Wyspa Syren[Blisko rzeki] Poranek

Mityczna kraina Syren, położona gdzieś w głębi oceanu. Pełna wodospadów, rzek i soczysto-zielonych dolin otoczona błękitną woda. Zamieszkała również przez nieliczna grupę Nereid, na których czele stoi królowa Aria.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

[Blisko rzeki] Poranek

Post autor: Enitia »

        Enitia postanowiła, że ten dzień spędzi w towarzystwie syren. Nie chciała się przemęczać z powodu pieszych wędrówek, miała już zanadto wrażeń. Ci bandyci sprawili, że bała się teraz własnego cienia. Wolała przenieść się w bezpieczne miejsce, tamto sprawiało, że miała na ciele gęsią skórkę. Była płochliwą istotą, tak naprawdę, większości z tych rzeczy, których inni się nie bali, unikała jak ognia.
        Zajęta rozmowa z syrenami, znowu poczuła się, jak u siebie. To tutaj jest jej dom, to tutaj wszystko się kończy i zaczyna. Spojrzała wokół siebie. To był jej azyl.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Po ostatnich, traumatycznych przeżyciach, Therannon miała serdecznie dość wszelkich ludzi. Choć została uratowana właśnie przez kogoś takiego, jej żal długo nie wygasał. W dodatku, była prawie pewna, że ów dziwny jegomość, który wpuścił ją do rzeki nie był do końca człowiekiem. Kiedy tylko dostała się do morza, postanowiła udać się na jakiś czas w jedyne miejsce, w którym mogła się komuś naprawdę przydać, nikt nie krzywił się na jej widok, bądź też nie musiała ze strachem myśleć o szybkim powrocie do wody. Wyspa Syren, atol oraz podwodne miasto było miejscem, w którym spędziła całe dziesięć lat, znała więc tu niemal każdy zakamarek. Odnalazła też kilku bliższych znajomych. Mimo, że nadal nie czuła się tu całkiem swobodnie, było to jak dotąd jedyne miejsce, do którego mogła w każdej chwili wrócić i nazwać domem. Stanowiło też bezpieczny azyl, w którym nikt i nic nie próbowało zrobić jej krzywdy. Do tej pory pamiętała, jak inne syreny wybuchały głośnym śmiechem, gdy Therannon na początku przy każdym spotkaniu z większą rybą uciekała gdzie pieprz rośnie, nie oglądając się za siebie.
Wyspę zamieszkiwały jeszcze inne, nie mniej niezwykłe istoty - nereidy. Therannon utrzymywała z nimi dobre stosunki, syrena była przy tym jedną z niewielu, które znały się na alchemii i potrafiły zrobić użytek z wiedzy posługując się normalnymi przyrządami. Morskie nimfy prosiły ją często o pomoc w zbieraniu glonów, korali i innych substancji, niedostępnych ze względu na głębokość na której rosły.

Trzymając ostrożnie przy ciele dużą garść galaretowatych, brązowych liści, syrena powoli wydostała się z ciemności. Brakowało jej jeszcze dobrych kilkuset metrów do powierzchni, ale i tak odetchnęła z ulgą. Tym razem miała pecha - głęboko pod wodą nie zauważyła olbrzymiej meduzy i zaplątała się w jej macki, które pozostawiły liczne cienkie, krwawe pręgi na jej skórze. Nie były to poważne obrażenia, jednakże dość dokuczliwe.
Kiedy tylko się wynurzyła, spostrzegła otoczoną przez grupkę syren nereidę. Therannon wolała nie wychodzić z wody - tak zesztywniały jej mięśnie, że wątpiła, że utrzyma się na nogach.
- Hej! - zawołała, ponad głowami innych syren - Możesz to zanieść do Iris? Mieszka w tym niewielkim domu najbliżej brzegu. Tylko trzeba się spieszyć, bo się do reszty rozpłyną - powiedziała, wyjmując z wody oślizgłe zielsko.
- Co ci się stało? - pytały niektóre, wskazując na rany od czułków meduzy.
- Ojej, daj jej spokój - usłyszała gdzieś z góry. Jedna z syren właśnie "zgubiła" ogon i zapinała na sobie ładną, niebieską sukienkę - Rzuć to mi, akurat tam idę.
Therannon wzruszyła ramionami i rzuciła jej brunatną breję. Ta druga obejrzała ją dokładnie, skrzywiła się, i odeszła w głąb lądu, machając na pożegnanie przyjaciółkom.
- Hmm... czy któraś z was umie pozbyć się ran po meduzach? - jęknęła Therannon. W świetle rzeczywiście nie wyglądało to zbyt ciekawie.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Poranek był w miarę ciepły, słońce wzniosło się już wysoko nad horyzontem, rozświetlając Wyspę Syren i ukazując ją w całej okazałości. Była to piękna kraina, pełna jezior, wodospadów, rzek, miała w sobie coś egzotycznego i bajkowego. Gdzieniegdzie wznosiły się palmy, choć było ich niewiele. Wyspa Syren była podwodnym światem, w którym można było spotkać się z syrenami i niekiedy z nereidami. Nereidy i syreny są do siebie bardzo podobne, tyle że nereidy nie posiadają ogona. Jedną z nereid, która przebywała w tym podwodnym świecie była Olena, oddana przyjaciółka Enitii. Znały się od dziecka i mogły liczyć na siebie w każdej sytuacji.
- No, opowiadaj, jak się mają sprawy z panem B.? - Zachichotała rozemocjonowana Enitia i spojrzała badawczo na przyjaciółkę. Olena miała rumiane policzki, do tego ciągle się uśmiechała. Enitia była pewna, że coś się świeci i za niedługo będzie tańczyć na jej weselisku. - Koniecznie powiadom mnie, kiedy urządzacie wesele, muszę włożyć wygodne buty. Wiesz, jak nie lubię w nich chodzić.
- Oj daj spokój, to wcale nie tak - zmieszała się Olena. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nawet się jeszcze nie pocałowaliśmy. - Nereidy mogły spędzić całe godziny, a nawet dnie na takim babskim pogaduszkom. To akurat czyniło je podobne do ludzkich kobiet, plotkowanie było w ich przypadku na porządku dziennym.

        Nagle z wody wynurzyła się pewna syrena, ale była inna od wszystkich tu obecnych. Nie miała typowej syreniej urody, była bardziej podobna do elfa, niż do człowieka, co wprawiło Enitię w stan głębokiego zastanowienia. Nigdy przedtem nie ujrzała syreny w takim wydaniu. Nie wyglądała najlepiej, bowiem na całym ciele miała rany po bliskim spotkaniu z meduzą. Wyglądały jak ślady po oparzeniu i z pewnością nie czyniły z niej ślicznotki.
- Niestety, ja ci nie pomogę, nie specjalizuję się w alchemii, nie potrafię leczyć takich ran... - zaczęła odrobinę zmieszana. - Ale już gdzieś widziałam takie oparzenia, syrena, która była w podobnej sytuacji, wzięła kąpiel z bąbelkami w tym źródełku. - Wskazała na niewielkich rozmiarów płytkie jeziorko z lśniącą wodą. - Wystarczy, że zbierzesz trochę roślin z koralowca, zanurzysz się w tej wodzie i ci powinno przejść.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

W zasadzie nie było to pierwsze ani ostatnie spotkanie z meduzą, jakie zaliczyła. Jednakże nigdy wcześniej nie udało się jej poparzyć w takim stopniu. Po prostu nie przyszło jej do głowy, że meduza znajdzie się mędzy skałami. Stworzenie zaplątało się w rozłożyste korale i rozsiało kilkumetrowe czułki po całym przesmyku.
Therannon uśmiechnęła się w podzięce i zniknęła pod wodą. Zapomniała spytać się o które rośliny konkretnie chodziło nereidzie, ale kiedy zobaczyła zielonkawe pęki liści na ogonkach, obrastające starsze korale, miała ochotę klepnąć się w czoło. Była naprawdę zmęczona, skoro zapomniała o roślinach, z których robiło się przeciwbólowe maści. Szybko narwała spory bukiet i wypłynęła na powierzchnię.
Jeziorka nie miały dostatecznie szerokiego połączenia z morzem, tego była pewna, musiała więc dostać się tam lądem. Położyła zielsko na niskim brzegu, na którym odpoczywały nereidy i, dość niezgrabnie, podciągnęła się z wody. Powstrzymała się przed syknięciem, gdy zobaczyła co meduza zrobiła z częścią jej ogona. Łuski odrastały dużo wolniej niż regenerowała się skóra, a dla każdej syreny ogon stanowił obiekt dumy.
Tymczasem, zupełnie jak galaretowata meduza wyrzucona na brzeg, płetwa i łuski rozpłynęły się, przemieniając Therannon w drobną, młodą dziewczynę. Podniosła się z trudem na nogi, przeszła kawałek lądu dzielący ją od sadzawki i wskoczyła do środka.
Woda była płytka, ciepła i potwornie słona. Glutowate zielsko dobre trzymało się skóry, Therannon założyła więc te prowizoryczne opatrunki wszędzie tam, gdzie mogła dosięgnąć. Z perspektywy osoby trzeciej, wyglądało to co najmniej dziwnie. Syrena zanurkowała w bulgoczącej, mętnej wodzie i zwinęła się na dnie. Jak tylko przyzwyczaiła się do solanki, ból znacznie się zmniejszył. Podziękowała w duchu nereidom i ich wiedzy.

Po jakimś czasie, kiedy miała wrażenie że pomarszczyła się od solanki jak suszona śliwka, wypełzła z sadzawki na trawę. Część liści odpadła i syrena przekonała się, że nereida mówiła prawdę. Obrzęk i zaczerwienienie niemal całkowicie znikły ze skóry, a rany wyglądały tak, jakby miały za sobą kilkudniowe gojenie. Therannon nie miała pojęcia co było w tej wodzie, ale poprzysięgła sobie, że to sprawdzi. Wieczorem i tak miała pomóc Iris w ważeniu mikstur. Z pewną ulgą zanurzyła się w chłodnej wodzie oceanu.

Rozmawiającym nereidom w pół słowa przerwała ta sama dziwna syrena, przepraszając naprędce za ochlapanie ubrań.
- Dziękuję za pomoc. Mam u ciebie dług wdzięczności. - powiedziała Therannon, uśmiechając się szeroko - Nazywam się Therannon.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        - Ther... jak? - spytała niepewnie Enitia, wpatrując się jak wól na malowane wrota. Dziwna syrena posiadała również dziwne imię. Przeczyściła uszy słoną wodą i poprosiła o powtórzenie. Kiedy upewniła się, że na pewno dobrze usłyszała, uśmiechnęła się i odparła:

        - Tak więc Terejnon... - zaczęła, wyraźnie błędnie wypowiadając jej imię, znacznie zmiękczając głoski - nie ma za co dziękować. Przebywam tu dużo czasu i gdybyś miała z czymś problem, to możesz śmiało pytać. Nazywam się Enitia Detras - mówiąc to, zagarnęła pukiel włosów za ucho i spojrzała skromnie w dół - jestem nereidą, a to moja przyjaciółka Olena, tak samo nereida. Często tu przebywamy, bardzo lubimy... - zawiesiła głos. Rozmowa z syreną przypominającą elfa zbijała ją z rytmu, wciąż czuła na sobie badawcze i świdrujące spojrzenie tych trochę skośnych oczu. Trudno odgadnąć jej wyraz twarzy, no chyba że uśmiechała się szeroko. Jej twarz była zagadkowa i tajemnicza, co powodowało zdrową rezerwę ze strony Enitii. Ciężko to wytłumaczyć, być może niewielki strach przed tą istotą wywoływał brak zaufania i osobliwa nieufność, która była dotąd nieznana nereidzie w stosunku do pozostałych wodnych istot. Naprawdę uwielbiała syreny, ale ta sprawiała, że cierpła jej skóra na dźwięk jej głosu. Nie był to strach, który powodował, że miała ochotę stąd uciekać, ale doza nieufności i obawy była zauważalna na tym etapie znajomości. - Bardzo lubimy grzać się na słońcu! - przyklasnęła w dłonie, jakby nagle przypomniała sobie, co miała do powiedzenia. Jej zachowanie z boku wyglądało pewnie na sztuczne, nie potrafiła uśmiechnąć się szczerze do Therannon i nie zdziwiłaby się, gdyby syrena sobie gdzieś popłynęła, z dala od fałszu bijącego z jej ruchów ciała. Cóż poradzić, były to ruchy niezależne od Enitii, tak zachowywała się, gdy odczuwała dyskomfort. Z drugiej strony, nie chciała, aby Therannon - mówiąc wprost - dała drapaka, bo ją intrygowała. "Czy to możliwe, że mogłaby być skrzyżowaniem elfa z syreną?", zapatrzyła się na ogoniastą i podrapała po głowie, co wyglądało dość niezgrabnie, ale przynajmniej naturalnie.

        Nie chcąc wydać się istotą mało inteligentną, Enitia wstała i, już śmielej, zagadnęła do Therannon:
        - Słuchaj, może chciałabyś przyłączyć się do nas? - Wskazała wzrokiem na Olenę. - Opowiedziałabyś trochę nam o sobie, powiem szczerze, jesteś dość niezwykłą... syreną. Bo jesteś nią, prawda? W innym przypadku nie wytrzymałabyś tyle pod wodą...
- Często tu bywasz? - dodała pewniej, prezentując białe zęby w delikatnym uśmiechu.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Co się z nim działo przez ten cały czas? Sam do końca nie wie. Wędrował przez Mroczną Puszczę wraz z dwoma towarzyszami... zapomniał imiona. Jeden z nich był elfem, do tego cały zabandażowany, poza uszami nie było widać skrawka ciała. Szli więc tak przez puszczę, czegoś szukali. Czegoś ważnego. Ale coś im przeszkodziło. Ech, to była pułapka. Elf wpadł w pajęczą sieć, a zaalarmowane stawonogi ruszyły na nich bez zastanowienia. Dostał czymś ciężkim w głowę i stracił przytomność. A obudził się tutaj.

Tilgor spróbował podnieść się z trawy, niestety bezskutecznie. Bolesny skurcz brzucha uniemożliwił mu zmianę pozycji na jakąkolwiek poza leżącą. Westchnął. Obrócił głowę. Po jego prawej stronie słyszał, jak gładkie kamienie przecinają niekończącą się rzekę na pół, tylko po to, by za nim znów się połączyła w spójną całość. Wziął głęboki wdech. Nos zaswędział go od soli w powietrzu, co mogło oznaczać, że gdzieś w pobliżu jest morze. Chciało mu się pić. Niemiłosiernie. Był tak spragniony, że mógłby osuszyć koryto tej rzeki. Podniósł rękę i dłonią dotknął warg. Były suche jak pieprz, zresztą, jak całe jego ciało. Dawno żeś nie był w wodzie koleżko. Muszę szybko dojść do siebie.

Ponownie spróbował się podnieść, lecz i tym razem nieudolnie upadł na ziemię plecami. Jako trzecią próbę przeturlał się najpierw na brzuch, by z tej pozycji ustawić ciało w pionie. Przy pomocy pobliskiego krzewu utrzymywał równowagę. Spojrzał w dół i cmoknął z niesmakiem. Po pierwsze był półnagi, bo jego ciuchy rozerwane były na strzępy, tak, że ledwo przylegały do ciała. Po drugie w okolicach pępka miał dwie ohydne i rzucające się w oczy rany. Nie krwawiły, krew skrzepiała tworząc czarny, nieregularny strup. Przyjrzał się efektom swej nieuwagi i stwierdził, że owe rany powstały prawdopodobnie od żuwaczek pająka. Dwumetrowego na długość i szerokość, półmetrowego na wysokość. W przybliżeniu. Muszę dostać się do wody. Nie zwlekając dłużej ułamał jedną z głównych i grubszych gałęzi krzewu i podpierając się na niej przetoczył się ku wodzie.

Czas jakiś spędził oczyszczając swoje ciało z brudu podróży. Zimna woda rzeczna przywróciła mu trzeźwość umysłu, pobudziła naczynia krwionośne i odżywiła skórę. A właściwie łuski. Choć w postaci trytona Tilgor był faktycznie większy niż w ludzkiej, to nawet bez ogona musiał ciasno przylgnąć do płytkiego dna koryta by woda w całości go pokryła. Był to jeden z warunków metamorfozy. Syren niewesoło stwierdził, że w skutek wysuszenia i nadmiernych promieni słonecznych oddziaływających na skórę, jego łuski też uległy zmianie. Przestały się tak majestatycznie świecić, zmatowiały, a ich odcień przypominał teraz bardziej zamulony glon niż morską zieleń. Chyba zostanę tu na dłużej. Muszę odpocząć. Tylko gdzie ja jestem? Gdy strup na brzuchu rozmiękł, Tilgor z zaciśniętymi zębami rozdrapał go ponownie. Nie chciał przecież, by wdało się zakażenie, a nie wiedział ile czasu i gdzie przebywał nim się tu znalazł. Krew wymieszała się z wodą i odpłynęła w stronę ujścia. On sam podpłynął do brzegu, wyjął mokrą ręką z torby mały bukłak z trunkiem z karczmy, którą onegdaj odwiedził. Odpieczętował go, ponownie zacisnął zęby, i nie żałując (kto normalny pije takie siki?) polał po ranie. Mimowolny, zdławiony krzyk wydostał się z jego gardła. Odczekał kilka chwil po czym sięgnął po swoje ubranie. Oderwał od koszuli kawałek tkaniny i zanurzył ją w wodzie by ją wyprać. Wtem - dziwne zjawisko - tkanina w wodzie wytworzyła dookoła siebie malutką bańkę o jej kształcie. Pozostawała sucha, mimo że była zanurzona do połowy głębokości. Uśmiechnął się. Amulet działa. Albowiem naszyjnik, który nosi Tilgor nie jest zwyczajnym świecidełkiem. Ma specjalną właściwość - powoduje, że cokolwiek tryton dotyka nie może się zamoczyć. Prawdą jest, że zastosowanie przedziwne, ale jakże przydatne w podróży! Dzięki temu może swobodnie pływać z torbą na ramieniu bez obawy o utratę swojego skromnego majątku. Zdjął amulet i wyprał materiał po czym zrobił sobie z niego opatrunek. Owinął go sobie dookoła torsu, choć niewiele to pomogło, bo tkanina była cienka. Plus był taki, że rany nie rzucały się w oczy i nie odrzucały. Skoro był już gotowy, zebrał swoje rzeczy i popłynął w dół rzeki.

Po kilku minutach dopłynął do ujścia. Tutaj słodka woda mieszała się ze słonym morzem. Koryto powiększyło się wgłąb i wszerz. Tryton płynął już bez problemu. Nie martwił się, że uderzy ogonem od dno. Wraz z prądem wleciał do morza. Już wtedy wyczuł, jak wielki błąd popełnił. Świerza rana podrażniona solą zapiekła okrutnie. Skierował się jak najszybciej ku brzegowi. Wypłynął wraz z falą na piach, gdzie pozostał, leżąc wzdłuż jak nieżywy, zaciskając tylko powieki i zęby, masując obolałe miejsce i wymyślając coraz to bardziej skomplikowane imiona dla swojej głupoty. Tak bardzo był zajęty sobą, że nie zwrócił uwagi na otoczenie. A zauważyć mógł sporo. Choćby to, że nie jest tu, na wybrzeżu sam. Niespełna pięćdziesiąt metrów od niego - w wodzie i na lądzie - znajdowała się grupka osób. Syren, nereid, a może ludzi? Albo elfów? Większa niż inne fala wodna dotarła wyżej niż jego pas, sięgając do połowy pleców i zatrzymując się tuż przed raną.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

"Znowu to samo" - pomyślała, słysząc jak nereida gimnastykuje język. Z każdą chwilą uśmiech na jej twarzy topniał, aż zostało na niej jedynie uprzejme zainteresowanie. Cóż, zawsze zaczynało się od tego, że postrzegano ją za dziwadło, pomyłkę genetyczną, ewentualnie mieszańca (ciekawe między czym...). Ale kiedy Enitia zapomniała języka w gębie i wpatrywała się w nią jak sroka w gnat, znowu lekko się uśmiechnęła. Wciąż miała pewne problemy z odczytywaniem emocji, niemniej jednak nie wyglądała jakby brzydziła się na nią patrzeć, lub też nią pogardzała. Gdyby miała wybierać, uznałaby że jej wygląd wzbudził w nereidach zainteresowanie. Czekała więc cierpliwie aż pozbierają myśli, jednocześnie także starając się im przyjrzeć.
Do tej pory nie wiedziała, czy woli towarzystwo syren, czy nereid. I w jednym i w drugim przypadku były osoby, które nie mogły na nią patrzeć, lub nie przepuściły żadnej sposobności, by sobie pokpić. Enitia mało przypominała Iris - wydawała się młodsza, bardziej rześka i widać, że często się uśmiechała. Therannon pod dłuższym namyśle uznałaby ją za własne przeciwieństwo - nereida uosabiała to, co w oceanie piękne, bezpieczne, barwne. Ona przez dwadzieścia lat była uczona, że wszystko w okolicy chce ją zeżreć. Sama była łowczynią, nie mniej groźną niż białe rekiny. Druga nereida także wydawała się młoda, ale to Enitia prowadziła rozmowę, skupiła się więc na niej.
- Bardzo lubimy grzać się na słońcu! - przypomniała sobie nimfa. Syrena wstrzymała irracjonalną potrzebę chichotu - nie chciała wyjść na niemiłą. Już miała coś odpowiedzieć i się oddalić, gdy nereida dokończyła myśl.
- Słuchaj, może chciałabyś przyłączyć się do nas? - Wskazała wzrokiem na Olenę. - Opowiedziałabyś trochę nam o sobie, powiem szczerze, jesteś dość niezwykłą... syreną. Bo jesteś nią, prawda? W innym przypadku nie wytrzymałabyś tyle pod wodą... Często tu bywasz?
Tego się nie spodziewała. Myślała raczej, że potraktują ją jak ciekawostkę przyrodniczą i wrócą do swoich zajęć.
- Jestem syreną bardziej niż którakolwiek na tej wyspie - odpowiedziała zagadkowo i znikła pod wodą. Po kilku chwilach podeszła do nich niska dziewczyna, ubrana w długą, jasnoniebieską sukienkę i z kolorową chustą na głowie. Siadła tuż obok nereid i spojrzała w wodę.
- Kiedyś bałam się słońca, teraz uważam, że jest piękne, bardzo jasne i ciepłe. Pochodzę z głębin morskich, tam gdzie nigdy nie widuje się światła dnia. Uciekłam stamtąd, gdy zaatakowała nas olbrzymia ośmiornica. Zgubiłam się, a wiedzcie że przeżycie w pojedynkę w takim miejscu jest prawie niemożliwe. Uznałam więc że wydostanę się z głębin i wrócę na powierzchnię. Zaryzykowałam i... jakoś mi się udało.
- Nie jest to aż tak dziwna historia, zważywszy na te, które się czasem wysłuchuje. Ponoć dawniej także zdarzało się, że pojawiał się ktoś taki jak ja. Czasem znajdowano tylko zwłoki, kiedy indziej jakiś młody, podekscytowany "badacz" opowiadał wszystkim jak ocalił go olbrzymi, biały tryton, który zaraz zniknął w ciemności.
- A jaka jest wasza historia? Słyszałam, że mieszkacie w wielkim koralowym pałacu, który znaleźć można dopiero wtedy, gdy się go nie szuka. Kiedyś uparcie próbowałam, ale nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie zacząć. Może to i dobrze, szukanie kłopo...
Urwała w pół słowa, bowiem nagle wydawało jej się, że ktoś wzywał pomocy. Odwróciła się i spostrzegła rozciągniętego na piachu trytona. Jęczał coś, wyrzucając z siebie coraz mniej cenzuralne słownictwo. Fale obmywające jego ciało co chwila barwił drobny, różowy strumyk.
- Mówiłam, że trzeba było ussunąć tą meduzę! - jęknęła, obserwując jak kilka syren wychodzi z wody i próbuje odwrócić trytona na plecy. Wstała, otrzepując się z piasku i trawy i zeszła na plażę. Z każdym krokiem w kierunku trytona miała dziwne przeczucie, że tym razem to nie była meduza.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitii coraz bardziej podobała się jej nowa towarzyszka. Z każdym słowem syreny, wsłuchiwała się w to, co mówiła coraz bardziej i bardziej. Patrzyła się na nią tak, jakby była ze złota, co chwilę potakiwała głową, a gdy Therannon wspomniała o ośmiornicy, nie potrafiła ukryć wzdrygnięcia się, co miało oznaczać gest obrzydzenia. Nienawidziła ośmiornic i na szczęście nigdy nie stanęła z nią oko w oko, podobnie jak z rekinem. Te przeraźliwe stworzenia doprowadzały ją do uczucia strachu. Gdy się bliżej przyjrzała syrenie, wydała się jej na swój unikatowy sposób piękna. Mimo że rozmawiała teraz z jej ludzkim wcieleniem, i ono było piękne, niezwykłe, inne od reszty. To, co mówiła było szalenie interesujące, stanowczo Therannon miała dar opowiadania. Początkowo myślała, że jest naturianką, z której bije wprost chłód i pogarda dla otoczenia, ale okazało się, że to było błędne myślenie. Nie sposób określić, jak bardzo jej się spodobała cała jej aparycja, cieszyła się, że na nią trafiła. Olena była mniej podekscytowana, nie słuchała za bardzo, Enitia miała wrażenie, że w pewnym momencie wyłączyła się z rozmowy, położyła na piasku, kierując twarz w stronę promieni słonecznych. Enitia nie chciała postępować tak samo, rozmowa z Therennon była szalenie ciekawa, zaś słońce, woda, inne syreny i wszystko, co się wokół niej znajdywało, przestało nagle mieć znaczenie. Nawet, gdy Olena coś zaczęła do niej mówić, ta nie zareagowała i uciszyła ją, umiejscawiając palec wskazujący na ustach. Olena żachnęła się i odeszła parę kroków dalej, by cieszyć się z opalania i względnej ciszy. Enitia chciała posłać jej złowieszcze, obrażone spojrzenie, ale gdy usłyszała pytanie na temat jej miejsca urodzenia, natychmiast czuła się w obowiązku udzielenia odpowiednich informacji.
- Faktem jest, że na temat nereid krąży wiele plotek, ale ja ci powiem, jaka jest prawda. Pochodzimy z zamkniętej społeczności, gdzie wstęp mają jedynie osobniki mojego gatunku. Nic dziwnego, że nie chciano ci powiedzieć, gdzie się znajduje kraina nereid- łączyłoby się to z wieloma nieprzyjemnościami. Przed wejściem do naszego świata znajduje się straż pilnująca, aby żadne inne stworzenie nie przedostało się do nas. Boją się, że ktoś mógłby nam zaszkodzić. Używają podobno takich drastycznych metod, że nikt, kto trafił przed bramę nie wychodzi stamtąd żywy. Naszym ojcem, a zarazem władcą jest Nered. To on ustala wlaściwie o wszystkim, my możemy tylko zdecydować, czym się opiekujemy. Bo wiesz, nereidy w swoim pałacu wykonują mnóstwo prac związanych z tym, co wzięły sobie pod opiekę. Istnieją opiekunki pereł, roślin podwodnych, wiatrów, ziół... - wyliczała Enitia. - Te legendy, które narosły wokół nereid nie są niczym dziwnym. Inne istoty wiedzą o nas niewiele, bo strzyżemy swojej prywatności, sama też dość mało wiem na temat swego pochodzenia. Wiem tylko, że jestem. Nie wiem, jak powstałam. Być może z piany morskiej, być może przywiał mnie wiatr albo fala. Tego się stwierdzić nie da. Może narodziłam się z perły. To też prawdopodobne.
        Opowieść Enitii przerwał głośny ryk. Okazało się, że to tryton, który najwyraźniej bardzo ucierpiał z powodu bliskiego spotkania z... No właśnie z czym? Tego nie mogła stwierdzić. Podeszła bliżej, obserwując działania syren.
- Co się stało?
- O co chodzi?
- Co mu jest?
Syreny zadawały mnóstwo pytań, łącznie z kilkoma nereidami, w tym Oleną. Tryton nie kwapił się do udzielenia odpowiedzi, ogłuszony i w pełni zdominowany przez istoty płci żeńskiej.
- Trzeba wezwać kogoś, kto zna się na tego typu obrażeniach - powiedziała do Therannon i zmartwiła się. - Musimy to uczynić czym prędzej.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

W mgnieniu oka wolna przestrzeń dookoła trytona przestała być wolna. Jakby spod ziemi wyrosło całe stado kobiet o różnym wyglądzie, lecz podobnej urodzie. Wszystkie co do joty miały w sobie coś, co je odróżniało do kobiet, które spotkał w podróży. Nie można jednak powiedzieć, że ich towarzystwo mu się spodobało. Rozwrzeszczany, piszczący, robiący zamieszanie i wpadający w panikę tłum wprowadził na plażę taki chaos, jakby zaraz miał tu przypłynąć sam Neptun. Otumaniony zaistniałą sytuacją Tilgor nie wiedział co zrobić. Nieprzytomnym wzrokiem spoglądał na przerażone twarze. Poczuł, jak jest obracany to na prawo to na lewo, wyczuł delikatny dotyk czyichś rąk na torsie, zaraz po tym o wiele mniej delikatny ucisk na ręce. Poczuł się jak sarna rzucona na pożarcie wilkom. Wnet zauważył coś dziwnego. Jego uszy, do których głosy i dźwięki dolatywały już wcześniej, dopiero teraz pojęły sens zdań wypowiadanych przez otoczenie. To nie był język ani elfów, ani krasnoludów, ani nawet ludzi. Zna ten język. Akcent padający bez reguły na inne sylaby w każdym słowie mógł świadczyć tylko o jednym - otaczają go syreny. No, i nie tylko. Dostrzegł też kilka nereid, to te, które najbardziej się darły.

Nie mógł dłużej wytrzymać tego zgiełku. Może trochę nieelegancko zaczął wymachiwać energicznie rękami na prawo i lewo, chcąc zdobyć odrobinę przestrzeni. Rzekł w swoim języku:
- Już, już, nic mi nie jest, odsuńcie się trochę! Dajcie mi odetchnąć.
Zauważył, że większość osób zareagowała niemałym zdumieniem, jakby się tego zupełnie nie spodziewały. Jednak poskutkowało - tłum zrobił krok w tył, a krzyki ucichły do głośnego szeptu. On sam wyprężył się jeszcze bardziej, podniósł brodę do góry, wziął głęboki wdech i wyszeptał coś. Wnet jego ogon zalśnił bladym blaskiem, by chwilę później przemienić się w dwie nogi. Jego włosy skróciły się, a skóra przybrała kremowy kolor. Teraz zwrócił się ponownie do publiczności:
- Czy pomorze mi ktoś wstać? - widząc niedowierzanie i zaprzeczający wzrok, dodał z lekkim uśmiechem - Nic mi nie jest, to tylko sól dostała się do świeżej rany. Nic więcej. Naprawdę! - zarzekał się tryton.

Z nadzieją rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na jednej z kobiet, która wyróżniała się z tłumu. Coś w jej twarzy powodowało, że miał ochotę patrzeć nań bez końca. Miała ostrzejsze rysy niż pozostałe, na dodatek cała była owinięta glonami. Wcześniej słyszał, jak mówiła coś o meduzie. Obok niej stała inna niewiasta, prawdopodobnie nereida. Nieco niższa, a jej lice wydawały się mieć perłowy kolor. Zdawało mu się, że kiedyś już ją widział, przelotnie, pewnikiem w jakimś mieście albo przy plaży. Obie te osobistości powodowały swoistego rodzaju zachwyt w jego sercu, to też właśnie na nie skierował błagalny niemal wyraz twarzy.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Tak oto Enitia I Therannon stały się mimowolnie świadkami uroczej scenki rodzajowej. Biedny tryton przez chwilę sam nie wiedział od czego zacząć - od opędzania się od pochłoniętych chęcią niesienia pomocy syrenek czy też zatkać uszy, zwinąć się w kłębek i prosić boga fal o ratunek. Wybrał w końcu pierwszą możliwość, udowadniając przy tym, że wcale nie jest w tak tragicznym stanie o jakim świadczyły przekleństwa. Do chichotów i dziewczęcych pisków dołączyły wtedy również nieudolnie tłumione szepty. Therannon w porę ugryzła się w język, nie wypadało śmiać się z cudzej "niedoli".
- Czy pomoże mi ktoś wstać? - zapytał tryton, zmieniony w człowieka. Therannon spojrzała zaskoczona na Enitię, potem znów na resztę. Inne syreny również były lekko zaskoczone tym faktem - może po prostu dlatego, że dowleczenie dorosłego mężczyzny przez filigranowe dziewczęta w jakiekolwiek miejsce było raczej trudne. Jednakże po kilku sekundach wada ta przestała być istotna i horda ochoczo rzuciła się na pomoc. Poprzez potok słów przebijały się czasem "Nic mi nie jest!" i "Naprawdę!" należące do trytona, ale marne były jego szanse w starciu ze swoimi "wybawicielkami". Spostrzegł jednak część biernych obserwatorek wydarzenia i jego wzrok padł na stojące opodal kobiety.
Therannon z początku opacznie postrzegła jego intencje - prawdopodobnie dlatego że zupełnie zapomniała, że na szyi i kawałku policzka wciąż ma glony. Dopiero gdy jej pytające spojrzenie złowiła inna syrena i znacząco popukała się w policzek, przypomniała sobie o opatrunkach. Były jednak sprawą marginalną - ów tryton naprawdę potrzebował bardziej wykwalifikowanej pomocy, zwłaszcza gdy prowizoryczny bandaż zdjęty przez jedną z syren odsłonił dwie paskudne rany po ukąszeniach. Therannon zmarszczyła brwi. Trudno było znaleźć stworzenie, którego by nie znała, a żadne z tych wodnych nie pozostawiało takich śladów.
- Enitia, trzeba pójść po...

- Co tu się do pioruna wyprawia?!
Ostry kobiecy krzyk przedarł się przez trajkot syren i jęki trytona, pozostawiając po sobie niezmąconą ciszę. Kilka z syren na widok przybyłej kobiety nawet doszło do wniosku, że bezpieczniej będzie się ewakuować. Na scenę wkroczyła nereida, lecz zupełnie inna od tych zebranych na plaży. Po pierwsze, jej jasne włosy były krótko przycięte - ledwie sięgały ramion. Po drugie, ubrana była raczej jak podróżniczka niż jak morska nimfa - w spodnie i wciągniętą w nie białą koszulę z rękawami do łokci. A po trzecie - nawet jeśli po duchach natury prawie nie znać wieku, była wyjątkowo wiekowa. Omiotła grupę wzrokiem początkowo nie zwracając uwagi na rannego, po czym jej wzrok padł na Therannon. Syrence zrobiło się wyjątkowo zimno.
- Therannon, ty... pływająca głupoto! - fuknęła, wymachując wielkim słojem, w którym bystre oko rozpoznałoby glutowate zielsko zamarynowane w zielonkawym płynie - Zamiast przyjść z tym do mnie, moczy się w słonej wodzie, chyba żeby ci wszystkie łuski powypadały!
Syrena doszła do wniosku, że ktoś najwyraźniej przekazał jej o wypadku z jamochłonem. Zanim zdążyła wyjąkać, że nie zdołałaby przyjść do niej o własnych siłach, któraś życzliwsza naturianka szturchnęła nereidę i pokazała jej trytona. Zdenerwowanie znikło z jej twarzy, ustępując miejsca zaskoczeniu i może czymś w rodzaju troski.
- Ciesz się że moja była uczennica pomaga mi to zbierać, bo byłoby krucho - powiedziała, pokazując mu słój - Wycieczka na południowe rafy, czy zwiedzanie portów?
- Raczej wycieczka do Alaranii, Iris - wtrąciła się Therannon, podchodząc bliżej
- Te które umieją mi pomóc zostają, reszta - jazda do wody! - fuknęła, rozpędzając naturianki, których dobre chęci jakoś wywietrzały. Therannon zerknęła błagalnie na Enitię, poruszając ustami na nieme "Nie zostawiaj mnie z nią!".
- Tylko się nie drzyj. - mruknęła nereida w stronę trytona. Zdjęła z szyi Therannon brązowe, lekko już wysuszone zielsko i rzuciła innej syrenie, prosząc o przyniesienie podobnych, świeżych. Otworzyła słój, wyłowiła kawałek oślizgłej plechy i przyłożyła do ran trytona, po czym rozpoczęła długą i wyjątkowo niezrozumiałą inkantację z Kręgu Życia.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Enitia miała już dość rozhisteryzowanych syrenek, które szukały tylko taniej sensacji. Na Wyspie Syren nie było dużo trytonów, a gdy niektóre z nich chłopa nie widziały od dłuższego czasu, natychmiast zareagowały, jak typowe kobiety. Piski i krzyki były raczej świadectwem ich podniecenia wskutek nagiego torsu trytona, niż strachu o jego życie.
- Skończcie się już popisywać, bo mu uszy odpadną - skrytykowała nereida, patrząc na zgromadzenie wokół poszkodowanego. Wymiotować jej się chciało, kiedy pomyślała sobie o tym biednym trytonie, który pewnie nie wie, co się dzieje. Reszta stworzeń spojrzała na nią z pretensjami, ale nie zwracała na to uwagi. - Jeśli chcecie mu pomóc to go zostawcie w spokoju.
- A ty mu niby pomożesz? - spytała oburzona Olena, która już nie pałała do niej taką sympatią, jak jeszcze przed kilkoma minutami. - Znalazła się wybawicielka. Nie oszukuj się, chcesz go mieć dla siebie i taka jest prawda.
Therannon nie wtrącała się do dyskusji między (byłymi) przyjaciółkami. Babskie spory niezbyt ją pochłaniały, a bardziej interesowało ją to, jakież to dziwne stworzenie zdołało zaatakować trytona. Była pewna, że póki syreny wraz z nereidami się nie uciszą, nikt nie dowie się, co to mogło być, a może sprawią, że tryton wyniesie się stąd, ogłuszony piskami i przekrzykiwaniami kobiet.

Tymczasem Enitia popchnęła delikatnie Olenę (jako że nie była zbyt silna) w kierunku plaży, każąc jej powrócić do opalania. Nie miała na celu zrobienia jej czegoś złego, chciała jedynie ostudzić jej zapał. Olena wpadłaby w furię, gdyby nie druga nereida, która pociągnęła ją za łokieć i skierowała w bezpieczne miejsce.
- Zawiść tobą kieruje, tylko tyle ci powiem - dodała Enitia na zakończenie, następnie skupiła wzrok na przysadzistej nereidzie, innej, niż pozostałe. Pojawiła się nagle, nie rejestrowała momentu, kiedy się zbliża, gdyż pochłonęła ją kłótnia z Oleną. Wspomniana nereida nie budziła w Enitii ani odczuć negatywnych, ani pozytywnych, dopóki nie otworzyła buzi. Z pewnością nie była nikim sympatycznym, dotarło do niej, że całą swą uwagę skupiła na wyżywaniu się na Therannon, co już się jej nie spodobało. Zmarszczyła czoło i chciała spytać, o co jej właściwie chodzi, ale po wzroku Therannon doszła do wniosku, że trzeba to wziąć na przeczekanie. Miała nadzieję, że stara nereida pogada i przestanie.
- Przepraszam, że się wtrącam... - zaczęła dość nieśmiało, nawet nie patrząc w oczy Iris. - Ale trzeba pomóc trytonowi.
- Jakie zwierzę cię tak urządziło, co? Gadaj mi tu zaraz. - Ton Iris brzmiał ostro. Było widać, że Tilgor tylko jej przeszkadza, jest niepotrzebnym balastem. Iris powstrzymując odruch obrzydzenia, zwilżyła suche wargi i umieściła na ciele Tilgora kilka złotawych glonów. Z pewnością miały właściwości magiczne. Enitia zastanawiała się, jak to możliwe, że Iris miała je ze sobą, jakby wiedziała, że będą potrzebne. Szepnęła nawet do Therannon pytanie, czy ona przypadkiem nie ma zdolności jasnowidzących, ale Therannon nie odezwała się więcej w towarzystwie Iris. Enitia spuściła głowę, ułożyła dłonie w koszyczek, kładąc je na brzuchu i stała tak, obserwując, co się dzieje.
- No! Mój drogi! - wrzasnęła Iris, jednak bez złości. To był krzyk raczej zaskoczenia. - To robota pająka, mam rację? - Kiedy Tilgor wykonał potakujący ruch głową, Iris zaśmiała się pod nosem. - Oj... - Te nic nie znaczące "oj" sprawiło, że Tilgor spojrzał na nią spode łba, a na jego czole pojawiły się strużki potu. Ta starucha tak go denerwowała, że miał ochotę sobie od niej pójść lub zaprosić syrenę i nereidę na spacer wzdłuż plaży. To było dla niego za wiele. Nie dość, że został ogłuszony przez wrzaskliwe syreny, to jeszcze przyczepiła się do niego ta złośliwa nereida. Enitia posłała mu pokrzepiające spojrzenie i zacisnęła kciuki, podnosząc je do góry, chcąc dodać mu otuchy. Therannon wykonała podobny gest i mrugnęła do niego, chcąc mu przekazać, żeby się nią nie przejmował i nie denerwował niepotrzebnie. Tilgor odczytał z jej ruchu warg zdanie: "Ona już taka jest", co go trochę pocieszyło, ale nie na długo. Gdy Iris po raz kolejny zabrała głos, przeszły go ciarki po plecach.
- Nie jesteś stąd, chłopcze, co? - Miała wysoki i nieprzyjemny głos, z pewnością nie budził pozytywnych odczuć. Raczej w jego wyniku jeżył się włos na głowie. Dodatkowo, Iris jakimś cudem wiedziała, że Tilgor jest trytonem, mimo że był pod postacią ludzką. To również spowodowało niechęć, a zarazem rozkojarzenie w młodzieńcu. W pewnym momencie nie wiedział, gdzie oczy podziać.

Po kilku minutach operacja dobiegła końca. Tilgor odzyskał siły, a Enitia podziękowała w jego imieniu Iris, na co ona rzuciła:
- Nie trudź się, dziecko. - I posłała jej nieufne, pełne pogardy spojrzenie, na co Enitia odpowiedziała prawie rozwścieczona:
- Mogłaby pani się posilić o jakieś miłe słowo, to okropne, w jaki sposób traktuje pani innych. - Therannon na słowa Eniti zrobiła przerażoną minę i pokręciła parokrotnie głową, zaś jej dłoń przywarła bezsilnie do twarzy. Iris stała przez chwilę, jak zamurowana. Chyba po raz pierwszy w życiu ktoś zdołał przeciwstawić się jej sile osobowości, a nawet udzielić porad.
- Kochaniutka... - zaczęła na pozór milutko. W jej spojrzeniu pojawiło się coś innego. To już nie była pogarda, a podziw. Niemy podziw. Enitia była pewna, że zrobiła na Iris wrażenie. - Chodź ze mną - dokończyła, wyraźnie poruszona tym, czego dopuściła się nereida. Co się tyczy Enitii, może jeszcze pięć minut temu odmówiłaby w obawie przed srogością Iris, ale teraz było jej już wszystko jedno. No bo co jej zrobi - pożre żywcem? Na pewno nie.
- Dobrze, pójdę z panią - odparła śmiało, rzucając starszej nereidzie wyzwanie. Ta podłapała piłeczkę, odpowiedziawszy: "Cieszy mnie to niezmiernie" i poszła przodem. Kiedy dotarły na miejsce, Enitia nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu na widok domu Iris, bo był po prostu piękny. Na pozór zwykła chatka myśliwska tworzyła złudzenie ubóstwa, ale gdy wchodziło się do środka, izby powiększały się w zaczarowany sposób, tworząc wielkie, bogato zdobione komnaty. Iris zaprowadziła towarzyszkę do salonu, w którym królowało złoto i srebro. Na środku stał ciężki stół przeznaczony do spożywania posiłków, który był już nakryty obrusem i podstawkami do talerzy. Gospodyni gościnnym ruchem dłoni wskazała krzesło, na którym znajdowała się miękka poduszka. Enitia usłuchała, usiadła na wygodnym krześle i czekała na rozwój wydarzeń. Spojrzała pytająco na swoją nową znajomą, lecz nie wiedziała, co właściwie ma w tej sytuacji powiedzieć. Na ścianach znajdowało się mnóstwo różnorakich malowideł, Enitia domyśliła się, że są to prace wykonane przez Iris. Pierwszy obraz przedstawiał martwą naturę, a właściwie kilka owoców, świecę, był też młynek do mielenia pieprzu. Na drugim obrazie znajdowała się dziewczynka puszczająca latawiec. Miała może z cztery lata góra, trzymana przez ojca, bawiła się świetnie. Trzeci był bardzo dziwnym i smutnym obrazem. Jakaś kobieta zawieszona między niebem a ziemią w białej, długiej sukni odmawiała modlitwę. To mógł być anioł.
- Podobają ci się? - Głos Iris w momencie zadania tego pytania nie był już donośny, ale cichy i smutny. Enitia spojrzała na nią z troską, lecz udzieliła odpowiedzi twierdzącej na pytanie. Nagle stało się coś niezwykłego, co przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Te obrazy ożyły. Dziewczynka z drugiego obrazu śmiała się w głos, a jej tata pytał, czy podoba jej się latawiec, który dla niej zbudował. Z kolei kobieta- anioł zaczęła płakać, a Iris wraz z nią. Enitia nie wiedziała, co się dzieje, acz nie była do końca przekonana, czy może pytać o cokolwiek.
- Co się pani stało? - Zdobyła się na odwagę, zmierzając ku pogładzeniu staruszki po dłoni. Ta jednak cofnęła ją szybko, wstała od stołu i ruszyła wolnym krokiem przed siebie.
- Chodź za mną, coś ci pokażę.
Iris zaprowadziła Enitię do małego pokoju. Był inny od tych, które tutaj widziała. Smętny, bez ani jednego obrazu na ścianie, z zasłoniętymi oknami. Na środku pokoju stało łóżko, a w nim blada postać. Enitia w pierwszej chwili przestraszyła się jej, lecz druga z nereid uspokoiła ją ruchem dłoni.
- Widzisz, zaprowadziłam cię tu, bo ty jedna dostrzegłaś we mnie naturiankę, nie zaś istotę bez serca. Pozostali bardzo się mnie boją. Uciekają przede mną, bo ich gorszę swoim zachowaniem. Ty jedna zdecydowałaś się zwrócić mi uwagę, bo zależało ci na tym, żebym się zmieniła. Wiedz, że dziewczyna leżąca w tym łóżku jest moją córką. Leży tak nieprzytomna przez długie lata, a ja, mimo swoich zdolności leczniczych, nie mogę jej pomóc. To największy cios dla każdej matki, kiedy twoje dziecko cierpi, a ty nie potrafisz tego zmienić.
Enitia nie zdołała już nic powiedzieć, silne wzruszenie uniemożliwiło jej podziękowanie kobiecie za to, że się przed nią otworzyła. Uniosła tylko jej pomarszczone dłonie, zbliżając do twarzy i spojrzała głęboko w oczy, myśląc: "Nigdy pani tego nie zapomnę".
Unoszący się imbryczek zachęcał jeszcze do wypicia kawy, ale Enitia wyszła bez słowa z chaty, udając się do Therannon i Tilgora. Chciała im opowiedzieć, co zobaczyła.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

W jednym momencie Tilgor pożałował, że w ogóle otwierał usta. W reakcji na jego prośbę, rozwrzeszczany, rozpiszczany tłum znów zaczął go trącać, dotykać, próbować podnieść. Z każdego kierunku, od każdego frontu był atakowany coraz to większymi falami drażniącego, bolesnego wręcz dźwięku i szarpaniną na prawo i lewo, co - jakkolwiek by to nie wyglądało - niezbyt przypadło mu do gustu. Z każdą chwilą był coraz bardziej zirytowany i zmęczony. W końcu zaczął sam uciszać otaczające go kobiety, lecz odpowiadały mu tylko głośniejsze wrzaski. I nagle, huk jak sto gromów, zabrzmiał tubalny, choć kobiecy głos. Wszystko ucichło, nawet morze zdawało się tłumić dźwięki fal w obawie. Otaczająca go zapora syren rozstąpiła się niczym wielka góra pod naporem maga, a przez powstałą szczerbę w tej obręczy do jej środka wparowała starsza kobieta. Była dość niska, ale całe jej ciało było pokryte glonami - czoło, nadgarstki, ramiona, nogi, kostki. Miała przy sobie też torbę, niechybnie zapełnioną algami, glonami i innymi roślinami morza. Najpierw podeszła do owej syreny, na którą zwrócił uwagę. Therannon. Dziwne, powinno się akcentować na pierwszą, a następnie drugą sylabę, Ther'Annon, przynajmniej według jego rodowego języka. Doszedł do wniosku, że to staruszka błędnie interpretuje jej nazwisko, od tak starzeńcza upartość i antytalent do dostosowania. Każdego to kiedyś spotka. Teraz jednak nie przejmował się poprawną gramatyką, bo oto mrucząca i podburkująca, emanująca nieprzyjaźnią i odpychająca nerwowością nereida, po zorientowaniu się kto jest prawdziwym poszkodowanym, zbliżała się ku niemu. Głucho przełknął ślinę.
- Ciesz się, że moja uczennica pomagałą mi to zbierać, bo byłoby krucho. Wycieczka na południowe rafy czy zwiedzanie portów?
Zanim jednak zdążył otworzyć usta, syrena go uprzedziła:
- Raczej wycieczka do Alaranii, Iris. - rzuciła Ther'Annon.
- Tak, Mroczna Puszcza, mówiąc ściślej. - dodał Tilgor, wyraźnie zaciekawiony jej przypuszczeniami.

Choć z pozoru zrzędliwa i denerwująca, staruszka wcale nie budziła takich odczuć. Wręcz przeciwnie, dało się ją lubić. Najbardziej podobała się Tilgorowi jej stanowczość. Po jej słowach prawie wszystkie kochliwe syreny rozeszły się w swoje strony, jakby właśnie skończyło się przedstawienie. Niezbyt go to zszokowało. Znachorka musiała być bardzo szanowana i znana w tym towarzystwie, skoro bez słowa protestu wszyscy się jej posłuchali. Teraz nałożyła na jego ranę jedną z alg nasączonych dziwnym, zielonkawym, pachnącym kiszoną kapustą roztworze. Spowodowała delikatne mrowienie graniczące ze swędzeniem. Wtem naturianka zaczęła inkantować skomplikowane zaklęcie, z którego nie wyłapał ani jednego zrozumiałego słowa. Mrowienie graniczące ze swędzeniem przeistoczyło się w kłujący ból, powoli przechodzący w delikatne pieczenie.
- Jakie zwierzę cię tak urządziło, co? Gadaj mi tu zaraz. - powiedziała nieco mniej grzecznie jego wybawicielka.
- Mam tylko pewne przypuszczenia... To stało mi się, gdy byłem nieprzytomny. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, jak dostałem się tu, gdziekolwiek by owe "tu" nie było. Zakładam, że...
- No! Mój drogi! - przerwała mu Iris - To robota pająka, mam rację?
Zmieszany Tilgor jedynie przytaknął. W reakcji usłyszał absolutnie nie na miejscu śmiech, przerwany niemal natychmiast. Nie miał jednak jej tego za złe, sam zastanawiał się jak bardzo musiał naprzykrzyć się losowi, że pokarał go tak irytującym zbiegiem okoliczności.

Dalej akcja potoczyła się sama. Złośliwe słowa rzucane przez Iris doprowadziły do szału drugą z rzucających się w oczy kobiet. Nereida. Coś dużo tu tych morskich stworzeń. Gdzie ja jestem?. Po krótkiej, acz gwałtownej i wrogiej wymianie zdań, obie naturianki odeszły z plaży w sobie tylko znanym celu. On zaś pozostał sam, w otoczeniu kilku syren, które już zdążyły się rozpierzchnąć. Wszystkie, poza jedną. Ther'Annon patrzyła zaciekawionym i nieco przestraszonym wzrokiem za oddalającymi się nereidami. Rozejrzał się. W okolicy nie było już poza nimi nikogo. I oby tak pozostało jak najdłużej. Miał serdecznie dość całego tego bajzlu taplającego się teraz w morzu. Wstał teraz bez problemu. Zdjął suche już rośliny z brzucha. Obejrzał miejsce po ranie. Żadnego śladu. Uśmiechnął się i odetchnął. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że pająki mogły być jadowite. Gdyby nie reakcja medyka mógłby nie dożyć następnego dnia. Tak przypuszczał. Teraz podszedł do syreny o ostrych rysach. Wypadałoby podziękować za pomoc, komukolwiek.
- Witaj. - zaczął zwyczajnym tonem. Wnet jednak zdał sobie sprawę, że ma na sobie tylko i wyłącznie bieliznę. Zawiesił się na ułamek sekundy, szybko się jednak opanował. - Nazywam się Tilg'or d'Erimmreisenn, podróżny tryton. Jak już usłyszałem, mam przyjemność z panią Ther'Annon, prawda? - mówiąc te słowa wykonał niski ukłon. Widać było, że korzystanie z nóg opanował do perfekcji. Sięgnął po prędce do torby i wyjął podarte łachmany. Spodnie założył, bo poza tym, że jedna z nogawek była obdarta do połowy, nadawały się do noszenia. Koszula, to co innego. Postanowił ją zostawić - potnie ją na kawałki i zrobi z niej opaski uciskowe. Wyjął też miniaturowy trójząb wielkości noża, którym symetrycznie oderwał drugi koniec nogawki. Potem schował wszystko z powrotem i przywdział czysty, nienaruszony płaszcz przeciwdeszczowy, bo pomimo gorącego słońca, odzwyczaił się od chłodnej bryzy i zrobiło mu się zimno.

Teraz, gotów do rozmowy, zaczął wypytywać syrenę:
- Kim była ta kobieta? Znasz ją? Gdzie tak właściwie jesteśmy? Wiesz, nie wiem nawet do końca jak tu trafiłem. - spojrzał na nią dyskretnie, aby upewnić się jak zareaguje mówczyni.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Wszystko wydarzyło się tak szybko, że Therannon nawet nie zdążyła pozbierać myśli do kupy. Zwłaszcza wtedy, gdy Enitia okazała się być odważniejsza, niż przedtem syrena sądziła. Początkowa reakcja Iris wywołała u niej falę piętnastoletnich wspomnień - chociażby wtedy, gdy odważyła się powiedzieć jej coś niemiłego i w efekcie po raz pierwszy w swym krótkim życiu dostała lanie... Co prawda, była to tylko cienka książka, ale efekt wychowawczy przetrwał. Starała się w sposób dyskretny zasygnalizować Enitii, że wkurzanie i tak zdenerwowanej nereidy nie wróży nic dobrego, gdy stała się rzecz dziwna.
Kiedy odprowadzała obie wzrokiem, do głowy przyszła jej tylko jedna myśl. Iris rzeczywiście znała się na naturianach.

Te syreny, które odważyły się pozostać na plaży, szybko z niej znikły. Sytuacja przestawała być interesująca, chyba, że ów nowy tryton zdecydował by się odejść wraz z nimi. Ten jednak interesował się bardziej najdziwniejszą i raczej nie mieszczącą się w kanonie urody syreniej dziewczyną. Odpłynęły więc nieco zniechęcone, wracając do swoich spraw.
- Witaj. - zaczął tryton. Therannon obróciła się, przerywając rozmyślania na temat możliwych scenariuszy spotkania Enitii i Iris. Następne słowa wprawiły ją w niemałe zaskoczenie. Ostatni raz słyszała swoje poprawne imię... piętnaście lat temu? Przez chwilę milczała, wpatrując się w trytona, który doszedł do wniosku, że jednak powinien się odziać.
Nie, zdecydowanie nie przypominał jej współplemieńców. Był przecież ciemnowłosy, o ciemnym ogonie i zielonkawej skórze. Nie wiedziała jednak jak wyglądają syreny z innych mórz, może po prostu te inne są ciemniejsze? Pamiętała, że ryby które chciały uchronić się przed wzrokiem drapieżników były czarne jak węgiel. Może chodzi po prostu o to?
Cóż Tilgor nie wyglądał na potencjalną ofiarę. Była skłonna przypuszczać, że wychował się w nieco innym miejscu niż ona. Wiedział jednak jak powinien ją nazywać.
- Kim była ta kobieta? Znasz ją? Gdzie tak właściwie jesteśmy? Wiesz, nie wiem nawet do końca jak tu trafiłem. - zapytał. Nie doczekał się niestety odpowiedzi na poprzednie, bowiem syrena zwyczajnie... zapomniała o co zapytał. Uzyskawszy w odpowiedzi zdania wypowiedziane niezrozumiałym, trochę śpiewnym lecz jednocześnie twardym językiem, w dodatku głośnym szeptem, przez chwilę zwątpił w psychiczną poczytalność syreny. Przez chwilę, na szczęście. Therannon roześmiała się cicho na widok jego miny.
- Przepraszam, po prostu myślałam, że trafiłam na brata krwi. Zrozumiałeś mnie? Właściwie, powinieneś usłyszeć mnie pod wodą, powietrze nie jest dobrym przewodnikiem dla tego języka... - zamyśliła się na chwilkę - Pochodzisz z głębokich wód, prawda? Słyszałeś kiedyś o syrenach z dna oceanu? Jestem jedną z...
Na chwilę przerwała im naturianka, która wydostała się na brzeg, ściskając pęk brązowych glonów, których Therannon wcześniej użyła do uśmierzenia bólu. Rozejrzała się zdezorientowana brakiem medyczki, po czym omiotła pozostałą na plaży dwójkę, zostawiła glony na piasku i wróciła do wody. Therannon podniosła je i zawinęła w chustkę zdjętą z głowy.
- Porozmawiajmy o tym później. Iris jest chyba jedną z najstarszych z nereid, to wybitna uzdrowicielka i alchemiczka. Byłam jej uczennicą, teraz czasem pomagam przy pracy. Ona jedyna ma tu dostateczną ilość szkła i odczynników... a jesteśmy na Wyspie Syren. To daleko od brzegu, jak sam widzisz. Jakim cudem przepłynąłeś taką odległość z takimi ranami? - zapytała z nutką niedowierzania i... podziwu? Dostrzegła porzucony opodal słój z zielskiem. Wręczyła Tilgorowi rozmiękły pakunek, a sama wzięła naczynie.
- Chodź, trzeba jej to odnieść. - powiedziała i ruszyła w głąb lądu. - Powinnam przyjść do niej wcześniej, miała rację z tymi łuskami. W dodatku, nic nie zastąpi zwykłego antidotum, nawet nie zdążyłam sprawdzić co to była za gadzina. No i powinieneś jej porządnie podziękować, jest bardzo drażliwa na punkcie braku kultury. - odwróciła się, napotykając nieco skołowane spojrzenie trytona - Iris jest drażliwa, nie gadzina. Wpadłam na meduzę. - uściśliła.
Co się ze mną dzieje? - zapytała retorycznie. Nie należała do osób gadatliwych, wręcz przeciwnie. Zamilkła na dłuższą chwilę, dopiero gdy dotarli do urwiska nad lewitującymi skałami, odezwała się ponownie.
- Przepraszam drugi raz, nie wiem co mnie dziś napadło. Zbyt dużo się dzieje w zbyt krótkim czasie.
Kiedy wspinali się po jednej z kładek domostw nereid, Therannon prawie wpadła na Enitię, ryzykując utratę cennej zawartości słoja. Nimfa wydawała się czymś poruszona.
- Tylko mi nie mów, że kazała ci przynieśść jej jakieś dziwne zioła - powiedziała ze zgrozą. Enitia pokręciła głową i już otworzyła usta, żeby rozpocząć opowieść, gdy syrena znów jej przerwała. Zabrała Tilgorowi paczuszkę z zielskiem i wyminęła nereidę na mostku.
- Poczekaj momencik, jeszcze chwila a to upuszczę i znów będę musiała...
Nie dowiedzieli się jednak co będzie musiała, gdyż Therannon wskoczyła zwinnie na sąsiednią kładkę i zniknęła im z oczu.

Drzwi domu Iris zaskrzypiały cichutko i uchyliły się. Nereida podniosła wzrok i ujrzała znajomą twarz. Syrena zerknęła na nią, odstawiła słój i pakunek na stolik zaraz przy drzwiach.
- Dzień dobry - powiedziała i znikła.
Zeskakiwała już z drugiej drabiny, gdy dogonił ją pełen zaskoczenia i irytacji okrzyk Iris. Była już jednak na tyle daleko, że spokojnie mogła uznać, że niczego nie słyszała.

- Możesz już mówić. Coś się stało? - wydyszała, dotarłszy do miejsca, gdzie zostawiła skonfundowanych nowych znajomych.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia czuła się, jakby ktoś mocno uderzył ją w głowię. Była oszołomiona tą całą sytuacją, w jednej chwili nie wiedziała, gdzie jest, co tu robi i kim jest postać, która kieruje do niej pytanie: "Coś się stało?". Zamrugała kilka razy, patrząc na Therannon, jakby w ogóle jej nie znała. Po otrzeźwieniu nawet przemknęło jej przez myśl, że Iris obdarowała ją jakimś dziwnym urokiem mieszającym w głowie.
- Stało się ze mną coś dziwnego. Iris pokazała mi coś... Przez co jest taka oschła. Nie jestem pewna, czy jestem gotowa o tym mówić. Połączyła mnie więź z tą kobietą i wiem, że mi zaufała, dlatego nie mogę powiedzieć, co tak mną wstrząsnęło. Nie wiem, czy ona by sobie tego życzyła. - Mówiąc te słowa, wyczuwała, jak opuszczają ją wszelkie siły. Po paru chwilach po prostu runęła na ziemię, przecinając sobie ostrym kamieniem łokieć, który zaczął krwawić. Enitia była wrażliwą istotą, a ten dzień był dostatecznie dla niej ciężki. Jej organizm po prostu nie zniósł ciężaru wydarzeń.
Therannon i Tilgor od razu rzucili się przestraszeni ku pomocy nereidzie. Zastanawiali się, co tak mocno wstrząsnęło naturianką i spojrzeli na siebie niepewni tego, co zaraz nastąpi.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Ther'Annon była wyraźnie zamyślona. Zapewne przejęła się sprawą nereid znikających w toni drzew. Tym samym, gdy zapytał ją o to kim jest owa staruszka oraz gdzie się znajdują, usłyszał niewyraźny, gulgoczący bełkot, którego prawdopodobnie sama nie do końca rozumiała. Gdy zdała sobie z tego sprawę, tylko uśmiechnęła się i w mowie wspólnej dla wszystkich ras - mowie ludzkiej - wyjaśniła mu wszystko.

- - Iris jest chyba jedną z najstarszych z nereid, to wybitna uzdrowicielka i alchemiczka. Byłam jej uczennicą, teraz czasem pomagam przy pracy. Ona jedyna ma tu dostateczną ilość szkła i odczynników... a jesteśmy na Wyspie Syren. To daleko od brzegu, jak sam widzisz.

A więc Wyspa Syren. - pomyślał - To ci dopiero ironia losu. To właściwie jedyne miejsce - z tych, które przychodzą mi na myśl, rzecz jasna - które unikałem znaczną część życia. Ciekawi mnie, czy nie istnieje jakaś istota, która przenosi nieprzytomnych ludzi w różne zakątki świata? Któż to wie. Iris okazała się zaś uzdrowicielką, tak jak przypuszczał, także jedną z ważniejszych osób w okolicy. A syrena stojąca przed nim to nie kto inny jak jej uczennica. Przyjrzał jej się po raz kolejny. Jej wyraz twarzy ukazywał nie tylko piękno ale i odzwierciadlało mądrość, którą kiedyś posiadła. Prostaka można poznać po minie, to najbardziej niezawodny sposób pomijając rozmowę. Uśmiechnął się. Co do rozmowy, to przydałoby się dać jej jeszcze jedną szansę.

Wsłuchiwał się w każde słowo wypowiedziane przez towarzyszkę. Kiedy padło pytanie o rany, odpowiedział dopiero po chwili:
- Właściwie, to nie wiem jak się tu dostałem. Poważnie. Ale na pewno nie przepłynąłem, czułbym to. - zamyślił się, po czym dodał: -Jeśli przez cały ten czas przebywałem w postaci ludzkiej, to musiałem się tu dostać w pół dnia. Kiedy zemdlałem... cholera, nie wiem jaka była pora dnia. Jeśli byłaś w Mrocznej Puszczy... co ja też plotę, pewnie nie byłaś. Otóż w głębi lasu nie widzisz już nieba. Nad naszymi głowami rozpościerał się liściasty, nieprzepuszczalny sufit. Dookoła nas panowała ciemność, bez względu na porę dnia. Hmmm, naprawdę, nie pamiętam nic poza tym. - podrapał się w tył głowy. Nie czuł żadnych obrażeń, nawet bólu głowy, który zwykle towarzyszy utracie przytomności. Sam już nie wiedział, co o tym sądzić, więc postanowił zostawić tą sprawę w spokoju.

Gdy doszli do celu, Tilgorowi zabrakło słów w gębie. Przebywał kiedyś na tej wyspie, ale nigdy nie widział miejsca takiego jak to. Chata pozornie uboga, wykonana z samego, nieciosanego drewna, o dachu pokrytym gęstą strzechą, przypominał leśną wersję murowanego domu z kontynentu. Dookoła panowała zlewająca się zieleń w postaci drzew, krzewów, łąki i roślin różnej maści. Do drzwi prowadziła drewniana kładka, po której właśnie przeszli. W tym samym momencie wyskoczyła na nich Enitia. Wyglądała zupełnie inaczej niż przedtem. Była blada, spocona, a jej wzrok błądził dookoła. Ther'Annon zabrała od niego słoik z wodorostami, po czym wbiegła do domu. Zanim bezwładnie puszczone drzwi się zamknęły, ona już wróciła.

- No, Enitio - bo tak się nazywała kobieta o kremowej cerze - Może opowiesz nam, co cię tak wystraszyło? Zobaczyłaś ducha?

Usłyszał jakieś szmery pod jej nosem, a zaraz po tym padła na ziemię z głuchym łoskotem. Źrenice mu się rozszerzyły, spięły się mięśnie. Wraz z syreną podlecieli do niej. Jakby mało się dziś wydarzyło, musiała zemdleć.

- Zabierzmy ją do środka. - kiwnął głową w stronę Ther'Annon, wskazując jej drzwi, aby je otworzyła. Sam chwycił nereidę oburącz i podniósł bez problemu. Była filigranowa, lekka jak piórko. Wniósł ją przez próg, wołając Iris. Babcia wybiegła zza pieca i załamała ręce. Jej wyraz twarzy był bardzo dziwny. Ukazywał zaskoczenie, a za razem zrozumienie, jakby wiedziała, co się stanie. Rozkazała położyć ją na sienniku koło okna, sama zaś poleciała do jakiegoś pomieszczenia od którego cuchnęło formaliną. Tilgor położył Enitię we wskazanym miejscu i odchylił okiennice, wpuszczając światło i powietrze. Przyklęknął, tak jak Ther'Annon. Westchnął.

- Dziwny dziś mamy dzień. Oby nic więcej się już nie działo. I tak jestem już zmęczony. - Iris wróciła z wiadrem wody i pływającymi w niej roślinkami. Zrobiła z nich zimny okład na czoło, mruknęła coś, co brzmiało bardzo podobnie do jednej z obelg rzucanym przeciwko nierządnicom i wyszła, zamykając drzwi. Zostali tylko Tilgor, Ther'Annon i nieprzytomna Enitia. Tryton rozsiadł się wygodniej, opierając się plecami o ścianę. Zaczął grzebać w torbie, poszukując bukłaka z winem. Wziął zeń porządny łyk. Paskudny cienkusz. Pfe. Zwrócił się do naturianki:

- Teraz mamy dużo czasu. Może porozmawiamy? - uśmiechnął się pogodnie, poprawiając płaszcz. - Opowiesz mi coś o sobie? Mówiłaś coś o syrenach z dna oceanu... ja pochodzę z granicy oceanu i morza, mieszkałem więc na dość płytkim dnie. - nie powiedział jednak nic więcej. Wolał posłuchać, co ma do powiedzenia rozmówca.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Tilgor miał najwyraźniej talent do trzeźwego myślenia, w dodatku nie wiedział, czym grozi niepokojenie nereidy. Iris nie lubiła gdy się jej przeszkadzało, zawsze mówiła, że duperelami zajmować się nie będzie. Therannon bardzo barwnie wspominała chwilę, gdy przybyła pewna syrena, prosząc o napój miłosny... Później całe dwa dni błagała o przywrócenie jej poprzedniego wyglądu.
Enitia nie była jednak rozchichotaną małą syrenką zakochaną w majtku pokładowym, tylko osobą, której najświeższe wydarzenia najwyraźniej odebrały siły. Therannon nie miała pojęcia czego dowiedziała się od starszej nereidy, ale żywiła nadzieję, że przynajmniej może znaleźć u niej opiekę i schronienie. Pomogła więc Tilgorowi pokonać rozchwiane kładki i otworzyła drzwi do jej domu. Nie zapomniała zapukać, w ciągu lat stał się to dla niej niemal bezwarunkowy odruch.
Syrena z pewną dozą rezerwy zerknęła na swoją mentorkę, ta jednak jedynie załamała ręce, zamruczała coś do siebie i kazała położyć zemdlone dziewczę na sienniku, w zasadzie ignorując obecność pozostałych. Zniknęła szybko za bocznymi drzwiami skrywającymi spore laboratorium, a Therannon owionął znajomy zapach. Nie traciła jednak czasu i zajęła się sprawdzaniem stanu zdrowia swojej nowej przyjaciółki.
- Dziwny dziś mamy dzień. Oby nic więcej się już nie działo. I tak jestem już zmęczony. - mruknął tryton, nachylając się nad nereidą. Iris przydźwigała wiaderko i dość szorstko odsunęła Therannon, a za nią Tilgora, od chorej, mrucząc coś do siebie. Nie wiedzieć dlaczego, syrena poczuła delikatne ukłucie zazdrości. Nereida, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem, opuściła pokój, zamykając się w pracowni.

Therannon delikatnie odgarnęła długie, jasne włosy z czoła Enitii. Bardzo chciała, żeby szybko się obudziła, żeby wreszcie powiedziała o co chodzi. Tymczasem, w jej głowie kłębiło się wiele myśli, podobnie jak nadzieja, że opowieść nereidy rozjaśni wszystkie te problemy.
Iris nie była ani troskliwą, ani cierpliwą czy też nawet miłą osobą. W zasadzie, syrena nigdy nie dowiedziała się, dlaczego akurat ona dostąpiła tego "zaszczytu", jak wszyscy powtarzali, by uczyć się u niej. Może dlatego, że była takim dziwadłem? Nie traktowała tego jako zaszczyt, raczej jako jedyną możliwość znalezienia wspólnego języka między jej światem, a tym nowym. Nie miała innego wyjścia, jeśli chciała tu zostać.
Początkowo z nadzieją podchodziła do szansy, jaką otrzymała. Szybko jednak się okazało, że nie może liczyć na troskę, motywację, czy stworzenie jakiejkolwiek innej więzi niż oficjalne stosunki mistrzyni i adeptki. Zaakceptowała jednak i to - po części dlatego, że zawsze marzyła o nauce magii, alchemia ją interesowała, miała też z kim porozmawiać. Inaczej dawno by od niej uciekła. Była szczęśliwa i nieszczęśliwa zarazem, bo świat na powierzchni wcale nie okazał się takim rajem, jak nieraz słyszała.
Therannon nazywała to "zasadą wzajemnej nieufności". Nigdy nie wiedziała po co przygotowuje różne rzeczy, a później - dlaczego sporządza takie a nie inne receptury. Mogła się tylko domyślać, że Iris potrzebuje lekarstw dla kogoś bliskiego, ale na tym domysły się kończyły. Nereida nigdy nie pozwoliła syrenie wejść do pomieszczeń innych niż pracownia, salon i niewielka kuchnia, podobnie jak nigdy nie odwiedziła Therannon w jej własnym "mieszkaniu" pod Wodospadami. Uczennica za to uparcie nie odpowiadała na pytania związane z swoją rodziną, przyczynami dla których nie chce wrócić w głębiny czy też chociażby miejsc skąd przynosi jej najrzadsze zioła. Tak wytrzymały ze sobą piętnaście lat, aż w końcu Therannon zdecydowała się odejść. Chyba po raz pierwszy Iris wyglądała na autentycznie zbitą z tropu tym oświadczeniem, ale syrena wtedy tego nie zauważyła. Zniknęła na pięć lat, nie dając przez ten czas znaku życia. Nie sądziła, że nereida w jakikolwiek sposób może za nią zatęsknić, podobnie jak ktokolwiek inny na Wyspie.
Wspominając to wszystko, szybko przyszły jej na myśl chwile, gdy sytuacja się zmieniała. Chociażby wtedy, gdy Iris uczyła ją chodzić, mówić, pisać, leczyła jej rany (zrzędząc pod nosem, że nie dba o siebie i musi to robić kto inny) i pomagała znosić drwiny i zaczepki niektórych syren. Kiedy wróciła, ze zdumieniem odkryła, że wiele jej rzeczy wciąż tu jest, jakby Iris lada dzień oczekiwała jej powrotu. Nie zmieniało to jednak faktu, że Wyspa i domek nereidy nie były dla niej domem i oparciem, o jakim marzyła od chwili porzucenia głębin.
Zdawało jej się, że Tilgor wcześniej o coś ją zapytał. Na kilka dobrych minut zupełnie uciekła od rzeczywistości, machinalnie zmieniając okłady Enitii. Dopiero teraz zauważyła, że nereida powoli zaczyna się wybudzać.
Zablokowany

Wróć do „Wyspa Syren”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości