Tawerna i odpoczynek
: Nie Gru 23, 2012 12:17 pm
Nad zamkiem wisiała duża chmura, która powodowała, że gorące powietrze nie mogło się "ulotnić". Ogólny zaduch nie sprzyjał codziennym pracom mieszkańców, chodzili powoli i ociężale. Strażnicy, uzbrojeni w halabardy i zbroje, nie byli wyjątkami, ucinali sobie często drzemki, chodzili tylko wtedy, gdy musieli zmienić miejsce patrolu.
Gdy nadarzyła się okazja, Cetas wspiął się na mur . Na szczęście strażnik, który akurat obserwował pola w około zamku, postanowił, iż jest to zbyt męczące. Oparł się o swoją halabardę i zasnął, pochrapując. Asasyn szybko przekradł się za jego plecami i upewniając się, że nikt go nie zauważył, zszedł po schodkach na uliczkę na dole. Chowając twarz w cieniu rzucanym przez kaptur, wyszedł na dziedziniec zamku, na którym były porozstawiane stragany. Wmieszał się w tłum, po czym przeszedł na drugą stronę placu, dostając się do tawerny.
Wewnątrz tawerny panował przyjemny chłód i głośny gwar. W pomieszczeniu stało kilkanaście stołów, większość była zajęta głównie przez różnych ras osoby. Głównie znajdowali się tu mocno podpici ludzie, ale dało się wypatrzeć dwóch czy trzech elfów oraz jedną, samotnie siedzącą, tajemniczą postać, odzianą w długi, czarny, podniszczony płaszcz i zasunięty na głowę kaptur, przez który nie było widać twarzy tego stworzenia.
Cetas podszedł do baru. Przed nim stał gruby mężczyzna, na oko po pięćdziesiątce. Był ubrany w krótki, poplamiony fartuch.
- Macie jakieś pokoje? - zapytał, zdejmując kaptur z głowy.
- Mamy - odrzekł barman, opierając się o blat, przez co zbliżył się nieznacznie do Cetasa - A co?
- Wynająć chcę, oczywiściec - odrzekł poirytowany mężczyzna - Ile?
- Sześćdziesiąt monet, a pokój twój na całą noc.
Cetas wyjął z kieszeni garść monet, odliczył sześćdziesiąt i zabrał klucz, który wręczył mu barman. Asasyn już chciał ruszyć do pokoju, lecz pomyślał, że może trochę zrelaksuje się przy kuflu dobrego piwa.
- Daj jakieś piwo - powiedział, odwracając się do grubego karczmarza - Jakieś dobre.
Barman nalał mu kufel złocistego napoju, za który Cetas musiał zapłacić pięć monet. Usiadł przy stole i popijając piwa, zaczął myśleć, co zrobi dalej.
Gdy nadarzyła się okazja, Cetas wspiął się na mur . Na szczęście strażnik, który akurat obserwował pola w około zamku, postanowił, iż jest to zbyt męczące. Oparł się o swoją halabardę i zasnął, pochrapując. Asasyn szybko przekradł się za jego plecami i upewniając się, że nikt go nie zauważył, zszedł po schodkach na uliczkę na dole. Chowając twarz w cieniu rzucanym przez kaptur, wyszedł na dziedziniec zamku, na którym były porozstawiane stragany. Wmieszał się w tłum, po czym przeszedł na drugą stronę placu, dostając się do tawerny.
Wewnątrz tawerny panował przyjemny chłód i głośny gwar. W pomieszczeniu stało kilkanaście stołów, większość była zajęta głównie przez różnych ras osoby. Głównie znajdowali się tu mocno podpici ludzie, ale dało się wypatrzeć dwóch czy trzech elfów oraz jedną, samotnie siedzącą, tajemniczą postać, odzianą w długi, czarny, podniszczony płaszcz i zasunięty na głowę kaptur, przez który nie było widać twarzy tego stworzenia.
Cetas podszedł do baru. Przed nim stał gruby mężczyzna, na oko po pięćdziesiątce. Był ubrany w krótki, poplamiony fartuch.
- Macie jakieś pokoje? - zapytał, zdejmując kaptur z głowy.
- Mamy - odrzekł barman, opierając się o blat, przez co zbliżył się nieznacznie do Cetasa - A co?
- Wynająć chcę, oczywiściec - odrzekł poirytowany mężczyzna - Ile?
- Sześćdziesiąt monet, a pokój twój na całą noc.
Cetas wyjął z kieszeni garść monet, odliczył sześćdziesiąt i zabrał klucz, który wręczył mu barman. Asasyn już chciał ruszyć do pokoju, lecz pomyślał, że może trochę zrelaksuje się przy kuflu dobrego piwa.
- Daj jakieś piwo - powiedział, odwracając się do grubego karczmarza - Jakieś dobre.
Barman nalał mu kufel złocistego napoju, za który Cetas musiał zapłacić pięć monet. Usiadł przy stole i popijając piwa, zaczął myśleć, co zrobi dalej.