Kryształowe Jezioro[Nad brzegiem jeziora] Bijąc się z myślami...

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie lubię jak mi się pomaga bo zawsze powodem jest to, że jestem tylko słabym, niedołężnym kaleką. - Mruknął z nieprzyjemnym grymasem, wpatrując się tępo przed siebie pochłaniany z każdą sekundą myślami na ten temat. Szybko pokręcił głową wyrywając się z tego niebezpiecznego dla jego otoczenia stanu. - Ale niech będzie, jeśli przez to masz być szczęśliwsza to postaram się w takich momentach zapomnieć o swojej dumie. - Dodał bardziej czule.

Podziękował jej za pomoc w przewieszenie torby przez ramię, choć według niego była to niepotrzebna pomoc, ale nic nie mówił, aby nie sprawiać jej przykrości i kiwnął głową na jej słowach o natychmiastowej podróży. Ucieszyło go to w duchu z początku, bo obawiał się konsekwencji jakie mogą ich spotkać jeśli jednak karczmarz wszystko pamiętał, co było mało prawdopodobnym, ale i takie przypadki się zdarzały. Później jednak zadrżał z obawą, a jego mina ponownie zrzedła, gdy usłyszał o rozprostowaniu skrzydeł i przybraniu prawdziwej postaci. Nie miał zamiaru się jednak wymigiwać, czy ukrywać bo nie dość, że wyszedłby na tchórza to jeszcze potwierdziłby słowa smoczycy, gdy porównała go do dziecka. Pogłaskał malucha w torbie i ruszył pierwszy, aby otworzyć i przytrzymać jej drzwi.

Schodząc za nią po schodach rozejrzał się po przybytku, zawieszając na dłużej wzrok w miejscu gdzie zostawił nieprzytomnego karczmarza przed swoim pójściem na spacer. Zastanawiał się czy grubasek sam się podniósł i zdezorientowany poszedł spać do swojego łóżka, czy ktoś go tam zaniósł. Z reszta mało obchodziło go co się stało z właścicielem o nieprzyzwoitych myślach, według Rivera należało mu się. Skrzywił się jednak kiedy pomyślał, że mógł mu przy okazji odebrać pieniądze jakie wcześniej zapłacili za posiłek i nocleg, ale było już za późno, no i Isambre mogłaby to zobaczyć, a nie wiedział jaką reakcję by to u niej wywołało. Chwilę się zastanawiał nie zauważając, że ona już wychodzi z karczmy, a kiedy w końcu wrócił myślami do rzeczywistości, ujrzał znikającą za drzwiami dziewczynę.

Westchnął ciężko i poszedł za nią z dłonią głaszczącą lekko wystawiony z torby łepek Chibiego, któremu niemiłosiernie burczało w brzuchu. River nic sobie jednak z tego nie robił i szedł u boku towarzyszki, aby opuścić miasto i ruszyć przez góry niesieni powietrznymi prądami. Maluch kilkakrotnie zaczepiał chłopaka, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, lecz gad nie dał się sprowokować. Zwierzak trącał pyszczkiem jego rękę, lizał, lekko pociągał łapką za jego płaszcz jak dziecko, ale nic to nie dawało dopóki nie zaczął skamleć. Na nieszczęście dla niego przekroczyło to granice tolerancji gada, który z niemałą irytacją łupnął na stworka świecącym niebezpiecznie okiem.

- Zjesz jak będziemy już na miejscu, nie mam zamiaru kąpać się w jakimś cholernym jeziorze tylko przez to, że zarzygałeś mi grzbiet! - Warknął wnerwiony na malucha trochę za głośno, co wszyscy co byli wtedy już na ulicy się za nimi obejrzeli. Maluch się poważnie przeraził i z piskiem schował się w torbie, gdzie się skulił i drżał, mając nadzieję, że skończy się jedynie na podniesionym głosie swojego pana. Przez zmienne zachowania towarzysza i niekiedy jego troskę wobec malucha, Chibi zapominał, że smok nie traktuje go jako przyjaciela, tylko jako podwładnego lub coś w tym rodzaju. Nie mówiąc już o tym, że stworek głupiał nie wiedząc jak powinien traktować chłopaka i jak przy nim zachowywać, by uniknąć bolesnych kar.

Zdenerwowany rozejrzał się po przypatrujących mu się mieszkańcach Kryształowego Królestwa, ale zdusił w sobie niemiły komentarz jaki cisnął mu się na język, po tym spojrzał na Isambre i chwytając ją za rękę poprowadził do bram czym prędzej. Tak jeszcze bardziej odeszli od miasta by bez żadnych świadków móc się zmienić. River nieco ochłonął podczas tej drogi, ale i tak zrzucił z ramienia torbę, jakby były w niej same ubrania, a nie żywe stworzenie, które ciągle dawało o sobie znać cichym, przerażonym szlochem i burczącym brzuchem, którego nie mógł opanować.

- Miejmy to już za sobą. - Westchnął rozdrażniony i odchodząc kawałek od dziewczyny jego postać zniknęła w czarnych obłokach duszącego dymu cuchnącego spalenizną i siarką, tak jakby aura chłopaka całkowicie go pochłonęła zakrywając sobą postać Rivera. Jednakże zaraz po chwili stał przed Isambre czarno-czerwony gad wyglądający jak chodzący wulkan poruszający się na trzech łapach, którego łuski na grzbiecie przypominały skałę wulkaniczną. Prawie dwa razy wyższy od konia, choć i tak mały jak na smoka. Usiadł na ziemi nie chcąc obciążać lewej ręki i patrzył na dziewczynę, przygotowując się już psychicznie na docinki z jej strony na temat swoich rozmiarów. W między czasie wziął torbę i zaczepił ją o kolce wyrastające z jego kręgosłupa by w locie nie spadła.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- To żaden wstyd, poprosić o pomoc - dodała na odchodnym, zanim pochłąnęło ją miasto. - Czemu wy, mężczyźni macie z tym problem.
Kierując kroki w stronę bramy, Isambre po raz ostatni cieszyła oczy widokiem Kryształowego Królestwa i przepięknej, kolorowej, elfiej architektury. Choć sama nie przepadała za przepychem, lubiła go oglądać, bo idące z nim piękno zawsze było warte oglądania. Stawiając małe kroki, Isambre kilka razy zatrzymała się przy zdobionych kamienicach i podziwiała kunszt ich wykończenia. Innym razem pozwoliła sobie usiąść na kamiennym murku, na ściankach którego znajdowały się kolorowe murale, wykonane z największą starannością. Nad nimi stały małe rzeźby ptaków lub smoków, przykuwające oczy swoimi złotymi dodatkami. Smoczyca długo nie mogła oderwać od nich wzroku, acz z zamyślenia wyrwał ją uścisk dłoni, po którym zorientowała się, że jest niemal ciągnięta w stronę. Riverowi najwyraźniej zależało już na opuszczeniu miasta.

Na zewnątrz skręcili w las, pełen wysokich dębów i klonów, gdzieniegdzie przetykanych brzozami i bukami. Zieleń mieszała się tu z żółcią i brązem, a nad wszystkim czuwał blask słońca i błękit bezchmurnego nieba. Pierwsze kwiatki wyginały się w przeróżne strony, chcą wyłapać jak najwięcej ciepłych promieni.

- W Efne kupię ci jabłko - powiedziała, równając się z Riverem i głaszcząc Chibiego między różkami. Maluch, choć był rozrabiaką, sprawiał, że w Isambre budziły się instynkty opiekuńcze, tak pogardzane wśród smoków. Skrzydlate jaszczury gardziły innymi rasami, uważały się za prawowitych władców świata, co budziło obustronną nie chęć ze strony ludzi, najmłodszych istot i czarodziejów, jednych z pierwszych, którzy zasiedlili Alaranię. Ale niestety takie były fakty.
- Albo dwa - dodała, powstrzymując uśmieszek na słowa Rivera o zapaskudzeniu mu karku. Dziewczyna nie sądziła, że stworek byłby do tego aż tak zdolny lub, aż tak złośliwy. W końcu nie wiedziała nic o nim, po za tym, że lubi owoce, bawić się ze wszystkim dookoła i dokuczać smokowi, który wściekał się za to i tracił panowanie.

Później przyszedł czas na przemianę, co pierwsze uczynił River, upewniając się, że są już dość daleko od miasta. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał młody chłopak o czarnej czuprynie, w płaszczu i nowym, skórzanym kapeluszu, czaił się wulkaniczny smok, o grubej skórze, najeżonym kolcami łbem i skrzydłach, przypominających łunę pożaru. Puszczając dym z nozdrzy, pokręcił głową i machnął na próbę skrzydłami, odsłaniając trzy z czterech kończyn.
Biedactwo, pomyślała Isambre, starając się skupić wzrok na jego postaci.
- Jako smok też jesteś przystojny - rzuciła z uśmiechem, podeszła bliżej i pogładziła Rivera po boku, uważając, by nie sparzyć się o ogniste żyły, pokrywające przestrzeń między łuskami.

Następnie odeszła kilka kroków i ruchem, którym zazwyczaj ludzkie kobiety zrzucają suknie, ona zrzuciła iluzjonistyczny płaszcz. Jej ciało zasłoniła mleczna mgła, z której wyłoniły się kolejno kończyny, długi, zakonczony hakiem ogon oraz tłów, z silnymi skrzydłami o granatowej błonie. Na końcu zmaterializowala się głowa najeżona kilkoma, długimi kolcami w kolorze srebra. Całość jednak prezentowała się dość przyjemnie.

Isambre była nieco mniejsza od Rivera, szczególnie wzrostowo, ale na długość mogła z nim konkurować, dzięki ogonowi. Już dawno podejrzewała, że chłopak jest silnym i potężnym smokiem, ale nie wyobrażała sobie spotkać kogoś o podobnej aparycji. Uśmiechnęła się do niego, ukazując szereg białych kłów, a potem wzbiła się w powietrze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nie ukrywał zaskoczenia spowodowanego brakiem komentarza na temat jego wielkości. Nie wiedział czemu dziewczyna pominęła ten fakt, ale cieszył się, że przynajmniej nie został wyśmiany przez co mógł się uspokoić by nie lecieć rozdrażnionym. Nie chciał być zły w obecności smoczycy, bo nie chciał jej przez przypadek zranić nieprzemyślanymi słowami czy do siebie zrazić.

- Oj już nie przesadzaj. - Uśmiechnął się lekko pochylając ku niej swój łeb i lekko ją nim trącił kiedy gładziła go po boku. Mimo grubych i twardych łusek doskonale czuł jej kojący dotyk, przez który przymknął na moment oko i omal nie zaczął mruczeć z przyjemności.

Na szczęście nie trwało to długo, bo zaraz Isambre odeszła by samej też przybrać prawdziwą postać. Nie odrywał od niej wzroku, a nawet wyrwało mu się z pyska głośne westchnienie kiedy wykonała ruch jakby się rozbierała, a chwilę po tym znikając za gęstą mgłą by zaraz mu się ukazać w smoczej formie. Widząc jej nietypowy, a zarazem piękny w swej prostocie wygląd otworzył szerzej oko i lekko rozdziawił pysk, zachwycony nią. Z początku nie zwrócił uwagi na to, iż jest od niego mniejsza, co świadczyło o tym, że niepotrzebnie się obawiał wyśmiania z jej strony.

- ...Przepiękna. - Pomyślał na głos, a na jego słowa z torby przyczepionej do grzbietu wyjrzał zaciekawiony Chibi. Mruknął na głos z radością coś co brzmiało jak "Wow" pełne zachwytu, ale kiedy Isambre wystartowała przypomniał sobie co go zaraz będzie czekać, przez co jego pyszczek wykrzywił się w niezdrowym grymasie jakby maluch miał mdłości i schował się z powrotem w swoim schronieniu.

Gad się lekko uśmiechnął patrząc z jaką radością ona wzbija się w powietrze gdzie tańczy lekko niczym motyl. Znów odetchnął głęboko i rozpościerając potężne jak on sam skrzydła uniósł się w powietrze. Może bez gracji jaka towarzyszyła jej startowi, ale on wcale nie musiał się starać o to by być pięknym i podziwianym, on chciał jedynie wzbudzać strach i respekt swoją postacią. Leciał spokojnie, nawet ociężale bez żadnych powietrznych popisów, ale nie oznaczało to, że smok taki był. Uwielbiał latać, a w młodym wieku popisywał się akrobacjami, które nawet kilku tysiącletnim, bardziej doświadczonym jaszczurom sprawiały trudności. Wszystko było zasługą okrutnej nauki latania jakiej doświadczył ze strony ojca, ale dzięki niej był świetnym lotnikiem, czego nie pokazywał póki sytuacja tego nie wymagała. Bardzo często zwodził swoim ociężałym i niezdarnym lotem wrogów, by w mgnieniu oka ich pokonać czy pożreć kiedy tylko stracili czujność. River nie bał się uciekania do podstępów.

Dołączył w powietrzu do smoczycy, pod którą przeleciał leniwie, a następnie polizał ją lekko po policzku z łobuzerskim uśmiechem, po czym ruszył przed siebie wyszukując powietrznych prądów, by nie musieć tracić na starcie energii przez machanie skrzydłami. Wolał ją zachować na później, kiedy znajdą się nad szczytami gór.

- Isambre to twoje prawdziwe imię? - Spytał warczącym tonem rozbrzmiewającym jakby delikatnym echem. Nie syczał przy wymawianiu "s" lub "z" co nieraz charakteryzowało smoki. Choć jego głos był groźny, River był łagodny, a nawet w jego tonie wyłapać można było czułość. Chciał z nią spędzić wieczność, może nawet doczekać się smocząt, ale nie zamierzał jej do niczego zmuszać, a ty bardzie się spieszyć. Po pierwsze znali się zaledwie jeden dzień, a po drugie wątpił, aby chciała z przy nim pozostać na wieki biorąc pod uwagę jego charakter i wybuchowość.

Kiedy lecieli co jakiś czas Chibi wystawiał łepek, by zażyć świeżego powietrza. Nie wyglądał na zdrowego co objawiało się położonymi po sobie uszkami, osowieniem i lekko otwartym pyszczkiem wystawionym różowym języczkiem. Było mu niedobrze, ale z powodu pustego żołądka nie mógł zwrócić jego zawartości.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre odpowiedziała na gest smoka miłym uśmiechem, po czym machnęła skrzydłami, przetoczyła się w powietrzu nad nim, jednocześnie wyginając grzbiet i liżąc go po karku. Później dołączyła do niego w tunelu ciepłego powietrza, który miał ich ponieść do samych gór. Obecność chłopaka bardzo ją cieszyła, w końcu miała kogoś z kim mogła porozmawiać i kogoś, kto ją wysłucha, gdyby miała problem. O ile River naprawdę chciał z nią zostać. Słowa smoka cały czas odbijały się echem w jej głowie i Isambre nie wiedziała, jak przestawić się na tę nowy styl życia. On chciał ją uszczęśliwić, a ona pragnęła mu to umożliwić.

- Prawdziwe - odpowiedziała, lekko zaskoczona tym pytaniem. W końcu była z nim kompletnie szczera, więc pytanie jej towarzysza nieco ją zasmuciło, jakby coś sugerował lub był nieufny. Jednak nie zamierzała tego pokazywać, by nie doprowadzić do kolejnej niezręcznej sytuacji, która i tak była już między nimi dość napięta. Najpierw śniadanie, potem pocałunek, przystopowanie, opatrywanie ręki. A teraz to.

- Dlaczego pytasz? - zapytała, podlatując bliżej chłopaka, lecz widok osłabionego stworka, wychylającego się z torby, szybko przykuł jej uwagę.
- Chibi chyba źle się czuje - powiedziała, zniżając lot. - Może się zatrzymajmy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Po ciele przeszedł mu dreszcz kiedy to zrobiła co spowodowało chwilową dekoncentrację i obniżenie lotu przez gada, ale szybko odzyskał kontrolę nad sytuacją. Spojrzał w jej stronę i się uśmiechnął czule. Nie mógł jeszcze mówić o wielkiej miłości do niej bo ledwo ją znał, ale nie mógł ukryć, że przyjemność sprawiała mu jej obecność, a jeszcze ciężej było gadowi zatuszować, iż smoczyca go pociąga w każdy możliwy sposób. Nie myślał może jeszcze o założeniu z nią rodziny i zostania w jednym miejscu, ale na pewno nie myślał też już o samotnych podróżach mając za jedynego towarzysza Chibiego, pomijając już przypadkowe osoby, które napotkał jak dotąd na swej drodze.

- Nie zrozum mnie źle, po prostu byłem ciekaw czy nie nadałaś sobie jakiegoś innego imienia niż własne przez obcowanie między ludźmi. - Wyjaśnił ze skruchą dostrzegając, że jego pytanie zasmuciło Isambre. - Ja zmieniłem swoje po pewnym incydencie, który nie należy do najmilszych wspomnień. - Kontynuował nie zdradzając przy tym nic ważnego, nie chciał o tym mówić i nie było to spowodowane dumą. Uwięzienie przez maga i bycie poddawanym jego badaniom, by stać się najsilniejszym czarnoksiężnikiem na świecie nie było dla niego niczym przyjemnym, a pomimo upływu setek lat wciąż napawało to smoka lękiem. - Kiedyś ojciec mi powiedział, że jeśli zna się imię i istotę czy to przedmiotu, czy żywego stworzenia ma się nad nim władzę. Myślałem, że to tylko takie czcze gadanie, ale po dziś dzień nie jestem pewien czy nie zawierają ziarna prawdy, dlatego po obudzeniu się ze snu nadałem sobie nowe imię, wolę dmuchać na zimne. - Wyjaśnił zastanawiając się czy powinien zdradzić jej jak naprawdę się nazywa. Po tym co powiedział właśnie dziewczynie oznaczało by to, że jej ufa, na tym w końcu opierały się związki z tego co zauważył. - Odkąd się wyklułem, a po tym podróżowałem nim zapałem w Sen mówiono mi Allanir.

Nie wiedział jak ona to przyjmie, obawiał się, że może być na niego zła, albo poczuć się oszukana, że od razu nie wyjawił swojego prawdziwego imienia, ale River mimo wszystko wolał pozostawać ostrożny zwłaszcza, że gdy się przedstawiał nie wiedział nic o jej intencjach i ogólnie o dziewczynie. Słysząc słowa towarzyszki zdziwił się lekko, a po tym obracając łeb w bok zerknął na "zielonego" od mdłości malucha. W obawie o czystość swoich łusek bez żadnego słowa począł zniżać lot wraz z Isambre by wylądować na skalnej półce między szczytami gór. Wylądował miękko na ziemi, a Chibi jak najszybciej wygramolił się z torby spadając ze smoka, a następnie pobiegł między skały zwracając treść żołądkową. Gad się przeciągnął mocno wyginając jak kot swoje ciało w łuk i czekał na zwierzaka zerkając na smoczycę.

- Nie lubi latać. - Odparł prosto z mostu. - Można powiedzieć, że cierpi na coś w rodzaju choroby morskiej, ale związane jest to z lataniem, a nie z rejsem po bezkresnych wodach. - Zadrżał z odrazą na samą myśl, dając do zrozumienia, że on sam źle znosi podróże statkami na otwartym oceanie, na którym nigdzie nie widać stałego lądu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie widziałam potrzeby, by to robić - odpowiedziała, machając co jakiś czas skrzydłami. Prąd, w którym podróżowali często skręcał lub zatracał swoją moc, więc oba smoki musiały dopomagać mu własną siłą mięśni, by kompletnie nie opaść w dół. Oczywiście Riverowi szło w tym sprawniej, był nieco większy, a ruchy skrzydeł był potężne, mogące złamać nie jeden kark. Nie to co jej, miarowe, acz zdecydowane, by tylko utrzymać pozycję. Nie mniej cieszyła się z tego, że River nie komentuje i powstrzymuje się od uwag. Chyba naprawdę mu zależało, by zyskać w jej oczach, co bardzo jej schlebiało i powodowało, że dziewczyna lekko głupiała. Jak przed chwilą.

- Nawet między ludźmi byłam Isambrą i nigdy nie przedstawiałam się inaczej. Ojciec powtarzał mi, że jedyny błąd jaki mogę popełnić to wstydzić się swoich korzeni i imienia, bo jest to gwałt na własnej naturze. W końcu każde żywe stworzenie ma po urodzeniu nadane imię przez rodziców. Każde, nawet zwykły jeleń. Dlaczego więc się tego wstydzić? Ty zmieniłeś po tragicznych dla siebie wydarzeniach, rozumiem i nie chcę drążyć, ale skoro to zrobiłeś to przepraszam, ale okazałeś słabość. Uległeś strachowi, który zasiał w tobie ten ktoś. W takich chwilach najlepiej pokazać światu, że umiesz się podnieść. To czy imię istoty prowadzi do kontroli nad nią zależy tylko od istoty, czy pozwoli sobie na to. Co jak co, ale my smoki powinniśmi o tym dobrze wiedzieć. Jesteśmy najstarszą rasą, którą ciężko kontrolować. Sami nawet tego nie potrafimy, więc nie pozwalajmy innym.

- Ładne - odpowiedziała, liżąc jego policzek, jak on wcześniej jej. - Ale dla mnie już zawsze będziesz "Riverem". Poznałam cię pod tym imieniem i pod takim chcę cię dalej poznawać. Bo kto wie, czy Allanir nie będzie inny.

Później Isambre złożyła skrzydła i spikowała w dół, za towarzyszem, lądując na skalnej półce. Nie było tu za dużo miejsca, jak dla dwóch gadów, ale dziewczyna nie zamierzała korzystać z iluzji do tak błachych spraw, dlatego przysiadła bliżej chłopaka, niemal się do niego tuląc, by znaleźć oparcie dla łap.
- Może poleci teraz ze mną? - zaproponowała smoczyca. - Wezmę go w łapy, obniżymy nieco lot. W końcu góry pokonamy w godzinę, najwyżej dwie. Niech pooddycha trochę świeżym powietrzem, a nie tym nagrzanym z prądów, co?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nigdy się niczego nie wstydziłem czy karygodnych czynów, czy swojej przeszłości, czy tego kim jestem. - Poprawił ją wyciągnąć z tego błędu. - Ale masz rację, źródłem mojej zmiany imienia był strach i nieufność. - Przyznał bez zawahania, nie chciał jej oszukiwać, więc nie zamierzał mydlić jej oczu, tym że niczego się nie boi. - Będę zaszczycony jeśli wciąż będziesz mi mówić River. - Od razu się rozchmurzył. Znów musiałby jej przyznać rację, ponieważ Allanir siał spustoszenie wszędzie gdzie się pojawił mszcząc się za krzywdy jakich doświadczył. Za to River chciał jedynie świętego spokoju oraz zneutralizowanie wrogości innych ras wobec smoków, co za tym szło chciał się zmienić, być lepszym człowiekiem i szczęśliwszym gadem. Wiedział, że to ciężkie do spełnienia marzenie, jak nie niewykonalne, ale nie zamierzał się poddawać na starcie. Gdyby mu się to udało dużo by zyskał i nie tylko on ale i inne jaszczury, ewentualnie zginie próbując, ale wiedział, że kiedyś się to komuś uda.

Przytulił ją do siebie obejmując delikatnie ręką, ale na tyle mocno by nie pozwolić jej spaść. Umiała latać, więc nic by jej się nie stało, ale i tak wolałby do tego nie dopuścić, albo spaść razem z nią. Przymknął oko oddychając spokoje, upajając się przy tym jej cudownym zapachem i ciesząc jej bliskością.

- Jak uważasz - mruknął łagodnie, chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Nie chciał jednak zwiększać muru między nimi i nieco się odsunął od smoczycy by uszanować to co powiedziała mu przed pójściem spać.

Odwrócił wzrok w stronę malucha słysząc, że do nich wraca. Był osłabiony i zataczał się idąc smętnie na tylnych łapkach, zaraz jednak padł na ziemię przy gadach, nie czując się dobrze w tych warunkach. River westchnął ciężko widząc jak maluch się męczy, ale nic nie mógł zrobić... No jedynie zostawić stwora samemu sobie, ale wątpił aby Chibi się z tym pogodził i posłusznie zostałby w lesie, nie szukając smoka.

- Sam jesteś sobie winien. - Burknął chłodno do zwierzaka. Nie był już mały i umiał myśleć, chłopak nie mógł pojąć jego dziecięcej lekkomyślności, która go jedynie irytowała. Nie widział w tym, że zachowuje się dokładnie jak własny ojciec, nie okazując mu nic innego niż obojętność, albo wrogość. - Jesteś już duży, więc weź się w garść i zmężniej w końcu. - Dodał marszcząc nos i nieznacznie obnażając kły. Wiele razy latał z chłopakiem, zawsze kończyło się tak samo, dlatego powinien się przyzwyczaić już.

Maluch spojrzał smutno na zdenerwowanego gada i z trudem się podniósł z ziemi, mimo że słaniał się na nogach przez zawroty głowy jakie powodowało ciężkie powietrze na tej wysokości. Jednakże nawet nie zaskamlał starając się posłusznie spełnić żądanie swojego właściciela i podszedł do Isambre z położonymi po sobie uszkami, bo usłyszał, że to ona teraz będzie go mieć podczas dalszego lotu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdy silne ramię smoka przyciągnęło ją do niego, Isambre na moment zamarła i zamknęła oczy, chcąc nie stracić ani sekundy z tej doniosłej chwili. Bliskość Rivera dawała jej poczucie bezpieczeństwa, którego w ostatnich dniach nie mogła doświadczyć. Atak na gniazdo jej rodziców bardzo ją zasmucił i jednocześnie zdziwił, w końcu jaskinia należała do jednych z najwyższych. Nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zakradał. Za duże niebezpieczeństwo. Nie mniej ktoś spróbował i smoczyca obawiała się, że jeśli sama zamieszka w jednym miejscu i doczeka się smocząt to historia się powtórzy. A ona nie chciała żyć w strachu o przyszłe dnie. Może dlatego tak bardzo ciągnęło ją do Rivera. Jego siła, pewność siebie, do tego troska z jaką do niej podchodził. No i nie był brzydki. W naturalnej, jak i ludzkiej postaci. Miała swój ideał, który mimo wszystko trzeba było jeszcze okiełznać, bo choć wybuchowy temperament jest wśród smoków standardem, River inaczej postrzegał świat niż ona i Isambre chciała mu pokazać, że zgrywanie zimnokrwistych jaszczurek, jak mawiali na nich ludzie nie wyjdzie reputacji smoków na dobre. Tylko im zaszkodzi.

- Chodź malutki - mruknęła dziewczyna, zamykając delikatnie Chibiego w łapach i gdy ten oswoił się, znajdując wygodną pozycję, smoczyca poderwała się do lotu i spikowała w stronę lasu i podnóża gór, gdzie powietrze było rzeźkie i w żaden sposób nie mogło zaszkodzić maluchowi. Będąc tak nisko, że niemal zawadzała o wierzchołki drzew, Isambre pozwalała sobie na skromne slalomy i małe akrobacje, ku ucieszy stworka, któremu się polepszyło i za pewne ku uśmiechu Rivera, który cały czas pewnie ich obserwował z nieco wyższego pułapu. Isambre lubiła gdy na nią patrzył i wchodził w zakłopotanie gdy robił to, w swoim mniemaiu, za długo. Wcale nie uważała go za natręta, czy pierwszego lepszego mężczyznę, który ślini się na widok kobiety. I choć wypaliła mu prosto w twarz, że woli zaczekać, nie przeszkadzały jej jego ukradkowe spojrzenia, czy pocałunki, którymi się zaczęli wymieniać. W końcu tworzyli jakiś zalążek poważnego związku.

Nagle w oddali zamajaczyły mury Efne, ludzkiego miasta będącego kolebką sztuki w Alaranii. To stąd pochodzili wszyscy, wielscy artyści, których prace do dziś zdobią m.in królewskie dwory, a równie dobre kopie miejskie ulice i budynki. Właśnie tam teraz zmierzali, choć nie był to główny cel podróży. Główny nigdy nie istniał. Isambre podróżowała od wioski do wioski, czasem drogę, którą na skrzydłach pokonywałaby w kilka godzin, pokonywała w kilka dni pieszo, chcąc dobrze zwiedzić zakątki tego pięknego kontynentu.

- Lądujemy - zakomunikowała, składając skrzydła i zatrzymując się na małej, leśnej polance, otoczonej wysokimi brzozami i bukami. Chibi, który już z wysoka upatrzył jagody, od razu w nich zniknął, napełniając pusty brzuszek. Tymczasem ona zwinęła się w kłębek, podkulając ogon i koncentrując się na magii, by przybrać milsze dla ludzkiego oka ciało.

Chwilę później nie była już czarną smoczycą o ciemno-fioletowych skrzydłach tylko znów niewysoką, czarnowłosą dziewczyną o zielonych oczach w długiej szacie, pończosze na prawej nodze i w butach z króliczyk futerkiem wokół kostek. Z gracją księżniczki, usiadła na pieńku i oczekując Rivera, zaczęła zawiazywać warkocze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River nie miał pojęcia o tym co planowała wobec niego smoczyca. Jego zachowanie i postępowanie wynikało z tego co przeżył i jak został wychowany. Nie zdawał sobie sprawy, że większy wpływ wywarły na jego życie nauki znienawidzonego ojca, niż troskliwa i bezstresowa edukacja ze strony swojej nadopiekuńczej matki, która wszczynała awantury za każdym razem kiedy onyksowy opiekun doprowadzał małego Rivera do nieprzytomności podczas uczenia go podstawowych umiejętności. Czule przytulił Isambre bardziej do siebie, zrobiłby dla niej wszystko, sam niczego nie oczekując od niej. Jedynie tego by przy nim była, ponieważ w jej towarzystwie nie był już samotny, a przede wszystkim coś do niej czuł i chciał z nią być do końca swoich dni.

Kiedy ponownie polecieli smok trzymający się wyżej obserwował otoczenie by w porę dostrzec zagrożenie. Inną kwestią było, iż w trakcie tego na dłużej zawieszał wzrok na czarnołuskiej towarzyszce, a widząc jej wariacje na surowym przez skupienie pysku pojawił się łagodny uśmiech pełen czułości. Popisy smoczycy obudziły w Jednookim dziecko, którego mała cząstka wciąż w nim tkwiła. Gad potężnymi machnięciami swoich skrzydeł bez żadnego trudu zaczął się wzbijać coraz wyżej w pionowej pozycji, mając w poważaniu opór powietrza, który bardziej podporządkowywał się jemu niż on żywiołowi. Długo nie trwało jak smok zniknął za warstwą chmur, by tam po prostu złożyć skrzydła oddając się w objęcia grawitacji spadając bezwładnie grzbietem w dół. Wiedział, że gdyby teraz rozłożył skrzydła nie zmieniając wcale pozycji zmniejszając powierzchnię na jaką działało przyciąganie ziemskie, najzwyczajniej w świecie skończyłoby się to ich połamaniem, których szybko by nie wyleczył, a ogromny ból towarzyszyłby mu bardzo długo. Był coraz bliżej wierzchołków drzew i w ogóle nie reagował, aby uratować się od nieprzyjemnego spotkania z ziemią. Miał także zamknięte oko jakby spał, robiąc przez to wrażenie jakby stracił przytomność, albo chciał się zabić ze stoickim spokojem na pysku. Zaraz jednak otworzył złote ślepie, które zalśniło dziko i ustawiając się pyskiem do kierunku spadania. Obracając się tak, że tworzył strzałę lecącą z ogromną prędkością w dół z przyciśniętymi do boków ciała skrzydłami jak pikujący ptak. W ostatniej chwili je rozpostarł na pełną szerokość co spowodowało, że jeszcze szybciej przez nabrany pęd szybował jak latawiec bez potrzeby machania swoimi błoniastymi "kończynami". Wzbijał się i opadał, a nawet wywijał ze śmiechem beczki nad głową smoczycy, którą był zauroczony. Tymi popisami chciał jej pokazać, że jest lepszym lotnikiem niż się zaprezentował na samym początku.

Brawurowy lot mocno wpłynął na jego zasoby energii i gdyby nie komunikat Isambre, wciąż by się nie zatrzymywał, dopóki nie runąłby na ziemię ze zmęczenia. Wylądował z równą co ona gracją i nim całkowicie dotknął ziemi jego ciało ogarnął ciemny dym, w którym pojawił się chłopak przyodziany w ciemnogranatowy płaszcz i czarny kapelusz, spod którego ronda połyskiwało gadzie ślepie w kolorze złota z bardo wąską źrenicą. Patrzył jak jego towarzyszka plecie sobie warkocza i się zaśmiał lekko z czułością. Przeciągnął się leniwie z uśmiechem i przysiadł w cieniu pod drzewem. Nie śpieszyło im się, dlatego mogli poczekać aż Chibi się naje i chwilę odpocząć.

- Dawno tak nie latałem. - Mruknął z rozbawieniem przypatrując jej się. Miał przyśpieszony oddech i był zmachany, jakby przebiegł dwadzieścia kilometrów bez odpoczynku jako zwykły człowiek, do tego rolnik. Nie było to spowodowane jego kiepską kondycją, nic tych rzeczy, nie miał jedynie za dużo energii by w nieskończoność oddawać się takim wariacjom w dodatku w swojej smoczej postaci. Nie wiedział czemu tak miał, zauważył jedynie, że osłabł tak po wygramoleniu się półżywym spod gruzów swojej wierzy. - Zapomniałem jakie to zabawne. - Dodał lekko dotykając klucza schowanego pod swoją koszulą zawierzonego na szyi.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Ja też uwielbiam latać - odparła dziewczyna, siadając obok niego. - Ta wolność, beztrsoka, człowiek czuje, że żyje. Nie pamiętam kiedy ostatnio pozwoliłam sobie na takie szaleństwo wśród drzew. To przyjemne uczucie, położyć się w cieniu drzewa po całym dniu latania. Muszę zacząć częściej to robić, a nie tylko podróżowanie pieszo lub konno. Choć więcej tak zobaczę to nic nie zastąpi własnych skrzydeł.

Następnie Isambre użyczyła sobie jego ramienia i podniosła się z ziemii, obserwując jak Chibi biega w tę i spowrotem, niosąc w łapkach jagody i formując z nich mały kopiec obok Rivera. Najwyraźniej czegoś chciał. Może uznał, że są dobre i prosił go o spakowanie, a może znowu coś kombinował, by zagrać smokowi na rękach. Tego nie wiedziała i postanowił poobserwować całe zajście w milczeniu, skradając kilka jagódek, gdy Chibi ponownie zniknął w krzakach po kolejną garść.

- Skąd go wogóle wziąłeś? - spytała. - Kupiłeś, czy dostałeś?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Z jednej strony to przyjemność, bo można być sobą i jak już wspomniałaś czuć się wolnym przez zabawę w przestworzach, ale tu też pojawiają się problemy jakim może przysporzyć nasza beztroska, mogących zakończyć się dla nas śmiercią. - Powiedział poważnie w zamyśleniu kładąc dłoń na jej ręce kiedy cupnęła obok niego. To była wada bycia smokiem, nie mogą pozwolić sobie na przebywanie wśród innych w prawdziwej postaci, ponieważ dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi, a udawanie, że jest się kimś innym niż w rzeczywistości nie było przyjemne. Znał smoki, które całkowicie zatraciły się w udawaniu zwykłych ludzi zapominając o swojej prawdziwej naturze i zginęli jak ci, za których się od dawien dawna uważali. Niepokoiła chłopaka obawa, że inne gady prędzej czy później będą tak robiły na skale masową, co ostatecznie skończy się wyginięciem potężnego rodzaju smoczego. Zdawał sobie sprawę, że każdy początek ma swój koniec, ale nie mógł znieść myśli o degradacji, albo nawet autodestrukcji własnego gatunku.

- Inne rasy, w szczególności ludzie, prześcigają się w wymyślaniu coraz to zmyślniejszych i bardziej niebezpiecznych machin, które z bez trudu spowodują, że smoki będą pojawiały się jedynie w bajkach na dobranoc dla dzieci. - Mruknął ponuro z silną świadomością własnego końca. Sam osobiście nie bał się śmierci, nie raz wymykał się z jej kościstych szponów, obawiał się jedynie, że kiedyś nikt nie będzie pamiętał o latających jaszczurach, które staną się jedynie fikcją.

Z zamyślenia wyrwał go ruch wstającej dziewczyny. Podniósł na nią wzrok, przyglądając jej się pytająco, nie wiedząc co ona kombinuje. Po chwili powędrował za spojrzeniem Isambre na zwierzaka, który zapracowany jak mrówka kręcił się to koło nich, to w krzakach. Nie miał pojęcia co włochaty towarzysz tworzył, dlatego także się mu przyglądał.

- Oczywiście wiesz, że to wilcze jagody? Bardzo trujące, które może i cię nie zabiją, ale będziesz wymiotować dalej niż widzisz. - Uświadomił dziewczynę nie odrywając wzroku od futrzaka. Jemu żadna leśna roślina nie mogła zaszkodzić, gorzej było z pożywieniem uprawianym przez ludzi, gdzie wyjątkiem były jedynie jabłka. Słysząc jej słowa pokręcił głową i na nią spojrzał spokojnie. - Ani jedno, ani drugie. Podczas swojej podróży, niedługo po tym jak się obudziłem ze Snu dostrzegłem powalone drzewo na środku drogi, w którego koronie się ukrywał. Słyszałem jedynie jego piski, choć widziałem wystające spod pnia łapy, bądź ogony takie same jakie on ma teraz. - Wyjaśnił ze wzruszeniem ramion pomijając fakt, że oprócz tego spod kłody wypływała także krew, ale wolał tego nie uświadamiać wrażliwszej niż on smoczycy. - Wątpiłem, że sam sobie poradzi, w końcu był niewiele większy od mojej dłoni. Kilka dni spędziłem przy tym pniu znikając jedynie po to by nazbierać owoców, alby Chibi miał co jeść. W końcu przestał się mnie bać i razem ruszyliśmy dalej. - Dodał zerkając w stronę białego stworka i lekko się uśmiechnął. Wbrew całej obojętności jaką starał się okazywać, to były dla niego dobre wspomnienia, bo nie był już sam i wiele razy zwierzak go pocieszał kiedy gad miał gorszy dzień. Dodatkowo stworek nigdy od chłopaka nie odszedł choć ten nie był najlepszym właścicielem, non stop wyżywając się na maluchu i obwiniając go o wszelkie niepowodzenia. - A niedługo po tym jak podrósł pojawiliśmy się w tej krainie.

Wziął garść jagód i widząc cieszącego się i biegającego dokoła w miejscu futrzaka zaczął mu podrzucać owoce, które ze śmiechem łapał w powietrzu, albo gonił turlające się kuleczki jeśli nie udało mu się ich pochwycić pyszczkiem. Chciał od nich odrobiny uwagi i czułości, może to co robił River nie należało do żadnego z tych dwóch, ale bardzo się cieszył ze wspólnej zabawy z przyjacielem, który co jakiś czas się lekko uśmiechał.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Szlachetnie postąpiłeś - powiedziała smoczyca, oddając maluchowi jagody i drapiąc go pod brodą. - Taka tragedia, sam zapewne długo by nie przeżył w wielkim świecie, nie mówiąc o tym, że mógł zginąć jak inni z jego rasy. To dobrze, że stworzyłeś mu jakiś dom i rodzinę, dowodzi to, że nie wszystkie smoki dbają tylko o siebie. Na zewnątrz jesteś chardy i silny, starasz się przeć na przód z podniesioną głową, ale w środku jesteś miękki. I nie obrażaj mi się tu, bo sam dobrze wiesz, że tak jest. Zgaduję, że to sen tak na ciebie wpłynął, miałeś w końcu sporo czasu na rozmyślanie i musiałeś dojść do wniosku, że będąc całe życie awanturnikiem nic ci nie da. Mam rację?

Później Isambre sięgnęła do skórzanego mieszka i spakowała do niego kilka większych jagód, które Chibi natargał, a których nie miał już siły zjeść.
- Będziesz miał na później - powiedziała, uśmiechając się.
- Nadawałbyś się na tatę - mruknęła z cicha, kiedy wymijała Rivera.
Od Efne dzieliła ich jakaś godzina marszu, ale przynajmniej mieli pewność, że nikt ich nie zauważył. Isambre, odnalazwszy ścieżkę szła jej środkiem, zatrzymując się to przy jednym poboczy to przy drugim, zbierając rosnące tam kwiaty. Delikatne iluzjonistyczne dłonie w końcu się do czegoś przydały i po kilku minutach trzymała w palcach mały wianek ze stokrotek i koniczyny. Zaczekała na chłopaków i włożyła go Chibiemu, który ucieszony z prezentu, zaczął piszczeć a później zniknął w zaroślach.

- Mama mi takie robiła. Zawsze kiedy wracałam z tatą z polowania, czy treningu czekał na mnie taki wianek, który zakładałam, dając tacie do zrozumienia, że na dziś koniec jakichkolwiek lekcji. Czasami torturował mnie nimi od świtu do świtu, bez przerwy. Ciągle latanie, polowanie, wspinaczki i sztuka przetrwania. Nie mam mu nic za złe, a nawet jestem mu wdzięczna bo wszystko, czego mnie nauczył musiałam wykorzystać po zaledwie piędziesięciu latach po opuszczeniu domu, ale czasami nie dawałam rady. Bliżej mi było do naturianki, po mamie. Dlatego jestem jaka jestem.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Przemilczał tą kwestię rzucając maluchowi owoce i obserwując jak coraz lepiej je łapie w locie. Nie był obrażony na Isambre za jej spostrzeżenia, ale nie zamierzał przytakiwać choć trafiła w dziesiątkę. Nie lubił mówić o swoich słabościach i choć charakter innych gadów prowadził cały gatunek do zguby, River nie chciał odstawać od swoich bestialskich pobratymców niosących z sobą jedynie śmierć i pożogę. Poza tym ojciec dawał mu do zrozumienia przy każdej najdrobniejszej okazji, że dobry smok to martwy smok. Gdyby nie to, że wieża Jednookiego obróciła się w perzynę, siedziałby w tym momencie w niej grzejąc się przy rozpalonym ogniu w dużym kominie i czytałby książki. Opuszczałby swój dom jedynie, aby upolować jakieś dzikie zwierze czy porwać krowę, a walczyłby jedynie jak ktoś zagrażałby jego skarbcowi lub chciał przegnać go z terytorium, pośrodku którego stała jego wieża.

- Możemy ruszać dalej. - Powiedział jedynie. Kiedy wstał podszedł do niej i lekko pocałował w usta, by pokazać, że nie ma jej niczego za złe. Przeciągnął się i pogłaskał najedzonego zwierzaka, który zaczął biegać i brykać bawiąc się sam ze sobą, bardzo się cieszył, że będą szli dalej. Patrząc na niego w zamyśleniu usłyszał jakieś ciche słowa Isambre - których nie dosłyszał - i zaraz na nią spojrzał. - Hm? Coś mówiłaś? - Spytał łagodnie nie wiedząc czy mu się po prostu nie zdawało.

Z początku szedł obok niej, a Chibi radośnie biegł przed nimi z zaciekawieniem zaglądając w każde krzaki, norki i dziuple. Chwilę po tym wzrok chłopaka przeniósł się na dziewczynę, która to go wyprzedzała, to zostawała w tyle zbierając według niego jakieś niepotrzebne chwasty. Wiedział, że to kwiaty, ale każda roślina, która w jego mniemaniu nie miała żadnych właściwości czy leczniczych, czy trujących była dla niego po prostu chwastem. Przyglądał jej się nie wiedząc co ona kombinuje. Kiedy plan smoczycy dobiegł końca, a uradowany futrzak umknął w kolejne chaszcze, River się lekko uśmiechnął i pogładził ją po policzku słuchając z uwagą co mówi.

- Nie martw się miałem podobnie. Dla mojego ojca nie było ważne czy jestem wykończony i najdrobniejszy wysiłek kończył się utratą przytomności, czy przez połamane kości nie mogę się nawet podnieść, najważniejsza była nauka. Nie traktował mnie jak małe smoczydło, a jak dorosłego smoka, nie miał żadnych zahamowań. Moja matka tego nie popierała i często wszczynała awantury, albo własnym ciałem mnie osłaniała, kiedy on nie chciał przerwać treningów. Odszedłem od nich jak tylko zaleczyłem stare obrażenia i opanowałem sztukę latania. - Powiedział pomijając w jakich okolicznościach zostawił znienawidzonego ojca i ukochaną matkę. - Wybacz, ale nie rozumiem. Jak to bliżej ci do naturianki? - Spytał zaintrygowany tym, lekko się uśmiechając by nie psuć jej humoru swoim ponurym nastrojem.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Chodźmy - powiedziała, chłonąć ciepło, które przeszło po jej ciele po pocałunku. Tak, niewątpliwie River działał na nią jak magnes. I to dość wyjątkowo silny. Niewiedziała jeszcze, jaki ma w tym interes, ale wszelkie myśli związane z krzywdzeniem jej odrzuciła. Zakochiwała się w nim coraz bardziej.
- Nie mów, że tego nie zauważyłeś - dodała po chwili, przytulając się do niego i kładąc sobie jego rękę na ramieniu. - Mam to po mamie. Ona też lubiła naturę, szanowała rośiny i kochała wszelkie zwierzęta. Nie była zwolenniczką palenia wszystkiego, co popadnie i to mi po niej zostało. Kocham życie w każdej formie, bo życie to coś pięknego. Po za tym zwierzaki mnie lubią, a raczej tę formę, od tamtej trzymają się zdala. Jednak nie przeszkadza mi to. W końcu nie wszyscy muszą lubić smoki.

- Mówiłam, że to szlachetne, że zaopiekowałeś się Chibim - powtórzyła i uśmiechnęła się do niego szeroko. - Oraz, że byłbyś w przyszłości dobrym tatą.
Dalej leśna dróżka powoli zaczęła ustępować szerokiemu i wydeptanemu traktowi. Wyrzłobienia i koleiny ciągnęły się przez kilkaset metrów, a głębokie ślady kopyt utrudniały normalny marsz. Zwłaszcza w parze.
- Co planujesz po Efne? - zapytała Isambre, odsuwając się od Rivera, lecz nadal pozostawając w zasięgu jego ręki. Nie wiedziała jednak co chce usłyszeć i czy aby smok nie powie właśnie tego, co chce, by sprawić jej przyjemność. Wolała pewną, a nie wymijającą odpowiedź.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Znaczy się, że twoja rodzicielka nie była smokiem? Dobrze rozumiem? - Spytał skołowany. Nie przeszkadzało mu, że pierwsza smoczyca, do której coś czuł mogła być w połowie smokiem. Chciał jedynie wiedzieć czy faktycznie Isambre była pół naturianką. Szedł przy niej obserwując uważnie okolicę, ale nie był spięty i bardziej podziwiał ich drogę oraz samą dziewczynę.

Chibi pojawiał się i znikał przebiegając przed nimi od jednych zarośli do drugich ze śmiechem. Cieszył się, że smoczyca z nimi podróżuje, bo jego przyjaciel wydawał się być szczęśliwy, a na pewno był miły. Nie zmuszał już malucha do okradania innych, nie bije go za wykonanie polecenia z niepowodzeniem, nie pił alkoholi do nieprzytomności i nie prowokował innych, nie wszczynał burd, przez które zawsze mieli kłopoty. Zwierzak był szczęśliwy przez brak tego wszystkiego i miał nadzieję, że River w końcu zacznie go traktować inaczej niż sługę czy kulę u nogi. Maluch chciał być dla niego przyjacielem, chciał wierzyć, że jeśli wpadnie w kłopoty to gad mu pomoże, a nie zostawi, aby maluch poradził sobie sam.

- To wiem to słyszałem, ale... Czekaj, co! - Zatrzymał się i spojrzał na nią zszokowany. Nie wiedział czemu wywołało to u niego taką reakcję. Z jednej strony się niejako ucieszył, bo mogło to oznaczać, że ona myślała o wspólnej przyszłości z nim i założenie rodziny. Z drugiej strony nie wiedząc czemu bał się tego. Isambre była dla niego ważna i chciał być z nią szczęśliwy, watpił jednak, że byłby dobrym ojcem przez co smoczyca mogłaby go w końcu porzucić. Był zagubiony i rozdarty, ciężko mu było cokolwiek z siebie wydusić.

Futrzak widząc zachowanie smoka zatrzymał się, chwilę przyglądał się chłopakowi, a po tym wybuchnął śmiechem padając na ziemię. Stan w jakim znalazł się River niezwykle rozbawił malucha, który podobnie jak właściciel, nie wyobrażał go sobie jako ojca, a nawet jeśli to biedne byłoby jego potomstwo. Chłopak spojrzał z gniewem na zwierzaka zaciskając opatrzoną dłoń w pięść i spuścił głowę.

- To byłaby głupota i lekkomyślność - mruknął cicho pod nosem, mając nadzieję, że ona tego nie dosłyszy. Odkaszlnął i wznowił podróż ignorując zwierzaka. - Nie mam żadnego celu, idę tam gdzie mnie poniesie. Okaże się w Efne gdzie ruszę z Chibim dalej. - Powiedział czując dziwne ukłucie w sercu. Wciąż podejrzewał, że po dotarciu do mauratańskiego miasta Isambre ich opuści. Nie bronił jej tego, ale myśl o tym wywoływała w nim smutek.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Była, była - potwierdziła Isambre, uśmiechając się na wspomnienie rodzicielki. - Była piękną smoczycą o ciemno-zielonych łuskach i ogromnych, złotych ślepiach. Jednak daleko było jej do stereotypów. Nigdy nikogo nie zabiła, a ognia używała, by przegonić polujących na nią ludzi, nie po to, by ich krzywdzić. Podczas wojny smoków towarzyszyła memu tacie jako pomoc. Byli już wtedy razem, a ona nie chciała puścić do samego. Latała więc za nim, ostrzegając przed wszelkim zagrożeniem i chroniąc go w miarę konieczności. Kochała naturę i była przeciwniczką wojny. Bardzo lubiła kwiaty i górskie potoki. Ja sama często zamykałam się w jaskiniach u stóp wodospadu, by odpocząć i zebrać myśli. Blisko Matki Natury. Dużo po niej odziedziczyłam. Oczywiście nie wygląd. To mam po ojcu.

- Co cię tak zaskoczyło? - zapytała przez drobny śmiech, głaszcząc Chibiego po karku, na co ten przestał naśmiewać się ze smoka i zaczął mruczeć z zadowoleniem. - Jesteś opiekuńczy, wrażliwy, umiesz zapewnić bezpieczeństwo. Każda by chciała takiego faceta. Ponad to... dobrze całujesz. - dodała szeptem, rumieniąc się i uciekając wzrokiem na boki.
Nie miała pojęcia skąd nagle w niej tyle odwagi, by otwarcie mówić Riverowi o tym, co siedzi jej w sercu i głowie. Znali się dwa dni, a od zwykłego śniadania przeszli do pocałunku całkiem szybko. Może nawet za szybko. Isambre cieszyła się z jego towarzystwa podczas podróży i chciała z nim zostać. Nie wiedziała jeszcze tylko na jak długo i czy wogóle On nie będzie miał nic przeciwko. Teraz jednak jej myśli zeszły na ziemię. Na wszystko przyjdzie czas, powtarzała sobie, rzucając mu ukradkowe spojrzenia przez ramię.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości