Mauria[EVENT] Mauria - Poszukiwania czas zacząć (III)

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Nic nie odpowiedziała, na żadne z jego słów. Z początku zdawało się, że głośno myślał i analizował, później nie odczuła już żadnej potrzeby wysławiania się.
Jedynie wciąż nawracająca myśl zagościła w jej głowie, w momencie jego przemiany. Był wilkiem o silnym, a jednak subtelnym zapachu. Był ptakiem, stworzeniem pnącym się ku górze i ku dołowi, kiedy tylko zechce, pod warunkiem sprawnie działających, opierzonych szkieletów. Był postacią bezcielesną, określaną mianem energetycznej, której nie można było od tak zwyczajnie zranić. Ale był także w stanie przedstawić się jako organizm stworzony na wzór człowieka o zakreślonych mięśniach, które wyrażały siłę, jak i zręczność. To ono wzbudzało w niej te niespotykane uczucia. Te niewyjaśnioną słabość i uległość, przyspieszone bicie serca, tylko przy nim czuła, że chciała go więcej, cały czas, a to nie były wszystkie uczucia, ponieważ nie wszystkie była zdolna jeszcze określić. Ale to nie prawdziwy on.
"Kim jesteś?" i mimo sytuacji i wciąż tkwiącej w niej nienawiści, w tych słowach ukryta była bezradność.
Wykrzywiła nieprzyjemnie usta na ostatnie słowa maie. Błyskotka zwróciła szczególną uwagę Frigg. Musiało być to coś wyjątkowego, rzecz równie cenna co i jej naszyjnik, skoro nie rozstawał się z nią nawet po przemianie... Nie dojrzała skarbu, gdy przybrał postać wilka, ale w tamtym momencie skupiona była na innych aspektach. Mogła więc jej nie dojrzeć...
Powędrowała wzrokiem jeszcze ku górze, za białym stworzeniem.
-Najlepszym to najczęściej wiatr w oczy...
Poprawiła odzienie by móc się w nim skryć jak najszczelniej. Już miała ruszać, gdy jej oczom błysnęły inne błyskotki... Charakteryzowały się szczególną zdolnością zwracania na siebie uwagi, nawet w ciemnościach potrafił zabłysnąć jasnym światłem. Szczególną słabość do nich miały osoby potrzebujące, a Frigg uważała siebie zawsze za potrzebującą. Poza tym, przyda się nowy łuk i jedna z lepszych strzał, bo szybko takiej drugiej uprzywilejowanej nie znajdzie...
Nie potrafiła się oprzeć i sięgnęła po kilka monet. Nie wszystkie, ale też sobie nie żałowała. Zabrzęczały cudownie w małej sakiewce, która wreszcie oddała jakikolwiek głos.

Lepkie palce driady również sięgnęły po kolejną, równie przydatną rzecz co pieniądz - chociaż w jej hierarchii wartości już nie koniecznie. Na jednym ze sznurków wisiał płaszcz, o wiele dłuższy, bo sięgający do podłoża, posiadał także pełne rękawy. Najprawdopodobniej przynależał do jednych z dzieci zamieszkujących okolicę, ale ktokolwiek był jego właścicielem, stał się wreszcie o wiele bardziej przydatny. Delikatnie zakreślał ślady, dlatego musiała go przewiązać znacznie wyżej i zaciągnąć ku górze. Wyglądała nieco niechlujnie, ale odniosła wrażenie, że wczuła się w klimat. Wtopiła się w tłum, nie wiedziała jako kto. Czy rzeczywiście w oczach mieszkańców była tym dzieckiem, czy też małą wiedźmą, kaptur wciąż uparcie zsuwał się na przód i zasłaniał driadzie drogę. Po raz enty poprawiła kaptur by odkryć drogę.
Zmrok zapanował w okolicy, a mimo to dostrzegła te postacie. Dawno ich już nie widziała, dlatego też na jej twarzy malowało się zdziwienie.
Cienie...
Małe postacie przyozdabiały ruchami jedną ze ścian budynku. Kreowały one nieco wyraźniejsze kontury niż zazwyczaj. Frigg po raz pierwszy mogła wyróżnić w nich dziewczynki i chłopców. Wcześniej tylko domniemała, teraz dostrzegła kokardkę w loczkach, jak i wątłe bezkształtne, młode, chłopięce ciała. Biegały z głównej ściany do tych pobocznych i nikły w innych, tych naturalnie wywołanych ciemnościach.
Wpatrywała się w nie przez dłuższą chwilę, zaciskając palce na kapturze. Podeszła kilka kroków, bardzo ostrożnych i niewytwarzających żadnych odgłosów, ale te zwróciły się ku niej. Tak przynajmniej zdawało się Frigg. Stał nieruchomo, jak ona sama. Przyspieszyła, zbliżyła się gwałtownie, aż wreszcie dobiegała do nich truchtem, ale małe postacie rozbiegły się bezpowrotnie. Zbadała dłońmi ścianę, zupełnie jakby chciała znaleźć namacalny dowód na ich istnienie. Śmiech chłopczyka zmusił ją do nagłego obrotu w stronę przeciwnego budynku. Do niego także podbiegła, szukając cienia, który również się rozpłynął niczym kontury malodwiła pod wpływem dużej ilości wody. Dała by sobie głowę uciąć, że słyszała, że istniał, że się śmiał. Nie mógł być jedynie wyobrażeniem czy żartem.
A jednak dla wszystkich wokół stałby się jedynie wymysłem, bujną wyobraźnią smarkuli o zielonej skórze. Nikt nie był w stanie ich zobaczyć, stałych towarzyszy Frigg.
Właśnie takim mianem ich określała. Towarzysze - nie wiedziała kim są i skąd się biorą, dopuszczała myśl o chorobie psychicznej typu schizofrenia, ale to właśnie Oni wciąż z nią byli. W każdej sytuacji, odkąd pamięta. Pojawili się dopiero po zawaleniu Tamtej Rzeczywistości, w której żyła więc psychoza była tu całkiem logiczna i godna wyjaśnienia. Z początku tak się ich bała... Zjawiali się nagle, tak po prostu, nawet w kompletnych ciemnościach potrafili wyróżnić swoje kontury i, chociaż wydaje się to nienormalne, to właśnie przez nich zrodził się w niej paraliżujący strach przed lasem, który przecież ją chronił. Trudno było z nim wygrać, musiała się do nich przyzwyczaić.
Potrząsnęła głową. Nie czas jest teraz wspominać o nich. Znowu się pojawili, dlaczego i po co. Za dużo pytań, za dużo do wyjaśniania. A także istoty, mające ją za obłąkaną. Zdecydowanie za dużo. Nawet teraz czuła, że kilka spojrzeń wylądowało na jej drobnym ciele. Szybko wtopiła się w tłum. Lepiej żeby nie wiedzieli, nie pamiętali o niej, o drobnej osobie macającej ściany. W tym momencie każda dziwaczna informacja dla strażnika zdawała się być na wagę złota.

Dotarła pod karczme, o pół dzwonu za późno.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Założył kolejne zaklęcie, pozostawiając część uszczuplającego się zapasu magii pod jednym ze straganów i ponownie wzbił się w powietrze. Sklepikarz wywrzaskiwał za nim groźby i przekleństwa po czym wrócił do pakowania śmierdzących ryb. Maie raz jeszcze kłapnął dziobem w niezadowoleniu, połykając ostatnią cząstkę ukradzionej ryby. Szprotka śmierdziała jak stado demonów, jedna żołądek nie chciał dawać spokoju i ciągle burczał, co utrudniało koncentrację.
Wzbijając się na wysokość rzędu kilku metrów, znów odszukał driadę swym sokolim wzrokiem. Macała ściany, jakby poszukując tajnego przejścia. Ptaszysko zamrugało złoto-zielonymi ślepiami i przekrzywiło łebek, gdy Frigg jak opętana podleciała do sąsiednie ściany.
"Co jest?" - zapytał sam siebie, zdezorientowany.
Przymknął oczy, sądząc że być może jego mała towarzyszka padła ofiarą jakiegoś zaklęcia, i spojrzał na nią zmysłem magicznym. Hmmm... Jarzyła się słabym światłem... Ciężko jednak było wyczuć, czy to blask magicznych przedmiotów, których obecność wyczuwał od czasu do czasu przy driadzie, czy też ktoś inny wpływał na jej umysł, doprowadzając ją do częściowego szaleństwa. Zapytał nawet sam siebie, czy powinien zareagować, uznał jednak, że dopóki nic złego się nie dzieje, nie powinien zdradzać swojej obecności.
Ruszył więc w stronę następnego straganu, teraz prawie już pustego, by założyć kolejną pułapkę na niczego się nie spodziewającego, nocnego gościa.

Pod karczmę dotarł kwadrans po driadzie, zboczył jeszcze w kilka sąsiednich uliczek, rozciągając siatkę zaklęcia na większość okolicznych straganów i witryn sklepowych. Przynajmniej tych, które miały drewniane elementy.
Okrążył okolicę, upewniając się, że żaden nadgorliwy mag nie postanowił rozproszyć jego małych zaklęć i przysiadł na dachu karczmy, wplatając ostatnie zaklęcie. Teraz w mroku nocy, jego białe opierzenie było bardziej widoczne, jednak większość pobliskiej klienteli albo udawała się ze spuszczoną głową w kierunku zacnego przybytku, albo z niego wychodziła, trochę zbyt wesoła. Tylko dwie postacie przyglądały się ptaku dłużej. Jedną była driada, drugą mężczyzna siedzący na zewnątrz konkurencyjnej oberży, kilka przecznic dalej. Od chwili gdy Darshes zaczął rzucać zaklęcie, oczy nieznajomego nie odrywały się ani na chwile od pierzastego łba, a piwo mężczyzny pozostawało nietknięte. Czując, że zapadająca ciemność zaczyna przeszkadzać mu w widzeniu, maie odmienił strukturę oka na tą pierwotną, kruczą.
Teraz widział wyraźnie zarówno sylwetkę mężczyzny jak i to co miał pod ręką. Magiczne berło czy może raczej kostur, nawet z tej odległości opalizował mroczną magią. Maie przestąpił z nogi na nogę, czując lekkie poddenerwowanie, a Kamień Magazynujący spoczywający pod szponem zalśnił lekko. Nigdy nie dociekł, która część zwierzęcego ciała odpowiedzialna była za instynkt. Podejrzewał mózg, jednak tego organu wolał nie ruszać i poddać się nieprzyjemnym defektom bycia zwierzęciem. Co jeszcze nie znaczyło, że ma reagować tak jak one.
Ostatnie sploty zaklęcia wniknęły w drewnianą konstrukcję budynku, przesiąkając jego górną część magia. Czuł się wypompowany z energii, ale w jakiś sposób dziwnie szczęśliwy. Złote źrenice spojrzały na kamień. Czy pobrać już teraz energię? Mógłby, tak by było bezpieczniej... A jednak coś mu podpowiadało, że lepiej tego nie robić. Miał dość mocy by egzystować, ale nie tak dużo by zachowywać się jak magiczna latarnia na wyludnionych ulicach Maurii. Spojrzał jeszcze raz na maga i przełknął ślinę.
Zaryzykuje.

Darshes rozłożył skrzydła i sfrunął z dachu z majestatem orła. Wylądował u stup driady i skłonił ptasi łebek w geście szacunku. Nieszczerym rzecz jasna, chociaż...
- Jestem chowańcem...Obserwator.... - odezwał się w łamanym elfickim. Nigdy nie szło mu z nim za dobrze, ale wątpił czy ktokolwiek w Maurii był wstanie posługiwać sie tym językiem.
- Pani, przynoszę raport. - zakrakał oficjalnie, ale niezbyt głośno. Najbliższy przechodzeń, gdyby był trzeźwy, mógłby usłyszeć ich rozmowę co nie powinno wzbudzać wątpliwości. Przynajmniej nie większych niż te z jakimi niemagiczni traktują magów. - Najpierw przekazuje pozdrowienia, gdyż okazuje się, że nowy pracodawca współpracuje z opiekunką, która się nami zajęła kilka dni temu. Człowiek ów - kruk wciąż miał pochyloną głowę i myślał nad słowami, których nie zrozumie nikt poza nimi. - ... nie ma się najlepiej i kazał przekazać że zapłaci nam wcześniej umówiona cenę, jeśli przyniesiemy mu głowę stwora, co nęka sklepikarzy nocami.
Kruk podniósł łebek i spojrzał na driadę, a w oczach szaleńczo skakały mu iskierki radości. Ta sytuacja go bawiła.
- Przybyłaś po dzwonie. - odparł znowu, godnym pożałowania elfickim. - Długa noc, baaardzo długa.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Usiadła pół dzwonu później, na jednej z ławeczek znajdujących się przy karczmie. Westchnęła dość ciężko przypatrując się ścianom budowli, ale nie dojrzała cienia więcej, bynajmniej nie te odpowiednie, nie towarzyszy. Rysowała patykiem po ziemi różne wzory, co było to trudne zważywszy na fakt, że ulice składał się wyłącznie z bruku. Mimo to, uparcie zakreślała linie, a koniec badyla wydawał z siebie irytujące dźwięki. Druga ręka podpierała ciężko myślącą głowę zielono-skórnej.
Dziwne, nawet nie zdążyła się zdenerwować na Darshes'a. Czas upłynął jej stosunkowo szybko, jakby kwadrans trwał zaledwie kilka minut, a wszystko dzięki zamyśleniu. Próbowała przypomnieć sobie sceny z kiedyś, z Tamtej Rzeczywistości. Próba okazała się nieudaną, ale do głowy Frigg napłynęły miłe obrazy tego, co udało się jej przeżyć w ciągu tych stu lat. Wbrew pozorom nie jest aż tak chodzącą porażką życiową jakby się zdawało.
Dopiero teraz usłyszała kruczy "śpiew". Prześledziła drogę nadlatującego stworzenia, które przysiadło na dachu. Przyglądała mu się jeszcze przez chwilę, dopóki błyskotka znowu nie podrażniła źrenic dziewczyny. Mrugnęła zniechęcona, po czym powróciła do nienakreślonych kształtów na chodniku. Westchnęła kolejny raz.

-Hm?
Uniosła podbródek znad ręki, służącej jako podpórka. Ptak niemalże po królewsku skłonił się ku niej. Gest ten przesycony był sztucznością, jak to bywa w arystokracji. Tak sztuczny, że aż podejrzany...
Aż bała się odezwać sama do siebie w myślach, mógłby je ktoś przeczytać... Dowiedzieć się nieodpowiednich informacji. Wyprostowała się sztywno, a brązowe oczy obejrzały całą okolicę. Nie dostrzegła zbyt wiele, kaptur ograniczał pole widzenia. Wytężyła w szczególności słuch.
"Co to za... cyrk?"
Westchnęła trzeci raz, ale tym razem pełna cynizmu. Kącik ust podniósł się delikatnie do góry, już po chwili mógł dostrzec jak jej twarz promienieje kpiną, ale także i zadowoleniem. Przegryzła delikatnie dolną wargę. Złożyła dłonie na kolanie, wyglądała bardzo godnie i estetycznie, nawet w niechlujnym płaszczu.
-Ach... Witaj GIl...
Głos driady brzmiał wyjątkowo melodyjnie, tak jak w naturze miały to same elfy. Ich akcent zawsze zdawał się śpiewać, a nie mówić. Przy okazji, nie mogła powstrzymać się od dwuznaczności wypowiedzianego słowa. Gil oznaczał gwiazdę, ale gdy ktoś go nie tłumaczył...
Poza tym bawił ją trochę sam maie próbujący wysławiać się w tym wyniosłym języku, co najdziwniejsze, wydał się w tym uroczy.
-Niech Duchy trzymają pieczę nad Tobą, mój drogi.-język elficki w ustach Frigg brzmiał równie świeżo co 100 lat temu. Znajomość języków to przydatna sprawa, jeszcze na tak wysokim poziomie. W końcu miała się niemalże stać częścią szpiczastej społeczności- Prowadź więc do miejsca docelowego, bowiem mojej cierpliwości nie można brać na wstrzymanie. -wstała w bardzo dokładny sposób- Pozwól jednakże w pierwszej kolejności i mnie wkroczyć o uzupełnienie zapasów na naszą wspólną drogę.
Delikatnym gestem dłoni wskazała mu miejsce oczekiwania na nią, czyli altankę wybudowaną przed karczmą, sama zaś przekroczyła progi budynku. W pomieszczeniu znajdywali się Ci sami ludzie, co zeszłej nocy. Niczym więc nie została zaskoczona. Drobna postać podeszła do lady.
-Dajże no coś na wzmocnienie, bo w taką podróż bez dodatkowych sił to szaleniec nawet nie pójdzie, a zgaduje właśnie, że krótka ona nie będzie.-uniosła łepetyne do góry, tak by Borum dostrzegł znajomą twarz.
-Ohohoho! No proszę! -wytarł zgrabnie szklankę- Nie spodziewałbym się takiej przystani, z Twojej strony! Ale co z...- oczy Frigg momentalnie ucięły napływające pytania o poranioną twarz czy krew, jak i wielu innych mniej lub bardziej wygodnych.
I nalał. Tak jak nakazała. Jeden mocniejszy wcale nie zaszkodzi. Poprosiła także o bukłak, który wypełniony czymś nieco słabszym, ale odpowiednio mocnym. Na później.
Poczuła się od razu lepiej. Jeszcze chwilę poplotkowała z oberżystą, tak by pupilek poczekał wiernie na swoją panią. Przywiązała naczynie do pasa. Już jeden z nich był przymocowany na prawym biodrze, musiała zrównoważyć siły po obu stronach. Wciąż trzymała pamiątkę po wiedźmie w postaci przeciwbólowego wywaru. Dojrzała puste miejsce po sztylecie. To był prawdziwy pupilek Frigg... Pozostała po nim jedynie pochwa, obwiązana majestatycznie rzemykami. Bywały dni mniej kreatywne czy wymagające, poświęcała więc wolny czas na tego typu zabawy. Pobudzała swoją wyobraźnię na każdy możliwy sposób.
Spojrzała w stronę okna, za którym wiernie czekał druid. Błyskotka po raz enty rozdrażniła źrenicę leśnej dziewczyny. Zwróciła się ku ladzie, wyciągnęła ostrze, po czym odcięła początek naszycia. Wyjęła ostrożnie rzemyk, całą jego długość. Nie był uszkodzony w żadnym miejscu. Cały ten proces toczył się pod skryciem płaszcza, pod którym jeszcze chwilę grzebała. Wyprężyła ciało nastawiając wszelkie kości i wówczas pozwoliła sobie wyjść.
Dumnym, zdecydowanym krokiem przekroczyła latające drzwiczki.
Uśmiechnęła się nadzwyczaj łagodnie, co sztucznie. Spod za dużego odzienia można było dostrzec zmysłowy ruch bioder, które samoistnie działały podczas schodzenia z zaledwie trzech schodków. Zwróciła się twarzą ku maie, ukrywając go w cieniu swojej drobnej postury. Nie było to sytuacja często spotykana przy tak niskim wzroście.
-Mam coś specjalnego dla Ciebie... tylko musisz mi podarować na chwilę swoje świecidełko.
Wysunęła dłoń w stronę zwierzęcia, ale ten nie chciał nazbyt współpracować. Spojrzał na nią niepewnie. Driada uniosła zadziornie brew.
-Oh gwiazdeczko...-westchnęła z delikatną irytacją- Nie mam zamiaru odbierać Ci tego żelastwa, przynajmniej nie na dłużej.
Nadal wyglądał na przekonanego. Frigg powoli traciła cierpliwość. Zbliżyła do niego zarówno dłoń, jak i twarz, po czym szepnęła:
-Dawaj, jesteś moim... pupilkiem-uśmiechnęła się na koniec niesmacznie, ale ten nadal spoglądał na nią w ten sam sposób. Wzruszyła palcami.
-Chyba, że chcesz zmęczyć swój kruczy dziób.-dodała po chwili.
Maie ociągał się z decyzją, ale w końcu oddał skarb w ręce leśnej dziewczyny. Powoli zgarnęła go do siebie, tak by mógł swobodnie spoglądać na jej ruchy. Ujęła błyskotkę między palce. Znów błysnęła, tym razem w świetle żółtych świateł bijących od karczmy. Czerń obsydianu zdawała się pochłaniać wszelkie barwy świata zewnętrznego, a oślepiające migotki pojawiały się tylko wówczas, gdy właśnie to inny koloryt chciał zawalczyć z tym soczyście ciemnym odcieniem. Na obsydianie nie gościła nawet iskra złota od zwisającego napisu. Driada tkwiła w przekonaniu, że blasku karczmy nie jest w stanie nic przebić, a jednak się myliła. Odniosła wrażenie, że ciemna barwa zaciska swoje macki nawet w jej czekoladowych oczach. Pochłaniał wszystko na swojej drodze, a raczej wysysał.
Potrząsnęła delikatnie głową. Musiałą przyznać, że trzymanie takiego w dłoni wcale nie jest takie łatwe. Ciekawe ile jest wart...
Poczuła wzrok Darshes'a na sobie, ale ta jedynie się do niego uśmiechnęła.
Uniosła obsydian nieco wyżej, tak by przyjrzeć się mu dokładnie. Metal oplatał go dość niezdarnie. Falista nić nie trzymała się skrupulatnie świecidełka. No cóż... połowę roboty miała za sobą.
Skupiła wzrok na jednej ze szpar, po czym starała się napleść na rzemyk skarb maie lasu. Robótka ręczna tym razem szła Frigg dość mozolnie. Być może shot zadziałał na nią w ten sposób. W końcu trafiła w przysłowiową dziurkę, ale jeszcze przyglądała się zauroczona widokiem.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Wystarczy! - zakrakał po elficku kruk.
Chociaż nie dorastał nawet do pięt w elfickim driadzie, w tym słowie słychać było zarówno zdenerwowania jak i rozkaz. Nerwowość ta jednak nie wynikała z braku zaufania dla zielonej, a z samej natury przedmiotu, który pozwolił jej trzymać w ręce.
Kamień Magazynujący Darshesa, stworzony przez druidów z Ash Falath'neh, był jedynie miniaturową wersją tego, który spoczywał w wnętrzu wzgórza, w Jaskini Prób pod Księżycowym Wzgórzem. Zasilany mocą z krzyżujących się żył magicznych, zdolny był do przechowywania energii nad którą 13-stka druidów ledwo panowała. Wykorzystywany podczas najważniejszych rytuałów, był swoistego rodzaju zarówno kondensatorem jak i źródłem mocy. Istnienie kamienia było tajemnicą Kręgu, o której istnieniu nawet driady nie wiedziały, zaś sam sekret jego wytwarzania czy źródło pochodzenia znane było tylko Arcy-druidowi i jeszcze jednemu ze starszyzny. Wraz z ich śmiercią, tajemnica opalizujących czernią skał zniknęła z powierzchni ziemi.
Znaczy się, prawdopodobnie zniknęła z powierzchni ziemi. Pod obluzowaną deską w karczmie spoczywała grupa zwojów uznawane za sekretne. Darshes podejrzewał, że w którymś z nich mogła się znajdować tajemnica Kamieni Magazynujących, wiedział jednak również, że zapisywanie takich informacji na papierze było istnym szaleństwem. Jeśli ludzie zaczęliby wytwarzać takie przedmioty... Maie aż się wzdrygnął, gdy przez myśl przeleciał mu widok Pustyni Nanher i zagubionych wśród jej piasków Piasków Czasu.
Frigg ociągała się z oddaniem broszy, a maie miał przedziwne wrażenie, że robi to specjalnie. Nazłość. Zakrakał więc pretensjonalnie i wzbił się w powietrze kilkoma potężnymi machnięciami skrzydeł i zatoczył koło nad głową driady, muskając lotkami jej głowę. Następnie z gracją sokoła łownego przysiadł na ramieniu dziewczyny i złożył skrzydła wzdłuż boków. Głowa wystrzeliła jak u węża, a szpic białego dzioba delikatnie zacisnął się na płatku jej ucha. Dziewczyna cicho psiknęła, co jednak szybko zdusił jeszcze cichszy chichot.
- Oddaj go. - powiedział cicho i chciał dodać coś jeszcze, ale nie znalazł odpowiednich słów po elficku. - Czeka nas długa droga Pani, a Tobie kamień ten będzie tylko ciążył. Pozwól swemu słudze unieść to brzemię...
A było ono cholernie duże jak na standardy maie. Bez tego kamienia, maie był teraz bezbronny w walce, co oznaczało, że Frigg trzymała w ręku jego życie. Jeszcze nigdy nikomu nie pozwalał na tak dużo i głównie to było powodem ociągania się w oddaniu świecidełka, mimo odgrywanej przez nich roli "Pani i chowańca". Gdyby kruk miał wargi,zapewne przygryzłby je w rozterce. Naprawdę czuł się nieswojo.
- Mogę zapłacić... w nocy. -dodał, znów przechodząc na elficki.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg coraz bardziej podobało się zachowanie druida. Jeszcze nie widziała go w takiej rozterce, co tylko przysporzyło jej więcej zabawy. Kamień najwidoczniej znaczył dla niego znacznie więcej niż tysiące, czy też miliony monet. Ba! Wartości sentymentalnej nie można tak po prostu sprzedać, o ile takowy miał. Być może posiadał także inne znaczenie, związane bardziej z jego egzystencją niż psychiką, ale Frigg, jakby nie patrzeć, to istota płci pięknej i rozrodczej, uznała więc, że przywiązany jest do jego serca.
Leśnej dziewczynie spodobały się także zwroty do jej osoby. "Droga Pani"... kiedy ona ostatnio to słyszała... Częściej driadzie było dane wypowiadać te słowa wobec innych zamożnych kobiet, niżeli na odwrót.
No i wreszcie przy okazji... zadowalała się faktem chwilowego pupilka, a może bardziej sługusa. Mogła teraz po części zrozumieć nekrusów, za którymi wiernie kroczą kościotrupy. Tylko one nie zwracały się w ten sposób do nikogo, nie posiadały zdolności gadania - wyjątkowo nudni słudzy. A ona? Miała pupila, który ją zadowalał, pod każdym względem...
Dlatego też ostatnie słowa maie wywołały w niej wyjątkowe zmieszanie. Idealnie trafił w moment przemyśleń driady.
-Ccc....co? -spytała niewinnie, a wzdłuż policzków pojawiło się zaczerwienienie.
Wpatrywała się w posturę zwierzęcia jeszcze przez dłuższą chwilę, ale zirytowana obróciła urażona głowę w bok.
-Gil...-zaczęła nieco nerwowo- Czasem zbyt wiele bierzesz na swoje barki. Jednakże dziękuję, że jesteś w takiej trosce o mnie. To całkiem... miłe.
Ostatnie słowa wypowiedziała wyjątkowo cicho, bardziej je wymamrotała spod nosa niż wypowiedziała. Żałowała, że to tylko sztuczna scenka, nic prawdziwego. Nie chodziło o sam fakt posiadania sługi, ale tej wyniosłej troski o nią.
Spojrzała ostatni raz na świecidełko, na tę niesamowitą, pochłaniającą czerń. Zacisnęło go w pięści i zakpiła krótkim westchnięciem. Rzemyk był dość długi dlatego oplotła go kilka razy kołem, po czym rozłożyła w placach. Machnęła barkiem, tak by pupilek zleciał z ramienia i ponownie ugościł się pazurami na altanie. Jak już mają wszystko zrobić po królewsku, to od A do Z. Kruk, swoim niezwykle wyuczonym majestacie, pochylił ku niej głowę, a ta nałożyła na jego szyję wisiorek. Zrobiła to oczywiście z królewską gracją i delikatnością, zupełnie jakby pasowała jednego z rycerzy. Na koniec jeszcze dokładnie przypasowała długość i szerokość kręgów, odpowiednio zawiązując supełek. Tak by go nie udusić (chociaż tutaj pojawił się chytry uśmieszek, za te wszystkie głupie żarty z jego strony...) ani też za luźno, by go nie zgubił. Nie mogła się powstrzymać by nie zakończyć uwiązania piękną, małą kokardką.
Pogłaskała go pieszczotliwie na koniec, tak jak robi się to swoim pupilom. Na koniec uśmiechnęła się łagodnie, co zadziwiające, w cale nie sztucznie. Wysunęła przedramię zapraszająco.
-Chodźmy więc.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes poddał się pieszczotliwemu dotykowi driady. Te wszystkie drobne ceremoniały, usłużne mówienie czy też poddańcze zachowanie bawiły go bardziej niż sam chciał się przed sobą przyznać. Ot, kolejny ludzki wymysł... A jednak widok zawstydzonej, czy czasem uszczęśliwionej Frigg sprawiał, że gdzieś w głębi jego serca rozpalał się płomyk, który żadnym sposobem nie chciał zgasnąć. Więc maie krążył wokół płomieni, jak stado wilków wokół ogniska, zbyt zachwycony żeby odejść, a równocześnie zbyt przerażony by zbliżyć się choćby o krok.
Ptak ponownie wzbił się w powietrze i usiadł ciężko na wyeksponowanym przedramieniu, zaciskając delikatnie szpony.
- Bestia grasuje nocą. - zakrakał cicho. - Moglibyśmy poczekać wśród straganów bądź na jakieś ulicy... - wydawał się zamyślony, jakby coś rozważał. - Nie, to by była strata czasu. - potrząsnął siwym łebkiem. - W tej dzielnicy jest stanowczo zbyt dużo sklepów, a my nawet nie wiemy, na co polujemy. Nikt tego nie wie...
Dawałoby im to jednak przewagę. Jeśli dopadliby stwora na zewnątrz, druid mógłby użyć założonych pułapek, by szybko się z nim rozprawić. Problem leżał jednak w tym, że nie wiedzieli z jakiego powodu istota atakuje sklepy. Gdyby chodziło o żywność, w co raczej wątpił, potwór mógłby polować na zamieszkujących kanały troglodytów...
- Kanały! - zakrakał trochę głośniej niż zamierzał i momentalnie ściszył głos. - Bestia atakuje w nocy, co oznacza, że albo jest na tyle inteligentna, by kraść dobra kiedy nikogo nie ma w pobliżu, albo jest to jakiegoś rodzaju drapieżnik nocny.
Ptak przestąpił ze szponu na szpon.
- W jednym i drugim wypadku monstrum skryłoby się w kanałach. Dają one nie tylko dostęp do całego miasta, ale również nie są patrolowane przez odziały gwardii. Jeśli nekromanci i podległa im straż do tej pory niczego nie znaleźli to musi oznaczać, że nie szukali tam gdzie powinni. - spojrzał przepraszająco na dziewczynę. - Wiem, że zejście do ścieków wcale ci się nie uśmiecha, ale w obecnej chwili to jedyne, rozsądne wyjście...
Do głowy przyszła mu kolejna myśl, nieco żartobliwa i postanowił wypowiedzieć ją na głos, żeby rozluźnić atmosferę.
-Zawsze możemy któreś z nas obwiesić kiełbasą. - złoto-zielone oczy kruka powędrowały po całym ciele driady, jakby oceniał jakąś błyskotkę. - Chociaż.. I bez tego jesteś wystarczająco... smaczna - końcówkę dodał po elficku Chociaż mogło to zabrzmieć jak drobny żarcik czy mała złośliwość, słowa te przypadkiem wymsknęły mu się z ust. Nie przywykł do mówienia tego co myśli, więc na moment zamilkł, oszołomiony łatwością z jaką wypowiedział te słowa... Właściwie, jeśli driada by to poprawnie zinterpretowała, właśnie wyznał jej, że uważa ją za cholernie atrakcyjną.
- No, w każdym razie... - zakrakał aby zmienić temat. - Jeśli zechcesz, mógłbym zablokować chwilowo twój zmysł węchu. Jest z tym tylko mały problem... - kruk zmrużył ślepia i spojrzał w czekoladowe oczy Frigg. Jego wzrok mógł w tym momencie przewiercić ciało i duszę zwykłego śmiertelnika. - Ten nasz problem pożera większość mojej mocy, ilekroć próbuje w jakikolwiek sposób na ciebie wpłynąć.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg wolnym krokiem ruszyła w stronę rynku, a bynajmniej jednej odnogi tego małego centrum wypełnionego handlem. Słuchała uważnie co towarzysz ma do powiedzenia. W końcu działali razem, a każda myśl warta była uwagi. Przystanęła jednak po kilku stępach.
-Trochę... narozrabialiśmy... Część terenu, w której wszystko się stało może być przez jakiś czas zamknięta... -podrapała się w zamyśleniu po podbródku- Należy znaleźć inne miejsce, albo bezpieczniejszą część rynku... Jeżeli potwór jest inteligentny to przecież sam pod straże się nie rzuci. Poza tym zwęża to nasz krąg poszukiwania. -stwierdziła z zadowoleniem.
Jednak Maurii ani on, ani ona nie znali. Nie wiedzieli więc o ile zawężają się poszukiwania, ani też do końca nie mogli stwierdzić, gdzie potwór się znajduje. Dokąd ciągnie się ten cholerny rynek?
Wieść o zwiedzaniu ścieków nie była pocieszająca. Ramiona opuściły się delikatnie ku dołowi w geście załamania, a westchnienie nadało mu sił. Zastanawiała się ile jest w stanie jeszcze się poświęcić dla głupiej rośliny... Miała ochotę uderzyć się wielokrotnie w czoło przypominając sobie znaczenie poszukiwanego zielska, raczej by się pocieszyć niż skarcić. Nie miała nic do stracenia. No, ewentualnie czas, jeśli okazałoby się, że nie odnajdzie ani jednego płatka. Ta wizja przerażała ją najbardziej. Nawet nie chodziło o nadstawianie karku, bo przecież i tak jest połowicznie martwa, ale o sam fakt osiągnięcia kolejnej porażki, z którą zawsze trudno jest się pogodzić.
Zaskoczyły ją słowa Darshes'a, a raczej jego swoboda wypowiedzi. Spojrzała na niego zaskoczona, ale i też niezwykle zakłopotana.
Zaśmiała się dość głośno.
-Pomyśl ile kiełby mogłam upleść z tego skurwisyna. -uśmiechnęła się zadziornie i ironicznie - Mało świeża, ale zawsze coś... Ewentualnie jeszcze nas oskarżą za bycie bestią, jeżeli jakąś podwędzimy, chociaż... -spojrzała na rękawy spływające daleko poza granice dłoni- ...na moje metry kwadratowe nie aż tak wiele mięcha trzeba.
Nie wiedziała jednak jak zareagować na ostatnią wypowiedź druida. Sama sobie dziwiła się swojej niepewności. Dlaczego po prostu się nie zdenerwowała i go nie zbeształa? Zdecydowanie nie powinna rozwijać tego tematu, a on na niego wchodzić. Był jej współpracownikiem, a sprawy między robotnikami nie powinny zachodzić nazbyt daleko, tak jak to w biznesie bywa. Co więc sobie wyobraża? Ach, nutka irytacji wreszcie się pojawiła.
Mimo to, ta irytacja była bardziej wypełniona nerwowością i stresem. Pochłanianie energii, w dodatku darmowej, na prawdę sprawiało jej wiele przyjemności. Dawno nie odczuwała takiej ulgi, ciało momentalnie się rozluźniało, a i nawet psychikę na chwile odstąpiły ciągłe zmartwienia. W tym wszystkim najważniejszy był sam dotyk maie, sam fakt, że ta energia należała do niego. Nikogo więcej. Uhm... nawet nie zdawał sobie sprawy ile razy już na nią wpłynął...
-Co ty nie powiesz...-odezwała się wreszcie z przekąsem- Byłam tam raz z pewnym chodzącym smrodem to i drugi przeżyje. -wypowiedziała słowa wyjątkowo cicho. Podrapała się jeszcze raz, tym razem w okolicy ucha- Hm... To musi być wyjątkowa część kanałów, skoro nikt tam nie zagląda... prócz stwora. Tunele, którymi wcześniej szliśmy były zabezpieczone - przynajmniej wejścia i wyjścia... W końcu ta stara prukwa też miała założone hasło na swoje drzwiczki. Może jest tu Stare Miasto? Albo slumsy... Nie mam pojęcia gdzie te lokalizacje mogą się znajdować...
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Nastała chwila ciszy, podczas której kruk zastanawiał się nad pytaniem driady. W Thendrionie zdobył mapę, którą przestudiował najuważniej jak potrafił... Pamiętał ogólny rozkład ulic i zapamiętał najważniejsze budynki i ich umiejscowienie względem siebie, nigdy jednak nie zwrócił uwagi na takie rzeczy jak jakieś ruiny czy, jeśli były zaznaczone, jakiegokolwiek rodzaju slumsy. Może po rozmieszczeniu waznych budowli uda mu się coś przypomnieć.
- Świątynia Śmierci... Nekropolie... Wielki Bazar... Czarny Dwór... Trupia Wieża... - nic nie przychodziło mu do głowy. Przez cały swój pobyt tak kierował swoimi myślami by znaleźć się jak najdalej od świątyni czy wieży. I nic, na całe szczęście, nie wskazywało by bestia miała się tam ukrywać, chyba że Przeklęta trójca, jak ją druidzi nazywali, cokolwiek zyskiwała na obrabianiu własnych poddanych.
- Może jakiś cmentarz? - zakrakał niespodziewanie. Od razu jednak odechciało mu się takiej wycieczki. - Nie, wpakowalibyśmy się jeszcze na jakiegoś wampira czy inny twór skrzywionej wyobraźni ludzkiej.
"Widziałem więcej niż chciałem... Spasuje" - dodał w myślach.
Kątem oka, jako iż kruki maja zupełnie inne pole widzenia niż ludzie, dojrzał cień podążający za nimi. Otaczająca ich okolica nie należała do najbardziej martwych, zwłaszcza wieczorami. Co jakiś czas, między straganami przewijał się szyld takiej a nie innej gospody, a rozświetlone okienka i muzyka płynąca z zewnątrz zachęcała do zajrzenia. Muzyce często towarzyszył akompaniament śpiewów, ryków czy odgłosy krzeseł i kufli łamanych na karkach czy mordach stałych bywalców. Ptaszysko westchnęło, czym bardzo nie przypominało swego zwierzęcego odpowiednika. Nic dziwnego, że wcześniej nie usłyszał postaci skradającej się pośród cieni. Właściwie, gdyby nie odległość jaka dzieliła go od głowy rozmówczyni, w ogóle by Frigg nie usłyszał. W porównaniu do tego, kanały wydawały się błogosławionym miejscem pełnym ciszy i spokoju.
Z bestią przemykającą między cieniami...
Grupami troglodytów szukających zemsty za zamordowanych współtowarzyszy...
Starymi wiedźmami...
I jednym, samotnym szczurem, który...
- Właśnie! - wykrzyknął, gdy zbliżyli się do jednego z zejść do kanałów.
Siwopióry ptak zleciał z ramienia i przysiadł obok klapy, na pobliskim worku wypełnionym odpadkami. Śledząca ich postać zatrzymała się i wtopiła w tło uliczki. Mimo iż wcześniej mógł ją od czasu do czasu zauważyć, teraz w jakiś przedziwny sposób ukryła się poza jego wzrokiem. Zniknął za pomocą magii czy w jakiś inny tajemniczy sposób?
Musiał się niemal powstrzymać przed wysłaniem macek po okolicy. Nie miał obecnie na tyle mocy.
- Przecież znamy kogoś, kto mógłby nam pomóc w poszukiwaniach. - powiedział spoglądając radośnie na driadę. - Tylko Frigg, postaraj mu się nie nadepnąć na ogon, bo wyślemy cię po kawałek śmierdzącego sera.
Wypowiedział to z rozbawieniem, przekrzywiając niewinnie łebek.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Gdy tak wypowiadał na głos swoje myśli, w postaci wymieniana określonych miejsc, Frigg zdała sobie sprawę jak bardzo te tereny zdają się być odległe. Nie chodzi tu o wielkość Maurii czy Mrocznych Gór, ale o sam klimat. Do teraz nie zdawała sobie sprawy jak bardzo wizja śmierci, odejścia ją przeraża. Była to rzeczywistość bardziej odległa od tej, która wydarzyła się sto lat temu. Jedną nogą stąpała po nieznanych terenach i wydawałoby się, że są takie bezpiecznie. W końcu... czekał ją jedynie spokój, w tej, być może, nie aż tak dalekiej przyszłości. Czym jednak jest wieczny spokój względem życia? Niczym. Nieistnieniem. Niebytem. I to ją przerażało - nieżycie.
Kątem oka dojrzała cień. Przemknął gdzieś między pomiędzy. Swoją obecnością zdawał się być stosunkowo bliżej dwójki towarzyszy, co zmartwiło driadę. Wszczepiła sarnie oczy w miejsce, gdzie przed chwilą zjawiła się czarna plama. Przełknęła ślinę. Cienie nabierały kształtów, a teraz zbliżały się coraz bliżej. Mogło to również być jej urojenie bądź po prostu zwykły przerost paniki i czyiś zwykły cień mógł przemknąć po podłożu czy ścianach. Jakoś do głowy leśnej dziewczyny nie przyszła wizja niebezpieczeństwa, przecież dopiero co zakończyła walkę,a przeciwnicy szybko nie wracają po zemstę. A nikt inny prócz półumarlaka nie odznaczał się większym niebezpieczeństwem.
Żyła, jeszcze, więc nadzieją, że Darshes nie dostrzegł dziwacznego zachowania jakim dzisiejszego dnia dała upust. Wróciła wzrokiem na "pupila".
-Bleh...
Wyrzuciła z nieukrytym obrzydzeniem na otaczające ich śmieciowisko. Poczuła klarowną woń, która charakteryzowała się niezwykłym smrodem, jak to odpadki. Podeszła kilka kroków, po czym nogą zgarnęła brudy na bok, tak by ujawnić pełne drzwiczki prowadzące do ścieków.
Zmarszczyła tylko zirytowana brwi na ostatnie słowa maie, następnie przyklęknęła przy wejściu do krainy wypełnionej czymś więcej niż odpadkami. Otworzyła je z pomocą dwóch rąk, klapa była zaskakująco ciężka, a przy tak małym ciele trudno cokolwiek unieść. Otarła czoło z łzy potu, która pojawiła się przy krótkotrwałym, ale ciężkim, wysiłku. Smród buchnął jej niemalże w twarz, potrząsnęła tylko głową. Spojrzała w dziurę, niechętnie, niesmacznie. Jeszcze raz spojrzała za siebie. Nie było żadnego cienia, żadnego ruchu. To musiały być one.
-Nie wiem jak go znajdziemy... to szukanie igły w stogu siana. Jednego szczura na milion kanałów... ale może i one doprowadzą nas do potwora. -podrapała się po brodzie w zastanowieniu - Jakoś i tak nie mamy większego czy mniejszego wyjścia... Chodźmy Gil.
Zaproponowała z wyjątkową odrazą. Zeszła drabinką w dół. Zeskoczyła na jednym z ostatnich szczebli. Noga chlusnęła w zielonej bądź brązowej?... mazi. Trudno było określić kolor szczyn, w których na nowo miała możliwość się zatopić. Jedyne co to odór pozostał ten sam. Niezapomniany.
-Jakże się stęskniłam za tym miejscem... -wyszeptała ironicznie, kładąc pewnie dłonie na biodrach.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Nim podążył za driadą, po raz ostatni zerknął w stronę cieni zaułka. Jeśli ktoś tam był, owa postać pozostała niezauważona. Maie zerknął niezdecydowany na zejście do kanałów i westchnął ciężko. Nie miał dość mocy, na walkę z prześladowcą i penetrację kanałów wraz z Frigg. Musiał wybrać, a takie wybory zwykle nie wróżyły nic dobrego i niemal zawsze były mieczem obosiecznym. Czym ryzykowali w tym momencie? Że śledząca ich postać zejdzie za nimi do kanałów i w najmniej optymistycznej wersji uderzy im w plecy. To mogło by być niebezpieczne... Mogą przecież poszukać potwora jutro, kiedy maie wypocznie, a tajemniczy mag będzie gryzł piach. A jednak instynkt podpowiadał mu, że jutro może być za późno. Że jeśli czegoś nie zrobią teraz, coś nieodwracalnego może się wydarzyć w przyszłości, czego zarówno on jak i driada będą żałować.
- Dlatego właśnie nienawidzę świata ludzi! - cicho zakrakał z irytacji i dał nura w przejście do kanałów.
Było tu znacznie ciemniej niż na górze, jednak juz po chwili oczy kruka przyzwyczaiły się do panującej gdzieniegdzie ciemności. Nie miał też serca powiedzieć driadzie, że w jego obecnej postaci, nie był praktycznie wstanie wyczuć żadnego zapachu. Dla niego, kanały nie były niczym więcej niz podziemnym tunelem, wypełnionym jakąś cieczą z przejawem ciemniejszych plam po bokach, zapewne połaci glonów. Było jednak coś, czego Frigg nie mogła mu pozazdrościć. Od chwili wlecenia przez otwór, maie dopadł tak straszliwy atak duszności i zawrotów głowy, że musiał niemal maniakalnie bić skrzydłami by nie wylądować w lepkiej brei.
"A więc większość ptaków ma klaustrofobię." - zanotował druid z niemym rozdrażnieniem.
W sumie, co jak co, ale mógł się tego spodziewać. Ptaki nie zostały przystosowane do podziemnych lotów, a i budowa ich skrzydeł nie na wiele by się zdała w tak wilgotnym klimacie ściekowym. Może nietoperz? Tak, to zwierze nadawałoby się o wiele lepiej, jednak Darshes ociągał się z decyzją transformacji. Niezbyt wiele czasu spędził w formie skrzydlatej myszy i mówiąc szczerze prędzej by zrobił z siebie pośmiewisko niż pomógłby im w tych ciemnościach. A skoro mowa o myszy... W sumie ten gatunek był dość blisko spokrewniony ze szczurami...
"Może jeśli..."

Podziemny korytarz rozbłysnął światłem. Wpierw było to niezwykle ciemne światło, coś jakby fiolet przechodzący w czerń. Potem barwy zaczęły się zmieniać i korytarz zalała barachitowa poświata, zdająca się kumulować wokół ciała ptaka. Pióra zalśniły, przybrały zielonkawą barwę, a następnie rozpadły się wzorem całego ciała. I znów w powietrze wirowało tysiące malutkich drobinek. Tu jednak Frigg mogła zaobserwować to, czego nie szło zauważyć nigdzie dziej. Małe, błyszczące drobinki zdawały się być całkowicie niewrażliwe na przeszkody materialne. Część z nich podczas rozprysku jakby zagłębiła się w ścianę, inna partia przeszła na wylot drabinkę którą zeszli, a jeszcze kolejna przeniknęła ciało driady. Amulet zawisł w powietrzu. Ciężko było stwierdzić czy rzeczywiście się w nim unosił, czy chwila była po prostu tak krótka, że nie zdążył upaść. Drobinki, dochodząc do swojego maksymalnego zasięgu, zatrzymały się, a następnie, z prędkością nie do wykrycia, pomknęły z powrotem w to samo miejsce, tworząc nowe ciało - mniejsze i drobniejsze.

Na ramię driady opadła mysz, dość sporych rozmiarów, o szarym futerku i dużych, złotych oczkach. Na jej grzbiecie spoczywał medalion, luźno opinający jej ciało brązowym rzemykiem. Gryzoń okręcił sie parę razy wokół osi, poskrobał łapkami i zadowolony z rezultatu wskoczył w świeżo zrobiona pętle. Nie był to co prawda węzeł driady i nie trzymał równie dobrze, ale wystarczył, by utrzymać medalion na ciele, tak by kamień stykał się z sierścią. Obsydian raz jeszcze zajaśniał tym dziwnym, mrocznym światłem, a ciało Darshesa pokryła zielonkawa łuna.
- M-m-mamy niewiele cz-cz-czasu! - pisnęła myszka. Miała wysoki głosik i mówiła dziwnie nerwowo, co skutkowało jąkaniem. - J-j-jego zapach z-z-zaraz wy-wy-wyblaknie.
Mysz stanęła na dwóch łapkach i wciągnęła powietrze kilkukrotnie przez niewielki nosek. Jej wąsiki zadrżały.
- Kieruje się na p-p-północ. - przysiadła na cztery łapki i wszczepiła niewielkie pazurki w ubranie Frigg. - Jeśli się p-p-pospieszymy, m-m-możemy ją d-d-dogonić.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Ułożyła dłonie na biodrach czekając z niecierpliwością i spoglądając ku wejściu do kanałów, aż wreszcie jej towarzysz zechce się zdecydować. Gdyby wyraził jakikolwiek sprzeciw z pewnością była skłonna ruszyć sama w poszukiwaniu potwora, nie chciała bowiem tracić ani minuty więcej, już wystarczająco go zmarnowała leżąc chora w łóżku albo smarując się pięknie pachnącym balsamem w wannie. Za dużo, za dużo, za dużo! Chciała już mieć kwiat w rękach, czuć jego woń, a przede wszystkim, wytworzyć niesamowity wywar, poczuć jego smak, ale i tak największym bodźcem było poczucie wolności i wyzwolenia. Już na samą myśl o niej ciało zielonej istoty spięło się z emocji i podniecenia. Będzie wolna, jak ptak, jak kruk. Jak kruk, który teraz zlatywał do kanału.
Dostrzegła dziwne zachowanie zwierzęcia. Uświadomiła sobie, że i on teraz zamknięty jest w marnym pomieszczeniu, poza przestworzem, poza niebem. Przeniosła ten obraz na siebie, a widok ten wcale nie był wesoły. Spuściła delikatnie głowę chcąc pocieszyć samą siebie, chociaż tak na prawdę nie widziała w tym sensu.
Oczy momentalnie ją rozbolały, gdy dostrzegła jaśniejsze światło. Zajęczała marudnie i w pierwszej chwili obroniła się gestem ręki, jednak bystre oko driady nie mogło nie dostrzec czegoś tak drogocenne i świecącego. Zupełnie jakby miliony diamencików, mieniących się w barachicie i zieleni, wędrowało ścieżkami w powietrzu, gubiąc po chwili swoją trasę i obejmując błyskiem szerokie pole. Przenikały przez kamienne kwadraty, a także wałkowate poręcze. Wpadła w panikę, gdy tylko pył albo energia... jakkolwiek mogła to nazwać, przepłynęły także i przez nią.
-Ach!
Splotła ręce na wysokości klatki piersiowej, po czym odsunęła się w bok, ale także i tutaj drobinki przemknęły przez organizm Frigg. Drgnęła, gdy tylko nowo powstałe ciało Darshes'a dotknęło jej ramienia. Piskliwy głosik wydawał się perfekcyjnie mysi.
-Ach... Tak, tak. -odpowiedziała szybko i zawstydzona zachowaniem tuż przed chwilą, miała nadzieję, że podczas transformacji niczego nie widział i nie odczuł... lub cokolwiek co mogłoby ją zdradzić. Nie wiedziała w końcu co tak na prawdę odczuwa kumulująca się energia... Miała ochotę podrapać się po głowie z zastanowienia, ale szybko odgoniła te myśl i ruszyła prosto we wskazany kierunek- Mów szczurze gdzie mam iść. Obyśmy nie zgubili jego tropu.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Przemierzali kanały wypełnione jedynie odgłosem ścieków, chlapiących od czasu do czasu pod stopami driady.
Śmierdzących ścieków...
Mówiąc szczerze, maie pożałował, że wrócił do postaci, która wciąż wyczuwała zapachy. Mógł wymyślić coś lepszego.. lub chociaż zmodyfikować swoja postać w fazie tworzenia kształtu. Teraz by tylko marnował energię na mutację... Mysz podrapała się po pyszczku z irytacją.
Irytującą stroną jego jestestwa było to, że w przeciwieństwie do ludzi, on miał ograniczoną ilość magii. Kiedy człowiek zużywa jej za dużo lub jednokrotnie przez jego ciało przepływa większy ładunek energii, jego mózg działa jak bariera bezpieczeństwa: odcina świadomość od ciała. Jednak w wypadku duchów lasu nie ma takiego zabezpieczenia. Umysł, tak jak i reszta ciała, jest zaledwie powłoką która mieści w sobie istotę jestestwa maie. Druidzi, jeszcze za dawnych czasów mówili na tą esencje życia "dusza", choć to określenie w żaden sposób nie oddawało tego czym była postać energetyczna. Dusza u człowieka, rzeczowo mówiąc, to zbiór samoświadomości która pozwala mu identyfikować siebie jako siebie. Zdarza się czasem, że w jednym ciele zamieszkają dwie dusze albo, że dusza przeskakuje pomiędzy ciałami. Darshes słyszał o takich wypadkach. Z tego jednak co wywnioskował z opowieści, dusza zawsze musiała posiąść jakieś ciało inaczej ulatniała się i zanikała. Tak więc istota ludzka musiała się składać z dwóch rzeczy: ciała i duszy. Co się zaś tyczy gatunku maie... Pisma wspominają, że niektóre dzikie zgromadzenia owych istot nigdy nie przybierają fizycznej postaci i gdy muszą się jakoś skomunikować z kimś z zewnątrz, po prostu przejmują nad nim kontrolę. Jako młody Druid, za przyzwoleniem Hierofanta, Darshes spróbował raz nie przybierać żadnej postaci przez miesiąc. Nie odczuwał wtedy żadnego dyskomfortu, a i jego umysł pozostał na tyle, na ile sprawny. Faktem było jednak, że gdy po tym czasie przybrał postać ludzką, poczuł się w pewien sposób zamknięty.. uwięziony.
Ale wracając do tematu. Maie mógł stworzyć ciało ale do egzystencji go nie potrzebował. Co więcej, kiedy poziom magii chłopaka spadał w przeszłości do niebezpiecznie niskich poziomów lub (o czym nie chce pamiętać) wzrastał do wartości krytycznej, to właśnie ciało w pierwszej kolejności wysiadało i rozpryskiwało się na wszystkie strony. Dodatkowo objętość jego energetycznej postaci zależała od poziomu energii: im wyższy jej poziom, tym ciało "zajmowało" więcej przestrzeni. Co logicznie oznaczało tylko jeden wniosek..
Zerowy poziom magi równy jest zerowej wielkości. Niczemu. Pustce. Wyczerpanie energii równa się ze zniknięciem jego, nazwijmy to tak, duszy.
Nagle na granicy świadomości pojawił się nowy umysł. Znajomy. Darshes od razu pochwycił go, nim ten zdążył wybiec poza jego zasięg.
"Przyjacielu! Raz jeszcze potrzebujemy twoje pomocy." ~ zawołał do niego mentalnie maie.
Gdzieś w oddali rozległ się pisk i na szczęście driady, a może i szczura, tylko druid go zrozumiał.
"Tak, my. Tymczasowo potrzebuje jej pomocy i wierz mi, ja z natury jestem samotnikiem..." ~zarzucił zmęczoną myślą. Ileż w tym było prawdy...
Pisk, który mu odpowiedział znajdował się już znacznie bliżej. To niesamowite, że szczur przebył taką odległość - sądząc po dźwięku - w tak krótkim czasie. A może przed nimi czeka labirynt korytarzy?
"Kąśliwa uwaga, zwłaszcza od szczura." - warknął w myślach, w odpowiedzi.
- S-stój! - warknął do driady i niemal od razu tego pożałował. Nie powinien był przenosić irytacji po słowach szczura na towarzyszkę. Driada chyba jednak nie zwróciła na to uwagi... Cóż, w sumie warknięcie mu nie wyszło. Trudno jest warknąć na kogoś mając tak piszczący głosik.
Szary szczur wybiegł za załomu, 20 kroków przed nimi. Szeleszcząca woda pod stopami driady całkowicie zagłuszyła jego przybycie.
- My przynajmniej sobie radzić z naszymi! - zapiszczał wyniośle szczur, czego niestety driada nie mogła zrozumieć. - Hę? A gdzie ty?
Darshe podniósł się na ramieniu Frigg i siedząc tak na dwóch łapkach zapiszczał markotnie.
- Ale obcego byście nawet nie rozróżnili spośród siebie. - powiedział to nagłos i w myślach, tak by i driada mogła uczestniczyć w rozmowie.
- A twoi cię rozpoznawać? - zapiszczał szczur arogancko i obaj znali odpowiedź.
- Sz-szukamy istoty, która często p-przemierza tunele. P-prawdopodobnie jest wielkości driady może i w-większa. R-rabuje sklepy i s-stragany, więc zapewne cz-często znosi tutaj swoje ł-łupy. - powiedział znowu podwójnie, ignorując wcześniejsze pytanie szczura. - Nie widziałeś m-może nikogo p-podejrzanego? Z-z workiem, bądź p-plecakiem lub coś w tym stylu?
- Hmm... nie widzieć. - odpiszczał, wciąż utrzymując dystans. W umyśle szczura Darshes wciąż wyczuwał niepokój, gdy ten spoglądał na Frigg. A więc jeszcze jej nie wybaczył... - Ale może jaszczury coś wiedzą.
- J-jaszczury? - mysz zamrugała oczkami.
- Ty wiedzieć.. te bezokie. - odparł gryzoń, zasłaniając oczka łapkami. - One często polować w kanały. Dużo czatownika!
- Bezo-okie jaszczury? Pewnie t-troglodyci. - odwrócił pyszczek w stronę driady i tym razem przemówił już tylko słowami. - Sz-szczurek nic nie wie. A-ale być może t-troglodyci b-będą coś w-wiedzieć. Jak t-tam twój j-jaszczurczy bądź s-smoczy? Troglodyckiego r-raczej n-nie znasz.. J-jak masz jakieś p-pytania do n-naszego informatora, to m-mów. Będę r-robił za tłumacza.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Pierwszy raz od...od kiedy wylądowała w Maurii, nie myślała o niczym. Zamknęła się w pustce, a raczej w dźwiękach swoich kroków i plusków rzecznej doliny. Gdzieś jeszcze rozlegał się jej własny regularny oddech, a później...
Później pisk myszy, niezwykle wysoki, momentalny i bolesny dla ucha driady, który ją zirytował. Nie o tyle co zwrotem, a dźwiękiem. Mocno postawiona stopa sprawiła, że zawartość ścieków chlusnęła falą na małego mieszkańca tych podziemi. Frigg tylko przetarła ucho. Dopiero gdy mysz zwróciła się do swojego niedalekiego, obecnie, kuzyna, ona również zwróciła na niego uwagę. Wykrzywiła usta widząc zachowanie przewodnika, ale nie skomentowała tego. Nawet nie prychnęła.
-Witaj.
Odparła nieco sucho i zadziornie, ale nie wtrącała się w rozmowę stworzeń, z resztą nie za bardzo miała co do tego możliwości. Uniosła wysoko brew na ostatnie słowa towarzysza nie odzywając się jeszcze przez dłuższą chwilę.
-I co? Chcesz się ich spytać o drogę?-zakpiła już w pierwszym zdaniu- Chyba sobie żartujesz! Przecież one nawet nie myślą! Tylko się rzucają na mięso jak wygłodniałe kurewskie psy! -gdyby rozmawiała z nim twarzą w twarz z pewnością rozłożyłaby ręce biorąc go tym samym za idiotę- Zdaje się, że nie pamiętasz ostatniej akcji.
Odruchowo zatarła dłonie. Frigg miała dziwne zboczenie dotykania nieświadomie ran, gdy tylko wspominała o ich historii, chociaż nie zawsze to robiła. Tym razem nie odczuła niczego prócz gładzi i naturalnych, fizjologicznych zmarszczeń. Spojrzała zaskoczona w ich stronę. Były czysto zielone, bez najmniejszego strupa czy zadrapania. Nie zostało nic po oparzeniu.
To musiał być jej wybuch przy półumarlaku. W końcu cała magia diametralnie i doszczętnie opłynęła cały zielony organizm, wysyciła wszelkie infekcje na zewnątrz i...zagoiła rany na dłoniach. Chciała wybiec na zewnątrz by dojrzeć ślady blizn, a raczej ich brak. Jednak już po chwili wiedziała, że to absurd. Nie była w stanie się ich pozbyć, może nawet nie chciała...
Z drugiej strony wydobycie informacji od troglodytów nie wydawało się głupim pomysłem... Idąc tym tropem, istniał dwie opcje. Albo chowały się w tej części kanałów, gdzie potwór nie grasował, najnormalniej bojąc się go lub walczyły o swój teren i same prześladowały ich cel. Przy czym, do miejsca tego ludzie nie schodzą. Raz, że się boją, dwa każdy pojedynczy stwór chował się w miejscach, gdzie nikt nie będzie miał do niego łatwego dostępu..
-Niech nam powie, gdzie znajdują się stare kanały.-zaczęła nerwowo i zdecydowanie- Muszą jakieś istnieć... Zamknięte, bądź też zawalone... lub na tyle stare by mogły się zwalić w każdym momencie. Mauria nie stoi od dziś, istnieje z pewnością jakąś część miasta tego typu. A co do troglodytów...-chwyciła mysz w garść po czym usadziła na drugiej, otwartej dłoni- Może ty przemienisz się w to cudowne stworzenie, hm? Mój jaszczurczy bądź inny zwierzęco-podobny, jest równie połamany, co i Twój elficki, a nawet gorszy... Nie zrozumiesz ich myśli? Wiesz... Jak wlecisz w stado kruków to kracz jak one...-rzuciła na koniec żartobliwie.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Złote źrenice zwęziły się do niebezpiecznych szparek. Ktoś mu już kiedyś powiedział, że taki kolor już sam w sobie jest abominacja i niezależnie w której formie widziany, przysparza o dziwne nienaturalne uczucie. Właściwie to Darshes nie wiedział czy to prawda, czy tylko złośliwy żart. Faktem jednak pozostało to, że niezależnie jak bardzo próbował to zmienić, jego źrenice zawsze pozostawały złote.
- Mogę z-zaglądać tylko w umysły istot p-p-prymitywnych i na t-twoje nieszczęście troglodyci się do nich nie z-zaliczają. - odparł szczurek piskliwym głosikiem, choć daleko mu było do uległości. - Czasem t-twa ignorancja sprawia, że z-zaczynam p-poddawać w wątpliwość m-mój wczesny o-osąd na twój t-temat.
Sumiaste wąsiki myszy zadrżały kilka razy, jakby gryzoń chciał zdusić w sobie parę mało przyjemnych słów. Oczy błyszczały niewypowiedzianym wyzwaniem. Frigg być może i była doświadczonym wojownikiem, ale jej wiedza na temat istot niższego rzędu była żałośnie mała, może nawet porównywalna z tą ludzką.
Gryzoń zamknął oczy i przełknął ślinę.
- N-nie będę cię w-winić za luki w t-twoim w-wykształceniu. - odparła mysz, spuszczając oczy. - T-twój poziom wiedzy p-przypomina ten ludzki bądź n-nawet zawężony e-elficki tok rozumowania.
O ile to pierwsze było bardziej prawdopodobne, jako iż driada wspominała, że wychowywał ją człowiek-ojciec, o tyle jej znajomość elfickiego była na tyle niepokojąca by podejrzewać to drugie. Właściwie arogancja jaka przebrzmiewała w słowach na temat troglodytów niezwykle mocno charakteryzowała elficki stan szlachecki. Albo tak przynajmniej słyszał od swoich mentorów. W każdym razie, nie jego zadaniem była edukacja driady, a zwyczaje prymitywnych ras nie były także jego konikiem. Jeśli jednak kiedykolwiek napotka szamana troglodytów lub koboldów, przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę za tą ignorancję. Tymczasem mieli jednak ważniejsze sprawy na głowie.
"Drogi przyjacielu, czy istnieją jakieś zapomniane miejsca, tu pod ziemią? Lub być może wiesz gdzie taka niebezpieczna bestia mogłaby się ukrywać tu, w kanałach?" ~ zadał metalne pytanie, spoglądając bezpośrednio na szczura.
- Ohh, jest wiele takich miejsc. - powiedział ubrudzony gryzoń. Jakimś cudem wybuch driady przyprawił go o rozbawienie, nie mógł jednak zrozumieć dlaczego. Wszak szczury nie rozumiały języka wspólnego... - Stare, opuszczone magazyny, tajemne skrytki czy nawet pomieszczenia w całości zabezpieczone magią przed intruzami. - Wydawało się, że mimo miernych dwóch tygodni pobytu w swym śmierdzącym królestwie, szczur całkiem nieźle zna kanały. - Jest jeszcze stare legowisko Ślepych Jaszczurów, tam jednak nie radziłbym wam się zbliżać. Znajduje się bezpośrednio pod kościstą wieżą i wręcz emanuje negatywną energią. Nawet jaszczury uciekły z tamtego miejsca, a to już coś oznacza..
"Kościstą... masz namyśli Trupią Wieżę?" - przerwał mu mentalnie druid.
- Yyy... - szur zatoczył niepewnie kółko. - Tak ją chyba nazywacie...
- Hmm.. - powiedziała myszka na głos i powtórzyła całą rozmowę, przeprowadzoną z ich zwierzęcym przewodnikiem. - S-sądzę, że zapieczętowane magią p-pomieszczenia to porzucone la-laboratoria. Być może n-nasz potworek uciekł z jednego z n-nich. W-wciąż może się tam k-kręci. Chyba, że u-ukochane władze miejskie mają j-jakiś sekret i p-poczwara, za przyzwoleniem A-arcylisza Demarigona, zagnieździła się w p-piwnicach jego wieży. Tak czy s-siak, warto zbadać o-oba miejsca. Co t-ty o tym m-myślisz? Do T-trupiej Wieży mamy d-dość blisko...
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

-S...Słu...Słucham?!
Wybuchnęła momentalnie i tak jak nigdy dotąd. Z początku nie było w tym nic dziwnego, miała ochotę zacisnąć mysz w pięści w celu zgniecenia, a później ewentualnie rzucić o ścianę w pełnej złości, jednak standardowa agresywność Frigg przerodziła się w odczucia mniej dla niej dopuszczalne i przez nią wybaczalne. Dlaczego? Ano odpowiedź była prosta.
O ile jeszcze słowa na temat braku wykształcenia były do przejścia, o ile jeszcze miała jakiś wewnętrzny szacunek do ludzi tak porównanie do elfów przekroczyła granicę godności driady. Istnieją słowa, których nie wart wypowiadać, a nieświadomy Darshes niebezpiecznie przekroczył tę delikatną linię, którą wyznaczyła sobie leśna dziewczyna.
Prymitywna chęć ataku wchłonęła się całkowicie i przybrała obraz czystej nienawiści, czego nie ukrywała. Brązowe oczy pogłębiły swój odcień, zupełnie jakby zapanowała w nich burza i chaos, który miał pochłonąć wszystko wokół, ale otoczenie nie miało tu znaczenia. Jedynym ważnym obiektem zdała się być mysz siedząca na jej dłoni, z którą, w tym momencie, mogła zrobić niemalże wszystko.
Przed jakimkolwiek ruchem powstrzymała ją miłość do zwierząt i chociaż Darshes nie był do końca jednym z nich, to postanowiła pozostać lepiej zapamiętana w oczach szczura. Wyłącznie ze względu na przewodnika. Wyłącznie.
Wysłuchała uważnie swojego towarzysza, a ten mógł odczuć zdecydowany dystans ze strony driady, jak i bijące od niej chłód.
-Nie będę Cie winić za brak umiejętności zadawania mądrzejszych pytań-wycedziła przez drobne, białe zęby.-To chyba oczywiste, że się tam wybierzemy.
Uświadomiła sobie, jak okropnie brzmi to zdanie w obecnej sytuacji, bowiem w nijaki sposób malowała się na kolorowo. Miała szczere chęci strzepnąć gryzonia, niczym księżniczka po dotknięciu obślizgłej ropuchy roznoszącej zarazki o grudkowatym grzbiecie. Frigg zaskakiwała swoją zmiennością, umiejętnością przechodzenia ze skrajności w skrajność pod wpływem jednego zdania czy stwierdzenia. Nie dlatego, że była niezdecydowana, wprost przeciwnie. Tak uparcie trzymała się swoich zasad, że przekroczenie choćby milimetra wyznaczonej granicy, którejkolwiek ze stron, wprowadzało ją w odpowiedni nastrój. Tym razem była to nienawiść.
Razem? Wybierzemy? Interesy dziewczyno, interesy, powtarzała słowa zmieniające się mantrę. Współpracowałaś przecież z nie raz i nie dwa z osobami, z którymi nie chciałaś. Czasem nawet najgorszymi karykaturami piekielnymi i nie tylko. Ale on... On teraz zdawał się być gorszy od niejednego diabła.
Targnęły nią myśl, negatywna, skierowana do samej siebie. Przekroczyła wyznaczoną granicę, zbliżyła się do niego raz i o jeden raz za dużo. To powodowało słabość wobec Darshes'a. Poczuła rosnące zagrożenie, to które odmieniło jej życie sto lat temu. Mógł to wykorzystać w każdej chwili, a już kwapił się do żartów z niej, np. gdy zakpił z jej dziewictwa. Tak, tak... Nadal jeszcze tkwiła w niej urażona duma. Na nieszczęście druida tym razem lgnęła do zemsty na nim.
Nikt, po prostu nikt nie będzie jej porównał do elfów. Nie zmierzy jej tą miarą. Nie pozwoli na następne stwierdzenie z jego słów, nie miał do tego prawa, nikt nie miał. Nikt.
Złote źrenice zalśniły, jego złote źrenicy - ta całą sytuacja to jeden wielki żart.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Reakcja driady, jak i jej słowa, całkowicie zbiły go z tropu. Nie wspominając już o trzęsących się z niekontrolowanej furii dłoniach.
Porównanie do elfów, zwłaszcza do ich arogancji, nie było najbardziej pochlebne, a za porównanie do ludzi, maie zabiłby osobiście. Były to jednak JEGO odczucia i zrodziły się tak czy inaczej w JEGO przeszłości. Czyżby Frigg nosiła wewnętrzny uraz do którejś z wymienionych wcześniej ras? Złote źrenice spojrzały w brąz jej oczu... Nie raczej w czerń. Mysz patrzyła leśnej kobiecie prosto w okrągłe, czarne dziury, które z anatomicznego punktu widzenia zdawały się pochłaniać światło. Jej oczy płonęły gniewem i gdyby nie niematerialność tego żaru, Darshes cofnął by się przerażony.
Umysł wzniósł się na wyższe obroty, co niespecjalnie ułatwiała fizjologiczna budowa mózgu myszy. Frigg pokazywała dość sporą dozę sympatii wobec Boruma, a jej stosunki z Inellitte jeśli nie były na poziomie więcej niż znośnym, to teraz, w tej chwili mógł się udać do Trupiej Wierzy i dać się pokroić nekromantom... Czyli to elfy. Cóż takiego musiało zajść między driadą, a pyszałkowatymi długouchami, że gotowa była niemal zabić za to porównanie...
"Nie wspominając o tym, że włada elfickim niemal tak dobrze jak wspólnym..." - pomyślał z irytacją. Skoro nie chciała być porównywana do elfa to, na miłość bogów, niech nie popisuje się znajomością ichniejszego języka!
- Hmm.. - powiedział w końcu, by przerwać ciszę jaka nastąpiła po jej ostrej odpowiedzi. - Nie u-uważam, że jakiekolwiek p-pytanie jest g-głupie, ale pozostawmy ten t-temat.
"Czy jest coś jeszcze o czym powinniśmy wiedzieć, udając się w stronę opuszczonego legowiska troglodytów?" ~ zapytał mentalnie szczura.
- Nie. Musicie tylko uważać na patrole ślepych jaszczurów i ich pułapki. - odpowiedział gryzoń, tęsknie spoglądając w sąsiedni korytarz. Widać gdzieś mu się spieszyło. - Ostatnio coraz części używają pożywienia, jako wabika.
" Heh, dzięki za ostrzeże... Zaraz czy ty właśnie odmieniłeś..." - zajarzył nagle Darshes. Już od jakiegoś czasu coś mu nie pasowało w wypowiedzi szczura, a raczej w interpretacji jego myśli. Stały się one bardziej zrozumiałe dla druida, jakby szczur nagle zaczął używać odmiany gramatycznej.
- Zdolny jestem, nie? - zawołał wesoło, obracając się wokół własnej osi. - Ale czas już na mnie. Owocnego polowania!
I z tymi słowami gryzoń zniknął w bocznym korytarzu.
- Ale...! - zawołała za nim mysz na głos, po części ze zaskoczenia, po części z przyzwyczajenia.
- Ehhh... z p-przewodnika n-nici. - westchnął, wdrapując się na ramię niechętnej driady z niezwykłą zwinnością. - P-powiem szczerze. Nie p-podoba mi się ten p-pomysł, ale z-za wielkiego wyboru t-też nie m-mamy.
Miał oczywiście na myśli zbliżanie się do nekromantów i lichów. Dzisiejszy pokaz mocy wystarczył mu całkowicie, by na długie lata nie zwracać wzroku w stronę żadnych nieumarłych magików.Jednak przeznaczenie chyba chciało inaczej.
- M-módlmy się, by b-byli dość aroganccy, by n-nie ustawiać z-zaklęć strażniczych. - spojrzał na driade. Wyglądała jakby w każdej chwili chciała go zabić. Niemal jak kocica skacząca na swą ofiarę. - Och, d-daj spokój. Dalej s-się o to g-gniewasz? C-co jak co, ale d-driady mają chyba c-całkiem niezłe s-stosunki z elfami?
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, przypomniało mu się co Arela powiedziała mu podczas jednego z treningów, wzruszając beznamiętnie ramionami: "Rodzi się z nich silne potomstwo..."

Oboje, Darshes i Frigg, nieświadomi byli jeszcze jednej istoty, podążającej ich śladami. Pod woalem z cieni i magii, który ni światła, ni dźwięku nie przepuszczał, ukrywał się jeszcze jeden osobnik, pałający niepohamowaną rządzą zemsty. Ukryty pośród mroków podziemnego przejścia, uparcie wpatrywał się w leśną pannę, choć od czasu do czasu rzucał poddenerwowane spojrzenie niewielkiej myszy. Dałby sobie głowę uciąć, że jeszcze przed chwilą zielonej towarzyszył kruk, prawdopodobnie jej chowaniec. Czyżby się mylił? Już po raz ósmy przeskanował zwierzę swymi zmysłami i nie wyczuł nic specjalnego, ot standardowa ilość mocy jaką posiadała każda żywa istota. Za to kamień na jego plecach wręcz pulsował energią. Czyżby to on, pozwalał zwierzęciu zmieniać postać? Jeśli tak, to takie kamienie były niezwykle rzadkie i cenne. Skąd ta łachmaniara zdobyła tak potężny, magiczny artefakt?
Nie zaryzykował ataku. Dwa razy już jej nie docenił, trzeci raz się to nie powtórzy.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości