Błyszczące JezioroPrzy brzegu Jeziora

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

Zbójniczka przeciągała się, wyciągała, wierciła i pokładała na blacie, znużona spokojem jak ptak w klatce. Bawiła się kozikiem, wyciągniętym zza cholewy, obracając ostrze zręcznie na palcach albo z uporem urodzonego mordercy ćwicząc zadźgiwanie stołu.
Noc już nachodziła, a ludzie snuli się śnięci jak ryby zimą, rozłazili po pokojach, kto wynajął, albo posypiali nad kuflami. Nawet zębami nikt nie pluł na posadzkę, bo jak się tylko chcieli prać po pyskach, to lądowali za drzwiami. Ciżbę awanturników dawno już pogoniono, nawet ławę z powrotem ktoś postawił. Zbyt porządna to była gospoda, by się w niej mogło cokolwiek wesołego zadziać. Licho zatęskniła do zbójeckich spelun na rozstajach, gdzie wino lało się rynnami, a klientelę dzielił dosłownie jeden kiepski dzień od powrotu do kompletnego barbarzyństwa.
Tutaj nawet zelżyć nie było kogo, tak byli śnięci, że się nawet nie prosili.
— Jak wy to znosicie?... — wyburczała z udręką, z twarzą ukrytą w ramionach, ni to do siebie, ni to do Janis, ni to do Alii i Angvena, którzy wrócili oboje.
We wnętrznościach aż czuła, że ją skręca, nie od wina, od nudy. Nawet rumieniec, który uderzał powoli z trunkiem i do głowy, i na słodką twarzyczkę, nic nie pomagał.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Alia szła spokojnie obok wojownika, jednak pionowa zmarszczka nie znikająca z jej czoła od momentu spotkania z kotem sugerowała pewne zamyślenie, czy może zmartwienie. Pozwoliła zaprowadzić się do stolika i usiadła, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Spokoju nie dawały jej dziwne słowa futrzaka oraz nietypowa nuta, którą zakończył miauknięcie, zanim uciekł. Bez przerwy przeglądała w pamięci te krótkie wydarzenie, aż zwróciła uwagę na szczegół, który umknąłby jej, gdyby nie niezawodna pamięć druida. Cichutki świst powietrza, wyłapany przez czułe ucho niewidomej. Dopiero po nim kocur zawył wyżej i zaczął się oddalać.
- Kamień. - Szepnęła ledwie słyszalnie, a jej czoło wygładziło się nagle, gdy wszystkie elementy układanki wpadły na swoje miejsce. - Rzuciłeś w niego kamieniem.
Drugie stwierdzenie powiedziała już głośniej, chociaż nadal w jej tonie przeważało niedowierzanie. Dopiero, gdy powtórzyła to zdanie głośno i wyraźnie, obracając się do Angvena, było jasnym, jak bardzo uzdrowicielka była wzburzona. W końcu rudy kocur, weteran wielu walk o resztki ze stołu i zapewne ojciec całego stadka równie dużych i wrednych pociech, w mniemaniu tej dziewczyny był bezbronną, wymagającą opieki istotą. Jak właściwie każdy, jej skromnym zdaniem. Druidka zerwała się nagle z krzesła, kładąc jedną dłoń na ramieniu wojownika. Nie zrobiła tego bez powodu, w końcu dość dobrze wiedziała jak wyglądał. Mogła więc dość celnie spoliczkować go wolną dłonią. Nie czekając na nic chwyciła swój kostur i ruszyła do wyjścia z karczmy.
- Cień! - Samczyk łasicy, jakby przez wszystkich zapomniany, wyskoczył na to wołanie z ciemnego kąta i popędził między ludźmi, aż znalazł się przy swojej pani. Z rozpędu skoczył na jej suknię i uczepił się materiału ostrymi pazurkami. Wprawnymi ruchami przeniósł się na ramię Alii, skąd zaczął jej pomagać lawirować między karczemnymi sprzętami i gośćmi. Niewidoma zaskakująco dobrze radziła sobie w przedzieraniu się do drzwi, raptem dwa razy wpadła na stół, czy jakiegoś człowieka. Młoda, wściekła, ślepa kobieta zamierzała wyjść na zewnątrz, prosto w zapadający zmrok, za towarzysza mając tylko łasicę, a za wyposażenie długi kij, którym badała drogę przed sobą. A gdzieś w lesie siedział przecież wilkołak. Nie mówiąc już o wszystkim innym, co mogło spotkać uzdrowicielkę, która wzburzona zapomniała nawet o swoich lekach i płaszczu, leżących spokojnie na podłodze pokoju na piętrze.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Wojownik siedział w miejscu nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Nie było mu przykro, cieszył się, że jego czyn został dostrzeżony, że budził jej ciekawość. Kiedy doszedł do siebie, zorientował się, że jest już naprawdę późno, a niedaleko rozsierdził młodego, nieopanowanego wilkołaka, który prawdopodobnie jest teraz w morderczej furii. Wstał i niczym by go psy piekielne goniły, popędził do pokoju. Wpadł, chwycił miecz, księgę, z której opadł okrywający ją materiał i znów zbiegł na dół. Biegną do drzwi, zawołał do dziewczyn by obie podążyły za nim.
        Wybiegł na dwór. Zaczął się rozglądać za jakimikolwiek oznakami świadczącymi o tym, gdzie pobiegła Alia. Nie był tropicielem, raczej używał siebie jako przynęty, lecz w tej sytuacji nie szukał krwiożerczej bestii, a obrażonej dziewczyny, więc jego standardowa taktyka raczej nie zadziała. Musiał się powołać na swoje szczątkowe umiejętności odczytywania śladów. Nerwowo chodząc po okolicy wejścia, z głową wlepioną w ziemie, szukał choćby najmniejszego, zgiętego źdźbła trawy, które by świadczyło o obecności lekkiej, ślepej istotki. Nie zwracał uwagi na nic innego, nawet na dyndającą u pasa księgę, której raczej nikomu nie pokazywał, z powodu niezbyt przyjemnej okładki. Stereotyper już jest, że mroczni goście noszą mroczne księgi, w których są mroczne rzeczy. Ten tom i jego właściciel na pewno spełniają stereotyp. Dostrzegłszy tak wypatrywany ślad, bez namysłu wbiegł w las, z nadzieją, że jest to właściwa drogą.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis wstała pośpiesznie, podążając za Angvenem. Cała sytuacja wydawała jej się nieco groteskowa. Jednakże zawsze stanowiła urozmaicenie tego dosyć nudnego wieczoru. Ponadto uwadze Janis nie umknęła tajemnicza księga, którą mężczyzna w pośpiechu przymocował do pasa. To z pewnością nie była byle księga. Obita czarną, pościeraną skórą z metalowymi wstawkami. Pożółkłe kartki, nieco podniszczony grzbiet. Janis podejrzewała, iż zawierała opisy magiczne lub przynajmniej z magią związane. Nietypowe przedmioty tego pokroju niemal zawsze mają coś wspólnego z magią, a spojrzawszy na postać mężczyzny, na pewno owa magia nie należała do najprzyjemniejszych. Janis zerknęła za siebie, sprawdzając, czy Merril również poderwała się od stołu, po czym śladem mężczyzny wbiegła w las, z ogromną radością pozostawiając swojego wierzchowca w karczemnej stajni.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

Ledwie Licho ponarzekała na całe życie, a wszyscy ni z tego ni z owego pokłócili się, posprzeczali i poderwali z miejsc. Angven wyleciał z karczmy za Alią, Janis za nim, jakby na włosku zawisły co najmniej losy świata. Licho nie wyleciała, tylko zakrztusiła się winem. I mało nie huknęła z rozpaczy głową w stół, żeby się obudzić, bo myślała, że przechlała miarę i już śpi. Licho bowiem nie wierzyła. Nie wierzyła, że o kota znowu poszło, o głupiego, wyliniałego, zawszonego kocura...
Trzeba było zadusić ryżykudłę, kiedy miałam okazję, pomyślała. Trzeba było się stąd wynieść najlepiej, kiedy miałam okazję! Jechać w diabły, tam przynajmniej są zdrowi na umyśle. A teraz było już późno, teraz powiedziało się „a”, to trzeba było powiedzieć i „be”. Byłby to wszak, nawet dla przechery, oszustki i bandytki, towarzyski nietakt dać Alii się zeżreć przez jakiegoś zwierzaka w lesie. Zwłaszcza, jeśli ledwie co, jak niemal toczyła się z nudów po sali.
Zbójniczka wstała i wyszła za nimi w ciemność, w noc. Kielichy zostawiła, butelkę z winem też, choć serce jej krwawiło. Odruchowo musnęła palcami głowicę miecza, dotknęła rękojeści, upewniając się, że czekał, że był. Poprawiła pas. Nie wierzyła, żeby musieli zapuszczać się daleko w las, przy odrobinie szczęścia niewidoma już potknęła się o jakiś korzeń i tak leżała. Ale nie zamierzała ryzykować. Chrust nie trzeszczał pod nogami, zwilgotniał z wierzchu i uginał się miękko przy każdym kroku. Powietrze po deszczu miało czysty, rześki posmak. Merril nie biegła za wojownikiem, weszła w matecznik, między wysokie do pasa paprocie, zaklęła na pieruńskie ciemności. Przynajmniej ciepło jej było po winie. Poruszała się cicho, na przygiętych nogach — krzyczeć nie było co, uzdrowicielkę i tak pewnie niosły jeszcze nerwy, nie odpowiedziałaby. Nasłuchiwała tylko spokojnie, jak kiedyś, kiedy czekali z bandą w zasadzce, przyczajeni na skraju boru, że nawet koń nie parsknął, dopóki nie nadjechała karawana. Oczy miała dookoła głowy. Różne rzeczy włóczyły się po kniejach, zwłaszcza w zmrok.
Puszczyk zaszczekał charakterystycznie, ostrzegawczo w koronie drzewa, odfrunął, ledwie szeleszcząc piórami. Licho przygięła się w nogach. Coś ruszało paprociami niezdarnie, głośno, przedzierając się naprzód. To Alia mogła szukać drogi po omacku, ale mógł to być także ryjący dzik, albo jeleń, albo nawet wilki podchodzące pod gospodarstwo.
Ostatnio edytowane przez Merril 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Niewidoma miała pewną przewagę nad szukającymi ją ludźmi. Ciemność nie przeszkadzała jej w najmniejszym stopniu. Wystarczyło puścić przodem łasicę, nocnego drapieżnika i nie zastanawiać się nad tym, który już raz ścierała z twarzy pajęczynę. Cień miał zwyczaj wybierania dróg, które jemu podobały się najbardziej, czyli wąskich, zarośniętych i ledwie widocznych. Alia uparcie szła za nim, rozważając, czy nie zareagowała zbyt gwałtownie. W końcu Angven mógł mieć jakiś konkretny powód takiego zachowania. Ale jaki można mieć powód, aby rzucać w kota kamieniem?! Z drugiej strony zachowała się niezwykle nieuprzejmie wobec dziewczyn. Po chwili zastanowienia jednak przypomniała sobie, że Licho i tak była już pewnie tak pijana, że nawet nic nie zauważyła, a tej drugiej kobiety nie znała. Szła tak przed siebie, odsuwając kosturem leżące na ziemi małe gałęzie i badając każdy przedmiot, którego przesunąć nie mogła, aby go wygodnie obejść.
- Poszukaj jakiegoś kamienia, żebym mogła usiąść. - Rzuciła do łasicy, zwalniając do swojego zwyczajowego tempa, aby zwierzak mógł spokojnie przejrzeć okolicę. Nie wiedziała nawet, czy uszła daleko. Raczej nie, od czasu utracenia wzroku ani razu nie biegła, a jej szybki krok zdecydowanie nie był imponujący. To, że nie została zatrzymana od razu po wyjściu z karczmy zawdzięczała tylko ciemnościom i przyzwyczajeniom Cienia w temacie zarośli. Ledwie przestała słyszeć swojego towarzysza, usłyszała po prawej gwałtowny trzask, gdy coś złamało zawadzającą mu gałąź. Cokolwiek to było, musiało być spore i silne. Dlatego w pierwszej chwili na myśl przyszedł uzdrowicielce poznany niedawno wojownik.
- Czego chcesz? - Rzuciła opryskliwie, nawet nie obracając się w tamtą stronę. Zaraz jednak skojarzyła, że Angven nie oddychał tak chrapliwie, ani nie śmierdział mokrym futrem. Była też prawie pewna, że zajazd zostawiła po lewej ręce. Więc ta istota musiała nadejść z lasu. Narastające warczenie ostatecznie upewniło Alię, że nie miała do czynienia z człowiekiem. Był to najwłaściwszy moment, żeby krzyknąć. Nabrała głęboko powietrza w płuca i wrzasnęła, obracając się do przybysza. Jej krzyk urwał się gwałtownie, gdy została popchnięta i uderzyła plecami o pień drzewa. Kostur wypadł jej z dłoni, a sama uzdrowicielka znalazła się na ziemi. Bestia nie zabiła jej od razu tylko dlatego, że Cień skoczył ku niej, prychając i dezorientując na chwilę. Tak przynajmniej wnioskowała z dźwięków druidka. Nie miała pojęcia, co ją zaatakowało, ale to nie miało głębszego znaczenia. Rzuciła się szukać w leśnej ściółce kostura, wiedząc, że bez niego mogła równie dobrze nadstawić agresorowi gardła.
- Cień, uciekaj! Już! - Zawołała, czując pod palcami znajome rzeźbienia. Zacisnęła dłoń na kosturze i machnęła nim w stronę warczącego czegoś. Poczuła, że trafiła i w tym momencie zrozumiała swój błąd. Po prawdzie słyszała, że łasica była już względnie bezpieczna, prychając spomiędzy korzeni drzewa, ale za to bestia zwróciła całą swoją na kobietę. Alia poczuła, że odór mokrej sierści nasilił się, spróbowała się więc rozpaczliwie odczołgać. Znów krzyknęła, tym razem z bólu, gdy poczuła, jak coś wbiło się w jej nogę, tuż nad kolanem, w czterech punktach tuż obok siebie i szarpnęło znów w kierunku potwora.
A jednak ma pazury, przebiegło jej przez myśl, gdy próbowała chwycić się czegokolwiek, byle nie dać się przyciągnąć jeszcze bliżej. Ze wszystkich sił starała się też ignorować dźwięk dartego materiału oraz nowe fale bólu, rozchodzące się od powiększającej się rany na nodze.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Wojownik pewnie jeszcze długo by biegł w swym mylnie obranym kierunku. Nagle jednak wszystko przeszył krzyk. Po głosie rozpoznał kto go wydał. Bezapelacyjnie była to Alia. Skręcił ostro i kierował się teraz prosto do źródła dźwięku. Nie miał głowy do obmyślania taktyki, pragną, nie bacząc na skutki, jak najszybciej dotrzeć do dziewczyny, reszta go nie obchodziła. Kiedy zbliżył się dostatecznie blisko, rozpoznał bestię. Był to ten sam wilkołak z którym poprzednio się zmierzył, wnioskował to przede wszystkim z ubytków w kasztanowym futrze, które zostały po poprzednim spotkaniu. Po ranach zadanych bestii nie było już nawet śladu. Biegnąc dalej, kiedy wyminą parę drzew, dostrzegł leżącą dziewczynę i to jak potwór ją potraktował. Znał ból cięcia takimi pazurami, lecz wbicie się ich musiało być czymś niewyobrażalnie gorszym.
        Poniesiony gniewem wojownik, bez namysłu, wyciągną miecz, który zabłysł swą posrebrzaną powierzchnią w promieniach księżyca i z pełną prędkością wpadł na straszliwą istotę. Owy stwór dostrzegłszy odbijane promienie światła, zwrócił uwagę na napastnika. Poznając niedawnego przeciwnika, który już wcześniej przeszkodził mu w posiłku, stwierdził, że jednak rozszarpanie wojownika da mu więcej radości. Pozostawił dziewczynę z dotkliwą raną, a sam przygotował się do przyjęcia szarży wojownika. Angven zderzył się z bestią z taką prędkością, że oboje przekoziołkowali się kawałek dalej. Dla wojownika zmęczonego biegiem i atakiem z rozpędu, wstanie na równe nogi był kolejnym wysiłkiem do podjęcia. Leżąc był już o wiele spokojniejszy, bo wiedział że teraz potwór zostawi dziewczynę a skupi się na nim. Ta zmiana sytuacji tak ukoiła jego nerwy, że w końcu zaczął trzeźwo myśleć. Teraz stwierdził, że puki był na dystans z potworem mógł zrobić użytek z magii, ale w obecnej sytuacji musi najpierw ten dystans wywalczyć. Wstał, oczywiście wilkołak zrobił to znacznie szybciej i już porywał się do ataku. Tylko dzięki szybkiemu refleksowi Angven unikną machnięcia szponów skierowanych prosto na swoją twarz. Kilka razy wojownik krzyżował swój miecz z pazurami bestii, która ani trochę nie ustępowała pola walki. Walka była bardzo wyrównana pod względem przewagi, żadna strona nie odniosła poważniejszych ran, jedynie drobne zadrapania. Potwór w końcu porwał się na skok, podczas którego szczękami miał się zacisnąć na szyi wojownika. Cel jednak zszedł z drogi ataku, a wilkołak poleciał w krzaki. Wojownik zmęczony siłowaniem się z potworem stwierdził, że w chwili obecnej zrobi więcej jeśli użyje odpowiedniego zaklęcia.
-Osłaniajcie mnie. - rzekł do towarzyszek cofając się. Następnie wbił miecz w ziemię, zaś sam pogrążył się w przewracaniu stron księgi w poszukiwaniu jakiegoś potężniejszego czaru.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis nie pierwszy raz widziała podobną istotę. Również nie po raz pierwszy oglądała tego pokroju walkę. Zdumienia nie wywołały u niej również rany widniejące na ciele biednej druidki, wijącej się z bólu w zaplamionym świeżą krwią kłębie leśnego mchu. Przeciwnik, z którym mierzył się wojownik nie był w szczytowej formie, nie tyle fizycznie, co psychicznie, i jakkolwiek Janis nie była specjalistką od tego typu stworzeń wystarczyło jej jedno przelotne spojrzenie, aby stwierdzić z czym mają do czynienia. Po pierwsze wilkołak bezsprzecznie zdążył już dawno poznać swojego oponenta, jego spojrzenie iskrzyło wściekłością, zarezerwowaną wyłącznie dla wojownika. Po drugie był nad wyraz silny, jednakże do tego stwierdzenia nie potrzeba geniusza. Pozostawiając tamtą dwójkę swojemu śmiertelnemu tańcu Janis z niezwykłą zręcznością wdrapała się, a wręcz wślizgnęła na stojące nieopodal drzewo. W tym momencie przypomniała sobie o spoczywającej w kieszeni jej płaszcza karteczce. Sięgnęła po nią, usadawiając się nieco wygodniej na stabilnym, grubym konarze, jednym okiem wciąż śledząc rozgrywającą się tuż pod nią walkę. Rozwinęła ją ostrożnie.
- Cholera... - powiedziała szeptem do siebie, patrząc na wyobrażoną nań postać. - Wiedziałam...
Nagle poczuła spory wstrząs. Gałąź, na której siedziała, zachybotała się niebezpiecznie. Spojrzała w dół, w krzakach leżał lekko omamiony uderzeniem stwór. Wzrokiem powiodła nieco dalej, a widząc mężczyznę desperacko wertującego strony swej księgi w poszukiwaniu zaklęcia zaśmiała się w duchu. Doskonale wiedziała co robić. Nie potrzeba żadnych zaklęć, aby zgładzić potwora. Jedynie odrobina wiedzy. Błyskawicznie odpięła od pasa niewielki flakonik i pokropiła nim usiłującego się podźwignąć wilkołaka. Następnie odpięła kolejny, wlewając jego zawartość do ust, po czym splunęła na stwora i niezwykle szybko zeskoczyła z drzewa. Jego ciało zajęło się morderczym płomieniem, następnie rozpruwając jego wnętrzności i wypluwając je na zewnątrz z ogromnym odrzutem. Kilka listków zapłonęło delikatnym ogniem, gasnąc po chwili. Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund. Nie zastanawiając się dłużej jednym susem doskoczyła do Angvena, wyciągając sztylet i przykładając mu go do gardła. Zrobiła to tak prędko, iż tamten nie zdążył nawet zareagować. W końcu była to jej profesja.
- Nie ruszaj się - powiedziała, podkładając mu przed nos kartkę z naszkicowaną nań jego podobizną i wyciągając z ziemi ciężki miecz wojownika. Pod spodem widniała cena oraz podpis pracodawcy. - Teraz tak. Albo masz na to jakieś rozsądne wytłumaczenie, albo zabiję cię tu i teraz. I nie próbuj żadnych sztuczek. Ze mną to nie przejdzie, wierz mi. - robota jak każda, lecz tym razem Janis w cale nie miała ochoty nikogo uśmiercać. Widziała jakim uczuciem mężczyzna darzył tamtą niewidomą, gdzieś w głębi czuła, iż nie ma prawa nikomu tego odbierać. W końcu nie co dzień spotyka się kogoś tak oddanego drugiej osobie. Nie w tych czasach.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

Groźby rychłą śmiercią po raz drugi. Mój dzień jest kompletny, sarknęła w myślach zbójniczka, wychylając zza pnia. Ledwie dogoniła ich, biegnąc za krzykiem, a już jakimś psim swędem wyczuła, kiedy uchylić się zręcznie za drzewo i uniknąć kąpieli w cuchnących krwią, flakami i treścią pokarmową wnętrznościach. Nie zdążyła nawet przypatrzeć się, co tak narozrabiało, nim zdechło w ogniu, ale było wielkie jak bydlę.
Licho złożyła zbójecki miecz, wysunięty odruchowo do połowy z pochwy, omiotła rozgardiasz wzrokiem, łypnęła z irytacją to Janis, to na unieruchomionego Angvena, to na tlące się truchło, które też frustrowało niemożebnie, bo szybko zaczęło śmierdzieć. Nie myślała już, że powinna była odjechać w diabły. Miała całkowitą pewność, że powinna była to zrobić. Zamiast tego przeklęła wszystkich paskudnie, zrywając się do Alii, leżącej w mateczniku, niepokojąco cichej.
— Ze szczętem zdurnieliście? — warknęła, pochylając się nad kobietą. Nie musiała być felczerką, żeby dojrzeć, że źle to wyglądało. Bydlę nie dość, że było wielkie, to i pazurzaste, chwila, a mogło rozerwać ją na sztuki. Uniosła wzrok, rozeźlona jak osa. — Teraz się chcecie zabijać? To się bijcie i tnijcie po gardłach, jeśli wola, ale najpierw uzdrowicielka! A mówią, że mi rozumu odjęło, rębajły się znalazły... Pomoże mi któreś, czy ona ma się tu tak wykrwawiać?
Mówiła ostro, poważnie, bez swej frywolnej maniery. W oczach miała gniew i niepokój, ledwie przebłysk niepokoju. Ale nie o siebie. Zupełnie, jakby niemal znikło na chwilę wredne, zdziecinniałe Licho i wrócił ktoś, kogo bardzo rzadko widywała. Ktoś, kto dbał, kogo obchodziło, kto się troszczył. Westchnęła ciężko w duchu, sklęła własną głupotę i kretyńsko miękkie serce... lecz nic nie kosztowało przecież pomóc. Pomóc, a potem dopiero zabierać się stąd jak najdalej.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Alia syknęła przez zęby, gdy wilkołak nagle po prostu wyszarpnął pazury z jej nogi i odczołgała się tak daleko, jak pozwalały jej na to siły. Czyli nie więcej, jak o jedną stopę. W takich chwilach szczególnie przeklinała swoją ułomność. Słyszała mnóstwo dźwięków, ale nie mogła złożyć ich w całość. Niespodziewanie poczuła na policzku ciepły oddech i dotyk malutkiego nosa. To Cień przybiegł do swojej pani, by pilnować jej i bronić. Zauważył jej bladą skórę i płytki oddech, rzucił się więc do lizania jej po twarzy we własnej próbie utrzymania jej przytomnej. I łasica i uzdrowicielka skulili się gwałtownie, gdy tak blisko rozległo się pełne bólu wycie bestii, które urwało się równie nagle, jak się zaczęło. Dziewczyna poczuła na swojej skórze ciepłe krople i wolała nie myśleć o tym, co to było. Kobieta z karczmy groziła komuś śmiercią, co sprawiło, że druidka przestała cokolwiek rozumieć. Chciała wstać, rozeznać się w sytuacji, upewnić się, że nikt nie potrzebował pomocy. Ale nie miała siły nawet podnieść głowy. Z resztą, gdy próbowała się poruszyć, czuła zawroty głowy i ogarniającą ją słabość. Ktoś pojawił się obok niej, mówił coś. Sens słów umknął Alii, ale poznała głos.
- Licho? - Spróbowała szepnąć, nie zadając sobie tym razem zwyczajowego trudu zwracania twarzy w kierunku rozmówcy. Nieruchome, białe oczy podziwiały ciemność, idealnie na wprost twarzy. - Licho... co się dzieje? Ktoś jest... ranny?
Mówienie przychodziło dziewczynie z trudem, który próbowała maskować. Była jednak naprawdę kiepska, gdy przychodziło do kłamania. Nie przykładała zbyt wielkiej wagi do mimiki, więc nieraz jej twarz zdradzała absolutnie wszystko. Nawet z rozerwaną nogą nie potrafiła tak do końca skupić się na sobie i wiedziała, że powinna udawać, że nic jej się nie stało. Gdyby tylko potrafiła!
- Mi nic... tylko noga boli... pomóż mi wstać. Proszę. Pomogę. - Komu i w jaki sposób uzdrowicielka chciała pomóc pozostało niejasnym, bo musiała przerwać, aby przełknąć ślinę. Odezwać się ponownie nie miała już siły.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Angven stał osłupiały obserwując stanowczo bolesną śmierć potwora. Był z jednej strony zaszokowany tym widokiem, szczęśliwy, bo już nic nie groziło Alii, ale jednocześnie smutny, ponieważ ten godny przeciwnik zginą przez podstęp. Zachowanie zabójczyni i jego podobizna wzbudziły w nim istną furię. Jej sposób walki z tą groźną, a jednocześnie piękną bestią, był najgorszym co mógł sobie wyobrazić. Wolałby zginąć podczas walki z nią niż patrzeć na taki los. Odchodząc jednak od gniewu jaki w nim wzbudził sposób pozbycia się wilkołaka, również przystawienie noża do gardła nie było czynnikiem, który by przysporzył przyjaźni wobec niej. W tym momencie stało się coś całkowicie niespodziewanego. Przez księgę zaczął przemawiać Ur'Dul.
-Uczniu, dlaczego dałeś się zrobić jak dziecko? -Swą standardową mową zaczęła księga. -Nie załamuj mnie chłopcze.
-Tylko właśnie... - Zaczął tłumaczenie, kiedy szybkim ruchem dotkną ręki dzierżącej sztylet i wypowiedział proste zaklęcie. Czar ów odbierał siły w dotkniętej części ciała. Dzięki temu, uwolnił się od noża przy gardle i odszedł parę kroków od napastniczki. -Dziękuje za dywersje mistrzu. -Powiedział lekko wojownik zamykając księgę. Teraz skierował się ku Janis. -Radze ci porzucić to zlecenie. Ludzie, który cie nasłali, prawdopodobnie są powiązani z wampirami, które uwielbiam prześladować, lub z nekromantami. Teraz jeśli odejdziesz, nie spotkają cie żadne konsekwencje.
Stwierdził i podszedł do leżącej dziewczyny. Było mu bardzo, ale to bardzo przykro tego co spowodował. Wynikło to z jednego złego pomysłu, jednego głupiego rzutu kamieniem. Ukląkł przy rannej, ujął ją za rękę i rozpłakał się. Morderca z dawnych lat, teraz zachował się jak małe dziecko.
- Przepraszam cie. Ta sytuacja nie powinna zaistnieć. -Siedział chwile jeszcze roniąc łzy, aż w końcu otrząsną się, otarł twarz i znów swym bezuczuciowym tonem przemówił do Licha. -Jak mogę ci pomóc? -Mimo swojej szczątkowej wiedzy medycznej, teraz nie miał do tego głowy. Nie mogąc pomóc pierwszą pomocą, zdecydował się poddać woli innej, pewnie bardziej opanowanej w tej sytuacji dziewczyny.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis nie zwykła porzucać swych zleceń. Jednakże nie mogła zaprzeczyć, iżeli mężczyźnie należy się nieco więcej szacunku, niż przyszło jej okazać. Nie wspomniawszy o cierpiącej Alii. Janis co prawda nie czuła się w ogóle zobligowana do pomocy rannej, lecz coś we wnętrzu nakazywało jej zachować w tej sytuacji chociażby odrobinę godności. Zwłaszcza, iż zachowała się najzwczyczajniej głupio. A może nie tyle głupio, co nierozważnie. Stała w bezruchu patrząc jak Angven podbiega do uzdrowicielki i pochyla się nad nią troskliwie. U jego boku klęczała rozeźlona Merril. Wtedy Janis przypomniała sobie o flakoniku, który wraz z trucizną zapobiegawczo przypinała do pasa przed każdą wędrówką. Flakonik ten zawierał leczniczy wywar z liści Melancholijnego krzewu - przynajmniej tak zwykli go zwać ci, którzy niegdyś mieli okazję zasmakować jego potęgi. Janis zdołała się przekonać, iż substancja ta, jakkolwiek pozbawiona mocy magicznych potrafiła czynić cuda. Co prawda nie zasklepiała ona ran, lecz przynajmniej pozwalała o nich zapomnieć. Posiadała jednak pewne skutki uboczne, a mianowicie halucynacje i uczucie nieprzerwanego błądzenia we mgle. No i po jednym, czy drugim zażyciu człowiek pożądał więcej. Dziewczyna podbiegła do druidki, wyciągając niewielką ampułkę zza płaszcza.
- To znieczulenie - rzekła w stronę Angvena i Licho, jakby oczekując pozwolenia na podanie Alii leku. - Nie będzie cierpieć. Przynajmniej przez najbliższą godzinę.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

— W głowę też cię walnął? — dziewczyna ofuknęła uzdrowicielkę. — Leż i się nie wierć, leje się z ciebie jak na jatce. Nikomu nic nie jest. — Błysnęła niebieskimi oczami po wojowniku i najemniczce. — Na razie.
Wyciągnęła koszulę zza spodni i szarpnęła skraj, materiał rozdarł się ciężko. Nie wahała się, nie panikowała. Była szybka, pewna, sprawna, dziesiątki razy łatała już ludzi ze swojej zgrai. Tyle, że Alia nie była rosłym, zdrowym jak koń chłopem. I dlatego Licho nie zwlekała. — Muszę wstrzymać krwawienie, zanim wlejecie jej cokolwiek do gardła — rzuciła krótko. — Lek zatrzymaj, przyda się, jeśli będziemy szyć. Angven, skończyłeś się już wypłakiwać? Trzeba ją będzie przenieść z powrotem i to żywo.
Połatamy ją i zjeżdżam stąd, obiecała sobie. Nie będę bohaterzyć, psiamać. Ani stosunkować się z bandą cholernych czarowników. Nie dość jeszcze zgłupiałam.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Cień, jak to on, zaczął prychać na wszystkich i skakać, nie do końca pewien, czy powinien bronić swojej pani przed tymi szaleńcami, czy może wylizać jej ranę. Na cmoknięcie Alii, podbiegł do niej i wsunął się pod dłoń, posłuszny jak nigdy.
- Jak duża ta rana? - Uzdrowicielka spytała, przełknąwszy ślinę. Często musiała robić krótkie przerwy. - Boli, jakby rozszarpał mi nogę od połowy uda, do pół łydki. Ktoś musi z całej siły zacisnąć mi coś nad raną. Materiał... pasek... Dojdę do siebie... za chwilę. Już przestaje boleć.
Dziewczyna wyglądała, jakby nie mogła zblednąć już ani trochę. Drżała na całym ciele i oddychała płytko. Wolną dłoń przesunęła minimalnie, słysząc znajomy męski głos.
- Nic mi nie będzie. Tylko... tak tu zimno...
Gdyby ranny został ktokolwiek inny, doświadczona uzdrowicielka natychmiast pokierowałaby całym towarzystwem i sama podjęła właściwe kroki. Jednak wykrwawiała się akurat ta, która mogła w mgnieniu oka choćby minimalnie poprawić czyjś stan. A jedyną w miarę spokojną osobą, która wiedziała cokolwiek o leczeniu wydawała się awanturniczka po niezłej ilości wina. Czasem los bywa naprawdę dowcipny.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Wojownik siedział i patrzył jak Licho zakłada prowizoryczny ucisk. Usłyszawszy polecenie, jednym ruchem zerwał się na równe rogi. Sprawnie i w miarę delikatnie podniósł z ziemi uzdrowicielkę. Chwycił ją mocno ramionami i niosąc niczym dziecko, żwawym krokiem podążył do karczmy. Idąc powtarzał pod nosem ciągle proste formuły zaklęć rozgrzewających, co prawa nie sądził by mu się one kiedykolwiek przydały, teraz dziękował za tą gorliwość nauczycieli. Niosąc ją na rękach dopiero zaczął sobie uświadamiać ciężar swojej winy, gdyby wtedy nie rzucił tym kamieniem, teraz ona nie byłaby na skraju śmierci. Niestety co się stało to się nie odstanie, teraz może liczyć jedynie na przebaczenie.
Tym razem bezbłędnie przebył leśne ostępy. Wszedł do zajazdu, rozejrzał się i już miał kłaść Alię na pierwszym lepszym stole, ale stwierdził, że dziewczyna zasługuje na coś lepszego, niż zapijaczony klient. Wniósł więc ją do pokoju i ułożył na łóżku. Nim odsunął się od leżącej, przytulił ją i szepnął delikatnie do ucha: "proszę, nie umieraj". Następnie znów poddał się świadomości, że to on jest temu wszystkiemu winny i w efekcie stał się znów niezdolny do podjęcia własnych decyzji w tej sytuacji.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis stała chwilę, patrząc, jak Angven podnosi Alię i razem z Merril udaje się prędko z powrotem do karczmy. Musiała przyznać, iż dziewczyna błyskawicznie opanowała sytuację, oczywiście na tyle, na ile to było możliwe. Janis nigdy nie przyszło leczyć nikogo innego, niż ona sama, rany, z którymi zdarzało jej się borykać były zadane przez nią właśnie i w większości przypadków nawet nie przeszło jej przez myśl, aby je zasklepiać. Drzwi karczmy otwarły się szeroko, smuga żółtego światła wypełzła na kamienną ścieżkę. Drogę zastąpił jej mężczyzna, ściskając w ramionach poranioną dziewczynę. Alii nic nie będzie, wyjdzie z tego, o tym była przekonana. Zwłaszcza, iż czuwał nad nią wojownik. Drzwi zatrzasnęły się pochłaniając również Merril, wówczas Janis nie podążając za towarzyszami udała się do stajni i odebrała swego niesfornego wierzchowca. To nie było miejsce dla niej, a w kuracji druidki mogła tylko przeszkodzić. Zrobiła co mogła, na odchodne wrzucając Angvenowi do kieszeni przeciwbólowy środek. Może i się przyda. Może nie. Z westchnieniem zarzuciła siodło na grzbiet swojego siwka i wskoczyła nań zręcznie. Odwróciła się, raz jeszcze spoglądając na karczmę, po czym odjechała, porzucając w myślach, prawdopodobie na zawsze, wątek związany z wojownikiem. Nie zamierzała odbierać mu życia, nie w tej chwili, choć może i byłaby to jedyna możliwa. Ten rosły mąż zbyt wielkim i zbyt przytłaczającym uczuciem darzył niewidomą. Nie było sposobu, aby go tegoż uczucia pozbawiać. Nie jej szło o tym decydować. Znajdzie nowe zlecenie. Na pewno. Popędziła konia i puściła się galopem w leśną gęstwinę.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość