Efne[Dom z ogrodem]Przystanek na drodze

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

[Dom z ogrodem]Przystanek na drodze

Post autor: Amira »

Poprzednie posty

Strażnicy spojrzeli na nich nieprzychylnie, ale Sara załatwiła z nimi sprawę, tak, że nie musiały tym razem płacić opłaty za wjazd do miasta. Nie była to wprawdzie duża suma, ale oszczędziło im trochę kłopotu. Dalej pojechały do dzielnicy, w której budynki stały w rozległych ogrodach. Amira z daleka rozpoznała Echo, pasącą się na trawie, przy jednym z nich.
Dom był niewielki, ale uroczy. Ozdobiony malowanymi kwiatami, otoczony ślicznym, zadbanym ogrodem i udekorowany na dachu blaszanym kogutem, niczym wisienką na torcie. Sprawiał wrażenie przyjaznego i swojskiego, i ciężko sobie było wyobrazić, że naprawdę stoi w obrębie murów miasta, nie jakiejś spokojnej, utopijnej wioseczce.
Wjechali na teren posiadłości przez furtę, po czym Sara zatrzymała wóz możliwie jak najbliżej drzwi wejściowych. Musiały obudzić elfa i pomóc mu dostać się do środka. Zielarka zajęła się nim, w końcu to był jej dom, natomiast Amira i Vena zaproponowały, że zajmą się końmi.
Trochę poniewczasie, elfka zorientowała się, że nie umie powozić. Spojrzała niepewnie na Venę, która witała się ze swoją klaczą.
-Umiesz kierować wozem?- zapytała z nadzieją. Być może nie różni się to zbytnio od jazdy konnej, ale Amira nie miała o tym bladego pojęcia i wolała tego nie udowadniać. Nie było by to zbyt uprzejme, gdyby teraz rozwaliła zielarce zabudowania gospodarcze, gdy ta im tak pomagała.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

- Kobieto... litości... - Starał się uciszyć Sarę, która cały czas mówiła, jaki on biedny i tak dalej, i tak dalej. - Mogę dostać jakąś strawę i coś do picia? - Nie jadł od tygodnia, więc teraz nawet czerstwa kromka chleba byłaby dla niego ucztą. Mógł już samodzielnie jako-tako chodzić, ale ta kobieta nie dawała mu spokoju. Zaprowadziła go do jakiegoś pokoju, w którym mieściło się łóżko, krzesło oraz nieduży stolik i oświadczyła że to jego pokój. Elf usiadł na krześle, a Sara poszła gdzieś. Wróciła z dzbankiem wody i kubkiem. Postawiła to na stole a następnie odeszła w stronę spiżarni, aby przygotować jakieś danie. Inwar nalał sobie do kubka wody i popijał czekając, aż Sara przygotuje jedzenie.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Inwar akurat pił wodę, kiedy rozniósł się niewyobrażalny huk. Zza okna widać było pełno ognia, oraz liczne wybuchy, które po chwili ustały. Ogień zmalał, gdyż nie miał się po czym roznosić. Zajął jedynie drogę, oraz roślinność na jedynym z ogrodów. Pośrodku leżała postać odziana w czerwony, cały poszarpany płaszcz. Nieudolnie próbowała wstać, po czym padała na ziemię i gasiła małe płomyki ognia, które od czasu do czasu wchodziły na jej szatę. Ludzie z pobliskich domów szybko zaczęli gasić ostatnie resztki ognia lejąc na nie wodę z wiadra. Postać próbując się podnieść zdecydowała jednak usiąść. Był to młody chłopak bez zarostu ze spalonymi brwiami. Inwar patrząc zza szkła, które cywilizowani ludzie nazywają oknem szybko rozpoznał czarnowłosego chłopaka. Nie miał wątpliwości, że był to mag, który mu nie przypadł do gustu. Nie zdążył napatrzeć się jednak na maga, gdyż ten szybko obrócił głowę w stronę starszej pani, która puknęła go palcem i zaczęła rozmowę krzycząc:
- Co się dzieje, kim jesteś, skąd się tu wziąłeś, skąd ten pożar, jesteś diabłem!? Zadawała wiele pytań nie dając dojść do słowa młodemu magowi.
- Nie, proszę pani nie jestem żadnym diabłem i sam nie wiem co się dzieje. Wykonywałem zaklęcie teleportacyjne, jednak musiałem popełnić jakiś niewielki błąd, niewielki, bo przeżyłem. Wyjaśnił po wszystkich pytaniach, modląc się w duszy, by ta nie wzięła go za jakiegoś demona i nie powiesiła rękami straży. Wysłannik płomieni, bo tak siebie od czasu do czasu nazywał, wstał tym razem na nogi i otrzepał podartą odzież rozglądając się przy tym. Miał nadzieję, że znajdzie gdzieś miejsce, w którym mógłby się skryć za nim złapie go straż, która pewnie już szła zainteresowana hukami.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Vena właśnie miała zamiar odpowiedzieć elfce, że wcale nie potrzebuje takich umiejętności, bo z kasztanka należy tylko ściągnąć uprząż, a sam koń zostaje na podwórku, kiedy nagle, tuż przed bramką do ogródka, zaczęło coś błyskać, wybuchać i pluć ogniem. Wiedźma obróciła się szybko w stronę drogi, a kiedy z tego dużego ogniska wyłoniła się postać człowieka, ta westchnęła głęboko. -Jakby mi, kurde, mało było atrakcji na jeden dzień!
Dziewczyna przyłączyła się do ogólnej akcji ratowania biednych podpalonych roślinek, po czym odrzuciła wiadro i warknęła na nowo przybyłego. -CO TO MA BYĆ?!- i nie czekając na jakieś wyjaśnienie owego, nagłego pojawienia się maga, podeszła do furtki i bezceremonialnie zamknęła ją, uprzednio przypieczętowując zaklęciem. Teraz tu, gnojek, nie wejdzie.
-To nie ten mag, który nas goni.- wiedźma uspokoiła Amirę, gdy ta przyglądała się całej sytuacji. -Ten tutaj ma znacznie mniejszą moc i nie pozwoliłby sobie na takie prostackie sztuczki z teleportacją.- dodała jeszcze, wyraźnie wkurzona całą sytuacją. Nie dziw, że była bliska rzucenia jakiegoś dziwnego zaklęcia, które zmiotło by człowieka z ziemi. No bo co kurka? Od rana mają problemy! Najpierw jakieś ciemne typki w lesie, magiczna bariera i jeszcze elf, który "potrzebował pomocy". A kogo to obchodzi? Mogło się chociaż obyć bez tego całego ogniska za bramą ogródka.
Sara widząc, że jej przyjaciółka bliska jest wybuchowi, pospiesznie złapała ją za ramię i zaprowadziła do beczki pełnej wody.
-Weź wdech.- poleciła.
-Cooo....?- nagle głowa wiedźmy znalazła się w zimnym płynie. Zabrakło jej tchu, bo jak zwykle, zamiast od razu wykonywać polecenia, wolała zadawać nie potrzebne pytania.
Sara wyciągnęła głowę wiedźmy z bani, popatrzyła jej prosto w oczy z jedną z tych min, co to mówiły "A tylko spróbuj jakiegoś wybryku, a gorzko twego pożałujesz!"
Vena parsknęła jeszcze parę razy, krztusząc się wodą. Echo natomiast zapewniono wspaniałą rozrywkę. -Zrób to jeszcze raz! zarżała radośnie i podbiegła do zielarki, by wskazać jej łbem beczkę z wodą. Sara pokręciła głową, odrzucając w ten sposób pomysł klaczy.
-A spadaj kobyło wredna!- furknęła wiedźma i kopnęła wierzchowca w nogę. Echo, oczywiście, nie pozostała bierna i również zamachnęła się nogą, ale na swoje nieszczęście nie trafiła w swoją właścicielkę, tylko w beczkę z wodą, która z łoskotem wywaliła się na ziemię, wylewając całą swoją zawartość. W tym momencie i wiedźma i klacz pożałowały swojego wybryku.
-NO TAK! JESZCZE SIĘ Z KONIEM POBIJ! NIE MA CO, ŚWIETNA ZABAWA!- krzyknęła na nie zielarka i odwróciła się w stronę domku. -A jutro obie napełnicie beczę rosą.- dodała i ruszyła w stronę domku, zostawiając sprawę maga przyjaciółce.
-Zadowolona?- burknęła wiedźma.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Okazało się, że Amira niepotrzebnie martwiła się powożeniem i ewentualnymi uszkodzeniami zabudowań gospodarczych. W chwilę później od strony drogi rozległ się potężny huk i zmaterializowały się potężne jęzory ognia. Mieszkańcy okolicznych domów niemal natychmiast wybiegli z domów, przytomnie złapali za wiadra i rzucili się, by gasić pożar. Vena i Amira również chwyciły, co było pod ręką i ruszyły z pomocą. Gdy zduszono nieco pierwszy ogień, okazało się, że w centrum zamieszania znajduje się mężczyzna. Miał na sobie czerwony płaszcz, który wyraźnie nosił ślady długiej używalności i ucierpiał nieco w tym pożarze. Przybysz był młody, z pewnością nie skończył jeszcze trzydziestu lat.
Amira natychmiast zdenerwowała się tym niespodziewanym gościem. Życie w napięciu i ostatnie wydarzenia nie wpływały pozytywnie na jej stan emocjonalny. Wykonała już krok w stronę domu Sary, gdzie został Aello i jej miecz, ale powstrzymały są słowa Veny. Kobieta uspokajała ją, że to z pewnością nie jest mag, który jest przyczyną całego zamieszania z amuletami. Mimo to, wydawała się porządnie zirytowana całą sytuacją i trudno jej się dziwić. Elfka skomentowała to krótkim wzruszeniem ramion i odwróciła się plecami do wszystkich. Szybkom krokiem zbliżyła się do swojego wierzchowca i dopiero z bronią w ręce, i torbą na ramieniu wróciła w pobliże furtki do ogrodu. Jakaś staruszka zajęła się młodym magiem, zasypując go pytaniami, z których niektóre wydawały się elfce nieco idiotyczne. Nie dawała też dojść mężczyźnie do słowa.
Znacznie ciekawsze rzeczy działy się na terenie posiadłości. Sara postanowiła najwyraźniej ostudzić temperament przyjaciółki, podtapiając ją w beczce z deszczówką. Amirze, na ten widok, wyrwał się zdumiony chichot, a gdy do akcji wkroczyła klacz wiedźmy, elfka po prostu wybuchła głośnym, niepohamowanym śmiechem. Opanowała się dopiero po dłuższej chwili, gdy zaczęła tracić oddech.
Doprowadziwszy się do porządku, zbliżyła do furtki i opierając się o nią wolną ręką, zawołała do maga:
-Ej ty! Teleportacja ci nie wyszła, co?- Uśmiechnęła się nieco ironicznie. –Kim jesteś?
Nie mogła po prostu ignorować tego wydarzenia. Nie po tym, jak okazywało się, że niemal wszyscy, których napotkały od opuszczeniu pałacu w Meot, mają coś wspólnego ze sprawą artefaktów. Albo chociażby posiadają informacje na ten temat, bardziej lub mniej przydatne. Trudno było jej uwierzyć, że coś tak spektakularnego, jak pojawienie się owego czarodzieja, może być zwyczajnym zbiegiem okoliczności.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

- Za jakie grzechy? - Pomyślał Inwar gdy zobaczył maga, którego niestety musiał spotkać po raz drugi. Wziął jeszcze łyka wody, a następnie wyszedł z domu, żeby przyjrzeć się obecnej sytuacji, jednak gdy wyszedł zauważył jak głowa wiedźmy jest topiona przez Sarę. Od razu na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Jakiś koń wprost błagał zielarkę, by to powtórzyła. Sam by o to chętnie poprosił, jednak w obecnym stanie wolał się nie narażać. Poszedł w stronę wydarzenia, po czym powiedział do czarodzieja - Wytłumacz mi. Dlaczego musiałem cię tu spotkać?
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Mag był zdezorientowany. Ledwo wyszedł z wieży, a już narobił tyle hałasu. Miał ochotę wrzasnąć, ale powstrzymywał się od tego, gdyż bał się reakcji innych. Jego przestraszony wzrok badał wszystkich mieszkańców po kolei, a kiedy zaczepiła go jedna z dziewczyn, która gasiła ogień był tak przestraszony, że nawet nie otworzył buzi, gdy ta zamknęła furtkę. Chciałem był w centrum uwagi, jednak duchem w swojej cichej wieży. Myślał jeszcze chwilę o tym, ile był uwięziony w swojej własnej technice, oraz gdzie teraz właściwie jest. Chciał brać już nogi za pas, kiedy zaczepiła go piękna Elfka. Nie prędko odpowiedział na jej pytanie, a nawet prawie zapomniał jakie w ogóle było. Przyglądał się głównie twarzy dziewczyny, która jak się domyślił była niezwykle rzadkim okazem - Pustynnym Elfem. Postanowił jednak, że powinien odpowiedzieć na pytanie nieznanej blondynce. Popatrzał na nią jednak jeszcze chwilę, gdyż pewnie to jego jedyna okazja spotkania tej rasy.
- Nazywam się Rostan, jestem wysłannikiem płomieni. - Powiedział, jednak nie odwzajemnił uśmiechu i nie wspominał o teleporcie, ponieważ wstydził się tego tematu. Nie zdążył rozglądnąć się za strażnikami, kiedy zobaczył Inwara, którego od razu przeklął w myślach. Nie miał pojęcia, co ten barbarzyńca, chociaż Elf robił z dziewczyną, której mag imienia nie znał w jednym domu. Jednocześnie jednak uświadomił sobie, że musiał tkwić w swojej technice minimum dzień, gdyż w miejscu, w którym byli daleko było od miasta.
- Już wolałbym trafić prosto do piekła, niż widzieć Twój barbarzyński ... - I nie dokończył. Nie chciał afery, był pewien, że zbliża się do niego straż, a bójka jeszcze bardziej by pogorszyła jego sytuację. Zwrócił się do swojego ideału, chociaż bardzo niechętnie, bo nie lubił nikogo o nic prosić.
- Znalazłabyś dla mnie jakieś schronienie? Prawdopodobnie masz jakiś problem, który mogę rozwiązać, za Twoją pomoc. - Mówił z trochę spuszczoną głową i obserwował Elfkę "spod byka".
- Dom? Mogę wybudować większy, niż kiedykolwiek widziałaś, a może jakiś niezwykły miecz, czy zbroję? To wszystko w 10 minut! - Próbował zachęcić Elfkę do pomocy mu.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

-Co się tutaj dzieje?!- wykrzyknęła wiedźma. Najpierw nieprzytomny elf, teraz mag, który nie opanował sztuki teleportacji, podrywa Amirę?! -Co się tutaj dzieje?!- powtórzyła jeszcze raz, choć, szczerze powiedziawszy nie liczyła na jakąś konkretną odpowiedź.Venie jednak, kąpiel pomogła i dziewczyna zaczęła w miarę trzeźwo myśleć. Tak więc, w ramach tego, wiedźma... usiadła. Posadziła swój szanowny tyłek na ziemi, by przez chwilę poobserwować otoczenie i pomyśleć.
Sara chciała wrócić do domu, by doglądnąć pacjenta, ale ten zdążył już, O WŁASNYCH SIŁACH, zejść na krużganek, by również obserwować całą sytuację. Takiemu to dobrze! Najpierw kona gdzieś na pustkowiu, z dala od miasta, aż tu nagle, po dwóch dzbanach wody, potrafi na powrót utrzymać swoje cielsko na nogach. Nic tylko pogratulować!
A pod bramką Amira w najlepsze gadała ze zmaterializowanym magiem, który robił do niej "maślane oczka". Całą dziwność tej sytuacji dopełniała Echo, która postanowiła wziąć sprawy z beczką we własne ręce (a w sumie to kopyta) i chyba próbowała złożyć ją w całość.
No.
Wiedźma bliska była histerycznemu śmiechu, bo co tu innego w takiej sytuacji począć, ale stwierdziła, że nie będzie tak bezproduktywnie siedzieć na ziemi. A zatem, z trudem, podniosła się i podeszła do płotu, za którym całej tej scenie przyglądali się sąsiedzi zielarki.
-Macie jakieś mleko i jajka?- zapytała wprost dziewczyna, stwierdziwszy, że przedstawianie się i inne farmazele sobie dzisiaj odpuści.
-Eee...- zaczął gospodarz, który z otwartymi ustami oglądał zmagania karej klaczy z rozwaloną beczką.
-Tak. Mamy. Za raz ci przyniosę złociutka.- dokończyła zań gospodyni i udała się do swojego domu. Wróciła po chwili niosąc w koszu dziesięć jaj i dzban świeżego mleka. Podała wszystko Vene, po czym machnęła ręką na wszystkich i odeszła mrucząc coś o tym, ze musi wziąć leki na uspokojenie. Wiedźma poważnie zastanawiała się nad tą opcją, ale stwierdziła, że nawet taka dobra zielarka jak Sara, nic by nie wskórała ze swoimi ziołami.
Dziewczyna odwróciła się, odeszła od płotu i spokojnie zbliżyła się do klaczki.
-Tylko się nie przemęcz!- zawołała na nią, uśmiechnęła się i poszła do domu. Minęła nieznanego jej elfa, swoją przyjaciółkę na werandzie i weszła do ciasnego przedpokoju.
To pomieszczenie zdecydowanie najczęściej odwiedzała zielarka. Na ziemi wlały się grabie, motyki, konewki i jakieś inne przedmioty zapalonego ogrodnika. Na wieszakach po obu stronach wisiały brudne ogrodniczki, słomiane kapelusze i kraciaste koszule, które tak uwielbiała Sara. Vena opuściła przedpokój i znalazła się w zadbanym, obszernym saloniku. Tutaj zdecydowanie zielarka rzadko przesiadywała. Dwie szerokie kanapy ustawione były po przeciwnych stronach stolika, znajdującego się na środku pokoju. Po lewej i prawej stronie pomieszczenia znajdowały się dwa duże okna, zasłaniane przez kolorowe firanki. Na parapetach położone były tylko trzy kwiatki. Ślady wytarte na zielonej podłodze świadczyły, że Sara musiała przechodzić tędy po parę razy dziennie. Idąc po tym tropie wiedźma znalazła się kolejnym przedsionku. Po lewej stronie znajdowały się drewniane schody prowadzące na piętro, a prawa ściana udekorowana była jedynie dyplomem zdobycia przez właścicielkę domu zawodu zielarki. Wiedźma zatrzymała się i z uśmiechem przyglądała się wyróżnieniu, który wystawił i jej mistrz. Vena po chwili ruszyła dalej przed siebie i przekroczyła prób kuchni. To miejsce z pewnością służyło Sara jako laboratorium, w którym przygotowywała wszystkie napary, mieszanki i maści. Przy suficie wisiały wiązanki róż, mieszka lekarskiego i jeszcze jakichś roślin, których wiedźma nie umiała rozpoznać. Na dużym, drewnianym stole zbitym ze starych drzwi, znajdował się cynowy garnek, z którego parowała jakaś zielonkawa substancja. Vena wiedziała, ze nie powinna nawet zbliżać się do naczynia, by sprawdzić co jest w środku. Te cztery lata, które spędziły z zielarką razem, szybko ją tego nauczyły. NIGDY nie wącha, jedz, patrz na podejrzaną substancje u zielarzy jeżeli nie masz stuprocentowej pewności co to jest. A i wówczas lepiej tego nie rób. Vena powtórzyła słowa mistrza.
Wiedźma spokojnie obeszła stół, aby dostać się do blatu, gdzie odłożyła koszyk z podarkami od sąsiadów. Po swojej prawej stronie miała zlew, przed którym znajdowało się ogromne okno. Wiedźma z ciekawości wyglądnęła przez nie i zauważyła jak kasztanek właśnie zaczyna tarzać się wśród dzikich mleczy. Ogródek z przodu domu utrzymany był w nieskazitelnej czystości, zgodnie ze wszelkimi panującymi normami i obyczajami, ale ogór, który rozpościerał się za domem, to zupełnie inna bajka. Wszędzie dziko rosły różnego rodzaju rośliny, gdzieniegdzie polowały one na muchy zwabione słodkim zapachem. Wiedźma pokręciła głową i pochyliła się nad zlewem, by wymyć ręce. Następnie chciała zabrać się za ugotowanie jajek na twardo, tak więc złapała czysty garnek, wsadziła doń pięć jajek, zalała wodą i postawiła na palenisku. Po paru minutach woda zaczęła wesoło podskakiwać, więc wiedźma w myślach zaczęła odliczać czas. Niedługo po tym ściągnęła naczynie i włożyła je z powrotem do zlewu, gdzie zalała zimną wodą. Wyciągnęła sobie trzy jajka, obrała jedno, a pozostałe dwa wsadziła do kieszeni, po czym wyszła na dwór. Spokojnie zeszła z werandy, przeszła przez ogród i znalazła się przy bramce.
-To co robimy?- spytała elfkę, przegryzając sobie jajko na twardo.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Mag wyglądał na autentycznie przestraszonego. Chyba ta teleportacja rzeczywiście mu nie wyszła. Długo jej nie odpowiadał, rozglądając się tylko nieco na boki z nieobecnym wyrazem twarzy. Amira zaczęła się powoli niecierpliwić i niemal zaczęła przytupywać nogą z irytacją, gdy wreszcie mężczyzna otworzył usta i przedstawił się.
-Wysłannik płomieni?- zapytała ze słyszalną ironią i wyraźnym rozbawieniem, spoglądając wymownie na jego osmalone brwi i nadpalony płaszcz. –Właśnie widzę.
Wtedy do furtki zbliżył się Inwar. Musiał być silny jak koń, albo regenerować się w całkiem przyzwoitym tempie skoro zdołał przejść ten kawałek o własnych siłach. Wprawdzie nie takie rzeczy już widziała. Kiedyś spotkała wojownika, który w półtorej godziny zregenerował brzuch przebity włócznią. To dopiero było coś. Mimo wszystko trochę się zirytowała, że pałęta się po posiadłości zamiast grzecznie siedzieć w pokoju pod opieką Sary i przeszkadza w jej rozmowie. Tym bardziej, że najwyraźniej spotkał już Rostana.
-O, ty wy się znacie?- zapytała ze zdziwieniem i dodała nieco sarkastycznie: -Pięknie.
To wcale jej się nie podobało. Tym bardziej, że panowie chyba nie pałali do siebie zbytnią sympatią, a ona już miała wystarczająco dużo kłopotów na głowie. Chciała się już odezwać, gdy mag wystąpił z prośbą o schronienie i oferował jej w ramach zapłaty jakieś cuda. Niemal zakrztusiła się ze zdziwienia i aż uszczypnęła się w przedramię, żeby sprawdzić, czy to nie jest przypadkiem jakiś absurdalny sen.
-Niczego mi nie brakuje. Chyba, że znasz się na niszczeniu magicznych wisiorków. W dziesięć minut, to możesz dotrzeć do centrum miasta i przenocować w karczmie- pouczyła go, nadal na tyle zaskoczona tym pytaniem, że zapomniała się zezłościć i mówiła całkiem z początku spokojnie. Dopiero po chwili słowa wypowiadała już z lekką irytacją i zniecierpliwieniem. Trzeba to wszystko doprowadzić do porządku.
-Ty, skoro już możesz spacerować –dodała celując palcem w Inwara -Możesz pójść z nim. Napijecie się piwa za waszą znajomość, czy coś –Zorientowała się, że mężczyźni patrzą na siebie z niechęcią i chyba wspólne piwo źle by się skończyło, więc poprawiła się: –Albo zrobicie karczemną awanturę. Mi jest wszystko jedno. Polecam „Sokoła”.
Wskazała zapraszającym gestem w stronę furtki i nawet nacisnęła klamkę, by uprzejmie ją otworzyć, ale zorientowała się, że jest zamknięta i zapieczętowana przez wiedźmę. Wzniosła oczy do nieba, w niemej prośbie o cierpliwość i odwróciła na pięcie w stronę domu z zamiarem zawołania towarzyszki. Niemal wpadła na nią, bo okazało się, że Vena stoi kilka kroków od niej, przegryzając jajko na twardo. Elfka zignorowała to pytanie.
-Otworzysz bramę?- zapytała już spokojniej. –Nasz elf i „wysłannik płomieni” się znają. Same atrakcje.
Szczerze powiedziawszy to nie miałaby nic przeciwko, gdyby panowie sobie rzeczywiście poszli, obili sobie mordy i zostali aresztowani, albo coś w tym guście. Miała jednak ponure przeczucie, że nie będzie jej już dzisiaj dane zaznać spokoju. Postanowiła jednak niecnie wykorzystać obecność wiedźmy przy bramce i zbierała się do ucieczki pod pretekstem konieczności odprowadzenia swojego wierzchowca do stajni i rozsiodłania go.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

Elf był zaskoczony tym, co powiedziała Elfka, przy czym wyraźnie pobladł, a w jego głowie rozpoczęła się gonitwa myśli- Jaką ona gorzałkę piła? Widać, że mocną. Cholera, i co ja mam zrobić? Amira przecież może mnie wywalić, ale w tym magu raczej bratniej duszy nie znajdę. - Usłyszał już wrzaski tej staruchy, co przyprawiło go o mały ból głowy. Wpadł na pewien szaleńczy pomysł - Jestem walnięty - powiedział do siebie pod nosem. Spróbował otworzyć drzwi furtki, lecz były zamknięte. Kopnął je z całej siły mając nadzieję, że je otworzy, jedyne co to zdziałało to ból stopy. Potruchtał do wiedźmy, po czym zapytał - Czy możesz otworzyć tą cholerną furtkę?
Ostatnio edytowane przez Inwar 12 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Rostan zirytowany niezadowoleniem Amiry już chciał odwrócić się i spytać inną sąsiadkę o pomoc, jednak usłyszał jak dziewczyna zapytała o zniszczenie jakiegoś magicznego wisiorka. Czytał kiedyś o najróżniejszych magicznych i niezniszczalnych rzeczach, w tym i o wisiorkach. Nie pamięta wszystkich możliwości, ale jedna utkwiła mu w głowie. Oczywiście znał tylko teorię, a nie praktykę. Postanowił porozmawiać na temat naszyjnika z czarownicą, która wcześniej na niego nakrzyczała.
- Twoja koleżanka wspomniała coś o magicznym wisiorku? Myślę, że jeżeli będę mógł go zobaczyć, to podam wam odpowiedź, ale nic nie obiecuję. - Chciał trochę zachęcić dziewczynę do zaproszenia go do środka. Oczywiście znał tylko jedną możliwość niszczenia wisiorków i to do tego w teorii, ale nie chciał o tym wspominać, a wolał skłamać. Mag nawet nie odpowiedział na zaczepki elfki. Sam nie wiedział, czy się bał, czy to zignorował. Rozglądał się na boki zwracając uwagę, czy strażnicy jeszcze nie doszli. Oczywiście nie musiał na nich długo czekać. Już po minucie słychać było głosy starszej pani zza rogu, która prawdopodobnie prowadziła strażników.
- To wszystko się działo tutaj! Ten demon pewnie już gdzieś uciekł! Krzyczała przejęta, jednak nikt jej nie odpowiadał. Samotny mag spojrzał na czarownice, jakby chciał poprosić ją o wpuszczenie do domu. Wiatr mocno wiał w szatę Rostan'a, który podniósł wcześniej niewidzianą, półtorametrową różdżkę i oczami wręcz "poprosił", by czarownica pokazała mu, czy ma zwiewać, czy wchodzić, przy okazji lekko uśmiechając się pod nosem faktem, że Inwar udał się do karczmy.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Kiedy tylko Amira oddaliła się, pozostawiając wiedźmę w epicentrum chaosu, uratowany przed chwilą elf, naraz, znalazł się po drugiej stronie furtki i jakby nigdy nic ruszył w stronę gęstszych zabudowań miasta. Wiedźma przez chwilę z otwartymi ustami patrzyła za oddalającym się człowiekiem, po czym machnęła nań ręką i z powrotem skupiła się na magu. Ten, jakby nigdy nic, zaczął nawijać jak popaprany o magicznym wisiorku i o tym, jak to on go możne wspaniale i szybko zniszczyć, czy jakoś tak. Najwidoczniej chciał jak najszybciej znaleźć się za magiczną barierą, najdalej od strażników. Jednak wiedźma nie mogła sobie teraz pozwolić, na choćby najmniejszy błąd.
-A co, jeśli jesteś służącym człowieka, których chce nas zniszczyć?- spytała podejrzliwie. -Ja w ogóle cię nie znam, Amira też nie, a facet, który kiedykolwiek miał z tobą jakikolwiek kontakt, właśnie zwiał. Jak myślisz, wpuszczę cię?- spytała ironicznie i odwróciła się na pięcie. Kątem oka zauważyła niewielki oddział straży, prowadzony przez starszą kobietę, która wykrzykiwała o demonie i innych czortach.
Wiedźma odeszła parę kroków unosząc dumnie głowę. Sara jednak postanowiła ponownie wkroczyć w wir wydarzeń i z przerażeniem na twarzy podbiegła do furtki. Chwilę jej zajęło zanim pojęła, że nie da rady jej otworzyć. Odwróciła się w stronę przyjaciółki i złapała ją za ramię nakazując by ta się odwróciła.
-Wpuść go!- poleciła, a mina jej wskazywała na to iż, do tej pory spokojna i opanowana dziewczyna, bliska była furii.
Echo zgrabnie podkuliła ogon i czmychnęła na ogródek z tyłu.
-Ani mi się śni!- wycedziła przez zęby wiedźma, wyrwała się z uścisku zielarki i na powrót skierowała swe kroki do domu. -Jak chcesz to udawaj bezdomnego!- rzuciła jeszcze na odchodnym.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Elfa odeszła od centrum zamieszania, siląc się na spokojny krok. Przecież nie chciała wyglądać, jakby uciekała. Chwyciła wodze swojego wierzchowca i poprowadziła go na tyły domu, gdzie spodziewała się znaleźć stajnię. Zgodnie z przewidywaniami znalazła solidny, zadbany budynek z drewna. Otaczający go ogród zupełnie nie przypominał tego po drugiej stronie. Był jego dziką, trochę jakby zapuszczoną wersją, ale o ile Amira mogła się zorientować rosły tam cenne, rzadkie rośliny. Niektóre egzotyczne i nawet owadożerne.
Zaprowadziła Aello do jednego z boksów i zajmowała się nim przez dłuższą chwilę. Potem usłyszała jakiś hałas i dźwięk kopyt, uderzających o miękkie podłoże, więc nieco zaniepokojona wystawiła głowę przez drzwi na zewnątrz. Zobaczyła Echo, z podkulonym ogonem wybiegającą zza rogu i odgłosy krótkiej sprzeczki od strony furtki.
-Jest aż tak źle? –zapytała klacz. Nie oczekiwała rzecz jasna odpowiedzi, ale chyba udzieliło się jej zachowanie wiedźmy i też zaczęła rozmawiać z koniem. A Echo była inteligentna i czasami elfka miała wrażenie jakby nie tylko rozumiała, co się do niej mówi, ale tez odpowiadała, a ona zwyczajnie nie potrafiła tego usłyszeć. Teraz spojrzała na zwierzę z sympatią i dodała: –Chodź, zajmę się tobą.
Może nie potrafiła robić tego tak sprawnie jak Vena, ale skoro już siedziała w stajni i nie miała najmniejszej ochoty się stamtąd ruszać, to mogła trochę pomóc, prawda? Wracając, spojrzała jeszcze w stronę ścianki, na której pojawiła się grupa ludzi. Wyglądało na to, że strażnicy miejscy zainteresowali się sprawą, a przewodziła im gadatliwa staruszka. Człapała na czele oddziały w dużą werwą i nie przestawała mówić. Na szczęście odległość nie pozwalała jej usłyszeć. Miała kobieta sporo energii, jak na jej wiek, to trzeba przyznać.
Elfa schroniła się na powrót w stajni i zajęła drugim wierzchowcem. Przypomniała sobie, że miała podziękować klaczy jakimś przysmakiem za uratowanie jej tyłka, ale nie miała akurat nic przy sobie. Postanowiła sobie, że wybierze się jutro z rana na rynek po zaopatrzenie w ekwipunek na pustynię. Potem wszystko będzie potwornie drogie, we wsiach. Im bliżej Nanher, tym gorzej. Przy okazji mogła też sprezentować coś dla Echo.
Spędziła w bezpiecznej stajni sporo czasu, aż straciła niemal jego poczucie. Zajmując się zwierzętami mogła nie myśleć, o tym, co się ostatnio działo, ani o przyszłości, która również nie jawiła się w świetlanych barwach. W pewnym momencie poczuła się jednak zmęczona i uznała, że nie ma sensu dłużej się tu ukrywać. Przeciągnęła się, zarzuciła ponownie na ramię torbę i wzięła do ręki miecz, pozostawione pod ścianą. Pchnęła spokojnie drzwi i postąpiła krok do przodu. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że ktoś zagradza jej drogę.
Blada kobieca postać, z siwymi włosami w nieładzie i o podkrążonych oczach. Tyle elfka zdążyła zarejestrować w pierwszym odruchu. Ułamek sekundy potem skoczyła w tył, wydając z siebie krótki, ale głośny okrzyk. Ze strachu serce biło jej tak głośno, że była pewna, iż jest słyszalne nawet w domu Sary. Urządziło sobie istną galopadę. Amira oddychała ciężko, ale po chwili pierwszego przerażenia, wywołanego głównie niespodziewanym pojawieniem się kobiety, wzięła głęboki wdech i nakazała sobie spokój.
Spojrzała uważnie na kobietę. Nie wyglądała tak naprawdę strasznie. Starsza pani miała na sobie nieco pożółkłą, długa do ziemi koszulę nocną, a na ramiona narzucony dziwny, niepasujący do niczego kraciasty płaszcz. Siwe, potargane włosy i rozbiegane, szare oczy nadawały jej trochę zwariowany wygląd.
-Kim pani jest? –zapytała ostrożnie. To nie był jej dom, być może to jakaś znajoma, albo sąsiadka Sary. Choć nie wyglądała na taką. Na słowa elfki drgnęła i skupiła na niej wzrok. Amirę przeszedł zimny dreszcz.
-To jej wina- powiedziała głosem niewiele głośniejszym od szeptu.
-Słucham? Jak się pani tu dostała?- Amira cofnęła się o pół kroku. Z jakiegoś powodu poczuła nagły niepokój, choć nie przed samą słabą kobieciną.
-To wszystko jej wina- powtórzyła nieznajoma głośniej, z nutą szaleństwa i wyciągnęła w jej kierunku rękę, celując w elfkę oskarżycielsko palcem. Wytrwała w chwilę w tej pozycji, a Amira tylko otworzyła nieco usta ze zdumieniem i po prostu na nią patrzyła. W chwilę później staruszka drgnęła i spojrzała na nią z dużo większa przytomnością.
-Jesteście tu z powodu zarazy, tak? Chcecie pomóc? Leczyć? Jak Sara? –pytała szybko, z przestrachem, jakby bała się, że nie zdąży. –To nic nie da, póki ona tu jest. Ludzie gadają, ale ja wiem. Nie jestem szalona.
Glos załamał jej się przy ostatnim słowie. Odwróciła się i drżącym krokiem, powoli ruszyła przed siebie. Amira stała jeszcze przez chwilę oniemiała dziwnym zjawiskiem i dopiero z opóźnieniem pospieszyła za starowinką. Dogoniła ją z łatwością i delikatnie dotknęła jej ramienia.
-O kim pani mówi? Co się stało?- zapytała siląc się na opanowany, uprzejmy ton, choć sama nie do końca wiedziała, co robi i co nią powoduje.
-To jej wina- wyszeptała kobieta w odpowiedzi, a Elka zobaczyła, że z jej oczu zniknęła chwilowa trzeźwość umysłu. –To jej wina- powtórzyła z napięciem w głosie, jeszcze ciszej. Amira ledwo mogła ją zrozumieć. -Składamy jej hołd. Zbutwiałe zgliszcza i stosy trupów to jej świątynie.
Elfka cofnęła się o krok. Staruszka najwyraźniej postradała zmysły i bredziła bez sensu. Rzuciła jej ostatnie, na wpół przytomne, błagalne spojrzenie i z dziwną energią ruszyła dalej, znikając w cieniu dużego krzewu. Amira stała jeszcze przez chwilę, przeżywając tą nieco przerażającą sytuację. Patrzyła w miejsce, gdzie zniknęła kobiecina, a w głowie tłukły się jej słowa.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

Podczas drogi Inwar rozmyślił się z odwiedzenia karczmy, więc zawrócił i natknął się na grupę strażników prowadzoną przez staruchę wykrzykującą rzeczy o diable. Elf przerwał wpół słowa staruszce wywrzaskiwanie tych bzdur - Ten diabeł?! Przecież on już dawno uciekł przez bramę miasta! - Nastała teraz niezręczna cisza. Czy mu uwierzą? Wstrzymał oddech czekając na reakcję. Gdy pomyślał że cały plan się nie uda, Kapitan straży wykrzyknął - Mam tego dość! Jakaś baba, która na pewno wypiła o jeden kielich za dużo, ryczy pewnie o jakimś bachorze, co bawi się pochodnią! - Dowódca oddziału odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Straż zaczęła wracać do koszar. Kobieta próbowała zatrzymać wracających stróżów prawa przysięgając na cały swój dobytek i życie, jednak bez efektu. Dopiero kiedy ludzie zniknęli mu z oczu, wypuścił powietrze i zaczął wracać w stronę domu Sary.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Mag słysząc same negatywne odpowiedzi wziął oddech i dmuchnął sobie powietrzem w nos. Chciał uciekać, jednak interesowało go już samo sprostanie wymaganiom czarownicy. Krzywo patrzył, kiedy dziewczyna szła w stronę domu. Zrezygnowany obracał się na pięcie w stronę strażników, jednak wpadł mu mały pomysł. Przypomniał sobie, jak starsze panie nazywały gdzieś na boku maga "diabłem od zarazy". Wpadł na pomysł, że może pomóc w zwalczaniu jej. Przemyślał jeszcze raz myśl i spojrzał w stronę wiedźmy, która była już w drzwiach.
- Czekaj, mogę Ci pomóc!- Wykrzyczał z całych sił, ale w razie czego wolał zawołać dziewczynę jeszcze raz:
- Mogę pomóc Ci, pomóc w zarazie! Myślę, że mam antidotum! Nie kłamał. Słyszał, a raczej przeczytał z książki o zarazach. Parę z nich można było rozwiązać tą samą metodą. Mag testując na zwierzętach, które były zarażone zarazą - bo głównie te przynosiły zarazę do miast i udało mu się parę razy tę zarazę zlikwidować. Niestety większość przypadków kończyło się zgonem, ale o tym oczywiście nie chciał wspominać czarownicy. Po przedstawieniu się z lepszej strony mag rozejrzał się za strażą, która powinna go aktualnie łapać. Straż jednak szła w odwrotną stronę. Nie wiedział co o tym pomyśleć, nim zobaczył Inwara na dachu. Mag spojrzał jeszcze raz na straż.
- Ale z nich muszą być tępaki, że .. - Powiedział i nie skończył. Nie miał pojęcia, czy straż przestraszyła się Inwara, czy czego innego. Nawet nie wpadł, że mogli oni pomyśleć, że babka wymyśliła sobie wieki ogień, a w rzeczywistości to była pochodnia. Wysłannik spojrzał w stronę Veny. Nie udawał robić już mydlanych oczu, patrzył tak jak zawsze.
Awatar użytkownika
Gozer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gozer »

Przybycie dwóch podróżniczek do miasta, niespodziewane pojawienie się maga i chaos jaki wywołało jego przybycie, konfrontacja elfki z szaloną staruchą... To wszystko śledzone było, przez parę błyszczących oczu ledwo widocznych w ciemności ściekowej szczeliny, umieszczonej na krawędzi miejskiej drogi. Para oczu wkrótce zniknęła, gdy ukrywający się w ściekach chochlik puścił się krawędzi i spadł kilka metrów niżej na kamienisty, ściekowy chodnik. Słowa "magiczny" i "wisior" jakie zdołał usłyszeć w hałasie zbiegowiska, mogły być tym na co czekał. Uznawszy, że wieści które ma są wystarczająco ważne, chochlik ruszył ściekowym korytarzem mijając po drodze kilka szczurów. Nie lubił ich. Te szczury były dziwne. Nie lubił jak na niego patrzyły. Odgłos jego małych biegnących nóg, tak podobny do szczurzego, zanikał w oddali coraz bardziej, aż w końcu ucichł zupełnie.
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości