Opuszczone Królestwo ⇒ [Podróż w stronę gór, do Nowej Aerii] (Nie)spokojna noc
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
[Podróż w stronę gór, do Nowej Aerii] (Nie)spokojna noc
Pogoda była w miarę dobra. Ani za ciepło, ani za zimno. Słońce chyliło się ku zachodowi, oświetlając mętnymi, bladoczerwonymi promieniami całą okolicę. Jakże piękną okolicę. Piękną i straszną zarazem. Pośród dzikiej przyrody, gęstych traw i rozległych pustkowi nie sposób było natknąć się na jakąś starą, zarośniętą drogę, prowadzącą do rozpadających się ruin albo wymarłych wiosek. Na tle olbrzymich gór widać było całkiem wyraźnie kształty miasta.
Falkon zwolnił nieco kroku, odetchnął głęboko i rozejrzał się po okolicy. Nie był pewny, czy chce iść teraz do miasta. Przejrzał pobieżnie kieszenie i wszelkiej maści torebeczki, uczepione jego pasa. "Ani złamanego ruena... żyć nie umierać!" pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie.
Niebo bardzo szybko zmieniło barwę z czerwonej na ciemnofioletową, rozbłysły pierwsze gwiazdy. Wokół panował błogi spokój, jakby wszystko, co żyje, ułożyło się już do snu. Falkon usiadł ostrożnie na miękkiej trawie, zamknął oczy i przeczesał włosy ręką. Lekki, chłodny wietrzyk smagał jego twarz, wywołując na niej delikatny uśmiech. Dawno nie czuł takiego spokoju, wreszcie mógł odetchnąć, odpocząć. Nie od podróży, która bynajmniej go nie zmęczyła. Od wszystkiego. Czuł od dawna, że tego potrzebuje.
Ciszę przerwało niespokojne warknięcie, dochodzące gdzieś z zarośli. Krzakami wręcz zatrzęsło, głośne dźwięki łamanych gałęzi wskazywały na obecność czegoś sporego. "No i szlag trafił odpoczynek..."
Falkon zerwał się w ułamek sekundy na równe nogi próbując odzyskać trzeźwość umysłu. Ledwo zdążył chwycić rękojeść sztyletu, gdy z gąszczu wyłonił się pokaźnych rozmiarów wilk i zmierzył mężczyznę wrogim spojrzeniem.
— Witaj... — wyszeptał Falkon wyjmując powoli sztylet i czekając na ruch zwierzęcia. Przez kilka chwil stali nieruchomo patrząc sobie głęboko w oczy. Wyszczerzone wilcze kły ociekały pianą, najeżona sierść przypominała sterczące kolce. Wściekłe warczenie można było interpretować tylko w jeden sposób...
Bestia odepchnęła się od ziemi potężnymi łapami i w jednej chwili znalazła się w powietrzu, pragnąc zatopić ostre zęby w ciele mężczyzny. Ten był gotów. Czekał na odpowiedni moment. Trzymał sztylet tak mocno, że czuł, jak cierpnie mu dłoń. Napiął wszystkie mięśnie, zacisnął zęby. Już wziął szeroki zamach, gdy...
— Co do... — Na twarzy Falkona malowało się zdziwienie połączone z ulgą. Zwierze padło martwe na ziemię, wydając z siebie ostatni, głuchy ryk. W jego łbie tkwił bełt, który przebił czaszkę na wylot. Z martwych ślepi sączyła się krew.
Falkon zwolnił nieco kroku, odetchnął głęboko i rozejrzał się po okolicy. Nie był pewny, czy chce iść teraz do miasta. Przejrzał pobieżnie kieszenie i wszelkiej maści torebeczki, uczepione jego pasa. "Ani złamanego ruena... żyć nie umierać!" pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie.
Niebo bardzo szybko zmieniło barwę z czerwonej na ciemnofioletową, rozbłysły pierwsze gwiazdy. Wokół panował błogi spokój, jakby wszystko, co żyje, ułożyło się już do snu. Falkon usiadł ostrożnie na miękkiej trawie, zamknął oczy i przeczesał włosy ręką. Lekki, chłodny wietrzyk smagał jego twarz, wywołując na niej delikatny uśmiech. Dawno nie czuł takiego spokoju, wreszcie mógł odetchnąć, odpocząć. Nie od podróży, która bynajmniej go nie zmęczyła. Od wszystkiego. Czuł od dawna, że tego potrzebuje.
Ciszę przerwało niespokojne warknięcie, dochodzące gdzieś z zarośli. Krzakami wręcz zatrzęsło, głośne dźwięki łamanych gałęzi wskazywały na obecność czegoś sporego. "No i szlag trafił odpoczynek..."
Falkon zerwał się w ułamek sekundy na równe nogi próbując odzyskać trzeźwość umysłu. Ledwo zdążył chwycić rękojeść sztyletu, gdy z gąszczu wyłonił się pokaźnych rozmiarów wilk i zmierzył mężczyznę wrogim spojrzeniem.
— Witaj... — wyszeptał Falkon wyjmując powoli sztylet i czekając na ruch zwierzęcia. Przez kilka chwil stali nieruchomo patrząc sobie głęboko w oczy. Wyszczerzone wilcze kły ociekały pianą, najeżona sierść przypominała sterczące kolce. Wściekłe warczenie można było interpretować tylko w jeden sposób...
Bestia odepchnęła się od ziemi potężnymi łapami i w jednej chwili znalazła się w powietrzu, pragnąc zatopić ostre zęby w ciele mężczyzny. Ten był gotów. Czekał na odpowiedni moment. Trzymał sztylet tak mocno, że czuł, jak cierpnie mu dłoń. Napiął wszystkie mięśnie, zacisnął zęby. Już wziął szeroki zamach, gdy...
— Co do... — Na twarzy Falkona malowało się zdziwienie połączone z ulgą. Zwierze padło martwe na ziemię, wydając z siebie ostatni, głuchy ryk. W jego łbie tkwił bełt, który przebił czaszkę na wylot. Z martwych ślepi sączyła się krew.
Alestar przybywa z [Pustkowia w okolicy Gór Dasso] Droga, aż po piaski pustyni
Alestar przebywał, z nieswojej winy kilka dni w więzieniu, jednak co on mógł powiedzieć, to Berni był poszukiwany, a on tylko towarzyszył mu. Człowiek nie wiedział nawet o co go pytają, w końcu wszystko skończyło się tym, że stracił sto ruenów płacąc kaucje i był w końcu wolny. Zenemar nigdy nie siedział w więzieniu i wiedział jedno: nie chce tam wracać i musi odpocząć gdzieś poza miastem, tam gdzie ograniczają go tylko granicę Alaranii. W końcu tam pod gołym niebem spędzał większość życia polując na magiczne i nie magiczne stwory. Człowiek uzyskał wolność pod wieczór, więc tą noc miał spędzić gdzieś obok natury.
Wyjechał więc z miasta na swoim wiernym Zefirze do przodu. Minęło trochę czasu, aż w końcu zobaczył ruinę i wiedział, że to tam spędzi noc. Jednak ruiny miały już swojego gościa, tajemniczego człowieka. Alestar przygotował kusze do strzału, nie mógł być pewny, kto tam stoi, zbliżył się powoli, gdy wtedy zobaczył, że nieznajomego atakuję wilk. Łowca nie zastanawiał się długo, bełt wyleciał natychmiast, siła z jaką przebił on głowę wilka równie dobrze mogła zniszczyć komuś pancerz. Gdy wilk upadł, człowiek dostrzegł również, że nieznajomy nie ma żadnej widocznej broni, był więc niegroźny. Trzydziestolatek podszedł do nieznajomego i powiedział:
- Miałeś szczęście młody, zęby wilka rozszarpały by cię w kilka minut. A tak w ogóle jestem Alestar.
Alestar przebywał, z nieswojej winy kilka dni w więzieniu, jednak co on mógł powiedzieć, to Berni był poszukiwany, a on tylko towarzyszył mu. Człowiek nie wiedział nawet o co go pytają, w końcu wszystko skończyło się tym, że stracił sto ruenów płacąc kaucje i był w końcu wolny. Zenemar nigdy nie siedział w więzieniu i wiedział jedno: nie chce tam wracać i musi odpocząć gdzieś poza miastem, tam gdzie ograniczają go tylko granicę Alaranii. W końcu tam pod gołym niebem spędzał większość życia polując na magiczne i nie magiczne stwory. Człowiek uzyskał wolność pod wieczór, więc tą noc miał spędzić gdzieś obok natury.
Wyjechał więc z miasta na swoim wiernym Zefirze do przodu. Minęło trochę czasu, aż w końcu zobaczył ruinę i wiedział, że to tam spędzi noc. Jednak ruiny miały już swojego gościa, tajemniczego człowieka. Alestar przygotował kusze do strzału, nie mógł być pewny, kto tam stoi, zbliżył się powoli, gdy wtedy zobaczył, że nieznajomego atakuję wilk. Łowca nie zastanawiał się długo, bełt wyleciał natychmiast, siła z jaką przebił on głowę wilka równie dobrze mogła zniszczyć komuś pancerz. Gdy wilk upadł, człowiek dostrzegł również, że nieznajomy nie ma żadnej widocznej broni, był więc niegroźny. Trzydziestolatek podszedł do nieznajomego i powiedział:
- Miałeś szczęście młody, zęby wilka rozszarpały by cię w kilka minut. A tak w ogóle jestem Alestar.
Ostatnio edytowane przez Alestar 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
Falkon odwrócił się ze zdziwieniem i ujrzał wysoką, postawną postać, trzymającą kuszę. Zajęło mu dobrą chwilę, zanim zrozumiał wypowiedziane do niego słowa i zorientował się, jak należałoby się zachować. Schował sztylet i dla pewności zerknął na ręce przybysza. Przecież nie wiadomo, czego może się po nim spodziewać.
— Falkon jestem. Miło mi — powiedział i uścisnął energicznie dłoń mężczyzny. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech, jednak po chwili ustąpił miejsca wyrzutowi i oburzeniu. — Nie musiałeś mi pomagać! Przecież dałbym sobie radę! To ostrze — powiedział, poklepując delikatnie głownię sztyletu tkwiącego za pasem — wypruło flaki wielu takim stworzeniom, uwierz. I nie mów do mnie "młody"! — dodał, wyraźnie poirytowany.
Chłopak spojrzał jeszcze raz na wilka. "Wspaniały strzał", pomyślał. "Może warto poznać bliżej tego człeka. Może nawet się zaprzyjaźnić..."
— Mimo wszystko dzięki — powiedział radośnie do przybysza. — Chcesz odpocząć? Rozgość się, starczy miejsca dla nas obydwu, może i dla konia — roześmiał się wesoło i wskazał ręką na trawę, po czym sam usiadł, przyglądając się uważnie zaroślom. — Najlepiej nie zasypiać. Nie wiadomo, co jeszcze nas spotka tej nocy...
— Falkon jestem. Miło mi — powiedział i uścisnął energicznie dłoń mężczyzny. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech, jednak po chwili ustąpił miejsca wyrzutowi i oburzeniu. — Nie musiałeś mi pomagać! Przecież dałbym sobie radę! To ostrze — powiedział, poklepując delikatnie głownię sztyletu tkwiącego za pasem — wypruło flaki wielu takim stworzeniom, uwierz. I nie mów do mnie "młody"! — dodał, wyraźnie poirytowany.
Chłopak spojrzał jeszcze raz na wilka. "Wspaniały strzał", pomyślał. "Może warto poznać bliżej tego człeka. Może nawet się zaprzyjaźnić..."
— Mimo wszystko dzięki — powiedział radośnie do przybysza. — Chcesz odpocząć? Rozgość się, starczy miejsca dla nas obydwu, może i dla konia — roześmiał się wesoło i wskazał ręką na trawę, po czym sam usiadł, przyglądając się uważnie zaroślom. — Najlepiej nie zasypiać. Nie wiadomo, co jeszcze nas spotka tej nocy...
- Teus
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Wojownik
- Kontakt:
Teus szybko obejrzał się za siebie. Było ich trzech może czterech. Pęd galopem zdecydowanie nie ułatwiał mu dokładnego przyjrzenia się napastnikom. Wiedział jedno - byli uzbrojeni po zęby. Jeden z nich próbował upolować go z kuszy, jednak zarośla uniemożliwiły mu wykonać celny strzał. Gnali za nim jak opętani już od ostatnio odwiedzonej przez uciekiniera wioski. Spojrzał na swego rumaka. Z pyska zaczęła toczyć się piana. Wiedział, że na jego rozkaz biegła by aż do ostatniego tchu ale nie zamierzał na to pozwolić. "Musze szybko znaleźć jakąś kryjówkę" szybko przemknęło mu przez myśl. "Swoją drogą w końcu mogę wyprostować kości" na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Zaczął żałować, że nie zdążył założyć cięciwy na swój łuk.
Wypadł na pobliską polanę niczym gnany przez samego diabła. Możliwe, że i tak właśnie było. Jego oczom ukazała się ruina i dwie stojące przy niej sylwetki.
- Bierzcie go żywego! - usłyszał za plecami. Prawdopodobnie ten rozkaz uratował jego plecy przed dziurą po bełcie.
- Zdecyduj się! Wcześniej chciałeś zrobić ze mnie dywan! - Nawet taka sytuacja jak ta nie była w stanie zepsuć Teusowi humor.
Rzucił w stronę dwóch obserwatorów szelmowski uśmiech i ujrzał zabitą bestię. "Cholera zgłodniałem!" Wtem przejechał obok pobliskiego drzewa i do głowy wpadł mu szalony sposób. "Jak dać się złapać to przynajmniej efektownie." Wysunął stopy ze strzemion i chwycił wystającą gałąź mijanego drzewa. Odbił się i obkręcił na gałęzi trafiając z całej siły podkuwanymi butami pierwszego przeciwnika w plecy, a ten zaskoczony wyleciał z siodła. Planem akrobaty było jednak wylądowanie na koniu jednak po dźwięku pękającej gałęzi stracił nadzieje na wykonanie tego manewru i z hukiem wylądował na ziemi. W locie odrzucił od siebie złamaną gałąź, unikając tym bliższego z nią spotkania. Musiał od razu wykonać parę obrotów aby uniknąć kopyt nadjeżdżającego konia. Podniósł się po tym rozmasowując plecy. "Prócz tego ostatniego to było świetne! - pomyślał z uśmiechem na ustach. Zobaczył jednak podnoszącego się z kolan napastnika. Szybko więc chwycił za pochwę na plecach i wyciągnął swój niezawodny miecz.
- Zrobię Ci przysługę i nie będę się już z tobą ganiać! - krzyknął w stronę wroga i trzymając broń oburącz zaczął biec w jego stronę.
Wypadł na pobliską polanę niczym gnany przez samego diabła. Możliwe, że i tak właśnie było. Jego oczom ukazała się ruina i dwie stojące przy niej sylwetki.
- Bierzcie go żywego! - usłyszał za plecami. Prawdopodobnie ten rozkaz uratował jego plecy przed dziurą po bełcie.
- Zdecyduj się! Wcześniej chciałeś zrobić ze mnie dywan! - Nawet taka sytuacja jak ta nie była w stanie zepsuć Teusowi humor.
Rzucił w stronę dwóch obserwatorów szelmowski uśmiech i ujrzał zabitą bestię. "Cholera zgłodniałem!" Wtem przejechał obok pobliskiego drzewa i do głowy wpadł mu szalony sposób. "Jak dać się złapać to przynajmniej efektownie." Wysunął stopy ze strzemion i chwycił wystającą gałąź mijanego drzewa. Odbił się i obkręcił na gałęzi trafiając z całej siły podkuwanymi butami pierwszego przeciwnika w plecy, a ten zaskoczony wyleciał z siodła. Planem akrobaty było jednak wylądowanie na koniu jednak po dźwięku pękającej gałęzi stracił nadzieje na wykonanie tego manewru i z hukiem wylądował na ziemi. W locie odrzucił od siebie złamaną gałąź, unikając tym bliższego z nią spotkania. Musiał od razu wykonać parę obrotów aby uniknąć kopyt nadjeżdżającego konia. Podniósł się po tym rozmasowując plecy. "Prócz tego ostatniego to było świetne! - pomyślał z uśmiechem na ustach. Zobaczył jednak podnoszącego się z kolan napastnika. Szybko więc chwycił za pochwę na plecach i wyciągnął swój niezawodny miecz.
- Zrobię Ci przysługę i nie będę się już z tobą ganiać! - krzyknął w stronę wroga i trzymając broń oburącz zaczął biec w jego stronę.
- Spokojnie, spokojnie panie staruszku wierzę ci. Tak ostrze by trafiło go w brzuch, ale zęby wilka znalazły by się bardzo bliskie ciebie, Falkonie. A z odpoczynku tutaj chętnie skorzystam – Alestara nie odrzuciły słowa człowieka rzucone pod jego adresem, lubił takie szelmowskie uwagi, wiadomo, że rozmawiał, z kimś kto zna swoją cenę. „Nóż nawet niezły, ale i tak wolę swoją kuszę” Od razu gdy tak pomyślał wyciągnął bełt z głowy wilka. Niestety… trach, tylko tyle usłyszał człowiek, z tej odległości w sumie można się było tego spodziewać, jednak trzydziestolatek lubił swoje bełty, nawiązał może z nimi jakąś więź. Na tą myśl uśmiechnął się nawet pod nosem.
Wtem w szaleńczym galopie w pobliżu ruin Zenemar zauważył jeźdźca na koniu, a całkiem niedaleko pościg, nadciągała kolejna przygoda. „No i można rozprostować kości”. Najbardziej jednak zdziwiło go, co innego, przybysz poruszał się tak szybko, tak zwinnie, jakby wychowały go jakieś dziwne zwierzęta. Skakał, atakował i… w końcu spadał „Skończyły się popisy” Jednak teraz nie było do śmiechu, wciąż na placu boju pozostawało trzech atakujących, przybysz ruszał na jednego, a kusznik i drugi stojący nieco z boku byli nie obstawieni. Alestar długo się nie zastanawiał, taki „dzikus” jak sam nazwał przybysza w myślach łowca w przygodach się zawsze przyda.
- No Falkon, staruszku, to pokaż jak tym scyzorykiem wyprujesz flaki tamtemu. Ja zajmę się kusznikiem, będzie pojedynek zawodowy, szkoda, że żaden z nas nie ma jej załadowanej.
Trzydziestolatek ruszył szybkim ruchem z wyciągniętym mieczem w dłoniach na napastnika. Już za chwilę będzie mógł znów poprawić sobie humor, gdy przeciwnik będzie leżał. Może go nawet oszczędzi, już dawno tego nie robił i wtedy w głowie krążył Alestarowi pewien pomysł, który objawiał się tylko szelmowskim uśmiechem na jego twarzy.
Wtem w szaleńczym galopie w pobliżu ruin Zenemar zauważył jeźdźca na koniu, a całkiem niedaleko pościg, nadciągała kolejna przygoda. „No i można rozprostować kości”. Najbardziej jednak zdziwiło go, co innego, przybysz poruszał się tak szybko, tak zwinnie, jakby wychowały go jakieś dziwne zwierzęta. Skakał, atakował i… w końcu spadał „Skończyły się popisy” Jednak teraz nie było do śmiechu, wciąż na placu boju pozostawało trzech atakujących, przybysz ruszał na jednego, a kusznik i drugi stojący nieco z boku byli nie obstawieni. Alestar długo się nie zastanawiał, taki „dzikus” jak sam nazwał przybysza w myślach łowca w przygodach się zawsze przyda.
- No Falkon, staruszku, to pokaż jak tym scyzorykiem wyprujesz flaki tamtemu. Ja zajmę się kusznikiem, będzie pojedynek zawodowy, szkoda, że żaden z nas nie ma jej załadowanej.
Trzydziestolatek ruszył szybkim ruchem z wyciągniętym mieczem w dłoniach na napastnika. Już za chwilę będzie mógł znów poprawić sobie humor, gdy przeciwnik będzie leżał. Może go nawet oszczędzi, już dawno tego nie robił i wtedy w głowie krążył Alestarowi pewien pomysł, który objawiał się tylko szelmowskim uśmiechem na jego twarzy.
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
Wszystko działo się tak szybko, że Falkon nie do końca wiedział, co ma zrobić. Widząc tęgiego dzikusa spadającego z gałęzi zaczął się śmiać, lecz po chwili uspokoił się, słysząc słowa Alestara. "Wreszcie okazja, by pokazać swe umiejętności!", pomyślał, uśmiechając się z zadowoleniem.
— Zaraz zobaczysz, jak się to robi! — krzyknął do mężczyzny, który zdążył już popędzić z mieczem w stronę przeciwników.
Falkon chwycił swój sztylet z nadzieją, że może tym razem uda mu się go użyć. Rzucił się w stronę dosyć potężnego mężczyzny, który zmierzał w stronę tajemniczego akrobaty. Skoczył mu na plecy po czym chwycił go mocno za szyję. Zdezorientowany przeciwnik o mało nie wywrócił się na ziemię, próbując uwolnić się z uścisku. W końcu momentalnie się schylił, przerzucając Falkona nad sobą. Ten upadł na plecy i wypuścił z ręki sztylet, który wylądował jakieś pięć stóp dalej.
— No i co teraz? — syknął napastnik.
Oczy Falkona otworzyły się szeroko, gdy zobaczył, jak mężczyzna unosi w górę swój jednoręczniak. Uchylił się w ostatniej chwili, błyszczące ostrze wbiło się z brzękiem w ziemię. Spróbował poturlać się w stronę sztyletu, jednak poczuł silne uderzenie. Przygniótł go jeden z pozostałych napastników, martwy. Nie zdążył nawet zobaczyć, z czyjej ręki zginął, najważniejsze, że go uratował - kolejny cios, który miał przeciąć Falkona na pół, rąbnął w trupa. Obryzgała go fontanna krwi.
— Dzięki, kolego! — zaśmiał się Falkon i zrzucił z siebie ciało mężczyzny. Dostrzegł leżący przy nim półtoraręczniak. Chwycił go i podniósł się szybko, wykorzystując moment, w którym przeciwnik dochodził do siebie po nieudanym cięciu.
Jednoręczne ostrze kolejny raz uniosło się w powietrze. Tym razem chłopak był gotów. Zręcznie sparował cios i odepchnął napastnika, po czym rozpędził się i z szaleńczym okrzykiem powalił go na trawę, przebijając jego pierś mieczem. Półtoraręczniak wbił się w jego serce niemal po sam jelec. Z jego ust wydobyło się tylko głuche stęknięcie.
— To by było na tyle — wysapał Falkon i schylił się, by podnieść swój sztylet z ziemi. — Pomóc wam? — krzyknął, biegnąc w stronę Alestara i drugiego przybysza.
— Zaraz zobaczysz, jak się to robi! — krzyknął do mężczyzny, który zdążył już popędzić z mieczem w stronę przeciwników.
Falkon chwycił swój sztylet z nadzieją, że może tym razem uda mu się go użyć. Rzucił się w stronę dosyć potężnego mężczyzny, który zmierzał w stronę tajemniczego akrobaty. Skoczył mu na plecy po czym chwycił go mocno za szyję. Zdezorientowany przeciwnik o mało nie wywrócił się na ziemię, próbując uwolnić się z uścisku. W końcu momentalnie się schylił, przerzucając Falkona nad sobą. Ten upadł na plecy i wypuścił z ręki sztylet, który wylądował jakieś pięć stóp dalej.
— No i co teraz? — syknął napastnik.
Oczy Falkona otworzyły się szeroko, gdy zobaczył, jak mężczyzna unosi w górę swój jednoręczniak. Uchylił się w ostatniej chwili, błyszczące ostrze wbiło się z brzękiem w ziemię. Spróbował poturlać się w stronę sztyletu, jednak poczuł silne uderzenie. Przygniótł go jeden z pozostałych napastników, martwy. Nie zdążył nawet zobaczyć, z czyjej ręki zginął, najważniejsze, że go uratował - kolejny cios, który miał przeciąć Falkona na pół, rąbnął w trupa. Obryzgała go fontanna krwi.
— Dzięki, kolego! — zaśmiał się Falkon i zrzucił z siebie ciało mężczyzny. Dostrzegł leżący przy nim półtoraręczniak. Chwycił go i podniósł się szybko, wykorzystując moment, w którym przeciwnik dochodził do siebie po nieudanym cięciu.
Jednoręczne ostrze kolejny raz uniosło się w powietrze. Tym razem chłopak był gotów. Zręcznie sparował cios i odepchnął napastnika, po czym rozpędził się i z szaleńczym okrzykiem powalił go na trawę, przebijając jego pierś mieczem. Półtoraręczniak wbił się w jego serce niemal po sam jelec. Z jego ust wydobyło się tylko głuche stęknięcie.
— To by było na tyle — wysapał Falkon i schylił się, by podnieść swój sztylet z ziemi. — Pomóc wam? — krzyknął, biegnąc w stronę Alestara i drugiego przybysza.
- Teus
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Wojownik
- Kontakt:
Przeciwnik zdążył się już podnieść i wymierzył pchnięcie w stronę uciekiniera. Teus wziął głęboki wdech, wiedział, że to jeden z tych momentów, w których nie czas na żarty. Odchylił się i pozwolił lekko ześliznąć się ostrzu przeciwnika po jego klindze. Napastnik stracił równowagę. Tousend wykonał obrót i z całej siły trzasnął rękojeścią w kark wroga, a ten runął jak kłoda na ziemie. Powalony na widok padających towarzyszy stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie ucieczka. Chciał się już podnieść lecz wtem Teus chwycił go za kołnierz, a następnie z całej siły poczęstował go kopniakiem w zad. Zaskoczony wystrzelił jak strzała, a gdy się podniósł wziął nogi za pas.
- Pozdrów ode mnie pana Smitha! - Teusowi wrócił humor.
Dopiero wtedy zauważył, że do walki dołączyli wcześniejsi obserwatorzy. "Może jednak się najem" - pomyślał z uśmiechem na ustach. Widział jak jeden z napastników rzuca się na nowego uczestnika walki ale uznał, że ten da sobie radę. Już miał schować broń, gdy odwrócił się i ujrzał drugiego z widzianych ludzi, całego we krwi, stojącego nad dwoma trupami ludzi, którzy wcześniej go gonili.
- Dlaczego ich zabiłeś?! - krzyknął w jego stronę. Gotowy do kolejnego pojedynku oparł się plecami o pobliskie drzewo i zaczął bacznie obserwować spotkanych delikwentów. "Nie wiem czy dobrze trafiłem".
- Pozdrów ode mnie pana Smitha! - Teusowi wrócił humor.
Dopiero wtedy zauważył, że do walki dołączyli wcześniejsi obserwatorzy. "Może jednak się najem" - pomyślał z uśmiechem na ustach. Widział jak jeden z napastników rzuca się na nowego uczestnika walki ale uznał, że ten da sobie radę. Już miał schować broń, gdy odwrócił się i ujrzał drugiego z widzianych ludzi, całego we krwi, stojącego nad dwoma trupami ludzi, którzy wcześniej go gonili.
- Dlaczego ich zabiłeś?! - krzyknął w jego stronę. Gotowy do kolejnego pojedynku oparł się plecami o pobliskie drzewo i zaczął bacznie obserwować spotkanych delikwentów. "Nie wiem czy dobrze trafiłem".
Napastnik zeskoczył z konia, odrzucił kuszę na bok, ten pojedynek miał się odbyć twarzą w twarz. Alestar kątem oka dostrzegł fontannę krwi wywołaną przez Falkona i trochę go to zmartwiło, on sam zwykle nie oszczędzał wprawdzie wrogów, ale takie krwiste plamy nie należały do czegoś co mógł polubić. W głębi duszy liczył jednak , że to strach dał takie efekty. Gdy człowiek już stał bardzo blisko napastnika, zobaczył również uciekającego wroga, teraz, tym bardziej był przekonany co zrobi z celem, do którego się zbliżał.
Oponent wyprowadził kilka szybkich ciosów, jednak Alestar je blokował lub unikał, człowiek widział w oczach napastnika niepewność. Szala zwycięstwa chyliła się więc ku trzydziestolatkowi, w końcu na łowcę padł cios z góry, który on bez problemu sparował. Zenemar poprawił również kopniakiem w brzuch, przeciwnik się skulił, co syn Komonasa zamierzał wykorzystać, jednak w niestandardowy sposób. Uderzył płazem miecza oponenta w plecy, ten zaś upadł. „Może temu przybyszowi, przydadzą się informacje jakie on posiada”. Człowiek postawił jedną nogę na plecach wroga, a w rękach trzymał jego kuszę. „Dobrze wykonana, szybkostrzelna, lecz słaba, mała siła przebicia, ale ogromny ból z racji specjalnie spreparowanych bełtów, dość precyzyjna robota” – Alestar analizował broń przeciwnika przy okazji ją ładując.
- Prze… pana chce pan coś wiedzieć od nich, bo pilnuję jednego!!! – Zenemar nie wiedział, jak zwrócić się do nowo przybyłego, jednak nie chciał użyć słowa „dzikus” krzycząc, teraz pozostało czekanie i liczenie na to , że nowy dołączy do nocnej warty tutaj.
Oponent wyprowadził kilka szybkich ciosów, jednak Alestar je blokował lub unikał, człowiek widział w oczach napastnika niepewność. Szala zwycięstwa chyliła się więc ku trzydziestolatkowi, w końcu na łowcę padł cios z góry, który on bez problemu sparował. Zenemar poprawił również kopniakiem w brzuch, przeciwnik się skulił, co syn Komonasa zamierzał wykorzystać, jednak w niestandardowy sposób. Uderzył płazem miecza oponenta w plecy, ten zaś upadł. „Może temu przybyszowi, przydadzą się informacje jakie on posiada”. Człowiek postawił jedną nogę na plecach wroga, a w rękach trzymał jego kuszę. „Dobrze wykonana, szybkostrzelna, lecz słaba, mała siła przebicia, ale ogromny ból z racji specjalnie spreparowanych bełtów, dość precyzyjna robota” – Alestar analizował broń przeciwnika przy okazji ją ładując.
- Prze… pana chce pan coś wiedzieć od nich, bo pilnuję jednego!!! – Zenemar nie wiedział, jak zwrócić się do nowo przybyłego, jednak nie chciał użyć słowa „dzikus” krzycząc, teraz pozostało czekanie i liczenie na to , że nowy dołączy do nocnej warty tutaj.
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
Walka tak zajęła Falkona, że nie zwrócił uwagi na to, co dzieje się wokół. Widząc Alestara trzymającego w niewoli jednego z napastników spojrzał przez ramię na dwa trupy, które leżały ubabrane krwią parę kroków za nim. Co innego miał zrobić, gdy jeden z nich próbował pozbawić go życia? Nie rozumiał pytania tajemniczego mężczyzny-akrobaty, przecież uratował tyłek nie tylko sobie, lecz też jemu. Tak przynajmniej mu się wydawało. Mimo to czuł się dziwnie, nie był pewien, czy rozlew krwi był tu konieczny. Próbował tłumaczyć się przed samym sobą.
— No to... eee... — Falkon spojrzał z głupkowatym uśmiechem na przybysza. — O mały włos! — powiedział z udawaną powagą, spoglądając znów na martwych przeciwników. Atmosfera wydała mu się nieco napięta, nie wiedział jak ją rozładować. Zerknął na porzucone wyposażenie i konie, jednak okradanie trupów byłoby chyba najgłupszą rzeczą, jaką mógłby teraz zrobić...
— Yyy... jestem... Falkon. Witaj — wyjąkał po chwili namysłu. Energicznie wytarł dłoń w koszulę i z niewinnym uśmiechem wyciągnął ją w stronę przybysza.
— No to... eee... — Falkon spojrzał z głupkowatym uśmiechem na przybysza. — O mały włos! — powiedział z udawaną powagą, spoglądając znów na martwych przeciwników. Atmosfera wydała mu się nieco napięta, nie wiedział jak ją rozładować. Zerknął na porzucone wyposażenie i konie, jednak okradanie trupów byłoby chyba najgłupszą rzeczą, jaką mógłby teraz zrobić...
— Yyy... jestem... Falkon. Witaj — wyjąkał po chwili namysłu. Energicznie wytarł dłoń w koszulę i z niewinnym uśmiechem wyciągnął ją w stronę przybysza.
- Teus
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Wojownik
- Kontakt:
Teus przyjrzał się "polu bitwy". Jeden z przeciwników jęcząc leżał pod butem jednego z nieznajomych ludzi. Ten, nie wiedząc jak się do niego odezwać uraczył go tytułem "pana". Natomiast drugi z nieznajomych wydawał się trochę zmieszany po pytaniu Tousenda. Zakapturzony zorientował się, że jeszcze trzyma broń gotową do ciosu. Nagle w jednym momencie wybuchł śmiechem.
- Hahaha! Małe nieporozumienie a jesteśmy prawie gotowi się pozabijać! I jaki tam pan, jestem Tousend. Teus Tousend. - schował swój miecz i z uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń wychodzącego mu naprzeciw mężczyźnie. - Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do nadmiernego rozlewu krwi.
- Możesz go puścić, znam ich intencje. - Ruszył w stronę kolejnego nieznajomego i złapał za uzdę pobliskiego wierzchowca. - A ty mój drogi łowco zabieraj martwych przyjaciół i zmiataj stąd, ale broń zostaw - spojrzał na postać nad schwytanym bandytą. - A ciebie jak zwą.. panie? - wystawił rękę do postawnego bruneta uśmiechając się radośnie.
- Hahaha! Małe nieporozumienie a jesteśmy prawie gotowi się pozabijać! I jaki tam pan, jestem Tousend. Teus Tousend. - schował swój miecz i z uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń wychodzącego mu naprzeciw mężczyźnie. - Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do nadmiernego rozlewu krwi.
- Możesz go puścić, znam ich intencje. - Ruszył w stronę kolejnego nieznajomego i złapał za uzdę pobliskiego wierzchowca. - A ty mój drogi łowco zabieraj martwych przyjaciół i zmiataj stąd, ale broń zostaw - spojrzał na postać nad schwytanym bandytą. - A ciebie jak zwą.. panie? - wystawił rękę do postawnego bruneta uśmiechając się radośnie.
Gdy łowca usłyszał słowa nieznajomego, a w sumie już znajomego bo słyszał jak Teus przedstawiał się Falkonowi, uśmiechnął się półgębkiem:
- Alestar Zenemar, jednak imię samo starczy, etatowy łowca nagród wpadający zawsze w jakieś kłopotliwe przygody. I się teraz wszyscy znamy – odpowiedział Tousendowi człowiek. Trzydziestolatek przeszukał uważnie oponenta pod nim ale oprócz kilku ruenów nie znalazł nic ciekawego. „Korci mnie by sprawdzić jego kuszę.” Na tą myśl podniósł nogę z przeciwnika, ten zaś ruszył do przodu, lecz syn Komonasa przyspieszył wroga celnie posłanym bełtem w zad. Wyglądało to przekomicznie.
- Teraz będzie mu się szybciej wracało. Teus coś zrobił, że aż tyle osób cię goniło. A po drugie, kto cię uczył tak skakać po drzewach, bo to normalne nie jest – Alestar znów się uśmiechał półgębkiem pytając Tousenda o jego talenty.
- Alestar Zenemar, jednak imię samo starczy, etatowy łowca nagród wpadający zawsze w jakieś kłopotliwe przygody. I się teraz wszyscy znamy – odpowiedział Tousendowi człowiek. Trzydziestolatek przeszukał uważnie oponenta pod nim ale oprócz kilku ruenów nie znalazł nic ciekawego. „Korci mnie by sprawdzić jego kuszę.” Na tą myśl podniósł nogę z przeciwnika, ten zaś ruszył do przodu, lecz syn Komonasa przyspieszył wroga celnie posłanym bełtem w zad. Wyglądało to przekomicznie.
- Teraz będzie mu się szybciej wracało. Teus coś zrobił, że aż tyle osób cię goniło. A po drugie, kto cię uczył tak skakać po drzewach, bo to normalne nie jest – Alestar znów się uśmiechał półgębkiem pytając Tousenda o jego talenty.
- Teus
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Wojownik
- Kontakt:
- Hehe, powiedzmy, że połowa moich zdolności wynika z tego, że chciałem dostać się do córki piekarza, a druga połowo z tego, że nie chciałem od niego oberwać - uśmiechnął się do Alestara. Wyjrzał przez ramię rozmówcy i zobaczył leżącego, martwego wilka.
- Mam nadzieje, że uczta mnie nie ominie - przypomniał sobie nagle o ważnym szczególe. Odwrócił się w stronę zarośli i całych sił gwizdną na palcach. Nie zauważył efektu więc znów gwizdnął. Wtem usłyszał dźwięk kopyt i zobaczył wynurzającą się z krzaków Płotkę.
- No mam nadzieje moja droga, że nic nie zgubiłaś - poklepał klacz po pysku. - A co do tego pościg - przypomniał sobie wcześniejsze pytanie. - To jestem ścigany przez drobne nieporozumienie, nic ważnego. Na szczęście, po całym zajściu nie będą znowu mnie ścigać. No przynajmniej do poranka.
- Mam nadzieje, że uczta mnie nie ominie - przypomniał sobie nagle o ważnym szczególe. Odwrócił się w stronę zarośli i całych sił gwizdną na palcach. Nie zauważył efektu więc znów gwizdnął. Wtem usłyszał dźwięk kopyt i zobaczył wynurzającą się z krzaków Płotkę.
- No mam nadzieje moja droga, że nic nie zgubiłaś - poklepał klacz po pysku. - A co do tego pościg - przypomniał sobie wcześniejsze pytanie. - To jestem ścigany przez drobne nieporozumienie, nic ważnego. Na szczęście, po całym zajściu nie będą znowu mnie ścigać. No przynajmniej do poranka.
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
Falkon uśmiechnął się radośnie słysząc odpowiedź Teusa. "A wyglądał mi na kogoś, kto lubi krew i flaki", pomyślał i zaśmiał się sam do siebie. Popisowy strzał Alestara rozbawił go jeszcze bardziej.
Zrobiło się już ciemno. Blady księżyc rzucał słabe, mętne światło na pobojowisko, tworząc tajemniczy, trochę straszny klimat. Znów nastała cisza, przerywana jedynie parskaniem koni i słowami podróżników.
Chłopak podszedł do jednego z porzuconych rumaków. Był to piękny, gniady ogier, osiodłany i gotowy do podróży. Zajrzał mu w zęby i poklepał go po pysku. "Zdrowy, silny, zadbany. Do tego całkiem ładny. Szkoda, żeby się zmarnował" Falkon uśmiechnął się szeroko na tę myśl. Pogłaskał zwierzę raz jeszcze, po czym zbliżył się do dwóch trupów i nucąc jakąś znaną tylko sobie melodię począł dokładnie przeszukiwać ich kieszenie, jednocześnie słuchając uważnie, co mówią mężczyźni. Nie znalazł nic ciekawego, jedynie kilka ruenów i jakieś papierki. Zdecydowanie bardziej zaciekawiły go słowa Teusa. "Nieporozumienie...", powtórzył sobie w myśli. Czuł, że przybysz musi coś ukrywać. Boi się? Wstydzi? Hmm... ciekawe. "Dowiem się. Jestem pewien. To tylko kwestia czasu..."
— Przydałoby się rozpalić jakiś ogień — oznajmił Falkon w nadziei, że któryś z towarzyszy zrobi to za niego. Spojrzał z niesmakiem na wilcze truchło. — Jeśli chcecie to jeść... życzę smacznego. Ja poczekam do rana. Mam zamiar ruszyć do miasta. Zabierzcie się ze mną, jeśli chcecie — powiedział udając, że wcale mu na tym nie zależy. A zależało mu bardzo, przecież kilka monet, które znalazł przy ciałach przeciwników, z pewnością nie wystarczyłoby na porządny posiłek i kufel dobrego piwa...
Zrobiło się już ciemno. Blady księżyc rzucał słabe, mętne światło na pobojowisko, tworząc tajemniczy, trochę straszny klimat. Znów nastała cisza, przerywana jedynie parskaniem koni i słowami podróżników.
Chłopak podszedł do jednego z porzuconych rumaków. Był to piękny, gniady ogier, osiodłany i gotowy do podróży. Zajrzał mu w zęby i poklepał go po pysku. "Zdrowy, silny, zadbany. Do tego całkiem ładny. Szkoda, żeby się zmarnował" Falkon uśmiechnął się szeroko na tę myśl. Pogłaskał zwierzę raz jeszcze, po czym zbliżył się do dwóch trupów i nucąc jakąś znaną tylko sobie melodię począł dokładnie przeszukiwać ich kieszenie, jednocześnie słuchając uważnie, co mówią mężczyźni. Nie znalazł nic ciekawego, jedynie kilka ruenów i jakieś papierki. Zdecydowanie bardziej zaciekawiły go słowa Teusa. "Nieporozumienie...", powtórzył sobie w myśli. Czuł, że przybysz musi coś ukrywać. Boi się? Wstydzi? Hmm... ciekawe. "Dowiem się. Jestem pewien. To tylko kwestia czasu..."
— Przydałoby się rozpalić jakiś ogień — oznajmił Falkon w nadziei, że któryś z towarzyszy zrobi to za niego. Spojrzał z niesmakiem na wilcze truchło. — Jeśli chcecie to jeść... życzę smacznego. Ja poczekam do rana. Mam zamiar ruszyć do miasta. Zabierzcie się ze mną, jeśli chcecie — powiedział udając, że wcale mu na tym nie zależy. A zależało mu bardzo, przecież kilka monet, które znalazł przy ciałach przeciwników, z pewnością nie wystarczyłoby na porządny posiłek i kufel dobrego piwa...
„Już ostatnio Berni, ciągnął za sobą jakieś kłopoty. Ale Teus nie przywieje ich z miasta, mam nadzieję, że będzie w miarę bezproblemowym towarzyszem”. Alestar przemyślał słowa Tousenda uważnie, nie chciał znów wpaść w jakieś konflikty z prawem, a po drugie podobało mu się to wesołe podejście do życia.
- Staruszku, Falkonie, rozumiem, że cię kości bolą. Pędzę rozpalać ognisko – łowca na razie nie zamierzał przestać żartować sobie z towarzysza. Zenemar jednak słowa dotrzymał i zebrał szybko kilka patyków na ognisko.
- No, możemy upiec mięso z wilka, bo jak i ty Teusie jestem bardzo głodny. A co wyruszenia do miasta, jeszcze nie wiem prześpię się, przemyśle. Jakieś zlecenie by się przydało.
Trzydziestolatek zasiadł i używając swojego małego noża, zaczął trzeć o krzemień, licząc, że ogień zacznie wesoło podskakiwać miedzy suchymi gałązkami. Spanie w ruinach w ciemnościach, to nigdy nie był dobry pomysł.
- Staruszku, Falkonie, rozumiem, że cię kości bolą. Pędzę rozpalać ognisko – łowca na razie nie zamierzał przestać żartować sobie z towarzysza. Zenemar jednak słowa dotrzymał i zebrał szybko kilka patyków na ognisko.
- No, możemy upiec mięso z wilka, bo jak i ty Teusie jestem bardzo głodny. A co wyruszenia do miasta, jeszcze nie wiem prześpię się, przemyśle. Jakieś zlecenie by się przydało.
Trzydziestolatek zasiadł i używając swojego małego noża, zaczął trzeć o krzemień, licząc, że ogień zacznie wesoło podskakiwać miedzy suchymi gałązkami. Spanie w ruinach w ciemnościach, to nigdy nie był dobry pomysł.
- Teus
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Wojownik
- Kontakt:
Widząc, że sytuacja się uspokoiła Teus ruszył żwawym krokiem w stronę martwego wilka. Bez pytania zabrał się do obdzierania bestii ze skóry. Był zbyt głodny, żeby pytać. Nie jadł nic od południa. Wierzchowca zostawił przy jednej ze ścian ruiny, zdjął rękawice i wyjął swoją brzytwę. Przyjrzał się jej z kwaśną miną. "Oj, będę musiał sobie sprawić jakiś porządny nóż." Rozciął od spodu brzuch bestii i zaczął ją patroszyć raczej tracąc nadzieje na uzyskanie nienaruszonej skóry - brzytwa się do tego nie nadawała. Bez mrugnięcia okiem zaczął wygrzebywać z drapieżnika rzeczy, o których lepiej nie wspominać. Wtedy uniósł głowę, bo właśnie sobie coś uświadomił.
- Haha, dopiero przeszkadzał mi nadmiar krwi na tamtych dwóch - posłał uśmiech w stronę Falkona.
Bo zgarnięciu tego, co nadawało się do zjedzenia, nadział zawartość na znaleziony kij i powiesił nad ogniskiem. Usadowił się wygodnie opierając się o ścianę wyjął z torby swoją ulubiona fajkę. Napchał do niej trochę wcześniej zakupionego zioła i... zorientował się, że nie ma czym zawartości podpalić. Niechętnie porzucił wygodne miejsce i skorzystał z rozpalonego ogniska.
- A tak w ogóle to długo się znacie? - zapytał towarzyszy po kolejnym usadowieniu się.
- Haha, dopiero przeszkadzał mi nadmiar krwi na tamtych dwóch - posłał uśmiech w stronę Falkona.
Bo zgarnięciu tego, co nadawało się do zjedzenia, nadział zawartość na znaleziony kij i powiesił nad ogniskiem. Usadowił się wygodnie opierając się o ścianę wyjął z torby swoją ulubiona fajkę. Napchał do niej trochę wcześniej zakupionego zioła i... zorientował się, że nie ma czym zawartości podpalić. Niechętnie porzucił wygodne miejsce i skorzystał z rozpalonego ogniska.
- A tak w ogóle to długo się znacie? - zapytał towarzyszy po kolejnym usadowieniu się.
- Falkon
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 145
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Złodziej , Pirat
- Kontakt:
— Niewiele dłużej niż ty znasz nas — roześmiał się Falkon siadając przy ognisku.
Blask płomieni oświetlał teraz dobrze twarz Teusa, więc chłopak mógł się jej dokładniej przyjrzeć. Zarośnięty jak zwierzę mężczyzna wydał mu się teraz odrobinę młodszy i bardziej sympatyczny, lecz mimo wszystko przypominał trochę jakiegoś dzikusa.
Mięso piekło się nad ogniem głośno skwiercząc. Smród, jaki wydzielał się z "potrawy", o mało nie doprowadził Falkona do wymiotów. Chłopak przesunął się trochę dalej, by uniknąć wdychania okropnego zapachu.
— Alestar sprzątnął mi tego zwierzaczka sprzed nosa — powiedział Falkon, uśmiechając się radośnie do kusznika. — Już wziąłem zamach, gdy... traaaach! — Chłopak stuknął się wyprostowanym palcem w skroń naśladując bełt wbijający się w łeb wilka.
Wiatr zmienił kierunek i smród znów skierował się w stronę Falkona, zmuszając go do kolejnej zmiany miejsca.
— Jak można to jeść? — bąknął pod nosem z niezadowoleniem. — A powiedz mi, Teusie — zwrócił się z uśmiechem do mężczyzny — co teraz zamierzasz? Będziesz ciągle uciekał przed takimi? — zapytał, wskazując na trupy. — Nie wolisz rozwiązać jakoś tego problemu? Nie wiem jak Alestar, ale ja służę pomocą, gdybyś jej potrzebował w tej sprawie — powiedział z uprzejmym uśmiechem, po czym spojrzał z obrzydzeniem na skwierczącego nad ogniskiem wilka. — Ale najpierw zawitajmy do gospody na jakiś porządny obiad.
Blask płomieni oświetlał teraz dobrze twarz Teusa, więc chłopak mógł się jej dokładniej przyjrzeć. Zarośnięty jak zwierzę mężczyzna wydał mu się teraz odrobinę młodszy i bardziej sympatyczny, lecz mimo wszystko przypominał trochę jakiegoś dzikusa.
Mięso piekło się nad ogniem głośno skwiercząc. Smród, jaki wydzielał się z "potrawy", o mało nie doprowadził Falkona do wymiotów. Chłopak przesunął się trochę dalej, by uniknąć wdychania okropnego zapachu.
— Alestar sprzątnął mi tego zwierzaczka sprzed nosa — powiedział Falkon, uśmiechając się radośnie do kusznika. — Już wziąłem zamach, gdy... traaaach! — Chłopak stuknął się wyprostowanym palcem w skroń naśladując bełt wbijający się w łeb wilka.
Wiatr zmienił kierunek i smród znów skierował się w stronę Falkona, zmuszając go do kolejnej zmiany miejsca.
— Jak można to jeść? — bąknął pod nosem z niezadowoleniem. — A powiedz mi, Teusie — zwrócił się z uśmiechem do mężczyzny — co teraz zamierzasz? Będziesz ciągle uciekał przed takimi? — zapytał, wskazując na trupy. — Nie wolisz rozwiązać jakoś tego problemu? Nie wiem jak Alestar, ale ja służę pomocą, gdybyś jej potrzebował w tej sprawie — powiedział z uprzejmym uśmiechem, po czym spojrzał z obrzydzeniem na skwierczącego nad ogniskiem wilka. — Ale najpierw zawitajmy do gospody na jakiś porządny obiad.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości