Główny plac miastaNiebezpieczne Trakty - Grupa I

UWAGA: DZIAŁ EVENTOWY.
W tym dziale mogą pisać wyłącznie osoby, które biorą udział w evencie specjalnym.

Jest to główny plac Demary, gdzie zbierają się najczęściej kupcy ze wszelkich stron by sprzedać swe towary, ale nie tylko. Czasem na placu zbierają się również zbrojne wyprawy, na bestie które grasują po traktach, lub też wykonywane są egzekucje na bandziorach którzy zawinili wiele społeczeństwu miasta.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Niebezpieczne Trakty - Grupa I

Post autor: Pani Losu »

Czas zacząć... ktoś szepnął w cieniu.

Na głównym placu miasta, zebrało się parunastu strażników, oraz bohaterowie, przybyli z wielu stron, by pomóc miasto w jego kłopotach. By nie zajmować zbyt wiele czasu, od razu Ci ostali rozdzieleni do trzech grup, jakie mają na nazajutrz opuścić miasto. Jedną z takich grup była dość specyficzna grupa, wampir? Driada? Kto by w ogóle mógł pomyśleć o czymś takim by tak rożne istoty, tak rożne od siebie, stanęły ramie w ramie, by razem dążyć do jednego celu. Czy to się powiedzie? Zastanawiał się sierżant Obul, strażnik który miał prowadzić ową grupę, wraz z dwojgiem innych strażników. Po chwili jednak wystąpił przed oblicze istot, i przyjrzał się im uważnie, prychną, na ten widok, uczynił to po cichu, jednak nie uszło to uwadze Frigg, która bardzo dobrze dostrzegała, to czego inni mogli nie ujrzeć. Chociaż i Acheron, który także był w owej grupie, mógł to zauważyć. Cóż za grubiańskie powitanie, jednak był to zwykły strażnik, nie okrzesany w dobrym zachowaniu. Człowiek nie dość ze był dość powolny, to jeszcze jego grube brzuszysko wylewało się spod źle zapiętego napierśnika. Można by pomyśleć „nic dziwnego ze straż nie dała rady sobie z bandytami” prawda?
Po chwili jednak jakoś się wyprostował i starając się donośnym, lecz nieco zachrypniętym głosem, z pewnością z powodu zbyt dużej ilości złotego trunku, przemówić do grupy, którą miał prowadzić.

-No ten... Tego, jestem Obol! Znaczy się Obul! Jestem sierżantem straży, który ma was poprowadzić przez jedne z traktów! Ja i moi kompani będziemy wam towarzyszyć przez cała drogę! O tak, nie chcemy byście nam uciek... znaczy się chciałem powiedzieć by wam się coś stało, zaczyni podróżni! Jako ze wyprawa zaczyna się jutro o świecie, macie cały dzisiejszy dzień i noc by się poznać, przygotować. Więc radze wam! - i tu się stało coś zaiste żałosnego, lub tez zabawnego, zależy dla kogo, sierżant straży po prostu donośnie beknął. Kogoż im przyszło mieć za przewodnika, to wszystko nie dawało już żadnych złudzeń, ze bohaterowie, będą bardziej zdani na siebie i na swe umiejętności, niż na rzekomą pomoc strażników miasta. Chwile po tym wydarzeniu, znów przemówił, nawet nie przepraszając za swe zachowanie.
-No na czym to ja skończyłem? Aaa tak! Radze wam się dobrze poznać, i ustalić, kto co będzie czynić, teraz macie dużo czasu na to, jednak gdy już wyjdziemy na trakt, lepiej się nie zastanawiać, kto ma szukać śladów, a kto walczyć i bronić zycia przed zasadzką, gdyby oczywiście się taka zdarzyła! Dobra to ja powiedziałem, wy iść!

Ostatnie jego zdanie, niczym ogra, który dopiero uczy się języka, mogło by wprawić w zakłopotanie, nie jedną osobę. Jednak ten po prostu odwrócił się na pięcie i udał się w kierunku swego ulubionego miejsca. Lokalnej karczmy...
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg siedziała już w Damarze, jak i w jej okolicach, już od dłuższego czasu. Czekała bowiem na jednego z kupców, który miał przywieźć dla niej mały prezent! Długi czas zajęło jej dogadanie się z nim, ale w końcu uległ słodkim, czekoladowym oczom. A on się nie zjawił.
Tak samo jak kolejny i kolejny....i kolejny... Psia kość! Gniła tutaj niczym dojrzała gruszka, która już od jakiegoś czasu oderwała się pępowiną od drzewa i leży na trawie w oczekiwaniu na jej pożarcie. Jednak nie zjawił się nikt, kto by chciał ją zjeść.
Driadę opanował głód, ale nietypowy. Chciała wreszcie by któryś z kupców dotarł z tym co chciała posiąść.
Ciągłe siedzenie w miejscu irytowało już dziewczynę. Nie miała też w planach prosić kolejnego kupca o swój towar. Teraz każdy z nich bał się w ogóle wyjść na szlak! Pozostała więc ostatnia droga wyjścia, której najbardziej nie lubiła.
Musiała coś z tym zrobić.
Nie była typem wtrącającym się w problemy państw, królestw czy też i księstwa. Mogła wybrać jednak innych kupców, inny szlak. Co więc trzymało ją w Demarze? Czarownik, który zgodził się na eksperymentalne działania na jej ciele, które może wreszcie uwolniłyby ją od fizycznych cierpień. Nie myślcie sobie, że przecież mogłaby i tak wyruszyć do innego miasta, po swój towar! O nie, nie... Tym razem czarownik zażądał spłaty długów, które Frigg sobie u niego narobiła. Ale i on nie był w idealnej sytuacji, bo przecież sam często, gdzieś na boku, ugadywał się z kupcami by przewieźli to i owo. Miał zbyt dużo roboty by samemu łazić z jednego królestwa do drugiego. Idealnie się więc złożyło, że akurat Frigg była tutaj...
Odpuszczenie wszystkich długów za złapanie tej głupiej szajki... Jakie to proste! -pomyślała ironicznie.
Tak więc wylądowała tu, na placu królestwa Demary. Była zaskoczona ilością osób, która się tu znajdowała. Zatopiła się w tłum złożonych z ludzi, jak i nieludzi, chcąc wyjść gdzieś na przód. Okazało się to zadaniem niewykonalnym. Nikt nie dostrzegł tej małej, zielonej istotki, która nie miała już sił przeciskać się między rosłymi mężczyznami. Westchnęła głęboko i czekała na dalsze wydarzenia. W momencie gdy brakowało już powietrza na jej poziomie, wszyscy rozchodzili się na boki. Dzielono ich na drużyny. Odetchnęła z ulgą i obiecała sobie, że już nigdy więcej nie wejdzie w tak liczną grupę osób. Wygodniej zawsze jest wszystko obserwować z wysokości drzewa.
Swoim jakże czujnym okiem pierwszą osobą, jaką dostrzegła, była Isobel. Trudno z resztą jej nie rozpoznać! Ach i te cudowne szkiełka! Znowu będzie mogła się nimi pobawić! Pomachała jej dyskretnie dłonią wesoło się przy tym uśmiechając.
Okazało się, że chwilę później mogła przywitać się z nią osobiście, ponieważ przydzieloną ją do tej samej grupy! Frigg żywym krokiem ruszyła w stronę już stojącej dziewczyny
-Witaj! -ukłoniła się głęboko i żywo - Co Cie tutaj sprowadza dziewuszko? Nie sądziłam, że bawisz się w takie śledztwa! -odparła pogodnie.
Nie dużo później dołączyła reszta grupy, a także...Medard?! Frigg nawet nie sądziła, że spotka tu takie osobowości. Czyżby i tak wysoko ustawieni ludzie mieli interes w tym co dzieję się na szlakach kupieckich? Przecież mają od tego swoich ludzi! Właśnie miała się odezwać, przywitać, gdy nagle na czele ich grupy stanął opasły mężczyzna. Uśmiechnęła się jedynie do wampira w geście przywitania, po czym spojrzała na strażnika.
Pierwsze co dojrzała, to prychnięcie grubasa. Momentalnie krew ją zalała. Ze złości aż delikatnie poczerwieniały jej policzki. Co on sobie myślał?! Panna Lysberg nie da sobie rady? Bo jest driadą?!
Gdyby istniało słowo mocniejsze niż nienawiść to teraz by go użyła. Nienawidziła bowiem, gdy ktoś ją lekceważył, a często się to zdarzało. Co taka zielono-skórna kruszynka mogła zrobić bandzie rozbójników? Frigg dokładnie wiedziała co! Ale nie reszta świata...
I z pewnością jej składnia było o wiele lepsza niż tego spaślaka! Nawet w karczmie, po większej ilości procentowych trunków!
Gdyby nie była tak rozpalona złością to z chęcią w sumie napiłaby się gorzołki...
Zarzuciła zgrabnie włosy do tyłu, unosząc dumnie głowę.
Nie miała zamiaru się wybuchać. Chociaż tak na prawdę, często się jej to zdarzało.
Gdy strażnik odszedł, Frigg jeszcze przez chwilę gasiła w sobie tą rozżarzoną złość. Obróciła się na pięcie by zwrócić się twarzą do swoich starych, jak i nowo poznanych towarzyszy.
-Witam wszystkich! Jak ma być tak oficjalnie... Nazywam się Frigg Lysberg. Mam nadzieję, że podróż ze mną nie będzie tak uciążliwa jak zdaje się temu grubasowi.
Uświadomiła sobie dwuznaczność tych słów. Mogło być mu trudno nie tylko przebywać i kpić sobie z driady, ale... zdawało się, że ma większy problem. Z pewnością toczący się już od jakiegoś czasu...
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Demara ...
Cóż za cudowne miasto. Tysiące ludzi, zgiełk, przekrzykiwania. W takich miejscach Isobel czuła się naprawdę dobrze.

Mimo to widać było, że w mieście coś jest nie tak. Podwojona ilość straży, mniej kupców oraz, ku rozpaczy dziewczyny, bardzo zawyżone ceny jak na kupieckie miasto. Oczywistą rzeczą dla niej było, że poprzez zbójeckie napady na karawany coś takiego może się wydarzyć. Mimo to żądanie dwudziestu ruenów za słodkie orzechy w miodzie było już lekką przesadą.

Spojrzała na wagę by upewnić się czy kupiec aby na pewno nie oszukuje. Nie, raczej nie; wydawało się jej że nie dodał żadnego obciążnika. Westchnęła ciężko. Sięgnęła do sakiewki i zapłaciła. A niech to, czasem może sobie pofolgować.

Radośnie podrzucając paczkę słodyczy maszerowała w stronę placu. Zauważyła zbierający się już tłum ludzi, przyśpieszyła kroku. "Do pioruna, spóźnię się" pomyślała. Na szczęście zdążyła dołączyć akurat tuż przed dzieleniem w drużyny. Szybko włączyła się w tłum ochotników. Została przyjęta do grupy pierwszej, nic niezwykłego. Wtedy jej uwagę zwrócił ktoś znajomy z tyłu ... Czyżby to był Medard? Zupełnie nie zauważyła, kiedy do niej podeszła pewna zielonoskóra osóbka. Już miała zawołać arystokratę, gdy odezwała się Frigg. Zupełnie zaskoczona odwróciła się by ujrzeć jak ta się jej kłania.

- Frigg? Ty też się w to wpakowałaś? - śmiejąc się wesoło uścisnęła driadę - Oj, przepraszam, chyba obsypałam cię orzechami ... Chcesz parę? Czekoladowe. - podsunęła jej paczkę.

- Przyjechałam ... No, zabawić się. Później to obgadamy, właśnie ktoś do nas idzie.

Rzeczywiście, właśnie podchodził do nich opasły strażnik. Cóż to w ogóle za pomysł, wybrać kogoś tak pozbawionego jakichkolwiek zdolności fizycznych, a prawdopodobnie i umysłowych, na przewodnika. Po chwili okazało się, że ów osobnik pozbawiony jest nawet podstawowych zasad kultury i dobrego wychowania. By tak sobie prychać na ludzi, którzy wykonają robotę za niego; w końcu ochrona miasta była zadaniem straży. Bezczelność.

Mogłaby się założyć, że lubi żłopać piwo.

Kiedy jeszcze omal się nie przejęzyczył mówiąc "O tak, nie chcemy byście nam uciek...", Isobel zagotowała się.
- Raczej my powinniśmy pilnować byś ty nam nie zwiał - mruknęła cicho. Wymieniła spojrzenia z Frigg. Oj, coś niezbyt dobrze zapowiadała się ta wyprawa.

Odetchnęła z ulgą, kiedy sierżant Obul (powinien nazywać się sierżant Opój) wrócił do karczmy.

- Ja zaś jestem Isobel i mi też miło was poznać - powiedziała po Isobel. Spojrzała na pozostałe grupy i ich przewodników.
- No nie, patrzcie kogo oni dostali. To niesprawiedliwe, dlaczego to my mamy tego idiotę? Na Prasmoka, już lepszy byłby ten maruda z drugiej grupy. Przynajmniej nie zgubiłby się w drodze do własnego wychodka.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Demara. Lęgowisko wszelkiego syfu, brudu i śmiecia! Kraina nieprzyjazna nikomu i niczemu, co chociaż w niewielkim detalu odbiega od panujących tam bzdurnych kanonów narzuconych ongi przez ludzi. Równie tępych i ograniczonych - jedynym wyjątkiem jest Król Jegomość- jak państwo, które tworzą. Zbiorowość niewarta uwagi i zachodu, z którą wiecznie są problemy - niech ich szlag!

Jednak nawet w takim chlewie znajdzie się watażka, który zajdzie za skórę lokalnemu grotodzierżcy. Otóż kupców, z których znana była ta kraina, ostatnio nie przybywało, a miejscowi nie mogli nabyć zamorskich towarów. To zaś, co udało się wyprodukować na miejscu, sprzedawane było po iście astronomicznych cenach.

Jak się miało później okazać, szajka bandytów blokowała ważniejsze trakty handlowe i okradała napływających kupców. Miejscowi strażnicy nie mieli wystarczających sił lub chęci do rozprawienia się z problemem raz na zawsze. Partacze! Potrzeba husarii, by zrobiła porządek z rządami bandytów? To się da załatwić...

Medard wjechał przez miejskie bramy na swym niecodziennym na Równinie Maurat wierzchowcu, co zadziwiło lokalną społeczność. Każdy łyczek patrzył na wielbrąda, jakby co najmniej feniksa za pióra złapał!
- Pfff! - prychął Medard, popędzając baktriana, by przyspieszył tempa.

Gdy wreszcie dotarł na plac, zobaczył stare znajome rozprawiające o czymś podczas oczekiwania na przydział do grup. Oczywiście, wymienił z nimi uprzejmości, a zaraz potem nadszedł spity grubas, pełniący w tej norze funkcję strażnika miejskiego. Przedstawił się jako sierżant Obul (lepiej brzmiałby Opój, przynajmniej pasuje do wyglądu)
Bydlak zachowywał się tak jak jego pobratymcy, z których zresztą się wywodzi. Do tego bekanie, godne krasnoludzkiego topornika! W tym jednak przypadku stanowiło toto oznakę chamstwa i totalnego lekceważenia kultury. Dzicz!
Potwierdzało to także ostatnie pseudo - zdanie, jakby wypowiedział je ogr albo i inny półdziki mieszkaniec rozległego stepu. Znaj opoja po języku jego. Gdy opój się oddalił, w spokoju konsumować okowitę bądź żłopać piwsko w pobliskiej karczmie, Medard przedstawił się zgromadzonym:
- Witajcie! Większość z was mnie kojarzy, ale wypadałoby się przedstawić, zatem czynię to teraz.
Medard von Karnstein de Nasfiret. Pewnie myślicie, po co taki krezus pakuje się to gówno, miast wysłać odpowiednie siły i mieć problem z głowy? Odpowiem wam więc, bez zbędnych ceregieli. Z nudów i chęci dobrej rozrywki, proste? Pewne sprawy rozgłosu nie potrzebują...
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Acheron tkwił w Demarze już kilka dni. Nie przybył tu tylko dla złota - bandyci atakujący karawany handlowe zabili jego dawnego przyjaciela. Rozzłoszczony bardziej niż zarobku szuka zemsty.

O świcie wyszedł z gospody i ruszył do najbliższego kowala. Przed podróżą musiał nabyć broń białą, nie zna dokładnej liczby bandytów do wybicia, a strzały mogą się skończyć. Pierwsze co rzuciło się w oczy - zawyżone ceny. Za średniej jakości sztylet zapłacił 2 złote gryfy! Prawie połowa jego aktualnych pieniędzy.

Następnie udał się na plac miejski i podobnie jak reszta ochotników czekał na swojego nowego kapitana. Przy okazji przyjrzał się swoim przyszłym towarzyszą.
"Bywało lepiej... Driada, jakaś dziewczyna, inna przypomina czarodziejkę i jakiś męż... wampir! Do diaska! Dlaczego dane mi będzie walczyć ramię w ramię z pomiotem nocy? Znoszę wszystko, ale ni..."
Swoje myśli przerwał na widok nadchodzącego spasionego człowieka. Zbroja - za ciasna, wylewały się spod niej fałdy tłuszczu. Paznokcie brudne i zapewne poobgryzane. Włosy równie niezadbane co reszta ciała, tłustsze od owczego mleka. A i zapach niewiele lepszy od obory.
"Czymże sobie na to zasłużyłem... Cofam wszystkie obelgi względem wampira."
Acheron bacznie obserwował kapitana. Udał, że nie zauważył prychnięcia, nie będzie robił awantury na dobry początek. Chwile później z trudem zignorował beknięcie. Choć wyglądał na spokojnego wewnątrz gotował się z nienawiści i gniewu. Dobrze, że sierżant Obul szybko zakończył swoje przemówienie, bo Fellarianin o mało nie wybuchł ze złości.
"Trzy cetnary tłuszczu. Zbroja nawet nie przykrywa całego cielska. Zapewne pijany, ewentualnie na kacu. Arrghtt..."
Po chwili uspokoił się i przywitał ze swoimi towarzyszami broni.
-Witajcie! -ukłonił się nisko- Na imię mi Acheron. Jestem łucznikiem, co zapewne widać. Specjalizuję się w tworzeniu rozmaitych trucizn. A to srebrne ptaszysko na moim ramieniu to mój oswojony kruk Ivar.
Po chwili namysłu dodał:
-Moim zdaniem warto przypilnować Obula. Nie chciałbym wyruszyć na bitwę pod wodzą pijanego sierżanta.
Awatar użytkownika
Lenobia
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lenobia »

Demara...
Jedna z najgorszych okolic Alaranii, gdzie przez wszystkie dni tygodnia wszystkie ulice są zapełnione ludźmi. Zgiełk, hałas, tłum... Trzy znienawidzone przez Lenobię słowa idealnie określały całą istotę tego miasta. Czarodziejka odwiedzała tę okolicę tylko w nagłej potrzebie, w innych przypadkach omijała ją szerokim łukiem. W tym miesiącu pilną potrzebą było odebranie kilku paczek. W każdej z nich były zioła, zebrane z różnych zakątków świata, niedostępnych dla czarodziejki.
Oczywiście, gdyby chciała sama mogłaby się tam wybrać, jednak czasowo zajęłoby jej to o wiele za długo.
Zlecenie na stworzenie kilku eliksirów, ostatniej nadziei na wyleczenie ze śmiertelnej choroby małżonki pewnego bogatego kupca.
Problem jednak tkwił w czasie, pół roku na zgromadzenie wszystkich potrzebnych ziół i uwarzenie eliksiru, które samo w sobie zajmuje ponad miesiąc, biorąc margines czasowy w razie błędnego przygotowania mikstury to bardzo mało czasu. A ciężko uwarzyć tak potężny eliksir w ciągu kilku miesięcy. - według medyka tylko tyle czasu pozostało kobiecie.
Czarodziejka długo wahała się nad przyjęciem zlecenia, które poniekąd mogło wykraczać poza jej umiejętności zielarskie i alchemiczne, jednak w końcu w końcu zdecydowała się im pomóc.
Właśnie dlatego od dłuższego czasu utknęła w Demarze, gdzie czekała na przesyłki, przez co stała teraz na placu targowym i słuchała sierżanta...
Gdy tylko go obaczyła od razu zrozumiała czemu ta okolica ma takie problemy z przestępcami. Jego sylwetka w żaden sposób nie wskazywała na jego zaprawienie w boju, a swoim zachowaniem w żaden sposób nie wydawał się być człowiekiem inteligentnym, czy chociaż dobrze wychowanym.
Ciche prychnięcie z jego ust bardziej rozbawiło niż zdenerwowało czarodziejkę. Otyły, nie grzeszący inteligencją sierżant zawiódł się widokiem pozornie młodej czarodziejki, rudowłosej driady, wampira oraz dwójki osobników wyglądających na ludzi.
Po swoim jakże interesującym przemówieniu udał się w stronę karczmy.
Lenobia nie dowierzała jak taka osoba mogła zostać przywódcą ich grupy.

Po kolei każdy zaczął się przedstawiać. Najwidoczniej dwójka kobiet się już skądś znała, jednak dla Lenobii znajdowały się tu same nowe twarze.
Medard von Karnstein de Nasfiret. To jedno nazwisko było jej skądś znajome, nie pamiętała tylko gdzie je słyszała. Postanowiła sobie nie zawracać tym faktem głowy.
Teraz nadeszła jej kolej na przedstawienie się
- Lenobia, czarodziejka licząca sobie więcej niż na to wyglądam.
Zaśmiała się na słowa Isobel. Jak widać trafiła się jej ciekawa grupka...
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Isobel przelotnie uśmiechnęła się w stronę Lenobii. Zazwyczaj nie cierpiała magii, ale może ta czarodziejka okaże się być porządną dziewczyną? Kto wie ...

- Eee, słuchajcie - zaczęła trochę niepewnie. - W tamtych grupach ustalają sobie lidera, to może my też powinniśmy? Bo przecież nie będzie nim ten Opój, przepraszam Obul ... Ja proponuję Medarda - mrugnęła do wampira. W sumie dlaczego by nie, w końcu ma wprawę.
- A i jeszcze w sprawie Obula. Aby na pewno należy go pilnować, no w tym sensie, by nie pił? Ja bym wolała, by był pijany jak bela, nie będzie nam przeszkadzał. Jestem pewna, że ktokolwiek byłby lepszym przewodnikiem od niego. Poza tym ... - skrzywiła się - może być ustawiony. O i w razie czego. Jeśli już, to ja jestem specjalistką od gadżetów. Skoro już schodzimy na umiejętności.

Po zakończeniu wszelkich ceregieli dziewczyna mruknęła do Medarda i Frigg:
- Zaprowadźcie ich do tej karczmy, dobrze? Popilnujecie przy okazji tego Obula, ja tymczasem coś jeszcze pójdę załatwić i zaraz wrócę, dobrze? Dajcie mi dosłownie chwilkę.

Nie czekając na odpowiedź wmieszała się w tłum kierując się w stronę dzielnicy rzemieślników. Przepychała się między ludźmi szukając szyldu z charakterystycznym młotem. Demara wprawdzie nie słynie z wyrobów metalurgicznych, ale każde miasto musi mieć swojego kowala, albo dwóch. W tym wypadku był nim emigrant z Północy, który w Arcto niegdyś narobił sobie zbyt dużo kłopotów. Mimo to dobrze było mieć w tym mieście kogoś przyjaznego, kto mógł jej przysłużyć się radą lub przechować jej rzeczy. Zwłaszcza jeśli znał ją od dziecka.

- Cześć Thrim! Ja tylko po rzeczy - rzuciła wesoło. Nie chciała odrywać krasnoluda od pracy, jednak z ciekawością zerknęła mu przez ramię. - Nowy miecz? Ładny, ale brak mu jakiś ... No wiesz. Innowacji. Oj, tak tylko mówię - powiedziała szybko, gdy krasnolud rzucił jej groźne spojrzenie.
Thrim odchrząknął.
- Kogo wam dali?
- Jakiegoś sierżanta Obola, kompletny idiota. Moje rzeczy są w skrzyni na narzędzia, prawda? - gadała wesoło przerzucając wszystkie przedmioty. Z zadowoleniem zobaczyła, że wszystko jest w należytym porządku. - Znasz go może? Tego sierżanta?
Krasnolud skrzywił się. Sięgnął po leżący obok kufel z piwem.
- Nieprzyjemny człowiek. Łasy na pieniądze. Uważaj mała, może go wykupili. Wprawdzie nie pomoże wam zanadto, ale może utrudnić nieco wyprawę ... Naprawdę nie chcesz nic z mojego uzbrojenia? - zapytał.
Dziewczyna roześmiała się widząc troskę w oczach kowala. Przytuliła go mocno, ale podany jej sztylet odsunęła.
- Mam własne uzbrojenie. Bardziej zaskakujące przeciwnika niż jakiś sztylet. A właśnie, dlaczego już nie tworzysz? Myślałam, że jak wkroczę do twego warsztatu zobaczę masę projektów ...
- W tych warunkach? - smutno podsumował Thrim. Schował sztylet i powrócił do piwa. Rzeczywiście, w tym mieście tworzenie nieco ciekawszych rzeczy mogłoby się okazać trochę kłopotliwe.
- Może mogłabym ci znaleźć odpowiednią fuchę ...No nic, trzymaj się - rzuciła dziewczyna i wypadła przez drzwi. - Wpadnę jeszcze, kiedy wrócę - krzyknęła przez ramię.

Szybko dotarła pod karczmę. Zawahała się tuż przed wejściem. Z torby wyciągnęła swój ukochany pistolet i schowała go za pazuchę kurtki. "Awantura może wydarzyć się jeszcze przed wyjazdem ..." pomyślała. Odetchnęła głęboko i pchnęła drzwi do karczmy.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Straż przyboczna jak zwykle z tempem równym ślimaczemu zmierzała do Demary. Zawsze coś - a to koń okulał, a to oręż gdzieś zaginął, a to mamuty dzikie zatarasowały drogę i trzeba nadrabiać opłotkami, a to przypadłość podróżników, a to centaury! Dlaczego choć raz wszystko nie może być tak, jak było zaplanowane?! Tego typu akcje doprowadzały von Karnsteinów do szewskiej pasji, nieraz tonu mięcha szły w powietrze przez długi czas, zanim ktokolwiek odważył się porozmawiać z Księciem na ów niezręczny acz śliski temat.

Tymczasem na miejscu zbiórki Isobel postanowiła przydzielić każdemu rolę w przyszłej drużynie, którą od dzisiaj mieli tworzyć. Opój nie zda się na wiele, lepiej moczymordę zostawić spitego w karczmie, do której polazł. Gdy padła kandydatura Medarda, sam zainteresowany odparł:
- Opój liderem, dobre żarty! Zaśmiał się, po czym wrócił do rozmowy:
- W rzeczy samej. Trzeba pokazać tym bandytom, gdzie jest ich właściwe miejsce. A takie może być tylko jedno - piach lub kamieniołomy. I do tego, by sprowadzić ich do nieuchronnego losu można streścić to, co tutaj robimy i robić będziemy. Wkrótce dowiemy się, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Dziwne, by straż lękała się takich oprychów, chociaż widząc tego opoja, sądzę, iż ichnia straż znajduje się w stanie kompletnej ruiny.
- A po co mamy go pilnować? Niech się zapije na śmierć i zadławi własnymi rzygowinami! Bydlę niewarte splunięcia na pokaźnych rozmiarów truchło, szkoda naszego zachodu na takiego nieudacznika. Mamy ciekawsze rzeczy na głowie. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ten moczymorda okazał się cichym współpracownikiem rzezimiechów, wszak skądś bierze środki na dzbany trunków, które wypija codziennie...
Gdy Isobel skierowała się do niego, Med odpowiedział, nie czekając na reakcję Frigg:
- Niech zdycha w karczmie, byleby się nie pałętał nam tutaj pod nogami. Chodźmy. Nie mamy zbyt wiele czasu.
Awatar użytkownika
Lenobia
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lenobia »

- Również jestem za Medardem - powiedziała Lenobia popierając kobietę. Można by się założyć, że nie zdążą policzyć do dziesięciu a temu sierżantowi już coś się stanie, więc lider grupy się przyda.
Dobrze zbudowany wampir, który z pewnością liczy sobie na karku więcej lat, doświadczenia i rozumu niż przydzielony nam dowódca niewątpliwie był najlepszym kandydatem na lidera. Należało się liczyć z tym, że Opój wygląda na takiego co w razie poważniejszych tarapatów
woli ratować własne cielsko, porzucając misję. Więc co jak co ale jutrzejszy dzień będzie bardzo ciekawy.

Czarodziejka ciekawa była również strategii, jaką zamierzał zastosować Obul, czy też Obol w każdym razie po tym co na razie usłyszała z jego ust wywnioskowała, że nie jest to człowiek grzeszący inteligencją, a więc możliwe, że plan starcia z bandytami przygotowany przez niego nie będzie zakładał niczego więcej jak wejścia tam, poproszenia ich o opuszczenie traktu i odejścia. Lenobia wyraziła swoje obawy na głos
- Dobrze by było również mieć w zanadrzu jakikolwiek plan awaryjny i ruszyć głową za naszego sierżanta, bo szczerze wątpię, by wymyślił on coś bardziej kreatywnego od jego przemówienia, oczywiście zakładając, że ma opracowany jakiś plan, a nie będzie go wymyślał rano na kacu.
-Z góry mogę powiedzieć, że wolę zachowywać dystans i pozostawać niewidoczna, nieźle sobie zresztą z tym radzę - zamilkła na chwilę zastanawiając się nad swoimi umiejętnościami, które przydałyby się grupie jutro - potrafię też przygotować nawet porządne zasadzki oraz umiem uprzykrzać życie innym, wysyłając na nich... koszmary i istoty z zaświatów - krótko streściła swoje moce, może nie do końca zrozumiale dla innych.
Pomyślała też o swoim komplecie noży, dlatego też gdy grupa skierowała się w stronę karczmy ona poszła pooglądać wystawiony towar na targu.
Wyjęła swój oręż i prawie, że jęknęła widząc ich stan. Dwa wyszczerbione, dużej krzywdy to one nie wyrządzą , i jeden stępiony...
czarodziejka postanowiła przejść się szybko po rynku i zobaczyć, czy gdzieś znajdowałby się komplet odpowiedni dla niej.

Przechodząc się po straganach wyraźnie widziała braki w produktach, spowodowane szajką rozbójników czającą się gdzieś na trakcie.
Szybko okazało się, że straty odnieśli również handlarze bronią. Na ich straganach widniały tylko pojedyncze sztuki noży, wykonanych na pierwszy rzut oka z lichego materiału.
Po krótkim obchodzie czarodziejka odpuściła, dopisując sobie w myślach zakup (ewentualnie kradzież) nowego zestawu noży.

Gdy wróciła do karczmy grupa razem z Isobel już siedziała przy stoliku w kącie. Czarodziejka podeszła do nich siadając z brzegu.
- Niby takie porządne miasto słynące z targów, a nawet porządnych noży nie mają...
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

-Ach, Isobel! Ja jestem wszędzie , gdzie można się wpakować!
Nie było to nawet kłamstwem. Drobna driada miała skłonności do odnajdywania problemów, bądź była zmuszana do ich rozwiązywania, jak na przykład teraz. Mimo to, to właśnie w czasie takich przygód nie myślała o truciźnie płynącej kanałami tętnic, żył czy naczyń włosowatych. Skupiła się na bandytach, co było na swój sposób o wiele przyjemniejsze, poza tym... to właśnie z takich sytuacji wyciągała największe korzyści.
-Tak, przywódca się przyda...-stwierdziła w zamyśleniu. Później uważnie wysłuchała się w słowa czarodziejki, która najwidoczniej potrafiła to i owo. Powinna mieć na baczności to co w przyszłości przy niej wypowie, ale Frigg... nigdy nie należała do istot myślących przed. Była zbyt energiczna i wybuchowa, wolała planować zawsze tu i teraz...albo po.
-Też raczej atakuję z dystansu. Umiłowałam sobie prędzej sztylety niżeli łuk. Chociaż on także nie jest mi obcy w dłoniach...-zacisnęła odruchowo palce w pięści- No i jestem driadą, jeżeli będziemy przechodzić przez jakikolwiek las, mogę się w nim bezszelestnie poruszać. Przyda się to w momencie, gdy te zbóje ukryją się w jakimś lepszym miejscu niż na czubku drzew, które swoją drogą, są mi posłuszne.
Co do strażnika..niezbyt ją obchodziło, co się z nim stanie. Miał ich tylko doprowadzić na miejsce, resztą zajmą się przecież i tak sami. Niech tylko tam pójdą, zadźgają i wrócą... będzie spokój. Miasto znowu utonie w złotych monetach, na stragany wróci wszystko to czego w obecnej chwili nie ma, a ona sama spłaci długi nie płacąc przy tym złamanego miedziaka. Plan tak prosty i genialny, ale w głębi duszy wiedziała, że to tak szybko się nie rozwiąże...
I wnet uciekły, dwie jej towarzyszki rozpłynęły się na tle miasta. Uniosła tylko delikatnie dłoń, tym razem chcąc się pożegnać. Driada, w przeciwieństwie do "uciekinierek", nie czuła potrzeby kupowania. Miała wciąż w miarę przyzwoitą ilość strzał, a ze sztyletami nigdy się nie rozstawała. Miała zwyczaj wyrywania ich z martwych ciał i ostrzenia na nowo. Skierowała się w stronę miejsca, z którym zawsze miło jest posiedzieć - karczma.
-No, no... Medard, już się tak nie denerwuj! Świni gęby z koryta nie wyciągniesz!- zaśmiała się głośno i wesoło, po czym zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę, wyznaczonego na ten czas, celu.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Acheron przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy.
"Hmm... Więc chcą wyznaczyć nowego lidera. Niezły pomysł, Obul raczej nam nie pomoże. Aczkolwiek dopiero co ich poznałem i nie mnie dane jest wybieranie dowódcy."
-Nie znam waszych zdolności bojowych, wstrzymam się od głosowania.

Drogę do karczmy przebył milcząc. Po dotarciu do gospody usiadł wraz z towarzyszami przy stole.
A gdyby tak... Otruć Obula? Nie będzie w stanie nam towarzyszyć, być może dostaniemy normalnego przewodnika...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Czas powoli mijał, zapadł już mrok. Gdy jedni bez słowa porozumienia kładli się spać, inni dyskutowali o rożnych sprawach.
Czy karczma jednak była dobrym do tego miejscem? Niektórzy mogą powiedzieć ze i owszem, ze zawsze w niej można się dowiedzieć czegoś ciekawego. Inni z kolej rzekną, ze to co w niej idzie zasłyszeć to stek bzdur, wygadywanych przez zapijaczone mordy.

Ta karczma jednak miała swego bohatera! I był go nie kto inny jak... Tak sierżant Opój, jak niektórzy go zwali! Siedział on na swym miejscu, z życia jak się zdaje zadowolony i opowiadał o swych przygodach. Dziwne czyż nie? Czyżby sobie przypisywał czyjeś zasługi? A może były to bajki lub jego marzenie niespełnione?

- To ten no, co ja miałem a tak! To ten no widziałem tego wodza piratów co chciał porwać córkę kupca, tak własnie tak! To jak ze mu przywaliłem to ten poleciał na dwieście metrów przed siebie! Znaczy chciałem rzecz za siebie? A może przed? nie wiem już sam to było tak dawno! - rzekł sierżant do swych kamratów. Po czym ciągnął swą historię dalej. A w między czasie do karczmy przybył zakapturzony mąż. Który bez słowa przeszedł przez całą izbie, i jak by nigdy nic podszedł do stolika strażników siedzących nieco po prawej od sierżanta straży.
Szepną im zdaje się słówko, po czym ruszył po za przybytek. Po tym zdarzeniu, jeden ze strażników ruszył z wolna do sierżanta straży i coś na ucho mu rzekł, ten jedynie kiwnął głową i także z wolna ruszył w stronę wyjścia z karczmy. Nim jednak to uczynił, podszedł do stolika bohaterów, przyjrzał się im i na pożegnanie beknął w ich stronę, po czym kiwnął głową i się oddalił.

Co do samej sytuacji, i tajemniczego człeka. Nie uszło to uwadze Frigg, która była baczną obserwatorką tego co się dzieje na około. Także i Acheron ujrzał podejrzanego osobnika i jeszcze bardziej podejrzane zachowanie strażników. Jednak czy to na pewno było podejrzane? Może to po prostu był przełożony strażników, który postanowił zrobić porządek z sierżantem, który wszak miał jutro ruszać na wprawę. Ale może to był członek bandy, który miał zamiar omówić z sierżantem co ten ma czynić?

Cóż... zapewne czas pokaże.

W czasie jednak gdy noc już kwitła. Oddziały Medarda były coraz bliżej swego celu, by towarzyszyć swemu władcy. Jednak wciąż zbyt daleko, by zdążyć do miasta przed wyruszeniem z niego samego Medarda i drużyny bohaterów...
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Wkroczyli do kraczmy pod nazwą "Słomiany zapał", który słynął z najmocniejszych trunków na terenach Równiny Drivii. Mieli tu zabawne menu, bowiem trunki podpisywane były pod różnorodnymi nazwami, chociażby "Królicza nora". Trunek, który znany był z szybkich i mocnych efektów upicia. Wielu poległo po jego skosztowaniu, rzygało niczym koty, ale najdziwniejsze było to, że nigdy nie chciało się po nim spać. Było to dno bez końca, nora królika, która przenosiła świadomość w nierzeczywisty świat pijactwa.
Frigg zamówiła jedynie "Szybki powrót", który był wyłącznie piwem. Trudno było jej zinterpretować te nazwę. Szybki powrót do czego? Do latryny? Do karczmy? Do przyjaciół bądź też znajomych, którzy przychodzą tu codziennie?
Tłok w karczmie był równie wielki, a może nawet i gęstszy niż na placu, powietrza więc szybko tu zabraknie. Obracając się tyłem do lady, z zaplanowaniem przeciśnięcia się miedzy przybyłymi istotami, dojrzała bystrym okiem największego grubasa jakiego mogła sobie przygarnąć Demara - sierżant Opój. Jakoś nie była zaskoczona jego osobą w tym miejscu.
Wróciła do stolika. Nie było jej w smak zapoznawać się bliżej z owym gościem, wolała spędzić ten czas ze swoją grupą albo chociaż posłuchać okolicznych plotek.
Usiadła przy stoliku, przy którym obecnie znajdował się reszta. Kufel zabrzęczał na stole, a jego zawartość niebezpiecznie zabujała się , prawie ulewając cały jeden łyk!
-A więc...-skierowała się w stronę łucznika - ... od dawna masz swojego towarzysza za przyjaciela? Ivar, tak? -spytała odszukując w pamięci imię zwierzęcia - Nie chcę w żaden sposób Cię urazić, słyszałam, że ten rodzaj ptaków nie należy do najprzyjemniejszych... Dla mnie przynajmniej nazbyt nie były! - uśmiech zagościł na jej twarzy.
Pamiętała jeszcze, jak to ostatnio stado kruków zleciało tuż nad nią i ją zaatakowało! Akurat zwinęła garść jabłek z rynku, była wówczas niemiłosiernie głodna, a poza tym, szkoda jej było dzieciaków żebrzących na ulicy. No cóż... Los jednak chciał, że dopadły ją ptaszyska, które same wyżarły skradzione owoce, nie pozostawiając żadnego ogryzka. Tego samego wieczoru, ktoś dał jej małe zlecenie i podarował kosz jedzenia. Wzięła jedynie kawałek chleba i kozi ser, resztę oddała dzieciakom, którym też nie udało się skraść jabłek ze stoiska. W sumie tak na prawdę... to nawet i współpraca z dziećmi wychodziła jej na dobre. Czasem wydobywały ważne informacje dla driady, no bo kto by podejrzewał takie biedaczysko za szpiegostwo?
W życiu trzeba było sobie radzić. Sierżant Opój wbrew pozorom dużo o tym wiedział. Nie wyglądał na uczciwego mieszkańca tego królestwa i Frigg nie sądziła by jego opowieści były prawdziwe, ale kto wie... pozory potrafią być mylne. Pijaczyną to może i on był, ale nie takim skończonym kretynem skoro wspiął się na tak wysoki szczebel. Chociaż driada nie wierzyła by była to uczciwa droga... i nie miała zamiaru tego popierać. W życiu, po prostu tak było. Tak jak się choruje i umiera, tak ludzie nie wiadomo czemu, pokładają nadzieję w spasłej świni, która może kiedyś, w dalekiej przeszłości wcale nią nie była.
Jakiś tajemniczy gość wszedł do karczmy. Z początku Frigg zwróciła na niego uwagę całkiem przypadkiem, jednak te dziwne zbliżenia do kompanów tłuściocha... Coś tu chyba nie grało. Czyżby Opój i tu wywęszył interes nadający mu sławę?
Gdy tylko ów gość obracał się w stronę tłumu, driada zrozumiała, że najprawdopodobniej skieruję się w stronę wyjścia. Zdawało się, że przekazał jedynie informacje, które końcem końców dotarły do sierżanta ... Tylko jakie?
Gwałtownie wstała od stolika i ruszyła ścieżką przecinającą drogę tajemniczego nieznajomego. Już z dość dużej odległości dojrzała pierwsze rysy jego twarzy, ale dopiero podchodząc dokładnie ją obejrzała. Mężczyzna najwidoczniej nie należał ani do najmłodszych, ani do najstarszych. Odczytała to bowiem z jego, dopiero co, pojawiających się zmarszczek. Miał delikatny, ciemny zarost, który bogato objął policzki, szyję, a nawet ugościł się w okolicach nosa. Dość gęste, brązowe brwi i oczy, które swoją szarością przebijały nawet stal. Najbardziej charakterystyczny okazał się jednak mały pieprzyk, tuż przy jego prawej brwi. Mały, trudno dostrzegalny...ale był!
Minęli się nawzajem. Frigg odczuła nieprzyjemny chłód bijący od nieznajomego. Przystanęła dwa kroki dalej, po czym zwróciła głowę w jego stronę. Bacznie obserwowała tę szczelnie ukrytą pod płaszczem postać, która kierowała się w stronę wyjścia.
Gdy tylko chwilowy gość wyszedł z karczmy, Frigg pchnęła fala klientów, która przepuszczała szanownego sierżanta. Niemalże zginęła pod ich naciskiem! Usłyszała tylko charakterystyczne, głośne beknięcie, które najwidoczniej miało coś oznaczać, aczkolwiek driada nie potrafiła tego zinterpretować. Przemknęła między nogami ludzi, podchodząc do wychodka, tak by Opój nie podejrzewał jej o jakieś szpiegostwo.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Zawieranie nowych znajomości raczej nie jest mocną stroną Acherona. Z tegoż powodu podczas pobytu w karczmie milczał. Milczał obserwując swoich towarzyszy i sierżanta Obula.
"Czy powinienem ukazać swą prawdziwą naturę? Driada jest równie związana z naturą co Fellarianie, jednak nie jestem pewien co do reszty. Wampirowi nie ufam. Nie raz, nie dwa dane mi było walczyć z tymi pomiotami nocy. Czarodzieje mają w naturze gromadzenie wiedzy, jeszcze stanę się obiektem eksperymentów. Natomiast kobieta rasy ludzkiej... Cytując jej słowa jest ,,specjalistką od gadżetów'', a droga postępu technologicznego wkrótce doprowadzi wszystkich do zguby. Nie, nie, to zbyt duże ryzyko..."

Rozterki Acherona przerwało pytanie Frigg dotyczące kruka. Incydent lekko zdziwił Fellarianina, ponieważ nigdy nie zaobserwował żadnych przejawów agresji u Ivara. Poza tym inne osoby raczej ignorowały dość specyficznego pupila.
-Cóż, ten kruk towarzyszy mi od około 10 lat, więc za dużo czasu mu nie zostało. Muszę coś z tym zrobić, wymyślić jakiś sposób na przedłużenie jego życia. Za bardzo się do niego przywiązałem i nie mogę sobie wyobrazić podróży bez srebrnego kruka spoczywającego na moim ramieniu.
Po poliku Acherona spłynęła krystalicznie czysta malutka łza, którą niemal natychmiast otarł.
-Ale zapewniam, że jest łagodny jak baranek. Jeszcze nikogo, ani niczego nie skrzywdził... przynajmniej nie na moich oczach!

Chwilę później Acherona zaintrygowało pojawienie się pewnego mężczyzny. Zakapturzony podobnie jak Fellarianin. Ledwo się zjawił, nie wypił ani krzty trunku i szepnął coś do strażników. Ci z kolei najprawdopodobniej przekazali wiadomość Obulowi, który natychmiast opuścił karczmę. No, przed wyjściem z budynku bezczelnie beknął w stronę bohaterów.
"Dziwne. I podejrzane. Sierżant opuszcza swoje ulubione miejsce po kilku słowach jakiejś tajemniczej osoby. Choć możliwe, że to zwykły rozkaz. Obul zapewne za długo zabarłożył się w karczmie... Jednak warto się temu przyjrzeć.

Gdy sierżant opuścił gospodę Acheron ruszył w jego kierunku. Jednak nim zrobił kilka kroków ktoś próbował go okraść. Jakiś młodzian z niebywałą precyzją odciął od pasa łucznika sakiewkę z pieniędzmi. Nie umknęło to wyczulonym zmysłom Fellarianina, więc natychmiast zareagował - złapać opryszczka za ramię i jednym gibkim ruchem przewrócił na ziemię jednocześnie odbierając swoją własność. Spojrzał w stronę swoich towarzyszy i powiedział obojętnie:
-Nicpoń starał się mnie okraść.
W tym momencie przypomniał sobie, że bez wyostrzonych zmysłów reszta drużyny mogła nie dostrzec podejrzanego człowieka. Usiadł ponownie i wypowiedział szeptem:
-Nie wiem czy to dostrzegliście, ale w karczmie pojawił się pewien podejrzany człowiek. Bez wahania podszedł do przybocznych sierżanta i coś do nich wyszeptał. Następnie strażnicy przekazali to Obulowi, a nasz pijaczek błyskawicznie opuścił karczmę. Co o tym myślicie?
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Menu było rzeczywiście niezmiernie interesująca. Isobel po przeczytaniu każdej nazwy chichotała w duchu.
"Tańczące płomienie", "Zachody księżyca", "Gorąca Jenny" ... chwilkę zastanawiała się skąd pochodzić mogą tak pomysłowe nazwy i ile właściciel zarabia więcej ruenów dzięki takiemu posunięciu. Bo z pewnością musiał sporo zarabiać, każdy pewnie chciał spróbować czegoś tak ciekawego.

Po chwili zamówiła "Tańczące płomienie", która okazała się być miodem pitnym z ziołami. Wzruszając ramionami dziewczyna sięgnęła o kufel, myśląc, że mogła gorzej trafić. Po pierwszym łyku okazało się, iż trunek rozpala wręcz wnętrzności. Poczuła przechodzące po ramionach fale ciepła, tak przyjemne jak jedwabisty dotyk tkaniny. Uśmiechnęła się. Rzeczywiście, zasłużył na swoja nazwę.

Zerkała ciekawie na kruka.
Rzeczywiście, był niezwykle piękny. Rzadko miała okazję widzieć tak blisko kruka, zaś ten miał tak piękne upierzenie, że nie mogła oderwać od niego oczu.

W końcu udało się jej oderwać od obserwacji pięknego ptaka. Wciąż jednak zerkając mimochodem spróbowała skupić się na Lenobii.
- Mówiłaś, że potrafisz wywoływać koszmary i upory ... Na czym dokładnie to polega? Czy można przed czymś takim się bronić?

Gdy akurat uwaga Acherona była czymś zajęta Isobel wyciągnęła pozłacany trybik i zaczęła nim kusić kruka. Kto wie, jeśli sroki są podatne na drobne, lśniące rzeczy, to może i kruki? Bawiła się małym przedmiotem w dłoni, cały czas obserwując kruka. Widziała w jego oczach niezdecydowanie, jeszcze trochę, jeszcze chwila ... Lecz wtedy jego pan się poruszył i całe kuszenie przepadło. Isobel westchnęła; tak bardzo chciała dotknąć tych pięknych lśniących piór ...

Unieszkodliwienie opryszka ją nieco rozbawiło. Sama nigdy nie miała z tym kłopotów. jej torba była zawsze tak przymocowana do jej ciała, że aby odciąć ją od Isobel trzeba by było odcinać z dziesięć pasków. Jeśli zaś złodziej próbował być sprytniejszy i chciałby otworzyć zamek od torby przeliczyłby się; zamek był tak skomplikowany, że z rzadka nawet sama Isobel miała z nim problemy.

Nagle zauważyła, że nie ma z nimi Frigg. Wstała i wspięła się na palce lustrując tłum. Gdzie ona jest? Mignęła jej zielonoskóra postać w tłumie. Gdzie ona poszła i dlaczego im nic nie powiedziała?

Wtedy Acheron powiedział im, co zauważył.
- Trzeba działać - odpowiedziała. Zerknęła w stronę, gdzie zniknęła driada.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Karczma -jaka jest- każdy widzi. Ludu całe mrowie, nic więc dziwnego, iż nasz drogi Opój skierował doń swe grube cielsko. Po wejściu do lokalu Medard od razu podrałował w stronę kontuaru, za którym siedział sobie właściciel lub zarządca budynku - trudno stwierdzić. Książę zerknął na menu wyryte na kunsztownych deskach z udającej drewno dykty. Z trudem powstrzymywał śmiech, czytając coraz bardziej frymuśne pozycje: "Pierd mamuta", "Sraka nietoperza", "Końskie łajno", lecz wszystko przebijał trunek na bazie miodu i spirytusu o jakże dosadnej nazwie: "Wytrysk krasnoluda". Zaiste, humor rodem z największego zadupia! Szkoda tylko, że nie centaura - jak szaleć, to szaleć.
Przy barze zamówił w końcu dwa wielkie kufle demarskiego schwarzlagera i duży dzban lokalnego cydru. W końcu trzeba się wtopić w tłum. Zachwyty pozostałych członków drużyny nad zwyczajnym krukiem w ogóle nie zrobiły na nim wrażenia - kruk - nawet siwy- jak kruk, a on się ich naoglądał w Karnsteinie.
Co do opryszka zaś - wiadomo, że gdzie karczma, tam i rzezimieszki. Trza pilnować swego trzosa, a nie łazić po szynku jak karakan po śmietniku. Z drugiej strony jednak - ten konkretny złodziej był mało rozgarnięty jak na swój fach i dał się złapać, co rozbawiło wąpierza.
Frigg gdzieś zniknęła. Dopiero Acheron wyjaśnił, do czego doszło w tej karczmie.
- Nie podoba mi się ani Opój, ani te podejrzane szepty. Coś tu śmierdzi. Ktoś powinien przyjrzeć się temu tam...- dodał.
Zablokowany

Wróć do „Główny plac miasta”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość