FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Czy skoro nie jestem już potrzebna to znaczy że mogę sobie iść? - Spytała Acila. Kotołaczka uznała że przyszedł czas na ucieczkę. Zbóje Wrózbity okazali się tak samo zaskoczeni nieobecnością Abrisa jak ona sama, a to oznaczało że nie znajdzie tu informacji o swoim ukochanym, a tym bardziej nie znajdzie jego samego. Zamiast tego na przyjęciu u przemytnika pojawił się jasnowłosy grabarz z miną sugerującą że właśnie rozgryzł wszystkie sekrety swojej podopiecznej i przyszedł tu wyrazić swoją dezaprobatę . Jego obecność wprawiła dziewczynę w niemałe zakłopotanie którego nie potrafiła ukryć. Przez chwilę Acila zastanawiała się nawet czy nie poprosić mężczyzny o pomoc w odnalezieniu Abrisa, ale ostatecznie postanowiła że to jej problem i jest w stanie poradzić sobie z nim sama.
- Podoba ci się? - Wróżbita odezwał się do Adriena ignorując pytanie kotołaczki - Jak na krytyka sztuki strasznie oszczędny jesteś w słowach. Niestety tematem naszej dzisiejszej wystawy miała być "nadzieja" a nie "wszystko i nic" a zatem kwalifikuję twój obraz jako ...
- Chwila - Przerwała przemytnikowi Acila. Jeśli czegokolwiek nauczyła się od madame Sisko to arogancji, kłamstwa, podstępnych intryg, i innych obrzydliwych cech którymi usiłowała się teraz ratować - To dzieło wcale nie zostało namalowane na waszą paskudną galerię. Niosłam je do oceny mistrzowi Abrisowi gdy twoje łotry siłą zawlekły mnie tutaj. Gdybym chciała narysować nadzieję wasze szczęki odbijałyby się teraz od posadzki.
- Tuf, jesli ta mała jeszcze raz odezwie się nie pytana, zaciągnij ją do mojej sypialni i naucz dobrych manier. - Rozkazał wróżbita. - W takim razie masz godzinę na przygotowanie nowego obrazu. Dajcie jej płótno i farby.
- Nie mogę zrobić tego tutaj gdzie każdy może poznać moje sekretne techniki - Dalej usiłowała protestować Acila, gdy szarpnięcie za włosy i brutalne pociągnięcie w stronę komnat przerwało jej wywód. Osiłek Tuf bardzo skrupulatnie zastosował się do poleceń swego pana, czym od razu uświadomił Acili że czasem warto jest słuchać co się do niej mówi. Ciągnął właśnie opierającą się kotołaczke do sypialni gdy Wróżbita zatrzymał go gestem dłoni jakby nagle sobie coś przypomniał.
- Zaczekaj Tuf. Jeśli ty to zrobisz, nasza artystka przez tydzień nie będzie mogła ruszyć żadną z kończyn. A ja naprawdę chciałbym zobaczyć ten obraz. - Wróżbita przez chwilę rozglądał sie po sali w poszukiwaniu właściwego oprawcy dla niesfornej kotołaczki. Ostatecznie jego wzrok zatrzymał się na Dorianie. Chłopak wglądał na tyle niewinnie by móc nadawać sie do tej roli. Ty to zrób. - Rozkazał. - Ale najpierw dajcie jej narysować. Jeśli obraz mi się nie spodoba wtedy oddamy ja w ręce Tufa.
Sługus Wróżbity wepchnął kotołączkę do komnaty samemu również do niej wchodząc. Wprawdzie jego pan chwilowo pozbawił go przyjemności ale nie zakazał też by Tuf osobiście dopilnował czy Dorian wykona swoje zadanie.
Acila od razu rozejrzała sie po nowym pomieszczeniu. Teraz przynajmniej znalazła sie w otoczeniu tylko dwójki mężczyzn i mogła liczyć na ucieczkę przez okna i zadaszenie rezydencji Wróżbity. Sypialnie przemytnika stanowił olbrzymi pokój z wielkim łóżkiem pokrytym zwierzęcymi skórami wokół którego rozmieszczono liczne dzieła sztuki. Rzeźby, portrety, wyroby rzemieślnicze czy tkackie oraz broń. W pomieszczeniu można było znaleźć różnoraki arsenał. Od włóczni przez kuszę, topory i małe sztylety.
Kotołaczka wzięła płótno które zawczasu jej dostarczono i trzymając je pod pachą nerwowo przemierzała cały pokój. Wreszcie zdecydowała sie wybrać małe noże i przy ich pomocy umocować papier do ściany.
- Nie zamierzam rysować na podłodze. - Wytłumaczyła widząc podejrzane spojrzenie Tufa.
- Masz szczęście że to nie będę ja, mała suko. - Zaśmiał się głośno mężczyzna - W zeszłym tygodniu całkiem nieźle bawiłem się z twoim braciszkiem. Ten cały Abris jęczał, stękał, błagał o litość i płakał jak mała dziwka. Szczerze mówiąc liczyłem że dzisiaj przyjdzie i znów będziemy mieli okazję się zabawić. - Rechotał rozbawiony Tuf.
Acila usiłowała nie dać poznać po sobie jak bardzo wstrząsnęły nią słowa człowieka. Z wrażenia nie potrafiła utrzymać płótna. Upuściła też połowę z noży którymi zamierzała przybić papier do ściany.
- Mógłbyś mi go przytrzymać? - Drżącym głosem poprosiła mężczyznę.
- Pewnie, mogę też przytrzymać ci ty... - Tuf nie zdążył skończyć gdyż gdy tylko schylił się po leżący na ziemi papier, kotołaczka wbiła mu nóż prosto w oko. Po chwili kolejny wylądował w drugim oczodole zbója. Mężczyzna nawet nie zdążył krzyknąć. Ogarnięta wściekłością Acila cięła go teraz po twarzy jak popadło. Nie obchodziło jej wcale ze za chwilę drugi mężczyzn wezwie straże, że zostanie złapana i czeka ją śmierć w ciężkich torturach. W tej chwili dla kotołaczki liczyło się tylko to by pomścić cierpienia swojego ukochanego. Nie zamierzała przestać pastwić się nad twarzą Tufa nawet gdy ta przypominała juz tylko bezkształtną masę.
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

Życie Heliosa płynęło nad wyraz spokojnie i bez większych kłopotów. Budził się po jakimś drzewem, cały dzień spędzał na rozmowach z ptakami albo znajdowaniu nowych gatunków roślin. Przed zmierzchem obmywał się w rzece a później szukał miejsca, gdzie spędziłby kolejną noc. I tak dzień w dzień, rutyna goni rutynę, lecz Heliosowi zbytnio to nie przeszkadzało. Zdążył się przyzwyczaić do takiego życia.
Lecz jego spokojne życie zachwiało się owego dnia, kiedy to odwiedził go jeden ze szczurzych braci.
Helios siedział wtedy w swoich niezmiennych, podziurawionych i pobrudzonych szatach na skraju rzeki i próbował rozmowy z wodnymi stworzeniami, lecz jak zawsze mu się to nie udawało. Kiedy już miał wstawać, pod jego szaty wkradł się mały szczur i swoimi łapkami zaczął szybko biegnąć po ciele Heliosa, aż dotarł do samego ucha. Zaczął szeptać druidowi rzeczy, które zastanowiły go nieco.
Podobno jeden ze szczurzych braci, mieszkający w mieście został brutalnie zrzucony z dużej wysokości na człowieka. Biedaczyna złamał przy tym wszystkie nogi. Dowiedział się również o jakiś trupach i krwi, lecz według Heliosa mogła to być już wybujała historia szczura.
Tak czy siak Helius zamierzał zbadać tę sprawę, przecież jeśli ci szaleni ludzie z miasta, cięgle będą się tak zachowywać może ucierpieć wiele niewinnych istot.

I tak Helius prowadzony przez parę szczurów znalazł się przed nieznanymi drzwiami, nieznanego domu w nieznanym mieście. Ukłonił się szczurkom i wziął głęboki oddech No to co, trzeba zobaczyć co się tam dzieje w środku. Położył dłoń na klamce i delikatnie otworzył drzwi. No ale niestety to "delikatnie" wcale mu nie wyszło, gdyż biedne, drewniane drzwi z głośnym hukiem uderzyły w ścianę i odbiły się rykoszetem w stronę druida. Lecz zręczny, chodź nieco zszokowany, mężczyzna zatrzymał je ręką.
Ujrzał wielu ludzi, nie ludzi i sam nie widział co jeszcze, lecz jednego był pewien. Takiego drugiego jak on sam to jeszcze nigdy nie widzieli. Brudna, poszarpana szata. Ciemnozielone, posklejane włosy z drewnianymi dodatkami. Poniszczone sandały i do tego kostur niezbyt ciekawy. Jedynie klejnot u szczytu kostura można było uznać za ładny. A oni. Oni piękni, eleganccy, we wszystkich rzeczach inni od biednego druida. Helius niepewnie wszedł do środka z nietęgą miną i dyskretnie zaczął przyglądać się tu i ówdzie. Tu jakieś malunki naścienne, tu jakieś wywijasy, zawijasy i inne różności, które widział pierwszy raz.
Idąc powoli, wciąż tak zapatrzony nie zauważył jednego z tych pięknych ludzi i niechcący wleciał na niego. Był to chłopak, młody i elegancki z długimi, białymi włosami opadającymi mu na ramiona. Odziany w białą tuniką, która po spotkaniu z Heliusem nieco się pobrudziła. Gdy doszło do tego smutnego incydentu Helius skierował słowa do poszkodowanego:
-O Matko Ziemio, wybacz nie zauważyłem cię. Nie złamałem ci niczego? O biedronka, twoja szata...-
Po czym próbował jakoś zatrzeć ten okropny brud na nieskazitelnie czystej tunice.
Czuł jak robi mu się gorąco, ale był już w większych opałach.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Myślałem o czymś na kształt kolców. - Stwierdził Grzmot pochylając się nad planami swojej warowni.
- Kolce? Bzdura. To od razu wybuduj napastnikom schody na twoje wały. Większość atakujących wykorzysta owe kolce właśnie w tym celu. - Odpowiedziała Feyla. Kowalka była juz trochę zmęczona wielogodzinnym omawianiem spraw związanych z obronnością twierdzy przemytnika. Już dawno wyszło im że praktycznie cała warownia Grzmota nadaje się do wyburzenia i postawienia na nowo. - Poza tym powtarzam że przy oblężeniu najważniejsze jest nie grubość czy wysokość murów, a możliwość dostarczenia obrońcom środków do życia. Nawet najmocniejsze wały nie chronią przed głodem i chorobami. Przede wszystkim nie może tu być studni. Rzeka powinna przepływać przez twierdzę. Stojąca woda jest stęchła, łatwo ją zatruć i sprawić by stała się niezdatna do picia. Natomiast gdyby puścić tędy nurt rzeki, miałbyś nie tylko świeżą wodę ale i możliwość transportu żywności, broni a nawet wojska. Druga rzecz południowe baszty trzeba zmodyfikować. Przy tych co masz twoim ludziom cały czas słońce świeci w oczy więc wystawianie tam straży mija się z celem.
- Dobrze! Przekonałaś mnie! Zbuduj mi to wszystko - Z entuzjazmem oznajmił przemytnik.
- Co? Ja? To niemożliwe. Mając poprawione plany wynajmiesz dowolnego architekta. Trudno by coś teraz spieprzył. Ja natomiast pracuję obecnie przy innym projekcie. Zresztą chodzi o pewien rodzaj broni która mogłaby ci się przydać. Jestem w Garle gdyż podobno tylko tu można nabyć niezbędne dla mojej pracy minerały. - Feyli wreszcie udało się nakierował rozmowę z Grzmotem na interesujący ją wątek.
- Co takiego potrzebujesz?
- Mam tu listę. - Kowalka pokazała mężczyźnie spis minerałów które kilka dni temu nakazał jej kupić Nurdin. - Wiem że to niełatwe do zdobycia.
- Dałbym radę. Już wcześniej sprowadzaliśmy coś takiego. - Potwierdził Grzmot. Feyla z trudem maskowała swoje emocje. Nareszcie udało jej się trafić na właściwy ślad. - Pozostaje tylko kwestia ceny.
- Nie wierzę. Naprawdę jesteś w stanie zorganizować to wszystko? - Dopytywała się kowalka.
- Zorganizuję ci spotkanie z moim ekspertem od kamieni. Niestety chwilowo jest on nieobecny ale mam nadzieję ze nie sprawi ci problemów jeśli przez dzień zatrzymam cię u siebie w gościnie?
- Oczywiście. Nikt tu na mnie nie czeka. - Feyla pomyślała o grabarzu.
- Rozumiem. - Potwierdził Grzmot uśmiechając się przy tym podejrzliwie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Milczenie jest złotem, Wróżbito... -odpowiedział Adrien powoli cofając się w cień. Granie pierwszych skrzypiec pozostawiał Acili, skoro tak jej zależało na rozgłosie to go dostanie. Crevan nie pomógł dziewczynie nawet wtedy gdy wleczono ją do komnaty, choć jego lodowa pustynia zwana sercem prawie pękła z bólu. Obiecał ją chronić... Ale zemsta za ukochanego Anisto była cenniejsza niż wszystko co posiadał, nie liczyły się nawet więzi, które tu nawiązał. Przecież to dla niego chciał zdobyć się na tak szalony plan jak podbicie niebios... I uda mu się to za wszelką cenę. Żył w nienawiści i w nienawiści umrze, tego był pewien.
Widział spojrzenia ludzi skupione wokół swojej osoby i widział też strach w niektórych oczach. Przecież miał nigdy nie wrócić... Ludzie bali się tego, co ich spotka z jego strony, bali się, że Anioł Śmierci wróci i zemści się na nich za wszystko... Ale Upadły miał to w głębokim poważaniu. Byli tylko marnymi pionkami na jego szachownicy. Nie zamierzał babrać się w brudnej polityce Garle. W każdym razie... nie bezpośrednio...
Krzyk. Świdrujący i piekący w uszy krzyk. Kogo? Tego białowłosy nie wiedział. Zdawało mu się, że był to głos Tufa, ale przysiądz nie mógł. Kilku mężczyzn natychmiast wpadło do komnaty podnosząc jeszcze większy lament, kilka kobiet zemdlało... norma. Adrien zupełnie nie wzruszenie dopił wino z kieliszka walcząc ze śmiechem. -W życiu bym sssię nie ssspodziewał, że będzie tutaj tak wesssoło... zachichotał zwracając się do nie pasującego tu mężczyzny o ciemne zielonych, splątanych włosach. -Aż miło popatrzeć... W przeciwieństwie do reszty on doskonale się bawił patrząc na ich smutek i wściekłość.
-Wyrzucił kielich z resztką wina do kominka i poszedł zobaczyć co się tam dzieje. Po drodze nie śpiesząc się wziął z wazonu czerwoną różę i powąchał ją z satysfakcją czując znajomy zapach, który tak kochał. Grabarz naprawdę zdawał się przypominać lalkę z porcelany...
To co zobaczył w środku... Miał oczy okrągłe jak spodeczki od filiżanek na dworach i cieszył się, że z za grzywki tego nie widać. -Ah... te zamordowane zwłoki wyglądają cudownie! -Cieszył się zupełnie tak, jakby ktoś mu oświadczył, że wszystkie Anioły nie żyją. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę co powiedział widząc krytyczne spojrzenia innych. -Wybaczcie. Zboczenie zawodowe...zachichotał cicho i strzelił kostkami w lewej dłoni. Widok zmasakrowanego ciała nie ruszał go ani odrobinę, widział gorsze rzeczy. Dla niego normą były lekko nadgniłe ciała nieboszczyków, larwy wychodzące z nosa czy też glisty na oczach. Był w końcu grabarzem...
-Ta dziwka go zabiła! Crevan, kurwa, zrób coś z tym!
-Nie krzycz na mnie bo sssię zamknę w sssobie. -odpowiedział Adrien bezczelnie a Wróżbita wykonał taki ruch jakby chciał go uderzyć, ale się rozmyślił.
-Zabij ją...
- Nie rozkazuj mi. Po drugie nie mogę.
- Niby czemu?!
-Bo dzisiaj jest Sssandria, a Sssandria to dzień odpoczynku. -wyjaśnił grabarz takim głosem jakby tłumaczył dziecku, że dwa i dwa to cztery. Uwielbiał to robić...
Wróżbita nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, zwyczajnie bał się Crevana.
-To co mam zrobić?
-Zamknij ją w lochu. Później sssię nią zajmę... Teraz masz gości, zajmij sssię nimi... -Posłał mu szeroki uśmiech i Wróżbita ze szczękościskiem nakazał wrócić reszcie na salę. -Nie martw się, Vissserisss... Mam to na co czekałeś od lat, nie upokorzam cię bez powodu... - jako jedyny ośmielał się odzywać do Wróżbity po imieniu. Zachichotał złośliwie i wyprzedził go wchodząc na salę.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Zupełnie nagle, spokojnie oglądający obrazy Dorian, został potrącony przez zielonowłosego mężczyznę, którego oblicze skojarzyło mu się od razu z drzewem rosnącym na bagnach, które było śliskie i porastał je mech, a zielone glony, czy inne rośliny zwisały z jego gałęzi zgodnie z prawem grawitacji. Na szczęście jemu udało się zachować równowagę, choć jasna tunika, dotąd nieskazitelnie biała, była teraz brudna. Poczuł lekką irytację z tego powodu, ale o dziwo nie skierowaną do mężczyzny który te plamy uczynił, a do samego brudu, który miał czelność przenieść się na jego śnieżnobiały strój. Na ustach chłopaka wykwitł jakby wymuszony uśmiech, choć nadal wyglądał przy tym bardzo uroczo.
- Nie... Nic się nie stało, panie. Ubrania mają to do siebie, że można je wyprać. - Odparł łagodnym głosem, dodając w myślach: - "W przeciwieństwie do ludzi..."

Ich rozmowę przerwał Wróżbita, który nakazał Dorianowi ukarać tą dziewczynę, którą wcześniej wziął za artystkę. Więc jak to było? Czy po prostu w tym mieście tak bardzo źle traktowało się wartościowych ludzi? Nie mógł się jednak sprzeciwić władcy, przynajmniej tak go uczono. Był w końcu żołnierzem.
Całkowicie spięty, udał się za Tufem, uprzednio przepraszając swojego rozmówcę lekkim, grzecznym ukłonem. Odmaszerował w kierunku drzwi, które zamknęły się za nimi z hukiem. Pomyślał, że chciałby jak najszybciej się stąd wydostać. Nie zamierzał skrzywdzić tej dziewczyny. Z bliska dostrzegł jej kocie uszy i pomyślał, że wygląda bardzo uroczo. Nie chciał jej dotykać.
Ciągle stał pod ścianą, zastanawiając się gorączkowo jak wywinąć się z tej sytuacji, ale kiedy usłyszał słowa Tufa o bracie dziewczyny...
Aż zacisnął pięść ze złości. Nie zrobił nic, kiedy krew mężczyzny trysnęła mu na ubranie. Nie próbował jej powstrzymywać. Tylko stał pod ścianą i patrzył na to co robiła. Nie wiedzieć czemu, sprawiło mu to ogromną przyjemność i satysfakcję. Tego typu ludzie nie powinni chodzić po ziemi.
Chociaż jako żołnierz... Powinien ją powstrzymać.

Aż podskoczył, kiedy drzwi otwarły się z łoskotem, a do środka wpadli goście wystawy. Ktoś zemdlał, ktoś wzywał pomocy. Młodzieniec posłał obojętne, nieco chłodne spojrzenie w stronę kotołaczki trzymającej wciąż w dłoni sztylet, ale nic nie powiedział.
Wtedy do pomieszczenia wszedł białowłosy, chyba starszawy mężczyzna. Jego widok wywołał w Dorianie dreszcze. Może dlatego, że nie widział dokładnie jego twarzy? Jego oczu... Nie wiadomo było na co aktualnie patrzył. Poza tym jego słowa i sposób w jaki je wypowiadał przeraziłyby chyba każdego nieprzyzwyczajonego do jego obecności. Jak można z taką łatwością mówić o śmierci?
Dorian odruchowo dotknął dłonią szkarłatnych plam na białej tunice. Czuł się brudny. Co za paradoks... Nie czuł tego stanu obrzydzenia, kiedy ubrudził go zielonowłosy mężczyzna. A kiedy spoczęła na nim krew człowieka, którym gardził, poczuł narastające mdłości. Miał ochotę rozebrać się do naga na samym środku wystawy. Odwrócił się na pięcie i wyszedł na salę, potrącając kilkoro ludzi po drodze. Był pewny, że jeśli tego nie zrobi, może się to źle dla niego skończyć.

- Ty! Dlaczego niczego nie zrobiłeś?! - krzyknęła jakaś kobieta zza jego pleców, chociaż chłopak nawet się do niej nie odwrócił. Czuł się w tym momencie bardzo dziwnie: Jednocześnie obrzydzony, pełen satysfakcji i poczucia sprawiedliwości.
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

W tym całym amoku, który zapanował, Helius również wydawał się na zagubionego. W jednej chwili wszyscy zapatrzeni, poważni i dystyngowani a teraz nastało dziwne poruszenie. Jedyne co zauważył, to tego samego, bladego mężczyznę, którego ubrudził parę minut temu. Później poszedł do jakiegoś pokoju zostawiając druida samego. Białowłosy pośpiesznie wychodził z sali, taranując po drodze ludzi.
Helius nie zamierzał za nim biegnąć, ani też błagać o wyjaśnienie całego zamieszania. Zostawił go, stojąc po środku tłumu.
"To żeś się wpakował w kabałę, głupi druidzie", pomyślał z lekkim uśmiechem na twarzy. Pokiwał głową w lewo i w prawo na znak beznadziejności swojej sytuacji. Koło niego przechodzili ludzie, więc zagadnął delikatnie jedną z kobiet:
-Przepraszam, o co tu w ogóle chodzi? Co to za poruszenie?
Kobieta spojrzała na niego, a jej twarz wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować na szaty druida. Na nic się zdał serdeczny uśmiech Heliusa, gdyż owa kobieta z cichym "Fuuu..." odeszła od niego czym prędzej.
Prawie wszyscy zareagowali tak samo na zaczepkę Heliusa, dodając niekiedy bolesne komentarze. Helius puszczał to mimo uszu, bo co miał zrobić? Wiedział, że różni się od tej zgrai. Przyszedł tu znaleźć biednego szczurka, a wyszła z tego wielka heca. Więc zostało mu jedno do zrobienia. Podejść do ludzi, którzy wychodzili z tego tajemniczego pokoju. Powolnym krokiem, z wciąż uśmiechniętą mordką podszedł do grupki ludzi stojących nieopodal pokoju.
-Witam. Jestem druidem i gdyby potrzeba było pomocy no to... jestem- Do tego uśmiech nr 2 i może podziała na tą grupkę ludzi.
Nie musiał czekać na odpowiedź długo, gdyż odpowiedź nadeszła rychło. Lecz słowa, które usłyszał od tych ludzi wcale nie spodobały się Heliusowi.
-Psst... Podobno jakieś trupy, mordercy i bóg wie co jeszcze. Może jeszcze żyją, ale licho wie. Uważaj na siebie dziwaku.-
Ostatni przytyk już nie doszedł do uszu Heliosa gdyż zatrwożyły go te słowa i dały do myślenia. Więc dlatego ten blady człowiek uciekał z pokoju. Czy to on jest winny tym rzeczom, o których się dowiedział?" Helius stał przed wejściem z otwartymi ustami i parującą od myślenia głową.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila jak zahipnotyzowana wpatrywała się z w strzępy mięsa będące do niedawna twarzą Tufa. Była przerażona rozmachem uczynionej zbrodni a jednocześnie zafascynowana tym iż było ją stać na taki krok. Tak bardzo skupiała się na swojej ofierze że nie miała szans zareagować gdy dopadli ją ludzie Wróżbity i brutalnie powalili na podłogę. Dla kotołaczki jedyną szansą była ucieczka, ale aby dać sobie na ku temu szansę najpierw musiała przeżyć lawinę ciosów jaka spadała na nią z każdej strony. Nie był to dla Acili pierwszy raz gdy została okrutnie pobita. Oprawcy Wróżbity okazali się jednak bardziej biegli w tej dziedzinie niż służba Sisko z którą miała do czynienia wcześniej. Na początku skupili się na głowie dziewczyny, z czasem jednak nie chcieli pozwolić by Acila straciła przytomność , więc zamiast głowy zaczęli okładać całe ciało kotołaczki.
Teraz gdy funkcja głównego oprawcy jaką sprawował Tuf pozostawała wolna, każdy z ludzi Wróżbity chciał zaprezentować przed swoim panem zdolności w tym kierunku.
- Dawać ją na środek sali. - Rozkazywał przemytnik, gdy jego opryszkowie ciągnęli ciało skatowanej Acili po podłodze - Czas pokazać wszystkim obecnym że nie robi się głupca z Wróżbity. Mówisz przyjacielu że to zły dzień na zabójstwo - Herszt zwrócił się do Adriena. - I słusznie nie zamierzam czynić tej małej takiej łaski. Nim skończymy jeszcze wielokrotnie będzie błagała o zakończenie swojego marnego żywota.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nie dał się wyprowadzić z równowagi i nie dać po sobie poznać, że się denerwuje. Acila należała do niego i nie zamierzał dać jej zginąć tutaj, gdzie w końcu wciąż miał jakąś władzę... Sam nie wiedział dlaczego tak bardzo zależy mu na kotce, która mogła go zabić w nocy gdy będzie spał. Adrien nigdy by się nie przyznał, ale w głębi serca czuł się samotny. Sam odtrącił od siebie wszystkich ludzi przybierając maskę niegroźnego psychopaty, który traktuje ludzi tylko i wyłącznie jako źródło zabawy i kpin, ale czasem, bardzo rzadko, on też potrzebował pogadać z kimś więcej niż tylko ze swoimi szczurami. A może po prostu odezwało się w nim coś na kształt instynktu rodzicielskiego? Crevan nigdy nie dorobił się potomka i bardzo mało prawdopodobne było iż kiedykolwiek dziecka się dorobi. Właściwie to było zabawne, tak pełne sprzeczności i abstrakcyji; grabarz i dziecko. Być może właśnie dlatego był nadopiekuńczy dla swoich szczurów? Może właśnie dlatego podświadomie chciał zająć się tą zupełnie nie przystosowaną do życia kotką?
-Powiedziałem, że życzę sssobie zająć sssię kotką osobiście... -Adrien usiadł w fotelu zakładając nogę na nogę i opierając łokcie na poręczach łącząc chude, kościste palce w wieżyczkę i kładąc na nich głowę uważając by nie wsadzić sobie długich czarnych paznokci do oczu.
-Kim jesteś żeby mi rozkazywać, co?! -Mężczyzna stanął naprzeciw grabarza patrząc na niego tak, jakby zaraz miał go zabić.
-In Garle Angelusss vocant mortem. -odpowiedział Adrien bezczelnie się uśmiechając. Proste zdanie w języku aniołów - " w Garle zwą mnie Aniołem śmierci" Chciał choć trochę zagrać na czasie.
-Taki jesteś hardy, dziadku? Tak ci na tej kici zależy? -śmiał się w twarz białowłosemu nie robiąc sobie nic z tego, że wszyscy na nich patrzą.
-Zabrać tę małą do lochu. A ty się uspokój, Geralcie. Crevan to nasz gość. -Grzmot uciął dyskusję jednym ruchem dłoni. Nikt nie wiedział co stało się tutaj przed laty i dlaczego zarówno Grzmot jak i Wróżbita boją się grabarza jak diabeł wody świeconej.
Kolejną zadziwiającą rzeczą było to, że po zabraniu kotki wszystko toczyło się zupełnie normalnie... Tak, jak gdyby nic się nie stało. Dla ludzi z miasta była to tylko brutalna rzeczywistość, nic więcej.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Dorian oparł się o kolumnę stojącą na środku pomieszczenia i podtrzymującą sufit. Musiał ochłonąć. A przede wszystkim musiał zrobić coś z tą przeklętą tuniką. Co powie porucznikowi, kiedy się spotkają? "Byłem na wystawie i doszło do morderstwa?" Och, już słyszał w głowie tą burę, którą od niego dostaje za to, że go nie powiadomił. Porucznik uwielbiał wtrącać się w nie swoje sprawy.

Gdy tak stał za kolumną, dosłyszał jak zielonowłosy mężczyzna jest z obrzydzeniem ignorowany przez ludzi z którymi chciał porozmawiać. Traktowali go jak powietrze, albo nawet nie. Od powietrza nie ucieka się ze wstrętem. Trochę się go Dorianowi zrobiło szkoda, ale zanim zdążył coś więcej pomyśleć, dosłyszał rozmowę władców miasta z białowłosym mężczyzną. W sali nie było już tak głośno, jak wcześniej. Nie słyszał wszystkiego. Ale biorąc pod uwagę fakt, że kłótnia dotyczyła mężczyzn rządzących tym miastem, pomyślał, że i on jest kimś ważnym. Być może nawet ważniejszym od nich... Może on wiedziałby coś na temat zdrajcy? Z drugiej strony... Trochę obawiał się do niego podejść, nawet gdyby mężczyzna nie był obecnie w trakcie rozmowy. Wychylił się zza kolumny i dostrzegł jego sylwetkę, siedzącą na fotelu. Szybko z powrotem się poprawił. Czy nie wyglądał teraz jak szpieg?
Poczuł jak ktoś mocno łapie go za ramię.

- Znalazłem cię... - mruknął jakiś wstrętny typ, szarpnięciem rozpruwając jego delikatną tunikę na ramieniu, tylko dlatego, że chłopak się mu opierał. Wiedział, że jest jednym z tych, którzy znęcali się nad kotołaczką. Wiedzieli, że był obecny w pokoju przy morderstwie i pewnie dlatego go szukali.

- Czego pan ode mnie chce?! - Dorian chciał mu się wyrwać, ale mężczyzna był zbyt silny. - Proszę mnie puścić!
Nie interesował go fakt, że zostaje prowadzony w stronę władców. Nie obchodziło go to. Jednak widok białowłosego mężczyzny z bliska sprawił, że przez chwilę wstrzymał oddech. Dlaczego on go tak przerażał? Gdyby inaczej na niego spojrzeć, był przecież bardzo piękny i kobiecy. Czy jedynym czynnikiem wywołującym strach było to, że nie mógł dostrzec jego oczu? A może to w połączeniu z czarnymi paznokciami i długimi, białymi włosami? Niemożliwe... Takie włosy miała przecież jego matka.

- To ten co był przy morderstwie Tufa. Jest na nim jego krew. Co z nim zrobić?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyli pozostawiono swobodę ruchów w poruszaniu się po rezydencji Grzmota. Zezwolono jej na to głównie dlatego by mogła przygotowywać plany modyfikacji warowni przemytnika. Oficjalnie była wolna i miała prawo korzystać z wszelkich wygód, jednak gdziekolwiek się nie pojawiała kowalka zawsze trafiała na grupy strażników których celem rzekomo było zapewnienie bezpieczeństwa jej osobie. Była wściekła. Przywykła do tego iż drwiono z niedostatków jej urody, czy szorstkiego sposobu bycia, ale ludzie Grzmota jawnie podważali jej inteligencję, a na to kowalka nie zamierzała się godzić. Postanowiła iż bez względu na okoliczność dowie się jaki jest sens marnego przedstawienia jakim raczyli ją zbóje.
Do momentu w którym spotka się z ekspertem od minerałów nie miała specjalnie nic do roboty więc nie zaszkodzi jej jeśli trochę zabawi się kosztem ochroniarzy przemytnika. Gdy tylko nastał wieczór zabrała z piwniczki Grzmota trzy butelki jego najlepszego wina i udała się w poszukiwanie jakiegoś znudzonego swoim zajęciem wartownika.
- Hej panowie, pozwólcie tu na chwilkę – Zwróciła się do dwóch mężczyzn obserwujących teren z północnej wieży. – Mam do was sprawę. Znacie może napój o nazwie bergun?
- Te szczyny? – Odpowiedział starszy z strażników. – Cuchną moczem.
- Tak wiem, moczem i zgniłymi jajami. To przez zawartość siarki. – Odpowiedziała Feyla – Ale tak się składa ze to jedyny napój który przechodzi mi przez gardło. Grzmot pozwolił mi korzystać z zasobów swojej piwniczki tyle ze nigdzie tu go nie znalazłam. A bardzo chciałabym się napić. Pomyślałam wiec że wymienię się z wami butelka za butelkę. Mam tu hmm charterle, karesti i cos jeszcze odchez czy jakoś tak.
Mężczyznom aż zaświeciły oczy na dźwięk najlepszych marek wina w mieście. Oto trafił im się naiwniak chcących dokonać niedorzecznej wymiany.
- Ale nie wolno nam opuścić posterunku – Protestował młodszy strażnik.
- Mogłabym cię zastąpić. Było nie było wkrótce zaczynam remont waszej twierdzy więc możecie mnie uważać za jedną z ludzi Grzmota. – Zaproponowała Feyla. – Obawiacie się napaści całej bandy Wróżbity?
- Nikt nie jest tak głupi by przysyłać tu całą armię. Jeśli ten cudak będzie chciał nam zaszkodzić raczej przyśle tu jednego wyszkolonego zabójcę. – Odpowiedział starszy strażnik. – Ivo leć po ten bergun. Pani nie może czekać.
- Rozumiem że to powszechnie stosowana praktyka? – Feyla od razu przekazała butelkę wina strażnikowi z którym została teraz sam na sam - Posługiwanie się płatnymi mordercami? Na miejscu herszta znałabym na pamięć twarze ich wszystkich.
- Haha Grzmot jest w tym nawet lepszy. Wynajęcie mordercy byłoby zbyt trywialne, trzeba szanować swojego rywala a najlepiej po starej znajomości podesłać Wróżbicie zabójcę i grabarza w jednej osobie. Jeśli ten Crevan jest faktycznie tak pioruńsko dobry jak powiadają, wkrótce będziemy niepodzielnie rządzić miastem. W przeciwnym razie, jak spartoli robotę, lepiej być przygotowanym na odwet.
„Cudownie” Pomyślała Feyla. Atmos oszukał ją nie tylko co do swojego imienia ale także i profesji jaką zwykł się parać, chyba że praca grabarza obejmowała tez ukrywanie ciał swoich ofiar.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila usiłowała skupić swoje myśli na czymkolwiek byle tylko zapomnieć o ogarniającym jej ciało bólu. Czuła że boli ją każdy mięsień, każdy włos, a co najmniej połowa narządów wewnętrznych jest uszkodzona. Mogła się poddać i umrzeć od razu lub spróbować walczyć licząc że jej organizm poradzi sobie z ranami jakie spowodowali ludzie Wróżbity. Ciało kotołaczki potrafiło dokonywać rzeczy niezwykłych z zmianą formy ludzkiej na zwierzęcą włącznie, zatem tych kilka złamań nie powinno stanowić wyzwania. Rzecz jasna pod warunkiem że umysł Acili pozostanie sprawny.
Dziewczyna próbowała myśleć o Abrisie. Gdyby go teraz spotkała wreszcie miałaby w sobie na tyle odwagi żeby wyjść z cienia i rozpocząć rozmowę. Wyobrażała sobie jak stoi przed ukochanym informując go iż został pomszczony, a ona nigdy więcej nie pozwoli by ktokolwiek go skrzywdził. W wizji Acili Abrys uśmiechał się do niej, dziękując za pomoc oraz obiecując iż od tej pory będą mogli być już razem.
Kolejne uderzenie, kolejny atak bólu przerwał rozmyślania kotołaczki. Znów musiała skierować swoje myśli jak najdalej od tego co działo się wokół niej. Wyobrażała sobie teraz Adriena. Ona i jej pan stali przed sobą na przeciwko warsztatu mężczyzny. Acila, człowiek, i jego pozostałe zwierzęta stanowiły teraz rodzinę. "Nauczę cię" powiedział grabarz - "Nauczę cię jak posługiwać się bronią żebyś w przyszłości sama potrafiła radzić sobie w opałach."- Dopiero teraz kotołaczka zauważyła ze oboje trzymają w ręku miecze ćwiczebne. Czyżby właśnie tego pragnęła?
Co ciekawe w nowej wizji Acili była tez Feyla. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu stanowiła ona część domostwa grabarza. "Zamiast bzdurnych lekcji mordobicia lepiej daj mi to dziewczę na naukę jak stworzyć coś pożytecznego" Krzyczała kowalka z właściwym sobie taktem.
Kolejne szarpnięcia i uderzenia docierały do Acili jak przez mgłę. Jej świadomośc nie rejestrowała już wydarzeń rozgrywających się w salach Wróżbity. Jakby to wszystko to działo się gdzieś daleko, a krzywdy wyrządzano komuś innemu. Ona sama wędrowała teraz ulicami miasta. Szpiegowała, a dwa małe szczurki pracowały wraz z nią służąc jako wsparcie. Kotołaczka, Aurum i Argentum stanowili teraz jedną drużynę, zjednoczoną w wspólnym celu.
Potworna fala bólu przywróciła umysł Acili do rzeczywistości. Czuła ze została gdzieś wrzucona a jej głowa uderzyła o ścianę.
- Zdechła - Usłyszała głos człowieka stojącego nad sobą. - Musimy zawiadomić wodza.
- Zwariowałeś? Jeśli Wróżbita dowie się iż załatwiliśmy tą małą dziwkę na śmierć, jak myślisz na kim wyładuje swój gniew? - Wściekał się ktoś inny. Acila zdecydowała się nie ruszać. Zresztą najprawdopodobniej nie stać ją było obecnie na żaden gest. Może gdyby faktycznie uznano ją za martwą ...
- To co mamy robić? - Pytał ten pierwszy.
- Tam na sali był pewien obdartus. Druid. Sprowadź go tu. Niech spróbuje uzdrowić sukę.
- A jeśli nie da rady?
- To przynajmniej będzie kogo obwinić za śmierć tej małej. Pomoc w cieczce czy skrócenie jej udręki. Cokolwiek. Ważne by wróżbita miał swoją ofiarę na której wyładuje swoją złość.
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

Pierwszą myślą druida było: Zwiewaj stąd nim będziesz miał problemy. I to właśnie zamierzał zrobić po usłyszeniu tych strasznych faktów o śmierci panującej w tym miejscu. Bicia, katowania i szarpania. Helius już sam nie wiedział co się dzieje w tym miejscu i czy ta biedna istota, która została skopana przez oprawców jeszcze żyje.
Jego zmysły wyczuliły się pod wpływem lekkiej dawki adrenaliny, a szeroko otwarte oczy wypatrywały każdego szczegółu i ruchu otaczających go ludzi. Lekki pot pojawił się na jego szorstkim ciele, a jego dłoń zacisnęła się silnie na kosturze. Nagle usłyszał ciche jęki i krzyki, które dobiegały z dalekiego pokoju. Były to żeńskie odgłosy przepełnione bólem i cierpieniem, które Helius pomału nie mógł znieść. Później jego zmysły wyłapały kroki. Ciężki, głuche kroki zmierzające w jednym kierunku, do niego. Druid zamierzał uciec, odejść z tego dziwnego miejsca i porzucić ten błahy powód, dla którego się tu znalazł. Skierował poważną i nieco przestraszoną głowę ku wyjściu i co zobaczył go. Tego samego białego mężczyznę, który dorobił się nie wiadomo skąd nowych plam na szacie. Wpatrywał się w niego, chodź uciekał wzrokiem, gdy Helius na niego popatrzył. Stary druid stanął w miejscu jak słup soli i nie wiedział co zrobić. Był pomiędzy młotem a kowadłem, z czego każde mogło być gorsze od drugiego.
Lecz ta chwila zawahania wystarczyło dwójce ludzi, którzy stanęli tuż za nim. Usłyszał przy swoim uchu ciężki, niemiarowy oddech, jakby ktoś przebiegł kilometry by tu dojść. Głos, który się odezwał po chwili z prawej strony pleców Heliosa był męski i przepełniony mnóstwem nienawiści.
-Pójdziesz z nami dziwaku, tylko spokojnie bo zostaną po tobie same flaki.-
Druid uwierzył tym słowom, szczególnie, że w okolicach nerek poczuł jak coś wbija mu się delikatnie w skórę.
Drugi zaś wyszarpał Heliusowi kostur, a drugą ręką przytrzymał do za ramię w mocnym uścisku. Druid już wiedział, że musi z nimi iść i nic już nie zrobi. Wziął głęboki oddech i miał tylko nadzieję, że jego emocje nie wyrządzą żadnej szkody niewinnym ludziom. Ostatni wzrok na salę i ujrzał dwójkę mężczyzn przy białowłosym. WIdocznie też wpadł w pułapkę, lecz nic nie mógł teraz zrobić.
Poszedł za nimi do pokoju a tam czekała go niemiła niespodzianka. Silne uderzenie w łeb, które ogłuszyło druida, a potem ciemność. Nasunęli mu coś na łeb i otumaniony Helius już nie miał siły ani percepcji się bronić. Słyszał tylko przytłumione głosy i poszczególne słowa: "Lochy, kicia, śmierć." A później już nic.

Ocknął się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu z okropnym bólem głowy. Próbował coś ocenić, coś wyłapać, lecz mgła przed oczami nie dawała mu takich szans. Dopiero po paru chwilach odzyskał wizję na to co się dzieje, a słuch wyłapał ciche jęki dobiegające niedaleko.
-Obudził się, teraz niech wykona swoje sztuczki i może przeżyje.-
-Byle szybko bo nie mamy czasu.-
Cicha rozmowa panowała zza pleców Heliosa, głosów które już dobrze znał z poprzedniej znajomości na sali. Otworzył szerzej oczy i ujrzał piękną i zjawiskową kotołaczkę. Lecz jej stan był okropny. Pobita, pokrwawiona i posiniaczona leżała na zimnym bruku. Podczołgałem się do niej i przyłożyłem dłoń najpierw do jej czoła, potem do szyi i nadgarstka. Jeszcze żyłą, lecz biada było z jej życiem. Jeśli jej zaraz nie pomoże, może spotkać się z duchami.
Helius poczuł jak nabiera nowych sił pod wpływem przypływu pozytywnej dawki energi i motywacji. Musiał uratować tą osóbkę, nie ważne kim była i kim jest. Czuje i myśli jak on, więc też ma prawo żyć. odwrócił głowę do tyłu i warknął na ludzi głosem, który przypominał wycie wilka i ryk niedźwiedzia
-Chcecie by żyła, więc przymknijcie pyski i oddajcie kostur ścierwa. Do tego gorącą wodę i szmaty. Szybko!-
Musiał odczekać parę chwil w pomrukach złości i szeptów z ich strony. Lecz dostał czego chciał i mógł przystąpić do działania.
Szepnął na ucho kotołaczce na ucho: - Nie bój się, wydostaną cię stąd, tylko współpracuj i bądź dzielna.-
Po czym z kostura błysnęło zielone światło, które oświetliło w czystym świetle całe pomieszczenie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien bardzo powoli tracił cierpliwość do tego miejsca i do tych ludzi, doskonale wiedział czego od niego oczekują. Chcieli nowego przywódcy w mieście, a zarówno Grzmot jak i Wróżbita liczyli na to, że Crevan zabije tego drugiego. Ich nie doczekanie... Był neutralny i konflikt między nimi był mu zwyczajnie obojętny póki nie dotykał jego skromnej osoby. Miał nadzieję, że uda mu się logicznie rozwiązać wszelkie sprawy i wyciągnąć stąd bezpiecznie kotkę i Feylę, choć na spotkanie z tą drugą miał średnią ochotę bo doskonałą zdawał sobie sprawę z tego, że kowalka mu nie daruje tego, że ją ogłuszył i nie ruszył jej na ratunek gdy tylko dowiedział się, że jest zagrożona.
"Ból. Przerażający ból pleców, który już dawno powinien go zabić. Adrien nie miał już nawet sił krzyczeć czując, że życie z niego ucieka tak szybko jak uciekają promienie słoneczne za widnokręgiem. Długie białe włosy rozlały się w nieładzie po podłodze osłaniając twarz prawie nieprzytomnego anioła choć na moment odcinając go of hańby jaką przeżywał. Paznokcie wbijały się w ziemię z bólu za każdym razem gdy toporek uderzał o skrzydło by oddzielić je od ciała. Było to zrobione niezbyt umiejętnie przez co mężczyźnie wystawały kawałki kości, trochę piór i okrwawionego mięsa. -Błagam ojcze... - wyszeptał Adrien na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. -Ja juz nie mam syna.-odpowiedział mu zimny głos Atmosa Crevana,jego własnego ojca"
Sam nie wiedział dlaczego przypomniało mu się właśnie to. Czyżby miało to związek z cierpieniem jego kotki? Ah...a czy kotka nadal będzie chciała należeć do niego mimo tego, że jej nie pomógł? Białowłosy zaczął poważnie rozważać mało honorowy wyjazd z miasta... Ale jeszcze tyle chciał tu załatwić.
Dopiero po chwili zorientował się, że przed oblicze przyprowadzono mu tego młodego chłopaka na którego już wcześniej zwrócił uwagę. Jego cienka,biała brew podsunęła się do góry a w lodowatych oczach było widać coś na kształt zdziwienia. Był w końcu tylko grabarzem, nie wyrocznią czy płatnym mordercą! Tęsknił do swojego domu, pustego i zimnego, ale jednak tak idealnego... Tęsknił nawet za tym zidiociałym strażnikiem, który usiłował wmówić grabarzowi przynajmniej raz w tygodniu że ten jest szalony. Białowłosy wolał określenie:"ekscentryczny" zdecydowanie lepiej brzmiało, choć nuta szaleństwa była w nim od zawsze.
-Nie będę sssię bawił w sssąąąd...To nudne i nie ma w tym nic zabawnego... Zossstawcie chłopaka w ssspokoju... Postukał się czarnym pazurem w policzek wyraźnie znudzony tym domem, jednak miał pewną świadomość, że jeśli teraz wyjdzie to zaprzepaści wszystkie swoje szanse na dobry układ z Wróżbitą. -Nie macie innych rzeczy do roboty tylko przyprowadzanie mi ludzi jakbym miał ich zaraz zabić wzrokiem? Zaśmiał się cicho. -Właściwie... Jeśli chcesz możesz usssiąść koło mnie i popatrzeć ze mną... Po jego minie było widać, że się nudzi i szuka towarzystwa, bo to południe będzie wyjątkowo nudne.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Dorian w duchu podziękował temu białowłosemu mężczyźnie, że miał więcej oleju w głowie niż te osiłki Wróżbity. Wyszarpnął rękaw tuniki zaskoczonemu mężczyźnie, który go przytrzymywał i zdecydował się spojrzeć na oblicze Adriena. Z bliska wyglądał trochę młodziej, choć nadal nie był pewien w jakim mężczyzna był wieku. Nie miał zmarszczek. Jego twarz skojarzyła mu się z rzeźbami z kości mamutów. Była idealnie gładka i jasna. Przynajmniej w jego odczuciu.
Poczuł lekkie ukłucie wstydu za to, że tak źle go na początku ocenił. Miał tendencję do błędnego szufladkowania ludzi. Ufał osobom, które koniec końców go krzywdziły, a ci, którzy nie byli dla niego w żaden sposób groźni, przerażali go, albo w inny sposób odrzucali. Tym razem jednak w porę mógł naprawić swoje błędy.
Chłopak skinął lekko głową na jego propozycję, a w kącikach jego ust można było dostrzec cień uśmiechu, choć najwyraźniej szczerego. Wygładził swoje ubranie i przysiadł się do Adriena.

- Proszę mi wybaczyć moje pytanie, ale... - pytając nie patrzył na niego, rzadko kiedy to czynił z kimś rozmawiając. Często odwracał wzrok.
- ...Szukamy z porucznikiem zdrajcy, który podobno ukrył się gdzieś w mieście... Nie słyszał pan może o Gilbercie Molan?
Pod koniec swoich słów, znów spojrzał na profil Adriena, prześlizgując wzrokiem po jego długich włosach. Wyglądały na bardzo miękkie i gładkie. Od początku rzuciły mu się w oczy. Teraz, gdy był tak blisko, naprawdę zapragnął ich dotknąć, choć oczywiście tego nie uczynił, jednak można było go przyłapać na dość zamyślonym spojrzeniu, którym wodził po jego osobie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien miał to do siebie, że zawsze bardzo dokładnie obserwował swojego rozmówcę uważnie patrząc mu w oczy, choć jego były starannie zakryte za grzywką dlatego też teraz również obserwował Doriana wodząc za nim oczami. Miał takie dziwne wrażenie, że gdzieś go juz widział tylko nie miał pojęcia gdzie... Może chodziło o to, że kogoś bardzo podobnego widywał rano w lustrze?
-Nie musssisz sssię zachowywać jakbyś rozmawiał z sssamym królem... -Powiedział Adrien cichym głosem z tak dobrze wyczuwalną nutą śmiechu i kpiny. Jego głos zawsze brzmiał tak jakby Crevan przed chwilą długo się śmiał i nie mógł przestać. -Nie. Jesssstem w mieście od niedawna... Góra od kilku godzin. Nigdy wcześniej nie słyszał nazwiska, które wymienił Dorian, ale musiał przyznać iż bardzo lubi zdrajców, a już szczególnie zdrajców korony. Ci byli gotowi na niemalże wszystko by Adrien tylko sprzedał im informacje, które posiada...a przecież nie były drogie... trzeba go było tylko rozbawić.
Adrien nie martwił się już o kowalkę bo wiedział, że kto jak kto, ale ona nie da sobie w kaszę dmuchać. Omal nie wybuchnął śmiechem gdy doszło do niego, że on, postrach Wróżbity i Grzmota, morderca aniołów, psychopata i szaleniec boi się Feyli, niepozornej kowalki. Ale prawda była taka, że przed nią nie umiał by się bronić a za to co zrobił zapewne oberwie młotem kowalskim w swój durny biały łeb. "I właśnie chyba dlatego bardziej ciągnie mnie do facetów."- Zaśmiał się w myślach.
-Panie, jesteś pewny, że to Crevan? Ten dziadek wygląda jakby całkiem zwariował.
-To on. Te białe kudły i bliznę przez twarz poznam wszędzie. Skubany wiedział jak się ustawić żeby być nie do ruszenia.
-A gdyby tak teraz ściąć mu głowę? Byłby spokój.
- Ta... duch tego psychola zrobiłby ci takie nawiedzenia, że wysrałbyś jelita ze strachu.
- To co zrobimy? Zostawimy go tak?
-Tak. Zobaczymy ile jeszcze potrafi. Nie ma przy sobie miecza, gdyby co to rozbrojenie tego dziedzia to będzie pestka.
Wróżbita i jego pieski najwidoczniej uważał, że Adrien już na nic mu się nie przyda i gdy tylko uzyska informacje, które są mu potrzebne będzie mógł spokojnie go wykończyć.
-Adrien wstał z krzesła strzelając wszystkimi koścmi. Dopiero teraz było widać jak bardzo jest chudy i wysoki, a pięciu centymetrowe obcasy jeszcze ten efekt wzmacniały. Białowłosy nie słyszał o czym Wróżbita rozprawiał z towarzyszem, może to i lepiej. -Dziękuję za dotrzymanie towarzyssstwa... Ale interesssy wzywają... Gdybyś mnie szukał za godzinę znajdziesz mnie w karczmie naprzeciw tego domu... - skłonił się lekko i odszedł w stronę Wróżbity. Właściwie spotkanie z tym młokosem miało na celu tylko jedno- wyciągnąć z niego tyle informacji ile będzie się dało. A Acila zostawiona tutaj plus Feyla w domu Grzmota mogą być idealnymi fortelami... Tylko będzie musiał im nieco pomóc swoimi szczurami.
Gdy Adrien wraz z Wróżbitą wychodził z pokoju pstryknął palcami tak, by nikt tego nie widział i zgasił tym wszystkie świece w pokoju. Powietrze przeciął tylko ostry i piskliwy śmiech psychopaty, ale cichy co czyniło go jeszcze bardziej przerażającym.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Błysk światła Acila wyczuwała nawet przez zamknięte powieki. Światło i ciepło. Fala ciepła rozlewająca sie po jej ciele. Kotołaczka miała wrażenie jakby niewidzialna siła zmywała z niej ból i cierpienie. Goiły się kolejne rany, zrastały pęknięte kości, wracało czucie w posiniaczonych kończynach. Mimo wszystko Acila bała się otworzyć oczy. Obawiała się przede wszystkim tego że znów śni a tajemniczy wybawca to tylko kolejny wytwór jej wyobraźni. Poza tym intensywne światło mogło uszkodzić jej wzrok nawykły bardziej do ciemności niż blasku.
Po chwili wszystko ustało. Nie było śladu użytej przez druida magii. Acila nie miała pewności czy nieznajomy rzeczywiście ją uzdrowił czy tylko odjął ból stosując jakieś metody znieczulające. Nie dowie się tego jeśli nie spróbuje sama przejść kilka kroków, co w jej obecnej sytuacji byłoby dość trudne. Kotołaczka lękałasię także samych intencji klęczącego nad nią człowieka. Znała się na torturach na tyle iż była świadoma faktu że oprawcy nieraz przyspieszali gojenie się ran swoich ofiar tylko po to by po chwili znów zadawać im cierpienie.
Ostatecznie jednak ciekawość wzięła górę nad niepewnością. Ostrożnie podniosła głowę i spojrzała wielkimi oczyma na swego wybawcę, przenikając go wzrokiem i próbując wyczytać jego zamiary. Osobliwy zielonowłosy człowiek zupełnie ją zahipnotyzował. Acila nigdy nie zwracała uwagi na odzienie noszone przez ludzi. Uważała że człowiek nosi ubrania tylko po to by wyglądać jak człowiek. Próbowała kiedyś dowiedzieć się od madame Sisko do czego właściwie ludziom służy odzież i dlaczego ona również powinna ją nosić. W odpowiedzi otrzymała dość pokrętną odpowiedź o opakowaniach, ukrywaniu wewnętrznych żądzy i tego iż zawsze powinna spoglądać na mężczyzn w taki sposób jakby usiłowała zajrzeć im pod odzienie. Nic z tego nie rozumiała ale przytaknęła swej ówczesnej pani że wie o co chodzi.
Człowiek którego miała przed sobą emanował siłą mimo iż wyglądał dość mizernie. Acila usiłowała zrozumieć w jaki sposób nieznajomy to robi. Wpatrywała się w mężczyznę wyczekując na jego kolejny ruch. Nie leżała teraz skulona na posadzce lecz kucała gotowa w każdej chwili skoczyć do ataku. Była zdeterminowana by walczyć. W rzeczywistości nie miała wyboru. Nic nie traciła gdyż jej sytuacja i tak pozostawała beznadziejna. Ludzie Wróżbity najprawdopodobniej znów zaczną ja torturować i ostatecznie zabiją. Walka dawał cień nadziei. Przeczuwała że przegra, ale przynajmniej jej śmierć będzie szybka i o wiele mniej bolesna. Istniała też niewielka szansa że przynajmniej kilkorgu z napastników wydrapie oczy i utoruje sobie drogę do ucieczki. Wiele zależało od tego na ile jej ciało było obecnie sprawne.
- No popatrz. Żyje. - Odezwał sie dowódca trójki oprychów która zaprowadziła Acilę do lochów. - Ta brudna świnia jednak zrobił swoje. Świetnie. Pora zatem abym to ja zaopiekował się naszą małą kicią. - Rozbawiony zbój śmiejąc się ściągał spodnie.
- A co z nim?
- Wyrzucie śmierdziela. Nie jest nam juz potrzebny. - Postanowił mężczyzna. Jego kompani chcieli właśnie pochwycić druida, gdy dowódca wstrzymał ich gestem dłoni. - Nie. Czekajcie. Przypomniało mi się że ta gnida nazwał nas przed momentem ścierwami. Nie pozwolimy się tak obrażać co chłopcy? Połamcie mu ręce a potem niech się wynosi. -Śmiał się muskularny oprych.
Kotołaczka z uwagą śledziła rozwój sytuacji. W niewielkiej celi ściśnięta trójka przemytników miała niewielkie pole manewru, a do tego ich herszt stał teraz jak idiota z opuszczonymi gatkami. Acila uznała go za najłatwiejszy cel. Prawdopodobnie zyskała też sojusznika co jeszcze bardziej zwiększało jej szansę na ucieczkę.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość