[Skryte nocą uliczki] Kolejne skrzyżowanie
: Pon Maj 30, 2016 7:14 pm
Miasto Meot zawsze budziło w Palonei pewien rodzaj nostalgii. Ludzie mieszkający tutaj wnosili wysokie budowle, jakby pragnęli wspiąć się po kolejnych kondygnacjach do niebiańskich domostw, a przynajmniej zbliżyć się do owych. "W górę wciąż". Na ziemi zaś pozostawali ci, którym najbliżej było niebiańskiej łaski. Upadła anielica zbliżyła się do siedzącego pod drewnianym sklepieniem starego, zubożałego mężczyznę z bielmem na oczach. Pochyliła się i wrzuciła do stojącej pod jego bosymi stopami miski srebrny krążek. Starzec spojrzał prosto na nią i uśmiechnął się. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Palonea odwzajemniła ten znak. "W podniebnym mieście korzenie przeżarte są cieniem".
Zbliżyła się do odrzwi domu mieszkalnego i przyjrzała się stalowemu zamkowi. Nawet gdyby go otworzyła, zmuszona byłaby przebyć całą klatkę schodową, aby dotrzeć do swego celu. Zamiast tego zgrabnym ruchem wskoczyła na framugę okna, utrzymując się łatwo i bezgłośnie dzięki równowadze zdobytej po wielu lotach i wielu upadkach. ”W górę wciąż”. Wzrok „ślepego” obserwatora podnosił się powoli. Odziana w czerń, wspinająca się po ścianie kobieta nie była czymś, co byłoby dla niego nadzwyczajnym widokiem. Biorąc pod uwagę charakter jego pracy, nadzwyczaj często widywał zabójców. W kobiecie wyjątkowe było jednak to, że o nim wiedziała. A to mogło oznaczać, że powinien do niej czuć szacunek bądź strach. Najpewniej oba po trochu.
Okno nie było szczególnie zabezpieczone. Jedynie drewno stało pomiędzy ciemnościami nocy, a domowym zaciszem. Palonea przybliżyła ucho do szczeliny. Charakterystyczny warkot. Psi przyjaciel, tak bardzo umiłowany, otworzy niewinnej duszy bramy ku niebu. Anielica wyjęła szerszy, solidniejszy nóż i z jego pomocą wyważyła okno. Doświadczoną w tym była na tyle, aby chrapanie opiekuńczego zwierza całkowicie zagłuszyło hałas. Cicho niczym liść opadła na drewnianą podłogę i rozejrzała się. Sypialnia była dosyć skromnie urządzona, niewielkie łoże, tanie dywany, bram ozdób. ”Kolejny drogowskaz”. Na stoliku obok dostrzegła przewiązaną wstążką butelkę wina, wyraźnie nie zakupioną osobiście. Nie mogąc się powstrzymać, zgarnęła ją i schowała w swym nadzwyczaj pojemnym odzieniu, upewniając się, iż nie upadnie. Następnie powolnymi krokami ruszyła ku łożu.
Nie mogła iść cicho jak kot – musiała ciszej. Minęła rozłożonego na podłodze psa i pochyliła się nad śpiącą kobietą. Jasne włosy, twarz obmyta spokojem, dłonie spaczone wysiłkiem. Niewinny sen – ostateczny drogowskaz. Palonea wyciągnęła sztylet i precyzyjnie nacięła szyję, aby kobieta nie poznała nawet, iż umarła.
- Spoczywaj w niewinnej krwi, duszo niepohańbiona, a otworzy Pan ci drzwi, weźmie w swoje ramiona. Razem aż do końca dni, odebrane Piekło ci – nuciła cicho, a krew kobiety rozjarzyła się blaskiem. Dobyła szklanej fiolki i umieściła w niej skroploną, niewinną duszę. Łza spłynęła jej po policzku.
Pośpiesznie schowała bezcenny skarb i biegiem ruszyła do okna, które poprowadziłoby ją na dach uliczki. Pies zbudził się bowiem chwilę po tym, jak w powietrzu dało się wyczuć zapach krwi. Goniona jego szczekaniem, Palonea wyskoczyła z budynku, wylądowała zgrabnie na ceglanej posadzce. Powoli zaczęła się oddalać, trzymając dłoń nad sercem – tam, gdzie skryta była czysta dusza. ”Kolejny anioł do życia gotów, należy uczcić jasną noc”.
Zbliżyła się do odrzwi domu mieszkalnego i przyjrzała się stalowemu zamkowi. Nawet gdyby go otworzyła, zmuszona byłaby przebyć całą klatkę schodową, aby dotrzeć do swego celu. Zamiast tego zgrabnym ruchem wskoczyła na framugę okna, utrzymując się łatwo i bezgłośnie dzięki równowadze zdobytej po wielu lotach i wielu upadkach. ”W górę wciąż”. Wzrok „ślepego” obserwatora podnosił się powoli. Odziana w czerń, wspinająca się po ścianie kobieta nie była czymś, co byłoby dla niego nadzwyczajnym widokiem. Biorąc pod uwagę charakter jego pracy, nadzwyczaj często widywał zabójców. W kobiecie wyjątkowe było jednak to, że o nim wiedziała. A to mogło oznaczać, że powinien do niej czuć szacunek bądź strach. Najpewniej oba po trochu.
Okno nie było szczególnie zabezpieczone. Jedynie drewno stało pomiędzy ciemnościami nocy, a domowym zaciszem. Palonea przybliżyła ucho do szczeliny. Charakterystyczny warkot. Psi przyjaciel, tak bardzo umiłowany, otworzy niewinnej duszy bramy ku niebu. Anielica wyjęła szerszy, solidniejszy nóż i z jego pomocą wyważyła okno. Doświadczoną w tym była na tyle, aby chrapanie opiekuńczego zwierza całkowicie zagłuszyło hałas. Cicho niczym liść opadła na drewnianą podłogę i rozejrzała się. Sypialnia była dosyć skromnie urządzona, niewielkie łoże, tanie dywany, bram ozdób. ”Kolejny drogowskaz”. Na stoliku obok dostrzegła przewiązaną wstążką butelkę wina, wyraźnie nie zakupioną osobiście. Nie mogąc się powstrzymać, zgarnęła ją i schowała w swym nadzwyczaj pojemnym odzieniu, upewniając się, iż nie upadnie. Następnie powolnymi krokami ruszyła ku łożu.
Nie mogła iść cicho jak kot – musiała ciszej. Minęła rozłożonego na podłodze psa i pochyliła się nad śpiącą kobietą. Jasne włosy, twarz obmyta spokojem, dłonie spaczone wysiłkiem. Niewinny sen – ostateczny drogowskaz. Palonea wyciągnęła sztylet i precyzyjnie nacięła szyję, aby kobieta nie poznała nawet, iż umarła.
- Spoczywaj w niewinnej krwi, duszo niepohańbiona, a otworzy Pan ci drzwi, weźmie w swoje ramiona. Razem aż do końca dni, odebrane Piekło ci – nuciła cicho, a krew kobiety rozjarzyła się blaskiem. Dobyła szklanej fiolki i umieściła w niej skroploną, niewinną duszę. Łza spłynęła jej po policzku.
Pośpiesznie schowała bezcenny skarb i biegiem ruszyła do okna, które poprowadziłoby ją na dach uliczki. Pies zbudził się bowiem chwilę po tym, jak w powietrzu dało się wyczuć zapach krwi. Goniona jego szczekaniem, Palonea wyskoczyła z budynku, wylądowała zgrabnie na ceglanej posadzce. Powoli zaczęła się oddalać, trzymając dłoń nad sercem – tam, gdzie skryta była czysta dusza. ”Kolejny anioł do życia gotów, należy uczcić jasną noc”.