Wybrzeże CieniaOtchłań

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Cerau i Nerissa szli w stronę wieży widocznej na horyzoncie, wypluwającej w stronę morza ogień i lód. W pewnym momencie Cerau obejrzał się za siebie i spostrzegł, że nigdzie nie ma nawet śladu po jego towarzyszce. To go zaniepokoiło. Zaczął ją nawoływać i szukać jej, ale nie przyniosło to żadnych efektów. W pewnym momencie ziemia pod nim się usunęła i upadł na twardą posadzkę. Szybko wstał i się rozejrzał. Znajdował się w jakiegoś rodzaju zapaści, nad nim znajdował się wielka, kwadratowa dziura. Nie mógł się w żaden sposób wydostać z pułapki, ale zauważył, że na jej dnie znajduje się niewielki tunel. Ruszył nim, poruszając się niemal w całkowitej ciemności. Po jakimś czasie ujrzał przed sobą światło - dotarł do drugiej zapaści, tej w środku niewielkich ruin, gdzie znajdowała się czwórka osób.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Podróż na Merdelain nie obyła się bez przeszkód. Wypłynięcie w morze na niewielkiej tratwie mając jak ratunek własne skrzydła i siły było szaleństwem. Jednak ta dwójka się na to odważyła. Początkowo szczęście im sprzyjało, fale nie były za wielkie. Tratwa trzymała się, była bardzo solidna. Gdy Sechmet i jej towarzyszowi skończyło się jedzenie nie stracili optymizmu. Były w końcu morskie stworzenia. Podróż nie była krótka, a gdy tylko zbliżyli się do wysp już nie mogli polegać na tych kilku złączonych belkach z niewielkim żaglem. Czas było wzbić się w powietrze. Wiatr był niesamowicie silny, smokołaczka w trosce o Amiego chwyciła go za łapkę i razem lecieli stawiając czoła sztormowi.
Po walce z żywiołem w końcu znaleźli się na lądzie. Oboje wyczerpani i przemoczenie od deszczu, ale tu nie padało już. Musieli odpocząć jakiś czas i zregenerować siły.
-Tu będziemy bezpieczni. Nie złapią nas…-wykrztusiła po czym zapadła w sen leżąc na ziemi. Pseudosmok poszedł w jej ślady.
Ciężko stwierdzić ile spali, na pewno długo. Blask pochmurnego nieba zmusił Sechmet do leniwej pobudki. Na początku nie mogła określić gdzie jest i co się stało. Spoglądała, to na Amiego, to na morze w oddali. Błogi spokój przerwał okropny ból skrzydeł, który szybko przypomniał zmiennokształtnej co się wydarzyło.
-Ugh…-westchnęła i spojrzała na zwiniętego w kulkę, śpiącego smoka. Był to rozkoszny widok przez który aż się uśmichneła.
-Wstawaj Ami, nie możemy zostać tu, trzeba znaleźć jakieś lokum.
Towarzysz dziewczyny ziewnął przeciągle wydając z siebie lekki ryk. Po czym zionął ogniem rozpalając ognisko wyraźnie dając do zrozumienia że nie ma zamiaru się ruszać.
-Ami…-rzuciła mu groźne spojrzenie po czym zgasiła ogień zamaszystym machnięciem swojego ogona.
-Nie musimy lecieć, przecież nogi mamy.-zaśmiała się z lenistwa jej towarzysza.
Po tym ruszyli w głąb Merdelain. Wędrowali długo rozglądając się za choćby jakąś bezpieczną jaskinią, która nie grozi zawaleniem. W pewnym momencie ujrzeli trójkę osób. Zdaje się że byli to mężczyźni i kobieta. Smokołaczka podeszła bliżej. Sechmet i Ami można powiedzieć że się skradali nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Gdy podeszła na tyle blisko by przyjrzeć się wyraźnie osobom, mały smok przypadkowo uderzył w fragment mury, który się zawalił. Wywołało to niebanalny hałas. Teraz oboje zadrżeli patrząc na reakcje nieznajomych.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

- W porządku - westchnęła, potrząsając głową i obrzucając go uważnym spojrzeniem. Nie trzeba było wielkiego wysiłku, by zauważyć, że nieznajomy należy do tych lepiej urodzonych. Nienaganna cera, zadbane włosy, strój i dwóch przybocznych pozwalało sądzić, że to co najmniej jakiś szlachcic. Jego słownictwo i dziwny akcent też na to wskazywały. Niewiele osób odezwało by się tak grzecznie to przypadkowej, napotkanej w lesie osoby.
Jednym z jego towarzyszy był człowiek...najwyraźniej nie do końca normalny. Siedział teraz na ziemi trzymając do góry nogami książkę i zachowywał się, jakby Rei w ogóle tu nie było. Wampirzyca rzuciła ku niemu sceptyczne spojrzenie, ale powstrzymała się od komentarza.
Drugi osobnik wydawał się dość ciekawy. Był chyba nieumarłym...Reatrei słyszała o nich tylko tyle, że to niebotycznie drodzy kompani, ale oddani i wierni. Otworzyła usta, żeby się przedstawić, ale przerwało jej pojawienie się ni stąd ni zowąd czarnowłosego mężczyzny. Wszedł szybkim i pewnym krokiem z...no właśnie. Rozejrzała się wokół, ale nie mogła dostrzec miejsca z którego wyszedł. Cóż, pewnie zaczęłaby się tym martwić, gdyby nie potworny huk walącej ściany po lewej stronie. Odruchowo odskoczyła, odsłaniając kły i nie dbając, że teraz całe zgromadzenie pozna jej prawdziwą naturę. Im szybciej, tym lepiej.
Zrobiwszy dwa kroki przekonała się, że tym, co ją przestraszyło, była dziwna maszkara w towarzystwie niewielkiego smoka. "Smok, cholera jasna!" zasyczała jak zwierzę, robiąc w tył zwrot i zachowując bezpieczną odległość od pary stworów. Dopiero z daleka na spokojnie przyjrzała się maszkarze. W sumie, jeśli odjęło się dziwaczne łuski i błony, była z niej całkiem ładna dziewczyna. W zielonych oczach czaił się lekki strach; Rea zrozumiała, że potworzyca nie ma raczej nic złego w zamiarze. Co innego jej koszmarny pupil...od niego pijawka wolała trzymać się z daleka. Opuszczając spojrzenie na jej szyję otoczoną brązowymi lokami poczuła, jak bardzo jest głodna. Nie piła nic już od dwóch dni, było to dla niej traumatyczne przeżycie. Nie chciała na dzień dobry rzucać się na nowo przybyłych, ale czuła, że szlag ją trafi, jeśli szybko czegoś nie dostanie. Najbardziej atrakcyjnym celem wydawał się przygłupi kompan arystokraty, aczkolwiek czarnowłosy mężczyzna też niczego sobie.
Przesuwała wzrok od jednego do drugiego, ale chyba nikt nie miał zamiaru rozpocząć rozmowy, wobec czego Reatrei wzięła to na siebie.
- Jestem Reatrei.
Ostatnio edytowane przez Cerau 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: "(...) wypowiedzi zamieszczamy zwykłą czcionką od myślnika"
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wampirzyca patrzyła na Ymę. Powstrzymał się od westchnięcia – czuł, że dziwny kultysta w niedalekiej przyszłości przysporzy mu jeszcze niejednego problemu. Właściwie, to jedyne, co go przy nim trzymało, to to, że człowiek jako jedyny potrafił odczytać dziwną książkę o tych wyspach. A wampir zdecydowanie nie chciał tracić tego źródła informacji. Innego nie miał.
        Przez cały czas obserwował przybyłą wampirzycę, więc nie mogło mu umknąć, że nagle coś przykuło jej spojrzenie. Podążył za nim i zaskoczony ujrzał mężczyznę. Był pewien, że niczego wcześniej nie usłyszał, nawet ożywieniec nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. Avrir podniósł wysoko brwi ze zdumienia. Szczycił się tym, że posiada dobry słuch, powinien więc już dawno zdać sobie sprawę z obecności człowieka. ”Może po prostu zagłuszyła go nasza rozmowa? Mam nadzieję, że nie zaczynam głuchnąć.” Usłyszał jednak doskonale to, co wydarzyło się chwilę potem. W sumie mógł się spodziewać, że jedna z kamiennych ścian się zawali, jednak i tak go to zaskoczyło. Nie przestraszył się tak bardzo, jak wampirzyca, już wcześniej zdawał sobie sprawę ze stanu tego miejsca. ”Jeżeli dalej tak pójdzie, to dużo tutaj się nie ostanie.” Westchnął i spojrzał w prawo, chcąc ujrzeć rzecz, przez którą ściana została zniszczona. Szeroko otworzył oczy, gdy ujrzał smoka.
- Nie, tylko nie znowu to samo – jęknął.
        Dostrzegł, że smok posiada towarzyszkę – dziwną istotę zdającą się być połączeniem kobiety i smoka. Wydawało mu się, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, co go bardzo zaintrygowało. Pomimo wszystko przeczuwał, że ta wyprawa może się okazać bardzo interesująca. Zauważył, że nie tylko on zareagował na przybycie smoka, co było dosyć logiczne. Wampirzyca wyglądała na zdenerwowaną, a Osgalith zdążył dobyć już miecza. Wyglądało na to, że tym razem nawet Yma oderwał się od swojej księgi. Przez chwilę wpatrywał się z szeroko otwartymi oczami w smoka, aby następnie zamaszystym ruchem odrzucił książkę daleko na bok – ta wylądowała tuż przed nowoprzybyłym mężczyzną – po czym upadł na kolana i zaczął bić pokłony w stronę smoka, szepcąc coś pod nosem w nieznanym Avrirowi języku – pewnie była to smocza mowa. Wampir wiedział, że kultyści oddają cześć smoczopodobnej, zdeformowanej bogini, ale nie spodziewał się, że reagują tak na każdego smoka.
- Yma, wstawaj – powiedział, ale nie doczekał się żadnej reakcji ze strony człowieka. ”Pięknie, straciliśmy go.”
        Spojrzał po wszystkich obecnych w ruinach i zamrugał kilka razy. Nie miał bladego pojęcia, co mógłby teraz zrobić. Nagle odezwała się wampirzyca.
- Miło mi cię poznać, Reatrei. Moje imię brzmi Avrir. Pochodzę z Maurii.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        O ile cieszył się z towarzystwa kobiety w tak cholernie nieprzyjemnym i niegościnnym miejscu, to musiał to sobie w myślach przyznać - była trochę irytująca. Jednak mógł jej to wybaczyć, zważając na to, że to ona z ich dwójki o wiele lepiej orientuje się w ich sytuacji i położeniu. Więc, chcąc, nie chcąc, musiał na niej podlegać. Trochę przyspieszył kroku, jednak nie na tyle by ją zgubić, po prostu potrzebował trochę czasu na myślenie, zaplanowanie czegoś, ogarnięcie tej sytuacji. No i mimo wszystko jakieś tam przemyślenia na wiele różnych tematów, na przykład - czy warto było? I w ogóle po co się tu wybrał? Z każdą chwilą był starszy, niż młodszy. No tak, chciał jeszcze coś przeżyć ciekawego. Niee, nie uważał, że jest już stary, tylko stwierdził, że teraz już będzie mieć tylko coraz więcej na głowie w swoim Fargoth, a co za tym szło, być może nie będzie miał już możliwości na coś ciekawszego. O ile czuł się tam jak ryba w wodzie, nawet lubił robić to co robi, zajmować się swoim półświatkiem, uzgadniać kontrakty, załatwiać przemyt, rozliczać swoich ludzi... Wszystko to o dziwo sprawiało mu przyjemność, jednak - chciał od życia czegoś więcej. Zawsze się chce więcej - nigdy nie ma się wystarczająco dużo. W jego przypadku, brakowało mu właśnie tych ciekawszych przeżyć.
        Odwrócił się, chcąc zapytać o coś kobietę, jednakże zdał sobie sprawę z tego, że jej nie ma. Przystanął i rozejrzał się, próbując ją znaleźć. Ale nic z tego, nawet nawoływał, ale niestety bezskutecznie, przepadła jak kamień w wodzie. Teraz krótka chwila zastanowienia, szukać jej, czy starać się dotrzeć tam samotnie? Sam nie był pewien, ale ostatecznie zdecydował się przeznaczyć jeszcze chwilę na poszukiwania jej.
        Westchnął zrezygnowany, chyba jednak jej nie znajdzie. Zrobił kolejny krok i nim się spostrzegł, już upadł na twardą posadzkę. Przytomnie stwierdził, że osunęła się pod nim ziemia. Rozejrzał się, uda mu się wrócić do góry? Nie ma szans, nie wspinał się nigdy za dobrze, a tutaj nawet nie było się dobrze czegoś złapać. Gdzie on w ogóle był? jakiś podziemny tunel? Dość ciemno tu było, zamarł teraz w bezruchu, wbijając spojrzenie w jakiś czarny punkt. Dobrze wiedział, że jeżeli coś tu było, to albo usłyszy, albo dostrzeże jakiś ruch. Z doświadczenia wiedział, że w zaciemnionych miejscach oko nie dostrzega sylwetek, ani przedmiotów, ani osób. Jednak dostrzega ruch, na tym też się skupił. Minęła krótka chwila, zrobił dwa kroki w jeden odłam tunelu, po czym nagle się zatrzymał, znowu nasłuchując i starając się coś dostrzec. Jednak nie. Ogólnie, ten sposób ze zrobieniem dwóch kroków i zatrzymaniu się to stary sposób na wykiwanie co mniej ogarniętych ewentualnych obserwatorów. Dlaczego podejrzewał, że coś, lub ktoś może się tu czaić? Widząc to, co maszerowało po powierzchni, uznał to miejsce za na prawdę niegościnne, słowa nieznajomej kobiety z którą przez chwilę niedawno jeszcze maszerował utwierdziły go w tym przekonaniu. Ostatecznie jednak, ku jego zadowoleniu zdał sobie sprawę z tego, że nikogo tu nie ma.
        Ostrożnie stąpając, ruszył przed siebie, był to podziemny tunel, więc było cholernie ciemno i każdy kolejny krok stawiał ostrożnie, sprawdzając posadzkę, by przypadkiem na coś nie nadepnąć. Tunel był dość długi, nie wiedział tak na prawdę gdzie wyjdzie, a nie potrafił określić w jakim kierunku znajdowała się tamta wieża, mimo wszystko miał nadzieję, że wyjdzie gdzieś w jej okolicy, w końcu ona była jej celem. A później? Coś wymyśli, bo jakżeby inaczej. Będzie musiał wymyślić coś na miejscu. W końcu zadowolony dostrzegł światło na końcu tunelu. A zawsze się mówi, nie idź w stronę światła... Jednak w tym przypadku, to właśnie ku niemu zmierzał.
        W końcu dotarł, tutaj również był dół, a tunel szedł dalej. Miał mały dylemat, kontynuować marsz, czy teraz postarać się wyjść w tym miejscu? W świetle przyjrzał się wszystkiemu dookoła, gdyby spróbował wyjść tędy - na pewno da radę, nawet jego minimalne umiejętności we wspinaniu mu wystarczą. Więc decyzja była prosta. Po dłuższej chwili już się prostował na powierzchni, uważnie się rozglądając. Jakieś ruiny. Ale co przykuło jego uwagę? Cztery sylwetki. Niewątpliwie nie byli to nieumarli. Nie, wróć. Jeden z nich właśnie takowym był. No nic, zawsze to lepsze niż banda nieumarłych po których nawet nie wiadomo czego się spodziewać. Jednej rzeczy nie mógł odmówić, samopoczucie od razu mu się poprawiło, ruiny może i nie były jakieś okazałe, nie zmieniało to faktu, że czuł się tu o wiele lepiej niż na otwartej przestrzeni. Tak, zdecydowanie.
        Nim zdążył teraz cokolwiek zrobić, nagle rozległ się ogromny hałas, to fragment muru się zawalił, rzucił tam od razu badawcze spojrzenie. Co to do cholery!? Smok, dość niewielki swoją drogą i kobieta. O dość... nietypowym wyglądzie. Jego wzrok pozwolił dojrzeć mu również skrzydła o czerwonej barwie. No proszę. Zbliżył się do tych postaci, o zdecydowanie bardziej ludzkim wyglądzie niż tamci, stanął w bezpiecznej odległości jakichś trzech metrów. Nie ufał im, to chyba oczywiste. Czego się miał spodziewać po nieznajomych, spotkanych w takim miejscu, jeszcze w ruinach
        - Bawicie się tu w jakieś wykopki? Szukanie jakichś skarbów w tych ruinach? - Zagaił, pierwsze to mu przyszło do głowy, przecież komicznym i banalnym byłoby to, gdyby podlazł do nich i rzucił nonszalancko jakieś "cześć". To by było cholernie głupie, a tak to przynajmniej skłoni ich ku wyjawieniu ich celów dla których tutaj byli. Był ustawiony tak, by nie mieć nikogo za plecami, a odległość, pozwalałaby mu dobyć któregoś ze schowanych sztyletów. Ataku się nie spodziewał, ale zawsze lepiej jest zakładać to najgorsze, w końcu ewentualnie można poczuć jedynie miłe rozczarowanie, że jednak nie jest tak źle.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Gdy tylko dziewczyna ukazała kły, Sechmet nieco się wystraszyła widząc iż ma do czynienia z wampirzycą. Jednak nadal stała i patrzyła, nerwowo poprawiając loki wplątujące się między liczne rogi. Ami zaś wolał coś zrobić. Podbiegł do Reatrei, po czym zaczął podgryzać jej ubranie. Zirytowało to Sechmet, przez to mogli mieć kłopoty, ale dziewczyna była zbyt nieśmiała by cokolwiek powiedzieć. Na szczęście przestał po chwili, zauważając odrobine złości w oczach smokołaczki. Wrócił więc do swej pani, która przyglądała się już z lekkim rozbawieniem człowiekowi czytającemu książkę do góry nogami.
Nagle on pokłonił się Amiemu. To było szokujące, po co miałby to robić, przecież to był tylko pseudosmok. Zdziwiony zwierzak podszedł do tejże osoby i się przyglądnął, przypadkowo kichnął na niego, nieco go osmalając. Widząc co narobił schował się za nogami Sechmet.
Gdy wampirzyca i ten mężczyzna się przedstawili, przyszła kolej na smokołaczka. Była bardzo nieśmiała więc wzięła oddech, starała się uspokoić i zawstydzona odezwała się.
-J..jestem..S..Sechmet-odezwała się drżącym głosem. Wiedziała że przez tego małego psotnika będzie mieć kłopoty. Właśnie chciała zacząć przepraszać za zachowanie Amiego gdy pojawiła się jeszcze jedna osoba. Kolejny człowiek. Choć właściwie miała pewność, jeśli chodzi o rasę, tylko do Reatrei.
-Wampirzyca… czy ona wcześniej patrzyła się na mnie wygłodniałym wzrokiem? –myślała smokołaczka-...dobra nie panikuj.. masz skrzydła.. możesz w razie czego uciec. Ale jeśli nie zdążę i… auć, wciąż mnie bolą skrzydła po tej podróży. Ami pewnie ma podobnie. –skończyła wewnętrzny monolog i spojrzała na wszystkich.
-Hmm…on jest z Maurii. Zdaje się że tam żyją wampiry i ludzie…pytanie czym on jest? I jeszcze ten śmiały nowo przybyły. Mam nadzieje że nikt z nich nie jest demonem…
Rozmyślania smokołaczka przerwał jej towarzysz, mały smok obawiając się konsekwencji swych czynów z trudem wzleciał na ostatni nie zwalony kawałek muru. Nie mógł za bardzo latać, musiały go bardzo boleć te niewielkie czerwone skrzydła. Sechmet zareagowała na to westchnięciem.
-Przepraszam za Amiego…-z trudem, ale przełamała się by powiedzieć to co powinna.
W geście zdenerwowania oplotła swój czerwony ogon wokół lewej nogi. Nie wiedząc co jeszcze powiedzieć spojrzała na niebo i ruiny wokół nich. Zastanowiła się chwilkę.
-Co was tu przywiodło?-zapytała cicho, acz ciekawsko.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Gdy zobaczyła biegnącego w jej kierunku smoka, zaczęła rozważać, czy zabić to już, czy za chwilę. Co prawda nigdy nie piła smoczej krwi, ale raczej nie była ona dużo gorsza od końskiej, której raz jeden zdarzyło jej się próbować. Zwierzątko nie powalało rozmiarami, nie byłoby trudnym przeciwnikiem. Syknęła na niego, wykonując gwałtowny ruch ręką, ale mały nie zwrócił na nią uwagi i z radością pociągnął ją za skrawek płaszcza. Dopiero gdy znalazł się tak blisko i zawadiacko spojrzał jej w oczy, odkryła, że był całkiem ładny...i chyba niegroźny. Mimo braku promieni słonecznych, jego łuski zdawały się lśnić. Z ogromnym wahaniem wyciągnęła rękę, obiecując sobie, że jeśli tylko smok spróbuje ją ugryźć, czy co gorsza, zionąć ogniem, to skręci mu kark. Nic takiego na szczęście się nie stało, a Rea ostrożnie położyła dłoń na łebku zwierzęcia i pogłaskała je delikatnie. Smok zafuczał radośnie i wrócił do nóg swojej pani, która wyglądała na zażenowaną jego zachowaniem.

Nagle ni z tego ni z owego, przygłup zaczął bić przed małym smokiem pokłony, porzucając czytaną dotąd księgę. Wampirzyca przełknęła ślinę, ale opanowała instynkt. Bardzo pomógł jej w tym zwierzak, który podbiegł i kichając, lekko osmalił dziwnego towarzysza arystokraty. Reatrei parsknęła śmiechem.

- Dobrze, mały! - zawołała, patrząc na smoka, który przyglądał jej się z przekrzywionym łebkiem.

Nie umknęły jej uwadze lekko przestraszone spojrzenia, rzucane w jej stronę przez Sechmet.
"Acha" - pomyślała z czarnym humorem. - "Boi się. Mała maszkara się mnie boi."
Uśmiechnęła się w jej stronę, i uśmiech ten można by uznać za ciepły, gdyby nie to, że wampirzyca z premedytacją wyeksponowała cały arsenał zębów. Skoro Sechmet już się jej bała to czemu by nie postraszyć jej bardziej? Rea w większości przypadków nie lubiła, gdy się jej bano. Niestety, miała tendencję, do robienia z igły wideł; chociaż ten problem wystarczyłoby załatwić kilkoma miłymi słowami, to ona jednak wolała stworzyć konflikt w miejscu, w którym nie musiało go być.

- Nieszczęśliwy zbieg wypadków - odparła, słysząc pytanie smokołaczki, a po chwili przekrzywiła głowę, zwracając się ku czarnowłosemu - Nie. Przynajmniej ja nie - odparła. - Nie wiem jak reszta.

Mówiąc "reszta" miała na myśli tylko arystokratę, bo po Sechmet widać było, że nie przybyła by kopać. Zwracając się do mężczyzny odruchowo obrzuciła spojrzeniem jego szyję. Była głodna...bardzo głodna. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Avrir cały czas na nią patrzy.
"Gratulacje" - powiedziała sama sobie - jeszcze chwila i wszyscy zaczną się mnie bać...ale słusznie. Mają powód. - pomyślała, oblizując leciutko wargi.
Ostatnio edytowane przez Cerau 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: "(...) wypowiedzi zamieszczamy zwykłą czcionką od myślnika"
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir zastanawiał się przez chwilę, na kogo powinien zwracać największą uwagę. Mały smok gryzł ubranie wampirczycy, nowo przybyły człowiek coś mówił, Yma zwiększał tempo szeptania, jego słowa zlewały się w dziwne syki, dziwna kobieta stała w pewnym oddaleniu, natomiast Osgalith co chwilę sięgał po oręż tylko po to, aby tuż przed jego dobyciem cofnąć dłoń. Wampir czuł, że w każdej chwili sytuacja może się stać bardzo nieprzyjemna, wystarczyłby do tego najmniejszy czynnik.
        Gdy maleńki smok podbiegł do Reatrei, Avrir myślał, iż to właśnie to za chwilę spowoduje prawdziwy bałagan, w którym w dodatku ruiny zostaną doszczętnie zniszczone. Odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł, że najwyraźniej wampirzycy spodobał się mały smok. ”To miejsce straciło już dwie ściany od czasu, gdy tutaj przybyłem. Jeżeli utrzyma się takie tempo, to dużo tutaj nie znajdę.” Po chwili mały smok skierował się w stronę Ymy. Wampir trochę się obawiał reakcji kultysty, w końcu była to dla nich przecież taka świętość. Mężczyzna znieruchomiał w pozycji pokłonu, gdy tylko podeszło do niego gadzie stworzenie. Nie widać po nim było najmniejszego ruchu, zdawało się nawet, że nie oddycha. Gdy smok na niego kichnął, a przy okazji lekko go osmalił, mężczyzna nawet nie drgnął. To już było całkiem imponujące, nawet Avrir musiał to przyznać. Jednak gdy tylko smok się oddalił, Yma zerwał się na nogi z krzykiem tylko po to, aby po chwili znów powrócić na ziemię. Człowiek tarzał się na wszystkie strony przy okazji wrzeszcząc:
- Palę się! Ludzie, wody, ja się palę!
        Avrir westchnął i skinął na ożywieńca. Ten w końcu dobył oręża i ruszył w stronę spanikowanego człowieka.
- Nie, Osgalith! - rozkazał Avrir, zanim ten zbliżył się do Ymy. - Masz pomóc mu wstać i uspokoić się, to wszystko. Co się z tobą dzisiaj dzieje?
        Ożywieniec wzruszył ramionami, po czym schował broń, a następnie chwycił człowieka i z pomocą żelaznego uścisku poderwał go do góry i postawił na nogach. Yma chciał ponownie paść na ziemię, ale przeszkodził mu Osgalith. Człowiek przez jakiś czas drżał i próbował się wyrwać, ale w końcu najwyraźniej zauważył, że wcale się nie pali i się uspokoił. Wtedy Avrir dał znak ożywieńcowi, a ten w końcu dobrze go zrozumiał i puścił Ymę, który stał w tym samym miejscu.
        Gdy wampir ponownie spojrzał w stronę pozostałych osób, przez chwilę myślał, że coś w nim pęknie. Mały smok właśnie wylądował na ostatnim murze, który się ostał. Avrir spodziewał się, że ten natychmiast się zawali, lecz wytrzymał, na co wampir odetchnął z ulgą. ”Będzie trzeba zrobić to szybko, bo długo te ruiny nie wytrzymają. Tak właściwie, to co my mieliśmy zrobić? Ach tak, Yma szukał czegoś w tej swojej księdze.”
- Yma, gdzie jest księga – spytał wampir człowieka. Ten szeroko otworzył oczy i uderzył się w czoło pięścią.
- No tak, wiedziałem, że o czymś zapomniałem!
        Następnie zaczął przeszukiwać ziemię dookoła, poszukując chociaż śladu swojej dziwnej książki. Wampir skrzywił się i spojrzał na kobietę, która wcześniej przedstawiła się jako Sechmet. Dosłyszał, że ta zadała mu pytanie. Chciał na nie odpowiedzieć, lecz w tej chwili ściana, na której przysiadł niewielki smok, zakołysała się niebezpiecznie, po czym runęła. Smok zdołał zeskoczyć, wspomagając się przy okazji skrzydłami, lecz inna osoba nie miała szans na unik. Mur spadł prosto na Osgiltha. Avrir chciał jeszcze coś zrobić, już wymawiał odpowiednie słowa, lecz grawitacja okazała się być szybsza. Po raz kolejny się skrzywił. ”To już jakaś reguła. Kultyści, smok i kolejna zbroja do naprawy. Mam nadzieję, że w tym całym mieście będą mieli jakiegoś dobrego płatnerza. Ano tak, miasto.”
- Wstań, Osgalith – powiedział Avrir. Po chwili nastąpił trzask, a kruchy mur pękł na pół. Ożywieniec w powyginanej zbroi, w której w wielu miejscach wystawały złamane kości, wstał i chwiejnie zbliżył się do wampira. ”Gdyby ta ściana nie byłą taka krucha, pewnie by go kompletnie zmiażdżyła. Co ja mówię, przecież wtedy nawet by się nie zawaliła.”
- Szukam miasta – odezwał się wampir w stronę Sechmet. - Niestety mój wynajęty „niezatapialny” statek zatonął i utknąłem tutaj.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        Czy chciał, czy nie - to widząc jak miniaturowy smok osmalił trochę bijącego przed nim pokłony człowieka - mimowolnie się uśmiechnął, tak delikatnie, unosząc równocześnie brew do góry. No dobra, o ile tego się nie spodziewał - bo nie mógł się spodziewać - to go to rozbawiło. Na pewno niecodziennym widokiem jest, jak smok, nawet tak niewielki kicha sobie na bijącego przed nim pokłony człowieka. Uraczył teraz spojrzeniem kobietę, chyba jedyną w tym towarzystwie, bo tamtego dziwoląga który przybył ze swoim małym smokiem, jak ona go nazwała? Ami? Phew! Jakoś nie umiał zaliczyć do płci pięknej. W każdym razie, wracając do kobiety którą uraczył teraz spojrzeniem. Zanim otrzymał odpowiedź na swoje pytanie, ta postanowiła posłać "ładny" uśmiech właśnie tamtej towarzyszce smoczka. Co go tutaj zainteresowało? W tym uśmiechu wyeksponowała chyba cały swój arsenał zębów, czyli dość okazały, jednak głównie jego uwagę przykuły kły, tak tak, dokładnie je widział. Nie drgnął jednak, ani nie powiedział nic, ignorując to tak na prawdę.
         W końcu jednak przekrzywiając głowę, zwróciła się ku niemu, odnotował też jej poprzednie słowa, nieszczęśliwy zbieg wypadków? Ciekawe. Pokiwał głową. Zwrócił teraz jednak uwagę na jeszcze jeden fakt. Nieznajoma obrzuciła spojrzeniem jego szyję, mając przy tym dziwny wzrok, zmarszczył brwi, cały czas się jej przyglądając. No nic, w końcu ta jednak spojrzała na mężczyznę o długich, śnieżnobiałych włosach. Tylko jedno pytanie, dlaczego oblizywała sobie wargi? W głowie kłębiło mu się coraz więcej myśli, podejrzeń, no i doszedł do jednego wniosku, trzeba ją mieć na oku i koniec. Zresztą... tego mężczyznę, albinosa swoją drogą, również. Miał na skinięcie głową nieumarłego, a to już coś znaczyło. Białowłosy zwrócił się teraz do człowieka, stojącego już na nogach przy małej pomocy nieumarłego, Osgalitha, jak go nazwał. Księga. Cerau już zaczął coś podejrzewać, jeżeli byli tu z powodu jakiejś księgi, to... musiała być ważna, prawda? A jeżeli była ważna, to mogła być droga, wręcz bardzo droga. Rzucił od razu spojrzenie Ymie, nie ukrywając przy tym swoistego zainteresowania. A ten, zaczął jej szukać wokół siebie? WSPANIALE.
        No a w następnej chwili runęła ściana na której przed chwilą osiadł smoczek. Pięknie, nie dość, że to już są ruiny to je zdemolują już kompletnie. Pokręcił głową i zlustrował ponownie spojrzeniem bladolicego.
        - Niezatapialny statek? Powiem Ci coś o niezatapialnych statkach. Wyrzuciłem sporo pieniędzy na najdroższy statek w Trytonii, żeby dotrzeć do miasta, które ponoć gdzieś tu jest. Najlepsza załoga, najlepszy statek. A jaki był tego wynik? Statek się rozbił, załoga nie żyje i tylko ja przeżyłem. - Powiedział to dość suchym tonem, lustrując go cały czas uważnym spojrzeniem.
        - Więc ośmielę się stwierdzić, że niezatapialne statki nie istnieją. - Pewnie istnieją, wzmacniane magicznie i w ogóle, ale... on nie miał powodów by wierzyć w ich istnienie. Obrzucił teraz wyraźnie nieufnym spojrzeniem jego ożywieńca, potem mniej nieufnym, ale jednak spojrzeniem wampirzycę ( o czym nie wiedział, ale się domyślał - jak coś ). Potem wbił spojrzenie w niebo, wciągając głośno przy tym powietrze, no cóż...
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Ami, zazwyczaj przyjaźnie usposobiony, zauważając wątpliwie przyjazny uśmiech wampirzycy, stanął przed swoją panią. Rozłożył szeroko skrzydła i otworzył paszcze rycząc, jeśli tak to można nazwać, na Reatrei. Uznał że stanowi ona zagrożenie dla Sechmet. Właściwie to dało się dostrzec, że niechętnie grozi dziewczynie, którą już trochę polubił ale smokołaczka i jej bezpieczeństwo było dla niego priorytetem.
-Proszę uspokój się… - powiedziała szeptem do małego smoka. Jednak to nie poskutkowało, nadal trwał on w pozycji gotowej do ataku.
-Co ten smok najlepszego wyczynia, coraz bardziej się pogrążam – myślała smokołaczka – musze się uspokoić, tak, opanuj się, trzeba jakoś przyglądnąć się towarzystwu. Ta dziewczyna na pewno jest wampirem, człowiek raczej nie ma tak dużych kłów, poza tym chyba jest głodna, spogląda na szyje każdemu. Natomiast ten białowłosy, wydaje się być mądry ale czy przyjazny? I te dwie osoby, które z nim przyszły.Hmm...
Pseudosmok usiadł na murze i znowu narobił kłopotów, zawalił kolejną ścianę, która przewróciła się wprost na Osgalitha. Choć smokołaczka wiedziała że to jest ożywieniec i tak ją to przeraziło. Była bardzo empatyczna i niemal fizycznie to poczuła. Aż przyspieszył jej oddech. Białowłosy wydał rozkaz by ten wstał. Ta powyginana zbroja i kości, nie, to nie był widok dla tej dziewczyny. Odwróciła więc głowę nerwowo poprawiając kosmyki włosów i lekko ruszając końcówką swojego ogona.
Nagle Avrir odezwał się on do Sechmet. Mówił o mieście, co było dziwne, wokół tylko ruiny oraz o statku, który zatonął. Jednak nim zdążyła ona odpowiedzieć musiała się uspokoić bo inaczej nikt by jej nie zrozumiał z tym drżącym głosem.
-To smutne, szczerze współczuje. - Starała się być miła, całkowicie zdawała sobie sprawę że wygląda nietypowo, nie chciała by uznali że jest wrogo nastawiona. W tej właśnie chwili zaczęło ją to najbardziej martwić.
- Gdybym tylko umiała przyjmować ludzką postać! – krzyknęła do siebie w myślach.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Patrzyła na wymachującego rękami, wrzeszczącego coś o wodzie przygłupa i nie wiedziała, czy śmiać się, czy napić od razu. W istocie, towarzysz arystokraty przedstawiał sobą widok niezmiernie komiczny, a zwieńczeniem całej sceny była mina albinosa, która wyrażała bardzo wiele. Kiedy drugi, zakuty w zbroję twór, również będący w asyście Avrira, ruszył w kierunku kultysty z wyciągniętym mieczem, rozbłysła w niej iskierka nadziei, że może...może poleje się krew? Niestety, właściciel w kilku krótkich słowach powstrzymał zapędy kompana, ku ogromnemu nieszczęściu wampirzycy, która skazana została tym samym na dalsze głodowe tortury. Fuknęła pod nosem w jego kierunku, nie tyle, żeby zauważył, o ile by dać upust własnym emocjom.

Odwracając głowę ujrzała widok jeszcze lepszy od tego, który miała okazję podziwiać przed momentem. Oto smoczątko postanowiło ją zaatakować! "Czego ja się po nim spodziewałam...?" Cóż, jego wredna natura wzięła górę i teraz stał, rozłożywszy skrzydła, sycząc na nią w obronie swej pani.

- Do mnie, słoneczko, startujesz? - zapytała, kierując te słowa bardziej w przestrzeń niż do kogokolwiek konkretnego.

Podeszła kilka kroków i kucnęła, tak, by mieć twarz na wysokości rozdziawionej mordki paskudy. Wyciągnąwszy rękę, chwyciła go za skraj skrzydła i przyciągnęła, nie bacząc na to, że istota wyrywa się, kłapiąc nieprzyjemnie zębami. Przy którejś kolejnej próbie smoczek osiągnął cel; jego kły zatopiły się w dłoni Rei. Rany nie były poważne, ot, kilka płytkich ranek, ale wystarczyło to by bezpowrotnie utwierdzić wampirzycę w jej błędnym przekonaniu co do smoków. Wolną dłonią machnęła przed jego nosem, a ten uskoczył na jedyną pozostałą ścianę. Mur zachybotał się niebezpiecznie i runął, przygniatając tym samym stojącego pod nim ożywieńca. Szczęście w nieszczęściu nic mu się nie stało...tylko kości mu wystawały tu i tam, "o, a tu nawet trochę skóry zwisa!". W każdym razie, Reatrei była pewna, że dzielny kompan arystokraty wyliże się z tego.

Słysząc słowa wypowiedziane przez maszkarę, wampirzyca spojrzała na nią z innej perspektywy. Nie przez pryzmat wyobrażeń o krwiożerczym mutancie, który za jedynego przyjaciela ma smoka tylko...jak na zagubioną, niepewną w obcym towarzystwie dziewczynę. Może na prawdę Sechmet nie była zła? Na to wskazywałyby jej reakcje. Reatrei uśmiechnęła się do niej lekko, tym razem szczerze, chcąc zawrzeć w tym uśmiechu ciche "przepraszam" za to, że tak pochopnie ją osądziła. Ani w głowie postało jej przepraszać na głos; liczyła, że mutantka sama zrozumie ukryty przekaz.

Smoczątko podniosło się wreszcie po upadku ze ściany i znów skoczyło ku wampirzycy, obrawszy sobie najwidoczniej za punkt honoru wyprowadzenie jej z równowagi. Długo nie musiało się prosić, wygłodniała wampirzyca, widząc wyciągniętą w swoją stronę szyję stworzenia rzuciła się na nie i złapawszy za szyję, przygniotła do ziemi. Rzucało się pod nią i kłapało szczękami, ale niewiele to dało wobec Rei, która już od kilku chwil nie do końca łapała kontakt z rzeczywistością. Bliskość pulsującej w żyłach krwi sprawiła, że jej kły wydłużyły się, a oczy zaszły mgłą. Uchwyciwszy ofiarę mocniej, oprawczyni wpiła się w jego szyję. Ciepła posoka spływała z kącików jej ust, tworząc na sukience szkarłatne plamy. Wampirzyca odrzuciła głowę do tyłu, rozkoszując się smakiem smoczej krwi, której nigdy jeszcze nie miała okazji próbować.
Ostatnio edytowane przez Reatrei 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir spojrzał na mężczyznę, przekrzywiając głowę. Zdecydowanie zareagował na jego słowa dość… gwałtownie. Interesujące natomiast było to, że i on poszukiwał tego miasta. ”Zresztą czego innego mógłbym się spodziewać? Po co ktoś miałby być na tej wyspie?” Jego uwagę odwróciła Sechmet, która ku jego zdziwieniu wyraziła mu współczucie. Odwrócił się w jej stronę i jeszcze raz dobrze się przyjrzał. ”Najwyraźniej pod tą dziwną skórą kryje się bardzo współczujące stworzenie. Hm, jej chyba najmniej mogę się obawiać z całego tego towarzystwa.” Rzucił spojrzenie Ymie, który nadal próbował odnaleźć w okolicy swoją księgę.
- Jak ci tam idzie?
- Marnie.
        Wampir westchnął. Naprawdę potrzebował tej księgi, nie miał teraz najmniejszego pojęcia, w jaki sposób mógłby dotrzeć do miasta. W obecnej chwili w dodatku musiał wymyślić, co miałby zrobić z tą gromadką. Póki co nikt nie powiedział jeszcze, co takiego mają zamiar zrobić, wszyscy zajmowali się jakimiś przyziemnymi sprawami. Avrir uznał, że to chyba on powinien coś zrobić, bo zdecydowanie nie zamierzał tkwić w tych ruinach przez cały dzień. A jeżeli już o ruinach mowa… Wampir przyjrzał się temu, co pozostało z zabudowań. ”Dużo tego się nie ostało. Jeżeli jest tutaj coś cennego, to łatwo tego nie znajdę. A przynajmniej nie teraz. Może lepiej będzie wrócić tu kiedyś, kiedy będę miał kilka dodatkowych rąk do pomocy? Wtedy przynajmniej moglibyśmy przebić się przez ten cały gruz.”
- Jak mniemam, wszyscy mamy podobny cel – odezwał się wampir na tyle głośno, aby każdy doskonale mógł go usłyszeć. – Podejrzewam, że każde z was ma zamiar udać się do miasta, poprawcie mnie, jeżeli się mylę, czemu więc w takim razie nie mielibyśmy sobie pomóc nawzajem?
        W sumie póki co był pewien, że on i mężczyzna zmierzają do miasta, ale w końcu co miałyby zrobić na takim odludziu dwie kobiety? Jedna co prawda była dosyć specyficzna i w dodatku miała smoka, ale druga była wampirzycą, w sumie możliwe nawet, że mieszkanką miasta. ”Choć to już byłoby zbyt korzystne. Przecież ja też jestem wampirem i tam nie mieszkam. A przynajmniej jeszcze tam nie mieszkam.”
        Nagle wampirzyca zrobiła coś, czego Avrir się nie spodziewał, choć w sumie mógł jak najbardziej. Przyszpiliła niewielkiego smoka do ziemi, po czym napiła się jego krwi. Wampir przekrzywił głowę i oblizał usta. Nie był głodny, ale widok i zapach smoczej krwi działał na niego kusząco. "Uspokój się, przecież póki co lepiej zachować asa w rękawie." Powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

         Powiedzieć, że zareagował dość gwałtownie było odrobinę przesadzone. Zareagował raczej bardzo prostolinijnie, nie bawiąc się w żadne ceregiele, chociaż po mężczyźnie który był najwidoczniej wyżej urodzonym można było się spodziewać błędnej interpretacji właśnie tej prostolinijności, tak? Oczywiście, że tak! Bezceremonialnie obrzucił spojrzeniem Ymę, nadal szukającego księgi, o czym właśnie skrytobójcy przypomniał Avrir. Marnie. Prychnął. Super, coś wartościowego i zgubili? No genialni! Oby znaleźli, zawsze może wykorzystać jak znajdą, no nie wiem, podkraść, zrobić coś z tym.
         Udać się do miasta. Czy na chwilę obecną było to jego celem? Chyba nie. Teraz najchętniej by już wrócił. Wizja przeżycia przygody rozwiała się, kiedy pojawiła się wizja możliwości nie przeżycia takowej. Więc... jaki miał teraz cel? Przede wszystkim przeżyć. Jeżeli będzie musiał - w ich towarzystwie. Jeżeli najpierw będzie musiał dotrzeć razem z nimi do miasta - żaden problem. Chyba w takim razie nie musiał mu odpowiadać i stwierdzić, że ma inny cel, no ale cóż... Raczej to dobry pomysł.
         - JA - tutaj powiedział to słowo z naciskiem - chcę się stąd wydostać. Jeżeli powrót będzie wymagał wpierw wizyty w mieście... To tam się udam, a w grupie zawsze będzie pewniej, bo widzę, że Wy też nie pochodzicie stamtąd. - Wypowiedział te słowa spokojnym tonem, wręcz z nutą obojętności. Wzruszył ramionami i spojrzał na wampirzycę która... właśnie broniła się przed smoczkiem? Bestyjka chyba postanowiła "pobawić" się z wampirzycą, ta jednak nie miała najmniejszej ochoty na zabawę i przygwoździła go do ziemi. Na bezlitosnej Rei nie zrobiło to wrażenia, obserwował nie do końca wiedząc czy powinien coś zrobić jak ta pochyliła się, mocniej chwyciła ofiarę i wpiła się w jej szyję. Wyraźnie widział szkarłatną posokę spływającą z jej ust. Em, jeżeli do tej pory miał jakieś wątpliwości co do jej przynależności rasowej, to chyba teraz nie miał nawet najmniejszych obiekcji pod tym względem. Ba, mógł wręcz powiedzieć, że był pewien tego, że była wampirem. Czyli na dobrą sprawę, pierwszy raz miał stuprocentową pewność tego, że w jego towarzystwie jest wampir. No proszę. Obrzucił krótkim spojrzeniem Avrira, który... Na ten widok nie zareagował prawie wcale, jedynie przekrzywił głowę i oblizał wargi widząc co robi wampirzyca. Wspaniale, kolejny wampir? Dobra, trzeba coś z tym zrobić.
         - Zostaw go - Warknął, w mgnieniu oka znajdując się obok wampirzycy, kładąc jej stanowczo dłoń na ramieniu i odciągając do tyłu, żeby zostawiła małe smoczysko. Nawet nie wiedział, ale właśnie popełnił cholerny błąd. Chociaż... czy później nie będzie zadowolony z tego co właśnie zrobił? Nie mógł tego wiedzieć.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

-Do miasta? A są tam jacyś piekielni lub demony? – spytała z obawą dziewczyna.
Właściwie przybyła tu by uciec przed tymi, którzy ścigali ją dlatego iż należała do rodziny Ignis. Starała się mówić spokojnie, jednakże dało się słyszeć lekkie drżenie jej głosu na wspomnienie takowych istot. Liczyła jednak że nikt nie zwróci na to większej uwagi.

Ami miotał się i szarpał z wampirzycą. W pewnym momencie nawet ją ugryzł. Niestety Rea kierowana głodem wbiła się w szyje małego smoka. Sechmet patrzyła na przerażona, jej towarzysz w geście wściekłości i samoobrony zionął ogniem prosto na twarz dziewczyny. Przynajmniej tak mu się wydawało, właściwie tylko podpalił jej włosy, ale był dumny z siebie. Smokołaczka podbiegła do swojego zwierzęcego przyjaciela i wzięła go na ręce. Kto by pomyślał, była taka drobna a potrafiła bez problemu udźwignąć pseudosmoka. Cofnęła się o kilka kroków. Miała łzy w oczach i patrzyła na krwiopijczynie jakby dokonała najgorszej na świecie zbrodni. Natomiast Cerau obdarowała wdzięcznym spojrzeniem za próbę pomocy.
Głaskała Amiego rozglądając się za czymś co mogłoby posłużyć za opatrunek. Rosła tu jakaś roślina o dużych, rozłożystych liściach. To się nadało. Gdy tylko zrobiła to co chciała, nadal trzymając towarzysza na rękach wzniosła się w powietrze. Widać było że sprawia jej to ból, po tak długim locie skrzydła bolały nadal. Ale tylko w powietrzu Sechmet czuła się bezpiecznie. Patrzyła ze strachem w oczach na wszystkich. Ledwo co zdążył odrobinkę im zaufać a już zostało to zniszczone.
Będąc w powietrzu zauważyła leżącą za większym kamieniem księgę, której szukano. Zamyśliła się chwile i gdy tylko miała przypływ odwagi wróciła na ziemie, podniosła książkę. Podeszła do Avrira wciąż trzymając odpowiednią odległość od Reatrei, po czym oddała mu ją bez słowa, chwilowo nic nie mogła powiedzieć, to były za silne emocje. Wróciła w powietrze. Ami warczał na tę dziewczynę ilekroć na nią spojrzał.

Sechmet rzucił się w oczy gęściej zalesiony teren, który widziała z góry. Byłby dobrym schronieniem.
- Ale, jeśli zacznę uciekać to ona nie ruszy w pościg za mną? – martwiła się dziewczyna – Może na razie będę obserwować. Tak, to dobry plan. Gdyby tylko te skrzydła tak nie bolały.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Kiedy smok zionął jej ogniem w twarz paląc włosy, zawyła i skoczyła za nim, ale on był już w ramionach swej pani, która bez zastanowienia zerwała się do lotu. Malujący się na jej twarzy wysiłek pozwalał sądzić, że długo się tam nie utrzyma, ale oszalała z wściekłości wampirzyca nie widziała takich rzeczy. Porwała leżący u jej stóp kamień i cisnęła nim w kierunku Sechmet, trafiając dziewczynę w głowę. Mutantka krzyknęła, choć pupila ku nieszczęściu Rei z rąk nie wypuściła.

Ktoś popełnił fatalny błąd, kładąc jej dłoń na ramieniu. Nie do końca zrównoważoną wampirzycę powinno omijać się szerokim łukiem, ale ta osoba najwidoczniej o tym nie wiedziała. Reatrei ciągle jeszcze nie zdążyła zaspokoić głodu, smoczątko zbyt szybko jej się wyrwało, toteż wyglądała kolejnej ofiary, a ta przylazła jej pod same kły. Odwróciła się szybko i po raz drugi zastosowała tę samą taktykę, co przy pupilu Sechmet, mianowicie całym ciałem pchnęła przeciwnika na ziemię i wpiła się w szyję. Nie miał szans na ucieczkę, była zbyt szybka.

Ta ofiara była dużo mniej zdeterminowana, nie rzucała się tak jak pseudosmok. Już po kilku głębokich łykach, Rea przestała czuć jakikolwiek ruch. To zwróciło jej uwagę, oderwała się i z wysokości, na którą pozwalało jej uklęknięcie spojrzała na…czarnowłosego mężczyznę. Jeden rzut oka wystarczył, by sklasyfikować jego stan jako krytyczny, wampirzyca zapędziła się za daleko. ”On umrze. Ja…ja go zabiłam…” – pomyślała, zakrywając twarz dłońmi. Jeszcze nigdy nikogo nie pozbawiła życia, zawsze puszczała swe ofiary wolno. Do głowy przyszła jej jedna, jedyna myśl, która mogła pozwolić mu ujść z życiem. Liczyła się z tym, że po przebudzeniu będzie jej nienawidził, w końcu, kto chciałby dźwigać na sobie tę klątwę? Niestety, nie widziała innego wyjścia. Pochylając się nad jego twarzą, kątem oka uchwyciła spojrzenie Avrira, pod ciężarem którego zachciała się schować.

- Przepraszam – szepnęła do ucha temu, któremu czyniła właśnie największą w świecie krzywdę, po czym po raz drugi zatopiła zęby w jego szyi i wstrzyknęła jad.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        Tak, nie wiedział, że wampirzycę powinno się omijać szerokim łukiem. W końcu... Jeszcze przed chwilą, ona sama, czy ten Avrir nie byli żadnym zagrożeniem. O ile postąpił - delikatnie mówiąc - nieroztropnie, próbując ją odciągnąć od smoczka. Chyba bezpieczniejszym wyjściem byłoby dla niego tylko jedno - nie ruszanie jej po prostu. Ale nie przemyślał, postąpił pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu, co było kompletnie nie w jego stylu no i teraz musiał odpokutować swój błąd.

        Kiedy tylko odciągnął ją i zobaczył jej spojrzenie, to już wiedział, że to był błąd. Obłęd, głód, czy czego w jej oczach się dopatrzył był alarmujący, ale nie zdążył zareagować bo już lądował na ziemi, zaatakowany przez błyskawiczną wampirzycę. Już kiedy był na ziemi poczuł wbijające się kły w szyję. Spróbował się szarpnąć, odepchnąć ją, zrobić coś... cokolwiek. Ale wszystko spełzło na niczym. Czuł jak energia i determinacja z niego wypływa, prawdopodobnie z krwią pitą z niego przez wampirzycę. No i zadał sobie jedno krótkie pytanie Czy... ja umieram? Tak głupio? Kurw@... ja... nie chcę..." Już same myślenie przychodziło mu z trudem, ale jedno mógł przyznać, poczuł niemalże błogą ulgę towarzyszącą odrętwieniu, utracie temperatury, przytomności. Co nie zmieniało faktu, że jeszcze chciał żyć! Ba, chciał przeżyć jeszcze jak najwięcej. A skończyć tak głupio? Przez tą swoją cholerną głupotę? Głupi impuls? Być pokonanym, przez... kobietę? No dobra, wampirzycę? Co prawda, nigdy nie dyskryminował kobiet, ale mimo wszystko. Jeżeli miał już umrzeć, to chciał ze starości, a nie z głupoty, czy po prostu w takich głupich okolicznościach... Nawet się już nie szarpał, nie miał siły, determinacji... Po prostu zaczął odpływać, z tego sobie o dziwo nawet zdał sprawę. No i tak też prawdopodobnie było, bo w następnej chwili po prostu wszystkie myśli nagle przestały istnieć. Już nawet nie myślał, ba, chyba nawet przestał czuć. Sam nie wiedział. W sumie to nawet nie wiedział, czy coś czuł, czy wiedział, czy żył. Nie, łajdaku. Właśnie straciłeś przytomność, pozostając na łasce, niełasce, czy czymkolwiek innym wampirzycy.

        Był nieprzytomny, a może martwy? Jemu to na pewno nie było o tym zdecydować. No i nic nie czuł.
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość