[Turniej rycerski] Nieoczekiwane zakończenie
: Pią Sty 02, 2015 11:50 pm
Na scenę wkroczyła właśnie kolejna dwójka zawodników. Raylis de Orte'vreu oraz nieznany bliżej nikomu rycerz bez żadnego widocznego herbu. Publika nawet zaczęła się zastanawiać, kim mógł być ów jegomość. Zapewne przerwano by całe przedstawienie, gdyż ta osoba mogła okazać się zwykłym kmieciem odzianym w skradzioną zbroję... a jak to już inna kwestia. Jednak patronat nad turniejem obejmował sam Książę de Lacoure, więc coś musiało być na rzeczy. Nieliczni tylko odnotowali brak jego córki, Rivien, a znając jej rozrywkę przy takich okazjach, to na polu walki był tylko jeden mąż...
Pierwszy "przelot" odbył się bez żadnych strat po obu stronach. Wojownik i wojowniczka badali w ten sposób swoje możliwości i trudność ze zrzuceniem drugiej strony z siodła, bo tylko o to chodziło. "Nie będzie łatwo..." Anielica mogła zaliczyć go do grona trudniejszych do pokonania, a może i czołówki.
Za drugim razem omal nie zleciała z wierzchowca. Chyba tylko cud sprawił, że zdołała się na nim utrzymać. "Niech to!" Teraz miała absolutną pewność, że ten pojedynek będzie jej najtrudniejszym w całym dotychczasowym życiu. Już z księciem Daliurem, członkiem rodzin królewskiej z Fargoth, łatwiej jej poszło. Zapewne mało kto wie, że i ów jegomościa pokonała... Długa historia...
Przy okazji następnej szarży kopia przeciwnika wpierw natrafiła na skrawek jej tarczy, po czym naramiennik, a na końcu bardzo niefortunnie ześlizgnęła się wyżej. Anielica z hukiem grzmotnęła ob ziemię, co też zostało nagrodzone owacjami przez widownię. Dopiero po chwili dostrzeżono, iż z okolicy jej szyi krew tryskała aż miło... Bezpośrednie trafienie w tętnicę... Na jakąkolwiek pomoc, która nadeszła prędko bo rozpoznano w przeciwniku Raylisa młodą księżniczkę i tak było już za późno...
Pierwszy "przelot" odbył się bez żadnych strat po obu stronach. Wojownik i wojowniczka badali w ten sposób swoje możliwości i trudność ze zrzuceniem drugiej strony z siodła, bo tylko o to chodziło. "Nie będzie łatwo..." Anielica mogła zaliczyć go do grona trudniejszych do pokonania, a może i czołówki.
Za drugim razem omal nie zleciała z wierzchowca. Chyba tylko cud sprawił, że zdołała się na nim utrzymać. "Niech to!" Teraz miała absolutną pewność, że ten pojedynek będzie jej najtrudniejszym w całym dotychczasowym życiu. Już z księciem Daliurem, członkiem rodzin królewskiej z Fargoth, łatwiej jej poszło. Zapewne mało kto wie, że i ów jegomościa pokonała... Długa historia...
Przy okazji następnej szarży kopia przeciwnika wpierw natrafiła na skrawek jej tarczy, po czym naramiennik, a na końcu bardzo niefortunnie ześlizgnęła się wyżej. Anielica z hukiem grzmotnęła ob ziemię, co też zostało nagrodzone owacjami przez widownię. Dopiero po chwili dostrzeżono, iż z okolicy jej szyi krew tryskała aż miło... Bezpośrednie trafienie w tętnicę... Na jakąkolwiek pomoc, która nadeszła prędko bo rozpoznano w przeciwniku Raylisa młodą księżniczkę i tak było już za późno...