[Karczma "Młody Jeleń"] Ponowne spotkanie
: Wto Wrz 02, 2014 10:56 am
Od wyjazdu z fortecy Teriel i Agaresa minęło kilka dni, nie spieszyła się, choć i nie spowalniała koni. Za dnia czytała księgi o sztuce magii, w nocy zaś pod postacią kruka polowała na ludzi. Podczas tych kilku dni żywiła się tak dużą ilością osób, że czasami czuła, iż jest przepełniona. Odwiedziła sporo pomniejszych wiosek, może szukała w nich Xairy? Tej jednak nie znalazła, ale miała przeczucie, że w końcu się odnajdą, tak jak dwie bliźniacze dusze.
Po drodze nie spotkała ją żadna przykrość, rozczarowanie czy niebezpieczeństwo. Było spokojne, monotonnie, nikt jej nie mijał, nie pukał w drzwi jej wozu ani nie chciał go okraść. Nic z tych rzeczy.
Trochę rozmyślała o związku smoka z Teriel. Jak długo to przetrwa? Czy smok daje jej upić z siebie życiodajne krople? Dawniej wampiry tak robiły. Kiedy kogoś kochały i na odwrót, wymieniali się swoją krwią. Nawet ze śmiertelnikami, czy innymi rasami, choć dla niej samej było to nie pojęte. Wymiana krwi była jak rytuał. Kochanek pozwalał wypić małą część swojej krwi, po czym sam w zamian mógł wypić krew wampira. Czy teraz też się tak robi? Zbyt długo już nie przebywała w towarzystwie arystokracji. Może powoli zmieniał się jej pogląd na niektóre kwestie, choć za wszelką cenę próbowała utrzymać stary ład.
Do Ekradonu wjechała pod wieczór, najpierw stworzyła iluzję, strażnikom na bramie wydawało się, że powóz jest prowadzony przez woźnice, a wielmożna Pani śpi i nie wolno jej przeszkadzać. Potem wjechała w głąb miasta.
Jadąc powoli spoglądała na ludzi krzątających się po ulicy. O tej porze została tylko hołota, bezdomni, pijacy, gdzieniegdzie można było ujrzeć jeszcze przemykającą się parę kochanków, lub ... wiadomo jakie "panie". Ekradon, miasto które tak nienawidził jej ojciec. Może tylko z powodów politycznych, a może ze sztuczności która pływała po jego ulicach. Władcy Ekradonu jak i ludzie tutaj zamieszkujący zawsze mieli o sobie wysokie mniemanie, choć tak na prawdę nie różnili się od innych miast i mieszkańców. Żyli na kupie błota i stali w miejscu, co z tego, że zrobili dachówki, naczynia... skoro nie potrafili nic więcej. Zawsze czuli się ważni, ważniejsi od innych, za honor stawiali sobie zabijanie nieumarłych i wszystkich innych ras, które dla nich były dziwaczne.
Odkręcili powszechną prawdę - że to człowiek jest najsłabszą istotą. W świecie magii i magicznych istot byli tylko robakami, którzy musieli ciężką pracą zarobić na to by przeżyć. Magia stwarzała natomiast różnorodne możliwości, ułatwiała życie i za to ludzie z Ekradonu jej nienawidzili. Ojciec powiadał jej, że są dwa typy ludzi" Ci którzy chcą być silniejsi i upodobnić się do innych ras - uczący się magii i głupcy, którzy boją się magii jak diabeł wody święconej i w zaparte próbują ją niszczyć.
Taki typ ludzi właśnie zamieszkiwał Ekradon, co prawda po kilku stuleciach i rozprzestrzenieniu się magii po całym świecie musieli w końcu zezwolić na przepuszczenie przez swoje bramy zmiennokształtnych, magów czy smoki. Za czasów jej dzieciństwa na ulicach Ekradonu czy w karczmach nie można było używać otwarcie magii, a ludzie którzy chcieli się szkolić w tej dziedzinie musieli opuścić rodzinne domy. Było to hipokryzją, bo od dawien, dawna chodziły pogłoski, że sam król korzysta z porad maga, jednak on sam nigdy się do tego nie przyznał, a ów mag był pilnie ukryty przed światem.
Zapewne gdyby ludzie wiedzieli kim jest... strażnicy na pewno by jej nie wpuścili. Sama nigdy nie przekroczyła bram tego miasta, nie zrobił tego nawet jej ojciec, zawsze podczas pertraktacji wraz z królem Harvenem i jego liczną świtą spotykał się nieopodal rzeki, przed bramami miasta.
Teraz mogła je zwiedzić i przyznałaby rację ojcu. Po ulicach tego miasta płynęła sztuczność. Ekradończycy zawsze uważali się za osoby szlachetne, z honorem, jednak w środku na ulice wypełzało całe plugastwo ich rodu, szmuglerzy, dziwki, oszuści, złodzieje, gwałciciele. Zapewne byli tu też szlachetnie urodzeni... ale po co bronić się przed stwierdzeniem, że są jak inne miasta i niczym się nie różnią? Że poza rasą, Ekradon nie różni się od Maurii?
W końcu dość, szerokiej i w miarę czystej ulicy zatrzymała konie, karczma "Młody Jeleń", tak to tutaj zje swoją kolację. Nakazała chłopcu stajennemu nakarmić i napoić jej konie po czym sama weszła do lokalu. Niektóre z oczu zwróciło się w jej kierunku kiedy przekroczyła próg. Ona jednak na to nie zważała, rozłożyła wachlarz i usiadła przy wolnym stoliku. Nikt do niej nie podszedł zapytać o zamówienie przez dłuższy czas, cóż może czekali, aż jej partner (którego nie ma) wejdzie za nią. W końcu ktoś podszedł, a ona zamówiła kieliszek wina. Miała dziwne przeczucie, że już niebawem ujrzy Xairę.
Po drodze nie spotkała ją żadna przykrość, rozczarowanie czy niebezpieczeństwo. Było spokojne, monotonnie, nikt jej nie mijał, nie pukał w drzwi jej wozu ani nie chciał go okraść. Nic z tych rzeczy.
Trochę rozmyślała o związku smoka z Teriel. Jak długo to przetrwa? Czy smok daje jej upić z siebie życiodajne krople? Dawniej wampiry tak robiły. Kiedy kogoś kochały i na odwrót, wymieniali się swoją krwią. Nawet ze śmiertelnikami, czy innymi rasami, choć dla niej samej było to nie pojęte. Wymiana krwi była jak rytuał. Kochanek pozwalał wypić małą część swojej krwi, po czym sam w zamian mógł wypić krew wampira. Czy teraz też się tak robi? Zbyt długo już nie przebywała w towarzystwie arystokracji. Może powoli zmieniał się jej pogląd na niektóre kwestie, choć za wszelką cenę próbowała utrzymać stary ład.
Do Ekradonu wjechała pod wieczór, najpierw stworzyła iluzję, strażnikom na bramie wydawało się, że powóz jest prowadzony przez woźnice, a wielmożna Pani śpi i nie wolno jej przeszkadzać. Potem wjechała w głąb miasta.
Jadąc powoli spoglądała na ludzi krzątających się po ulicy. O tej porze została tylko hołota, bezdomni, pijacy, gdzieniegdzie można było ujrzeć jeszcze przemykającą się parę kochanków, lub ... wiadomo jakie "panie". Ekradon, miasto które tak nienawidził jej ojciec. Może tylko z powodów politycznych, a może ze sztuczności która pływała po jego ulicach. Władcy Ekradonu jak i ludzie tutaj zamieszkujący zawsze mieli o sobie wysokie mniemanie, choć tak na prawdę nie różnili się od innych miast i mieszkańców. Żyli na kupie błota i stali w miejscu, co z tego, że zrobili dachówki, naczynia... skoro nie potrafili nic więcej. Zawsze czuli się ważni, ważniejsi od innych, za honor stawiali sobie zabijanie nieumarłych i wszystkich innych ras, które dla nich były dziwaczne.
Odkręcili powszechną prawdę - że to człowiek jest najsłabszą istotą. W świecie magii i magicznych istot byli tylko robakami, którzy musieli ciężką pracą zarobić na to by przeżyć. Magia stwarzała natomiast różnorodne możliwości, ułatwiała życie i za to ludzie z Ekradonu jej nienawidzili. Ojciec powiadał jej, że są dwa typy ludzi" Ci którzy chcą być silniejsi i upodobnić się do innych ras - uczący się magii i głupcy, którzy boją się magii jak diabeł wody święconej i w zaparte próbują ją niszczyć.
Taki typ ludzi właśnie zamieszkiwał Ekradon, co prawda po kilku stuleciach i rozprzestrzenieniu się magii po całym świecie musieli w końcu zezwolić na przepuszczenie przez swoje bramy zmiennokształtnych, magów czy smoki. Za czasów jej dzieciństwa na ulicach Ekradonu czy w karczmach nie można było używać otwarcie magii, a ludzie którzy chcieli się szkolić w tej dziedzinie musieli opuścić rodzinne domy. Było to hipokryzją, bo od dawien, dawna chodziły pogłoski, że sam król korzysta z porad maga, jednak on sam nigdy się do tego nie przyznał, a ów mag był pilnie ukryty przed światem.
Zapewne gdyby ludzie wiedzieli kim jest... strażnicy na pewno by jej nie wpuścili. Sama nigdy nie przekroczyła bram tego miasta, nie zrobił tego nawet jej ojciec, zawsze podczas pertraktacji wraz z królem Harvenem i jego liczną świtą spotykał się nieopodal rzeki, przed bramami miasta.
Teraz mogła je zwiedzić i przyznałaby rację ojcu. Po ulicach tego miasta płynęła sztuczność. Ekradończycy zawsze uważali się za osoby szlachetne, z honorem, jednak w środku na ulice wypełzało całe plugastwo ich rodu, szmuglerzy, dziwki, oszuści, złodzieje, gwałciciele. Zapewne byli tu też szlachetnie urodzeni... ale po co bronić się przed stwierdzeniem, że są jak inne miasta i niczym się nie różnią? Że poza rasą, Ekradon nie różni się od Maurii?
W końcu dość, szerokiej i w miarę czystej ulicy zatrzymała konie, karczma "Młody Jeleń", tak to tutaj zje swoją kolację. Nakazała chłopcu stajennemu nakarmić i napoić jej konie po czym sama weszła do lokalu. Niektóre z oczu zwróciło się w jej kierunku kiedy przekroczyła próg. Ona jednak na to nie zważała, rozłożyła wachlarz i usiadła przy wolnym stoliku. Nikt do niej nie podszedł zapytać o zamówienie przez dłuższy czas, cóż może czekali, aż jej partner (którego nie ma) wejdzie za nią. W końcu ktoś podszedł, a ona zamówiła kieliszek wina. Miała dziwne przeczucie, że już niebawem ujrzy Xairę.