Strona 1 z 8
Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:06 pm
autor: Maia
Podróżowali kilka tygodni, zatrzymując się w różnych miejscach na noclegi, zmianę wozu, koni czy spotkanie jakichś ludzi. Nie pozwalano jej opuszczać paki, nikt też do niej nie zaglądał. Chyba im nie było wolno, bo gdy pewnego razu jeden chłopak próbował z nią porozmawiać, przynosząc jej wodę, szybko go przepędzono. Straciła więc poczucie czasu, śpiąc, jedząc i pijąc wtedy kiedy jej kazali. Nie wiedziała kim są, ale to, że nawet nie próbowali ukrywać swoich twarzy i imion nie wróżyło nic dobrego. Na początku podróży zabrali jej wszystko co miała, łącznie z jej drogocennymi sztyletami. Siedziała więc w prostych ubraniach, obracając w dłoniach naszyjnik i zastanawiając się, co się z nią stanie.
Wóz zatrzymał się nagle, a ona usłyszała dobiegające z zewnątrz nowe głosy. Nie miała odwagi odsłonić plandeki, jednak była przekonana, że wjeżdżają do miasta. Już wkrótce jej podejrzenia się potwierdziły, gdy przez prześwit w materiale przykrywającym wóz dostrzegła bruk i usłyszała charakterystyczny dla miasta zgiełk. Jechali jeszcze dłuższą chwilę, po czym wóz zatrzymał się i ktoś z niego zeskoczył. Płachta poderwała się nagle, a Maia zasłoniła odruchowo oczy przed słońcem. Jeden z mężczyzn, z którymi podróżowała, złapał ją za ramię i zeskoczył z wozu, ciągnąc ją bezceremonialnie za sobą. Skręcenia kostki uniknęła tylko dzięki solidnym butom. Rzuciła mu wrogie spojrzenie, lecz ten nawet na nią nie patrzył. Pociągnął ją za sobą, a ona w końcu rozejrzała się po okolicy. Zmierzali w stronę targowiska, lecz nie takiego jakie znała. To nie było na otwartym powietrzu, lecz otoczone wysokimi murami, pogrążone niemal w całkowitych ciemnościach, nie licząc słabych prześwitów pomiędzy rozwieszonymi wysoko materiałami. Dziewczyna rozglądała się zdezorientowana, podczas gdy jej opiekun sprawnie przedzierał się przez tłum ludzi.
- Zapraszam wszystkich państwa! Dziś zapraszamy na prezentację pań! Ludzkie kobiety, syreny, zmiennokształtne, od wyboru do koloru!
Słowa te rozbrzmiewały donośnie gdzieś przed nimi, a ich znaczenie powoli docierało do Maii, uświadamiając jej cel całej tej podróży. Krew szybciej zaczęła krążyć w jej żyłach, a źrenice rozszerzyły się w kontrolowanym strachu. Próbowała rozejrzeć się, za jakimiś drogami ucieczki, jednak uścisk mężczyzny był niemal stalowy, a ona była zbyt niska, by dostrzec cokolwiek, poza tłumem ludzi z każdej strony. Ręce miała wciąż spętane przed sobą, mimo iż próbowała poluźnić więzy od tygodni.
- A oto następna! – Krzyk był donośniejszy, ludzie przed nią rozstąpili się, a ona stanęła jak wryta.
- Idź – warknął trzymający ją mężczyzna, lecz ona wciąż wpatrywała się w kilka niskich stopni prowadzących na podest. W końcu jej ochroniarz popchnął ją, a ona niemal truchtem wbiegła na „scenę”. Zmrużyła oczy, oślepiona światłem, teraz dopiero zdając sobie sprawę, że wprost nad podestem nie ma płachty, więc jest to najlepiej oświetlony punkt targowiska. Oprócz niej stał tam tylko wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna o bujnym zaroście i paskudnym, jej zdaniem, uśmiechu.
Słyszała jak prowadzący licytację opisuje jej wygląd, lecz sama zajęta była przeczesywaniem wzrokiem tłumu przed nią. Spodziewała się zobaczyć same zakazane gęby, jednak towarzystwo tutaj było tak samo różnorodne, jak w każdym innym miejscu w miastach, które znała. Wszyscy przyglądali jej się uważnie. W pewnym momencie prowadzący złapał ją za ramię, chcąc odwrócić ją, by pokazać inne jej atuty tej stronie widowni. Dziewczyna odmachnęła się wściekle, ale mężczyzna tylko zaśmiał się, a tłum zaryczał z uciechy.
- Proszę państwa, jaka zadziorna! Ale wszystkie da się ułożyć!
Zacisnęła zęby, gdy znów ją obrócono, ale gdy brodacz usiłował zadrzeć jej bluzkę, najwyraźniej pragnąć pokazać tłumowi jeszcze więcej, zamachnęła się ponownie, tym razem trafiając go skrępowanymi i złączonymi w pięści dłońmi w szczękę. Tłum znów wybuchnął śmiechem, ale prowadzący tym razem do nich nie dołączył tylko spoliczkował dziewczynę, aż zarzuciło ją w bok, po czym machnął dłonią na kogoś i już po chwili złapały ją od tyłu za ramiona silne dłonie, unieruchamiając w miejscu.
- Kontynuujmy więc! Cena wyjściowa – dwa złote gryfy! Kto da więcej?
Maię było bardzo trudno przestraszyć. Nigdy nie dawała się wyprowadzić z równowagi, wiedziała, że jakoś sobie zawsze poradzi. Teraz jednak, widząc dziesiątki podnoszących się rąk i słysząc okrzyki z cenami, zwątpiła.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:09 pm
autor: Talen
Zadanie było proste, pojechać na targ niewolników, kupić dorodną dziewkę, zabrać ją i dostarczyć do hrabiego. Czy mogło być prościej? Niby nie, a jednak. Zadania z ludźmi nigdy nie były łatwe. Ludzie stawiali opór, mieli swoje widzimisię, swoje zdanie i gadali, zawsze gadali. A gadali za dużo, zdecydowanie za dużo. Nie lubił takich zadań. Lepiej było ochraniać karawany albo zabijać potwory. Nikt mu nad uchem nie pieprzył głupot. No ale cóż, praca była cholernie dobrze płatna. Uznał więc, że warto. Przemęczy się kilka tygodni z jakąś babą, zarobi pieniądze i w końcu może będzie mógł zainwestować w stolarnię. Gdyby nie to, że tak dobrze płacili pewnie by się nie zdecydował, ale cóż... Jego praca nigdy nie była łatwa, nie było co narzekać. Trzeba było zrobić swoje i już.
Do tego zadania dostał konia. Kasztan, tak się nazywał i tak też wyglądał, był spokojnym, ale potężnym rumakiem. Mógł znieść duże obciążenie i jechać bardzo długo. Talen wiedział, że kiedy dotrze do hrabiego będzie musiał go zwrócić, ale nie przeszkadzało mu to. Gdyby miał podróżować sam, szedł by pieszo. Ale, że tym razem musiał pociągnąć za sobą balast pozostawało mu tylko przyjęcie wierzchowca. Zresztą tak było zdecydowanie szybciej.
Do Fargoth dotarł dzień wcześniej. Wynajął niewielki pokój w karczmie i tam spędził noc. Targ niewolników zazwyczaj zaczynał się przed południem w Hali Wyzwań. Było to miejsce szemrane, zresztą jak ich wiele w tym mieście. Zazwyczaj odbywały się tam nielegalne walki wręcz. Ludzie uprawiali hazard, grali w karty, obijali sobie mordy i pili na umór. Jednak raz na trzy miesiące, z różnych stron świata przyjeżdżali tu handlarze niewolników i przez trzy dni Hala Wyzwań stawała się targowiskiem, na którym sprzedawano ludzi.
Początkowo Talen czuł jakiś wewnętrzny opór przed tą misją. Nigdy nie kupował niewolnika, no i uważał więzienie ludzi za niezbyt moralne, ale te pieniądze... Wszystko rozgrywało się wokół ruenów. Jedna misja, tylko jedna misja. Kupić, dowieźć, otrzymać zapłatę. Wmawiał sobie, że jest to robota jak każda inna i póki co udawało mu się siebie oszukać. Przynajmniej na razie.
Wyszedł z karczmy dziarskim krokiem i udał się prosto do Hali Wyzwań. Doskonale znał drogę. Może i niewolników nie kupował, ale wiele razy był tam pić, a nieraz też brał udział w walkach, żeby trochę zarobić. Owszem miał obitą mordę, ale za to w kieszeni zawsze było trochę gorsza. Do Hali prowadziła wąska uliczka. Żeby się do niej dostać od zachodu trzeba było wejść do małego budynku, zejść do piwnicy, a potem przejść podziemnym tunelem spory kawałek. Aż w końcu stawało się u podnóża schodów które prowadziły wprost na miejsce.
Na dzisiejszy targ ściągnęły tłumy. Talen zaczął przechadzać się pomiędzy sprzedawcami. Szukał ludzkiej kobiety, miała mieć śniadą cerę, ciemne włosy i być niezwykle urodziwa. Takie wytyczne dostał. Żadnych syren, lisołaczek, anielic, nic z tych rzeczy. Wiele było tutaj pań na sprzedaż, jednak nigdzie nie widział takiej jaką miał znaleźć. Przeszedł przez cały targ, aż w końcu zatrzymał się przy głównym podeście. Akurat wystawiali na nim dziewczynę, która mogłaby się nadać. Była ładna, miała ciemne włosy i lekko brązową skórę. Co prawda była też dość niska, jednak wydawało się mu, że to nie powinno mieć większego znaczenia. Wyszedł do przodu tak by wystawca widział, że licytuje. Cholerna dziewucha była dość droga, ale w zasadzie jako jedyna do tej pory pasowała mu do wytycznych. No cóż, postanowił, że ją kupi. Podniósł rękę by dać znać, że da za nią dwa i pół złotego gryfa. Jednak sekundę później ktoś go przelicytował. Wtem licytator szarpnął dziewczyną i próbował zerwać z niej bluzkę. Nie chciała mu na to pozwolić i zamachnęła się związanymi rękami. W geście niezadowolenia mężczyzna uderzył ją w twarz.
- Hej! - wrzasnął panterołak. - Towar ma być nieuszkodzony! Inaczej nie zapłacę!
Licytator spojrzał z ukosa na Talena, ale ten wyglądał na nieustępliwego.
- Daję trzy gryfy i jest moja – burknął zmiennokształtny. Nawet nie zdawał sobie sprawy, ale mimowolnie zaczął bronić dziewczyny. Przecież mógł kupić inną, mógł zaczekać. Mógł siedzieć cicho, ale coś nie pozwalało mu zostawić tej sprawy bez echa.
- Sprzedane! - krzyknął gość trzymający dziewczynę.
- Wygrywa Żółtooki. Po towar zgłaszamy się w namiocie!
Drugi mężczyzna, który przytrzymywał dziewczynę ściągnął ją z podestu i ruszył w stronę, gdzie stał strzeżony namiot. W środku znajdował się skarbiec, a wokół długiego stołu obradowali właściciele sprzedawanych niewolników. Talen udał się za dziewczyną wprost do tego miejsca.
- Dobra, starczy tego cackania – odezwał się wchodząc za dziewczyną do środka. Wyciągnął z kieszeni trzy złote gryfy i położył je na stole.
- Zabieram ją. – Mężczyzna, który trzymał dziewczynę puścił ją. Talen chwycił ją za sznur, który miała przewiązany wokół nadgarstków.
- Idziemy – oznajmił i ruszył w stronę wyjścia.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:11 pm
autor: Maia
Maia przyglądała się mężczyźnie, który dał za nią trzy złote gryfy. Słowo „kupił” nadal nie mieściło się w jej głowie i nie miała zamiaru dać się traktować jak czyjaś własność. Sprowadzono ją z podestu i skierowano do namiotu, przy którym dobijano ostatecznego targu. Wówczas z bliska zobaczyła mężczyznę i z niezadowoleniem stwierdziła, że może nie mieć za wiele do powiedzenia w kwestii tego posiadania jej osoby. Korzystając z okazji, że zajęty był dopełnianiem formalności, przyjrzała mu się uważnie. Brunet był bardzo wysoki, przynajmniej dla niej, i potężnie zbudowany, było to widać nawet mimo odzieży, która była bardzo zwyczajna. Jedno spojrzenie na jego oczy wystarczyło dziewczynie by stwierdzić bezsprzecznie, że ma do czynienia ze zmiennokształtnym. Analizowała szybko w głowie wszystkie znane jej rasy i tylko do tej dopasowała takie pionowe źrenice. Nie widziała ani uszu, ani ogona więc niewiele więcej potrafiła powiedzieć. Widziała, jak mężczyzna, z którym brunet dobijał targu przekazuje mu jej sztylety i potoczyła za nimi tęsknym spojrzeniem. Nie było jej jednak dane przyglądać się zbyt długo, gdyż po załatwieniu obowiązków, Żółtooki szarpnął za linę, ciągnąc ją za sobą.
Szli inną drogą niż ona została przyprowadzona. Najpierw mężczyzna poprowadził ją za sobą schodami w dół do jakiegoś tunelu. Szli nim chwilę w milczeniu, którego dziewczyna nie miała zamiaru przerywać. Nadal pamiętała, że nazwał ją towarem, niech sobie nie myśli, że tego nie słyszała. Tunel kończył się kolejnymi schodami, a gdy się po nich wspięli, odniosła wrażenie, że znajdują się w czyjejś piwnicy. Jej podejrzenia okazały się właściwe, gdy wyszli z niej do jakiegoś budynku, a następnie na zewnątrz do wąskiej uliczki. Chociaż strzelała oczami na boki przy każdym skrzyżowaniu to wiedziała, że zgubiłaby się tu w mgnieniu oka, gdyż wszystkie wyglądały dla niej tak samo. W końcu zatrzymali się przed karczmą. Maia wciąż milczała, jednak była dość zaintrygowana, bo chociaż nie przebywała w takich przybytkach zbyt często, to wiedziała również, że nie korzystają z nich osoby posiadające niewolników. Mogło to oznaczać, że brunet nie kupił jej dla siebie. Wciąż analizowała swoją sytuację, gdy wprowadził ją do środka i pokierował schodami na piętro. Gdy puścił ją na chwilę, by otworzyć drzwi do pokoju, przeszło jej przez myśl, by spróbować ucieczki, jednak zawała sobie sprawę, jak niewielkie miała szanse w tej chwili, zwłaszcza ze skrępowanymi rękoma. Poczeka. Uśpi jego czujność i w końcu będzie miała swoją okazję, a wówczas postara się jej nie zmarnować. Popchnął ją przed sobą do pokoju i odwrócił się by zamknąć drzwi. Ona również odwróciła się w jego stronę, ale cofnęła o krok.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? Po co mnie kupiłeś? Nie jestem żadną niewolnicą!
Chociaż starała się mówić spokojnie, na końcu zdania niemal warknęła, poirytowana, że w ogóle musi się z takich rzeczy tłumaczyć. Gdyby tylko wiedział kim ona jest! A może wie? W każdym razie ona nie miała zamiaru go uświadamiać, była na tyle rozsądna by wiedzieć, że to jedynie zawyża jej wartość, co z kolei raczej nie prowadzi do jej uwolnienia. Była zirytowana. Najchętniej splotłaby ręce na piersi, lecz wciąż miała je skrępowane przed sobą, co zaczynało już ją męczyć.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:12 pm
autor: Talen
- Przykro mi, ale jesteś – powiedział powoli.
- To nie moja rzecz kto jest niewolnikiem a kto nie. Zostałaś wystawiona, więc niestety, ale jesteś niewolnicą. Nie mnie dociekać czemu. Ja miałem cię tylko kupić. Teraz będziesz przywiązana do mnie, przewiozę cię przez kraj i oddam temu, który naprawdę cię kupił. Tylko tyle, nic więcej, nic mniej. Ani ja nie muszę wiedzieć kim jesteś, ani ty nie musisz wiedzieć kim jestem ja. Będziesz grzeczna, to będę cię traktował dobrze i może nawet cię rozwiążę. Będziesz próbować uciekać, będziemy rozmawiać inaczej – rzekł stanowczo. - Coby było nam łatwiej, jestem Talen, od zdradzenia imienia jeszcze świat się nie zawalił. Chcesz to podaj mi swoje, nie to nie. Chociaż łatwiej mi będzie mówić do ciebie po imieniu niż „ej, ty”. Ale jak chcesz, sama zdecyduj.
Talen starał się możliwie jak najmniej myśleć o uczuciach. Serce chciałoby ją rozwiązać i zająć się, dać wolność, ale rozum podpowiadał, że to wszystko to tylko umowa. Nie dostarczy jej - nie dostanie pieniędzy. Proste. Musiał się trzymać planu. Kupić, przetransportować, oddać. "Kupić, przetransportować, oddać", powtarzał w głowie. Zbliżył się do dziewczyny i wyciągnął do niej rękę. Chwycił ją za podbródek i obrócił jej twarz w bok. Oglądał jej stłuczony policzek. Był mocno zaczerwieniony, a pod okiem zrobił się jej duży siniak.
- Nie wygląda to źle. Powiedzmy, że jest tak sobie – mruknął bardziej do siebie niż do niej.
- Droga daleka, zdąży się wygoić – oceniał ją jak towar, miał być nieuszkodzony i musiał o to zadbać. Pobitej nikt nie będzie chciał od niego wziąć. Musiał zrobić wszystko, by była bez skazy, kiedy będzie dostarczał ją do hrabiego. Miała być atrakcyjna, w końcu miała zostać metresą. No, może metresa to było za dużo powiedziane. Miała być raczej kurtyzaną na dworze niźli prawdziwą i pełnoprawną kochanką. Ladacznicą innymi słowy. Pewnie hrabia chciał ją po to by wypożyczać ją swoim możnym gościom. Smutny był jej przyszły los, ale jemu nic do tego. Przez chwilę stał jeszcze i się jej przyglądał. W końcu westchnął i odwrócił się. Przeszedł przez pokoik i przykucnął przy pakunkach, które miał położone pod ścianą. Począł w nich czegoś szukać, chwilę trwało, a w końcu znalazł. Wyciągnął z juków sporej wielkości żelazną, bardzo ciężką kulę z łańcuchem i kawałek jakiejś tkaniny. Wstał biorąc kulę do rąk i odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Siadaj – burknął i wskazał jej łóżko ustawione pod ścianą. Z oporami, ale usiadła. Przyklęknął przy niej i chwycił ją za nogę. Wokół kostki obwiązał kawałek tkaniny, którą trzymał w dłoniach, a na nią założył żelazną obręcz, którą zamknął metalową kłódką. Klucz od niej był zawieszony na rzemieniu, który Talen zawiązał wokół szyi, tak by dziewczyna nie mogła mu go ukraść. Zresztą planował go przewiesić i schować gdzieś indziej, tak by w ogóle nie wiedziała, gdzie go trzyma, ale na razie uznał, że będzie miał go na szyi.
- To żebyś nie kombinowała i nie próbowała stad uciekać. Z tą kulą daleko nie zajdziesz, a nawet jeśli uciekniesz, to cię znajdę i to bardzo szybko, rozumiesz? - Spojrzał na nią z ukosa.
- Zresztą, nie musisz odpowiadać. – Nie czekając za odpowiedź chwycił ją za ręce i pociągnął je w swoją stronę. Z cholewy buta wyciągnął mały sztylet i rozciął nimi więzy, które pętały jej ręce. Nadgarstki dziewczyny wyglądały kiepsko, bardzo kiepsko. Skóra zdarta do krwi, ropiejące rany. Krew z ropą sączyła się jej po dłoniach.
- Na bogów, ile czasu ci tego nie zdejmowali?
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:13 pm
autor: Maia
Słuchała jego przemowy z zaciśniętymi ustami i twardym spojrzeniem. Mówił prosto i z sensem, więc gdyby nie treść wypowiedzi, prawdopodobnie przyznałaby mu rację. To jednak oznaczałoby przyzwolenie na traktowanie jej jak rzeczy, a na to nie miała zamiaru się zgodzić. Nie pozwalało jej na to ani arystokratyczne urodzenie, ani upór i poczucie własnej wartości. Prychnęła więc tylko słysząc jego warunki. Oczywiście, że będzie grzeczna! Do czasu, aż nie nadarzy się sprzyjająca okazja by uciec. Nie miała zamiaru szamotać się jak głupia kura na uwięzi i testować jego czujność i cierpliwość zarazem. Poczeka aż on będzie święcie przekonany, że jest grzeczna i sam pozwoli jej na więcej swobody. Przybrała więc jedynie w miarę neutralną minę, nie mając jeszcze nastroju na sztuczne uśmiechy.
- Maia – odparła krótko, zgadzając się z nim, że imię to żadna tajemnica. Wręcz wolała by z niego korzystał zamiast na nią gwizdać, czy cokolwiek innego głupiego wpadłoby temu facetowi do głowy.
Gdy zbliżył rękę do jej twarzy cofnęła się o krok, odsuwając jeszcze bardziej głowę i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. Udało mu się jednak złapać ją za podbródek i obejrzeć skaleczenie, a gdy ją puścił, wyszarpnęła się ostentacyjnie mrużąc niebezpiecznie oczy. Nie podobało jej się, że oglądał ją jak bydło przed zakupem.
- A co cię to obchodzi? – burknęła w odpowiedzi, jednak sama potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć. Skoro transportował ją dla kogoś, to pewnie nie mógł pozwolić sobie na dostarczenie poobijanego „towaru”. Obserwowała go, gdy podszedł do swoich bagaży, ciekawie zaglądając mu przez ramię, gdy tego nie widział. Gdy mężczyzna wyjął metalową, ciężką kulę, parsknęła śmiechem, który nie miał nic wspólnego z rozbawieniem.
- Chyba sobie żartujesz! – Cofnęła się zdecydowanie, aż natrafiła plecami na ścianę, co niestety wyczerpywało możliwości ucieczki.
– Nie ośmielisz się! – warknęła, ale ustąpiła w końcu pod naporem jego spojrzenia. Przeszła przez pokój i opadła tyłkiem na łóżko, łypiąc na niego spode łba, gdy przed nią kucał. W duchu doceniła jednak, że obwiązuje jej kostkę tkaniną. Ci od więzów na to nie wpadli. Ale jemu pewnie bardziej zależy na wypłacie, która na jej szczęście jest uzależniona od jej dobrej formy.
Nie odpowiedziała na jego ostrzeżenia, nie widziała takiej potrzeby. Mierzyli się tylko obrażonymi spojrzeniami, jak para dzieci, które się pokłóciły, a którym rodzice kazali się pogodzić, bo inaczej nie dostaną deseru. Gdyby nie była tak dobrze wychowana prawdopodobnie pokazałaby mu język. Na jego szczęście jednak nad manierami Maii czuwał sztab ekspertów, więc uniosła ona jedynie podbródek, a Talen szybko zrezygnował z czekania na odpowiedź. Syknęła z bólu, gdy gwałtownym ruchem pociągnął za jej związane ręce i rozciął sztyletem sznur. Rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Rany bolały cały czas, ale Maya dopiero teraz zobaczyła skalę zniszczeń w jej pełnej krasie.
- No faktycznie nie najlepiej – mruknęła pod nosem, przyglądając się swoim nadgarstkom i odruchowo odpowiadając mężczyźnie, jakby zapomniała, że miała się do niego nie odzywać. W końcu jednak podniosła na niego wzrok i wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, kilka tygodni?
Straciła poczucie czasu, a ból po pewnym czasie stał się jej stałym towarzyszem. Nie przestała go zauważać, ale też inaczej było, gdy nie widziała swoich ran. Teraz, jakby na widok płynącej krwi, ból powrócił ze zdwojoną siłą. Zacisnęła lekko usta i poruszyła ostrożnie nadgarstkami, chcąc je rozruszać po tak długim czasie unieruchomienia.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:14 pm
autor: Talen
- Zdecydowanie za długo – stwierdził, a w jego głosie dało się usłyszeć coś na kształt troski. Nie pokazywał tego po sobie, a przynajmniej starał się nie pokazywać. W rzeczywistości jednak bardzo żałował dziewczyny. Już nawet nie chodziło teraz o to co się z nią stanie, ale o jej przeszłość. Przez myśl przeszło mu pytanie skąd tak naprawdę się tu wzięła. Czy ktoś ja porwał i więził? Czy też jej rodzina postanowiła ją sprzedać? A może stało się jeszcze coś gorszego? Jeszcze nigdy nie kupował i nie dostarczał niewolnika. Owszem, czasem podróżował z ludźmi. Zdarzyło się, że transportował kobietę, którą zmuszono do małżeństwa, ale nigdy nie miał do czynienia z człowiekiem jako towarem. Parę razy ochraniał karawanę z kurtyzanami, ale tamte dziewczyny nie stawiały oporu, nie były związane. On traktował je jak pracę, a i one chyba nie były też szczególnie niezadowolone z tego co robią. Tym bardziej teraz czuł się nieswojo. Powoli zaczynało do niego docierać, że to nie będzie misja jak poprzednie, że będzie dużo, dużo trudniej niż kiedykolwiek.
- Trzeba opatrzyć ci ręce – stwierdził, tym razem jednak jego głos brzmiał bardziej oschle. W końcu starał się, żeby tak było. Wstał i znów podszedł do swoich pakunków. Wygrzebał z nich kilka kawałków materiału i podał je dziewczynie.
- Obwiąż tym ręce, zatamuje krwawienie, przynajmniej na razie. Teraz wyjdę, nie próbuj żadnych sztuczek. Twoje sztylety mam ze sobą, a w pakunkach nie znajdziesz nic ciekawego. Chociaż i tak pewnie je przegrzebiesz. Tak czy inaczej zostajesz w pokoju. A ja idę do miejskiego zielarza, sam tych ran nie opatrzę. Wrócę i coś z nimi zrobimy.
Talen wyciągnął spomiędzy juków dużą, lnianą torbę i przewiesił ją przez ramię, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. Kiedy znalazł się na korytarzu zamknął drzwi od zewnątrz, tak by dziewczyna nie mogła wyjść. Owszem miała kulę u nogi, ale strzeżonego Prasmok strzeże, jak to się mówiło. Lepiej było się zabezpieczyć.
Wychodząc miał w głowie same rozterki. Czy dobrze zrobił godząc się na taką misję? Czy powinien brać takie zlecenie? Tak naprawdę nie wiedział na co się pisze. Prawdę mówiąc sądził, że dostanie pod opiekę kogoś, kto godzi się na los niewolnika. Kogoś z kim nie będzie musiał się użerać. Ale stało się inaczej. W tej chwili miał pod opieką kogoś, kto najwyraźniej dużo przeszedł i zdecydowanie nie chciał być tam gdzie się znajdował.
Kiedy znalazł się na zewnątrz westchnął ciężko. W co on się wpakował... Nie, nie, nie... Musiał przestać myśleć o tej dziewczynie. Koniec. To tylko towar, towar, od którego zależała jego przyszłość, jego stolarnia, jego świat. Dziarskim krokiem ruszył w stronę południowej dzielnicy miasta. Był w Fargoth tylko kilka razy, ale pamiętał, że gdzieś niedaleko był sklep jakiegoś medyka. Musiał się tam udać, kupić jakąś maść, czy inne obrzydlistwo, które pomagało w gojeniu się ran. Nie zamierzał tego powiedzieć dziewczynie, ale nie robił tego bo postrzegał ją jako towar, tym razem robił to by jej ulżyć. Gdyby to były zwykłe zadrapania może postąpiłby inaczej, ale teraz miał do czynienia z czymś co musiało ja boleć. Może i był najemnikiem, może i wykonywał moralnie sprzeczne misje, ale nie był bez serca.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:15 pm
autor: Maia
Chociaż starała się nie okazywać przy nim żadnych emocji, jej brwi uniosły się lekko w zdziwieniu, gdy wyłapała nutę troski w jego głosie. No dobrze, może nie zaraz troski, ale widocznie się przejął tymi ranami, co nie było zachowaniem, jakiego by się spodziewała po kimś takim. Ach, oczywiście, że już go zaszufladkowała. Bezduszny najemnik, parający się każdą fuchą za garść ruenów. Może nie gardziła takimi osobnikami, generalnie mało kogo obdarzała większą niechęcią, jednak napotkanie kogoś takiego na swojej drodze z pewnością nie należało do jej ulubionych momentów w życiu. Tym dziwniejsze było jego zachowanie, gdy postanowił zrobić coś z jej zranionymi nadgarstkami. Aż spojrzała na nie zaciekawiona, jakby szukając w obtartej skórze i fragmentach widocznego mięsa odpowiedzi na swoje pytania. Odruchowo odebrała od niego materiał i zaczęła zawijać go wokół zranionych nadgarstków, krzywiąc się z bólu. Cholera, faktycznie paskudnie to wyglądało. Musiała kilka razy obwinąć jeden przegub dłoni, by krew przestała momentalnie przesiąkać przez tkaninę. Powtarzając czynność na drugiej ręce nie podnosiła wzroku, lecz słuchała uważnie słów Talena. Wychodzi? Poważnie? Starała się nic nie dać po sobie poznać, jednak w głowie planowała już drogę ucieczki. Nie mogła doczekać się, aż wyjdzie, jednak siliła się na względny spokój, a gdy skończyła bandażować dłonie, oparła je na kolanach akurat w momencie, gdy mężczyzna opuścił pokój. Zapadła pełna napięcia chwila, przerwana nieprzyjemnym i dość przygnębiającym szczęknięciem drzwi zamykanych na klucz. Westchnęła niezadowolona, chociaż nie spodziewała się niczego innego. Odczekała chwilę, aż usłyszy oddalające się kroki i jeszcze kilka uderzeń serca, dla pewności. Później wstała i szybko podeszła do okna, modląc się, żeby było otwarte. Gdy okiennice rozwarły się na oścież uśmiechnęła się i przymknęła oczy, z ulgą witając chłodny wiatr na twarzy. Nie wierzyła, że pójdzie jej tak łatwo, ale najwyraźniej Talen był głupszy niż sądziła. Usiadła na parapecie i chciała podwinąć nogi, żeby przerzucić je na drugą stronę, na dach, jednak łańcuch naprężył się, a kula ani drgnęła.
- To chyba żart – jęknęła i zeskoczyła z parapetu, podchodząc do kuli i przypadając przy niej na kolana. Usiłowała podnieść ją, lecz ustrojstwo nawet nie drgnęło, a ona jęknęła zrozpaczona. Na co liczyła? Naprawdę sądziła, nawet przez chwilę, że zostawiłby ją tutaj z otwartym oknem i wyszedł? Skarciła się w myślach licznymi wyzwiskami i spróbowała jeszcze raz ruszyć kulą, ale udało jej się jedynie przetoczyć ją lekko o długość palca.
- To bez sensu – westchnęła i siedząc na podłodze rozejrzała się po pokoju. Długość łańcucha pozwalała jej swobodnie poruszać się po całej izbie, jednak nigdzie dalej, nie bez ruszenia kuli.
Zmotywowana do tego, by cokolwiek osiągnąć podczas nieobecności swojego „opiekuna” podeszła na czworakach do jego juków i usiadła, otwierając klapy. Początkowo obrzuciła wszystko wzrokiem, chcąc zapamiętać mniej więcej ułożenie bagażu, by móc go na powrót identycznie ułożyć. Po chwili jednak uznała, że dlaczego niby ma ułatwiać mu życie. Co z tego, że poszedł po opatrunki dla niej? Dostaje za to pieniądze, musi się nią odpowiednio zająć! Poza tym pewnie obchodzi go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Przykuć ją do łańcucha, jak zwierzę, za kostkę! Dziewczyna w złości zaczęła wyrzucać wszystko z bagaży Talena, nie przejmując się wcale rozsypującymi się na drewnianej podłodze ubraniami. Szukała czegoś ostrego, lub w jakikolwiek inny sposób przydatnego.
- Ubrania, suszony prowiant, rondel, manierka, sznur, co to ma być? Gdzie broń? Uh!
Odepchnęła od siebie torby, niezadowolona i usiadła po turecku, splatając ręce na piersi i łypiąc spode łba na rozsypany ekwipunek mężczyzny. Czuła wyrzuty sumienia, nigdy się tak nie zachowywała, zawsze szanowała rzeczy innych, jednak teraz nie mogła zmusić się do uprzątnięcia tego. Cholerny świat.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:17 pm
autor: Talen
Talen nie był idiotą. Wszelką broń nosił przy sobie. W końcu nie po to ją kupował, by teraz mu zwiała. Nie dość, że nie otrzymałby pieniędzy, to jeszcze straciłby swoje i to ile! Trzy gryfy to nie w kij dmuchał. To było sporo pieniędzy. Owszem miały mu zostać zwrócone, plus kwota, jaką miał dostać za misję, ale dopiero kiedy dostarczy dziewczynę. Idąc do zielarza starał się nie myśleć. Bo i po co? W ten sposób tylko utrudniałby sobie sprawę. Nie było sensu zagłębiać się w to wszystko. Nie powinien z nią rozmawiać, nie powinien nic wiedzieć, niczego się dowiadywać. Powtarzał sobie w głowie, że to wszystko tylko zwykła robota. W końcu dotarł do sklepu, którego szukał. Był do nieduży budyneczek, w który mieszkał i pracował medyk. Wszedł do środka i zagadnął staruszka, który stał za ladą. Rozmawiał z nim dłuższą chwilę. W końcu kupił duży słoiczek maści na ropiejące rany i całkiem spora ilość bandaży. Plus jakieś ziółka do zaparzania, żeby wzmocnić organizm. Uznał, że przydadzą się dziewczynie. Dobił targu z zielarzem, po czym wyszedł z jego sklepiku i ruszył z powrotem do karczmy.
Zakupione rzeczy schował w torbie, a kiedy wszedł do gospody nie udał się prosto do pokoju. Zaszedł w stronę szynku i poprosił o strawę. Usiadł sobie swobodnie przy stoliku i obserwując otoczenie czekał. Nie spieszyło mu się szczególnie. W końcu jednak do jego stolika przyniesiono drewniana misę, w której leżało duże udko z kurczaka, spory kawałek świeżego chleba i kawał sera. Talen spojrzał beznamiętnie na zawartość misy. Wstał, wziął ją do ręki i ruszył na górę.
Drzwi do pokoiku otworzyły się skrzypiąc niemiłosiernie. Talen wszedł do środka, odwrócił się i zamknął je na klucz. Kiedy zwrócił się w stronę pokoju uniósł tylko brew widząc bałagan.
- Wiedzę, że miałem rację. Nie omieszkałaś przegrzebać moich rzeczy. I co? Znalazłaś coś ciekawego? – zaśmiał się chrapliwie i z przekąsem.
- Jeśli masz mnie za idiotę to się grubo mylisz, złociutka. Masz. – Podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę miskę z jedzeniem. – Jedz.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:18 pm
autor: Maia
Słysząc przekręcanie klucza w zamku podniosła szybko głowę, jednak zaraz opuściła ją, gdy drzwi otworzyły się z uciążliwym dla uszu skrzypieniem. Podniosła znów wzrok dopiero, gdy zamek ponownie szczęknął, dając sygnał, że znów znalazła się w potrzasku, z tym że teraz miała towarzystwo. Na uwagę mężczyzny obrzuciła go tylko morderczym spojrzeniem, ale jego śmiech sprawił, że w jej oczach zapłonęły gniewne ogniki. Słowem „złociutka” tylko dolał oliwy do ognia, sprawiając, że Maia omal nie zaczęła strzelać piorunami z oczu. Miała ochotę wziąć tą miskę z obiadem, rzucić nią w niego i patrzeć, jak noga od kurczaka zwisa mu z ucha. Miała jednak szacunek do jedzenia i nie zrobiłaby tego nawet, gdyby nie umierała z głodu. A umierała. Biła się z myślami tylko przez chwilę, po czym schowała dumę w buty i przysunęła do siebie naczynie. Jednocześnie zerkała podejrzliwie na Talena, czy to nie aby jakiś podstęp. Chociaż logika podpowiadała jej, że otrucie jej nie przyniosłoby mu żadnej korzyści, to i tak przez ostatnie trzy tygodnie nauczyła się podchodzić ostrożnie do życzliwości transportujących ją osób. Zazwyczaj nie było to bezinteresowne. Teraz jednak, gdy kiszki jej marsza grały, postanowiła nie marudzić, tylko brać, póki dają.
Mimo palącego głodu dość ostrożnie złapała nogę z kurczaka, nie do końca wiedząc jak ją zjeść bez sztućców. Irytowało ją, gdy czuła tłuszcz na policzkach i wargach, ale po kilku próbach odkryła, że chleb jest tu całkiem pomocny. W sumie zjedzenie dokładnie połówek udka, chleba i sera zajęło jej o wiele więcej czasu, niż osobie przyzwyczajonej do takiego spożywania posiłków. Dość niepewnie otarła usta przedramieniem, które z kolei wytarła w spodnie. Dziwnie się z tym czuła, ale chyba musiała zacząć się przyzwyczajać. Zresztą pierwszy raz od bardzo dawna zjadła w ogóle ciepły posiłek, co od razu wpłynęło pozytywnie na jej nastrój.
- Dziękuję – powiedziała cicho i odsunęła od siebie miskę w jego stronę. Znajdowała się tam dokładnie połowa dania, które zostawiła dla niego. W niewoli czy nie, kulturę trzeba zachować. Przeciągnęła się, wyciągając ręce w górę, po czym przeczesała palcami włosy, odrzucając je na plecy. Zabiłaby teraz za kąpiel! Wspomnienie wielkiej łaźni z wiecznie gorącą wodą, oraz jej pokojowych, które zawsze brały z nią kąpiel, by pomóc jej obmyć ciało, było zarówno przyjemne, jak i nieco przygnębiające. Przez najbliższy czas bowiem nie ma szans na takie luksusy. A co dalej? Jak będzie wyglądało jej życie? A jeśli nie uda jej się uciec? Przygarbiła się nieco pod ciężarem myśli i oparła łokcie o kolana, bawiąc się bandażami na nadgarstkach.
– Gdzie mnie zabierasz? – Zapytała, unosząc nieco wzrok na Talena.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:19 pm
autor: Talen
- Do Nandan-Theru – odparł krótko, po czym usiadł naprzeciw niej.
- Zjedz do końca – bardziej poprosił niż rozkazał i znów przesunął miskę w jej stronę.
- Ja się najem, możesz zjeść wszystko, to dla ciebie – wyjaśnił. Chwilę milczał przyglądając się jej. Była głodna, to wiedział na pewno. W dodatku ranna. Gdyby spotkał ją w innych okolicznościach z pewnością nie zachowywałby się tak jak teraz. A cóż... nie miał innego wyjścia.
- Czeka nas długa droga. To potrwa kilka tygodni nim tam dotrzemy – wyjaśnił. Nie bardzo wiedział co jeszcze powinien powiedzieć. Raczej nie chciał jej od razu mówić, że ktoś po prostu ją zamówił i dlatego ją kupiono. Zresztą to się chyba rozumiało samo przez się.
- Kiedy zjesz opatrzę ci ręce – oznajmił. Nie był raczej gadatliwy. W głowie ciągle powtarzał sobie, że tak będzie lepiej. Poza tym nie mógł wdawać się z nią w dyskusję, bo nie na tym polegała jego praca. Zorientowawszy się, że zbyt długo się jej przygląda, wstał.
- Zrobiłaś tu niezły bałagan – burknął i zaczął sprzątać porozrzucane rzeczy. Ubrania składał w kostkę i układał je jedne na drugich w swoich jukach. Chyba mało kto tak robił, lecz panterołak lubił mieć porządek. Nie chciał za każdym razem wywalać wszystkiego na ziemię by coś znaleźć. Każda rzecz miała swoje miejsce. Tak by wyciąganie czegokolwiek zajmowało chwilę, a nie godzinę nim wygrzebie się hubkę i krzesiwo spod sterty ubrań. Juki jego konia miały mnóstwo przegródek i kieszonek, tak by małe rzeczy były łatwo dostępne, a większe można było układać jedne na drugich. Chyba mało który mężczyzna, a już tym bardziej najemnik przywiązywał wagę do porządku. Ale z Talenem było inaczej. Lubił mieć wszystko na swoim miejscu. Chwilę zajęło mu posprzątanie całego bałaganu, jednak w końcu ułożył wszystko na miejsce. Przeszedł przez pokoik i rozwalił się na łóżku patrząc w sufit, jak gdyby nigdy nic. Jakby Maya zupełnie nie istniała i nie było jej w tym pokoju.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:29 pm
autor: Maia
Przez chwilę chciała się odsunąć, gdy zobaczyła, że się zbliża, ale ostatecznie pozostała na swoim miejscu. I tak mu nigdzie nie ucieknie, a jeszcze dużo czasu spędzą razem. Warto więc już teraz zacząć przyzwyczajać się do jego towarzystwa. Gdy podsunął jej znów miskę, spojrzała na niego nieco podejrzliwie. Nie pasował jej jego miły ton głosu i gest, do tego jakie panowały między nimi relacje. A dobitniej mówiąc nie pasowało jej to do tego, że trzymał ją właściwie na łańcuchu. Biła się z myślami jeszcze tylko chwilę, po czym przysunęła do siebie z powrotem miskę i zabrała się do kończenia posiłku. Prawda była taka, że po tylu tygodniach głodowych racji, żadna królewska uczta nie smakowała jej nigdy tak jak teraz ten tłusty kurczak. Niezależnie od tego jednak, nie jadła łapczywie, wciąż ostrożnie odrywając zębami kawałki i starając się ograniczyć ubrudzenie się do minimum.
Wieść o tym, że podróż do miejsca docelowego potrwa jeszcze kilka tygodni wywołała u niej mieszane uczucia. Z jednej strony perspektywa kolejnych miesięcy na szlaku przyprawiała ją o mdłości, z drugiej jednak, bała się co zastanie na miejscu, gdy już dotrą. Talen nie wdawał się w szczegóły, a ona miała na razie usta zajęte jedzeniem, więc nie zadawała pytań. Nie skomentowała również nawet skinięciem jego oferty pomocy. Czyż nie zajął się już nią wystarczająco? Jeszcze trochę troski i pomyśli, że jest miękki i nie nadaje się do tej roboty, a stąd już krótka droga do popełnienia wielkiego błędu, czyli niedocenienia przeciwnika. Starała się więc zachować trzeźwość umysłu i nie dać się zwieść uprzejmymi gadkami żółtookiego.
Gdy zaczął sprzątać rozrzucone przez nią rzeczy, przerwała jedzenie. Zrobiło jej się nagle dziwnie głupio z powodu własnego zachowania, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Może jednak było zbyt dziecinne. Tłumaczyła się jednak tym, że w końcu wzięto ją do niewoli do cholery, ma prawo do wszelkich dziwacznych zachowań, jest w szoku i w ogóle!
- Przepraszam – mruknęła jednak w końcu, a po tonie jej głosu z łatwością można było stwierdzić, że mówi prawdę. Albo jest najlepszą kłamczuchą w tej części Alaranii. Skończyła jedzenie, ponownie powtórzyła proces, w którym usiłowała otrzeć dłonie i usta z tłuszczu, jednocześnie brudząc się jak najmniej, i znów siedziała bez słowa, obserwując jak mężczyzna segreguje swoje rzeczy z nadzwyczajnym dla facetów pedantyzmem. Zaraz później jednak położył się na łóżku i zaczął gapić w sufit. Maya pozwoliła by kilka chwil minęło w ciszy, po czym rozłożyła lekko ręce i spojrzała na niego pytająco.
- A co ze mną?
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:30 pm
autor: Talen
Talen wyrwany z zamyślenia podniósł się na łóżku i spojrzał na dziewczynę badawczo. Co miał jej powiedzieć? Prawdę? Prawda była taka, że nie miał zielonego pojęcia, a jedynie podejrzenia, które nie były zbyt przyjemne. Mógł sobie gdybać, ale nic więcej.
- Nie mam pojęcia – odparł.
- Nikt nie powiedział mi co dalej z tobą. Kazali mi kupić dziewczynę o wyglądzie, któremu odpowiadasz. Nie znam twojego nazwiska, nie jest mi to też do niczego potrzebne. Miałem tylko wykonać zadanie. Padło na ciebie. Równie dobrze mógł cię kupić ktoś kto od razu by cię zgwałcił. Ciesz się, że trafiło na mnie. Ja nie zamierzam ci robić krzywdy, bo i po co? Nic bym z tego nie miał. Gdybym potrzebował uciechy poszedłbym do burdelu i tyle. Ja tu robię tylko za doręczyciela. Miałem cię kupić i odtransportować do Nandan-Theru. I to zamierzam zrobić. Myślisz, że jest mi na rękę targanie cię za sobą? Zrozum, to tylko interes. Dostanę za ciebie tyle ruenów, że może wreszcie będę ustawiony. Życie jest popieprzone i tyle. Nie każę ci być wdzięczną, bo niby za co? Ale jedziesz do hrabiego, na dwór. Nikt nie będzie cię tam tłukł, co najwyżej zostaniesz kurtyzaną. Nie najgorszy los jak na niewolnika. Nie wiem kto cię sprzedał, czy porwał, nic mi do tego. I nie pytaj mnie więcej co z tobą, bo nie wiem. Mam tylko przypuszczenia. I pojmij wreszcie, że nie chcę cię skrzywdzić, bo nie mam w tym żadnego interesu.
Mówiąc patrzył dziewczynie prosto w oczy. Był szczery, do bólu szczery. Nie było sensu czegokolwiek przed nią ukrywać, bo i po co? Lepiej było grać w otwarte karty. Taka zabawa w kotka i myszkę, jakieś tajemnice i udawanie nie były w jego stylu. Wolał sytuacje jasne i proste. Konkretne. Nie miał żadnego wpływu na jej los za kilka tygodni. Mógł tylko być dla niej w miarę przyzwoity tu i teraz. A o to co będzie potem się nie martwił. Będzie radzić sobie sama albo i nie. Nic go nie obchodziło jak potoczą się jej losy, kiedy ją odda. Najważniejsze, że będzie miał pieniądze na stolarnię. Tak, tak to sobie postanowił i tak będzie.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:31 pm
autor: Maia
O ile początkowo jego słowa nie zwiastowały nic złego, to w miarę jak mężczyzna rozkręcał się w swojej opowieści, Maię coraz bardziej mroziło to, co mówił. Wypowiadał słowa beznamiętnym tonem, patrząc na nią, jak gdyby wcale nie prowadził jej na rzeź. To tylko interes? Ma się cieszyć, że na niego trafiła? Więc wybrał ją tylko dlatego, że co? Miała ciemne włosy? Jasne oczy? Odpowiednią figurę? Oglądał ją niczym konia na targu, sprawdzając czy jej wygląd będzie satysfakcjonujący dla docelowego kupca. Opanowana do tej pory dziewczyna zaczęła się w środku gotować ze złości, chociaż na zewnątrz było widać tylko lodowate spojrzenie i zaciśnięte pięści. Na końcu jego przemowy stała już, zaciskając dłonie jednej ręki na misce.
- Och, nie rób z siebie posłańca – prychnęła z pogardą. – Każdy sobie wybiera życie, nie zasłaniaj się tym, że wykonujesz tylko czyjeś zadanie, że nie kupiłeś mnie dla siebie. Wielka mi łaska. Jesteś tak samo winny, jak ten, do którego mnie wieziesz.
Mimo tego, że mówiła spokojnym, wręcz lodowato spokojnym głosem, łatwo było zauważyć, jaka jest zdenerwowana.
- Myślisz, że nie znam takich hrabiów, wielkich panów? – Machnęła miską nad głową i prychnęła znów, podchodząc do okna. Co się z tym światem porobiło. Kiedyś tacy jak on padali jej do stóp prosząc o błogosławieństwo związku, nadanie ziemi, czy przychodząc z innymi problemami do jej ojca. Mężczyźni ustawiali się w kolejce, stając na rzęsach, żeby zdobyć jej rękę. A teraz zostanie sprzedana jakiemuś tłustemu panu na włościach jak jakaś kobyła! Zdenerwowana zamachnęła się miską i rzuciła nią w okno, a naczynie przeleciało przez szybę rozbijając ją na kawałki. Nim mężczyzna zdążył zorientować się w sytuacji doskoczyła do parapetu i wzięła jeden z większych kawałków szkła, wyciągając go przed siebie, niczym broń, odgradzając się nią od Talena.
- Rozkuj mnie!
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:37 pm
autor: Talen
Talen spojrzał na dziewczynę z rozbawieniem. Początkowo tylko uśmiechnął się, ale gdy tylko zobaczył co robi, zaśmiał się głośno. Przez moment nie mógł się opanować. To dziecko było tak zabawne, że nie mógł się przestać śmiać.
- I myślisz dziewczynko, że co z tym zrobisz? - burknął.
- Że zabijesz mnie kawałkiem szkła i co potem? Uciekniesz sobie i będziesz popierdalać wesoło po łące jak jakaś wróżka albo jakaś cholerna łania! Życie jest brutalne i tyle!
Nim zdążyła zamachnąć się szkłem, panterołak dopadł do niej i chwycił za nadgarstki. Krew przesiąkła przez bandaże i brudziła teraz jego ręce. To musiało boleć, tego był pewny. Dłonie zaciskał na jej nadgarstkach, a nogą przesunął kule, która leżała na podłodze. Siłą zaczął ciągnąć ją w stronę drzwi. Wyrywała się, niczym ryba wyciągnięta z wody, szukająca powietrza. Talen był od niej dużo silniejszy. Gdyby chciał, mógł rzucić nią o ścianę tak mocno, że straciłaby przytomność. Ale nie chciał tego, jeszcze by mu zeszła i co wtedy?
- Ty mała dziwko! - wrzasnął.
- Widzę, że nic nie będzie z naszej współpracy! - Dosłownie rzucił ją do kąta przy drzwiach. Tam też przesunął kulę, tak, że dziewczyna teraz nie była w stanie poruszać się po całym pokoju. Miała bardzo ograniczony zasięg. Nie była w stanie dojść do łóżka, a już tym bardziej do okna. Nie miała teraz nawet dostępu do juków.
- Zapłacisz za tą szybę! Odpracujesz wszystko! Chciałem, żeby było miło! Chciałem dla ciebie dobrze! Chciałem nawet opatrzyć ci ręce! A ty co robisz do cholery?! Nie będzie dla ciebie litości! Nie dostaniesz przez kilka dni żarcia to docenisz to gdzie i z kim jesteś! Myślisz, że będę się z tobą cackał? Zanim trafisz do hrabiego zrobię z ciebie pożytek! Popracujesz parę dni w burdelu i zapłacisz za to co zrobiłaś! Jeszcze przypełzniesz i będziesz prosić o łaskę. Może jak dostaniesz od jakiegoś brudnego klienta w skórę przejrzysz na oczy!
Talen wściekł się. Naprawdę chciał być dla niej dobry i w miarę miły, ale skoro ona tego nie doceniała... Oj nie da się jej tak traktować. Skoro nie potrafi docenić tego u kogo się znalazła, już on jej pokaże co znaczy cierpienie. Z góry ustalił zasady. Powiedział jej wprost, że jeśli będzie grzeczna on też będzie dla niej łaskawy. Mówił jej to, nie mogła powiedzieć, że nie. Chciał dobrze, starał się. Dla tej małej ladacznicy poszedł nawet do zielarza, żeby wyleczyć jej rany, a ona co? Rozbija zakichane okno i grozi mu kawałkiem szkła. Planował traktować ją łagodnie, ale najwidoczniej ona nie miała na to ochoty. Jak spędzi kilka dni w drodze, przerzucona przez konia niczym worek mąki, ze związanymi nogami i rękami pod końskim brzuchem może nauczy się posłuszeństwa.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:40 pm
autor: Maia
Spojrzała na niego zdziwiona, gdy zaczął się śmiać. Nie, on wręcz wybuchnął śmiechem, patrząc na nią, a jej szkło zadrżało w ręce. Gdy doskoczył do niej w jednej chwili, nie zdążyła zareagować. Szkło wypadło jej z dłoni uwięzionych w kleszczowym uścisku mężczyzny, a ona krzyknęła z bólu, zaciskając oczy. Ucisk na jej nadgarstki się zwiększył, gdy Talen zaczął ciągnąć ją za sobą i momentalnie zrobiło jej się czarno przed oczami z bólu. Próbowała się wyszarpnąć, lecz miała wrażenie, że przygniotła ją skała, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, a przecież był to jedynie silny mężczyzna. Słuchała jego krzyków jednym uchem, ogłupiała z bólu i strachu. Przesadziła, teraz to widziała.
Gdy rzucił ją bezceremonialnie w kąt, nie zdążyła nawet utrzymać się na nogach i upadła na ziemię, zbierając się szybko na kolana i cofając pod ścianę, niczym spłoszone zwierzę. Serce ścisnęło jej się ze strachu, gdy słuchała, jaki los dla niej planuje, a oczy rozszerzyły, jak gdyby nie wierzyła własnym uszom. Jeszcze przed chwilą chciał ją opatrzyć, a teraz groził jej pracą w burdelu! Najwyraźniej właśnie tak to się kończy, gdy zetrą się dwa ogniste temperamenty. Chociaż siedziała maksymalnie skulona w swoim kącie, spojrzenie miała lodowate. Nikt, absolutnie nikt w całym jej życiu nigdy się tak do niej nie odezwał, ani tym bardziej tak potraktował. Nawet ci, którzy dowieźli ją tutaj na targ po prostu udawali, że nie istnieje. Ale nazwać ją dziwką?! Tego było za wiele. Nawet lepiej, że tak ją potraktował. Mogła w spokoju pielęgnować swoją niechęć do niego. Nie mogła przecież pozwolić sobie na obdarzenie sympatią kogoś, kto kupił ją na targu niewolników i miał zamiar przetransportować niczym cenne zamówienie.
- Nie ośmielisz się – powiedziała, patrząc na niego dumnie. – Sam powiedziałeś, że masz mnie dostarczyć w jednym kawałku – mruknęła.
Nie była zadowolona z tego, że musi przyznać, że jest niewolnicą, jednak najwyraźniej trzeba było brunetowi przypomnieć, jak powinien się z nią obchodzić.
- Jak mi się coś stanie, ty nie dostaniesz swojej upragnionej zapłaty, więc lepiej pohamuj swoje groźby.
Maia przyzwyczajona była do wydawania rozkazów, w czym dodatkowo pomagała jej naturalna pewność siebie. Chociaż była osobą z natury dobrą i miłą, to potrafiła być stanowcza, zwłaszcza jeśli chodziło o sprawy związane z zarządzeniem królestwem. Jako, że król nie miał męskiego potomka, to na nią po latach spadłby obowiązek rządzenia ludźmi i do tego właśnie była przygotowywana całe życie. I chociaż była na tyle twarda by znieść takie traktowanie, jakiego właśnie doświadczała, nie znaczyło to, że długo wytrzyma. Co jak co, była przecież księżniczką.
Re: Dama w opałach
: Wto Gru 13, 2016 5:42 pm
autor: Talen
Talen zaśmiał się głośno po raz kolejny. Parsknął tak przeraźliwym i chrapliwym śmiechem, że nawet największy chłop skuliłby się w sobie.
- Myślisz, że jak ktoś zleje cię teraz, to w Nandan-Therze zjawisz się z siniakami?
- Hahahah! Nie! Siniaki znikną, ale ty dostaniesz nauczkę. Jesteś taka butna, a w kieszeni nie masz nic! Jeszcze śmiesz pyskować! Nic ci się nie stanie dziecino, nic co byłoby widoczne dla oczu hrabiego, który cię zamówił. Myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby dostarczyć cię pobitą? Hahaha! Jesteś najbardziej bezczelną, małą dziwką jaką spotkałem! Może gdybyś miała trochę pokory byłoby inaczej, ale nie! Ty musisz bredzić i żądać!
Talen zupełnie stracił panowanie nad sobą. To dziecko było tak irytujące, że z chęcią by ją zakneblował. Nagle w jego głowie coś błysnęło. „Zakneblować”. Tak, to było świetne posunięcie. Zakneblować tą małą owcę i mieć święty spokój. Sam by jej nie uderzył, mógł jej nie znosić, ale by jej nie pobił. Już wolał oddać ją w ręce jakiegoś alfonsa, tam nauczyłaby się rygoru. Był wściekły, wściekły jak nigdy dotąd. Chciał jej okazać łaskę, a ona okazała się być pyskatą ladacznicą. Nienawidził jej. Ta misja nie miała tak wyglądać, ale ona wszystko utrudniała.
- Mam cię dość! - warknął i ruszył w stronę swoich pakunków. W mgnieniu oka wyciągnął z nich jakąś szmatę i sznur. Dopadł do dziewczyny agresywnie i pociągnął ją za ręce. Obrócił ją tyłem i związał jej ręce za plecami. Potem chwycił za szmatę i przyłożył jej ją do ust. Związał chustkę z tyłu jej głowy kneblując ją.
- Teraz będziesz cicho – burknął.
- Wreszcie święty spokój. – Wstał i podszedł do łóżka. Położył się wywalając na plecy. Podłożył sobie ręce pod głowę i spojrzał w sufit. Zamierzał trochę się przespać, skoro miał ku temu okazję.