Równina Maurat[Efne i okolice]Ogniste uczucie

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Obłok szarego dymu z nozdrzy Rivera owiał Miriam i na sekundę zasłonił jej sylwetkę, by po chwili ulecieć we wszystkie strony razem z wiatrem. Na artystce nie zrobiło to jednak dużego wrażenia i Miriam odgarnęła pozostałe kosmyki, zerkając na jaszczury zza krawędzi płótna.
- Nie podrywaj mnie - powiedziała z wyszczerzonym uśmiechem, znowu chichocząc i puszczając oko do przyjaciółki, która łypnęła na nią w udawanej złości. Po chwili obie się roześmiały, a Isambre pozwoliła sobie na puszczenie dymnych kółek, które powędrowały ku niebu i tak szybko jak się pojawiły, tak zniknęły.
- Kolejna artystyczna duszyczka, co? - zapytała po chwili elfka, wyciągając Chibiego ze skrzyni i usadziwszy go obok siebie, wręczyła mu kawałek pergaminu i węgielek do rysowania.
Jej praca była niemal skończona: dwa, czarne smoki wsparte na sobie zerkały z tęsknotą na nocne niebo pełne błyszczących gwiazd. Ich spojrzenia wyrażały żal, a siedzące sylwetki skruchę. Skrzydła miały złożone, lecz Miriam celowo namalowała je niepełne i poszarpane, wręcz zniszczone, jakby gady uległy wypadkowi i nie mogą polecieć jak ich bracia. Pod ich stopami płynął strumyk, a ugięte drzewa kłaniały im się z wiatrem.
- I co myślicie? - zapytała, pokazując obraz. - Jest jeszcze nie skończony, ale wasza robota dobiegła już końca. Zostały mi cienie i gwiazdy. Mam nadzieję, że nie gniewacie się za te skrzydła. Tytuł obrazu "Tęsknota", więc to będzie najlepszą definicją.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Słysząc słowa elfki wybuchnął nieprzyjemnym śmiechem.

- Nie rozśmieszaj mnie, kijem bym cię nie tknął. - Odgryzł się z rozbawieniem szczerząc kły i wystawiając swój jęzor, który w przeciwieństwie do tego Isambre nie był rozwidlony. Świetnie się bawił drocząc się z artystką, która widać zrozumiała gada i nie brała jego słów na poważnie. Bardzo to cieszyło Rivera, bo w żadnym razie nie chciał jej do siebie zrazić. - Chociaż masz racje, nie zjadłbym cię, bo jesteś przyjaciółką Isy. Dlatego to ona pierwsza powinna cię zjeść - oblizał sobie pysk jak jakiś pies na obietnicę posiłku, a jego żołądek znów potwierdził jego słowa. Dawno już nie jadł żadnego człowieka i tęsknił za tym nieporównywalnym do niczego smakiem, a przypieczeni z chrupiącą skórką byli najsmaczniejsi.

Chibi zamruczał radośnie na jej słowa i skakał niecierpliwie w miejscu z entuzjazmem kiedy Miriam wyjęła go ze skrzyni. Zaraz się jednak uspokoił i cupnął na ziemi jak dostał pergamin i węgielek, którym się przez moment bawił i podrzucał, a po tym zaczął bazgrać na kartce ze śmiechem.

Smok się przeciągnął mocno, wyciągając łapy, po tym kręgosłup i ogon, a na koniec rozpostarł szeroko skrzydła i kilka razy nimi pomachał chcąc rozciągnąć każdy obolały i zdrętwiały mięsień w swoim ciele. Pochylił łeb mieć wzrok na wysokości obrazu i się mu przyjrzał. Nie dało się ukryć, że elfka miała talent. Mimo że z Isambre jej pozowali, malarka i tak namalowała coś innego niż widziała w rzeczywistości, pozujący jej były jedynie szkieletem dla namalowanych postaci. Jej umiejętności były niezwykłe, przez co River uśmiechnął się i kiwnął z uznaniem. Spojrzał przez ramię na swoje poszarpane u dołu błony skrzydeł, tak samo zniszczone jak spód jego płaszcza i się zaśmiał.

- Na pewno uda ci się ukończyć akademię tym obrazem, a jeśli nie to nie zapomnij o mnie... Z chęcią wpadnę podyskutować sobie z oceniającymi - wyszczerzył swoje białe zęby w zabójczym uśmiechu.

Zerknął na smoczycę i maczając łapę w farbie umazał jej całą głowę, po czym ze śmiechem jak dziecko zaczął uciekać wzbijając się w powietrze popisując się akrobacjami nad głowami towarzyszek, chciał zaprosić ukochaną do powietrznego tańca.

Kiedy on wariował w przestworzach, zwierzak kończył swoje arcydzieło, które od razu pokazał Isambre podchodząc do niej. Nie był to rysunek najwyższych lotów i nie mógł się nawet równać z obrazem Miriam. Postacie były narysowane jako patyczaki zbudowane z krzywych linii, a okręgi głów, były koślawe i bardziej jak wielokąty wyglądały, jakby narysowało to jakieś dziecko. Jednakże jego bazgroły były bardzo czytelne: po środku był on co widać było po dużych uszach, oczach i kocim ogonie. Z lewej był trzymany za przednią łapkę przez Isambre, którą przyodział w długa czarną sukienkę zakrywającą jej nogi i włosy zlewające się z ubraniem. Z prawej był trzymany przez Rivera, którego charakteryzował jedynie kapelusz i brak oka, ponieważ tak mu namalował płaszcz, że nie było widać braku ręki przyjaciela i wszyscy mieli mocno narysowany uśmiech na twarzach jakby kilka razy mazał węglem w tym miejscu coraz bardziej zaokrąglając tą linię. Całe arcydzieło podpisane było odciskiem jego łapek odciśniętych dokoła postaci. Maluch był z siebie bardzo dumny i szczęśliwy, po chwili tylko zerknął w stronę gada lekko przygaszony i niepewny co do tego wszystkiego.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Też nie jesteś w moim typie - skontrowała Miriam, zaczynając pakowanie swojego sprzętu, w czym pomogła jej Isambre, łapą przytrzymując skrzynię. Smoczyca bardzo się cieszyła, że jej przyjaciółka i partner przypadli sobie do gustu i nie ma między nimi jakiś chwil niepewności, czy nie potrzebnych zacinek. Dziewczyna pamiętała okres, w którym artystka bała się smoków i dopiero spotkanie z nią ją przekonało do tej wspaniałej rasy. Nie mniej miała pewne obawy z przedstawieniem jej Rivera, lecz jak widać były one bezpodstawne. Świetnie się dogadali.

- Śliczny - powiedziała Isambre, obserwując obraz. - Teraz pałacowe dwore stoją przed tobą otworem... ej! - mruknęła, gdy łapa gada przeszła po jej pysku, brudząc go farbą. Jej oczy zalśniły, przybierając zaskoczony wyraz, lecz zaraz roześmiały się wesoło. - Zaraz cię dorwę! - zawołała za partnerem i już miała odbić się od ziemii, gdy podszedł do niej Chibi z własnym rysunkiem ich trojga.
- Dziękuję - odparła ze wzruszeniem smoczyca, całując stworka w czoło i ostrożnie podając elfce dzieło malucha. - Przechowaj to dla mnie.
Następnie złapała Chibiego za ogon i podrzuciła w niebo, zrywając się do lotu. Mały z początku przeraził się, lecz zaraz zaczął się śmiać, gdy Isambre złapała go w locie i osadziła na głowie.
- Trzymaj się kolców - poleciła i smagnęła skrzydłami, by dogonić cieszącego się z żartu Rivera.

- Chodź tu! - ryknęła przez śmiech, podlatując najbliżej jak mogła.
Nie latała gorzej od innych, lecz nie była tak dobra w akrobacjach jak jej towarzysz. Nawet jeśli poruszała się z większą gracją niż on. Przelatując nad nim, smoczyca, wiedząc, że łuski gada są twarde, pozwoliła sobie kilka razy go dziabnąć w szyję lub w rękę. Wirowała wokół niego, zagradzała drogę i podawała mu Chibiego, który cieszył się ze wspólnej zabawy w przestworzach.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Oczywiście... Ja wiem, że nie możesz mi się oprzeć i sobie wyobrażasz jakieś nieprzyzwoite rzeczy - nie pozostał jej dłużny, a nawet cmoknął w jej stronę, co wyglądało zabawnie przez to jak potężną miął paszczę, a dolną część szczęki odrobinę większą od górnej. Szybko polubił Miriam i dobrze czuł się w jej obecności, bo miał wrażenie jakby znów spotkał się z Aeris.

Pakującej się dziewczynie pomógł nawet zwierzak kiedy skończył swoje dzieło i zadowolony, że rysunek spodobał się smoczycy schował go ostrożnie do skrzyni artystki. Z początku pisnął przerażony kiedy coś go złapało za ogon i podrzuciło do góry. Myślał, że to River, który zobaczył jego pracę i nie spodobała mu się, dlatego postanowił w końcu zjeść malucha, ponieważ podrzucenie ofiary do góry przed połknięciem było dla gada charakterystyczne. Szybko się jednak przekonał, że nic mu nie grozi i tylko Isambre chciała go wrzucić sobie na grzbiet, co od razu spowodowało, że zaczął się śmiać jak dziecko, a lądując na jej głowie od razu posłuchał się polecenia i złapał mocno jej kolców.

Harcujący w powietrzu jaszczur dostrzegł nadlatującą towarzyszkę i nie dał jej się złapać na samym początku by nie psuć zabawy, po tym jedynie leniwie szybował oddając się jej pieszczotom rozkoszując się jej podszczypywaniem, kilka razy sam nawet kłapnął szczękami jakby chciał ją złapać, ale tego nie zrobił nie chcąc jej zranić. Kilka razy sam przeleciał wokół niej w pewnym momencie obrócił się na grzbiet w locie by spleść z nią łapy i przytulić do niej lekko smagając językiem po jej szyi.

Kiedy wrócił do normalnej pozycji spojrzał na osamotnioną na lądzie elfkę, do której podleciał i łapiąc w szpony posadził sobie na grzbiecie by i ona miała mogła sobie polatać, a po tym bawił się razem z Isambre i Chibim, który przeskakiwał w powietrzu z jednego smoka na drugiego wcale nie bojąc się wysokości i zachowując jak brykająca małpka wysoko w koronach drzew.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- O nie, nie, nie, nie - wołała elfka, chcąc umknąć przed pikującym w jej stronę Riverem. Nie miała zbytniej ochoty w tym uczestniczyć i nawet próbowała uciec do lasu, gdyby się nie potknęła. Od upadku uratowała ją przednia łapa chłopaka, którą ją podniósł i osadził na swojej szyi. Miriam niemal natychmiast do niej przylęgła i mocno zamknęła oczy, wbijając paznokcie między kanalikami w jego łuskach. - River ja mam chorobę lokomocyjną! - krzyknęła piskliwym głosikiem i nachyliła się do przodu, by smok poczuł jak jej żołądek burczy, a w jego środku coś się przelewa. - Ląduj, ale już!

Tymczasem smoczyca i Chibi podśmiewywali się z boku. Zwłaszcza ten drugi, który jedną ręką złapał się za brzuch, a drugą zaczepił o jeden z kolców. Ta sytuacja mocno go rozbawiła i maluch pewnie chciał doczekać jej finału, w którym Miriam zwymiotuje na jej właściciela. Isambre podleciała bliżej i zrzuciła go na plecy Rivera, samej zmieniając się w ludzką iluzję i dołączając do przyjaciółki.
- Już dobrze - powiedziała, poklepując ją po plecach. - Oddychaj, a wszystko będzie okej.
Później zeskoczyła i w powietrzu przybrała naturalną formę, dołączając do partnera.
- Jej już chyba wystarczy - dodała z lekkim uśmieszkiem, szczypiąc gada w dolną wargę swoimi kłami.

Chwila takiej dziecięcej beztroski była tym, czego Isambre potrzebowała. Cieszyla się, że poddała się zabawie i rozluźnieniu, zbliżając tym samym do siebie Rivera i Chibiego. To jak chłopak się z nim bawił utrwaliło ją tylko w przekonaniu, że ma w sobie jednak więcej zalet, tylko ukrytych i czekających na uwolnienie.
- Kocham cię - wymruczała, wlatując pod niego i przekręcając się na plecy, przytuliła się do niego, opierając łeb na jego barku.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Jeśli się na mnie porzygasz to przysięgam, że naprawdę cię zjem... Albo będziesz musiała mnie umyć. - Zaśmiał się choć jeśli o jedzenie chodziło to mówił prawdę, takiej zniewagi nie odpuściłby nawet przyjaciółce swojej ukochanej smoczycy. Oczywiście nie zamierzał posłuchać się elfki uważając, że jak załapie trochę powietrza to jej choroba szybko zniknie. Przez chwilę nawet myślał czy nie zrobić beczki, albo nie złożyć skrzydeł i nie udawać, że spada by w ostatniej sekundzie poderwać się brutalnie do lotu. Kiedyś takie manewry potrafiły mu połamać skrzydła samym pędem spadania i oporu powietrza, jednakże co cię nie zabije to cię wzmocni jak to mawiają, przez co gad mógł sobie pozwolić na takie popisy. Zrezygnował jednak z tych pomysłów mając na uwadze, aby nie przesadzić, bo mógłby zrazić do siebie artystkę.

River obejrzał się za siebie, gdy Isambre go dosiadła w ludzkiej postaci i lekko się uśmiechnął mając jeszcze większą ochotę popisać się swoimi umiejętnościami, mimo potężnej i niepozornej budowy ciała. Nie chciał wystawiać na próbę żołądka elfki, a tym bardziej nie chciał ujrzeć bulgoczącej tam zawartości, dlatego zdecydował się na łagodniejsze akrobacje. Delikatnie wzlatywał i opadał na prądach powietrznych wprawiając całe swoje ciało w ruch także giętki jak u węża kręgosłup udając jakby był falą co wyglądało, jak pływający w przestworzach wąż morski. Duża i dość krępa sylwetka nie pozwalała utrzymać tego efektu zbyt długo, poza tym gad nie był do niej przyzwyczajony i szybko przestał tak robić wyrównując swój lot. Jego ulubionym manewrem było zwinięcie ciała w kulę i rozpoczęcie się kręcić spadając przy okazji ziejąc ogniem, o bardzo krótkim zasięgu co dawało efekt jakby z nieba spadał płonący głaz. Uwielbiał późniejsze zaskoczenie wrogów kiedy kamień okazywał się mięć wielką paszczę uzbrojoną w setkę ostrych zębów.

Zamruczał jak go szczypnęła i zaczął obniżać lot, aby odstawić malarkę na ziemię. Po tym znów dołączył do ukochanej, z którą w powietrzu pozostał już sam, ponieważ Chibi wolał dotrzymać towarzystwa Miriam i coś przekąsić. Smok tańczył w przestworzach razem z partnerką robiąc przed nią uniki by zaraz znów się nieznacznie otrzeć o nią swoimi łuskami. Lawowe ścieżki miedzy jego kamiennymi łuskami zalśniły żywo, by zaraz pojawiły się w ich miejscu niewielkie płomienie rozgrzewające stwardniałe fragmenty skóry i lekko je podpalając jak węgiel, którego żarem jakby obsypywał ciało Isambre, na której mieniły się tysiące nieszkodliwych dla niej iskierek, jakby River był jakąś wróżką zostawiał po sobie świecący pyłek.

- Także cię kocham i chciałbym spędzić z tobą wieczność. - Szepnął jej w odpowiedzi obejmując ją i oplatając się swoim ogonem wokół niej bez trudu unosząc w powietrzu ich oboje na swoich wielkich i silnych skrzydłach. Przytulił ją mocno do siebie czując pod łuskami na torsie jak bije jej serce i jego własne niemal w tym samym rytmie. Był szczęśliwy jak nigdy i z nikim, polizał ją lekko po pyszczku, a po tym pocałował czule z miłością.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Dzięki - wysapała artystka, biorąc kilka głębszych oddechów, po czym rozsiadła się na swojej skrzynce i patrzyła jak Chibi znika w krzakach leśnych malin. Kiedy się odwróciła River był już w powietrzu, popisując się przed Isambre swoją giętkością i wyuczonymi przez lata choreografiami. Widziała w nich subtelne piękno, którego nie da się w żaden sposób uchwycić, ale nie zamierzała go chwalić, czy prezentować zachwyt. Wolała podroczyć się z smokiem, dla którego jej przyjaciółka komoletnie zatraciła głowę. Oczywiście Miriam nie miała jej tego za złe i w pełni ją rozumiała. W końcu i ona często ignorowała świat, kiedy poznawała mężczyzn swego życia. A było ich kilku.

W międzyczasie Isambre nie zamierzała za wszelką cenę puszczać Rivera. Uczepiona jego ramion i szyji, odwzajemniała każdy pocałunek, każdą pieszczotę jaką poddawał ją jej partner. Jej usta były chętne i zupełnie jak żywe, kiedy przemieszczały się ze smoczych warg na szyję i spowrotem. Dziewczyna była szczęśliwa, a w objęciach ukochanego czuła się bezpiecznie. Cały świat przestał istnieć dla tych kilku chwil w powietrzu. W końcu, uciekając mu na wyciągnięcie ramion, Isambre wypadła mu z ręki i z zalotnym spojrzeniem poleciała w dół, skrzydłami trzymając kontrolę nad pędem i kierunkiem. Przeleciawszy nad polaną i kilkoma mniejszymi wzniesieniami dziewczyna cały czas zerkała na Rivera, który podążał jej śladem.

Był taki męski, troskliwy i odpowiedzialny. Chciał jej szczęścia, a wszelkie uczucia do niej ona wyczytywała z pocałunków, którymi ją zasypywał. Od chwili, gdy Isambre spotkała go nad jeziorem, wiedziała, że nie obejdzie się bez tego. Że skoro nie rzucili się sobie do gardeł, to własnie spotkała tego jedynego, z którym będzie pisane jej być do końca. I tego właśnie chciała, choć obawy cały czas przypominały jej o sobie. A co jeśli znajdzie inną, albo pokłócą się i w konsekwencji River wypije i narobi głupstw, których oboje mogą pożałować. Albo że to wszystko sen lub gorzej - zabawa, w którą ją wplątał los. Mając jednak to wszystko na uwadze, Isambre potrafiła odróżnić rzeczywistość od wątpliwej przyszłości, kierowanej obawami i strachem. Nawet jeśli popełni teraz błąd, to przynajmniej będzie wiedziała na czym stoi.

Oddając się prądom, smoczyca wyrównała lot i niczym piórko opadła na gałęzie samotnej wierzby, otoczonej zewsząt gęstą siecią drzew. Roślina ugięła się pod jej ciężarem, nawet zatrzeszczała ale wytrzymała. Isambre poczekała aż River do niej dołączy, po czym wystrzeliła w jego stronę kilka ognistych smug, które rozwiały się na jego łuskach jakby były obłokami dymu.
- Mamy kilka minut dla siebie - powiedziała, rumieniąc się na czarnych łuskach, okalających pysk i nozdrza. Z każdą sekundą wypowiadane przez nią słowa przechodziły coraz trudniej. - Chcę być twoja i tylko twoja. Chcę ci się oddać - dodała, unosząc się do pocałunku, przełamując nieśmiałość. Cały czas patrzyła mu prosto w oko, próbując odgadnąć jego myśli. Teraz miała szansę poznać prawdę, czy jest dla niego klejnotem czy zabawką. W obu przypadkach oczekiwała szczerości i tym razem nie da za wygraną.
- Kocham cię - powtórzyła, splatając z jego ogonem swój własny.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Leciał za nią niemal na oślep jak zahipnotyzowany, nie myśląc czy nie jest to jakiś podstęp, czy czasem nie leci prosto w pułapkę łowców, a ona miała być tylko przynętą by w końcu ludzie mogli zabić Jednookiego Potwora. Nawet jeśli miałby tego zginąć, umarł by szczęśliwy z uśmiechem na pysku, że umarł przez nią. Na szczęście nic złego się nie wydarzyło, a on czuł się nawet lepiej niż w momencie, kiedy się wykluł. Ona miała w sobie coś co go przyciągało i zmieniało na lepsze, a przy tym czyniło gada szczęśliwszym. Nie wyobrażał sobie życia bez niej, a nawet sam zaczął mieć przebłyski myślenia o stworzeniu z nią prawdziwej rodziny... I oczywiście z Chibim także, bo maluch za bardzo się do smoka przywiązał by go opuścić.

On nie opadł łagodnie, wolał gwałtowne i drapieżne pikowanie ku ziemi niczym polujący ptak, przy czym kilkoma potężnymi uderzeniami skrzydeł wyrównał swoją pozycję w powietrzu nad koronami drzew, nie lądując na nich jak jego ukochana. Wiedział, że pień pewnie nie utrzyma jego ciężaru, który zapewne był dwa lub trzy razy większy niż smoczycy, poza tym podejrzewał, że będzie mu ciężko złapać równowagę na tak małej powierzchni, dlatego machając raz po raz rytmicznie błoniastymi kończynami zawisnął w powietrzu przed nią i się uśmiechnął. Kłapnął szczękami jakby chciał złapać do pyska jedną z jej ognistych smug, ale przyjął je wszystkie na siebie nic sobie nie robiąc z tego, że od jego ciała poniesione wiatrem zostały obłoki dymu.

- Kocham cię jak jeszcze nikogo w świecie - zaczął z powagą i zakłopotaniem zastanawiając się co powinien zrobić by jej nie zawieść, ani nie zranić, nie wiedział jednak co powinien począć. - Chciałbym, aby uśmiech nigdy nie schodził z twojego cudownego pyszczka i byś nie musiała się niczego przy mnie bać, ani niczym martwić. Nie wiem jednak czy to najlepszy moment... - Nie lubił dużo mówić, dlatego niekiedy miał problemy z zebraniem myśli przy dłuższych wypowiedziach, jednakże nie zamierzał tego przerwać w połowie. - Wciąż niewiele o sobie wiemy, bo znamy się od prawie tygodnia, a wiem, że jedna nieprzemyślana decyzja mogłaby przekreślić to wszystko. - Spuścił łeb zawstydzony. Nie chcę cię skrzywdzić i nie chcę, byś później tego żałowała, dlatego nie jestem pewien czy to najlepszy moment na coś więcej niż tylko powiedzenie: " Kocham cię". - Westchnął ciężko również splatając z nią ogon i przytulił ją mocno do siebie opadając między drzewa, gdzie otoczył ją także skrzydłami kiedy ich łapy dotknęły ziemi. Chciał dla niej jak najlepiej.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Wiem, że byś mnie nie skrzywdził - powiedziała, wtulając pysk pod jego brodę, zamykając oczy, by całą sobą poczuć jego obecność. - Nie jesteś do tego zdolny, bo mnie kochasz, ale ja podjęłam już decyzję. Myślisz, że łatwo mi to przyszło, że się nie bałam zostać jedną z wielu? Że jeśli ci na to pozwolę to mnie zostawisz, wyśmiejesz. Bałam się gorzej niż dziecko, że jestem tylko zabawką w twoich rękach i tak samo mnie potraktujesz. Kiedy twoim zdaniem będzie najlepsza chwila? W innym mieście, gdzie spotkamy twoją kolejną byłą? - spytała, mrugając kilka razy, by nie widział jak jej oczy robią się szkliste. - Żebym znowu poznała coś o tobie, co chcesz ukryć przed światem? Żebyś wstydził się za to i mnie unikał? Może i jestem ckliwą romantyczką, może i na to za wcześnie, ale jak mam żałować skoro nie mogę nawet tego poznać. Nigdy nie byłam z mężczyzną aż tak blisko, a gdy mam ideał u boku los chce żebym odwlekała, by nie żałować czegoś czego nie znam. Możesz pomyśleć o mnie różnie, wygarnąć mi, porzucić, powiedzieć, że mnie nie chcesz, ale moje stanowisko jest nie zmienne. Kocham cię i jestem gotowa żałować lub też nie.

Następnie Isambre uwolniła się spod niego i będąc już na ziemii, zakryła łuski i skrzydła szarym płaszczem, a trójkątny i najeżony kolcami łeb przekształciła w twarz o długich, czarnych włosach. Bez słowa ruszyła w stronę lasu, lecz zanim do niego dotarła, usłyszała nawoływania Miriam.
- Tu jestem - odpowiedziała na zawołanie smoczyca i podbiegła do przyjaciółki, która walczyła ze skrzynią. - Chodź, pomogę ci.
Obie odstawiły ją na bok, a elfka wyciągnęła z niej kilka zawiniątek, które okazały się jedzeniem i kawałkami ciasta.
- Przepraszam, że tak bez koca, ale nie spodziewałam się, że zaraz po pracy najdzie was ochota na zostanie w lesie. Tak to mielibyśmy pełny piknik.
- Nie szkodzi - odparła Isambre, częstując się lukrowanym pączkiem i siadając obok artystki, upomniała się o rysunek Chibiego.
- Ma talent - skomentowała Miriam, drapiąc malucha po brzuchu. Podczas gdy smoki bawiły się w powietrzu on buszował w malinach i najwyraźniej się przejadł. Teraz leżał jak kłoda, odpowiadając na pieszczoty machnięciem ogona.

Wieczór spotkał ich szybciej niż planowali. Słońce, które jeszcze niedawno tańczyło nad ich głowami, teraz szykowało się do snu. Taki stan udzielił się najpierw elfce, która przerywając rozmowę z przyjaciółką, spakowała skrzynię i powoli udała się z nią w stronę miasta.
- Do zobaczenia później - rzuciła na odchodnym, zatrzymując się tylko na chwilę by im pomachać.
- Chcę pobyć chwilę sama - zwróciła się Isambre do Rivera, gdy zostali we dwójkę. - Nie chcę byś mnie przepraszał, wybaczał ani przysięgał. Błąd leży ewidentnie po mojej stronie i tak zostawmy, nie chcę się kłócić. Mam tylko nadzieję, że się nie pomyliłam - dodała szeptem bardziej do siebie niż niego i przekręciła kilka razy pierścionek, który zdobił jej iluzjonistyczną dłoń. - Nie chciałabym ciebie stracić.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Zabolało go to co mówiła i to bardzo. Mocniej niż wszystkie obrażenia jakich doznał podczas swojego długiego życia, a które zostawiły po sobie okropne blizny nie dające zapomnieć o błędach przeszłości. Najbardziej dotknęło go kiedy zaczęła wypominać jego przygody z dziewkami, które nazwała jego byłymi partnerkami. Nie rozumiał jak można pomyśleć coś takiego o zwykłej kurtyzanie, ale może tylko on był na tyle okrutny by myśleć o nich jak o przedmiotach, lub jak to nazwała - zabawkach. Następnie ze zdwojoną siłą uderzyły w niego jej wątpliwości, że mógłby ją potraktować tak samo jak je. Później już miała tylko rację, niemal w każdym mieście mogli wpaść na jedną z tych, którym płacił za bliskość co skończyłoby się tak samo jak ostatnim razem, przy Isambre żałowałby błędów przeszłości i okazywał skruchę, by zaraz ją opuścić na moment, aby poddać się zemście i brutalnie zabić takową kurtyzanę.

- Isa... - Mruknął pod nosem patrząc na nią z goryczą, aby zaraz pokornie spuścić ze skruchą łeb. "I coś narobił stary debilu? Było brać jak dają, a nie bawić się w przyzwoitkę! Jakoś poprzednimi razami ci to nie przeszkadzało" zbeształ sam siebie i jedynie dał jej odejść ze swoich objęć, przyjmując na siebie wszystkie oskarżenia i wyrzuty w milczeniu, bo co innego mógłby zrobić? Kłócić się? Próbować się usprawiedliwić, zasłaniając trudnym dzieciństwem? Jedynie by się jeszcze bardziej pogrążył i wyszedł na nieudacznika.

Także wrócił do ludzkiej postaci. Z początku lekko się zachwiał osłabiony na nogach przez zawroty głowy, ale dość szybko złapał równowagę i się wyprostował nie dając nic po sobie poznać, że jest wykończony długotrwałą przemianą. Spojrzał na nią zmartwiony, ale po chwili poprawił kapelusz na głowie nieco bardziej przechylając rondo by zasłaniało mu połowę twarzy, choć on widział spod brzegu nakrycia głowy wszystko. Zastanawiał się czy do niej nie podejść i jej nie przytulić do siebie nie wypuszczając z objęć, aż nie wyjawi mu wszystkiego co jej leży na sercu. Wiedział, że zawalił i to po całości, dlatego jakby ją objął wyszedłby na bezradnego palanta nie zdającego sobie sprawy z powagi sytuacji.

Odgłos niesiony wiatrem przez las zmusił go do zwrócenia wzroku w kierunku źródła dźwięku, by po chwili dostrzec elfkę targającą za sobą skrzynię. Chciał jej pomóc, ale Isambre go uprzedziła, a nie chcąc pogarszać swojej sytuacji jedynie usiadł pod najbliższym do
rozbitego "pikniku" drzewem. Przycupnął tam z ulgą powstrzymując ciężkie sapnięcie kiedy jego tyłek dotknął ziemi i nasunął bardziej na twarz swój kapelusz zamykając oko. Potrzebował choć chwili odpoczynku, jednakże myśli kłębiące się w jego głowie związane z Isambre i jego gniew na siebie samego nie pozwalały mu skupić się na własnym oddechu i tętnie, by zapaść w coś w rodzaju transu lub medytacji. Nie był to najlepszy sposób na zregenerowanie sił, bo nic nie zastąpi prawdziwego spania, ale w obecnej sytuacji i warunkach coś takiego w zupełności wystarczyło, aby nie paść nieprzytomnym gdzieś po drodze.

- Jeszcze będziesz miała okazję na piknik z nami - burknął bez emocji, jednakże tym razem nie drwił, ani się nie droczył z Miriam złośliwymi tekstami. Nie miał na to humoru i siły. Nie miał też ochoty nic jeść. Słuchał ich jedynie nie wtrącając się w rozmowę, a jedynie krótko odpowiadał jeśli w czasie konwersacji oczekiwano jego odpowiedzi.

Kiedy słońce zaczęło zachodzić nieco już odpoczął i pomógł w sprzątaniu po ich dzikim pikniku i pożegnał się z elfką myśląc, że Isambre będzie ją chciała odprowadzić do domu, a on by niósł tą skrzynię, na której zapewne Chibi by usiadł i udawał, że jedzie konno co denerwowałoby smoka. Tak się jednak nie stało, smoczyca została w miejscu po pożegnaniu przyjaciółki i się do niego odezwała jak zostali sami. Tym razem także nie mógł jej w żaden sposób zatrzymać czy odpowiedzieć, bo zabroniła mu wszystkiego co chciałby teraz powiedzieć.

- Poczekać na ciebie tutaj czy w karczmie? - Spytał starając się nie wyrażać emocji, by gniew - na siebie samego - rozpalający obecnie jego żyły był silniejszy niż smutek ściskający boleśnie serce. Dotarło jednak do niego po chwili, że to głupie pytanie i biorąc skołowanego Chibiego na ręce ze swoim rysunkiem w łapkach, zostawił partnerkę kierując się w ślad za Miriam, choć w pewnym momencie zmartwiony zwierzak zaczął się wyrywać i skamląc nawoływać smoczycę, nie wiedząc czy River jej nie zostawił na pastwę losu, przez co ich wspólna podróż się zakończyła. Gad też nie miał zamiaru tłumaczyć maluchowi, że jedynie uszanował prośbę dziewczyny, chciał jedynie jakoś odreagować nie zwracając nawet uwagi na szeleszczenie gniecionego pergaminu w łapkach futrzaka.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Kiedy wszyscy sobie poszli, Isambre wróciła na polanę, na której pozowała z Riverem i odbyła długi spacer w górę przecinającego ją strumyka. Chciała odetchnąć leśnym, czystym powietrzem, smagana chłodnym wiatrem. Myśli w jej głowie szalały jak opętane, a niektóre wręcz rwały się na zewnątrz. "I co ty sobie myślałaś, dziewczyno? Że wyznając mu miłość, od razu ją przypieczętujesz? Że pójdziecie się kochać, a rano będziecie tą samą parą jaszczurek, tylko wzmocnieni więzią. A może on cię nie chce, bawi się tobą, a ty ulegasz. Zawsze taka nieśmiała przy obcych, teraz budzi się w tobie siła i działasz instynktownie.". Choć głos w jej głowie był denerwujący, smoczyca nie mogła nie przyznać mu racji. Niestety ta sytuacja właśnie tak wyglądała. Ona poczuła się zbyt pewnie i chciała zrobić wszystko, by zyskać jeszcze więcej pewności co do smoka. On natomiast ją odrzucił. Świat dziewczyny legł niemal w gruzach, ale była jeszcze szansa, by to naprawić. Musiała tylko nie wracać do tego, co będzie wyjątkowo trudne, skoro wypaliła Riverowi wszystko co o tym myśli.

W międzyczasie Miriam zwolniła kroku i zostawiając skrzynię w stróżówce przed Akademią, podbiegła do Rivera i łapiąc go za rękę, wciągnęła w jedną z bocznych furtek, prowadzących do parku.
- Wy mężczyźni słabo markujecie emocje - powiedziała, widząc jego zakłopotanie. - Myślisz, że nie widzę jak patrzysz na Isambre, albo ona na ciebie? Znam ją dłużej i wiem, że nigdy tak na nikogo nie patrzyła. Świata po za tobą nie widzi, a teraz ty jesteś tu, a ona sama w lesie. Pokłóciliście się, co? Podczas pikniku byłeś milczący i na uboczu, zero docinek, przymilania się do niej, a taki byłeś skory. Podczas pracy nader często zerkałam znad płótna, widziałam, że was do siebie ciągnie. Nie chcę cię pouczać, nie znamy się tak długo i nie wiem, co między wami zaszło na tamtej łące, ale jeśli chcesz by ona nie wypłakała sobie oczu przez ciebie to wymyśl coś szybko. Ona jest wrażliwsza niż inni, wiem w jakich warunkach dorastała. Nie wszystkie smoki mają chęć niesienia deskrucji, niektóre zachwycają się istnieniem nawet tak małych zwierząt jak mrówki. W niej jest tej miłości i wrażliwości aż nad to. Przemyśl to - dodała, wskazując mu ścieżkę, którą mógł wyjść z parku, a sama odbiła w przeciwną stronę, rzegnając się z Chibim, który najwyraźniej ją polubił.

Później, kiedy park był pusty, czarny kształt śmignął nad miastem i zatrzymał się po jego drugiej stronie, na skalistym wzniesieniu, będącym początkiem masywu górskiego. Istota wylądowała bezszelestnie w jednej z kotlinek, otoczonej stromą skałą i małym wodospadem. Za nim znajdowała się wyryta przez wodę pieczara, w której zwierzę zwinęło się w kulkę i zasnęło, chcąc zapomnieć o wszystkich przykrościach tego dnia. Do miasta zawitało z samego rana, pod postacią czarnowłosej kobiety w butach z króliczym futerkiem. Nie odwzajemniając niczyich skinięć, smoczyca udała się do karczmy i ostrożnie wślizgnęła się do pokoju na piętrze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Chłopak snuł się bez celu po mieście z paskudnym humorem i wzrokiem, gorszym niż ten u bazyliszka. Chciał dobrze, ale niestety wyszło jak zwykle. Przecież to zrozumiałe, że nie skrzywdziłby jej, ani nie porzucił po odbytym stosunku skoro nie chcieli się zabić przy pierwszym spotkaniu. Pamiętał, jak kiedyś zapytał swoją matkę jak się spotkali z jego ojcem i dlaczego jest z takim tyranem. Odpowiedziała mu wtedy, że bardzo często musiała chronić swoje terytorium przed innymi smokami. Atakowały ją ponieważ jej ziemie obfitowały w pożywienie, nigdy nie zostało skalane ludzką stopą, a pod bezpiecznym legowiskiem znajdowały się diamentowe korytarze wypełnione po brzegi bogactwami. Mówiła, że pewnego razu kilku napastników zawiązało między sobą chwilowy sojusz by raz, a porządnie pozbyć się rubinowej smoczycy, która zawzięcie broniła swojego domu. Nie miała jednak szans przeciwko grupie napastników i wtedy pojawił się ojciec Rivera również pragnący przejąć ziemię właścicielce, traf jednak chciał, że zamiast ją zaatakować stanął po stronie rannej i wyczerpanej długotrwałą walką, gdzie po pozbyciu się oponentów nie zamierzał jej dobić. Wtedy właśnie Jednooki dowiedział się od rodzicielki, że gdy para smoków nie skoczy sobie do gardeł - jest sobie pisana.

Chibi cicho skamlał siedząc mu na barkach martwił się o przyjaciela i o pozostawioną w lesie Isambre. Chciałby coś zrobić, aby znów było wszystko dobrze, ale bał się, że tym razem jak zacznie prawić Riverowi morały i go ugryzie, to rozdrażniony gad tym razem się nie powstrzyma, a dodatkowo nie będzie w pobliżu dziewczyny, która obroni malucha i złagodzi gniew partnera. Smok natomiast mamrotał paskudnie pod nosem cały czas wściekły na siebie. Miał wielką ochotę się spić i obić kogoś porządnie po mordzie. Pocieszającym był fakt, że nie miał zamiaru palić połowy dzielnicy i mordować ludzi.

Podniósł wzrok widząc jak w jego stronę zmierza Miriam. Zastanawiał się czy czegoś zapomniała, ale po chwili się okazało, że przyszła go dobić. Całą ją wypowiedź milczał jedynie spuszczając głowę, albo unikając jej spojrzenia. Nie rozumiał, czemu to on był tym złym skoro chciał dobrze dla Isambre, bo zawsze - od kilku dni - chodziło tylko o nią. Powoli zaczynało go denerwować, że to wszystko jego wina i to, że wszyscy wokół go o coś oskarżają, rozumiejąc doskonale innych, ale nie jego samego. W końcu nie wytrzymał i szarpnął ją za kołnierz z furią w oku.
- To co ja mam niby do cholery zrobić! - Warknął bardziej z rozpaczą i bezradnością, niż złością, przez co też jego chwyt był słabszy i bez trudu mogła od niego odejść. Czyli to, że uszanowałem jej prośbę o pozostawieniu jej samej, też było błędną decyzją? Zapytał sam siebie spuszczając głowę, aby nikt nie widział jak w jego oku wzbierają łzy od natłoku emocji, które nie miały jak z niego ujść. To go wnerwiło jeszcze bardziej, ponieważ odkąd opuścił rodziców w ogóle nie płakał. Nie zatrzymywał odchodzącej elfki i ruszył wskazaną przez nią ścieżką do karczmy.

Do pokoju wszedł tylko po to by ułożyć do snu Chibiego i czuwać przy nim aż nie zaśnie. Po tym wziął swoją torbę, chowając pod łóżko mieszek z pieniędzmi i wyszedł do knajpy po alkohol, a z nim ruszył na spacer przez miasto. Nie wrócił do pokoju na noc, pijany zasnął w jakimś zaułku.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Spróbuj spojrzeć na całą tę sytuację oczami Isambre - dodała na koniec elfka, nim odeszła i zostawiła Rivera samego z jego myślami.

Kiedy Isambre wróciła do pokoju nad ranem, w środku było wyjątkowo cicho. Chibi spał w najlepsze na łóżku, zwinięty w małą kulkę. Jego ogon unosił się i opadał w rytm oddechu, a łapki chwytały powietrze, jakby śniło mu się, że próbuje złapać kolorowe motylki. Starając się go nie obudzić, dziewczyna usiadła obok niego na łóżku i opierając brodę na splecionych dłoniach, utkwiła wzrok w oknie. Słońce wstanie lada chwila, a jej partnera nigdzie nie było. Nie widziała go podczas powrotnego lotu, ani podczas pokonywania pieszej drogi do karczmy. Zniknęła też jego torba i kapelusz. Czyżby ją jednak zostawił? Nie... szybko odrzuciła to dziwne uczucie, które zrodziło się w jej głowie. Nie mógłby zostawić malucha na pastwę losu, nawet on nie byłby do tego zdolny. W takim razie poszedł na spacer lub do innej karczmy się napić. Nie ukrywała jednak zdziwienia, że mimo to na nią nie czekał. W głębi serca liczyła na to, że gdy otowrzy drzwi, chłopak zamknie ją w uścisku i wyleje na nią całe wiadro przeprosin. Zupełnie niepotrzebnych w jej mniemaniu, ale on musiał najwyraźniej mieć to za punkt honoru.

Nie mniej nie było go teraz tu i Isambre bardzo to zmartwiło. Nakrywając szatę grubym płaszczem z kapturem, opuściła karczmę i udała się na poszukiwania partnera, mając nadzieję, że nie opuścił jednak Efne. Pierwszą godzinę chodziła w kółko wokół rynku, zaglądając do różnych zaułków i tawernianych zapleczy w nadzieji, że smok gdzieś tam leży pijany. Gdyby go takiego spotkała, nawet nie prawiłaby mu morałów, bo po tym co mu wyznała raczej miał prawo odreagować. I rzeczywiście River się spił. Smoczyca znalazła go po drugiej godzinie poszukiwań, leżącego na strej macie w ciemnym zaułku, na przedmieściach Efne. Zdziwiło ją nawet jak daleko przeszedł w tym stanie. Śmierdział miodem pitnym i piwem, a gdy próbowała go podnieść, wyleciał jej z rąk.

- Może pomóc? - usłyszała za plecami i podskoczyła na widok trzech wysokich drabów o wygolonych głowach i pryszczatych twarzach. Nosili na sobie mundury strażników, lecz były one całe obdrapane i brudne. U ich boków podrygiwały pałki.
- Nie trzeba - odpowiedziała. - Dam sobie radę.
- Oj chyba trzeba - powiedział pierwszy z nich o krzywych zębach, uśmiechając się do niej. - Musiałaś się chyba zgubić, my pomożemy ci znaleźć droge powrotną.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Spał w pozycji półsiedzącej oparty o ścianę pobliskiego budynku ze spuszczoną głową, a krawędź kapelusza zakrywała mu całą twarz. W dłoni wciąż trzymał butelkę z chlupoczącym przy dnie miodem. Nie mógł usnąć bo za dużo myślał, a alkohol pomógł mu przestać się zadręczać nieporozumieniem z Isambre, dlatego nim na dobre udał się w objęcia Morfeusza wspomógł się kilkoma większymi łykami. Obok niego leżała torba, a w niej jeszcze jedna nie otwarta butelka leżąca na pustej sakiewce, z której pieniądze wydał na alkohol, dlatego nie brał całego swojego majątku.

Nie obudził się, kiedy dziewczyna go podniosła i jedynie bezwładnie wypłynął jej z rąk, upuszczając z dłoni na wpół opróżnioną butelkę. Skrzywił się jednak, kiedy uderzył o ziemię, ale nic poza tym. Wciąż leżał nieprzytomny, ale już bez kapelusza zakrywającego mu twarz, gdyż nakrycie głowy wpadło do kałuży dwa kroki od pijanego.

Mężczyźni nic sobie nie robili z odpowiedzi dziewczyny i z uśmiechem na twarzach oraz okropnym błyskiem w oczach pragnęli wykorzystać jej "zabłądzenie" w mieście. Zbliżyli się do niej jakby ją otaczając, wiadomo co mieli zamiar zrobić nieznajomej i nawet nie ukrywali tego. Jeden z nich nawet ją objął i przycisnął do ściany, a pozostali jedynie ubezpieczali, aby ich zdobycz nie uciekła.
- Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką to nawet wrócić do domku na śniadanko. - Mruknął jej do ucha by zaraz zacząć znaczyć jej szyję pocałunkami kierując się w stronę jej ust trzymając ją mocno kiedy zaczęła się wyrywać, a w pewnym momencie zagroził jej nożem aby się uspokoiła i siedziała cicho.

River nie zdawał sobie sprawy z całej sytuacji jaka rozgrywała się przy nim. Jednakże gdy ten krzywozęby miał już zedrzeć ze smoczycy ubranie i zacząć całą zabawę padł nagle na ziemię z przerażeniem i bólem rysującym się na jego paskudnej mordzie. Krzyczał histerycznie jakby go żywcem obdzierano ze skóry i wił się w agonalny sposób na ziemi niemal tocząc pianę z ust jak podczas ataku padaczki.
- Odwalcie się od niej pętaki. - Burknął chłopak na zdezorientowanych skrzydłowych podnosząc się z ziemi patrząc na nich z żądzą mordu w oczach, przez co River może i wydawałby się groźny oraz niebezpieczny, gdyby całego efektu nie psuło chwianie się własnych nogach i upojenie alkoholowe.
- O patrzcie go kaleki menel chce zgrywać bohatera - odezwał się z odrazą jeden z tamtych zapominając o cierpiącym z niewiadomych przyczyn kompanie. Po chwili odwiązał niewielką sakiewkę od pasa i rzucił nim w pijanego. - Bierz to i zjeżdżaj, nie będzie nam ty żaden śmierdziel przeszkadzał. - Dodał i podszedł do Isambre by się nią zająć.
- Coś ty powiedział? - Oko błysnęło gadowi żywym złotem, a całe jego ramię zaczęło płonąć, przez co tortury powodowane za sprawą magii na tym pierwszym znikły. Niestety skubany szybko otrząsnął się z szoku i wstał zamierzając dać kalece nauczkę za przerwanie mu kiedy miał ujrzeć jak piękne ciało ma napotkana dziewczyna. - Zostawcie ją do chol...
Nie skończył ponieważ został uderzony pięścią w twarz przez jednego z nich, przez co wylądował w kałuży gdzie jego kapelusz. Gdyby nie próbował się podnieść na tym by się skończyło, a przez to, że nie zamierzał się poddać dwóch do niego podeszło i zaczęło go bić podczas, gdy trzeci zamierzał jednak skorzystać z okazji, iż napotkali bezbronną dziewoję.

Chłopak bronił się jak mógł, ale jego ataki były niecelne, albo osłabiony przez alkohol zaćmiewający mu umysł, dodatkowo nie chciał im zrobić krzywdy, pamiętając jak Isambre mówiła, że nie chce go więcej widzieć umazanego krwią. Dodatkowo nie miał za bardzo sił przez to, że cały dzień niemal przebywał w smoczej postaci. Jednak za każdym razem co go powalili na ziemię skopanego i poobijanego zawsze się podnosił prosząc ich by zostawili dziewczynę. Ciężko oddychał przez połamane żebro, a jego twarz przy każdym oddechu wykrzywiała się w bólu, to był najgorszy dzień w całym jego życiu bo zranił ukochaną i jeszcze nie był w stanie jej ochronić, o sobie nie wspominając.
Jednak w pewnym momencie kiedy sytuacja zaszłą za daleko walił już wszystko co smoczyca mu wcześniej mówiła, mając także w głębokim poważaniu to co sobie o nim pomyśli.
Znów na jednym użył magii Zła wywołującej okropne wizje w umyśle wroga i powodujących by czuł wszystko co było w nich zawarte. Poczęstował tym tego, który właśnie dobierał się do partnerki gada pozostałym zagrodził drogę by nie mogli pomóc towarzyszowi ani nic zrobić swojej ofierze. Chłopak został otoczony przez pozostałych i uniósł dłoń zaciśniętą w pięść, lecz nim zdążył pierwszy wykonać atak otrzymał serię uderzeń wpierw w twarz, a następnie w brzuch co wywołało odruch wymiotny, jednakże nie powaliło to go tym razem i jednym silnym uderzeniem złamał nos przeciwnikowi odrzucając go od siebie tak, że ten z impetem uderzył plecami w ścianę kamienicy, która się pokruszyła, a on padł na ziemię nieprzytomny. Warcząc wściekle stanął na nim jedną nogą mocno się zapierając i chwycił za rękę, którą wyrwał mocnym szarpnięciem, przez co na ścianę i ziemię rozbryzgała się krew. Nie przejmując się ostatnim chwycił za drugą kończynę, ale został od tyłu zaatakowany kiedy wyciągnął ją jedynie ze stawu. Otumaniony przekręcił się na plecy i dostrzegł zamazany kształt czegoś połyskującego trzymanego w dłoni ostatniego draba. Ostrze wbite w jego pierś odebrało mu dech, ale River nie zamierzał zostać temu dłużny i mocno trzymał w dłoni tego za twarz, coraz bardziej ją ściskając i łamiąc kości twarzoczaszki, aż całkowicie jej nie zmiażdżył.

W głowie mu dudniło, wzrok się zamazywał, a wszystko go niemiłosiernie bolało podniósł się jednak i oderwał resztę kończyn temu, u którego to zaczął, a tego torturowanego magią żywcem podpalił upajając się jego krzykami. Nie dał jednak rady podejść do Isambre słaniając się na nogach i oparł się o ścianę by nie upaść dysząc ciężko. Miał wszystkiego dosyć i chciał jedynie by ktoś go dobił.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Strach przemógł rozsądek i zamiast zmienić się w smoczycę, Isambre stała jak sparaliżowana, poddając się dotykowi oprycha o krzywych zębach. Czuła jego zimne dłonie na szyi i talii, a nawet w okolicach biustu. Kiedy ją pchnął na ścianę, do jej nozdrzy dotarł smród, którym wręcz ociekał. Śmierdział gorzej niż River, ale zdawał się bardziej trzeźwy, przez co kontrolował sytuację. Jego oddech nokautował, a dotyk zimnych ust był odrażający. Isambre próbowała mu się wyrwać, lecz zaraz przy jej gardle znalazł się nóż, a kompani jej adoratora położyli dłonie na pałkach. Bała się krzyknąć, kiedy jego dłoń sięgnęła za szatę, lecz nie poczuła by ją zrywał. Zamiast tego drab rzucił się na ziemię w agonalnym krzyku i przyjął pozycję embriona, mocząc spodnie. Jego towarzysze popatrzyli na siebie pytająco, a zaraz potem spotkało ich nie miłe starcie z jej partnerem.

To co robił im River nie specjalnie obchodziło smoczycę, która oparta o brudną ścianę, nie mogła zareagować. Widziała wszystko kàtem oka, ale na gardle miała pętlę, a kończyny sztywne. Zanim się jednak zorientowała było już po wszystkim. Oprychy leżałe martwe, a smok stał oparty o przeciwległą ścianę. Unikał jej wzroku, chwiał się lekko i wyglądał na wykończonego walką, która w głównej mierze rozegrała się bez użycia rąk.

Widząc w jakim jest stanie, dziewczyna pragnęła się przy nim znaleźć, objąć go, pocałować. Bała się jednak, że mimo tego uczucia między nimi on ją odsunie od siebie, jak zrobił to na tamtej wierzbie. Z tą różnicą, że tam zrobił to w bardziej delikatny i wyrachowany sposób.
Teraz wiesz, co zesłał ci los. Nie możesz się wycofać. rozległo się w jej głowie i Isambre rzuciła się Riverowi na szyję ze łzami w oczach.

- Odwołuję tamto - powiedziała łamiącym się głosem. - Nie mam serca zmuszać cię do zmian. Jeśli chcesz bądź takim, jakim się urodziłeś. Przyzwyczaję się, w końcu będę miała na to kilka tysięcy lat, prawda? - zapytała, mając nadzieję że odpowiedź którą udzieli River rozwieje jej niepewność co do tego, czy gad chce z nią spędzić wieczność.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Opierając się o ścianę dla zachowania równowagi walczył z sobą, aby nie stracić przytomności. Cały zamazany świat mu wirował i czuł jak z rany spływa mu na brzuch krew. Uniósł drżącą brudną od juchy, która zapłonęła i przyłożył ją do miejsca gdzie został ugodzony nożem, aby przypalić to miejsce i zatamować krwawienie. Przynajmniej z tym mógł sobie poradzić, bo całą resztę mógł zaleczyć jedynie czas.

Coś nim nagle szarpnęło i zaczynało go cisnąć powodując ból w poobijanym ciele. Po chwili uderzył w niego znajomy zapach i zrozumiał, że został objęty przez smoczycę. Nie czuł jej łez moczących jego ubranie, ponieważ był już i tak przemoczony od krwi i upadku do kałuży nie wiadomo czego, gdzie wciąż leżał jego kapelusz. Skrzywił się jak się do niego przytuliła i cicho zawarczał, ale przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej nie zwracając uwagi na przyprawiający o mdłości ból. Należało mu się przez to, że ją skrzywdził chcąc temu zapobiegnąć, kiedy byli na wierzbie. Wtulił się mocno do niej samemu roniąc łzy żałośnie.

- Isa... - Mruknął jakby z niedowierzaniem, że to ona. - Przepraszam - wydyszał z trudem krzywiąc się przy każdym oddechu. Może to co go dzisiaj spotkało nie było gorsze od tego co mu na co dzień fundował ojciec, ale wtedy był młody, a jego kości jeszcze nie tak wytrzymałe i bardziej elastyczne, ale przez lata twardniały i teraz nawet takie zwykłe pobicie było dla niego porównywalne z brutalnymi naukami gada, który uczył go okrucieństwa i nienawiści do wszystkiego co się rusza.

Zachwiał się przez moment tracąc świadomość na ułamek sekundy przez co całym swój ciężar przeniósł na dziewczynę, ale szybko się ocknął nie pozwalając im się obalić.

- Nie odwołuj... To wszystko moja wina, ale... Chciałbym byś była zawsze szczęśliwa. Im bardziej się jednak staram... Tym bardziej cię ranię - Wyszlochał wtulając się w nią mocniej, chowając twarz w jej ubraniu. - Nie chcę cię stracić, bo nie wiem... Co bym bez ciebie zrobił... Dla ciebie wyrżnąłbym w pień cały świat, nie zważając... Czy zabijam swoich przyjaciół. Zasługujesz na kogoś lepszego niż... Cuchnący krwią i spalenizną pijany kaleka. - Nigdy nie lubił tego słowa, które działało na niego jak płachta na byka, ale taka była prawda, był jedynie tysiącletnim kaleką potrafiącym jedynie pić i zabijać. - Wszystko mnie boli... Ale to nic w porównaniu z tym co czułem kiedy cię wtedy odrzuciłem, choć tego nie chciałem. - Gubił się we własnych myślach nie wiedząc już nawet do czego zmierza w tym swoim całym bełkocie. - Chciałbym aby to były miliony lat nie tylko tysiące... By Chibi był szczęśliwy jak przy tobie... Byś mogła matkować nie tylko jemu, ale też naszemu potomkowi... Chciałbym stworzyć z tobą to czego ja nigdy nie miałem - prawdziwą rodzinę... - Puścił ją I starając się dumnie wyprostować i utrzymać na nogach spojrzał na nią poważnie spuchniętym od płaczu okiem. - Ale musisz mnie tu zostawić... Inaczej strażnicy wrzucą do celi naszą dwójkę... - Zamrugał kilka razy bo znów mu się zrobiło ciemno przed okiem, a po tym osunął się po ścianie ciężko padając tyłkiem na ziemi. - Wiedziałem, że tak będzie, ale bałem się... Że cię skrzywdzą bardziej niż ja...

Słońce wychodziło coraz bardziej zza horyzontu oświetlając swoimi promieniami to co się stało w zaułku, czyniąc doskonale widocznym dla zwykłego człowieka. Kwestią czasu było pojawienie się jakiegoś przechodnia, który tu zajrzy, a po tym w panice pobiegnie po strażników. Smok nie miał siły stać na własnych nogach, a co dopiero stąd odejść, mógł za to chwilę odpocząć nim ktoś zobaczy tę masakrę. Nie przychodziło mu do głowy inne rozwiązanie, alby uchronić ukochaną przed konsekwencjami jego działania, ale był dumny z tego co zrobił, bo mógł obronić smoczycę nawet pijany.

- Kocham cię... - Mruknął znów roniąc łzy starając się pozostać przytomnym do nadejścia jakiegoś przechodnia.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości