Mau[Wioska i okolice] Lwie serce

Mau to malutka wioseczka, którą zamieszkuje plemię leonidów o tej samej nazwie. Znajduje się ona na północy, przy Nefari, mniej więcej w miejscu gdzie pustynia łączy się z suchymi równinami.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo zamruczał zaczepnie, ale na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Bardzo lubił, gdy Nani tak go zaskakiwała, była naprawdę wyjątkowa, dlatego obdarzył ją swoją przyjaźnią jak nikogo innego wcześniej.
- W takim razie nie mogę się doczekać – powiedział z uśmiechem, leżąc sobie na gałęzi i przyglądając się uważnie Leonidce. Jego ogon przesuwał się swobodnie na prawo i lewo, dosyć leniwymi ruchami.
- Och, cóż za miłe słowa i komplementy, czuję się uwielbiany – powiedział, pokazując swoje ostre kły. - Ja też wolę, gdy jesteś właśnie taka, szczęśliwa i szalona. Jesteś sobą, nie tą kobieta, która robi to, co jej każą. Jesteśmy wolnymi stworzeniami i nikt nie ma prawa dyktować nam, co mamy robić. To nie dla nas – rzekł, zgadzając się ze swoją przyjaciółką, musiał przyznać, że takie zachowanie nadawało jej przyjemnej drapieżności.
- Na pewno nie pozwolę ci uciec samej, mnie tutaj nie trzyma nic oprócz ciebie, więc będziesz musiała znosić moje cudowne towarzystwo przez naprawdę długi czas. A tatuaże? Można użyć jaśniejszej barwy, będziesz miała tatuaż. Nie będziesz mogła odpędzić tych wszystkich wielbicieli, Dzika Rzeko. – Zamruczał cicho, ale musiała doskonale zdawać sobie sprawę, że to Leo zdecyduje, czy ktoś nadaje się dla niej czy nie. Co jak co, mógł jej dokuczać, być dla niej złośliwym, ale nie oddałby jej w łapy jakiegoś kmiecia, co nie wie, jak zadbać o kobietę.
- Twój samiec będzie mieć z tobą całkiem ciekawe życie. – Zaśmiał się, bo Nani wcale nie miała łatwego charakteru, ale on sobie z tym radził. - Chodźmy do wioski. Zrobimy, co mamy zrobić, spotkasz się z wodzem, a potem przebiję ci uszy. – Wyszczerzył się zaczepnie i aż podniósł podekscytowany wizją, że jego przyjaciółka pokaże wszystkim, jaka jest.
- Odwalimy swoje, a potem dzień jest nasz. – Spojrzał na nią tymi swoimi oczami, w których aż igrały łobuzerskie iskierki.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Co ty dzisiaj tak o tym samcu, co? Tak ci śpieszno, żeby się mnie pozbyć? - mruknęła trochę zła. Już któryś raz dzisiaj wspominał, że każdy, kogo wybierze, będzie miał niełatwe życie. Ale to nie o to chodziło. Miała raczej obiekcje, że Leo zachowuje się tak, jakby chciał ją siłą wydać za mąż. Drażniło ją to niemiłosiernie, aż miała ochotę ugryźć go w ogon. Co go dzisiaj napadło, że cały czas wspominał o jej za mąż pójściu?
- A może to ciebie wreszcie ożenimy, hm? Będziesz miał żonkę, będziesz grzecznie siedział przy swojej chacie i niańczył piątkę prześlicznych kociąt, a potem zrobisz sobie jeszcze z dwójkę i zakopiesz się po uszy w domowych pieleszach. - Celowo zaczepiała się w niego, skoro on zaczepiał się w nią. - O tak, już to widzę - Leo Pantoflarz, albo Leo Pan Tata, to by było coś. A twoja samica to nie miałby życia z twoim charakterkiem. Oj tak. Potrafisz zaleźć za skórę. - Zmrużyła oczy, robiąc "wredną" minę i gdyby nie jej gęste włosy, byłoby widać, że zastrzygła uszami.
- Czepiasz się dziś, Leo, czepiasz. Uważaj sobie, bo ja też potrafię zaleźć za skórę, lepiej się pilnuj, bo któregoś dnia możesz się obudzić z armią pchełek w futrze. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo niemal roześmiał się rozbawiony reakcją Nani, ale pokręcił głową, szczerząc się do niej wesoło.
- O nie, tego nie powiedziałam, ja jestem ciekawy, jak daleko ten samiec ucieknie, gdy pozna twoją dziką naturę, której nie będzie umiał ujarzmić. – Puścił jej oczko, bo doskonale wiedział, że z nią nie ma żartów, ale sam do tego przywykł i potrafił radzić sobie z charakterem przyjaciółki, nawet za ten pazur bardzo ją lubił.
- Mnie? Wyobrażasz sobie mnie w jakimś małżeństwie? – Parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. - Tyle samic byłoby zawiedzionych… - powiedział rozmarzonym tonem głosu. - Ktoś taki jak ja nie może żyć na uwięzi. – Wyszczerzył swoje kły w zadziornym geście.
- Poza tym, nic się nie martw, byle komu cię nie oddam, mowy nie ma. – Zamachał ogonem, po czym opuścił go w jej stronę i zaraz potem zabrał, ot tak dla małe zaczepki. - Moja droga, ja nie jestem kimś, kogo możesz nazwać pantoflarzem, wyobrażasz sobie mnie takiej roli? Jestem pewien, że nawet z tą twoja głową pełną pomysłów jest ci naprawdę ciężko. – Ale za to na słowa o takich domowych obowiązkach, stadzie małych lwiątek, aż skrzywił się niesmacznie.
- Nie, to nie dla mnie – dodał po chwili i pokręcił głowa. - I mi tak nie mów, bo za chwilę to ja nie będę miał jak cię wyrwać z twojego domu, bo będziesz miała dzieci i co wtedy? – Zaśmiał się i przeciągnął leniwie.
- Nie potrzebuję pchełek, gdy mam ciebie obok – zażartował sobie z niej, ale zrobił to w czysto przyjacielski sposób, bez zbędnej złości czy nienawiści, po prostu tak już miał.
- Ale od mojego futra.. to ty się odczep, wiesz, jaki to skarb? – Zerknął na nią zaczepnie i raz jeszcze pomachał ogonem tuż nad nią.
- Mała, złośliwa lwica. – Parsknął śmiechem, ale po chwili uśmiechnął się do niej, o dziwo całkiem ciepło. - Za to cię uwielbiam. – A to był komplement, który nieczęsto mógł paść z jego ust.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Jesteś takim pyszałkiem! - prychnęła Nani. - Nie ma na tym świecie kobiety, która by z tobą wytrzymała, jestem tego pewna. Po prostu nie znam większego narcyza od ciebie - zaśmiała się.
- "Ach, zobaczcie, jestem taki piękny. Mam lśniące futro i boską grzywę. Jestem tak ponętny, że każda, ale to każda by mnie chciała. Ciaaacho! Mrraau!" - mówiła, celowo udając Leo i zaczepiając go w ten sposób.
- Myślę, że gdybyś miał kobietę, to to by się źle skończyło. Zdradzał byś ją na prawo i lewo, a potem w domu odbywałyby się karczemne awantury! "Leo! Gdzie ty byłeś! Znowu latasz za babami, tak?!" I trach, gliniana miska leci w twoja stronę. Hahahaha. - Nani aż skręcała się ze śmiechu.
-" Nie rzucaj we mnie kobieto, bo ja cię rzucę!" - Celowo pogrubiła głos udając męski. - I na to wbiega stado malutkich kociąt o "boskiej grzywie". Nieee - pokręciła siarczyście głową - zdecydowanie sobie tego nie wyobrażam.
Nagle Nani jednym susem z pozycji leżącej przeszła do siedzącej, a chwilę potem kucała na gałęzi. Nim Leo zdążył się spostrzec, lwica pociągnęła go za ogon i, zanim zareagował, zgrabnie zeskoczyła na ziemię.
- Dobra, idziemy, bo nie mam ochoty już dłużej cię słuchać. - Odwróciła w jego stronę głowę i pokazała mu język.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

- Ja? Pyszałkiem? O nie moja droga, ja po prostu znam swoją wartość i wiem, jak działam na kobiety. – Uśmiechnął się szelmowsko, spoglądając na nią z nieco przymrużonymi oczami. - Inaczej, wyobrażasz sobie mnie w związku? No właśnie. – Prychnął rozbawiony taką wizją. O nie, związki zdecydowanie nie są dla niego.
Nani zaczęła udawać jego samego, czym naprawdę go rozbawiła, czego nie ukrywał, zanosząc się śmiechem.
- Szybko się uczysz. Ciężko mi się oprzeć, nie uważasz? – Zerknął na nią i specjalnie uśmiechnął się milutko, robiąc przy tym wielkie oczka, lecz jednocześnie jego ogon zaczepnie zwisał nad nią.
- Ranisz me serce… - Zaczął udawać, że umiera, gdy tak się z niego naśmiewała. Po chwili jednak ponownie uśmiechnął się do niej, spoglądając w dół.
- Ja wiem, jak działać, by wyjść cało z takich sytuacji, moja droga. Czy kiedykolwiek prosiłem cię o pomoc i obronę przed stadem rozwścieczonych samic? Nie. To daje do myślenia – zaśmiał się i zrzucił na nią listek, który opadł jej na nos. - Już nie bądź taka hop do przodu. – Zawarczał, ale nie był na nią ani trochę zły, przywykł do ich rozmów w takim tonie, nawet je lubił.
W pewnym momencie Nani zareagowała na jego ogon, właściwie uznał, że nic z tego nie będzie, aż tu nagle pociągnęła go i niemal stracił równowagę.
- Mój boski ogon! – Zaczął przeżywać dokładnie tak jak go przedrzeźniała. - Jak sobie moja pani życzy – zaśmiał się i zeskoczył z drzewa, by potem ruszyć razem z Nani w stronę wioski. - Możesz być pewna, ty nie pasujesz mi do związku. – Zerknął na nią, ale uśmiechał się przyjacielsko. Oboje byli wolnymi duchami i tak było im wygodnie, nie potrzebowali żadnych zmian.
- Przekonajmy się, czego chce ten wódz, i miejmy to z głowy.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani czuła, że rozmowa z wodzem będzie nieprzyjemna. Z resztą, czy on mógłby chcieć od niej czegoś dobrego? Nie. Na pewno nie. Zwykle takie osoby jak wódz zupełnie nie zwracały na nią uwagi. Wniosek był jeden - miał do niej interes albo rozkaz. A że był wodzem, można łatwo przewidzieć, że będzie to raczej rozkaz niż cokolwiek innego. Lwica szła jednak pewnym krokiem, chciała mieć to z głowy. I tak nie miała jak uniknąć tej rozmowy.

Do wioski mieli kawałek drogi, ale przebyli go w milczeniu. Nani czuła się coraz bardziej spięta, a kiedy tak się działo, stawała się milcząca. Leo nawet nie próbował jej zagadnąć. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że kiedy tak się czuje, lepiej jej nie zaczepiać. Gdy dochodzili do wioski, minęli po drodze dwie młode lwice, były córkami szamanki. Na widok Nani i Leo zatrzymały się i zaczęły coś szeptać. Nani zmierzyła je wzrokiem, a minę miała tak groźną, jakby zaraz zamierzała je zaatakować. W wiosce działo się podobnie. Wszyscy schodzili jej z drogi, wpatrywali się zaś w Leo i szeptali coś podejrzanie.

Chata wodza znajdowała się mniej więcej w środku wioski, była największa ze wszystkich i najbardziej charakterystyczna. Zbudowana na planie dużego koła o glinianych ścianach i szpiczastym dachu zrobionym z rzecznej trzciny i trawy. Wysoka na kilka metrów, tak, że w środku można było stać. Ściany pomalowano najpierw na biało a potem ozdobiono je kolorowymi malunkami w kształcie figur geometrycznych. Dookoła chaty leżały suche pnie drzew, służące jako ławki. Żony wodza, jego dzieci, szamanka i inni mieszkańcy wioski często siadywali wokół niej. Poza tym często wokół chaty kręcili się też wojownicy.

Nani i Leo podeszli do chaty. Lwica spojrzała pytająco na drugą żonę wodza, która siedziała przy wejściu. Ta skinęła głową, dając jej znak, że może wejść. W środku panował niemiłosierny zaduch, a wokół unosił się intensywny zapach tymianku i mięty. Nani nie znosiła tymianku, sam jego zapach przyprawiał ją o mdłości. Niestety w chacie Urunku (bo tak nazywał się wódz) zawsze pachniało zbyt intensywnie. Nienawidziła tu przychodzić. Ściany wewnątrz domostwa przyozdobione były skórami różnych zwierząt. Wilków, saren, jeleni i innych, nieco mniejszych zwierząt. Z boku, przy trzech malutkich okienkach usytuowanych dosyć nisko, paliły się pochodnie. Nad nimi znajdowały się gliniane półki, na których stały naczynia. Gliniane naczynia nie niszczyły się od ciepła, a półki jednocześnie uniemożliwiały płomieniom podpalenie suchego dachu. Tak czy inaczej, w pomieszczeniu panował półmrok. Wódz siedział nieco z tyłu. Ze skrzyżowanymi nogami, oparty o ścianę. Miał długie, czarne włosy i ciemną skórę, a jedyne, co nosił, to przepaska biodrowa ze skóry jelenia. Obok niego siedział jego brat, wojownik, a dalej szamanka. Wódz miał wpółprzymknięte oczy. Nigdy nie ukrywał tego, że palił fajkę z różnego rodzaju odurzającymi ziołami. Swoja ulubioną trzymał właśnie w ręce. Nani naprawdę go nie lubiła. Wiecznie chodził upalony, a jego decyzje często były dla niej niejasne. Szamanka i brat wodza mieszali się w jego decyzje nader często.
- Wodzu – Nani odezwała się na przywitanie. Urunku otworzył szerzej oczy i spojrzał na lwice.
- Leo – rzekł. – Tak, tak… - mruczał coś pod nosem – siadajcie, siadajcie.
Na klepisku, na środku pomieszczenia, leżało kilka skór zwierząt. Nani bez słowa usiadła na jednej z nich. Obok przysiadł Leo.
- Czas na młode – powiedział niewyraźnie wódz.
- Dobrze, że jesteście tu razem. Taaak… - Podniósł do ust fajkę i pyknął kilka razy. - Co ja to miałem… - mruczał.
Nani przewróciła oczami w myślach.
- Czas na młode, na miot. Będziecie mieli kocięta i nie znoszę sprzeciwu. – Wódz był wyraźnie upalony i ledwo sam wiedział, co mówi. Nani spojrzała pytająco na Leo. Zupełnie nie rozumiała, co się tu dzieje. Widząc jej zmieszanie, odezwała się szamanka.
- Znacie się długo, o wiele za długo. Żaden lew nie chce cię, Nani, a jesteś już stara. Ciebie Leo też nie chce żadna lwica. Wyrokiem i postanowieniem wodza weźmiecie ślub, by przedłużyć nasz lwi gatunek. Nie ma od tego żadnego odwołania.
- Co?! – wrzasnęła Nani, nie wytrzymując już tych bredni. - Nie! Nie mam mowy! Nie!
- Tak! – krzyknęła szamanka. – Za trzy dni! A teraz wynocha!
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo zastanawiał się, z czym tym razem wyskoczy ich jakże szanowny wódz. Po drodze zerwał sobie źdźbło trawy i wsadziło ust, żując jego końcówkę i rozmyślając o tym, co ich spotka. Musiał przyznać, że nieco martwił się o Nani, która przez całą drogę milczała, widać było, że jest przejęta tym, co ją czeka. Prawda była taka, że jeśli wzywa wódz, wcale nie dotyczy to jakichś pierdół. Leonid spojrzał na swoją przyjaciółkę, która szła patrząc przed siebie, cały czas była pogrążona w myślach, więc nawet odpuścił jej swoje złośliwości i zaczepki. Jeśli ten stary lew wymyśli coś idiotycznego, Leo rozszarpie go gołymi rękami i tyle będzie po jego wydziwianiach. Przed wioską Leo wypluł trawę, jego dłonie zacisnęły się nieco, miał zamiar nie opuszczać Nani, jeśli wódz poprosi ją o coś głupiego, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta nie da sobą pomiatać i poradzi sobie ze wszystkim, co przyniesie jej los, ale tak czy siak Leo miał zamiar zostać z nią i chronić przed wszystkim, nawet przed ich przywódcą.

Gdy weszli do wioski, Leo zauważył, że wszyscy przyglądają się im, szeptali o czymś, nie żeby mu to przeszkadzało, kobiety często reagowały tak na jego pojawienie się, lecz tym razem coś było inaczej, nie patrzyły na niego w sposób, w jaki zwykły to robić, a to wzbudziło jeszcze większe podejrzenia co do wizyty w chatce wodza.
Wkrótce oboje mogli wejść do chatki wodza, która stała niemal na samym środki ich lwiej osady. Pierwsze, co Leonid poczuł, gdy weszli do środka, to uderzający zapach mieszanki ziół, który drażnił nozdrza swoją intensywnością. Wewnątrz panował okropny zaduch, aż miało się ochotę wybiec i zaczerpnąć świeżego powietrza. To samo zapewne czuła Nani, która nie znosiła tymianku, a ten był przeważającym ziołem, którego zapach unosił się w całej chatce. Leo zerknął na nią, a zaraz potem spojrzał na wodza, który znowu siedział z fajką i zaciągał się mieszanką ziół. I ktoś taki rządził ich wioską… Leo parsknąłby z dezaprobatą, sam umiałby o wiele lepiej poprowadzić swój lud, na pewno nie kierując się umysłem otulonym odurzającym dymem. Mimo to zachował się jak należy, choć widać było, że jego mięśnie były spięte. Nani mogła doskonale zobaczyć to, że jej przyjaciel, gdyby tylko mógł, wyszedłby z tej chatki, pokazując wodzowi, gdzie ma jego osobę i jego decyzje. Nani odezwała się jako pierwsza, Leo natomiast skinął jedynie głową, nie odzywając się ani słowem. Natomiast wódz jakby nieco się opamiętał i spojrzał na Leonidkę, ale wypowiedział imię Leo, co nieco go zaskoczyło, bo to przecież nie on był wezwany na rozmowę.
Mimo to Leonid posłuchał wodza i usiadł tuż obok Nani. Gdy tylko padło słowo „młode” i całe te wymagania dotyczące posiadania miotu, Leo spojrzał na przyjaciółkę w tym samym momencie, gdy ona zerknęła na niego, jego wzrok mówił do niej „a jednak samiec..”. W takim razie przyjdzie mu odstraszenie przyszłego amanta, który w życiu nie poradzi sobie nie tylko z charakterem Nani, ale też z uszczęśliwieniem jej. Nie pozwoli, by jego przyjaciółka musiała męczyć się u boku jakiegoś chłystka. Cały plan jakby legł w gruzach, gdy przemówiła do nich szamanka. Słowa, które wypowiadała, docierały do niego jakby z jakiegoś ukrycia, coraz bardziej rozbudzając w nim gniew. Leo zmarszczył brwi i spiorunował spojrzeniem nie tylko wodza, ale samą szamankę. Jego dłonie zacisnęły się w pięści.
Czy oni mówili poważnie? Miał związać się z Nani?! Reakcja kobiety była taka jakiej się spodziewał. Białe kły Leo zalśniły, gdy z jego gardła wydobyło się warczenie, nie miał zamiaru zgadzać się z tym, co właśnie usłyszał. Niewiele myśląc, wstał i bez żadnych grzeczności wyszedł z chatki, po drodze popychając jednego z wojowników. Nie dbał o to, czy spotka go za to jakaś kara czy inne bagno. Szedł przed siebie zupełnie wściekły. Jak oni śmieli mówić im, co mają robić? Ze złością kopnął gliniany dzbanek, leżący przy jednej z chatek, i szedł przed siebie, nie mając zamiaru zostawać w tej wiosce.
Silne emocje zaczynały mocno wpływać na zachowanie Leo, czuł, że traci nad sobą kontrolę i może stać się coś niedobrego. Odszedł kawałek od wioski i zatrzymał się przy jednym z dużych drzew, po czym uderzył pięścią w jego pień.
- Parszywy pchlarz – warknął wściekły na wodza i jego fanaberie. - Miotu się mu zachciało. Gdyby tyle nie palił, mógłby zając się kobietą jak należy, a nie zmuszać do tego innych – mówił wściekły. Nienawidził, gdy ktoś zmuszał go do czegoś, czego nie chce. Nigdy nie pozwalał na to, by ktoś decydował o jego życiu, żył tak, jak chciał i nie interesowało go to, że komuś może nie przypaść do gustu takie zachowanie. Do tego jak miał niby mieć małe ze swoją przyjaciółką! To niedorzeczne, nigdy nie miał zamiaru wiązać się z Nani, a teraz ktoś strzelił tak idiotycznym pomysłem.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani wyszła zaraz po Leo, lecz nie poszła za nim. Wściekła i zrozpaczona przebiegła przez wioskę i uciekła na północ od niej. W tamtym kierunku, oprócz suchej równiny, znajdowało się pasmo skalistych wzgórz. W skałach było wiele jaskiń, w których można było się ukryć. Tak właśnie zamierzała zrobić Nani. Zwiać, ukryć się i wypłakać. Była wściekła jak nigdy dotąd i tak samo bezradna. Bo co mogła zrobić? Jaki miała wybór? Podejrzewała, że Leo po prostu ucieknie i będzie chciał zabrać ją ze sobą, ale ona nie była na to gotowa. Nie była gotowa na to, by uciec z wioski. Wychowała się tu, miała rodzinę, dom, przyjaciół, ulubione miejsca. Czuła się tutaj bezpiecznie, to było miejsce, które znała, które kochała. Tak, chciała kiedyś odejść, chciała poznać świat, ale nie w taki sposób, nie teraz, nie z przymusu.

Biegła co sił w łapach. Wiatr rozwiewał jej włosy, a po policzkach już spływały łzy. Miała wrażenie, że zaraz eksploduje, że pęknie z wściekłości. Spodziewała się przymusu małżeństwa, ale nie z Leo. To było nieprawdopodobne. Oni nie nadawali się do życia razem. On był obrzydliwym kobieciarzem. Chędożył każdą chętną lwicę, kobietę, elfkę, naturiankę. Puszczał się na prawo i lewo i ona miałaby z nim spędzić życie?! Nie było takiej opcji! To była najgłupsza rzecz jaką mógł wymyślić wódz. Wiecznie upalony stary pierdziel. Aż dziw, że żaden z jego synów jeszcze go nie zdetronizował.

Po jakimś czasie zziajana i wykończona Nani dotarła do jaskini. Schowała się w niej i rozpłakała w głos. Ze złości zaczęła kopać nogami w ścianę i tłuc w nią pięściami. W końcu adrenalina nieco zelżała i lwica poczuła ból w każdym kawału ciała. Kostki na dłoniach miała zdarte do krwi. Miała dość tego wszystkiego. Przemieniła się w lwicę, weszła w głąb jaskini, zwinęła się w kłębek i łkając w duchu po prostu zasnęła.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leonid był wściekły na wszystko, na wodza, na świat, na przymus, na wszystko. Gniew kipiał w nim, budząc emocje, których nie potrafił uspokoić. Czuł, że Lwi Szał budzi się w nim, co może okazać się niebezpieczne dla tych, którzy wyprowadzili go z równowagi. Leo nie potrafił uspokoić nerwów, był wkurzony na to, co usłyszał, do czego chcieli go zmusić, nie zgadzał się z tym. On i związek? Młode? To nie dla niego, przecież to nie było życie jakiego chciał, nie był osobnikiem nadającym się do ożenku i spłodzenia młodych. Wódz za bardzo dał się ponieść tym swoim ziołom, które go otumaniły. Leo zawarczał groźnie, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Mały ptak przysiadł na gałęzi i ćwierkał wesoło, ta jego radość rozjuszyła Leonida, który ponownie zawarczał tym razem nieco głośniej. To był zły znak, bardzo zły… Jasne spojrzenie powędrowało do stworzenia, a Leo przemienił się w swoją lwią formę. Póki jeszcze miał siłę, przemówił do stworzenia, by znalazło Nani, musiała spotkać się z nią, by nie doszło do czegoś, co jeszcze bardziej skomplikowałoby jego życie. Ptak odfrunął w kierunku, w którym miejsca, w którym powinna przebywać Nani, porozumiewał się z innymi stworzeniami, które miały zanieść wiadomość niczego nieświadomej lwicy. Leonid musiał z nią porozmawiać, chciał zabrać ją z tej wioski i uciec przed nienormalnym wodzem, to był jego plan.
Czym prędzej ruszył za stworzeniami, gnając przed siebie na łeb na szyję. Szał rósł w nim, doprowadzając go do białej gorączki, ostatkiem świadomości kierował się tam, gdzie prowadziły go zwierzęta.

Mała wiewióreczka wbiegła szybko do jaskini, gdzie leżała lwica. Zaaferowane stworzonko zaczęło biegać wokół niej.
- Leo, problem, pomocy – powtarzała cały czas, co chwila szturchając śpiącą lwicę. - Obudź się, obudź się, Leo tu biegnie, pomocy – mówiła cały czas, nie przestając biegać wokół Nani.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani zupełnie zapomniała o Leo. Zajęła się wyłącznie sobą. Nawet nie spojrzała za nim, kiedy wybiegała z chaty wodza. Była tak wściekła, że cała reszta świata przestała istnieć, w tym jej przyjaciel, który przecież był zamieszany w całą tę sprawę równie mocno, co ona. Nie zdawała sobie sprawy, że leonid może wpaść w szał. Zmęczona płaczem spałaby w jaskini pewnie do nocy, gdyby nie małe zwierzątko, które usilnie próbowała ja obudzić. Uchyliła oczy i zobaczyła przed sobą rude, puchate stworzonko. Przez moment nie pojmowała, o co chodzi. Wyszła z jaskini i przemieniła się w humanoida.
- Co się dzieje? - pytała małe stworzenie. - Co z Leo? - próbowała się dowiedzieć. I nagle ją olśniło. Leo! Przecież był tak samo wściekły jak ona. O ile nie bardziej. Musiała go odnaleźć! Mógł wpaść w furię! A jeśli tak się stało, był w stanie wyrządzić wiele krzywdy.
- Gdzie on jest? - zwróciła się znów do wiewiórki.
- Leo... Leo... - Rudzielec rzucił się biegiem w stronę wioski. Mała najwyraźniej próbowała zaprowadzić ją do lwa. Niewiele myśląc, Nani rzuciła się w pogoń za rudzielcem. W głębi duszy miała nadzieję, że zdąży na czas. Nie mogła odpuścić do tego, by Leo wpadł w szał.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo biegł przed siebie coraz bardziej zamroczony, ostatkiem siły woli kierował się tak, by ominąć wioskę. Gdyby w tym stanie wpadł do niej, wódz mógłby mieć niemałe kłopoty jako ten, który wyprowadził go z równowagi. Lew gnał przed siebie, prowadzony wskazówkami płynącymi od zwierząt, chcąc jak najszybciej dotrzeć do Nani. Wściekłe spojrzenie i wyszczerzone kły nie zwiastowały niczego dobrego.
- Chodź, chodź! – ponaglała wiewiórka, która raz dwa biegła przed siebie, wiedząc, gdzie teraz jest Leo, cały czas prowadziła za sobą Nani, która doskonale zdawała sobie sprawę, co jest grane.
Lew dostrzegł swoją przyjaciółkę i zatrzymał się gwałtownie. Z jego paszczy wydobył się przerażający ryk, a białe, ostre kły zabłysły w otwartym pysku.
- Nienawidzę drania – przemówił do Nani, a jego dzikie spojrzenie nie potrafiło zatrzymać się na jednym punkcie. Lew chodził nerwowo tam i z powrotem, jego ogon wściekle poruszał się na prawo i lewo.
- Zabiję go, rozszarpię, poderżnę gardło… - wyliczał kolejne rzeczy, które zrobi temu baranowi, który wtrąca nos w nie swoje sprawy.
- Zabiję gnoja, zabiję! – Leo był coraz bardziej wkurzony, warczał złowrogo przez cały czas, nie było już szans na to, by uspokoił się, jedynym ratunkiem była Nani.
- Odurzone bydle pożałuje dnia, w którym przyszedł mu do głowy ten kretyński pomysł. – Leo zatrzymał się i zaryczał głośno, tracąc nad sobą resztkę kontroli.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Mogła zostać w postaci lwa, byłoby szybciej, ale teraz nie było już czasu na przemianę. Mała wiewiórka biegła potwornie szybko, a Nani usilnie próbowała dotrzymać jej kroku. W tej chwili mało ważne były jej rozterki. Jeśli nie zdąży na czas, Leo nie wytrzyma i kogoś zabije. Związek z przymusu, młode, rodzina, w tej chwili to nie było istotne. Lwica miała w głowie jedną myśl - powstrzymać Leo. Tylko ona mogła to zrobić. Żar lał się z nieba, a Nani czuła, jak po jej ciemnej skórze pot spływa strugami. Zalewał jej oczy, płynął po skroniach, na szyję i ramiona. Od czasu do czasu, ciągle w biegu, musiała przecierać twarz dłońmi, by widzieć, dokąd zmierza.
Nagle w oddali zobaczyła rozwścieczonego Leo. Już z daleka widziała, że jest w szale i musi znaleźć się przy nim jak najszybciej. Był w swojej lwiej postaci, jego ogon poruszał się niespokojnie. Lwica dopadła do niego i chwyciła mocno za pysk.
- Nie Leo! Uspokój się! - Lew wyszarpnął się jej i zaczął ryczeć. - Leo, to ja, Nani, spójrz na mnie. - Znów chwyciła go i próbowała nakierować jego spojrzenie na swoja twarz.
- To ja, Nani - powtarzała. - patrz na mnie - prosiła. - Leo, skup się. - Jej dłonie trzymały teraz leonida za grzywę. Mocno, pewnie, tak by nie mógł odwrócić wzroku. Patrząc mu prosto w oczy, zaczęła śpiewać:

Na małym wzgórzu między drzewami
Mieszka czas spokoju.
Przeźroczyste myśli tam gdzie płyną obłoki.
Ciepło słońca, ciepło czyichś rąk.
Oczy rozświetlone blaskiem ukradzionym zorzy.
Światło księżyca w tej tafli wody
Gdzie odbija się uśmiech.
Głos szumu wiatru i morskich fal…
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo widział wszystko w zupełnie innych barwach niż chwilę wcześniej. Jedynymi emocjami, które przepełniały jego umysł i serce, były złość oraz niepohamowana chęć mordu. Jego celem stał się wódz, to wszystko przez niego, to jego wina, chciał zniszczyć życie i Leo, i jego przyjaciółki. Jak on śmiał w ogóle wyskakiwać z takim pomysłem?! Kolejny przerażający ryk wyrwał się z jego paszczy.
Ktoś biegł do niego, nie wiedział kto, ale jeśli śmiał naruszyć jego strefę, gorzko tego pożałuje. Leo nawet nie zdawał sobie sprawy, że to jego przyjaciółka. Furia, która tak mocno ogarnęła jego umysł, przysłoniła mu jasne patrzenie na świat. Lew mocno wsparł się na łapach, nieco pochylił łeb, a jego kły zalśniły złowieszczo. Dzikie spojrzenie utkwione było w Nani, Leonid był gotowy do ataku…
Usłyszał swoje imię, głos docierał do niego jakby z najgłębszej jaskini. Chwila rozjaśnienia minęła tak szybko jak jedno machnięcie ogonem. Lew znowu zawarczał, tym razem wyrwał się z uścisku dłoni tej istoty, która dotarła do niego nie wiadomo kiedy. Ostrzegł ją głośnym ryknięciem, ale ta nie bała się jego ostrych kłów i pazurów.
Cały czas mówiła do niego, próbowała wyrwać jego świadomość z zupełnej ciemności, ale było to zbyt trudne, cały czas czuł furię, która rozdzierała jego wnętrze. Nie potrafił tego powstrzymać. Z jego łap wysunęły się ostre jak brzytwy pazury, które były gotowe, by zatopić się w ciele tej, która próbowała zakłócić jego plan.
W tej chwili usłyszał głos, kolejny raz dotarł do jego podświadomości, tym razem były to słowa piosenki, którą przecież… Przecież tak dobrze ją znał!
Lew utkwił swoje spojrzenie w kobiecie, która śpiewała do niego, jego kły nadal lśniły, a złowieszczy grymas pyska nie zachęcał do zbliżania się. Jednak z sekundy na sekundę jego wzrok zmieniał się, pysk przyjmował coraz łagodniejszą mimikę, nawet spokój zaczynał gościć w jego oczach. Co jakiś czas ciche warczenie wydobywało się z jego pyska. Klatka piersiowa Leo poruszała się, gdy oddychał tak szybko, ale był spokojniejszy. Pieśń, która zawsze działała w takich momentach, zadziałała i teraz. Lew potrząsnął grzywą, nie było w nim już tej furii, teraz patrzył na swoją przyjaciółkę wdzięczny za to, co zrobiła. Zbliżył się do niej i wtulił łeb w jej ciało, dziękując jej tym samym za pomoc.
Po dłuższej chwili, gdy stał się już zupełnie spokojny, przemienił się w swoją bardziej humanoidalną formę.
- W samą porę, Nani, w samą porę – powiedział i westchnął cicho.
- Nie umiem nad tym panować… - dodał po chwili, bo zdawał sobie sprawę z tego, że mógł zabić kogoś, kto na to nie zasługuje.
- Gdyby nie ty… -Zerknął na nią. W takich momentach, po tym jak szał mijał, Leo miał ogromne poczucie winy, stawał się zupełnie bezbronny.
- Czemu nam to robią? – westchnął cicho. - Wybacz, że odszedłem bez słowa… - Spojrzał na swoją przyjaciółkę, szczerze przepraszając za swoje zachowanie.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani patrzyła na Leo wielkimi oczami, pełnymi spokoju. Delikatnie położyła mu obie dłonie na policzkach, kiedy tylko przemienił się w humanoida. Pogładziła jego skórę kciukiem, nie odrywając od niego wzroku.
- Już dobrze, Leo, już dobrze. - Miała miękki, aksamitny głos, taki, który, wydawałoby się, uspokoiłby nawet największą bestię. W jej oczach można było dostrzec wiele czułości. Nani naprawdę zależało na Leo, byli najlepszymi przyjaciółmi i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Nie rozumiała, dlaczego wódz chce ich zmusić do małżeństwa, przecież tak jak było, było dobrze. Nikomu nie przeszkadzało, że nie mają małżonków i kociąt. Żyli spokojnie, nie wadzili nikomu. Nani pomagała w domu, robiła wszystko, o co ją poproszono, pracowała. Przecież to nie miało prawa komuś wadzić. A jednak...
- Jestem, nie martw się już, już jest dobrze. Jestem tutaj, przy tobie. Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co. Ja też uciekłam, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Wiem, dlaczego zniknąłeś bez słowa i rozumiem. Nie wiem dlaczego nam to robią. Nie wiem... Może oni widzą to inaczej... Może myślą inaczej... Oni patrzą na nas z boku, nie widzą tego, co jest naprawdę. Oni widzą nas z innej perspektywy, widzą w nas parę, myślą, że powinniśmy być małżeństwem, że to naturalna kolej rzeczy. I już nie odpuszczą...
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo czuł uspokajająca moc obecności Nani, jego nerwy zaczynały powoli wyciszać się, gdy kobieta dotykała go i przemawiała do niego spokojnym głosem. Gdy był już w formie humanoidalnej, spojrzał w oczy swojej przyjaciółki i westchnął ciężko.
- Oboje uciekliśmy jak przerażone dzieciaki, a przecież tacy nie jesteśmy – powiedział do niej spokojnie, po furii nie było ani śladu. - Muszą odpuścić, właśnie dlatego, że nas nie znają. Jak oni sobie to wyobrażają? – Rozłożył bezradnie ręce, ale zaraz potem w jego oczach pojawiła się determinacja, a brwi nieco ściągnęły się. - Nie możemy im ulegać, nie mają prawa dyktować nam tego, co mamy robić. Dobrze wiesz, że nigdy nie należałem do osób, które podporządkowują się w każdej sytuacji, nawet jeśli mi się to nie podoba – powiedział do Nani, spoglądając na nią. Po chwili ujął jej dłoń i zacisnął na niej palce, lecz nie za mocno.
- Powiedz mi, uciekniesz ze mną? – zapytał jakby z nadzieją w głosie. - Musimy coś zrobić, przecież… ty też nie chcesz tego. To nie nasz świat, nie tak ma wyglądać nasze życie. Czujesz to tak samo jak ja – dodał po chwili, próbując przekonać ją do tego.
- Uciekniemy, znajdziemy nowe stado albo będziemy żyć tak, jak nam się podoba, bez nakazów, zakazów i ingerowania w to, co mamy robić – powiedział spokojnie zastanawiając się, czy przyjaciółka odważy się na tak poważny krok, którego konsekwencje mogą być całkiem nieprzyjemne, a przynajmniej pewna ich część.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Nie wiem, Leo - odparła szczerze, a jej oczy były pełne strachu i smutku. - To wszystko stało się tak nagle. Musimy to przemyśleć, dokładnie, na spokojnie. Może uda nam się to rozwiązać. Musimy to rozwiązać. - W geście zdenerwowania przeczesała włosy na tył głowy. Jednak już po chwili jej loczki znów sterczały na wszystkie strony.
- Uch... - wypuściła głośno powietrze. - Leo, musimy to wziąć na spokojnie. I na pewno znajdziemy rozwiązanie. Po pierwsze moi rodzice nie zgodzą się na ślub bez przygotowań, więc wódz czy nie wódz, jestem pewna, że nie oddadzą mnie od tak. Myślę, że mamy przynajmniej miesiąc na ogarnięcie tej sytuacji. Po drugie według tradycji śluby mają odbywać się w ostatnią Sandrię miesiąca, a ta będzie za pięć dni. A tak jak mówiłam, moi rodzice nie zgodzą się na ślub tak szybko. Czyli łącznie, mamy przynajmniej jeszcze jakiś dodatkowy tydzień. No i po trzecie nie wiemy, czy w ogóle się na niego zgodzą. Przecież mogą mi zabronić, wtedy jesteśmy uratowani. Naćpany wódz nie jest w stanie przekonać mojego ojca, jeśli ten się uprze. Kiedy wrócę do domu najpierw wybadam mamę, co o tym myśli, jeśli będzie przeciwna, to jest duża szansa, że ojciec też. A nawet jeśli nie, to mama może go przekonać. Bądźmy dobrej myśli, przecież to wszystko można jeszcze odwołać.
Zablokowany

Wróć do „Mau”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości