Adrion[Miasto] Ogień i woda

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Nie musiała zastanawiać się ani chwili, żeby dać Cainowi jednoznaczną odpowiedź na jego pytanie.
– Nie – zaakcentowała swoje słowa jeszcze przeczącym potrząśnięciem głowy. – Od tamtego momentu pamięć wróciła mi całkowicie, choć nie do końca potrafię połapać się w chronologii poszczególnych wydarzeń. Zupełnie jakby moja pamięć, tak jak i tamto piękne szkiełko, rozprysła się chaotycznie, bez możliwości poskładania w całość… Mniejsza z tym. Już mieszkałam na wsi, nieświadoma swojego pochodzenia z magicznej rodziny, nie przejawiałam jakichkolwiek talentów magicznych. Zresztą, było tak przez całe moje późniejsze życie, nie wychodziły mi nawet najprostsze zaklęcia, bez względu na liczbę wykonanych prób. Chyba jedyną odziedziczoną po rodzicach… stój, po matce, bo nie wiem kim był mój ojciec… No więc jedyną rzeczą jaką po niej na pewno odziedziczyłam jest wrażliwość na wahania i nieregularności magicznej aury. Może potrafię używać czarów, wpływać na otoczenie inaczej niż przez ogień, ale nie miałam okazji odebrania odpowiednich nauk. Nie wiem jeszcze czy kiedykolwiek się na nie skuszę, a już na pewno nie, jeśli musiałabym zrezygnować z mojej władzy nad ogniem – powiedziała, wyciągając przed siebie dłoń, po której natychmiast zaczęły pełgać maleńkie płomyki. Miała ochotę nie robić nic, tylko siedzieć i wpatrywać się w nie długo, jednak wyczuła wrogość bijącą wręcz od obecnych w pomieszczeniu kilku elfów, więc zgasiła je i na powrót oparła rękę na udzie.
Myślała chwilę nad propozycją czarodzieja - rozmawiając z nim, dowiedziała się zasadniczo wszystkiego, co chciała na ten moment usłyszeć.
– Jeśli mam być szczera, to nic nie przychodzi mi teraz do głowy. Dziękuję za to, że opowiedziałeś mi dzieje swojego życia… – przerwała, zobaczywszy zbliżającą się kelnerkę, która - gdy już podeszła - skłoniła się delikatnie.
– Czy jeszcze coś państwu podać? – zapytała, najwyraźniej widząc doskonale, iż wszyscy zdążyli zjeść zamówione posiłki.
– Ja podziękuję – odmówiła piromantka.
– A dla pana? – zwróciła się w stronę mężczyzny.
Ignis cierpliwie odczekała aż i on się opowie, chcąc kontynuować. Lecz dziewczyna wcale nie zamierzała odchodzić.
– Pani Mamaria prosiła, abym jak najszybciej zaprowadziła panią do jej pokoju – oświadczyła. – Kiedy będzie pani gotowa się tam udać?
– Za chwilę – odrzekła rudowłosa, a w jej głosie dało się wyczuć lekki zawód.
– Dobrze, będę czekała przy schodach – słowa nie zdążyły jeszcze dobrze przebrzmieć, a pracownica już udała się w tamtą stronę. Czarodziejka nie miała wątpliwości - Mamaria musiała szczodrze sypać groszem, skoro karczmarz i jego córki tak jej nadskakiwały. Pozostawała jej tylko nadzieja, że nieco tego grosza skapnie i jej…
– Sam widzisz – zaczęła z przekąsem. – Nimfa już się niecierpliwi. Jeszcze raz dziękuję za okazane mi zaufanie.

Gdy pożegnaniu stało się już zadość, podeszła do kelnerki i pozwoliła poprowadzić się w górę, aż do pokoju białowłosej. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Najwidoczniej jego teoria była całkowicie błędna, co szybko dała mu do zrozumienia osoba, której zdolności dotyczyła. Trudno się mówi, w końcu była to tylko teoria i miała prawo być nieprawdziwa, chociaż czarodziej miał nadzieję, że przynajmniej jakaś jej część będzie zgadzała się z tym, jak było naprawdę. W każdym razie, skupił się teraz na słuchaniu tego, co miała do powiedzenia Ignis, bo zanosiło się na to, że znowu zdobędzie jakieś nowe informacje na temat jej i jej przeszłości.
         – Rozumiem – odpowiedział krótko i, przez chwilę, przyglądał się płomykom, które pojawiły się na jej wyciągniętej dłoni.
         – Nie zrozum mnie źle… ale naprawdę ciekawi mnie to, w jaki sposób zyskałaś moc kontrolowania ognia i z chęcią dowiedziałbym się, kto lub co za tym stoi – dodał po chwili. Domyślał się, że nie dowie się tego od Ignis, bo, chyba, nawet ona sama nie do końca to wiedziała. Z drugiej strony, miał przeczucie, że gdyby wiedziała, mogłaby mu nie podawać takich informacji, bo mogłyby należeć do takich, którymi dzielić się można z osobami zaufanymi. Cóż… jakby nie było, on i rudowłosa znali się zaledwie dzień, a w tym czasie nie można zdobyć czyjegoś zaufania w takim stopniu.

         – Jesteś pierwszą osobą, która usłyszała je bardziej kompletne – odparł. Wcześniej z nikim o tym nie rozmawiał, znaczy… robił to, jednak nigdy nie opowiedział całej historii, bo nie była ona zakończona. Niedawno udało mu się zemścić i unicestwić Poskromicieli, tym samym zamknął część swoich dziejów. Ignis była pierwszą, z którą zszedł na tematy ich życia i opowiadania swoich historii, dlatego też jako pierwsza usłyszała „inną wersję” jego przeżyć.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak podeszła do nich pomocnica karczmarza i postanowił tego nie mówić.
         – Nie trzeba – powiedział do dziewczyny, gdy zapytała, czy może podać im coś jeszcze. Już myślał, że będą mogli wrócić do rozmowy, jednak okazało się, że kelnerka została wcześniej opłacona przez Mamarię i właśnie powiedziała, iż białowłosa oczekuje Ignis w swoim pokoju.
         – Trudno się mówi… Może będziemy mieli jeszcze okazję do rozmowy – powiedział do rudowłosej. Najwidoczniej, nie tylko jemu nie w smak było to, że musieli zakończyć konwersację. Podejrzewał, że mogliby dowiedzieć się o sobie jeszcze kilku ciekawych rzeczy, gdyby dziewczyna nie przerwała im.

Pożegnał się z czarodziejką i zajął miejsce na krześle. Przy stoliku pozostał sam, ale wino się nie skończyło, więc postanowił, że, zanim uda się do pokoju, który opłacił w tej karczmie, dopije czerwony trunek. Przy składaniu zamówienia poprosił o dobry rocznik i właśnie taki został mu dostarczony. Pradawny nie chciał, aby wino się zmarnowało. Uzupełnił nim swój kieliszek i pił powoli, rozmyślając przy tym nad wszystkim, co się już wydarzyło w jego życiu i nad tym, co może się wydarzyć, prędzej lub później.
Stracił rachubę czasu i nie wiedział, ile zajęło mu opróżnienie butelki. Kelnerka podeszła do niego, gdy zobaczył puste naczynie na stoliku i zapytała, czy podać mu coś jeszcze. Cain znowu podziękował i powiedział, że nie potrzebuje. Po chwili wstał od stolika i udał się do swojego pokoju.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Po wejściu do pokoju, od razu zaczęła się pakować. Spieszyła się, chcąc uniknąć utraty cennego czasu. To była chyba jedyna przyczyna tego, że zignorowała cichy szept swojej intuicji. Kiedy niepokojące wrażenie obcej obecności było już tak silne, iż uświadomiła sobie swój błąd, połowa rzeczy wylądowała w podróżnych sakwach. Ale przydało się ćwiczone latami opanowanie - zamiast jakkolwiek zareagować, po prostu kontynuowała zajmowanie się bagażem. Dopiero kiedy skończyła, usiadła spokojnie przy stoliku i odezwała się.
– Co tu robisz?
– A jak myślisz? Nie o wszystkim zdążyliśmy jeszcze porozmawiać – odpowiedział zabójca zrzucając kamuflaż i wychodząc z jednego z ciemniejszych kątów pomieszczenia, a widząc, że nimfa zbiera się do powiedzenia czegoś, dodał jeszcze: – I nie pytaj jak się tutaj dostałem.
– Dobrze, nie będę. Zastanawia mnie jednak to, o czym musimy rozmawiać.
– Jak dotrzesz do Arturonu? – zaczął wyliczać. – Nie możemy przemieszczać się razem, bo jeszcze nas ktoś zacznie ze sobą kojarzyć. Jak się ze mną spotkasz? Na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że beze mnie będzie ci trudno dotrzeć do odpowiednich osób. W dodatku muszę zapewnić ci już na miejscu jakieś pozory bezpieczeństwa. Wiem że doskonale sobie poradzisz, ale wiesz jak to jest… – urwał na moment, aby za chwilę znów podjąć wątek: – Wypadki chodzą po ludziach. A i twoje rodzinne miasto nie jest już tak bezpieczne, jak je zapamiętałaś.
– O czym ty mówisz? – zdziwiła się niepomiernie. – Przecież nie jest ogarnięte chaosem, co może mi grozić?
– Widać że nie orientujesz się w sytuacji. Tam od bardzo długiego czasu działa ktoś bardzo umiejętny. Nie ma monopolu, ale też ta osoba nie bardzo ma konkurencję. Na pewno potrafi się bardzo dobrze ukrywać, do wszystkiego wykorzystuje pośredników, ponieważ długo musiałem grzebać, żeby dojść do kogoś, kto jakoś utrzymuje to w całości.
– Kto to był?
– Niewidoma i niema elfka.
– Dalej nic? – zapytała, zaintrygowana całą sprawą.
– Dalej nic.
– I sądzisz, że ten ktoś będzie na mnie polował?
– Nie mam pojęcia. Wynajmujący mnie mężczyzna jest przekonany, że jako jedyny wie o twoim istnieniu, powiązaniu z Va Marlami i może coś z tym zrobić, jednak zamiast oceniać, powinienem skupić się na zapewnieniu ci bezpieczeństwa.
– Rozumiem. Do miasta mam zamiar przedostać się konno, najpierw korzystając z zielonego traktu żeby przejść Góry Dasso, to powinno zająć jakieś dziewięć dni, potem przez Wschodnie Pustkowia prosto w stronę miasta, więc dodaj cztery tygodnie… nie, pięć, przecież muszę jeszcze przeprawić się przez Nefari, a wierzchowiec może potrzebować odpoczynku. Czterdzieści cztery dni od teraz już na pewno będę na miejcu. Jeśli będziesz pierwszy, sam mnie znajdź, ale będę pojawiała się codziennie na rynku. Resztę przedyskutujemy później.
– Co? Dlaczego? – oburzył się zabójca, a zaraz potem zaczął protestować. – Możemy nie mieć czasu.
– Ja teraz też nie mam czasu, w każdym momencie może pojawić się tutaj Ignis. Chyba cię widziała, więc lepiej żeby nie miała powodów do jakichkolwiek podejrzeń. Skorzystaj z okna, tak samo jak wtedy, kiedy tu wchodziłeś.
Nie minęła minuta, a już została sama, więc wyjęła arkusze papieru, przybory do pisania i zabrała się za spisywanie pełnomocnictw. Po jakimś czasie przyszła do niej piromantka - najwyraźniej przypomnieć jej o tym musiała kelnerka.
– Siądź proszę – wskazała jej krzesło naprzeciw swojego,nie przestając pisać, co jakiś czas stawiając na dokumentach swoje podpisy. – Sprawa wygląda w ten sposób, że przez kilka miesięcy wykonywałam magiczną biżuterię dla jednego z tutejszych kupców, on rozprowadzał ją dalej. W zamian, po wypełnieniu umowy, miałam otrzymać spory dom, tu, w Adrionie. Tylko że dzisiaj ktoś tę posiadłość puścił z dymem. Chciałabym, żebyś uczestniczyła w negocjacjach jako moja pośredniczka. Do ciebie trafią trzy setne tego, co uda ci się utargować.
– Trzy setne?! – zaperzyła się czarodziejka. – Mam harować za marny ułamek tego, co uda mi się zdobyć?!
– Tak. Pamiętaj, że to nie mała wiejska chatka, więc i tak się nieźle obłowisz.
– Dziesięć od sta. Minimum, jestem ci potrzebna.
– Nie żartuj sobie, w razie czego wyjadę dzień później.
– Ryzykując że ten skrytobójca cię dopadnie? Jakoś tego nie widzę.
– Ignis, proszę cię, zachowaj swoje zdolności negcjatorskie na dzień jutrzejszy. Dam ci maksymalnie pięć procent, ani złamanego ruena więcej.
– No dobrze – odpowiedziała piromantka po dłuższej chwili zastanowienia, a Mamaria prawie że odetchnęła z ulgą. – Jak mam to zorganizować?
– Jesteś w stanie czytać wspólny?
– Tak.
– To dobrze. – Po tych słowach zabrała się za segregowanie wszystkich kartek, aby potem podać je rudowłosej. – Tam masz wszystko, od podpisanej między mną a handlarzem umowy, przez informacje na temat budynku wraz z jego wstępną wyceną, aż po pełnomocnictwa. Tę na górze podpisz proszę.
– Co to?
– To umowa między nami. Tak jak mówiłam, pięć procent dla ciebie.
– Coś jeszcze? – zapytała jakiś czas później, gdy zapoznała się z dokumentem i opatrzyła go swoim podpisem.
– Trzymaj – dała jej do ręki jednego gryfa, następnie zaczęła zabierać swoje bagaże. – Na doraźne potrzeby. Pokój i posiłki opłacone miałam do końca tego tygodnia, jest leria, to daje ci kilka dni bez martwienia się o nocleg.
– A ty?
– Wyjeżdżam. Powodzenia – rzuciła nimfa i wyszła.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Zbudził się w swoim łóżku, rzecz jasna. Łóżko było zajmowane tylko przez niego, w końcu do pokoju zawędrował bez towarzystwa. W sumie, nie wiedział, jak długo spał, jednak obudził się wypoczęty, a to oznaczało, że się wyspał. To dobrze, nawet bardzo dobrze. Zebrał się dość szybko i zszedł na dół. Szczerze mówiąc, miał nadzieję, że spotka tam Ignis i Mamarię albo chociaż jedną z nich, jednak tak się nie stało. Cain zajął jeden z wolnych stolików i zamówił posiłek, na który nie czekał za długo. Zjadł go i wyszedł z budynku. Może znowu spotka je gdzieś w mieście.

Miał zamiar poszukać tablic z ogłoszeniami, a także popytać po karczmach o różne informacje lub jakieś interesujące miejsca w pobliżu miasta, które mógłby odwiedzić i, może, znaleźć w nich coś ciekawego.
Najpierw udał się na rynek, gdzie powinien znaleźć jedną z tablic z ogłoszeniami. Udało mu się przedrzeć przez tłum i dotrzeć do miejsca, w którym stała drewniana konstrukcja z kilkoma pergaminami przybitymi do niej. Czarodziej przyjrzał się bliżej każdemu z nich. Ogłoszenia o sprzedaży, zapraszające do odwiedzenia ogłoszenia kupców mających stragany w pobliżu, komuś zaginął kot, innej osobie pies, dwa ogłoszenia od straży miejskiej o poszukiwanych zbiegach… Ktoś ogłosił, że skradziono mu jakieś pamiątki rodzinne i szuka sprawcy albo kogoś, kto pomoże w poszukiwaniach, bo straż miejska nic nie robi w tej sprawie. Pradawnego zdziwiło, że wspomnieni w ostatnim ogłoszeniu strażnicy nie zdjęli jeszcze go z tablicy, w końcu nie stawia ich ono w dobrym świetle, jeżeli jego treść jest prawdą. W każdym razie, nic z tego nie zainteresowało Caineratha.
Przy okazji odwiedził też gospody znajdujące się na rynku lub w jego bliskiej okolicy. Karczmarze lub karczmarki, często będący też właścicielami budynków, byli dość pomocni, jednak prawie nic nie zainteresowało go na tyle, żeby wypytać o to więcej lub coś. Stara karczmarka powiedziała mu, że niedaleko miasta znajduje się jaskinia, w której kiedyś herszt jakiejś bandy ukrył swój skarb, jednak sufit zawalił się w niej i na stałe zablokował przejście. Właśnie to go zainteresowało, więc zadał kilka pytań związanych z tym miejscem. Jaskinia ponoć jest duża i w środku zamieszkiwana przez jakieś potwory. Kobieta powiedziała mu też, że kilku śmiałków już próbowało, jednak żadnemu się nie udało, w dodatku był też mag, który chciał przenieść się do środka „skarbca” zabrać stamtąd skarb i przenieść się z powrotem do miasta, żeby go sprzedać czy coś, jednak pomieszczenie z łupami herszta w jakiś sposób wypacza zaklęcia przenoszące. W konsekwencji, mag ten wylądował na drugim końcu Alaranii. Karczmarka, zapytana o to, skąd to wie, powiedziała, że czarownik wrócił tu później i powiedział jej o tym. Pradawny zapamiętał to wszystko i podziękował za pomoc.
Wyszedł z gospody i skierował się w inną część miasta. Przy okazji, dowiedział się też, gdzie znajdzie kolejną tablicę z ogłoszeniami i właśnie w tamtym kierunku teraz się udawał. Nie miał nic innego do roboty, a nie chciał jeszcze opuszczać miasta, więc postanowił zrobić to, co robił teraz.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Była zaskoczona przebiegiem całego spotkania. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać, że Mamaria tak naprawdę zręcznie zmanipulowała ją do zrobienia znacznej części ciężkiej roboty za nią. Nie miała pojęcia czy kobieta rzeczywiście była zmuszona do natychmiastowego opuszczenia Adrionu, jednak biorąc pod uwagę to jak szybko się zebrała, coś było rzeczywiście na rzeczy.
Ignis zaczęła zastanawiać się nad tym, co teraz powinna zrobić. Była całkowicie świadoma, iż żeby cokolwiek osiągnąć w negocjacjach, musi chociaż pobieżnie zapoznać się ze wszystkimi otrzymanymi dokumentami, bo od pracodawczyni nie dowiedziała się praktycznie nic. A jako że nie miała ochoty zabierać się za to już teraz, postanowiła położyć się spać, w byłym pokoju Mamarii - miała długi i męczący dzień, więc wolała dobrze odpocząć przed tym, co mogło spotkać ją jutro. Najpierw jednak sprawdziła uważnie każdy zakamarek pomieszczenia w poszukiwaniu różnych niespodzianek. Ku jej zaskoczeniu, nie znalazła nic podejrzanego, więc udała się do swojego pokoju i przeniosła wszystkie swoje rzeczy na górę. Lekko rozczarowała ją nieobecność Caina we wspólnej sali, bo nie pogardziłaby rozmową z czarodziejem.
Jej sen - jak zwykle od czasu ucieczki - był bardzo niespokojny, chociaż tym razem szczęśliwie nic z niego nie zapamiętała. I pomimo chęci na pozostanie w wygodnym łóżku dłużej, wstała od razu, żeby zająć się wszystkim co potrzebne. Po chwili zakończyła już swoje poranne rytuały, a potem zeszła na dół, chcąc zorganizować sobie coś do jedzenia. Poranek przechodził już powoli w południe, więc zamówiła obfity obiad. Czekając wertowała papiery, które dała jej Mamaria. Prawie wszystkie z nich miały upoważniać ją do najróżniejszych rzeczy, od rozpoczęcia negocjacji z kupcem, dla którego wcześniej pracowała nimfa, przez deponowanie pieniędzy w banku, aż po przeniesienia na nią wszystkich dokonanych opłat w gospodzie, co równało się pobytem przez kilka dodatkowych dób.
Początkowo miała obawy że zapisane szczegóły będą równie ogólnikowe co wypowiedzi białowłosej, ale kiedy tylko ujrzała zawartość pozostałych kartek, zniknęły one bez śladu, bo kobieta zawarła bardzo dużo informacji: położenie rezydencji wraz z jej opisem, szybkie szkice przedstawiające piętrowy budynek z różnych stron, rozkład pomieszczeń i spis znajdującego się w nich umeblowania. Wszystko to wskazywało jednoznacznie - budynek, który Ignis wczoraj podpaliła, był kryjówką kilku ludzi związanych z handlarzem, który kiedyś ją sprzedał. Teraz już wiedziała że decyzja o współpracy z Mamarią - niezależnie od tego, jak bardzo kontakty między nimi były uciążliwe - była tym czego potrzebowała. Jedząc, skrupulatnie czytała notatki dotyczące domu, zapamiętując najważniejsze szczegóły.
A potem ruszyła zaznaczoną na planie miasta drogą do magazynu kupca.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Przechadzając się po mieście, miał też trochę czasu na zastanowienie się nad tym wszystkim. Myślał nad informacjami zdobytymi od osób prowadzących karczmy, w których już był i wydawało mu się, że ta od karczmarki, ta na temat zasypanej jaskini, która, ponoć, ma znajdować się niedaleko miasta, była najciekawsza i zarazem najbardziej obiecująca, mimo że może okazać się nieprawdziwa. Cain postanowił, że i tak to sprawdzi, a raczej… poszuka miejsca, gdzie może znajdować się to miejsce. Nie znał dokładniej lokalizacji, więc pewnie będzie musiał trochę poszukać.
”Hmm… Może nie będę musiał szukać tego sam… Mógłbym zebrać niewielką grupę, która by mi pomogła, a w razie niepowodzenia mógłbym zapłacić im za samą pomoc. Jednak, gdyby okazało się, że ta karczmarka mówiła prawdę, wtedy łup z jaskini powinien wystarczyć jako nagroda” – powiedział do siebie w myślach. W jego głowie ukształtował się już plan, chociaż nie był jeszcze oficjalnie skończony, Cainerath już teraz uznał go za dość dobry. Przez chwilę myślał nad tym, jak znaleźć takie osoby i szybko wpadł na to, żeby wykorzystać tablice z ogłoszeniami. Dwa lub trzy ogłoszenia powinny wystarczyć, nie potrzebował większej grupy. Teraz musiał kupić pergamin, pióro i atrament, więc postanowił, że zrobi to przy okazji odwiedzania karczm i tablic z ogłoszeniami.

W kolejnej gospodzie spotkał się z dość niemiłym karczmarzem. Może człowiek ten nie lubił podawać informacji, mimo że pradawny zaproponował mu zapłatę. Mężczyzna w końcu zgodził się, jednak i tak nie powiedział nic ciekawego. Naprawdę. Jaskinia z zasypanym skarbcem nadal pozostawała najlepszą propozycją. Wyszedł z budynku i skierował się w stronę pobliskiej tablicy z ogłoszeniami. Postał przy niej chwilę, jednak nie wyczytał tam nic ciekawego. Postanowił poszukać miejsca, gdzie kupi kilka kartek pergaminu, pióro do pisania i pojemnik z atramentem. Szybko znalazł takie, a koszta wyniosły go dwadzieścia ruenów, z czego atrament okazał się kosztować najwięcej.
Czarodziej miał zamiar poszukać kolejnej karczmy, porozmawiać chwilę z osobą stojącą tam za ladą i, przy okazji, napisać swoje ogłoszenia. Tak zrobił i, chociaż karczmarz był miły i przyjemnie się z nim rozmawiało, nie powiedział mu niczego nowego. Cain znalazł sobie wolny stolik, zamówił lekki posiłek i wyciągną zakupione wcześniej rzeczy.
Zanurzył ostrą końcówkę pióra w atramencie i zaczął pisać:
”Jesteś poszukiwaczem przygód, któremu nie są straszne ciemne jaskinie i starcia z potworami? W takim razie, dalsza treść ogłoszenia jest przeznaczona właśnie dla ciebie. Ponoć w okolicy ukryta jest jaskinia, która kiedyś była siedzibą i skarbcem dla herszta i jego ludzi. Jednak część ze skarbcem została zasypana, a w środku zadomowiły się potwory, które zostały także strażnikami tego miejsca. Nie jest to pewna informacja, jednak zbieram niewielką grupę poszukiwawczą, żeby odnaleźć to miejsce. Jeżeli jaskinia okaże się nieprawdziwa, zapłacę za samą pomoc. Będę czekał w południe i wieczorem w karczmie zbudowanej na drzewie. Zainteresowało cię to? Zerwij to ogłoszenie i zgłoś się do ubranego na czarno mężczyzny z jasną skórą, który będzie siedział przy jednym z narożnych stolików. Czekam trzy dni.” – myślał o treści ogłoszenia i od razu przepisywał to na pergamin. Przeczytał to sobie raz jeszcze, gdy napisał to w całości i pokiwał głową. Było dobrze.

Łącznie napisał trzy ogłoszenia, jednak będzie mógł wyruszyć z dwoma osobami albo nawet jedną. Dalej zastanawiał się nad tym, czy Ignis i Mamaria są w mieście i, czy udałoby mu się z nimi spotkać, albo przynajmniej z jedną z nich. Najpewniej opowiedziałby o swoich planach na najbliższy czas.
Jedną z kartek na pewno umieści na tablicy ogłoszeniowej znajdującej się na rynku. Kolejną na tej, którą mijał niedawno. Kolejną powinien też znaleźć gdzieś w pobliżu bramy miejskiej, tam zostawi ostatnią. Chociaż, zrobi to w drodze powrotnej, bo chciał odwiedzić resztę karczm w mieście. Ruszył dalej, kolejny karczmarz czekał na chwilę pogawędki.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Droga do magazynu kupca nie była zbyt długa, ale mimo tego pokonanie jej i tak zajęło Ignis sporo czasu. Gdyby wyszła z karczmy wcześniej, czekałby ją tylko krótki spacer, jednak ona zdecydowała się wyruszyć wtedy, kiedy mieszkańcy miasta przebudzili się i wylegli na ulice załatwiać swoje sprawy. W związku z tym była zmuszona do przepychania się przez tłumy przechodniów, gotowych w każdym momencie odpowiednio na coś takiego zareagować - nieprzychylnymi spojrzeniami, wyzwiskami, albo nawet rękoczynami.
Na szczęście po opuszczeniu dzielnicy kupieckiej wokół zrobiło się całkiem spokojnie. Tutaj nie kręciły się rzesze ludzi i nieludzi, nikt jej nie popychał, żaden kupczyk nie krzyczał prosto do ucha, iż to on - a nie inni, oznajmiający światu wszem wobec mniej więcej to samo - posiada najlepsze magiczne amulety chroniące, a jej trzosik i sakwa podróżna były najzwyczajniej w świecie znacznie bezpieczniejsze.
Trafiła do niedalekiego magazynu bez żadnych problemów, bo wraz z planem miasta podróżowanie po Adrionie stawało się dużo łatwiejsze, choć przy okazji traciło wiele ze swojego ukroku - zerkając co jakiś czas na rozrysowane na papierze aleje i znaki zaznaczające szczególne punkty, nie była w stanie całkowicie oddać się podziwianiu naturalnego piękna leśnego miasta skąpanego w jesiennych barwach.
Wewnątrz nie zauważyła niczego specjalnego - ot, kilka wyjść na rampy załadunkowe dla wozów, zabieganych pracowników oraz mistrza, bezbłędnie koordynującego wszystkie prace, nie pozwalając wdać się ani nutki chaosu do całego procesu. Piromantka wiedziała, jak bardzo wyróżnia się spośród innych, więc nie zdziwiła się gdy po chwili pojawił się przy niej ktoś, kto najwyraźniej miał się nią zająć. Po krótkiej rozmowie mężczyzna starał się sprawiać wrażenie, jakby udało jej się go przekonać, iż musi koniecznie porozmawiać z właścicielem, lecz - ku jego rozczarowaniu - ten był teraz nieobecny. Zamiast tego skierował ją do jednego z osobistych pomocników.
Znów pokrótce przedstawiła sprawę i zaczęła nalegać na zobaczenie się konkretnie ze zwierzchnikiem, ale - co niezmiernie ją zdziwiło - tamten podjął temat posiadłości. Szybko upewnił się, czy aby na pewno rozmawiają o tym samym budynku, a potem - po zapewnieniu, że jest do tego upoważniony - rozpoczęły się negocjacje. Te były łatwiejsze niż się spodziewała. Nie tylko bezproblemowo wywalczyła zasugerowaną przez nimfę w dokumentach bajońską sumę czterystu tysięcy ruenów, ale udało jej się zakończyć rozmowy nieco wyżej. Mimo że do torby włożyła jedynie umowę między nią a pełnomocnikiem kupca, to i tak czuła na swoich barkach iluzoryczny ciężar gotówki.
I w zasadzie gdyby nie jej euforia związana z łatwością z jaką osiągnęła swoj cel, zwróciłaby uwagę na bardzo ważny szczegół - wszystko poszło zdecydowanie zbyt łatwo.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Po odwiedzeniu trzech kolejnych karczm, Cainerath postanowił, że da już sobie spokój. Jedyną istotną informacją, jaką zdobył była przybliżona lokalizacja jaskini, o której wcześniej opowiadała mu kobieta prowadząca jedną z karczm, które odwiedził na początku. Teraz przynajmniej nie będzie musiał przeszukiwać całego obszaru znanego jako „okolice Adrionu”, gdzie może znaleźć więcej niż jedną jaskinię. Jeżeli wszystko, co usłyszał od tej dwójki ludzi jest prawdą, czeka go ciekawa przygoda. Jeżeli nie… z własnej sakiewki zapłaci komuś, kto zobaczy jego ogłoszenie i skusi się na to, żeby mu pomóc. Oczywiście, najpierw będzie musiał zająć się czymś w mieście przez te trzy dni, wieczorami siedząc w karczmie przy konkretnym stoliku i czekając na możliwość, że ktoś się do niego przysiądzie. Nie miał zamiaru porzucać poszukiwań, jeśli okaże się, że nikogo nie zainteresowała treść jego ogłoszenia, wtedy po prostu rozpocznie to samotnie i zakończy w pojedynkę.
Kontynuował to, co sobie postanowił, więc udał się w pobliże bramy miejskiej, poszukał tam tablicy z ogłoszeniami i zostawił tam własne. Co prawda, tablica znajdowała się w pobliżu karczmy, której pradawny nie odwiedził, jednak darował już sobie, bo posiadał potrzebne mu informacje i zaczął myśleć, że nie uda mu się dowiedzieć czegoś, co będzie ciekawsze od jaskini z ukrytym skarbcem i strzeżonej przez grupę jakichś potworów. Wcześniej próbował dowiedzieć się czegoś na temat stworzeń zamieszkujących tamto miejsce. Niestety nie udało mu się tego zrobić.

Udał się teraz w inną część miasta. Dzielnica kupiecka, magazyny… na pewno znajdzie tam ogłoszenia przyczepione do drewnianej tablicy. Najemnicy lubili pracować dla kupców, w końcu praca dla takiego człowieka oznacza przeważnie, że możesz mieć pewność, iż po zakończeniu zadania dostaniesz umówioną kwotę. Może jeden z nich zainteresuje się jaskinią, skarbcem i zarobkiem, który to ze sobą niesie. Co prawda, czarodziej mógłby sam sobie poradzić ze stworzeniami z jaskini… jednak jeżeli miał możliwość wzięcia ze sobą kogoś do pomocy, miał zamiar z tego skorzystać i to mimo że istniała możliwość, iż i tak, ostatecznie, uda się na poszukiwania samotnie.
Przemieszczał się dość szybko, a przyczyną tego było wybieranie przez niego bocznych uliczek częściej niż głównych, które z pewnością można by było nazwać arteriami miasta. Jednakże, będąc już blisko miejsca, w które się kierował, dołączył do głównego krwiobiegu miejskiego, gdzie za krople krwi można było uznać ludzi, a było ich naprawdę dużo.

Zauważył ją w tłumie wyłącznie dzięki swojemu wzrostowi i temu, iż ona też była wyższa od zdecydowanej większości kobiet, które znał. Domyślił się, że to ona także po kolorze jej włosów. Nie miał zamiaru krzyczeć, więc postanowił wykorzystać jedną z cech specjalnych jego rasy.
”Ignis! Skręć w najbliższą boczną uliczkę” – odezwał się w jej umyśle. Jeżeli pamiętała jego głos i potrafiła go po nim rozpoznać, teraz mogła domyślić się, kto odezwał się do niej telepatycznie.
Cały czas obserwował ją, więc widział, w jaką uliczkę skręciła. Nie chciał przeciskać się przez tłum, nie chciał się też przenosić. Po prostu czekał na to, aż uda mu się dotrzeć do wejścia, w które weszła Ignis i skręcił tam.
         – Myślałem, że opuściłyście miasto albo jesteście bardzo zajęte i nie będę miał już okazji porozmawiać – odezwał się krótko po tym, jak podszedł do rudowłosej.
         – W sumie… Sam jestem trochę zajęty, bo znalazłem sobie zajęcie, co przełożyło się na to, że w mieście spędzę jeszcze kilka dni – dopowiedział.
         – A ty? Załatwiasz jakieś sprawy dla Mamarii? - zapytał w końcu. Przypomniał sobie ich wczorajszą rozmowę.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Rozlegający się w jej głowie telepatyczny głos Caina był zaskakujący, ale to nie było jej pierwsze spotkanie z telepatią. Kilku jej dotychczasowych właścicieli umiało w jakimś stopniu posługiwać się magią, więc od czasu do czasu wydawali w ten sposób rozkazy swoim niewolnikom i służącym. Piromantka chciała nawet odpowiedzieć mężczyźnie, jednak nie potrafiła. Klnąc w duchu na swoją ignorancję pod względem rzucania zaklęć innych, niż te dotyczące płomieni, po prostu skierowała się do najbliższej bocznej uliczki niezastawionej żadnymi straganami, mając nadzieję że uda mu się to zauważyć. Już wcześniej przechodzenie przez dzielnicę kupiecką było żmudne, a teraz, kiedy chciała dotrzeć w konkretne miejsce przeciwstawiając się prądowi ludzkiej rzeki, było praktycznie niemożliwe.
Lecz kiedy - na wzór białowłosej nimfy - otoczyła swoją dłoń magicznym ogniem, mało kto miał wystarczająco odwagi, aby w pośpiechu ją potrącić. Czuła też na sobie nieprzychylne spojrzenia wszystkich elfów, bo te dbając o lasy oraz uważając je za święte, nienawidziły wszelakiego otwartego ognia, ale i tak nie ryzykowały jakichkolwiek reprymend.
Kiedy więc potrącił ją jakiś niewysoki chłopak, straciła równowagę i prawie się przewróciła.
– Przepraszam, wielka pani! – wykrzyczał z przerażeniem w głosie, patrząc na nią. Ułamek sekundy po tym chyba speszył się, że podniósł na nią wzrok, spojrzał na ziemię i rzucił się żeby coś podnieść, zanim inni nie skopią tego poza zasięg jego rąk. – Coś pani upadło! – Wcisnął jej do ręki małą karteczkę, a potem pobiegł dalej. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie bardzo miała jak zareagować, podarunek przyjęła odruchowo. Skręciła i długą chwilę biła się z myślami - miała wyrzucić notatkę na bruk, lecz coś mówiło jej, że to wcale nie był przypadek. W końcu rozłożyła kawałek papieru i zaczęła czytać.
Ten którego szukasz to tylko pionek. Osoba która jest odpowiedzialna za twoją krzywdę, nie tak dawno dobiła z tobą targu. Udało mu się… Niestety, w tym momencie musiała przerwać czytanie, bo za nią pojawił się Cain.
– Mamaria wyjechała, ja zostałam – Ignis wyprowadziła go z błędu. Mówiąc te słowa, wiadomość cały czas zajmowała jej myśli. Zastanawiała się, czy zaufać tajemniczemu informatorowi, czy też znów podjąć własne śledztwo, tym razem mając odpowiednie ku temu fundusze. Chwilę później podjęła już decyzję. – Jednak i ja nie zabawię w Adrionie długo, wyjeżdżam najszybciej jak tylko będę mogła.
– Tak? – zapytała zainteresowana. – A co to za zajęcie?
– Właściwie to już prawie skończyłam. Udam się tylko do banku, zostawię tam wszystko o co mnie prosiła i będę zabierać się za organizowanie wyjazdu.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Ignis rozpoznała jego głos, na szczęście, i skręciła w najbliższą, boczną uliczkę tak, jak jej polecił. Oczywiście, poszedł tam za nią, gdy, razem z tłumem, dotarł w końcu w tamto miejsce. Specjalnie szedł, mniej więcej, przy brzegu głównej ulicy, żeby później nie mieć problemów z przedzieraniem się przez tylu ludzi. Był czarodziejem, mógł rozwiązać ten problem na wiele sposobów, jednak nie chciał używać magii w tłumie ludzi. Po prostu mogłoby to być źle odebrane i tym samym mogłoby przenieść niepożądane konsekwencje.

Mimowolnie uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył czekającą na niego w uliczce rudowłosą. Szybko do niej podszedł i postanowił, iż to on pierwszy się odezwie. Właściwie… zrobił to, jeżeli do odezwania się można zaliczyć moment, w którym dostał się do jej umysłu dzięki wrodzonym zdolnościom telepatycznym i powiedział, żeby weszła w najbliższą uliczkę. Tak naprawdę, nie miał pewności, czy kobieta go posłucha, bo głównie zależało to od tego, czy rozpozna jego głos. Na szczęście tak się stało, a teraz stał naprzeciw niej.

         – A ja, jak już wspomniałem, spędzę w mieście kilka dodatkowych dni. Później, przez jakiś czas, będę najpewniej na terenie Szepczącego Lasu – odparł. Chyba nie musiał dodawać, że tym samym przełożył sobie wycieczkę po miastach Alaranii na później. Łatwo było się tego domyślić.
         – Nic poważnego, szczerze mówiąc. Po prostu odwiedziłem kilka karczm w mieście i porozmawiałem z osobami je prowadzącymi. Jedna kobieta powiedziała mi o jaskini z zawaloną komnatą, która ponoć była kiedyś skarbcem herszta bandytów i jego bandy. W środku pojawiły się też potwory, mimowolnie strzegące skarbu. Komnata ma być magiczna i wypaczać próby teleportacji. Rozmawiałem też z karczmarzem w innej części miasta i powiedział mi, że o tym słyszał. Dodatkowo, zdradził mi przybliżoną lokację miejsca, gdzie ma znajdować się wejście do tej jaskini — opowiedział pokrótce. Chociaż, równie dobrze, mógł też pokazać jej ogłoszenie napisane przez niego w trakcie lekkiego posiłku.
         – Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, czy to prawda. Rozwieszam też trzy ogłoszenia na trzech tablicach, po jednym na każdej, z zaznaczeniem, że osoba zainteresowana ma zerwać ogłoszenie i spotkać się ze mną w zaznaczonym tam miejscu… Ciekawi mnie, czy kogoś to zainteresuje – dopowiedział. Niby mogło to brzmieć jak jakieś większe przedsięwzięcie, jednak na pewno takie nie było. Postanowił nie wspominać o fakcie, że jeżeli nikt się z nim nie spotka, sam wyruszy na wyprawę poszukiwawczą.
         – Mogę przejść się z tobą… Tablicę ogłoszeń będę miał i tak po drodze – zaproponował i spojrzał na nią pytająco. Nie chciał się narzucać, dlatego była to wyłącznie propozycja. Zrozumie, jeżeli Ignis będzie wolała iść sama, wtedy pożegna się z nią i on też pójdzie w swoją stronę.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Słuchając słów Caina, Ignis miała coraz większe wrażenie że czarodziej nie ma ułożonego do końca żadnego planu działania, przez co w późniejszych etapach swojej wyprawy będzie musiał po prostu improwizować. Nie żeby jej to przeszkadzało - taka przygoda kusiła całym pięknem epizodów z życia wszystkich awanturników świata, jednak piromantka wolała dokończyć raz zaczęte sprawy, nawet jeśli miała przez to stracić taką okazję. Sama nie wiedziała ile ma już lat i bardzo ciężko było jej to ocenić, bo niektóre wspomnienia były jeszcze bardzo mgliste i niejasne, niemniej jako pradawnej i tak zostawało jej bardzo dużo czasu na szukanie wrażeń.
Tylko że to było właśnie nic więcej, jak jej własne podejście. Wierzyła w ogień i swoje zdolności panowania nad nim, ciężko było znaleźć zaklęcia zdolne przeciwstawić się takiej sile, a w dodatku uwielbiała ryzyko i adrenalinę. Uważała to podejścia za najodpowiedniejsze, nie szczędząc zdziwienia dla całego świata, który nie poznał jego zalet, lecz miała świadomość że była jedną z niewielu tak myślących osób, nawet większość włóczykijów nie podzielała jej nastawienia. Na szczęście dla Caina, pozostawały mu jeszcze trzy dni, podczas których mieli zgłaszać się do niego ochotnicy na uczestnictwo w tej eskapadzie. Wystarczająco dużo czasu na zaplanowanie najważniejszych szczegółów.
– Wypacza próby teleportacji? – zapytała zdziwiona, choć zaintrygowana. Delikatne prawidła magii, niekoniecznie dające się uchwycić w ramach logicznego myślenia ani emocjonalnego podejścia nieraz zdążyły już spłatać jej osłupiające figle. Niby znała znaczenie poszczególnych słów i mogła z pomocą kontekstu próbować ekstrapolować przesłanie całego zwrotu, ale miała na uwadze że frazeologizmy wymyślone przez teoretyków mogły zaskakiwać w najróżniejszy sposób, często pewnie nawet bardziej niż wypaczony teleport. Wolała się upewnić czy dobrze zrozumiała to, co powiedział mężczyzna: – Jak rozumiem, zaklęcia niosą w inne miejsce niż zamierzał czarownik, poddając się jakimś chaotycznym czynnikom losowym? Wybacz że zadaję takie pytania, niekiedy brak podstawowej wiedzy na temat magii jest naprawdę uciążliwy.
– Jeśli tylko chcesz, to nie będę się pozbawiać twojego towarzystwa – powiedziała z uśmiechem, po chwili wróciła do poprzedniego tematu: – Liczysz na trzy dodatkowe osoby do swojej małej eskapady, prawda?
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Pomoc Ignis mogłaby mu się przydać w trakcie przygody, którą postanowił zorganizować. Mógłby zapytać, czy nie chciałaby się do niego przyłączyć, jednak wolał tego nie robić, w końcu rudowłosa nadal załatwiała te „sprawy” dla Mamarii, która, jak się okazało niedawno, opuściła już miasto. Co prawda, mógłby o to zapytać, czy dołączyłaby do niego po tym, jak skończyłaby zajmować się tym, co poleciła jej białowłosa. Ignis wspomniała, iż chce opuścić miasto, więc ostatecznie, zrezygnował z tego typu pytań. Po prostu nie chciał zatrzymywać jej w Adrionie na trochę dłużej, skoro już zaplanowała sobie wyjazd.

Pytanie przez nią zadane przypomniało mu o tym, że kobieta wcześniej powiedziała mu o swoich brakach w wiedzy na temat magii, a on obiecał odpowiadać na pytania z tym związane, przy okazji przekazując jej jakąś cząstkę tego, co wiedział on sam. Już chciał się odezwać, aby wytłumaczyć jej, co miał na myśli, jednak ona odezwała się pierwsza, pytając, czy dobrze zrozumiała to, jak miałoby działać wypaczanie teleportacji.
         – Tak, mniej więcej w taki sposób to działa. A ta komnata ze skarbem otoczona jest jakąś aurą magiczną, która właśnie to powoduje. Znam tylko jeden przypadek, który by to potwierdził… Otóż jakiś czas temu pewien mag chciał dostać się do zasypanej komnaty najprostszym sposobem, jaki znał, czyli przenosząc się tam. Portal wyrzucił go na drugim końcu Alaranii – streścił pokrótce to, co wcześniej usłyszał od karczmarki.
         – Nie wiem, czy ta magiczna aura ma różne natężenia… Jeżeli okazałoby się, że tak jest, ten mag miał sporo szczęścia, bo portal, owszem, mógł pojawić się w całkiem innym miejscu niż chciał tego tworzący go osobnik, jednak dodatkowo mógł, na przykład, wyjść z niego bez ręki albo wypaść bez nogi. Najprościej mówiąc, taka aura mogłaby zdestabilizować albo wypaczyć zaklęcie użyte do przeniesienia się w miejsce otoczone czymś takim – dopowiedział. Nie miał co do tego pewności, mimo tego postanowił założyć taką możliwość i cały czas mieć na uwadze to, iż może to być jak najbardziej prawdziwe. Miał też nadzieję, że oddziałuje to tak tylko na zaklęcia związane z teleportacją, bo inaczej Cain nie mógłby posłużyć się magią, żeby odgruzować przejście do skarbca.

         – To… ruszajmy. Proponuję poruszać się bocznymi uliczkami, które są o wiele mniej zatłoczone i cichsze niż te główne – złożył propozycję. Chciał, aby Ignis zgodziła się na to, bo poruszanie się tymi mniej uczęszczanymi ulicami miasta naprawdę dawało im to, o czym wspomniał. Najpewniej, mniej więcej pod koniec swojej przechadzki, będą musieli w końcu wejść na jakąś bardziej zatłoczoną ulicę, ale teraz mogliby skorzystać z tego, iż jest to wyłącznie opcjonalne.
         – Prawdę mówiąc, nie liczę na to, że zgłoszą się trzy osoby i będę miał pełną grupę. Bardziej stawiałbym na jedną lub dwie. Zresztą, mam zamiar rozpocząć poszukiwania samotnie, jeśli w ciągu trzech lub czterech dni nie odwiedzi mnie nikt, kto pokaże mi zerwaną kartkę z ogłoszeniem – odpowiedział jej, idąc uliczką, w której się spotkali lub zmierzając w stronę głównej drogi miejskiej. Już na samym początku planował to zrobić, o ile rzeczywiście nikt nie dosiądzie się w do jego stolika o porze wspomnianej w treści ogłoszenia.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Ignis z uwagą wysłuchała wytłumaczenia udzielonego przez Caina, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów z tego co mówił. Wyciągnęła z tego swoje własne wnioski, którymi nie omieszkała się z nim podzielić.
– Brzmi jak coś bardzo niebezpiecznego dla nierozważnych magów. Zastanawiają mnie jednak trzy sprawy. Po pierwsze, skąd takie miejsca w ogóle się biorą? Przecież to na pewno spowodowane jest czymś zewnętrznym, nawet ja wiem że magia zawsze dąży do równowagi w otoczeniu. Do wyrównania… cholera, wyleciało mi z głowy – zamyśliła się, lecz po chwili przypomniała sobie odpowiedni zwrot. – Do wyrównania różnicy potencjałów! – powiedziała triumfalnym tonem, nawet nie próbując ukrywać zadowolenia z siebie. – Więc to na pewno nie są żadne naturalne anomalie. Po drugie, da się jakoś wykryć taką magiczną aurę? Dla osoby takiej jak ja, bez doświadczenia i żadnych przedmiotów w tym pomagających, osoby która czuje używaną wokół siebie magię dość dokładnie, jak jest szansa że będąc w w takiej niezwykłej okolicy, uświadomię sobie że coś jest nie tak? No i po trzecie to chyba nie wpływa tylko na magię teleportacyjną, prawda? Skoro zmienia wynik jednego czaru, to efekty innych, nawet nie pochodzących z tej samej domeny, mogą odbiegać od założeń maga rzucającego zaklęcie.
Oczywiście pytań miała znacznie więcej, ale wolała nie zasypywać nimi Caina - spodziewała się, że odpowiedzi na niektóre zmuszą mężczyznę do poruszenia tematów, których zrozumienie będzie wymagało od niej większej znajomości teorii, a to mogło się zbyt bardzo przedłużyć.

– Dobrze, zatem chodźmy – piromantka zgodziła się na propozycję czarodzieja, ponieważ to co powiedział miało sens. Kobieta wyciągnęła ze swojej sakwy plan miasta i zorientowała się jak mniej więcej dojść do banku, którego klientką jest Mamaria. Zaczęli iść, a on zaczął dalej wyjaśniać swoją sytuację.
– A co jeśli będziecie mieli problemy z potworami? W niepełnym składzie poradzenie sobie z nimi może być problematyczne, a co dopiero gdybyś był sam – zauważyła nieco sceptycznie.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

         – Tak naprawdę, jest to niebezpieczne dla każdego maga, a nie tylko dla tych nierozważnych – zaczął. Właściwie, jeżeli czarodziej nie wiem, że dane miejsce jest obłożone zaklęciem wypaczającym inne i, przykładowo, przeniósłby się tam z kimś jeszcze, to ta druga osoba jest w takim samym niebezpieczeństwie jak sam mag.
         – Takie miejsca przeważnie powstają przez ingerencję kogoś znającego odpowiednie zaklęcia, chociaż wydaje mi się, że czasem takie miejsca mogą też powstać naturalnie. Znaczy… załóżmy, że jest sobie artefakt o potężnej mocy i aurze. Jego aura wpływa na najbliższe otoczenie takiego przedmiotu i przez to może dojść do tego, że wytworzy takie „pole” sprawiające, że będzie miało ono wpływ na inne zaklęcia i będzie je zmieniało. W sumie… „naturalnie” może nie jest do końca poprawnym określeniem. W każdym razie, chciałem jeszcze dodać, że powstanie tego, o czym wspomniałem, zajmuje sporo czasu, przeważnie lata, w których taki artefakt spoczywa w jednym miejscu – odpowiedział. Rozgadał się nieco, jednak jego odpowiedź na pewno była rozległa, nie użył też żadnych słów, do jakich zrozumienia potrzebna by była wiedza na ten temat zbliżona do tej, którą posiada on sam. Ignis powinna zrozumieć bez przeszkód. Zrozumiałby to nawet osoba mająca naprawdę mało doświadczenia z magią.
         – Wydaje mi się, że nawet jeżeli nie będziesz wiedziała, że coś w pobliżu ma działanie wypaczające zaklęcia to… hmm… będziesz w stanie wyczuć to podświadomie. Tutaj główną rolę odgrywa zmysł magiczny. Po prostu będziesz czuła, że coś jest nie tak – odpowiedział. Szczerze mówiąc, nie mam pewności, czy na pewno tak by to zadziałało, po prostu opierał się na domysłach i na tym, co mogłoby być najbardziej prawdopodobne.
         – Co do ostatniego pytania, myślę, że zależy to od siły mocy magicznej odpowiadającej za wypaczanie zaklęć. Możliwe też, że jednym z czynników jest też to, ile taka aura już „okrywa” dane miejsce, jednak nie mam co do tego pewności. Cóż… możliwe, że niedługo będę mógł to sprawdzić – odparł, tym samym odpowiadając na ostatnie pytanie zadane przez czarodziejkę. Nie był żadnym ekspertem czy coś, po prostu żył już jakiś czas i nabrał odpowiedniego doświadczenia, a także wiedzy.

Ruszyli uliczką. Właściwie, mogli już zrobić to wcześniej, a on w trakcie marszu udzieliłby odpowiedzi na jej pytania.
         – Prawdę mówiąc, nie mam pewności, czy naprawdę są tam potwory-strażnicy. Zresztą, nawet jakby tak było, mogłoby się okazać, że to po prostu wilki albo inne, zwykłe zwierzęta. Tak czy inaczej, nawet w pojedynkę dałbym sobie radę – odpowiedział z pewnością siebie w głosie. Jego rozmówczyni mogła się tylko domyślać, że nie sądzi tak bezpodstawnie i już wiele razy mógł znaleźć się w sytuacji „jeden przeciw wielu”. Gdyby tak pomyślała, nie minęłaby się z prawdą.
         – Masz jeszcze jakieś pytania związane z magią czy coś? Mogę na nie odpowiedzieć, póki jeszcze się nie rozdzieliliśmy – zaproponował po chwili.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Wyjaśnienia Caina były mniej bądź bardziej preceyzyjne, lecz jej wystarczały na ten moment w zupełności. Piromantka zaczęła się zastanawiać, jak wyglądałaby jej kontrola nad ogniem w miejscu, gdzie wszystkie zaklęcia były wypaczane - cały czas miała pamiętała o luźnej uwadze Mamarii, jakoby ich sposoby oddziaływania na żywioły były w jakiś sposób odmienne. Może dowiedziałaby się czegoś, co w przyszłości okazałoby się przydatne? Cieszyła się też niezmiernie z tego, że potwierdziły się jej podejrzenia co do przyczyn takich anomalii - jedna odgadniona tajemnica mogła przybliżyć ją do schematu związanego z pozostałymi.
Ignis nawet nie uświadomiła sobie kiedy obudziła się w niej instynktowna wręcz pogoń za wiedzą, tak immamentna dla wszystkich czarodziejów. To było dla niej coś całkowicie nowego - do tej pory, żyjąc jako niewolnica nie bardzo miała możliwość w ogóle ją obudzić, a po ucieczce zajmowała się bardziej przyziemnymi sprawami. Mimo wszystko jednak opanowała się przed zadaniem mężczyźnie kilku trapiących ją pytań - upomniała się, że później znajdzie na to jakoś czas. A przynajmniej spróbuje, bo musiała jeszcze przygotować się do wyjazdu i pogoni za handlarzem niewolników. Notatka dostarczona przez przestraszonego chłopaka była nieco dwuznaczna - czy winowajcą był kupiec będący właścicielem całego tamtego magazynu, czy tylko jego pełnomocnik z którym rozmawiała? Była prawie pewna, że chodziło o to pierwsze - byle pomocnik raczej nie zorganizowałby sobie tak szybko ucieczki z miasta, ale to było coś, czego jeszcze musiała się dowiedzieć. Zawsze jeszcze istniała możliwość, iż w dalszej części notatki ta kwestia była jakoś rozwiązana.
– No tak, ze zwierzętami ja również poradziłabym sobie bez trudu. Wędrując do tej pory nie miałam najmniejszego problemu z obronieniem siebie nawet przed innymi ludźmi. Nie ukrywam, że umiejętność błyskawicznego spopielenia niemal wszystkiego co jest w zasięgu słuchu budzi w innych respekt. – To przyznanie mu racji miało służyć tylko temu, żeby przez to jej argument miał jeszcze większą moc. – Tylko że ty sam powiedziałeś, że w grocie może działać jakaś magia. Jakiś artefakt zmieniający świat wokół siebie albo ktoś, kto chciał zabezpieczyć tamto miejsce przed ingerencją z zewnątrz. W pierwszym przypadku, co jeśli aura przedmiotu sposób wpłynęła na to, co tam dotychczas żyło? Za to w drugim ktoś odpowiednio utalentowany i silny na pewno mógł zmienić, nawet bardzo drastycznie, faunę. W ten sposób tamtejszy zwierzyniec w pełni zasłużyłby sobie na groźnie brzmiące określenie potwornego.
– W tym momencie nie mam chyba żadnego takiego pytania, na które potrzebowałabym odpowiedzi. Ale jeśli tylko coś takiego przyjdzie mi na myśl, to je zadam – zapewniła go.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Już po tym, jak odpowiedział na pytania Ignis, wydawało mu się, że odpowiedzi te satysfakcjonowały ją. W końcu, gdyby tak nie było, mogłaby zapytać o coś jeszcze, co związane by było z tematyką, o której mówił, tymczasem takie pytania nie pojawiły się, a pradawny miał podstawy, żeby myśleć, iż udało mu się powiedzieć to, czego, mniej lub bardziej, mogłaby oczekiwać po kimś, kto miał większą wiedzę magiczną niż ona sama. Z drugiej strony, przecież nie mogła wiedzieć, co jej odpowie i jak to zrobimy, czy będą to krótkie i rzeczowe odpowiedzi, czy może będą dłuższe, a czarodziej będzie przy okazji tłumaczył i mówił o tym tak, żeby Ignis zrozumiała to bez najmniejszych problemów i przyswoiła sobie nową wiedzę, także ją zapamiętując.
Właściwie, każdy czarodziej lub czarodziejka, których zna albo znał, cechował się mniejszym bądź większym pędem do wiedzy. Dodatkowo fakt, że są oni długowieczni, tylko pomaga w zdobywaniu tej wiedzy i sprawia, iż część z nich myśli o długowieczności wyłącznie pod względem zbierania w swojej głowie informacji na naprawdę różnorakie tematy. Bardzo dobra pamięć, dość często będąca jedną z cech tej rasy pradawnych, tylko im w tym pomaga. Cainerath osobiście znał przypadek starego maga, który uważał się za żywą bibliotekę i kazał innym zwracać się do siebie „Skarbnico Wiedzy”. Prawdą było, że osobnik ten mógł się pochwalić naprawdę dużą mądrością, ale nieco przesadzał, gdy mówił innym, że mają się do niego zwracać tymi słowami i, w dodatku, nie reagował na swoje prawdziwe imię.

Szli dalej cichą uliczką, z dala od tłumów ludzi i nieludzi zajmujących główne drogi w mieście. Tematycznie nadal pozostali przy wyprawie pradawnego, jednak teraz zaczęli mówić o stworzeniach, które miałyby zamieszkać w jaskini i stać się strażnikami skarbów w niej ukrytych.
         – Nie przeczę, że takie poszukiwania w pojedynkę mogą być trudniejsze niż w grupie, jednak poradzę sobie zarówno ze zwierzętami, jak i z potworami – powiedział, pewność siebie nadal znajdowała się w jego głosie. Mogłoby wydawać się, iż próbuje się przechwalać czy coś, jednak on nie miał tego na myśli. Poza tym, mówił jak najbardziej szczerze i znał swoje możliwości w walce.
         – Jeżeli wypaczająca zaklęcia aura powstała dzięki innemu czarodziejowi to, żeby mogła wpłynąć na zwierzęta i je zmienić, musiałby zamieszkiwać one jaskinie już w momencie rzucania zaklęcia na pomieszczenie ze skarbcem. Tak nie było, bo stworzenia mające zamieszkiwać jaskinię pojawiły się tam już po zawaleniu korytarza – odparł po chwili. Jeszcze nie chciał skończyć mówić, bo nie powiedział wszystkiego. Po prostu wolał nie mówić całości na jednym dechu.
         – Drugą możliwością jest potężny artefakt, którego aura spowodowała powstanie tego obszaru „ochronnego” wokół skarbca. Tutaj też mogło mieć miejsce to, iż nie wpłynęła ona na stworzenia traktujące jaskinię jako swój dom. Oczywiście, z drugiej strony mogła na nie wpłynąć i sprawić, że stały się jakimiś potworami – dokończył.
         – O ile w ogóle tam żyją… Dowiem się, gdy już odszukam to miejsce – powiedział na sam koniec, tym samym już definitywnie kończąc swoją kwestię.

Cainerath szedł przed siebie. Podświadomie wiedział, gdzie ma iść, żeby dotrzeć w konkretne miejsce. Pomyślał, że musiał przypomnieć sobie rozkład ulic w Adrionie i z racji tego, że nie zostały one zmienione, wiedział, którymi należy iść.
         – Lepiej, żeby przypomniały ci się szybko, bo możliwe, że jest to nasze ostatnie spotkanie – odezwał się, wcześniej milcząc krótko, jakby zastanawiał się nad tym, co chce powiedzieć.
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość