Turmalia[ Centrum ] Rebelia w Turmalii

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Lana nie mógłby wykorzystać w żaden sposób znajomości jego imienia, bo sam był poszukiwany... Nie miałby żadnej korzyści z tego, że by go wydał gotlandczykom. Teraz, kiedy uciekali z miasta, musieli choć trochę sobie zaufać, przynajmniej takie było zdanie elfa. Obiecał sobie, że po tym wszystkim zaszyje się w lesie na kilka dobrych miesięcy i naturalnie - zniknie im z oczu, zanim do któregoś bardziej się przywiąże...
Zadziwiające jak wiele się zmieniło, odkąd spotkał na swej drodze Wilkomira i jego przyjaciela, poetę. Czy ten człowiek był mu obojętny? Sam przed sobą tłumaczył się, że owszem, a jednak, była to pierwsza osoba z którą rozmawiał od dłuższego czasu i, która przecież uratowała go ubiegłej nocy...

Z zamyślenia wyrwała go odpowiedź Setiana. W końcu wszyscy poznali jego imię.
Długouchy wyglądał jakby przyjął to do wiadomości, ale nie zareagował w żaden sposób.
Ruszył za Jorge, który prowadził ich w stronę karczmy.
Przyciskając kawałek materiału do twarzy poczuł, że już praktycznie nie krwawi. Zastanawiał się czy za chwilę nie spotkają na swej drodze jakiejś przeszkody, ale nikt się na szczęście nie zjawił. Mimo to, do końca pozostawał czujny.

Gdy cała trójka przekroczyła próg karczmy i rozbrzmiał dzwonek, na dźwięk którego oberżysta spojrzał w ich kierunku, elf cofnął się o krok, choć został zasłonięty Jorge, który ze swoim wzrostem nie miał z tym problemów.
Leannán Sí podziękował mu w duchu i przejął klucz, spoglądając na Setiana, któremu dał subtelny znak, by ruszył razem z nim. Musieli działać razem, skoro już postanowili znaleźć się w tym samym miejscu, w jednym czasie.

O dziwo i tutaj nie stanęła im na drodze żadna przeszkoda. Bezpiecznie dotarli wgłąb karczmy, do pokoju, który wynajmował Jorge. Kiedy drzwi się zamknęły, poczuł ulgę.

Pierwszym co rzuciło mu się w oczy był niesamowity porządek, ale mężczyzna wyglądał na taką osobę, więc nieszczególnie go to zdziwiło.
Udał się pod pierwszą lepszą ścianę i przysiadł na posadzce, odpoczywając po wykańczającym początku dnia i ubiegłej nocy. Milczał, nie mając póki co nic do powiedzenia...
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian odpowiedź szermierza skomentował jedynie uśmiechem. W pełni zdawał sobie sprawę, że swoim sposobem bycia musi ich zniechęcać i sprawiać, że jest darzony najmniejszym zaufaniem oraz sympatią. Ale cóż, w końcu o to mu chodziło, prawda? Wiedział, że wzbudza w ludziach jedynie strach, niepewność i odrzucenie… Od zawsze tak było, przynajmniej do czasu wstąpienia w mury klanu. A przynajmniej tak sądził… „Heh, byłem taki naiwny… Wierzyłem, że moje życie się zmieni, że te więzi, gotlandzkie braterstwo, że to wszystko jest prawdziwe… Dopiero… ona… otworzyła mi oczy i pokazała jak bardzo się myliłem. Coś takiego jak przyjaźń nie istnieje, a zaufaniem mogę darzyć tylko siebie. Niektórzy rodzą się z pakietem na przyszłość, a ja od początku swego istnienia byłem już przegranym…” Dłonie szermierza zacisnęły się w pięści, jednak ten ruszył za człowiekiem i elfem.
Idea przemykania bocznymi uliczkami była oczywista i najbardziej bezpieczna, zważywszy na sytuację. Poza tym, że elf był… elfem… To ubranie melmaro było całe we krwi, co nie przemawiałoby raczej na jego korzyść przy potencjalnej konfrontacji ze strażnikami.
Karczma jak karczma, nie wyróżniała się niczym szczególnym – jedynym co różniło ją od tej z Maurii, było zaludnienie. Tutaj aktualnie przebywały pojedyncze osoby, co w sumie można było wytłumaczyć obecną sytuacją. Osoby, które nieszczególnie interesowały się nowo przybyłymi, z wyjątkiem karczmarza. Ten niepokojąco uważnie im się przyjrzał, z czego Setian stał się najbardziej odkryty, gdyż Jorge zakrył elfa. „Może nie zauważył tej krwi.” Gotlandczyk prychnął w myślach i udał się razem z Laną do pokoju.
Po wejściu szatynowi w oczy rzucił się panujący tutaj ład. Tak, zdecydowanie szermierz sprawia wrażenie poukładanej osoby, jednak melmaro nie uwierzył w to, że porządek jest jego zasługą. „Z pewnością ktoś na jego polecenie tutaj posprzątał, pewnie żona karczmarza.” Melmaro podszedł do okna i uważnie przyjrzał się kompletowi do mycia. Tak jak myślał, po wyjęciu dzbana, okazało się, że ten jest pełen wody.
- Tutaj masz to co trzeba, żeby się umyć lub przepłukać ranę. – powiedział obojętnym głosem szatyn do elfa, który milcząc siedział pod ścianą. Sam wojownik zamierzał z tego skorzystać, w wyniku czego zaczął się rozbierać. Zdjął płaszcz i odłożył na bok, krwią do góry, tak, by niczego nie pobrudzić, a później zajął się kaftanem. Zwykły, skórzany, równie dobrze mógłby go mieć na sobie prosty rolnik. Pozbywając się góry swego ubioru, elfowi ukazał się umięśniony tors, szczególnie ręce, i to co najbardziej przyciągało uwagę, czyli znajdujący się na prawej piersi pokaźny tatuaż, przedstawiający rycerza siłującego się z księżycem, w obronie słońca – znak zniewolenia Setiana i jego już wiecznej przynależności do Gotlandu.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Carax nie obrócił się, słyszał jednak, że Lana i Setian poszli we wskazanym kierunku, widział to też we wzroku karczmarza, który patrzył to na nich, to na szermierza. Jorge udawał trochę bardziej zirytowanego, niż był w rzeczywistości, z rozmachem usiadł na jednym z barowych stołków, wzdychając przy tym boleśnie.
- Co za parszywy dzień - zaczął. - Ruszyć się nie można, żeby nie trafić na jakiś wariatów. Dajcie butelkę jakiegoś dobrego wina i trzy kubki.
Carax wyciągnął z sakiewki kilka monet i położył je na kontuarze: za kwotę, która tam leżała, trunek faktycznie powinien być z górnej półki. Jorge specjalnie podał karczmarzowi zapłatę z góry: raz, że pieniądze z reguły wzbudzają sympatię u tego typu ludzi, a dwa - sam chciał napić się czegoś porządnego.
- Widzę, że nie podziela pan zdania tutejszej społeczności - zagaił karczmarz, ruchem głowy wskazując kierunek, w którym odeszli Setian i Lana, jednocześnie szybko zgarniając zapłatę z kontuaru.
- Nie - przyznał Carax, spoglądając w tamtą stronę. - To członkowie mojego zgrupowania, ręczę za nich. Przecież nie rzucę się swoim do gardła, prawda?
- No prawda - zgodził się pośpiesznie karczmarz, widząc chyba wyzwanie w oczach szermierza. - Wie pan, mnie tam na kłopotach nie zależy. Ludzie walczą na ulicach, to i do karczm nikt zachodzić nie będzie, po cóż jeszcze mam wyganiać kogokolwiek, kto godnie płaci?
Jorge skinął głową i sięgnął po postawione na barze kubki, włożył je jeden w drugi i zatknął na szyjce butelki, wcześniej zerkając, czy wino jest opisane. Nie było.
- Cóż to jest? - zapytał, marszcząc brwi w lekkim niezadowoleniu.
- Tutejsze wino, ale dobry rocznik, zapewniam pana - odpowiedział zaraz karczmarz. - Mocne, dobre, rzadko zachodzi tu ktoś, kto by docenił taki trunek.
- Wierzę na słowo - odpowiedział Carax, chociaż w jego głosie nadal słychać było pewną niechęć. - Jak faktycznie będzie takie dobre, przyjdę po drugą butelkę.
Szermierz zabrał wino i poszedł, uznając, że nie musi się produkować, aby zapewnić sobie prywatność - karczmarz jednak był z tych osób, którym usta otwiera jedynie pewny zysk, nie powinien sprawiać kłopotów.

Carax wszedł do pokoju bez pukania - w końcu wchodził do siebie, po co więc miałby to czynić? Nie otworzył drzwi na całą szerokość, a jedynie wemknął się do środka i zaraz zamknął za sobą. Rozejrzał się tuż za progiem, na trochę dłużej zawieszając wzrok na półnagim Setianie, a konkretniej na jego tatuażu. Miał nawyk zwracania uwagi na takie rzeczy, na tatuaże, wygląd dłoni, czy chód - to czasami mówiło więcej o danej osobie, niż jej czyny bądź słowa, tym razem jednak musiał przyznać, że symbolika tatuażu była dla niego nieodgadniona. Nie zamierzał o to dopytywać, bez słowa wszedł głębiej i postawił na stole wino oraz kubki. Bez pytania napełnił dwa naczynia, pierwsze podał szatynowi, drugie zaś elfowi.
- Raczej będziemy mieli spokój - odezwał się w końcu. - Jak głowa, przeżyjesz?
Pytanie było oczywiście skierowane do Lany. Czekając na odpowiedź, Carax napił się wina z gwinta, robiąc trzy solidne łyki. Trunek był faktycznie mocny i dobry, jak zachwalał go karczmarz, wytrawny, co wpasowywało się w gust szermierza. Zadowolony, nalał sobie wina do kubka i odstawił butelkę. Jedną ręką rozpiął broszę przy pelerynie i rzucił nakrycie na łóżko, po czym pozbył się również pasa z szablą - broń uważnie oparł o ścianę.
- Myślałem o zbroi dla Lany - zaczął, wyciągając sobie jeden taboret spod stołu i siadając na nim. - Przyszła mi do głowy pewna alternatywa: mundur celnika. W mieście kręci się tego całkiem sporo, bramy są zamknięte, więc celnik wychodzący poza mury, aby skontrolować niezbędne dostawy nie będzie raczej dziwnym widokiem. Pytanie, czy będziesz umiał udawać takiego nadętego gryzipiórka.
Carax przerwał, upijając spory łyk wina ze swojego kubka. Nie istniało ryzyko, że szybko wypity alkohol uderzy mu do głowy, to było niemożliwe przy jednej butelce na trzech, zresztą, szermierz był już zaprawiony w tego typu bojach.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiały słowa Setiana, Lana powiódł wzrokiem w jego kierunku. W oczy rzucił mu się dziwny tatuaż na torsie mężczyzny. Co mógł oznaczać? Elf lekko zmarszczył brwi.
Wtedy do środka wśliznął się Jorge. Najwidoczniej on także zauważył ten tatuaż bo chwilę się tajemniczemu Gotlandczykowi przyglądał.
W momencie kiedy podał Lanie kubek, ten prześliznął po nim wzrokiem, jakby nad czymś się zastanawiał i odstawił go na bok, podnosząc się z podłogi.
- Tak, już w porządku. - odpowiedział na jego pytanie, stając przy Setianie, by za chwilę też się obmyć. Ukradkiem obserwował szermierza, który beztrosko się przy nich rozbrajał. Elf zdał sobie sprawę, że tylko on ciągle jest spięty i wciąż nie odłożył swojej broni.
Słysząc propozycję Jorge, zamyślił się na chwilę w końcu odwiązując pochwę od pasa.
- Jestem zabójcą, a nie aktorem... - powiedział poważnym tonem, choć słowa w jego ustach nadal brzmiały, jakby wypowiadał je chłopiec, mimo, że barwa była nieco grubsza.
Wiedział, że nie będzie potrafił odegrać takiej roli. Musieli się jednak jakoś wydostać z miasta.
- Ale zrobię co w mojej mocy, by nas nie zdemaskowano. - w tym momencie spojrzał i na jednego i na drugiego, jakby tym spojrzeniem chciał potwierdzić swoje słowa.
Oparł pochwę o ścianę, rozchylając poły swojej bluzy (przywodzącej na myśl obcięte do bioder kimono), przy czym nie zdejmując jej, obnażył swoje chude, lekko umięśnione ciało pokryte mnóstwem blizn i stojąc obok, obmywał się po swojemu z wyłącznym użyciem rąk, zaczynając od twarzy, gdzie miał najwięcej zakrzepłej krwi.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Uwadze Setiana nie uszło to, że obydwaj mężczyźni – zarówno siedzący pod ścianą elf, jak i dopiero weszły Jorge – zwrócili uwagę na jego tatuaż. To było do przewidzenia, jednak szatyn bardzo szybko obrócił się do okna i pochwycił myjki, zaczynając się czyścić. Siebie wyczyścił powierzchownie, gdyż jedyne co było na jego ciele, to pot – z wyjątkiem dłoni i twarzy, to tam nagromadził się cały bród i krew. Znacznie więcej czasu poświęcił czyszczeniu kaftana i płaszcza, jednak krew nie chciała zejść, co było do przewidzenia. Tutaj z pomocą nadszedł mu szermierz, nalewając trunku i podając kubek. Gotlandczyk zbliżył powoli usta do krawędzi i powąchał, upewniając się co znajduje się w środku. „Trunek… Pewnie bardzo mocny. On pije, więc raczej nie jest to trucizna.” Setian wyznawał prostą zasadę – Alkohol zmniejsza czujność, spowalnia refleks i zmniejsza uwagę, dlatego zawsze był trzeźwy. Zresztą… Kto jak kto, ale on nie miał za dużo okazji do wypicia i odpoczywania, ciesząc się relaksującym efektem działania napoju.
- Dziękuję, ale nie piję. – Odpowiedział mężczyzna, z zadowoleniem przyjmując fakt, że kubek jest pełen. – Przepraszam za wino.
Setian odsunął się, robiąc miejsce nadchodzącemu elfowi, i przekręcił zdjęte ubrania, tak, by krew była górą. Po kolei zaczął wylewać na plamy wino, nadwyżki przeznaczając na czyste dotąd miejsca, tak, by wzięto go za pijaka, a w razie bliższych oględzin, nie zauważono krwi, ze względu na mocny zapach alkoholu. To samo zrobił ze spodniami, których jednak nie zdejmował. Mimo, że sprawiał wrażenie spokojnego, cały czas – teraz jako jedyny – miał przy sobie miecz w pochwie. Miał i będzie mieć, gdyż cały czas musi być w gotowości, ani na chwilę nie mogąc pozwolić sobie na odprężenie.
- Co do tej całej gry aktorskiej… - Wtrącił, opierając się w rogu o ścianę i krzyżując ręce na piersiach, bacznie przyglądając się pozostałym. – Równie dobrze może być tym kim jest teraz, a my strażnikami wyprowadzającymi go poza miasto, w celu egzekucji lub doprowadzenia do jakiegoś monarchy. Wystarczyłoby tylko zdobyć odpowiednie pismo. Pismo AUTENTYCZNE – podkreślił -, by od razu w nie uwierzono. Trudne zadanie, pewnie wymagałoby porwania jakiejś szychy. Ta, może lepiej zostańmy przy planie A. Ale ja nie mam zamiaru być złapany, jeśli coś pójdzie nie tak, zabiję wszystkich, którzy staną mi na drodze, nawet was. A przynajmniej… spróbuję.
Setian wolnym ruchem zaczął się ubierać, a kiedy wszystko było już na swoim miejscu, kapturem zakrył twarz i ponownie się odezwał.
- Wierzę w to, że mi nie ufacie. A jeszcze bardziej, że was nie obchodzę. Z pewnością każdy z nas ma swoje własne sprawy do załatwienia, a to, że jesteśmy tutaj razem, jest po prostu ciekawą gierką losu. Kiedy już się rozdzielimy, zapominacie o mnie. O moim imieniu, wyglądzie, słowach, wszystkim. Jestem przekonany, że i tak tak byście zrobili, aczkolwiek wolę się upewnić. Ktoś taki jak ja, nie istnieje.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Caraxowi zrobiło się trochę dziwnie, gdy obaj poczęstowani zrezygnowali z picia razem z nim - myśleli, że chce ich otruć czy aż tak bardzo zależało im na zachowaniu czujności? "A czy ja się kiedykolwiek tym przejmowałem? Piją to piją, nie - to nie, ja tam alkoholu nigdy bym nie odmówił...". Może i był świadom tego, że upity będzie wolniejszy, mniej precyzyjny i stabilny, ale miał to w nosie - za dobrze znał reakcje swojego ciała na alkohol, nigdy nie przeoczyłby momentu, w którym przestaje nadawać się do walki. A cóż to dla niego kubek wina czy dwa? Po nich z reguł nabierał szybszych, gwałtowniejszych ruchów, co było jednocześnie dobre i złe, uznał jednak, że w aktualnym położeniu może pozwolić sobie na ryzyko: najgorsi przeciwnicy, na jakich mógł się natknąć, siedzieli z nim w pokoju i planowali wspólnie opuścić to przeklęte miasto, więc póki co założył, że nie stanowią zagrożenia. Gdyby myślał inaczej, nie odpiąłby tak beztrosko szabli od boku.
- Nie krępuj się - odpowiedział Setianowi, patrząc, jak ten wylewa wino na swoje ubrania. Nieźle to sobie wymyślił, trunek był wystarczająco ciemny i intensywny, aby nieświadoma podstępu osoba nabrała się na wizerunek pijaka, który stoczył się ze schodów wraz ze swoją butelczyną... Jorge bez słowa dopełnił swój kubek i przesunął butelkę bliżej szatyna na wypadek, gdyby zabrakło mu "barwnika" albo jednak zdecydował się napić, dla lepszego efektu chociażby.
- Zawsze to ja mógłbym mówić - uznał, gdy towarzystwo zaczęło coś wspominać o grze aktorskiej. - Mam odpowiednie zacięcie, by udawać dowolnego ważniaka.
Carax uśmiechnął się cwaniacko jednym kącikiem ust - miał o sobie tak wysokie mniemanie, że przekonanie strażnika o swojej wyższości nad nim przyszłoby mu z łatwością, biedak zostałby zmieszany z błotem prędzej, niż zdążyłby się zameldować. No chyba, że trafiłby na równego sobie zarozumialca, ale ilu takich mogło chodzić po świecie i na dodatek służyć jako zwykły strażnik?
- Rozkazu egzekucji nie załatwimy - stwierdził od razu. - Ilość pieczęci, która na czymś takim widnieje jest nie do podrobienia i na pewno tych wszystkich stempelków nie ma jedna osoba.
Jorge odchrząknął, słysząc, że już odzywa się jego głos pijaczyny, lekko zachrypnięty i niższy niż zazwyczaj. Jeszcze nie było źle, ktoś kto go dobrze nie znał nie zauważyłby różnicy, za to Kostadinow już dawno wychwyciłby zmianę i dałby mu w pysk za pijaństwo, ale to zupełnie inna bajka.
- Jak dla mnie możemy wrócić do pierwszej wersji - przyznał. - Uważam jednak, że nie powinieneś tego robić sam. Bez urazy, ale raz, że miarki w oku nie masz, a dwa, nie wyobrażam sobie, byś miał ganiać po mieście z tobołem żelastwa dla trzech niby-strażników. I tak muszę stąd wyjść i zejść pół miasta, mogę równie dobrze też coś skołować.
Carax swobodnie wyciągnął przed siebie nogi i napił się wina. Brał poprawkę na to, że w towarzystwie jest tym "najmiększym", ale chyba nie sądzą, że nie potrafi poradzić sobie w takiej sytuacji.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Lana nie wtrącał się w rozmowę mężczyzn, pozwalając im ją prowadzić.
Każdy pomysł był dobry, ale nie wystarczająco dobry. Wychodziło na to, że to on jest największą przeszkodą by się stąd wydostać. Był tylko zabójcą, żadnym aktorem, a w dodatku był bardzo niski, żołnierze tacy nie bywali. Mieli problem. A właściwie... Sam Lana miał problem. Gdyby towarzysze chcieli, mogliby się stąd wydostać bez problemu.
Nagle przyszło mu coś do głowy.

- Do miasta wciąż przyjeżdżają kupcy. Rozładowują wozy w mieście i tam też je pakują. Gdybyśmy ukryli się w ich wozach, moglibyśmy dostać się poza granice Turmalii. Pod warunkiem, że ktoś zrobiłby zamieszanie, dzięki któremu sprawdzenie wozów stałoby się sprawą drugorzędną... - Powiedział elf, wycierając twarz, kawałkiem bluzy, którą wciągnął na ramiona. Odwrócił się w stronę towarzyszy, zastanawiając się, jak oni widzieli ten pomysł. Istniało ryzyko, że mógł nie wypalić, jak zresztą każdy z tych, które podsunęli.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian przestał ich w końcu nieustannie obserwować, jeśli coś miałoby się zadziać, to usłyszałby i zarejestrował kątem oka. A, że nic tego nie zapowiadało, po prostu wpatrzył się w podłogę i zajął rozmyśleniami. Oczywistym był fakt, że wojownika ani trochę nie obchodzili pozostali w pokoju mężczyźni, a tym bardziej to, jak się wydostaną i co się z nimi później stanie. W razie nieprzewidzianych kłopotów z pewnością sobie poradzi i wydostanie się z miasta, a oni? Cóż, to nie jego zmartwienie. Najważniejszym jest, by jak najszybciej opuścić to miasto, wewnętrzna rebelia z pewnością zwabi tutaj potencjalny pościg, choćby z ciekawości. Lepiej na kilka dni zaszyć się w jakimś lesie lub ruszyć dalej mniej przechodzonymi drogami.
- Czyli jednak mój pomysł, hm? – Mruknął, w reakcji na słowa szermierza. – Mi w sumie bez różnicy czy po zbroje pójdę ja sam, my we dwóch, ty, czy nawet wszyscy trzej. Po prostu jak najszybciej muszę opuścić ten teren i udać się dalej, metody i ofiary – jeśli takowe się zdarzą – mnie nie obchodzą.
W myślach pokręcił negatywnie głową w reakcji na zachowanie Jorge’a. „Tak pewnie się tutaj czuje? Bez wątpienia, ma pieniądze, stanowisko i znajomości. Jemu najmniej zależy na wydostaniu się stąd, może po prostu sobie wyjść, przejść bramą, a strażnicy jeszcze mu zasalutują. Nie sądzę, by w razie zagrożenia przyznał się do nas, narażając tym swoją reputację i niwelując dobre imię.
W spokoju wysłuchał słów Lany, który swoją drogą nie przejawiał nadzwyczajnej aktywności. Albo spowodowane to było jego stanem fizycznym, albo po prostu nie znał się na główkowaniu i wolał to pozostawić bardziej doświadczonym. Takie przynajmniej było zdanie Setiana.
- Pomysł jak pomysł, powiedzie się lub nie. – Wzruszył ramionami. – W swoich terenach, jako dowódca, brałem wiele czynników pod uwagę, jednak największy zawsze stanowiła grupa którą trzeba było dowodzić. Nie znam was, wy mnie, a nasza współpraca to czysto impulsywne reakcje wynikające z doświadczenia i przyzwyczajeń. Dlatego nawet nie będę próbował dowodzić. Ty Jorge też o tym nie myśl, gdyż może i znasz miasto, ale nie znasz drużyny. Jednakże z racji tego pierwszego, ty powinieneś wybrać ostateczny plan, oszacować jego szanse powodzenia i przedsięwziąć jakieś środki na dobry tego początek.
Gotlandczyk w końcu postanowił się ruszyć z miejsca, przez co oderwał się od ściany i wolnym krokiem ruszył na obchód pokoju. W praktyce było to zwykłym chodzeniem w kółko, jednak mężczyzna nie mógł sobie pozwolić na to, by w którejś chwili jego mięśnie zastygły i straciły choćby marny procent swej elastyczności i potencjału. Tak… Wiecznie gotowy, wiecznie obawiający się śmierci. Obawiający? Nie… Mógł bez problemu umrzeć, ale walcząc do końca. Jednak zawsze był na walkę przygotowany, na to, że Gotlandczycy go odnajdą. Bo, że to zrobią, to pewne, tylko pytanie kiedy… Już przed wstąpieniem do klanu, życie szatyna było napięte, niebezpieczne i… Mało optymistyczne, a z chwilą zabicia Imimura, jedyne co wzrosło, to tylko negatywy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Jorge wodził wzrokiem od jednego mężczyzny, do drugie, w zależności od tego, który mówił. Bezmyślnie bawił się przy tym pustym kubkiem, obracając go i tocząc na krawędzi to w jedną, to w drugą stronę. Gdy Lana przedstawił swój pomysł, szermierz lekko uniósł brwi - sposób dobry jak każdy inny mogłoby się zdawać, jednak chyba nie do końca. Na razie wstrzymał się z wyrażaniem opinii - nie chciał wchodzić mówiącemu właśnie Setianowi w słowo. Spodobało mu się to, jak szatyn “na zapas” ostudził jego zapędy przywódcze, to było całkiem zabawne. Przy okazji w pamięci odnotował kolejną informację, jaką Setian udzielił na temat swojej skromnej osoby. ”Kim on jest i co tu robi?”, to pytanie coraz bardziej nurtowało Caraxa. Jeszcze okaże się, że z tej dwójki to Lana jest tym bardziej niewinnym i praworządnym.
Wywołany do tablicy, Jorge usiadł jak człowiek i w końcu przestał bawić się kubkiem, odsunął go nawet od siebie, aby na pewno go nie kusiło. Milczał jeszcze chwilę, zastanawiając się, czy nie pominęli jakiejś dodatkowej opcji. Ani razu nie padła propozycja statku, ale to nic dziwnego - kto wie, gdzie by wylądowali i czy nie byłoby to dno oceanu, gdyby wprosili się na pokład. Wszelkie pomysły wymagające współpracy z osobą z zewnątrz również odpadały, a to zamykało kolejne drogi ucieczki, których już na samym początku nie było zbyt wiele - miasto z jednej strony zamykało morze, a z drugiej mur na tyle wysoki, aby niemożliwe było sforsowanie go w miejscu innym, niż brama. I tu wszystko wracało do punktu wyjścia.
- Nie ryzykowałbym z wozem - oświadczył na sam początek Carax. - Pomysł w pierwszej chwili dobry, ale wymagałby wtajemniczenia kolejnych osób albo zbyt wielkich akrobacji, to za duże ryzyko. Dalej trzymałby się wersji Setiana i jedynie ją doprecyzował. Wiem, pozostaje kwestia przebrania dla Lany, ale to na pewno da się jakoś załatwić…
Jorge zawiesił głos, gdyż właśnie zaświtała mu w głowie pewna myśl. Zastanawiał się chwilę, czy to ma w ogóle szansę powodzenia i czy warto o tym mówić - jeśli pomysł się przyjmie i coś pójdzie nie tak, to on będzie miał wtedy najbardziej przechlapane i to bez względu na to, czy uda im się opuścić Turmalię, czy też nie.
- Jak się w ogóle czujesz? - zapytał w końcu Lanę. - I czy jesteś w stanie doprowadzić się do stanu używalności do wieczora? Bo, z całym szacunkiem, wyglądasz, jakbyś miał zaraz umrzeć, a żeby cokolwiek zrobić, musielibyśmy działać szybko, wynieść się stąd przed zmrokiem.
Carax kątem oka patrzył za krążącym po pokoju szatyn - chodził w tę i z powrotem jak drapieżny kot w za małej klatce.
- Setian - zwrócił na siebie jego uwagę. - Zapytam wprost: ty również jesteś poszukiwany? Z półsłówek, jakimi nas uraczyłeś, wnioskuję, że ktoś cię ściga, wolałbym jednak wiedzieć, czy to wymiar sprawiedliwości, czy jakieś prywatne porachunki.
Jorge mówił wbrew pozorom bardzo spokojnym głosem, bez napięcia i bez strachu, podejrzewając, że za Setianem ciągną się jakieś brudy z jego ojczyzny, spoza Alaranii, w przeciwnym razie po co w ogóle by się tu zapuszczał? Mimo wszystko wolał jednak zapytać i mieć co do tego pewność, aby wiedzieć, na kogo jeszcze przyjdzie im uważać.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian powoli zaczynał się niecierpliwić. Coraz bardziej przestawało mu się podobać to jak wolno się organizowali, podejmowali decyzje, działali. Za czasów bycia melmaro przewodnim, od razu posłałby całą drużynę mu podległą na najcięższy z dopuszczalnych treningów, byle ta nauczyła się znaczenia słowa „wyszkolenie”, jednak teraz nie znajdował się w swym domu, nie przewodził Gotlandczykom oraz tym bardziej nie miał prawa wymierzać jakichkolwiek kar. „Gdybym pracował w pojedynkę, kilkukrotnie zdążyłbym opuścić już to przeklęte miasto, z nimi sprawy się jedynie komplikują.”
Kiedy Jorge wprost zapytał wojownika o to, czy ten jest poszukiwany, szatyn w odpowiedzi odwrócił się jedynie i chłodnym wzrokiem wejrzał w oczy szermierzowi. Obawiał się, że takie pytanie w końcu padnie, jednak nie sądził, że aż tak szybko. Owszem, sam był sobie winien, w końcu swoim zachowaniem budził podejrzenia, jednak nie mało go to obchodziło, nie sądził by ktokolwiek go komukolwiek wydał, no bo… Komu? Jego braciom? Eh… „Braciom.” Znowu to samo… Musiał w końcu przestawić się na fakt, iż Gotlandczycy przestali być jego rodziną, a jedynym co pozostało mu z niedawnego życia, był wyryty tatuaż na piersi, wspomnienia, ucieczka i widmo ostatecznego spotkania w przyszłości.
- Nie jestem tutaj w celach turystycznych – odpowiedział jedynie oschłym głosem i zwrócił się w stronę elfa. – Najwyższa pora ruszać, bo zaraz zapuścimy tutaj korzenie. Jeżeli do dzisiejszej nocy nie znajdziemy się wszyscy poza murami miasta, przedostanę się sam. Ty elfie powinieneś tutaj zostać i odpocząć, gdyż jesteś w aktualnym stanie do niczego, lepiej ci to uświadomić teraz, niż później mieć kłopoty, bo chciałeś zgrywać pełnego sił.
Tak, Setian nie znał pojęć takich jak „miły”, „uprzejmy”, „towarzyski”, „taktowny”. Mówił co myślał i najczęściej ubierał to w oschłość i chłód. Ale to nie była jego wina, odkąd pamiętał, wychowywany był surowym tonem i srogą dłonią, najczęściej jeszcze bezwzględną.
- Idziesz, czy zamierzasz dalej upijać się jak ci wieśniacy, których zabiłem? – Szatyn znajdował się już przy samych drzwiach, odwracając się jeszcze i lustrując szermierza. – Wydumaliśmy już wszystko co trzeba, a elf jest dużym chłopcem i sobie poradzi. Nie mam zamiaru dłużej marnować swojego czasu, dlatego lepiej szybko podejmij decyzję – ruszasz ze mną po te zbroje, czy zostajesz?
- Setian, sprawiłeś przykrość Samuelowi! – Surowy głos opiekuna był zapowiedzią większej awantury. – Co się stało?
- Nic, proszę pana. – Szatyn wzruszył ramionami, wpatrując się w strojącego nad nim postawnego mężczyznę – Chciał się ze mną bawić to powiedziałem, że po pierwsze nie mam czasu, po drugie ochoty, a po trzecie nie jestem już dzieckiem.
„Żałosny dzieciak.” Wystarczyło krótkie spojrzenie na zapłakanego chłopczyka, by spowodować pogardliwie prychnięcie młodzieńca. „Rozpieszczony bachor myśli, że będę zapewniał mu rozrywkę.”
- Masz się z nim pobawić, i to już. Ale najpierw go przeproś, zrozumiano? – Barczysty mężczyzna nastroszył brwi, co robił zresztą zawsze, gdy poczynała ogarniać go złość. Lepiej było mu wtedy ustąpić jak najszybciej z drogi, jednak w obecnej sytuacji Setian nie miał za dużego pola manewru odnośnie tego aspektu.
- Pan wybaczy, ale nie będę się bawił z pana synem tylko dlatego, bo ten tak chce. Niech sobie znajdzie kogoś innego.
- Chyba mnie nie zrozumiałeś szczeniaku. – Żelazny uścisk niemal zmiażdżył ramię nieletniego. – Albo się z nim pobawisz, albo z tobą zrobią to moje rózgi.
Szatyn zmrużył oczy. Niejednokrotnie miał już okazję „bawić się z rózgami”, co w praktyce oznaczało chłostę giętkimi patykami. Każdy przebywający w ośrodku kiedyś tego doświadczył, prawie wszyscy po jednym razie stawali się posłuszni jak baranki, ale nie on.
Chłopak odtrącił od siebie rękę Thobiasa, wyprostował się i spojrzał dumnie i wrogo w oczy opiekuna.
- Spadaj.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wytrzymał spojrzenie Setiana, nie wymagało to nawet od niego specjalnego skupienia, chociaż gdyby wzrok mógł zabijać, martwe ciało szermierza właśnie uderzałoby o podłogę. W jego źrenicach widać było wyzwanie, jak zawsze w chwilach, gdy ktoś próbował speszyć go samym spojrzeniem - nie miał w sobie za grosz pokory. Zachowywał się tak nawet w stosunku do swojego nauczyciela, osoby, którą darzył ogromnym szacunkiem i z którą nie śmiałby skrzyżować na poważnie ostrzy, a mimo to zawsze miał to wyzwanie w oczach. Ile razy z tego powodu oberwał, to już zupełnie inna historia...
         Carax teatralnie wywrócił oczami, chociaż pewnie nikt tego nie zauważył - Setian wyjątkowo szybko zmienił temat swej przemowy, pewnie po to, aby Jorge nie mógł naciskać i domagać się odpowiedzi. To, co usłyszał szermierz bardzo go nie satysfakcjonowało, w końcu sam zdążył już wykluczyć rekreacyjny cel wizyty szatyna w Turmalii. ”Czy naprawdę zapytałem o aż tak wiele? Nie zaproponowałem, by wypłakał mi się na ramieniu i opowiedział ckliwą historię swoje życia, wystarczyło, że wskazałby jedną z opcji, to chyba mógł zrobić? Cóż, pora zacisnąć zęby i przygotować się na ciężką współpracę.”
        - Idę, idę - westchnął Carax, gdy już przestał się śmiać. “Upija się jak wieśniak”, urocze, naprawdę. Czyżby to miało ugodzić w jego błękitną krew? Niestety, nie wyszło - głowa szermierza była zaprawiona w alkoholowych bojach jak u rasowego krasnoluda, trzeba było czegoś więcej, niż dwóch kubków wina, aby pozbawić go godności i zrównać z tamtą hałastrą.
        Jorge nie ociągał się. Wstał od stołu (nie zachwiał się!), w biegu zabrał pelerynę i szablę. Tę pierwszą zarzucił sobie niedbale na ramię, na razie nie kłopocząc się zapinaniem jej. Skupił się na szabli, przypasał ją jak do walki prawą ręką i sprawdził jeszcze, czy nie przesuwa się przy poruszaniu. Teoretycznie nie powinna, wszak zapiął ją dokładnie tak samo jak rano, odruchy były jednak silniejsze.
        - Pościel jest czysta, możesz się przekimać bez oporów - zwrócił się do elfa, stojąc już w drzwiach. - Klucz ci zostawiam, wino też, częstuj się.
        ”I nie otwieraj nieznajomym” dodał w myślach, uznając to za żart bardzo niskich lotów, który mimo wszystko poprawił mu humor. Zamknął za sobą drzwi i bez słowa podążył za Setianem, zapinając przy tym pelerynę. "Na łuski Prasmoka, ależ my razem wyglądamy. Arystokrata w białej jak śnieg koszuli i żul prawie że wykąpany w tanim winie, nikt nie uzna tego za normalne... Trzeba będzie unikać ciekawskich spojrzeń." Całe szczęście los im sprzyjał, przynajmniej przez ten krótki moment, gdy opuszczali karczmę - siedzący przy stolikach goście nie zwrócili na nich większej uwagi, karczmarza zaś nie było nigdzie w zasięgu wzroku, może poszedł na zaplecze, a może robił coś w innej części przybytku, nieważne, najważniejsze, że go tu po prostu nie było. Jorge razem z Setianem mogli wyjść niezauważeni.
        - Chodź tędy. - Szermierz kiwnął ręką na szatyna, prowadząc go w zaułek obok karczmy. Przejście było dość ciasne, dorosły mężczyzna po rozłożeniu rąk dotykał dłońmi ścian po obu stronach, na dodatek było ono zastawione pustymi skrzynkami i workami z niezidentyfikowaną zawartością. Gdzieś w głębi znajdowało się wejście na zaplecze karczmy i jeszcze jedne drzwi, te jednak były zamknięte na głucho, zabezpieczone solidną zasuwą i kłódką wielkości dłoni.
        - Najwięcej strażników, największe zamieszanie i najwięcej ciemnych kątów będzie we wschodniej części portu - wyjaśnił szermierz, przeciskając się między skrzyniami. - Bez problemu znajdziemy tam to, czego szukamy. Nie powinniśmy się jednak pokazywać razem, nie wyglądamy… wiarygodnie. Wyjdę pierwszy, a w razie czego spotkamy się ponownie tutaj. Nie właź z łupami do karczmy, właściciel co prawda przymknął oko za pierwszym razem, ale za drugim może już być różnie. Pasuje, czy masz lepsze pomysły?
        Szermierz zatrzymał się u drugiego wylotu uliczki, dając szatynowi szansę na wypowiedzenie swoich obiekcji.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian nie skomentował zachowania szermierza, tego jak szybko się w sobie zebrał i przygotował do drogi oraz prowokującego wręcz spojrzenia. To ostatnie powodowało w szatynie jedynie pogardliwe prychnięcie. „Nie wiem co on chce tym udowodnić, że się mnie nie boi? W porządku, ja jego też nie. Jednak kiedyś tym swoim wychylaniem się sprowadzi na siebie kłopoty, o ile już mu się to nie zdarzyło.” Gotlandczyk zerknął na swój strój – brudny, z daleka śmierdzący winem – i przyrównał go do kosztownego stroju Jorge’a. Tak… Zdecydowanie nie pasowali do siebie chociażby pod względem finansowym czy też pozycyjnym. W sumie nie ma co się dziwić, melmaro był uchodźcem i w Alaranii nikogo nie znał. No, może poza wampirem Neerą, ale nie sądził, by kiedykolwiek jeszcze przyszło im się spotkać.
Podróż przez karczmę odbyła się bez zbędnych niuansów, najwyraźniej w drugą stronę nie spotkali się z nikim kogo mogli swoją prezentacją – a raczej jakże niecodziennym zestawieniem – zainteresować. Szermierz wydawał się doskonale znać miasto, gdyż bez większego zawahania poprowadził go na tył karczmy, gdzie nie było żywej duszy.
Setian w ciszy przeciskał się za szermierzem, aż doszli do końca trasy. Dalej były już tylko zwykłe drogi.
- Schowam swoje łupy tutaj. – Szatyn oparł się o ścianę, lustrując wzorkiem to co znajdowało się przed nimi. – Tutaj też będę na ciebie czekał, do karczmy się nie wybieram. Jeśli skończysz robotę pierwszy, byłoby miło gdybyś tutaj czekał. Nie będę dźwigał wszystkiego na raz, a przynosił pojedynczo. Pamiętaj, działamy w ukryciu, a każda kropla krwi jest na wagę alarmu i demaskacji, dlatego radzę ci nie posługiwać się szablą. Najlepiej skręcić komuś kark, jest to najcichsza metoda zabijania. Mam nadzieję, że wiesz jak to się robi. Zresztą, pozwól, spokojnie, nic ci nie zrobię.
Mężczyzna stanął naprzeciwko szermierza i położył dłonie na jego twarzy, chwytając poszczególne miejsca delikatnie. – Chwytasz w ten sposób, lub odwrotnie, jeśli zamierzasz zrobić to w drugą stronę, po czym jednocześnie wykonujesz szybki ruch dłońmi. Rozumiesz? Jeśli się nie uda, jak najszybciej uderzaj w krtań. W ostateczności możesz spróbować też kogoś udusić, ale to przy wygięciu ciała strażnika w łuk do zewnątrz, usztywnienie swym zgięciem w łokciu, a drugą dłonią mocne zatkanie ust, by nie zdołał nic krzyknąć. Jeśli dobrze to zrobisz, to nawet ugryźć nie da rady, jedynie może polizać. Oczywiście mam nadzieję, że doskonale masz opanowane to wszystko co powiedziałem, a ja zrobiłem to na próżno, gdyż wtedy będzie znacznie łatwiej. Posługujemy się broniami nabytymi, jednak my sami jesteśmy z nich wszystkich najdoskonalszymi. Dobra, możesz już iść, wyjdę minutę po tobie.
Szatyn zmierzył kolejny raz uważnym wzrokiem szermierza. Nie był pewien, czy ten da sobie radę. On sam zamierzał kierować się podejściem – jedna zdobyta zbroja, jeden trup. Nie było czasu na pozbawianie przytomności, gdyż mogłoby to się źle skończyć, a w obecnej sytuacji najważniejszy jest czas i precyzja.
- Postaraj się przemóc i może nie tyle przelać trochę krwi, co pozbawić żyć. Nie potrzebujemy nieprzytomnych strażników, którzy kiedyś się obudzą. Im bardziej martwi będą, tym lepiej dla nas.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wsparł się pod boki i cierpliwie słuchał tego, co mówił mu Setian. Zgadzał się z jego słowami i z grubsza to samo miał na myśli, więc czasami zdarzało mu się potakująco kiwnąć głową. Wzdrygnął się, gdy Setian wyciagnął ręce do jego twarzy, ale cóż się dziwić, obcy mężczyzna, który już wcześniej pokazał, jak zabójczy potrafi być bez sięgania po broń, właśnie miał na nim pokazać “na sucho” jak się łamie kark. Mimo to Carax opanował się błyskawicznie i pozwolił zademonstrować ruch na sobie, unikał jednak patrzenia w oczy szatyna, aby przypadkiem go do niczego nie sprowokować - lepiej nie wiedzieć, co w tym momencie kryło się na dnie oczu szermierza i co też kłębiło się w jego czaszce.
        ”Jeśli Setian jest skrytobójcą albo mordercą do wynajęcia, nigdy w życiu nie chcę zadzierać z ludźmi, którzy mogliby go na mnie nasłać. Ani z jego pobratymcami.” przemknęło Caraxowi przez myśl, gdy słuchał o kolejnych technikach cichego zabijania. Musiał przyznać, że robiło to na nim wrażenie. Oczywiście, nie był zwolennikiem tego typu rozwiązań, ale wiadomo, czasami tak trzeba, a wiedza Setiana w tej materii była naprawdę imponująca. Carax swego czasu miał już okazję przejść przyspieszony kurs skręcania karku (mroczne czasy młodości), ale resztę wskazówek przyjął bez cienia sprzeciwu.
        - Poradzę sobie - oświadczył, gdy Setian przekazał mu już wszystko, co miał do powiedzenia. - I nie ściągnę nam przy tym nikogo na kark. Postaram się też znaleźć coś dla Lany, ale niczego nie obiecuję. Do zobaczenia.
        Jorge na zakończenie rozmowy skinął szatynowi głową, po czym obrócił się i wyszedł na ulicę, nawet się nie rozglądając. Kawałek dalej skręcił w jedną z uliczek, znikając Setianowi z oczu.

        Carax w pierwszej kolejności zdecydował się załatwić swoje sprawy i mieć to w końcu z głowy. Nie był już tak ostrożny, jak rano i nie schodził z drogi każdej napotkanej grupie osób - był zdecydowany sięgnąć po broń i w razie czego udowodnić, że z nim się nie zadziera. O dziwo, nie musiał się do tego posuwać, po ulicach biegali głównie ludzie, a ci "swojego nie tykali". W pewnym momencie zaczepił go jakiś długouch, brudny, poobijany i z obłędem w oczach, wykrzykujący coś w swoim języku. Jorge w pierwszym odruchu zamierzał go po prostu zbyć, uznając za niegroźnego szaleńca, wtedy jednak wtrąciło się dwóch strażników, którzy przegonili elfa, częstując go kopniakiem na zachętę. Carax nie wtrącał się do ich metod i nie czekał, aby im wylewnie podziękować - poszedł dalej gdy doszedł do wniosku, że żaden z nich nie był postury jego ani Lany. Myślał, że gorzej będzie się czuł ze świadomością, że zabije kogoś z pełną premedytacją, ale nie było źle. Na razie. Może gdy "łowy" zaczną się już na poważnie i dojdzie co do czego, może wtedy się zawaha, ale nie było co gdybać.

        Jorge opuścił posiadłość swego zleceniodawcy szybkim, zamaszystym krokiem. W dłoni trzymał list, ale niestety, tylko jeden. "Głupi staruch... Taki zatroskany, tak się dopytywał, czyja to krew i czy nie jestem ranny. Brandy, fajeczkę proponował, odpoczynek przed dalszą drogą. A gdy tylko poprosiłem go o przysługę, to nagle już inna rozmowa: to nie takie proste, to nie tak, tak się nie da... Nie to nie, łaski bez." Odmowa pomocy ze strony arystokraty już na trwałe uwiązała Caraxa z Setianem i Laną. I jak na ironię sprawiła, że w końcu przypomniał sobie, kim była ta cała lady Sybille. Teraz, z nową motywacją, Jorge mógł spokojnie iść do portu, szukać pechowca, który pomoże mu wydostać się z tego przeklętego miasta.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- A więc do zobaczenia. – Skwitował jedynie Setian, odprowadzając szermierza wzrokiem. Nie znał praktycznie wcale miasta, więc występowało ryzyko, że się zgubi, wejdzie nie w tą uliczkę co trzeba, lecz był szkolony w orientacji w terenie i miał nadzieję, że sobie poradzi. Zresztą… Miał nadzieję, że nigdy więcej tutaj nie wróci, więc po opuszczeniu Turmalii mógł zapomnieć o jej powierzchniowych strukturach i zabudowaniach. Odczekał jeszcze chwilę, po czym również wyszedł z ukrycia, jednak podążając w drugą stronę, kierując się powoli narastającym zapachem ryb i morza.
Ile tych zbroi zdobyć?” Zastanowił się, przemykając jedną z uliczek w prawdopodobnie dobrym kierunku. „Trzy? Nie, wezmę cztery, by było w czym wybierać.
- Przeklęte darmozjady! – Dobiegł go zdenerwowany głos z naprzeciwka, w wyniku czego szatyn zwinnym ruchem schował się za róg jednego z budynków. – Kolejny raz zabrali mi pieniądze, bo niby z podejrzanego źródła pochodziły, wyobrażasz to sobie?! Cholerni żołdacy, niech lepiej polują na długouchych, a nie okradają przykładnych obywateli!
- Tom, spokojnie. – Kolejny głos dobiegł już z bliższej odległości. – Nie zwracaj na tą dwójkę uwagi, wiesz jacy oni są. Nie raz składane były na nich skargi, a ci nic sobie z tego nie robili.
Dwie rozmawiające osoby zbliżyły się coraz bardziej, aż po prostu przeszły obok niezauważonego Gotlandczyka, który ostrożnie się wychylił i przyjrzał uważniej rozmawiającym. „Zwykli wieśniacy…
- Przepraszam, rozmawiacie o strażnikach? – Melmaro wyszedł z ukrycia, odzywając się do nich.
- Kim jesteś?! – Wieśnicy zareagowali impulsywnie, wyciągając zardzewiałe miecze, kiedy jednak zorientowali się, że mają do czynienia z człowiekiem który w dodatku po prostu stoi spokojnie, odetchnęli i pochowali broń. – Oh, wybacz za naszą reakcję, ostatnie wydarzenia sprawiły, że lepiej mieć się na baczności… Tak, rozmawialiśmy o tych dwóch przeklętych pomiotach, Buanie i Barunie, pasożytach ze straży, pewnie o nich słyszałeś…
- Słyszałem. – Skłamał ze stoickim spokojem Setian. – Nie chciałem podsłuchiwać, po prostu szedłem w waszym kierunku. Zabrali wam pieniądze? Przykro mi to słyszeć, ale z jednej strony dobrze, że ich spotkaliście, gdyż mi również coś zabrali i chciałbym to odzyskać. Mogę wiedzieć gdzie oni są?
- Odzyskać? – Mężczyźni pokręcili z powątpiewaniem głowami. – Od nich nic z powrotem nie odzyskasz. Ale jeśli chcesz wiedzieć gdzie są, to wystarczy po prostu iść tą drogą którą przyszliśmy, są przy pierwszym rogu.
- W porządku, dzięki. – Setian pokiwał im jedynie głowami i ruszył wyznaczoną ścieżką. Doszedł do wskazanego miejsca szybciej niż myślał i faktycznie, na miejscu zastał dwóch opierających się o budynek mężczyzn w ubiorach strażników.
- Dzień dobry. – Odezwał się melmaro, stając przy nich i lustrując ich uważnie wzrokiem.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przez całą drogę do portu nie uspokoił swojego gniewu. Raz, że przy jego temperamencie nie było to wcale takie proste, a dwa, nie była to tylko kwestia przeprowadzonej niedawno rozmowy z tchórzliwym arystokratą, złość wzbierała w nim już od poprzedniego dnia. No i może też po prostu nie chciał się uspokoić. Właśnie szedł zabić kogoś z premedytacją, dlaczego miałby to robić na spokojnie? Emocje w tym momencie były dobrym sojusznikiem, zwłaszcza te negatywne.
        Pierwsza okazja do działania nadarzyła się jeszcze nim szermierz dotarł do portu. Zwyczajny patrol, dwóch strażników, z których jeden czyta, drugi pisze, wyszedł z jakiejś uliczki kawałek przed szermierzem i zaczął iść w tym samym kierunku, co on. Carax nie zwolnił ani nie przyspieszył, aby nie wyglądać podejrzanie, szedł jednak na tyle blisko, aby móc dokładnie przyjrzeć się strażnikom. Na pierwszy rzut oka zdawało mu się, że jeden z nich jest dość niski, może wzrostu Lany a może trochę wyższy, drugi zaś wyglądał zupełnie przeciętnie i teoretycznie nie był przydatny, ale cóż, Jorge nie mógł robić wyjątków… Teraz tylko gdzie w okolicy jest miejsce, gdzie można by wszystko załatwić bez świadków? Owszem, Carax dość dobrze znał Turmalię, ale nie było to jego rodzinne miasto, by pamiętał każdą dziurę. Niemniej wąska, ciemna brama zawsze gdzieś się znajdzie.
        Nim Jorge przystąpił do działania, schował za ciasno zapięty mankiet koszuli pismo, które niedawno dostał, przesunął też pas z szablą, aby jej rękojeść ukryć pod peleryną. Nie zamierzał sięgać po broń, chociaż czuł się z tym dość nieswojo - gdy przychodziło do walki, szabla zawsze była dla niego jak przedłużenie ręki, ciężko zwalczyć takie przyzwyczajenia. Ale czego się nie robi dla wyższego dobra…
        - Ej! - zwrócił na siebie uwagę strażników, gdy był już wystarczająco blisko nich. Obaj obrócili się jak oparzeni, widać służba tego dnia była wyjątkowo nerwowa, jednak widząc pojedynczą osobę dość szybko się uspokoili.
        - O co… - zaczął pytanie niższy ze strażników, jednak nie dane było mu skończyć.
        - Chodźcie szybko - przerwał mu Carax, podchodząc bliżej i ciągnąc go za ramię. Od razu doszedł do wniosku, że ma do czynienia z jakimś mieszańcem i że gość jest faktycznie trochę wyższy od Lany, ale różnica nie jest zaś taka dramatyczna. - Musicie coś z tym zrobić, szybko.
        Jorge starał się wyglądać na zdenerwowanego, jakby był świadkiem jakiegoś bulwersującego wydarzenia. Nie musiał się przy tym specjalnie starać - jego głos był chropawy i drżał, a twarz była naturalnie blada, wystarczyło więc unikać stania w bezruchu i nie odpowiadać na pytania. Strażnicy niechętnie, ale poszli za nim, Carax zaś bez wahania wprowadził ich w bramę, którą sobie wcześniej wypatrzył, ciemną i wąską, prowadzącą na jakiś wewnętrzny dziedziniec między budynkami. Oglądał się co chwilę przez ramię, aby cały czas mieć na oku strażników i jednocześnie otoczenie za nimi. Strażnicy nie byli przygotowani na to, że szermierz, obracając się po raz kolejny, nie ograniczy się tylko do pośpiesznego zerknięcia na nich, a wyprowadzi przy tym cios, w który włoży całą szybkość i siłę, jaką dysponował, dodając do siły ramienia jeszcze impet skręconego gwałtownie ciała. Carax rąbnął pięścią wyższego ze strażników, aby chociaż na moment go zamroczyło i nie zdążył podnieść alarmu. Po ciosie od razu dopadł do mieszańca, ten miał akurat ręce zajęte mocowaniem się z mieczem, który nie do końca płynnie chciał wyjść z pochwy. To wystarczyło. Jorge złapał go za twarz tak, jak wcześniej pokazał Setian i szarpnął, nim strażnik zdążył unieść ręce. Chrupnęło, ciało opadło bezwładnie na ziemię. Carax może by i go przytrzymał, aby nie było takiego łomotu, ale nie miał na to czasu. W podobny sposób wykończył drugiego strażnika, który jeszcze chyba nie do końca odzyskał świadomość.
        Jorge stał przez moment bez ruchu, patrząc na dwa leżące pod jego nogami ciała. Wzdrygnął się z obrzydzeniem, klnąc przy tym i otrzepując ręce, jakby dotknął czegoś obrzydliwego. Trochę tak się czuł. Nie przeszkadzało mu to, że zabił, ale dźwięk łamanego karku był… gorzej niż ohydny. Przezwyciężywszy wstręt, szermierz schylił się i zaciągnął jedno z ciał głębiej, w podwórze, gdzie mógł schować zwłoki między naprędce zbudowanymi komórkami. To samo zrobił z drugimi zwłokami i gdy już ukrył się przed ciekawskimi spojrzeniami, zabrał się za zdejmowanie zbroi z martwych strażników. "Ciekawe, jak sobie radzi Setian?"
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Strażnicy drgnęli jeszcze bardziej nerwowo niż wcześniej dwójka wieśniaków, wyciągając od razu miecze i niemalże atakując nieuzbrojonego szatyna.
- Ej, ej, spokojnie! – Gotlandczyk uniósł ręce do góry, sygnalizując brak złych zamiarów i zatoczył się przy tym lekko. Swojemu głosowi nadawał innej barwy i mniej wyraźnego brzmienia, pamiętając w końcu o tym, że jest pokryty winem i najlepiej będzie za pijaczynę uchodzić. – Nie żugam kłopodów.
- Spokojnie, to tylko jakiś żul. – Barczysty, wysoki strażnik stojąc z lewej strony wojownika odetchnął, chowając broń i nakazując to samo drugiemu człowiekowi. – Ale żeś nas wystraszył człowieku, myślałem, że to może jeden z tych brudnych długouchych.
- Czego chcesz, skończyły ci się fundusze na chlanie? – Odezwał się drugi z ludzi, znacznie niższy i szczuplejszy. Ze sposobu w jaki to powiedział można było łatwo odgadnąć, że był niezadowolony, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że taka osoba nie może mieć przy sobie wartościowych rzeczy, które mogły dostać nowego właściciela.
Czyżby to był ten cały… W sumie to ich imiona są bardzo podobne, mniejsza z tym. Najpierw trzeba się zająć tym większym, bo poza bardziej imponującymi warunkami fizycznymi, wydaje się mocniej skupiony i wyćwiczony. Ten mniejszy najprawdopodobniej jest strażnikiem tylko po to, by używać pozycji i okradać innych. Żałosne…
- Tag, ni ma, a pic mi się chce, koledzy rozumieją, prawda? – Melmaro zatoczył się, przybliżając krok w kierunku strażników. – Służyłem w wojsku, walczyłem w wielkiej wojnie, dla miasta, i nie mam teraz za co pić, bo wszystko oddałem państwu, rozumiecie, co? To było w… Wczoraj, tak, wczoraj.
- Co on pieprzy? – Wyższy strażnik wybuchnął barczystym śmiechem, któremu wtórował drugi żołdak. – Panie, jaka wojna, jesteś pewien, że nie uderzyłeś się gdzieś w głowę po prostu i w wyniku tego przeniosłeś do innej rzeczywistości?
Strażnicy zaśmiali się jeszcze głośniej, jednak to już nie spodobało się wojownikowi. Owszem, uśpił ich czujność, jednak tak głośny śmiech może zwabić innych strażników lub po prostu ciekawe osoby.
- Dacie trochę pieniondzy, dży nie… o… - Melmaro zaplątały się nogi i poleciał wprost na niższego strażnika, który krzyknął z obrzydzeniem, kiedy dotknął śmierdzącego stroju Setiana.
- Do cholery, spadaj włóczęgo!
- Zła odpowiedź. – Mruknął szatyn, tym razem już normalnie, po czym z całej siły uderzył głową mniejszego strażnika o ścianę, rozkwaszając ją na miejscu. Zanim większy osobnik zdążył zareagować, dostał mocnego kopniaka w krocze, co spowodowało, że się prawie że ukłonił, co wykorzystał wojownik, chwytając jego głowę pod swoją pachę i gwałtownym ruchem skręcając mu kark. Cóż… Jest na to wiele sposobów, a szermierzowi do wiadomości potrzebne były jedynie najpowszechniejsze…
- Niech to szlag. – Mruknął Gotlandczyk, patrząc na rozległą plamę krwi na ścianie. Nie koniecznie chodziło mu o to rozwiązanie, ale może ktoś nie zauważy. Może… - Było posłuchać siebie, ale cóż, nie zawsze wszystko układa się tak jak chcemy.
Oby Jorge’owi udało się bez żadnych zbędnych ewenementów.” Setian rozejrzał się i zauważył, że obok znajdują się odrzwia do jakiegoś budynku wyglądającego na niezamieszkały. Chwycił pod barki większego z mężczyzn i zaczął go ciągnąć w kierunku wejścia. „Ciężki.” Drzwi okazały się zamknięte, ale wystarczyły dwa mocne kopnięcia, by je otworzyć. W środku rzeczywiście nie było nikogo i niczego poza kurzem i jakimiś pojedynczymi pudłami, czyli miejscem idealnym na schowanie dwóch martwych ciał strażników.
Wojownik szybko przywlókł i drugie ciało, po czym z obu zdjął zbroje. Jedną odłożył, a drugą na siebie przywdział, by było mniej podejrzanie. Przynajmniej spróbował, gdyż barczysty mężczyzna okazał się większych gabarytów niż Setian. Prawdopodobnie i na szermierza będzie za duża, o elfie już nie mówiąc, lecz wziąć można, może się przyda.
Opuszczając dziwny budynek zamknął za sobą uważnie drzwi i rozejrzał się uważnie, by nie zapomnieć tego miejsca. Zbroję koniec końców wziął w dłonie, co zmusiło go do bycia jeszcze ostrożniejszym i wybierania ciasnych, nieprzechodzonych uliczek.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości