całusa składając jedno skrzydło, a drugim ją przykrył kładąc się obok partnerki, na którą patrzył z rozmarzeniem i czułością. Dopiero teraz stłuczone ciało oraz rany o sobie przypomniały, a zmęczenie znów zawładnęło jego ciałem. Przeciągnął się i ziewnął z głośnym mruknięciem, ale wciąż leżał przy niej tuląc smoczycę do siebie nie wracał nawet do ludzkiej postaci. Zaskoczyło go to, bo był naprawdę zmęczony, a do tego mógł się zmienić mimo ran i osłabienia, kiedy Isambre uciekła. Nie miał pojęcia co było tego powodem, ale miał nadzieję, że to oznaka, iż wraca powoli do pełni sił, jakie miał przed zawaleniem się swojej wieży. Oznaka zmiany na lepsze. Uśmiechnął się zadziornie i lekko dziabnął ją w pyszczek.
- Chwilę odpocznę, a po tym coś upoluję. - Obiecał przymykając swoje oko i zaciskając zęby, by się nie skrzywić gdy od połamanych żeber rozlał się tępy ból po całym jego ciele. Zastanawiał się, czy towarzyszka dalej miała eliksir od swojego ojca. Nie zamierzał jej o to prosić, aby jej nie martwić, chciał poczekać na odpowiednią chwilę, może jakby poszła spać, by wziąć od niej tą miksturę i wypić gdzieś w ukryciu. Nie chciał czekać, aż czas go wyleczy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdy było po wszystkim, Isambre pozwoliła się ułożyć na boku obok Rivera i posłała mu pełne miłości spojrzenie. Była najszczęśliwszą smoczycą w Alaranii i nie chciała za wszelką cenę wypuszczać swego szczęścia z objęć. Przytuliła się do smoka i zamruczała zadowolona z efektu swoich działań. Teraz nie było już jak się wycofać, a i żadne z nich raczej tego nie planuje. W głowie smoczycy zrodziła się nawet myśl, że gdyby każda noc tak wyglądała to nie miała by żadnych obiekcji. Uniosła się na łokciu i polizała partnera po policzku, nie puszczając jego boku.

- Aż tak się zmęczyłeś? - spytała uśmiechnięta, godząc go kolcem pod pachę. Później jednak, widząc jak zaciska szczęki, Isambre zrozumiała, że ból żeber cały czas go męczy i jeszcze długo będzie. W pewnym momencie nawet przyszedł jej do głowy pomysł podania mu eliksiru od ojca, ale nie była pewna jego reakcji. W końcu chcieli się pozabijać i nie wyglądało na to, by River zaufał mu w czymkolwiek. Zwłaszcza, że dotyczyło coś czego co miałby wypić.

Spokój zakłócił im Chibi, wybiegający z krzaków ze zgniecionymi poziomkami na pyszczku i łapkach. Widząc, uśmiecy na twarzach smoków mały od razubdo nich podbiegł i wdrapał się na smoczycę, wciąż bocząc się na Rivera. Wciąż pamiętał to kopnięcie i prędko nie zapomni przyjacielowi tego, choćby przepraszał długo.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- No widzisz jak bardzo mnie wymęczyłaś? - Zaśmiał się idąc za ciosem, nie chcąc przypominać jej o tym, że przecież ledwo dał radę uciec utrzymując się na końskim grzbiecie i z trudem stał na nogach kiedy wyzywał jej ojca na pojedynek. Nie chciał jej przypominać o swoim stanie, skoro o tym zapomniała przez całe szczęście i rozkosz, to wyszedłby na okropnego drania uświadamiając to dziewczynie.

Widząc, że zaczęła o czymś myśleć i jej zmartwienie, zaczął się obawiać czy jednak nie zdała sobie z tego sprawy. Miał jednak nadzieję, że się mylił i ukochana nie myślała o jego obrażeniach, lekko pociągnął zębami po jednym z jej kolców uśmiechając się i pocałował ją w policzek, aby myślała tylko o tym co było tu i teraz. On sam był spokojny i starał się nie zwracać uwagi na poobijane ciało. Bawiło go w duchu to co się właśnie wydarzyło, a normalnie nie powinno mieć miejsca, przecież ona uciekła od niego i swojego ojca wściekła na ich obu, a teraz leżała przy nim spokojna i szczęśliwa, jakby wszystko co wydarzyło się wcześniej w ogóle nie miało miejsca. Nie miał pojęcia czy ona specjalnie do tego nie wracała chcąc pamiętać jedynie miłe chwile swojego życia, czy po prostu nie chciała psuć tego ważnego dla nich oboje momentu i wróci do tego kiedy emocje po stosunku już opadną. Nie wiedział co ma o tym myśleć, ale na ten czas nie miał zamiaru kontynuować, albo raczej rozpoczynać tego tematu.

Po chwili zwierzak przypomniał o swoim istnieniu i wyraźnie cieszył się ich szczęściem, ale nie podszedł do nich oboje, a jedynie do dziewczyny, którą zaczął tulić i lizać radośnie, jednakże był spięty i obserwował czujnie smoka kątem oka gotowy, aby uciec, jakby ten znów miał go zamiar zbić. Zachowanie malca zasmuciło Rivera, ale chłopak nie dziwił się przyjacielowi, sam niekiedy robił tak samo kiedy to ojciec go skrzywdził i nie odstępował matki na krok wiedząc, że ona zawsze obroni małego smoczka. I tym razem gad dostrzegł zmianę, nie myślał o swoim opiekunie jak o najgorszym wrogu na świecie, ponieważ uświadomił sobie, że gdyby nie uciekał przed nim, nie chował się za rubinową smoczycą w obawie przed nim, a kiedy był starszy nie robiłby mu na przekór to teraz byłby znacznie silniejszy, może też okrutniejszy i bardziej agresywny, ale uciekając przed naukami ojca jedynie sobie zaszkodził i teraz to się na nim odbijało.
- Wiem, że nie powinienem był cię tak potraktować, tym bardziej, że obiecałem ci inne traktowanie. Nie zdziwię się jeśli mi tego nie wybaczysz przyjacielu, ale chcę jedynie abyś wiedział, że przepraszam. - Usiadł, żeby nie wyglądało to sztucznie i nie myślał, że mówił nieszczerze od tak sobie. Patrzył na niego z żalem i skruchą, naprawdę żałował tego co zrobił. Nie wyciągnął w jego stronę dłoni chcąc go pogłaskać, bo nie zamierzał go straszyć, ani do niczego zmuszać, liczył jedynie na zrozumienie ze strony zwierzaka. Ten zaś wtulając się mocno do dziewczyny patrzył zaskoczony na smoka, nie mógł uwierzyć, że River naprawdę po raz pierwszy nazwał go swoim przyjacielem i nie wiedział co powinien o tym myśleć.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości