BurdanaLeśne Uroczysko

Mieszkańcy Burdany są bardzo sprytnymi ludźmi. Nie przywiązują wagi do do bogactwa. Specjalizują się w łowiectwie i meblarstwie. Połowa mężczyzn to drwale. Lasy wokół Brurdany zostały zaczarowane wiele lat temu przez pewnego maga. Po ścięciu odrastają w jeden dzień, tak, że są gotowe do kolejnego zbioru.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Wszystko sobie precyzyjnie rozplanowała. Faza pierwsza: motywacja. Faza druga: przesłuchanie. Na tę część właśnie teraz oczekiwała. starała się być naprawdę cierpliwa, jednakowoż owa cierpliwość zbliżała się już ku granicy. Nani nie zamierzała dłużej czekać.
- Tobie chyba naprawdę nie zależy na tym oku, co?
- Czekaj! Mam pieniądze! Dam ci wszystko, tylko mnie wypuść! - Więzień był całkowicie spanikowany, najwyraźniej nie potrafił znieść myśli, że mógłby funkcjonować z jednym okiem.
- Dobrze. Gdzie trzymasz owe pieniądze?
- W-w kieszeni, w-w kurtce - wyjęczał.
Nani raz, dwa uwolniła go od tego ciężaru, ale więzów nie rozsupłała.
- Dziękuję. A teraz odpowiedz na moje pytanie. Po co strzelałeś?
- Przecież mówiłaś, że mnie wypuścisz!!
- Nie, mój drogi. Nie mówiłam. - Uśmiechnęła się wrednie. - Nie kręć się, bo tylko ranę pogorszysz, a szkoda zafajdać krwią taką ładną kurtkę. Mówże.
I znów cisza. "No, skoro jedno ostrze nie działa..." - pomyślała, po czym szybkim ruchem wbiła nóż w drugie ramię. I po raz kolejny rozległ się krzyk ze strony więźnia, ale tym razem był on bardziej rozdzierający od poprzednich wrzasków. Siedział tak, biedaczysko, pod tym drzewem z dwoma nożami w ciele, nie chcąc nic mówić.
- No, dobrze. To teraz kolej na oko.
- To o niego mi chodziło! - Wskazał głową w stronę Lavena. Nani zaś zachowała zimną krew i rzuciła krótko:
- Konkrety.
- Ci z jego Zakonu dowiedzieli się, że miasto opuścił i zapłacili mi, żebym się go pozbył.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie.
- To na jaką cholerę... O konkrety prosiłam.
- Nie znam szczegółów! - krzyknął. - Nie chcieli się nimi podzielić. Powiedzieli tylko, gdzie mam go szukać i czego się ewentualnie po nim spodziewać. Nic więcej!
- Jak na płatnego zabójcę posługujesz się kiepskim sprzętem. - Wskazała na stary łuk. - Ale dobrze. Skoro to nie o mnie chodziło...
Podniosła się, piorunując go wzrokiem, po czym podeszła do Lavena.
- Przekazuję go tobie. Zapewne chcesz znać szczegóły...
I usiadła przy ognisku niedaleko Arciego.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Zasępił się. Najwidoczniej Zakon ciągle za nim goni. Mimowolnie podniósł rękę do medalionu, który nosił na szyi. Przed oczyma przewinął mu się obraz rzezi- tamtego wieczoru krew pomieszała się z piaskiem pustyni. Laven ze wzgórza patrzył jak kupcy zostają wyrżnięci przez członków Zakonu - ich znakiem były czarne szaty z zielonymi wstęgami.
Mrugnął oczyma. Spojrzał w stronę asasyna, potem zwrócił się do Nani:
- Oni nie dadzą nam spokoju. Musimy udać się w przeciwnym kierunku- do Trytonii. Stamtąd będzie można odpłynąć statkiem.
Odwrócił się do najemnika. Wyjął nóż. Podszedł do niego i jednym, profesjonalnym cięciem rozciął mu więzy. Wyraz zaskoczenia na jego twarzy był niepowtarzalny.
- Masz minutę, zanim wyślę kota w pogoń za tobą- dał mu znak ruchem głowy. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W kilka sekund gościa nie było ani słychać ani widać. Podszedł do Niry, kucnął i lekko ją objął. Przez chwilę tak zastygł, trzymając głowę na jej ramieniu, wpatrzony w ogień, po czym rzekł:
- Musimy się zbierać. Nie minie długo czasu gdy zorientują się że nie zmierzamy do Trytonii. Już niedaleko do miasta.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

- Podstęp - mruknęła Nani. Laven zmyślnie wykorzystał naiwność tamtego, bardzo rozważnie postąpił. Była pod wrażeniem, a przy okazji kamień spadł jej z serca, że nie będą musieli statkiem płynąć. Pustynia i otwarte morze - to dwie rzeczy, których Nani nienawidzi tak samo jak społeczeństwa. Dzięki taktyce chłopaka, zyskali dodatkowe kilka dni, by zatrzeć ślady swojego istnienia na tym świecie.
- Wiesz doskonale, że Arci nie jada byle czego - powiedziała z lekkim uśmieszkiem, wstając z ziemi. Wyciągnęła dłoń, by pomóc podnieść się i jemu z tej twardej, niewygodnej powierzchni. Zerknęła na czarne cielsko, leżące ze dwa metry od nich. - Nawet by dupska nie ruszył...
Kiedy już spakowali wszystkie manele, a kot postanowił się przebudzić, ruszyli w kierunku miasta. Nani zachodziła w głowę, dlaczego ów Zakon tak bardzo pragnie śmierci Lavena. Musiała zapytać.
- Co im zrobiłeś, że wysłali za tobą najemnika?
Zadałaby więcej pytań, ale nie chciała ryzykować zniechęceniem do siebie chłopaka.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Szedł przez chwilę w ciszy. W zasadzie jej mógł powiedzieć. Zdjął medalion z szyi i podał go jej.
- Widzisz te znaki wokół rubinowego środka? To jest napisane w starym języku, moi przodkowie się nim posługiwali. Washan, Kulpa Ha Mera . Kulpa Ha Mera to honor i braterstwo, wartości które członkowie Zakonu źle zinterpretowali. Washan to moje imię.
Zamilkł na chwilę.
- W noc poprzedzającą moją ucieczkę włamałem się do ich świątyni. Znalazłem kryptę z tymi medalionami- Każdy ma lub będzie miał swojego posiadacza. Członkowie stworzyli te naszyjniki kilka pokoleń w przód. Jednak mojego tam nie było. Mistrz Zakonu miał to samo imię co ja, miałem go zastąpić w swoim czasie. Przebiłem go trójzębem i odebrałem ten medalion. W nim chyba coś jest, skoro wysyłają za mną pościg. Będę musiał coś wymyślić by się uwolnić. Ale to na razie nieważne, jesteśmy na miejscu - dodał, spoglądając na bramę, która wyrosła przed nimi. Rozglądnął się. Strażnicy byli dość znudzeni, nawet nie skupili na nich dłużej wzroku. Laven przeszedł na plac z zaschłego piasku wymieszanego z ziemią. Już stąd słyszał uderzenia młota o kowadło.
- Muszę zajrzeć do kowala. Potrzebuję nowej broni.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Przypatrywała się amuletowi z niemym zachwytem. "Fascynująca robota" - pomyślała, obracając go w dłoniach. Opowieść Lavena wysłuchała z ogromnym zaciekawieniem, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczyma jak małe dziecko.
Nim się spostrzegła znaleźli się pod bramami miasta. Rzeczywiście, było niedaleko.
- Ej, to ci z Zakonu to niezłe szuje muszą być, nie? - zastanawiała się na głos, bawiąc się kosmykiem włosów. Szła obok niego, jakoś niespecjalnie zwracając uwagę na to, w jakim kierunku zmierzają. - Nie ma sprawy, spotkamy się tu. Ja pójdę kupić Arciemu coś do przegryzienia, bo przecież ma zbyt szlachetne jestestwo, by sobie coś samemu znaleźć. - Puściła oko do chłopaka, po czym rozejrzała się i ruszyła w stronę targu, a za nią Arci, mamrocząc pod wąsem coś o niebyciu aż tak rozbestwionym.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Kiwnął lekko głową i ruszył za odgłosem młota. Na ulicy mijały go kolejne osoby ubrane w biel i czerwień, jakby przygotowywali się na jakąś uroczystość.
Pierwsze co ujrzał to szyld. Napis był średnio czytelny, ale ogromny młot do niego domalowany był aż nadto widoczny. Pchnął drzwi i wszedł do piekła.
Oczywiście w przenośni, gdyż wnętrze przypominało piekło, w pewnym sensie. Było tu duszno i parno, a ponadto z ogromnego pieca unosiło się ogniste światło żaru. Kowal spojrzał na niego z góry, a Laven w duchu aż się skulił. Był to potężny mężczyzna, o całą głowę wyższy od niego, szerszy ze dwa razy, przygniatał go wręcz potęgą." O cholera" pomyślał Lav. Kawał skur....


- Tak więc potrzebujesz broni?- spytał go wreszcie Anarot, wychylając kolejny łyk piwa.
-Ano. Nawet mam pewien pomysł- odparł mu Laven, ocierając usta, po czym sięgnął po papier do torby. Zaczął na stole rysować coś, co mniej więcej przypominało broń. Pokazał projekt Anarotowi, który zaczął drapać się po brodzie, lustrując rysunek. Laven następnie położył na stole swój drąg, którego dotąd używał jako broni przybocznej. Anarot chwilę siedział w ciszy, po czym mruknął:
- Scalenie to skomplikowana sprawa. Magiczna kuźnia potrzebuje trochę czasu by to zrobić. Napewno masz czym zapłacić?
Laven w odpowiedzi westchnął i do rzeczy na stole dołożył magiczną kulę. Kowal z zachwytem spojrzał na nią, po czym mruknął coś, a kula rozbłysła światłem. Spojrzał na Lavena dziko. Ów pomyślał, że ten chce go już zabić, lecz nieoczekiwanie zobaczył wyciągniętą ku sobie dłoń. Odwzajemnił gest.
-Co tu się właściwie wyprawia?- spytał na odchodnym, wskazując kciukiem okno.
- Mieszkańcy przygotowują się do corocznego festynu jesiennych liści. Zawsze są tańce, biesiada, a pod wieczór mamy pokaz zimnych ogni. Ja zajmuję się ich odpaleniem.
Laven kiwnął głową, po czym wyszedł. Musi znaleźć swoją ukochaną.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Czuła się otoczona. Przytłaczał ją ten natłok osób dookoła. Uświadomiła sobie, że jednak woli jedynie towarzystwo Lavena i Arciego. Omijała przechodniów szerokim łukiem, coby nie zderzyć się z nikim. Nie lubiła miast, wręcz nienawidziła szczerze i serdecznie. Miała dość tego miejsca, ale postanowiła cierpieć w milczeniu i szukać tego zakichanego żarcia dla kota. Kiedy doszła do końca targu zatrzymała się, tknięta podejrzeniami. Jakim cudem nie zauważyła straganu z mięsem? No?! Jakim?! Westchnęła więc poirytowana i zawróciła, dokładniej się rozglądając. Się okazało, iż ów stragan miał niemałą popularność wśród smakoszy, gdyż ludzie dobijali się niemal drzwiami i oknami, by zakupić stamtąd cokolwiek. Nani oczywiście nie zamierzała się pchać w ten rozentuzjazmowany tłum, takoż więc wycofała się wraz z Arcim do cienia, by odczekać i wkroczyć we właściwym momencie. Stała więc tak, oparta o ścianę budynku z założonymi na klatce piersiowej rękoma, obserwując całe to towarzystwo. Kot sobie wygodnie usiadł przy jej nodze, dumnie wyprostowany, coby inni myśleli, że byle kto do niego podejść nie może. Zdaniem Nani wyglądał on komicznie, nie pasowało to do niego.
W końcu, kiedy wrzawa i podniecanie się mięsem ucichło, dziewczyna podeszła bliżej do stoiska i zaczęła się przyglądać smakowitościom na nim wyłożonych. Po chwili jednak wzdrygnęła się, targana dziwnym przeczuciem, że coś zaraz się wydarzy. I miała rację. Po chwili bowiem do stoiska podszedł facet o wadze młodej orki, pozbawiony szyi i chęci przejścia na dietę. Nani spojrzała na niego z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. "Jakim cudem ten facet jeszcze się nie turla?!" - pomyślała zaszokowana. Ów delikwent zasłonił jej ponad 3/4 widoku na mięso, a przecież byle czego wybrać nie mogła, tak na chybił-trafił.
- Wybaczy pan, ale może pan łaskawie się przesunąć? - Starała się zabrzmieć najgrzeczniej jak tylko potrafiła. Mężczyzna jednak miał ją kompletnie w nosie. Nie zdzierżyła: - Rusz pan to swoje mało szlachetne jestestwo!
I jak raz jej się oberwało! Dosłownie... Chwyciła się za policzek, który piekł ją ponad wszelką miarę. Po chwili poczuła metaliczny smak w ustach. Wściekła się. Oj, bardzo się wściekła. Jednakowoż, by nie ryzykować przygniecenia tą górą mięsa, rzekła:
- Bierz pan dupę w troki i spieprzaj jak najdalej od tego miejsca albo na Matkę Naturę przysięgam, że poćwiartuję i rzucę psom.
Mężczyzna spojrzał na nią wielkimi oczyma, jednak wykonał jej polecenie i ostrożnie wycofał się. Nani miała mord w oczach i zapewne emanowała szczerą chęcią zniszczenia. Do wycofania się tego grubasa najpewniej przysłużył się jeszcze fakt trzymania przez dziewczynę noża w dłoni.
Wypluła krew, po czym bez słowa rzuciła na blat z mięsem kilka sztuk srebra i zabrała pierwszy lepszy kawałek mięsa, rzucając go od razu kotu. Odeszli w stronę placu, na którym mieli spotkać się z Lavenem. Nani zas miała cały czas mordercze myśli.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Szedł dalej ulicą. Tłum robił się coraz większy, razem z coraz liczniejszymi ludźmi dołączającymi do zabawy na powietrzu. Laven przeciskał się przez tą hordę, starając się ustać na nogach. Ludzie najwyraźniej nie martwili się jutrem, każdy świetnie się bawił. Z przekąsem stwierdził, że wyróżnia się z tłumu jak cholera. Wszyscy w białych strojach z czerwonymi wstążkami, tylko on ubrany jak upiór. Zaszedł do karczmy i poprosił o przetrzymanie jego ubrań. Zdjął kurtkę i pas do miecza, a pogodny barman obiecał je schować. Oczywiście nie za darmo, ale to akurat Laven rozumiał. Wyszedł na zewnątrz, będąc w samej koszuli z krótkimi rękawami. Dostrzegł na jednym ze straganów białe stroje, więc niepostrzeżenie zawinął jeden komplet i szybko się w niego przebrał. Szata była całkiem wygodna. Miała kształt rozpinanego kaftana, kończącego się tuż za kolanami. Zawiązał sobie chustę pod szyją i kontynuował swoją wędrówkę.
Gdzieś z niedaleko słychać było muzykę. Niektórzy kompletnie się nim interesowali, inni- jak choćby panny patrzące na niego i chichoczące między sobą- sprawili, że lekko zaczęły go pie policzki, więc szybko odwrócił wzrok i zaczął przeglądać zawartość stołu z przekąskami. Były tam różne rzeczy, szczególnie jeden ich rodzaj skupił jego uwagę. Wyglądało to jak jabłka nadziane na patyk, oblepione czymś miodowo-złotym. Wziął jedno i spróbował. Tak, miał rację- to był miód pomieszany z hmm... chyba karmelem. Zerknął na plac i spostrzegł wchodzącą tam Nani. Zabrał drugie jabłko, i zaczął się przeciskać w stronę dziewczyny. Szybko i cicho zaszedł ją od tyłu. Zdawał sobie sprawę, że może zostać znokautowany, ale zakrył jej oczy od tyłu, lekko się uśmiechając.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Rzucając werbalnym mięsem na lewo i prawo, wyszła na plac, dalej czując smak krwi w ustach. Szczerze powiedziawszy, nie należał on do jej ulubionych i okropnie ją irytował. Jednak gdy tak spojrzała na swoje odbicie w szybie, przechodząc obok karczmy, dostrzegła, że cały policzek na cholernie czerwony. Według niej wyglądało to dosyć komicznie, zważywszy na kontrast jaki utworzyły blady odcień jej cery i ta mocna czerwień.
- Wyobrażałaś sobie kiedyś swoją śmierć? - spytał Arci, gdy wyszli na plac.
- Ciebie tam nie było - odparła zdegustowana, przykładając dłoń do ust.
I nagle ciemność otoczyła ją zewsząd. Stanęła jak wryta, ogarnięta szokiem. Nie miała siły sięgać po nóż, tak więc zostały jej groźby za pomocą słów:
- Zabieraj paluchy albo stracisz je bezpowrotnie.
Nie czekając, sama odsłoniła sobie oczy i odwróciła się w stronę delikwenta, coby przyrżnąć mu w nos ewentualnie, ale gdy już się zamachnęła, dostrzegła, iż to nie żaden delikwent, a...
- Laven! - I rzuciła mu się na szyję. - Stało się coś, o czym myślałam, że już jest niemożliwe. Mianowicie pogłębiła się moja nienawiść do społeczeństwa i niechęć do przedstawicieli innych ras.
- Oberwała, znaczy się - wyjaśnił szybko Arci, siadając obok nich. Nie wiedzieć czemu, uśmiechnął się pod wąsem.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Naprawdę starając się nie upuścić patyczków z jabłkami, objął ją w pasie. Wysłuchał jej i kota, po czym przyjrzał się jej policzkowi. Delikatnie musnął znamię, po czym ucałował ją w policzek.
- Nic ci nie będzie. Czy moja Nani płakałaby z takiego powodu? - spytał, uśmiechając się do niej.
-Proszę, to na poprawę humoru - dodał, podając jej jabłko. Schylił się też do straganu z piwem korzennym i zabrał szmatkę nasączoną wodą. Lekko obmył jej policzek, starając się nie naruszyć skóry.
- Może i masz swoje umiejętności lecznicze, ale jak zostawimy to brudne, to zostanie nieprzyjemna blizna. Tak w ogóle, słyszałaś o tym festynie? W moich stronach nie obchodzi się coś takiego. Brzmi ciekawie. Może zostaniemy? Wieczorem mają odbyć się pokazy zimnych ogni. Jestem ciekawy jak wyglądają.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

- Z takiego nie, ale czasem ma ochotę płakać nad głupotą i ciemnotą innych - mruknęła niezadowolona jak małe dziecko, które nie dostało tego, czego chciało.
Stała spokojnie, nie starając się wyrywać, ale trzeba przyznać, że niewygodnie jej było. Ugryzła jabłko, stwierdzając, iż jest ono godne zjedzenia. Czegoś takiego do tej pory chyba nie jadła... Doprawdy, czego to ludzie nie potrafią wymyślić? Ale i tak są ograniczeni.
- Festyn? - Uniosła brew. - Jaki festyn? Pierwsze słyszę. To dlatego takie tłumy dzisiaj? Udało ci się załatwić sprawę z nową bronią? A co do festynu, to możemy zostać, czemu nie.
Już nie chciała mówić, że wolałaby trzymać się z dala od wszelkich... żywych istot. Ten jeden wieczór mogła poświęcić i poprzysięgła sobie, że będzie zachowywała się należycie, oczywiście, jeżeli inni także będą przestrzegali tej reguły.
- Miałeś kiedyś niepohamowaną chęć trzepnięcia przyjaciela? Mnie właśnie taka ochota naszła - mówiąc to, spojrzała wymownie na Arciego.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Puścił ją. Uśmiechnął się smutno, po czym odrzekł:
-Nie. Nigdy nie miałem przyjaciela.
Rozejrzał się dookoła. Z placu, który właściwie był najwyższą powierzchnią w miasteczku, rozciągał się widok na wszystkie atrakcje. Najbliżej ujrzał konkurs picia piwa. Zaraz za nim były walki na pięści. Na prawo od nich wydawało mu się, że widzi konkurs strzelniczy. Była nawet nagroda dla najlepszego strzelca. Odezwała się w nim żyłka ryzykanta, ale to może później. Były też zawody w kopnięciu kurczakiem. Biedne kurczaki swoją drogą. Spojrzał za siebie i zobaczył parkiet, na którym niedługo miały się zacząć zawody taneczne. Była tu też masa innych rzeczy, które były poukrywane w uliczkach miasta. Słyszał także, że na pagórkach zaraz po drugiej stronie miasta odbywa się wydarzenie łapacza królików. Brzmiało to zachęcająco, na pewno dzisiaj tego spróbuje.
- Hmm, to co chciałabyś robić najpierw? Bardzo chętnie ci potowarzyszę - powiedział w końcu, spoglądając na nią roześmianymi oczami.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Tak się zastanawiała. Nie mieć przyjaciół? To smutne. Bardzo smutne. Ale, szczerze powiedziawszy, ona też takowych nie miała, tak więc po co się dziwiła? Ale to taaaakie smutne! Nie nie mieć przyjaciół!
- Najwyraźniej nikt nie był godny obdarowania go przyjaźnią przez ciebie. - Uśmiechnęła się słodko.
Rozejrzała się wokół, starając się zdecydować na coś... ciekawego. Kusiła ją strzelnica, jednakowoż za cholerę łukiem posługiwać się nie umiała. Nie, strzelnica odpada. Do jej uszu doszły radosne krzyki, towarzyszące... ganianiu za królikami.
- Króliki! - zawołało to wyrośnięte dziecko. - Chodź - powiedziała, chwyciła go za rękę i z wielkim uśmiechem pociągnęła go w stronę pagórków.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Dał się ciągnąć, lekko zdumiony. Jakby czytała mi w myślach pomyślał.
Wyszli poza budynki miasteczka. Kłębiła się tu całkiem duża grupa ludzi, stojących przed drewnianym płotkiem, odgradzającym ich od pola. Podeszli bliżej. Z tego co usłyszał dookoła, wynikało że na to pole kapusty wypuszczono króliki. Zadaniem uczestników było przyniesienie jak największej ich ilości do farmera. Kilka osób już biegało za nimi, jednak z miernym skutkiem. W klatce było na oko pięć królików
- Jaka jest nagroda? - spytał farmera, który pilnował klatki.
- Za każdego złapanego szaraka dostaje się żeton festynu- pokazał mu srebrną, dużą monetę- który służy na darmowe korzyści na festynie. Za ich największą liczbę dostaje się dodatkowo pięćdziesiąt sztuk. Jeśli uda wam się złapać tego wielkiego- wskazał rysunek za nim. Jeśli prawdziwy był tego wzrostu, to był całkiem sporą bestią. - To dostaniecie dodatkową nagrodę.
Laven uśmiechnął się szeroko.
- Idziemy?
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

W czasie, gdy Laven zamieniał słówko z farmerem, Nani analizowała, interpretowała, wyciągała wnioski i tworzyła własne teorie i plany taktyczne, obserwując króliki i tych, co je gonili. Cóż, nie dziwota, że za cholerę nie mogli ich złapać. Stosowali złe metody, a na dodatek jawnie i ewidentnie zagrażali biednym stworzonkom, bestie jedne... Dziewczyna przekręciła głowę, mrużąc oczy i obmyślając strategię. Króliki były naprawdę zwinne i szybkie, ale można być jeszcze zwinniejszym i szybszym, gdyby tylko pod dobrym kątem je zaganiać. Natychmiast przypomniał jej się obraz, przedstawiający kota czającego się na mysz, która tak łatwo z kryjówki wyjść nie chciała. Dobre kilka godzin ten kot spędził na wyczekiwaniu, ale w końcu dorwał szkodnika. Oczywiście, Nani nie zamierzała ganiać tych przerażonych zwierzątek godzinami. Króliki nie są zbytnio cierpliwe, a ona ma aż nadto cierpliwości w sobie, tak więc już miała gotowy plan działania.
Skinęła głową na pytanie Lavena i uśmiechnęła się szatańsko. Gęba jej się radowała jak Piekielnemu, co to był o krok od przechwycenia czyjejś duszy w swe łapska. Przeszli przez płot, jednak Nani nie podążyła za szarakami, a w stronę... kapusty... Usiadła sobie na ziemi i tak melancholijnie zaczęła zrywać coraz to większe liście, ładnie je składając do kupy. Mogła się domyślać, co ludzie sobie o niej myśleli... ale miała to w dupie. To była taktyka nie do podważenia i godna najwybitniejszego dowódcy!
Siedziała więc tak, zbierając coraz więcej sałaty do kieszeni, a przy okazji zerkając na to, co Laven robi. Kiedy już miała po uszy tej zieleniny, wstała z dumą i poszła ku największej zgrai królików i ponownie klapnęła na ziemię, wyjmując sałatę ze wszystkich kieszeni. Oczywiście, minęła chwila zanim którykolwiek odważny zdobył się na odwagę, coby podejść i chociażby wąchnąć tej zieleniny. A po chwili już znajdował się w ramionach Nani, a ta z wielkim uśmiechem oddała go właścicielowi.
- Ha! - zawołała triumfalnie i podbiegła do Lavena. - Sprawdziła się moja epicka taktyka!
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Spojrzał na królika. Uśmiechnął się pod nosem, po czym wyjął ręce zza pleców. W ramionach trzymał ogromnego, czarnego futrzaka. Wyszczerzył się jeszcze bardziej, patrząc na Nani.
W fakcie, to on też zaczął planować. Inni próbowali je gonić. To była całkiem fajna zabawa, lecz on zamierzał wygrać te zawody. Rozejrzał się dookoła. Całe pole było podzielone na połacie kapusty, kukurydzy, marchewek, ziemniaków i pszenicy. Króliki pewnie latały po całym tym terenie. Ale Laven zastanawiał się, gdzie może być ten którego szukał. Nani pobiegła w kapustę. Nie ujrzał wśród zielonych głów niczego specialnego. Pszenica też odpadała- ona się rusza gdy coś przez nią idzie. Została kukurydza.
Jak na zawołanie coś mu między kolbami mignęło. Zabrał farmerowi linę i związał na niej pętlę. Zaczął biec truchtem, stopniowo przyspieszając. Gdy mijał linię kukurydzy, biegł już nadnaturalnym sprintem. W dzikim biegu mijał kolejne rośliiny, oczy wlepiając w czarny ogonek przed nim. Tamten już zwietrzył co się kroi, i także przyspieszył. Laven zaczął zrywać kukurydzę, i ciskał ją przed siebie. Królik ostro zahamował i skręcił w prawo. Dokładnie tak jak to zaplanował.
Wychodzili z kukurydzy. Rzucił ponownie i skierował zwierzątko w stronę pszenicy. Rzucił się na płasko i zastygł. Powoli puścił linę i przybił ją do ziemi kozikiem. Powoli zaczął posuwać się do przodu. Miał przy sobie tylko jedną kolbę. Jest tylko jedna szansa.
Rzucił ją centralnie przed siebie. Nie patrzył gdzie rzuca, a gdzie zobaczy ruch. Źdźbła poruszyły się w dwóch miejscach. Laven nie czekając rzucił się za drugim, okrążając go. Mały cień pomknął przed siebie, a Laven- modląc się o szczęście - pociągnął kurczowo linę. Zdumiał się czując opór a potem szamotanie. Błyskawicznie wstał i spojrzał na koniec liny. Królik został złapany... za łapę. Laven ponownie rzucił się, łapiąc królika całego. Dysząc ciężko i przytulając królika do siebie, spojrzał na niebo. Na nieboskłonie było zaledwie kilka obłoków. Zdał sobie sprawę, że dawno nie patrzył w górę- to było całkiem przyjemne uczucie.
Wstał, po czym od razu zauważył jedną rzecz- jest strasznie okurzony ziemią. Wzruszył lekko ramionami i przyjrzał się swojej zdobyczy. Inteligentne- co dziwo! - oczka wpatrywały się w niego ze skupieniem, ale zarazem i zrezygnowaniem. Lavenowi ścisnęło się serce. Może nie powinien go łapać. Teraz ma okazję się wyszaleć, a w klatce nie będzie nic ciekawego. Z lekkim żalem poluzował linę i wypuścił skoczka. Ten chwilę się w niego wpatrywał po czym pomknął przed siebie, znikając mu z oczu. Laven włożył ręce w kieszenie i z opuszczoną głową zaczął wracać do wyjścia. Zastanawiał się, ile królików mogła złapać Nani. Pewnie z dziesięć. A on nawet jednego nie pojmał.
Dręcząc się dalej, postanowił przejść przez ziemniaki- lepsza widoczność. Gdy tak szedł usłyszał gdzieś blisko ciche kroki. Obejrzał się, lecz nic nie zobaczył. Dałby sobie głowę uciąć że coś słyszał.Może po prostu są to oznaki szaleństwa? pomyślał, po czym z powrotem się odwrócił. Podniósł wzrok i stanął jak wryty. Przed nim siedział ogromny królik, wpatrując się w niego tymi guzikowymi oczętami. Laven kucnął i lekko go podrapał po głowie.
- Nie wiem czy mnie zrozumiesz, ale zawrzyjmy umowę, dobrze?



Mrugnął lekko oczami i przekręcił lekko zdrętwiałą rękę. Królik najspokojniej siedział mu na ramionach.
- No, to ile złapałaś?- spytał dziewczynę.
Zablokowany

Wróć do „Burdana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości