Post miesiąca - Hyiaxinthe
: Sob Maj 14, 2016 10:20 am
AUTOR: Hyiaxinthe http://granica-pbf.pl/memberlist.php?mo ... ile&u=4148
LINK DO TEMATU http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=3 ... 332#p66332
DATA WPISU: 1 maja 2016r.
TEKST:
Dosyć szybko nastała wielka transformacja labiryntu. Światła, dźwięki, ruch ścian, ogólnie wszystko, co mogłoby powstrzymać malutkie dziecko od mówienia, a co skupi owo dzieciątko, czy Hyiaxinthe w tym przypadku, na podziwianiu widowiska. W końcu jednak przyszedł Samiel, a wraz z nim, głos przemienionej.
- Wujek! Wujku wujku wujku, wróciłeś! - powiedziała, z radością łapiąc w swe dłonie urnę z prochami. Poobracała ją kilka razy, po czym przytuliła ów pojemnik, jakby to był feniks. - Dziękuję, Samaelu! I wiem, że wróci! On zawsze wraca i jest wtedy taki tyci, tyci i uroczy jak… eee… Coś uroczego! Nie mogę się doczekać, aż mały wujek się wykluje z prochów!
O dziwo, Hyiaxinthe wiedziała o tym, prawdopodobnie miało to miejsce tyle razy, iż nawet jej umysł musiał w końcu to zapamiętać. Na tym jednak cuda się kończyły, bo w końcu uleciało z niej nieco wesołych pytań.
- A gdzie pan minotaur? Będę mogła go przytulić? A tak w ogóle to, kim są minotaury?
Nie traciła jednak więcej czasu na mówienie. Zamiast tego trzymała urnę w ramionach niczym dziecko i kołysała w podobny sposób. Szybko dołączyła do tego próba śpiewania czegoś, co próbowało brzmieć jak niby-kołysanka.
- Odprochuj się już, wyglądasz jak kurz, pojaw się i urośniiiij… eee... duż niczym mnóstwo burz!... Cośtam cośtam ładnie brzmiące słówka sialalaaa… - Zaprzestała śpiewania, gdy - o dziwo - uświadomiła sobie, że nie miała już słów, które mogłaby śpiewać.
W końcu jednak zapomniała o tym, bowiem klucze zaczęły czynić cuda-niewidy w obecności drzwi. To widowisko jakże trafnie i w niezwykle inteligentny sposób skomentowała młoda czarodziejka opiekunka.
- Uuu… Ładne to to!
Gdy w końcu pojawił się jeden ogromny klucz, a oślepiające światło znikło, Hyiaxinthe podniosła rękę, niczym uczeń, chcący spytać swojego nauczyciela o coś. Nie czekając jednak na reakcje i tak zadała pytanie.
- A Lumunooo… Po co podróżowaliśmy na wszelki wypadek? Czemu to miejsce nazywa się Wszelki Wypadek? Czemu wypadek musiał trafić w szelki, czymkolwiek te szelki są? A jak mówisz miło, to znaczy miło, że miło, czy miło miło miło? A i czemu nie wiesz, co będzie po drugiej stronie? Przecież to oczywiste. Tam też będą drzwi, druga ich strona! - Ostatnie słowa powiedziała, jakby właśnie przemawiała o teorii naukowej, mającej zmienić poglądy całego kontynentu.
LINK DO TEMATU http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=3 ... 332#p66332
DATA WPISU: 1 maja 2016r.
TEKST:
Dosyć szybko nastała wielka transformacja labiryntu. Światła, dźwięki, ruch ścian, ogólnie wszystko, co mogłoby powstrzymać malutkie dziecko od mówienia, a co skupi owo dzieciątko, czy Hyiaxinthe w tym przypadku, na podziwianiu widowiska. W końcu jednak przyszedł Samiel, a wraz z nim, głos przemienionej.
- Wujek! Wujku wujku wujku, wróciłeś! - powiedziała, z radością łapiąc w swe dłonie urnę z prochami. Poobracała ją kilka razy, po czym przytuliła ów pojemnik, jakby to był feniks. - Dziękuję, Samaelu! I wiem, że wróci! On zawsze wraca i jest wtedy taki tyci, tyci i uroczy jak… eee… Coś uroczego! Nie mogę się doczekać, aż mały wujek się wykluje z prochów!
O dziwo, Hyiaxinthe wiedziała o tym, prawdopodobnie miało to miejsce tyle razy, iż nawet jej umysł musiał w końcu to zapamiętać. Na tym jednak cuda się kończyły, bo w końcu uleciało z niej nieco wesołych pytań.
- A gdzie pan minotaur? Będę mogła go przytulić? A tak w ogóle to, kim są minotaury?
Nie traciła jednak więcej czasu na mówienie. Zamiast tego trzymała urnę w ramionach niczym dziecko i kołysała w podobny sposób. Szybko dołączyła do tego próba śpiewania czegoś, co próbowało brzmieć jak niby-kołysanka.
- Odprochuj się już, wyglądasz jak kurz, pojaw się i urośniiiij… eee... duż niczym mnóstwo burz!... Cośtam cośtam ładnie brzmiące słówka sialalaaa… - Zaprzestała śpiewania, gdy - o dziwo - uświadomiła sobie, że nie miała już słów, które mogłaby śpiewać.
W końcu jednak zapomniała o tym, bowiem klucze zaczęły czynić cuda-niewidy w obecności drzwi. To widowisko jakże trafnie i w niezwykle inteligentny sposób skomentowała młoda czarodziejka opiekunka.
- Uuu… Ładne to to!
Gdy w końcu pojawił się jeden ogromny klucz, a oślepiające światło znikło, Hyiaxinthe podniosła rękę, niczym uczeń, chcący spytać swojego nauczyciela o coś. Nie czekając jednak na reakcje i tak zadała pytanie.
- A Lumunooo… Po co podróżowaliśmy na wszelki wypadek? Czemu to miejsce nazywa się Wszelki Wypadek? Czemu wypadek musiał trafić w szelki, czymkolwiek te szelki są? A jak mówisz miło, to znaczy miło, że miło, czy miło miło miło? A i czemu nie wiesz, co będzie po drugiej stronie? Przecież to oczywiste. Tam też będą drzwi, druga ich strona! - Ostatnie słowa powiedziała, jakby właśnie przemawiała o teorii naukowej, mającej zmienić poglądy całego kontynentu.